17. Nauki płynące ze zgłoszenia fałszywej przywódczyni
We wrześniu 2019 roku rozpoczęłam posługę jako przywódczyni i wraz z moją partnerką Wang Ran byłam odpowiedzialna za pracę w kilku lokalnych kościołach. Ponieważ byłam dość nowa w służbie, wciąż nie znałam niektórych aspektów pracy i często prosiłam Wang Ran, by je ze mną omawiała. Później jednak odkryłam, że Wang Ran nie była skłonna dźwigać ciężaru swoich obowiązków. Kiedy zaproponowałam, że pójdę z nią do jednego kościoła, aby porozmawiać z dwoma przywódcami, którzy walczyli o sławę i zyski i nie potrafili harmonijnie współpracować, nie potraktowała sprawy poważnie i raz za razem odkładała ją na później. Zbyt wolno rozwiązywałyśmy tę kwestię, co miało negatywny wpływ na pracę kościoła. Co więcej, ociągała się również, gdy chciałam przedyskutować, w jaki sposób możemy pomóc w rozwiązaniu niektórych problemów i trudności, z jakimi borykali się nasi bracia i siostry podczas głoszenia ewangelii. W rezultacie problemy te nie zostały rozwiązane w odpowiednim czasie, co negatywnie wpłynęło na pracę ewangelizacyjną. Zauważyłam, że Wang Ran była pozbawiona poczucia odpowiedzialności w wykonywaniu swoich obowiązków i rozważałam zwrócenie jej na to uwagi, ale byłam nowa w pełnieniu obowiązków przywódczych i wciąż nie byłam zaznajomiona z pewnymi aspektami tej pracy, więc obawiałam się, że jeśli ją urażę i wpłynie to na nasze relacje, nie pomogłaby mi, gdybym napotkała problemy w pracy. Z tego powodu ostatecznie nie podzieliłam się z nią moim spostrzeżeniem. Niedługo potem zauważyłam, że podczas dobierania personelu Wang Ran często formułowała opinie o ludziach na podstawie swojego aroganckiego usposobienia. Mówiła: „Ta osoba się nie nadaje” i „Tamta jest do niczego” i wymyślała wszelkiego rodzaju wymówki, by ich nie i doskonalić. W rezultacie niektóre projekty kościelne postępowały powoli, ponieważ nie udało się wyznaczyć odpowiednich osób do zarządzania nimi. Gdy nasz przywódca dowiedział się o tym, poprosił nas o jak najszybsze znalezienie odpowiednich kandydatów, ale kiedy Wang Ran zobaczyła kandydatów, których zaproponowałam, od razu wydała na nich wyrok i stwierdziła, że się nie nadają. Pomyślałam sobie: „Potrzeba więcej braci i sióstr, którzy będą uczestniczyć w pracy kościoła, ale ona nie dość, że nie doskonali ludzi, to jeszcze zawsze utrudnia im rozwój. Ona zaburza i zakłóca pracę kościoła”. Chciałam omówić z nią powagę tej sprawy, ale obawiałam się, że jeśli będę mówić zbyt szczerze, będzie miała mi to za złe. Wspomniałam więc zdawkowo: „Nie powinnyśmy ferować wyroków na temat innych”. Jednak Wang Ran nie przyjęła mojej sugestii. Innym razem, gdy poszłam z nią do kościoła, aby poprowadzić wybory przywódcy, jeden z braci nie miał jasności co do pewnych zasad dotyczących wyborów i zadał kilka pytań, ale Wang Ran nie tylko nie omówiła prawdy i nie pomogła mu rozwiać jego wątpliwości. Jego pytania wręcz ją oburzyły, uznała go za kłopotliwego i skrytykowała go za to. Doprowadziło to do bardzo niezręcznej atmosfery podczas zgromadzenia i wpłynęło na przebieg wyborów. Przekonałam się, że jako przywódczyni Wang Ran nie traktowała braci i sióstr z miłością, ale ograniczała ich ze swojej pozycji wysokiego statusu i zakłócała wybory. Chciałam jej coś powiedzieć, ale przypomniałam sobie, że gdy wcześniej poruszyłam z nią temat jej niedociągnięć, nie tylko nie przyjęła mojej opinii, ale wręcz sprzeciwiała się i była urażona. Gdyby ponownie nie przyjęła mojej sugestii i podważyła moje zdanie w obecności tak wielu braci i sióstr, z pewnością byłabym zakłopotana. Pomyślałam: „Daj sobie spokój. Im mniej problemów, tym lepiej. Nie powinnam przysparzać sobie kłopotów”. Kilka dni później diakon ewangelizacyjna wspomniała mi, że podczas zgromadzeń Wang Ran nie rozwiązywała rzeczywistych problemów i trudności braci i sióstr, ich wyniki w pracy były słabe, a kiedy prosili ją o wskazanie rozwiązań, po prostu ich ignorowała, nie traktowała ich próśb poważnie, a nawet złościła się i pouczała ich. Pomimo wielokrotnego zwracania uwagi na te kwestie, Wang Ran nie chciała zaakceptować jej sugestii. Diakon zaproponowała więc, abyśmy wspólnie napisały raport dotyczący problemów Wang Ran. Pomyślałam, że wszystko, co powiedziała diakon ewangelizacyjna było prawdą i zgodnie z zasadą rzeczywiście powinnyśmy donieść na Wang Ran, ale potem stwierdziłam: „Jeśli napiszemy raport, a nasz przywódca przybędzie, by to zbadać, to czy nie będzie tak, że Wang Ran przyzna się do winy i nie pomyśli, że dałam się zwieść jakiejś stronniczej opinii i że próbowałam ją wykluczyć? Jeśli nadwyrężę nasze relacje, jak będziemy w przyszłości wspólnie wykonywać nasze obowiązki? Lepiej nic nie mówić”. Po namyśle powiedziałam diakon, że poczekam z decyzją, aż wszystko zostanie wyjaśnione w drodze dochodzenia. Potem zaczęłam zauważać, że Wang Ran ma coraz więcej problemów. Pewnego razu przeglądając nasze konto, zauważyłam, że nie wykorzystuje kościelnych pieniędzy zgodnie z zasadami. Kupowała rzeczy dla kościoła, nie omawiając tego z nikim i nie zastanawiając się, czy są to praktyczne zakupy. Rzeczy, które kupiła, okazały się nieodpowiednie do celów kościoła i nie mogły być używane. Oznaczało to, że zmarnowała kościelne pieniądze. Widząc taki rozwój sytuacji, poczułam się winna i pomyślałam sobie: „Tym razem muszę ochronić interesy kościoła. Muszę wskazać jej problemy i odbyć z nią długą, porządną dyskusję”. Ale kiedy w końcu zwróciłam jej uwagę, nie tylko nie zaakceptowała moich sugestii, ale nawet próbowała się ze mną kłócić i bronić się. Chciałam obnażyć naturę i konsekwencje jej działań, ale wtedy pomyślałam sobie: „Jeśli będę zbyt surowa w moim demaskowaniu, nie tylko będzie miała mi to za złe, ale będzie też codziennie niegrzeczna w stosunku do mnie. To znacznie utrudni mi życie”. Więc taktownie przypomniałam jej, że jako przywódczynie, w obliczu problemów musimy ciągle szukać i mieć bogobojne serca. Od tego czasu Wang Ran nabrała do mnie uprzedzeń, ignorowała mnie, gdy rozmawiałyśmy o pracy i mówiła, żebym sama rozwiązywała problemy. Czułam, że konsekwentnie nie wywiązywała się odpowiedzialnie ze swoich obowiązków, działała lekkomyślnie i samowolnie, odrzucała przycinanie i nie przyjmowała prawdy. Nie nadawała się do dalszego pełnienia swoich obowiązków. Chciałam napisać list do przywódcy w sprawie jej sytuacji, ale obawiałam się, że jeśli zostanie zwolniona, to może sobie pomyśleć, że doniosłam na nią za jej plecami i będzie miała mi to za złe. Gdybyśmy się później spotkały, byłoby mi niezręcznie. Zastanawiałam się nad tym przez chwilę, ale ostatecznie zdecydowałam się zrezygnować z pisania listu do przywódcy. Czułam się niesamowicie winna, że pomimo zrozumienia prawdy, wciąż nie byłam w stanie jej praktykować, ponieważ ograniczało mnie moje zepsute usposobienie. Przez kilka następnych dni nie miałam ochoty nic robić, w niczym nie robiłam postępów i czułam straszny mrok w moim wnętrzu. Często się modliłam, opowiadając Bogu o mojej sytuacji i prosząc Go, by poprowadził mnie do zrozumienia samej siebie.
Pewnego dnia podczas ćwiczeń duchowych natknęłam się na następujący fragment Bożych słów: „Kiedy widzicie problem, ale nie robicie nic, aby mu zaradzić, nie omawiacie go, nie próbujecie go ograniczyć, a ponadto nie zgłaszacie go przełożonym, ale odgrywacie tylko rolę pochlebcy, to czy jest to oznaka nielojalności? Czy ci, którzy chcą się przypodobać innym są lojalni wobec Boga? Ani trochę. Taka osoba jest nie tylko nielojalna wobec Boga, ale też działa jako wspólnik szatana, jego sługa i zwolennik. Tacy ludzie są nielojalni, gdy chodzi o ich obowiązki i odpowiedzialność, ale wobec szatana są całkiem lojalni. W tym tkwi istota problemu. Jeśli chodzi o brak kompetencji, można nieustannie uczyć się i gromadzić doświadczenie podczas wykonywania obowiązku. Tego typu problemy można łatwo rozwiązać. Najtrudniej poradzić sobie ze skażonym usposobieniem człowieka. Jeśli nie dążycie do prawdy ani zmiany swojego skażonego usposobienia, ale zawsze staracie się zadowalać innych i nie przycinacie tych, którzy w waszej obecności naruszyli zasady, nie pomagacie im, nie demaskujecie ich ani nie ujawniacie, ale zawsze wycofujecie się i nie bierzecie na siebie odpowiedzialności, wówczas takie wykonywanie obowiązków jedynie narazi na szwank i opóźni pracę kościoła. Traktowanie wykonywania obowiązku jak błahostki i podchodzenie do niego bez krzty odpowiedzialności nie tylko wpływa na efektywność pracy, lecz prowadzi także do powtarzających się opóźnień w realizacji dzieła kościoła. Wykonując tak obowiązek, czyż nie postępujesz w sposób niedbały i czy nie oszukujesz Boga? Czy takie postępowanie wskazuje na jakąkolwiek lojalność wobec Boga? Jeśli obowiązki wykonujesz niedbale i nieugięcie nie odczuwasz skruchy, wówczas nieuchronnie zostaniesz wyeliminowany” (Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pomogły mi zrozumieć, że ludzie, którzy się starają zadowalać innych boją się ich urazić, nie biorą pod uwagę interesów domu Bożego, ponieważ zawsze troszczą się o utrzymanie swoich relacji, i nie wahają się poświęcić interesów domu Bożego w celu ochrony interesów własnych. W istocie działają po prostu jako sługusy szatana, zakłócając i zaburzając pracę domu Bożego. Nie wykazują oni choćby najmniejszego oddania swoim obowiązkom i są szczególnie samolubni i nikczemni. Zastanawiając się nad moim czasem spędzonym we współpracy z Wang Ran, wyraźnie dostrzegłam, że została ona ujawniona jako fałszywa przywódczyni i powinna zostać zdemaskowana i zgłoszona zgodnie z prawdozasadami. Obawiałam się jednak, że będzie miała mi to za złe, co utrudni mi dalsze kontakty z nią. W rezultacie, aby utrzymać nasze relacje, zachowywałam się jak osoba, która stara się przypodobać innym, odwracając wzrok, gdy Wang Ran powodowała zakłócenia i wywoływała niepokoje w kościele, a także, gdy wyrządzała szkody w pracy kościoła. Ja sama zaś zostałam odrzucona z pogardą przez Boga, zapadłam w mrok i bardzo cierpiałam. Te słowa Boga dobrze opisują moje zachowanie: „Działa jako wspólnik szatana, jego sługa i zwolennik. Tacy ludzie są nielojalni, gdy chodzi o ich obowiązki i odpowiedzialność, ale wobec szatana są całkiem lojalni”. Bóg obdarzył mnie możliwością wypełniania obowiązków przywódczyni i oczekiwał, że wezmę pod uwagę Jego intencje i będę chroniła dzieło kościoła. Ale w najważniejszym momencie nie sprostałam temu oczekiwaniu. W rzeczywistości nawet pomagałam wrogowi, żyjąc na koszt kościoła, chroniąc fałszywą przywódczynię i działając jako wspólniczka szatana. Jakże Bóg musiał pogardzać i brzydzić się moimi czynami! Pomyślałam sobie: „Wiedziałam, że powinnam była zgłosić fałszywą przywódczynię za zakłócanie i zaburzanie pracy kościoła i czułam się winna, że tego nie zrobiłam. Chciałam praktykować prawdę, więc dlaczego nie mogłam tego zrobić? Co mną sterowało?”.
Później natknęłam się na następujący fragment Bożych słów: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład, dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Dla czego powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. (…) Szatańska natura człowieka zawiera mnóstwo takich szatańskich filozofii i trucizn. Czasami sam nawet sobie ich nie uświadamiasz i nie rozumiesz, mimo to każda chwila twojego życia opiera się na tych rzeczach. Co więcej, myślisz, że te rzeczy są zupełnie właściwe, rozsądne i nie prowadzą na manowce. Filozofie szatana stały się naturą człowieka i ludzie żyją w zupełnej z nimi zgodności, myśląc, że to dobry sposób życia, i w ogóle nie okazując skruchy. Dlatego wciąż ujawniają swoją szatańską naturę i stale kierują się w życiu filozofiami szatana. Natura szatana jest życiem ludzkości oraz jej naturoistotą” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki Bożym słowom pojęłam, że ciągle starałam się przypodobać innym, ponieważ żyłam zgodnie z truciznami szatana typu: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni”, „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” i tym podobne. Te trucizny zakorzeniły się już w moim sercu i żyłam zgodnie z nimi, za wszelką cenę starając się utrzymać moje relacje. By zachować twarz, stawałam się coraz bardziej samolubna, podstępna i pozbawiona podobieństwa do człowieka. Te trucizny stały się moją naturą i wszystkie moje działania były przez nie kontrolowane. Doskonale znałam prawdę, ale nie potrafiłam jej praktykować. Zanim zaczęłam wierzyć w Boga, bez względu na to, z kim wchodziłam w interakcje, wolałam ponieść straty w słowach i czynach, byleby tylko móc utrzymać relacje z tą osobą i pozostawić po sobie dobre wrażenie. Po uwierzeniu w Boga nadal żyłam według tych szatańskich trucizn. Aby utrzymać relację z Wang Ran, nie zwracałam jej uwagi na problemy, które u niej zauważałam, i nie zdemaskowałam jej ani nie zgłosiłam nawet po tym, jak wyraźnie zobaczyłam, że ujawniono ją jako fałszywą przywódczynię, czym spowodowałam szkody w pracy kościoła. Zdałam sobie sprawę, że byłam osobą fałszywą, przymilną i pochlebczą. Skupiłam się na tym, by utrzymać relacje z innymi, nie poświęcałam najmniejszej uwagi dziełu domu Bożego ani wchodzeniu w życie moich braci i sióstr. W ogóle nie wypełniałam swoich obowiązków; czyniłam zło! Wolałam prędzej obrazić Boga niż moich bliźnich. Dążąc do ochrony własnych interesów, nie praktykowałam prawdy, nie działałam zgodnie z zasadami i byłam sługusem szatana, pozwalając fałszywej przywódczyni dowolnie niszczyć pracę kościoła. Jakie to obrzydliwe! Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że ludzie, którzy się przymilają, są źli, a Bóg ich nienawidzi! Gdybym się nie nawróciła, Bóg z pewnością by mnie odrzucił z pogardą i wyeliminował.
Później napotkałam na inny fragment Bożych słów, który brzmiał następująco: „Jeśli masz typowe motywacje i spojrzenie na życie »pochlebcy«, wówczas we wszystkich sprawach nie będziesz w stanie praktykować prawdy i przestrzegać zasad, i zawsze będziesz doznawał porażek i upadał. Jeśli nie obudzisz się i nigdy nie będziesz szukał prawdy, to jesteś niedowiarkiem, nigdy nie zyskasz prawdy i życia. Co zatem powinieneś robić? Kiedy spotykają cię takie rzeczy, musisz wołać do Boga w modlitwie, błagając Go o zbawienie i prosząc, by dał ci więcej wiary i siły, pozwalając ci przestrzegać zasad, czynić to, co czynić należy, rozwiązywać rozmaite sprawy zgodnie z zasadami, wytrwać w pozycji, którą powinieneś zająć, chronić interesy domu Bożego i nie dopuścić do tego, by dzieło domu Bożego spotkała jakaś krzywda. Jeśli będziesz w stanie zbuntować się przeciwko własnym interesom, dumie i spojrzeniu na życie typowemu dla »pochlebcy«, jeśli będziesz robił to, co powinieneś, ze szczerego serca, które nie jest przy tym rozdarte, to wówczas pokonasz szatana i pozyskasz ten aspekt prawdy” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Wszyscy mówicie, że zważacie na Boże brzemię i będziecie bronić świadectwa kościoła, lecz któż spośród was naprawdę miał wzgląd na Boże brzemię? Zapytaj samego siebie: czy jesteś kimś, kto miał wzgląd na Boże brzemię? Czy potrafisz praktykować sprawiedliwość dla Boga? Czy umiesz stanąć w Mej obronie i opowiedzieć się za Mną? Czy jesteś w stanie niezłomnie wcielać prawdę w życie? Czy masz dość odwagi, aby walczyć ze wszystkimi uczynkami szatana? Czy umiałbyś odłożyć na bok swe uczucia i zdemaskować szatana ze względu na Moją prawdę? Czy jesteś w stanie pozwolić, by spełniły się w tobie Moje intencje? Czy ofiarowałeś Mi swoje serce w najważniejszym momencie? Czy jesteś kimś, kto podąża za Moją wolą? Zadaj sobie te pytania i często o nich myśl” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 13, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki Bożym słowom zrozumiałam, że zgłaszanie i demaskowanie fałszywych przywódców jest obowiązkiem i odpowiedzialnością każdego z wybrańców Bożych i jest czymś pozytywnym. Takie postępowanie chroni pracę kościoła przed przeszkodami, pozwala braciom i siostrom prowadzić dobre życie kościelne oraz pomaga fałszywym przywódcom zrozumieć swoje działania i odpokutować przed Bogiem w odpowiednim czasie. Jeśli chodzi o mnie, niedorzecznie sądziłam, że zgłoszenie fałszywej przywódczyni będzie dla niej obelgą. Dlatego też mimo że wyraźnie widziałam, że Wang Ran nie wykonuje rzeczywistej pracy, nie zgłosiłam jej, ani jej nie zdemaskowałam, co doprowadziło do utrudnień w każdym z kościelnych projektów. To było bardzo poważne zaniedbanie. Musiałam przestać kierować się szatańską filozofią w utrzymywaniu relacji z innymi. Musiałam stanąć po stronie Boga, postępować zgodnie z zasadami, chronić pracę kościoła i działać w poczuciu sprawiedliwości. Tylko w ten sposób żyłabym w zgodzie z Bożą intencją. Dlatego modliłam się do Boga, mówiąc: „Boże! Raz za razem dawałeś mi okazję do praktykowania prawdy, ale ja nieustannie żyłam w zepsutym usposobieniu, chroniąc siebie i nie zadowalając Ciebie. Nie chcę już żyć zgodnie z filozofią życiową ludzi, którzy pragną tylko przypodobać się innym, i napiszę list, by zdemaskować Wang Ran”. Gdy przygotowywałam się do napisania raportu, mój przywódca zaprosił mnie na spotkanie i zaczęłam informować go o wszystkich problemach, jakie zauważyłam u Wang Ran. Otworzyłam się również na temat tego, jak w tamtym czasie zadowalałam ludzi, nie praktykowałam prawdy i wyrządziłam szkody interesom kościoła.
Po przyjrzeniu się sprawie i przeprowadzeniu dochodzenia, Wang Ran została uznana za fałszywą przywódczynię, która nie wykonywała rzeczywistej pracy i powinna zostać zwolniona. W dniu zwolnienia Wang Ran, po tym, jak przywódca zakończył demaskowanie jej zachowania, poprosił mnie o komentarz. Czułam się trochę zakłopotana, myślałam: „Jeśli ją zdemaskuję, z pewnością będzie miała mi to za złe i pomyśli, że została zwolniona tylko dlatego, że zgłosiłam jej problemy. Czy to nie utrudni dalszych kontaktów z nią?”. Zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny próbuję utrzymać osobistą relację i zachowuję się jak osoba, która stara się przypodobać ludziom. Pomodliłam się więc po cichu do Boga. Następnie przypomniałam sobie pewien fragment Bożych słów: „Bóg obdarzył ludzi tak wieloma prawdami, prowadził cię przez tak długi czas i zapewnił ci tak wiele, abyś mógł dawać świadectwo i chronić dzieło kościoła. Okazuje się, że kiedy źli ludzie i antychryści dokonują złych czynów i zaburzają dzieło kościoła, stajesz się bojaźliwy i wycofujesz się, uciekając z rękoma podniesionymi w geście poddania – do niczego się nie nadajesz. Nie potrafisz pokonać szatanów, nie złożyłeś świadectwa, a Bóg tobą gardzi. W tym krytycznym momencie musisz stanąć do wojny przeciwko szatanom, ujawniać złe uczynki antychrystów, potępiać ich i przeklinać, nie dając im miejsca do ukrycia się i oczyszczając z nich kościół. Tylko to można uznać za zwycięstwo nad szatanami i przypieczętowanie ich losu” (Punkt dziewiąty (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga dały mi moc do praktykowania prawdy. Pomyślałam o tym, jak w przeszłości przegapiłam tak wiele okazji do praktykowania prawdy, ponieważ chciałam się chronić i próbowałam odczytywać wyraz twarzy innych ludzi i odgadywać ich upodobania, aby postępować zgodnie z nimi. Tym razem musiałam polegać na Bogu, by praktykować prawdę, demaskować wszystkie problemy Wang Ran oraz pomóc jej zastanowić się nad sobą i poznać siebie. Zdając sobie z tego sprawę, przystąpiłam do wskazywania wszystkich problemów Wang Ran, jeden po drugim, i czułam się przy tym wyjątkowo spokojnie.
Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałam, że zadowalanie ludzi jest szkodliwe zarówno dla mnie, jak i dla innych, a Bóg szczególnie odrzuca takie osoby. Bóg nie doskonali ludzi, którzy starają się przypodobać innym – Bóg lubi ludzi uczciwych, którzy mają jasne przekonania na temat tego, co lubią, a czego nie, mają poczucie sprawiedliwości oraz potrafią chronić interesy domu Bożego. Tylko tacy ludzie wykonują swoje obowiązki w sposób zgodny z Bożymi intencjami i mogą osiągnąć zbawienie.