26. Poszukiwana za niewinność
W maju 2014 roku Komunistyczna Partia Chin sfabrykowała sprawę Zhaoyuan w Szantung, aby pogrążyć i oczernić Kościół Boga Wszechmogącego, po czym natychmiast rozpoczęła w całym kraju „studniową akcję” w celu aresztowania członków Kościoła Boga Wszechmogącego. Wielu braci i wiele sióstr zostało aresztowanych. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy, od września do listopada, aresztowano jedno po drugim ponad trzydzieścioro braci i sióstr z mojego okręgu. W tym czasie odpowiadałam za pracę kilku kościołów i każdego dnia, pod samym nosem policji, organizowałam przeprowadzki zagrożonych braci i sióstr oraz przenoszenie książek o wierze w Boga w inne miejsca. W każdej chwili groziło mi aresztowanie. Pewnej nocy brat, który został aresztowany i zwolniony, powiedział mi, że podczas przesłuchania policja podała mu moje dane, a nawet pokazali mu moje zdjęcie i pytali, czy mnie zna. Ten brat twierdził, że mam zostać aresztowana w pierwszej kolejności i radził, bym natychmiast wyjechała. Ja jednak pomyślałam: „Tak wielu braci i sióstr zostało aresztowanych, a wciąż jest mnóstwo dalszej pracy, którą trzeba się zająć. Poza tym niektórzy bracia i siostry są osłabieni z powodu aresztowań i prześladowań ze strony wielkiego czerwonego smoka; potrzebują wsparcia i pomocy. Wyjadę za kilka dni”. Brat jednak nie przestawał nalegać: „Najlepiej wyjedź dziś wieczorem. Nie zostawaj tutaj. Wszędzie na drodze są kamery i policja cię znajdzie, gdy tylko sprawdzą zapisy monitoringu”. Kiedy to usłyszałam, nagle ogarnęło mnie przerażenie i wpadłam w panikę. Szybko dokonałam ustaleń dotyczących pozostałej pracy w kościele i uciekłam do sąsiedniego okręgu.
Pewien starszy brat i siostra zaryzykowali i przyjęli mnie do siebie. Ponieważ na zewnątrz były kamery, nie mogłam wyjść i musiałam zostać w ich domu. Ich syn pracował w szkole, a rząd wydał okólnik mówiący, że wszyscy nauczyciele i członkowie ich rodzin nie mogą wyznawać wierzeń religijnych, w przeciwnym wypadku stracą swoje stanowiska. Z tego powodu ich syn obawiał się o swoją przyszłość i sprzeciwiał się wierze rodziców w Boga. Siostra bała się, że jej syn zobaczy mnie w domu i doniesie na policję, dlatego musiała mnie umieścić na strychu. Za każdym razem, gdy syn mojej siostry wracał do domu, bardzo się denerwowałam. Któregoś dnia wszedł po coś na górę. Bałam się, że mnie znajdzie, więc schowałam się za drzwiami, nie odważając się poruszyć. Akurat w tej chwili z komina wydobył się dym z oleju w kuchni i nie byłam w stanie powstrzymać kaszlu. Szybko zakryłam głowę i usta kołdrą, więc ledwo mogłam oddychać. Ta siostra miała jeszcze jednego syna, który mieszkał obok. Słyszałam dźwięk jego telewizora, kiedy włączał go głośno, więc żeby nie ujawniać swojej obecności, nie odważałam się zapalać światła na strychu i starałam się jak najmniej odzywać. Była wtedy zima i w pomieszczeniu panował wielki chłód, ale nie odważałam się wyjść na słońce. Po długim czasie zaczęłam się czuć bardzo przygnębiona i zastanawiałam się: „Kiedy będę mogła przestać tak żyć? Kiedy będę mogła wrócić do rodziny i wychodzić z braćmi i siostrami, aby wypełniać swój obowiązek?”. W tym czasie często modliłam się do Boga, prosząc Go, aby mnie poprowadził i oświecił, bym mogła pojąć Jego wolę i zrozumieć, jak mam przetrwać tę sytuację.
Później przeczytałam fragment słów Bożych: „Być może wszyscy pamiętacie te słowa: »Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały«. Wszyscy wcześniej słyszeliście te słowa, lecz nikt nie pojął ich prawdziwego znaczenia. Dziś jesteście już głęboko świadomi ich prawdziwej wagi. Bóg sprawi, że słowa te wypełnią się w czasie dni ostatecznych, a wypełnią się one w tych, którzy byli brutalnie prześladowani przez wielkiego, czerwonego smoka w kraju, w którym uwił on sobie leże. Wielki, czerwony smok prześladuje Boga i jest Jego wrogiem, dlatego w kraju tym ci, którzy wierzą w Boga, są poniżani i uciskani, w rezultacie czego słowa te wypełniają się w was, w tej grupie ludzi. Ponieważ wykonywane jest w kraju, który sprzeciwia się Bogu, całe Jego dzieło napotyka na nieprawdopodobne przeszkody, a wypełnienie się wielu Jego słów wymaga czasu; dlatego też słowa Boga oczyszczają ludzi, co jest zarazem częścią cierpienia. Wykonywanie dzieła w kraju wielkiego, czerwonego smoka jest dla Boga niezwykle trudne, ale to właśnie poprzez tę trudność Bóg realizuje jeden etap swojego dzieła, ujawniając swoją mądrość i cudowne uczynki oraz wykorzystując tę okazję, aby uczynić tę grupę ludzi pełnymi” (Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze Słowa Bożego zrozumiałam, że kiedy wierzy się w Boga w kraju rządzonym przez KPCh, prześladowania są nieuniknione, ale Bóg wykorzystuje takie sytuacje do doskonalenia wiary ludzi. Wróciłam myślami do czasów, kiedy nie będąc w takiej sytuacji, sądziłam, że jestem w stanie znosić trudności i miałam wiarę w Boga, kiedy jednak byłam ścigana do tego stopnia, że stałam się bezdomna, musiałam żyć w ukryciu, całkowicie straciłam wolność i przyszedł na mnie czas prawdziwego cierpienia, ja skarżyłam się w sercu i pragnęłam od tego uciec. Dopiero dzięki temu, co ujawniły fakty, zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie mam prawdziwej wiary w Boga, nie mam żadnego posłuszeństwa i moja postawa jest bardzo słaba. Myślałam też o tym, jak w ciągu tych kilku miesięcy KPCh gorączkowo plądrowała domy, aresztowała ludzi, przejmowała pieniądze kościoła i zmusiła wielu braci i wiele sióstr do ucieczki z domów, wywracając ich życie do góry nogami, a nawet odbierając im miejsce do życia. KPCh uczyniła bardzo wiele zła, aresztując i prześladując ludzi. Czy jej celem nie było po prostu zmuszenie ludzi, by odwrócili się od Boga i zdradzili Boga? Gdybym w tej sytuacji osłabła, wycofała się lub choćby skarżyła, dałabym się nabrać na sztuczki szatana i straciłabym moje świadectwo. Kiedy to zrozumiałam, ból i udręka w moim sercu zmniejszyły się. Pomyślałam: „Niezależnie od tego, jak długo będę musiała tu zostać i jak wiele będę musiała wycierpieć, chcę się poddać Bożym ustaleniom”.
Po kilku miesiącach wydawało się, że inwigilacja nie była już tak totalna, więc pojechałam wykonywać swój obowiązek do innego miasta. Ze względów bezpieczeństwa obcięłam długie włosy, a wychodząc na zgromadzenia, zakładałam czapkę, maskę i okulary. Chodziłam wąskimi uliczkami i okrężnymi drogami, z całych sił starając się nie rzucać w oczy. Myślałam, że o ile zachowam ostrożność, nadal mogę wykonywać swój obowiązek. Byłam zaskoczona, gdy pewnego wieczoru, kilka miesięcy później, mój przywódca podszedł do mnie i powiedział: „Policja zamieściła twoje dane w Internecie. Szukają cię. Na telefony komórkowe osób mieszkających w centrum miasta i kilku okolicznych dzielnicach wysłano za tobą list gończy z poleceniem zgłoszenia, gdyby ktoś cię zobaczył. Policja dowiedziała się, że twój wuj głosił ci ewangelię i już aresztowali jego i twoją ciotkę. Ze względów bezpieczeństwa nie możesz już wychodzić, by wykonywać swoje obowiązki”. Później dowiedziałam się, że policja znalazła mojego osiemdziesięcioletniego dziadka i pytała, gdzie przebywam. Zamknęli też ośrodek fizjoterapii mojego wujka. Ponadto policja szukała mojej mamy i siostry, więc też nie mogły wrócić do domu. Kiedy usłyszałam te nowiny, bardzo się rozzłościłam. Moja wiara w Boga była słuszna i właściwa. Dlaczego partia komunistyczna tak okrutnie uciskała ludzi, którzy wierzą w Boga? Dlaczego w Chinach nie było sprawiedliwości i wolności wyznania? Początkowo planowałam potajemnie wrócić i spotkać się z rodziną, ale nie spodziewałam się, że znajdę się na liście poszukiwanych ani że będą grozić i zastraszać moją rodzinę. Chociaż miałam dom, nie mogłam wrócić, wmieszano w to też członków mojej rodziny, którzy zostali aresztowani. Zdałam sobie sprawę, że jestem teraz poszukiwanym przestępcą, i zastanawiałam się, co powiedzieliby o mnie moi znajomi i moja rodzina. Czy pomyśleliby, że zrobiłam coś złego? Jak mogłabym w przyszłości spojrzeć im w oczy? Zastanawiałam się nad tym i nie mogłam powstrzymać łez. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam się nieszczęśliwa. Czułam, że w Chinach zbyt trudno jest wierzyć w Boga. Pogrążona w cierpieniu, modliłam się do Boga: „Boże! Nie wiem, jak to przetrwać. Proszę, daj mi wiarę i siłę, i prowadź mnie w zrozumieniu Twojej woli”. Po modlitwie pomyślałam o hymnie słowa Bożego „Najgłębsze życie”, który brzmi następująco: „Jesteś istotą stworzoną: to oczywiste, że powinieneś czcić Boga i dążyć do osiągnięcia życia pełnego znaczenia. Skoro jesteś istotą ludzką, powinieneś ponosić koszty dla Boga i znosić wszelkie cierpienia! Powinieneś z radością i bez wahania przyjmować tę odrobinę cierpienia, jakiemu jesteś dziś poddawany, i wieść życie pełne znaczenia, tak jak Hiob i Piotr. Jesteście ludźmi, którzy podążają właściwą drogą, tymi, którzy dążą do poprawy. Jesteście ludźmi, którzy w narodzie wielkiego, czerwonego smoka powstają, tymi, których Bóg nazywa sprawiedliwymi. Czyż takie właśnie życie nie jest życiem o największym znaczeniu?” (Praktyka (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słuchając go, wzruszyłam się do łez. To słuszne i właściwe, że istoty stworzone wierzą w Boga i czczą Go, a On to aprobuje. Pomyślałam o Hiobie, który bał się Boga i wystrzegał się zła. Chociaż stracił dzieci i majątek, dostał wrzodów na całym ciele, został osądzony i źle zrozumiany przez żonę i przyjaciół, to zachował wiarę w Boga, chwalił Boga w swoim cierpieniu, wytrwał w świadectwie o Bogu i upokorzył szatana. Był też Piotr, który przez całe życie dążył do poznania i kochania Boga. Przeszedł setki prób i oczyszczeń, znosił wielki ból, aż w końcu został ukrzyżowany dla Boga głową w dół, tworząc w ten sposób piękne i donośne świadectwo. Dla istoty stworzonej jest niezmiernie istotne, by wytrwać niewzruszenie w świadectwie o Bogu i zyskać aprobatę Stwórcy! W tamtym czasie byłam poszukiwana i ścigana przez partię komunistyczną z powodu mojej wiary w Boga. Nawet jeśli moi krewni i przyjaciele nie rozumieli mnie i wyparli się mnie, nie miałam się czego wstydzić, ponieważ podążałam właściwą ścieżką w życiu i robiłam to, co najbardziej słuszne. Gdy się nad tym zastanowiłam, mój ból zelżał i poczułam dumę, że mogę cierpieć w ten sposób.
W styczniu 2016 roku pewna siostra wręczyła mi talię kart do gry. Wzięłam je do ręki i zobaczyłam wydrukowane na nich moje zdjęcie i dane osobowe. Było tam moje imię i nazwisko, numer dowodu osobistego i adres zameldowania, a także informacja, że zostałam umieszczona przez Biuro Bezpieczeństwa Publicznego na internetowej liście poszukiwanych jako „przestępca podejrzany o zorganizowanie i wykorzystanie organizacji zajmującej się kultem religijnym w celu zakłócenia porządku prawnego”. Na karcie do gry wydrukowano również numer infolinii zgłoszeniowej oraz wiadomość o nagrodzie dla informatorów. Ta siostra powiedziała, że policja rozdaje zestawy kart do gry, na których zdjęcia i dane moje i trzech innych sióstr odpowiedzialnych za pracę w kościele znalazły się obok zdjęć morderców i rabusiów. Później usłyszałam od braci i sióstr, że widzieli wydany za mną list gończy na telebimach przed dworcem kolejowym i na tablicy ogłoszeń przy wejściu do Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Kiedy to wszystko usłyszałam, byłam po prostu zdumiona. Miałam ochotę ich zapytać: „Jakie prawo złamałam? Co takiego zrobiłam, co było wbrew prawu? Dlaczego używacie tak bezwzględnych środków, by mnie wytropić i schwytać?” Mimowolnie przypomniał mi się fragment Bożego słowa: „Od tysięcy lat jest to kraina plugastwa. Jest nieznośnie brudna i pełna nędzy, na każdym kroku srożą się w niej duchy, które oszukują i zwodzą, rzucają bezpodstawne oskarżenia, są bezlitosne i złośliwe, depcząc to wymarłe miasto i pozostawiając je zasłane martwymi ciałami; odór rozkładu spowija tę krainę i przenika powietrze, a jest ona silnie strzeżona. Któż zdoła dojrzeć świat, poza niebem? Diabeł mocno dzierży całe ciało człowieka, zasłania mu oczy i szczelnie zamyka jego usta. Król diabłów szaleje od kilku tysięcy lat aż do dzisiaj, pilnie strzegąc tego wymarłego miasta, jakby był to niedostępny pałac demonów; tymczasem ta wataha psów obronnych wpatruje się gniewnymi oczyma, głęboko przestraszona, że Bóg znienacka zmiecie je wszystkie z powierzchni ziemi, pozbawiając je miejsca, gdzie mogłyby cieszyć się szczęściem i spokojem. Jak ludzie z wymarłego miasta takiego jak to mogli kiedykolwiek ujrzeć Boga? Czy cieszyli się kiedykolwiek serdecznością i urokiem Boga? Jakie mają uznanie dla spraw ludzkiego świata? Któż z nich potrafi zrozumieć żarliwą wolę Boga? Nic więc dziwnego, że Bóg wcielony pozostaje całkowicie ukryty. W społeczeństwie tak mrocznym jak to, w którym demony są bezlitosne i okrutne, jakże król diabłów, który zabija ludzi w mgnieniu oka, mógłby tolerować istnienie Boga, który jest wspaniały, życzliwy, a także święty? Jak mógłby oklaskiwać i przyjmować wiwatami przybycie Boga? Ci przeklęci pachołkowie! Za życzliwość odpłacają nienawiścią, już dawno temu zaczęli traktować Boga jak wroga, obrzucają Go obelgami, są skrajnie okrutni, nie mają najmniejszego szacunku dla Boga, grabią i łupią, zatracili resztki sumienia i postępują zupełnie wbrew sumieniu, niewinnego zaś kuszą, aż zupełnie straci rozum. Przodkowie starożytnych? Umiłowani przywódcy? Wszyscy oni sprzeciwiają się Bogu! Ich ingerencje sprawiły, że cała kraina pod niebem pogrążyła się w ciemności i chaosie! Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć grzech!” (Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga ujawniły prawdziwą naturę wielkiego czerwonego smoka. KPCh jest wrogiem Boga, diabłem, który przeciwstawia się Bogu i nienawidzi Go, a miejscem, w którym rządzi, jest legowisko diabła, szatana. Po prostu nie chce pozwolić na istnienie Boga, a tym bardziej nie pozwala ludziom wierzyć w prawdziwego Boga i podążać właściwą ścieżką. Dlatego definiuje chrześcijaństwo jako „sektę”, a Biblię jako „literaturę sekciarską” i tak bez skrupułów aresztuje chrześcijan. Aby pozbyć się Bożego dzieła dni ostatecznych rozpuszcza wszelkiego rodzaju pogłoski i fabrykuje fałszywe sprawy karne, aby pogrążyć i zdyskredytować Kościół Boga Wszechmogącego, ściga i nakazuje aresztować wierzących w Boga, jakby byli najbardziej ohydnymi przestępcami, zwodzi i podburza tych, którzy nie znają faktów, do nienawiści wobec wierzących i do przeciwstawiania się Bogu wraz z nią. Partia komunistyczna posuwa się do wymyślania wszelkich możliwych kłamstw i czynienia wszelkiego zła, jakie tylko można sobie wyobrazić! Kiedy sobie to uświadomiłam, wzmocniło to moją determinację, by porzucić wielkiego czerwonego smoka i podążać za Bogiem do końca! Później dowiedziałam się od mojego przywódcy, że dwie siostry, które wraz ze mną znalazły się na kartach do gry jako poszukiwane, zostały aresztowane i skazane na cztery lata więzienia.
Cztery miesiące później policja wyznaczyła nagrodę w wysokości dodatkowych 10 000 juanów za aresztowanie mnie. Pewna siostra z mojej rodzinnej miejscowości przysłała mi list, w którym napisała, że wiejski sekretarz partii rozsiewa pogłoski, że ponieważ wierzę w Boga, to nie chcę już widywać mojej rodziny ani krewnych i że działam przeciwko rządowi. Z biegiem czasu plotki stawały się coraz bardziej oburzające i niektórzy zaczęli mówić, że zwariowałam lub że sprzedaję narkotyki. Kiedy ludzie w okolicznych wioskach usłyszeli te pogłoski, wszyscy mnie oczernili i potępili. Dla mojego młodszego brata te plotki były nie do zniesienia. Martwił się o mnie tak bardzo, że szlochał i chciał mnie znaleźć. Kiedy o tym usłyszałam, nie mogłam się uspokoić ani powstrzymać łez. Bardzo chciałam stanąć przed krewnymi i przyjaciółmi i wyjaśnić im, że wierzę w prawdziwego Boga, podążam właściwą ścieżką i nie zrobiłam nic nielegalnego. Chciałam pobiec prosto do mojego brata, pocieszyć go i dać mu znać, żeby się o mnie nie martwił. Ale gdybym tam wróciła, na pewno zostałabym aresztowana przez policję, a także naraziłabym na niebezpieczeństwo braci i siostry, z którymi miałam kontakt. Niespokojnie chodziłam po pokoju. Im więcej o tym wszystkim myślałam, tym trudniej mi było usiedzieć spokojnie. W końcu postanowiłam zaryzykować i zadzwonić do brata.
Wiedziałam, że telefon komórkowy mojego brata prawdopodobnie jest monitorowany przez policję, ale chciałam tylko z nim porozmawiać, więc nie przejmowałam się takimi szczegółami. Użyłam przebrania i pojechałam rowerem do miejsca oddalonego o dziesiątki mil, żeby do niego zadzwonić, ale ku mojemu zaskoczeniu nie udało mi się z nim połączyć. Nie chcąc się poddawać, spróbowałam jeszcze raz, z takim samym skutkiem. Naraz niejasno przyszło mi do głowy, że zapewne jest to Boża interwencja. Jeśli telefon komórkowy mojego brata był na podsłuchu, obydwoje znaleźlibyśmy się w niebezpieczeństwie. Myśląc o tym, pomodliłam się do Boga: „Boże! Prawie dałam się dzisiaj nabrać na jedną ze sztuczek szatana. Gdybyś nie powstrzymał mnie w porę, pewnie znalazłabym się w niebezpieczeństwie. Boże, Ty znasz moje słabości. Proszę, prowadź mnie i obdarz swoim przewodnictwem, daj mi wiarę i siłę…”. Kiedy wróciłam do domu mojego gospodarza na duchowe nabożeństwo, przeczytałam ten fragment słów Bożych: „Bóg nazywa »zwycięzcami« tych, którzy w dalszym ciągu są w stanie trwać przy świadectwie oraz zachować wiarę w Boga i trwać w oddaniu Bogu, gdy znajdują się pod wpływem szatana i są przez niego oblegani – innymi słowy, gdy znajdują się we władaniu sił ciemności. Jeśli bez względu na wszystko nadal potraficie zachować czystość serca i autentyczną miłość Boga, wówczas trwacie przy świadectwie przed obliczem Boga, i to właśnie kogoś takiego Bóg nazywa »zwycięzcą«” (Powinieneś wytrwać w oddaniu Bogu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze Słowa Bożego zrozumiałam, że Bóg tworzy grupę zwycięzców w dniach ostatecznych. Bez względu na to, jak wiele cierpienia lub oczyszczania znoszą i jak bardzo siły szatana niepokoją ich i atakują, są oni w stanie zachować wiarę w Boga i podążać za Nim do końca. Potem pomyślałam o tym, że kiedy byłam oczerniana i zniesławiana, osłabłam i popadłam w przygnębienie, obawiając się, że moja reputacja zostanie zniszczona. Obawiałam się też, że mój młodszy brat tego nie zrozumie, więc aby zapewnić mu spokój ducha, zlekceważyłam bezpieczeństwo moich braci i sióstr. Zdałam sobie sprawę, że nie mam wiary ani lojalności wobec Boga. Czy nie traciłam w ten sposób swojego świadectwa? Wielki czerwony smok polował na mnie jak na przestępcę, podburzając wszystkich, by mnie atakowali i oczerniali, przez co moi krewni niewłaściwie mnie rozumieli. Robił te rzeczy właśnie dlatego, że chciał, bym była słaba i przygnębiona, chciał mnie zmusić do zdrady Boga. Nie mogłam pozwolić, by chytre sztuczki wielkiego czerwonego smoka odniosły sukces. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, podjęłam decyzję: wytrwam w świadectwie pod ostrzałem szatana, aby zadowolić Boga, i upokorzę wielkiego czerwonego smoka!
Kolejnym problemem, który nękał mnie w dniach ucieczki, była choroba. W wieku piętnastu lat przeszłam resekcję lewego płuca, a prawe również nie było w najlepszym stanie. W tamtym czasie lekarz zalecił mi oddychanie świeżym powietrzem i ćwiczenia fizyczne, aby zwiększyć pojemność płuca. Ale ponieważ poszukiwała mnie policja, przez długi czas musiałam się ukrywać w domu. Nie mogłam wyjść na świeże powietrze ani nawet na balkon, żeby poćwiczyć. Musiałam być bardzo ostrożna, kiedy od czasu do czasu otwierałem okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, bo gdyby sąsiedzi mnie zobaczyli, niebezpieczeństwo groziłoby nie tylko mnie, ale również braciom i siostrom, u których mieszkałam. Kiedy ta sytuacja trwała już przez dłuższy czas, mój stan fizyczny zaczął się pogarszać. Nie mogłam wietrzyć pomieszczenia, więc miałam coraz większe problemy z oddychaniem, czułam ucisk w klatce piersiowej, a po jakimś czasie zaczęło mnie boleć płuco i często kaszlałam. Kiedy klękałam, żeby się pomodlić, miałam wrażenie, że z ust zaraz zacznie mi wypływać płyn. Śpiąc na boku czułam, jak płyn przelewa się w moim płucu. Później było jeszcze gorzej – zaczęłam kaszleć krwią. Bracia i siostry radzili mi pójść do szpitala, ale żeby zarejestrować się na wizytę do lekarza w szpitalu, musiałam użyć dowodu osobistego. Byłam poszukiwana, więc gdyby coś się stało, nie tylko ja zostałabym aresztowana, ale też zostaliby w to wplątani bracia i siostry, którzy się mną opiekowali, więc nie odważyłam się iść do szpitala. Niektórzy bracia i siostry przynosili mi tradycyjne chińskie leki, ale po ich zażyciu mój stan się nie poprawiał. Nadal kaszlałam krwią. Nie mogłam jeść, a moje ciało stawało się coraz słabsze. Zaczęłam się trochę bać, bo gdybym nadal się nie leczyła, a mój stan się pogarszał, to w końcu mogłabym przestać oddychać i się udusić. Czy wówczas nie przepadłaby moja nadzieja na zbawienie i piękne przeznaczenie? Czy wszystkie te lata wyrzeczeń, dokładania wysiłków i ciężkiej pracy, którą wykonywałam w mojej wierze w Boga, nie poszłyby na marne? Naprawdę nie chciałam umierać. Kiedy widziałam, że mój stan pogarsza się z dnia na dzień i że kaszlę krwią, nie mogłam się powstrzymać od płaczu i czułam się ogromnie nieszczęśliwa.
Później szukałam słów Boga, które odnosiłyby się do mojego stanu, i trafiłam na ten fragment: „Hiob nie mówił o targowaniu się z Bogiem i nie przedstawiał Bogu żadnych próśb ani żądań. Jego wychwalanie imienia Bożego wynikało z wielkiej mocy oraz autorytetu Boga we władaniu wszystkimi rzeczami i nie było ono uzależnione od tego, czy zyskał błogosławieństwa czy też spadło na niego nieszczęście. Uważał, że bez względu na to, czy Bóg błogosławi ludzi czy też sprowadza na nich nieszczęście, moc i autorytet Boga nie ulegnie zmianie, a zatem niezależnie od okoliczności danej osoby imię Boże powinno być wychwalane. To, że człowiek otrzymuje błogosławieństwo od Boga, ma miejsce z uwagi na suwerenność Boga, a kiedy człowieka dotyka nieszczęście, dzieje się to również ze względu na suwerenność Boga. Moc i władza Boża panuje nad wszystkim, co dotyczy ludzi, i to wszystko organizuje; kaprysy losu człowieka są przejawem Bożej władzy oraz autorytetu i niezależnie od punktu widzenia, imię Boże powinno być wychwalane. To jest to, czego doświadczył i o czym dowiedział się Hiob w trakcie swego życia. Wszystkie myśli i czyny Hioba docierały do uszu Boga, docierały przed Boga i zostały uznane przez Boga za ważne. Bóg cenił tę wiedzę o Hiobie i cenił Hioba za posiadanie takiego serca. To serce zawsze i we wszystkich miejscach wyczekiwało na Boże przykazanie, bez względu na czas i miejsce przyjmowało wszystko, co je spotykało. Hiob nie stawiał Bogu żadnych wymagań. To, czego on sam od siebie żądał, to oczekiwanie, przyjmowanie, stawianie czoła i podporządkowanie się wszystkim ustaleniom, które przyszły od Boga; Hiob wierzył, że jest to jego obowiązek i to było dokładnie to, czego chciał Bóg” (Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu Bożych słów zrozumiałam coś na temat Bożej woli. Bóg pozwolił, aby moja choroba się rozwijała. To był dla mnie Boży test sprawdzający, czy mam prawdziwą wiarę i posłuszeństwo. Ale kiedy cierpiałam, myślałam tylko o własnym życiu, śmierci i ostatecznym przeznaczeniu. Bałam się, że jeśli umrę, stracę zbawienie. Zdałam sobie sprawę, że wierzyłam w Boga wyłącznie po to, by uzyskać błogosławieństwa, że próbowałam zawrzeć z Bogiem umowę, że brakowało mi sumienia i rozumu, które powinna posiadać istota stworzona, i że w ogóle nie byłam posłuszna Bogu. Pomyślałam o Hiobie. Niezależnie od tego, czy Bóg obdarzał go wielkimi bogactwami, czy też pozwalał, by szatan wszystkiego go pozbawił, Hiob wychwalał imię Boże i wierzył, że Bóg jest sprawiedliwy bez względu na to, czy daje, czy zabiera. Wiara Hioba w Boga nie była zanieczyszczona osobistymi motywami. Hiob nie brał pod uwagę własnych interesów, zysków i strat; bez względu na to, co Bóg zrobił, Hiob potrafił zająć pozycję istoty stworzonej i po prostu być Mu posłusznym. Posłuszeństwo wobec Boga było dla niego ważniejsze od własnego życia. Człowieczeństwo, sumienie i rozum Hioba ogromnie mnie zawstydziły. Przez cały czas mojej dotychczasowej wiary w Boga próbowałam zawierać z Bogiem układy; wciąż byłam bardzo zbuntowana i zepsuta. Nawet gdybym rzeczywiście miała umrzeć z powodu choroby, stałoby się to na mocy Bożej sprawiedliwości. Kiedy sobie to uświadomiłam, zrozumiałam, jak powinnam stawić czoła chorobie i śmierci, więc pomyślałam: „Bez względu na to, jak rozwinie się moja choroba, oddam się w ręce Boga i poddam się Bożym postanowieniom”.
Pewnego poranka w listopadzie 2016 roku, kiedy chciałam wstać, zaczęło mnie boleć płuco. Potrzebowałam około dziesięciu minut i całej mojej siły, by wstać i oprzeć się o wezgłowie łóżka. W tym momencie przez okno wpadł lodowaty wiatr i poczułam się całkowicie bezradna. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Po chwili zaczęło mi brakować tchu, moje serce zaczęło bić szybciej, całe ciało stało się napięte, walczyłam o oddech i czułam wielki dyskomfort w całym ciele. Czułam, że w każdej chwili mogę się udusić i przyszło mi do głowy, że tym razem mogę nie przeżyć. Kiedy moje siostry zobaczyły mnie w tym stanie, były tak zaniepokojone, że nie wiedziały, co robić. Zadzwoniły do innej siostry, która prowadziła przychodnię, prosząc, aby przyjechała. Próbowała dać mi kroplówkę, ale nawet kiedy wkłuła igłę, preparat nie wpływał, bo krążenie prawie się zatrzymało. Siostra bez żadnej nadziei podeszła do drzwi, potrząsnęła głową i powiedziała: „Nic się nie da zrobić”. Niektóre siostry odwróciły się i po cichu otarły łzy. Wiedziałam, że zaraz umrę, i trochę się przestraszyłam. Bałam się, że jeśli umrę, nie zobaczę urzeczywistnienia królestwa. W tamtej chwili raz po raz przychodziły mi na myśl słowa Hioba: „Jahwe dał, i Jahwe zabrał; błogosławione niech będzie imię Jahwe” (Hi 1:21). Pomyślałam również o fragmencie słowa Bożego, który przeczytałam wcześniej: „Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz podporządkować się Jego zamierzeniom i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz zadowolić Boga, choćbyś miał gorzko płakać albo nie miał ochoty rozstać się z jakimś ukochanym przedmiotem. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę” (Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże bardzo mnie zainspirowały. Wcześniej bałam się śmierci, więc w ogóle nie byłam posłuszna Bogu, ale tym razem nie mogłam już buntować się przeciw Bogu. Nawet gdybym umarła, nie miałam żadnych skarg. Jestem istotą stworzoną, więc powinnam być posłuszna Bogu. Co więcej, miałam szczęście, że przyjęłam Bożą ewangelię dni ostatecznych i usłyszałam prawdy, których święci wszystkich minionych epok nigdy nie słyszeli. To była już dla mnie wielka łaska i przywilej od Boga. Nawet jeśli stałam na progu śmierci, i tak musiałam dziękować Bogu! Toteż z trudem wypowiedziałam dwa słowa – papier, długopis. Siostry szybko je przyniosły, a ja wsparta na nich, resztkami sił napisałam w zeszycie: „Bóg jest na wieki sprawiedliwy! On jest zawsze godny naszej czci!”. W chwili, gdy przestałam pisać i odłożyłam długopis, pociemniało mi przed oczami.
Siostry płakały i trzymały mnie za rękę, zachęcając mnie do polegania na Bogu i wytrwania, ale w obliczu faktów poczułam, że naprawdę nie jestem w stanie wytrwać dłużej, że dalsze życie jest niemożliwe. Miałam wrażenie, że moje serce stopniowo zanurza się w oceanie, a dźwięki dokoła mnie zaczęły przycichać. Ale właśnie wtedy, gdy byłam przekonana, że nie ma już żadnej nadziei, w moim umyśle pojawił się bardzo wyraźnie fragment Bożych słów: „Wiara ludzi jest niezbędna, kiedy czegoś nie da się zobaczyć gołym okiem, a twoja wiara jest konieczna, kiedy nie potrafisz wyzbyć się twoich własnych pojęć. Kiedy nie masz jasności co do dzieła Bożego, wymaga się od ciebie, abyś miał wiarę, zajął zdecydowane stanowisko i mocno trwał przy świadectwie. Gdy Hiob osiągnął ten właśnie punkt, Bóg ukazał mu się i do niego przemówił. Oznacza to, że jedynie dzięki wierze będziesz mógł ujrzeć Boga, a kiedy będziesz miał wiarę, Bóg cię udoskonali. Bez wiary zaś nie zdoła tego dokonać” (Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Oświecenie zawarte w Bożym słowie stanowiło wielką pociechę i dodało mi otuchy. Moje życie pochodzi od Boga i w rękach Boga było to, czy tego dnia umrę, czy będę żyć dalej. Bez pozwolenia Boga ani szatańskie siły zła, ani choroba nie mogą mi odebrać życia. Dopóki nie wydam ostatniego tchu, nie mogę się poddać i nie powinnam przestawać pokładać nadziei w Bogu. Modliłam się do Boga: „Boże! Chociaż dzisiaj stoję w obliczu śmierci, w głębi serca czuję, że zawsze jesteś przy mnie. Boże, pragnę całkowicie zawierzyć się Tobie, oddaję Tobie całe moje życie i śmierć! Wierzę, że bez względu na to, co robisz, jesteś sprawiedliwy. Stanęłam przed Twoim obliczem w tym życiu i trochę Cię poznałam, więc nawet jeśli mam umrzeć, na nic się nie skarżę ani niczego nie żałuję. Jeśli dzisiaj nie umrę, jeśli będę mogła żyć dalej, to chcę od teraz dążyć do prawdy, dobrze wypełniać swój obowiązek i odwdzięczyć Ci się za Twoją wielką miłość”. Wówczas jedna z sióstr zagrała hymn „Czysta miłość bez skazy”: „»Miłość«, odnosi się do przywiązania czystego i bez skazy, kiedy to czynisz użytek z serca, by kochać, czuć i rozumieć. Miłość nie stawia warunków, nie zna barier ani odległości. Miłość nie jest podejrzliwa, oszukańcza ani podstępna. Nie zna ona kupczenia ani rzeczy nieczystych. Kochając, z ochotą oddasz siebie i chętnie będziesz znosił trudności, upodobnisz się do Mnie (…)” (Wielu jest wezwanych, lecz nieliczni są wybrani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po wysłuchaniu tego tekstu miałam wielkie poczucie winy. Choć wierzyłam w Boga od tak dawna, nie wcieliłam w życie żadnego Jego słowa, a tym bardziej nie kochałam Boga prawdziwie. Teraz, niezależnie od tego, czy będę żyć, czy umrę, chciałam tylko dążyć do posłuszeństwa Bogu. Kiedy kontemplowałam słowa Boga, zdarzył się cud. Niezauważalnie dla mnie, mój oddech stopniowo stał się spokojniejszy i swobodniejszy, a serce znacznie zwolniło. Kiedy siostry zobaczyły, że mój stan się poprawił, z podnieceniem dziękowały Bogu, a ja naprawdę ujrzałam cudowne uczynki Boga. Choć znów mogłam normalnie oddychać, moje ciało było skrajnie wyczerpane, więc siostry w dalszym ciągu doradzały mi pójście do szpitala. Jedna z nich dała mi swój dowód osobisty, ale ja bałam się ją w to wciągać. Wzięła mnie za rękę i powiedziała: „Pomódlmy się razem do Boga. Teraz ważne jest tylko to, żebyś trafiła do szpitala. Po prostu módl się do Boga o wytrwałość, a wszystko będzie dobrze”. Byłam tak poruszona, że nie wiedziałam, co powiedzieć ani nie miałam siły, żeby to powiedzieć, więc tylko kiwałam głową, wiedząc, że wszystko to stało się za sprawą Bożej miłości. Pojechałam do szpitala i choć lekarz miał pewne wątpliwości co do mojego dowodu osobistego, nie sprawdzał jednak szczegółowo mojej tożsamości i proces leczenia przebiegł stosunkowo gładko. Mój stan stopniowo się poprawiał i około tydzień później wypisano mnie ze szpitala.
Po wypisaniu ze szpitala wróciłam do życia w ukryciu. Ponieważ w moim otoczeniu zdarzało się wiele aresztowań braci i sióstr, często musiałam się szybko przenosić w nowe miejsce, co było dla mnie ogromnie uciążliwe. Aby uniknąć nagrania na monitoringu, zmieniając miejsce, musiałam zakładać maskę, która utrudniała mi oddychanie. Kiedyś, gdy szybkim krokiem szłam ulicą w masce, zabrakło mi tchu. Bardzo trudno było się dostać do autobusu, a kiedy już mi się udało, w środku panował taki tłok i duchota, że zaczęłam oddychać spazmatycznie. Czułam bolesny ucisk w piersi i oczy wychodziły mi z orbit. Poczułam, że jeśli nie wysiądę z autobusu, to mogę w nim umrzeć. Przez cały czas modliłam się i wołałam w sercu do Boga i po jakimś czasie zaczęło mi się trochę lepiej oddychać. Po tylu przeprowadzkach byłam osłabiona; obawiałam się, że moje ciało nie będzie potrafiło sobie z tym poradzić i że jeśli to jeszcze trochę potrwa, ta udręka w końcu mnie zabije. Później natrafiłam na fragment słów Boga: „Na tym etapie dzieła wymaga się od nas najgłębszej wiary i miłości. Najdrobniejszy przejaw nieostrożności może spowodować potknięcie, bo ten etap dzieła różni się od wszystkich poprzednich: tym, co Bóg doskonali, jest wiara ludzkości, która jest niewidzialna i niematerialna. Bóg przeobraża słowa w wiarę, miłość i życie. Ludzie muszą osiągnąć punkt, w którym po wytrzymaniu setek oczyszczeń posiadają wiarę większą niż Hiob. Muszą znieść niewiarygodne cierpienie i wszelkiego rodzaju męki, nie opuszczając nigdy Boga. Kiedy są podporządkowani aż do śmierci i mają wielką wiarę w Boga, wtedy ten etap dzieła Bożego jest zakończony” (Ścieżka… (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To prawda, ścieżka podążania za Bogiem jest z natury wyboista i trudna. Prześladowania chrześcijan przez partię komunistyczną nigdy nie ustały. Wierząc w Boga, narażamy się na ciągłe niebezpieczeństwo aresztowania, tortur, a nawet śmierci, ale Bóg używa takich sytuacji, aby doskonalić naszą wiarę. Wiedziałam, że jako ktoś, kto wierzy w Boga i podąża za Nim, powinnam znieść te prześladowania i udręki. Kiedy tak o tym myślałam, moja wiara się odnawiała.
Patrząc wstecz na moje lata wiary w Boga zauważam, że Komunistyczna Partia Chin używała przeróżnych sposobów, aby krok po kroku zapędzić mnie w ślepy zaułek, ale słowa Boga zawsze mnie prowadziły i oświecały. Teraz mam pewne rozeznanie co do demonicznej istoty KPCh, zyskałam pewne zrozumienie tego, że przez szukanie błogosławieństw moja wiara stawała się nieczysta, nauczyłam się również okazywać rozsądek wobec Boga. Byłam też świadkiem cudownych działań Boga. Kiedy stałam na progu śmierci, Bóg poprowadził mnie do upartego przetrwania i moja wiara w Boga stała się dzięki temu silniejsza. Wszystko to są zyski, których nigdy nie osiągnęłabym w wygodnym otoczeniu. Postanowiłam, że bez względu na to, jak bardzo KPCh będzie mnie prześladować lub jakie trudności i przeszkody napotkam, będę iść za Bogiem, właściwie wypełniać swój obowiązek i odwdzięczać się za Bożą miłość.