32. Mam odwagę walczyć ze złymi siłami antychrystów
Wierzyłam w Boga od ponad roku, kiedy zostałam liderką grupy w kościele. Ye Ping była przywódczynią naszego kościoła. Widziałam, że to osoba o dużym potencjale, która z zapałem wykonuje obowiązki i zarządza pracą w sposób klarowny i uporządkowany. Ilekroć ktoś miał problem, potrafiła szybko znaleźć właściwe słowa Boże do omówienia z tą osobą, żeby jej pomóc. Wszyscy ją podziwiali i uważali, że rozumie prawdę. Na zgromadzeniach Ye Ping często mówiła: „Kościół jest obecnie bardzo zajęty pracą, a ja mam na głowie nie tylko głoszenie ewangelii, ale także podlewanie. Większość ludzi w kościele to nowi wierzący, którzy nie rozumieją prawdy, więc muszę dużo uwagi poświęcać ich wejściu w życie”. Bracia i siostry uważali, że ona niesie brzemię, i gdy napotykali trudności, czekali na to, co w swoim omówieniu powie Ye Ping. Ja też ją podziwiałam i uważałam za dobrą przywódczynię naszego kościoła. W tamtym czasie wszyscy w kościele mieli o niej wysokie mniemanie i często mówili, że wie, jak prowadzić omówienia, i jest zdolną pracownicą. Gdy Ye Ping słyszała te słowa, miała zadowolony wyraz twarzy i mówiła z dumą: „W wystarczającym stopniu doglądam wszystkich elementów pracy w kościele i mam w pamięci sytuację każdego brata i każdej siostry”. Wydawało mi się, że przemawia przez nią arogancja. Ale pomyślałam, że skoro wszyscy utalentowani ludzie o dużym potencjale są mniej lub bardziej aroganccy, to wystarczyło, że ona dobrze wykonywała pracę kościoła, więc nie zaprzątałam sobie tym głowy.
Potem zauważyłam, że choć Ye Ping odpowiada za pracę ewangelizacyjną, to nigdy nie omawia zasad głoszenia ewangelii ani intencji Boga. Nie rozwiązywała realnych problemów, tylko rozstawiała ludzi po kątach i wykonywała powierzchowną pracę. Raz Ye Ping poleciła mi podzielić się ewangelią z potencjalnym nowym wierzącym. Gdy z nim rozmawiałam, ten człowiek wielokrotnie fizycznie mnie napastował. Widziałam, że jego natura jest wyjątkowo nikczemna i że wcale nie jest szczerze zainteresowany prawdziwą drogą. Od razu powiadomiłam o tym Ye Ping. Ku mojemu zaskoczeniu naburmuszyła się i zrobiła mi wykład: „Po zaledwie kilku próbach już się poddajesz? Czego cię to nauczyło?”. Po tych słowach wyszła. Nie miałam wtedy pojęcia, czemu mnie tak nagle zbeształa, i czułam się skrzywdzona: „Ktoś mnie napastował, a ty zamiast mnie pocieszyć lub rozwiązać problem dałaś mi reprymendę. Gdzie jest w tym twoje współczucie i poczucie odpowiedzialności?”. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że natura tego człowieka jest nikczemna, że nie kocha on prawdy i nie jest godny, by słuchać ewangelii, więc dałam sobie z nim spokój. Potem jednak Ye Ping stale czepiała się mnie bez powodu. Na przykład, umyślnie zadawała mi jakieś pytania, a gdy nie umiałam odpowiedzieć, nazywała mnie nierozgarniętą. Kazała mi też udzielić pomocy komuś, kto nawet w najmniejszym stopniu nie dążył do prawdy. Gdy temu nie podołałam, skorzystała z okazji, żeby zrobić mi wykład. Nie miałam odwagi zgłosić tego problemu do wyższych przywódców, bo przecież ona była przywódczynią i wielu spośród braci i sióstr miało o niej wysokie mniemanie. Ja zaś byłam tylko liderką grupy i powinnam robić wszystko, żeby jej nie urazić. Jednak nie spodziewałam się, że Ye Ping bezzasadnie odsunie mnie od obowiązków liderki grupy i poleci mi chodzić na spotkania z dwoma osobami, które w ogóle nie dążyły do prawdy. Na tych spotkaniach jedna osoba ciągle przysypiała, a druga natrętnie próbowała wciągnąć mnie w plotkowanie. Po dwóch miesiącach te spotkania nie przyniosły żadnych rezultatów, a ja miałam zupełny mętlik w głowie. Myślałam o wcześniejszych zgromadzeniach, na których wszyscy się otwierali i omawiali swoje doświadczenia i swoją wiedzę, co bardzo mi się podobało. Ale teraz było inaczej, bardzo cierpiałam, byłam potwornie zniechęcona i słaba. Uważałam, że udział w takich zgromadzeniach za bardzo szkodzi mojemu życiu. Gdybym to dalej ciągnęła, czy zdołałabym zyskać prawdę i dostąpić zbawienia? Później się dowiedziałam, że Ye Ping mnie tak naprawdę izoluje, każąc mi spotykać się z dwiema osobami, które miały zaraz zostać usunięte. Gdy poznałam prawdę, byłam wstrząśnięta i wściekła. Nie sądziłam, że ona jest taka podstępna i złośliwa. Znęcała się nade mną w taki sposób, bo jej nie posłuchałam, czy nie tak postępują źli ludzie? Chciałam wtedy powiadomić przywódców i pracowników o tym, jak zachowuje się Ye Ping, a także rozmówić się z braćmi i siostrami oraz zyskać rozeznanie co do jej osoby. Ale Ye Ping była już od dawna przywódczynią w kościele i wielu spośród braci i sióstr miało o niej wysokie mniemanie, czy zatem by mi uwierzyli, gdybym z nimi pomówiła i naświetliła całą sytuację? Gdyby Ye Ping się o tym dowiedziała, to na pewno dalej by się na mnie mściła i nękała mnie. Gdyby mnie o coś oskarżyła i doprowadziła do mojego usunięcia, czy moja ścieżka wiary w Boga nie dobiegłaby kresu? Z tą myślą stłumiłam w sobie żale. Wkrótce potem, ze względów bezpieczeństwa, Ye Ping nie była w stanie kierować pracą kościoła i inna siostra tymczasowo ją zastąpiła. Gdy ta siostra się z nami spotykała na zgromadzeniach, widziała, że jest jakieś oświecenie i światło w moim omawianiu słów Bożych i że chcę wykonywać obowiązki, więc gdy poznała moją sytuację, pozwoliła mi wrócić do obowiązków.
Potem usłyszałam, że dwie inne siostry też są stale izolowane z powodów wciąż nieznanych. Poznałam szczegóły i odkryłam, że Ye Ping je izoluje dlatego, że stanęły w obronie jednego z braci. Ponieważ ten brat powodował opóźnienia w pracy ewangelizacyjnej, Ye Ping nieustannie go przycinała. Tamte dwie siostry napomniały ją: „On już wie, że źle zrobił. Nie powinnaś go jedynie przycinać; powinnaś też omawiać prawdę, by rozwiązać problem”. Gdy Ye Ping to usłyszała, zirytowała się i od razu odizolowała te dwie siostry. Jeśli bracia i siostry okazywali jej nieposłuszeństwo lub ją prowokowali, wytykała im ich występki i braki, żeby ich zadręczać. Był to zły uczynek! Na zgromadzeniu naświetliłam problem jej zachowania i jedna z sióstr przerwała mi i zapytała: „Czy mówisz nam, żebyśmy rozeznali się co do Ye Ping, bo chcesz się na niej zemścić za to, że cię wcześniej odizolowała? Jeśli tak, to naprawdę musisz się nad sobą zastanowić”. Gdy to usłyszałam, pomyślałam, że bracia i siostry w większości dali się sprowadzić na manowce przez Ye Ping i wysoko ją cenią. Ja byłam tylko liderką grupy, jak więc mieliby mi uwierzyć, gdy w takim świetle stawiałam osobę, która była przywódczynią od wielu lat? Nagle poczułam się tak, jakby uszło ze mnie powietrze. Pomyślałam: „Moje rozumienie prawdy jest płytkie i nie potrafię szczegółowo przeanalizować problemu Ye Ping za jednym zamachem. Jeśli będę dalej mówić, mogą mnie opacznie zrozumieć i pomyśleć, że się mszczę, powodowana osobistymi interesami. Gdyby Ye Ping się o tym dowiedziała, może ogłosić, że jestem winna zemsty na przywódczyni, i mnie wyrzucić. Czy wtedy nie przepadłaby moja szansa na to, by wierzyć w Boga? Nieważne. Lepiej pójdę na ustępstwa, żeby nie napytać sobie biedy i nie sprowadzić na siebie katastrofy”. Potem kościół wybrał nowych przywódców i pracowników, a mi przypadła funkcja diakonisy podlewającej. Xin Ya i Li Ru zostały przywódczyniami kościoła, a Ye Ping powierzono pieczę nad pracą przy tekstach. Ye Ping chowała urazę w swoim sercu, bo nie została przywódczynią. Po jakimś czasie, wciągając w to swoją siostrę i Wang Jing, zaczęła przeinaczać to, co słuszne, i to, co niesłuszne, i szerzyć pogłoski wśród braci i sióstr. Mówiła, że tym razem z góry ustalono, kto ma zostać wybrany na przywódcę, wprowadzając w błąd braci i siostry i pozyskując ich wsparcie, aby podważyć wyniki wyborów. Na szczęście przywódcy już wcześniej omówili z wszystkimi zasady wyborów, więc braci i siostry znali tę kwestię na wylot i nie dali się oszukać. Słysząc o tym wszystkim, poczułam gniew i zmartwiłam się; powiedziałam przywódcom: „Wcześniej Ye Ping dręczyła ludzi, ale teraz sprowadza braci i siostry na manowce, przeciągając ich na swoją stronę i zakłócając pracę kościoła. Natura takiego postępowania jest już zbyt zła! Trzeba to od razu zgłosić do przywódców wyższego szczebla!”. Przywódcy zgodzili się ze mną i zgłosili problem do wyższej przywódczyni, Liu Ruo. Obnażyła ona złe uczynki Ye Ping, jej siostry i Wang Jing, ale po odejściu Liu Ruo okazało się, że Ye Ping wcale nie zamierza się uspokoić, dalej rozpowiadała w kościele takie rzeczy: „Przywódcy i pracownicy nie potrafią wykonywać realnej pracy, nie mają dzieła Ducha Świętego, wszyscy są fałszywymi przywódcami. Fałszywi przywódcy nie potrafią wykonywać pracy kościoła i nie wiedzą, jak omawiać prawdę, by rozwiązywać problemy. Potrafią jedynie krzywdzić ludzi”. Ye Ping i inni rozmawiali też z tymi, którzy byli izolowani: „Lojalnie wykonywaliście swoje obowiązki, a to ci fałszywi przywódcy tłamsili was i izolowali”. Powiedzieli też siostrze, której obowiązkiem było udzielanie gościny: „Nie ma sensu, żebyś lojalnie wykonywała swój obowiązek. Ktoś, kto też udzielał gościny, tak jak ty, został już odizolowany. To samo spotka ciebie”. Gdy niektórzy niemający rozeznania ludzie dali się podburzyć i zwieść Ye Ping i jej przybocznym, z góry wyrobili sobie uprzedzenia dotyczące przywódców i nie omawiali słów Bożych podczas zgromadzeń, stale wytykali przywódcom jakieś wady, atakowali i osądzali ich, mówiąc, że nie są zdolni do realnej pracy. Wielką estymą darzyli Ye Ping, mówili, że zna się na omawianiu, wie, jak wykonywać pracę kościoła, i nadaje się na przywódczynię. Sprowadzili też na manowce innych braci i inne siostry, skłaniając ich, by zgłosili aktualnych przywódców. Ye Ping zasiała absolutny zamęt i chaos w życiu kościoła i praca nie mogła iść do przodu. Widząc, co się dzieje z kościołem, poczułam coś, czego nie umiałam wyjaśnić. Walcząc o stanowisko przywódcze, Ye Ping uczyniła tak wiele zła. Była wierutnym diabłem i sprzeciwiała się Bogu!
Potem powiadomiłam kaznodziejkę o tym, co wyrabia Ye Ping. Szybko się zjawiła, żeby pomówić z Ye Ping i pozostałymi. Zdążyła wypowiedzieć zaledwie kilka słów, gdy Ye Ping i jej przyboczni przypuścili atak, mówiąc, że kaznodziejka staje po stronie fałszywych przywódców i nie chroni pracy kościoła. Ta napaść słowna doprowadziła kaznodziejkę do łez, a potem, żeby jak najszybciej zapanować nad chaosem, zwolniła dwie przywódczynie i jednego diakona ewangelizacyjnego bez żadnego powodu. Widząc, co się dzieje, poczułam się przytłoczona i pomyślałam: „Czy to wszystko nie jest całkiem na opak? Ona nie zajęła się osobą, która czyni zło, tylko zwolniła ludzi zdolnych do realnej pracy. To zupełnie sprzeczne z zasadami! Czy ona nie podąża za Ye Ping w czynieniu zła?”. Zapytałam kaznodziejkę: „Jakim ich zachowaniem i jakimi zasadami usprawiedliwisz swoją decyzję, by tych ludzi zastąpić?”. Powiedziała, że te przywódczynie i ten diakon nie potrafią rozwiązywać problemów braci i sióstr, nie mówią o swoim zepsuciu na zgromadzeniach i brakuje im dzieła Ducha Świętego, a potem powierzyła mi tymczasową pieczę nad pracą kościoła. Dostrzegając podobieństwo między podanymi przez nią powodami a atakami kierowanymi przeciw przywódcom przez Ye Ping i jej przybocznych, zezłościłam się. W drodze do domu myślałam o tym i nie mogłam się z tym pogodzić. Nawet kaznodziejka stanęła po stronie Ye Ping. Wszyscy przywódcy zostali zwolnieni, a ja byłam tylko diakonisą podlewającą. Brakowało mi zasad rozeznania i nie potrafiłam jasno omawiać prawdy. Gdybym źle wykonała swoją pracę, czy Ye Ping nie skorzystałaby z okazji, żeby mnie potępić i zgłosić? Poza tym Ye Ping i pozostali byli wygadani i bracia i siostry dali się im sprowadzić na manowce, kto więc stanąłby po mojej stronie? Przez te myśli straciłam całą odwagę i czułam w sercu słabość. Gdy pomyślałam, że mam być odpowiedzialna za pracę kościoła, zlękłam się nieco. Ye Ping chciała zostać przywódczynią, a skoro to mi miała podlegać praca kościoła, ona na pewno pomyśli, że zajmuję jej miejsce, i weźmie mnie na celownik. Czy mi odpuści, mając tak złośliwe człowieczeństwo? Czy użyje jeszcze podlejszych środków, żeby mnie dręczyć? Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się martwiłam i niepokoiłam, pomyślałam, że siostra Li Ru mogłaby zając się pracą kościoła w moim imieniu. Dzięki temu Ye Ping i jej przyboczni by mnie nie zaatakowali. Potem, gdy zajmowaliśmy się pracą w małych grupach, kazałam Li Ru pójść do grupy, w której była Ye Ping. I stało się: Li Ru została przez nich zaatakowana. Nie dało się kontynuować pracy i wywarło to również wpływ na Li Ru. Obwiniałam siebie i z nienawiścią myślałam o swoim samolubstwie. Ale nie miałam w sobie dość wiary, żeby stawić czoła tej sytuacji. Pomodliłam się do Boga: „Boże, źli ludzie sieją zamęt w kościele, powinnam im się przeciwstawić i chronić pracę kościoła, ale boję się, że Ye Ping i jej przyboczni skorzystają z okazji, żeby mnie tłamsić i dręczyć, i w efekcie odbiorą mi moje obowiązki. Chowam się z tyłu jak jakiś tchórz, nie biorę na siebie odpowiedzialności. Boże, błagam Cię, daj mi odwagę i wiarę”. Po modlitwie rzucił mi się w oczy fragment słów Bożych, które bardzo mnie upokorzyły. Słowa Boże mówią: „Jeśli ludzie nie potrafią wyrazić tego, co powinni wyrazić w swojej służbie albo osiągnąć tego, co jest dla nich naturalnie możliwe, tylko stwarzają pozory, to zatracili funkcję, jaką powinna mieć istota stworzona. Takich ludzi uznaje się za »miernoty« i zbyteczny odpad. Jak takich ludzi można zasadnie nazwać istotami stworzonymi?” (Różnica pomiędzy służbą Boga wcielonego a obowiązkiem człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg mówi, że ci, którzy nie robią wszystkiego, co mogą, są „miernotami” i „zbytecznym odpadem”. Ja byłam taką osobą. Widziałam, że Ye Ping bardzo troszczy się o swoją reputację i swój status, że atakuje i mści się na tych, którzy są jej nieposłuszni, używając chwytów poniżej pasa, by ich dręczyć. W swojej walce o stanowisko przywódcze uknuła spisek zmierzający do tego, żeby wprowadzić ludzi w błąd i z ich pomocą unieważnić wyniki wyborów. Wraz ze swoimi przybocznymi siała niezgodę wśród braci i sióstr oraz przywódców. Bez wątpienia dostrzegałam bardzo jasno jej złośliwe zachowanie, ale kiedy próbowałam skłonić braci i siostry, by zyskali rozeznanie co do Ye Ping, a oni zaczęli podejrzewać, że chcę się zemścić, przestraszyłam się, że jeśli będę mówić dalej, to jeszcze więcej osób powstanie przeciwko mnie. Aby chronić siebie i uniknąć krzywdy i ataku ze strony Ye Ping i jej przybocznych, utraciłam resztki odwagi, jaką miałam, by prześwietlić Ye Ping. Gdy powierzono mi pracę kościoła po zwolnieniu dwóch przywódczyń i diakona, od razu pomyślałam o tym, jak Ye Ping i jej przyboczni atakowali przywódców, i bałam się, że skoro teraz to mi podlegała praca kościoła, Ye Ping uzna, że zajmuję jej miejsce, i skorzysta z okazji, żeby się na mnie zemścić. Chciałam uchylić się od tej odpowiedzialności i nie miałam odwagi wziąć na siebie pracy kościoła. Nazbyt dobrze wiedziałam, że Ye Ping i jej przyboczni są nikczemni do szpiku kości. Li Ru była przez nich wielokrotnie atakowana. Ja tylko chciałam chronić siebie, więc rozdzielając pracę, umyślnie kazałam Li Ru się z nimi skonfrontować. Potraktowałam ją jak tarczę. Jak mogłam być taka podła i samolubna? W obliczu złych sił antychrystów siejących zamęt w kościele nie trzymałam się zasad i nie potrafiłam stanąć po stronie sprawiedliwości. Jakże miałabym być uznana za istotę stworzoną? Byłam naprawdę bezużyteczna; bardzo rozczarowałam Boga! Im więcej rozmyślałam o słowach Bożych, tym bardziej sobie to wszystko wyrzucałam i czułam skruchę. Nie mogłam już dłużej ranić serca Bożego, nie mogłam już być taka samolubna i tchórzliwa i myśleć tylko osobie. Musiałam podporządkować się okolicznościom, za którymi stała ręka Boga, i przede wszystkim starać się jak najlepiej wykonywać pracę kościoła. Potem znalazłam w sobie odwagę, by stawić czoła Ye Ping i jej przybocznym. Nawet gdyby Ye Ping i inni dalej mnie atakowali podczas mojej pracy, to bez względu na to, jak byliby w tym zażarci, nie próbowałabym zejść im z drogi. Jedynie zważałabym na to, by omawiać prawdozasady i nie ulec wpływowi tych ludzi.
Potem zastanowiłam się nad sobą: „Czemu tak się ich boję i nie mam odwagi stawić im czoła?”. W samym środku tych poszukiwań trafiłam na dwa fragmenty słów Bożych, które bardzo mnie poruszyły. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy sprawiedliwość zderza się ze złem, człowiek nie rozpala się gniewem, by bronić istnienia sprawiedliwości lub by ją podtrzymywać; przeciwnie, kiedy siły sprawiedliwości są zagrożone, prześladowane i atakowane, człowiek lekceważy to, unika konfrontacji, wycofuje się. Jednak w obliczu sił nikczemności człowiek jest im przychylny, kłania się i przytakuje” (Sam Bóg, Jedyny II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Bóg powiedział: »Bez Bożego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga«. W jakim stopniu jesteś w stanie uwierzyć w te słowa? Walka z antychrystami i złymi ludźmi ujawnia wymiar i siłę twojej wiary. Jeśli naprawdę wierzysz w Boga, to masz prawdziwą wiarę. Jeśli wierzysz w Boga tylko trochę, a twoja wiara jest niejasna i pusta, to nie masz prawdziwej wiary. Jeśli nie wierzysz, że Bóg może sprawować suwerenną władzę nad tym wszystkim i że szatan także jest pod Jego panowaniem i nadal boisz się antychrystów oraz złych ludzi, to możesz tolerować popełnianie przez nich zła w kościele oraz ich zaburzanie i psucie jego dzieła. Możesz również iść na kompromis z szatanem lub błagać go o łaskę, aby chronić siebie, nie mając odwagi stanąć do walki z tymi ludźmi. W takiej sytuacji stajesz się obserwatorem i dezerterem starającym się przypodobać innym – brakuje ci prawdziwej wiary w Boga. Twoja wiara staje pod znakiem zapytania, co czyni ją strasznie żałosną!” (Punkt dziewiąty (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). To było tak, jakby słowa Boże bezpośrednio mnie osądzały, co mnie głęboko zaniepokoiło i przestraszyło. Zrozumiałam, że Bóg rzeczywiście bada głębię ludzkiego serca i dobrze widzi, co kryje się w moim. Uważnie nad tym rozmyślając, uświadomiłam sobie, że bez względu na to, jak potężne są złe siły szatana, nie są w stanie przekroczyć granic, jakie wyznaczył im Bóg, że bezwzględnie nie mogą ani nie śmią robić rzeczy, na które Bóg nie pozwala. Źródłem mojego lęku przed Ye Ping i jej towarzyszami było to, że nie wierzyłam w suwerenną władzę Boga nad wszystkim. Myślałam, że nie mam statusu w kościele i że moje słowa nie mają żadnej wagi. Tymczasem Ye Ping od dawna była przywódczynią, była wygadana i udało jej się sprowadzić niektórych braci i niektóre siostry na manowce. Nawet kaznodziejkę przeciągnęła na swoją stronę. Ja byłam słaba i nieodporna, moje słowa niewiele znaczyły i nie mogłam się równać z Ye Ping. Dlatego nawet wtedy, gdy mnie odizolowała i dręczyła, i choć widziałam, że tłamsi braci i siostry, a przy tym czyni zło i zakłóca pracę kościoła, nie miałam odwagi, żeby ją zgłosić. Sądziłam, że mnie zwolnią i usuną, przez co straciłabym szansę na zbawienie. Wolałam wieść pozbawioną znaczenia egzystencję, nie interweniując, gdy ona dalej czyniła zło, i nie ujawniając jej złych uczynków. Miałam swój udział w tym złu, które czyniła, i milcząco godziłam się na to, żeby szatan niszczył pracę kościoła. Myśląc o swoich różnych doświadczeniach związanych z wiarą w Boga, dostrzegłam, że Bóg mnie prowadzi i ma władzę nad każdym moim krokiem. Doznałam ze strony Ye Ping nękania i opresji, myślałam, że już na zawsze będę odizolowana, ale wtedy, ze względów bezpieczeństwa, Ye Ping nie mogła dalej kierować pracą kościoła. Siostra, która ją zastąpiła, pozwoliła mi wrócić do wykonywania obowiązków, gdy zapoznała się z sytuacją. Nad wszystkim, czego osobiście doświadczałam, sprawował władzę Bóg; czy nie do Niego należało ostatnie słowo, jeśli chodzi o moją przyszłość i mój los? Doświadczyłam tych wszystkich sytuacji, którymi Bóg zarządzał, i otrzymałam tak wiele prawd, ale czemu aż do teraz nie miałam w sobie wiary w Boga? Gdy coś mi się przytrafiało, nie modliłam się i nie wołałam do Boga, ani nie praktykowałam prawdy. Zamiast tego lękiem napełniały mnie status i moc szatana. W moich oczach złe siły szatana górowały nad samym Bogiem. Czy nie kapitulowałam przed szatanem? Jakie miejsce zostawiłam Bogu w swoim sercu? Pojęłam, że tylko w teorii wierzyłam, iż Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim i że jest sprawiedliwy, ale kiedy coś mi się przytrafiało, wchodziłam w układy z szatanem i dezerterowałam. Tak nikła była moja wiara w Boga! Wtedy w końcu zrozumiałam, że choć złe siły antychrystów mogą się rozpanoszyć na jakiś czas, tłamsząc braci i siostry oraz zwodząc nierozgarniętych ludzi, którym brak rozeznania, to Bóg posługiwał się nimi, żeby nauczyć ludzi rozeznania. Prędzej czy później antychryści zostaną zdemaskowani i wyeliminowani. Kiedyś już mieliśmy antychrysta w naszym kościele; ta osoba uczyniła wiele zła, wykonując swoje obowiązki. Na koniec wszystkie jej złe uczynki wyszły na jaw, została porzucona przez braci i siostry oraz wydalona z kościoła. Zrozumiałam, że w kościele rządzi sprawiedliwość Boża. Jeśli ktoś jej sumiennie nie doświadcza, jak ma poznać czyny Boga? Ja widziałam tylko to, co powierzchowne, a gdy coś mi się przytrafiało, ulegałam siłom szatana; nie było miejsca dla Boga w moim sercu. Byłam zupełnym niedowiarkiem! Nie rozumiałam prawdy; byłam żałosnym stworzeniem! Myśląc o tym, poczułam wstyd z powodu swojego tchórzostwa i samolubstwa. Chciałam praktykować zgodnie z zasadami domu Bożego i polegać na Bogu, żeby zdemaskować i odrzucić antychrystów. Popędziłam na spotkanie ze współpracownikami, żeby ustalić, jak mamy poradzić sobie z Ye Ping i jej przybocznymi.
Na spotkaniu zjedliśmy i wypiliśmy fragment słów Bożych. Bóg mówi: „Jeśli jakiś kościół nie posiada nikogo, kto jest chętny, by praktykować prawdę, nikogo, kto potrafi trwać przy świadectwie o Bogu, wówczas taki kościół powinien zostać całkowicie odizolowany, a jego kontakty z innymi kościołami muszą zostać zerwane. Nazywa się to »grzebaniem śmierci« i to właśnie znaczy wygnać szatana. Jeśli do jakiegoś kościoła przynależy kilku lokalnych zbirów, za którymi podążają »małe muchy«, którym kompletnie brak rozeznania, a członkowie zgromadzenia – nawet poznawszy prawdę – wciąż nie są zdolni do odrzucenia udręki i manipulacji tych zbirów, wówczas wszyscy ci głupcy zostaną ostatecznie odrzuceni. Choć te małe muchy mogły nie uczynić niczego strasznego, są jeszcze bardziej podstępne, jeszcze bardziej zręczne i wykrętne, i każdy, kto jest taki jak one, zostanie odrzucony. Nikt się nie uchowa!” (Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Boga poczułam, że spada na mnie Jego gniew. „Grzebanie śmierci” i „Nikt się nie uchowa” – te słowa przeszyły mi serce jak miecz. Poczułam, że usposobienie Boga jest sprawiedliwe i nie toleruje obrazy. Trzęsłam się ze strachu. Ye Ping, inni antychryści i źli ludzie siali zamęt w kościele przez prawie rok, bo chcieli dla siebie więcej władzy i statusu, i uczynili wiele zła. Ja miałam co do nich jakieś rozeznanie i przejrzałam naturoistotę tych złych ludzi, ale zwlekałam z ich zdemaskowaniem i zgłoszeniem, pozwalając, by czynili zło; obraziłam w ten sposób usposobienie Boga. Gdy ujrzałam słowa Boże, mówiące, że podstępni i przebiegli ludzie muszą na koniec zostać wyeliminowani, pomyślałam o tym, jak wcześniej, żeby chronić własne interesy, nie ujawniłam ani nie zgłosiłam złych uczynków Ye Ping, choć je widziałam na własne oczy, przez co zaszkodziłam wejściu w życie przez braci i siostry. Miałam do siebie o to wielki żal. Zastanawiając się nad sobą, zrozumiałam, że byłam we władaniu szatańskiej trucizny wyrażonej w słowach „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”. Dlatego postępowałam w sposób przebiegły i fałszywy. Po tym, jak Ye Ping mnie nękała, kilka razy chciałam zgłosić jej złe uczynki, ale gdy tylko pomyślałam, że Ye Ping może znów mnie tłamsić i dręczyć, narażając na szwank moją przyszłość i moje przeznaczenie, ze strachu wycofywałam się. Po przejęciu pieczy nad pracą kościoła użyłam Li Ru jako swojej tarczy, a ja sama schowałam się z tyłu, nikogo nie urażając. Zrozumiałam, że żyłam według szatańskich trucizn, że stałam się samolubną i podłą osobą. Gdy napotykałam jakiś kryzys, chowałam się jak ślimak w swojej muszli. Nie miałam nawet odrobiny odwagi, by stawić temu czoła, nie mówiąc już o poczuciu sprawiedliwości. Im więcej ustępstw czyniłam, żeby uniknąć kłopotów, tym bardziej pozwalałam antychrystom i złoczyńcom siać zamęt w kościele, tym bardziej oddawałam braci i siostry na pastwę okrucieństwa szatana i diabłów. Powierzono mi pieczę nad pracą kościoła i zgodnie z intencją Boga miałam przestrzegać zasad, chronić braci i siostry oraz nie pozwalać antychrystom zaszkodzić pracy kościoła. Musiałam wypełnić swoją powinność i wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Wcześniej chroniłam siebie pod każdym względem i nie byłam w stanie praktykować prawdy i zadowolić Boga, ale Bóg nie zakazał mi wykonywania obowiązków, ale użył swoich słów, by mnie osądzić i ostrzec. To jest największa miłość Boża! Tym razem musiałam zgłosić Ye Ping i walczyć ze złymi siłami antychrystów aż do końca. Musiałam choć raz być prawdziwym człowiekiem! Potem zgłosiliśmy złe uczynki Ye Ping i jej przybocznych, jak również to, że kaznodziejka podążyła za nimi w czynieniu zła. Powiadomiliśmy o tym wyższych przywódców. Gdy przywódcy zrozumieli, co przejawia się w zachowaniu Ye Ping, kazali nam najpierw pomówić z braćmi i siostrami, żeby się co do niej rozeznali, i jak najszybciej dostarczyć więcej faktów o złych uczynkach Ye Ping i jej przybocznych. Dzięki omówieniu, które trwało przez jakiś czas, bracia i siostry zaczęli zyskiwać rozeznanie co do Ye Ping i wszyscy chcieli dostarczyć dowody złych uczynków Ye Ping i jej przybocznych. Potem, gdy przywódcy zweryfikowali to, co im przedstawiliśmy, dostrzegli, że dowody są niezbite. Ye Ping i pozostali zostali usunięci z kościoła.
Potem przeczytaliśmy jeszcze jeden fragment słów Bożych i omówiliśmy to, czemu Bóg w dniach ostatecznych pozwala antychrystom i złym ludziom czynić zło i siać zamęt w kościele, a także to, jaka jest w tym przypadku intencja Boga i jaką naukę powinniśmy z tego wynieść. Bóg Wszechmogący mówi: „Czasami w kościołach pojawiają się antychryści i niegodziwcy, którzy wywołują niepokoje, i w ten sposób zwodząc niektórych ludzi – czy jest to coś dobrego, czy coś złego? Czy jest to przejaw Bożej miłości, czy tego, że prowadzi grę z ludźmi i demaskuje ich? Nie potraficie tego zrozumieć, prawda? Bóg zaprzęga wszystko do swojej służby, aby udoskonalić i zbawić tych, których pragnie zbawić, a tym, co ostatecznie zyskują ludzie autentycznie szukający prawdy i praktykujący ją, jest właśnie prawda. Jednak niektórzy spośród tych, którzy nie szukają prawdy, narzekają i mówią: »To nie w porządku, że Bóg działa w ten sposób. Strasznie przez to cierpię! Niemal nie przyłączyłem się do antychrystów! Jeśli to wszystko naprawdę zaaranżował Bóg, to jak mógł dopuścić do tego, że ludzie zadają się z antychrystami?«. O co w tym chodzi? To, że nie podążyłeś za antychrystami, dowodzi, że Bóg cię chroni; jeśli dołączasz do nich, to jest to tożsame ze zdradzeniem Boga i Bóg już cię wtedy nie chce. Toteż czy jest czymś, dobrym, czy czymś złym, że ci antychryści i niegodziwcy wywołują w kościele niepokoje? Na pozór może się to wydawać czymś złym, ale kiedy ci antychryści i niegodziwcy zostaną zdemaskowani, zyskujesz rozeznanie, oni zostają usunięci, a twoja postawa staje się dojrzalsza. Gdy w przyszłości ponownie spotkasz takich ludzi, rozeznasz się co do nich, zanim jeszcze zdążą pokazać swoją prawdziwą twarz, i będziesz mógł ich odrzucić. Pozwoli ci to wyciągnąć naukę i odnieść korzyść; będziesz wiedział, jak rozpoznać antychrysta i nie dasz się więcej zwodzić szatanowi. Powiedzcie Mi zatem, czy nie jest dobrze, że antychryści niepokoją i zwodzą ludzi? Dopiero kiedy ludzie tego doświadczą, zdadzą sobie sprawę, że Bóg nie działał zgodnie z ich pojęciami i wyobrażeniami i że pozwala wielkiemu, czerwonemu smokowi szaleńczo wywoływać niepokoje, a antychrystom zwodzić Bożych wybrańców, bo w ten sposób wykorzystuje szatana do swojej służby, aby owych wybrańców udoskonalić. Dopiero wtedy ludzie rozumieją skrupulatne intencje Boga. Niektórzy mówią tak: »Już dwa razy zostałem oszukany przez antychrystów, a mimo to wciąż nie potrafię ich rozpoznać. Jeśli w pobliżu znajdzie się jeszcze bardziej przebiegły antychryst, pewnie znów dam się zwieść«. Niech zatem raz jeszcze tak się stanie, abyś mógł tego doświadczyć i wyciągnąć wnioski – Bóg musi działać w ten właśnie sposób, aby móc ocalić ludzkość przed zgubnym wpływem szatana” (Tylko pozbywając się własnych pojęć możesz wkroczyć na właściwą ścieżkę wiary w Boga (1), w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga poczułam, że On jest prawdziwie wszechmocny i mądry w swoim dziele! Złoczyńcy i antychryści siejący zamęt w kościele to z pozoru nie było nic dobrego i nie zgadzało się z pojęciami i wyobrażeniami ludzi, ale doszło do tego, bo Bóg na to pozwolił, i kryła się w tym Jego mądrość. Bóg wykorzystywał działania szatana i diabłów w kościele, aby ich zdemaskować i wyeliminować, a także nauczyć nas rozeznania. Bóg wiedział, że nasze postawy są zbyt niedojrzałe i że łatwo dajemy się sprowadzić na manowce antychrystom i złoczyńcom, więc poprzez zło, które oni czynili w kościele, Bóg sprawił, że zyskaliśmy większe rozeznanie. Jednocześnie zdemaskował tych, którzy byli nierozgarnięci, którym brakowało rozeznania i którzy ślepo podążali za innymi. Pomyślałam o słowach Bożych: „Wielu jest wezwanych, lecz nieliczni są wybrani” (Wielu jest wezwanych, lecz nieliczni są wybrani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałam jasno w swoim sercu, że wielu ludzi wierzy w Boga i podąża za Nim, że na początku pszenica i chwasty są wymieszane i nie da się rozpoznać, co jest dobre, a co złe. Jednak w miarę jak Boże dzieło sądu w dniach ostatecznych posuwa się do przodu, ci, którzy są w stanie przyjąć prawdę i dążyć do niej, przyjmują sąd Boży i wyzbywają się zepsucia. Jednocześnie niedowiarkowie, źli ludzie i antychryści są demaskowani i usuwani co do jednego, a kościół staje się coraz czystszy. To jest nieunikniony wynik wypełnionego Bożego dzieła sądu!
4 grudnia 2018 roku przekazano kościołowi informację o wydaleniu Ye Ping i pozostałych. Bracia i siostry nie posiadali się z radości i wychwalali sprawiedliwość Boga z głębi serca. Dni chaosu w kościele dobiegły końca i życie braci i sióstr wróciło do normalności. Z głębi serca dziękuję Bogu za Jego przewodnictwo!