81. Cierpienia i próby są błogosławieństwem Boga
Mieszkałem na wsi. Ponieważ moja rodzina była biedna, zarabiałem, wykonując pracę tymczasową wszędzie tam, gdzie mogłem ją znaleźć; myślałem, że dzięki mojej pracy fizycznej będę mógł poprawić sobie życie. Jednak zobaczyłem, że we współczesnym społeczeństwie chińskim nie ma gwarancji dla praw pracowników sezonowych takich jak ja; moja pensja była często wstrzymywana bez powodu. Inni wielokrotnie mnie oszukali i wykorzystali. Po roku ciężkiej pracy nie otrzymałem tego, co miałem otrzymać. Odczułem, że ten świat jest naprawdę mroczny! Ludzie traktują się nawzajem jak zwierzęta, gdzie silny żeruje na słabych; rywalizują ze sobą, walczą wręcz i po prostu nie mogą przeżyć. W skrajnym bólu i depresji ducha, kiedy straciłem wiarę w życie, mój przyjaciel podzielił się ze mną ewangelią Boga Wszechmogącego dni ostatecznych. Potem regularnie uczestniczyłem w zgromadzeniach, modliłem, dzieliłem się prawdą i śpiewałem hymny, aby razem z moimi braćmi i siostrami chwalić Boga. Czułem się bardzo szczęśliwy i wyzwolony. W Kościele Boga Wszechmogącego widziałem, że bracia i siostry nie próbowali się nawzajem prześcigać ani czynić rozróżnień społecznych; wszyscy oni byli wyłącznie otwarci i dogadywali się ze sobą. Ilekroć którykolwiek brat lub siostra napotykał trudności, wszyscy inni okazywali mu miłość i wszyscy pomagali sobie nawzajem. Każdy był tam, aby pilnie dążyć do prawdy, aby odrzucić swe skażone usposobienie, urzeczywistniać podobieństwo prawdziwego człowieka i uzyskać zbawienie. To życie pozwoliło mi doświadczyć szczęścia i zrozumieć znaczenie i wartość życia. Widziałem, że prawdziwe szczęście mogę osiągnąć tylko wtedy, gdy staję przed Bogiem i dążę do prawdy. Aby więcej ludzi, którzy żyli w ciemnościach takich jak ja, mogło przyjść do Boga, otrzymać Jego zbawienie i ponownie zobaczyć światło, dołączyłem do szeregów głoszenia ewangelii i dawania świadectwa o Bogu. Ale nieoczekiwanie zostałem aresztowany przez rząd KPCh za głoszenie ewangelii i ucierpiałem z powodu skrajnej brutalności tortur i więzienia.
Było to w godzinach popołudniowych zimą 2008 roku. Kiedy dwie siostry i ja świadczyliśmy słuchaczowi o dziele Bożym w dniach ostatecznych, źli ludzie donieśli na nas. Sześciu policjantów pod pretekstem sprawdzania dokumentów zameldowania wpadło do domu słuchacza. Gdy pojawili się w drzwiach, ryknęli: „Nie ruszać się!”. Wydawało się, że dwóch policjantów zupełnie oszalało, gdy się na mnie rzucili; jeden z nich chwycił mnie za ubrania na piersi, a drugi złapał mnie za ręce i ze wszystkich sił wykręcił mi je za plecami, następnie ostro zapytał: „Co robisz? Jak się nazywasz? Skąd pochodzisz?”. Zapytałem w odpowiedzi: „A ty co robisz? Za co mnie aresztujesz?”. Kiedy to usłyszeli, naprawdę się rozzłościli i powiedzieli agresywnie: „Nie ma znaczenia, jaki jest powód, to ciebie szukamy i pójdziesz z nami!”. Potem policjanci zabrali mnie i dwie siostry, wepchnęli nas do radiowozu.
Po dotarciu do siedziby Biura Bezpieczeństwa Publicznego zabrali mnie i zamknęli w małym pomieszczeniu, kazali mi kucać na podłodze i postawili czterech strażników. Ponieważ długo kucałem, byłem tak zmęczony, że nie mogłem już dłużej wytrzymać. Gdy tylko spróbowałem wstać, rzucili się na mnie i przycisnęli mi głowę, aby mi na to nie pozwolić. Około czwartej po południu policja znalazła ulotkę ze słowami Boga ode mnie, wskazała na mnie i powiedziała: „Wang Gang, minęło dużo czasu, odkąd cię złapałem, ale złapałem cię. Jesteś wielką rybą”. Niedługo potem usłyszałem mrożące krew w żyłach krzyki kogoś, kto był torturowany w pokoju obok, i w tym momencie bardzo się przestraszyłem: nie wiem, jakich tortur użyją na mnie w następnej kolejności! Zacząłem żarliwie modlić się do Boga w sercu: „O Boże Wszechmogący, boję się teraz bardzo, proszę Cię, abyś mi dał wiarę i siłę, uczynił mnie mocnym i odważnym. Jestem gotów trwać przy świadectwie dla Ciebie. Jeśli nie będę mógł znieść ich okrutnych tortur, wolałbym raczej popełnić samobójstwo, odgryzając sobie język, niż kiedykolwiek zdradzić Cię jak Judasz!”. Po modlitwie poczułem, jak rośnie we mnie siła i mój strach ustąpił.
Tego wieczoru po godzinie 19 założyli mi kajdanki za plecami, zabrali mnie do pokoju przesłuchań na piętrze i zepchnęli na podłogę. Były wszelkiego rodzaju narzędzia tortur, takie jak liny, drewniane kije, pałki, bicze, pistolety, itp. Były one rozrzucone w nieładzie. Policjant trzymał w rękach pałkę elektryczną, która wydawała dzikie trzaski, i grożąc mi nią, domagał się informacji: „Ile osób jest w twoim kościele? Gdzie znajduje się miejsce waszych spotkań? Kto dowodzi? Ile osób jest w rejonie, głosząc ewangelię? Mów! W przeciwnym razie dostaniesz to, co ci się należy!”. Spojrzałem na wiszące nade mną niebezpieczeństwo pałki elektrycznej i ponownie spojrzałem na pomieszczenie wypełnione narzędziami tortur i ogarnęły mnie nerwy i lęk. Nie wiedziałem, czy uda mi się wytrzymać te tortury. więc ciągle wołałem do Boga. Widząc, że nic nie powiedziałem, rozzłościł się i gwałtownie dźgnął mnie pałką elektryczną w lewą stronę klatki piersiowej. Raził mnie prądem przez prawie minutę. Od razu poczułem się tak, jakby krew w moim ciele się gotowała, cierpiałem nieznośny ból na całym ciele i tarzałem się po podłodze, przez cały czas krzycząc. Wciąż nie rezygnował i nagle zaczął mnie ciągnąć, używając pałki, aby mnie podnieść za podbródek, krzycząc: „Mów! Do niczego się nie przyznasz?”. Stojąc w obliczu szalonych tortur tych demonów, obawiałem się tylko, że nie będę w stanie znieść bólu i w ten sposób zdradzę Boga, więc rozpaczliwie modliłem się do Niego w sercu. W tym czasie pomyślałem o słowach Bożych, „Potężni mogą się zdawać z zewnątrz przewrotnymi, lecz nie obawiajcie się, ponieważ jest to skutek waszej słabej wiary. Jeśli tylko wasza wiara będzie wzrastać, nic nie będzie zbyt trudne” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 75, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże ponownie dały mi wiarę i moc i uznałem, że nawet jeśli niegodziwość policjantów przed mną była szaleńcza i nieokiełznana, to było to przygotowane przez rękę Boga. Bez pozwolenia Boga nie mogliby mnie zabić. Dopóki opierałem się na wierze, polegałem na Bogu i nie poddawałem się im, dopóty nieuchronnie musieliby ponieść upokarzającą porażkę. Myśląc o tym, zebrałem w sobie wszystkie siły i odpowiedziałem donośnym głosem: „Dlaczego mnie tu przywiozłeś? Dlaczego razisz mnie pałką elektryczną? Jakie przestępstwo popełniłem?”. Zły policjant nagle zamarł i wydawało się, że ogarnęły go wyrzuty sumienia. Jąkał się i nie mógł nic powiedzieć. Następnie wyszli jak niepyszni. Widząc haniebną sytuację dylematu szatana, zostałem poruszony do łez. W tej sytuacji naprawdę doświadczyłem mocy i autorytetu słów Boga Wszechmogącego. Dopóki wcielam w życie Słowo Boże, będę mógł oglądać Boże czyny. Pięć lub sześć minut później przyszło dwóch policjantów, ale tym razem spróbowali innej taktyki. Chudy policjant powiedział mi bardzo ciepło: „Po prostu współpracuj miło przez chwilę. Odpowiedz na nasze pytania, inaczej nie pozwolimy Ci odejść”. Nie powiedziałem ani słowa, więc przyniósł mi kartkę do podpisania. Widząc napisane na nim słowa „reedukacja przez pracę”, odmówiłem. Drugi policjant uderzył mnie z wściekłością w lewe ucho, prawie na tyle mocno, że upadłem na podłogę. Przez chwilę dzwoniło mi w uchu i trochę czasu zajęło mi odzyskanie jasności. Ponownie zakuli mnie kajdankami i zamknęli w tym małym pokoju.
Po powrocie do tego pomieszczenia byłem potłuczony i pobity, ból był nie do zniesienia. Poczułem się wtedy chory na sercu i słaby: dlaczego wierzący muszą tak cierpieć? Głosiłem ewangelię z dobrymi intencjami, pokazywałem ludziom, że Zbawiciel przyszedł i że muszą się spieszyć, dążyć do prawdy i być zbawieni, a jednak nieoczekiwanie doznałem tych prześladowań. Myśląc o tym, czułem się bardzo pokrzywdzony. W swoim cierpieniu wołałem do Boga w modlitwie, mówiąc: „O Boże, moja postawa jest zbyt niedojrzała i jestem za słaby. Boże, pragnę polegać na Tobie i trwać przy świadectwie. Proszę, prowadź mnie." Później pomyślałem o hymnie słów Boga: „Nie zniechęcaj się i nie bądź słaby, a Ja wszystko ci wyjaśnię. Droga do królestwa nie jest tak gładka, nic nie jest takie proste! Chcesz, żeby błogosławieństwa przychodziły łatwo, prawda? Dzisiaj każdy będzie musiał stawić czoła uciążliwym próbom. Bez takich prób kochające serce, które macie dla Mnie, nie urośnie w siłę i nie będziecie mieć dla Mnie prawdziwej miłości. Nawet jeśli na owe próby składają się tylko drobne okoliczności, każdy musi przez nie przejść. Po prostu trudność tych prób będzie się różnić w zależności od konkretnej osoby. Próby są Moim błogosławieństwem, a ilu z was często przychodzi do Mnie i na kolanach błaga o Moje błogosławieństwa? Zawsze sądzicie, że kilka pomyślnych słów liczy się jako Moje błogosławieństwo, jednak nie wyczuwacie, że jednym z Moich błogosławieństw jest gorycz” („Cierpienie podczas prób to błogosławieństwo od Boga” w książki „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). To prawda. W obliczu tych prześladowań i trudności Bóg mógł doskonalić moją wiarę i miłość. To środowisko było błogosławieństwem Boga. Jak mogłem narzekać i winić Boga? Byłem aresztowany i torturowany, ale przez całą tę próbę Bóg prowadził mnie swoimi słowami; to była miłość Boga. Śpiewałem ten hymn w swoim sercu i im dłużej go śpiewałem, tym bardziej czułem się ożywiony. Przywróciło mi też wiarę i przysiągłem Bogu: „Boże, bez względu na to, jak policja mnie torturuje, pragnę wytrwać w świadectwie i nigdy Cię nie zdradzić. Będę niezachwianie podążała za Tobą aż do samego końca!”.
W areszcie śledczym, policjanci nadal stosowali wobec mnie wszelkiego rodzaju tortury i często podżegali więźniów do bicia mnie. W czasie mroźnej zimy kazali więźniom wylewać na mnie wiadra zimnej wody i zmuszali mnie do brania zimnego prysznica. Dygotałem z zimna na całym ciele. Doświadczając kołatania serca i pocenia się, moje serce bolało do tego stopnia, że moje plecy również były w agonii. Tutaj więźniowie byli maszynami zarabiającymi pieniądze dla KPCh i nie mieli żadnych praw. Nie mieli innego wyjścia, jak tylko znosić ucisk i niewolnicze wykorzystywanie. Strażnicy więzienni zmuszali mnie do drukowania przez cały dzień papierowych pieniędzy używanych do spalania jako ofiary za zmarłych. Najpierw ustalili zasadę, że musiałem drukować 1,000 sztuk papieru dziennie, potem zwiększyli tę liczbę do 1,800, a w końcu do 3, 000 sztuk. Ta liczba była niemożliwa do wykonania przez doświadczoną osobę, nie mówiąc już o kimś niedoświadczonym, takim jak ja. W rzeczywistości robili to celowo, abym nie był w stanie tego wykonać, aby mogli mieć pretekst do dręczenia i niszczenia mnie. Gdy nie potrafiłem wykonać normy, niegodziwi policjanci zakładali mi na nogi kajdany, które ważyły ponad 5 kg i skuwali razem ręce i stopy. Mogłem tylko siedzieć skulony, ale nie mogłem się poruszać. Jeszcze bardziej nikczemne było to, że ci nieludzcy i nieczuli policjanci nie pytali i nie dbali o moje podstawowe potrzeby. Mimo że ubikacja znajdowała się w celi więziennej, nie byłem w stanie podejść i z niej korzystać; mogłem tylko błagać współwięźniów, aby mnie na niej posadzili. Jeśli byli to nieco lepsi więźniowie, to podciągali mnie; gdy nikt mi nie pomagał, nie miałem innego wyjścia, jak tylko to wytrzymać. Najbardziej bolesnym czasem był czas posiłku, ponieważ ręce i stopy były skute razem. Mogłem tylko z całą siłą opuścić głowę i podnieść ręce i stopy. Tylko w ten sposób mogłem włożyć do ust bułkę ugotowaną na parze. Każdy kęs kosztował mnie wiele wysiłku. Kajdany ocierały mi ręce i stopy, powodując ogromny ból. Po długim czasie na moich nadgarstkach i kostkach powstały ciemne i błyszczące, twarde zrogowacenia. Często, gdy byłem zamknięty, nie mogłem jeść, a w rzadkich przypadkach więźniowie dawali mi dwie małe parowane bułki. Jednak przeważnie zjadali moją porcję, a ja zostawałem o pustym żołądku. Do picia dostawałem jeszcze mniej; pierwotnie każdemu podawano tylko dwie miski wody dziennie, ale byłem skrępowany i nie mogłem się poruszać, więc rzadko byłem w stanie wypić cokolwiek. Te nieludzkie męki były nie do opisania. Byłem czterokrotnie poddawany tego rodzaju nieludzkim torturom, trwającym łącznie dziesięć dni. Nawet w takich warunkach funkcjonariusze kazali mi pracować na nocną zmianę. Przez długi czas nie byłem w stanie się najeść; mój głód często powodował kołatanie serca, nudności i ucisk w klatce piersiowej. Zamieniłem się także w worek kości. Kiedy mój głód doszedł do tego stopnia, że naprawdę nie mogłem go znieść, pomyślałem o czymś, co Pan Jezus powiedział szatanowi w czasie pokusy: „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Bożych” (Mt 4:4). To dało mi poczucie ulgi i czułem się gotowy, by osobiście doświadczyć tych słów od Boga w prześladowaniu mnie przez szatana. Uspokoiłem się przed Bogiem, aby się modlić i rozważać Jego słowa, a zanim się zorientowałem, mój ból i głód ustąpiły. Pewien więzień powiedział mi kiedyś: „Był sobie młody człowiek, który był skuty kajdankami i umarł z głodu. Widziałem, że od kilku dni nie jadłeś dużo i nadal jesteś w świetnym nastroju ”. Słysząc jego słowa, w milczeniu dziękowałem Bogu. Głęboko czułem, że to była moc życia w słowach Boga, które mnie wspierają. To naprawdę sprawiło, że poczułem, że słowo Boże jest prawdą, drogą i życiem, i z pewnością jest podstawą, na której powinienem polegać, aby przetrwać. Dlatego moja wiara w Boga niepostrzeżenie wzrosła. W tym środowisku cierpienia byłem w stanie prawdziwie doświadczyć rzeczywistości prawdy, że „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Bożych”. To jest naprawdę najcenniejsze bogactwo życia, które Bóg mi dał, a także mój wyjątkowy dar. Co więcej, nigdy nie mógłbym tego uzyskać w środowisku, w którym nie musiałem się martwić o jedzenie czy ubrania. Teraz moje cierpienie miało tak wielkie znaczenie i wartość!
To doświadczenie prześladowań i tortur wzmogło nienawiść, jaką żywiłem w sercu do partii komunistycznej. Zostałem aresztowany i poddany wszelkim torturom tylko z powodu wiary w Boga. To było nieludzkie nadużycie; to było całkowicie złe! Pomyślałem o fragmencie słów Boga, które przeczytałem wcześniej: „Oblicze otchłani jest mroczne i pogrążone w chaosie, a prosty lud, znoszący taką udrękę, woła do Nieba i skarży się ziemi. Kiedy człowiek będzie w stanie wznieść swą głowę w górę? Człowiek jest kościsty i wymizerowany, jak mógłby walczyć z tym okrutnym i despotycznym diabłem? Dlaczego nie oddaje swego życia Bogu tak szybko jak może? Dlaczego ciągle się waha? Kiedyż zdoła doprowadzić do końca dzieło Boże? Tyranizowany tak bez celu i uciskany, zmarnuje całe swoje życie; czemu tak się spieszy, by przyjść na ten świat i mu spieszno z niego odejść? Czemu nie zachowuje czegoś cennego, aby dać to Bogu? Czyżby zapomniał o całych tysiącleciach nienawiści?” (Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To doświadczenie pokazało mi prawdziwą istotę partii komunistycznej jako wroga Boga, wroga prawdy. Umocniło mnie to w postanowieniu dawania świadectwa Bogu.
Miesiąc później policja KPCh postawiła mi nieuzasadniony zarzut „zakłócanie porządku społecznego i prawnego” i zostałem skazany na rok reformowania przez pracę. Gdy przybyłem do obozu pracy, policjanci zmuszali mnie do pracy każdego. Kiedy byłem w warsztacie licząc worki, odliczałem 100 worków, a następnie wiązałem je razem. Więźniowie zawsze celowo przychodzili i zabierali jeden lub kilka worków z tego, co policzyłem, następnie mówili, że nie policzyłem dobrze i wykorzystywali to jako okazję, żeby mnie bić i kopać. Kiedy kierownik zespołu zobaczył mnie pobitego, przychodził i obłudnie pytał mnie, co się dzieje, a więźniowie przedstawiali fałszywe dowody na to, że nie policzyłem wystarczająco dużo worków. Musiałem wtedy znosić lawinę ostrej krytyki ze strony kierownika zespołu. Ilekroć czułem się skrzywdzony i cierpiałem, podczas pracy śpiewałem hymn słów Boga: „W dniach ostatecznych musicie dawać świadectwo o Bogu. Bez względu na to, jak wielkie jest wasze cierpienie, powinniście iść do samego końca; nawet wydając ostatnie tchnienie nadal musicie być wierni Bogu i zdać się na Jego łaskę; tylko to jest prawdziwym umiłowaniem Boga, tylko to jest mocnym i donośnym świadectwem” („Staraj się miłować Boga niezależnie od tego, jak bardzo cierpisz” w książki „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Kiedy śpiewałem i śpiewałem, poczułem się poruszony i zainspirowany i nie mogłem powstrzymać łez spływających po moich policzkach. Postanowiłem, że bez względu na to, ile wycierpiałem, będę świadkiem Boga. Był tam inny brat w moim wieku, który akurat był wtedy ze mną zamknięty. Nie wolno nam było mówić, gdy pracowaliśmy w ciągu dnia, ale w nocy potajemnie zapisywaliśmy fragmenty słów i hymnów Boga, które zapamiętaliśmy, i wymienialiśmy się nimi. Po jakimś czasie przydzielono nas do wspólnej pracy, więc po cichu dzieliliśmy się społecznością, pomagając i zachęcając się nawzajem. To naprawdę pomogło złagodzić cierpienie.
Ponadto kazali mi codziennie rano zapamiętywać „zasady postępowania”, a kiedy ich nie zapamiętałem, byłem bity; zmuszali mnie także do śpiewania piosenek, chwalących Partię Komunistyczną. Gdy widzieli, że nie śpiewam lub że moje usta nie poruszają się, to w nocy nieuchronnie byłem bity. Karali mnie również, zmuszając do mycia podłogi mopem, a jeżeli nie zrobiłem tego zgodnie z oczekiwaniami, czekało mnie brutalne pobicie. Pewnego razu niektórzy więźniowie nagle zaczęli mnie uderzać i kopać. Po pobiciu zapytali mnie: „Młody, wiesz dlaczego jesteś bity? To dlatego, że nie wstałeś i nie przywitałeś strażnika, kiedy przyszedł”. Po każdym pobiciu byłem zły, ale nie odważyłem się nic powiedzieć; mogłem tylko płakać i cicho modlić się do Boga, mówiąc mu o goryczy i żalu w moim sercu z powodu tego bezprawnego, irracjonalnego miejsca. Nie było tu racjonalności, była tylko przemoc. Nie było tu ludzi, były tylko szalone demony i skorpiony! Codziennie czułem tak wiele bólu i tak silną presję, żyjąc w tej trudnej sytuacji; nie chciałem tam pozostawać ani minuty dłużej. Za każdym razem, gdy popadałem w stan słabości i bólu, myślałem o słowach Boga Wszechmogącego: „Czy kiedykolwiek przyjęliście błogosławieństwa, którymi was obdarzono? Czy kiedykolwiek szukaliście obietnic, które wam złożono? Prowadzeni przez Moje światło na pewno przełamiecie morderczy uścisk sił ciemności. Na pewno pośród mroku nie zgubicie prowadzącego was światła. Na pewno będziecie panami całego stworzenia. Na pewno będziecie zwycięzcami w obliczu szatana. Na pewno podczas upadku królestwa wielkiego, czerwonego smoka, staniecie pośród niezliczonych rzeszy, aby złożyć świadectwo o Moim zwycięstwie. Na pewno będziecie stanowczy i niezłomni w ziemi Sinim. Poprzez cierpienia, które znosicie, odziedziczycie błogosławieństwo pochodzące ode Mnie i na pewno będziecie promienieć Moją chwałą w całym wszechświecie” (Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 19, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże mnie zachęcały. Zrozumiałem, że niezależnie od tego, czy to, co Bóg mi daje, to łaska i błogosławieństwa, czy też próba i oczyszczenie, wszystko działo się po to, aby o mnie dbać i mnie zbawić, to znaczy, aby napełnić mnie prawdą i uczynić prawdę moim życiem. Bóg zezwolił na prześladowania i utrapienia, które mnie dotknęły, i nawet jeśli fizycznie wiele wycierpiałem, pozwoliło mi to wyraźnie zobaczyć złą esencję wielkiego czerwonego smoka polegającą na przeciwstawianiu się Bogu i nienawiści do niego, nienawidzeniu go i porzucaniu go, całkowitej ucieczki przed wpływem szatana, zwrócenia się całkowicie do Boga i uczynienia przez Boga zwycięzcą. To pozwoliło mi też naprawdę doświadczyć, że Bóg jest ze mną; sprawiło, że naprawdę cieszyłem się słowami Bożymi, które stały się chlebem mojego życia i lampą dla moich stóp, i światłem na mojej ścieżce, prowadząc mnie krok po kroku przez tę ciemną dziurę piekielną. To jest miłość i ochrona Boga, z której korzystałem i którą uzyskałem podczas prześladowań i ucisku. W tym czasie zobaczyłem, że byłem tak ślepy. Wierząc w Boga, wiedziałem tylko, jak cieszyć się łaską i błogosławieństwem Boga i w najmniejszym stopniu nie dążyłem do prawdy i życia. Kiedy moje ciało doznawało niewielkiego trudu, bezustannie jęczałem; po prostu nie rozumiałem woli Bożej i nie starałem się zrozumieć Bożego dzieła. Zawsze zasmucałem Boga i sprawiałem Mu ból. Byłem naprawdę bez sumienia! W poczuciu wyrzutów sumienia i winy modliłem się cicho do Boga: „O Boże Wszechmogący, widzę, że wszystko, co robisz, jest po to, by zbawić mnie i pozyskać. Nienawidzę tylko tego, że jestem tak zbuntowany i ślepy. Zawsze źle Cię rozumiałem i nie zważałem na Twoją wolę. Boże, dziś Twoje słowo obudziło moje zdrętwiałe serce i ducha, sprawiając, że zrozumiałem Twoją wolę. Nie chcę już dłużej mieć własnych pragnień i wymagań; podporządkuję się tylko Twoim ustaleniom. Bez względu na to, ile cierpienia muszę znieść, będę składał świadectwa o Tobie przez cały czas prześladowań szatana”. Po modlitwie zrozumiałem dobre intencje Boga i wiedziałem, że każde warunki, których Bóg pozwoli mi doświadczyć, są dla mnie największą Bożą miłością i zbawieniem. Dlatego też nie myślałem już o tym, aby ukrywać się, albo błędnie rozumieć Boga. Mimo że sytuacja nie zmieniła się, moje serce było naprawdę pełne radości i przyjemności; czułem, że to zaszczyt móc znosić cierpienia i prześladowania z powodu mojej wiary w Boga, i to był wyjątkowy dar dla mnie, skażonego człowieka; to było dla mnie szczególne błogosławieństwo i łaska od Boga.
Po roku ciężkiej pracy w więzieniu widzę, że moja postawa jest tak mała i tak bardzo brakuje mi prawdy. Wszechmogący Bóg naprawdę nadrobił moje braki w tych wyjątkowych warunkach i pozwolił mi wzrastać. W mojej niedoli umożliwił mi uzyskanie najcenniejszego bogactwa w życiu, pozwolił zrozumieć wiele prawd, których nie rozumiałem wcześniej, i wyraźnie dostrzec haniebne zbrodnie KPCh, polegające na prześladowaniu Boga i dręczeniu chrześcijan. Rozpoznałem odpychający wygląd szatana, demona i reakcyjną istotę jego oporu wobec Boga. Szczerze doświadczyłem, że Bóg Wszechmogący ma dla mnie, skażonego człowieka, wspaniałe zbawienie i miłosierdzie i czułem, że moc i życie w słowach Boga Wszechmogącego może mnie oświecić i być moim życiem i prowadzić mnie do zwycięstwa nad szatanem oraz wytrwałego wyjścia z doliny cienia śmierci. Chwała Bogu!