8. Nigdy nie będę żałować tego wyboru

Autorstwa Xiaoyuan, Chiny

Od najmłodszych lat zawsze dostawałam dobre oceny i często miałam najwyższe oceny z klasówek. Za każdym razem, gdy pojawiały się oceny z testu, moje nazwisko i zdjęcie były wyświetlane na szkolnej tablicy wyróżnień. Gdy widziałam, jak moi nauczyciele patrzą na mnie z uśmiechem pełnym satysfakcji i pochwał, a także słyszałam pochwały moich kolegów z klasy, moje serce pękało z radości i czułam się zaszczycona. Gdy wracałam do domu, sąsiedzi, których spotykałam na ulicach, pozdrawiali mnie mówiąc: „Ta dziewczyna jest świetną uczennicą. Twoi rodzice muszą być z ciebie dumni. W przyszłości na pewno pójdziesz na Uniwersytet Pekiński lub Uniwersytet Tsinghua!”. Uśmiechałam się do nich nieśmiało, ale w środku moje ego było mocno podsycane. Później zdałam egzaminy wstępne na najlepszy uniwersytet w mojej prowincji i jako studentka pierwszego roku uzyskałam pierwsze miejsce na moim kierunku. Czułam się taka szczęśliwa. Koledzy z grupy chwalili mój talent, podziwiali mnie i zazdrościli mi, a wykładowcy pokładali we mnie duże nadzieje. Czułam, że wyróżniam się wśród moich rówieśników. Jednak życie na uniwersytecie nie było tak pracowite jak w liceum i często było wręcz łatwo i beztrosko. Na zajęciach często musieliśmy studiować teorie z zakresu nauk społecznych i na pamięć wkuwać te teorie i terminologię, więc czasami się zastanawiałam: „Jaki jest sens uczenia się i zapamiętywania tych wszystkich teorii?”. Przez większość czasu uczyłam się tylko po to, by poradzić sobie z testami. Poza zajęciami i w wolnym czasie moi koledzy z grupy po prostu spędzali czas na przyjemnościach, podczas gdy ja siedziałam w telefonie i nudziłam się niemiłosiernie. Często myślałam: „Czy naprawdę zostaliśmy sprowadzeni na tę ziemię tylko po to, by zabijać czas w ten sposób? Czy jako ludzie nie powinniśmy mieć jakiegoś celu lub kierunku w życiu?”. Nie wiedziałam jednak, jaka jest odpowiedź na te pytania.

Latem mojego pierwszego roku siostra przekazała mi ewangelię dni ostatecznych. Dzięki jedzeniu i piciu słów Bożych dowiedziałam się, że Bóg wykonał trzy etapy pracy, aby zbawić ludzkość. Zrozumiałam, że Pan Jezus został ukrzyżowany, aby odkupić ludzkość od jej grzechów, w dniach ostatecznych Bóg wcielił się ponownie, aby całkowicie zbawić ludzkość, wyrażając wiele prawd, by sądzić i oczyścić ludzkość, pozwalając ludziom całkowicie uwolnić się z okowów grzechu i wejść do królestwa Bożego. Głęboko odczułam szczerość i dobroć, z jaką Bóg zbawił ludzkość, a także Jego miłość do ludzi. Byłam głęboko poruszona i postanowiłam zawierzyć Bogu i dążyć do prawdy. Później bracia i siostry omawiali to, że nastał kluczowy czas dla ekspansji ewangelii królestwa. Mówili, że to niezwykle cenna rzecz móc przyczynić się do ekspansji ewangelii i przyprowadzić więcej ludzi przed oblicze Boga, by przyjęli Jego zbawienie. Jedna z sióstr zapytała mnie, czy chciałabym wykonywać obowiązek. Trochę się wahałam: „Wykonywanie obowiązku wymaga czasu i energii. Konkurencja na uczelni jest dość duża i co zrobię, jeśli odbije się to na moich ocenach? Czy powinnam zaufać Bogu i wykonywać swój obowiązek jako istota stworzona? Czy też poświęcić czas na naukę, aby uzyskać dobre oceny i zapewnić sobie dobrą przyszłość oraz podziw i szacunek innych?”. Nie wiedziałam, którą ścieżkę wybrać, więc odpowiedziałam siostrze, że to przemyślę. Przez kilka następnych wieczorów często czułam się zagubiona, gdy szłam drogą na moim uniwersytecie, obserwując innych studentów ciężko pracujących do późna, aby uzyskać dobre oceny. Zastanawiałam się: „Czy powinnam wybrać naukę i dobrą przyszłość jak większość moich rówieśników, czy podążać za Bogiem i wykonywać obowiązek?”.

Później natrafiłam na te fragmenty słów Bożych: „Dzięki zwierzchnictwu Stwórcy i przeznaczeniu samotna dusza, która na początku nie miała nic, zyskuje rodziców i rodzinę, szansę na stanie się członkiem rasy ludzkiej, szansę na doświadczenie ludzkiego życia i zobaczenie świata. Zyskuje również szansę na doświadczenie zwierzchnictwa Stwórcy, poznanie cudowności Jego dzieła stworzenia, a co jeszcze ważniejsze, na to, by poznać władzę Stwórcy i poddać się tej władzy. Jednak większość ludzi tak naprawdę nie korzysta z tej rzadkiej i przelotnej sposobności. Zużywa energię całego życia na walkę z losem, spędza cały swój czas na krzątaninie, starając się wyżywić rodzinę, krąży tam i z powrotem między bogactwem i statusem. Rzeczy, które cenią ludzie, to rodzina, pieniądze i sława; postrzegają je jako najbardziej wartościowe w życiu. Wszyscy ludzie narzekają na swój los, a mimo to spychają w najdalsze zakątki umysłu zagadnienia, których analiza i zrozumienie są absolutnie konieczne: dlaczego człowiek żyje, jak powinien żyć, jakie są wartość i znaczenie życia. Ludzie spędzają całe życie, jakkolwiek długo ono trwa, goniąc za sławą i korzyściami, dopóki nie przeminie ich młodość, dopóki nie posiwieją i nie pomarszczą się. Żyją tak, dopóki nie zrozumieją, że sława i korzyści nie mogą powstrzymać ich postępującego zniedołężnienia, że pieniądze nie mogą wypełnić pustki w sercu, że nikt nie umknie przed prawami narodzin, starzenia się, choroby i śmierci, że nikt nie może uciec przez tym, co ma dla niego w zanadrzu los. Dopiero kiedy muszą się skonfrontować z ostatnim punktem zwrotnym w życiu, prawdziwie pojmują, że nawet jeżeli ktoś posiada ogromne bogactwo i majątek, nawet jeżeli jest uprzywilejowany i wysoko postawiony, mimo to nie może uciec przed śmiercią i musi wrócić do swojej pierwotnej pozycji – samotna dusza, niemająca niczego(Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Poza wiarą w Boga, dążeniem do prawdy i wypełnianiem obowiązku stworzenia Bożego wszystko inne w życiu człowieka jest puste i niegodne zapamiętania. Nawet jeśli dokonasz czegoś, co poruszy całą ziemię, osiągniesz coś absolutnie wyjątkowego, a twoje odkrycie naukowe w jakiś sposób przysłuży się ludzkości, to wszystko będzie daremne i przeminie. A co jako jedyne z pewnością nie przeminie? (Słowo Boże). Tylko słowo Boga, świadectwa o Bogu, wszelkie świadectwa i działania, które zaświadczają o Stwórcy, oraz dobre uczynki ludzi nie przemijają. One są wieczne i niezwykle cenne(Tylko należyte wypełnianie obowiązku istoty stworzonej nadaje wartość życiu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże wywarły na mnie głęboki wpływ. Bóg sprawia, że każda osoba przychodzi na ten świat, aby uznać suwerenną władzę Boga, zrozumieć Jego mądrość i autorytet, a także nauczyć się podporządkowywać Bogu i oddawać Mu cześć. Jeśli ludzie nie uświadomią sobie Bożych intencji, ich czas na tym świecie będzie pusty. Nie będą wiedzieć, dlaczego się urodzili, dlaczego muszą przeminąć ani po co powinni żyć. Często oglądałam wiadomości o sławnych ludziach, którzy pomimo uwielbienia, zarabiania mnóstwa pieniędzy i życia w luksusie, popadli w depresję i ostatecznie popełnili samobójstwo. Inne historie opisywały, jak bogaci ludzie o wysokim statusie nagle zachorowali i zmarli. Zauważyłam też, jak moi dziadkowie, którzy byli intelektualistami z wysokimi stopniami naukowymi, ciężko pracowali przez całe życie i kiedyś mieli swoje chwile chwały, teraz spędzali swoje lata na emeryturze, gawędząc, zabijając czas, bezczynnie spędzając dni, nie znając sensu życia i bez celu czekając na śmierć. Zrozumiałam, że bez względu na to, ile się studiuje i jak wielkie ma się osiągnięcia, wszystko to jest przemijające i nietrwałe. Ostatecznie, gdy zły, stary świat zostanie zniszczony, wszystko zostanie unicestwione. Osiągnięcia naukowe i osobiste nie mogą poprowadzić ludzi w kierunku zrozumienia Boga, aby stanęli przed Bogiem i poznali sens życia. Nie mogą też pozwolić, by ludzie porzucili zepsucie i żyli na podobieństwo człowieka. Nawet po osiągnięciu tych sukcesów, ludzie wciąż są tak samo zepsuci jak zawsze. Co więcej, wiedza jest całkowicie niewystarczająca do zmiany mrocznego stanu społeczeństwa i nie jest w stanie skierować ludzi na właściwą ścieżkę i wskazać im kierunku. Wiedza i osiągnięcia po prostu nie mają znaczenia. Jedynie świadectwo wybrańców Bożych o Bogu i to, co zyskują doświadczając Bożego dzieła, są wieczne. Gdybym miała poświęcić się poszukiwaniu wiedzy, dążeniu do owoców tego doczesnego świata i pędzić za sławą i zyskiem, rodziną, nauką i karierą, nie udałoby mi się dążyć do prawdy i poznać Boga. Ostatecznie nie zrozumiałabym żadnej prawdy, nie zdobyłabym wiedzy o Bogu, a moje usposobienie nie uległoby przemianie, czy nie straciłabym złotej okazji, by doświadczyć Bożego dzieła? Bóg poprowadził mnie do odnalezienia kierunku w życiu: Zrozumiałam, że w życiu powinniśmy dążyć do prawdy i do poznania Boga. Tylko wypełniając swój obowiązek jako istota stworzona, mogłabym być godna Bożego zbawienia i tylko takie życie byłoby wartościowe i znaczące. To była moja odpowiedzialność i wywyższenie przez Boga, by móc włożyć swój wysiłek w ekspansję ewangelii i przyprowadzić więcej ludzi przed Boże oblicze. Musiałam przestać marnować czas na studia i postanowiłam uczynić wiarę moim priorytetem. Po tym zrezygnowałam z szansy na gwarantowane przyjęcie na studia magisterskie i postanowiłam wykonywać swój obowiązek.

Na początku 2020 roku uderzyła pandemia, gdy spędzałam Chiński Nowy Rok w domu i ostatecznie utknęłam tam, nie mogąc skontaktować się z moim kościołem. Przez pół roku nie byłam w stanie uczestniczyć w zgromadzeniach ani jeść i pić słów Bożych. Byłam na ostatnim roku studiów licencjackich i przygotowywałam się do ich ukończenia. Niektórzy z moich kolegów zostali już przyjęci na studia magisterskie, a inni znaleźli dobrą pracę. A ja wciąż nie znalazłam pracy. Mój ojciec często surowo mnie upominał, mówiąc: „Dziecko tego i tego właśnie dostało się na studia magisterskie w znanej uczelni. W dzisiejszych czasach liczy się uzyskanie dyplomu ukończenia studiów wyższych i to sprawi, że będziesz bardziej konkurencyjna na rynku pracy. Powinnaś była zdecydować się na studia magisterskie, ale nas nie posłuchałaś. Jeśli wkrótce nie znajdziesz pracy, co zamierzasz robić po ukończeniu studiów licencjackich?”. Słysząc napomnienia mojego ojca i widząc, jak wszyscy moi rówieśnicy ciężko pracują na lepszą przyszłość, pomyślałam sobie: „On ma rację. Niedługo skończę studia. Czy naprawdę chcę zostać wtedy bez pracy? Co ludzie o mnie pomyślą? Czy nie uznają, że jestem do niczego?”. Czułam się kompletnie przygnębiona. Pewnego razu na spotkaniu z byłymi kolegami ze studiów, wszyscy zaczęli rozmawiać o swoich planach na przyszłość. Niektórzy z ekscytacją mówili, że zostali przyjęci na studia magisterskie na tym czy innym słynnym uniwersytecie, inni dostali pracę w spółkach państwowych, a jeszcze inni jako urzędnicy państwowi. Chwalili się nawzajem i opowiadali o swoich doświadczeniach przed i po przyjęciu do pracy, ale jeśli chodzi o mnie, nie miałam zupełnie nic do powiedzenia. Widząc prestiż moich rówieśników, jak ich twarze rozświetlały uśmiechy i duma, nie mogłam powstrzymać się od spuszczenia głowy w cichej rozpaczy, myśląc: „Kiedyś miałam nawet lepsze stopnie od nich i wszyscy mnie podziwiali, a teraz oni są absolwentami najlepszych szkół, a ja mam tylko licencjat. Są tak daleko przede mną, więc jak mogę trzymać głowę wysoko przed nimi w przyszłości? Czy mój wizerunek i szacunek dla mnie w ich oczach nie spadły teraz gwałtownie?”. Czułam się, jakby ogarnął mnie mrok. Kiedy koledzy ze studiów zapytali mnie, jakie mam plany na przyszłość, jąkałam się i niezręcznie unikałam ich pytań, bojąc się zobaczyć ich pełne dezaprobaty spojrzenia. Przez całe spotkanie czułam się niesamowicie stłamszona. Myślałam, że nic nie osiągnęłam, a moi koledzy na pewno będą patrzeć na mnie z góry. Po powrocie do domu zalałam się łzami. Od najmłodszych lat zawsze byłam podziwiana i chwalona przez innych, ale teraz pozostawałam daleko w tyle za nimi i ta ogromna przepaść między tym, co było teraz, a tym, co było wcześniej sprawiła, że był to trudny cios. Nie byłam pewna, jaką ścieżkę powinnam obrać. Biorąc pod uwagę moje obecne referencje akademickie, nie było mowy, abym dostała porządną pracę. Czy po prostu musiałam pogodzić się z tym, że nie dorównuję tym absolwentom? Nie mogłam się z tym pogodzić, więc postanowiłam, że podejdę do egzaminu wstępnego na studia.

Później skontaktowałam się z moim kościołem i powiedziałam braciom i siostrom, że przygotowuję się do powrotu do domu i przystąpienia do egzaminu wstępnego, ale nadal będę uczestniczyć w zgromadzeniach, kiedy tylko będę mogła. Bracia i siostry powiedzieli mi, że potrzebują więcej osób do wykonywania pewnego obowiązku i zapytali, czy mogłabym to rozważyć. W tamtym czasie wiedziałam, że wiara w Boga i dążenie do prawdy to dobre rzeczy i że nie wykonując swojego obowiązku, zawiodłabym Boga, który dał mi już tak wiele. Ale potem pomyślałam o tym, że zostało tylko kilka miesięcy na przygotowanie się do egzaminu wstępnego i to była moja ostatnia szansa na zachowanie twarzy. Przyjęcie na kursy przygotowawcze było jedyną możliwością, bym mogła pozostać na tym samym poziomie z wysoko wykwalifikowanymi kolegami ze studiów, spełnić oczekiwania mojej rodziny, a także być w stanie trzymać głowę wysoko przy moich przyjaciołach i krewnych. Gdybym zrezygnowała z przystąpienia do egzaminu wstępnego na studia, czy nie straciłabym nadziei na wyróżnienie się wśród rówieśników? Po prostu nie chciałam tego robić. Dlatego też powiedziałam moim braciom i siostrom, że nie mogę wykonywać obowiązku w pełnym wymiarze godzin i mogę wziąć na siebie tylko tyle pracy, ile zdołam, jednocześnie przygotowując się do egzaminu. Przez kilka następnych miesięcy byłam pod dużą presją i w stresie. W ciągu dnia wykonywałam swój obowiązek lub uczestniczyłam w zgromadzeniach, potem wracałam nocą do domu do grubych stosów materiałów przygotowujących do egzaminu. Byłam bardzo zmęczona, ale zmuszałam się, by mieć otwarte oczy i by przebrnąć przez wszystkie zadania, które sobie wyznaczyłam na ten dzień. Każdego ranka o świcie wstawałam od razu, niezależnie od tego, jak bardzo czułam się zmęczona i zanurzałam się z powrotem w głębinach wiedzy. Nie miałam odwagi dać sobie najmniejszej szansy na relaks. Nawet gdy wychodziłam kupić jedzenie, kiedy gotowałam lub zmywałam naczynia, włączałam pliki audio, aby kontynuować naukę. W końcu, po kilku trudnych miesiącach przygotowań, dostałam się na studia magisterskie. Byłam taka podekscytowana, gdy zobaczyłam wynik testu. Teraz mogłam wreszcie odzyskać część prestiżu, którym kiedyś się cieszyłam, trzymać głowę wysoko wśród moich krewnych i przyjaciół i przestać martwić się, że inni patrzą na mnie z góry. Kiedy moi koledzy ze studiów dowiedzieli się, że dostałam się na studia magisterskie, wszyscy obsypali mnie gratulacjami. Mój tata był tak szczęśliwy, że uśmiechał się od ucha do ucha i nie mógł się doczekać, by przekazać dobrą nowinę wszystkim naszym sąsiadom i krewnym. Kiedy wróciłam do domu, wszyscy sąsiedzi gratulowali mi i chwalili mnie, mówiąc: „Dostałaś się na studia magisterskie, brawo! Od najmłodszych lat byłaś utalentowaną uczennicą. Twój tata musi być z ciebie bardzo dumny!”. Czułam się zadowolona z siebie i w końcu mogłam trzymać głowę wysoko.

Rok akademicki rozpoczął się w mgnieniu oka, a ja godziłam naukę z obowiązkami, ale studenci musieli brać udział w kilku zajęciach dziennie i odrabiać prace domowe w wolnym czasie, więc nie miałam czasu na praktykowanie ćwiczeń duchowych i czytanie słów Bożych. Czasami uświadamiałam sobie, że ujawniam zepsucie w moich obowiązkach, ale nie miałam czasu zastanowić się nad sobą i czułam się wzburzona i nieszczęśliwa. Czasami myślałam sobie: „Jak moje życie ma się rozwijać, jeśli nie mam czasu na czytanie słów Bożych i poszukiwanie prawdy? Jednak moje zadania domowe wciąż się nawarstwiały i musiałam je wykonać. Co więcej, moi koledzy ze studiów uczyli się i prowadzili badania jeszcze intensywniej, wkładając cały wysiłek w podnoszenie swoich umiejętności i poziomu. Jeśli nie zjadę czasu na naukę, czy nie zostanę w tyle za nimi i nigdy się nie wyróżnię?”. To sprawiło, że zaczęłam się martwić i dręczyć. Dlaczego wciąż nie byłam szczęśliwa po dostaniu się na wymarzone studia magisterskie?

Pewnego wieczoru moja uczelnia ogłosiła, że z powodu pandemii kampus zostanie zamknięty, tak więc za kilka dni studenci, którzy wejdą na teren kampusu, nie będą mogli go opuszczać, kiedy tylko będą mieli na to ochotę. Zdałam sobie sprawę, że nadszedł czas, abym podjęła decyzję. Jeśli zdecyduję się kontynuować studia, nie będę w stanie praktykować wiary i wykonywać swojego obowiązku. Gdybym odłożyła na bok obowiązek i nie była w stanie uczestniczyć w zgromadzeniach w tak ważnym momencie, moje życie z pewnością doznałoby uszczerbku. Co więcej, gdybym cały swój czas spędzała w uczelni i nie mogła uczestniczyć w zgromadzeniach, z pewnością poświęciłabym wszystko na szukanie przyszłości w świeckim świecie i trudno byłoby mi od tego odejść. Jeśli nie dojdę do prawdy, moje poglądy na różne sprawy nie ulegną zmianie i skończę grzęznąc w bagnie z innymi niewierzącymi i podążając za złymi trendami, ostatecznie stanę się żywym obrazem szatana i będę skazana na zatracenie i unicestwienie. Katastrofy już się rozpoczęły i był to również kluczowy moment dla ekspansji ewangelii. Gdybym nadal zajmowała się sprawami doczesnymi i w ogóle nie wykonywała swojego obowiązku i nie przygotowywała dobrych uczynków, z pewnością nie otrzymałabym Bożej opieki i ochrony i zostałabym pochłonięta przez katastrofy, tak jak wszyscy inni niewierzący. Nie mogłam jednak zrezygnować ze studiów. Przecież nie było łatwo dostać się na studia, więc jak mogłam tak łatwo z nich zrezygnować? Gdybym się wycofała, czy nie straciłabym ponownie prestiżu i sławy? Czy wtedy nie wypadłabym gorzej niż moi rówieśnicy, nie byłabym sfrustrowana w życiu i nie mogłabym podnieść głowy z dumą? Kiedy rozważałam rezygnację, czułam się tak nieszczęśliwa, że nie miałam ochoty na nic. Każdego ranka, gdy się budziłam, myślałam o stojących przede mną wyborach i pogrążałam się w cierpieniu.

Później natknęłam się na fragment słów Bożych: „Cena, jaką Bóg płaci za każdą osobę, obejmuje nie tylko dziesięciolecia od jej narodzin do chwili obecnej. Z punktu widzenia Boga przychodziłeś na ten świat niezliczoną ilość razy, w nieskończonej liczbie wcieleń. Kto tym zarządza? Bóg jest za to odpowiedzialny. Nie masz możliwości poznania tych rzeczy. Za każdym razem, gdy przychodzisz na ten świat, Bóg osobiście czyni dla ciebie przygotowania: ustala, ile lat będziesz żyć, w jakiej rodzinie się urodzisz, kiedy zbudujesz dom i karierę zawodową, jak również to, co będziesz robił na tym świecie i jak będziesz zarabiać na życie. Bóg przygotowuje dla ciebie sposób utrzymania się w życiu, abyś mógł bez przeszkód wypełnić swoją życiową misję. Jeśli zaś chodzi o to, co masz robić w swoim następnym wcieleniu, Bóg organizuje i zapewnia ci życie zgodnie z tym, co powinieneś mieć i co powinno być ci dane. Bóg czynił dla ciebie takie przygotowania już wielokrotnie i w końcu urodziłeś się w wieku dni ostatecznych, w swojej obecnej rodzinie. Bóg przygotował dla ciebie środowisko w taki sposób, żebyś mógł w Niego uwierzyć; On pozwolił ci usłyszeć swój głos i powrócić do Niego, tak byś mógł pójść za Nim i wykonywać obowiązek w Jego domu. Tylko dzięki takiemu przewodnictwu od Boga udało ci się przeżyć aż do dzisiaj. Nie wiesz, ile razy rodziłeś się już pośród ludzi ani ile razy zmieniał się twój wygląd, ile miałeś rodzin, ile wieków i dynastii przeżyłeś – ale Boża ręka wspierała cię przez cały czas i On zawsze nad tobą czuwał. Jakże Bóg trudzi się dla dobra człowieka! Ktoś powie: »Mam sześćdziesiąt lat. Od sześćdziesięciu lat Bóg czuwa nade mną, chroni mnie i prowadzi. Jeśli na starość nie będę mógł wykonywać swojego obowiązku i nie będę mógł nic robić, to czy Bóg nadal będzie się o mnie troszczył?«. Czy to nie brzmi głupio? Bóg nie panuje nad losem człowieka, nie opiekuje się nim i nie chroni go tylko podczas jednego życia. Gdyby chodziło tylko o jedną długość życia, jedno wcielenie, nie byłby to dowód, że Bóg jest wszechmocny i panuje nad wszystkim. Praca, jaką Bóg wykonuje, i cena, jaką płaci za człowieka, obejmuje nie tylko zaaranżowanie tego, co człowiek będzie robił w tym życiu, ale też przygotowanie dla niego niezliczonej liczby wcieleń. Bóg bierze pełną odpowiedzialność za każdą reinkarnowaną duszę. Pracuje z uwagą, płacąc cenę z własnego życia, aby prowadzić każdego człowieka i każdemu przygotować życie. Bóg trudzi się tak i płaci taką cenę dla dobra człowieka; obdarza człowieka wszystkimi tymi prawdami i tym życiem. Jeśli ludzie w dniach ostatecznych nie wypełnią obowiązku istot stworzonych i nie powrócą przed oblicze Stwórcy – jeśli w końcu, bez względu na to, jak wiele żywotów i pokoleń mają za sobą, nie wypełnią dobrze swojego obowiązku i nie sprostają wymaganiom Boga, to czy ich dług wobec Boga nie będzie zbyt wielki? Czy nie okażą się niegodni całej ceny, jaką Bóg zapłacił? Okazaliby się wówczas tak pozbawieni sumienia, że nie zasługiwaliby na nazwanie ich ludźmi, ponieważ ich dług wobec Boga byłby zbyt wielki. Dlatego w tym życiu – nie mówię o waszych poprzednich żywotach, ale o tym życiu – jeśli nie jesteście w stanie z uwagi na swoją misję zrezygnować z tego, co kochacie, lub z rzeczy zewnętrznych, takich jak przyjemności materialne, miłość i radość życia rodzinnego – jeśli nie zrezygnujecie z przyjemności cielesnych ze względu na cenę, jaką Bóg za was płaci, i by odwdzięczyć się Mu za miłość, to doprawdy jesteście niegodziwi! W gruncie rzeczy za Boga warto zapłacić każdą cenę. W porównaniu z ceną, jaką Bóg płaci w twoim imieniu, co znaczy ten niewielki koszt, który ponosisz lub dajesz z siebie? Czym jest ta odrobina cierpienia? Czy wiesz, ile wycierpiał Bóg? W porównaniu z tym, co wycierpiał Bóg, nie warto nawet wspominać o tej odrobinie cierpienia, które ty znosisz. Co więcej, wypełniając swój obowiązek teraz, zdobywasz prawdę i życie, a na koniec przetrwasz i wejdziesz do królestwa Bożego. Jakie to wielkie błogosławieństwo! Kiedy podążasz za Bogiem, to bez względu na to, czy cierpisz i czy płacisz cenę, tak naprawdę działasz razem z Nim. O cokolwiek Bóg nas poprosi, słuchamy Jego słów i praktykujemy zgodnie z nimi. Nie sprzeciwiaj się Bogu ani nie rób niczego, co sprawia Mu przykrość. Aby działać z Bogiem, musisz trochę wycierpieć, wyrzec się pewnych rzeczy i odłożyć je na bok. Musisz zrezygnować ze sławy, zysków, statusu, pieniędzy i światowych przyjemności – musisz nawet zrezygnować z takich rzeczy jak małżeństwo, praca i perspektywy w świecie. Czy Bóg wie, że z tego zrezygnowałeś? Czy Bóg może to wszystko zobaczyć? (Tak). Co zrobi Bóg, kiedy zobaczy, że porzuciłeś to wszystko? (Przyniesie Mu to pociechę i będzie zadowolony). Bóg nie tylko będzie zadowolony i powie: »Koszty, jakie poniosłem, wydały owoce. Ludzie chcą pracować razem ze Mną, mają takie postanowienie, pozyskałem ich«. Bez względu na to, czy Bóg jest zadowolony, czy szczęśliwy, czy jest Mu przyjemnie, czy czuje się pocieszony, nie ogranicza się tylko do tej postawy. Bóg również działa i chce widzieć rezultaty swojej pracy, bo w innym wypadku to, czego wymaga od ludzi, nie miałoby żadnego znaczenia. Łaska, miłość i miłosierdzie, jakie Bóg okazuje człowiekowi, to nie tylko postawa – jest to również fakt. Co to za fakt? Taki, że Bóg wkłada w ciebie swoje słowa, oświecając cię, abyś mógł ujrzeć to, co jest w Nim piękne i zobaczyć, czym jest ten świat, aby twoje serce wypełniło się światłem, a tym samym pozwala ci zrozumieć Jego słowa i prawdę. W ten sposób, mimowiednie, zyskujesz prawdę. Bóg wykonuje nad tobą tak wiele pracy w bardzo realny sposób, umożliwiając ci dotarcie do prawdy. Kiedy zyskujesz prawdę, zyskujesz tę najcenniejszą rzecz, jaką jest życie wieczne, a intencje Boga zostają wypełnione. Kiedy Bóg widzi, że ludzie dążą do prawdy i chcą z Nim współpracować, jest szczęśliwy i zadowolony. Ma więc taką postawę, a wówczas przystępuje do dzieła, aprobuje i błogosławi człowieka. Mówi: »Wynagrodzę cię błogosławieństwami, na jakie zasługujesz«. Wtedy zdobywasz prawdę i życie. Kiedy już poznasz Stwórcę i zyskasz Jego uznanie, czy nadal będziesz odczuwał pustkę w sercu? Nie; poczujesz się spełniony i wypełni cię radość. Czy to właśnie nie oznacza, że czyjeś życie na wartość? To jest najcenniejsze i najbardziej znaczące życie(Płacenie ceny, by zyskać prawdę, ma wielkie znaczenie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że to Bóg prowadził mnie i chronił na każdym kroku mojej drogi aż do chwili obecnej. Bóg nie po to pozwolił mi urodzić się w dniach ostatecznych i mieć na tyle szczęścia, by przyjąć Jego dzieło dni ostatecznych, bym mogła szukać perspektyw i robić karierę. Nie, On chciał, abym otrzymała dar Jego słów, abym zrozumiała prawdę i wypełniła swój obowiązek jako istota stworzona. Rodzina i praca, które Bóg organizuje dla ludzi, są tylko tymczasowe. Gdybym odrzuciła Boże zbawienie i odmówiła wykonywania mojego obowiązku jako istoty stworzonej tylko po to, bym mogła spełnić oczekiwania mojej rodziny lub osiągnąć poziom materialnej przyjemności, sławy i zysku, czy nie stałabym się niegodna Bożego wsparcia i nie straciłabym wspaniałej szansy na zbawienie? Gdybym postanowiła wykonywać swój obowiązek, mogłabym zrezygnować z pewnych osobistych interesów, ale osiągnęłabym najcenniejszą prawdę i ostatecznie dostąpiłabym Bożego zbawienia i przeżyłabym. To były najbardziej namacalne korzyści ze wszystkich! Kiedy to sobie uświadomiłam, byłam bardzo poruszona i zmotywowana. Czułam, że Bóg pobudza mnie do działania i prowadzi mnie osobiście. Następnie obejrzałam film ze świadectwem pochodzącym z doświadczenia zatytułowany „Wybór bez żalu”, w którym siostra zdecydowanie rezygnuje z możliwości studiowania na Uniwersytecie Tsinghua, aby praktykować wiarę i szerzyć ewangelię. Film pokazuje, jak siostra przekazuje ewangelię swojemu wykładowcy, który jest niesamowicie podekscytowany i wybucha płaczem z radości, ponieważ strasznie długo wyczekiwał na przyjście Pana i w końcu odnalazł ewangelię Boga, na którą tak długo czekał. Ten film wywarł na mnie szczególnie głęboki wpływ. Pomyślałam o wszystkich moich kolegach ze studiów i przyjaciołach, którzy nie rozumieli prawdziwego sensu życia i nadal żyli w niedoli pod władzą szatana. Miałam to szczęście, że przyjęłam Bożą ewangelię dni ostatecznych, więc powinnam wziąć na siebie odpowiedzialność, dążyć do prawdy najlepiej jak potrafię, wyposażyć się w prawdę, szerzyć ewangelię i przyprowadzić jeszcze więcej ludzi przed oblicze Boga, aby On mógł mnie sądzić, bym została oczyszczona, osiągnęła zbawienie i żyła ciesząc się błogosławieństwami i Bożym przewodnictwem. Jakie to byłoby wspaniałe! Gdy zdałam sobie z tego sprawę, postanowiłam porzucić studia i skupić się na wierze w Boga. Kiedy jednak nadszedł czas podjęcia decyzji, było to dla mnie trudne. Myślałam: „Jeśli nie będę kontynuować studiów, nigdy nie będę miała szansy wyróżnić się w przyszłości”. Pochwały od mojej rodziny, krewnych, przyjaciół i sąsiadów były dla mnie rodzajem prestiżu, z którego trudno mi było zrezygnować.

Pośród mojego cierpienia natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „Podczas procesu przyswajania wiedzy przez człowieka szatan stosuje wszystkie możliwe metody: opowiadanie ludziom historii, proste przekazywanie im poszczególnych fragmentów wiedzy, czy też pozwalanie im, aby zaspokajali swoje pragnienia lub ambicje. Jaką drogą szatan pragnie cię prowadzić? Ludzie myślą, że nie ma nic złego w przyswajaniu wiedzy, że jest to proces całkowicie naturalny. Mówiąc w sposób, który brzmi przekonująco, pielęgnowanie wzniosłych ideałów czy posiadanie ambicji to posiadanie determinacji, a to powinna być właściwa droga w życiu. Czyż życie ludzi nie jest wspanialsze, jeśli mogą oni realizować własne ideały lub zrobić karierę? Postępując w ten sposób, można nie tylko uczcić swoich przodków, ale także mieć szansę odciśnięcia swojego piętna na historii – czyż nie jest to coś dobrego? Jest to coś dobrego w oczach światowych ludzi i dla nich powinno być właściwe i pozytywne. Czy jednak szatan ze swoimi złowrogimi pobudkami po prostu kieruje ludzi na tego rodzaju drogę i nie kryje się za tym nic więcej? Oczywiście, że się kryje. W rzeczywistości, bez względu na to, jak wzniosłe są ideały człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla życia każdego człowieka i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo subtelną metodę, metodę bardzo zgodną z ludzkimi pojęciami i wcale nie radykalną, metodę, dzięki której ludzie bezwiednie przyjmują szatański sposób życia i jego zasady postępowania w życiu, a także ustalają życiowe cele i życiowy kierunek, nieświadomie zaczynając również przejawiać ambicje w życiu. Bez względu na to, jak wzniosłe mogą się wydawać te życiowe ambicje, są one nierozerwalnie związane ze »sławą« i »zyskiem«. Wszystko, do czego znakomite lub sławne osoby – a w gruncie rzeczy wszyscy ludzie – dążą w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i pieniądze, będą mogli czerpać z nich korzyści w postaci wysokiego statusu i wielkiego bogactwa, a także cieszyć się życiem. Sądzą, że sława i zysk to kapitał, który można wykorzystać, by wieść życie oparte na pogoni za przyjemnościami i lubieżnymi rozkoszami ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których ludzie tak pragną, tak chętnie, choć nieświadomie, oddają oni szatanowi swoje ciała, umysły, wszystko, co mają, swoją przyszłość i swoje przeznaczenie. Robią to szczerze i bez chwili zawahania, ignorując potrzebę odzyskania tego wszystkiego, co oddali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już w ten sposób schronili się u szatana i stali się lojalni wobec niego? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie pogrążyli się w impasie i nie są w stanie się wyzwolić. Kiedy ktoś nurza się w sławie i zysku, nie szuka już tego, co jasne, tego, co sprawiedliwe, ani rzeczy, które są piękne i dobre. Dzieje się tak dlatego, że kusząca władza, jaką sława i zysk mają nad ludźmi, jest zbyt wielka; rzeczy te stają się czymś, do czego ludzie dążą bez końca przez całe życie, a nawet przez całą wieczność. Czyż tak nie jest?(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Dzięki słowom Bożym stopniowo zdałam sobie sprawę, że poglądy, idee i zasady przetrwania, takie jak: „Wyróżniać się”, „Przynosić zaszczyt przodkom” oraz: „Inne sprawy to błahostki, od nich wszystkich lepsze książki”, którymi zawsze się kierowałam, pochodzą od szatana. Myślałam, że intensywna nauka w celu zdobycia wysokiego stopnia naukowego i bycia lepszym od reszty była pozytywnym celem, do którego należało dążyć. Aby osiągnąć swój cel, bardzo ciężko pracowałam na studiach i byłam gotowa przetrwać każde cierpienie. Kiedy patrzyłam, jak niektórzy moi koledzy ze studiów zdobywają wyższe stopnie naukowe lub doskonałą pracę, czułam się gorsza od nich i martwiłam się, że będą patrzeć na mnie z góry. Aby zachować twarz i móc trzymać głowę wysoko przed rówieśnikami, zrezygnowałam z możliwości wykonywania obowiązku w pełnym wymiarze godzin. Postanowiłam poświęcić cały swój czas i energię na przygotowanie się do egzaminu wstępnego na studia. W najmniejszym stopniu nie brałam pod uwagę pracy kościoła ani pilnych intencji Boga, by zbawić ludzkość i obawiałam się, że wykonywanie obowiązku opóźni moje przygotowania do egzaminu. Przygotowując się, spędzałam całe dnie i noce na nauce, nie dawałam sobie najmniejszej szansy na odpoczynek i wbrew sobie stałam się niespokojna i nieszczęśliwa. To było absolutnie wyczerpujące! Widziałam jak ludzie w sieci dyskutowali o tym, że po tym jak ponieśli porażkę, gdy zdawali egzaminy na studia lub szukali pracy, zaczęli cierpieć na stany lękowe i depresję. Znajomy opowiedział mi również o studencie, który ukończył naszą uczelnię, ale nie zdał egzaminu na studia magisterskie i skończył na oddziale psychiatrycznym z powodu psychicznego udręczenia całym tym doświadczeniem. Każdego dnia na oddziale można było usłyszeć, jak krzyczy, „Chcę iść na studia magisterskie, chcę iść na studia magisterskie!”. Było też wiele osób, które poniosły porażkę podczas egzaminów na studia licencjackie lub magisterskie i ostatecznie popełniły samobójstwo, ponieważ myślały, że nie mają perspektyw na przyszłość, nie mają szans na osiągnięcie sławy i zysku, a życie nie ma sensu. Czy te żywe przykłady nie były wynikiem udręki szatana? Tak samo było ze mną: Postawiłam wszystko na pogoń za perspektywami, sławą i zyskiem, pogrążając się w tej głębokiej otchłani sławy i zysku, i nie czułam żadnej motywacji do praktykowania wiary, dążenia do prawdy i dążenia do zmiany usposobienia. Dopiero wtedy naprawdę dostrzegłam złowrogie motywy szatana. Wykorzystał sławę i zysk, aby mnie zwabić. Nie tylko sprawił, że cierpiałam psychicznie i emocjonalnie, ale także próbował powstrzymać mnie od przyjścia przed oblicze Boga, aby dążyć do prawdy i osiągnąć zbawienie. Przypomniałam sobie ten fragment słów Bożych: „Jeśli status społeczny danej osoby jest bardzo niski, jej rodzina jest bardzo biedna, a ona sama jest słabo wykształcona, ale wierzy w Boga w prosty i praktyczny sposób, miłuje prawdę oraz to, co pozytywne, to jaką ma wartość w oczach Boga – wysoką czy niską? Jest cenna czy bezwartościowa? Oczywiście jest wartościowa. Patrząc na to z tej perspektywy, od czego zależy czyjaś wartość – wysoka bądź niska, zacna bądź marna? Zależy od tego, jak Bóg cię postrzega. Jeśli Bóg postrzega cię jako kogoś, kto dąży do prawdy, wówczas posiadasz wartość i jesteś cenny – jesteś cennym naczyniem. Jeśli jednak Bóg widzi, że nie dążysz do prawdy i nie poświęcasz się szczerze dla Niego, to jesteś bezwartościowy, a nie cenny – jesteś marnym naczyniem. Bez względu na to, jak dobrze jesteś wykształcony i jak wysoki jest twój status w społeczeństwie, jeśli nie dążysz do prawdy lub jej nie pojmujesz, nigdy nie będziesz przedstawiać wysokiej wartości; nawet jeśli wiele osób cię wspiera, chwali i uwielbia – wciąż jesteś godnym pogardy nędznikiem. Dlaczego zatem Bóg postrzega ludzi w ten sposób? Dlaczego ktoś tak »zacny«, z tak wysokim statusem w społeczeństwie, z tak wieloma chwalącymi i podziwiającymi go osobami, z tak wysokim prestiżem jest postrzegany przez Boga tak nędznie? Dlaczego Bóg postrzega człowieka w sposób całkowicie sprzeczny z tym, jak postrzegają go inni ludzie? Czy Bóg celowo przeciwstawia się ludziom? Absolutnie nie. Wynika to z tego, że Bóg jest prawdą, Bóg jest sprawiedliwością, człowiek zaś jest zepsuty i nie ma w nim ani prawdy, ani sprawiedliwości. Bóg mierzy człowieka według własnego standardu, a Jego standardem miary człowieka jest prawda. Być może brzmi to nieco abstrakcyjnie, więc ujmijmy to inaczej: Boży standard miary opiera się na postawie danej osoby wobec Boga, na jej postawie wobec prawdy i wobec tego, co pozytywne – a to już nie jest abstrakcyjne(Punkt siódmy: Oni są niegodziwi, podstępni i kłamliwi (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dzięki słowom Bożym dowiedziałam się, że Bóg nie ocenia ludzi na podstawie ich kwalifikacji akademickich czy statusu społecznego, ale raczej na podstawie ich podejścia do prawdy i Boga. Bóg ceni tych, którzy naprawdę w Niego wierzą, dążą do prawdy i kochają pozytywne rzeczy. Z drugiej strony, nawet jeśli ktoś ma wysoki status społeczny i jest szanowany przez innych, jeśli nie akceptuje prawdy, nie ma szacunku dla Boga i dąży do złych i niegodziwych rzeczy, Bóg będzie postrzegał go jako upadłego. Po zrozumieniu intencji Boga i Jego standardów oceniania ludzi, poczułam się wyzwolona i zdałam sobie sprawę z tego, jak niedorzeczne i niezgodne z prawdą było moje ocenianie ludzi na podstawie ich kwalifikacji akademickich. Poczułam również motywację i przestałam dążyć do uzyskania wyższego stopnia naukowego i dobrych ocen. Chciałam zostać kimś, kto dąży do prawdy, jest kompetentny i przyziemny w swoich obowiązkach.

Potem poszłam na uczelnię, by zrezygnować. Mój wykładowca ciągle mnie ganił, a nawet kpił ze mnie, że nie chcę kontynuować studiów magisterskich, mówiąc, że muszę być idiotką, żeby nie poświęcić dwóch lat na zdobycie wysokiego stopnia naukowego. W obliczu kpin wykładowcy poczułam się trochę bezsilna. Myślałam też o tym, jak na początku roku akademickiego studenci będą pełni entuzjazmu i ambicji, gotowi do rozpoczęcia nowego życia jako magistranci, podczas gdy ja zamierzałam zrezygnować i podążałam w przeciwnym kierunku. Gdyby ludzie myśleli, że jestem dziwna i nie rozumieli mnie, czy nadal byłabym w stanie twardo obstawać przy swoim, gdy inni kwestionują moje poglądy? Modliłam się do Boga: „O Boże, nigdy wcześniej nie byłam tak wyśmiewana i czuję się bardzo zagubiona. Boże, proszę, daj mi wiarę i pozwól mi być pewną siebie i odważną, gdy przechodzę przez to wszystko, abym mogła trwać mocno w swoich przekonaniach”. Później odszukałam słowa Boże odnoszące się do mojego obecnego stanu i natrafiłam na hymn ze słów Bożych zatytułowany „Do czego dążyć muszą młodzi”. Ten hymn wywarł na mnie głęboki wpływ.

1  Młodzi ludzie nie powinni mieć oczu pełnych fałszu i uprzedzeń wobec ludzi ani nie powinni popełniać destrukcyjnych, odrażających czynów. Nie powinno im brakować aspiracji, zapału czy entuzjastycznego pragnienia, by stawać się lepszymi. Nie powinni być przybici w związku ze swoimi perspektywami na życie ani tracić nadziei w życiu czy wiary w przyszłość. Powinni wytrwale podążać drogą prawdy, którą teraz wybrali – aby zrealizować swoje pragnienie poświęcenia dla Mnie swojego całego życia.

2  Nie powinno im brakować prawdy ani nie powinni być nieprawymi hipokrytami, lecz raczej powinni niewzruszenie przyjmować właściwą postawę. Nie powinni tak po prostu dryfować z prądem, lecz raczej posiadać ducha śmiałości, by poświęcać się i walczyć o sprawiedliwość i prawdę. Młodzi ludzie powinni mieć odwagę nie poddawać się opresji sił ciemności i przekształcać znaczenie swojego istnienia. Młodzi ludzie nie powinni poddawać się przeciwnościom losu, lecz raczej powinni być otwarci i szczerzy i posiadać ducha wybaczenia wobec swoich braci i sióstr.

3  Młodym ludziom nie powinno brakować determinacji do wykorzystywania w różnych sytuacjach umiejętności rozróżniania oraz determinacji do poszukiwania sprawiedliwości i prawdy. Powinniście poszukiwać wszystkiego, co piękne i dobre, i powinniście otrzymać rzeczywistość wszelkich pozytywnych rzeczy, a także być odpowiedzialnymi w stosunku do życia – nie wolno wam tego lekceważyć.

(Słowa do młodych i starych, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)

Słuchając słów Bożych, czułam się tak, jakby Bóg motywował mnie osobiście: Nie dryfuj z panującymi trendami. Zrozumiałaś, że podążanie za Bogiem jest właściwą ścieżką światła, więc powinnaś zdecydowanie podążać tą ścieżką. Zrozumiałam też, że to dzięki niesamowitej Bożej łasce byłam w stanie zaakceptować Boże dzieło i odczytać prawdę, którą On wyraża! Wszystko, co pochodzi od Boga, jest pozytywne, podczas gdy wszystko, do czego dążą ludzie w świeckim świecie, jest negatywne. Gdybym martwiła się, że inni mnie nie zrozumieją i nie wesprą, i podążała za światowymi trendami, by się chronić, czy nie pogrążyłabym się w bagnie razem z ludźmi ze świeckiego świata? Dzięki przewodnictwu słów Bożych miałam wiarę i odwagę, by mocno trzymać się swoich przekonań i zrezygnowałam ze studiów.

Zastanawiając się nad swoją ścieżką, dostrzegłam, że to przewodnictwo słów Bożych pozwoliło mi dostrzec zdradzieckie motywy szatana w wykorzystywaniu sławy i zysku do krzywdzenia ludzi. Co więcej, słowa Boga pomogły mi uwolnić się z ciemnej otchłani pogoni za sławą i zyskiem. Doświadczyłam radości i pokoju, które przyniosły mi słowa Boże i zrozumiałam dobre intencje, z jakimi Bóg zbawia ludzkość. Musiałam wykorzystać tę rzadką okazję, zrobić wszystko, co w mojej mocy, by wyposażyć się w prawdę, szerzyć ewangelię i świadczyć o Bogu, by odwdzięczyć się za Jego miłość! Potem zaczęłam zajmować się podlewaniem początkujących. Wyrwana z okowów studiów akademickich i ograniczeń związanych z obawami o przyszłość, byłam w stanie w pełni poświęcić się swojemu obowiązkowi, miałam więcej czasu na czytanie słów Bożych, wyposażenie się w prawdę, nauczyłam się i zyskałam znacznie więcej dzięki mojemu obowiązkowi. Bogu niech będą dzięki za Jego przewodnictwo i zbawienie!

Wstecz: 7. „Przygotowania” do zgromadzenia

Dalej: 9. Starzenie się nie będzie mnie już martwiło

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

49. Cudowny sposób życia

Autorstwa Xunqiu, JaponiaW dzieciństwie mówiono mi: nie bądź bezpośrednia wobec innych, nie rób kłopotów. Tak podchodziłam do życia....

60. Bóg jest taki sprawiedliwy

Autorstwa Zhang Lin, JaponiaWe wrześniu 2012 roku przewodziłem pracy kościoła i spotkałem moją przywódczynię, Yan Zhuo. Prosiła ona braci i...

15. Po kłamstwie

Autorstwa Chen Shi, ChinyBóg Wszechmogący mówi: „Musicie wiedzieć, iż Bogu podobają się ci, którzy są uczciwi. Bóg w swej istocie jest...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Wprowadź szukaną frazę w okienku wyszukiwania.

Połącz się z nami w Messengerze
Spis treści
Ustawienia
Książki
Szukaj
Filmy