41. Wspaniałomyślność w miejsce zazdrości

Autorstwa Fu Dan, Chiny

Kilka lat temu, przysłano do kościoła siostrę Xiaojie, żeby mi pomagała przewodzić. Z czasem przekonałam się, że choć była młoda, ma dobry charakter i wiele potrafi. W trudnych sytuacjach praktykowała prawdę i poszukiwała jej zasad. Nie dorównywałam jej charakterem ani umiejętnościami. Podziwiałam ją i uważałam, że ma talent. Raz przywódczyni spytała działaczy kościelnych, czy znam kogoś kto ma dobry charakter dąży do prawdy i można go wyszkolić. Opowiedziałam jej wtedy o zaletach siostry Xiaojie. Niedługo potem, przywódczyni zaprosiła ją na spotkanie i na kilka kolejnych także. Zaczynałam czuć się trochę nieswojo. Myślałam: „Zawsze to ja omawiałam pracę w kościele z przywódczynią na tych spotkaniach. Teraz ona zaprasza siostrę Xiaojie. Wygląda na to, że chce ją szkolić. Nic bym nie mówiła, gdybym wiedziała, że tak to się skończy”. Czułam się zapomniana i pominięta, a wszystko przez nią. Byłam coraz bardziej przygnębiona i zaczynałam myśleć, że dobrze by było, gdyby przywódczyni gdzieś ją odesłała. Jak zniknie, nie będę źle wyglądać na jej tle, a może wtedy przywódczyni zacznie ze mną omawiać sprawy kościoła. Ale wiedziałam, że nie przeniosą Xiaojie znów tak szybko. W tej sytuacji było mi tak strasznie ciężko na sercu. Co więcej, nie chciałam się do tego przyznać. Skrycie czytałam słowa Boże, myślałam i rozważałam, by omawiać prawdę lepiej niż ona i się wykazać. Kierowały mną złe pobudki. Rywalizowałam z nią o pozycję, więc w mojej pracy brakowało dzieła Ducha Świętego. Nie rozumiałam i nie rozwiązywałam problemów.

Raz kilka sióstr wybrano na diakonisy kościoła. Martwiły się, że nie rozumieją prawdy na tyle, by rozwiązywać problemy z wejściem w życie. Nie chciały przyjąć stanowisk. Słysząc to, pomyślałam: „Jakich słów Boga użyć, żeby im pomóc w taki sposób, żeby wszyscy zobaczyli, że Xiaojie wcale nie jest lepsza ode mnie?”. Kiedy siostry skończyły mówić, szybko odczytałam fragment słów Bożych i zaczęłam je omawiać. Chciałam się tylko popisać i wzbudzić podziw, a nie wyciszyć przed Bogiem, by szukać prawdy i znaleźć przyczynę problemu. Wyszło to bardzo źle. Niezręcznie było patrzeć, jak siedzą i w ogóle nie reagują. Zabrakło mi słów. Wtedy (siostra) Xiaojie zaczęła omawiać znaczenie naszych obowiązków, mówiąc o swoich doświadczeniach i woli Boga. Wszystkie siostry wzruszyły się do łez i przyjęły obowiązki. Widok podziwu dla Xiaojie na ich twarzach wywołał u mnie prawdziwy niesmak. Zanim się zjawiła, wszystkim się podobałam, ale odkąd tylko się pojawiła, zdobywała przewagę. Bracia i siostry cenili ją i podziwiali, a ja mimo doświadczenia przegrałam. Martwiło mnie, co inni myśleli. Czy brak mi rzeczywistości prawdy? Czy ona wypada lepiej? Moje myśli cały czas krążyły wokół tych pytań. Czułam, że Xiaojie podkopuje moją pozycję i byłam zazdrosna. Czasami, ale z zyskiem dla nas obu, chciałam pozbyć się jej z kościoła. Myślałam o tym dużo, ale na nic nie wpadłam. Czułam też, że oddalam się od Boga, w mrok. Moim omówieniom słów Boga brakowało światła, nie pomagałam. Nadal pracowałam, ale to była udręka i ból. Wyznałam Bogu, w jakim jestem stanie, prosząc bym zrozumiała Jego wolę i swoje zepsucie.

Potem czytałam słowa Boże: „Aby być przywódcą kościoła, należy nauczyć się nie tylko używać z prawdy do rozwiązywania problemów, ale także odkrywać i kształtować ludzi utalentowanych, których absolutnie nie wolno tłamsić i którym nie wolno okazywać zawiści. Takie wykonywanie obowiązków jest zgodne ze standardem, a przywódcy i pracownicy, którzy tak postępują, sami są zgodni ze standardem. Jeśli nauczysz się postępować we wszystkim zgodnie z zasadami, wykażesz się wtedy właściwą lojalnością. Są tacy, którzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej wartościowi, że inni będą poważani, podczas gdy oni sami są zaniedbywani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i odrzucają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o własnych interesach, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę obowiązków innych ludzi ani dobra domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). Dotknęło mnie to do żywego. Ujawniło, w jakim byłam stanie. Widząc dobry charakter i omówienia siostry, uznanie wobec niej w oczach innych, z zazdrości ją odrzucałam. Chciałam, żeby odeszła. Nie myślałam, jak by to wpłynęło na dobro domu Bożego. Zachowywałam się haniebnie, byłam samolubna i podła. (overlap with Amen) Brakowało mi zwykłego człowieczeństwa! Takie pełnienie obowiązków musiało napawać Boga wstrętem. Straciłam przewodnictwo Ducha Świętego w obowiązku. To było sprawiedliwe Boże usposobienie. Modliłam się, prosząc, żeby Bóg wskazał mi jak wyzbyć się mojego statusu.

Potem przeczytałam: „Jeśli naprawdę potrafisz liczyć się z wolą Boga, wówczas będziesz umiał sprawiedliwie traktować innych ludzi. Jeśli będziesz wspierał dobrą osobę i dzięki tobie nabierze ona kwalifikacji, co sprawi, że w domu Bożym pojawi się kolejna utalentowana osoba, czyż nie łatwiej będzie ci wtedy wykonywać twoją pracę? Czy w ten sposób nie wykażesz należytej lojalności w tym obowiązku? Jest to dobry uczynek przed Bogiem; jest to minimum sumienia i rozsądku, jakie powinien posiadać ten, kto jest przywódcą(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). Żałowałam i czułam się winna. Bóg chce, by więcej ludzi podążało za prawdą i Mu pomagało. Byłam przywódczynią, a nie miałam tych cnót. Widząc taką osobę, wcale się nie cieszyłam, a do tego byłam zazdrosna i martwiłam się tylko o siebie. Brakowało mi podstawowej świadomości i rozumu. Nie nadawałam się do tej roli, nie cierpiałam swego samolubstwa. Omówienia Xiaojie, które rozwiązywały problemy, mogły przysłużyć się pracy kościoła i życiom braci. Powinnam była ją wspierać, uczyć się od niej i wraz z nią, współpracować z nią, bo tylko tak liczyłabym się z wolą Boga. Gdy pojęłam wolę Bożą, nadal czułam lekką zazdrość, widząc, że innym podoba się Xiaojie, ale modliłam się i porzucałam siebie samą. Skupiłam się na tym, by spełniać obowiązek i przestać zastanawiać się, kto kogo podziwia. stałam się mniej zazdrosna. Zaczęłam z nią poszukiwać prawdy i omawiać problemy, jej mocne strony równoważyły moje słabości. Czułam się wolna, i spokojna. Zmieniłam się nieco i myślałam, że moja zazdrosna natura złagodniała, ale kolejna sytuacja mnie zaskoczyła. Szatańska natura wciąż we mnie tkwiła. Musiałam zostać wiele razy skarcona, by pozyskać oczyszczenie.

Raz, gdy poszłam na spotkanie, przywódczyni przywitała mnie i od razu zaczęła omawiać sprawy kościoła z Xiaojie. Siedziałam z boku jak piąte koło u wozu i szybko traciłam dobry humor. Spojrzałam krzywo na Xiaojie i tak myślałam: „Więc przywódczyni ceni Cię bardziej ode mnie. Jesteś pupilką przywódczyni i całego kościoła. Na moim tle prezentujesz się świetnie”. Później okazało się, że przywódczyni wysłała Xiaojie na kazania do innego regionu, a także na szkolenie. Nie ucieszyły mnie te wieści. „Czemu wysłała Xiaojie, a nie mnie? Jestem taka słaba? Nie warto mnie nawet podszkolić?”. Byłam zażenowana. To był kubeł zimnej wody. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, bo uważałam, że tak samo przykładałam się do obowiązków. Ale zostawałam w tyle, a ją wysyłali na kazania. Czułam się pominięta. Co bym nie robiła, nie mogłam jej dorównać. Te porównania pogarszały moje samopoczucie i znowu wpadłam w szpony zazdrości i niechęci. Marzyłam, żebym mogła pracować oddzielnie, żebym mogła się wyróżnić.

Niedługo potem mąż Xiaojie poważnie zachorował. Było jej bardzo ciężko. Pocieszyłam ją i zachęciłam do poszukiwania woli Bożej w modlitwie i tej próbie, ale myślałam: „Była w szczytowej formie, a teraz jest udoskonalana, a ja mam okazję się wykazać. Jak jej się poprawi, na zawsze stracę tę szansę. Mam nadzieję, że udoskonalanie trochę potrwa, zobaczą, że dobrze omawia, gdy nie ma problemów, że nie żyje słowami Boga. Nie będą jej już tak podziwiać. Przywódczyni to zobaczy i skończą się jej szkolenia. Inni będą mieć o mnie dobre zdanie”. Nie analizowałam za bardzo swoich myśli, krążyły swobodnie. Pewnego dnia kilka sióstr zapytało mnie o Xiaojie, przekazałam, że jest w złym stanie. Zwykle jej omówienia były piękne, a teraz podczas próby jest negatywna nie radzi sobie. i kiepską postawę. Było mi potem nieswojo. Przesadzałam, osądziłam ją i poniżyłam. Skrycie ucieszyłam się, że siostry uwierzyły mi na słowo. Pomyślałam, że już nie będą tak podziwiać Xiaojie. Ale potem widziałam, że mimo udręki i łez przy każdej modlitwie, Xiaojie nie pozwalała, by to przeszkadzało w obowiązkach. Czułam się trochę winna. W obliczu próby trudno jest nie okazać żadnej słabości. Przejawiając człowieczeństwo, Zrobiłabym wszystko, by jej pomóc. A co ja zrobiłam? Czułam się okropnie. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „O Boże, jestem zbyt zazdrosna. Osądziłam Xiaojie, by ją przewyższyć. Cieszyłam się z jej bólu, czekając, aż się potknie. Brak mi człowieczeństwa! Boże, prowadź mnie, bym poznała swoje zepsucie i uwolniła się od szatana”.

Wyczytałam to w słowach Boga: „Jeśli widzą kogoś lepszego od siebie, starają się go stłamsić, rozpuszczając plotki na jego temat, lub bez skrupułów uciekają się do jakichś drastycznych środków, by sprawić, aby inni ludzie tego kogoś nie podziwiali i aby nikt nie był lepszy od pozostałych; jest to więc skażone usposobienie polegające na arogancji i samowoli, jak również nieuczciwości, zakłamaniu i obłudzie, a ludzie tacy nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swe cele. Żyją w taki właśnie sposób, a mimo tego wciąż uważają, że są wspaniali i że są dobrymi ludźmi. Czy jednak mają oni bogobojne serca? Po pierwsze, patrząc z perspektywy natury tych spraw, czy ludzie, którzy w ten sposób postępują, nie robią po prostu tego, co im się podoba? Czy biorą pod uwagę dobro Bożej rodziny? Myślą jedynie o własnych uczuciach i pragną jedynie osiągnąć własne cele, bez względu na stratę, jakiej doznać może dzieło Bożej rodziny. Ludzie tacy są nie tylko aroganccy i obłudni, lecz także egoistyczni i podli. Nie mają za grosz szacunku dla Bożych zamiarów i nie ulega wątpliwości, że nie mają bogobojnych serc. Dlatego właśnie robią, co im się żywnie podoba i postępują bezmyślnie, bez żadnego poczucia winy, bez żadnego wahania, bez żadnych obaw i trosk, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Często tak czynią i zawsze tak się zachowywali. Z jakimi konsekwencjami mierzą się tacy ludzie? Popadną w kłopoty, prawda? Mówiąc delikatnie, tacy ludzie są o wiele za bardzo zazdrośni i zanadto pożądają osobistej sławy oraz statusu; są zbyt zwodniczy i zdradzieccy. Mówiąc ostrzej, zasadniczy problem polega na tym, że w ich sercach nie ma nawet odrobiny bojaźni Bożej. Nie boją się oni Boga, sądzą, że sami są najważniejsi i uważają, że w każdym swym aspekcie przewyższają Boga i przewyższają prawdę. W ich sercach Bóg jest ostatnią osobą godną choćby wzmianki i odgrywa w nich najmniej ważną rolę; w ich sercach Bóg w ogóle się nie liczy. (…) Czyż nie powiesz, że ktoś taki jest strasznym człowiekiem? Jakim człowiekiem jest ktoś, kto nie oddaje czci Bogu? Czy ktoś taki nie jest arogantem? Czy nie jest szatanem? Jakiego rodzaju istoty nie oddają czci Bogu? Pomijając zwierzęta, do tych, którzy nie oddają czci Bogu, zaliczają się demony, archanioł szatan oraz ci, którzy rywalizują z Bogiem(„Pięć warunków, które ludzie muszą spełnić, zanim wejdą na właściwą ścieżkę wiary w Boga” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). Te słowa poruszyły moje serce. Byłam taką osobą. Wiedziałam, że Xiaojie dążyła do prawdy, ale świadomość, że przywódczyni chce ją wysłać na spotkania, wyprowadziła mnie z równowagi. Czułam, że to nie w porządku i nie do przyjęcia. Zrobiłam się zazdrosna. Bardzo chciałam, żeby przywódczyni ją odesłała. Gdy w czasie próby osłabił ją ból, niby pomagałam, ale cieszył mnie jej ból. Chciałam, by się zniechęciła, bym mogła zabłysnąć. Nawet poniżyłam ją w oczach innych, by się wywyższyć, chciałam się wyróżnić. Wierzyłam w Boga, a nie darzyłam Go czcią. Byłam zazdrosna i nie miałam sumienia. Dbałam tylko o własną pozycję. Byłam tak podła i naprawdę wstrętna. Miałam ciasny umysł, próżny, podły, zły i małostkowy! Czym różniłam się od szatana? Tylko szatan, widząc, że coś idzie dobrze, chce, by ludzie się zniechęcili, i oddalili od Boga. Byłam pachołkiem szatana, który zakłócał pracę kościoła. Działałam na szkodę kościoła, czyniłam zło, wbrew Bogu stojąc po stronie szatana. A miałam o sobie wysokie mniemanie! Brakowało mi rzeczywistości prawdy, a charakterem nie dorównywałam Xiaojie. Rywalizowałam z nią o pozycję, chcąc ją przewyższyć. Byłam arogancka, nie miałam świadomości siebie. Znienawidziłam swoje szatańskie usposobienie i chciałam się go pozbyć.

Wyczytałam to w słowach Boga: „Źródłem sprzeciwu i buntu człowieka wobec Boga jest zepsucie przez szatana. Z powodu zepsucia przez szatana sumienie człowieka stało się odrętwiałe, on sam stał się niemoralny, jego myśli zwyrodniały, a światopogląd mentalny uwstecznił się. Zanim człowiek został zepsuty przez szatana, w sposób naturalny podążał z Bogiem i był posłuszny Jego słowom, kiedy je usłyszał. W sposób naturalny posiadał zdrowy rozsądek i sumienie oraz zwykłe człowieczeństwo. Zepsucie przez szatana spowodowało, że pierwotny rozsądek człowieka, jego sumienie i człowieczeństwo stały się mętne oraz upośledzone przez szatana. W efekcie człowiek utracił swoje posłuszeństwo wobec Boga i miłość do Niego. Rozsądek człowieka stał się niezrównoważony, a jego usposobienie podobne do zwierzęcego, więc jego buntowniczość wobec Boga upowszechnia się i umacnia. Jednakże człowiek nie wie o tym i nie dostrzega tego, jedynie sprzeciwia się i ślepo buntuje. Usposobienie człowieka ujawnia się w wyrażeniach jego rozsądku, poglądów i sumienia, a ponieważ jego rozsądek i poglądy są niezdrowe, jego sumienie stało się całkowicie głuche i dlatego ma on buntownicze usposobienie wobec Boga. Jeżeli rozsądek i poglądy człowieka nie mogą się zmienić, to nie ma mowy o zmianach w jego usposobieniu, a także o przestrzeganiu woli Bożej. Jeśli rozsądek człowieka jest niezdrowy, to nie może on służyć Bogu ani być przez Niego użyty(Posiadanie nieprzemienionego usposobienia to pozostawanie w nieprzyjaźni z Bogiem, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To mi pomogło zrozumieć, że buntowałam się przeciw Bogu, żyłam w zepsuciu, bo byłam skażona. Cała nurzałam się w zasadach i logice szatana: „Każdy dba sam o siebie, a diabeł łapie ostatniego”, „Żądzę wszechświatem”, „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Trzymałam się tych maksym szatana, moje perspektywy, zasady, rozum zostały wypaczone. Byłam bardziej arogancka, i zła. Pod kontrolą szatańskich trucizn zależało mi na reputacji, pozycji i podziwie. Chciałam się wyróżniać oraz by nikt mnie nie prześcigał. W innym razie budziła się we mnie żywa chęć do rywalizacji. Nie mogąc prześcignąć innych, robiłam się zazdrosna, rozżalona. Miałam szatańskie skłonności: byłam arogancka, oszukańcza, podła. Wykonywałam obowiązki, a tak naprawdę dbałam o siebie, czyniąc zło przeciw Bogu. Pomyślałam o wyrzuconych antychrystach. Zazdrośni i zgorzkniali, gdy ktoś podążał za prawdą i dbał o wolę Bożą, a każdy, kto tylko zagrażał ich pozycji, był im solą w oku. Mściwie gnębili ludzi, a nawet chcieli pozbyć się innych z kościoła, by stanąć na piedestale. W końcu, wyrzucano ich za całe wyrządzone zło. Nie byłam tak okropna ani tak zła jak antychryści, ale zazdrosna i spętana swoją podłą naturą. Odpychałam i osądzałam innych, bojąc się o pozycję. Kroczyłam ścieżką bezbożnego antychrysta. Sprawiedliwość Boga nie znosi wykroczeń i wiedziałam, że muszę okazać skruchę, albo Bóg mnie odrzuci. To mnie przerażało. Surowy osąd Boga miał mnie chronić. Inaczej nie myślałabym o tym, a żal pojawiłby się za późno, po czymś bardzo złym. Byłam poruszona, myśląc o woli Boga. Modliłam się, gotowa okazać skruchę.

Pewnego razu przeczytałam te słowa Boże: „Dla wszystkich, którzy wypełniają swój obowiązek, bez względu na to, jak głębokie czy płytkie jest ich zrozumienie prawdy, najprostszą drogą praktyki, dzięki której można wejść w prawdę-rzeczywistość, jest myślenie we wszystkim o interesie domu Bożego i porzucenie samolubnych pragnień, indywidualnych intencji, motywacji, reputacji i statusu. Przedkładaj korzyści domu Bożego ponad wszystko – przynajmniej tyle powinno się zrobić. Jeśli wypełniająca swój obowiązek osoba nie może zrobić nawet tyle, to jak można powiedzieć, że wykonuje ona swój obowiązek? Nie na tym polega wykonywanie obowiązku. Najpierw powinieneś brać pod uwagę korzyści domu Bożego. Rozważ korzyści samego Boga i Jego dzieło i przedkładaj te względy nade wszystko, a dopiero potem możesz myśleć o stabilności swojej pozycji, czy też o tym, jak inni cię postrzegają. (…) Ponadto, jeśli jesteś w stanie wypełniać swoje zobowiązania, wykonywać swoje powinności i obowiązki, odłożyć na bok swe egoistyczne pragnienia oraz własne cele i motywy, mieć wzgląd na wolę Bożą i umieścić na pierwszym miejscu korzyści Boga i Jego domu, to po pewnym okresie doświadczania tego sam poczujesz, że to jest właśnie sposób, w jaki należy żyć. Jest to życie uczciwe i szczere, a kto tak żyje, nie jest osobą fałszywą ani nicponiem, i wiedzie żywot sprawiedliwy oraz godny, zamiast być ograniczonym lub nikczemnym. Sam poczujesz, że tak właśnie powinien żyć i postępować człowiek. Stopniowo też słabnąć będzie tkwiące w twym sercu pragnienie realizowania własnych interesów(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). „Funkcje te nie są te same. Istnieje jedno ciało. Każdy wykonuje swój obowiązek, każdy na swoim miejscu i najlepiej jak potrafi – na każdą iskrę przypada wszak jeden rozbłysk światła – dążąc do osiągnięcia życiowej dojrzałości. W ten sposób Ja będę usatysfakcjonowany(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 21, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych pojęłam, że Bóg przypisuje każdemu charakter i rolę, jaką może pełnić. I że nie można o to rywalizować. Jeśli ktoś ma lepszy charakter, to znaczy, że Bóg tak zdecydował. Powinnam z radością pełnić swą rolę. Już nie chciałam walczyć z innymi o pozycję, tylko wyzbyć się szatańskiego usposobienia, zadbać o dobro domu Bożego i naprawdę dobrze wykonywać obowiązki. To jedyny sposób na życie w świetle. Opowiedziałam siostrom o swoim zepsuciu i przeprosiłam Xiaojie. Słysząc o moich złych czynach i intencjach, nie winiła mnie, tylko omówiła prawdę. Bardzo się wzruszyłam. Brzydziłam się swoim brakiem człowieczeństwa, wyrządzoną krzywdą. Potem modliłam się, by przestać knuć i dobrze pełnić obowiązki.

Miesiąc później Xiaojie wróciła z wyjazdu i na spotkaniach opowiadała, czego się nauczyła. Jej omówienie było budujące i pożyteczne, ale widząc, jak wszyscy uważnie słuchają, znów miałam to nieprzyjemne uczucie. Pojęłam, że znowu pragnę pozycji i ulegam zazdrości, więc pomodliłam się, by zapomnieć o sobie. Wtedy przypomniałam sobie coś, co usłyszałam, że osoba, która wierzy w Boga, nie zazdrości, lecz ma nadzieję, że inni będą lepsi od niej, by więcej ludzi niosło Boże brzemię. Ktoś taki raduje się, gdy Bóg kogoś pozyska. Zrozumiałam, że słuchanie kazań wiele ją nauczyło i umożliwiło jej rozwój, teraz mogła pomagać innym. Dzięki temu wszyscy lepiej pojmą prawdę, co naprawdę ucieszy Boga. Warto się od niej uczyć, w pracy czerpać z jej mocnych stron. To bardzo ważne. Modląc się i rezygnując tak z siebie, czułam się bardzo spokojna. Już nie liczyło się co myśleli bracia i siostry ani jaką miałam pozycję w kościele. Uspokoiłam się i słuchałam jej omówień, doświadczając oświecenia. Współpracowałam z nią, szukając przy tym zasad prawdy. Później, gdy razem pracowałyśmy, widząc, jak przywódczyni coś z nią omawia, już wcale nie byłam zazdrosna. Czułam wielką ulgę. Osobiście przekonałam się, że wyzbywszy się zazdrości, czułam się spokojna i zdołałam urzeczywistnić człowieczeństwo. Nieco się zmieniłam dzięki osądzeniu i skarceniu słowem Bożym. Dziękuję Bogu za zbawienie!

Wstecz: 40. Lek na zazdrość

Dalej: 42. Bez zazdrości lżej się oddycha

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

45. Żyć przed Bogiem

Autorstwa Yongsui, Korea PołudniowaBóg Wszechmogący mówi: „Aby wejść w rzeczywistość, należy najpierw zwrócić się całym sobą ku prawdziwemu...

60. Bóg jest taki sprawiedliwy

Autorstwa Zhang Lin, JaponiaWe wrześniu 2012 roku przewodziłem pracy kościoła i spotkałem moją przywódczynię, Yan Zhuo. Prosiła ona braci i...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze