33. Szczęście i nieszczęście
Urodziłam się w biednej rodzinie na chińskiej wsi. Ze względu na trudną sytuację materialną mojej rodziny czasami musiałam obchodzić się bez jedzenia, nie mówiąc nawet o smakołykach czy zabawkach. Wszystkie ubrania dziedziczyłam zawsze po starszej siostrze, a jako że były na mnie za duże, koleżanki z klasy śmiały się ze mnie i nie chciały się ze mną bawić. Wiele wycierpiałam przez całe swoje dzieciństwo. Wtedy też powzięłam postanowienie: „Kiedy dorosnę, zarobię mnóstwo pieniędzy i wybiję się ponad otaczających mnie ludzi. Już nigdy nie pozwolę, by patrzyli na mnie z góry”. Jako że moja rodzina nie miała pieniędzy, byłam zmuszona rzucić szkołę jeszcze przed zakończeniem gimnazjum i iść do pracy w fabryce leków w naszym mieście powiatowym. Aby więcej zarobić, często brałam nadgodziny, pracując czasami do dziewiątej lub dziesiątej wieczorem, lecz pomimo tych wysiłków nadal zarabiałam marne grosze. Pewnego razu usłyszałam, że moja siostra w pięć dni potrafi zarobić na sprzedaży warzyw tyle, ile ja w ciągu miesiąca. Zrezygnowałam więc z pracy w fabryce i zajęłam się sprzedażą warzyw. Po krótkim czasie odkryłam, że mogę zarobić jeszcze więcej, sprzedając owoce, więc weszłam w owocowy biznes. Gdy wyszłam za mąż, wraz z mężem otworzyliśmy własną restaurację. Uznałam, że jako właścicielka lokalu gastronomicznego zdołam teraz zarobić jeszcze więcej pieniędzy. Myślałam, że gdy już wypracuję znaczący przychód, w naturalny sposób zdobędę podziw i uznanie ludzi żyjących wokół mnie i będę żyć tak jak elita. Po jakimś czasie prowadzenia tego biznesu uświadomiłam sobie jednak, że wcale nie udaje nam się tak dużo zarobić. Zaczynałam się niecierpliwić i niepokoić. Kiedy będę w końcu mogła żyć tak, by inni mnie podziwiali?
w 2008 roku przypadkiem nadarzyła mi się pewna okazja. Od znajomej dowiedziałam się, że w Japonii przez jeden dzień można zarobić tyle, co przez dziesięć w Chinach. Kiedy to usłyszałam, byłam zachwycona. Pomyślałam, że wreszcie znalazłam dobrą sposobność, by zarobić. Choć honorarium dla pośrednika organizującego wyjazd do Japonii było wysokie, pomyślałam sobie: „Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. Bez względu na to, ile trzeba zapłacić pośrednikowi, jeśli zdobędziemy w Japonii pracę, szybko będziemy mogli odzyskać te pieniądze”. Tak więc postanowiliśmy z mężem od razu wyruszyć do Japonii, by zrealizować nasze marzenie o lepszym życiu. Po dotarciu na miejsce bardzo szybko udało nam się znaleźć zatrudnienie. Wraz z mężem codziennie pracowaliśmy po co najmniej dziesięć godzin. Stres związany z pracą był dosyć dotkliwy i przez cały dzień czułam się całkiem wycieńczona. Po pracy chciałam się tylko położyć i odpocząć – nawet jedzenie wydawało się uciążliwym obowiązkiem. Trudno było mi znieść życie w takim tempie. Mimo to jednak myślałam o tych wszystkich pieniądzach, które będę mieć po kilku latach zmagań, i zachęcałam samą siebie: „Może teraz faktycznie trzeba ciężko pracować, ale w przyszłości będziesz wieść cudowne życie, więc pracuj dalej i nie poddawaj się!”. Codziennie urabiałam się więc po łokcie, harując niezmordowanie jak maszyna do zarabiania pieniędzy. W 2015 roku to obciążenie w końcu mnie przygniotło. Poszłam na badania do szpitala, gdzie lekarz oznajmił mi, że mam przepuklinę dyskową, która uciska na nerw. Powiedział, że jeśli nadal będę pracować, jak dotychczas, skończę przykuta do łóżka i nie będę w stanie zająć się sama sobą. Było to jak grom z jasnego nieba i natychmiast poczułam wielką słabość. Moje życie ledwo zaczęło się poprawiać i coraz bardziej zbliżałam się do realizacji mojego marzenia. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że się rozchoruję. Postanowiłam się nie poddawać i pomyślałam sobie: „Jestem ciągle młoda. Mogę po prostu zacisnąć zęby i to przetrzymać. Jeśli nie zarobię więcej pieniędzy i wrócę do Chin z takimi skromnymi zarobkami, to czy tym bardziej nie stracę twarzy?”. I tak codziennie ciągnęłam moje schorowane ciało do pracy, by zarobić więcej. Po kilku dniach byłam już jednak w takim stanie, że dosłownie nie mogłam podnieść się z łóżka.
Leżąc w szpitalu i nie mając nikogo, kto by się mną zajął, czułam się bardzo nieszczęśliwa. „Jak to się stało, że znalazłam się w takiej sytuacji? Czy faktycznie będę na stałe przykuta do łóżka?”. Tak bardzo chciałam, by ktoś usiadł wtedy u mego boku. Niestety, mąż był w pracy, a syn w szkole. Mój szef był natomiast zainteresowany tylko własnymi zyskami, podobnie jak koleżanki z pracy. Nikt nie okazał mi nawet cienia zainteresowania. Kiedy przyjrzałam się różnym pacjentom na oddziale, zobaczyłam, że każdy zajęty jest tylko własnym cierpieniem. Doświadczyłam niewysłowionego smutku i mimowolnie zaczęłam się zastanawiać: „Jaki jest cel życia? W jaki sposób można sprawić, by życie miało jakieś znaczenie? Czy za pieniądze naprawdę można kupić szczęście?”. Pomyślałam o tym, że po trzydziestu latach ciężkiej pracy nie mam się czym pochwalić. Pracowałam w fabryce leków, sprzedawałam owoce, prowadziłam własną restaurację i przyjechałam do pracy do Japonii. Mimo że przez te lata faktycznie zarobiłam trochę pieniędzy, stało się to kosztem mojego szczęścia i z nikim nie mogłam podzielić się swoim cierpieniem. Kiedyś myślałam, że gdy dotrę do Japonii, to szybko uda mi się zrealizować marzenia. Wydawało mi się, że gdy po kilku latach pracy za granicą wrócę do Chin, będę mogła zacząć życie od nowa — w bogactwie i chwale, których pozazdroszczą mi wszyscy wokół. Tymczasem teraz leżałam w szpitalnym łóżku z perspektywą spędzenia drugiej połowy życia na wózku inwalidzkim i w ciągłym bólu. Na samą myśl zaczęłam żałować, że ryzykowałam własne życie tylko po to, by zdobyć pieniądze i się wybić. Im dłużej o tym myślałam, tym więcej łez zgorzknienia spływało mi po policzkach. Mimowolnie zaczęłam wołać z głębi serca: „Wielkie nieba! Ratunku! Dlaczego życie jest tak okrutne?”.
Właśnie wtedy, gdy byłam najgłębiej pogrążona w bólu i bezradności, przyszło do mnie zbawienie Boga Wszechmogącego, a choroba stała się moim błogosławieństwem. Przez przypadek poznałam trzy siostry z Kościoła Boga Wszechmogącego. Czytając z nimi wspólnie Boże słowa, zrozumiałam, że wszystkie rzeczy na niebie i na ziemi nie zrodziły się w wyniku procesów naturalnych, lecz zostały stworzone przez Boga; że Bóg jest Panem całego wszechświata; że przeznaczenie człowieka znajduje się w Bożych rękach; i że Bóg cały czas prowadzi i zaopatruje ludzkość, troszczy się o nią i ją chroni. Poczułam, jak bardzo Bóg kocha człowieka. Było jednak coś, czego nadal nie rozumiałam: skoro Bóg panuje nad naszym przeznaczeniem i je nadzoruje, to powinniśmy być radośni i szczęśliwi, więc dlaczego nadal chorujemy i cierpimy? Dlaczego życie jest takie trudne? Skąd tak naprawdę bierze się ból istnienia? Pewnego dnia opowiedziałam siostrom o moich rozterkach. Jedna z nich przeczytała mi na głos fragment słów Boga Wszechmogącego: „Jakie jest źródło cierpienia związanego z narodzinami, śmiercią, chorobą i starością, które człowiek musi znosić przez całe życie? Co sprawiło, że ludzie doświadczają tych rzeczy? Nie doświadczali ich przecież, gdy zostali stworzeni, prawda? Skąd zatem wzięły się te rzeczy? Powstały one po tym, gdy ludzie ulegli kuszeniu szatana, a ich ciało stało się skażone. Ból ciała ludzkiego, trapiące je dolegliwości i jego pustka oraz skrajna niedola ludzkiego świata pojawiły się po zepsuciu ludzkości przez szatana. Kiedy skaził on ludzi, zaczął ich dręczyć. W rezultacie zaczęli oni popadać w coraz większe zwyrodnienie. Choroby, na które cierpieli ludzie, stawały się coraz bardziej dokuczliwe, a cierpienie stawało się coraz okrutniejsze. Ludzie coraz dotkliwiej odczuwali pustkę i tragizm ludzkiego świata, jak również niemożność dalszego życia w nim, a także mieli w sobie coraz mniej nadziei dla świata. To cierpienie zostało zatem sprowadzone na ludzi przez szatana” („Znaczenie doświadczanego przez Boga bólu świata” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Siostra przedstawiła mi też następujące omówienie: „Na początku, gdy Bóg stworzył ludzi, był z nimi, opiekował się nimi i chronił ich. W tamtym czasie nie było narodzin, starzenia się, chorób, śmierci, zmartwień ani nerwów. Ludzie żyli w Raju wolni od smutków i trosk, rozkoszując się wszystkim, czym Bóg ich obdarzał. Ludzkość żyła w szczęściu i radości pod Bożym przewodnictwem. Jednak po tym, jak ludzie zostali zwiedzeni i zdeprawowani przez szatana, zdradzili Boga i bardziej zważali na słowa szatana niż Boga. Z tego powodu ludzkość utraciła Bożą opiekę, ochronę i Jego błogosławieństwa oraz znalazła się w domenie szatana. Przez tysiące lat szatan stale wykorzystywał takie herezje i sofizmaty jak materializm, ateizm i ewolucjonizm oraz absurdy i kłamstwa propagowane przez wielkich ludzi i celebrytów, by zwodzić i krzywdzić ludzi: »Boga w ogóle nie ma«, »Nigdy nie było żadnego Zbawiciela«, »Każdy jest kowalem swojego losu«, »Wyróżniać się i przynosić zaszczyt przodkom«, »Każdy dba sam o siebie, a diabeł łapie ostatniego«, »Człowiek uczyni wszystko, by stać się bogatym«, »Pieniądz rządzi światem«, »Pieniądze są na pierwszym miejscu« i tym podobne. Po tym, jak ludzie przyjęli te absurdy i herezje, zdradzili Boga i zaprzeczyli Jego istnieniu oraz suwerenności. Chcieli polegać wyłącznie na możliwościach własnych rąk, aby stworzyć dla siebie szczęśliwe życie. Usposobienie człowieka stawało się coraz bardziej aroganckie i zarozumiałe. Ludzie byli się coraz bardziej przemądrzali, samolubni, przebiegli i niegodziwi. Pojawiły się między nimi różnego rodzaju intrygi, knowania i walki o status, bogactwo i własny zysk. Zaczęli walczyć między sobą i nawzajem się oszukiwać, stając się jednocześnie coraz bardziej niespokojni i wyczerpani. Ostatecznie sprawiło to, że zaczęli chorować, doświadczać bólu, cierpienia i duchowej pustki. To właśnie ten ból i te troski sprawiają, iż czujemy, że życie człowieka na tym świecie jest zbyt wymagające, zbyt męczące i zbyt pełne cierpienia. Wszystko to pojawiło się, po tym, jak szatan zdeprawował człowieka. To szatan nas skrzywdził, lecz były to też gorzkie konsekwencje naszego wypierania się Boga, oddalania się od Niego i naszej zdrady.
Siostra kontynuowała swoje omówienie: „Bóg nie może patrzeć, jak szatan stale deprawuje i krzywdzi ludzkość, więc dwukrotnie stał się ciałem i zstąpił między ludzi, by odkupić i zbawić nas - skażoną ludzkość. W dniach ostatecznych wcielony Chrystus wyraził miliony słów. Są one prawdą, która pozwala ludziom wyrwać się ze skażenia szatana i dostąpić oczyszczenia i pełnego zbawienia. Dopóki słuchamy Bożych słów i rozumiemy prawdy zawarte w Bożym słowie, będziemy w stanie rozróżnić i wyraźnie zobaczyć wszystkie metody i sposoby, za pomocą których szatan deprawuje ludzkość. Na wylot przejrzymy nikczemną istotę szatana i będziemy mieli dość siły, by go porzucić, uwolnić się od szatańskiej krzywdy, powrócić przed oblicze Boga, zdobyć Jego zbawienie i na koniec zostać doprowadzonymi przez Boga do wspaniałego ostatecznego miejsca przeznaczenia”. Bardzo się wzruszyłam, kiedy usłyszałam, że Bóg osobiście przyszedł zbawić ludzkość. Naprawdę nie chciałam, by szatan dalej mnie krzywdził, więc opowiedziałam siostrom o moim bólu i wątpliwościach: „Jest pewna kwestia, której nie do końca rozumiem. Przysłowie mówi: »Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół«. Tak ciężko pracowałam, by się wyróżnić i wieść wygodne życie, co według norm społecznych powinno być postrzegane jako coś pozytywnego i jako przejaw ambicji. Czy to możliwe, że takie podejście do życia to również jeden ze sposobów, w jaki szatan stara się nas skrzywdzić?”.
Siostra przeczytała mi kolejne dwa fragmenty słów Boga Wszechmogącego: „Podczas procesu przyswajania wiedzy przez człowieka szatan stosuje wszystkie możliwe metody: opowiadanie ludziom historii, proste przekazywanie im poszczególnych fragmentów wiedzy, czy też pozwalanie im, aby zaspokajali swoje pragnienia lub ambicje. Jaką drogą szatan pragnie cię prowadzić? Ludzie myślą, że nie ma nic złego w przyswajaniu wiedzy, że jest to proces całkowicie naturalny. Mówiąc w sposób, który brzmi przekonująco, pielęgnowanie wzniosłych ideałów czy posiadanie ambicji to posiadanie determinacji, a to powinna być właściwa droga w życiu. Czyż życie ludzi nie jest wspanialsze, jeśli mogą oni realizować własne ideały lub zrobić karierę? Postępując w ten sposób, można nie tylko uczcić swoich przodków, ale także mieć szansę odciśnięcia swojego piętna na historii – czyż nie jest to coś dobrego? Jest to coś dobrego w oczach światowych ludzi i dla nich powinno być właściwe i pozytywne. Czy jednak szatan ze swoimi złowrogimi pobudkami po prostu kieruje ludzi na tego rodzaju drogę i nie kryje się za tym nic więcej? Oczywiście, że się kryje. W rzeczywistości, bez względu na to, jak wzniosłe są ideały człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla życia każdego człowieka i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo subtelną metodę, metodę bardzo zgodną z ludzkimi pojęciami i wcale nie radykalną, metodę, dzięki której ludzie bezwiednie przyjmują szatański sposób życia i jego zasady postępowania w życiu, a także ustalają życiowe cele i życiowy kierunek, a tym samym nieświadomie zaczynają również mieć ambicje w życiu. Bez względu na to, jak wzniosłe mogą się wydawać te życiowe ambicje, są one nierozerwalnie związane ze »sławą« i »zyskiem«. Wszystko, do czego znakomite lub sławne osoby – a w gruncie rzeczy wszyscy ludzie – dążą w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i pieniądze, będą mogli czerpać z nich korzyści w postaci wysokiego statusu i wielkiego bogactwa, a także cieszyć się życiem. Sądzą, że sława i zysk to kapitał, który można wykorzystać, by wieść życie oparte na pogoni za przyjemnościami i lubieżnymi rozkoszami ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których ludzie tak pragną, tak chętnie, choć nieświadomie, oddają oni szatanowi swoje ciała, umysły, wszystko, co mają, swoją przyszłość i swoje przeznaczenie. Robią to bez chwili zawahania, ignorując potrzebę odzyskania tego wszystkiego, co oddali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już w ten sposób schronili się u szatana i stali się lojalni wobec niego? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie pogrążyli się w impasie i nie są w stanie się wyzwolić. Kiedy ktoś nurza się w sławie i zysku, nie szuka już tego, co jasne, tego, co sprawiedliwe, ani rzeczy, które są piękne i dobre. Dzieje się tak dlatego, że kusząca władza, jaką sława i zysk mają nad ludźmi, jest zbyt wielka; rzeczy te stają się czymś, do czego ludzie dążą bez końca przez całe życie, a nawet przez całą wieczność. Czyż tak nie jest?” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Zatem szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga).
Po przeczytaniu Bożych słów, siostra rozmawiała ze mną jeszcze na temat faktów i rzeczywistości tego, jak szatan wykorzystuje pragnienie sławy i zysku, by deprawować człowieka. Dopiero wtedy zrozumiałam, że wszyscy ci, którzy dzierżą w tym świecie władzę i kontrolują ludzkość, to szatańskie siły zła. Uświadomiłam sobie, że sławni i uwielbiani ludzie do diabelscy królowie, którzy deprawują ludzkość, oraz że ateizm Marksa i teoria ewolucji Darwina całkowicie oszukały i zdeprawowały ludzkość oraz doprowadziły do tego, że ludzie unikają Boga i Go zdradzają. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że książki, które wcześniej czytałam, były wypełnione trucizną szatana — jego filozofią i logiką. Gdyby nie Boże słowo, które pokazało mi, jak diabelski szatan zdeprawował ludzkość, nadal byłabym oszukiwana i kontrolowana przez szatana, uparcie zmagając się o byt. Nie ma nic złego w posiadaniu aspiracji i dążeń jako takich, lecz w gdy człowiek je realizuje, szatan używa wszelakich sposobów, by wpoić mu swoje metody i zasady przetrwania, kusząc ludzi, by żyli tylko dla zysku i sławy. Kiedy ludzie podejmują wysiłki i zmagania dla ich zdobycia, przestają szukać światła i nie zastanawiają się, jak prowadzić znaczące życie, ponieważ przynęta zysku i sławy jest dla nas tak kusząca, że staje się naszą obsesją i nie ma już sposobu, by się z niej wyplątać. Są to kajdany, za pomocą których szatan pęta nasze ciała, przebiegłe intrygi, za pomocą których deprawuje ludzi. Patrząc wstecz, widzę, że w swych wysiłkach wybicia się ponad ludzi żyjących wokół mnie i zarobienia pieniędzy, aby zdobyć podziw innych, straciłam poczucie własnego ja, stałam się bezduszną maszynką do zarabiania pieniędzy i bez żadnych obaw poświęciłam dla owego zysku i sławy nawet własne zdrowie. Naprawdę stałam się niewolnicą pieniędzy, reputacji i zysku. Jako że znajdowałam się pod kontrolą błędnego światopoglądu tak dobrze wyrażonego w powiedzeniu „Wyróżniać się i przynosić zaszczyt przodkom”, podejmowałam wielkie wysiłki, by się nie poddać, i ciągle starałam się być coraz lepsza. Byłam wiecznie niezadowolona i zatrzymałam się w końcu tylko dlatego, że nie miałam innego wyjścia, gdyż doprowadziłam swoje ciało na skraj wyczerpania. Dążenie do zysku i sławy naprawdę sprawiło, że moje życie stało się bardzo trudne i męczące! Gdyby nie objawienia słów Boga Wszechmogącego, nigdy nie dowiedziałabym się, że moje dążenie do bogactwa, sławy i zysku jest błędne i że jest jednym ze sposobów, w jaki szatan krzywdzi ludzi. Tym bardziej nie potrafiłabym przejrzeć złowrogich intencji szatana i przebiegłych planów, za pomocą których deprawuje on człowieka. Siostra przeczytała mi potem jeszcze kilka fragmentów ze słów Boga Wszechmogącego i dzięki jej omówieniu Bożego słowa oraz różnych metod i sposobów wykorzystywanych przez szatana do deprawowania ludzkości, zrozumiałam, że ponieważ przez te wszystkie lata jedynie goniłam za sławą i zyskiem, żyłam w bólu, a w końcu się rozchorowałam. Całe moje cierpienie wynikało z braku wiary w Boga i braku poznania prawdy — byłam krzywdzona i deprawowana przez szatana!
Później siostry często przychodziły dzielić się ze mną omówieniami Bożych słów. Stopniowo byłam coraz bardziej przekonana do Bożego dzieła dni ostatecznych. Uzyskałam pewne rozeznanie w kwestii tego, jak szatan krzywdzi ludzi, i zrozumiałam, że najważniejsza jest wiara w Boga, czytanie Bożych słów, dążenie do prawdy i podporządkowanie się Bożemu panowaniu i Bożym planom. Tylko żyjąc w ten sposób, mogę otrzymać pochwałę od Boga i prowadzić możliwie najbardziej radosne i pełne znaczenia życie! Niedługo po tym dowiedziałam się, że jedna z moich koleżanek też przyjechała z mężem do Japonii, by znaleźć pracę i zarobić trochę pieniędzy. Mimo że im się to udało, mąż zaczął odczuwać jakieś fizyczne dolegliwości i musiał wrócić do domu na leczenie. Po powrocie do Chin, badania wykazały, że ma zaawansowane stadium raka. Po takiej diagnozie nie chcieli już wracać do Japonii na zarobek. Cała rodzina żyła w smutku i strachu. Nieszczęście koleżanki dało mi głęboki wgląd w kruchość i wielką wartość ludzkiego życia. Cóż nam po pieniądzach, jeśli pozbawi się nas życia? Czy za pieniądze można kupić życie? Pewnego dnia przeczytałam następujące słowa Boga Wszechmogącego: „Ludzie spędzają swoje życie na pogoni za pieniędzmi i sławą; kurczowo trzymają się ich jak tonący brzytwy, myśląc, że są one jedynym ratunkiem, tak jakby ich posiadanie mogło im zapewnić dalsze życie i uwolnić od śmierci. Jednak dopiero wtedy, kiedy są bliscy śmierci, zdają sobie sprawę, jak te rzeczy są od nich odległe, jak słabi są w obliczu śmierci, jak łatwo ulegają załamaniu, jak są samotni, bezsilni i nie mają dokąd pójść. Uświadamiają sobie, że życia nie można kupić za pieniądze lub sławę, że nieważne, jak bogata jest dana osoba, nieważne, jak wysoka jest jej pozycja, wszyscy ludzie są w obliczu śmierci równie ubodzy i bez znaczenia. Zdają sobie sprawę, że za pieniądze nie można kupić życia, że sława nie zlikwiduje śmierci, że ani pieniądze ani sława nie przedłużą życia nawet o minutę, czy nawet sekundę” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Boże słowa pozwoliły mi jeszcze wyraźniej zobaczyć, że szatan używa pieniędzy i sławy, by krępować i krzywdzić ludzi oraz niszczyć życie wielu z nich. Ponieważ jednak nie potrafimy przejrzeć na wylot planów szatana i nie zdajemy sobie sprawy, że pieniądze i sława to narzędzia, których szatan używa, by dręczyć ludzkość, jesteśmy nieuchronnie wciągani w ten wir i wbrew sobie oszukiwani i krzywdzeni przez szatana. W tamtej chwili uświadomiłam sobie, jakie miałam szczęście, że mogłam przyjąć dzieło Boga Wszechmogącego dni ostatecznych. Gdybym nie przeczytała słów Boga Wszechmogącego, nigdy nie dostrzegłabym prawdy o tym, jak szatan wykorzystuje pieniądze i sławę, by krzywdzić, ludzi i wcześniej czy później też zostałabym przez niego pochłonięta.
Gdy byłam chora, siostry z kościoła często mnie odwiedzały. Jako że nie mogłam się ruszyć, robiły mi masaże i stawiały bańki. Jedna z sióstr, która była przeszkolona w akupunkturze, powiedziała mi, jakie punkty uciskać, żeby zaznać ulgi. Pomagały mi też obowiązkach domowych, troszcząc się o mnie, jakby były moją rodziną. Jako emigrantka w obcym kraju, nie miałam w pobliżu nikogo, na kim mogłabym polegać, więc byłam naprawdę poruszona tym, że owe siostry zajęły się mną lepiej, niż zrobiliby to moi krewni. Dziękowałam im wielokrotnie, lecz one mówiły: „Już tysiące lat temu Bóg wybrał nas i przeznaczył do tego celu. Zaplanował, że urodzimy się w dniach ostatecznych i, skoro przyjęłyśmy dzieło Boga w dniach ostatecznych, że będziemy razem kroczyć tą ścieżką. Na tym polega Boże panowanie. Właściwie to już od dawien dawna wszyscy jesteśmy rodziną. Po prostu byliśmy rozdzieleni i dopiero teraz zostaliśmy na nowo zjednoczeni”. Gdy to powiedziały, nie mogłam już dłużej powstrzymać emocji i je przytuliłam, a po policzkach płynęły mi łzy. W tamtej chwili poczułam z siostrami taką bliskość, że nawet nie potrafię tego opisać. Moje serce było bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pełne wdzięczności do Boga Wszechmogącego.
Moje zdrowie zaczęło się stopniowo i powoli poprawiać. Doświadczywszy tych męczarni, rozmyślałam nad tym, że znajdowałam się pod kontrolą szatańskiej filozofii życia. Cały czas dążyłam do tego, by wyróżnić się pośród innych ludzi, będąc przekonaną, że czyniąc to, będę mogła wieść szczęśliwe życie, otoczona podziwem i zazdrością otaczających mnie ludzi. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że zamiast tego spotka mnie ból i smutek, bez krzty spokoju czy szczęścia. Teraz, gdy przeczytałam słowa Boga i zrozumiałam Jego wolę, nie chcę już walczyć przeciwko swojemu przeznaczeniu, nie chcę gonić za sławą i zyskiem. Nie takiego pragnę życia. Teraz, oprócz chodzenia do pracy, często biorę udział w spotkaniach, czytam Boże słowo i dzielę się własnymi doświadczeniami z braćmi i siostrami. Nauczyłam się też śpiewać hymny. Prowadzę teraz szczęśliwe życie i zyskałam pewnego rodzaju pewność oraz spokój, których nigdy wcześniej nie odczuwałam.
Pewnego dnia podczas modlitwy natknęłam się na te Boże słowa: „Kiedy człowiek spojrzy wstecz na przebytą drogę, przypominając sobie każdy etap podróży, to widzi, że na każdym kroku, niezależnie czy droga była mozolna, czy lekka, był tą ścieżką prowadzony przez Boga, który ją zaplanował. Te skrupulatne aranżacje Boga i Jego staranne planowanie doprowadziły człowieka w nieświadomości do dnia dzisiejszego. Być w stanie zaakceptować suwerenność Stwórcy, otrzymać Jego zbawienie – jakże wielkie jest to szczęście! (…) Jeżeli podejście człowieka względem suwerenności Boga nad losem człowieka jest aktywne, to patrząc wstecz na swoją podróż, kiedy naprawdę mierzy się z pojęciem suwerenności Boga, wówczas jeszcze żarliwiej zapragnie poddać się wszystkiemu, co ustalił Bóg, będzie mieć więcej determinacji i zaufania, aby pozwolić Mu koordynować swoim losem i przestać buntować się przeciwko Bogu. Albowiem człowiek widzi, że kiedy nie pojmuje losu, kiedy nie rozumie suwerenności Boga, kiedy umyślnie idzie po omacku, zataczając się i chwiejąc we mgle, podróż jest za trudna i zbyt rozdzierająca serce. Kiedy więc ludzie uznają suwerenność Boga nad ludzkim losem, ci mądrzy wybierają jej poznanie i zaakceptowanie, żegnają się z bolesnymi dniami, kiedy próbowali własnymi rękami budować dobre życie, zamiast nadal walczyć ze swoim losem i na swój własny sposób podążać za tzw. celami życiowymi. Kiedy człowiek nie ma Boga, kiedy nie potrafi Go zobaczyć, kiedy nie potrafi wyraźnie uznać Jego suwerenności, każdy dzień jest bez znaczenia, bez wartości i żałosny. Niezależnie od tego, gdzie się człowiek znajduje i jaką ma pracę, sposób życia i dążenie do własnych celów nie przynoszą mu nic poza bezkresnym strapieniem i niedającym się ukoić cierpieniem, w takim stopniu, że człowiek nie jest w stanie obejrzeć się wstecz. Tylko jeżeli człowiek zaakceptuje suwerenność Stwórcy, podda się Jego koordynacji i aranżacji oraz będzie poszukiwać prawdziwego ludzkiego życia, stopniowo wyzwoli się z całego strapienia i cierpienia, otrząśnie się z całej pustki życia” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Bóg jest Stwórcą, a ludzie Jego stworzeniami. Życie każdej osoby jest w rękach Boga i podlega Jego zarządzeniom i planowym działaniom. Wszystko, co człowiek w życiu osiąga, znajduje się pod Bożą kontrolą i jest z góry przez Niego ustalone. Ludzka gonitwa to tu, to tam z pewnością nie jest czynnikiem decydującym. Człowiek może zdobyć tylko tyle, ile Bóg mu daje. Jeśli Bóg niczym nas nie obdarza, bez względu na to, ile człowiek pracuje, jego wysiłki pójdą na marne, tak jak w powiedzeniach: „Człowiek strzela, Bóg kule nosi” i „Wszystko jest w rękach Boga”. Dlatego w naszym życiu powinniśmy się podporządkować suwerennym planom Stwórcy. To jest klucz do szczęścia i z tego składa się prawdziwe życie! Jednocześnie zrozumiałam też, że bez względu na to, ile człowiek ma bogactwa lub jak wysoką zajmuje pozycję, to tylko światowy dorobek. Człowiek nic ze sobą nie przyniósł, kiedy przychodził na świat, i nic nie może ze sobą zabrać, kiedy umrze. Oddając się pogoni za sława i zyskiem, w końcu uzyskuje tylko pustkę i cierpienie, a ostateczny wynik jest taki, że pochłania go szatan. Gdy to zrozumiałam, postanowiłam przyjąć inny sposób życia i zacząć od nowa. Pragnęłam tylko być posłuszna Bożym zarządzeniom i planowym działaniom i zostawić drugą połowę mojego życia w Bożych rękach, by to On ją aranżował. Nie chciałam już dążyć do bogactwa i statusu, aby zyskać podziw innych, lecz postanowiłam starać się być człowiekiem posłusznym Bogu, prawdziwie żyć dla Niego i odpłacać się za Bożą miłość. Teraz pracuję od trzech do czterech godzin dziennie. Moja szefowa jest Japonką i choć mamy pewne problemy językowe, bardzo o mnie dba. Zawsze, gdy każe mi coś zrobić, używa prostych słów, które potrafię zrozumieć, i nie wywiera na mnie żadnej presji. Wiem, że jest to Boże miłosierdzie dla mnie i Jego błogosławieństwo. Czuję się bardzo wdzięczna. Jednocześnie jeszcze lepiej zrozumiałam, że tylko jeśli człowiek będzie słuchał Bożych słów i podporządkowuje się Bożym zarządzeniom, będzie mógł wieść spokojne, radosne życie.
Gdy jestem sama, często myślę o tej ścieżce, na którą weszłam, by stanąć przed obliczem Boga. Gdyby nie choroba, mój pościg za bogactwem na pewno trwałby dalej i nadal funkcjonowałabym w świecie jako maszynka do zarabiania pieniędzy, aż do momentu, gdy szatan w okrutny sposób by mnie zabił, a ja nigdy nie okazałabym skruchy i nie zmieniłabym swojego postępowania. Szatan wykorzystał sławę i zysk, by mnie krzywdzić, sprawiając, że zachorowałam, lecz Bóg Wszechmogący wykorzystał tę chorobę, by przyprowadzić mnie przed swoje oblicze. Bóg przez swoje słowa pozwolił mi wyraźnie zobaczyć, że szatan to główny sprawca skażenia człowieka, i rozpoznać prawdziwą naturę jego intrygi polegającej na tym, by wykorzystać pieniądze i sławę do zdeprawowania i pochłonięcia człowieka. W ten sposób Bóg poprowadził mnie do przejrzenia na wylot niektórych aspektów naszego przyziemnego świata. Dowiedziałam się, skąd człowiek pochodzi i dokąd zmierza, poznałam źródło ludzkiego grzechu i skażenia oraz zrozumiałam, w jaki sposób człowiek powinien wieść życie, która ma sens. Boże słowa mówią: „Niektórzy ludzie zaczynają wierzyć w Boga, gdy dotknie ich choroba. Ta choroba jest dla ciebie łaską Bożą; bez niej nie uwierzyłbyś w Boga, a gdybyś nie uwierzył w Boga, nie doszedłbyś tak daleko – zatem nawet ta łaska jest miłością Boga” (Tylko doświadczając bolesnych prób, możesz poznać piękno Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowa są naprawdę praktyczne. Otrzymałam błogosławieństwa tylko dzięki katastrofie! Obecnie, prowadzona i zaopatrywana przez Boże słowa, zrzuciłam więzy szatana i mam odpowiednie spojrzenie na życie. Kroczę właściwą ścieżką życia, a mój duch w końcu się wyswobodził. Bóg naprawdę jest niezwykle mądry i wszechmocny! Dziękuję Bogu Wszechmogącemu za Jego zbawienie i za to, że mnie kocha!