Co to znaczy dążyć do prawdy (6)

Czy pamiętacie, o czym rozmawialiśmy na naszym ostatnim zgromadzeniu? (Bóg omówił najpierw różnice pomiędzy tym, co ludzie uważają za dobre zachowanie, a urzeczywistnianiem zwykłego człowieczeństwa zgodnie z Bożymi wymaganiami, a następnie mówił o moralnym postępowaniu człowieka w świetle tradycyjnej kultury i pokrótce streścił dwadzieścia jeden twierdzeń dotyczących ludzkiego prowadzenia się). Podczas naszego ostatniego zgromadzenia omawiałem dwa tematy. Najpierw przedstawiłem jeszcze trochę dodatkowych informacji dotyczących kwestii dobrego zachowania, a następnie udzieliłem prostych, wstępnych wyjaśnień odnoszących się do charakteru, postępowania i cnoty człowieka, nie wchodząc przy tym jednak zanadto w szczegóły. Kilkakrotnie rozmawialiśmy już na temat tego, co to znaczy dążyć do prawdy, i skończyłem omawiać kwestię wszystkich związanych z dążeniem do niej dobrych zachowań, które trzeba było zdemaskować i przeanalizować. Ostatnim razem mówiłem również co nieco na kilka podstawowych tematów dotyczących moralnego postępowania człowieka. Pomimo tego, że nie poddaliśmy drobiazgowej analizie tych twierdzeń na temat moralnego postępowania, ani nie odsłoniliśmy w pełni ich natury, to jednak wymieniliśmy całkiem sporo przykładów rozmaitych maksym dotyczących moralnego postępowania człowieka (mówiąc ściśle, było ich dwadzieścia jeden). Te dwadzieścia jeden przykładów to w zasadzie różne wyrażenia, które tradycyjna kultura chińska wpaja ludziom, a które zdominowane są przez idee życzliwości, prawości, przyzwoitości, mądrości i wiarygodności. Wspominaliśmy, na przykład, o różnych powiedzeniach dotyczących moralnego postępowania człowieka, które odnoszą się do lojalności, prawości, przyzwoitości i zaufania, a także do tego, jak powinni postępować mężczyźni, kobiety, urzędnicy, dzieci, i tak dalej. Niezależnie od tego, czy te dwadzieścia jeden maksym wyczerpuje zagadnienie moralnego postępowania i obejmuje wszystkie jego aspekty, powiedzenia te są w każdym razie w stanie reprezentować istotę rozmaitych wymagań, jakie tradycyjna kultura chińska stawia w odniesieniu do moralnego postępowania człowieka, i to zarówno z ideologicznego, jak i merytorycznego punktu widzenia. Czy po tym, jak wymieniliśmy sobie te przykłady, zastanawialiście się nad nimi i omawialiście je? (Rozmawialiśmy o nich trochę podczas naszych zgromadzeń i przekonaliśmy się, że niektóre z tych maksym łatwo pomylić z prawdą. Na przykład: „Bezcelowe jest ścinanie skazanego człowieka; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”, „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią”, a także „Dokładaj wszelkich starań, aby dobrze załatwić sprawy powierzone ci przez innych”). Są jeszcze inne tego rodzaju powiedzenia, między innymi takie: „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”, „Dżentelmen nie rzuca sów na wiatr”, „Jeśli zadajesz cios, nigdy nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”, „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, „Pijąc wodę ze studni, nigdy nie zapominaj, kto ją wykopał”, i tak dalej. Jeśli przyjrzeć im się bliżej, można zauważyć, że większość ludzi zasadniczo opiera zarówno swoje zachowanie, jak i ocenę własnego i cudzego prowadzenia się na tych właśnie stwierdzeniach dotyczących moralnego postępowania. Maksymy te tkwią do pewnego stopnia w sercu każdego człowieka. Jednym z głównych powodów takiego stanu rzeczy jest środowisko społeczne, w którym ludzie żyją, i edukacja, jaką odbierają z nakazu swych władz; innym zaś jest wychowanie, jakie otrzymują w swych rodzinach, i tradycje przekazywane im przez ich przodków. Niektóre rodziny uczą swoje dzieci, aby nigdy nie chowały do kieszeni znalezionych pieniędzy; inne wpajają dzieciom, że muszą być patriotami i że „Wszyscy ponoszą wspólną odpowiedzialność za los swojego kraju”, ponieważ dobro każdej rodziny uzależnione jest od dobrobytu jej ojczyzny. W niektórych rodzinach uczy się dzieci: „Nigdy nie daj się zepsuć bogactwu, odmienić biedzie, ani nagiąć sile” i mówi, że nie powinny nigdy zapominać o swoich korzeniach. Niektórzy rodzice posługują się wyraźnymi, jednoznacznymi komunikatami, by uczyć swoje dzieci moralnego postępowania, podczas gdy inni nie potrafią jasno wyrazić swych poglądów na temat moralnego postępowania, ale służą jako wzór dla swoich dzieci i uczą je poprzez dawanie przykładu, przez swe słowa i czyny wywierając wpływ na następne pokolenie i w ten sposób je edukując. Pośród tych słów i czynów mogą znaleźć się maksymy: „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”, „Czerp przyjemność z pomagania innym”, „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”, a także jeszcze bardziej wzniośle brzmiące stwierdzenia, takie jak: „Wyrastaj z błota jak nieskalana lilia”, i temu podobne. Tematyka i istota tego, czego rodzice uczą swoje dzieci, mieści się na ogół w zakresie tego rodzaju moralnego postępowania, jakiego domaga się tradycyjna kultura chińska. Pierwszą rzeczą, jaką nauczyciele mówią uczniom, gdy ci trafiają do szkoły, jest to, że mają być życzliwi wobec innych i czerpać przyjemność z pomagania im, że nie powinni chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, a także, że mają darzyć szacunkiem swych nauczycieli i szanować otrzymane od nich nauki. Kiedy uczniowie poznają starożytną prozę chińską lub biografie starożytnych bohaterów, uczy ich się maksym takich jak: „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią”, „Lojalny poddany nie może służyć dwóm królom, a przyzwoita kobieta nie może poślubić dwóch mężów”, „Przyłóż się do roboty i staraj się ze wszystkich sił, aż do grobowej deski”, „Wszyscy ponoszą wspólną odpowiedzialność za los swojego kraju”, „Nikt nie powinien przywłaszczać sobie zgubionych przedmiotów, które znajdzie na ulicy”, i tak dalej. Wszystkie te powiedzenia wywodzą się z tradycyjnej kultury. Poszczególne narody również popierają i propagują te idee. W rzeczywistości państwowa edukacja promuje mniej więcej te same wartości, co wychowanie w rodzinie: wszystkie one obracają się wokół tych idei wywodzących się z tradycyjnej kultury. Ideami takimi w zasadzie przesiąknięte są wszystkie wymogi odnoszące się do ludzkiego charakteru, cnoty, zachowania, i tym podobnie. Z jednej strony wymagają one od ludzi, by wobec innych wykazywali się znajomością etykiety i dobrych manier, by postępowali i zachowywali się w sposób, który inni akceptują, oraz by na oczach innych prezentowali właściwe zachowania i dobre uczynki, ukrywając zarazem te bardziej mroczne aspekty swej osobowości na dnie swoich serc. Z drugiej strony zaś wynoszą postawy, zachowania i działania, które wiążą się z tym, jak ktoś się zachowuje, podchodzi do ludzi i załatwia sprawy, jak traktuje swych przyjaciół i rodzinę oraz jak ustosunkowuje się do różnego rodzaju ludzi i spraw, do poziomu właściwego moralnego postępowania, pozwalającego zyskać aprobatę i szacunek innych. Wymagania, jakie tradycyjna kultura stawia ludziom, obracają się zasadniczo wokół tych właśnie rzeczy. Niezależnie od tego, czy chodzi o idee, za którymi ludzie opowiadają się w szerszej, społecznej skali, czy też – na mniejszą skalę – o myśli na temat moralnego postępowania, które promuje się i wspiera w rodzinach, oraz wymagania, które stawia się ludziom w odniesieniu do ich zachowania – wszystkie one, zasadniczo, mieszczą się w tym właśnie zakresie. Tak więc pośród ludzi – niezależnie od tego, czy jest to tradycyjna kultura chińska, czy tradycyjne kultury innych krajów (w tym także zachodnich), wszystkie te idee dotyczące moralnego postępowania składają się z tego, na co człowiek potrafi się zdobyć i co jest w stanie wymyślić; są to rzeczy, które ludzie mogą realizować w oparciu o własne sumienie i rozum. Przynajmniej niektórzy ludzie są w stanie prowadzić się choć po części w sposób, jakiego się od nich oczekuje. Te wymagania odnoszące się do moralnego postępowania ograniczają się jedynie do tego, co dotyczy charakteru moralnego, temperamentu i preferencji ludzi. Jeśli mi nie wierzysz, zachęcam cię, abyś dobrze się temu przyjrzał i sam się przekonał, które z tych wymogów dotyczą ich skażonych skłonności. Które z nich w samej swej istocie odnoszą się do faktu, że ludzie są znużeni prawdą, czują do niej wstręt i opierają się Bogu? Które z tych wymogów mają cokolwiek wspólnego z prawdą? Które spośród nich są w stanie wznieść się na poziom prawdy? (Żadne). Jakby na te wymogi nie patrzeć, żaden z nich nie może wznieść się do poziomu prawdy. Żaden z nich nie ma nic wspólnego z prawdą, ani jeden nie ma z nią absolutnie żadnego związku. Aż do teraz jednak ci, którzy wierzą w Boga od dłuższego czasu, mają pewne doświadczenie i rozumieją trochę prawdy, rzeczywiście pojmują tę kwestię w bardzo ograniczonym zakresie; jednak większość ludzi wciąż rozumie jedynie doktryny i w teorii zgadza się wprawdzie z tą myślą, nie będąc jednak w stanie wznieść się na poziom rzeczywistego rozumienia prawdy. Dlaczego tak jest? Dlatego, że większość ludzi zaczyna rozumieć, że te aspekty tradycyjnej kultury nie są zgodne z prawdą ani nie są z nią związane, dopiero porównując te wywodzące się z tradycyjnej kultury nakazy ze słowami i wymaganiami Boga. Mogą oni wprawdzie mówić i przyznawać na głos, że reguły te nie mają nic wspólnego z prawdą, ale w głębi ich serc tym, do czego dążą, co pochwalają, co sami preferują i bez trudu akceptują, są w zasadzie te właśnie wyrosłe z tradycyjnej kultury rodzaju ludzkiego idee, spośród których część zaleca i propaguje ich kraj. Ludzie uważają je więc za pozytywne, bądź traktują je jak prawdę. Czyż tak nie jest? (Owszem, tak właśnie jest). Jak widać, te aspekty tradycyjnej kultury zakorzeniły się głęboko w sercu człowieka i nie sposób ich wyplenić i wytępić w tak krótkim czasie.

O ile te dwadzieścia jeden wymienionych przez nas wymogów dotyczących ludzkiej moralności stanowi tylko pewną część tradycyjnej kultury chińskiej, o tyle – do pewnego stopnia – mogą one posłużyć jako wzór wszystkich wymagań, jakie kultura ta wysunęła w odniesieniu do moralnego postępowania człowieka. Każde z tych dwudziestu jeden stwierdzeń uważane jest przez człowieka za pozytywne, szlachetne i właściwe. Ludzie wierzą, że maksymy te pozwalają im żyć godnie, a ich przestrzeganie pozwala im prowadzić się w sposób, który, z punktu widzenia moralności, zasługuje na podziw i szacunek. Odłożymy na razie na bok stosunkowo powierzchowne powiedzenia, takie jak „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, albo „Czerp przyjemność z pomagania innym”, a zamiast tego pomówimy o tego rodzaju postępowaniu moralnym, jakie człowiek szczególnie sobie ceni i uważa za wielce szlachetne. Weźmy na przykład powiedzenie: „Nigdy nie daj się zepsuć bogactwu, odmienić biedzie, ani nagiąć sile”. Jego przesłanie najprościej podsumować można tak, że nie powinno się zapominać o swoich korzeniach. Jeśli ktoś będzie przejawiał takie właśnie postępowanie moralne, wówczas każdy pomyśli, że człowiek ten ma wielce szlachetną osobowość i że naprawdę „wyrasta z błota jak nieskalana lilia”. Ludzie bardzo wysoko to sobie cenią. Fakt, że darzą takie postępowanie wielkim szacunkiem, oznacza zaś, że rzeczywiście aprobują tego rodzaju stwierdzenia i się z nimi zgadzają. I, oczywiście, bardzo podziwiają tych, którzy potrafią postępować w taki właśnie sposób. Jest wiele osób, które wierzą w Boga, a mimo to naprawdę aprobują idee promowane przez tradycyjną kulturę i skłonne są wcielać w życie te dobre rzekomo zachowania. Ludzie ci nie rozumieją jednak prawdy: myślą, że wiara w Boga oznacza bycie dobrym człowiekiem, niesienie pomocy bliźnim, czerpanie przyjemności z pomagania im, a także to, że nigdy nie oszukuje się ani nie krzywdzi innych ludzi oraz nie dąży do rzeczy doczesnych i nie ugania się za bogactwami lub przyjemnościami. W głębi serca wszyscy są przy tym zgodni co do tego, że powiedzenie: „Nigdy nie daj się zepsuć bogactwu, odmienić biedzie, ani nagiąć sile” jest słuszne. Niektórzy powiedzą: „Jeżeli ktoś, zanim jeszcze uwierzy w Boga, przestrzega maksymy dotyczącej moralnego postępowania, takiej jak »Nigdy nie daj się zepsuć bogactwu, odmienić biedzie, ani nagiąć sile« i jeśli jest przy tym wspaniałą, życzliwą osobą, która nie zapomina o własnych korzeniach, to dołączywszy do wspólnoty wiernych szybko będzie w stanie osiągnąć radość Bożą. Takim ludziom łatwo jest wejść do królestwa Bożego i mogą oni zyskać Boże błogosławieństwa”. Wielu ludzi, patrząc na innych i oceniając ich, nie postrzega ich istoty w oparciu o słowa Boże i prawdę; zamiast tego ludzie ci oceniają i patrzą na bliźnich zgodnie z dotyczącymi moralnego postępowania wymogami tradycyjnej kultury. Czy zatem, spoglądając na to z tej perspektywy, nie jest wielce prawdopodobne, że ludzie, którzy nie rozumieją prawdy, będą mylić to, co człowiek uważa za dobre i słuszne, z prawdą? Czyż nie jest bardzo możliwe, że będą uważać osoby, które człowiek uznaje za dobre, za te, które uznaje za takie także i Bóg? Ludzie zawsze chcą narzucać Bogu swe własne idee – czy jednak, postępując w ten sposób, nie popełniają pewnego błędu co do zasady? Czyż nie obraża to Bożego usposobienia? (Owszem). Jest to bardzo poważny problem. Jeśli ludzie naprawdę posiadają rozum, powinni poszukiwać prawdy w sprawach, których nie są w stanie pojąć; winni dojść do zrozumienia woli Bożej, zamiast nierozważnie wypluwać z siebie cały stek bzdur. Czy wśród Bożych standardów i zasad oceniania człowieka znajduje się wers, który mówi: „Ci, którzy nie zapominają o swoich korzeniach, są dobrymi ludźmi i posiadają cechy dobrego człowieka”? Czy Bóg kiedykolwiek coś takiego powiedział? (Nie). Czy w ramach konkretnych wymagań, które postawił człowiekowi, kiedykolwiek stwierdził: „Jeśli jesteś biedny, nie wolno ci kraść. Jeśli jesteś bogaty, nie wolno ci być rozwiązłym seksualnie. Nigdy też nie wolno ci ulegać groźbom i próbom zastraszenia”? Czy w słowach Bożych zawarte są takie wymagania? (Nie). Rzeczywiście, nie ma ich tam. Jest więc zupełnie oczywiste, że stwierdzenie: „Nigdy nie daj się zepsuć bogactwu, odmienić biedzie, ani nagiąć sile” wypowiedziane zostało przez człowieka. Nie zgadza się ono z Bożymi wymaganiami wobec człowieka, jest niezgodne z prawdą i z zasady nie jest tym samym, co prawda. Bóg nigdy nie domagał się od istot stworzonych, by nie zapominały o swych korzeniach. Cóż to bowiem znaczy pamiętać o własnych korzeniach? Podam wam przykład: jeśli twoi przodkowie byli rolnikami, musisz zawsze pielęgnować pamięć o nich; jeśli zajmowali się jakimś rzemiosłem, musisz sam je uprawiać i przekazywać z pokolenia na pokolenie. Nawet kiedy już zaczniesz wierzyć w Boga, nie wolno ci zapominać o tych rzeczach: nie możesz zapomnieć nauk twoich przodków, tajników uprawianego przez nich rzemiosła ani w ogóle niczego, co zostało ci przez nich przekazane. Jeżeli twoi antenaci byli żebrakami, musisz przechowywać nawet kije, którymi opędzali się od psów. Jeśli zaś zmuszeni byli kiedyś przetrwać, żywiąc się jedynie plewami i dzikimi roślinami, ich potomkowie także muszą próbować jeść plewy i pędy dzikich roślin: to właśnie jest rozpamiętywanie dawnych smutków, aby móc rozkoszować się obecnymi radościami! Na tym właśnie polega pamiętanie o swych korzeniach. Niezależnie od tego, co robili twoi przodkowie, musisz podtrzymywać ich tradycje. Nie możesz zapominać o nich tylko dlatego, że jesteś dobrze wykształcony i masz odpowiedni status. Chińczycy zwracają szczególnie baczną uwagę na takie rzeczy. W głębi serca wydaje im się bowiem, że tylko ci, którzy nie zapominają o swych korzeniach mają sumienie i rozum, i że tylko tacy ludzie mogą zachowywać się uczciwie i żyć godnie. Czy ten pogląd jest słuszny? Czy w słowach Bożych można znaleźć coś podobnego? (Nie). Bóg nigdy niczego takiego nie powiedział. Na tym przykładzie widać, że chociaż królestwo cnoty może być wysoko cenione przez człowieka, który do niego dąży, i choć może ono wyglądać jak pozytywna dziedzina, będąca w stanie pokierować moralnym postępowaniem człowieka oraz powstrzymać ludzi przed kroczeniem ścieżką zła i zepsucia, i choć jest szeroko rozpowszechnione pośród ludzi i akceptowane przez nich wszystkich jako pewna pozytywna sfera, to jeśli porównać je ze słowami Boga i prawdą, można przekonać się, że te wymogi i myśli, wywodzące się z tradycyjnej kultury, są kompletnie niedorzeczne. Zobaczycie wówczas, że po prostu nie warto nawet o nich wspominać, że nie mają najmniejszego choćby związku z prawdą i że jeszcze dalej im do Bożych wymagań i woli Bożej. Opowiadając się za tymi ideami i poglądami oraz wysuwając rozmaite maksymy dotyczące moralnego postępowania człowieka, ludzie nie robią nic innego, jak tylko posługują się pewnymi rzeczami, które wykraczają poza sferę człowieczej myśli, aby pokazać, jacy to są oryginalni i nowocześni, obnosić się z własną wielkością i akuratnością, oraz sprawić, by inni darzyli ich czcią. Czy to na Wschodzie, czy na Zachodzie, wszyscy ludzie zasadniczo myślą tak samo. Również wszystkie idee i zapatrywania, stanowiące punkt wyjścia dla odnoszących się do moralnego postępowania człowieka wymogów, które ludzie wysuwają i podtrzymują, oraz cele, które chcą poprzez te wymogi osiągnąć, są zasadniczo takie same. Chociaż ludzie Zachodu nie posiadają konkretnych idei i poglądów, takich jak „Za zło dobrem odpłacaj” i „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”, na które na Wschodzie kładzie się tak wyraźny nacisk, i chociaż nie mają wyraźnie sformułowanych powiedzeń, takich jak maksymy wywodzące się z tradycyjnej kultury chińskiej, to ich własna tradycja kulturowa nie jest wszak przepełniona niczym innym jak tylko tymi właśnie ideami. Chociaż rzeczy, o których rozmawialiśmy, należą do tradycyjnej kultury chińskiej, to jednak do pewnego stopnia, oraz w swej istocie, te twierdzenia i wymogi dotyczące moralnego postępowania odzwierciedlają idee panujące pośród całego skażonego rodzaju ludzkiego.

Dziś rozmawialiśmy przede wszystkim o tym, jakiego rodzaju negatywny wpływ wywiera na ludzi tradycyjna kultura poprzez swe roszczenia i wymogi dotyczące moralnego postępowania człowieka. Kiedy już ludzie to pojmą, kolejną najważniejszą rzeczą, jaką winni zrozumieć, jest to, jakie dokładnie wymagania względem moralnego zachowania rodzaju ludzkiego ma Bóg, Pan wszelkiego stworzenia; co konkretnie w tej sprawie powiedział i jakie wysunął wymogi. To właśnie jest to, co ludzkość musi pojąć. Przekonaliśmy się już dobitnie, że tradycyjna kultura nawet w najmniejszym stopniu nie niesie świadectwa o tym, jakie są Boże wymagania wobec człowieka ani o słowach, które Bóg wypowiedział; przekonaliśmy się również, że ludzie nie poszukiwali prawdy w tej kwestii. Tradycyjna kultura była zatem tym, co poznali w pierwszej kolejności, i zawładnęła nimi, przeniknęła do ludzkich serc i kieruje życiem ludzkości od tysięcy lat. Jest to najważniejszy ze sposobów, którymi szatan deprawuje rodzaj ludzki. Kiedy już ludzie jasno i wyraźnie uznali ten fakt, najważniejszą rzeczą, którą winni teraz zrozumieć, jest to, jakie wymagania ma Pan wszelkiego stworzenia wobec istot ludzkich – swych stworzeń – jeśli chodzi o ich człowieczeństwo i moralność; lub, innymi słowy, jakie są standardy odnoszące się do tego aspektu prawdy. Jednocześnie zaś ludzie muszą pojąć, co rzeczywiście jest prawdą: wymogi wysuwane przez tradycyjną kulturę czy też to, czego od rodzaju ludzkiego domaga się Bóg. Muszą zrozumieć, która z tych rzeczy jest w stanie oczyścić ich i zbawić oraz wyprowadzić na właściwą ścieżkę w życiu, a która jest fałszem, zdolnym zwodzić i krzywdzić ludzi oraz sprowadzać ich na złą drogę, wiodącą do życia w grzechu. Gdy ludzie będą mieć rozeznanie w tej kwestii, będą potrafili uznać, że wymagania Pana wszelkiego stworzenia wobec ludzkości są nakazane w niebiosach i przyjęte na ziemi, i że to one stanowią zasady prawdy, które powinni praktykować. Jeśli zaś chodzi o wywodzące się z tradycyjnej kultury wymogi dotyczące moralnego postępowania i standardy oceny zachowania, które wpływają na ludzkie dążenie do prawdy, poglądy na ludzi i sprawy, a także zachowanie i działanie, to jeśli ludzie będą w stanie choć trochę się w nich rozeznać, przejrzeć je i uznać, że są absurdalne w swej istocie, oraz wyrzec się ich z całego serca, to wówczas można będzie rozwiązać niektóre spośród ludzkich problemów i choć po części pozbyć się zamętu, jaki ludzie mają w głowach w odniesieniu do moralnego postępowania. Czyż rozwiązanie tych kwestii nie zmniejszyłoby znacznie liczby przeszkód i trudności, jakie ludzie napotykają na drodze dążenia do prawdy? (Owszem). Gdy ludzie nie rozumieją prawdy, mogą mylić sobie powszechnie uznawane idee dotyczące moralnego postępowania z prawdą oraz dążyć do nich i trzymać się ich tak, jakby to one były prawdą. To zaś wywiera przemożny wpływ na ludzką zdolność rozumienia i praktykowania prawdy, a także na rezultaty, jakie ludzie uzyskują, dążąc do prawdy w celu osiągnięcia zmiany swego usposobienia. Jest to coś, czego nikt z was nie chciałby oglądać; rzecz jasna, Bóg również nie chce tego widzieć. Tak więc, jeśli chodzi o te rzekomo pozytywne stwierdzenia, idee i zapatrywania na temat moralnego postępowania, które człowiek podtrzymuje, ludzie muszą najpierw je poznać i dobrze się w nich rozeznać w oparciu o słowa Boże i prawdę, i przejrzeć je aż po samą ich istotę, a tym samym wyrobić sobie właściwą ich ocenę i stanowisko wobec takich rzeczy w głębi swoich serc, po czym będą mogli stopniowo je w sobie wykryć, wykorzenić i odrzucić. W przyszłości zaś ilekroć zobaczą, że te rzekomo pozytywne stwierdzenia kłócą się z prawdą, winni wybrać prawdę, a nie stwierdzenia, które człowiek, zgodnie ze swymi pojęciami, uważa za pozytywne, ponieważ te pozytywne rzekomo twierdzenia są tylko poglądami człowieka i w rzeczywistości nie są zgodne z prawdą. Bez względu na to, z jakiego punktu widzenia o tym mówimy, głównym celem, jaki przyświeca nam dziś przy omawianiu tych tematów, jest usunięcie rozmaitych przeszkód, jakie pojawiają się w procesie ludzkiego dążenia do prawdy, zwłaszcza zaś niepewności, która powstaje w ludzkich umysłach w odniesieniu do słów Bożych i kryteriów prawdy. Niepewność ta sprawia, że kiedy przyjmujesz i praktykujesz prawdę, nie potrafisz stwierdzić, które rzeczy są jedynie propagowanymi i wpieranymi przez ludzkość powiedzeniami na temat moralnego postępowania, a które są Bożymi wymaganiami wobec rodzaju ludzkiego, i które z nich są prawdziwymi zasadami i kryteriami wartymi przestrzegania. Ludzie nie mają jasności co do tych spraw. Dlaczego tak jest? (Dlatego, że nie rozumieją prawdy). Z jednej strony dzieje się tak dlatego, że nie rozumieją prawdy. Z drugiej zaś powodem jest to, że brak im rozeznania względem wymogów dotyczących moralnego postępowania, wysuwanych przez tradycyjną kulturę rodzaju ludzkiego i nadal nie potrafią przejrzeć istoty tych roszczeń. W końcu, w wyniku panującego w twej głowie zamętu, stwierdzisz, że słuszne jest to, co poznałeś w pierwszej kolejności, i co zakorzenione jest w twoim umyśle; uznasz, że właściwe i poprawne są te rzeczy, które wszyscy uważają na ogół za słuszne. Potem zaś wybierzesz te spośród nich, które ci się podobają, na które jesteś w stanie się zdobyć i które zgodne są z twym gustem i twoimi pojęciami i będziesz podchodzić do tych rzeczy, trzymać się ich i stosować się do nich tak, jakby to one były prawdą. W rezultacie tego, ludzkie zachowanie i postępowanie, a także wszystko to, do czego ludzie dążą, co wybierają i czego się trzymają, nie będzie miało absolutnie żadnego związku z prawdą – wszystko to należeć będzie do sfery czysto ludzkich zachowań i przejawów po ludzku rozumianej moralności, które nie wchodzą w zakres prawdy. Ludzie podchodzą do tych aspektów tradycyjnej kultury i trzymają się ich tak, jakby były prawdą, jednocześnie odsuwając na bok i ignorując prawdy o Bożych wymaganiach dotyczących zachowania człowieka Niezależnie od tego, ile dana osoba przejawia zachowań, które człowiek postrzega jako dobre, nigdy nie zyska ona Bożej pochwały. Jest to przykład tego, jak ludzie marnują mnóstwo wysiłku na coś, co nie wchodzi w zakres prawdy. Co więcej, traktując jako prawdę te rzeczy, które pochodzą od człowieka i które nie są z nią zgodne, ludzie zeszli już na złą drogę. Najpierw poznali bowiem te właśnie aspekty tradycyjnej kultury i dlatego mają one nad nimi władzę; to one właśnie sprawiają, że w ludzkich umysłach powstają najrozmaitsze błędne poglądy i to one też powodują ogromne trudności i wywołują wielki niepokoje u ludzi, gdy ci usiłują zrozumieć i praktykować prawdę. Wszyscy ludzie sądzą, że jeśli będą postępować cnotliwie, Bóg ich pochwali i staną się godni tego, by otrzymać Jego błogosławieństwa i Jego obietnicę. Czy jednak zdołają zaakceptować Boży osąd i karcenie, gdy hołdują takiemu poglądowi i sposobowi myślenia? Jak wielką przeszkodę stanowi taka mentalność dla oczyszczenia i zbawienia ludzi? Czy takie pojęcia i wyobrażenia nie sprawią, że ludzie będą opacznie rozumieć Boga, buntować się przeciwko Niemu i Mu się sprzeciwiać? Czy nie takie właśnie będą tego konsekwencje? (Owszem). Wykazałem już mniej więcej, jak ważne jest omówienie tego tematu; tak wygląda ta kwestia w ogólnym zarysie.

Zbadamy teraz i starannie przeanalizujemy jedno po drugim różne powiedzenia, wywodzące się z tradycyjnej kultury chińskiej i dotyczące moralnego postępowania, a następnie dojdziemy do pewnego wniosku na ich temat. Dzięki temu każdy będzie miał elementarne potwierdzenie i odpowiedź w odniesieniu do ich roli, oraz przynajmniej stosunkowo dokładne zrozumienie i ścisły pogląd na te powiedzenia. Zacznijmy od pierwszej wymienionej przez nas maksymy: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Jak brzmiałoby dokładne wyjaśnienie tego powiedzenia? (Jeśli coś znajdziesz, nie wolno ci tego wziąć i uznać za swoją własność. Odnosi się to do pewnego rodzaju dobrego prowadzenia się i dobrego społecznego obyczaju). Czy łatwo się na to zdobyć? (Jest to stosunkowo łatwe). Większość ludzi jest w stanie się na to zdobyć: jeśli coś znajdujesz, to bez względu na to, co to jest, nie możesz tego zatrzymać dla siebie, ponieważ należy to do kogoś innego. Nie jest twoją własnością i powinieneś zwrócić ją prawowitemu właścicielowi. Jeśli nie możesz znaleźć prawowitego właściciela, powinieneś oddać ją odpowiednim organom władzy – w każdym razie nie powinieneś jej sobie przywłaszczyć. A wszystko to w duchu niepożądania cudzej własności i niewykorzystywania innych. Jest to więc pewien wymóg dotyczący moralnego zachowania człowieka. Jaki jest zatem cel stawiania tego rodzaju wymogu? Kiedy ludzie przejawiają takie postępowanie moralne, ma to dobry i wymierny wpływ na klimat społeczny. Celem wpajania ludziom takich idei jest powstrzymanie ich przed wykorzystywaniem innych, a tym samym umocnienie ich samych w dobrym prowadzeniu się. Jeśli każdy wykazywać się będzie tego rodzaju dobrym moralnym postępowaniem, to wówczas klimat społeczny ulegnie poprawie, osiągając poziom, przy którym nikt nie będzie przywłaszczał sobie zgubionych przedmiotów, które znajdzie na ulicy, i nikt nie będzie musiał zamykać na noc drzwi swego domu. Dzięki zaś takiemu klimatowi społecznemu zwiększy się porządek publiczny, a ludzie będą mogli żyć spokojniej. Będzie mniej kradzieży i napadów, mniej bójek i morderstw dokonywanych w akcie zemsty; ludzie żyjący w takim społeczeństwie będą mieli poczucie bezpieczeństwa i zwiększy się ich ogólnie pojmowany dobrobyt. „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” jest to wymóg wysuwany względem moralnego postępowania ludzi w ich środowisku społecznym i życiowym. Wymóg ten ma na celu chronienie pewnego klimatu społecznego i środowiska życiowego ludzi. Czy łatwo jest się zdobyć na jego przestrzeganie? Niezależnie od tego, czy ludzi na to stać, ci, którzy wysunęli tę ideę i żądanie dotyczące moralnego postępowania człowieka, mieli na celu stworzenie idealnego środowiska społecznego i życiowego, jakiego pragną ludzie. Maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” nie ma nic wspólnego z kryteriami dotyczącymi prowadzenia się człowieka – jest to jedynie wymóg odnoszący się do tego, jak ludzie winni postępować w sposób moralny, ilekroć coś znajdą. Nie ma to większego związku z istotą człowieka. Ludzkość już od tysięcy lat wysuwa taki wymóg względem moralnego postępowania człowieka. Oczywiście, gdy ludzie go przestrzegają, kraj lub społeczeństwo może doświadczyć okresu, w którym zmniejszy się przestępczość, a nawet osiągnąć punkt, w którym ludzie nie muszą zamykać na noc drzwi swoich domów, nikt nie przyłaszcza sobie zgubionych przedmiotów, które znajduje na ulicy, a większość nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy. W takich czasach zarówno społeczny klimat jak i porządek publiczny oraz środowisko życiowe będą względnie stabilne i harmonijne; lecz tego rodzaju klimat i środowisko społeczne da się utrzymać tylko chwilowo, przez jakiś okres lub pewien określony czas. To znaczy, ludzie potrafią zdobyć się na tego rodzaju postępowanie moralne, lub się go trzymać, jedynie w określonych środowiskach społecznych. Kiedy tylko ich środowisko życiowe ulegnie zmianie, a stary klimat społeczny się załamie, jest wielce prawdopodobne, że obyczaje takie jak to, że nie chowa się do kieszeni znalezionych pieniędzy, także się zmienią, równolegle z przekształceniami społecznego środowiska, klimatu i trendów. Spójrzcie tylko na to, jak po dojściu do władzy wielki czerwony smok mamił ludzi, promując najrozmaitsze powiedzenia, mające zapewnić stabilność społeczną. W latach 80. była nawet taka popularna piosenka z następującym tekstem: „Na poboczu drogi podniosłem z ziemi jednego centa i wręczyłem go policjantowi. Policjant wziął centa i z aprobatą skinął głową. Z radością powiedziałem więc: »Do widzenia panu!«”. Zatem nawet taka błahostka, jak przekazanie policjantowi znalezionego centa, najwyraźniej była warta tego, by o niej wspomnieć i śpiewać: był to taki „szlachetny” społeczny obyczaj i zachowanie! Ale czy tak było naprawdę? Ludzie są w stanie oddać policjantowi znalezioną jednocentówkę, ale czy oddaliby sto albo tysiąc juanów? Trudno powiedzieć. Gdyby ktoś znalazł złoto, srebro, jakieś precjoza lub coś jeszcze cenniejszego, nie byłby w stanie pohamować swej chciwości. Wyszłoby z niego wtedy zwierzę, i potrafiłby ranić i krzywdzić innych, knuć przeciwko nim spiski i zastawiać pułapki – byłby w stanie własnoręcznie kogoś obrabować i pozbawić pieniędzy, a nawet zabić. Cóż pozostałoby wówczas z całej tej pięknej tradycyjnej kultury i tradycyjnej moralności człowieka? Gdzie podziałoby się wtedy kryterium postępowania moralnego: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”? Co nam to pokazuje? Niezależnie od tego, czy ludzie mają w sobie takiego ducha i przejawiają takie moralne postępowanie, ten wymóg i ta maksyma są jedynie czymś, co ludzie sobie wyobrażają, czego pragną i sobie życzą, żałując jednocześnie, że nie mogą się na to zdobyć i tego osiągnąć. W określonych kontekstach społecznych i w odpowiednich środowiskach ludzie, którzy mają trochę sumienia i rozumu, są w stanie rzeczywicie nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, ale jest to jedynie doraźne dobre zachowanie, które nie może stać się kryterium służącym do oceny ich prowadzenia się ani ich życia. Kiedy tylko środowisko społeczne i kontekst, w którym ludzie ci żyją, ulegnie zmianie, ta zasada i to idealne – zgodnie z ludzkimi pojęciami – postępowanie moralne okaże się im bardzo dalekie. Nie będzie w stanie zaspokoić ich pragnień oraz ambicji i, rzecz jasna, tym bardziej nie będzie mogło powstrzymać ich przed złymi uczynkami. Jest to doraźne dobre zachowanie i stosunkowo szlachetna cecha ludzkiej moralności jedynie zgodnie z ideałami człowieka. Gdy zaś zderza się z rzeczywistością i kłóci z interesem własnym, gdy wchodzi w konflikt z ludzkimi wyobrażeniami, tego rodzaju norma moralna nie jest w stanie pohamować pewnych zachowań ani pokierować ludzkim postępowaniem i myśleniem. Koniec końców, ludzie zdecydują się postąpić wbrew niej, naruszą to tradycyjne pojęcie z dziedziny moralności i wybiorą interes własny. Tak więc, jeśli chodzi o normę moralną mówiącą o tym, że „nie należy chować do kieszeni znalezionych pieniędzy”, ludzie są w stanie oddać policji jednego centa, którego podniosą z ziemi. Ale jeśli znajdą tysiąc lub dziesięć tysięcy juanów, albo złotą monetę, czy wówczas też oddadzą ją policjantowi? Nie będą umieli się na to zdobyć. Gdy korzyść płynąca z przywłaszczenia sobie tych pieniędzy przekroczy granice tego, do czego jest w stanie wznieść się ludzka moralność, nie będą potrafili oddać ich policji. Nie będą umieli wprowadzić w życie normy moralnej, która głosi: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Czy zatem to, że ktoś „nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy” odzwierciedla istotę jego człowieczeństwa? Absolutnie nie może to odzwierciedlać istoty jego człowieczeństwa. Jest dosyć oczywiste, że ten wymóg odnoszący się do moralnego postępowania człowieka nie może służyć za podstawę oceny tego, czy ktoś reprezentuje sobą odpowiednie człowieczeństwo, ani za kryterium oceny ludzkiego zachowania.

Czy zwracanie uwagi w pierwszej kolejności na to, czy ktoś chowa do kieszeni znalezione pieniądze, byłoby właściwym sposobem oceny jego moralności i charakteru? (Nie). Dlaczego nie? (Ludzie tak naprawdę nie są w stanie ściśle przestrzegać tego wymogu. Jeśli znajdą niewielką sumę pieniędzy lub coś, co przedstawia niezbyt wielką wartość, będą potrafili oddać tę rzecz władzom, ale jeżeli będzie to coś cennego, będzie mniejsza szansa, że tak właśnie postąpią. Jeśli zaś natrafią na jakiś bardzo wartościowy przedmiot, będzie jeszcze mniej prawdopodobne, że go oddadzą, a być może nawet będą się starali za wszelką cenę go zatrzymać). Chodzi ci o to, że maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” nie może służyć jako kryterium oceny czyjegoś człowieczeństwa, ponieważ ludzie nie są w stanie zdobyć się na to, aby jej przestrzegać. Gdyby więc ludzie potrafili jednak przestrzegać tego wymogu, czy zaliczałby się on do kryteriów oceny ich człowieczeństwa? (Nie). Dlaczego nie miałby się liczyć jako kryterium oceny ich człowieczeństwa, nawet gdyby ludzie byli w stanie go przestrzegać? (To, czy ktoś jest w stanie przestrzegać zasady „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, czy też nie, tak naprawdę wcale nie odzwierciedla jakości jego człowieczeństwa. Nie ma to nic wspólnego z tym, na ile jest ono solidne czy też kiepskie, i nie jest to żadne kryterium oceny czyjegoś człowieczeństwa). Owszem, jest to jeden ze sposobów pojmowania tej kwestii. Nie ma większego związku między tym, że ktoś nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, a jakością jego człowieczeństwa. Tak więc, jeśli spotkacie kogoś, kto naprawdę jest w stanie nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, jak będziecie go postrzegać? Czy będziecie mogli uznać go za kogoś, kto posiada człowieczeństwo, jest osobą uczciwą i podporządkowuje się Bogu? Czy możecie sklasyfikować to, że ktoś nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, jako standard świadczący o tym, że posiada on solidne człowieczeństwo? Powinniśmy omówić tę kwestię. Kto chce się na ten temat wypowiedzieć? (To, że ktoś potrafi nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, nie ma żadnego znaczenia przy określaniu istoty jego człowieczeństwa. Istotę tę należy oceniać w zgodzie z prawdą). Czy ktoś chciałby jeszcze coś dodać? (Niektórzy ludzie są w stanie nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, nawet jeśli jest to duża suma, albo robią wiele innych dobrych uczynków tego rodzaju, ale mają przy tym swe własne cele i zamiary. Chcą być nagradzani za swe chwalebne uczynki i zyskać dobrą reputację, więc te ich na pozór dobre zachowania nie mogą decydować o jakości ich człowieczeństwa). Coś jeszcze? (Załóżmy, że ktoś jest w stanie nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, ale podchodzi do prawdy z niechętnym nastawieniem, w postawie, która wskazuje, że jest nią znużony. Jeśli oceniamy go w oparciu o słowa Boże, nie posiada on człowieczeństwa. Tak więc stosowanie tej maksymy jako standardu służącego do oceny tego, czy ktoś posiada człowieczeństwo, czy też nie, jest nieścisłe). Niektórzy z was już zdali sobie sprawę, że posługiwanie się maksymą „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” do oceny tego, czy ktoś posiada człowieczeństwo, jest niewłaściwe – nie zgadzacie się na to, by była ona używana jako norma służąca do oceny, czy ktoś posiada człowieczeństwo. Jest to właściwy punkt widzenia. Niezależnie od tego, czy ktoś jest w stanie nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, czy też nie, ma to niewiele wspólnego z zasadami jego postępowania i ścieżką, którą wybiera. Dlaczego tak twierdzę? Po pierwsze, gdy ktoś nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, jest to jedynie pewne doraźne zachowanie. Trudno powiedzieć, czy zrobił to, ponieważ to, co znalazł, nie miało większej wartości, czy też dlatego, że obserwowali go inni ludzie, on zaś chciał zyskać ich pochwałę i szacunek. Nawet jeśli miał przy tym czyste intencje, czyn taki stanowi tylko pewien rodzaj dobrego zachowania i nie ma większego znaczenia dla ich dążenia do prawdy i prowadzenia się. Można co najwyżej stwierdzić, że ten ktoś przejawia nieco dobrego zachowania i ma dość szlachetny charakter. A choć o takim zachowaniu nie sposób powiedzieć, że ma negatywny wydźwięk, nie można również zaklasyfikować go jako czegoś pozytywnego, i z pewnością też nie można uznać, że ktoś jest dobrym człowiekiem, jedynie na podstawie tego, że nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, a to dlatego, iż nie ma to żadnego związku z prawdą ani nic wspólnego z Bożymi wymaganiami wobec człowieka. Niektórzy mówią: „Jakże mogłoby to nie być coś pozytywnego? Jakże można by nie uważać tak szlachetnego zachowania za rzecz pozytywną? Czy gdyby ktoś był niemoralny i pozbawiony człowieczeństwa, byłby w stanie nie schować do kieszeni znalezionych pieniędzy?”. Nie jest to do końca trafne ujęcie tej kwestii. Nawet diabeł potrafi zrobić parę dobrych rzeczy – czy powiedziałbyś zatem, że nie jest diabłem? Niektórzy królowie demonów robią jeden lub dwa dobre uczynki, aby zyskać sławę i ugruntować swoje miejsce w historii – czy nazwałbyś ich więc dobrymi ludźmi? Nie można stwierdzić, czy ktoś posiada człowieczeństwo, czy też nie, ani czy ma dobry czy zły charakter, tylko na podstawie jednego jedynego dobrego lub złego uczynku. Aby ocena taka była trafna, winno dokonywać się jej w oparciu o całokształt zachowania danej osoby oraz o to, czy ma ona właściwe idee i poglądy. Jeśli ktoś jest w stanie zwrócić prawowitemu właścicielowi znaleziony przez siebie bardzo cenny przedmiot, dowodzi to jedynie, że nie jest chciwy i nie pożąda cudzej własności. Przejawia zatem ten właśnie aspekt dobrego postępowania moralnego; ale czy ma to cokolwiek wspólnego z jego zachowaniem i nastawieniem wobec tego, co pozytywne? (Nie). Możliwe, że niektórzy ludzie się z tym nie zgodzą i uznają to twierdzenie za nieco subiektywne i nieścisłe. Jednak spoglądając na to z innej perspektywy, jeśli ktoś zgubi coś użytecznego, czy nie będzie się tym bardzo martwił? Tak więc, z punktu widzenia osoby, która znajdzie ten przedmiot – bez względu na to, o jaki przedmiot chodzi – nie jest on jej własnością, a zatem nie powinna go zatrzymać. Niezależnie od tego, czy jest to jakiś przedmiot materialny, czy pieniądze, bez względu na to, czy jest cenny, czy bezwartościowy, nie należy wszak do niej – czyż zatem zwrócenie go prawowitemu właścicielowi nie jest jej obowiązkiem? Czyż nie tak winni postępować ludzie? Jaką wartość ma więc promowanie takich zachowań? Czy nie jest to robienie wielkiej sprawy z niczego? Czy nie jest przesadą traktowanie tego, że ktoś nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, jako pewnego rodzaju szlachetnej cechy moralnej i wynoszenie takiego zachowania do wzniosłej, duchowej sfery? Czy pośród dobrych ludzi warto w ogóle wspominać o tym jednym dobrym zachowaniu? Jest tak wiele zachowań lepszych i wznioślejszych niż to, że nie chowanie do kieszeni znalezionych pieniędzy nie jest warte nawet wzmianki. Gdyby jednak aktywnie propagować i promować ten rodzaj dobrego zachowania pośród złodziei i żebraków, byłoby to właściwe i mogłoby przynieść pewien pożytek. Jeśli jakiś kraj energicznie promuje maksymę „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, dowodzi to, że jego mieszkańcy są już bardzo złymi ludźmi, że kraj jest opanowany przez rabusiów i złodziei i nie jest w stanie się przed nimi bronić. Jedynym wyjściem jest więc promowanie i propagowanie tego rodzaju zachowań, aby rozwiązać ten problem. Tak naprawdę ludzie zawsze mieli obowiązek zachowywać się w ten właśnie sposób. Na przykład, jeśli ktoś znajdzie na ulicy pięćdziesiąt juanów i skwapliwie zwróci je prawowitemu właścicielowi, czyż nie jest to czyn tak dalece nieistotny, że nie warto nawet o tym wspominać? Czy naprawdę domaga się on pochwały? Czy trzeba koniecznie robić tak wiele szumu wokół takiej błahostki, śpiewać peany na cześć tej osoby, i wychwalać ją za szlachetne i uczciwe postępowanie moralne, tylko dlatego, że zwróciła pieniądze temu, kto je zgubił? Czy zwrócenie zgubionych pieniędzy ich prawowitemu właścicielowi nie jest po prostu rzeczą zupełnie normalną i naturalną? Czyż nie jest to coś, co powinna zrobić osoba posiadająca zwykły rozum? Nawet małe dziecko, które nie rozumie moralności społecznej, byłoby w stanie tak się zachować, więc czy naprawdę trzeba koniecznie robić z tego tak wielką sprawę? Czy takie zachowanie naprawdę zasługuje na to, by wynosić je do poziomu człowieczej moralności? Moim zdaniem nie można wynosić go do tego poziomu i nie jest ono warte tego, aby je wychwalać. Jest to jedynie doraźne dobre zachowanie i nie ma ono żadnego związku z tym, czy na pewnym fundamentalnym poziomie ktoś rzeczywiście jest dobrym człowiekiem. Nie chowanie do kieszeni znalezionych pieniędzy to bardzo błaha sprawa. Jest to coś, co powinien być w stanie zrobić każdy normalny człowiek i każdy, kto przyobleka się w ludzką skórę bądź mówi ludzkim językiem. Ludzie potrafią się na to zdobyć, jeśli bardzo się postarają, i nie potrzebują działaczy oświatowych ani myślicieli, aby ich tego uczyli. Lecz choć nawet trzyletnie dziecko jest w stanie to zrobić, myśliciele i działacze oświatowi potraktowali to jako jeden z kluczowych wymogów odnoszących się do moralnego postępowania człowieka, a czyniąc to, zrobili mnóstwo szumu wokół takiej błahostki. Chociaż maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” jest stwierdzeniem, które ocenia moralne postępowanie człowieka, to z zasady nie wznosi się ona do takiego poziomu, by mogła służyć jako kryterium oceny tego, czy ktoś posiada człowieczeństwo lub szlachetne zasady moralne. Dlatego też posługiwanie się maksymą „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” do oceny jakości czyjegoś człowieczeństwa jest zarówno nieścisłe, jak i niewłaściwe.

„Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” to najbardziej powierzchowny w swym charakterze spośród wymogów tradycyjnej kultury dotyczących moralnego postępowania. Chociaż wszystkie społeczeństwa w dziejach ludzkości propagowały tego rodzaju myślenie i go nauczały, z uwagi na skażone ludzkie usposobienie oraz ze względu na przeważające pośród rodzaju ludzkiego złe skłonności, to nawet jeśli ludzie rzeczywiście potrafią, zgodnie z tą maksymą, „Nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy”, lub przejawiać tego rodzaju dobre postępowanie moralne przez pewien okres czasu, nie zmienia to faktu, że skażone ludzkie skłonności stale mają władzę nad ich myślami i zachowaniami, kontrolując zarazem ich postępowanie i dążenia oraz nad nimi panując. Doraźne i ulotne przypadki dobrego postępowania moralnego nie mają żadnego wpływu na dążenia danej osoby i z pewnością nie są w stanie zmienić tego, że schlebia ona złym trendom, darzy je podziwem i za nimi podąża. Czyż tak nie jest? (Owszem). Tak więc popularna niegdyś piosenka, zaczynająca się słowami: „Na poboczu drogi podniosłem z ziemi jednego centa”, jest teraz co najwyżej rymowanką dla dzieci: stała się odległym wspomnieniem. Ludzie nie są bowiem w stanie przestrzegać nawet tak podstawowego odruchu dobrego zachowania, jakim jest nie chowanie do kieszeni znalezionych pieniędzy. Pragną więc odmienić dążenia i skażone usposobienie rodzaju ludzkiego, promując dobre postępowanie moralne, i usiłują powstrzymać dalsze zwyrodnienie ludzkości i postępującą z dnia na dzień degenerację społeczeństwa; lecz, koniec końców, nie udaje im się osiągnąć tych celów. Zasada moralna, którą głosi maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, istnieć może tylko w wyidealizowanym świecie człowieka. Ludzie traktują ją jak pewnego rodzaju ideał, jako wyraz tęsknoty za lepszym światem. Zasada ta istnieje w duchowym świecie człowieka. Jest to swego rodzaju nadzieja, którą człowiek pokłada w świecie przyszłości, lecz jest ona nie do pogodzenia z rzeczywistością ludzkiego życia i z tym, jak faktycznie przedstawia się ludzkie człowieczeństwo. Kłóci się ona z zasadami postępowania człowieka i stoi w sprzeczności ze ścieżkami, którymi kroczą ludzie, a także z tym, do czego dążą i co winni opanować i osiągnąć. Jest niezgodna z przejawami i uzewnętrznianiem się zwykłego człowieczeństwa, a także z zasadami relacji międzyludzkich i załatwiania spraw. Tak więc ten standard oceny moralnego postępowania ludzkości nigdy, od czasów starożytnych aż do dnia dzisiejszego, nie posiadał mocy obowiązującej. Ta promowana przez człowieka idea i punkt widzenia, które wyraża maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, jest kompletnie pozbawiona znaczenia i większość ludzi ją ignoruje, ponieważ nie może ona odmienić kierunku ich postępowania ani ich dążeń, a już z pewnością nie jest w stanie zapobiec ludzkiemu zepsuciu, samolubstwu, interesowności czy też nasilającej się pośród ludzkości tendencji do bezmyślnego parcia ku złu. Ten skrajnie powierzchowny wymóg – „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” – stał się jedynie kpiną, żałosnym żartem. Nawet dzieci nie chcą teraz śpiewać: „Na poboczu drogi podniosłem z ziemi jednego centa”, gdyż słowa te nie mają absolutnie żadnego znaczenia. W świecie pełnym skorumpowanych polityków piosenka ta nabrała wielce ironicznego zabarwienia. Rzeczywistość bowiem – z czego ludzie doskonale zdają sobie sprawę – jest taka, że ktoś może przekazać w ręce policji znalezionego centa, ale jeśli podniesie z ziemi milion lub dziesięć milionów juanów, pieniądze te trafią wprost do jego kieszeni. Na podstawie tego można zauważyć, że próby promowania tego wymogu dotyczącego moralnego postępowania pośród ludzkości zakończyły się niepowodzeniem. Znaczy to, że ludzie nie są zdolni do przejawiania nawet tak podstawowych dobrych zachowań. Co to znaczy, być niezdolnym do przejawiania nawet podstawowych dobrych zachowań? To oznacza, że ludzie nie są w stanie wprowadzać w życie nawet najbardziej podstawowych rzeczy, które powinni robić – takich jak nieprzywłaszczanie sobie tego, co znajdują, jeśli należy to do kogoś innego. Co więcej, gdy ludzie zrobią coś złego, nie zająkną się na ten temat ani słowem; będą woleli raczej umrzeć, niż przyznać się do swojego złego postępowania. Nie potrafią przestrzegać nawet tak podstawowej zasady, jak to, że nie należy kłamać, więc z pewnością nie nadają się do tego, by wypowiadać się na temat moralności. Nawet nie pragną mieć sumienia i rozumu, więc jak mogą mówić o moralności? Urzędnicy i osoby będące u władzy łamią sobie głowę nad tym, jak by tu wycisnąć i wyłudzić większe zyski od innych ludzi oraz jak wejść w posiadanie rzeczy, które do nich nie należą. Nawet prawo nie jest w stanie ich przed tym powstrzymać – dlaczego tak jest? Jak to możliwe, że człowiek upadł tak nisko? Wszystko to wina skażonego, szatańskiego usposobienia ludzi oraz rezultat tego, że ich szatańska natura dominuje w nich i ma nad nimi władzę, co prowadzi do wszelkiego rodzaju zakłamanych i szkodliwych zachowań. Pod pozorem „służenia innym” ci hipokryci dopuszczają się bowiem wielu nikczemnych i bezwstydnych rzeczy. Czyż nie zatracili zupełnie poczucia wstydu? W dzisiejszych czasach jest tak wielu hipokrytów! W świecie, w którym źli ludzie panoszą się i srożą, dobrzy zaś są uciskani, doktryna w rodzaju „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” nie może tak po prostu pohamować skażonych ludzkich skłonności i nie jest w stanie odmienić ludzkiej natury i istoty, ani ścieżki, którą ludzie kroczą.

Czy zrozumieliście to, co powiedziałem w ramach omówienia maksymy „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”? Jakie znaczenie ma to powiedzenie dla zdeprawowanych ludzi? A jak należy w ogóle rozumieć tę zasadę moralną? (Wymóg, by „nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy”, nie ma absolutnie żadnego związku z ludzkim postępowaniem ani ze ścieżką, którą ludzie kroczą. Nie jest w stanie odmienić ścieżki, którą kroczy człowiek). Racja, ludzie nie powinni oceniać czyjegoś człowieczeństwa na podstawie tego, czy ten ktoś przestrzega maksymy „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Powiedzeniem tym nie można posługiwać się do oceny czyjegoś człowieczeństwa i niewłaściwe jest również stosowanie go do oceny czyjejś moralności. Dotyczy ono bowiem jedynie pewnego doraźnego i ulotnego zachowania człowieka. Po prostu nie sposób używać go do oceny istoty danej osoby. Ludzie, którzy wysunęli tę maksymę o moralnym postępowaniu: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” – tak zwani myśliciele i nauczyciele – są idealistami. Nie potrafią pojąć człowieczeństwa ani istoty człowieka i nie rozumieją tego, w jak wielkim stopniu człowiek uległ zdeprawowaniu i zepsuciu. W związku z tym przedstawiona przez nich maksyma o moralnym postępowaniu jest zupełnie pozbawiona znaczenia i treści; jest po prostu niepraktyczna i nie pasuje do rzeczywistej sytuacji człowieka. Powiedzenie to nie ma nawet najmniejszego związku z istotą człowieka ani z różnymi skażonymi skłonnościami, które ludzie uzewnętrzniają, ani z pojęciami, poglądami i zachowaniami, które ludzie mogą żywić czy przejawiać, gdy zdominowani są przez swe skażone usposobienie. To jedno. Inną kwestią jest to, że normalny człowiek powinien właśnie tak się zachować: nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy. Weźmy taki przykład: twoi rodzice cię spłodzili i wychowali, ale kiedy byłeś jeszcze zupełnie nieświadomy i niedojrzały, ciągle tylko domagałeś się od nich strawy i odzienia. Jednakże, gdy już dojrzałeś i lepiej zrozumiałeś pewne sprawy, z natury rzeczy wiedziałeś, że powinieneś bardzo kochać swych rodziców, usiłując nie przymnażać im zmartwień ani ich nie złościć, starając się nie zwiększać jeszcze ich obciążenia pracą i nie przysparzać im cierpienia, oraz robić samemu wszystko to, co jesteś w stanie zrobić. W naturalny sposób doszedłeś do zrozumienia tych spraw i nikt nie musiał cię tego uczyć. Jesteś bowiem człowiekiem, masz sumienie i rozum, więc jesteś w stanie robić takie rzeczy i powinieneś je robić – nawet nie warto zatem o nich wspominać. Wynosząc maksymę „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” do poziomu kryterium posiadania szlachetnego charakteru moralnego, ludzie robią więc wiele szumu wokół pewnej błahostki i posuwają się nieco za daleko. To zachowanie nie powinno bowiem być definiowane w ten sposób, nieprawdaż? Przestrzegająca tej maksymy osoba niekoniecznie posiadać będzie człowieczeństwo i z pewnością nie będzie jej łatwo przyjąć prawdy ani zyskać Bożego zbawienia. Jest to aż nazbyt prosta zasada oceniania ludzi. Ocena moralnego postępowania człowieka nie jest standardem, zgodnie z którym można oszacować, czy posiada on człowieczeństwo. Aby ocenić, czy ktoś jest dobrym, czy złym człowiekiem, należy osądzać go na podstawie jego człowieczeństwa, a nie moralnego postępowania. Postępowanie moralne ma zazwyczaj powierzchowny charakter i wywierają na nie wpływ takie rzeczy, jak klimat społeczny, pochodzenie i środowisko. Niektóre z wchodzących w jego zakres postaw i przejawów nieustannie ulegają zmianie, więc trudno jest określić jakość czyjegoś człowieczeństwa wyłącznie na podstawie jego postępowania moralnego. Ktoś może, na przykład, bardzo szanować obyczaje społeczne i na każdym kroku stosować się do panujących w społeczeństwie zasad. Może przejawiać powściągliwość we wszystkim, co robi, przestrzegać wprowadzanych przez władze praw i powstrzymywać się od wszczynania awantur w miejscach publicznych lub naruszania interesów innych ludzi. Może także troszczyć się o najmłodszych i o starszych oraz okazywać im pomoc i szacunek. Czy jednak to, że ten ktoś posiada tak wiele dobrych cech, oznacza, iż urzeczywistnia on zwykłe człowieczeństwo i jest dobrym człowiekiem? (Nie oznacza). Ktoś może bowiem bardzo ściśle przestrzegać maksymy „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, może konsekwentnie stosować się do tej propagowanej i wspieranej przez rodzaj ludzki zasady moralnej, ale jak wygląda jego człowieczeństwo? Fakt, że istotnie nie chowa do kieszeni znalezionych pieniędzy, nic nie mówi o jego człowieczeństwie – nie sposób posłużyć się tym właśnie elementem postępowania moralnego do oceny jakości jego człowieczeństwa. Jaką miarą należy zatem mierzyć jego człowieczeństwo? Trzeba najpierw spojrzeć nań bez tego korzystnego światła, w jakim stawia go ten element moralnego postępowania, oraz ignorując te zachowania i przejawy moralności, które człowiek uważa za dobre, a które stanowią absolutne minimum tego, na co jest się w stanie zdobyć każda osoba, reprezentująca sobą zwykłe człowieczeństwo. Następnie należy przyjrzeć się najważniejszym przejawom jego człowieczeństwa, takim jak to, jakie są zasady i nieprzekraczalne granice jego postępowania, a także zwrócić uwagę na jego stosunek do prawdy i Boga. Jest to jedyny sposób, aby dostrzec istotę jego człowieczeństwa i jego wewnętrzną naturę. Patrzenie na ludzi w ten właśnie sposób jest stosunkowo obiektywne i ścisłe. I to by było na tyle, jeśli chodzi o nasze omówienie zasady moralnej, którą wyraża maksyma „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Czy wszyscy zrozumieliście to, co tutaj powiedzieliśmy? (Tak). Często martwię się, że tak naprawdę nie zrozumieliście tego, co mówiłem; że pojmujecie jedynie trochę teorii na dany temat, lecz nadal nie rozumiecie tego, co dotyczy jego istoty. Tak więc pozostaje mi jedynie jeszcze trochę temat ten rozwinąć. Poczuję się spokojniejszy dopiero wtedy, gdy będę miał poczucie, że wszystko zrozumieliście. Skąd zatem będę wiedział, że tak się stało? Kiedy ujrzę wyraz radości na waszych obliczach, będzie to oznaczało, że prawdopodobnie zrozumieliście, co mówię. Jeśli zdołam osiągnąć taki skutek, okaże się, że warto było powiedzieć trochę więcej na ten temat.

Zakończyłem już z grubsza swoje omówienie maksymy „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. A choć nie powiedziałem wam wprost, w jaki sposób kłóci się ona z prawdą, dlaczego nie można jej wynosić do poziomu prawdy ani jakie wymagania stawia Bóg względem ludzkiego zachowania i postępowania moralnego, to czyż nie omówiłem wszystkich tych kwestii? (Omówiłeś). Czy dom Boży promuje zasady moralne w rodzaju „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”? (Nie). Jak zatem dom Boży postrzega to powiedzenie? Możecie teraz podzielić się ze wszystkimi tym, jak to rozumiecie. („Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” to po prostu zasada, której przestrzegać winien każdy, kto reprezentuje sobą zwykłe człowieczeństwo; każda taka osoba powinna tak właśnie postępować, więc nie ma potrzeby propagować tego powiedzenia. Ponadto niechowanie do kieszeni znalezionych pieniędzy stanowi tylko jeden z przejawów moralności człowieka i nie ma żadnego związku z zasadami kierującymi ludzkim postępowaniem, z poglądami, jakie ludzie mają na temat swych dążeń, ze ścieżkami, którymi kroczą, ani z jakością ich człowieczeństwa). Czy moralne postępowanie jest oznaką człowieczeństwa? (Nie jest ono oznaką człowieczeństwa. Niektóre aspekty moralnego postępowania to po prostu rzeczy, które powinni opanować ludzie reprezentujący sobą zwykłe człowieczeństwo). Kiedy dom Boży mówi o człowieczeństwie i rozróżnianiu ludzi, czyni to w szerszym kontekście dążenia do prawdy. Na ogół dom Boży nie będzie oceniał, jak przedstawia się postępowanie moralne danej osoby, a przynajmniej nie będzie oceniać, czy potrafi ona przestrzegać maksymy: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Dom Boży nie będzie tego sprawdzał. Zamiast tego zbada jakość jej człowieczeństwa: to, czy miłuje ona prawdę i to, co pozytywne, oraz jakie ma nastawienie do prawdy i Boga. Ktoś może bowiem nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy, znajdując się w świeckim społeczeństwie, ale jeśli, kiedy już stanie się osobą wierzącą, w ogóle nie stoi na straży interesów domu Bożego – jeśli zdolny jest do tego, by rozkradać, roztrwaniać, a nawet wyprzedawać ofiary, gdy ma okazję nimi zarządzać – jeżeli potrafi czynić najrozmaitsze zło, to kim wówczas jest? (Wówczas ktoś taki jest złym człowiekiem). Taki ktoś nigdy nie staje w obronie interesów domu Bożego, gdy pojawiają się problemy. Czyż nie ma takich ludzi, o jakich tutaj mówię? (Owszem, są). Czy zatem właściwe byłoby posługiwanie się do oceny ich człowieczeństwa powiedzeniem „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”? Nie byłoby to właściwe. Niektórzy ludzie mówią: „Kiedyś był to dobry człowiek. Miał szlachetny charakter moralny i wszyscy go chwalili. Dlaczego więc tak się zmienił po przyjściu do domu Bożego?”. Czy jednak ten ktoś rzeczywiście się zmienił? Prawda jest taka, że nie zmienił się wcale. Po prostu wcześniej przejawiał trochę moralnego postępowania i dobrego zachowania, lecz poza tym istota jego człowieczeństwa była zawsze taka sama – w tym względzie absolutnie nic się nie zmieniło. Dokądkolwiek ten ktoś się uda, zawsze zachowuje się w taki właśnie sposób. Po prostu wcześniej ludzie oceniali go, posługując się kryterium w postaci moralnego postępowania, zamiast używać prawdy do oceny jego człowieczeństwa. Teraz zaś myślą, że dokonała się w nim jakaś zmiana, ale w rzeczywistości nic takiego się nie stało. Niektórzy mówią: „On dawniej taki nie był”. Tymczasem ten ktoś wcześniej nie był taki, ponieważ nie miał wcześniej do czynienia z takimi sytuacjami i nie znajdował się wcześniej w tego rodzaju środowisku. Ponadto ludzie nie pojmowali prawdy i nie byli w stanie go rozszyfrować. Jakie są zatem ostateczne konsekwencje tego, że ludzie postrzegają innych przez pryzmat jednego tylko dobrego zachowania i oceniają ich na tej podstawie, zamiast na podstawie istoty ich człowieczeństwa? Ludzie nie tylko nie będą w stanie jasno i wyraźnie dojrzeć prawdziwej natury innych, lecz także dadzą się omamić i wprowadzić w błąd z uwagi na ich dobre na pozór postępowanie moralne. Kiedy zaś nie będą w stanie dojrzeć wyraźnie prawdziwej natury innych, będą pokładać zaufanie w niewłaściwych osobach, promować je i przydzielać im zadania, a także będą przez nie wprowadzani w błąd i oszukiwani. Niektórzy przywódcy i pracownicy często popełniają ten błąd przy wyborze ludzi i przydzielaniu im rozmaitych funkcji. Dają się omamić ludziom, którzy przejawiają na pozór pewne dobre zachowania oraz dobre postępowanie i zlecają im wykonywanie ważnych zadań lub powierzają im na przechowanie cenne przedmioty. W rezultacie dzieje się coś złego, przez co dom Boży ponosi pewne straty. Dlaczego więc coś poszło nie tak? Stało się tak dlatego, że przywódcy i pracownicy nie potrafili przejrzeć natury i istoty tych osób. Dlaczego zaś nie potrafili przejrzeć ich natury i istoty? Ponieważ ci przywódcy i pracownicy nie rozumieją prawdy i nie są w stanie właściwie oceniać i rozróżniać ludzi. Nie potrafią przejrzeć ludzkiej natury i istoty i nie wiedzą, jakiego rodzaju stanowisko osoby te zajmują wobec Boga, prawdy i interesów domu Bożego. Dlaczego tak jest? Ponieważ ci przywódcy i pracownicy spoglądają na ludzi i sprawy z niewłaściwej perspektywy. Patrzą na nich jedynie w oparciu o ludzkie pojęcia i wyobrażenia, a nie postrzegają ich istoty w zgodzie ze słowami Boga i zasadami prawdy – zamiast tego postrzegają ludzi na podstawie ich moralnego postępowania oraz pewnych zewnętrznych jedynie zachowań i przejawów. Właśnie z uwagi na to, że ich sposób postrzegania ludzi pozbawiony jest zasad, pokładają oni ufność w niewłaściwych osobach i wyznaczają im rozmaite funkcje oraz zadania, w wyniku czego zostają przez te osoby omamieni, oszukani i wykorzystani, na czym ostatecznie cierpią interesy domu Bożego. Takie są konsekwencje tego, że nie potrafi się odpowiednio patrzeć na ludzi czy też przejrzeć ich prawdziwej natury. Tak więc, gdy ktoś chce dążyć do prawdy, pierwszą lekcją, jaką musi przerobić, jest to, jak należy rozróżniać i postrzegać ludzi. Nauczenie się tego zajmuje dużo czasu, a jest to jedna z najbardziej podstawowych umiejętności, jakie ludzie muszą sobie przyswoić. Jeśli chcesz wyraźnie dojrzeć prawdziwą naturę danej osoby i nauczyć się ją rozpoznawać, musisz najpierw zrozumieć, jakimi standardami oceny ludzi posługuje się Bóg, jakie wypaczone myśli i poglądy mają władzę i dominują, jeśli chodzi o sposób, w jaki ludzie postrzegają i oceniają innych, oraz czy, i w jaki sposób, te myśli i poglądy są sprzeczne z Bożymi standardami oceny ludzi. Czy metody i kryteria, według których oceniasz ludzi, opierają się na Bożych wymaganiach? Czy mają oparcie w słowach Bożych? Czy ich podstawę stanowi prawda? Jeżeli tak nie jest, i jeśli przy ocenie innych polegasz wyłącznie na własnych doświadczeniach i wyobrażeniach, lub jeśli posuwasz się nawet tak daleko, że opierasz swe oceny na propagowanych w społeczeństwie obyczajach moralnych lub na tym, co zaobserwujesz na własne oczy, to osoba, co do której usiłujesz się rozeznać, pozostanie dla ciebie zagadką. Nie będziesz wówczas w stanie jej przejrzeć. Jeśli jej zaufasz i przydzielisz jej jakieś obowiązki, podejmiesz pewne ryzyko i nieuchronnie istnieje przy tym możliwość, że spowoduje to straty jeśli chodzi o ofiary złożone dla Boga, przyniesie szkody pracy kościoła i wywoła opóźnienie we wkraczaniu w życie Bożych wybrańców. Rozeznanie co do ludzi stanowi pierwszą umiejętność, którą musisz sobie przyswoić, jeśli pragniesz dążyć do prawdy. Jest to również, rzecz jasna, jeden z najbardziej podstawowych aspektów prawdy, który ludzie winni opanować. Uczenie się rozeznania co do ludzi to kwestia nierozerwalnie związana z tematem naszego dzisiejszego omówienia. Musicie być w stanie odróżnić dobre postępowanie moralne i dobre cechy człowieka od tego, co przejawiać powinna osoba reprezentująca sobą zwykłe człowieczeństwo. Umiejętność rozróżniania tych dwóch rzeczy jest niezwykle ważna. Tylko wtedy, gdy ją posiądziesz, będziesz w stanie rozpoznać i dokładnie dostrzec istotę danej osoby i ostatecznie ustalić, kto posiada człowieczeństwo, a kto nie. Co należy zatem najpierw opanować, aby móc rozeznawać się w tych sprawach? Trzeba zrozumieć słowa Boże, a także ten właśnie aspekt prawdy, i dojść do punktu, w którym patrzy się na ludzi zgodnie ze słowami Bożymi, mając prawdę za swoje kryterium. Czyż nie jest to jedna z zasad prawdy, którą należy opanować i wprowadzać w życie, dążąc do prawdy? (Owszem). I dlatego właśnie musimy koniecznie omawiać takie tematy.

Omówiłem właśnie pierwsze spośród wywodzących się z tradycyjnej kultury powiedzeń: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”, mówiące najwyraźniej o pewnym rodzaju ludzkiego postępowania moralnego. Jest to coś na kształt pewnego moralnego rysu i doraźnego zachowania, które robi dobre wrażenie na ludziach, lecz nie może, niestety, służyć jako standard, według którego można oceniać, czy ktoś posiada człowieczeństwo, czy też nie. Taki sam charakter ma drugie powiedzenie: „Czerp przyjemność z pomagania innym”. Już z samego sposobu sformułowania tego stwierdzenia wynika jasno, że jest to również coś, co się ludziom podoba i co uważają oni za dobre zachowanie. Ci, którzy przejawiają to właśnie dobre zachowanie, mają dobrą opinię i uchodzą za ludzi, których cechuje dobre postępowanie moralne i szlachetny charakter – ogólnie uważa się ich za osoby, które czerpią przyjemność z pomagania innym i mają nieskazitelny charakter moralny. Istnieją pewne podobieństwa pomiędzy powiedzeniem „Czerp przyjemność z pomagania innym” a maksymą „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. Powiedzenie to również mówi o pewnym dobrym zachowaniu, które występuje u ludzi w określonych klimatach społecznych. Dosłownym znaczeniem powiedzenia „Czerp przyjemność z pomagania innym” jest to, że należy znajdować przyjemność w niesieniu pomocy bliźnim. Nie oznacza to, że pomaganie innym jest czyimś obowiązkiem – powiedzenie to nie brzmi wszak: „Twoim obowiązkiem jest pomagać innym”, tylko „Czerp przyjemność z pomagania innym”. Na tej podstawie możemy się przekonać, co motywuje ludzi do pomagania bliźnim. Nie robią tego dla dobra innych, ale raczej dla samych siebie. Mają mnóstwo zmartwień i przepełnia ich ból, więc wynajdują bliźnich, którzy są w potrzebie, i zapewniają im charytatywną pomoc i wsparcie; podają im pomocną dłoń i robią najrozmaitsze dobre rzeczy, które są w stanie zdziałać, aby sami mogli poczuć się szczęśliwi, zadowoleni, spokojni i radośni oraz by nadać swemu życiu sens i nie mieć tak dojmującego poczucia pustki i udręki. Usiłują więc poprawić swe postępowanie moralne, aby osiągnąć swój cel, którym jest oczyszczenie i uwznioślenie własnych serc i umysłów. Jakiego rodzaju jest to zachowanie? Jeśli popatrzeć na tych, którzy czerpią przyjemność z pomagania innym, przez pryzmat tego właśnie wyjaśnienia, to nie są oni wcale dobrymi ludźmi. W każdym razie zaś do czynienia tego, co czynić powinni, lub do wypełniania swych rodzinnych czy społecznych powinności, nie motywuje ich bynajmniej moralność, sumienie czy człowieczeństwo. Pomagają oni ludziom raczej po to, aby sprawić sobie przyjemność oraz zapewnić sobie duchową pociechę, emocjonalny komfort i wieść szczęśliwe życie. Jakie zatem należy mieć zdanie na temat takiego postępowania moralnego? Jeśli spojrzeć na jego naturę, jest ona nawet gorsza niż w przypadku maksymy „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy”. To ostatnie powiedzenie nie ma w sobie przynajmniej pewnego egoistycznego aspektu. A jak się rzeczy mają pod tym względem z maksymą „Czerp przyjemność z pomagania innym”? Słowo „przyjemność” oznacza, że takie zachowanie zawiera w sobie pewne elementy egoizmu i przejawiane jest z niskich pobudek. Nie chodzi tutaj więc o pomaganie ludziom dla ich dobra lub w charakterze bezinteresownej ofiary, lecz o czynienie tego dla własnej przyjemności. Do takich zaś zachowań po prostu nie warto ludzi nakłaniać. Powiedzmy, na przykład, że widzisz, jak jakaś starsza osoba przewraca się na głównej drodze i myślisz sobie tak: „Czuję się ostatnio taki przygnębiony! To, że ta starsza osoba upadła, to dla mnie wyśmienita okazja, aby poprawić sobie humor – będę czerpać przyjemność z pomagania innym!”. Podchodzisz więc i pomagasz temu komuś podnieść się z ziemi, a gdy ta starsza osoba wstaje, zaczyna cię chwalić, mówiąc: „Naprawdę dobry z ciebie człowiek, młodzieńcze. Obyś w zdrowiu i szczęściu dożył sędziwego wieku!”. Obsypuje cię więc komplementami i miłymi słowami, a gdy to słyszysz, wszystkie twoje zmartwienia znikają i czujesz się radosny i zadowolony. Myślisz sobie, że dobrze jest nieść pomoc ludziom i postanawiasz przechadzać się ulicami w wolnym czasie i pomagać wstać każdemu, kto akurat się przewróci. Ludzie przejawiają pewne dobre zachowania pod wpływem tego rodzaju myślenia, a ludzkie społeczeństwo uznało to za wspaniałą tradycję czerpania przyjemności z pomagania innym oraz pewnego rodzaju szlachetny rys moralny, który pozwala tradycję tę przekazywać z pokolenia na pokolenie. Głębszy kontekst czerpania przyjemności z niesienia pomocy innym stanowi zaś to, że ci, którzy pomagają, zwykle uważają się za niedościgniony wzór moralności. Kreują się na wielkich filantropów, a im bardziej ludzie ich chwalą, tym bardziej skłonni są im pomagać, udzielać się charytatywnie i robić jeszcze więcej dla innych. Zaspokaja to ich pragnienie bycia bohaterem i zbawcą ludzkości, jak również czerpania pewnego rodzaju satysfakcji z tego, że są potrzebni innym. Czyż wszyscy ludzie nie chcą czuć się potrzebni? Gdy ludzie czują, że są potrzebni innym, myślą, że są szczególnie pożyteczni i że ich życie ma sens. Czy nie jest to jedynie swego rodzaju próba zwrócenia na siebie uwagi? Przyciągnie uwagi jest bowiem jedyną rzeczą, która sprawia ludziom przyjemność – taki już jest ich sposób bycia. W rzeczywistości, bez względu na to, z jakiej perspektywy spojrzymy na kwestię czerpania przyjemności z pomagania innym, nie jest to odpowiedni standard oceny ludzkiej moralności. Nierzadko bowiem potrzeba niewielkiego doprawdy wysiłku, aby móc czerpać przyjemność z niesienia pomocy innym. Jeśli jesteś skłonny pomóc, wypełniasz swą społeczną powinność; jeśli nie jesteś gotów tego zrobić, nikt nie pociągnie cię do odpowiedzialności i nie staniesz się przedmiotem publicznego potępienia. Jeśli chodzi o te dobre zachowania, które człowiek pochwala, to można sobie postanowić, że będzie się je wprowadzało w życie, lub że się od nich powstrzyma: jedna i druga decyzja jest w porządku. Nie trzeba narzucać ludziom żadnych ograniczeń, w formie analizowanego przez nas powiedzenia, ani zmuszać ich, by się nauczyli, jak czerpać przyjemność z pomagania innym, ponieważ niesienie pomocy samo w sobie jest jedynie pewnym doraźnym dobrym zachowaniem. Niezależnie bowiem od tego, czy kogoś motywuje chęć wypełnienia swej społecznej powinności, czy też wprowadza on w życie to dobre zachowanie w poczuciu obywatelskiej cnoty, jaki będzie ostateczny tego rezultat? Ktoś taki zaspokoi po prostu w tym jednym przypadku swe pragnienie bycia dobrym człowiekiem i uosobienia ducha Lei Fenga; czyniąc to, będzie czerpać trochę przyjemności i przyniesie mu to nieco pociechy, a jego myślenie wzniesie się na nieco wyższy poziom. To wszystko. To właśnie jest istota tego, co robią tacy ludzie. Jak zatem rozumieliście powiedzenie „Czerp przyjemność z pomagania innym” przed tym omówieniem? (Wcześniej nie rozpoznawałem samolubnych i godnych pogardy intencji, które kryją się za takim postępowaniem). Rozważmy teraz sytuację, w której masz obowiązek coś zrobić, spoczywa na tobie odpowiedzialność, od której nie możesz się uchylić; jest to dosyć trudne i musisz znieść trochę cierpienia, z czegoś zrezygnować i ponieść pewne koszty, aby to osiągnąć, lecz mimo wszystko udaje ci się wykonać swe zadanie. W trakcie jego wykonywania nie będziesz czuł się zadowolony, a kiedy już poniesiesz pewne koszty i spełnisz swoją powinność, rezultaty twej pracy wcale nie będą sprawiać ci przyjemności ani nie przyniosą ci pociechy, ale ponieważ była to twoja powinność i twój obowiązek, to jednak go wypełniłeś. Jeśli porównać to z czerpaniem przyjemności z pomagania innym, to w czym przejawia się więcej człowieczeństwa? (Więcej człowieczeństwa przejawiają ludzie, którzy wypełniają swe obowiązki i powinności). W czerpaniu przyjemności z pomagania innym nie chodzi o wypełnianie obowiązków – jest to po prostu pewien wymóg dotyczący moralnego postępowania i powinności społecznych, który wysuwany jest w określonych kontekstach społecznych. Jego źródłem jest opinia publiczna, obyczaje społeczne, a nawet prawa danego kraju, i służy on do oceny tego, czy dana osoba postępuje moralnie i reprezentuje sobą odpowiednie człowieczeństwo. Innymi słowy, „Czerp przyjemność z pomagania innym”, to jedynie wyznaczające granice ludzkiego postepowania powiedzenie, które społeczeństwo przedstawiło, aby wynieść sferę ludzkich myśli na pewien wyższy poziom. Tego rodzaju maksym używa się po prostu do tego, by skłonić ludzi do wprowadzania w życie kilku dobrych zachowań, a standardami oceny tychże zachowań są obyczaje społeczne, opinia publiczna, a nawet prawo. Na przykład, jeśli w miejscu publicznym widzisz kogoś, kto potrzebuje pomocy, i jesteś pierwszą osobą, która powinna mu pomóc, ale tego nie zrobisz, co pomyślą o tobie inni? Zbesztają cię za to, że nie umiałeś się właściwie zachować – czy nie to właśnie mamy na myśli, mówiąc o opinii publicznej? (Owszem). Czym są zatem obyczaje społeczne? Są to pozytywne i uwznioślające zachowania i nawyki, które społeczeństwo propaguje i do których zachęca. Należy do nich, rzecz jasna, bardzo wiele konkretnych wymagań, takich jak na przykład to, by wspierać osoby znajdujące się w trudnej sytuacji, czy podawać pomocną dłoń, gdy inni napotykają trudności, zamiast stać i bezczynnie się temu przypatrywać. Od ludzi zaś oczekuje się, że będą wprowadzać w życie takie właśnie postępowanie moralne – to właśnie znaczy mieć właściwe obyczaje społeczne. Jeśli widzisz, że ktoś cierpi, lecz udajesz, że tego nie dostrzegasz, nie zwracasz na to uwagi i nic nie robisz, to brak ci odpowiednich społecznych obyczajów. Jakie wymagania stawia zaś prawo wobec moralnego postępowania człowieka? Chiny stanowią pod tym względem przypadek szczególny: w chińskim prawie nie ma żadnych wyraźnych formalnych wymogów dotyczących powinności społecznych i społecznych obyczajów. Ludzie dowiadują się po prostu co nieco o tych sprawach poprzez wychowanie w rodzinie, edukację szkolną oraz dzięki temu, co zasłyszą i zaobserwują w społeczeństwie. Natomiast w krajach zachodnich kwestie te są prawnie uregulowane. Na przykład, jeśli widzisz, że ktoś przewrócił się na ulicy, powinieneś przynajmniej do niego podejść i zapytać, czy wszystko w porządku i czy nie potrzebuje pomocy. Jeśli ten ktoś odpowie: „Nic mi nie jest, dziękuję”, nie musisz mu pomagać; nie jesteś zobowiązany wypełniać swej społecznej powinności. Jeśli jednak powie: „Proszę mi pomóc”, to wówczas musisz udzielić mu pomocy. Jeżeli mu nie pomożesz, zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jest to pewien szczególny wymóg, jaki niektóre kraje stawiają w odniesieniu do moralnego postępowania swych obywateli; nakładają one na nich ten wymóg poprzez odnośne formalne zapisy w swoich prawach. Te dotyczące postępowania moralnego wymagania, jakie stawia opinia publiczna, obyczaje społeczne, a nawet prawo, odnoszą się jedynie do ludzkiego zachowania, i te właśnie podstawowe kryteria behawioralne są standardami, według których ocenia się czyjeś postępowanie moralne. Na pozór standardy te wydają się oceniać ludzkie zachowanie – innymi słowy, rozstrzygać o tym, czy ludzie wypełnili swe obowiązki społeczne – lecz w swej istocie oceniają wewnętrzną wartość człowieka. Niezależnie zaś od tego, czy chodzi o opinię publiczną, obyczaje społeczne czy prawo, wszystkie one oceniają ludzkie zachowanie, lub stawiają wymagania dotyczące tego, co ludzie robią, i te oceny oraz wymogi odnoszą się jedynie do ludzkiego zachowania. Wszystkie te trzy „instancje” oceniają więc wartość i postępowanie moralne danej osoby na podstawie jej zachowania – taki właśnie jest zakres ich oceny. Taki charakter ma również maksyma: „Czerp przyjemność z pomagania innym”. Jeśli chodzi o czerpanie przyjemności z pomagania innym, kraje zachodnie nakładają na swych obywateli pewne wymagania mocą przepisów prawa, podczas gdy w Chinach to tradycyjna kultura ma za zadanie edukować ludzi w tym kierunku i zaznajamiać ich z tego rodzaju ideami. Choć jednak pomiędzy Wschodem a Zachodem istnieje ta właśnie różnica, oba te rejony świata mają tę samą naturę: oba posługują się powiedzeniami o postępowaniu moralnym, aby wyznaczać granice i ustalać zasady ludzkich zachowań oraz moralności. Jednakże, niezależnie od tego, czy chodzi o prawa krajów zachodnich, czy tradycyjną kulturę Wschodu, wszystkie te zapisy czy maksymy stanowią jedynie pewne wymogi i nakazy dotyczące ludzkiego zachowania i postępowania moralnego, a kryteria takie regulują tylko zachowanie i postępowanie moralne człowieka; czy jednak którekolwiek z nich odnoszą się do jego człowieczeństwa? Czy przepisy, które określają jedynie, jakie zachowania człowiek powinien wprowadzać w życie, mogą być wykorzystywane jako standardy oceny jego człowieczeństwa? (Nie). Jeśli spojrzeć na powiedzenie „Czerp przyjemność z pomagania innym”, to także niektórzy źli ludzie potrafią znajdować przyjemność w niesieniu pomocy innym, lecz motywują ich do tego ich własne intencje i cele. Gdy diabły robią jakiś niewielki dobry uczynek, jest jeszcze bardziej prawdopodobne, że mają swe własne powody, aby tak właśnie postąpić. Czy sądzicie, że każdy, kto czerpie przyjemność z pomagania innym, jest człowiekiem sprawiedliwym i miłującym prawdę? Weźmy na przykład tych, którzy rzekomo czerpią przyjemność z pomagania innym w Chinach, jak choćby te bohaterskie postacie, czyli ludzi, którzy okradają bogatych i obdarowują biednych, lub tych, którzy często przychodzą z pomocą słabszym grupom społecznym, kalekom, i tak dalej – czy wszyscy oni posiadają człowieczeństwo? Czy wszyscy oni miłują to, co pozytywne i mają poczucie sprawiedliwości? (Nie). Co najwyżej są to ludzie obdarzeni nieco lepszym charakterem. Ponieważ owładnięci są tym właśnie duchem czerpania przyjemności z pomagania innym, spełniają wiele dobrych uczynków, które sprawiają im przyjemność, niosą pociechę i pozwalają im w pełni cieszyć się uczuciem szczęścia. To, że tak się zachowują, nie oznacza jednak, że reprezentują sobą wspaniałe człowieczeństwo, ponieważ zarówno ich wiara, jak i to, do czego dążą na poziomie duchowym, pozostaje niejasne: obie te kwestie są wielkimi niewiadomymi. Czy zatem można uznać ich za ludzi posiadających człowieczeństwo i sumienie, na podstawie tego jednego aspektu dobrego postępowania moralnego? (Nie). Niektóre instytucje, takie jak fundacje i organizacje opieki społecznej, które rzekomo czerpią przyjemność z pomagania innym, wspierają najbardziej zagrożone grupy i osoby niepełnosprawne, wypełniają co najwyżej niewielką tylko część swej społecznej odpowiedzialności. Robią to, aby poprawić swój wizerunek w oczach opinii publicznej, zwrócić na siebie uwagę i uczynić zadość myśleniu, że należy czerpać przyjemność z pomagania innym – to zaś pod żadnym pozorem nie pozwala im wznieść się na poziom, który by oznaczał, że instytucje te „posiadają człowieczeństwo”. Ponadto, czy ci właśnie ludzie, którym spieszą one z pomocą, czerpiąc z tego przyjemność, rzeczywiście potrzebują pomocy? Czy samo czerpanie przyjemności z pomagania innym jest sprawiedliwe? Niekoniecznie. Jeśli przez dostatecznie długi czas będziesz analizować najrozmaitsze ważniejsze i mniej ważne zdarzenia, jakie mają miejsce w społeczeństwie, przekonasz się, że niektóre z nich biorą się tylko i wyłącznie z tego, że pewni ludzie czerpią przyjemność z pomagania innym, podczas gdy w wielu innych przypadkach za przykładami czerpania przyjemności z pomagania innym kryje się jeszcze więcej przemilczanych tajemnic i mrocznych aspektów społeczeństwa. W każdym razie za czerpaniem przyjemności z pomagania innym kryją się niewątpliwie rozmaite cele i zamiary: czy będzie to pragnienie zyskania sławy i wybicia się ponad pozostałych, czy też chęć przestrzegania społecznych obyczajów i niełamania prawa, albo zyskania przychylniejszej oceny w oczach ogółu społeczeństwa. Jak by na to nie spojrzeć, czerpanie przyjemności z pomagania innym jest tylko jednym z zewnętrznych zachowań człowieka i stanowi co najwyżej pewien rodzaj dobrego postępowania moralnego. Nie ma ono absolutnie nic wspólnego ze zwykłym człowieczeństwem, którego domaga się Bóg. Ci, którzy potrafią czerpać przyjemność z pomagania innym, mogą równie dobrze być przeciętnymi ludźmi bez żadnych rzeczywistych ambicji, jak i ważnymi postaciami w społeczeństwie; mogą być osobami stosunkowo dobrymi i życzliwymi, lecz mogą też być złośliwi w głębi serca. Mogą być wszelkiego rodzaju ludźmi, gdyż każdy jest w stanie przejawiać takie właśnie zachowanie przez krótką, ulotną chwilę. A zatem maksyma dotycząca moralnego postępowania: „Czerp przyjemność z pomagania innym” z pewnością nie kwalifikuje się do tego, by być normą służącą do oceny czyjegoś człowieczeństwa.

„Czerp przyjemność z pomagania innym” – ta maksyma o moralnym postępowaniu tak naprawdę nie odzwierciedla istoty ludzkiego człowieczeństwa i w nieznacznym tylko stopniu wiąże się z ludzką naturą i istotą. Stąd też posługiwanie się nią do oceny jakości czyjegoś człowieczeństwa jest niewłaściwe. Jaki jest zatem właściwy sposób oceny czyjegoś człowieczeństwa? Osoba posiadająca człowieczeństwo nie powinna przynajmniej podejmować decyzji o tym, czy ma komuś pomóc i wypełnić swoją powinność, w oparciu o to, czy taki uczynek sprawi, że sama poczuje się szczęśliwa. Zamiast tego jej decyzja winna opierać się na tym, co mówi jej sumienie i rozsądek. Taki człowiek nie powinien się zastanawiać, co może w ten sposób zyskać, ani jakie konsekwencje będzie miało dla niego udzielenie pomocy osobie będącej w potrzebie, ani jak może to wpłynąć na niego w przyszłości. Nie powinien zatem brać pod uwagę żadnej z tych rzeczy, lecz powinien wypełniać swoje obowiązki, pomagać innym i chronić ich przed cierpieniem. Powinien spieszyć ludziom z pomocą z czystych pobudek, bez żadnych egoistycznych celów – tak właśnie postępowałby ktoś, kto naprawdę reprezentuje sobą odpowiednie człowieczeństwo. Jeżeli bowiem, pomagając innym, chce się sprawić przyjemność samemu sobie lub wyrobić sobie dobrą opinię, to jest w tym coś samolubnego i nikczemnego. Ci, którzy rzeczywiście posiadają sumienie i rozum, nie postępowaliby w ten sposób. Ludzie, którzy darzą innych prawdziwą miłością, nie podejmują rozmaitych działań tylko i wyłącznie po to, by zaspokoić własne pragnienie, aby poczuć się w taki czy inny sposób, lecz czynią to, by wypełnić swoje obowiązki i zrobić wszystko, co w ich mocy, aby nieść pomoc innym. Nie pomagają ludziom po to, by otrzymać nagrodę i nie mają żadnych innych zamiarów ani motywów. Mimo iż takie postępowanie może nie być łatwe, i chociaż mogą być osądzani przez innych, a nawet narażeni na pewne niebezpieczeństwo, uznają, że jest to obowiązek, który ludzie winni wypełniać; że jest to ludzka powinność i że jeśli nie zachowają się w ten właśnie sposób, nie spełnią tego, co winni są bliźnim oraz Bogu, i będą potem żałować tego przez całe swe życie. W związku z tym działają bez wahania, robiąc wszystko, co w ich mocy; są posłuszni woli niebios i wypełniają swoją powinność. Niezależnie od tego, jak oceniają ich inni, i bez względu na to, czy okazują im wdzięczność i szacunek, o ile tylko są w stanie pomóc komuś będącemu w potrzebie w zrobieniu tego, co akurat musi zrobić, i potrafią uczynić to ze szczerego serca, będą czuć się usatysfakcjonowani. Ci, którzy są w stanie tak właśnie się zachować, mają sumienie i rozum, przejawiają odpowiednie człowieczeństwo, a nie tylko pewien rodzaj zachowania, które mieści się w zakresie charakteru moralnego i moralnego postępowania. Czerpanie przyjemności z pomagania innym jest tylko pewnego rodzaju zachowaniem, a czasami jest to zachowanie, które występuje tylko w pewnych określonych kontekstach. Człowiek podejmuje decyzję o zaangażowaniu się w takie doraźne działanie w oparciu o swój nastrój, emocje, środowisko społeczne, a także bezpośredni kontekst i to, jakie korzyści lub szkody wyniknąć mogą z takiego postępowania. Osoby posiadające człowieczeństwo nie zastanawiają się nad tymi sprawami, gdy pomagają ludziom – podejmują odnośną decyzję w oparciu o standard oceny, który ma bardziej pozytywny charakter i jest bardziej zgodny z sumieniem i rozumem, jaki cechuje zwykłe człowieczeństwo. Czasami są w stanie wytrwać w pomaganiu innym nawet wtedy, gdy jest to sprzeczne ze standardami moralności i się z nimi kłóci. Kryteria, idee i poglądy moralne są bowiem w stanie ograniczać pewne doraźne ludzkie zachowania. To zaś, czy zachowania te są dobre, czy złe, zmienia się w zależności od nastroju, emocji, bilansu dobra i zła we wnętrzu danej osoby oraz jej przemijających dobrych lub złych intencji; klimat społeczny i środowisko również, rzecz jasna, mają na to wpływ. W zachowaniach tych kryje się wiele nieczystych intencji; wszystkie te zachowania mają jedynie powierzchowny charakter i ludzie nie mogą na ich podstawie oceniać, czy ktoś posiada człowieczeństwo, czy też nie. Można natomiast ocenić to o wiele dokładniej, i w sposób o wiele bardziej praktyczny, na podstawie tego, jaka jest istota jego człowieczeństwa, do czego ten ktoś dąży, jakie ma spojrzenie na życie i system wartości, jaką ścieżką kroczy, i co stanowi podstawę jego postępowania i działania. Powiedzcie Mi, co jest zgodne z prawdą: podstawy oceny czyjegoś człowieczeństwa, czy podstawy oceny czyjegoś moralnego postępowania? Czy to standardy oceny moralnego postępowania są zgodne z prawdą, czy raczej standardy oceny tego, czy ktoś posiada człowieczeństwo? Które z tych standardów zgodne są z prawdą? W rzeczywistości to standardy oceny tego, czy ktoś posiada człowieczeństwo, są zgodne z prawdą. Jest to rzecz pewna i niepodważalna. Powodem, dla którego normy używane do oceny moralnego postępowania ludzi nie mogą być wykorzystywane jako rzeczywiste kryteria, jest to, że są one zmienne i niestałe. Pełno w nich bowiem nieczystych wpływów, takich jak ludzkie transakcje, interesy, preferencje, dążenia, emocje, złe myśli, skażone skłonności i tak dalej. Jest w nich po prostu zbyt wiele błędów i rzeczy nieczystych – nie są jednoznaczne i uczciwe, dlatego też nie mogą służyć jako kryteria osądzania ludzi. Pełno w nich najrozmaitszych rzeczy, które zaszczepia w człowieku szatan, oraz dodatkowych zastrzeżeń, jakie powstają ze względu na skażone, szatańskie usposobienie człowieka, i jako takie nie są one prawdą. Podsumowując, bez względu na to, czy ludzie uważają, że te kryteria moralnego postępowania łatwo, czy też trudno jest spełnić, i niezależnie od tego, czy oceniają je jako mające wysoką, niską lub przeciętną wartość, tak czy inaczej wszystkie one są jedynie powiedzeniami, które wyznaczają granice i ustalają zasady ludzkiego zachowania. Są one w stanie wznieść się tylko do poziomu pewnych cech moralnych człowieka; nie mają najmniejszego związku z Bożym wymogiem, by do oceny czyjegoś człowieczeństwa posługiwać się prawdą. Nie obejmują nawet najbardziej podstawowych standardów, jakie powinni przyswoić sobie i spełniać ludzie obdarzeni człowieczeństwem; nie osiągają nawet poziomu wszystkich tych rzeczy. Spoglądając na bliźnich, ludzie skupiają się jedynie na ocenie przejawów ich moralnego postępowania; postrzegają i oceniają innych ludzi tylko i wyłącznie zgodnie z wymaganiami tradycyjnej kultury. Bóg nie postrzega zaś ludzi jedynie w oparciu o przejawy ich postępowania moralnego, lecz skupia się na istocie ich człowieczeństwa. Co wchodzi zatem w skład istoty czyjegoś człowieczeństwa? Preferencje danej osoby, jej poglądy na różne sprawy, spojrzenie na życie i system wartości; to, do czego dąży, czy ma poczucie sprawiedliwości, czy miłuje prawdę i to, co pozytywne, czy potrafi przyjąć prawdę i się jej podporządkować, jaką wybiera ścieżkę, i tak dalej. Ocenianie istoty człowieczeństwa danej osoby na podstawie tych właśnie rzeczy jest właściwe i ścisłe. Na tym mogę właściwie zakończyć swe omówienie kwestii czerpania przyjemności z pomagania innym. Czy dzięki naszej rozmowie na temat tych dwóch wymogów dotyczących moralnego postępowania rozumiecie już teraz podstawowe zasady pozwalające zyskać rozeznanie, odnoszące się zarówno do tego, jak należy oceniać postępowanie moralne, jak i do różnicy pomiędzy Bożymi standardami oceny ludzi a tego rodzaju moralnym postępowaniem, o którym mówi człowiek? (Tak).

Omówiłem właśnie dwa spośród wysuwanych przez tradycyjną kulturę wymogów wobec moralnego postępowania człowieka: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerp przyjemność z pomagania innym”. Czego dowiedzieliście się z Mojego omówienia tych dwóch powiedzeń? (Dowiedziałem się, że moralne postępowanie ludzi nie ma żadnego związku z istotą ich człowieczeństwa. Co najwyżej ci, których cechuje tego rodzaju moralne postępowanie, przyswoili sobie pewne dobre zachowania i przejawy, jeśli chodzi o jakość ich moralności. Nie oznacza to jednak, że posiadają człowieczeństwo lub że urzeczywistniają podobieństwo do człowieka. Zyskałem więc nieco jaśniejsze zrozumienie tej kwestii). Ludzie, którzy wykazują się dobrym postępowaniem moralnym, niekoniecznie reprezentują sobą odpowiednie człowieczeństwo – każdy jest w stanie to stwierdzić, i rzeczywiście tak mają się sprawy. Wszyscy ludzie podążają za złymi trendami, panującymi w społeczeństwie, i wszyscy stopniowo tracą sumienie i rozum – niewielu jest w stanie urzeczywistniać podobieństwo do człowieka. Czy każdy, kto oddał kiedyś policji znalezioną na chodniku jednocentówkę, okazał się dobrym człowiekiem? Niekoniecznie. Jaki koniec spotkał później tych, którzy wychwalani byli niegdyś jako bohaterowie? W głębi serca wszyscy ludzie znają odpowiedzi na te pytania. Co stało się z tymi chodzącymi wzorami społecznej moralności i wielkimi filantropami, którzy często czerpali przyjemność z pomagania innym, a których ludzie przystrajali czerwonymi kwiatami i wychwalali pod niebiosa? Większość z nich okazała się nie być dobrymi ludźmi. Rozmyślnie zrobili po prostu kilka dobrych uczynków, aby zyskać rozgłos. Prawdę mówiąc, większość ich rzeczywistego zachowania, większość ich życia i charakteru wcale nie jest taka dobra. Jedyne, w czym są naprawdę dobrzy, to schlebianie komu trzeba i robienie dobrego wrażenia. Kiedy zdejmą już z siebie czerwone kwiaty i zrzucą tę powierzchowną maskę chodzącego wzoru moralności społecznej, nawet nie wiedzą, jak należy się prowadzić i jak powinni pokierować swoim życiem. W czym tkwi tutaj problem? Czyż te laury i wawrzyny „wzoru moralności”, jakie włożyło im na skronie społeczeństwo, nie okazały się dla nich pułapką? Tak naprawdę nie wiedzą wszak, kim są – tak bardzo im schlebiano, że wreszcie sami także zaczęli uważać się za wielkich i nie potrafią już być normalnymi ludźmi. W końcu nie wiedzą nawet, jak żyć, ich codzienna egzystencja to kompletny chaos, a niektórzy nawet dochodzą do tego, że nadużywają alkoholu, popadają w depresję i popełniają samobójstwo. Nie ulega wątpliwości, że są ludzie, którzy należą do tej właśnie kategorii. Ciągle tylko gonią za emocjami, pragnąc być bohaterami i stanowić przykład do naśladowania, zyskać sławę lub zostać uznanymi za niedościgniony wzór nieskazitelnej moralności. Nie są już w stanie powrócić do rzeczywistości; codzienne wymogi prawdziwego życia są dla nich źródłem nieustannej udręki i cierpienia. Nie wiedzą, jak pozbyć się tego bólu ani jak wybrać właściwą ścieżkę w życiu. W poszukiwaniu dreszczyku emocji niektórzy sięgają po narkotyki, podczas gdy inni decydują się położyć kres własnemu życiu, aby uciec przed dojmującym poczuciem pustki. Część spośród tych, którzy nie popełniają samobójstwa, często umiera w końcu w wyniku depresji. Czyż nie mamy wielu takich przykładów? (Owszem). Jest to właśnie tego rodzaju krzywda, jaką wyrządza ludziom tradycyjna kultura. Nie dość bowiem, że nie pozwala im ona zyskać właściwego zrozumienia człowieczeństwa ani nie naprowadza ich na ścieżkę, którą winni podążać, to jeszcze tak naprawdę wiedzie ich na manowce, prowadząc ku krainie ułudy i fantazji. Wyrządza to ludziom bardzo dotkliwe szkody. Niektórzy mogliby powiedzieć: „Nie zawsze jest to prawda! Przecież całkiem dobrze nam się powodzi, nieprawdaż?”. Czy jednak to że, przynajmniej w tej chwili, dobrze wam się powodzi, nie jest jedynie wynikiem Bożej opieki? Tylko dlatego, że Bóg was wybrał i otoczył opieką, mieliście to szczęście, że przyjęliście Jego dzieło i możecie czytać Jego słowa, uczestniczyć w zgromadzeniach, rozmawiać ze sobą we wspólnocie i wypełniać tu swoje obowiązki. Tylko dzięki Jego opiece możecie wieść życie zwykłych ludzi i posiadać normalny rozum, aby móc radzić sobie ze wszystkimi aspektami waszego codziennego życia. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że w czeluściach waszych umysłów wciąż czają się takie idee i zapatrywania jak te, które wyrażają maksymy: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerp przyjemność z pomagania innym”. Jednocześnie zaś wciąż jesteście zniewoleni przez te ideologiczne i moralne kryteria, które pochodzą od człowieka. Dlaczego mówię, że jesteście przez nie zniewoleni? Ponieważ ścieżka, którą obieracie w życiu, zasady i kierunek waszych działań oraz zachowania, a także zasady, metody i kryteria, zgodnie z którymi postrzegacie ludzi i sprawy, i tak dalej, nadal pozostają pod wpływem tych kryteriów ideologicznych i moralnych, i – w różnym stopniu – są przez nie ograniczane, a nawet kontrolowane. Natomiast słowa Boże i prawda nie stały się jeszcze podstawą i kryteriami waszego patrzenia na ludzi i sprawy, a także waszego zachowania i działania. Na chwilę obecną wybraliście jedynie właściwy kierunek w życiu i macie wolę, pragnienie i nadzieję wkroczyć na ścieżkę dążenia do prawdy. Jednak w rzeczywistości większość z was wcale na nią nie weszła; innymi słowy, nie postawiliście jeszcze nawet stopy na właściwej ścieżce, którą Bóg przygotował dla człowieka. Niektórzy powiedzą: „Skoro nie postawiliśmy jeszcze nawet stopy na właściwej ścieżce, to dlaczego mimo to jesteśmy w stanie wypełniać swe obowiązki?”. Jest to rezultat wyboru dokonanego przez człowieka, jego chęci współpracy, oraz działania sumienia i woli. W tej właśnie chwili współdziałasz z Bożymi wymaganiami i ze wszystkich sił starasz się poprawić. Lecz samo to, że usiłujesz się poprawić, nie oznacza jeszcze, że wkroczyłeś już na ścieżkę dążenia do prawdy. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest to, że wciąż pozostajecie pod wpływem idei, które zaszczepiła w was tradycyjna kultura. Możecie, na przykład, bardzo dobrze rozumieć istotę maksym „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerp przyjemność z pomagania innym” po wysłuchaniu Mojego omówienia tych powiedzeń, których naturę w nim zdemaskowałem, ale za kilka dni możecie zmienić zdanie. Może pomyślicie sobie tak: „Cóż takiego złego jest w powiedzeniu »Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy«? Tak się składa, że lubię ludzi, którzy nie chowają do kieszeni znalezionych pieniędzy. Przynajmniej nie są chciwi. A co jest złego w maksymie »Czerp przyjemność z pomagania innym«? Dzięki niej możesz przynajmniej liczyć, że gdy znajdziesz się w potrzebie, ktoś poda ci pomocną dłoń. A to dobra rzecz i coś, czego każdy potrzebuje! Poza tym, jak by na to nie patrzeć, to, że ludzie znajdują przyjemność w niesieniu pomocy innym, to także coś dobrego i pozytywnego. Pomaganie innym to nasz obowiązek i nie należy krytykować takiej postawy!”. Widzisz, minęło zaledwie kilka dni od twego przebudzenia, a wystarczy jedna noc, abyś zmienił zdanie; zmiana ta sprawi, że znajdziesz się z powrotem w miejscu, w którym byłeś przedtem i ponownie staniesz się więźniem tradycyjnej kultury. Mówiąc inaczej, te zapatrywania tkwiące w czeluściach twego umysłu wciąż od czasu do czasu wywierają wpływ na twoje myśli i poglądy, a także na to, jakie wybierasz ścieżki. A gdy tak na ciebie wpływają, to w sposób nieunikniony nieustannie cię wstrzymują, uniemożliwiając ci spełnienie twojego pragnienia, by postawić stopę na właściwej drodze życia, wkroczyć na ścieżkę dążenia do prawdy i podążać przez życie taką ścieżką, na której słowa Boże są twoim oparciem, a prawda – twym kryterium. Nawet jeśli bardzo kwapisz się kroczyć tą ścieżką, nawet jeśli bardzo tego pragniesz, czujesz się poruszony taką perspektywą i całymi dniami wciąż tylko rozmyślasz i snujesz plany, podejmujesz postanowienia i modlisz się o to, sprawy i tak nie potoczą się tak, jak byś sobie tego życzył. Jest to spowodowane tym, że te aspekty tradycyjnej kultury są nadal zbyt mocno zakorzenione w głębi twego serca. Niektórzy mogą powiedzieć: „To nieprawda! Mówisz, że tradycyjna kultura jest zbyt głęboko zakorzeniona w ludzkich sercach, ale nie sądzę, aby to była prawda. Mam dopiero dwadzieścia kilka lat, a nie siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt parę; jak więc jej idee czy poglądy mogłyby tak głęboko zakorzenić się w moim sercu?”. Dlaczego twierdzę, że te idee są już głęboko zakorzenione w twoim sercu? Zastanów się: czy odkąd tylko jesteś w stanie sięgnąć pamięcią nie chciałeś być szlachetnym człowiekiem, nawet jeśli twoi rodzice nie wpajali ci takich idei? Na przykład, większość ludzi lubi oglądać filmy i czytać powieści o wielkich bohaterach i głęboko współczuje ofiarom w tych opowieściach, gardząc jednocześnie złoczyńcami i okrutnikami, którzy wyrządzają krzywdę innym. Dorastając w takim kontekście społecznym, bezwiednie akceptujesz poglądy, które uzgodniło wspólnie szeroko pojęte społeczeństwo. Dlaczego zatem je zaakceptowałeś? Ponieważ ludzie nie przychodzą na świat, posiadając prawdę, i nie mają wrodzonej zdolności rozróżniania rzeczy. Nie masz tego rodzaju instynktu – instynkt, który posiadają ludzie, to wrodzona skłonność do tego, że podobają im się pewne dobre, pozytywne i wielkie rzeczy. Te właśnie wielkie i pozytywne rzeczy sprawiają, że pragniesz być lepszy, chcesz stać się dobrym, bohaterskim i wspaniałym człowiekiem. Rzeczy te stopniowo zaczynają nabierać kształtu w twoim sercu, gdy masz styczność z powiedzeniami, których źródłem jest opinia publiczna i obyczaje społeczne. Gdy zaś maksymy, które wywodzą się z moralności tradycyjnej kultury, przenikną twój umysł i wejdą do twego wewnętrznego świata, zakorzeniają się w twoim sercu i zaczynają dominować w twoim życiu. Kiedy do tego dochodzi, nie potrafisz rozeznać tych rzeczy, nie opierasz się im ani ich nie odrzucasz, a zamiast tego masz dogłębne poczucie, że są ci one potrzebne. Twoim pierwszym odruchem jest podporządkowanie się tym powiedzeniom. Dlaczego? Ponieważ powiedzenia te są tak dobrze dopasowane do ludzkich gustów i wyobrażeń, że odpowiadają potrzebom duchowego świata ludzi. W rezultacie akceptujesz te stwierdzenia jako coś oczywistego, nie zachowując przy tym żadnych środków ostrożności. Stopniowo, poprzez wychowanie w rodzinie, edukację szkolną oraz uwarunkowania społeczne i indoktrynację ze strony społeczeństwa, a także twe własne wyobrażenia, wyrabiasz w sobie głębokie przekonanie, że te powiedzenia to coś pozytywnego. Nabierając obycia wraz z upływem czasu, i stopniowo się starzejąc, starasz się stosować do tych powiedzeń we wszelkiego rodzaju kontekstach i sytuacjach oraz dążyć do tych rzeczy, które ludzie, ze swej wrodzonej natury, preferują i uważają za dobre. Rzeczy te nabierają w twym wnętrzu coraz wyraźniejszego kształtu i coraz mocniej się w tobie zakorzeniają. Jednocześnie zaś zaczynają wywierać dominujący wpływ na twój światopogląd i cele, do których dążysz, i stają się standardami, według których oceniasz ludzi i sprawy. A kiedy już te powiedzenia wywodzące się z tradycyjnej kultury nabiorą kształtu w ludzkich wnętrzach, spełnione są już wszystkie podstawowe warunki do tego, by ludzie zaczęli opierać się Bogu i prawdzie; to tak, jakby wynajdywali swe własne powody i mieli własne podstawy ku temu, by tak czynić. I tak, gdy Bóg obnaża ich skażone usposobienie i istotę oraz zsyła na nich swe karcenie i osąd, ludzie tworzą sobie różnego rodzaju pojęcia na Jego temat. Myślą sobie na przykład tak: „Ludzie często mówią: »Jeśli zadajesz cios, nigdy nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków« i »Bezcelowe jest ścinanie skazanego człowieka; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe«, więc jakże by Bóg mógł przemawiać do nas w ten sposób? Czy to naprawdę był On? Bóg nie mówiłby w ten sposób – powinien stanąć na wysokościach i przemawiać do ludzi łagodnym tonem, tonem Buddy, uwalniającego wszystkie istoty ludzkie od cierpienia; tonem Bodhisattwy. Taki właśnie jest Bóg – jest On kimś niewiarygodnie łagodnym i wspaniałym”. Cały ten szereg idei, poglądów i pojęć wytryska wciąż z twojego serca coraz szerszym strumieniem i ostatecznie nie jesteś w stanie już dłużej tego znieść i, wbrew samemu sobie, robisz coś, co jest buntem przeciwko Bogu i opieraniem się Mu. W ten sposób doprowadzają cię do ruiny twe własne pojęcia i wyobrażenia. Widać z tego, że bez względu na to, ile masz lat, o ile tylko odebrałeś wychowanie w ramach tradycyjnej kultury i posiadasz zdolności umysłowe dorosłego człowieka, twoje serce wypełnione będzie tymi aspektami moralności tejże kultury, które stopniowo zakorzenią się w twoim wnętrzu. One już cię zdominowały i żyjesz zgodnie z nimi od wielu lat. Te aspekty moralności tradycyjnej kultury dawno już zawładnęły twoim życiem, a nawet twoją naturą. Na przykład, od piątego czy szóstego roku życia uczyłeś się czerpać przyjemność z pomagania innym i nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy. Te zapatrywania wywierały na ciebie wpływ i dyktowały ci, w jaki sposób masz się zachowywać. Teraz, będąc człowiekiem w średnim wieku, żyjesz zgodnie z nimi już od wielu lat. To zaś oznacza, że daleko ci do standardów, których spełnienia wymaga od człowieka Bóg. Odkąd tylko zaakceptowałeś te propagowane przez tradycyjną kulturę powiedzenia na temat moralnego postępowania, coraz bardziej oddalasz się od Bożych wymagań. Coraz większa staje się przepaść między twymi własnymi standardami człowieczeństwa, a standardami człowieczeństwa, jakich domaga się Bóg. W rezultacie coraz bardziej oddalasz się od Boga. Czyż nie jest tak, jak mówię? Nie spieszcie się i rozważcie sobie w spokoju te słowa.

Omówmy sobie teraz kolejne powiedzenie dotyczące postępowania moralnego: „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” – co oznacza ta maksyma? Oznacza, że powinieneś bardzo dużo wymagać od siebie, a innych traktować pobłażliwie, by widzieli, jaki jesteś wspaniałomyślny i wielkoduszny. Czemu więc ludzie powinni tak postępować? Czemu ma to służyć? Czy jest wykonalne? Czy faktycznie jest to naturalny przejaw człowieczeństwa? Musisz tak dalece sprzeniewierzyć się samemu sobie, aby przyjąć taką postawę! Musisz być wolny od pragnień i żądań, wymagać od siebie tego, byś czuł mniejszą radość, byś trochę więcej cierpiał, płacił większą cenę i więcej pracował, tak aby inni nie musieli się przemęczać. A jeśli inni zrzędzą, narzekają lub kiepsko sobie radzą, nie możesz za dużo od nich wymagać – tylko tyle, ile trzeba. Ludzie wierzą, że to jest oznaka szlachetnej moralności – ale czemu brzmi Mi to fałszywie? Czy nie jest to fałszywe? (Jest). W normalnych okolicznościach naturalnym przejawem człowieczeństwa zwykłej osoby jest pobłażanie sobie i surowość względem innych. To jest fakt. Ludzie potrafią dostrzec problemy wszystkich innych: „Ta osoba jest arogancka! Tamta osoba jest zła! Ta jest samolubna! Tamta jest niedbała i obowiązki wykonuje po łebkach! Ta osoba jest taka leniwa”, ale gdy chodzi o nich samych, myślą: „Jeśli jestem trochę leniwy, to nic takiego. Mam dobry charakter. Choć jestem leniwy, i tak radzę sobie lepiej od innych!”. Takie osoby czepiają się wad innych ludzi, ale dla siebie samych są pobłażliwe i wyrozumiałe, ilekroć to możliwe. Czy nie jest to naturalny przejaw ich człowieczeństwa? (Jest). Gdyby oczekiwać od kogoś, by sprostał maksymie „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, na jaką udrękę ten ktoś by się skazywał? Czy potrafiłby to znieść? Ilu ludzi by potrafiło temu sprostać? (Nikt). A dlaczego tak jest? (Ludzie są samolubni z natury. Postępują według zasady, która mówi „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”). W rzeczy samej, człowiek rodzi się samolubny, człowiek jest istotą samolubną, gorliwie hołdującą szatańskiej filozofii, która mówi: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Ludzie myślą, że byłoby to dla nich katastrofalne i nienaturalne, gdyby nie byli samolubni i nie dbali o siebie, gdy coś im się przytrafia. W to ludzie wierzą i tak właśnie postępują. Jeśli oczekuje się od nich, by nie byli samolubni, by stawiali sobie samym surowe wymagania i by skłonni byli raczej sami stracić niż wykorzystać innych, to czy jest to realistyczne oczekiwanie? Jeśli oczekuje się od ludzi, by, gdy ktoś ich wykorzystuje, z radością mówili: „Masz z tego korzyść, ale ja nie robię problemu. Jestem wyrozumiałą osobą, nie będę cię obmawiać ani nie spróbuję się zemścić, a jeśli chcesz jeszcze bardziej mnie wykorzystać, to proszę bardzo” – czy to jest realistyczne oczekiwanie? Ilu ludzi byłoby na coś takiego stać? Czy w ten sposób zazwyczaj postępuje zepsuta ludzkość? To oczywiste, że coś takiego jest anomalią. A dlaczego? Ponieważ ludzie z zepsutym usposobieniem, wyjątkowo samolubni i podli ludzie, podejmują wysiłki dla własnych interesów i poświęcanie uwagi innym zdecydowanie nie sprawi, że będą czuli się usatysfakcjonowani. Dlatego to zjawisko, gdy faktycznie ma miejsce, jest anomalią. „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” – to roszczenie odnoszące się do moralnego postępowania jest najwyraźniej tylko wymogiem, który nie jest zgodny zarówno z faktami, jak i z człowieczeństwem, i nakładany jest na człowieka przez moralistów i działaczy społecznych, którzy nie pojmują człowieczeństwa. To tak, jakby powiedzieć myszy, że nie wolno jej kopać nor, albo powiedzieć kotu, że nie wolno mu łapać myszy. Czy to słuszne, żeby takie żądanie stawiać? (Nie. To jest sprzeczne z prawami człowieczeństwa). Wymóg ten ewidentnie nie przystaje do rzeczywistości i jest zupełnie pusty i czczy. Czy ci, którzy stawiają taki wymóg, są w stanie sami go przestrzegać? (Nie). Oczekują zatem, że inni będą stosować się do żądania, którego sami nie potrafią spełnić – o co tutaj chodzi? Czy nie jest to troszkę nieodpowiedzialne? W każdym razie, można stwierdzić, że są co najmniej nieodpowiedzialni i wygadują bzdury. Idąc zaś o krok dalej, jakiej natury jest to problem? (Chodzi o hipokryzję). Racja, jest to przykład hipokryzji. Najwyraźniej sami nie są w stanie przestrzegać tego wymogu, a mimo to wciąż twierdzą, że są bardzo wyrozumiali, szczodrzy, i reprezentują sobą tak wysoki poziom moralny – czy to nie jest właśnie po prostu hipokryzja? Bez względu na to, jak by tego nie ująć w słowa, jest to czcze powiedzenie, w którym pobrzmiewa pewien fałszywy ton, więc sklasyfikujemy je jako maksymę pełną obłudy i zakłamania. Jest ona podobna do tego rodzaju powiedzeń, które propagowali faryzeusze; czai się w niej pewien ukryty motyw, którym jest najwyraźniej chęć popisania się, zaprezentowania samego siebie jako osoby przejawiającej szlachetne postępowanie moralne i zyskania pochwały ze strony innych ludzi oraz miana wzoru takiego właśnie postępowania. Jakiego rodzaju ludzie potrafią zatem być surowi wobec siebie i wyrozumiali dla innych? Czy nauczyciele i lekarze są w stanie przestrzegać tego powiedzenia? Czy tak zwani sławni ludzie, wielkie postaci i mędrcy tacy jak Konfucjusz, Mencjusz i Laozi, potrafili przestrzegać tego powiedzenia? (Nie). Podsumowując, niezależnie od tego, jak niedorzeczne jest to ukute przez człowieka powiedzenie, i bez względu na to, czy ten wymóg da się utrzymać w mocy, czy też nie, w ostatecznym rozrachunku jest to jedynie pewne żądanie wysuwane wobec moralnego charakteru i zachowania człowieka. Nawet w najlepszym wypadku ludzie nie są skłonni spełniać tego żądania i nie jest im łatwo go realizować, ponieważ jest ono sprzeczne ze standardami, na jakie jest w stanie zdobyć się zwykłe człowieczeństwo. Tak czy inaczej jednak jest to wciąż tylko pewien standard i wymóg dotyczący moralnego postępowania człowieka, propagowany przez tradycyjną kulturę. Nawet jeśli „Bądź surowy wobec siebie i wyrozumiały dla innych” to tylko pusty frazes, do którego niewielu ludzi jest się w stanie stosować, maksyma ta ma ten sam charakter co powiedzenia: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerp przyjemność z pomagania innym” – niezależnie od tego, jakie motywy czy intencje żywią ludzie, którzy jej przestrzegają, lub czy w ogóle ktokolwiek jest w stanie wprowadzać ją w życie – w każdym razie, czy choćby już samo to, że ci, którzy propagują ten wymóg, stawiają samych siebie na niedosiężnych wyżynach moralności, nie czyni ich ludźmi aroganckimi i zadufanymi w sobie oraz mającymi nieco zaburzony rozum? Gdybyś ich spytał, czy potrafią przestrzegać powiedzenia „Bądź surowy wobec siebie i wyrozumiały dla innych”, odparliby: „Oczywiście!”. A jednak, gdy sytuacja faktycznie zmusi ich do przestrzegania go, nie będą w stanie tego zrobić. Dlaczego nie będą w stanie go przestrzegać? Ponieważ mają aroganckie, szatańskie usposobienie. Każ im stosować się do tej zasady moralnej, kiedy inni rywalizują z nimi o status, władzę, prestiż i zyski, a przekonasz się, czy będą w stanie to czynić. Po prostu nie będą potrafili tego zrobić, a nawet zaczną przejawiać wobec ciebie nieprzychylne nastawienie. Jeśli ich spytasz: „Czemu wciąż propagujesz to powiedzenie, skoro sam nie potrafisz go przestrzegać? Dlaczego mimo to wymagasz, by inni się do niego stosowali? Czy nie jest to z twojej strony hipokryzja?”, to czy się z tym zgodzą? Jeśli ich zdemaskujesz, nie zaakceptują tego – bez względu na to, jak dalece obnażysz ich hipokryzję, nie pogodzą się z tym ani nie przyznają się do winy – to zaś pokazuje, że nie są dobrymi ludźmi. Fakt, że udają wyrocznie w dziedzinie moralności, mimo że sami nie są w stanie stosować się do własnych wymagań, dowodzi jedynie, że słusznie nazywa się ich wielkimi oszustami i obłudnymi pozerami.

„Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” – tak samo jak zalecenia, by „Nie chować do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerpać radość z pomagania innym” – jest jednym z tych żądań, które tradycyjna kultura wysuwa w odniesieniu do ludzkiego postępowania moralnego. Z tego powodu jednak nie staje się to normą czy standardem do oceny ich człowieczeństwa, niezależnie od tego, czy ktoś potrafi zdobyć się na takie postępowanie moralne. Być może faktycznie jesteś w stanie być surowy wobec siebie i wyrozumiały dla innych i przestrzegasz szczególnie wysokich standardów. Być może jesteś nieskazitelny i może zawsze myślisz o innych oraz masz na nich wzgląd, nie jesteś samolubny i nie troszczysz się o własne interesy. Możesz wydawać się osobą wyjątkowo wielkoduszną i bezinteresowną, może masz silne poczucie odpowiedzialności społecznej i społecznej moralności. Twoja szlachetna osobowość i cechy charakteru mogą być widoczne dla osób ci bliskich, dla osób, które spotykasz i z którymi wchodzisz w interakcje. Być może twoje zachowanie nigdy nie daje innym powodu, by ci coś zarzucić lub cię skrytykować, a zamiast tego wzbudzasz jedynie podziw i słyszysz wiele pochwał. Ludzie mogą uważać cię za kogoś, kto faktycznie jest surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych. Jednak są to jedynie pozory. Czy twoje myśli i pragnienia w głębi twojego serca są zgodne z tym, jak się zachowujesz wśród ludzi, i z działaniami, które urzeczywistniasz? Odpowiedź brzmi: nie, nie są. Powodem, dla którego jesteś w stanie tak postępować, jest skryta pobudka. Co to jest dokładnie za pobudka? Czy byłbyś w stanie to znieść, gdyby owa pobudka wyszła na światło dzienne? Na pewno nie. Dowodzi to, że pobudka ta to coś, do czego nie sposób się przyznać; coś mrocznego i złego. Dlaczego zatem nie sposób przyznać się do tej pobudki i jest ona zła? Dlatego, że człowieczeństwem ludzi władają i kierują ich skażone usposobienia. Wszystkie myśli rodzaju ludzkiego, bez względu na to, czy ludzie ubierają je w słowa, czy też uzewnętrzniają w inny sposób, są niezaprzeczalnie zdominowane, kontrolowane i zmanipulowane przez ich skażone usposobienie. W rezultacie wszystkie ich motywy i intencje są niewłaściwe i złe. Niezależnie od tego, czy ludzie potrafią być surowi wobec siebie i wyrozumiali dla innych, i czy na pozór doskonale realizują tę zasadę moralną, czy nie, i tak w sposób nieunikniony zasada ta nie będzie miała żadnej władzy ani wpływu na ich człowieczeństwo. Co zatem włada człowieczeństwem ludzi? To ich skażone usposobienie, istota ich człowieczeństwa, która kryje się za zasadą moralną, jaką głosi maksyma „Bądź surowy wobec siebie i wyrozumiały dla innych” – to właśnie jest ich prawdziwa natura. Prawdziwa natura człowieka jest istotą jego człowieczeństwa. A z czego składa się istota czyjegoś człowieczeństwa? Składają się na nią głównie preferencje danej osoby, jej dążenia, spojrzenie na życie i system wartości, a także jej stosunek do prawdy i Boga, i tak dalej. Tylko te rzeczy naprawdę odzwierciedlają istotę czyjegoś człowieczeństwa. Można z całą pewnością stwierdzić, że większość ludzi, którzy wymagają od siebie przestrzegania zasady moralnej, którą głosi maksyma „Bądź surowym wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, ma obsesję na punkcie statusu. Kierowani swoim zepsutym usposobieniem, nie potrafią się powstrzymać i gonią za prestiżem pośród ludzi, pozycją społeczną i statusem w oczach innych. Wszystko to wiąże się z ich pragnieniem statusu i dokonuje się pod przykrywką dobrego, moralnego postępowania. A skąd wzięły się te ich dążenia? Wynikają one wyłącznie z ich zepsutego usposobienia i przez nie właśnie są napędzane. Dlatego nie ma znaczenia, czy ktoś przestrzega zasady moralnej mówiącej, że należy być „surowym wobec siebie, a wyrozumiałym dla innych”, czy też nie, i czy robi to w sposób doskonały, gdyż absolutnie nie jest to w stanie zmienić istoty jego człowieczeństwa. Prowadzi to do wniosku, że nie może to też w żaden sposób zmienić jego spojrzenia na życie czy systemu wartości ani nie może kształtować jego postaw i perspektyw dotyczących ludzi, zdarzeń i rzeczy. Czyż nie tak właśnie jest? (Tak jest). Im bardziej ktoś jest w stanie być surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych, tym lepiej potrafi udawać, maskować się, zwodzić innych swoim dobrym postępowaniem i miłymi słowami, tym bardziej taka osoba jest kłamliwa i zła ze swej natury. W im większym stopniu ktoś jest tego rodzaju osobą, tym głębsze staje się jego umiłowanie statusu i władzy i tym bardziej usilne staje się jego dążenie do tych rzeczy. Choćby na pozór jego postępowanie moralne zdawało się być nie wiem jak wzniosłe, godne pochwały oraz właściwe, i jak by nie było miłe dla oka, w każdej chwili na jaw może wyjść niewypowiedziane dążenie tkwiące w głębi jego serca, jak również jego natura i istota, a nawet jego ambicje. Stąd też, niezależnie od tego, jak dobre jest postępowanie moralne takich ludzi, nie jest ono w stanie zamaskować wrodzonej istoty ich człowieczeństwa, ich ambicji i pragnień. Nie może ukryć ich ohydnej natury i istoty, które nie miłują tego, co pozytywne, które są znużone prawdą i jej nienawidzą. Jak pokazują te fakty, maksyma „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” jest nie tylko niedorzeczna – demaskuje też tych ambitnych ludzi, którzy usiłują wykorzystywać takie maksymy i sposoby zachowania jako przykrywkę dla swoich ambicji i pragnień, do których nie mogą się przyznać. Możecie to sobie porównać z niektórymi spośród antychrystów i złych ludzi w kościele. Aby ugruntować swój status i władzę w kościele oraz zyskać lepszą opinię pośród pozostałych jego członków, są oni w stanie cierpieć i płacić cenę przy wykonywaniu swoich obowiązków; mogą nawet wyrzec się pracy i rodziny oraz sprzedać wszystko, co mają, aby ponosić koszty dla Boga. W niektórych przypadkach cena, jaką płacą, i cierpienie, jakiego doświadczają, ponosząc koszty dla Boga, przekraczają granice tego, co przeciętny człowiek może znieść; tacy ludzie są w stanie ucieleśniać ducha skrajnego samozaparcia, aby podtrzymać swój status. Jednak bez względu na to, jak bardzo cierpią lub jaką cenę płacą, żaden z nich nie stoi na straży Bożego świadectwa czy interesów domu Bożego, ani nie praktykuje zgodnie ze słowami Boga. Celem, do którego dążą, jest jedynie osiągnięcie statusu, władzy i Bożych nagród. Nic z tego, co robią, nie ma najmniejszego związku z prawdą. Niezależnie od tego, jak surowi są wobec siebie i jak wyrozumiali dla innych, jaki będzie ich ostateczny wynik? Co Bóg o nich pomyśli? Czy zdecyduje o ich losie na podstawie tych dobrych na pozór zachowań, jakie urzeczywistniają? Z pewnością nie. To ludzie postrzegają i osądzają innych na podstawie tych zachowań i zewnętrznych przejawów; a ponieważ nie potrafią przejrzeć ich istoty, w końcu zostają przez nich oszukani. Bóg jednak nigdy nie daje się zwieść człowiekowi. I z pewnością nie pochwali i nie zapamięta sobie moralnego postępowania ludzi, dlatego że potrafili być surowi wobec siebie i wyrozumiali dla innych. Zamiast tego potępi ich za ich ambicje i za to, jakie obierali ścieżki w pogoni za statusem. Dlatego ci, którzy dążą do prawdy, winni mieć rozeznanie względem tego kryterium oceniania ludzi. Powinni całkowicie się go wyprzeć i odrzucić ten niedorzeczny standard oceny i rozróżniać ludzi zgodnie ze słowami Bożymi i zasadami prawdy. Powinni przy tym zwracać uwagę przede wszystkim na to, czy dana osoba miłuje to, co pozytywne, czy jest w stanie przyjąć prawdę, i czy potrafi poddać się zwierzchniej władzy Boga i Jego ustaleniom; a także na to, jaką drogę wybiera i jaką ścieżką kroczy, i na podstawie tych właśnie rzeczy decydować, jaką jest osobą i jakie reprezentuje sobą człowieczeństwo. Zbyt łatwo bowiem pojawiają się wypaczenia i błędy, gdy ludzie osądzają innych na podstawie standardu, który wyraża maksyma „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”. Jeśli pomylisz się co do danej osoby i będziesz błędnie ją postrzegać w oparciu o pochodzące od człowieka zasady i powiedzenia, wówczas będziesz naruszał prawdę i sprzeciwiał się Bogu w tej kwestii. Dlaczego tak jest? Powodem jest to, że podstawa twych poglądów na temat ludzi będzie wówczas niewłaściwa i niezgodna ze słowami Bożymi i prawdą – może nawet stać w opozycji do nich i być z nimi sprzeczna. Bóg nie ocenia bowiem człowieczeństwa ludzi w oparciu o tę dotyczącą moralnego postępowania maksymę: „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, więc jeśli ty nadal upierasz się osądzać czyjąś moralność i ustalać, jakim ten ktoś jest człowiekiem, zgodnie z tym właśnie kryterium, to gruntownie naruszyłeś zasady prawdy i z pewnością popełnisz błędy oraz spowodujesz pewne pomyłki i wypaczenia. Czyż nie jest tak, jak mówię? (Owszem). Gdy ludzie pojmą już te rzeczy, będą mieli przynajmniej pewien poziom zrozumienia podstaw, zasad i kryteriów, według których Bóg postrzega ludzi i sprawy – będziesz przynajmniej rozumiał i właściwie oceniał podejście Boga do tych kwestii. A jak wygląda to z twojej perspektywy? Powinieneś przynajmniej wiedzieć, co stanowi właściwą podstawę postrzegania człowieka i które kryterium patrzenia na ludzi zgodne jest z prawdą oraz z faktami i z pewnością nie doprowadzi do żadnych błędów ani wypaczeń. Jeśli naprawdę zyskasz jasność w tych kwestiach, będziesz miał rozeznanie względem tych aspektów tradycyjnej kultury, a także w odniesieniu do różnych ludzkich maksym, teorii i sposobów postrzegania innych ludzi, i będziesz w stanie całkowicie odrzucić te aspekty tradycyjnej kultury oraz wszystkie te rozmaite powiedzenia i poglądy, które pochodzą od człowieka. W ten sposób będziesz postrzegać i rozróżniać ludzi w oparciu o zasady prawdy, i – do pewnego stopnia – będziesz żył w zgodzie z Bogiem i nie będziesz się przeciwko Niemu buntować, ani Mu się opierać i sprzeciwiać. Stopniowo osiągając harmonię z Bogiem, będziesz rozwijać w sobie umiejętność coraz jaśniejszego wglądu w istotę ludzi i spraw, a potwierdzenie tego znajdziesz w słowach Bożych. Przekonasz się, że różne stwierdzenia Boga, które demaskują ludzkość, oraz wszystkie Jego opisy i definicje rodzaju ludzkiego, są słuszne i że wszystkie one są prawdą. Rzecz jasna, w miarę jak będziesz znajdywał potwierdzenie tego wszystkiego, będziesz zyskiwał coraz większą wiarę i wiedzę o Bogu i Jego słowach, i nabierał pewności, że słowa Boże są prawdą i rzeczywistością, którą człowiek powinien żyć. Czy nie na tym polega proces przyjmowania prawdy i dochodzenia do niej? (Owszem). To właśnie jest proces przyjmowania prawdy i dochodzenia do niej.

Celem dążenia do prawdy jest przyjęcie jej i uznanie za swoje życie. Kiedy ludzie są w stanie przyjąć prawdę, ich człowieczeństwo i życie wewnętrzne zaczynają stopniowo ulegać przemianie, która w ostatecznym rozrachunku staje się ich nagrodą. Dawniej patrzyłeś na ludzi i sprawy zgodnie z tradycyjną kulturą, lecz teraz zdałeś sobie sprawę, że było to niewłaściwe i nie będziesz już spoglądać na sprawy z tej perspektywy ani postrzegać żadnego człowieka w oparciu o to, co nakazuje tradycyjna kultura. Na jakiej zatem podstawie będziesz teraz postrzegać ludzi i sprawy? Jeżeli nie wiesz, dowodzi to, że wciąż jeszcze nie przyjąłeś prawdy. Jeśli zaś już wiesz, zgodnie z którymi zasadami prawdy powinieneś patrzeć na ludzi i sprawy, jeśli potrafisz w sposób ścisły oraz klarowny wskazać swą podstawę, ścieżkę, kryteria i zasady oraz jeżeli potrafisz również rozróżniać ludzi i podchodzić do nich zgodnie z tymi zasadami prawdy, to prawda zaczęła już działać w twoim wnętrzu, nadaje kierunek twym myślom i wywiera przemożny wpływ na perspektywę, z której patrzysz na ludzi i sprawy. Dowodzi to, że prawda już się w tobie zakorzeniła i stała się twoim życiem. Jak zatem w ostatecznym rozrachunku będzie pomagał ci ów wpływ, jaki wywiera na ciebie prawda? Czy nie wpłynie ona na to, jak się zachowujesz, jaką ścieżkę wybierasz i w jakim kierunku podążasz w swym życiu? (Owszem). Jeśli prawda jest w stanie wpłynąć na to, jak się zachowujesz i jaką ścieżką kroczysz, to czy nie będzie również miała wpływu na twoją relację z Bogiem? (Będzie miała). Jakie będą skutki tego, że prawda wpłynie na tę relację? Przybliżysz się do Boga, czy się od Niego oddalisz? (Zbliżę się do Boga). Z pewnością zbliżysz się do Niego. Kiedy zaś zbliżysz się do Boga, czy będziesz bardziej skłonny podążać za Nim i się przed Nim pokłonić, czy też będziesz niezbyt ochoczo wierzył w Jego istnienie, gubiąc się wśród wątpliwości i nieporozumień? (Będę bardziej skłonny podążać za Bogiem i się przed Nim kłaniać). Z pewnością. Jak zatem uda ci się zdobyć na taką gotowość? Będziesz odnajdywał w swym prawdziwym życiu potwierdzenie słów Boga; prawda zacznie w tobie działać i znajdziesz jej potwierdzenie. W procesie dziania się wszystkiego, doczeka się potwierdzenia ukryte źródło wszystkich tych rzeczy w twoim wnętrzu i przekonasz się, że jest to w pełni zgodne ze słowami Boga. Potwierdzi ci się, że słowa Boże są całą prawdą, a to zwiększy twą wiarę w Boga. Im więcej zaś będziesz miał wiary w Boga, tym bardziej normalna będzie stawała się twoja relacja z Nim, będziesz coraz bardziej skłonny postępować jak przystało na istotę stworzoną i uznać Boga za swego Najwyższego Władcę, i coraz liczniejsze będą te części twojego jestestwa, które podporządkowują się Bogu. Co zatem sądzisz o tego rodzaju poprawie twojej z Nim relacji? Jest to coś wspaniałego, nieprawdaż? Taki właśnie jest skutek właściwego i dobrze ukierunkowanego rozwoju. Jakie będą zaś konsekwencje niewłaściwego i źle ukierunkowanego rozwoju? (Wiara danej osoby w istnienie Boga będzie stawała się coraz słabsza, a ona będzie opacznie rozumieć Boga i mieć co do Niego wątpliwości). Będzie to zatem miało co najmniej takie konsekwencje. Nie uzyskasz potwierdzenia w żadnych sprawach i nie tylko nie uda ci się dojść do prawdy w swej wierze, lecz także będziesz tworzył sobie najrozmaitsze pojęcia – będziesz opacznie rozumiał Boga, robił Mu wyrzuty i miał się przed Nim na baczności, a w końcu się Go wyprzesz. Jeśli wyprzesz się Boga w swoim sercu, czy nadal będziesz w stanie za Nim podążać? (Nie). Nie będziesz już chciał za Nim podążać. Co zatem stanie się później? Stracisz zainteresowanie tym, co Bóg mówi i czyni. Kiedy powie: „Kres rodzaju ludzkiego jest już w zasięgu wzroku”, odpowiesz: „Nic takiego nie widzę!”. Nie zechcesz Mu uwierzyć. Gdy zaś Bóg powie: „Jeśli będziesz dążył do prawdy, zyskasz dobre przeznaczenie”, odpowiesz: „Gdzież jest to dobre przeznaczenie, o którym mówisz? Wcale go nie widzę!”. W ogóle nie będziesz tym zainteresowany. Kiedy Bóg powie: „Musisz postępować jak prawdziwa istota stworzona”, odpowiesz: „Czy z takiego postępowania płyną jakieś korzyści? Jak wiele błogosławieństw mogę dzięki temu osiągnąć? Czy rzeczywiście mogę zyskać błogosławieństwa, postępując w ten sposób? Czy ma to związek z zyskiwaniem błogosławieństw?”. Kiedy Bóg powie: „Musisz zaakceptować zwierzchnią władzę Boga i się jej podporządkować!”, odpowiesz: „Jaką władzę? Dlaczego nie jestem w stanie odczuwać zwierzchniej władzy Boga? Jeśli Bóg naprawdę jest Najwyższym Władcą, dlaczego pozwala, abym żył w nędzy? Dlaczego dopuścił do tego, bym zachorował? Jeśli to Bóg sprawuje zwierzchnią władzę na świecie, dlaczego zawsze wszystko przychodzi mi z takim trudem?”. Twoje serce pełne będzie skarg i nie będziesz wierzył w nic z tego, co mówi Bóg. Będzie to świadczyć o tym, że brak ci prawdziwej wiary w Boga. I właśnie dlatego, napotykając różne problemy, będziesz się wciąż tylko skarżyć, w najmniejszym nawet stopniu nie okazując posłuszeństwa. Właśnie w ten sposób osiągniesz ów ponury wynik. Niektórzy ludzie mówią: „Skoro to Bóg sprawuje zwierzchnią władzę, powinien mi pomóc natychmiast wyzdrowieć. Powinien pomóc mi osiągnąć wszystko to, czego pragnę. Dlaczego moje życie jest teraz pełne problemów i cierpienia?”. Zupełnie stracili oni wiarę w Boga i nie pozostał im nawet najmniejszy ślad tej mglistej wiary, którą niegdyś mieli – całkowicie w nich zanikła. To właśnie są te ponure konsekwencje i złe skutki tego wszystkiego. Czy chcecie dojść do tego punktu? (Nie). Jak zatem można uniknąć zniżenia się do tego poziomu? Musisz zdobyć się na pewien wysiłek, jeśli chodzi o prawdę – klucz i ścieżka do tego wszystkiego tkwi bowiem w prawdzie i w słowach Bożych. Jeśli zdobędziesz się na ten wysiłek w odniesieniu do słów Boga i prawdy, to nawet o tym nie wiedząc, zaczniesz wyraźniej widzieć ścieżkę, której Bóg cię uczy i na którą cię prowadzi, i dostrzegać istotę ludzi, zdarzeń i spraw, które aranżuje Bóg. Poprzez każdy kolejny etap tego doświadczenia będziesz stopniowo odkrywać w słowach Bożych zasady i podstawy postrzegania ludzi i spraw oraz postępowania i działania. Przyjmując prawdę i dochodząc do jej zrozumienia, będziesz odnajdywał zasady i ścieżki praktyki w ludziach, zdarzeniach i sprawach, które napotkasz na swej drodze. Jeśli będziesz podążać tymi ścieżkami w swym postępowaniu, słowa Boga wnikną do twego wnętrza i staną się twoim życiem, a ty, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zaczniesz żyć pod zwierzchnia władzą Boga i zgodnie z jego zarządzeniami. Gdy zaś żyjesz pod zwierzchnią władzą Boga i w zgodzie z Jego zarządzeniami, będziesz się bezwiednie uczył, jak postrzegać ludzi i sprawy zgodnie ze słowami Bożymi, i będziesz patrzeć na sprawy z właściwego stanowiska, punktu widzenia i perspektywy; to zaś, co wynikać będzie z twoich poglądów na sprawy, będzie zgodne ze słowami Boga i prawdą, i pozwoli ci coraz bardziej zbliżać się do Boga i coraz bardziej łaknąć prawdy. Jeśli jednak nie dążysz do prawdy, nie wkładasz w to wysiłku i wcale nie jesteś nią zainteresowany, to trudno stwierdzić, do jakiego punktu ostatecznie dotrzesz. W końcowym bowiem rozrachunku, najgorszy możliwy rezultat stanowi sytuacja, w której ludzie nie dostrzegają działań Boga lub nie odczuwają Jego zwierzchniej władzy, bez względu na to, jak bardzo starają się w Niego wierzyć; gdy nie odczuwają Bożej wszechmocy i mądrości, bez względu na to, jak wielu rzeczy doświadczają. W takich przypadkach ludzie będą jedynie przyznawać, że słowa, które Bóg wyraża, są prawdą, ale nie będą widzieć dla siebie żadnej nadziei na zbawienie, a tym bardziej nie będą rozumieć, że Boże usposobienie jest sprawiedliwe i święte, i ciągle będą mieć poczucie, że ich wiara w Boga jest mętna i niejasna. To zaś pokazuje, że nie osiągnęli prawdy ani Bożego zbawienia i że absolutnie nic nie zyskali, choć wierzyli w Boga przez tak wiele lat. Na tym kończy się Moje omówienie trzeciej maksymy wywodzącej się z tradycyjnej kultury: „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”.

Jak brzmi czwarta maksyma o postępowaniu moralnym? („Za zło dobrem odpłacaj”). Czy ludzie mają jakieś określone intencje, gdy odpłacają dobrem za zło? Czy nie robią w ten sposób kroku wstecz, aby ułatwić sobie życie? Czy nie jest to pojednawczy sposób załatwiania spraw? Ludzie nie chcą dać się wciągnąć w niekończący się cykl krzywdy i zemsty, pragną załagodzić sytuację, aby móc żyć nieco spokojniej. Życie człowieka nie trwa bowiem szczególnie długo; a zresztą niezależnie od tego, czy dożyłby stu, czy kilkuset lat, i tak uważałby, że jest ono za krótkie. Tymczasem rozmyślania o zemście i mordowaniu pochłaniają ludziom całe dnie; ich wewnętrzne światy przepełnia zgiełk i zamieszanie, i wiodą nieszczęśliwe życie. Starają się więc znaleźć sposób, by prowadzić życie szczęśliwsze i bardziej radosne oraz odpowiednio traktować się nawzajem, a sposobem tym jest odpłacanie dobrem za zło. Nie da się bowiem uniknąć tego, że w ciągu swego życia ludzie będą się wzajemnie obrażać i padać ofiarą cudzych knowań, więc nieustannie dręczą ich emocje pełne goryczy oraz mściwości, i urzeczywistniają dość ubogie istnienie, więc dla dobra klimatu społecznego, w trosce o stabilność i jedność społeczeństwa, mając taką właśnie motywację, moraliści na całym świecie propagują takie oto kryterium moralne. Przestrzegają mianowicie ludzi, by nie odpłacali złem za zło, by powstrzymywali się od nienawiści i mordu, zachęcając ich zarazem, aby zamiast tego nauczyli się odpłacać dobrem za zło. Mówią, że nawet jeśli ktoś cię kiedyś skrzywdził, nie powinieneś się na nim mścić, tylko powinieneś mu pomóc, zapomnieć o jego dawnych złych uczynkach, utrzymywać z nim normalne kontakty i stopniowo zawracać go ze złej drogi, starając się załagodzić istniejącą między wami wrogość i dążąc do przywrócenia harmonijnej relacji. Czyż takie postępowanie nie doprowadzi do powszechnej zgody i harmonii w społeczeństwie? Moraliści mówią, że bez względu na to, kto cię obraził – czy był to ktoś z członków rodziny, przyjaciel, sąsiad czy kolega z pracy – musisz odpłacić dobrem za zło, jakie ci wyrządził, i nie żywić do niego urazy. Twierdzą, że jeśli każdy będzie w stanie tak postąpić, będzie tak, jak w słynnym powiedzeniu: „Jeśli każdy okaże choć odrobinę miłości, świat stanie się cudownym miejscem”. Czy jednak te roszczenia nie opierają się jedynie na pewnych ludzkich wyobrażeniach? Cudowne miejsce? Akurat! Wystarczy przyjrzeć się temu, kto rządzi tym światem i kto deprawuje ludzkość. Co tak naprawdę może zmienić maksyma o postępowaniu moralnym: „Za zło dobrem odpłacaj”? Nie jest ona w stanie niczego zmienić. Podobnie jak inne tego rodzaju maksymy, powiedzenie to zawiera pewne wymagania wobec ludzkiej moralności czy też narzuca im określone zasady. Wymaga od nich mianowicie, aby sami powstrzymywali się od nienawiści i nie uciekali się do stosowania przemocy, stojąc w obliczu nienawiści i przemocy ze strony innych oraz by traktowali tych, którzy wyrządzają im krzywdę, w sposób spokojny i zrównoważony, dzięki swemu moralnemu postępowaniu rozładowując istniejącą pomiędzy nimi wrogość i uśmierzając chęć zemsty, ograniczając zarazem rozlew krwi. To powiedzenie o postępowaniu moralnym jest w stanie, rzecz jasna, w pewnym zakresie skutecznie działać na ludzi: może tłumić wzajemną wrogość i urazę oraz, do pewnego stopnia, ograniczyć liczbę morderstw dokonywanych z zemsty; może też mieć pewien pozytywny wpływ na klimat społeczny, porządek publiczny i harmonię społeczną. Jakie wstępne warunki muszą jednak zostać spełnione, aby powiedzenie to mogło przynosić takie właśnie skutki? Istnieją pewne istotne warunki wstępne, odnoszące się do środowiska społecznego. Jednym z nich jest posiadanie przez ludzi zwykłego rozsądku i umiejętności osądu. Ludzie myślą sobie tak: „Czy ten ktoś, na kim chce się zemścić, jest ode mnie słabszy, czy potężniejszy? Czy, jeśli zechcę wziąć na nim odwet, będę w stanie osiągnąć swój cel? Jeśli zaś się zemszczę i go zabiję, to czy podpiszę tym samym wyrok śmierci na samego siebie?”. Najpierw rozważają więc możliwe konsekwencje. Po przemyśleniu sprawy większość z nich uświadamia sobie, co następuje: „On ma dobre koneksje, wielkie wpływy w społeczeństwie, a przy tym jest złośliwy i okrutny, więc mimo iż wyrządził mi krzywdę, nie mogę się na nim mścić. Muszę w milczeniu przełknąć tę zniewagę. Ale jeśli kiedykolwiek będę miał szansę się zemścić, nie omieszkam z niej skorzystać”. Jak mówią popularne powiedzenia: „Ten, kto nie szuka zemsty, nie jest prawdziwym mężczyzną” i „Dla dżentelmena nigdy nie jest za późno na zemstę”. Ludzie wciąż hołdują tego rodzaju filozofiom życiowym. Filozofię życiową polegającą na odpłacaniu dobrem za zło wspierają zaś z jednej strony dlatego, że jest bezpośrednio związana ze środowiskiem społecznym i dogłębnym skażeniem człowieka: powstała z uwagi na pewne ludzkie pojęcia i sądy ludzkiego rozumu. Większość ludzi, doznawszy jakiejś krzywdy, może jedynie w milczeniu przełknąć zniewagi i na pozór wprowadzać w życie tę właśnie zasadę moralną, odpłacając dobrem za zło i odkładając na bok nienawiść i zemstę. Innym powodem, dla którego ludzie trzymają się tej filozofii życiowej, jest zaś to, że w niektórych wypadkach pomiędzy dwiema zaangażowanymi stronami istnieje zbyt duża dysproporcja sił, więc strona pokrzywdzona nie ma odwagi szukać zemsty i zmuszona jest odpłacać dobrem za zło, ponieważ nic innego nie jest w stanie zrobić. Gdyby bowiem miała się zemścić, mogłaby narazić życie całej swej rodziny, co może mieć wręcz niewyobrażalne konsekwencje. W takich przypadkach ludzie wolą po prostu żyć dalej, przełknąwszy doznaną zniewagę. Czy jednak, postępując w ten właśnie sposób, przezwyciężyli swą złość? Czy ktokolwiek jest w stanie zapomnieć urazę? (Nie). Zwłaszcza w bardzo poważnych przypadkach – na przykład gdy ktoś zabił twych bliskich krewnych i doprowadził do ruiny całą rodzinę, okrywając hańbą twoje imię, co sprawiło, że zacząłeś odczuwać do niego głęboką nienawiść – nikt nie potrafi puścić w niepamięć tego rodzaju urazy. Jest to pewien element człowieczeństwa i zarazem coś, czego człowieczeństwo nie jest w stanie w sobie przezwyciężyć. W ludziach instynktownie wzbierają wówczas uczucia nienawiści, i jest to zupełnie normalne. Bez względu na to, czy uczucia te są wynikiem zapalczywości, czy też działania instynktu bądź sumienia, jest to całkowicie normalna reakcja. Nawet psy przywiązują się do ludzi, którzy dobrze je traktują oraz regularnie je karmią lub pomagają im w potrzebie. Zaczynają więc im ufać, gardząc jednocześnie tymi, którzy źle się z nimi obchodzą i je maltretują. Co więcej, będą nawet okazywać wzgardę ludziom, którzy pachną jak ich oprawcy lub mają podobny głos. Widzisz, nawet psy posiadają tego rodzaju instynkt, a co dopiero ludzie! Zważywszy na to, że ludzki umysł jest znacznie bardziej złożony od zwierzęcego, jest zupełnie normalne, że ludzie odczuwają wrogość do kogoś, kto dokonuje zabójstwa w akcie zemsty lub niesprawiedliwie ich traktuje. Jednakże, z wielu powodów i ze względu na pewne szczególne okoliczności, często zmuszeni są iść na ustępstwa i przełykać zniewagi oraz przez pewien czas znosić rozmaite krzywdy, co jednak wcale nie znaczy, że pragną odpłacać dobrem za zło lub są w stanie tak właśnie czynić. Podstawę dla tego, co właśnie powiedziałem, stanowi punkt widzenia człowieczeństwa oraz instynktowne reakcje człowieka. Jeśli spojrzymy teraz na to z perspektywy obiektywnych faktów dotyczących społeczeństwa, to gdyby ktoś nie odpłacił dobrem za zło, a zamiast tego zemścił się i popełnił morderstwo, jakie byłyby tego konsekwencje? Zostałby pociągnięty do odpowiedzialności karnej, mógłby zostać aresztowany, skazany na pobyt w więzieniu, a może nawet dostałby karę śmierci. Na tej podstawie można stwierdzić, że – czy to z perspektywy człowieczeństwa, czy przez pryzmat ograniczającej ludzkie zachowania mocy społeczeństwa i prawa – kiedy ludzie spotykają się z niesprawiedliwym traktowaniem i zabójstwem z zemsty, ani jeden człowiek nie jest w stanie wyzbyć się nienawiści ze swego umysłu ani z głębi serca. Nawet gdy spotyka ich stosunkowo niewielka krzywda, taka jak napaść werbalna, wyśmiewanie lub wyszydzenie, ludzie i tak nie są w stanie odpłacać dobrem za zło. Czy zdolność do odpłacania dobrem za zło jest więc normalnym przejawem człowieczeństwa? (Nie). A zatem, gdy ktoś jest zastraszany lub doznaje krzywdy, czego – w charakterze absolutnego minimum – potrzebuje i domaga się jego człowieczeństwo? Czy ktokolwiek byłby gotów ochoczo i radośnie stwierdzić: „Śmiało, znęcaj się nade mną i dalej mnie zastraszaj! Jesteś wpływowym i złym człowiekiem, i możesz się nade mną znęcać jak tylko ci się podoba, a ja odpłacę ci dobrem za zło. Z czasem przekonasz się niezbicie, że jestem człowiekiem obdarzonym szlachetnym charakterem i moralnością, a ja na pewno nie będę się na tobie mścić ani nie będę miał o tobie złego zdania. Nie będę się na ciebie gniewać – po prostu potraktuję to wszystko jako żart. Choćby to, co mówisz, nie wiem jak bardzo szargało moją opinię, raniło moją dumę lub szkodziło mym interesom, i tak wszystko będzie w porządku, a ty możesz sobie śmiało mówić, co tylko zechcesz”. Czy tacy ludzie istnieją? (Nie). Absolutnie nikt nie jest zdolny do tego, by rzeczywiście puścić w niepamięć urazę – człowiekowi już i tak całkiem nieźle idzie, jeśli potrafi przez pewien czas powstrzymać się przed zabiciem swego wroga w akcie zemsty. A zatem tak naprawdę nikt nie jest zdolny odpłacać dobrem za zło, a nawet jeśli ludzie rzeczywiście wprowadzają w życie takie postępowanie moralne, dzieje się tak dlatego, że zostali zmuszeni, by tak właśnie uczynić, ze względu na pewne ograniczenia wynikające z konkretnych okoliczności, zaistniałych w danym momencie, albo dlatego, że cała sytuacja została tak naprawdę sztucznie stworzona i jest fikcyjna. W normalnych warunkach, gdy ludzie padają ofiarą poważnych prześladowań lub nadużyć, zaczynają żywić urazę do swych prześladowców i stają się mściwi. Jedyną sytuacją, w której ktoś mógłby nie być świadomy własnej nienawiści, albo nie reagować stosownie do swych uczuć, byłby przypadek, w którym nienawiść ta byłaby zbyt wielka i człowiek ten doznałby tak poważnego szoku, że w rezultacie straciłby pamięć lub zupełnie postradał rozum. Nikt jednak, kto posiada zwykłe człowieczeństwo i rozum, nie chciałby spotkać się z obelgami, dyskryminacją, lekceważeniem, drwinami, szyderstwem, krzywdą, i tak dalej, ani nie chciałby, aby ktokolwiek inny posuwał się do tego, by szargał i narażał na szwank jego reputację i godność; nikt radośnie i ochoczo nie byłby gotów – w sposób nieszczery – odpłacać tym, którzy go wcześniej obrazili lub skrzywdzili, takim właśnie postępowaniem moralnym – nikt nie jest do tego zdolny. Tak więc to roszczenie, odnoszące się do moralnego postępowania i dotyczące odpłacania dobrem za zło, wydaje się być zupełnie nieprzekonywające, czcze, puste i pozbawione znaczenia dla skażonej ludzkości.

Jeśli spojrzeć na to z perspektywy sumienia i rozumu, jakie cechują zwykłe człowieczeństwo, to niezależnie od tego, jak głęboko ktoś jest skażony i bez względu na to, czy jest złym człowiekiem czy też osobą reprezentującą sobą stosunkowo dobre człowieczeństwo, wszyscy ludzie mają nadzieję, że inni będą dobrze ich traktować, okazując im przynajmniej pewien podstawowy poziom szacunku. Czy gdyby ktoś zaczął ci schlebiać i nadskakiwać bez żadnego powodu, sprawiałoby ci to satysfakcję? Czy podobałoby ci się takie zachowanie? (Nie). Dlaczego by ci się nie podobało? Czy czułbyś się tak, jakby ktoś cię oszukiwał? Pomyślałbyś sobie wówczas: „Czy ja ci wyglądam na trzylatka? Jakże mógłbym nie rozumieć, dlaczego czujesz potrzebę mówienia mi takich rzeczy? Czy rzeczywiście jestem tak dobry, jak mówisz? Czy zrobiłem którąkolwiek z tych rzeczy, które mi przypisujesz? Po co te wszystkie głupie pochlebstwa? Jak to możliwe, że nie czujesz do siebie obrzydzenia?”. Ludzie nie lubią słuchać pochlebstw i odbierają je jako pewien rodzaj zniewagi. Oprócz tego, że pragną, by inni okazywali im podstawowy poziom szacunku, to jak jeszcze chcą być przez nich traktowani? (Szczerze). Nie sposób byłoby prosić ludzi, aby traktowali innych ze szczerością – jeśli udaje im się powstrzymać przed znęcaniem się nad nimi, to już i tak jest naprawdę całkiem nieźle. Natomiast domaganie się od ludzi, by nie znęcali się nad sobą nawzajem, jest stosunkowo obiektywnym wymogiem. Ludzie mają nadzieję, że inni będą ich szanować, a nie będą się nad nimi znęcać i, co najważniejsze, będą traktować ich sprawiedliwie. Mają nadzieję, że inni nie będą ich nękać, gdy będą najbardziej narażeni na zranienie, nie będą ich wykluczać, kiedy ich wady wyjdą na jaw, ani nie będą im nieustannie schlebiać i nadskakiwać. Ludzie uważają tego rodzaju zachowania za oburzające i po prostu chcą być traktowani sprawiedliwie – czyż nie jest tak jak mówię? Sprawiedliwe traktowanie innych stanowi pewien stosunkowo pozytywny ideał w świecie człowieka i w sferze ludzkiej myśli. Dlaczego tak twierdzę? Pomyślcie o tym: dlaczego wszyscy ludzie lubią Bao Zhenga? Uwielbiają oglądać przedstawienia, w których Bao Zheng rozsądza rozmaite sprawy, nawet jeśli są to sprawy całkowicie fikcyjne i zmyślone. Dlaczego więc ludziom i tak się to podoba? Dlaczego mimo to chcą takie sceny oglądać? Ponieważ w swym idealnym świecie, w sferze ich myśli i w głębi ich serc, wszyscy pragną pozytywnego i nieco lepszego świata. Chcieliby, aby człowiek mógł żyć we względnie uczciwym i sprawiedliwym środowisku społecznym, w świecie, w którym każdy ma to zagwarantowane. Wówczas bowiem, gdyby nękały cię siły zła, istniałoby przynajmniej miejsce, w którym przestrzega się zasad sprawiedliwości i gdzie mógłbyś złożyć skargę w związku z krzywdą, jaka cię spotyka; gdzie miałbyś prawo się poskarżyć i gdzie, ostatecznie, rzucono by nieco światła na przejawy niesprawiedliwości, których doświadczyłeś. W takim społeczeństwie i pośród takiej ludzkości istniałoby miejsce, w którym mógłbyś oczyścić swe imię i na dobre już ustrzec się przed znoszeniem upokorzeń i krzywd. Czyż nie tak wygląda idealne, wymarzone społeczeństwo człowieka? Czyż nie tego właśnie pragną wszyscy ludzie? (Owszem). To jest marzenie każdego człowieka. Ludzie mają nadzieję, że będą traktowani sprawiedliwie – nie chcą być przedmiotem niesprawiedliwego traktowania ani nie mieć gdzie się poskarżyć, jeśli zostaną niesprawiedliwie potraktowani, i brak takiego miejsca uważają za bardzo niepokojący. Można powiedzieć, że ów standard i wymóg wysuwany wobec postępowania moralnego człowieka: „Za zło dobrem odpłacaj”, daleko odbiega od realiów prawdziwego życia zdeprawowanego rodzaju ludzkiego. Tak więc wymaganie to, stawiane wobec moralnego postępowania człowieka, nawet nie zbliża się do jego woli i dalekie jest od obiektywnych faktów prawdziwego życia. Jest to maksyma proponowana przez idealistów, którzy kompletnie nie rozumieją wewnętrznych światów osób społecznie upośledzonych, które są krzywdzone i upokarzane. Idealiści ci zupełnie nie mają poczucia tego, w jak wielkim stopniu ludzie ci zostali skrzywdzeni, a ich godność i reputacja zostały zszargane i znieważone, ani też jak bardzo zagrożone jest ich bezpieczeństwo osobiste. Nie rozumieją tych realiów, a mimo to wciąż domagają się, by te ofiary pogodziły się ze swymi krzywdzicielami i powstrzymały się przed dokonywaniem na nich pomsty, przekonując je argumentami w rodzaju: „Urodziłeś się do tego, aby znosić złe traktowanie i musisz pogodzić się z własnym losem. Przyszedłeś na świat w najniższej klasie społecznej i jesteś stworzony z tej samej materii, z której rodzą się niewolnicy. Urodziłeś się po to, by władali tobą inni: nie powinieneś mścić się na tych, którzy cię skrzywdzili, a zamiast tego powinieneś za zło dobrem odpłacać. Powinieneś zrobić swoje dla dobra społecznego klimatu i harmonii społecznej oraz przyczynić się do rozwoju społeczeństwa, okazując swą pozytywną energię i jak najlepsze postępowanie moralne”. Wszystko to powiedziane jest najwyraźniej celem usprawiedliwienia wyzysku niższych klas przez wyższe warstwy społeczeństwa i klasy rządzące; ma zapewnić tym ostatnim komfort i uciszyć serca oraz emocje osób społecznie upośledzonych w ich imieniu. Czyż nie po to właśnie mówi się takie rzeczy? (Owszem). Czy zatem, gdyby systemy prawne i społeczne każdego kraju oraz ustroje i przepisy każdej rasy czy klanu, były sprawiedliwe i ściśle egzekwowane, nadal konieczne byłoby propagowanie tego zupełnie nieobiektywnego powiedzenia, które jest sprzeczne z prawami człowieczeństwa? Nie byłoby to konieczne. Powiedzenie „Za zło dobrem odpłacaj” propagowane jest najwyraźniej jako pewne wyjście z sytuacji i udogodnienie dla klas rządzących i tych złych ludzi, którzy dzierżą władzę i mają za sobą siłę, przez co mogą wykorzystywać i tłamsić osoby upośledzone społecznie. Jednocześnie zaś, aby ułagodzić klasy upośledzone i powstrzymać je przed szukaniem pomsty lub okazywaniem wrogości wobec bogaczy, elit i klasy rządzącej, ci tak zwani myśliciele i pedagodzy stawiają samych siebie na niedosiężnych wyżynach moralności, propagując to powiedzenie pod pretekstem, że od każdego wymaga się wprowadzania w życie dobrego postępowania moralnego. Czy nie wynika z tego jeszcze więcej sprzeczności w łonie społeczeństwa? Im bardziej tłamsi się ludzi, tym bardziej niesprawiedliwe okazuje się być dane społeczeństwo. Czy, gdyby społeczeństwo naprawdę było uczciwe i sprawiedliwe, nadal konieczne byłoby stawianie wymagań wobec moralnego postępowania ludzi za pomocą analizowanego przez nas powiedzenia i osądzanie tegoż postępowania przy użyciu tej właśnie maksymy? Promowanie tej maksymy wynika najwyraźniej z faktu, że w społeczeństwie, ani pośród rodzaju ludzkiego w ogóle, nie ma sprawiedliwości. Gdyby prawo było w stanie rzeczywiście karać złoczyńców, lub gdyby ci, którzy mają pieniądze i władzę, również mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności prawnej, wówczas powiedzenie „Za zło dobrem odpłacaj” byłoby pozbawione znaczenia i w ogóle by nie istniało. Iluż bowiem zwykłych ludzi mogłoby skrzywdzić urzędnika? Ilu biedaków byłoby w stanie zaszkodzić bogaczom? Niełatwo byłoby im się na to zdobyć. Tak więc powiedzenie „Za zło dobrem odpłacaj” skierowane jest wyraźnie do zwykłych ludzi, biedaków i niższych klas społecznych – i jako takie jest niemoralne i niesprawiedliwe. Gdybyś, na przykład, zażądał od urzędnika państwowego, aby „za zło dobrem odpłacał”, opowiedziałby ci: „Za jakież to zło mam niby odpłacać? Któż ośmieliłby się ze mną zadzierać? Kto śmiałby mnie obrazić? Kto odważyłby się powiedzieć mi »nie«? Zabiję każdego, kto mi się sprzeciwi – wytępię całą jego rodzinę i wszystkich krewnych!”. Widzicie, nie ma żadnego zła, za które urzędnicy mogliby odpłacać, więc powiedzenie „Za zło dobrem odpłacaj” dla nich w ogóle nie istnieje. Jeśli im powiesz: „Musisz wprowadzać w życie postępowanie moralne polegające na odpłacaniu dobrem za zło; musisz posiąść tę umiejętność”, to wówczas odpowiedzą: „Pewnie, mogę tak zrobić”. Jest to jednak wierutne kłamstwo. Tak czy inaczej, „Za zło dobrem odpłacaj” jest zasadniczo jedynie powiedzeniem propagowanym przez moralistów jako sposób na ułagodzenie niższych klas społecznych, a nawet więcej: jest to maksyma promowana celem zniewolenia tychże klas. Propaguje się ją po to, aby jeszcze bardziej umocnić władzę klasy panującej, zabiegać o jej przychylność i utrwalić zniewolenie niższych warstw społecznych, tak aby nie narzekały, nawet jeśli pozostaną zniewolone przez wiele pokoleń. Widać z tego, że w tego rodzaju społeczeństwie prawa i ustroje są w oczywisty sposób niesprawiedliwe. Tego rodzaju społeczeństwo nie kieruje się prawdą i nie panuje w nim prawda, prawość czy sprawiedliwość. Zamiast tego włada nim ludzkie zło i siła człowieka, niezależnie od tego, kto obsadza akurat urzędy. Sytuacja byłaby bowiem dokładnie taka sama, gdyby to ludzie z gminu pełnili funkcje urzędników. Taka jest istota tego systemu społecznego. Maksyma „Za zło dobrem odpłacaj” obnaża ten właśnie fakt. Wyrażenie to ma wyraźny polityczny wydźwięk – jest to żądanie wysuwane wobec moralnego postępowania człowieka celem umocnienia dominacji klas rządzących i zniewolenia niższych warstw społecznych.

Żądanie, by ludzie odpłacali dobrem za zło, jest nie tylko niezgodne z normalnymi potrzebami czy wymaganiami człowieczeństwa, ani też z jego charakterem i godnością, lecz także, z natury rzeczy, nie jest właściwym standardem oceny jakości człowieczeństwa danej osoby. Wymóg ten daleki jest od faktycznego człowieczeństwa, i nie chodzi tylko o to, że jego spełnienie jest dla człowieka nieosiągalne, ale przede wszystkim o to, że nigdy nie powinien być w ogóle propagowany. Jest to jedynie pewne powiedzenie i strategia stosowana przez klasę rządzącą w celu umocnienia swej władzy oraz kontroli nad szerokimi rzeszami społeczeństwa. Bóg, rzecz jasna, nigdy nie propagował tego powiedzenia – czy to w Wieku Prawa, Wieku Łaski, czy w obecnym Wieku Królestwa – i nigdy nie używał tego rodzaju metody, maksymy czy wymogu jako podstawy do oceny jakości czyjegoś człowieczeństwa. Jest tak dlatego, że niezależnie od tego, czy ktoś jest człowiekiem moralnym, czy też nie, i bez względu na to, jak dobre lub złe może być jego postępowanie moralne, Bóg bierze pod uwagę jedynie jego istotę – z Bożego punktu widzenia te powiedzenia o postępowaniu moralnym po prostu nie istnieją. Tak więc w domu Bożym maksyma „Za zło dobrem odpłacaj” nie ma mocy obowiązującej i nie jest warta tego, aby ją analizować. Niezależnie od tego, czy za zło odpłacasz dobrem, czy też dokonujesz pomsty, jak ludzie wierzący w Boga powinni postrzegać kwestię „odpłacania za zło”? Z jakim nastawieniem winni do niej podchodzić i z jakiego punktu widzenia na nią spoglądać? Jeśli ktoś dopuszcza się zła w kościele, dom Boży ma swoje dekrety administracyjne i zasady postępowania z taką osobą – nie ma więc potrzeby, aby ktokolwiek mścił się na niej za jej ofiarę lub bronił ofiary tej przed niesprawiedliwością. W domu Bożym nie ma takiej potrzeby, a kościół, rzecz jasna, poradzi sobie z takim problemem zgodnie z zasadami. Jest to coś, co można zarówno zaobserwować, jak i samemu tego doświadczyć. Aby wyrazić się bardzo jasno i precyzyjnie: kościół ma swoje zasady postępowania z ludźmi, a dom Boży posiada swe dekrety administracyjne. A co w takim razie z Bogiem? Jeśli o Niego chodzi, każdy człowiek, który czyni zło, poniesie stosowną karę, i to Bóg zdecyduje, kiedy i w jaki sposób taki ktoś zostanie ukarany. Boże zasady wymierzania kary są nierozerwalnie związane z usposobieniem i istotą Boga. Ma On zaś usposobienie sprawiedliwe i nieznoszące obrazy, ma swój majestat oraz gniew, i wszyscy, którzy dopuszczają się zła, zostaną przez Niego odpowiednio ukarani. Jest to o wiele wspanialsze od ludzkiego prawa i przekracza granice człowieczeństwa oraz wszelkich ziemskich praw. Jest bowiem nie tylko sprawiedliwe, rozsądne i zgodne z pragnieniami ludzkości, lecz także nie domaga się od nikogo poklasku ani zatwierdzenia. Nie wymaga też od ciebie, byś osądzał sprawy z niedosiężnych szczytów nieskazitelnej moralności. Gdy Bóg wymierza karę, ma swe własne zasady i swój własny czas. Należy pozostawić te sprawy Bogu, aby działał tak, jak zechce; ludzie zaś winni powstrzymać się od wszelkich ingerencji, ponieważ nie ma to z nimi nic wspólnego. A czego Bóg domaga się od ludzi w kwestii „odpłacania za zło”? Aby nie działali ani nie mścili się na innych powodowani swą zapalczywością. Co powinieneś zrobić, jeśli ktoś cię obraża, nęka, czy nawet pragnie cię skrzywdzić? Czy istnieją zasady postępowania w takich sytuacjach? (Tak). Istnieją odpowiednie rozwiązania i zasady odnoszące się do takich sytuacji, oraz podstawa postępowania, zawarta w słowach Bożych i prawdzie. Bez względu zaś na wszystko, maksyma o postępowaniu moralnym: „Za zło dobrem odpłacaj”, nie jest również standardem, według którego należy oceniać jakość czyjegoś człowieczeństwa. Jeśli natomiast ktoś potrafi odpłacać dobrem za zło, można co najwyżej stwierdzić, że jest stosunkowo wyrozumiały, prosty, ma łagodne usposobienie i jest wielkoduszny oraz że nie jest małostkowy i wykazuje zadowalające postępowanie moralne. Czy jednak na podstawie tego jednego powiedzenia można osądzić i ocenić jakość jego człowieczeństwa? Nie, absolutnie nie. Należy również wziąć pod uwagę to, do czego człowiek ten dąży, ścieżkę, którą kroczy, jego stosunek do prawdy i tego, co pozytywne, i tak dalej. Jest to jedyny sposób, by trafnie i dokładnie ocenić, czy dana osoba posiada człowieczeństwo, czy też nie.

Na tym zakończymy nasze dzisiejsze omówienie.

26 marca 2022 roku

Wstecz: Co to znaczy dążyć do prawdy (5)

Dalej: Co to znaczy dążyć do prawdy (7)

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze