23. Refleksje dotyczące nieakceptowania nadzoru

Autorstwa Li Guo, Chiny

Przez ostatnie kilka lat odpowiadałam w kościele za pracę związaną z oczyszczaniem. Jako że już dość długo wykonywałam ten obowiązek i pojęłam pewne zasady, zazwyczaj nie odczuwałam w związku z nim dużej presji i byłam w stanie z łatwością uporać się z pracą. Bezwiednie zaczęłam wykonywać obowiązek wedle własnego kaprysu i pracować niespiesznie. Niedługo potem przywódcy zażądali przeprowadzenia kompleksowego dochodzenia w celu zidentyfikowania osób, które należało usunąć. Przekazałam przywódcom listę nazwisk zidentyfikowanych osób. Później często pytali mnie oni o szczegóły dotyczące każdej osoby figurującej na liście i dopytywali, na kiedy mogę skończyć porządkowanie materiałów dotyczących usuwania ludzi, i tak dalej. Mając do czynienia z nadzorem przywódców i ich działaniami następczymi, pomyślałam: „Czyż ja właśnie już nad tym nie pracuję? Nie siedzę tu bezczynnie. Nie ufacie mi? Jak można w takim tempie uzupełniać i weryfikować informacje? Dlaczego tak dokładnie mnie sprawdzacie? Nie możecie dać mi trochę swobody?”. Później jednak zdałam sobie sprawę, że jeśli się nie pospieszę i tego nie zrobię, przywódcy mogą powiedzieć, że nie biorę na siebie odpowiedzialności, toteż nie miałam innego wyjścia, jak tylko weryfikować i uzupełniać informacje możliwie jak najszybciej. Od tego momentu codziennie wypełniałam swój grafik po brzegi. Sprawiało to, że podczas wykonywania swojego obowiązku czułam się ograniczana i poddawana presji. Później, składając sprawozdanie ze swojej pracy, nie dostarczyłam listy nazwisk niektórych osób objętych moim dochodzeniem. Przywódcy myśleli, że już niemal skończyłam zadanie, i nie monitorowali ani nie nadzorowali już mojej pracy tak często, jak wcześniej. Przez to zapomniałam o pilności sprawy. Czasem zwlekałam z pójściem do kościoła w celu uzupełnienia materiałów aż do południa, choć oczywiście mogłam to zrobić rano. Nie miałam też jasnego planu i robiłam wszystko wedle własnego kaprysu. Później przywódcy dowiedzieli się, że nie dostarczyłam listy nazwisk kilku osób, które należało usunąć. Przycięli mnie za to, że samowolnie wykonywałam swój obowiązek, nie akceptowałam nadzoru i zupełnie nie brałam pod uwagę pracy kościoła. W tamtej chwili poczułam w sobie duży opór; pomyślałam, że po prostu nie zgłosiłam im pełnej listy nazwisk, ale to nie znaczyło, że nad nią nie pracowałam. Poza tym nie spóźniłam się z wykonaniem obowiązku.

Później przeczytałam słowa Boże: „Antychryści zakazują innym ingerować, zadawać pytania lub nadzorować ich w pracy. Bez względu na to, jakie ustalenia podejmie dom Boży, aby ludzie śledzili przebieg pracy, dowiadywali się o niej czegoś więcej lub ją nadzorowali, zastosują oni wszelkiego rodzaju techniki, aby te próby udaremnić i zapobiec im. Na przykład, gdy niektórzy otrzymują od Zwierzchnictwa jakiś projekt, przez jakiś czas nie czynią w związku z nim żadnych postępów. Nie informują Zwierzchnictwa, czy nad nim pracują, jak im idzie, czy pojawiły się jakieś trudności lub problemy. Nie przekazują żadnych informacji zwrotnych. Niektóre prace są pilne i nie można ich opóźniać, oni jednak ociągają się, przeciągając je w czasie i nie kończąc zadania. Zwierzchnictwo musi wtedy zadać odpowiednie pytania. Kiedy to robi, ludzie ci uważają te pytania za nieznośnie krępujące i w głębi serca się im opierają: »Minęło zaledwie kilkanaście dni, odkąd przydzielono mi to zadanie. Nawet nie zdążyłem się jeszcze zorientować w temacie, a Zwierzchnictwo już zadaje mi pytania. Po prostu zbyt wiele wymagają od ludzi!«. Tak właśnie czepiają się tych zadawanych przez Zwierzchnictwo pytań. W czym tkwi problem? Powiedzcie Mi, czy to nie całkiem normalne, że Zwierzchnictwo zadaje pytania? Częściowo wynika to z chęci dowiedzenia się więcej o postępie prac, a także o tym, jakie trudności pozostają do rozwiązania. Poza tym jest to chęć dowiedzenia się więcej o tym, jaki potencjał mają ludzie, którym powierzono tę pracę i czy rzeczywiście będą w stanie rozwiązać pojawiające się problemy i dobrze ją wykonać. Zwierzchnictwo chce poznać fakty takimi, jakimi są, i w większości przypadków w takich okolicznościach po prostu zadaje pytania. Czy nie jest to coś, co powinno zrobić? Obawia się ono, że nie potrafisz rozwiązywać problemów i sobie z tą pracą nie poradzisz. Dlatego właśnie zadaje pytania. Niektórzy ludzie są w takiej sytuacji dość oporni i odrzucają ich takie zapytania. Nie chcą dopuścić do ich zadawania, a jeśli ludzie już je zadadzą, są oporni i mają wątpliwości, zawsze zastanawiając się: »Dlaczego oni nieustannie zadają tyle pytań i chcą wiedzieć więcej? Czy to dlatego, że mi nie ufają i patrzą na mnie z góry? Jeśli nie mają do mnie zaufania, to nie powinni mnie używać!«. Takie osoby nigdy nie rozumieją pytań i nadzoru ze strony Zwierzchnictwa, opierając się im. Czy mają one rozum? Dlaczego nie pozwalają Zwierzchnictwu na zadawanie pytań i nadzorowanie ich? A tak w ogóle, to jaka jest przyczyna ich oporu i buntu? W czym właściwie tkwi problem? Wykonując swoje obowiązki, nie dbają o to, czy robią to skutecznie, czy też utrudniają postęp pracy. Nie szukają też prawdozasad, robiąc wyłącznie to, na co mają ochotę. Nie zastanawiają się nad rezultatami lub wydajnością pracy, w ogóle nie myśląc o interesach domu Bożego, a tym bardziej o tym, co Bóg zamierza i czego wymaga. Ich tok myślenia jest następujący: »Mam własne sposoby i ustalony porządek wykonywania moich obowiązków. Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele ani nie przykładaj takiej wagi do szczegółów. Wystarczy, że wykonuję swoje obowiązki. Nie mogę się przy tym zbyt się zmęczyć ani zbytnio nacierpieć«. Nie rozumieją pytań i prób podejmowanych przez Zwierzchnictwo, aby dowiedzieć się więcej o ich pracy. Czego nie ma w tym ich braku zrozumienia? Czy aby nie podporządkowania? A może poczucia odpowiedzialności? Lojalności? Gdyby byli naprawdę odpowiedzialni i lojalni w wykonywaniu swoich obowiązków, czy odrzuciliby zapytania Zwierzchnictwa dotyczące ich pracy? (Nie). Byliby w stanie je zrozumieć. Jeśli naprawdę nie są w stanie tego zrobić, to jest tylko jedno wyjaśnienie: postrzegają swój obowiązek jako swój zawód i swoje źródło utrzymania i wyciągają z niego korzyści, przez cały czas traktując go jako warunek i kartę przetargową, dzięki której otrzymują nagrodę. Wykonają tylko trochę powierzchownej pracy, żeby udobruchać Zwierzchnictwo, nie podejmując jakiejkolwiek próby przyjęcia posłannictwa wyznaczonego przez Boga jako swojego obowiązku i zobowiązania. Gdy więc Zwierzchnictwo zadaje im pytania związane z ich pracą lub ją nadzoruje, wzbudza to ich opór i niechęć. Czyż tak właśnie nie jest? (Owszem). Jakie jest źródło tego problemu? Jaka jest jego istota? Przyczyną jest to, że ich podejście do samej pracy jest błędne. Myślą tylko o wygodzie i komforcie ciała, o własnym statusie i własnej dumie, zamiast myśleć o efektach pracy i o interesach domu Bożego. W ogóle nie starają się postępować zgodnie z prawdozasadami(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnaża to, że antychryści nie chcą, aby ludzie nadzorowali ich pracę. Gdy przywódcy ją sprawdzają i o nią dopytują, antychryści czują w sobie opór i robią wszystko tak, jak chcą, nie dbając o efektywność swojej pracy. W wyniku autorefleksji stwierdziłam, że zachowywałam się podobnie. Kiedy przywódcy pytali mnie o postępy w pracy, odczuwałam silny wewnętrzny opór, myśląc, że przecież nie próżnowałam i że oni zbyt mocno na mnie naciskali. Choć potem kontynuowałam pracę, robiłam to niechętnie. Wręcz oszukałam przywódców, nie informując rzetelnie o szczegółach dotyczących osób zidentyfikowanych w dochodzeniu, i uniemożliwiłam im tym samym nadzorowanie mojej pracy, aby móc wykonywać swój obowiązek, jak mi się żywnie podobało, wedle własnych planów. Na pozór nie byłam bezczynna, ale wykonywałam zadania bez pośpiechu i w sposób rutynowy, co miało negatywny wpływ na postępy w pracy. Zdałam sobie sprawę, że brak mi poczucia odpowiedzialności za swój obowiązek i nie zasługuję na zaufanie.

Później przeczytałam następujące słowa Boże: „To, że jakiś przywódca nadzoruje twoją pracę, to coś dobrego. Dlaczego? Ponieważ oznacza to, że bierze on odpowiedzialność za pracę kościoła; jest to jego obowiązek, jego zobowiązanie. To, że potrafi się z tego zobowiązania wywiązać, dowodzi, że jest kompetentnym i dobrym przywódcą. Gdyby dano ci całkowitą wolność i pełnię praw człowieka, i mógłbyś robić, co tylko chcesz, podążać za swoimi pragnieniami i cieszyć się pełnią wolności i demokracji, a niezależnie od tego, co byś robił lub w jaki sposób byś to robił, przywódcy by to nie obchodziło ani by tego nie nadzorował, nigdy by cię o to nie pytał, nie sprawdzałby twojej pracy, nie zabierałby głosu, gdyby pojawiły się w niej jakieś problemy, a jedynie by ci się przypochlebiał albo z tobą negocjował, to czy byłby dobrym przywódcą? Oczywiście, że nie. Taki przywódca wyrządza ci krzywdę. Pobłaża twoim złym uczynkom, pozwalając ci postępować wbrew zasadom i robić, co ci się podoba – popycha cię w ten sposób ku piekielnej czeluści. Nie jest to przywódca odpowiedzialny ani spełniający odpowiednie standardy. Z drugiej strony, jeśli przywódca potrafi cię regularnie nadzorować, dostrzegać problemy w twojej pracy i niezwłocznie cię upominać lub strofować i demaskować, a także w porę korygować twoje postępowanie i pomagać ci radzić sobie z twoimi niewłaściwymi dążeniami i wypaczeniami przy wykonywaniu twojego obowiązku, a pod jego nadzorem i pod wpływem jego upomnień, zaopatrzenia i pomocy zmienia się twoje niewłaściwe podejście do twego obowiązku, jesteś w stanie odrzucić pewne niedorzeczne poglądy, stopniowo zmniejsza się liczba twoich własnych pomysłów i rzeczy wynikających z nadmiernej popędliwości, a ty potrafisz spokojnie zaakceptować stwierdzenia i poglądy, które są poprawne i zgodne z prawdozasadami, to czyż nie jest to z korzyścią dla ciebie? Korzyści z takiej sytuacji są wówczas doprawdy przeogromne!(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże pomogły mi zrozumieć, że w zakres odpowiedzialności przywódców wchodzą nadzór nad pracą i działania następcze. Wywiązując się z tego, pokazują oni, że traktują swoje obowiązki w sposób odpowiedzialny i starają się dobrze wykonywać pracę kościoła. Ludzie, którzy rzeczywiście mają sumienie i rozum, w obliczu nadzoru ze strony przywódców będą często dokonywać autorefleksji, w porę podsumowując i korygując uchybienia i problemy związane ze swoimi obowiązkami, aby podczas ich wykonywania osiągać lepsze rezultaty. Przypomniałam sobie, że gdy zaczęłam wykonywać pracę związaną z oczyszczaniem, nie rozumiałam żadnych zasad. Dopiero po tym, jak bracia i siostry wielokrotnie je ze mną omówili i mi pomogli, byłam w stanie pojąć pewne zasady i w pewnym stopniu rozeznać się co do zachowania różnych ludzi. To, że wykonywałam ten obowiązek, było dla mnie wyjątkową przysługą i łaską Bożą. Kościół wyznaczył mnie do tego zadania, więc powinnam była wziąć ten obowiązek na swoje barki i zrobić wszystko, co w mojej mocy, oraz całe serce włożyć w to, by zapewnić sprawne postępy pracy. Dowodzi to posiadania sumienia i rozumu. Ja jednak tylko niespiesznie wykonywałam swój obowiązek, zadowolona, że po prostu mam jakieś zadania do wykonania, i nie miałam na względzie postępów pracy. Wręcz oszukałam przywódców, nie informując ich o istotnych szczegółach po to, by uniemożliwić im sprawdzanie i nadzorowanie mojej pracy. Jakże mogłam, wykonując swój obowiązek w taki sposób, utrzymywać, że mam sumienie lub człowieczeństwo? Stale unikałam nadzoru i nie chciałam być ograniczana. Dogodziłam wprawdzie swojemu ciału, ale opóźniłam pracę i dopuściłam się występków. Byłam niewiarygodnie głupia!

Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Czym właściwie jest obowiązek? Jest to zlecenie powierzone ludziom przez Boga, część dzieła domu Bożego, powinność i odpowiedzialność, którą powinien nieść każdy z wybrańców Bożych. Czy obowiązek jest twoją karierą? Czy jest to osobista sprawa rodzinna? Czy można uczciwie powiedzieć, że gdy już zostanie na ciebie nałożony obowiązek, staje się on twoją sprawą osobistą? W żadnym razie tak nie jest. Jak zatem powinieneś wypełniać swój obowiązek? Działając zgodnie z Bożymi wymogami, słowami i standardami oraz opierając swoje postępowanie na prawdozasadach, nie zaś na subiektywnych ludzkich pragnieniach. Niektórzy ludzie mówią: »Kiedy został mi dany obowiązek, czy nie jest to moja własna sprawa? Mój obowiązek jest moją odpowiedzialnością, a czy to, za co jestem odpowiedzialny, nie jest moją sprawą osobistą? Skoro traktuję obowiązek jako sprawę osobistą, czy tym samym nie wykonam go jak należy? Czy wykonałbym go dobrze, gdybym nie traktował go jak sprawy osobistej?«. Czy te słowa są słuszne, czy nie? Nie są słuszne; stoją w sprzeczności z prawdą. Obowiązek nie jest twoją sprawą osobistą, jest sprawą Boga, jest częścią Bożego dzieła i musisz zrobić to, o co prosi Bóg; jedynie gdy będziesz wykonywał swój obowiązek z sercem pełnym podporządkowania Bogu, wypełnisz go wystarczająco dobrze. Jeśli zawsze wykonujesz swój obowiązek zgodnie z własnymi pojęciami, wyobrażeniami i skłonnościami, to nigdy nie wypełnisz go wystarczająco dobrze. Wykonywanie obowiązku jedynie tak, jak ci się podoba, nie jest wykonywaniem obowiązku, ponieważ to, co robisz, nie mieści się w ramach Bożego zarządzania ani dzieła domu Bożego; działasz na własną rękę, realizujesz własne zadania, toteż Bóg nie będzie tego pamiętał(Tylko poszukując prawdozasad można dobrze wykonywać swój obowiązek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że obowiązki pochodzą od Boga; stanowią odpowiedzialność i powinność każdego z Jego wyznawców. Doglądając gospodarstwa domowego, ludzie robią różne rzeczy tak, jak chcą, natomiast w kościele powinni poszukiwać prawdy i wykonywać swoje obowiązki zgodnie z zasadami. Odpowiadałam w kościele za pracę związaną z oczyszczaniem. Wymogiem Bożym w przypadku tego obowiązku jest jak najszybsze usuwanie z kościoła antychrystów, złych ludzi i niedowiarków w celu zapewnienia braciom i siostrom dobrego życia kościelnego. Ja jednak nie liczyłam się z intencjami Boga. Nie zastanawiałam się, w jaki sposób szybko wykonać tę pracę zgodnie z zasadami. Zamiast tego codziennie myślałam o tym, jak dogodzić swojemu ciału, a także uniknąć trudu i zmęczenia. Wykonywałam swój obowiązek samowolnie, na luzie i bez pośpiechu. Jeśli chodzi o zadania, które można było wykonać wcześniej, to nie popychałam ich do przodu i wcale nie miałam ochoty robić więcej, nawet gdy byłam w stanie. Celowo ukryłam listę nazwisk osób spełniających kryteria kwalifikujące do usunięcia. Uniemożliwiłam przywódcom zapoznanie się ze szczegółami dotyczącymi postępów pracy, tak aby nie mogli mnie nadzorować i by uniknąć nadmiaru zajęć i zmęczenia. Kłamałam i oszukiwałam, byle tylko dogodzić swojemu ciału. Byłam naprawdę niegodna tego obowiązku!

Później zastanowiłam się nad sobą. Dlaczego nie chciałam zaakceptować nadzoru i zawsze wolałam robić wszystko po swojemu? Potem przeczytałam ten fragment słów Bożych: „Jak z kolei można scharakteryzować ludzi, którzy wykonują odpowiednią dla siebie pracę? Są to ludzie, którzy w prosty sposób traktują swoje podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie, odzież, schronienie i transport. O ile te rzeczy są na normalnym poziomie, to im wystarczy. Bardziej troszczą się o swoją ścieżkę życiową, o swoją misję jako istot ludzkich, o swój światopogląd i wartości. A o czym myślą przez cały dzień ludzie, którzy nie zapowiadają się najlepiej? Ciągle zastanawiają się, jak się wałkonić, jak podstępem wymigać się od odpowiedzialności, jak dobrze się najeść i dobrze się bawić, jak żyć w fizycznej wygodzie i w komforcie, nie zastanawiając się nad właściwymi sprawami. Dlatego w otoczeniu i środowisku wykonywania obowiązków w domu Bożym czują się sfrustrowani. (…) Te osoby, które nie wykonują odpowiedniej dla siebie pracy, ale robią to, na co mają ochotę, nie chcą robić tych właściwych rzeczy. Ostatecznie, robią wszystko, na co mają ochotę, po to, by osiągnąć fizyczny komfort, przyjemność i wygodę, oraz po to, by w żaden sposób nie byli ograniczani i krzywdzeni. Chodzi im o to, aby mogli jeść do woli, co tylko chcą, i robić to, na co mają ochotę. To z powodu jakości ich człowieczeństwa i ich wewnętrznych dążeń często czują się sfrustrowani. Bez względu na to, w jaki sposób będziecie z nimi omawiać prawdę, oni się nie zmienią, a problem z ich frustracją nie zostanie rozwiązany. To właśnie tacy ludzie; są tylko rzeczami, które nie wykonują odpowiedniej dla siebie pracy. Chociaż na pozór nie wydaje się, aby popełnili jakieś wielkie zło lub byli złymi ludźmi i chociaż można odnieść wrażenie, że jedynie nie przestrzegali zasad i przepisów, w rzeczywistości ich naturoistotą jest to, że nie wykonują odpowiedniej dla siebie pracy i nie podążają właściwą ścieżką. Takim ludziom brakuje sumienia i rozumu, jakie charakteryzują normalne człowieczeństwo, i nie mogą oni osiągnąć inteligencji, która takie człowieczeństwo cechuje. Nie analizują, nie rozważają ani nie dążą do celów, do których powinni dążyć ludzie charakteryzujący się normalnym człowieczeństwem, ani postaw życiowych i metod egzystencji, które tacy ludzie powinni przyjąć. Ich umysły są codziennie owładnięte myślami o tym, jak znaleźć fizyczną wygodę i przyjemność. Jednak w środowisku życia kościoła nie mogą zaspokoić swoich fizycznych preferencji, przez co czują się skrępowani i sfrustrowani. Właśnie tak powstają te ich uczucia. Powiedzcie Mi, czyż życie takich ludzi nie jest wyczerpujące? (Jest). Czy nie budzi litości? (Nie, nie budzi). To prawda, nie budzi litości. Mówiąc delikatnie, są to ludzie, którzy nie wykonują odpowiedniej dla siebie pracy. Jak nazywa się w społeczeństwie takich ludzi? Próżniakami, głupcami, obibokami, chuliganami, zbirami i wałkoniami – tak właśnie się ich nazywa. Nie chcą uczyć się żadnych nowych umiejętności ani kompetencji, nie chcą robić poważnej kariery ani znaleźć pracy, aby poradzić sobie w życiu. Są w społeczeństwie próżniakami i obibokami. Przenikają do kościoła, a potem chcą dostać coś za darmo i zdobyć swoją porcję błogosławieństw. Są oportunistami. Ci oportuniści nigdy nie są chętni do wykonywania swoich obowiązków. Jeśli sprawy choć odrobinę nie idą po ich myśli, czują się sfrustrowani. Pragną w życiu swobody, nie chcą wykonywać żadnej pracy, a mimo to nadal chcą dobrze jeść i nosić ładne ubrania, jeść, co chcą, i spać, kiedy chcą. Myślą, że kiedy nadejdzie taki dzień, na pewno będzie cudownie. Nie chcą znosić choćby odrobiny trudów i pragną nurzać się w przyjemnościach. Ci ludzie nawet samo życie uważają za wyczerpujące; wiążą ich negatywne uczucia. Często czują się zmęczeni i zdezorientowani, ponieważ nie mogą robić tego, co im się podoba. Nie chcą wykonywać odpowiedniej dla siebie pracy, ani zajmować się sprawami, którymi zajmować się powinni. Nie chcą trzymać się swojej pracy ani wykonać jej starannie od początku do końca, traktując ją jako swój zawód i obowiązek, powinność i odpowiedzialność; nie chcą jej ukończyć ani osiągnąć rezultatów, nie chcą wykonać jej na jak najlepszym poziomie. Nigdy nie myśleli w ten sposób. Chcą po prostu robić wszystko po łebkach i wykorzystywać swoje obowiązki jako sposób na utrzymanie. Kiedy spotykają się z niewielką presją lub jakąś formą kontroli lub gdy oczekuje się od nich spełnienia nieco wyższego standardu bądź wzięcia na siebie jakiejś odpowiedzialności, czują się nieswojo i są sfrustrowani. Budzą się w nich te negatywne uczucia, życie jest dla nich wyczerpujące i są nieszczęśliwi. Jednym z podstawowych powodów, dla których życie jest dla nich wyczerpujące, jest ich brak rozumu. Ich rozum jest upośledzony, całe dnie spędzają na fantazjowaniu, żyjąc we śnie, w chmurach, zawsze wyobrażając sobie najbardziej nieprawdopodobne rzeczy. Dlatego tak trudno jest im uwolnić się od frustracji. Nie są zainteresowani prawdą, są niedowiarkami. Jedyne, co możemy zrobić, to poprosić ich, aby opuścili dom Boży, wrócili do świata i znaleźli tam dla siebie miejsce, które zapewni im spokój i komfort(Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Bożym spostrzegłam, że ci, którzy wykonują swoje obowiązki, jak im się żywnie podoba, i nie poświęcają się właściwej pracy, nigdy nie myślą o tym co trzeba. Każdego dnia zastanawiają się wyłącznie nad tym, jak dogodzić swojemu ciału. Nie ma znaczenia, od ilu lat wykonują swoje obowiązki – niezmiennie przyjmują postawę, zgodnie z którą wystarczy jakoś tam sobie radzić, i niczym nie różnią się od próżniaków i obiboków w świeckim świecie. Tacy ludzie czują niechęć do prawdy i nie miłują tego, co pozytywne, to zaś czyni ich typowymi niedowiarkami. Jeżeli nie okazują skruchy, to są z góry skazani na zdemaskowanie i wyeliminowanie. Kiedyś pogardzałam próżniakami i obibokami, uważając, że ludzie ci nie poświęcają się właściwej pracy, a zamiast tego zwyczajnie się wałkonią. Odnosząc do siebie słowa Boże, uświadomiłam sobie, że jestem taka sama jak oni. Nie chciałam być nadzorowana ani popędzana przy wykonywaniu swojego obowiązku; pragnęłam po prostu wolności i braku ograniczeń, nie wykazując się przy tym odpowiedzialnością za moją główną pracę. Nie zajmowałam się właściwą pracą, tylko folgowałam swojemu wygodnictwu. Czy miałam w sobie choć odrobinę uczciwości i godności? Choć wydawało się, że wykonuję jakąś pracę, byłam nieszczera wobec Boga, nierzetelna i opieszała w swoich obowiązkach, sądziłam bowiem, że uda mi się stanąć na wysokości zadania, oszukując Boga, aby otrzymać Jego błogosławieństwa. Wykonywałam jakieś obowiązki, mając na względzie jedynie swoje widoki na przyszłość i przeznaczenie. Czyż nie byłam jawną oportunistką? Bóg widzi wszystko i każdy, kto nieszczerze wykonuje swoje obowiązki, zostanie zdemaskowany i wyeliminowany. Łudziłam się, że uda mi się uzyskać Boże błogosławieństwo podstępnymi metodami. Czyż nie było to niewiarygodnie głupie? Czym różniłam się w tym, co przejawiałam, od niedowiarków, którzy zostali usunięci? Gdybym dalej postępowała w ten sposób, zrujnowałabym swój własny wynik i swoje przeznaczenie. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się bałam. Modliłam się więc do Boga, okazując skruchę, i byłam gotowa poszukiwać prawdy, aby rozwiązać swoje problemy.

Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Wszyscy, którzy naprawdę wierzą w Boga, to ludzie podejmujący odpowiednią dla nich pracę, ochoczo wykonujący swoje obowiązki, zdolni do wzięcia na siebie określonego zadania i wykonania go dobrze, zgodnie ze swoim potencjałem i przepisami domu Bożego. Oczywiście, przystosowanie się do takiego życia początkowo może być trudne. Możesz czuć się wyczerpany fizycznie i psychicznie. Jednakże, jeśli naprawdę jesteś zdecydowany na współpracę i chcesz stać się normalnym i dobrym człowiekiem oraz dostąpić zbawienia, to musisz zapłacić pewną cenę i pozwolić, aby Bóg cię zdyscyplinował. Kiedy odczuwasz pragnienie bycia samowolnym, musisz się przeciwko niemu zbuntować i uwolnić się od niego, aby twoja samowola i egoistyczne pragnienia stawały się stopniowo coraz słabsze. Musisz szukać Bożej pomocy w kluczowych sprawach, w decydujących momentach i przy najważniejszych zadaniach. Jeśli posiadasz determinację, powinieneś prosić Boga, aby cię skarcił, zdyscyplinował i oświecił, tak abyś mógł zrozumieć prawdę, dzięki czemu uzyskasz lepsze wyniki. Jeśli naprawdę masz determinację, modlisz się do Boga w Jego obecności i usilnie Go błagasz, Bóg podejmie działanie. Odmieni twój stan i twoje myśli. Jeśli Duch Święty wykona trochę dzieła, odrobinę cię poruszy i oświeci, twoje serce się odmieni, a twój stan ulegnie przemianie. Kiedy nastąpi ta przemiana, poczujesz, że takie życie jest wolne od frustracji. Twój stan i twoje uczucia, wśród których dominowała frustracja, przekształcą się i złagodnieją – będą inne niż wcześniej. Poczujesz, że takie życie nie jest męczące. Wykonywanie obowiązków w domu Bożym będzie przynosić ci radość. Poczujesz, że dobrze jest żyć, zachowywać się i wykonywać swój obowiązek w ten sposób, znosić trudy i płacić cenę, przestrzegać reguł i postępować zgodnie z zasadami. Poczujesz, że normalni ludzie powinni wieść właśnie takie życie. Kiedy będziesz żyć zgodnie z prawdą i dobrze wypełniać swój obowiązek, poczujesz w swoim sercu opanowanie i spokój, i będziesz miał poczucie, że twoje życie ma sens(Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Ze słów Bożych zrozumiałam, że ludzie szczerze wierzący w Boga poświęcają się właściwej pracy, nieustannie myśląc o tym, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki i osiągać najlepsze wyniki. Są gotowi cierpieć i płacić cenę, a także potrafią zaakceptować to, że są nadzorowani. Często zastanawiają się nad uchybieniami w swojej pracy i szybko korygują wszelkie wykryte błędy. Zrozumiałam również, że gdy człowiek poświęca pracy domu Bożego więcej uwagi i pamięta o właściwych sprawach, nie odczuwa przygnębienia ani ograniczeń z powodu drobnego cierpienia. Po jakimś czasie zebrałam informacje o pewnym złym człowieku. Gdy przywódcy się o tym dowiedzieli, zapytali, na kiedy mogę je przygotować. Pomyślałam: „Ten człowiek dopiero co został przeniesiony z innego kościoła do naszego. O niektóre z jego złych uczynków muszę dopytać i zweryfikować je w porozumieniu z jego poprzednim kościołem, więc będzie przy tym sporo roboty. Poza tym mam też inne materiały, które trzeba jak najszybciej uzupełnić. Wygląda na to, że moje ciało znów będzie musiało znieść jakieś cierpienie”. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że znów myślę o swoim ciele. Zastanowiwszy się nad tym, jak wcześniej spowolniłam postępy pracy, wiedziałam już, że nie mogę znów doprowadzić do opóźnień. Co więcej, człowiek ten podsycał dysharmonię i uciskał braci i siostry w kościele. Należało jak najszybciej go usunąć. Od razu zorganizowałam odpowiednie osoby, które pomogły mi zapoznać się z informacjami i je zweryfikować. Wkrótce zebrałam wszystkie niezbędne szczegóły. Za zgodą 80% braci i sióstr ten zły człowiek został wydalony z kościoła. Kiedy skoncentrowałam się na swoim obowiązku, nie biorąc pod uwagę własnego ciała, poczułam w sercu wielką niezłomność. Odtąd, wykonując obowiązki, terminowo składałam sprawozdania ze swojej pracy. Nie odczuwałam już oporu, gdy przywódcy ją nadzorowali i przeprowadzali działania następcze. Natomiast dzięki ich nadzorowi odkryłam w swojej pracy pewne uchybienia, które następnie szybko skorygowałam. Na przykład, gdy zapytano mnie o powolne postępy w pracy, przeanalizowałam nasze podsumowanie i zdałam sobie sprawę, że wynikały one głównie z mojej niezdolności do priorytetowego traktowania ważniejszych zadań. Szybko się więc poprawiłam. Praktykując w ten sposób, nie czułam się już ograniczana ani poddawana presji. Co więcej, znacząco poprawiła się efektywność mojej pracy, a ilość uporządkowanych w ciągu miesiąca materiałów dwukrotnie wzrosła. Wiem, że wszystko to jest owocem słów Bożych, i czuję głęboką wdzięczność dla Boga!

Wstecz: 21. Czy mądrze jest milczeć na temat błędów innych?

Dalej: 24. Nie jestem już zniewolona przez występek

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Wprowadź szukaną frazę w okienku wyszukiwania.

Połącz się z nami w Messengerze
Spis treści
Ustawienia
Książki
Szukaj
Filmy