98. Nauka wyniesiona z atakowania innych w odwecie

Autorstwa Owen, Hiszpania

W 2021 roku siostra Sofia i ja nadzorowaliśmy produkcję materiałów filmowych w kościele. Sofia miała więcej umiejętności technicznych i doświadczenia niż ja, więc za każdym razem, gdy miałem jakieś problemy lub trudności, omawiałem je z nią. Pewnego razu, gdy pracowaliśmy nad filmem, popełniłem dość podstawowy błąd. Gdy Sofia się o tym dowiedziała, przyszła, aby pomóc mi go rozwiązać. Przy okazji zapytała: „Zajmujesz się tym już od dłuższego czasu. Jak mogłeś zrobić taki podstawowy błąd?”. Poczułem wewnętrzny opór. Z miejsca zaczęła mnie przepytywać, jakbym nic nie umiał. Czy patrzy na mnie z góry i celowo mnie atakuje? Później naprawiłem problem, ale niechętnie. Kilka dni później inni bracia i siostry mieli podobne problemy. Gdy w trakcie zgromadzenia podsumowywaliśmy problemy w pracy, Sofia użyła mojego błędu jako przykładu do analizy. Mój opór w stosunku do niej jeszcze bardziej wzrósł. Pomyślałem: „W końcu jestem jednym z przełożonych. Co inni sobie o mnie pomyślą, słysząc, jak mówisz o moim błędzie? Czy nadal będą mnie szanować? Wygląda na to, że celowo chcesz mnie zawstydzić”. Potem nie miałem w ogóle ochoty z nią rozmawiać i dyskutować o problemach, których nie potrafiłem rozwiązać. Wychodziłem, jak tylko kończyliśmy omawiać pracę, nie chcąc słyszeć ani słowa więcej z jej ust. Gdy chciała rozmawiać o stanie, w jakim oboje jesteśmy, zmuszałem się, żeby coś powiedzieć i mieć ją z głowy. Nie mogłem się doczekać, aż skończy.

Jakiś czas później zostałem zwolniony ze stanowiska, bo goniąc za sławą i statusem, nie wykonywałem rzeczywistej pracy. Po jakimś czasie, gdy Sofia zapytała mnie o mój stan, omawiając swoje refleksje i zrozumienie po zwolnieniu, nieco się przed nią otworzyłem. Myślałem, że mnie pocieszy i zachęci, ale ku mojemu zdziwieniu powiedziała: „Ostatnio częściej podejmujesz inicjatywę, wykonując obowiązki, ale Twoje zrozumienie jest powierzchowne. Tak naprawdę nie zastanowiłeś się nad przyczyną swoich porażek i ich nie zrozumiałeś. Rozmawiałam o tym z jedną z sióstr, która przyznała mi rację”. Zawstydziło mnie, że tak otwarcie obnaża moje problemy. Pomyślałem: „W ogóle nie bierzesz pod uwagę moich uczuć. Czy mówiąc o moich problemach w obecności braci i sióstr, nie chcesz celowo zaszkodzić mojemu wizerunkowi?”. Czułem opór i nie chciałem jej już dłużej słuchać. Krótko jej odpowiedziałem, ale w środku aż się trząsłem ze złości. Pomyślałem, że skoro tak mnie potraktowała, gdy tylko będę mieć okazję, odpłacę się jej pięknym za nadobne. Od tego czasu, poza sprawami, które musieliśmy omawiać, unikałem jej jak ognia. Drażnił mnie nawet jej głos.

Któregoś popołudnia jedna z sióstr napisała do mnie na grupowym czacie, że musi pilnie ze mną porozmawiać. Pracowałem w tym czasie nad filmem i nie zauważyłem jej wiadomości, co opóźniło pracę. Gdy Sofia się o tym dowiedziała, zapytała, dlaczego nie odpowiedziałem od razu, i powiedziała: „Widzę, że ciągle masz ten sam problem. Nie odpowiadasz szybko na wiadomości i czasami nie można cię znaleźć. Projekt, którym zarządzasz, jest naprawdę ważny. Nie opóźniaj go więcej…”. Ja jednak czułem opór i myślałem: „Wcześniej nieodpowiedzialnie podchodziłem do obowiązku i skupiałem się wyłącznie na własnej pracy, ale gdy zostałem zwolniony, zrobiłem wszystko, żeby się zmienić. Czy twoje słowa nie negują mojej ciężkiej pracy w ostatnim czasie? Czy patrzysz na mnie z góry i myślisz, że nie dążę do prawdy?”. Byłem coraz bardziej do niej uprzedzony. Czasem, gdy pisała do mnie w sprawie pracy, nie chciałem nawet odpowiadać. Niedługo potem przywódca poprosił mnie o pisemną ocenę Sofii. Poczułem, że nadeszła moja szansa. To ona zawsze mnie obnażała. Teraz nadeszła moja kolej, żeby zdemaskować jej problemy i pokazać jej, jak to jest stracić twarz. Szczegółowo opisałem więc jej problemy, skupiając się nad tym, że w swoich słowach i czynach lekceważyła moje uczucia, i że nie wykonywała rzeczywistej pracy. Po przeczytaniu naszych ocen przywódca wytknął Sofii jej problemy, a ona obiecała, że się zmieni. Ja jednak nie potrafiłem pozbyć się uprzedzeń wobec niej. Dlatego omawiając któregoś dnia na zgromadzeniu słowa Boże, skorzystałem z okazji, aby wyrazić swoje uprzedzenia i opinie na jej temat. W trakcie tego zgromadzenia omawialiśmy zachowania związane z ograniczaniem innych. Pomyślałem o tym, że Sofia nigdy nie brała pod uwagę moich uczuć, więc chciałem zwrócić wszystkim uwagę na to, że ona też ma wiele problemów, i że nie jest ode mnie lepsza. Delikatnie ją obnażyłem, mówiąc: „Chociaż ktoś może być przełożonym i mieć umiejętności techniczne, ale bez szacunku odnosić się do innych i wytykać im problemy. Czasem przybiera bardzo krytyczny ton, mówiąc, że z kimś jest coś nie w porządku, co sprawia, że taka osoba czuje się ograniczana podczas wykonywania obowiązku. Pośrednio zakłóca to także życie kościoła. Musimy umieć rozpoznawać takie osoby”. Musiałem dać upust złości, ale efekt był taki, że wszyscy zamilkli i nikt już nic więcej nie powiedział. Poczułem się nieswojo. Martwiłem się, że moje omówienie było niewłaściwe, ale potem pomyślałem, że wszystko, co powiedziałem, było prawdą, więc co w tym niewłaściwego? Puściłem to w niepamięć.

Ku mojemu zdziwieniu, kilka dni później zadzwonił do mnie przywódca, aby omówić moje krytyczne słowa na temat Sofii na tym zgromadzeniu. Stwierdził, że ją zaatakowałem i potępiłem. Mogło ją to skrzywdzić, a niektórzy bracia i siostry mogli stanąć po mojej stronie, uprzedzając się do niej i odmawiając współpracy z nią. Zakłócało to i destabilizowało życie kościoła. Gdy usłyszałem analizę przywódcy, byłem naprawdę zdenerwowany i przestraszony. Wiedziałem, że według słów Boga bezmyślne potępianie i analizowanie kogoś na zgromadzeniu zakłóca i zaburza życie kościoła, i że jest to czynienie zła. Wiedziałem, że natura takiego postępowania jest poważna. Po zakończonej rozmowie od razu znalazłem odpowiednie słowa Boga, które mówią. Słowa Boże mówią: „Zjawisko samowolnego potępiania, szufladkowania i dręczenia występuje często w każdym kościele. Przykładowo, niektórzy ludzie żywią uprzedzenia wobec pewnego przywódcy lub pracownika i chcąc się na nim zemścić, obmawiają go za plecami, demaskują go i szczegółowo analizują pod pozorem omawiania prawdy. Zamiar i cele takich działań są niewłaściwe. Jeśli ktoś naprawdę chce omawiać prawdę, aby dawać świadectwo Bogu i pomagać innym, powinien rozmawiać o własnych rzeczywistych doświadczeniach i przynosić korzyść innym, analizując i poznając samego siebie. Takie działania przynoszą lepsze rezultaty i będą mile widziane przez wybrańców Boga. Jeśli czyjeś omówienie demaskuje, atakuje i poniża inną osobę celem uderzenia w nią lub zemszczenia się na niej, to intencja takiego omówienia jest zła, nieusprawiedliwiona, znienawidzona przez Boga i niekonstruktywna dla braci i sióstr. Jeśli ktoś zamierza potępić innych lub ich dręczyć, to jest złym człowiekiem i czyni zło. Wszyscy wybrani Boży powinni umieć rozpoznawać złych ludzi. Jeśli ktoś celowo uderza w innych, demaskuje ich lub poniża, należy mu pomóc z miłością, porozmawiać z nim oraz poddać go analizie lub przyciąć. Jeśli osoba ta nie potrafi zaakceptować prawdy i uparcie odmawia zmiany postępowania, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Źli ludzie, którzy często samowolnie potępiają, szufladkują i dręczą innych, powinni zostać skrupulatnie zdemaskowani, aby każdy mógł nauczyć się ich rozpoznawać, a następnie na osoby takie należy nałożyć ograniczenia lub wydalić je z Kościoła. Jest to niezbędne, ponieważ tacy ludzie przeszkadzają w życiu kościelnym i pracy kościoła, a do tego mogą wprowadzać ludzi w błąd i wywoływać chaos w kościele(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (15), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Atak i odwet to jeden z rodzajów działań i przejawów, które pochodzą ze złośliwej, szatańskiej natury. Jest to również rodzaj zepsutego usposobienia. Ludzie myślą w następujący sposób: »Jeśli ty będziesz dla mnie niemiły, ja też ci zrobię krzywdę! Jeśli ty nie traktujesz mnie z szacunkiem, czemuż ja miałbym ciebie tak traktować?«. Cóż to jest za myślenie? Czyż nie jest ono odwetowe? Czyż w oczach zwykłego człowieka nie jest to zasadny punkt widzenia? Czy to nie jest logiczne? »Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani; jeśli zostaniemy zaatakowani, z pewnością przystąpimy do kontrataku« i »Odpłacać komuś pięknym za nadobne« – niewierzący często mówią takie rzeczy; w ich kręgach są to wszystko przykłady rozumowania, które ma sens i jest w pełni zgodne z ludzkimi pojęciami. Jak jednak powinni na te słowa patrzeć ci, którzy wierzą w Boga i dążą do prawdy? Czy te idee są słuszne? (Nie). Dlaczego nie są słuszne? Jak należy je rozpoznać? Skąd pochodzą te rzeczy? (Od szatana). Pochodzą od szatana, co do tego nie ma wątpliwości. Z której skłonności szatana pochodzą? Ich źródłem jest złośliwa natura szatana; mają w sobie jad i zawarte jest w nich jego prawdziwe oblicze w całej swej złości i brzydocie. Mieszczą one w sobie tego rodzaju naturoistotę. Jaki charakter mają poglądy, myśli, przejawy, mowa, a nawet czyny zawierające w sobie tego rodzaju naturoistotę? Bez wątpienia jest to skażone usposobienie człowieka – usposobienie szatana. Czy te szatańskie rzeczy zgodne są ze słowami Boga? Czy zgodne są z prawdą? Czy mają podstawę w słowach Bożych? (Nie). Czy to uczynki, jakie spełniać powinni wyznawcy Boga, oraz myśli i poglądy, jakie winni oni żywić? Czy te myśli i działania są zgodne z prawdą? (Nie). Skoro te rzeczy nie są zgodne z prawdą, to czy są one zgodne z sumieniem i rozumem zwykłego człowieczeństwa? (Nie są)” (Tylko zmiana zepsutego usposobienia może doprowadzić do prawdziwej transformacji, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy porównałem swoje zachowanie z zachowaniem obnażonym przez słowa Boga, przeraziłem się. W moich interakcjach z Sofią, gdy podała mój błąd za przykład i przed wszystkimi go przeanalizowała, czułem się upokorzony. Nienawidziłem jej i nie chciałem z nią rozmawiać. W rozmowach o pracy po prostu ją zbywałem. Gdy widziała moje problemy, wprost mówiła o moich niedociągnięciach, a nawet poruszyła ten temat z innym przełożonym, byłem wściekły. Miałem poczucie, że w jednej chwili zniszczyła mój wizerunek, na który tyle pracowałem. Czułem też taki opór, że drażnił mnie nawet jej głos. Gdy wspomniała, że nie odpowiadam na wiadomości, i ostrzegła, żebym nie spowalniał pracy, jak dotąd, czułem, że mnie ogranicza, neguje moją przemianę i celowo utrudnia mi życie. Dawałem upust frustracji, wykonując obowiązki, świadomie jej nie odpowiadając. Moje uprzedzenie wobec Sofii było coraz silniejsze i żywiłem do niej urazę. Gdy przywódca poprosił mnie o napisanie opinii na jej temat, wykorzystałem okazję, aby się wyżalić i podkreślić jej wady, żeby przywódca ją przyciął, a nawet zwolnił. Dałem upust swojej frustracji. Chciałem się zemścić, więc wykorzystałem omawianie słów Boga, aby osądzić ją jako osobę, która wykazuje się kiepskim człowieczeństwem, podburzając innych, by się na niej poznali i się od niej odsunęli, by ugasić mój gniew. Zrozumiałem, że w ten sposób ujawniłem niegodziwe usposobienie. Wiedziałem, że wytykając mi problemy, Sofia wykazuje się odpowiedzialnością za pracę kościoła i pomaga mi poznać siebie, ale w najmniejszym stopniu tego nie przyjąłem i się nie podporządkowałem. Wpadłem w szał i wykorzystałem obowiązki, aby dać upust swojej frustracji. Wykorzystałem nawet omówienie słów Bożych, aby ją zaatakować i stłamsić. W ten sposób próbowałem utworzyć klikę, zakłócając i zaburzając życie kościoła. Kilka słów Sofii zraniło moją dumę, więc w odwecie ją zaatakowałem, chcąc ją ukarać. Byłem taki straszny! Słowa Boga mówią: „Jeśli mowa i zachowanie osób wierzących są tak swobodne i nieskrępowane jak niewierzących, wówczas są oni w jeszcze większym stopniu niegodziwi niż niewierzący – są archetypicznymi demonami(Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Jadłem i piłem tak wiele słów Boga, a nie potrafiłem przyjąć kilku słusznych sugestii. Czy naprawdę byłem osobą wierzącą? Zawsze kierowałem się takimi szatańskimi filozofiami jak: „Jeśli nie będziesz miły, ja nie będę sprawiedliwy!”, „Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani; jeśli zostaniemy zaatakowani, z pewnością przystąpimy do kontrataku”. Dawałem upust niezadowoleniu, w ogóle nie mając bogobojnego serca. Urzeczywistniałem szatańskie zepsute usposobienie bez odrobiny ludzkiego podobieństwa. Czułem się winny i niespokojny, więc modliłem się do Boga, chcąc okazać skruchę i wyzbyć się uprzedzeń wobec Sofii. Przez kilka dni, gdy miałem trochę wolnego czasu, myślałem o tym, dlaczego na początku się dogadywaliśmy, a teraz tak mnie irytuje. Wiedziałem, że gdy mnie przycięła, miała rację. Może i była surowa, ale to nie było nic wielkiego. Dlaczego nie potrafiłem tego przyjąć, a nawet w odwecie sam ją zaatakowałem?

W swoich poszukiwaniach trafiłem na następujący fragment słów Boga: „Kiedy ktoś przycina antychrystów, często mocno się opierają, a potem z całych sił starają się przekonywać do swoich racji, posługując się sofistyką i elokwencją, aby wprowadzić ludzi w błąd. Jest to dość powszechne zjawisko. Odmowa przyjęcia prawdy przez antychrystów całkowicie obnaża ich szatańską naturę, która nienawidzi prawdy i czuje do niej niechęć. Należą oni wyłącznie do rodzaju szatana. Bez względu na to, co antychryści robią, ich usposobienie i istota zostają obnażone. Szczególnie w domu Bożym wszystko, co robią, jest niezgodne z prawdą, jest potępiane przez Boga i jest złym uczynkiem, który się Mu sprzeciwia, a wszystkie te rzeczy, które robią, w pełni potwierdzają, że antychryści są szatanami i demonami. Dlatego z pewnością nie są szczęśliwi i bez wątpienia niechętnie godzą się na to, aby ich przycinano, ale oprócz oporu i sprzeciwu przycinanie budzi ich nienawiść, nienawidzą tych, którzy ich przycinają, i tych, którzy odsłaniają ich naturoistotę i którzy demaskują ich złe uczynki. Antychryści myślą, że ten, kto ich demaskuje, po prostu daje im popalić, więc rywalizują i walczą z każdym, kto to robi. Ze względu na tego rodzaju naturę antychrystów nigdy nie będą oni mili dla tego, kto ich przycina, nie będą tolerować ani znosić tego, kto to robi, a tym bardziej nie będą odczuwać wobec kogoś takiego wdzięczności ani go chwalić. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś ich przytnie oraz sprawi, że stracą godność i twarz, w sercach będą żywić nienawiść do tej osoby i będą chcieli znaleźć sposobność, by się na niej zemścić. Jakąż nienawiść żywią do innych! Oto, co myślą i co powiedzą otwarcie w obecności innych ludzi: »Dziś mnie przyciąłeś, więc teraz nasz spór jest wyryty w kamieniu. Idź swoją drogą, a ja pójdę swoją, ale przysięgam, że się zemszczę! Jeśli wyznasz mi swoją winę, skłonisz głowę lub uklękniesz i będziesz mnie błagał, wybaczę ci, ale w przeciwnym razie nigdy nie puszczę tego płazem!«. Bez względu na to, co antychryści mówią lub czynią, nigdy nie postrzegają czyjegoś życzliwego przycinania, czyjejkolwiek szczerej pomocy jako nadejścia Bożej miłości i zbawienia. Widzą w tym oznakę upokorzenia i moment, w którym okryli się największym wstydem. Pokazuje to, że antychryści w ogóle nie przyjmują prawdy i że ich usposobienie to znużenie prawdą i wstręt do prawdy(Punkt dziewiąty (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga uświadomiły mi, jaka jest postawa antychrystów wobec przycinania – otwarcie je odrzucają, wykłócają się, są nieposłuszni, a nawet postrzegają osobę, która ich przycina, jako swego wroga, dlatego szukają okazji, aby ją zaatakować i wziąć na niej odwet. Z natury są niechętni prawdzie i jej nienawidzą. Nigdy jej nie przyjmą. To, co Sofia powiedziała o moich problemach i uchybieniach w pracy, było prawdą, więc niezależnie od jej tonu i metody, jakie obrała, chciała pomóc mi poznać siebie, a nie celowo mnie zaatakować. To jasne, że niesumiennie i niepraktycznie traktowałem obowiązki i nie brałem odpowiedzialności za kontrolowanie pracy, co spowodowało problemy w naszych filmach. Sofia analizowała te problemy, żebyśmy nie powtarzali tych samych błędów i nie opóźniali postępów pracy. Zauważyła też, że po tym, jak zostałem zwolniony, tylko powierzchownie rozumiałem siebie, i zwróciła mi na to uwagę z życzliwości. Chciała pomóc mi lepiej poznać siebie i okazać prawdziwą skruchę. Choć nie raz wskazywała na moje problemy i pomagała mi, byłem niewdzięczny i myślałem nawet, że celowo chce mnie zawstydzić i zranić moją godność. Miałem jej to za złe i zacząłem traktować ją jak wroga, szukając każdej okazji, aby się zemścić. Podburzałem nawet innych, żeby ją odizolowali i odrzucili. Postępowałem jak antychryst. Antychryści łykają każde pochlebstwo i kochają absolutnie każdego, kto ich chwali. Im ktoś jest bardziej szczery, tym mocniej go tłamszą i karzą. Ktokolwiek ich urazi lub zaszkodzi ich interesom, odczuje to na swojej skórze. Nie spoczną, póki ta osoba nie zacznie błagać o wybaczenie. To zakłóca i szkodzi pracy kościoła, a także wejściu w życie innych osób. Ostatecznie zostają na zawsze wyeliminowani przez Boga za uczynione zło i obrażenie usposobienia Boga. Słowa Sofii zraniły moje poczucie własnej reputacji, więc chciałem zemsty. Wydawało się, że jedynym sposobem na ukojenie jest jej ukaranie, dopóki nie przyzna się do błędu i przestanie mnie „prowokować”. Byłem naprawdę podły! Byłem niechętny prawdzie i podążałem ścieżką antychrysta. Gdybym nie zmienił swojego usposobienia antychrysta, po objęciu nowego stanowiska czyniłbym jeszcze więcej zła, karząc i tłamsząc jeszcze więcej ludzi. Zostałbym przeklęty i ukarany przez Boga. Widziałem, że konsekwencje są przerażające. Pomodliłem się więc do Boga, poszukując ścieżki praktyki i wejścia.

Późnej przeczytałem następujące słowa Boga: „Jeżeli jesteś kimś, kto boi się Boga i wystrzega się zła, będziesz czuł, że potrzebujesz nadzoru ze strony Bożych wybrańców, a nawet więcej: potrzebujesz ich pomocy. Jeśli natomiast jesteś złym człowiekiem i masz nieczyste sumienie, będziesz obawiał się nadzoru i będziesz usiłował go unikać; w sposób nieuchronny tak właśnie się dzieje. Dlatego też nie ma najmniejszych wątpliwości, że wszyscy, którzy opierają się i odczuwają niechęć wobec nadzoru ze strony Bożych wybrańców, mają coś do ukrycia i zdecydowanie nie są uczciwymi ludźmi; nikt bowiem nie boi się nadzoru bardziej niż ludzie fałszywi. Jaką więc postawę powinni przyjąć przywódcy i pracownicy wobec nadzoru ze strony Bożych wybrańców? Czy powinna to być postawa pełna niechęci, ostrożności, oporu i złości, czy też postawa posłuszeństwa wobec Bożych rozporządzeń i ustaleń oraz pokorna akceptacja? (Pokorna akceptacja). Co oznacza pokorna akceptacja? Oznacza to przyjmowanie wszystkiego od Boga, poszukiwanie prawdy, przyjmowanie właściwej postawy i brak popędliwości. Jeśli ktoś naprawdę odkryje jakiś twój problem i ci go wskaże, pomagając ci go rozpoznać i zrozumieć, ułatwiając ci rozwiązanie tego problemu, dowodzi to, że ten ktoś czuje się odpowiedzialny za ciebie i za dzieło domu Bożego oraz za wkraczanie w życie Bożych wybrańców. Tak właśnie należy postępować i jest to zupełnie naturalne i w pełni uzasadnione. Jeśli są tacy, którzy uważają, że nadzór ze strony kościoła pochodzi od szatana i wynika ze złych intencji, to oni sami są diabłami i szatanami. Mając taką diabelską naturę, z pewnością nie zaakceptowaliby Bożej kontroli. Jeśli ktoś szczerze miłuje prawdę, będzie właściwie pojmował nadzór ze strony Bożych wybrańców, będzie potrafił uznać, że nadzór ten sprawuje się z miłości, jako pochodzący od Boga, i będzie w stanie go od Boga zaakceptować. Z pewnością nie będzie popędliwy ani nie będzie działał pod wpływem impulsu, a tym bardziej nie pojawi się w jego sercu opór, rezerwa, czy podejrzliwość. Najwłaściwsza postawa, z jaką należy podchodzić do kwestii nadzoru ze strony Bożych wybrańców, jest następująca: powinieneś przyjąć od Boga wszelkie słowa, działania, nadzór, obserwację lub reprymendę – a nawet przycinanie – które są dla ciebie pomocne; nie bądź nazbyt popędliwy. Popędliwość pochodzi od złego, od szatana; nie pochodzi od Boga i nie jest to postawa, jaką ludzie powinni przyjmować wobec prawdy(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga pokazały mi, że gdy bracia i siostry zwracają mi uwagę na moje problemy i uchybienia, nie ma w tym złośliwości. Nie naśmiewają się ze mnie, lecz biorą odpowiedzialność za pracę kościoła i moje wejście w życie. Nieważne, ile pojmuję z problemów, które obnażają. Powinienem przyjąć to od Boga i się podporządkować, a nie o tym rozmyślać, złościć się i mścić. Nawet jeśli do końca nie rozumiem, o czym mówią, powinienem modlić się do Boga i dalej się zastanawiać albo porozmawiać z bardziej doświadczonymi braćmi i siostrami. To jest postawa osoby, która przyjmuje prawdę. Przypomniałem sobie, jak na zgromadzeniu w sposób zawoalowany zdemaskowałem Sofię i jak niektórzy bracia i siostry, którzy nie znali sytuacji, mogli się do niej uprzedzić, co mogło wpłynąć na ich współpracę z nią w wykonywaniu obowiązków. Na kolejnym zgromadzeniu się otworzyłem i przeanalizowałem swoje działania na podstawie słów Bożych, aby inni rozeznali się w tym, co zrobiłem. Gdy Sofia przyszła do mnie później, aby omówić pracę, opowiedziałem jej szczerze o swoich uprzedzeniach, usposobieniu niechętnym prawdzie i złośliwych pobudkach. Zauważyłem, że ani mnie za to nie obwinia ani mnie nie nienawidzi. Było mi strasznie wstyd. Potem dużo lepiej nam się współpracowało. Gdy mówiła o moich problemach, nie przykładałem już tak wielkiej wagi do tonu jej głosu. Wiedziałem, że jest to z korzyścią dla moich obowiązków i muszę to przyjąć. Miewałem chwile, gdy brakowało mi wiedzy, ale wtedy modliłem się do Boga i zapominałem o sobie, nie dbając o swój wizerunek i się nie wykłócałem. Stopniowo zacząłem wszystko lepiej zrozumieć. Współpracując w ten sposób, czułem się z czasem coraz spokojniejszy.

Później pracowałem w pośpiechu nad filmem, nie stosując zasad, przez co pojawiły się problemy, które wymagały przeróbki. Przełożona, siostra Nora, wysłała mi prywatną wiadomość, w której prosiła, żebym się tym zajął. Pomyślałem, że na tym sie skończy. Zaskoczyło mnie więc, gdy na spotkaniu podsumowującym pracę moje błędy znów zostały poddane analizie. Pomyślałem, że to strasznie upokarzające, gdy mówi przy wszystkich o moich błędach. Zacząłem uprzedzać się do Nory, jak gdyby robiła z igły widły i nie brała pod uwagę mojej godności. Chciałem znaleźć dla siebie jakąś linię obrony, by zachować przed innymi twarz, ale zrozumiałem, że mój stan jest niewłaściwy. Natychmiast pomodliłem się do Boga, aby się przeciwko sobie zbuntować. Po modlitwie trochę się uspokoiłem i pomyślałem: „Praca wymaga przeróbek, bo poszedłem na łatwiznę. Nora to omawia, aby przypomnieć mi, żebym się zastanowił nad swoim podejściem do obowiązku. Jednocześnie było to ostrzeżenie dla braci i sióstr, by nie popełniali tego samego błędu. Chroniła w ten sposób interesy kościoła. Gdybym szukał wymówek i próbował się usprawiedliwiać, by zachować twarz, uprzedzając się do Nory, czy nie byłbym niechętny prawdzie i jej nie odrzucał?”. Wiedziałem, że nie mogę dalej kierować się swoim zepsutym usposobieniem, więc otwarcie i szczegółowo omówiłem swoje błędy. Gdy skończyłem, pozostali podzielili się ze mną sposobami na takie problemy. Później w pracy nad filmami stosowałem ich sugestie i unikałem powtarzania tych samych błędów. Naprawdę doświadczyłem, że przyjmując sugestie braci i sióstr, mogę uniknąć niepotrzebnych potknięć i poprawić efektywność pracy. Pomaga mi to też lepiej siebie poznać i służy mojemu wejściu w życie.

W ten sposób doświadczyłem, że ważne jest, aby w obliczu przycinania potrafić się podporządkować. Jeśli inni mają rację i ich słowa zgodne są z prawdą, muszę odłożyć dumę na bok, przyjąć to i bezwarunkowo się podporządkować. Gdy uparcie odrzucam przycinanie i mu się sprzeciwiam, gdy uprzedzam się do innych lub ich w odwecie atakuję, zachowuję się jak zła osoba i antychryst. Jeśli nie okażę skruchy, zostanę potępiony i wyeliminowany przez Boga. Wcześniej praktycznie nikt nie wytykał mi wprost moich błędów i nie znałem siebie. Myślałem, że mam dobre człowieczeństwo i że umiem przyjąć prawdę. Teraz widzę, że jestem niechętny prawdzie i nie mam dobrego człowieczeństwa. To, czego się dziś nauczyłem i co zyskałem, zawdzięczam osądzeniu i skarceniu przez słowa Boga. Bogu niech będą dzięki!

Wstecz: 97. Wybór w sytuacji zagrożenia

Dalej: 99. Powstrzymywany w wierze

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

14. Smak bycia szczerym

Autorstwa Yongsui, Korea PołudniowaNa jednym ze spotkań w marcu lider mówił o tym, że aresztowano i torturowano jednego z braci. W chwili...

38. Uwalnianie się od statusu

Autorstwa Dong En, FrancjaW 2019 roku zostałam przywódczynią kościoła. Wszystko robiłam po swojemu, w swoim obowiązku byłam...

37. Bóg jest przy mnie

Autorstwa Guozi, USAUrodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej i kiedy miałam rok, moja mama przyjęła nowe dzieło powracającego Pana Jezusa...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Wprowadź szukaną frazę w okienku wyszukiwania.

Połącz się z nami w Messengerze
Spis treści
Ustawienia
Książki
Szukaj
Filmy