18. Jak podchodzić do rodzinnych, cielesnych relacji
Słowa Boga Wszechmogącego dni ostatecznych
Zgubne wpływy, które zakorzeniły się w ludzkich sercach przez tysiące lat panowania „wzniosłego ducha nacjonalizmu”, w połączeniu z feudalnym sposobem myślenia, który krępuje i skuwa ludzi, nie pozostawiając im ani krztyny wolności, pozbawiając woli, by do czegoś dążyć lub przy czymś trwać, oraz pragnienia, by czynić postępy, przez co pozostają oni nastawieni negatywnie i zacofani, z głęboko zakorzenioną, niewolniczą mentalnością, i tak dalej – te obiektywne czynniki rzuciły trwały cień podłości i szpetoty na ideologiczną postawę ludzkości, jej ideały, moralność i usposobienie. Wydaje się, że ludzie żyją w mrocznym świecie lęku i zastraszenia, z którego żaden z nich nie próbuje się wyrwać. Nikt nawet nie myśli o tym, by przenieść się do świata idealnego; wydają się zadowoleni z losu, jaki przypadł im w udziale, i z tego, jak mijają ich dni. Rodzą i wychowują dzieci, trudzą się i walczą o byt, wypełniają swe obowiązki, marzą o spokoju i szczęściu na łonie rodziny, o miłości w małżeństwie, o kochających dzieciach, o radości u schyłku swych dni, gdy ich życie będzie dobiegać spokojnego końca… Przez dziesiątki, tysiące i dziesiątki tysięcy lat, aż do dziś, ludzie trwonili w ten sposób swój czas i nikomu nie udało się stworzyć sobie idealnego życia: wszyscy skupieni byli jedynie na wzajemnym mordowaniu się w tym mrocznym świecie, na wyścigu za sławą i korzyściami, na spiskowaniu przeciwko sobie. Kto szukał kiedykolwiek Bożej woli? Czy ktoś kiedykolwiek baczył na Boże dzieło? Wszystkie elementy człowieczeństwa poddane wpływom ciemności już dawno stały się ludzką naturą, tak więc nie jest łatwo realizować Boże dzieło, a ludzie mają dzisiaj jeszcze mniej ochoty zwracać uwagę na to, co Bóg im powierzył.
(Dzieło i wejście (3), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)
Ludzie żyjący w tym rzeczywistym społeczeństwie zostali głęboko skażeni przez szatana. Kultura tradycyjna jest w dużym stopniu zakorzeniona w ludzkich poglądach i sposobie myślenia niezależnie od poziomu wykształcenia. W szczególności od kobiet wymaga się, aby usługiwały swoim mężom i wychowywały dzieci, by były dobrymi żonami i kochającymi matkami, by poświęcały całe swoje życie rodzinie, by żyły tylko dla niej, zapewniały trzy pożywne posiłki dziennie, prały, sprzątały i wykonywały wszelkie inne prace domowe. To jest przyjęty standard, który dobra żona i kochająca matka powinna spełniać. Również każda kobieta uważa, że tak powinna postępować, a jeśli tego nie robi, to nie jest dobrą kobietą, sprzeciwia się sumieniu i nie spełnia standardów moralności. Naruszenie tych standardów moralnych będzie niektórym osobom bardzo ciążyć na sumieniu. Będą czuć, że zawiodły męża i dzieci oraz że nie są dobrymi kobietami. Kiedy jednak uwierzysz w Boga, przeczytasz dużo Jego słów, zrozumiesz pewne prawdy i przejrzysz niektóre sprawy na wylot, pomyślisz sobie: „Jestem istotą stworzoną i jako taka powinnam wypełniać swoją powinność oraz ponosić koszty dla Boga”. Czy w takiej sytuacji istnieje konflikt pomiędzy byciem dobrą żoną i kochającą matką a wykonywaniem obowiązku istoty stworzonej? Jeśli chcesz być dobrą żoną i kochającą matką, to nie możesz wykonywać obowiązków w pełnym wymiarze, a jeśli chcesz to robić w pełnym wymiarze, to nie możesz być dobrą żoną i kochająca matką. Co masz więc teraz zrobić? Jeśli wybierzesz należyte wykonywanie obowiązków, odpowiedzialność za pracę kościoła i lojalność wobec Boga, to musisz zrezygnować z roli dobrej żony i kochającej matki. Co możesz sobie teraz pomyśleć? Jaki rozdźwięk pojawi się teraz w twoim umyśle? Czy poczujesz, że zawodzisz dzieci i męża? Skąd bierze się to poczucie winy i ta obawa? Kiedy nie spełniasz powinności istoty stworzonej, czy czujesz, że zawiodłaś Boga? Nie masz poczucia winy, bo w twoim sercu i umyśle nie ma ani odrobiny prawdy. Co więc rozumiesz? Kulturę tradycyjną i rolę dobrej żony i kochającej matki. Stąd pojawi się w twoim umyśle przekonanie, że „jeśli nie jestem dobrą żoną i kochającą matką, to nie jestem dobrą ani porządną kobietą”. Od tego momentu to wyobrażenie będzie pętać cię i ograniczać, i pozostanie tak nawet po tym, jak już uwierzysz w Boga i zaczniesz wykonywać obowiązki. Kiedy zaistnieje konflikt pomiędzy twoimi obowiązkami a byciem dobrą żoną i kochającą matką, wtedy być może niechętnie zdecydujesz się wykonywać obowiązki, gdyż stać cię na nieco lojalności względem Boga, jednak nadal będzie ci towarzyszyć obawa i poczucie winy. Kiedy więc będziesz mieć wolny czas podczas wykonywania obowiązków, będziesz szukać okazji, aby zatroszczyć się o dzieci i męża, by im to wynagrodzić. Nie będzie ci przeszkadzało, że musisz więcej cierpieć, o ile zyskasz w ten sposób spokój ducha. Czy ta sytuacja nie jest spowodowana wpływem pochodzących z kultury tradycyjnej idei i teorii dotyczących roli dobrej żony i kochającej matki? Trzymasz teraz dwie sroki za ogon, chcesz dobrze wypełniać obowiązki, będąc jednocześnie dobrą żoną i kochającą matką. Jednak wobec Boga mamy tylko jedną powinność i tylko jedną misję: należyte wypełnianie powinności istoty stworzonej. Czy dobrze wypełniasz tę powinność? Dlaczego znów zboczyłaś z kursu? Czy naprawdę nie masz poczucia winy i nie robisz sobie żadnych wyrzutów? Może się zdarzyć, że zboczysz z kursu podczas wykonywania obowiązków, ponieważ w twoim sercu prawda wciąż się nie ugruntowała i nie zapanowała w nim. Chociaż jesteś w stanie teraz wykonywać obowiązki, w rzeczywistości dużo ci brakuje do spełniania standardów prawdy i Bożych wymagań. Czy widzisz to teraz wyraźnie? Co Bóg ma na myśli, mówiąc, że „Bóg jest źródłem ludzkiego życia”? Chodzi o to, aby wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że nasze życie i dusza pochodzą od Boga i przez Niego zostały stworzone. Nie pochodzą od naszych rodziców i z pewnością nie od natury, a zostały nam dane przez Boga. Tylko nasze ciało zrodziło się z naszych rodziców, tak jak nasze dzieci zrodzone są z nas, jednak ich los spoczywa w pełni w rękach Boga. To, że możemy w Niego wierzyć, to szansa dana nam przez Boga; jest to Jego zarządzenie i Jego łaska. Nie ma więc żadnej potrzeby, aby spełniać obowiązki i powinności względem kogokolwiek innego, należy wyłącznie spełnić powinność istoty stworzonej względem Boga. Właśnie to człowiek powinien zrobić przede wszystkim i ta główna sprawa powinna być w życiu kwestią nadrzędną. Jeśli nie wypełniasz dobrze swojej powinności, nie kwalifikujesz się, aby być istotą stworzoną. W oczach innych ludzi może i jesteś dobrą żoną, kochającą matką, doskonałą gospodynią i oddaną córką, a także uczciwą obywatelką, jednak w oczach Boga jesteś kimś, kto się zbuntował i wcale nie wypełnił swojej powinności czy też swojego obowiązku; kimś, kto przyjąwszy Boże posłannictwo, nie wypełnił go, a poddał się w połowie drogi. Czy ktoś taki może zyskać Bożą aprobatę? Takie osoby są bezwartościowe.
(Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Jeśli spojrzymy na nie z perspektywy dzieci, to ich życie i ciała pochodzą od rodziców, którzy okazali też dzieciom dobroć oraz wychowali je i wykształcili, więc dzieci powinny im być absolutnie posłuszne, wypełniać swoje obowiązki wobec rodziców i nie szukać w nich błędów. Ukryte znaczenie tych słów polega na tym, że nie powinieneś rozeznawać, kim naprawdę są twoi rodzice. Jeśli przeanalizujemy ten pogląd z tej perspektywy, to czy jest on słuszny? (Nie, jest błędny). Jak powinniśmy podejść do tej sprawy, jeśli mamy być w zgodzie z prawdą? Jak właściwie to ująć? Czy życie i ciała dzieci zostały im dane przez ich rodziców? (Nie). Fizyczne ciało człowieka pochodzi od jego rodziców, ale skąd wzięło się to, że rodzice w ogóle mogą mieć dzieci? (Zostało to dane przez Boga i od Niego pochodzi). A co z duszą? Skąd ona się bierze? Również pochodzi od Boga. Tak więc u źródła ludzie zostali stworzeni przez Boga i wszystko to zostało przez Niego z góry zarządzone. To Bóg zawczasu zarządził, że urodzisz się w tej rodzinie. Bóg zesłał duszę do tej rodziny, a potem urodziłeś się w niej ty, znajdujesz się zatem w z góry ustanowionej relacji ze swoimi rodzicami – zostało to zawczasu zarządzone przez Boga. To dzięki Bożej suwerenności i z góry podjętemu przez Niego zarządzeniu twoi rodzice mogli cię mieć i urodziłeś się w tej rodzinie. Tak to wygląda, jeśli chodzi o pierwotne źródło. A co by było, gdyby Bóg tego z góry nie zarządził? Wtedy twoi rodzice nigdy by cię nie mieli, a ty nigdy nie byłbyś z nimi w tej relacji rodzic-dziecko. Nie byłoby między wami żadnego pokrewieństwa, żadnych uczuć rodzinnych, żadnego związku. Dlatego błędne jest twierdzenie, że życie danej osoby zostało jej dane przez rodziców. Inny aspekt polega na tym, że z perspektywy dziecka rodzice są pokolenie starsi od niego. Ale jeśli chodzi o ludzi w ogóle, rodzice są tacy sami jak każdy inny, ponieważ oni również należą do skażonej ludzkości i mają zepsute szatańskie skłonności. Nie różnią się od nikogo innego i nie różnią się od ciebie. Choć pod względem fizycznym są twoimi rodzicami, a pod względem cielesnego pokrewieństwa są od ciebie o jedno pokolenie starsi, to jednak pod względem istoty ludzkiego usposobienia wszyscy żyjecie pod władzą szatana, zostaliście przez niego zepsuci i macie skażone, szatańskie usposobienie. Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy ludzie mają skażone, szatańskie skłonności, istota wszystkich ludzi jest taka sama. Niezależnie od różnicy starszeństwa rangą, wieku lub tego, jak wcześnie czy późno ktoś przyszedł na ten świat, zasadniczo ludzie mają tę samą skażoną istotę usposobienia, wszyscy są ludźmi zepsutymi przez szatana i pod tym względem nie różnią się od siebie. Bez względu na to, czy ich człowieczeństwo jest dobre, czy złe, ludzie przyjmują te same perspektywy i punkty widzenia, z których patrzą na innych ludzi i sprawy oraz podchodzą do prawdy, ponieważ mają skażone usposobienie. Pod tym względem nie ma między nimi żadnej różnicy. Ponadto każdy, kto żyje pośród tej złej rasy ludzkiej, przyjmuje różne idee i poglądy, których pełno jest w tym złym świecie, czy to pod postacią słów i myśli, czy też formy lub ideologii, i akceptuje wszelkiego rodzaju szatańskie idee czy to za pośrednictwem państwowej edukacji, czy uwarunkowania przez obyczaje społeczne. Te rzeczy zupełnie nie mają nic wspólnego z prawdą. Nie ma w nich prawdy, a ludzie z pewnością nie rozumieją, czym jest prawda. Z tego punktu widzenia rodzice i ich dzieci są równi i wyznają te same idee i poglądy. Różnica polega wyłącznie na tym, że twoi rodzice przyjęli te idee i poglądy jakieś 20 czy 30 lat wcześniej, podczas gdy ty przyjąłeś je nieco później. Oznacza to, że biorąc pod uwagę to samo pochodzenie społeczne, o ile jesteś normalną osobą, zarówno ty, jak i twoi rodzice zaakceptowaliście to samo szatańskie zepsucie, uwarunkowanie przez obyczaje społeczne oraz te same idee i poglądy, które wynikają z różnych złych trendów społecznych. Z tego punktu widzenia dzieci należą do tego samego typu, co ich rodzice. Z punktu widzenia Boga, pomijając założenie, że z góry wyznacza On, przeznacza i wybiera, zarówno rodzice, jak i ich dzieci są podobni pod tym względem, że są istotami stworzonymi, i bez względu na to, czy są istotami stworzonymi, które czczą Boga, czy nie, wszyscy są zbiorowo określani mianem istot stworzonych i wszyscy akceptują Bożą suwerenność, zarządzanie i ustalenia. Z tego punktu widzenia rodzice i ich dzieci mają w rzeczywistości równy status w oczach Boga i na równi akceptują Jego suwerenność i ustalenia. Jest to fakt obiektywny. Jeśli wszyscy zostali wybrani przez Boga, to wszyscy mają równe szanse na dążenie do prawdy. Mają też oczywiście równe szanse na przyjęcie Bożego karcenia i sądu oraz na dostąpienie zbawienia. Oprócz powyższych podobieństw istnieje tylko jedna różnica między rodzicami a ich dziećmi, a mianowicie to, że pozycja rodziców w tak zwanej hierarchii rodzinnej jest wyższa niż pozycja ich dzieci. Co to znaczy, że ich pozycja w tej hierarchii jest wyższa? Tyle tylko, że są o pokolenie starsi, o 20, 30 lat – chodzi wyłącznie o dużą różnicę wieku. A ze względu na ten szczególny status rodziców, dzieci muszą być oddane rodzicom i wypełniać swoje obowiązki wobec nich. Jest to jedyna odpowiedzialność, jaką człowiek ma wobec swoich rodziców. Ponieważ jednak dzieci i rodzice należą do tej samej skażonej rasy ludzkiej, rodzice nie są dla swoich dzieci wzorcami moralnymi ani wzorem do naśladowania w dążeniu ich dzieci do prawdy, ani też nie są takim wzorem dla swoich dzieci w zakresie oddawania czci i podporządkowania się Bogu. Jest oczywiste, że rodzice nie są wcieleniem prawdy. Ludzie nie mają obowiązku uważać swoich rodziców za wzorce moralne i postaci, którym należy być bezwarunkowo posłusznym. Dzieci nie powinny bać się zyskiwać rozeznania co do postępowania, działań i istoty usposobienia rodziców. Oznacza to, że obcując ze swoimi rodzicami ludzie nie powinni kierować się takimi ideami i poglądami jak „Rodzic ma zawsze rację”. Pogląd ten opiera się na fakcie, że rodzice posiadają szczególny status pod tym względem, że urodzili cię w ramach Bożego zarządzania i są 20-30 czy nawet 40 bądź 50 lat starsi od ciebie. Różnią się od swoich dzieci wyłącznie w kontekście pokrewieństwa i w kategoriach ich statusu i pozycji w hierarchii rodzinnej. Ale z powodu tej różnicy ludzie traktują swoich rodziców tak, jakby ci nie mieli absolutnie żadnych wad. Czy jest to podejście właściwe? Nie, jest to podejście błędne, irracjonalne i niezgodne z prawdą. Niektórzy zastanawiają się, jak powinno się traktować swoich rodziców, biorąc pod uwagę to łączące ich relację pokrewieństwo. Jeśli rodzice wierzą w Boga, powinni być odpowiednio traktowani – właśnie jako wierzący; jeśli nie wierzą, powinni być traktowani jako niewierzący. Do jakiegokolwiek rodzaju ludzi należą, powinni być traktowani zgodnie z odpowiednimi prawdozasadami. Jeśli są diabłami, powinieneś powiedzieć, że są diabłami. Jeśli nie mają człowieczeństwa, powinieneś powiedzieć, że nie mają człowieczeństwa. Jeśli idee i poglądy, których rodzice cię uczą, nie są zgodne z prawdą, nie musisz ich słuchać ani przyjmować, a nawet możesz rozpoznać, kim naprawdę są i zdemaskować ich. Jeśli twoi rodzice powiedzą: „Robię to dla twojego dobra” i wpadną w złość, zrobią awanturę, to czy będziesz się tym przejmował? (Nie, nie będę). Jeśli twoi rodzice nie wierzą, to po prostu się nimi nie przejmuj i tyle. Jeśli będą robić takie wielkie awantury, przekonasz się, że są ni mniej, ni więcej tylko diabłami. Ideami i poglądami, które ludzie najbardziej muszą zaakceptować, są prawdy dotyczące wiary w Boga. Nie potrafią oni jednak ich zaakceptować ani wziąć sobie do serca, więc cóż to za rzeczy? Tacy ludzie nie rozumieją słów Boga, więc nawet nie są ludźmi, prawda?
(Jak dążyć do prawdy (13), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I)
Bez względu na to, jak wielką troską otaczali cię rodzice, gdy cię wychowywali, i w jaki dużym stopniu wywiązali się z odpowiedzialności wobec ciebie, robili tylko to, co powinni w zakresie możliwości stworzonych ludzi – to był instynkt. Popatrz na ptaki: przez ponad miesiąc przed okresem godowym szukają bezpiecznych miejsc na gniazda. Samce i samiczki wylatują na zmianę, aby szukać roślin, piór i gałązek, z których zbudują gniazdo w gęstym listowiu drzew. Małe gniazda budowane przez różne gatunki ptaków są niezwykle solidne i misternie skonstruowane. Mając na względzie dobro swojego potomstwa, ptaki nie szczędzą wysiłków, gdy budują swoje gniazda i schronienia. Następnie przychodzi czas składania jaj i w każdym gnieździe stale obecny jest jeden ptak; samiec i samiczka opuszczają gniazdo na zmianę przez 24 godziny na dobę i są wyjątkowo uważne – gdy jedno powraca, drugie za chwilę wylatuje. Niedługo potem wykluwają się pisklęta, wysuwają główki ze skorupek i zaczynają ćwierkać. Dorosłe ptaki opuszczają gniazdo, by znaleźć pożywienie dla młodych, wracają z robakami lub czymś innym, wykazując się ogromną troskliwością. Po paru miesiącach pisklęta są trochę większe i potrafią już stanąć na krawędzi gniazda, machając skrzydełkami; rodzice na zmianę karmią młode i mają na nie pilne baczenie. (…) Wszystkie rodzaje istot żywych i zwierząt mają takie instynkty i prawidła. Kierują się nimi bardzo umiejętnie, osiągając w tej dziedzinie doskonałość. Jest to coś, czego nikt nie byłby w stanie zniszczyć. Są też szczególne gatunki zwierząt, takie jak tygrysy i lwy. Gdy osiągają wiek dojrzały, opuszczają rodziców, a niektóre samce stają rywalami, walczą ze sobą i konkurują wedle konieczności. Jest to normalne, to prawo przyrody. Nie są to zbyt emocjonalne zwierzęta, nie żyją pod wpływem uczuć, jak to jest w przypadku ludzi, mówiących: „Muszę im się odwdzięczyć za ich życzliwość, muszę im to wynagrodzić – muszę okazywać posłuszeństwo rodzicom. Jeśli nie będę okazywać im szacunku i oddania, ludzie mnie potępią, będą mnie obmawiać i krytykować za moimi plecami, a tego nie mógłbym znieść!”. Takich sytuacji nie odnajdziemy w świecie zwierząt. Dlaczego ludzie mówią takie rzeczy? Bo w społeczeństwie i w grupach ludzkich funkcjonują różne niewłaściwe idee i konsensusy. Gdy ludzie ulegną wpływowi takich przekonań i zostają przez nie skażeni, wytwarzają się w nich różne sposoby rozumienia i traktowania relacji rodzic-dziecko i ostatecznie zaczynają odnosić się do swoich rodziców jak do wierzycieli – wierzycieli, których nie będą w stanie spłacić do końca swojego życia. Są nawet ludzie, którzy po śmierci rodziców mają poczucie winy do końca swojego życia i uważają się za niegodnych życzliwości, jaką okazywali im rodzice, z powodu jednej rzeczy, którą zrobili, a która unieszczęśliwiła ich rodziców, albo z powodu czegoś, co nie potoczyło się po myśli ich rodziców. Powiedzcie Mi, czy to nie przesada? Ludzie żyją swoimi uczuciami, więc pozwalają, by różne idee, mające swoje źródło w tych uczuciach, ingerowały w ich życie i przeszkadzały w nim. Ludzie żyją w środowisku zabarwionym ideologią zepsutej ludzkości, więc wpadają w sidła różnych niedorzecznych idei, przez co ich egzystencja staje się wyczerpująca i trudniejsza niż egzystencja innych istot żywych. Jednak teraz, ponieważ Bóg czyni dzieło i wyraża prawdę, by powiedzieć ludziom o rzeczywistej naturze tych wszystkich faktów i umożliwić im zrozumienie prawdy, to gdy już zrozumiesz prawdę, te niedorzeczne idee i przekonania nie będą cię obciążać i nie będziesz się nimi kierować jako wytycznymi w zakresie twojej relacji z rodzicami. Wówczas w twoim życiu nastąpi odprężenie. Nie znaczy to bynajmniej, że nie będziesz świadomy swojej odpowiedzialności i swoich powinności – nadal będziesz je znał. Chodzi tu natomiast o wybór perspektywy i metod w odniesieniu do tej odpowiedzialności i tych powinności. Jedna ścieżka prowadzi poprzez uczucia – podchodzisz do tych spraw przez pryzmat emocji, a także metod, idei i przekonań, w stronę których prowadzi człowieka szatan. Druga ścieżka polega na traktowaniu tych spraw opierając się na słowach, których Bóg nauczył ludzi. Gdy ludzie podchodzą do tych spraw, kierując się niedorzecznymi ideami i przekonaniami pochodzącymi od szatana, mogą tylko kierować się w życiu swoimi uczuciami i nigdy nie potrafią odróżnić dobra od zła. W takich okolicznościach nie mają innego wyjścia, jak tylko żyć w sidłach, wiecznie uwikłani w takie oto kalkulacje: „Masz rację, ja się mylę. Ty dałeś mi więcej; ja dałem ci mniej. Jesteś niewdzięczny. Posuwasz się za daleko”. W rezultacie nie ma ani jednej chwili, kiedy mówiliby jasno. Jednak gdy ludzie zrozumieją prawdę i uwolnią się od swoich niedorzecznych idei i przekonań oraz sieci uczuć, te sprawy stają się dla nich proste. Jeśli kierujesz się prawdozasadą, ideą lub myślą, która jest prawidłowa i pochodzi od Boga, osiągniesz w życiu stan wielkiego odprężenia. Ani opinia publiczna, ani świadomość własnego sumienia, ani brzemię twoich uczuć nie będzie już dla ciebie przeszkodą w tym, jak będziesz podchodził do swojej relacji z rodzicami; wręcz przeciwnie – będziesz w stanie traktować tę relację w sposób właściwy i racjonalny. (…) Nie mówię teraz tego po to, żeby nakłaniać cię do zdradzenia rodziców, a już na pewno nie robię tego, żebyś wyznaczył granice między tobą a twoimi rodzicami – nie tworzymy tu żadnego ruchu, nie ma potrzeby wyznaczania jakichkolwiek granic. Wygłaszam to omówienie tylko po to, żeby przekazać ci, jak należy te sprawy pojmować, oraz by pomóc ci w przyjęciu właściwego sposobu myślenia. Ponadto mówię o tym, żebyś, gdy coś ci się przydarzy, nie dręczył się tymi rzeczami ani nie dał się usidlić, a także – co jeszcze ważniejsze – żeby takie wydarzenia nie wpłynęły na wykonywanie przez ciebie obowiązku istoty stworzonej. Tym sposobem Moje omówienie osiągnie swój cel.
(Jak dążyć do prawdy (17), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I)
Czy okazywanie oddania rodzicom stanowi prawdę? (Nie, nie stanowi). Okazywanie im oddania jest właściwe i pozytywne, ale dlaczego mówimy, że nie jest prawdą? (Ponieważ ludzie nie czynią tego zgodnie z zasadami i nie są w stanie rozpoznać, jakimi ludźmi naprawdę są ich rodzice). To, w jaki sposób człowiek winien traktować swoich rodziców, ma związek z prawdą. Jeżeli twoi rodzice wierzą w Boga i dobrze cię traktują, to czy powinieneś okazywać im oddanie? (Tak). Jak to robisz? Traktujesz ich inaczej niż braci i siostry. Czynisz wszystko, co ci każą, a jeżeli są leciwi, musisz przy nich trwać i opiekować się nimi, co nie pozwala ci wykonywać twego obowiązku. Czy takie postępowanie jest właściwe? (Nie). Co powinieneś zrobić w takich sytuacjach? To zależy od okoliczności. Jeżeli wykonujesz swój obowiązek niedaleko domu i wciąż jesteś w stanie opiekować się rodzicami, oni zaś nie mają nic przeciwko twojej wierze w Boga, to powinieneś spełnić swój obowiązek jako syn bądź córka i pomóc rodzicom przy niektórych czynnościach. Jeżeli są chorzy, zaopiekuj się nimi; jeżeli coś ich gnębi, pociesz ich; jeżeli twoja sytuacja finansowa na to pozwala, kup im suplementy diety, które mieszczą się w twoim budżecie. Jak jednak powinieneś postąpić w sytuacji, w której jesteś zajęty swoim obowiązkiem i nie ma nikogo, kto mógłby zaopiekować się twoimi rodzicami, a oni też wierzą w Boga? Jaką prawdę powinieneś praktykować? Skoro bycie oddanym swoim rodzicom nie jest prawdą, lecz tylko odpowiedzialnością i zobowiązaniem człowieka, to co powinieneś zrobić, jeśli twoje zobowiązanie wchodzi w konflikt z obowiązkiem? (Nadać priorytet mojemu obowiązkowi; postawić obowiązek na pierwszym miejscu). Zobowiązanie nie jest koniecznie obowiązkiem. Kiedy wybieramy wypełnianie obowiązku, wówczas praktykujemy prawdę, natomiast nie praktykujemy jej, wypełniając zobowiązanie. Jeśli masz ku temu warunki, możesz wypełnić tę odpowiedzialność lub zobowiązanie, ale jeśli aktualne okoliczności na to nie pozwalają, to co powinieneś zrobić? Powinieneś powiedzieć: „Muszę spełnić swój obowiązek – to jest praktykowanie prawdy. Bycie oddanym moim rodzicom to życie w zgodzie z własnym sumieniem, nie dorasta ono do praktykowania prawdy”. Powinieneś więc nadać priorytet swojemu obowiązkowi i stać na jego straży. Jeśli nie masz aktualnie obowiązku, nie pracujesz daleko od domu i mieszkasz blisko rodziców, wówczas znajdź sposoby, by się nimi zająć. Dołóż starań i pomóż, aby żyło się im nieco lepiej i żeby zmniejszyć ich cierpienie. Zależy to jednak także od tego, jakimi ludźmi są twoi rodzice. Co powinieneś zrobić, jeśli twoi rodzice mają kiepskie człowieczeństwo, ciągle utrudniają ci wiarę w Boga i odciągają cię od tej wiary i od wypełniania obowiązku? Jaką prawdę powinieneś praktykować? (Odrzucenie). W takim przypadku musisz ich odrzucić. Wypełniłeś swoje zobowiązanie. Twoi rodzice nie wierzą w Boga, więc nie jesteś zobowiązany, by okazywać im oddanie. Jeśli wierzą w Boga, wtedy są rodziną, twoimi rodzicami. Jeśli nie, wówczas kroczycie różnymi ścieżkami: oni wierzą w szatana i czczą króla diabła; kroczą ścieżką szatana; są ludźmi, którzy podążają innymi drogami niż osoby wierzące w Boga. Nie jesteście już wtedy rodziną. Oni uważają osoby wierzące w Boga za swoich przeciwników i wrogów, więc nie ciąży już dłużej na tobie zobowiązanie do opiekowania się nimi i musisz się całkowicie od nich odciąć. Co jest prawdą: bycie oddanym swoim rodzicom czy wypełnianie swojego obowiązku? Prawdą jest oczywiście wypełnianie obowiązku. Wypełnianie swojego obowiązku w domu Bożym nie polega wyłącznie na wypełnianiu zobowiązania i robieniu tego, co należy. Polega ono na wypełnianiu obowiązku istoty stworzonej. Oto zadanie wyznaczone przez Boga; to jest twoje zobowiązanie, twoja odpowiedzialność. To prawdziwa powinność, którą stanowi wypełnianie twojej odpowiedzialności i zobowiązania wobec Stwórcy. Tego Stwórca wymaga od ludzi i jest to istotna kwestia życiowa. Natomiast okazywanie szacunku swoim rodzicom jest zaledwie odpowiedzialnością i zobowiązaniem syna lub córki. Z pewnością nie jest zadaniem wyznaczonym przez Boga i w żadnym razie nie jest zgodne z Bożymi wymaganiami. Dlatego też, gdy mowa o okazywaniu szacunku rodzicom i wypełnianiu obowiązku, bez wątpienia wypełnianie obowiązku, i tylko ono, stanowi praktykowanie prawdy. Wypełnianie swojego obowiązku jako istota stworzona jest prawdą i jest świętym obowiązkiem. Okazywanie szacunku rodzicom to bycie nabożnym wobec ludzi. Nie stanowi ono wypełniania obowiązku ani praktykowania prawdy.
(Czym jest prawdorzeczywistość? w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Jeżeli w twoim środowisku życiowym i kontekście, w jakim się znajdujesz, okazywanie szacunku rodzicom nie kłóci się z wypełnianiem przez ciebie Bożego posłannictwa i wykonywaniem swojego obowiązku – lub też, innymi słowy, jeśli okazywanie im szacunku nie wpływa na lojalne wypełnianie przez ciebie twego obowiązku – możesz spełniać oba te wymogi jednocześnie. Nie musisz zewnętrznie odcinać się od swoich rodziców i nie musisz ostentacyjnie ich odrzucać ani się ich wyrzekać. W jakiej sytuacji ma to zastosowanie? (Gdy szanowanie swych rodziców nie koliduje z wykonywaniem swego obowiązku). Racja. Innymi słowy, jeśli twoi rodzice nie próbują przeszkadzać ci w wierze w Boga i sami również są wierzący oraz rzeczywiście wspierają cię i zachęcają do lojalnego wykonywania twego obowiązku, a także wypełniania Bożego posłannictwa, to wówczas twoja relacja z rodzicami nie jest relacją o cielesnej naturze pomiędzy krewnymi w powszechnie przyjętym tego słowa znaczeniu, ale relacją pomiędzy braćmi i siostrami w kościele. W takim przypadku oprócz zadawania się z nimi jako ze współbraćmi i siostrami w wierze, musisz również wypełniać część spośród swych synowskich obowiązków wobec nich. Musisz okazywać im trochę dodatkowej troski. O ile tylko nie wpływa to na wykonywanie twoich obowiązków – to znaczy, dopóki twoje serce nie czuje się przez nich zniewolone – możesz dzwonić do rodziców, aby ich pytać, jak się miewają, i okazywać im nieco troski, możesz pomóc im pokonać pewne trudności i rozwiązać niektóre z ich życiowych problemów, a nawet wesprzeć ich w przełamywaniu niektórych spośród trudności, jakich doświadczają w związku ze swoim wkraczaniem w życie – wszystko to możesz zrobić. Innymi słowy, jeśli twoi rodzice nie utrudniają ci wiary w Boga, powinieneś podtrzymywać relacje z nimi i wypełniać swoje obowiązki wobec nich. Dlaczego zaś powinieneś okazywać im troskę, opiekować się nimi i pytać ich, jak się miewają? Ponieważ jesteś ich dzieckiem i łączy cię z nimi taka właśnie relacja, spoczywa na tobie jeszcze innego rodzaju odpowiedzialność, a z uwagi na tę właśnie odpowiedzialność, musisz staranniej się dopytywać, co u nich słychać, i zapewniać im bardziej konkretną pomoc. Dopóki nie wpływa to na efekty twojej pracy i dopóki rodzice cię nie wstrzymują ani nie utrudniają ci wiary w Boga i wykonywania twojego obowiązku czy też nie próbują cię przed tym powstrzymywać, jest rzeczą zupełnie naturalną i stosowną, byś wypełniał swoje obowiązki wobec nich i musisz wypełniać je w takim stopniu, by twe własne sumienie nie czyniło ci wyrzutów – przynajmniej takie standardy musisz pod tym względem spełnić. Jeśli jednak, będąc w domu, nie jesteś w stanie okazywać szacunku rodzicom, z uwagi na ich niekorzystny wpływ i przeszkody wynikające z okoliczności panujących w waszym domu, nie musisz trzymać się tej zasady. Powinieneś wówczas zdać się na łaskę Boga i podporządkować się Jego zarządzeniom. Nie musisz upierać się przy tym, że masz szanować swoich rodziców. Czy Bóg to potępia? Bóg tego nie potępia; nie zmusza ludzi, by to czynili. (…) Jeśli twoi rodzice nie wierzą w Boga, nie znajdują z tobą wspólnego języka ani nie podzielają twoich dążeń oraz celów i nie kroczą tą samą ścieżką co ty, a nawet utrudniają ci wiarę w Boga i cię za nią szykanują, możesz rozpoznać, jacy są naprawdę, przejrzeć ich istotę i się ich wyrzec. Oczywiście, jeśli werbalnie znieważają Boga lub obrzucają cię przekleństwami, możesz przekląć ich w swoim sercu. Do czego zatem odnosi się „szanowanie swoich rodziców”, o którym mówi Bóg? W jaki sposób powinieneś wypełniać ten wymóg? Powinieneś postępować tak, że jeśli jesteś w stanie wypełniać swe obowiązki względem rodziców przynajmniej w pewnym stopniu, to tak właśnie rób, a jeśli nie masz takiej możliwości lub jeśli tarcia między wami stały się już zbyt poważne, istnieje pomiędzy wami konflikt, i dotarliście do punktu, w którym nie możecie na siebie patrzeć, powinieneś co prędzej zerwać z nimi kontakty. Kiedy Bóg mówi o szanowaniu tego rodzaju rodziców, ma na myśli to, że powinieneś wypełniać swe synowskie obowiązki z perspektywy, którą narzuca ci fakt, iż jesteś ich dzieckiem, i robić to, co winno czynić dziecko. Nie powinieneś źle traktować swoich rodziców, kłócić się z nimi, bić ich, krzyczeć na nich ani ich maltretować; powinieneś za to wypełniać swoje obowiązki wobec nich najlepiej jak potrafisz. Są to wszystko rzeczy, które winno się realizować w ramach człowieczeństwa; są to zasady, które należy wprowadzać w życie w odniesieniu do wymogu „szanuj swoich rodziców”. Czyż nie jest łatwo je realizować? Nie musisz zaraz gorączkowo rozprawiać się ze swymi rodzicami, krzycząc: „O, wy diabły i niedowiarkowie, Bóg przeklnie was i skaże na strącenie do jeziora ognia i siarki, na zrzucenie do bezdennej otchłani! Bóg ześle was na ostatni, osiemnasty poziom piekła!”. Nie jest to konieczne, nie musisz posuwać się aż do takich skrajności. Jeśli okoliczności na to pozwalają i jeśli wymaga tego sytuacja, możesz wypełniać swoje synowskie zobowiązania wobec rodziców. Jeśli nie jest to konieczne lub jeśli okoliczności na to nie pozwalają i nie jest to możliwe, możesz z tego zrezygnować. Musisz jedynie spełniać swoje synowskie obowiązki, gdy spotykasz się z rodzicami i masz z nimi kontakt. Kiedy tak czynisz, wypełniłeś już swoje zadanie. Co sądzicie o tej zasadzie? (Jest dobra). Muszą istnieć zasady odnoszące się do traktowania wszystkich ludzi, w tym także rodziców. Nie możesz działać pod wpływem impulsu i nie możesz znęcać się werbalnie nad swymi rodzicami tylko dlatego, że szykanują cię z powodu twojej wiary w Boga. Na świecie jest tak wielu ludzi, którzy w Niego nie wierzą, jest tak wielu niewierzących i tak wielu tych, którzy Go znieważają – czy zatem zamierzasz ich wszystkich przeklinać i krzyczeć na nich wszystkich? Jeśli nie, to nie powinieneś też krzyczeć na swoich rodziców. Jeśli krzyczysz na swoich rodziców, a na wszystkich wyżej wymienionych ludzi już nie, to znaczy, że wiedziesz żywot owładnięty porywczością, a Bóg tego nie lubi. Nie myśl, że Bóg będzie z ciebie zadowolony, jeśli będziesz słownie znęcać się nad swymi rodzicami i przeklinać ich bez uzasadnionej przyczyny, nazywając ich diabłami, wcieleniami szatana oraz jego sługusami i przekleństwami posyłając ich do piekła – po prostu tak nie będzie. Z uwagi na ten pokaz fałszywej nadgorliwości Bóg nie uzna wcale, że się nadajesz, ani nie stwierdzi, że reprezentujesz sobą odpowiednie człowieczeństwo. Zamiast tego powie, że twoje działania niosą z sobą ładunek emocji i porywczości. Bogu nie spodoba się to, że działasz w ten sposób. Jest to nazbyt skrajne postępowanie i jest ono niezgodne z Jego intencjami. Muszą istnieć zasady dotyczące tego, jak należy traktować wszystkich ludzi, w tym także rodziców – bez względu na to, czy wierzą w Boga, czy nie, i niezależnie od tego, czy są złymi ludźmi, czy też nie, musisz traktować ich zgodnie z zasadami. Bóg przekazał człowiekowi tę oto zasadę: dotyczy ona sprawiedliwego traktowania innych, przy czym ludzie mają po prostu pewne dodatkowe zobowiązania wobec swoich rodziców. Wszystko, co musisz zrobić, to wypełnić te zobowiązania. Niezależnie od tego, czy twoi rodzice są ludźmi wierzącymi, czy nie, bez względu na to, czy ich wiara jest żywa, czy nie, i niezależnie od tego, czy ich spojrzenie na życie i człowieczeństwo są takie jak twoje, czy też nie, musisz po prostu wypełnić swoje zobowiązania wobec nich. Nie musisz ich też unikać – po prostu pozwól, by wszystko potoczyło się swoim naturalnym torem, zgodnie z Bożymi planami i ustaleniami. Jeśli rodzice przeszkadzają ci w wierze w Boga, powinieneś mimo to wypełniać swe synowskie zobowiązania najlepiej jak potrafisz, tak abyś przynajmniej w swym sumieniu nie czuł się wobec nich zobowiązany. Jeśli zaś rodzice ci nie przeszkadzają i wspierają twoją wiarę w Boga, powinieneś również postępować zgodnie z zasadami, traktując ich dobrze, kiedy należy tak właśnie czynić. Podsumowując, bez względu na wszystko, Boże wymagania wobec człowieka nie zmieniają się, a prawdozasady, które ludzie winni wprowadzać w życie, nie mogą ulec zmianie. W tych sprawach musisz po prostu przestrzegać zasad i wypełniać te obowiązki, które jesteś w stanie wypełnić.
(Co to znaczy dążyć do prawdy (4), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I)
Według jakiej zasady słowa Boże nakazują ludziom traktować innych? Kochajcie to, co Bóg kocha, i nienawidźcie, czego Bóg nienawidzi – oto zasada, której należy przestrzegać. Bóg kocha tych, którzy poszukują prawdy i są w stanie podążać za Jego wolą. Są to ludzie, których my również powinniśmy kochać. Ci, którzy nie są w stanie podążać za wolą Bożą, którzy nienawidzą Boga i buntują się przeciwko Niemu, to ludzie, których Bóg nienawidzi, i my także powinniśmy ich nienawidzić. O to Bóg prosi człowieka. Jeśli twoi rodzice nie wierzą w Boga, jeśli dobrze wiedzą, że wiara w Boga jest właściwą ścieżką i że może prowadzić do zbawienia, a jednak pozostają niewrażliwi, to nie ma wątpliwości, że są to ludzie, którzy czują niechęć do prawdy, którzy nienawidzą prawdy, i bez wątpienia są to ludzie, którzy sprzeciwiają się Bogu i Go nienawidzą – a Bóg naturalnie ich nienawidzi i gardzi nimi. Czy byłbyś w stanie brzydzić się takimi rodzicami? Sprzeciwiają się Bogu i znieważają Go – w takim przypadku z pewnością są demonami i szatanami. Czy ty jesteś w stanie nienawidzić ich i przeklinać? To są wszystko realne pytania. Gdyby twoi rodzice uniemożliwiali ci wiarę w Boga, jak powinieneś ich traktować? Bóg nakazuje ci kochać to, co Bóg kocha, i nienawidzić tego, czego Bóg nienawidzi. W Wieku Łaski Pan Jezus powiedział: „Któż jest moją matką i kto to są moi bracia?” „Kto bowiem wypełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką”. Te słowa pojawiły się już w odległym Wieku Łaski, a teraz słowa Boga są jeszcze jaśniejsze: „Kochaj to, co Bóg kocha, i nienawidź tego, czego Bóg nienawidzi”. Słowa te trafiają prosto w sedno, lecz ludzie często nie są w stanie pojąć ich prawdziwego znaczenia. Jeśli ktoś zaprzecza Bogu i przeciwstawia się Mu, jest przeklęty przez Boga, ale jest twoim rodzicem lub krewnym, na twoje oko nie wydaje się być złym człowiekiem i traktuje cię dobrze, wtedy może się okazać, że nie jesteś w stanie nienawidzić tej osoby, możesz nawet pozostawać z nią w bliskim kontakcie i wasza relacja może pozostać niezmieniona. Słysząc, że Bóg nienawidzi takich ludzi, zmartwisz się, ale nie będziesz zdolny stanąć po stronie Boga i bezlitośnie odrzucić takiego kogoś. Przez cały czas jesteś ograniczany przez swoje uczucia i nie potrafisz w pełni się od nich wyzwolić. Jaki jest tego powód? Dzieje się tak, ponieważ twoje uczucia są zbyt silne i przeszkadzają ci one w praktykowaniu prawdy. Ta osoba jest dla ciebie dobra, więc nie potrafisz się zmusić, by jej nienawidzić. Mógłbyś ją znienawidzić tylko gdyby cię skrzywdziła. Czy ta nienawiść byłaby zgodna z prawdozasadami? Poza tym jesteś więźniem tradycyjnych pojęć i myślisz, że to twój rodzic albo krewny, więc gdybyś go znienawidził, zostałbyś wzgardzony przez społeczeństwo i oczerniony przez opinię publiczną, potępiony za brak uczuć synowskich, brak sumienia, a nawet brak człowieczeństwa. Sądzisz, że musiałbyś znieść boskie potępienie i karę. Nawet jeśli chcesz ich nienawidzić, twoje sumienie ci na to nie pozwala. Dlaczego twoje sumienie działa w ten sposób? Ponieważ od dziecka wpaja ci się pewien sposób myślenia, który jest odziedziczony od rodziny, przekazany wraz z wychowaniem przez rodziców, jest to również indoktrynacja tradycyjnej kultury. Ten sposób myślenia zakorzenił się bardzo głęboko w twoim sercu, dlatego błędnie wierzysz, że nabożność synowska jest całkowicie naturalna i uzasadniona, że wszystko, co odziedziczyłeś po przodkach, zawsze jest dobre. Nauczyłeś się tego na samym początku i to dominujące przekonanie stanowi wielką przeszkodę oraz zaburza twoją wiarę i akceptację prawdy, uniemożliwiając ci wprowadzenie w życie Bożych słów, kochanie tego, co Bóg kocha i nienawidzenie tego, czego Bóg nienawidzi. W głębi serca wiesz, że twoje życie pochodzi od Boga, a nie od rodziców, i wiesz również, że twoi rodzice nie tylko nie wierzą w Boga, ale przeciwstawiają się Mu, że Bóg ich nienawidzi, a ty powinieneś podporządkować się Bogu, stanąć po Jego stronie, ale po prostu nie potrafisz się zmusić do nienawiści, nawet jeśli chcesz. Nie jesteś w stanie przejść tej przeszkody, nie potrafisz utwardzić serca i nie możesz praktykować prawdy. Jakie jest tego źródło? Szatan używa tego rodzaju tradycyjnej kultury i pojęć moralnych, aby więzić twoje myśli, twój umysł i twoje serce, przez co nie jesteś w stanie przyjąć Bożych słów; jesteś opętany przez te szatańskie rzeczy i niezdolny do przyjęcia Bożych słów. Kiedy chcesz praktykować słowa Boga, te rzeczy powodują w tobie niepokój wewnętrzny, skłaniając cię do sprzeciwiania się prawdzie i wymaganiom Boga, i nie masz siły uwolnić się od jarzma tradycyjnej kultury. Przez jakiś czas walczysz, a potem idziesz na kompromis: wolisz wierzyć, że tradycyjne pojęcia moralne są słuszne i zgodne z prawdą, więc odrzucasz słowa Boga, wyrzekasz się ich. Nie przyjmujesz Bożych słów za prawdę i lekceważysz zbawienie, uważając, że wciąż przecież żyjesz na tym świecie i możesz przetrwać tylko polegając na tych ludziach. Nie mogąc znieść oskarżeń społeczeństwa, wolisz zrezygnować z prawdy i z Bożych słów, oddajesz się tradycyjnym pojęciom moralności i wpływowi szatana, wolisz obrażać Boga i nie praktykować prawdy. Czy człowiek nie jest żałosny? Czyż nie potrzebuje Bożego zbawienia? Niektórzy wierzą w Boga od wielu lat, ale wciąż nie rozumieją dogłębnie kwestii synowskiej nabożności. Naprawdę nie rozumieją prawdy. Nie mogą nigdy przezwyciężyć tej bariery relacji w świecie doczesnym. Brakuje im odwagi i pewności siebie, nie mówiąc już o determinacji, więc nie potrafią kochać Boga i okazywać Mu posłuszeństwa. Niektórzy ludzie potrafią spojrzeć poza tę barierę i wcale nie jest im łatwo powiedzieć: „Moi rodzice nie wierzą w Boga i stają mi na drodze do wiary. To diabły”. Ani jeden z niewierzących nie wierzy, że Bóg istnieje ani że stworzył niebo i ziemię oraz wszystkie rzeczy, ani że człowiek jest stworzony przez Boga. Są nawet tacy, którzy mówią: „To rodzice dali człowiekowi życie i ich powinno się czcić”. Skąd wzięła się taka myśl lub pogląd? Czy pochodzi od szatana? To tysiąclecia tradycyjnej kultury w ten sposób wykształciły człowieka, wprowadzając go w błąd i powodując, że zaprzecza Bożemu stworzeniu i zwierzchnictwu. Bez wprowadzania w błąd i kontroli przez szatana człowiek badałby dzieło Boga i czytał Jego słowa, i wiedziałby, że jest stworzony przez Boga, że jego życie jest dane przez Boga; wiedziałby, że wszystko, co ma, jest dane przez Boga i że to Bogu powinien dziękować. Jeśli ktoś zrobi dla nas coś dobrego, powinniśmy dziękować za to Bogu – w szczególności tyczy się to naszych rodziców, którzy nas urodzili i wychowali; wszystko to zostało zaplanowane przez Boga. Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim, a człowiek jest tylko służebnym narzędziem. Jeżeli ktoś potrafi odsunąć na bok swoich rodziców, swojego męża (lub żonę) i dzieci, aby ponosić koszty dla Boga, wtedy osoba ta będzie silniejsza i będzie miała większe poczucie sprawiedliwości przed Nim.
(Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Któregoś dnia, kiedy zrozumiesz nieco z prawdy, nie będziesz już myślał, że twoja matka jest najlepszą osobą ani że twoi rodzice są najlepszymi ludźmi. Zdasz sobie sprawę, że oni również należą do zepsutego rodzaju ludzkiego i że ich usposobienie jest tak samo skażone. Od innych odróżnia ich jedynie to, że są z tobą połączeni fizycznym pokrewieństwem krwi. Jeśli nie wierzą w Boga, to są tacy sami jak niewierzący. Nie będziesz już na nich patrzeć z perspektywy członka rodziny czy z perspektywy związku ciała, ale od strony prawdy. Jakie są główne aspekty, na które powinieneś zwrócić uwagę? Powinieneś przyjrzeć się ich poglądom na wiarę w Boga, ich poglądom na świat, ich poglądom na załatwianie spraw, a co najważniejsze, ich postawom wobec Boga. Jeśli trafnie ocenisz te aspekty, będziesz w stanie wyraźnie zobaczyć, czy są to dobrzy, czy źli ludzie. Pewnego dnia możesz zobaczyć wyraźnie, że są ludźmi o zepsutym usposobieniu, podobnie jak ty. Tym bardziej jasne może się stać, że nie są dobrymi ludźmi, którzy naprawdę cię kochają tak, jak sobie to wyobrażałeś, oraz że w ogóle nie są w stanie poprowadzić cię do prawdy ani wprowadzić na właściwą ścieżkę w życiu. Możesz jasno dostrzec, że to, co dla ciebie zrobili, nie przyniesie ci wielkich korzyści i w żaden sposób nie przysłuży ci się w obraniu przez ciebie właściwej drogi życiowej. Możesz również odkryć, że wiele ich praktyk i opinii jest sprzecznych z prawdą, że są z ciała, przez co nimi gardzisz i czujesz do nich obrzydzenie i niechęć. Jeśli dostrzeżesz te rzeczy, będziesz w stanie odpowiednio potraktować rodziców w swoim sercu. Nie będziesz już za nimi tęsknić, martwić się o nich i będziesz w stanie żyć oddzielnie od nich. Zakończyli już swoją misję jako rodzice, więc nie będziesz już uważać ich za najbliższych ci ludzi ani ich ubóstwiać, lecz zaczniesz ich traktować jak zwykłych ludzi. Całkowicie wyrwiesz się wówczas z więzów uczuć, prawdziwie odejdziesz od własnych afektów i uczuć rodzinnych. Kiedy już to zrobisz, zdasz sobie sprawę, że tych rzeczy nie warto cenić. W tym momencie spojrzysz na krewnych, rodzinę i relacje oparte na więzach krwi jako na przeszkody w zrozumieniu prawdy i uwolnieniu się od uczuć. To właśnie ta rodzinna relacja – ten związek ciała paraliżuje cię, prowadzi na manowce i każe ci wierzyć, że krewni traktują cię najlepiej, są ci najbliżsi, troszczą się o ciebie bardziej niż ktokolwiek inny i najbardziej cię kochają. To wszystko sprawia, że nie jesteś w stanie jasno rozeznać, czy są to dobrzy, czy źli ludzie. Kiedy już naprawdę pozostawisz te uczucia za sobą, to chociaż możesz nadal od czasu do czasu myśleć o swoich bliskich, czy wciąż będziesz za nimi tęsknić całym sercem, wspominać ich i rozmyślać o nich tak, jak teraz? Nie będziesz. Nie powiesz tak: „Naprawdę nie mogę żyć bez mojej matki. To ona mnie kocha, troszczy się o mnie i dba o mnie najbardziej”. Mając taki poziom percepcji, czy nadal będziesz płakać na myśl o nich? Nie. Ten problem zostanie rozwiązany. Tak więc jeśli jakieś problemy lub sprawy sprawiają ci trudności, a ty nie osiągnąłeś tego aspektu prawdy i nie wszedłeś w ten aspekt prawdorzeczywistości, będziesz uwięziony w tych trudnościach lub stanach i nigdy nie będziesz w stanie się z nich wydostać. Jeśli potraktujesz tego rodzaju trudności i problemy jako kluczowe problemy wejścia w życie, a następnie poszukasz prawdy, aby je rozwiązać, wtedy będziesz w stanie wkroczyć w ten aspekt prawdorzeczywistości; nieświadomie wyciągniesz lekcję z tych trudności i problemów. Kiedy te zostaną rozwiązane, poczujesz, że nie jesteś tak blisko ze swoimi rodzicami i członkami rodziny, wyraźniej dostrzeżesz ich naturoistotę oraz zobaczysz, jakimi naprawdę są ludźmi. Kiedy ujrzysz swoich bliskich wyraźnie, powiesz: „Moja matka w ogóle nie akceptuje prawdy. Odczuwa wręcz niechęć wobec prawdy i nienawidzi jej. W swej istocie jest złą osobą, diabłem. Mój ojciec stara się uszczęśliwiać innych i bierze stronę matki. W ogóle nie akceptuje ani nie praktykuje prawdy; nie jest kimś, kto dąży do prawdy. Sądząc po zachowaniu mojej matki i ojca, oboje są niedowiarkami; oboje są diabłami. Muszę się całkowicie zbuntować przeciwko nim i wyznaczyć im wyraźne granice”. W ten sposób staniesz po stronie prawdy i będziesz w stanie się ich wyrzec. Kiedy będziesz w stanie rozeznać, kim są, jakimi są ludźmi, czy nadal będziesz żywić do nich uczucia? Czy nadal będziesz czuć do nich przywiązanie? Czy nadal będziesz mieć z nimi bliską relację opartą na więzach krwi? Nie będziesz. Czy wciąż będziesz musiał powstrzymywać swoje uczucia? (Nie). Więc na co właściwie powinieneś się zdać, aby rozwiązać te trudności? Polegasz na zrozumieniu prawdy, zdajesz się na Boga i bierzesz z Niego przykład. Jeśli masz jasność co do tych rzeczy w swoim sercu, to czy nadal musisz się powstrzymywać? Czy nadal masz poczucie krzywdy? Czy nadal musisz cierpieć tak wielki ból? Czy nadal potrzebujesz tego, by inni prowadzili omówienia i wykonywali pracę ideologiczną wraz z tobą? Nie, ponieważ sam już wszystko załatwiłeś – to bułka z masłem. Wracając do tematu, jak rozwiązać ten problem, żebyś o nich nie myślał ani za nimi nie tęsknił? (Trzeba zaradzić temu poprzez szukanie prawdy). To wielkie słowa, które brzmią bardzo oficjalnie – ale mów trochę bardziej praktycznie. (Stosuj Boże słowa, aby przejrzeć ich istotę; to znaczy, rozeznaj ich na podstawie ich istoty. Wtedy będziemy w stanie odłożyć na bok nasze uczucia i nasze relacje oparte na więzach krwi). To prawda. Musisz opierać swoje rozeznanie naturoistoty ludzi na słowach Boga. Bez objawienia słowa Bożego nikt nie jest w stanie przejrzeć naturoistoty innych. Tylko opierając się na słowach Boga i prawdzie, można przejrzeć naturoistotę ludzi; dopiero wtedy można rozwiązać problem ludzkich uczuć u źródła. Zacznij od porzucenia swoich przywiązań i relacji opartych na więzach krwi. Powinieneś najpierw szczegółowo przeanalizować i rozeznać tę osobę, do której żywisz najsilniejsze uczucia. Co sądzisz o tym rozwiązaniu? (Jest dobre). Niektórzy mówią: „Rozeznawanie i szczegółowe analizowanie ludzi, do których żywię najsilniejsze uczucia – to takie bezduszne!”. W kwestii konieczności rozeznania ich nie chodzi o to, byś zaprzestał z nimi kontaktu – nie chodzi o to, byś zerwał relacje rodzic-dziecko, ani o to, byś całkowicie ich porzucił i nigdy więcej się z nimi nie kontaktował. Powinieneś wypełniać swoje obowiązki wobec swoich bliskich, ale nie możesz być przez nie ograniczany ani spętany, ponieważ jesteś wyznawcą Boga; musisz stosować tę zasadę. Jeśli nadal możesz być przez nie ograniczany lub spętany, nie możesz dobrze wypełniać swoich obowiązków ani zagwarantować, że będziesz mógł podążać za Bogiem do końca drogi. Gdybyś nie był wyznawcą Boga ani miłośnikiem prawdy, nikt by tego od ciebie nie wymagał.
(Tylko zmiana zepsutego usposobienia może doprowadzić do prawdziwej transformacji, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Jak Hiob traktował swoje dzieci? Po prostu wypełniał swój ojcowski obowiązek, głosząc ewangelię i omawiając z nimi prawdę. Niezależnie jednak od tego, czy go słuchały czy nie, czy były posłuszne czy nie, Hiob nie zmuszał ich do wiary w Boga – nie ciągnął ich do Niego na siłę ani nie ingerował w ich życie. Ich idee i poglądy różniły się od jego własnych, więc nie wtrącał się do tego, co robiły i nie ingerował w to, jaką drogę obierały. Czy Hiob rzadko rozmawiał ze swoimi dziećmi o wierze w Boga? Z pewnością mówił na ten temat wystarczająco dużo, ale one nie chciały słuchać i nie przyjmowały jego słów. Jaki Hiob miał do tego stosunek? „Spełniłem swój obowiązek. Rodzaj drogi, którą obiorą, zależy od ich decyzji, jak również od Bożych planów i zarządzeń. Jeśli Bóg nie będzie czynił w nich dzieła, jeśli ich nie poruszy, nie będę próbował ich zmuszać”. Dlatego Hiob nie modlił się za nie przed Bogiem, nie wylewał nad nimi gorzkich łez, nie pościł za nie ani nie cierpiał w żaden sposób. Nie czynił żadnej z tych rzeczy. Dlaczego Hiob tak postępował? Ponieważ żadna z tych czynności nie była formą poddania się suwerennej władzy Boga czy Jego zarządzeniom; wszystkie one pochodziły z ludzkich pomysłów i polegały na aktywnym narzucaniu pewnych rzeczy. Zatem taką postawę przyjął Hiob, gdy jego dzieci nie chciały podążać tą samą ścieżką co on. A jaka była jego postawa, gdy dzieci umarły? Czy w ogóle zapłakał? Czy dał upust swoim uczuciom? Czy odczuwał ból? Biblia nic o tym nie mówi. Czy Hiob załamał się albo zasmucił, gdy ujrzał śmierć swoich dzieci? (Tak). Skoro mowa o uczuciu, jakie do nich żywił, to niewątpliwie odczuwał pewien smutek, lecz mimo to podporządkował się Bogu. W jaki sposób dał temu wyraz? Rzekł: „Dzieci te zostały mi dane przez Boga. Bez względu na to, czy w Niego wierzyły, ich życie jest w Bożych rękach. Gdyby wierzyły w Boga, a On zechciałby je zabrać, to i tak by to uczynił, a gdyby nie wierzyły, to i tak zostałyby zabrane, gdyby tylko Bóg tak zapowiedział. Wszystko jest w rękach Boga – w przeciwnym razie kto mógłby odbierać ludziom życie?”. Co to ma pokrótce oznaczać? „Jahwe dał, i Jahwe zabrał; błogosławione niech będzie imię Jahwe” (Hi 1:21). Taką postawę zachowywał Hiob w stosunku do swoich dzieci. Czy za ich życia, czy po ich śmierci – jego postawa nadal była taka sama. Hiob stosował właściwą metodę praktykowania: we wszystkim, co robił, w swoich poglądach, postawie i stanie, z jakimi do wszystkiego podchodził, zawsze był na pozycji i w stanie poddania, oczekiwania, poszukiwania, a następnie zdobywania wiedzy. Taka postawa jest bardzo ważna. Jeśli ludzie nigdy nie mają takiego nastawienia w tym, co robią, a mają szczególnie silne osobiste poglądy i przedkładają osobiste zamiary i korzyści nad wszystko inne, to czy naprawdę się podporządkowują? (Nie). U takich ludzi nie można dostrzec prawdziwego poddania – nie są oni w stanie go osiągnąć.
(Zasady praktyki w podporządkowaniu się Bogu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Inna strona człowieczeństwa Hioba przejawia się w tej rozmowie między nim a jego żoną: „Jego żona powiedziała mu: Jeszcze trwasz w swojej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj. I odpowiedział jej: Mówisz, tak jak mówią głupie kobiety. Czy tylko dobro będziemy przyjmować od Boga, a zła przyjmować nie będziemy?” (Hi 2:9-10). Widząc mękę, jakiej doświadczał Hiob, jego żona próbowała udzielać mu rad, aby pomóc mu uciec od męki, lecz jej „dobre intencje” nie zyskały uznania Hioba; zamiast tego wzbudziły jego gniew, ponieważ zaprzeczyła jego wierze i podporządkowaniu Bogu Jahwe, a także zaprzeczyła istnieniu Boga Jahwe. To było nie do przyjęcia dla Hioba, bo nigdy nie pozwolił sobie na to, aby robić cokolwiek, co jest w opozycji wobec Boga lub szkodzi Bogu, nie mówiąc nic o innych rzeczach. Jak mógł pozostać obojętny, widząc, że inni mówią słowa, które bluźnią przeciwko Bogu i obrażają Go? Dlatego nazwał swoją żonę „głupią kobietą”. Stosunek Hioba do żony był nacechowany gniewem i nienawiścią, a także wyrzutem i naganą. Był to naturalny wyraz człowieczeństwa Hioba – rozróżnienie między miłością a nienawiścią – i było to prawdziwe odzwierciedlenie jego prawego człowieczeństwa. Hiob posiadał poczucie sprawiedliwości – coś, co sprawiło, że nienawidził złych kierunków i tendencji oraz brzydził się, potępiał i odrzucał absurdalne herezje, śmieszne argumenty i niedorzeczne twierdzenia, a także pozwalało mu to trzymać się własnych, poprawnych zasad i postaw, kiedy został odrzucony przez masy i opuszczony przez tych, którzy byli mu bliscy.
(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga)
Każdy człowiek ma swe własne przeznaczenie, a wszystko to jest z góry ustalone przez Boga; nikt nie może odpowiadać za cudzy los. Musisz przestać się stresować swoją rodziną i nauczyć się odpuszczać i rezygnować ze wszystkiego. Jak można to zrobić? Jednym ze sposobów jest modlitwa. Musisz także rozmyślać o tym, jak twoi krewni, którzy nie wierzą w Boga, dążą do rzeczy doczesnych, bogactwa, wygody i dóbr materialnych. Oni należą do szatana i są innego rodzaju ludźmi niż ty. Jeśli nie będziesz wykonywać swojego obowiązku i nadal będziesz mieszkała pośród nich, będziesz wiodła życie pełne cierpienia. Ponieważ patrzysz na sprawy inaczej niż oni, nie będziecie się ze sobą dobrze dogadywać, a zamiast tego będziecie wzajemnie się zadręczać. Wyniknie z tego jedynie ból i ani odrobiny szczęścia. Czy uczuciowe przywiązanie może przynieść ci pokój i radość? Zaspokajanie potrzeb ciała przyniesie ci tylko cierpienie, poczucie pustki i żal, który trwał będzie przez całe życie. Musisz to dogłębnie zrozumieć. To, że tęsknisz za rodziną, jest więc jednostronnym, subiektywnym odczuciem; jesteś w tym nazbyt sentymentalna! Ty podążasz wszak inną ścieżką niż oni. Twoje spojrzenie na życie, światopogląd, życiowa ścieżka i cele twych dążeń są zupełnie inne. Nie jesteś teraz z nimi, ale ponieważ jesteście spokrewnieni i łączą was więzy krwi, zawsze czujesz, że jesteś im bliska i że jesteście jedną rodziną. Kiedy jednak faktycznie z nimi zamieszkasz, zaledwie kilka dni przebywania z nimi sprawi, że będziesz straszliwie poirytowana. Pełno w nich bowiem kłamstwa; wszystko, co mówią, to jeden fałsz i zwodniczość i słodkie słówka. Cały ich sposób postępowania i radzenia sobie ze światem oparty jest na szatańskiej filozofii i maksymach życiowych. Wszystkie ich myśli i poglądy są z gruntu błędne i niedorzeczne, a słuchanie tego, co mówią, jest po prostu nie do zniesienia. Po kilku dniach pomyślisz więc sobie: „Niegdyś ani na chwilę nie umiałam przestać o nich myśleć i ciągle się bałam, że nie żyje im się dobrze. Ale teraz życie z tymi ludźmi jest naprawdę nie do zniesienia!”. Zaczniesz się nimi brzydzić. Nie zorientowałaś się jeszcze, jakiego rodzaju są ludźmi, więc nadal uważasz, że więzi rodzinne są ważniejsze i bardziej istotne niż cokolwiek innego. Wciąż ograniczają cię uczucia. Spróbuj się jednak ich pozbyć, jak tylko potrafisz. Jeśli nie jesteś w stanie, postaw na pierwszym miejscu swój obowiązek. Najważniejsze jest Boże posłannictwo i twoja misja. Pełnienie swego obowiązku przewyższa zaś pod tym względem wszystko inne, i nie przejmuj się na razie sprawami swych krewnych według ciała. Kiedy twoje posłannictwo i obowiązek zostają wypełnione, coraz jaśniej i wyraźniej dostrzegasz prawdę, twoja relacja z Bogiem staje się coraz bardziej normalna, twoje serce podporządkowujące się Bogu rośnie, twoje bogobojne serce rośnie i staje się coraz bardziej widoczne, a wtedy stan panujący w twoim wnętrzu ulegnie zmianie. Gdy zaś twój stan się zmieni, twoje poglądy i uczucia związane z tym światem zanikną, nie będziesz już zabiegała o te rzeczy, a twoje serce będzie chciało jedynie zmierzać do tego, jak kochać Boga, jak Go zadowolić, jak żyć w sposób, który Mu się podoba, i jak żyć w prawdzie. Kiedy twoje serce będzie do tego dążyć, rzeczy związane z uczuciowymi przywiązaniami cielesności będą powoli zanikać i nie będą już w stanie cię krępować ani mieć nad tobą władzy.
(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Ci, którzy ciągną swoje całkowicie niewierzące dzieci i krewnych do kościoła, są bez wyjątku skrajnie samolubni i chcą tylko pokazać własną dobroć. Ci ludzie skupiają się jedynie na okazywaniu miłości, bez względu na to, czy wierzą, czy nie oraz nie zważając na to, czy taka jest wola Boża. Niektórzy przyprowadzają swoje żony lub przyciągają rodziców przed oblicze Boga i czy Duch Święty zgadza się z tym, czy nie, lub czy wykonuje w nich swoje dzieło, czy nie, oni wciąż ślepo „adoptują utalentowanych ludzi” dla Boga. Jaką korzyść można uzyskać z okazania dobroci niewierzącym? Nawet jeśli ci, którzy pozostają bez obecności Ducha Świętego, bardzo się starają podążać za Bogiem, i tak nie mogą być zbawieni, wbrew temu, co można by sądzić. Tych, którzy mogą otrzymać zbawienie, w gruncie rzeczy nie jest tak łatwo pozyskać. Ludzie, którzy nie zostali poddani dziełu i próbom Ducha Świętego ani nie zostali udoskonaleni przez Boga wcielonego, są zupełnie niezdolni do tego, by można ich było uczynić pełnymi. Dlatego od momentu, gdy teoretycznie zaczynają podążać za Bogiem, brakuje im obecności Ducha świętego. W świetle ich uwarunkowań i rzeczywistego stanu po prostu nie można ich uczynić pełnymi. Z tej przyczyny Duch Święty postanawia nie poświęcać im dużo energii, nie zapewnia im żadnego oświecenia ani nie prowadzi ich w jakikolwiek sposób; pozwala im tylko podążać za sobą i na koniec ujawni ich wyniki – to wystarczy. Entuzjazm i intencje ludzkości pochodzą od szatana i w żaden sposób nie są w stanie dokończyć dzieła Ducha Świętego. Bez względu na to, jacy są ludzie, muszą posiadać dzieło Ducha Świętego. Czy istoty ludzkie mogą uczynić pełnymi inne istoty ludzkie? Dlaczego mąż kocha swoją żonę? I dlaczego żona kocha męża? Dlaczego dzieci są oddane rodzicom? Dlaczego rodzice hołubią swoje dzieci? Jakimi intencjami w istocie kierują się ludzie? Czy ich intencją nie jest zrealizowanie własnych planów i zaspokojenie egoistycznych pragnień? Czy naprawdę szczerze zamierzają działać dla dobra Bożego planu zarządzania? Czy naprawdę działają dla dobra Bożego dzieła? Czy ich zamiarem jest wypełnianie powinności istoty stworzonej? Ci, którzy od chwili, kiedy zaczęli wierzyć w Boga, ale byli w stanie dostąpić obecności Ducha Świętego, nigdy nie pozyskają dzieła Ducha Świętego; ci ludzie zdecydowanie są przeznaczeni do zagłady. Bez względu na to, jak ogromną miłością są darzeni, nie może ona zastąpić dzieła Ducha Świętego. Ludzki entuzjazm i miłość reprezentują ludzkie intencje, ale nie mogą reprezentować intencji Boga ani nie mogą stać się zamiennikiem Bożego dzieła. Nawet jeśli ktoś darzy jak największą miłością lub miłosierdziem tych ludzi, którzy teoretycznie wierzą w Boga i udają, że podążają za Nim, nie wiedząc jednak, co naprawdę znaczy wierzyć w Boga, i tak nie otrzymają oni Bożego współczucia ani nie pozyskają dzieła Ducha Świętego. Nawet jeśli ludzie, którzy szczerze podążają za Bogiem, są słabego charakteru i nie potrafią zrozumieć wielu prawd, mogą niekiedy pozyskać dzieło Ducha Świętego; jednak ci, którzy są całkiem dobrego charakteru, ale nie wierzą szczerze, po prostu nie mogą pozyskać obecności Ducha Świętego. Nie ma absolutnie żadnej możliwości zbawienia takich ludzi. Nawet jeśli czytają słowa Boga lub czasami słuchają kazań albo nawet wysławiają Boga pieśnią, ostatecznie okażą się niezdolni przetrwać aż do czasu odpoczynku.
(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)
Słowa wypowiedziane w przeszłości: „Kiedy ktoś wierzy w Pana, szczęście uśmiecha się do całej jego rodziny” są odpowiednie dla Wieku Łaski, ale nie mają związku z przeznaczeniem ludzkości. Były one odpowiednie tylko dla pewnego etapu w obrębie Wieku Łaski. Słowa te odnosiły się do pokoju i błogosławieństw materialnych, którymi cieszyli się ludzie; nie oznaczały one, że cała rodzina tego, który wierzy w Pana, zostanie zbawiona, ani nie oznaczały, że gdy ktoś otrzyma błogosławieństwa, to cała jego rodzina również zostanie doprowadzona do odpoczynku. To, czy ktoś otrzymuje błogosławieństwa, czy cierpi z powodu nieszczęścia, zależy od jego indywidualnej istoty, a nie od wspólnej istoty, która łączy go z innymi. W królestwie po prostu nie ma miejsca na takie powiedzenia czy reguły. Jeśli ktoś jest ostatecznie w stanie przetrwać, to dlatego, że spełnił Boże wymagania, a jeśli ostatecznie okaże się niezdolny przetrwać do czasu odpoczynku, to dlatego, że sprzeciwiał się Bogu i nie spełnił Bożych wymagań. Każdy ma wyznaczone odpowiednie przeznaczenie. Jest ono ustalane zgodnie z indywidualną istotą każdej osoby i nie ma absolutnie nic wspólnego z innymi ludźmi. Złe postępowanie dziecka nie przenosi się na rodziców ani sprawiedliwością dziecka nie można obdzielić rodziców. Złe zachowanie rodzica nie może być przeniesione na dzieci ani nie można obdzielić dzieci sprawiedliwością rodzica. Każdy ponosi winę za swoje grzechy i każdy cieszy się własnymi błogosławieństwami. Nikt nie może zastąpić kogoś innego; Na tym polega sprawiedliwość. Z punktu widzenia człowieka wygląda to tak, że jeśli rodzice otrzymują błogosławieństwa, powinno to dotyczyć również dzieci, a jeśli dzieci popełnią zło, ich rodzice muszą odpokutować za te grzechy. Taki jest ludzki punkt widzenia i ludzki sposób działania, ale nie jest to Boży punkt widzenia. Wynik każdego człowieka jest określany na podstawie jego istoty, wynikającej z jego postępowania, i zawsze jest określany właściwie. Nikt nie może wziąć na swoje barki grzechów kogoś innego, tym bardziej nikt nie może otrzymać kary za kogoś innego. To niepodważalne. Czuła opieka rodziców nad dziećmi nie oznacza, że mogą oni wykonywać sprawiedliwe czyny zamiast swoich dzieci, ani też posłuszne przywiązanie dziecka do rodziców nie oznacza, że może ono czynić sprawiedliwość w zastępstwie swoich rodziców. To jest prawdziwe znaczenie słów: „Wtedy dwóch będzie w polu, jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach, jedna będzie wzięta, a druga zostawiona”. Ludzie nie mogą doprowadzić niegodziwych dzieci do odpoczynku na podstawie swojej głębokiej do nich miłości ani nikt nie może doprowadzić żony (lub męża) do odpoczynku na podstawie własnego sprawiedliwego postępowania. Jest to rozporządzenie; nie może być żadnych wyjątków dla nikogo. W ostatecznym rozrachunku czyniący sprawiedliwość są sprawiedliwymi, a czyniący niegodziwość – niegodziwcami. Sprawiedliwym ostatecznie pozwoli się przetrwać, podczas gdy czyniący zło zostaną zniszczeni. Święci są święci; nie są splugawieni. Plugawi są plugawi, a nie święci. Ludzie, którzy zostaną zniszczeni, wszyscy bez wyjątku są źli, a ci, którzy przetrwają, wszyscy są sprawiedliwi – nawet jeśli dzieci złych spełniają sprawiedliwe uczynki i nawet jeśli rodzice sprawiedliwych popełniają złe uczynki. Nie ma zależności między wierzącym mężem i niewierzącą żoną, i nie ma zależności między wierzącymi dziećmi i niewierzącymi rodzicami; te dwa rodzaje ludzi są ze sobą zupełnie niezgodne. Przed wejściem do odpoczynku ktoś może mieć cielesnych krewnych, ale po wejściu nie będzie już miał żadnych cielesnych krewnych, o których można wspomnieć. Ci, którzy wykonują swoje obowiązki, są wrogami tych, którzy tego nie czynią; ci, którzy kochają Boga i ci, którzy Go nienawidzą, są sobie przeciwni. Ci, którzy wejdą do odpoczynku i ci, którzy zostaną zniszczeni, to dwa niezgodne rodzaje istot stworzonych. Istoty stworzone, które spełniają swoje obowiązki, będą mogły przetrwać, podczas gdy te, które nie spełniają swoich obowiązków, ulegną zagładzie; co więcej, ten stan utrzyma się wiecznie. Czy kochasz męża, żeby spełnić swój obowiązek istoty stworzonej? Czy kochasz żonę, żeby spełnić swój obowiązek istoty stworzonej? Czy jesteś posłuszny swoim niewierzącym rodzicom, aby spełnić obowiązek istoty stworzonej? Czy ludzki punkt widzenia na wiarę w Boga jest słuszny, czy nie? Dlaczego wierzysz w Boga? Co chciałbyś zyskać? Na czym polega twoja miłość do Boga? Ci, którzy nie są w stanie wypełnić swoich obowiązków istoty stworzonej i nie potrafią się zdobyć na pełny wysiłek, ulegną zagładzie. Dzisiaj między ludźmi istnieją relacje fizyczne, a także więzy krwi, ale w przyszłości wszystkie one zostaną zerwane. Wierzący i niewierzący nie są ze sobą zgodni, lecz raczej przeciwstawiają się sobie nawzajem. Przebywający w odpoczynku będą wierzyć, że istnieje Bóg i poddadzą Mu się, podczas gdy ci, którzy sprzeciwiają się Bogu, wszyscy zostaną zniszczeni. Rodziny nie będą już istnieć na ziemi; jak mogą istnieć rodzice lub dzieci albo związki małżeńskie? Sama niezgodność wiary i niewiary całkowicie zerwie takie fizyczne relacje!
(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)
Gdy ludzkość wejdzie do odpoczynku, złoczyńcy zostaną zniszczeni, cała ludzkość wejdzie na właściwą drogę; każdy rodzaj ludzi będzie przebywał z własnym rodzajem zgodnie z funkcjami, które powinien pełnić. Tylko to będzie dniem odpoczynku ludzkości i nieuniknionym kierunkiem rozwoju ludzkości, i dopiero wtedy, gdy ludzkość wejdzie do odpoczynku, wielkie i ostateczne zamierzenie Boga zostanie osiągnięte; będzie to ostatnia część Jego dzieła. Dzieło to położy kres całemu dekadenckiemu, cielesnemu życiu ludzkości, zakończy też życie zepsutej ludzkości. Ludzie wkroczą więc w nowe królestwo. Chociaż wszyscy ludzie będą żyli w ciele, będą istniały znaczące różnice pomiędzy istotą takiego życia a życiem zepsutej ludzkości. Znaczenie takiego istnienia i znaczenie istnienia zepsutej ludzkości jest również odmienne. Chociaż nie będzie to życie nowego rodzaju osoby, można powiedzieć, że będzie to życie ludzkości, która otrzymała zbawienie, jak również życie z odzyskanym człowieczeństwem i rozumem. Są to ludzie, którzy niegdyś sprzeciwiali się Bogu, ale zostali przez Niego podbici, a następnie zbawieni. Są to ludzie, którzy zniesławiali Boga, by następnie dawać o Nim świadectwo. Po przejściu i przetrwaniu Jego próby ich istnienie nabierze wielkiego znaczenia; są to ludzie, którzy złożyli świadectwo o Bogu przed szatanem, i są to ludzie, którzy są nadają się, by żyć. Ci, którzy zostaną zniszczeni, to ludzie, którzy nie potrafią nieść świadectwa o Bogu i nie są godni, by dalej żyć. Ich zniszczenie będzie wynikać z ich złego postępowania, i takie unicestwienie jest dla nich najlepszym przeznaczeniem. W przyszłości, gdy ludzkość wejdzie do pięknego królestwa, nie będzie żadnych relacji między mężem a żoną, między ojcem a córką, czy między matką a synem, które ludzie mogą sobie wyobrażać. W tym czasie każdy człowiek będzie podążał za swoim własnym rodzajem, a rodziny nie będą już istnieć. Szatan, który poniesie całkowitą klęskę, nigdy więcej nie zakłóci spokoju ludzkości, a ludzie nie będą już mieć zepsutego szatańskiego usposobienia. Ci zbuntowani ludzie zostaną już zniszczeni, a pozostaną tylko ci, którzy się poddadzą. Niewiele rodzin przetrwa bez uszczerbku; w jaki sposób nadal mogłyby istnieć związki fizyczne? Poprzednie życie cielesne ludzkości zostanie całkowicie zakazane; w jaki sposób mogłyby wówczas istnieć między ludźmi relacje fizyczne? Bez zepsutego szatańskiego usposobienia życie ludzi nie będzie już starym życiem z przeszłości, lecz raczej nowym. Rodzice stracą dzieci, a dzieci stracą rodziców. Mężowie stracą żony, a żony stracą mężów. Obecnie ludzie mają między sobą fizyczne relacje, ale przestaną one istnieć, gdy wszyscy wejdą do odpoczynku. Tylko taki rodzaj ludzkości będzie prawy i święty, tylko taki rodzaj ludzkości będzie mógł wielbić Boga.
(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)
Powiązane świadectwa pochodzące z doświadczenia
Zobaczyłam rodziców takich, jakimi są
Emocje zaburzyły mój osąd
Powiązane hymny
Czy człowiek nie potrafi na chwilę zapomnieć o cielesności?
Bóg decyduje o końcu ludzi według ich istoty