66. Odnalazłam swoją prawdziwą przyszłość
Urodziłam się w zwyczajnej rolniczej rodzinie. Moi rodzice nie mieli wykształcenia i mogli utrzymać rodzinę, tylko wykonując pracę fizyczną. Było nam naprawdę ciężko. Gdy się urodziłam, moi rodzice byli już po czterdziestce i pokładali we mnie wszystkie swoje nadzieje. Zawsze mi radzili, mówiąc: „Nie jesteśmy wykształceni i żyjemy z ciężkiej pracy na roli. Choć całe życie harujemy, nie mamy żadnych perspektyw. Musisz pilnie się uczyć i znaleźć w przyszłości dobrą pracę, żebyś mogła siedzieć w biurze, nie narażając się na żar słońca i porywisty wiatr, nie martwiąc się o jedzenie i ubranie. Wówczas my także będziemy mogli ogrzać się w blasku twojej chwały”. Nauczyciele często powtarzali nam również, że „wiedza może odmienić twój los” i że „trzeba znosić największe trudy, aby stać się największym z ludzi”. Dorastałam warunkowana przez te powiedzenia. Zwłaszcza gdy widziałam ludzi, którzy osiągnęli sukces naukowy i sławę, a gdziekolwiek się pojawili, byli podziwiani, uważałam, że cieszą się oni prawdziwym prestiżem. Utwierdziłam się też w przekonaniu, że wiedza zapewni mi lepszą przyszłości i że dzięki niej będę mogła cieszyć się lepszym życiem materialnym i podziwem innych. W głębi duszy postanowiłam, że muszę dostać się na dobrą uczelnię i znaleźć porządną pracę. Pomogłabym wówczas rodzicom, aby mogli wieść dobre życie. Krewni i sąsiedzi również spojrzeliby na naszą rodzinę w innym świetle.
Gdy byłam w szkole, poświęcałam cały czas i całą energię na naukę. Podczas gdy inni w wakacje odpoczywali, ja czytałam książki i odrabiałam prace domowe. Ostatni rok w liceum był dla mnie najbardziej pracowitym okresem. Poświęcałam wówczas całą swoją energię na przygotowania do egzaminu wstępnego na studia. Egzamin nie poszedł mi jednak najlepiej i byłam naprawdę zawiedziona. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że już na początku moje życie sięgnie dna. Moja rodzina nie miała pieniędzy ani władzy, więc jeśli chciałam mieć dobre życie, żeby inni w przyszłości mnie szanowali, moją jedyną opcją było dostanie się na dobrą uczelnię. Postanowiłam powtórzyć rok. Potem uczyłam się jeszcze pilniej. Chociaż nie byłam tak bystra jak niektórzy utalentowani uczniowie, musiałam być bardziej zdeterminowana niż oni. Często powtarzałam w głowie takie powiedzenia jak: „Powolny ptak musi pierwszy wzbić się w powietrze” i „Niebo wynagradza ciężką pracę”, aby się zmotywować. Chcąc zaoszczędzić czas, w weekendy nie jeździłam do domu i zostawałam w szkole, żeby się uczyć. Gdy tylko miałam czas, rozwiązywałam trudne przykładowe testy. Czasami, jeśli nie udało mi się ich skończyć w ciągu dnia, zabierałam je ze sobą do internatu i głowiłam się nad nimi pod kołdrą, przyświecając sobie latarką. Choć miałam coraz większe problemy ze wzrokiem, nie zwracałam na to uwagi. Moje serce było napięte jak struna. Każdego dnia martwiłam się, że nie poradzę sobie na egzaminie i stracę szansę na zmianę swojego przeznaczenia. W 2014 roku dostałam się na studia i mogłam wybrać preferowany kierunek. W tamtym momencie byłam pełna nadziei na przyszłość i czułam, że tym razem moje wysiłki nie poszły na marne. Gdybym nadal pilnie się uczyła i po studiach znalazła dobrą pracę, starsi członkowie mojej rodziny z pewnością chwaliliby mnie za to, że mam dobre perspektywy.
W tym samym roku, w którym poszłam na studia, moja ciotka podzieliła się ze mną ewangelią Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i zaczęłam uczestniczyć w życiu kościoła. Dzięki zgromadzeniom zrozumiałam, że niebo, ziemia i wszystkie rzeczy zostały stworzone przez Boga, że Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę i że wszystko kontroluje. Po tym, jak ludzie zostali zdeprawowani przez szatana, stali się jeszcze bardziej nikczemni i zepsuci. Aby zbawić ludzkość, Bóg realizuje trzy etapy dzieła. W dniach ostatecznych stał się ciałem, aby wyrażać słowa, sądząc i karcąc ludzi, uwalniając ich z niewoli grzechu i zapewniając im wspaniałe przeznaczenie. Pomyślałam o tym, że wśród milionów ludzi miałam szczęście usłyszeć głos Boga i otrzymać Jego zbawienie. Poczułam się bardzo zaszczycona i podekscytowana. To było największe błogosławieństwo w moim życiu! Na zgromadzeniach opowiadałam siostrom o tym, co przydarzyło mi się na studiach, a one omawiały ze mną słowa Boże, nawiązując do moich problemów. Czasami zabierały mnie także ze sobą, gdy szły podlewać nowych wierzących. Gdy się z nimi gromadziłam, czułam się wyjątkowo wyzwolona i wolna, a moje serce było bardzo spokojnie.
Jakiś czas później dowiedziałam się, że po studiach siostra Muchen zaczęła wykonywać obowiązki na pełny etat. Byłam w szoku i pomyślałam: „Choć siostra Muchen jest bardzo młoda, ma ogromną determinację, aby ponosić koszty na rzecz Boga. Ja nie jestem taka zdeterminowana. Jeśli będę wykonywała swoje obowiązki w pełnym wymiarze godzin, nie znajdę w przyszłości dobrej pracy. Czy moi krewni i znajomi nie powiedzą wówczas, że niczego nie osiągnęłam? Będę wierzyć w Boga i jednocześnie studiować. Wówczas nie tylko znajdę dobrą pracę, ale także otrzymam Boże błogosławieństwa. Będę miała to, co najlepsze z obu światów”. Jednak potem zauważyłam, że choć siostra Muchen wierzy w Boga od niedawna, robi bardzo szybkie postępy i potrafi swoimi omówieniami pomagać nam w obliczu naszych różnych stanów czy trudności. Zwłaszcza gdy usłyszałam jej opowieść o tym, jak policja chciała aresztować ją i pozostałych uczestników zgromadzenia, a ona polegała na Bogu i była świadkiem Jego cudownej ochrony, w głębi serca poczułam podziw i zazdrość. Zaczęłam się zastanawiać: „Siostra Muchen codziennie wykonuje swoje obowiązki w kościele i rozumie tak wiele prawd. Tak szybko wzrasta w życiu! Ja studiuję i jednocześnie uczestniczę w zgromadzeniach, więc nie mogę podzielić się żadnymi doświadczeniami. Wygląda na to, że jeśli chcę zrobić w życiu postępy, muszę wykonywać więcej obowiązków. Jeśli będę to robić na pełny etat, jak siostra Muchen, nie będę miała siły na naukę. Przez wiele lat pilnie się uczyłam, żeby po studiach znaleźć dobrą pracę, nie martwić się o jedzenie i ubranie, zapewnić w przyszłości rodzicom dobre życie, a także wzbudzić w krewnych szacunek i podziw. Jeśli zdecyduję się poświęcić cały swój czas na wykonywanie obowiązków, podczas gdy inni znajdą po studiach dobrą pracę, będę jedyną przeciętną absolwentką bez porządnej pracy. Co pomyślą o mnie moi krewni i znajomi?”. Gdy o tym pomyślałam, nie chciałam już wykonywać swoich obowiązków w pełnym wymiarze godzin.
Miesiąc przed wakacjami jedna z sióstr zapytała: „Zbliżają się wakacje. Jakie masz plany? Czy jesteś gotowa się szkolić i wykonywać swoje obowiązki?”. Gdy to usłyszałam, na początku byłam bardzo podekscytowana. Niezbyt dobrze rozumiałam prawdę, więc była to doskonała okazja, aby przeszkolić się w wykonywaniu obowiązków i zyskać prawdę. Potem jednak pomyślałam: „Jeśli zacznę wykonywać swoje obowiązki, nie będę mogła ich tak po prostu porzucić, gdy zaczną się zajęcia na uczelni. Byłoby to niezgodne z Bożą intencją. Jeśli jednak po rozpoczęciu roku akademickiego będę nadal wykonywać swoje obowiązki, odbije się to na moich studiach, a jeśli moje współlokatorki dowiedzą się, że wierzę w Boga, i zgłoszą to władzom uczelni, mogę zostać wydalona, a wtedy naprawdę nie będę miała żadnej przyszłości. Jak będę mogła wówczas odwdzięczyć się rodzicom? Jeśli nie poradzę sobie tak dobrze, jak inni, co pomyślą o mnie moi krewni? Co powinnam zrobić?”. W drodze powrotnej miałam w sercu zamęt. Z jednej strony było moje marzenie o studiach, o którego spełnienie przez wiele lat usilnie walczyłam, a z drugiej wykonywanie obowiązku istoty stworzonej. Nie chciałam zrezygnować ani z jednego, ani z drugiego. W tamtym czasie było mi bardzo ciężko na sercu i nie wiedziałam, co wybrać. Zdając sobie sprawę, że mój stan jest niewłaściwy, pomodliłam się w duchu do Boga: „Dobry Boże, wiem, że wykonywanie obowiązków ma znaczenie i chcę to robić, ale moja postawa jest zbyt niedojrzała i martwię się, że przez moje obowiązki zaniedbam studia. Czuję się wewnętrznie słaba, ale nie chcę stracić tej okazji. Dobry Boże, pokieruj mną, abym zrozumiała Twoją intencję w tej sytuacji”.
Tej nocy przewracałam się w łóżku z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Włączyłam telefon i przypadkiem usłyszałam hymn ze słowami Bożymi, zatytułowany „Musisz wierzyć w Boga przede wszystkim”:
1. Jeśli chcesz wierzyć w Boga i jeśli chcesz Boga pozyskać, a także Go zadowolić, wówczas o ile nie poniesiesz pewnej dozy cierpień ani nie podejmiesz określonych wysiłków, o tyle nie uda ci się tego osiągnąć. Słyszeliście wiele kazań, ale to, że je słyszałeś, nie oznacza jeszcze, że je przyswoiłeś; musisz je wchłonąć i przekształcić w coś, co do ciebie przynależy; musisz je uczynić cząstką własnego życia, włączyć do swojej egzystencji, dzięki czemu te słowa i to kazanie będą mogły pokierować twoim życiem, wnosząc w nie egzystencjalną wartość i egzystencjalny sens – a wówczas okaże się, że wysłuchałeś tych słów nie na darmo.
2. Jeśli słowa, które wypowiadam, nie powodują w twoim życiu żadnej poprawy ani nie wnoszą w twoją egzystencję żadnej wartości, to nie ma sensu, żebyś ich słuchał. Musisz traktować wiarę w Boga jako najbardziej znaczącą rzecz w twoim życiu, ważniejszą niż jedzenie, ubranie czy cokolwiek innego – w ten sposób osiągniesz rezultaty. Jeśli wierzysz tylko wtedy, gdy masz czas, i nie jesteś w stanie skupić całej swojej uwagi na własnej wierze, jeśli wciąż masz mętlik w głowie w kwestii swojej wiary, to nic nie zyskasz.
(Sam Bóg, Jedyny X, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga)
Słuchając hymnu ze słowami Bożymi, byłam tak głęboko poruszona, że nie mogłam powstrzymać łez. Miałam wrażenie, że Bóg jest obok mnie i słyszy moje modlitwy, a za pośrednictwem swoich słów daje mi wskazówki i mnie inspiruje. Zrozumiałam, że wiara w Boga jest najważniejszą rzeczą w życiu, ważniejszą niż jedzenie, ubranie i przyjemności, ważniejszą niż sława, zysk i przyszłość, jakie mogłabym mieć. Wszystko, co cielesne, jest tymczasowe. Tylko dążąc do prawdy i osiągając zmianę swojego usposobienia, można dostąpić zbawienia i przetrwać. Wykonywanie obowiązków to droga do wejścia w prawdorzeczywistość. Wykonując je, będziemy napotykać różne trudności i problemy, a także przejawiać różne zepsute skłonności. Jednak skłania nas to również do intensywniejszego poszukiwania prawdozasad, aby wyzbyć się naszego zepsucia. Jeśli będę uczestniczyć w zgromadzeniach tylko w wolnym czasie i nie będę wykonywać obowiązków, poświęcając zamiast tego większość czasu na naukę, doświadczę wówczas mniej rzeczy i będę rzadziej szukać prawdy, aby rozwiązywać swoje problemy. Zrozumiem tylko kilka powierzchownych słów i doktryn i nie będę w stanie wejść w rzeczywistość. To bardzo utrudnia zbawienie. Siostra Muchen i ja bardzo się od siebie różnimy. Ona wierzy w Boga od niedawna, ale wykonując swoje obowiązki, doświadczyła wielu rzeczy i wielokrotnie szukała prawdy. Omawiając prawdę na zgromadzeniach, potrafi nawiązywać do własnych doświadczeń i wypowiadać się w praktyczny sposób. Ponadto im więcej prawd rozumiała, tym silniejsza stawała się jej wiara w Boga i motywacja do wykonywania obowiązków. Tymczasem ja traktowałam wiarę w Boga jako hobby, którym zajmowałam się w wolnym czasie, żeby nie kolidowało z moimi studiami. Zadowalałam się udziałem w zgromadzeniach i nie myślałam o wykonywaniu obowiązku istoty stworzonej. Gdybym nadal wierzyła w tak powierzchowny sposób i przegapiła krytyczny moment, aby dążyć do prawdy, ostatecznie jej nie zyskując, czy nie zostałabym wyeliminowana? Myślałam o tym, jak to się stało, że cała ta sytuacja zbiegła się z wakacjami. Nie mogłam pozwolić, aby okazja do wykonywania moich obowiązków i zyskania prawdy mi umknęła, więc nie myśląc na razie o tym, co się stanie po rozpoczęciu nowego semestru, powiedziałam siostrze, że jestem gotowa się szkolić i wykonywać obowiązki.
W czasie wakacji prowadziłyśmy wspólnie zgromadzenia grup, a gdy bracia i siostry się spotykali, każdy mógł swobodnie otworzyć się przed innymi i porozmawiać. W głębi serca czułam się wyjątkowo wolna i wyzwolona. Gdy widziałam, jak inni studenci całymi dniami jedzą, piją i się bawią, są uzależnieni od telefonów komórkowych i gier online, randkują oraz prowadzą zepsute i dekadenckie życie, myślałam o tym, że kiedyś byłam taka sama. W wolnym czasie bawiłam się telefonem albo oglądałam seriale, nie mając w sercu niczego właściwego. Teraz, dzięki zgromadzeniom oraz jedzeniu i piciu słów Bożych, zdałam sobie sprawę, że te złe trendy tylko pochłonęłyby moje serce i odciągnęłyby je od Boga i że nie przynosiły mojemu życiu żadnego pożytku. Z czasem postanowiłam, że będę trzymać się od nich z daleka, i byłam w stanie wyciszyć swoje serce przed Bogiem, jedząc i pijąc Jego słowa oraz wykonując swoje obowiązki. Nie marnowałam już bezsensownie czasu. Zdałam sobie sprawę, że tylko wierząc w Boga, dążąc do prawdy i wykonując swoje obowiązki, mogę trzymać się z dala tych złych trendów, wiodąc życie, która ma wartość i sens.
Później, gdy zbliżał się początek semestru, zaczęłam się wahać. Czy powinnam zrezygnować ze studiów i poświęcić się swoim obowiązkom w pełnym wymiarze godzin? Zwróciłam się o radę do Muchen: „W tym czasie doświadczyłam tego, że wykonując obowiązki, mogę zyskać więcej prawd. Chcę także jeść i pić więcej słów Bożych i wypełniać swoje obowiązki, ale gdy myślę o tym, że w przyszłości nie będę miała dobrej pracy, nikt nie będzie mnie podziwiał i nie będę w stanie lepiej odwdzięczyć się moim rodzicom, tracę determinację, aby zrezygnować ze studiów”. Muchen omówiła ze mną swoje doświadczenia i znalazła odpowiednie słowa Boże, aby mi pomóc. Bóg Wszechmogący mówi: „Podczas procesu przyswajania wiedzy przez człowieka szatan stosuje wszystkie możliwe metody: opowiadanie mu historii, proste przekazywanie poszczególnych fragmentów wiedzy czy też pozwalanie, aby zaspokajał swoje pragnienia lub ambicje. Jaką drogą szatan pragnie go prowadzić? Ludzie myślą, że nie ma nic złego w przyswajaniu wiedzy, że jest to proces całkowicie naturalny. Mówiąc w sposób, który brzmi przekonująco, pielęgnowanie wzniosłych aspiracji czy posiadanie ambicji to posiadanie determinacji, a to powinna być właściwa droga w życiu. Czyż życie ludzi nie jest wspanialsze, jeśli mogą oni realizować własne aspiracje lub zrobić karierę? Postępując w ten sposób, można nie tylko uczcić swoich przodków, ale także mieć szansę odciśnięcia swojego piętna na historii – czyż nie jest to coś dobrego? Jest to coś dobrego w oczach światowych ludzi i dla nich powinno być właściwe i pozytywne. Czy jednak szatan ze swoimi złowrogimi pobudkami po prostu kieruje ludzi na tego rodzaju drogę i nie kryje się za tym nic więcej? Oczywiście, że się kryje. W rzeczywistości, bez względu na to, jak wielkie są aspiracje człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla każdego człowieka przez całe jego życie i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo łagodną metodę, metodę, która jest bardzo zgodna z ludzkimi pojęciami i która nie jest szczególnie agresywna, po to, by ludzie bezwiednie przyjmowali szatańskie sposoby i prawa przetrwania, rozwijali życiowe cele i kierunki i zaczynali posiadać życiowe aspiracje. Bez względu na to, jak górnolotnie mogą brzmieć ludzkie opisy własnych życiowych aspiracji, aspiracje te zawsze krążą wokół sławy i zysku. Wszystko, o co jakakolwiek znakomita lub sławna osoba – a w gruncie rzeczy każdy człowiek – zabiega w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i zyski, zyskają kapitał, który pozwoli im się cieszyć wysokim statusem i wielkim bogactwem oraz radować się życiem. Sądzą, że gdy tylko zdobędą sławę i zysk, ten kapitał umożliwi im pogoń za przyjemnościami i oddawanie się niepohamowanym rozkoszom ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których pragną, ludzie radośnie i nieświadomie oddają szatanowi swoje ciała, serca, a nawet wszystko, co mają, włączając w to swoje widoki na przyszłość i swój los. Robią to bez zastrzeżeń i bez choćby cienia wątpliwości i nawet nie przyjdzie im do głowy, by odzyskać wszystko to, co kiedyś posiadali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już oddali się szatanowi i tym sposobem stali się wobec niego lojalni? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie utknęli w tym bagnie i nie są w stanie się wyzwolić. Kiedy ktoś nurza się w sławie i zysku, nie szuka już tego, co jasne, tego, co sprawiedliwe, ani rzeczy, które są piękne i dobre. Dzieje się tak dlatego, że dla ludzi pokusa sławy i zysku jest zbyt wielka; są to rzeczy, do których mogą oni dążyć bez końca przez całe życie, a nawet przez całą wieczność. Czyż nie taka jest rzeczywista sytuacja?” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Ze słów Bożych zrozumiałam, że szatan wykorzystuje sławę i zysk jako przynętę, aby skłonić ludzi do ciężkiej pracy. Chce w ten sposób sprawić, że będą zdobywać wiedzę, dążyć do wyróżnienia się z tłumu, traktować sławę i zysk jako cel swojego życia, zaprzeczać suwerennej władzy Boga oraz nieświadomie oddalać się od opieki i ochrony Stwórcy, wpadając w sidła szatana i ostatecznie dając się mu pożreć. Zostałam głęboko skrzywdzona przez szatana. Od najmłodszych lat w domu i szkole uczono mnie, że „wiedza może odmienić twój los” i że „trzeba znosić największe trudy, aby stać się największym z ludzi”. Wierzyłam, że osiągnięcia naukowe mogą przynieść zaszczyt rodzinie, a także pozwolić wyróżnić się z tłumu i wzbudzić podziw innych. Widziałam, że moi rodzice nie mieli wykształcenia i mogli utrzymać rodzinę tylko ciężką pracą fizyczną. Nie dość, że było to wyczerpujące, to na dodatek nikt ich nie szanował. Uznałam, że takie życie nie ma wartości i że tylko zdobywając wiedzę akademicką i znajdując w przyszłości porządną pracę, będę w stanie zmienić swoje życie oraz wzbudzić podziw krewnych i znajomych. Aby zrealizować swoje aspiracje, bez ustanku się uczyłam, a gdy moje pierwsze podejście do egzaminu wstępnego na studia nie poszło zgodnie z planem, zdecydowałam się powtórzyć rok i jeszcze pilniej się uczyłam. Nawet gdy w internacie zgasły światła, korzystałam z latarki, żeby czytać pod kołdrą materiały do nauki. Choć pogorszył mi się wzrok, nie zwracałam na to uwagi. Dla kawałka papieru z dobrymi ocenami zadręczałam się bez ustanku. Gdy zbliżał się egzamin wstępny na studia, byłam nieustannie napięta, niczym struna, przerażona możliwością utraty jedynego „koła ratunkowego”. Czułam się także zdezorientowana i udręczona, a jednocześnie bezsilna. Mogłam jedynie podążać za tymi trendami. Teraz zrozumiałam, że szatan wykorzystuje sławę i zysk, aby zwodzić ludzi, powodując, że ich serca coraz bardziej oddalają się od Boga. Pomyślałam o tym, że gdy zostałam przyjęta na studia, jedna z moich krewnych podzieliła się ze mną ewangelią i przyprowadziła mnie przed oblicze Boga. Mimo to nadal uważałam, że moim priorytetem jest dążenie do dobrej przyszłości. Chciałam po prostu wierzyć w Boga w wolnym czasie, pod warunkiem, że nie będzie to miało wpływu na moją naukę, i nie byłam gotowa zrezygnować ze studiów i w pełnym wymiarze godzin ponosić kosztów na rzecz Boga. Zdałam sobie sprawę, że sława i zysk stanowią dla mnie największą przeszkodę w praktykowaniu prawdy i wykonywaniu moich obowiązków. Choć usłyszałam głos Boga, to zamiast dążyć do prawdy i wykonywać obowiązki, kierowałam się szatańskimi regułami istnienia, a sławę i zysk ceniłam ponad prawdę i życie. Naprawdę nie potrafiłam odróżnić dobra od zła! Nawet gdybym skończyła studia, otrzymała dyplom i znalazła dobrą pracę, ale nie zyskała prawdy i życia, ostatecznie zostałabym wyeliminowana przez Boga. Dawniej zawsze myślałam, że jeśli będę jednocześnie studiować i wierzyć w Boga, zdobędę zarówno sławę i zysk, jak i Boże błogosławieństwa. Były to jedynie moje pobożne życzenia, które nie miały nic wspólnego z prawdą. Bóg mówi: „Jeśli wierzysz tylko wtedy, gdy masz czas, i nie jesteś w stanie skupić całej swojej uwagi na własnej wierze, jeśli wciąż masz mętlik w głowie w kwestii swojej wiary, to nic nie zyskasz” (Sam Bóg, Jedyny X, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Pan Jezus także powiedział: „Każdy z was, kto nie wyrzeknie się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14:33). Zrozumiałam, że aby podążać za Bogiem, trzeba mieć oddane serce oraz nie być ograniczanym ani związanym przez rodzinę, cielesność, pieniądze, sławę i zysk. Należy poświęcić cały swój czas na wykonywanie obowiązków, dążyć do prawdy i ją zyskać, a ostatecznie zostać zbawionym przez Boga. Weźmy na przykład uczniów Pana Jezusa w Wieku Łaski. Niektórzy z nich wyrzekli się statusu i bogactwa, a inni porzucili swoje rodziny, aby całym sercem podążać za Panem Jezusem i wyruszyć w świat, głosząc ewangelię i niosąc świadectwo o Panu. Ich życie miało sens i było godne naśladowania. Poza tym myślałam, że zdobycie wiedzy akademickiej zapewni mi dobrą pracę, a co za tym idzie, dobre życie, że nie będę musiała się martwić o jedzenie i ubranie oraz że krewni i znajomi będą mnie podziwiali. Uważałam, że tylko sława i zysk mogą przynieść szczęście. Teraz, gdy to przemyślałam, doszłam do wniosku, że choć wielu intelektualistów oraz bogatych i wpływowych ludzi na pierwszy rzut oka olśniewająco i pięknie wygląda oraz cieszy się prestiżem, osoby te nie wierzą w Boga i nie rozumieją prawdy. Żyją w niewoli szatana, otwarcie i potajemnie rywalizując o sławę i zysk. Aby zdobyć status i reputację, narażają swoje zdrowie, a także zaprzedają swoją uczciwość i godność. Ich życie jest mroczne, a nie szczęśliwe. Gdy ktoś traci Bożą opiekę i ochronę i nie może liczyć na Boże błogosławieństwo ani zbawienie, o jakim szczęściu można mówić? Bez względu na to, jak dużą wiedzę posiadają, jak wielki podziw wzbudzają i z jak wspaniałych materialnych przyjemności korzystają, ostatecznie zginą w kataklizmach i pójdą na zatracenie. To nie jest prawdziwa przyszłość. Nadeszły dni ostateczne. Bóg zakończy ten wiek i dokona swojego dzieła, nagradzając dobro i karząc zło. Tylko dążąc do prawdy i osiągając zmianę swojego usposobienia, można dostąpić zbawienia, przetrwać i zostać wprowadzonym przez Boga w kolejny wiek. To jest prawdziwa przyszłość.
Później przeczytałam o doświadczeniach Piotra, które mnie zainspirowały i zmotywowały. Bóg Wszechmogący mówi: „Błogosławieństwem dla Piotra było to, że urodził się w tak sprzyjających warunkach społecznych. Inteligentny i bystry, chętnie przyswajał nowe idee. Od początku nauki, w trakcie lekcji był w stanie z jednej informacji wywnioskować wiele rzeczy. Rodzice byli dumni, że mają tak inteligentnego syna, i dokładali wszelkich starań, aby umożliwić mu uczęszczanie do szkoły w nadziei, że będzie potrafił wyróżnić się i znajdzie jakąś dobrą posadę. Nie do końca świadomie Piotr zaczął interesować się Bogiem, co poskutkowało tym, że w wieku czternastu lat jako uczeń szkoły średniej czuł niechęć do uczenia się o kulturze starożytnej Grecji, zwłaszcza o fikcyjnych postaciach i wymyślonych wydarzeniach w historii starożytnych Greków. Od tamtej pory Piotr – który właśnie wkroczył w wiosnę swej młodości – zaczął próbować dowiedzieć się czegoś więcej na temat ludzkiego życia i na temat świata. Sumienie nie zmuszało go do odwdzięczenia się rodzicom za trudy, jakie ponieśli, ponieważ wyraźnie widział, że wszyscy ludzie oszukują samych siebie, prowadzą pozbawione znaczenia życie, niszcząc je ciągłą walką o bogactwo i uznanie. Jego spostrzeżenia odnosiły się głównie do środowiska społecznego, w którym żył. Im więcej wiedzy ludzie posiadają, tym bardziej złożone są ich relacje z innymi i wewnętrzne światy, a tym samym egzystują w coraz większej pustce. W takich okolicznościach Piotr spędzał wolny czas na składaniu przeróżnych wizyt, w zdecydowanej większości osobom duchownym. W jego sercu pojawiło się niejasne przeczucie, że religia mogłaby być wyjaśnieniem dla wszystkiego, co niewytłumaczalne w świecie ludzi, więc często chodził do pobliskiej synagogi, aby uczestniczyć w nabożeństwach. Rodzice nie mieli o tym pojęcia, a wkrótce Piotr, który zawsze miał dobry charakter i był świetnym uczniem, zaczął nienawidzić chodzenia do szkoły. Pod nadzorem rodziców z trudem ukończył szkołę średnią. Wypłynąwszy na brzeg z oceanu wiedzy, wziął głęboki oddech. Od tej pory nikt już nie mógł go uczyć ani kontrolować” (Interpretacje tajemnic „Słów Bożych do całego wszechświata”, O życiu Piotra, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Doświadczenia Piotra pokazały mi, że miał on niewinne serce i kochał to, co pozytywne. Zaczął myśleć o życiu już w młodym wieku. Obcując ze społeczeństwem, zdał sobie sprawę, że ludzie żyją dla sławy i zysku i że im większą wiedzę człowiek zdobywa, tym bardziej skomplikowany i zepsuty staje się jego umysł. Wyraźnie dostrzegał także mrok i zło panujące w społeczeństwie oraz pustkę wynikającą z pogoni za sławą, zyskiem i statusem. Nie spełnił życzeń swoich rodziców, aby wyróżnić się z tłumu i starać się zdobyć jakieś oficjalne stanowisko w społeczeństwie. Zamiast tego zdecydowanie zrezygnował z nauki i wybrał ścieżkę wiary w Boga, a później podążył za Panem Jezusem. Przez całe życie dążył do zrozumienia Boga, we wszystkim poszukiwał Jego intencji, a dzięki słowom Bożym zrozumiał swoje wady i braki. Ostatecznie potrafił podporządkować się Bogu aż do śmierci i bezgranicznie Go kochać. Zyskał Bożą aprobatę i urzeczywistniał życie pełne sensu. Tymczasem mi brakowało przenikliwości, a z powodu pogoni za sławą i zyskiem nie byłam chętna do wykonywania obowiązków istoty stworzonej, zadowalając się tym, że wierzę w Boga w wolnym czasie. Gdybym moja wiara dalej tak wyglądała, wszystko ostatecznie poszłoby na marne! Musiałam pójść w ślady Piotra i zrezygnować ze swojej osobistej przyszłości, aby aktywnie dążyć do pozytywnych rzeczy. Będąc na studiach, widziałam mrok i zło tego społeczeństwa. Uniwersytety pod rządami Komunistycznej Partii Chin są przyczółkami ateistycznej edukacji. Każdy dąży do zaspokojenia własnej próżności i pragnie zła. Nikogo nie obchodzi, że studenci tylko jedzą, piją, bawią się lub ze sobą rywalizują. Tymczasem ludzie, którzy wierzą w Boga i podążają właściwą ścieżką, są na każdym kroku blokowani. Uniwersytet również rozpowszechnia bezpodstawne plotki, aby potępiać i oczerniać Boga, przez co ludzie odwracają się od Boga i Go zdradzają. Gdybym kontynuowała naukę na uniwersytecie, dałabym się jedynie ponieść złym trendom i coraz bardziej oddalałabym się od Boga. Ostatecznie zginęłabym w wielkich kataklizmach. Tylko Bóg może wskazać ludziom właściwą ścieżkę, a jedynie rozumiejąc prawdę, można bardziej urzeczywistniać człowieczeństwo. Byłam gotowa wybrać wykonywanie obowiązków i zadowolić Boga.
Jednak gdy faktycznie zdecydowałam się zrezygnować ze studiów, wciąż miałam pewne obawy. Gdybym postanowiła poświęcić cały swój czas obowiązkom, nie byłabym już w stanie zarabiać pieniędzy i opiekować się rodzicami. Oni bardzo ciężko pracowali, aby mnie wychować i opłacić moją edukację. Teraz są starzy, a ich zdrowie szwankuje. Gdyby w przyszłości zachorowali, nie byłabym w stanie się nimi zająć. Zawsze miałabym poczucie, że jestem im coś winna. Gdy jedna z sióstr dowiedziała się o moim stanie, wyszukała dla mnie słowa Boże. Przeczytałam następujący fragment: „Będę stale pocieszał wszystkich tych, którzy dostrzegają Moje intencje. Nie pozwolę im cierpieć ani doznawać krzywd. Teraz najważniejsze jest to, żebyście byli w stanie podjąć działanie zgodnie z Moimi intencjami. Ci, którzy to zrobią, z pewnością otrzymają Moje błogosławieństwa i będą pod Moją opieką. Kto z was może naprawdę całkowicie poświęcić się dla Mnie i wszystko Mi zaofiarować? Wszyscy jesteście tylko połowicznie zaangażowani, wasze myśli krążą wokół różnych rzeczy, rozmyślacie o domu, świecie zewnętrznym, pożywieniu i ubraniu. Pomimo tego, że jesteś przede Mną, robiąc dla Mnie różne rzeczy, w głębi serca wciąż myślisz o swojej żonie, dzieciach i rodzicach w domu. Czy oni są twoją własnością? Dlaczego nie oddasz ich w Moje ręce? Czy Mi nie ufasz? A może obawiasz się, że zaplanuję dla ciebie coś nieodpowiedniego?” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 59, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ci, którzy szczerze ponoszą koszty na rzecz Boga, okazują Mu lojalność i są Mu podporządkowani; wykonują swoje obowiązki, nie zważając na osobiste zyski i straty, a także wywiązują się ze swojej odpowiedzialności, aby wykonać zadanie powierzone przez Boga. Tymczasem ja, ilekroć stawałam przed wyborem, zawsze brałam pod uwagę swoją przyszłość, swoją rodzinę i swoich rodziców. Nie potrafiłam powierzyć wszystkiego w ręce Boga. Przeznaczenie naszych rodziców podlega suwerennej władzy Boga, który już dawno temu przesądził o tym, ile cierpienia będą musieli znieść i ile szczęścia ich spotka. Jeśli naszych rodziców dopadnie choroba, jako dzieci, nawet jeśli z nimi mieszkamy lub płacimy za ich leczenie, nie możemy wziąć na siebie ich cierpienia i niczego zmienić. Weźmy na przykład mojego wujka, który ma mnóstwo dzieci. Rodziny moich kuzynów i kuzynek są stosunkowo zamożne i bardzo oddane mojemu wujkowi. Gdy zachorował na raka płuc, wszyscy zrzucili się na jego operację i na zmianę się nim opiekowali. Myśleli, że po operacji wujek wyzdrowieje, ale po kilku miesiącach niespodziewanie zmarł. Moja rodzina nie jest zamożna, a moi rodzice zajmują się głównie pracą fizyczną. Mimo wszystko cieszą się dobrym zdrowiem i rzadko chorują. Zdałam sobie sprawę, że nie rozumiem autorytetu Boga, a moja wiara w Niego jest nadal zbyt mała. Moi rodzice i ja mamy zupełnie inne przeznaczenie. To, czy będę wykonywała swoje obowiązki w pełnym wymiarze godzin, nie ma żadnego wpływu na przeznaczenie moich rodziców. Powinnam podporządkować się rozporządzeniom i ustaleniom Stwórcy i całkowicie zawierzyć swoich rodziców Bogu. Gdy to zrozumiałam, przestałam się martwić i niepokoić i zrobiło mi się lekko na sercu.
Później przeczytałam następujące słowa Boże: „Bóg szuka tych, którzy tęsknią do Jego ukazania się. Poszukuje tych, którzy są zdolni usłyszeć Jego słowa, tych, którzy nie zapominają o Jego posłannictwie i ofiarowują Bogu swe serca i ciała. Bóg szuka tych, którzy są Mu podporządkowani i nie stawiają Mu oporu jak dzieci. Jeśli poświęcisz się Bogu, bez przeszkód ze strony jakiejkolwiek siły, Bóg spojrzy na ciebie przychylnie i obdarzy cię swymi błogosławieństwami. Jeśli masz wysoki status, świetną reputację, bogatą wiedzę, mnóstwo dóbr i wsparcie wielu osób, a mimo to te rzeczy nie odbierają ci spokoju i nadal przychodzisz przed oblicze Boga, aby przyjąć Jego powołanie i posłannictwo oraz czynić to, o co Bóg cię prosi, to wówczas wszystko, co czynisz, będzie najbardziej znaczącym przedsięwzięciem na ziemi i najsprawiedliwszym przedsięwzięciem ludzkości” (Dodatek 2: Bóg sprawuje suwerenną władzę nad losem całej ludzkości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Boga zrozumiałam Jego gorliwą intencję zbawienia ludzkości. Bóg szuka ludzi, którzy potrafią słuchać Jego słów i Mu się podporządkować, i chce zbawić tych, którzy tęsknią za Jego pojawieniem się. Jeśli ludzie potrafią zrezygnować z reputacji, statusu, pieniędzy i zainteresowań oraz stanąć przed Bogiem, aby wykonywać swoje obowiązki, ma to największy sens i spotyka się z Bożą aprobatą. Myślałam o tym, jak na wezwanie Boga Piotr potrafił okazać posłuszeństwo i wykonywać swoje obowiązki, ostatecznie niosąc piękne i donośne świadectwo ku pokrzepieniu Bożego serca. Ja także muszę wywiązać się z powinności istoty stworzonej i wypełnić swój obowiązek. Tylko wtedy mogę być osobą posiadającą sumienie i człowieczeństwo. Miałam to szczęście, że dane mi było wykonywać obowiązki w kościele, i już samo to świadczyło o Bożej łasce. Byłam gotowa zrezygnować ze studiów i poświęcić się obowiązkom.
Gdy powiedziałam ojcu o swoim wyborze, okazał mi wsparcie, a nawet powiedział: „Wiara w Boga jest właściwą ścieżką w życiu. Jesteś dorosła, a skoro wybrałaś tę ścieżkę, musisz z determinacją i wytrwałością nią podążać. Bez względu na to, jakie niepowodzenia lub trudności napotkasz, nie zniechęcaj się. Po prostu żarliwe dąż do realizacji swoich celów!”. Byłam nieco zaskoczona wsparciem ze strony ojca. Wiedziałam, że jego myśli i zapatrywania również są w rękach Boga, i w głębi serca byłam bardzo wdzięczna Bogu. Moja wiara w podążanie za Nim również stała się jeszcze silniejsza. Po rozpoczęciu nowego semestru przedstawiłam wykładowcy wniosek o rezygnację ze studiów. Nie rozumiał, dlaczego chcę odejść z takiej dobrej uczelni, i próbował mnie od tego odwieść, mówiąc: „Musisz to dobrze przemyśleć. Twoi rodzice ciężko pracowali, żeby wysłać cię na studia, a tobie nie było łatwo się na nie dostać. Jeśli teraz zrezygnujesz, nigdy nie znajdziesz stabilnej pracy. Musisz mieć wizję, a nie być krótkowzroczna!”. Gdy usłyszałam, jak wykładowca mówi o wizji, moje serce mocniej zabiło. Pomyślałam: „To prawda. Gdy się na to zdecyduję, nigdy nie znajdę porządnej pracy, a wtedy prawdopodobnie nigdy nie zdobędę podziwu innych ani nie będę mogła cieszyć się cielesnymi przyjemnościami”. Zdałam sobie sprawę, że moje nastawienie jest niewłaściwe, więc szybko pomodliłam się w sercu do Boga. W tamtej chwili wyraźnie przypomniałam sobie następujące słowa Boże: „W każdym czasie Mój lud powinien wystrzegać się przebiegłych knowań szatana (…)”. (Słowa Boże do całego wszechświata, rozdz. 3, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Wiedziałam, że to Bóg mnie upomina i prowadzi. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że po prostu rozmawiam z wykładowcą, ale tak naprawdę kryła się za tym intryga szatana, który posłużył się moim wykładowcą i pod przykrywką troski o moje dobro kusił mnie, abym oddaliła się od Boga i porzuciła swoje obowiązki Szatan jest na wskroś nikczemny! Zaczęłam się także zastanawiać: „Wykładowca stwierdził, że nie powinnam być krótkowzroczna, ale mieć wizję. Co to dokładnie oznacza? Jeśli będę dążyć do uzyskania dyplomu ukończenia studiów, zdobycia dobrej pracy i wzbudzenia podziwu innych, ale nie będę mogła wykonywać swoich obowiązków i zyskać prawdy, to gdy Boże dzieło dobiegnie końca, nic nie zyskam. Jeśli jednak będę podążała za Bogiem i wypełniała obowiązki istoty stworzonej, mogę zostać zbawiona. To jest najwłaściwszy wybór. To jest prawdziwa wizja”. Dlatego odpowiedziałam stanowczo: „Nie podjęłam decyzji o rezygnacji ze studiów pod wpływem chwili. Długo się nad tym zastanawiałam i nie będę tego żałowała”. Gdy wykładowca zorientował się, że mnie nie przekona, bezradnie pokręcił głową. Nie miał innego wyjścia, jak tylko przyjąć mój wniosek o rezygnację ze studiów. W chwili, gdy opuściłam teren kampusu, poczułam się niezwykle radosna, ponieważ ani wykładowcy, ani inni studenci nie mogli mnie już ograniczać, jeśli chodzi o udział w zgromadzeniach czy wykonywanie moich obowiązków. Czułam się tak, jakby wielki ciężar spadł mi z sercaa, niczym ptak, który uciekł z klatki i powrócił w objęcia błękitnego nieba.
Potem poświęcałam cały czas na wykonywanie swoich obowiązków. Każdego dnia uczestniczyłam w zgromadzeniach z braćmi i siostrami i pracowałam w kościele. Czułam się spokojna i odprężona. Wykonując swoje obowiązki, przejawiałam wiele zepsutych skłonności. Na przykład, chciałam szybko osiągać rezultaty, byłam niedbała i oddawałam się cielesnym wygodom. Doświadczyłam także pewnego przycinania, karcenia i dyscyplinowania. Zyskałam pewne zrozumienie swoich zepsutych skłonności i dokonałam pewnych zmian. Gdybym kontynuowała studia, nie mogłabym tego wszystkiego zyskać. Dziękuję Bogu za to, że wyciągnął mnie z bagna pogoni za sławą i zyskiem i poprowadził mnie na właściwą ścieżkę w życiu!