Tylko pozbywając się własnych pojęć, możesz wkroczyć na właściwą ścieżkę wiary w Boga (1)

Wierzycie w Boga przez te wszystkie lata, a chociaż pojmujecie pewne prawdy, każdy z was żywi w swoim sercu własne sposoby ich rozumienia, swoje przekonania i wyobrażenia – a wszystkie one są całkowicie sprzeczne z prawdą oraz Bożymi intencjami i wobec nich przeciwstawne. Czym są te rzeczy? Są to ludzkie sposoby pojmowania spraw. Mimo że człowiek nie posiadł żadnej prawdy, ludzkie umysły są w stanie wytworzyć sobie wiele pojęć i wyobrażeń, a wszystkie one są niezgodne z prawdą. Wszystko to, co jest sprzeczne z prawdą, wchodzi w zakres pojęć i wyobrażeń człowieka. Skąd zatem się one biorą? Istnieje wiele różnych przyczyn ich powstawania. Częściowo jest to uwarunkowane tradycyjną kulturą, jak również wynika z rozpowszechniania i wpajania wiedzy oraz stanowi rezultat wpływu, jaki wywierają na człowieka trendy społeczne i nauki w rodzinie, itp. Jaką definicję Boga i pojęcie o Nim mają ludzie w Chinach, kraju, w którym przez tysiące lat panował ateizm? Choć Bóg jest niewidzialny i niematerialny, to naprawdę istnieje. Może polatywać tu i tam w powietrzu, przychodząc i odchodząc bez śladu, pojawiając się ni stąd, ni zowąd i równie nagle znikając. Potrafi przechodzić przez ściany, żadna materia ani przestrzeń nie stanowią dla Niego przeszkody, a przy tym ma niesamowite zdolności i jest absolutnie wszechmocny – takie właśnie pojęcia i wyobrażenia o Bogu mają ludzie. Jak zatem powstają ludzkie wyobrażenia i pojęcia? Są one w przeważającej mierze związane z edukacją i uwarunkowaniami tradycyjnej kultury. Ateizm obecny jest w Chinach od tysiącleci i już dawno temu zasiał ziarno swych nauk w najgłębszych zakamarkach ludzkich serc. Przez ten czas szatan i najrozmaitsze złe duchy dokonały wielu znaków i cudów wśród ludzi, aby ich wprowadzić w błąd i zyskać nad nimi kontrolę. Takie rzeczy błyskawicznie szerzą się bowiem pośród ludzi i mają na nich jak najgorszy wpływ. Te złe duchy działają brawurowo, starając się sprowadzać na manowce, oszukiwać i krzywdzić ludzi, przez co wyrobili oni sobie wiele błędnych pojęć i wyobrażeń o Bogu. Podsumowując, ludzkie pojęcia i wyobrażenia są w całości wynikiem niegodziwego warunkowania przez społeczeństwo i indoktrynacji ze strony szatana. Od czasów starożytnych aż do dziś kolejne pokolenia przyjmowały nauki szatana oraz podlegały rozpowszechnianiu się i indoktrynacji tradycyjnej kultury i wiedzy, kształtując w sobie zarazem najrozmaitsze pojęcia i wyobrażenia. Nawet jeśli rzeczy te nie miały bezpośredniego wpływu na ich pracę, studia i normalne życie, to te właśnie pojęcia i wyobrażenia stanowiły dla ludzi ogromną przeszkodę, utrudniającą im przyjęcie dzieła Bożego i poddanie się mu. A nawet jeśli ludzie przyjmują dzieło Boże, te rzeczy nadal stanowią dla nich wielkie utrudnienie w kontekście poznawania Boga i podporządkowania Mu się, sprawiając, że mają bardzo słabą wiarę, często czują się zniechęceni i słabi oraz bardzo trudno jest im wytrwać w czasie próby, nawet po wielu latach wiary w Boga. Takie są właśnie skutki żywienia własnych pojęć i wyobrażeń.

Większość ludzi sądzi, że wiara w Boga oznacza czynienie dobra i bycie dobrym człowiekiem. Uważają oni na przykład, że ktoś może być człowiekiem wierzącym jedynie pod warunkiem, że daje jałmużnę ubogim. Jeśli ktoś robi mnóstwo dobrych rzeczy i inni go chwalą, z całego serca dziękuje Bogu, ludziom zaś mówi: „Nie mnie dziękuj. Powinieneś raczej podziękować Bogu w niebiosach, gdyż to On nauczył mnie tak postępować”. Otrzymawszy pochwałę od ludzi, taki człowiek czuje się bardzo zadowolony i bardzo mu to pochlebia. Uważa, że dobrze jest wierzyć w Boga i że jest aprobowany przez innych ludzi, więc z pewnością zyska także i Bożą aprobatę. Skąd bierze się w człowieku to poczucie zadowolenia z siebie? (Z jego pojęć i wyobrażeń). Czy poczucie to jest rzeczywiste, czy fałszywe? (Fałszywe). Dla niego jest jednak prawdziwe i ktoś taki czuje, że twardo stąpa po ziemi, że jest rozsądny i autentyczny, ponieważ tym, do czego dążył, jest właśnie to poczucie zadowolenia z siebie. Skąd bierze się to poczucie? To mylne wrażenie powstało w nim z uwagi na żywione przez niego pojęcia, i to te pojęcia sprawiły, że myśli, iż tak właśnie powinna wyglądać wiara w Boga, a on sam winien być właśnie tego rodzaju człowiekiem i postępować w taki a nie inny sposób, oraz że Bóg z pewnością będzie z niego zadowolony, ponieważ zrobił wszystkie te rzeczy, i że na pewno osiągnie zbawienie i na koniec wejdzie do królestwa niebieskiego. Skąd bierze się ta jego pewność? (Z ludzkich wyobrażeń). To właśnie pojęcia i wyobrażenia takiego człowieka dają mu tę pewność i wywołują w nim to mylne wrażenie, sprawiając, że czuje się tak bardzo z siebie zadowolony. A w jaki sposób Bóg tak naprawdę spogląda na tę kwestię i jaką przykłada do niej miarę? Jest to tylko pewnego rodzaju dobre zachowanie, przejawiane zgodnie z ludzkimi wyobrażeniami i stosownie do tego, na ile ktoś jest dobrym człowiekiem. Pewnego dnia ten ktoś zrobi coś, co jest sprzeczne z zasadami i inni będą go przycinać, a wówczas odkryje, że Boże kryteria oceny tego, czy ktoś jest dobrym człowiekiem, nie są wcale takie jak myślał, i że słowa Boże niczego takiego nie mówią, więc pojawi się w nim opór i pomyśli sobie tak: „Ja nie jestem dobrym człowiekiem? Byłem dobrym człowiekiem przez wszystkie te lata i nikt nigdy temu nie zaprzeczył. Tylko Bóg twierdzi, że nie jestem dobrym człowiekiem!”. Czy nie mamy tu do czynienia z pewnym problemem? Skąd wziął się ten problem? Powstał z uwagi na pojęcia i wyobrażenia tego człowieka. Co zatem jest główną przyczyną tego problemu? (Pojęcia i wyobrażenia). Główną przyczyną są ludzkie pojęcia i wyobrażenia. Często sprawiają one, że ludzie źle rozumieją oni Boga i nierzadko stawiają Mu najrozmaitsze wymagania oraz wydają na Jego temat najprzeróżniejsze sądy, a także stosują najrozmaitsze kryteria Jego oceny. Ich pojęcia i wyobrażenia powodują, że często posługują się oni pewnymi niewłaściwymi ideami i poglądami do oceny tego, czy coś jest słuszne, czy nie, czy ktoś jest dobry, czy zły, a także czy ktoś jest wierny Bogu i pokłada w Nim zaufanie. Co jest pierwotną przyczyną tych błędów? Są nią ludzkie wyobrażenia. Pojęcia i wyobrażenia ludzi mogą nie mieć żadnego wpływu na to, co jedzą lub jak sypiają, i mogą nie wpływać na ich normalne życie, lecz istnieją w człowieczych myślach i umysłach, nie odstępują ludzi ani na krok, niczym cień podążając za nimi przez cały czas. Jeżeli w porę nie zdołasz się ich pozbyć, będą stale kontrolować twój sposób myślenia, osąd, twoje zachowanie, twoją wiedzę o Bogu i relację z Nim. Czy teraz już to rozumiesz? Takie pojęcia i wyobrażenia stanowią poważny problem. Gdy ludzie żywią błędne pojęcia o Bogu, jest tak, jakby pomiędzy nimi a Bogiem stał mur, który nie pozwala im ujrzeć Jego prawdziwego oblicza ani Jego prawdziwego usposobienia i prawdziwej istoty. Dlaczego tak jest? Dzieje się tak dlatego, że ludzie żyją pośród własnych pojęć i wyobrażeń, posługując się nimi do tego, aby ustalać, czy Bóg ma rację, czy też nie, oraz by oceniać, osądzać i potępiać wszystko, co Bóg czyni. W jakiego rodzaju stan ludzie często popadają, postępując w ten właśnie sposób? Czy mogą szczerze podporządkować się Bogu, gdy żyją wśród swoich wyobrażeń? Czy mogą mieć prawdziwą wiarę w Boga? (Nie, nie mogą). Nawet jeśli ludzie choć trochę podporządkowują się Bogu, czynią to zgodnie z własnymi pojęciami i wyobrażeniami. Kiedy ktoś polega na swoich pojęciach i wyobrażeniach, jego uległość zostaje skażona jego własnymi sprawami, które pochodzą od szatana i ze świata, i pozostaje w sprzeczności z prawdą. Błędne ludzkie wyobrażenia o Bogu to poważny problem. Jest to jedna z głównych kwestii spornych pomiędzy człowiekiem a Bogiem, która wymaga pilnego rozwiązania. Każdy, kto przychodzi przed oblicze Boże, przynosi z sobą własne pojęcia i najrozmaitsze podejrzenia dotyczące Boga. Można też stwierdzić, że ludzie przynoszą niezliczone błędne wyobrażenia na temat Boga, wbrew temu wszystkiemu, czym Bóg ich obdarza i na przekór Jego ustaleniom i planowym działaniom. A co się wówczas stanie z ich relacją z Bogiem? Ludzie ciągle opacznie rozumieją Boga, ciągle są wobec Niego podejrzliwi i ciągle posługują się własnymi standardami, aby rozstrzygać, czy Bóg ma rację, czy też nie, i aby oceniać każde z Jego słów i całe Jego dzieło. Czym zaś jest tego rodzaju zachowanie? (To nieposłuszeństwo i bunt). Racja, postępując w ten sposób, ludzie buntują się przeciwko Bogu, okazują Mu nieposłuszeństwo i potępiają Go, a także osądzają, bluźnią przeciwko Niemu i z Nim rywalizują, a w ciężkich przypadkach chcą nawet złożyć pozew przeciwko Bogu i stoczyć z Nim w sądzie „decydującą walkę”. Jaka jest najostrzejsza forma, jaką przybrać mogą ludzkie wyobrażenia? Jest nią odrzucenie prawdziwego Boga samego, zaprzeczenie, że Jego słowa są prawdą i potępienie dzieła Bożego. Gdy błędne pojęcia i wyobrażenia ludzi osiągają ten poziom, siłą rzeczy odrzucają oni Boga, potępiają Go, bluźnią przeciwko Niemu i Go zdradzają. Nie tylko zaprzeczają Jego istnieniu, lecz także odmawiają przyjęcia prawdy i nie chcą podążać za Bogiem – czyż nie jest to straszne? (Owszem). Jest to zatrważający problem. Można powiedzieć, że mylne pojęcia są dla ludzi wyłącznie źródłem problemów i nie przynoszą im absolutnie żadnej korzyści. Właśnie dlatego dzisiaj omawiamy i analizujemy, jakie pojęcia i wyobrażenia żywią ludzie oraz czym one są – jest to bowiem bardzo potrzebne. Jakie wyobrażenia zazwyczaj powstają w waszych umysłach? Które z waszych myśli, sposobów pojmowania, opinii i poglądów odnoszą się do waszych wyobrażeń? Czy nie warto się nad tym zastanowić? To, jak ludzie się zachowują, nie wiąże się z ich pojęciami i wyobrażeniami, ale myśli i poglądy, które się za tym zachowaniem kryją, są z nimi bezpośrednio związane. Ludzkie wyobrażenia nie wchodzą w zakres dzieła Bożego. Po pierwsze: rozmaite pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie żywią w odniesieniu do wiary w Boga. To znaczy, ludzie mają różne wyobrażenia i definicje wiary w Boga, tego, co mają dzięki niej zyskać i jaką ścieżką powinni w niej kroczyć, przez co mają na ten temat najrozmaitsze mylne pojęcia. Po drugie: ludzkie wyobrażenia na temat Bożego wcielenia. Ludzie mają jeszcze więcej wyobrażeń i definicji wcielenia, więc siłą rzeczy żywią też wiele błędnych pojęć – te definicje i pojęcia są ze sobą wzajemnie powiązane. Po trzecie: wyobrażenia, jakie ludzie żywią na temat dzieła Bożego. Ludzie mają różnorakie odmienne wyobrażenia i definicje dotyczące prawdy, którą Bóg wyraża, usposobienia, jakie Bóg objawia, i tego, w jaki sposób Bóg działa, przez co mają wiele mylnych pojęć. Te trzy punkty podzielić można na jeszcze bardziej szczegółowe podpunkty, zasadniczo jednak te właśnie trzy punkty obejmują wszystkie pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie żywią, więc omówmy je teraz po kolei.

Porozmawiajmy zatem teraz o punkcie pierwszym: różnych błędnych pojęciach, jakie ludzie żywią na temat wiary w Boga. Zakres tego rodzaju pojęć jest dość szeroki. Niezależnie od tego, czy wiara w Boga jest ludziom obca, czy też zetknęli się z nią wcześniej, mają mnóstwo mylnych pojęć i wyobrażeń, kiedy zaczynają wierzyć w Boga. Gdy zaczynają po raz pierwszy czytać Biblię, czują w sercu wielki przypływ energii i myślą sobie tak: „Będę dobrym człowiekiem i pójdę do nieba”. Później jednak zaczynają mieć najrozmaitsze wyobrażenia i definicje lub ustalone poglądy dotyczące wiary w Boga i z pewnością z czasem będą mieć różne błędne pojęcia na ten temat. Na przykład ludzie żywią najprzeróżniejsze wyobrażenia dotyczące tego, jacy powinni być, kiedy zaczną wierzyć w Boga. Ktoś powie: „Gdy zacznę wierzyć w Boga, nie będę już palić papierosów, pić alkoholu ani uprawiać hazardu. Nie będę już odwiedzać tych jaskiń grzechu. Będę grzecznie odzywać się do ludzi i ciągle się uśmiechać”. Z czym mamy tutaj do czynienia? Czy to jedno z błędnych wyobrażeń, czy też tak właśnie ludzie powinni się zachowywać? (Tak właśnie ludzie winni się zachowywać). Jest to wyraz zwykłego człowieczeństwa i ludzie powinni zachowywać się w ten sposób. To nie jest mylne pojęcie ani wyobrażenie – taki sposób myślenia jest zupełnie racjonalny i rozsądny. Jakiś leciwy brat powie: „Jestem już stary i przez wszystkie te lata wierzyłem w Boga. Powinienem dawać przykład młodym poprzez to, w jaki sposób mówię i robię różne rzeczy. Nie powinienem śmiać się z byle powodu ani zachowywać niestosownie do wieku. Powinienem wyglądać dostojnie i kulturalnie oraz mieć postawę godną człowieka dobrze wychowanego”. Tak więc, gdy mówi do młodych ludzi, robi to z powagą na twarzy i posługuje się mnóstwem literackich sformułowań i zwrotów, a młodzi na sam jego widok czują się nieswojo i nie chcą się do niego zbliżać. Bracia i siostry tańczą i wychwalają Boga na zgromadzeniach, a ten starszy brat sądzi, że musi pohamować błyski pożądliwości w swoich oczach i spogląda tylko na to, na co wypada, więc usiłuje powstrzymywać się od patrzenia na młodych, lecz mimo to w swoim sercu wciąż szemra: „Ci młodzi ludzie żyją tak swobodnie; dlaczego zatem ja wiodę tak ponure życie z poczuciem krzywdy? A jednak nie sposób w ogóle nie mieć poczucia krzywdy, kiedy wierzy się w Boga, bo któż inny sprawił, że się tak postarzałem!”. Mówi, że nie wolno mu przyglądać się tancerzom, a mimo to wciąż rzuca na nich ukradkowe spojrzenia, najwyraźniej starając się zachowywać pozory. Skąd się to bierze? Jak to się stało, że czuje się taki zażenowany i skrępowany? Dzieje się tak dlatego, że człowiek ten ma mylne wyobrażenie o zachowaniu i wyrazie twarzy, jaki powinien mieć, skoro wierzy w Boga, a pod przemożnym wpływem tego wyobrażenia jego mowa i czyny nabierają podejrzanego charakteru i stają się jedynie udawaniem czy próbą zachowywania pewnych pozorów. Niektórzy ludzie, na przykład, śpiewając na zgromadzeniach, zaczynają klaskać przy tym w dłonie, dając się ponieść emocjom, ale ten leciwy brat jest tak otępiały i drętwy jak nieboszczyk i nie ma w sobie ani odrobiny chęci do życia ni podobieństwa do człowieka. Sądzi, że ponieważ jest stary, musi wyglądać jak starzec, a nie zachowywać się jak dziecko, w sposób naiwny i sprawiający, że inni będą się z niego śmiać. Krótko mówiąc, wszystko, co przejawia, jest tylko udawaniem, a on po prostu zmusza się do tego, by zgrywać ważną figurę. Czy inni ludzie są zbudowani, gdy widzą takie zachowanie? (Nie). Jakie masz odczucia, kiedy widzisz coś takiego? Po pierwsze masz poczucie, że ten ktoś jest hipokrytą, a to sprawia, że czujesz się przy nim nieswojo. Po drugie, czujesz, że jest fałszywy, przez co pojawia się również uczucie wstrętu i obrzydzenia, a kiedy z nim rozmawiasz, czujesz się stłamszony oraz skrępowany i nie jesteś w stanie swobodnie się wypowiadać. Jeśli nie będziesz dostatecznie ostrożny, usłyszysz z jego ust wykład w rodzaju: „Spójrz, co się porobiło z wami, młodymi! Jesteście do cna zepsuci! Dobrze się odżywiacie i nosicie piękne ubrania, jadając na co dzień tak, jak my niegdyś zwykliśmy jeść tylko w Nowy Rok i w inne święta, a i tak ciągle grymasicie i jesteście wciąż niezadowoleni. Kiedy my byliśmy mali, jedliśmy tylko otręby i dziko rosnące zioła”. Ktoś taki obnosi się ze swoim wiekiem oraz stażem i poucza innych, a młodzi ludzie go unikają. On tego nie rozumie, i nawet krytykuje ich za to, że nie szanują starszych i źle się zachowują. Czy to, co mówi, nie jest obciążone błędnymi pojęciami i ludzką wolą, a zarazem niezgodne z prawdą i niezdolne wywierać budującego wpływu na innych? Wszystko to jednak drobnostki. Kluczowa kwestia brzmi tak: Czy, postępując w ten sposób, ktoś taki jest w stanie zrozumieć prawdę? (Nie). Czy jest to pomocne i korzystne dla wkraczania w prawdorzeczywistość? (Nie). Czy praktykowanie i zachowywanie się w ten sposób, spędzanie tak każdego dnia, może mu umożliwić życie przed obliczem Boga? Czy kiedykolwiek zadał sobie takie pytanie: „Czy moje pojmowanie wiary w Boga jest zgodne z prawdą i Bożymi wymaganiami? Czego właściwie wymaga Bóg? Jakiego rodzaju ludzi darzy miłością? Czy istnieje jakakolwiek rozbieżność pomiędzy moim rozumieniem spraw a tym, czego wymaga Bóg?”. Z pewnością nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tymi kwestiami. Gdyby było inaczej, to nawet jeśli nie znalazłby odpowiedzi, nie zachowywałby się w tak niemądry sposób. Co zatem jest pierwotną przyczyną tego, że tak się zachowuje? (Mylne pojęcia). A jaka jest pierwotna przyczyna tego, że zaczął żywić mylne pojęcia? Niedorzeczne zrozumienie tego, jak ludzie wierzący w Boga winni się zachowywać i wyrażać. A skąd wzięło się to niedorzeczne zrozumienie? Co jest jego źródłem? Mamy tu do czynienia z uwarunkowaniem przez tradycyjną kulturę i treści przekazywane przez nauczycieli, na przykład takie, że młodzi powinni szanować starszych i otaczać miłością dzieci, podczas gdy starsi winni zachowywać się stosownie do wieku, i tak dalej. Dlatego też taki człowiek kształtuje w sobie różne dziwaczne zachowania – co przejawia się tym, że czasami postępuje w sposób osobliwy, a czasami ma dziwny wyraz twarzy – ale tak czy inaczej nie wygląda całkowicie normalnie. Bez względu jednak na to, czy zachowuje się osobliwie, czy ma dziwną minę, dopóki nie rozumie prawdy albo Bożych wymagań i nie poszukuje prawdy, dopóty jego sposób postępowania będzie od prawdy oderwany. To, że ludzie postępują tak niedorzecznie w tak prostej kwestii – chodzi przecież tylko o pewne zewnętrzne przejawy zachowania – spowodowane jest tym, że pewne mylne pojęcia są głęboko zakorzenione w ich sercach. Gdy ludzie nie rozumieją prawdy, nie rozumieją słów Bożych ani intencji Boga, to wówczas nie pojmą, jakie są standardy, których spełnienia wymaga od nich Bóg. Kiedy starsi ludzie nie rozumieją standardów, których spełnienia wymaga Bóg, zaczynają osobliwie się zachowywać i robić dziwaczne miny oraz podejmują absurdalne działania. Kiedy młodzi ludzie nie rozumieją standardów, których spełnienia wymaga Bóg, a ich wiara w Niego oparta jest na ich własnych pojęciach i wyobrażeniach, to wówczas oni także zaczną zachowywać się i wyrażać siebie w pewien niewłaściwy sposób. Co takiego zatem będą robić i jak będą się wyrażać? Na przykład, niektórzy młodzi ludzie dopatrują się w słowach Bożych tego, że Bóg wymaga od ludzi, aby wiedli życie czyste i otwarte, śmiałe i wesołe, jak dzieci, i myślą sobie tak: „W oczach Boga zawsze będziemy dziećmi i nigdy nie dorośniemy, musimy więc chodzić i mówić tak jak dzieci. Teraz już wiem, jak być jednym z wybrańców Boga i podążać za Nim, i rozumiem teraz, co to znaczy być jak dziecko. Niegdyś byłem zakłamany i sprawiałem wrażenie bardzo wyrafinowanego, otępiałego i drętwego, ale w przyszłości muszę postępować śmielej i weselej”. Następnie przyglądają się temu, jak zachowują się młodzi ludzie w dzisiejszym społeczeństwie, a kiedy już zdecydują, jak mają postępować, zaczynają praktykować takie zachowanie pośród braci i sióstr, zagadując do wszystkich dziecięcym głosikiem, nadwyrężając sobie przy tym gardło i uderzając w słodkie, dziecinne tony. W swych umysłach zaś sądzą, że tylko tego rodzaju głosik jest głosem dziecka, a jednocześnie wykonują pewne dziwaczne gesty, które sprawiają, że ludzie czują się bardzo niezręcznie i odczuwają zażenowanie. Owi starcy nie zrozumieli bowiem, co Bóg ma na myśli poprzez bycie czystym i otwartym, śmiałym i wesołym jak dziecko, a wszystko, co robią, to tylko pewne przejawiane na zewnątrz zachowanie – udawanie, gra i sztuczna poza. Ich pojmowanie spraw jest wypaczone. Co stanowi tutaj największy problem? Nie tylko nie są oni w stanie w pełni pojąć znaczenia słów Bożych, lecz wręcz przeciwnie – mylą sobie słowa Boże z zachowaniem, uczynkami i trendami panującymi pośród niewierzących. Czyż nie jest to błąd? Nie przychodzą poszukiwać odpowiedzi przed obliczem Boga, nie czytają słów Bożych i nie szukają prawdy, a zamiast tego analizują i badają sprawy za pomocą własnego umysłu albo szukają oparcia w teoriach niewierzących, w tradycyjnej kulturze lub w naukowej wiedzy. Czyż i to nie jest błąd? (Owszem). To właśnie jest największy błąd. Gdzież bowiem jest jakakolwiek prawda w wiedzy niewierzących? Jeśli szukasz podstaw tego, jak należy postępować, możesz znaleźć prawdę tylko w słowach Bożych. W każdym razie, niezależnie od tego, jaki poziom zrozumienia ludzie są w stanie osiągnąć, każde z Bożych słów i każde z wymagań Boga wobec człowieka jest praktyczne i konkretne, a przy tym zdecydowanie nie jest tak proste, jak sugerowałyby to mylne pojęcia i wyobrażenia człowieka. Boże wymagania wobec człowieka nie są jak odznaczenia za to, jacy ludzie na pozór się wydają, nie dotyczą prostych zachowań, a tym bardziej pewnych sposobów robienia różnych rzeczy. Są to raczej standardy, których spełnienia Bóg domaga się od ludzi; są to zasady i standardy, zgodnie z którymi człowiek powinien postępować i działać, i te właśnie zasady ludzie powinni sobie przyswoić i opanować. Jeśli nie omówię dostatecznie jasno tych szczegółowych problemów, ludzie zrozumieją tylko trochę doktryn i trudno im będzie wejść w prawdorzeczywistość.

Omówiliśmy właśnie związane z zachowaniem pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie żywią na temat wiary w Boga. Jakie jeszcze pojęcia dotyczące zachowania znacie? A skoro już o nich mowa, to czy takie pojęcia są właściwe, czy nie? (Niewłaściwe). A czy są czymś pozytywnym, czy negatywnym? (Negatywnym). Zdecydowanie są sprzeczne z Bożymi wymaganiami i prawdą; nie są z prawdą zgodne. Niezależnie od tego, czy ludzie biorą je sobie znikąd, czy też mają ku temu jakieś podstawy, tak czy inaczej żadne z nich nie ma nic wspólnego z prawdą. Jaki jest zatem cel omawiania i analizowania tych pojęć i wyobrażeń? Chodzi o to, aby najpierw uświadomić ludziom, czym są pojęcia, a jednocześnie z uświadamianiem im, że są to pojęcia mylne, pozwolić ludziom także zrozumieć, czym jest prawda, zanim w nią wkroczą. To z kolei ma na celu umożliwienie im zrozumienia istoty prawdy, którą jest szczere i autentyczne przyjście przed oblicze Boga. Bez względu na to, jak bardzo racjonalne są twoje pojęcia lub jak solidną mają podstawę, pozostają wciąż tylko pojęciami: nie są prawdą i nie mogą jej zastąpić. Jeśli uznajesz pojęcia za prawdę, to prawda nie będzie miała z tobą nic wspólnego, ty sam nie będziesz miał nic wspólnego z wiarą w Boga, a twoja wiara będzie pozbawiona jakiejkolwiek wartości. Bez względu na to, jak dużo pracujesz czy krzątasz się dla Boga, lub też jak wielką cenę dla Niego płacisz, jaki będzie ostateczny rezultat, jeśli robisz to wszystko opierając się na własnych pojęciach i wyobrażeniach? Nic z tego, co robisz, nie będzie miało żadnego związku z prawdą ani z Bogiem; Bóg będzie to potępiał, a nie aprobował – takie są dobroczynne i szkodliwe skutki. Powinniście już teraz rozumieć, jak ważne jest wyzbycie się własnych pojęć i wyobrażeń.

Jaki jest pierwszy krok ku temu, by pozbyć się własnych pojęć? Polega on na tym, by rozeznać i rozpoznać, czym w ogóle jest pojęcie. Kiedy dom Boży zaczął kręcić filmy, w zespole produkcji filmowej wydarzyło się coś napawającego odrazą, co związane jest właśnie z pojęciami i wyobrażeniami, jakie żywią ludzie. Poruszam tę sprawę, aby ją teraz przeanalizować bynajmniej nie po to, aby kogokolwiek potępiać, lecz abyście mogli zyskać lepsze rozeznanie; abyście zapamiętali sobie tę sprawę i pogłębili dzięki niej swe zrozumienie pojęć i wiedzieli, jak bardzo szkodliwe są one dla ludzi. Jeśli nie omówię tej sprawy, możecie sobie pomyśleć, że to w sumie nic wielkiego. Po Mojej analizie z pewnością jednak skiniecie głową i zgodzicie się, że to poważny problem. Kiedy zaczyna się kręcić filmy, pojawia się pytanie, jaki wybrać kolor i styl strojów. Niektórzy okazali się przy tym szczególnie konserwatywni, obstając przy używaniu odzieży w kolorze matowoszarym lub khaki. Zdziwiło mnie to i zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego wybrali właśnie takie kolory strojów? Ubieranie wszystkich postaci w matowoszary i khaki sprawiało, że cała scena stawała się szczególnie mroczna, i kiedy zobaczyłem ten materiał, czułem się bardzo nieswojo. Dlaczego nie wybrano bardziej kolorowych strojów? Powiedziałem wcześniej, że ubrania mogą być kolorowe, a ich styl musi być stosowny i elegancki. Dlaczego więc ludzie odsuwali słowa Boże i wymagania domu Bożego na dalszy plan i w ogóle nie zwracali na nie uwagi, zamiast tego wybierając do wyrobu ubrań tkaniny matowoszare i w kolorze khaki? Dlaczego tak postępowali? Czy nie warto się nad tym zastanowić? Co było tego pierwotną przyczyną? Ludzie nie rozumieli prawdy, nie słuchali tego, co się do nich mówi, i nie podporządkowywali się – pierwotną przyczyną było zaś to, że ludzie mają w sobie naturę, która skłonna jest zdradzać Boga. Czym jest ta natura? Jakie jest to usposobienie? Co najważniejsze, ludzie nie miłują prawdy i są w stanie odmówić jej przyjęcia, a ich serca są zatwardziałe. Mówią, że gotowi są podporządkować się Bożym ustaleniom i są skłonni poszukiwać prawdy, ale kiedy coś robią, postępują stosownie do własnych preferencji, aby osiągnąć własne cele. Gdyby chodziło tylko o twoje prywatne życie, wówczas to, że robisz wszystko tak, jak chcesz, nie byłoby wielkim problemem, ponieważ odnosiłoby się jedynie do twojego własnego wkraczania w życie. Teraz jednak pełnisz swój obowiązek w kościele, a konsekwencje takiego postępowania dotyczą dzieła Bożego i chwały Bożej, a także reputacji kościoła. Jeśli ludzie będą postępować lekkomyślnie i samowolnie, mogą okryć hańbą samego Boga. Dom Boży nie ingeruje w to, jak poszczególni ludzie się ubierają – jedyna zasada brzmi tak, że należy wyglądać stosownie i przyzwoicie, tak aby nasz widok był dla innych budujący. Czy to jednak odpowiednia propozycja, by podczas kręcenia filmu wszyscy nosili ubrania w kolorze matowoszarym i khaki? Co było tutaj sednem problemu? Chodziło o to, że ludzie kierowali się własnymi pojęciami i wyobrażeniami, uważając matową szarość i khaki za znak i symbol tego, że ktoś wierzy w Boga i za Nim podąża. Można powiedzieć, że zdefiniowali te właśnie barwy jako barwy zgodne z prawdą, z Bożymi intencjami i wymaganiami. Był to jednak błąd. Nie ma nic złego w tych kolorach jako takich, ale jeśli ludzie kierują się własnymi wyobrażeniami i czynią z tych kolorów coś w rodzaju symbolu, to wówczas pojawia się problem. Takie właśnie konsekwencje miały ludzkie wyobrażenia, a te pomysły zrealizowano dlatego, że wyobrażenia te tkwiły głęboko w sercach tych ludzi. Potraktowali oni te pojęcia i wyobrażenia tak, jakby były prawdą, uznając noszenie ubrań w kolorze matowoszarym i khaki za symbol wiary w Boga, odsuwając jednocześnie na bok i pomijając prawdę, słowa Boże i Boże wymagania, zastępując je ludzkimi wyobrażeniami i standardami – w tym właśnie tkwiła pierwotna przyczyna problemu. W rzeczywistości wybór kolorów i stylów odzieży to sprawy związane z wyglądem zewnętrznym, niemające nic wspólnego z prawdą, lecz do tej absurdalnej sytuacji doszło z uwagi na ludzkie wyobrażenia i wywarły pewien negatywny wpływ, więc znów trzeba było posłużyć się prawdą, aby rozwiązać tę kwestię.

Bez względu na to, z jaką ludzie zetkną się kwestią lub jaki napotkają problem w swej wierze w Boga, w ich głowach nieustannie powstają pewne mylne pojęcia i wyobrażenia, a oni wciąż się nimi posługują. Ciągle żyją pośród tych pojęć, a one ich ograniczają, mają nad nimi władzę i nimi kierują. To zaś sprawia, że zarówno ludzkie myśli, zachowanie, styl życia, zasady postępowania, życiowy kierunek i cele, jak i sposób, w jaki ludzie traktują słowa i dzieło Boga, zabarwione są ich wyobrażeniami i prawda wcale nie jest w stanie ich uwolnić i wyzwolić. Przez to, że wierzą w Boga w ten sposób, ciągle kurczowo trzymając się własnych pojęć, po dziesięciu czy dwudziestu latach te błędne wyobrażenia, które mieli na samym początku, pozostają niezmienione aż do dziś. Nikt nie poddał ich szczegółowej analizie, ludzie sami nigdy ich nie zbadali, a tym bardziej nigdy nie zgodzili się, by ktoś ich przyciął. Nigdy poważnie nie zajęli się tą kwestią, więc niezależnie od tego, jak długo wierzą w Boga, czy są w stanie zbierać owoce swej wiary, czy też nie? Z pewnością ich wiara nie przynosi żadnych owoców. Relacja pomiędzy Bogiem a człowiekiem ulega stopniowej poprawie dzięki procesowi nieustannego analizowania i należytego tłumaczenia mylnych pojęć, a następnie pozbywania się ich – czyż nie ma w tym pewnego aspektu praktycznego? (Owszem). Jeśli jednak twoje pojęcia i wyobrażenia pozostają wciąż na tym etapie, na którym były, gdy zacząłeś wierzyć w Boga, to można powiedzieć, że twoja relacja z Nim wcale się nie poprawiła. Jakich innych związanych z wiarą w Boga mylnych pojęć, na których polegacie w swym życiu, jeszcze się nie wyzbyliście? Które pojęcia i wyobrażenia ciągle uważacie za słuszne i zgodne z prawdą, i które, waszym zdaniem, nie stanowią problemu? Które pojęcia i wyobrażenia mogą wpływać na twoje zachowanie, twoje dążenia i poglądy na wiarę w Boga, powodując, że twa relacja z Bogiem jest ciągle chłodna i obojętna, a przy tym ani bliska, ani daleka? Mylnie sądzisz, że bardzo kochasz Boga, że twoja wiara w Boga i lojalność wobec Niego się umocniły, że wzrosła twoja determinacja, by znosić cierpienia, podczas gdy faktycznie w oczach Boga nie masz ani krzty prawdorzeczywistości. Wszyscy powinniście przeanalizować tę kwestię, a z pewnością przekonacie się, że każdy z was wciąż żywi wiele takich pojęć, na których polega w swym życiu, że wcale się ich nie wyzbył. Jest to bardzo poważny problem.

Podałem trzy przykłady odnoszących się do wiary w Boga pojęć i wyobrażeń, jakie żywią ludzie. Czy jesteście teraz bardziej świadomi tego, jakie macie błędne pojęcia dotyczące wiary? (Tak). Powiedzcie Mi więc, jakie inne błędne pojęcia i wyobrażenia mogą przeszkadzać ludziom w praktykowaniu prawdy i wpływać na wykonywanie przez nich obowiązków oraz na ich normalną relację z Bogiem? Chodzi o przekonania, które mogą utrudniać ludziom przychodzenie przed oblicze Boga i mają bezpośredni wpływ na ich poznanie Boga. (Moim dosyć mocno ugruntowanym wyobrażeniem jest mniemanie, że jeśli tylko będę mógł codziennie normalnie wykonywać swój obowiązek, to wierząc w Boga w ten właśnie sposób, będę w stanie osiągnąć zbawienie). Wiara w to, że można osiągnąć zbawienie, wykonując swój obowiązek, jest właśnie takim ludzkim mylnym pojęciem i wyobrażeniem. Czy zatem ważne jest, by wykonywać swój obowiązek zgodnie ze standardami? Czy ludzie, którzy nie wykonują swego obowiązku zgodnie ze standardami, mogą osiągnąć zbawienie? Jeśli ktoś wykonuje swój obowiązek beztrosko i lekkomyślnie, przekłada się to na zakłócanie i zaburzanie dzieła Bożego. Ktoś, kto tak postępuje, nie tylko nie może osiągnąć zbawienia, lecz także zostanie ukarany. Wy nie jesteście w stanie rozważać tych spraw, nie rozumiecie ich i nie widzicie ich wyraźnie, a mimo to wciąż wygadujecie takie oto rzeczy: „Jeśli tylko będę wykonywał swój obowiązek, będę mógł dostąpić zbawienia i wejść do królestwa niebieskiego”. Czy jest to zgodne ze słowami Bożymi? To przekonanie to jedynie myślenie życzeniowe; jakże to osiągnięcie tego wszystkiego mogłoby przyjść ci łatwo? Czy nieprzyjmowanie prawdy można uznać za wiarę w Boga? Czy ktoś jest w stanie osiągnąć zbawienie, nie odrzuciwszy swego skażonego usposobienia? Macie w swych wnętrzach tak wiele rzeczy odnoszących się do pojęć i wyobrażeń. Wszelkiego rodzaju wyobrażenia, sposoby pojmowania i definicje, które nie są zgodne z prawdą, odnoszą się właśnie do pojęć. Jakie jeszcze pojęcia żywicie? (Uważam, że im ważniejszy wykonuję obowiązek i im więcej będę miał osiągnięć dających świadectwo o Bogu, tym więcej zdobędę zasług, tym bardziej Bóg będzie mnie aprobował i tym większe otrzymam błogosławieństwa w przyszłości). To również jest błędne pojęcie. Krótko mówiąc, wszystkie te pojęcia ludzie wymyślają sobie i biorą zupełnie znikąd. Nawet jeśli te pojęcia i wyobrażenia mogą mieć jakąś podstawę, to nie zostały zaczerpnięte ze słów Bożych ani z prawdy i nie mają w nich oparcia, lecz są raczej zapatrywaniami opartymi na ludzkim myśleniu życzeniowym i powstałymi pod wpływem pragnienia zyskania błogosławieństw. Kiedy ludzie postępują pod przemożnym wpływem tego rodzaju zapatrywań, robią najprzeróżniejsze rzeczy i płacą ogromną cenę, zanim w końcu odkryją, że popełnili błąd i postąpili wbrew zasadom, i że sprawy nie wyglądają wcale tak, jak sobie wyobrażali, więc popadają w zniechęcenie. Pewnego dnia, gdy spojrzą wstecz i zdadzą sobie sprawę, że podążali swoją ścieżką, zdając się na własne pojęcia i wyobrażenia, i zmarnowali już tak wiele czasu, zechcą zawrócić, ale nie będzie to możliwe. Jakie jeszcze żywicie pojęcia wyobrażenia, których wciąż się nie wyzbyliście? (Uważam, że skoro wierzę w Boga i ponoszę koszty dla Niego, to Bóg powinien mi błogosławić i umożliwiać mi czerpanie z tego korzyści. Kiedy mam jakiś problem i zwracam się do Boga, mam takie poczucie, jakby Bóg powinien wskazać mi jakieś wyjście, i dlatego, że w Niego wierzę, wszystko powinno pójść gładko. Właśnie dlatego gdy wykonuję swój obowiązek i napotykam jakąś trudną sytuację, źle rozumiem Boga, mam do Niego żal i czuję, że Bóg nie powinien dopuścić do tego, by przytrafiały mi się takie rzeczy). Większość ludzi żywi właśnie takie błędne pojęcie; jest to pewnego rodzaju błędne wyobrażenie, jakie ludzie żywią w odniesieniu do wiary w Boga. Ludzie myślą, że w Boga wierzy się po to, by zyskać pewne korzyści, a jeśli korzyści tych nie uzyskują, to dana ścieżka musi być niewłaściwa. Czy zatem pozbyliśmy się już tego błędnego pojęcia? Czy zaczęliście je w sobie korygować? Skoro to mylne pojęcie kieruje twoim zachowaniem lub wpływa na kierunek, w którym zmierzasz, to czy poszukiwałeś prawdy, aby się go pozbyć? Ludzie często wyznaczają w swych sercach granice wiary w Boga, sądząc, że skoro w Niego wierzą, to w ich życiu powinien panować całkowity spokój, albo myślą: „Ponoszę koszty dla Boga i wykonuję swój obowiązek, więc Bóg powinien błogosławić mojej rodzinie, pobłogosławić całą moją rodzinę pokojem, sprawić, abym nie zachorował i żeby cała moja rodzina mogła być szczęśliwa. A chociaż wykonuję swój obowiązek, to jest to przecież dzieło Boga, więc to On powinien wziąć na swe barki całą odpowiedzialność za nie i wszystko dobrze zorganizować oraz sprawić, bym przy wykonywaniu swojego obowiązku nie napotykał żadnych trudności, niebezpieczeństw ani pokus. Skoro zaś doszło do czegoś takiego, to być może nie jest to dzieło Boże”. Są to wszystko ludzkie pojęcia i wyobrażenia; ludzie skłonni są je żywić, gdy nie rozumieją dzieła Bożego. Czy te wyobrażenia często powstają wtedy, gdy wykonujecie swój obowiązek? (Tak). Jeśli ciągle wierzysz, że twoje własne pojęcia i wyobrażenia są po prostu normalne i uzasadnione i że tak właśnie powinny wyglądać sprawy, a przy tym nie poszukujesz prawdy, aby przekonań tych się wyzbyć, to nie będziesz w stanie zyskać prawdy i nie będziesz miał jak wkroczyć w życie. Prawda nie będzie miała dla ciebie żadnej wartości ani znaczenia, a twoja wiara w Boga również pozbawiona będzie znaczenia. Jeśli w swej wierze w Boga ludzie często jedzą i piją słowa Boże, uczestniczą w zgromadzeniach, słuchają kazań i prowadzą zupełnie normalne życie duchowe, lecz działają, zachowują się i wykonują swój obowiązek zdając się na własne pojęcia i wyobrażenia, wszystko opierając właśnie na nich i posługując się nimi do oceny tego, czy najrozmaitsze rzeczy są słuszne czy nie, to czyż tacy ludzie nie żyją w granicach wyznaczanych przez te pojęcia i wyobrażenia? Bez względu na to, ilu kazań wysłuchają lub jak często jedzą i piją słowa Boże, czy ludzie żyjący w granicach własnych pojęć i wyobrażeń mogą kiedykolwiek się zmienić? Czy ich relacja z Bogiem może kiedyś ulec poprawie? (Nie). Czy zatem Bóg aprobuje tego rodzaju wiarę? (Nie). Z pewnością nie. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby gruntownie przeanalizować mylne pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie żywią w swoich wnętrzach.

Większość ludzi nie ma żadnych błędnych pojęć, gdy najedzą się i napiją do syta i wszystko jest w porządku, albo gdy biorą udział w tradycyjnych obrzędach religijnych; ale kiedy Bóg dokonuje swojego dzieła i wyraża prawdę, powstaje w nich całe mnóstwo takich pojęć i wyobrażeń. Podobnie, nie żywią jakichś szczególnych pojęć, kiedy nie zaczęli jeszcze pełnić swojego obowiązku i tylko normalnie uczestniczą w zgromadzeniach; ale kiedy Bóg wymaga od nich pełnienia obowiązku lub napotykają trudności w jego wypełnianiu, w ich umysłach rodzi się wiele błędnych wyobrażeń. Ludzie nie mają też żadnych szczególnych pojęć, gdy czują się dobrze pod względem fizycznym i cieszą się życiem, ale kiedy chorują lub spotyka ich jakieś nieszczęście, w sposób naturalny w ich umysłach powstają pewne pojęcia i wyobrażenia. Na przykład, zanim ktoś uwierzy w Boga, zarówno w pracy, jak i w życiu rodzinnym wszystko dobrze mu się układa, ale po tym, jak zaczyna w Niego wierzyć, wydarza się kilka rzeczy, które nie są mu w smak. Zdarza się na przykład, że jest osądzany, dyskryminowany, zastraszany, a nawet zostaje aresztowany i poddany torturom, po których pozostają mu jakieś trwałe dolegliwości, co sprawia, że się martwi i myśli sobie tak: „Dlaczego mi się nie układa przez te lata, od kiedy wierzę w Boga? Wierzę w prawdziwego Boga, więc dlaczego On mnie nie chroni? Jak to możliwe, że Bóg widzi, iż biją mnie źli ludzie i depczą mnie diabły, a w ogóle Go to nie obchodzi?”. Czyż ludzie nie żywią tego rodzaju pojęć? Z jakiego powodu to robią? Ludzie myślą w następujący sposób: „Skoro teraz wierzę w Boga, to należę do Niego, i On powinien się mną zaopiekować, zadbać o to, bym miał co jeść i gdzie mieszkać, zatroszczyć się o moją przyszłość i los, a także o moje osobiste bezpieczeństwo (w tym bezpieczeństwo mojej rodziny), i zagwarantować, że wszystkie moje sprawy będą się dobrze układać, a moje życie toczyć się będzie spokojnie i bez żadnych przykrych incydentów”. A jeśli fakty nie wyglądają tak, jak by chcieli i jak to sobie wyobrażają, zaczynają myśleć tak: „Wierzyć w Boga wcale nie jest tak dobrze i tak łatwo, jak to sobie wyobrażałem. Okazuje się, że wierząc w Niego nadal muszę znosić wszystkie te prześladowania i męki oraz przejść wiele prób. Dlaczego Bóg mnie nie chroni?”. Czy takie myślenie jest słuszne, czy nie? A czy jest zgodne z prawdą? (Nie). Czy zatem takie myślenie nie pokazuje, że ludzie stawiają Bogu wygórowane wymagania? Dlaczego ludzie, którzy myślą w taki sposób, nie modlą się do Boga lub nie poszukują prawdy? Za tym, że Bóg sprawia, iż ludzi spotykają w życiu takie rzeczy, kryje się, rzecz jasna, Jego dobra wola; dlaczegóż ludzie nie rozumieją Bożych intencji? Dlaczego nie potrafią współpracować z dziełem Bożym? Bóg umyślnie sprawia, że ludzi spotykają takie rzeczy, aby mogli poszukiwać prawdy i ją zyskać, i aby żyli mając w niej oparcie. Jednak ludzie nie poszukują prawdy, zamiast tego ciągle oceniając Boga, posługując się przy tym własnymi pojęciami i wyobrażeniami – to właśnie jest ich problem. Oto jak należy rozumieć te nieprzyjemne rzeczy: Nikt nie przechodzi przez całe życie bez cierpienia. Dla niektórych ludzi ma ono związek z rodziną, dla niektórych z pracą, dla innych z małżeństwem, a dla jeszcze innych z chorobą fizyczną. Każdy musi cierpieć. Niektórzy mówią: „Dlaczego ludzie muszą cierpieć? Jak wspaniale byłoby przeżyć całe życie spokojnie i szczęśliwie. Czy nie możemy nie cierpieć?”. Nie – każdy musi cierpieć. Cierpienie powoduje, że każdy człowiek doświadcza niezliczonych doznań fizycznego życia, niezależnie od tego, czy doznania te są pozytywne czy negatywne, aktywne czy bierne. Cierpienie przynosi ci różne uczucia i możliwości docenienia, które stanowią dla ciebie wszystkie życiowe doświadczenia. To jest jeden aspekt i ma on na celu przysporzyć ludziom doświadczenia. Jeśli na tej podstawie będziesz umiał szukać prawdy i zrozumieć Boże intencje, to będziesz się coraz bardziej zbliżać do standardu, jakiego wymaga od ciebie Bóg. Innym aspektem jest to, iż jest to odpowiedzialność, którą Bóg daje człowiekowi. Jaka to odpowiedzialność? To jest cierpienie, które musisz przejść. Jeśli możesz przyjąć i znieść to cierpienie, stanie się to świadectwem, a nie powodem do wstydu. Niektórzy ludzie, gdy zachorują, boją się, że inni się o tym dowiedzą. Myślą, że choroba jest powodem do wstydu, podczas gdy w rzeczywistości nie ma się czego wstydzić. Jeżeli, jako normalny człowiek, jesteś w stanie w chorobie podporządkować się Bożym ustaleniom i znosić najrozmaitsze cierpienia, a przy tym nadal potrafisz normalnie wykonywać swój obowiązek, wypełniać zadania, jakie powierza ci Bóg, to czy jest to coś dobrego, czy złego? Jest to coś dobrego; jest to świadectwo twojego podporządkowania Bogu, świadectwo lojalnego wykonywania swego obowiązku i świadectwo, które zawstydza szatana i jest dowodem zwycięstwa nad nim. A zatem każda istota stworzona i każdy z Bożych wybrańców powinien przyjąć wszelkie cierpienie i mu się poddać. Tak właśnie musicie to rozumieć i musicie przerobić tę lekcję i zdobyć się na prawdziwe podporządkowanie wobec Boga. Jest to zgodne z Bożymi intencjami i takie jest życzenie Boga. To jest to, co Bóg przygotowuje dla każdej istoty stworzonej. To, że Bóg sprawia, iż znajdujesz się w takich sytuacjach i okolicznościach, równoznaczne jest z powierzeniem ci pewnej odpowiedzialności, obowiązku i posłannictwa, a zatem powinieneś okoliczności te zaakceptować. Czy nie jest to prawda? (Owszem). Jeżeli tylko pochodzi to od Boga, jeśli to Bóg stawia ci taki wymóg i ma wobec ciebie taki zamiar, to jest to prawda. Dlaczego mówię, że to prawda? Dlatego, że jeśli przyjmiesz te słowa jako prawdę, będziesz w stanie wyzbyć się swego skażonego usposobienia, swoich przekonań i swej skłonności do buntu, tak że kiedy znów napotkasz jakieś trudności, nie będziesz sprzeciwiać się Bożym pragnieniom ani buntować przeciwko Bogu, to znaczy będziesz w stanie praktykować prawdę i Mu się podporządkować. W ten sposób będziesz w stanie dawać świadectwo, które przyniesie wstyd szatanowi, i będziesz w stanie zyskać prawdę i osiągnąć zbawienie. Jeśli kierujesz się własnymi pojęciami i zapatrywaniami, myśląc sobie: „Wierzę teraz w Boga, więc Bóg powinien mi błogosławić. Powinienem być kimś, kto otrzymuje błogosławieństwa”, to co rozumiesz przez „błogosławieństwo”? W twoim rozumieniu błogosławieństwem jest spędzić całe życie pośród przepychu i dobrobytu, jeść i pić czego tylko dusza zapragnie, nie chorować, urodzić się w zamożnej rodzinie, mieć wszystko na wyciągnięcie ręki i cieszyć się bogactwem materialnym, nie musząc na nie pracować. Oznacza to ponadto tyle, co wieść spokojne życie, w którym wszystko dobrze się układa, życie w wyjątkowym wręcz komforcie, bez żadnego bólu – to właśnie uważasz za błogosławieństwo. Ale jeśli by się temu teraz przyjrzeć, czy rzeczywiście jest to błogosławieństwo? To nie błogosławieństwo, tylko nieszczęście. Kroczenie ścieżką pożądania cielesnych wygód spowoduje, że będziesz stale oddalał się od Boga, a także sprawi, że będziesz coraz głębiej pogrążał się w tym złym świecie, nie będąc w stanie się uwolnić. Kiedy Stwórca cię wzywa, jest wiele rzeczy, z których nie chcesz zrezygnować; nie potrafisz porzucić tych cielesnych wygód. Nawet jeśli Bóg powierza ci jakieś zadanie i prosi cię, byś wykonywał pewien obowiązek, zanadto się ze sobą cackasz: dziś nie czujesz się dobrze, następnego dnia nie jesteś w odpowiednim nastroju, tęsknisz za rodzicami, tęsknisz za partnerem, każdego dnia myślisz tylko o sprawach cielesnych, nie wykonujesz należycie żadnego obowiązku, tylko chcesz mieć więcej przyjemności niż inni. Żyjesz jak pasożyt – czy jesteś w stanie wprowadzać prawdę w życie? Czy potrafisz nieść świadectwo? Nie, nie potrafisz. Ludzie mają tak wiele błędnych pojęć dotyczących wiary w Boga! Wyobrażają sobie, że jak zaczną wierzyć w Boga, przez całe życie będą cieszyć się bogactwem i spokojem, że wraz z nimi skorzystają na tym wszyscy ich krewni (z błyskami zazdrości w oczach); że oni sami nigdy nie popadną w biedę, nigdy nie zachorują ani nie spotka ich żadne nieszczęście. Takie wyobrażenia powodują, że ludzie mają wiele wygórowanych wymagań wobec Boga. Gdy zaś zaczynasz mieć wygórowane wymagania wobec Boga, to czy twoja relacja z Bogiem jest normalna, czy nienormalna? Z pewnością nie jest normalna. Czy zatem te pojęcia i wyobrażenia sprawiają, że stajesz po stronie Boga, czy też że Mu się sprzeciwiasz? Mogą jedynie sprawić, że stajesz w opozycji do Boga, rywalizujesz z Nim i Mu się opierasz, a nawet Go zdradzasz i porzucasz, a tego rodzaju zachowania przybierają coraz poważniejszy charakter. Oznacza to, że gdy ludzie żywią takie mylne pojęcia, nie są już w stanie utrzymywać normalnej relacji z Bogiem. Kiedy ludzie zaczynają mieć własne pojęcia na temat Boga, w ich sercach rodzi się uczucie buntu i zniechęcenie. W takich chwilach powinni poszukiwać prawdy, aby pozbyć się tych pojęć. Kiedy zrozumieją prawdę, kiedy zrozumieją zadanie, jakie powierza im Bóg, oraz liczne wymagania, jakie ma Bóg względem ich wiary w Niego – kiedy zrozumieją już te sprawy i będą w stanie zachowywać się i działać zgodnie z Bożymi wymaganiami, to wówczas w ten właśnie sposób wyzbędą się swych błędnych pojęć i wyobrażeń. Gdy już zrozumieją prawdę, w naturalny sposób odrzucą swe mylne pojęcia, i w tym momencie ich relacja z Bogiem stanie się bardziej normalna. Wyzbywanie się błędnych pojęć jest równoznaczne z wyjaśnianiem nieporozumień dotyczących Boga. Mówiąc inaczej, dopiero wtedy, gdy ludzie pozbędą się swych błędnych pojęć i wyobrażeń i z nich zrezygnują, zrozumieją, czym jest prawda i jakie są Boże wymagania.

Jakie jeszcze tkwią w waszych sercach wyobrażenia, które są w stanie wpływać na wykonywanie waszych obowiązków? Jakie mylne pojęcia często wywierają na was wpływ i kierują wami w życiu? Kiedy przytrafiają ci się pewne rzeczy, które nie są ci w smak, w naturalny sposób do głosu dochodzą twoje wyobrażenia, a wówczas skarżysz się Bogu, spierasz się z Bogiem i z Nim rywalizujesz, i pojęcia te powodują gwałtowną zmianę w twojej relacji z Bogiem: od tego, jaki byłeś na początku, kiedy czułeś, że bardzo kochasz Boga i że jesteś wobec Niego tak bardzo lojalny, i kiedy chciałeś poświęcić Mu całe swe życie, przechodzisz do tego, że nagle zmieniasz nastawienie, nie chcesz już wypełniać swego obowiązku ani być lojalny wobec Boga i żałujesz, że w Niego wierzysz, że wybrałeś tę właśnie ścieżkę, a nawet narzekasz na to, że zostałeś wybrany przez Boga. Jakie inne wyobrażenia są w stanie wywołać nagłą zmianę w twojej relacji z Bogiem? (Kiedy Bóg przygotowuje jakąś sytuację, aby poddać mnie próbie i mnie demaskuje, a ja mam poczucie, że mój wynik nie będzie dobry, kształtuję w sobie pewne pojęcia na temat Boga. Czuję mianowicie, że wierzę w Boga i podążam za Nim, i że zawsze wypełniałem swój obowiązek, więc o ile tylko ja nie porzucam Boga, o tyle On także nie powinien mnie opuszczać). To jedno z tego rodzaju pojęć. Czy często je żywicie? Co rozumiecie przez opuszczenie przez Boga? Czy myślisz, że jeśli Bóg cię opuści, to znaczy, że cię nie chce i cię nie zbawi? To jest innego rodzaju błędne wyobrażenie. Skąd się ono zatem bierze? Czy powstaje w twojej wyobraźni, czy też ma jakąś podstawę? Skąd wiesz, że Bóg nie obdarzy cię dobrym wynikiem? Czy Bóg sam ci to powiedział? Są to wyłącznie twoje własne myśli. Teraz już wiesz, że jest to tylko błędne pojęcie; kluczowe pytanie brzmi, jak się go pozbyć. Tak naprawdę ludzie mają wiele mylnych pojęć na temat wiary w Boga. Jeśli potrafisz zdać sobie sprawę z tego, że je posiadasz, to powinieneś wiedzieć, że są one mylne. Jak zatem należy pozbyć się takich pojęć i wyobrażeń? Po pierwsze, musisz zrozumieć wyraźnie, czy te pojęcia wynikają z wiedzy bądź z szatańskich filozofii oraz na czym polega ich błąd i w jaki sposób ci szkodzą, a kiedy już będziesz to dokładnie rozumiał, będziesz w stanie w naturalny sposób pozbyć się danego pojęcia. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że całkowicie się go wyzbywasz: nadal musisz poszukiwać prawdy, zrozumieć, czego wymaga od ciebie Bóg, a następnie gruntownie przeanalizować to wyobrażenie zgodnie z Jego słowami. Kiedy potrafisz wyraźnie rozróżnić, że dane pojęcie jest błędne, że jest niedorzeczne i całkowicie niezgodne z prawdą, znaczy to, że w zasadzie się go pozbyłeś. Jeśli zaś nie będziesz poszukiwał prawdy, jeśli nie będziesz konfrontował tego pojęcia ze słowami Bożymi, nie będziesz w stanie jednoznacznie stwierdzić, dlaczego jest ono błędne, a zatem nie będziesz potrafił całkowicie się go wyzbyć. Nawet jeśli wiesz, że to tylko błędne wyobrażenie, wciąż nie jest powiedziane, że będziesz w stanie zupełnie się go pozbyć. W takich okolicznościach, gdy twoje pojęcia i wyobrażenia kolidują z Bożymi wymaganiami, lecz – pomimo tego, że możesz zdawać sobie sprawę, iż są one błędne – twoje serce wciąż kurczowo się ich trzyma, ty zaś masz pewność, że są one sprzeczne z prawdą, ale w głębi serca ciągle wierzysz, że da się je obronić, nie będziesz kimś, kto rozumie prawdę. Ludzie tacy jak ty zupełnie nie mają wejścia w życie, a ich postawa pozostawia wiele do życzenia. Na przykład, ludzie są szczególnie wyczuleni na punkcie tego, jaki będzie ich wynik i jakie czeka ich przeznaczenie, a także tego, że zmienia im się zakres obowiązków lub się ich zastępuje. Niektórzy często pochopnie wyciągają błędne wnioski na takie tematy, sądząc, że kiedy tylko zostaną zastąpieni na swoim stanowisku i nie będą już mieli tak wysokiego statusu, albo kiedy tylko Bóg powie, że już ich nie lubi lub nie chce, to będzie to dla nich koniec. Do takiego właśnie wniosku dochodzą. Myślą sobie wtedy tak: „Nie ma sensu wierzyć w Boga, Bóg mnie nie chce, a mój wynik jest już przesądzony, więc po cóż mam dalej żyć?”. Inni, słysząc takie przemyślenia, uważają je za rozsądne i poważne – ale cóż to właściwie jest za myślenie? Jest to bunt przeciwko Bogu, jest to poddawanie się rozpaczy. Dlaczego poddają się rozpaczy? Dzieje się tak dlatego, że nie pojmują Bożych intencji, nie rozumieją jasno i wyraźnie, w jaki sposób Bóg zbawia ludzi, i nie mają prawdziwej wiary w Niego. Czy Bóg wie, kiedy ludzie poddają się rozpaczy? (Wie). Bóg to wie, a zatem jak traktuje takich ludzi? Ludzie kształtują w sobie pewnego rodzaju wyobrażenie i mówią: „Bóg zapłacił tak ogromną cenę za człowieka, wykonał w każdym wiele pracy i włożył w to mnóstwo wysiłku; Bogu nie jest łatwo wybrać i zbawić człowieka. Bardzo Go to zaboli, jeżeli ktoś pogrąży się w rozpaczy, i każdego dnia będzie miał nadzieję, że taki człowiek zdoła się pozbierać”. Na pewnym powierzchownym poziomie taki właśnie jest sens tego przekonania, ale tak naprawdę jest to również błędne ludzkie pojęcie. Bóg przyjmuje wobec takich ludzi taką oto postawę: jeśli poddasz się rozpaczy i nie spróbujesz ruszyć naprzód, pozwoli ci On samodzielnie podjąć decyzję – nie zmusi cię do niczego wbrew twej woli. Jeżeli stwierdzisz: „Pragnę nadal wypełniać obowiązek istoty stworzonej, robić wszystko, co w mojej mocy, aby praktykować tak, jak każe Bóg, i spełnić Jego intencje. Wykorzystam do tego wszystkie swe talenty i umiejętności, a jeśli czegoś nie będę w stanie zrobić, nauczę się podporządkowywać i być posłusznym; nie porzucę swego obowiązku”, Bóg powie: „Jeśli jesteś skłonny żyć w ten sposób, to nadal za Mną podążaj, musisz jednak robić to, co Bóg każe; standardy, których spełnienia On wymaga, i Jego zasady, są niezmienne”. Co znaczą te słowa? Oznaczają one, że tylko ludzie mogą porzucić samych siebie; Bóg nigdy by nikogo nie porzucił. W przypadku każdego, kto jest w stanie ostatecznie dostąpić zbawienia i ujrzeć Boga, kto nawiązuje z Nim normalną relację i potrafi stanąć przed Jego obliczem, nie jest to coś, co można osiągnąć po jednym tylko błędzie takiego człowieka lub jednorazowym przycięciu albo po jednorazowym osądzeniu go i skarceniu. Zanim Piotr został udoskonalony, był oczyszczany setki razy. Pośród tych, którzy, wykonując pracę dla Boga, pozostaną do samego końca, nie będzie nikogo, kto do tego czasu doświadczył prób i oczyszczania tylko osiem czy dziesięć razy. Niezależnie od tego, ile razy ktoś poddawany jest próbom i oczyszczany, czyż nie są to wszystko przejawy Bożej miłości? (Są). Kiedy będziesz umiał dojrzeć miłość Boga, będziesz również potrafił zrozumieć Jego podejście do człowieka.

Niektórzy, czytając słowa Boże i widząc, że Bóg potępia w nich ludzi, kształtują w sobie mylne pojęcia i wyobrażenia i czują się rozdarci. Słowa Boże mówią na przykład, że nie przyjmujesz prawdy, więc Bóg cię nie lubi albo nie akceptuje; że jesteś złoczyńcą, antychrystem, że denerwuje Go sam twój widok i że cię nie chce. Ludzie czytają więc te słowa i myślą sobie tak: „One są skierowane do mnie. Bóg stwierdził, że mnie nie chce, a skoro mnie porzucił, to ja też już nie będę w Niego wierzył”. Są tacy, którzy, czytając słowa Boże, często tworzą własne pojęcia i błędne rozumienia z tego powodu, że Bóg obnaża skażone stany ludzi i wypowiada pod ich adresem pewne słowa potępienia. Stają się zniechęceni i słabi, myślą, że Boże słowa skierowane są do nich, że Bóg z nich rezygnuje i ich nie zbawi. Zniechęcają się tak, że aż chce im się płakać i nie chcą już podążać za Bogiem. W rzeczywistości jest to błędne rozumienie Boga. Jeśli nie rozumiesz znaczenia słów Boga, nie powinieneś próbować wyznaczać Mu granic. Nie wiesz, jaką osobę Bóg porzuca ani w jakich okolicznościach rezygnuje z ludzi, w jakich okolicznościach odsuwa ludzi na bok; wszystko to odbywa się według zasad i w określonych kontekstach. Jeśli nie masz pełnego wglądu w te szczegółowe kwestie, będziesz skłonny do przewrażliwienia i określenia się na podstawie jednego Bożego słowa. Czy to nie jest problematyczne? Kiedy Bóg osądza ludzi, co jest ich głównym aspektem, który On potępia? Bóg osądza i obnaża zepsute usposobienie i skażoną istotę ludzi, potępia ich szatańskie usposobienie i szatańską naturę, potępia różne przejawy ich buntu i sprzeciwu wobec Boga, potępia ich za to, że nie są w stanie podporządkować się Bogu, że zawsze Mu się sprzeciwiają i stale mają własne pobudki i cele – ale takie potępienie nie oznacza, że Bóg porzucił ludzi, którzy mają szatańskie usposobienie. Jeśli nie jest to dla ciebie jasne, to znaczy, że brakuje ci zdolności pojmowania i jesteś trochę jak ludzie chorzy umysłowo, bo cały czas wszystko wydaje ci się podejrzane i źle rozumiesz Boga. Tacy ludzie są pozbawieni prawdziwej wiary, jak więc mogliby podążać za Bogiem do samego końca? Słyszysz jedno zdanie potępienia ze strony Boga i myślisz, że zostawszy potępieni przez Boga, ludzie zostali przez Niego opuszczeni i nie będą już zbawieni, i z tego powodu popadasz w zniechęcenie i rozpacz. To jest błędna interpretacja Boga. W rzeczywistości Bóg nie opuścił ludzi. To oni źle zinterpretowali Boga i porzucili siebie. Nic nie jest ważniejsze niż to, kiedy ludzie porzucają samych siebie, czego wypełnieniem są słowa Starego Testamentu: „Głupi umierają przez brak rozumu” (Prz 10:21). Żadne zachowanie nie jest głupsze niż to, kiedy ludzie oddają się rozpaczy. Czasami czytasz słowa Boże, które wydają się ograniczać ludzi; w rzeczywistości nie ograniczają one nikogo, lecz są wyrazem intencji i przekonań Boga. Są to słowa prawdy i zasady, nikogo nie ograniczają. Słowa wypowiadane przez Boga w czasie gniewu lub wściekłości również reprezentują Boże usposobienie, słowa te są prawdą, a ponadto należą do zasady. Ludzie muszą to zrozumieć. Bóg mówi to po to, by umożliwić ludziom zrozumienie prawdy i zrozumienie zasad; absolutnie nie chodzi o to, aby kogokolwiek ograniczać. Nie ma nic wspólnego z ostatecznym przeznaczeniem ludzi i nagrodą dla nich, a tym bardziej wypowiedzi te nie są ich ostateczną karą. To są tylko słowa wypowiedziane po to, by osądzić ludzi i ich przyciąć, wypływają one z gniewu na ludzi, bo nie spełniają Bożych oczekiwań, a wypowiadane są po to, by ludzi obudzić, by ich zachęcić, i są to słowa płynące prosto z serca Boga. A jednak niektórzy ludzie upadają i porzucają Boga z powodu jednego stwierdzenia sądu Bożego. Tacy ludzie nie wiedzą, co jest dla nich dobre, nie sposób przemówić im do rozumu, w ogóle nie przyjmują prawdy. Niektórzy ludzie przez pewien czas doświadczają słabości, a potem ponownie stają przed obliczem Boga, myśląc sobie: „To nie jest w porządku. Muszę nadal podążać za Bogiem i robić to, czego On wymaga. Jeśli nie będę podążać za Bogiem ani dobrze wykonywać swoich obowiązków, moje życie pozbawione będzie wszelkiej wartości. Aby wieść sensowne życie, muszę za Nim podążać”. Jak zatem podążają za Bogiem? Muszą doświadczać Bożego dzieła. Samo mówienie, że się wierzy w Boga, bez doświadczania Jego dzieła, nie jest podążaniem za Bogiem. Czy przyjmując dzieło Boże, człowiek powinien mieć taką postawę, że wcześniej nie wykonywał lojalnie swego obowiązku i nie chciał się zgodzić na to, by go nieco przycięto? Cóż to za usposobienie, gdy ktoś nie akceptuje przycinania oraz nieustannie się skarży, gdy choć trochę cierpi? Człowiek powinien zastanowić się nad sobą i zrozumieć, czego wymaga Bóg, i stosownie do tego postępować. Jeśli Bóg mówi, że nie jesteś dość dobry, to tak właśnie jest i nie powinieneś posługiwać się własnymi pojęciami i wyobrażeniami, aby wyznaczać granice różnych spraw lub sprzeciwiać się Bogu. Powinieneś podporządkować się Bogu i przyznać, że nie jesteś dość dobry. Czyż nie masz wówczas odpowiedniej ścieżki praktyki? Czy ktoś, będąc w stanie praktykować prawdę i podporządkować się Bogu, może mimo to Go opuścić? Nie, nie może tego uczynić. Są chwile, kiedy sądzisz, że Bóg z ciebie zrezygnował – ale w rzeczywistości Bóg z ciebie nie zrezygnował, lecz po prostu odstawia cię na bok, abyś mógł się nad sobą zastanowić. Być może uważa cię za godnego pogardy i nie chce cię słuchać, ale tak naprawdę cię nie opuścił. Są tacy, którzy starają się wypełniać swoje obowiązki w domu Bożym, ale z powodu ich istoty oraz różnych rzeczy, które się w nich przejawiają, Bóg widzi, że nie miłują oni prawdy i w ogóle jej nie przyjmują, więc faktycznie ich porzuca; nie byli naprawdę wybrani, lecz jedynie świadczyli usługi przez pewien czas. Tymczasem istnieją również tacy, których Bóg wszelkimi metodami stara się dyscyplinować, karać i osądzać, a nawet potępiać i przeklinać, stosując rozmaite metody, które są sprzeczne z pojęciami człowieka. Niektórzy ludzie nie rozumieją intencji Boga; myślą, że Bóg się ich czepia i zadaje im ból. Uważają, że życie przed obliczem Boga pozbawione jest godności, nie chcą już Go krzywdzić i opuszczają kościół. Uważają nawet, że takie postępowanie jest rozumne, więc w ten właśnie sposób odwracają się plecami do Boga – ale w rzeczywistości Bóg ich nie opuścił. Tacy ludzie nie mają pojęcia o Bożych intencjach. Są nieco przewrażliwieni, posuwając się nawet do tego, że rezygnują z Bożego zbawienia. Czy naprawdę mają sumienie? Są chwile, kiedy Bóg unika ludzi, oraz chwile, kiedy na jakiś czas odsuwa ich na bok, aby mogli zastanowić się nad sobą, ale Bóg ich nie opuścił; daje im możliwość wyrażenia skruchy. Bóg naprawdę porzuca tylko złych ludzi, którzy popełniają wiele złych czynów, niedowiarków i antychrystów. Niektórzy mówią: „Czuję się pozbawiony działania Ducha Świętego i już od dawna pozostaję bez oświecenia Ducha Świętego. Czy Bóg mnie opuścił?”. To błędne przekonanie. Mamy tu też do czynienia z problemem usposobienia: ludzie są nazbyt emocjonalni, zawsze kierują się własnym rozumowaniem, zawsze są samowolni i nierozsądni – czyż nie jest to kwestia usposobienia? Mówisz, że Bóg cię opuścił, że cię nie zbawi, więc czy określił On twój wynik? Bóg po prostu wypowiedział do ciebie kilka gniewnych słów. Jak możesz twierdzić, że z ciebie zrezygnował, że już cię nie chce? Zdarzają się sytuacje, w których nie czujesz działania Ducha Świętego, ale Bóg nie odebrał ci prawa do czytania Jego słów ani nie określił twojego wyniku; nie zagrodził ci też drogi do zbawienia, więc dlaczego popadasz w takie przygnębienie? Jesteś w złym stanie, masz problem z motywacją, a także z przekonaniami i poglądami, jesteś w zaburzonym stanie umysłu, a mimo to nie próbujesz tego skorygować na drodze poszukiwania prawdy, tylko ciągle błędnie interpretujesz i skarżysz się na Boga, zrzucasz na Niego odpowiedzialność, a nawet mówisz: „Bóg mnie nie chce, więc już w Niego nie wierzę”. Czy nie postępujesz niedorzecznie? Czy nie jesteś nierozsądny? Ktoś taki jest nazbyt rozemocjonowany, zupełnie pozbawiony rozsądku i odporny na wszelkie rozumowe argumenty. Tacy ludzie mają najmniejsze szanse na to, by przyjąć prawdę i bardzo trudno będzie im osiągnąć zbawienie.

Zapamiętajcie sobie te słowa: Piotr został udoskonalony poprzez bycie oczyszczanym setki razy. Zgodnie z waszymi pojęciami i wyobrażeniami, być oczyszczanym setki razy znaczy tyle, co wieść spektakularny żywot pełen nieopisanych cierpień, by móc podążać za Bogiem, a na koniec zostać ukrzyżowanym głową w dół. Tak jednak bynajmniej nie jest; to tylko ludzkie błędne wyobrażenie. Dlaczego tak mówię? Dlatego, że ludzie nie pojmują, czym są zsyłane przez Boga próby i że każda próba jest przygotowywana i przeprowadzana Jego ręką. Nie rozumieją, co znaczą te „setki razy”, ani dlaczego Bóg oczyszczał Piotra setki razy, ani jak udało mu się owe „setki razy” osiągnąć, ani co było pierwotną tego przyczyną. Ludzie tego wszystkiego nie wiedzą, a zamiast tego zawsze zdają się na własne pojęcia i wyobrażenia, aby te rzeczy zrozumieć, i w rezultacie opacznie pojmują Boga. Nie są w stanie zrozumieć pewnych Jego słów, których nie doświadczyli. Gdyby w prawdziwym życiu Bóg tylko wszystkim błogosławił, prowadził ich i przemawiał do nich spokojnym tonem, dla ludzi próby pozostałyby na zawsze tylko pustymi słowami i nie byłyby niczym więcej jak tylko pewnym słowem, definicją, terminem. Jednakże Bóg często dokonuje tego dzieła na tobie: czasem sprawia, że chorujesz, a kiedy indziej, że przytrafia ci cię jakaś przykrość i popadasz w zniechęcenie i słabość; to znowu, że napotykasz trudną sytuację, z którą niełatwo jest ci sobie poradzić, i nie wiesz, co należy zrobić – czym są dla ciebie te rzeczy? Jeśli chodzi o wszystkie te nieprzyjemne rzeczy, wszystkie te cierpienia, trudności lub znoje, a nawet pokusy szatana, to jeśli zawsze będziesz potrafił traktować je jako próby zsyłane ci przez Boga (z których każda jest jedną z owych „setek prób”), i będziesz umiał je zaakceptować i doszukiwać się w nich prawdy, to wówczas twój stan ulegnie przemianie, a twoja relacja z Bogiem się poprawi. Jeżeli jednak, napotykając takie próby, odrzucasz je, ciągle usiłujesz przed nimi uciec, stawiasz im opór i się im sprzeciwiasz, to wówczas te „setki prób” na zawsze pozostaną dla ciebie pustymi słowami, które nigdy się nie wypełnią. Na przykład, ktoś jest do ciebie źle nastawiony, a ty nie wiesz, dlaczego, i czujesz się nieszczęśliwy. Jeśli żyjesz w okowach swojej zapalczywości i cielesności, to wówczas masz pretekst, aby również być dla niego niemiłym – oko za oko, ząb za ząb. Jeżeli jednak żyjesz przed Bogiem i pragniesz przyjąć to, że Bóg cię udoskonali i zbawi, powinieneś traktować wszystko, co cię spotyka, jako zesłaną przez Niego próbę i to zaakceptować. W rzeczywistości jest to bowiem jeden z wielu różnych sposobów, w jaki Bóg poddaje cię próbie. Czy dzięki takiemu omówieniu macie teraz w sercu większe poczucie wyzwolenia i odczuwacie znacznie większą ulgę? Jeśli będziecie potrafili praktykować zgodnie z tymi słowami, konfrontować z nimi wasze zachowanie i poglądy, bardzo wam to pomoże, jeśli chodzi o podporządkowanie się ustaleniom i planowym działaniom Boga w waszym codziennym życiu.

Jakich najważniejszych aspektów dotyczy nasze dzisiejsze omówienie błędnych ludzkich wyobrażeń odnoszących się do wiary w Boga? Jednym z nich jest ludzkie zachowanie, fałszywe jak u faryzeuszy, wielce wyrafinowane i pretensjonalne. Inny aspekt dotyczy jedzenia, ubrania, mieszkania i podróży, kolejnym zaś jest pojmowanie wiary w Boga przez ludzi, który sądzą, że skoro w Niego wierzą, muszą otrzymywać błogosławieństwa i czerpać korzyści. Jak przedstawiało się doświadczenie Hioba, jeśli chodzi o ten ostatni aspekt? Kiedy spadały na niego kolejne próby, był w stanie stwierdzić, że pochodzą one od Boga, że on sam nie zrobił nic złego i że nie jest to kara Boża, lecz raczej Bóg poddaje go próbie, a szatan kusi – tak właśnie rozumiał to Hiob. A jak rozumieli to jego przyjaciele? Sądzili, że te nieszczęścia musiały przytrafić mu się dlatego, że zrobił coś złego i obraził Boga. To, że w ogóle mogli pomyśleć w ten sposób, pokazuje, iż żywili pewne pojęcia na temat wiary w Boga. Dlaczego sposób pojmowania tej sytuacji przez Hioba różnił się od tego, jak rozumieli ją inni? Wynikało to z faktu, że Hiob jasno i wyraźnie widział, co się dzieje, więc nie żywił na ten temat żadnych błędnych wyobrażeń. Podczas gdy Bóg dokonywał swego dzieła w Hiobie, Hiob nabierał doświadczenia i poznawał dzieło Boże, a zarazem uwalniał się od owych pojęć i zapatrywań. Czy zatem, kiedy Bóg doświadczał Hioba swoją ręką, Hiob opacznie to rozumiał? (Nie). Rozumiał to w należyty sposób, więc nie narzekał; rozumiał właściwie, więc się nie buntował; rozumiał, więc był w stanie prawdziwie się temu podporządkować. Czyż nie jest to słuszne postępowanie? (Owszem). Dlaczego jest słuszne? Jeśli ludzie w swych sercach odpowiedzą „Amen” na słowa Boże i przyjmą je jako rzeczywistość tego, co pozytywne, jako to, co jest słuszne, jako to, co stanowi standard, co jest doskonałe, i jako zasady, które winni wprowadzać w życie, to wówczas się podporządkują i nie będą opacznie rozumieć Boga. Gdy ludzie tworzą w sobie błędne wyobrażenia odnoszące się do wypowiadanych przez Boga słów lub dokonywanych przez Niego czynów, zawsze dają czemuś wyraz. Co takiego wyrażają? (To, że nie są skłonni ich przyjąć). A co się kryje za tym brakiem chęci do tego, by zaakceptować Boże słowa i czyny? Chodzi o to, że ludzie mają swe własne zapatrywania, które są sprzeczne ze słowami Boga i kłócą się z nimi, wskutek czego kształtują oni w sobie błędne wyobrażenia i pojęcia o Bogu, sądząc, że to, co On mówi, niekoniecznie jest poprawne. Czasami zaś, nawet jeśli ludzie zdają się te Boże słowa i czyny przyjmować, są to tylko pozory, a nie prawdziwa akceptacja. Poprzez poszukiwanie prawdy człowiek musi dojść do tego, by myśleć całkowicie zgodnie ze słowami i wymaganiami Boga oraz zgadzać się ze słowami Bożymi w swoim sercu, i dopiero wtedy może osiągnąć zgodność z Bogiem. Jeżeli w swoim sercu nie przyjmujesz tych rzeczy i źle je rozumiesz, a nawet sprzeciwiasz się im i stawiasz im opór, oznacza to, że coś tkwi w twoim wnętrzu. Jeśli potrafisz to coś gruntownie przeanalizować i poszukiwać prawdy, wtedy możesz wyzbyć się swych błędnych wyobrażeń. Jeżeli jednak twoje pojmowanie spraw jest wypaczone, jeśli w ogóle nie masz duchowego zrozumienia lub zdolności pojmowania, po prostu nie jesteś w stanie skonfrontować swych pojęć ze słowami Boga, nie potrafisz pojęć tych rozpoznać i przeanalizować, i nie jesteś świadom, kiedy one w tobie powstają, to wówczas nie uda ci się ich wyzbyć. Niektórzy ludzie doskonale wiedzą, że w głębi serca żywią pewne mylne pojęcia na temat Boga, ale wciąż temu zaprzeczają, w obawie, że jeśli powiedzą o tym głośno, stracą twarz, a inni zaczną patrzeć na nich z góry. Jeśli ktoś ich spyta: „Jeżeli nie zrozumiałeś Boga opacznie, jak to możliwe, że nie potrafisz Mu się podporządkować?”, to wówczas odpowiedzą: „Nie wiem, jak mam praktykować”. Czegóż to dowodzi? Jeśli nie masz za grosz duchowego zrozumienia, jeśli nie masz zdolności rozeznania i nie wiesz, jak dokonać autorefleksji, gdy masz jakiś problem, to nie będziesz w stanie pozbyć się swoich błędnych pojęć i mylnych wyobrażeń odnoszących się do Boga. Kiedy dzieją się rzeczy, które nie są związane z twoimi pojęciami, jesteś bardzo spokojny i nie sposób dostrzec, że masz jakiś problem. Jednak w momencie, gdy tylko zdarzy się coś, co dotyka twoich pojęć, pojawia się w tobie poczucie niezgody na decyzje Boga. Jak przejawia się ta niezgoda? Czasem możesz czuć się urażony, a jeśli w miarę upływu czasu nie pozbędziesz się tego uczucia, twoje błędne wyobrażenia na temat Boga jeszcze głębiej się w tobie zakorzeniają, a twoje skażone usposobienie jeszcze bardziej się w tobie umacnia, aż zaczynasz dawać wyraz swoim błędnym pojęciom i osądzać Boga. W momencie zaś, gdy zaczynasz Go osądzać, nie jest to już wyłącznie problem dotyczący sposobu myślenia czy zachowania, ale raczej przejaw szatańskiego usposobienia. Jeżeli ktoś, z czystej nieświadomości, przejawia w swym zachowaniu niejaką skłonność do niezgody lub brak podporządkowania, Bóg tego nie potępia. Jeśli jednak ktoś wchodzi w bezpośredni konflikt z Bogiem ze względu na swe usposobienie, i robi to celowo, to wówczas sprowadzi to na niego kłopoty, ponieważ w ten sposób rzuca wyzwanie Bogu. Gdy zaś ktoś rozmyślnie rzuca Bogu wyzwanie, jest to obraza Bożego usposobienia. Dlatego też, gdy ludzie mają błędne pojęcia, powinni się ich pozbyć. Dopiero wtedy, gdy się ich pozbędą, będą mogli wyjaśnić nieporozumienia pomiędzy sobą a Bogiem. I dopiero wtedy, gdy nieporozumienia pomiędzy nimi a Bogiem zostaną wyjaśnione, będą mogli prawdziwie podporządkować się Bogu. Niektórzy ludzie mówią: „Nie mam żadnych mylnych pojęć, a nieporozumienia pomiędzy mną a Bogiem zostały wyjaśnione. Nie muszę już o niczym myśleć”. Czy to wystarczy? Pozbywanie się mylnych pojęć ma na celu nie tylko wyzbycie się ich, lecz przede wszystkim praktykowanie zgodnie z Bożymi wymaganiami i prawdą, aby móc zdobyć się na podporządkowanie wobec Boga i Go zadowolić. Niektórzy mówią: „O ile tylko nie będę miał żadnych błędnych wyobrażeń dotyczących Boga, to wystarczy. Wszystko będzie dobrze, a ja będę bezpieczny”. Nie na tym polega autentyczne wprowadzanie prawdy w życie ani szczere podporządkowanie – problem wciąż jeszcze nie został rozwiązany. Gdyby było inaczej, ludzie nie tylko nie mieliby błędnych wyobrażeń dotyczących Boga, lecz także wiedzieliby, czego On wymaga i jakie są Jego intencje przejawiające się w tym, co im się przydarza. Byliby wówczas w stanie nie tylko gruntownie przeanalizować własne pojęcia, lecz także pomóc tym, którzy żywią jakieś błędne pojęcia, nauczyć się jak poszukiwać prawdy, jak być w stanie ją praktykować i spełniać Boże wymagania. Czyż nie żyliby wtedy w zgodzie z Bożymi intencjami? Ostatecznym celem wyzbywania się błędnych pojęć i wyobrażeń jest wszak zrozumienie Bożych intencji i wkroczenie w prawdorzeczywistość – to jest kluczowa kwestia. Mówisz, że nie wytworzyłeś sobie żadnych błędnych wyobrażeń dotyczących Boga; czy zatem rozumiesz prawdę? Jeżeli nie rozumiesz prawdy, to nawet jeśli nie masz żadnych błędnych pojęć czy opacznych wyobrażeń odnoszących się do Boga, nadal nie jesteś kimś, kto Mu się podporządkowuje. Brak jakichkolwiek błędnych wyobrażeń nie oznacza, że rozumie się Boga, tym bardziej zaś nie znaczy, że jest się w stanie Mu podporządkować. Gdy wszystko dobrze się układa, ludzie nie mają błędnych pojęć ani opacznych wyobrażeń dotyczących Boga, ale nie znaczy to, że w ogóle nie mają żadnych pojęć ani wątpliwości odnośnie do Niego. Kiedy przydarza im się coś, co dotyka ich osobistych interesów, w naturalny sposób dochodzą do głosu żywione przez nich pojęcia i zwykli wówczas tworzyć sobie opaczne wyobrażenia dotyczące Boga, a nawet głośno wyrażać skargi. Czy ludzie mogą podporządkować się Bogu, skoro uważają, że ich osobiste interesy są tak ważne? Dlaczego jest tak, że gdy zdarzy się coś, co ma wpływ na czyjeś osobiste interesy, zaraz do głosu dochodzą jego błędne pojęcia i opaczne wyobrażenia na temat Boga, a człowiek ten buntuje się przeciwko Niemu i Mu się sprzeciwia? Tak właśnie jest z ludźmi, którzy mają szatańską naturę i szatańskie usposobienie. Kiedy dzieje się coś, co ma wpływ na ich osobiste interesy, nie są już w stanie podporządkować się Bogu, podobnie jak nie potrafią Mu się podporządkować, gdy zdarza się coś, co jest sprzeczne z ich własnymi pojęciami i wyobrażeniami. Ludzkie pojęcia i wyobrażenia na temat Boga powstają stosownie do sytuacji, w jakiej ludzie się znajdują. Jeśli ludzie nie są w stanie poszukiwać prawdy i jej przyjąć, to wówczas nigdy nie pozbędą się swych błędnych pojęć, a ich relacja z Bogiem nigdy na powrót nie stanie się normalna. Ci, którzy żywią własne pojęcia, lecz nie poszukują prawdy, aby się ich pozbyć, nie zostaną przez Boga zbawieni, bez względu na to, ile lat w Niego wierzą.

To, że Bóg zbawia człowieka, nie jest bynajmniej pustosłowiem. Bóg wyraża wszystkie te prawdy, aby odnieść się do różnych rzeczy cechujących rodzaj ludzki, które są sprzeczne z prawdą – ludzkich pojęć i wyobrażeń, wiedzy, mądrości życiowych, tradycyjnej kultury, itp. Gruntownie analizując te rzeczy, pozwala On człowiekowi zrozumieć, co jest pozytywne, a co negatywne, które rzeczy pochodzą od Boga, a które od szatana, czym jest prawda, a czym filozofie szatana i jego logika. Kiedy ludzie są w stanie zobaczyć te rzeczy takimi, jakimi są naprawdę, w naturalny sposób decydują się podążać właściwą ścieżką życia i są w stanie praktykować prawdę, czynić to, co każe Bóg, i rozpoznawać to, co negatywne. Tego właśnie Bóg wymaga od człowieka, a zarazem jest to standard, według którego doskonali On i zbawia ludzi. Niektórzy mówią tak: „Bóg gruntownie analizuje ludzkie pojęcia, ale ja nie żywię żadnych błędnych pojęć. Ludzie, którzy żywią własne pojęcia i wyobrażenia, są zazwyczaj starymi, szczwanymi lisami, albo też teologami i faryzeuszami. Ja taki nie jestem”. W czym tkwi problem, jeśli ktoś jest w stanie coś takiego powiedzieć? Taki człowiek nie zna samego siebie. Bez względu na to, w jaki sposób omawia się z nim prawdę, nie odnosi jej do siebie, myśląc, że to go nie dotyczy. Jest to przejaw ignorancji i całkowitego braku duchowego zrozumienia. A czy wy moglibyście myśleć w ten sposób? Dziś większość ludzi tak nie myśli. Kiedy ktoś zjadł i wypił wiele Bożych słów i potrafi zrozumieć niektóre prawdy, jest potem w stanie zobaczyć jasno i wyraźnie, że każdy posiada takie rzeczy jak pojęcia i wyobrażenia oraz że wszyscy mają skażone skłonności. Nie ma nic wstydliwego w gruntownym analizowaniu tych rzeczy; co więcej, ludzie wierzą, że ich przeanalizowanie pomoże innym rozwinąć zdolność rozeznania, a oni sami także się rozwiną i szybciej będą w stanie zrozumieć prawdę. Z tego właśnie powodu wszyscy zdolni są szczerze i otwarcie analizować swoje wnętrze. Jaki jest cel szczegółowego analizowania ludzkich wyobrażeń? Chodzi o to, by odłożyć na bok te przekonania, zająć się nieporozumieniami pomiędzy człowiekiem a Bogiem, a następnie umożliwić ludziom skupienie się na tym, czego Bóg wymaga od człowieka, aby wiedzieli, jak wkroczyć na ścieżkę zbawienia i co robić, aby praktykować prawdę. Praktykując często w ten właśnie sposób, osiąga się w końcu zamierzony efekt. Jednym z jego aspektów jest to, że ludzie zrozumieją Boże intencje i będą potrafili podporządkować się Bogu, innym zaś to, że będą mieli odporność i siłę, by opierać się wielu negatywnym zjawiskom – takim jak niegodziwe pojęcia i wyobrażenia oraz to, co wynika z wiedzy – i odrzucać je. Kiedy masz do czynienia z religijnym intelektualistą, teologiem, pastorem lub starszym ze świata religii, rozmawiając z nim jesteś w stanie go przejrzeć i posłużyć się prawdą, aby obalić jego niezliczone pojęcia, wyobrażenia, herezje i błędne przekonania. Pokazuje to, że potrafisz zidentyfikować negatywne rzeczy, że zrozumiałeś niektóre prawdy, że masz już pewną postawę, przez co nie jesteś onieśmielony, rozmawiając z takimi przywódcami religijnymi i postaciami ze świata religii. Wiedza, nauka i filozofie, o których tacy ludzie mówią – a nawet wszystkie ich ideologie i teorie – są nie do utrzymania, ponieważ przejrzałeś te religijne słowa i doktryny, pojęcia oraz wyobrażenia, i nie mogą one cię już dłużej wprowadzać w błąd. Ale wy nie jesteście jeszcze na tym poziomie. Kiedy spotykacie tych szarlatanów i faryzeuszy ze świata religii lub kogokolwiek, kto ma pewien status, jesteście onieśmieleni. Wiecie, że to, co mówią, jest złe, że składa się z mylnych pojęć i wyobrażeń, że zrodzone jest z wiedzy, lecz nie wiecie, jak odeprzeć ich argumenty; nie wiecie, od czego zacząć szczegółową analizę ich wypowiedzi ani jakimi słowami tych ludzi zdemaskować. Czy nie dowodzi to, że wciąż nie zrozumieliście prawdy? (Owszem). Musicie zatem wyposażyć się w prawdę, a kiedy już ją zrozumiecie, będziecie mogli dokonać szczegółowej analizy samych siebie, a wówczas będziecie mieli rozeznanie co do innych ludzi. Kiedy zrozumiecie prawdę, będziecie w stanie widzieć ich jasno i wyraźnie, lecz jeśli jej nie zrozumiecie, nigdy nie będziecie w stanie tak właśnie ich zobaczyć. Aby przejrzeć ludzi i sprawy, musicie pojąć prawdę; nie mając zaś prawdy za swój fundament, za swoje życie, nie będziecie w stanie niczego zgłębić ani przeniknąć.

Kiedy ludzie pozbyli się już rozmaitych pojęć i wyobrażeń, posiadają wiedzę o słowach Bożych i doświadczają ich, a jednocześnie wkroczyli też w ich rzeczywistość. W procesie wkraczania w rzeczywistość słów Bożych ludzie po kolei wyzbywają się powstających w nich pojęć i wyobrażeń i zachodzi zmiana w ich wiedzy o dziele Bożym, o istocie Boga i o różnych postawach Boga wobec ludzi. Jak dokonuje się ta zmiana? Dokonuje się ona, gdy ludzie odkładają na bok różne swoje pojęcia i wyobrażenia, gdy odkładają na bok różne idee i zapatrywania, które wywodzą się z wiedzy, filozofii, tradycyjnej kultury lub ze świata, a zamiast tego przyjmują różne punkty widzenia, które pochodzą od Boga i związane są z prawdą. Kiedy ludzie przyjmują słowa Boże jako swoje życie, wkraczają również w ich rzeczywistość i są w stanie rozważać rozmaite kwestie i zastanawiać się nad nimi, posługując się prawdą, oraz za jej pomocą rozwiązywać różne problemy. Gdy ludzie pozbędą się różnych swoich pojęć i błędnych wyobrażeń dotyczących Boga, będą mogli natychmiast poprawić swoją relację z Nim, a jednocześnie utorować sobie drogę do wkroczenia w życie. Gdy zaś osiągną już takie zmiany, co stanie się z ich relacją z Bogiem? Stanie się ona relacją istot stworzonych i Stwórcy. W relacjach na tej płaszczyźnie nie ma żadnej rywalizacji, żadnych prób i jest bardzo niewiele skłonności do buntu; ludzie są o wiele bardziej podporządkowani, wyrozumiali, pobożni, lojalni i uczciwi wobec Boga oraz prawdziwie się Go boją. Jest to zmiana, jaka zachodzi w życiu ludzi, gdy wyzbyli się już swoich wyobrażeń. Jeśli jesteście w stanie przejść tego rodzaju przemianę, to czy jesteście wobec tego skłonni wyzbyć się swoich pojęć? (Tak). Ale pozbywanie się ludzkich wyobrażeń to bardzo bolesny proces. Ludzie muszą bowiem zaprzeczyć samym sobie, odłożyć na bok swoje pojęcia, to, co uważają za słuszne, i czego uparcie poszukują; krótko mówiąc, odłożyć na bok rzeczy, które uważali za właściwe, do których dążyli i których łaknęli przez całe życie. Oznacza to, że muszą przeciwstawić się sobie, odłożyć na bok swą wiedzę, mądrości życiowe – a nawet swój sposób bycia – których nauczyli się od świata szatana, i zastąpić je innym stylem życia, którego źródłem i podstawą jest prawda. W związku z tym muszą znosić wielkie cierpienie. Takie cierpienie nie musi przybierać formy dolegliwości fizycznych albo niewygód i trudności w codziennym życiu, ale wynikać może z wewnętrznej zmiany wszelkiego rodzaju poglądów na różne rzeczy i na rodzaj ludzki lub nawet ze zmiany w różnych aspektach wiedzy, jaką posiadasz o Bogu – zmiany, która wywraca do góry nogami twoją wiedzę i pogląd na świat, na życie człowieka, rodzaj ludzki, a nawet Boga.

Przed chwilą omówiliśmy ludzkie wyobrażenia na temat wiary w Boga i podaliśmy kilka przykładów, abyście mogli mieć podstawowe pojęcie o tym aspekcie prawdy. Później możecie rozważyć to ponownie i wspólnie to sobie omówić, wyciągnąć wnioski i, krok po kroku, zastanowić się, zrozumieć i szczegółowo przeanalizować różne wyobrażenia na temat wiary w Boga, a następnie stopniowo się ich pozbyć. Krótko mówiąc, ludzie żywią wiele wyobrażeń i pojęć na temat wiary w Boga. Na przykład, kiedy tylko pojawi się jakiś problem – czy to w odniesieniu do ich życia, małżeństwa, rodziny, czy pracy – ludzie wyrabiają sobie błędne pojęcia na temat Boga, a następnie skarżą się na Niego i Go osądzają, zawsze w głębi serca myśląc sobie tak: „Dlaczego Bóg mnie nie chroni ani mi nie błogosławi?”. Brzmi to tak samo, jak to, co powtarzają zawsze niewierzący: „Niebo jest niesprawiedliwe” i „Niebiosa są ślepe”; ale te rzeczy nie dzieją się przez przypadek. Kiedy ludziom żyje i się przyjemnie i szczęśliwe, nigdy nie dziękują Bogu ani słowem, a bywa nawet, że wypierają się Boga i wątpią w Jego istnienie. Gdy jednak nawiedza ich jakieś nieszczęście, zrzucają na Boga całą odpowiedzialność i zaczynają Go osądzać i bluźnić przeciwko Niemu. Niektórzy ludzie uważają nawet, że skoro wierzą w Boga, to nie muszą się już niczego uczyć ani pracować. Sądzą, że gdy nadejdzie czas, Bóg wszystko dla nich przygotuje, a jeśli będą mieli jakiekolwiek trudności, mogą pomodlić się do Boga i powierzyć Mu daną sprawę, a On ją za nich rozwiąże. Wierzą, że jeśli zachorują, Bóg ich uzdrowi, że jeśli nadejdzie katastrofa, Bóg ich ochroni, że kiedy nadejdzie dzień Boży, to oni wszyscy przybiorą inną postać, a jeśli Bóg będzie czynił znaki i cuda, to wszystko będzie dobrze – to właśnie są wyobrażenia i pojęcia, jakie żywią ludzie. Jeśli chodzi o profesjonalną wiedzę związaną z pełnieniem obowiązku, którą ludzie powinni sobie przyswoić, to mają oni uczyć się jej stosownie do tego, co jest potrzebne do wykonywania ich obowiązku. To właśnie nazywa się pragmatycznym podejściem i zaangażowaniem w swoje właściwe zadanie, przy którego wypełnianiu człowiek nie powinien polegać jedynie na własnych rojeniach i wyobraźni. Ludzie muszą robić to, czego wymaga od nich Bóg, czyli wykonywać swoje obowiązki. Pod żadnym pozorem nie można tego zmienić i należy do tego podchodzić sumiennie – jest to zgodne z prawdą i jest to perspektywa, z której ludzie winni spoglądać na swój obowiązek. To nie jest żadne mylne pojęcie, tylko prawda, i tego właśnie wymaga Bóg. Wielokrotnie zdarza się, że to, co czyni Bóg, jest sprzeczne z ludzkimi wyobrażeniami. Jeśli ludzie potrafią odłożyć na bok swoje przekonania oraz poszukiwać Bożych intencji i prawdozasad, to będą w stanie się z tym uporać. Jeżeli zaś jesteś uparty i kurczowo trzymasz się swoich błędnych przekonań, jest to równoznaczne z tym, że nie przyjmujesz prawdy, nie akceptujesz tego, co słuszne, i nie akceptujesz Bożych wymagań. Jeśli nie przyjmujesz prawdy lub tego, co słuszne, to czyż nie można stwierdzić, że sprzeciwiasz się Bogu? Prawda i to, co pozytywne, pochodzi bowiem od Boga. Jeśli tego nie akceptujesz, a zamiast tego kurczowo trzymasz się własnych wyobrażeń, to najwyraźniej sprzeciwiasz się prawdzie. Na tym zakończymy nasze omówienie ludzkich wyobrażeń na temat wiary w Boga. Pozostaje wam tylko zastosować wnioski z naszej rozmowy do siebie samych na podstawie tych zasad i słów, które dziś tutaj padły. Wyobrażenia na temat ludzkiej wiary w Boga to najbardziej powszechny i najbardziej podstawowy spośród trzech rodzajów mylnych pojęć. Prawdy odnoszące się do tych pojęć nie są w istocie zbyt głębokie, więc powinno wam być łatwo się tych pojęć pozbyć.

Zajmiemy się teraz ludzkimi wyobrażeniami dotyczącymi wcielenia, gdyż ludzie żywią wiele błędnych pojęć także i na ten temat. Mają ich wręcz całe mnóstwo, gdy nie widzieli Boga wcielonego. Sądzą na przykład, że Bóg wcielony powinien wszystko rozumieć i wszystko widzieć jasno i wyraźnie. Krótko mówiąc, uważają, że ciało Boga wcielonego winno być w najwyższym stopniu doskonałe, że jest On zbyt dobry i nieosiągalny dla kogoś takiego jak oni. Dopóki nie spotkali Boga, te wyobrażenia, które żywią, są tylko błędnymi pojęciami i powstają zgodnie z pewnymi osądami lub z posiadaną przez nich wiedzą, przekonaniami religijnymi i edukacją w ramach tradycyjnej kultury. Spotkawszy zaś Boga, wyrabiają sobie nowe pojęcia: „A więc tak wygląda Chrystus. Mówi w taki a taki sposób i ma taką osobowość. Jak to możliwe, że jest inny, niż myślałem? Mój Bóg nie powinien taki być”. W rzeczywistości jednak ludzie nie mają pojęcia, jaki powinien być Bóg, i nie potrafią tego opisać. Podczas gdy nieustannie kształtują w sobie te wyobrażenia, nieustannie też zaprzeczają samym sobie i sami siebie przycinają, wierząc, że źle jest żywić pojęcia i wyobrażenia, i że to, co czyni Bóg, jest słuszne, ale i tak nie potrafią tego zrozumieć. Raz za razem dochodzą w nich do głosu te ich wyobrażenia, a w ich sercach toczy się walka, gdyż myślą sobie tak: „To, co czyni Bóg, jest słuszne; nie powinienem żywić na ten temat żadnych błędnych wyobrażeń”. Nie są jednak w stanie całkowicie odłożyć ich na bok i nadal nie są przekonani, więc nie są w stanie zaznać spokoju w swoich sercach. Myślą sobie tak: „Czy On jest człowiekiem, czy Bogiem? Jeśli jest Bogiem, to zupełnie nie wygląda na Boga, a jeżeli jest człowiekiem, to przecież nie jest możliwe, żeby wyrażał tak wiele prawd”. I tu utknęli w martwym punkcie. Chcą znaleźć kogoś, z kim mogliby to omówić, ale trudno im o tym rozmawiać, gdyż boją się, że zostaną wyśmiani lub że inni będą mówić, że są tacy niemądrzy, że nie mają wiary lub że ich pojmowanie spraw jest wypaczone, więc pozostaje im jedynie tłumić w sobie swoje uczucia. Tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy ktoś widział Boga, czy nie, dopóki w jego sercu powstają mylne pojęcia i błędne wyobrażenia na temat Boga, oznacza to, że jest pewien problem z jego pojmowaniem spraw. Bóg wyraża tak wiele prawd i omawia te kwestie w sposób tak jasny i klarowny, żeby poprzez Jego słowo ludzie zyskali wewnętrzne przekonanie. Jeżeli w takiej sytuacji ludzie nadal zdolni są kształtować w sobie mylne pojęcia i błędne wyobrażenia, to nie jest to już problem tak łatwy do rozwiązania. Niektórzy żywią własne pojęcia, ponieważ nie mają duchowego zrozumienia; inni czynią to, ponieważ ich pojmowanie spraw jest wypaczone; jeszcze inni zaś dlatego, że nie miłują prawdy i w ogóle jej nie rozumieją. Tak czy inaczej, dopóki ludzkie przekonania i zapatrywania nie są zgodne ze słowami Boga, dziełem Bożym i istotą Boga, i przeszkadzają ludziom wierzyć w Boga, poznawać Go i podporządkowywać się Jego dziełu, albo sprawiają, że ludzie mają takie zapatrywania i perspektywy, które każą im opacznie rozumieć Boga, zaprzeczać Jego istnieniu i je kwestionować oraz sprzeciwiać się Bogu, to wszystkie one są błędnymi pojęciami i wszystkie są sprzeczne z prawdą.

Posłużę się teraz w Moim omówieniu kilkoma konkretnymi przykładami. Prawdopodobnie wielu z was słyszało różne opowieści na Mój temat. Kiedy dopiero zaczynałeś wierzyć w Boga lub znalazłeś się w określonej sytuacji, ktoś mógł opowiedzieć ci pewne historie, które sprawiły, że twoje serce przepełniło się emocjami, lub wzruszyły cię do łez. Ten ktoś powiedział ci na przykład, że kiedyś w Nowy Rok wszyscy poszli do domu świętować, podczas gdy Chrystus chodził samotnie po ulicach, stawiając czoła porywom wiatru i śnieżycy, nie mając domu, w którym mógłby się schronić. Usłyszawszy tę opowieść, niektórzy ludzie byli bardzo poruszeni i mówili: „Naprawdę niełatwo jest Bogu przyjść na ten świat i żyć tutaj! Ludzkość jest tak skażona, że wszyscy ludzie odrzucają Boga, i właśnie dlatego On tak cierpi. Wygląda na to, że prawdą jest to, co powiedział: »Lisy mają nory, a ptaki niebieskie – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy«. I oto te słowa się wypełniły. Jakże wielki jest Bóg!”. Ludzie ci wierzą, że wielkość Boga wynika z tej historii i taki właśnie wyciągają z niej wniosek. Skoro po wysłuchaniu tej opowieści wzruszacie się do łez, to czy kiedykolwiek zastanawialiście się, czemu ludzie chcą słuchać takich historii? Dlaczego ich one wzruszają? Ludzie mają pewne wyobrażenie na temat ciała Boga, mają określone wymagania co do Jego ciała i przyjmują swego rodzaju standard jego oceny. Na czym polega to ich wyobrażenie? Sprowadza się ono do tego, że jeśli Bóg przychodzi na świat w ludzkim ciele, to powinien cierpieć. Bóg powiedział: „Lisy mają nory, a ptaki niebieskie – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy”. Gdyby te słowa się nie wypełniły, gdyby warunki życia Syna Człowieczego nie były właśnie takie i gdyby nie cierpiał On w ten sposób, lecz zamiast tego cieszył się szczęściem, wówczas ludzie nie darzyliby Go takim podziwem i nie czuliby się odpowiednio zmotywowani. Nie chcieliby wtedy wykonywać swojego obowiązku i nie byliby skłonni cierpieć ani odrobinę. Ludzie wierzą, że Bóg powinien cierpieć i że tylko poprzez swoje cierpienie może służyć jako przykład i wzór dla ludzkości. Wierzą, że kiedy Bóg przychodzi na świat, nie może cieszyć się wielkim bogactwem i wysoką pozycją – rzeczy te bowiem należą do tego świata. Bóg przyszedł na świat właśnie po to, by cierpieć, i dopiero wtedy, gdy już dozna cierpienia, może sprawić, że ludzkość zaniemówi z wrażenia, poczuje się poruszona Jego cierpieniem i będzie Go podziwiać, by następnie zacząć za Nim podążać. Ludzie żywią takie właśnie wyobrażenie o Bogu, i to dlatego utożsamiają się z takimi historiami i przemawiają im one do serca. No dobrze, czy chcecie się dowiedzieć, czy ta historia jest prawdziwa? Czy macie nadzieję, że okaże się prawdziwa, czy też liczycie, że nie? A może trudno jest wam odpowiedzieć na to pytanie? Gdyby była prawdziwa, ludzie uznaliby ją za wysoce zgodną z ich własnymi wyobrażeniami; jeśli zaś nie byłaby prawdziwa, czy w najgłębszych zakamarkach waszych serc uznalibyście, że niweczy to ów heroiczny przykład, jaki daje ludziom Chrystus? Czy taka odpowiedź miałaby na was wpływ? Czy byłaby dla was ciosem? W rzeczywistości nie jest ważne, czy ta historia jest prawdziwa, czy nie. Co jest zatem ważne? Szczegółowe analizowanie ludzkich wyobrażeń. Każdy ma jakieś własne pojęcie i własny standard, zgodnie z którymi ocenia wcielonego Boga, Jego życie, środowisko, w którym przebywa, jakość Jego życia, to, co Bóg wcielony je, jak się ubiera, gdzie mieszka i jak się przemieszcza, a pojęcie to głosi, że skoro Bóg przyszedł już na ten świat, to musi teraz cierpieć. Co więcej, w ludzkich sercach Chrystus musi być kimś wielce wpływowym i godnym czci, podziwu i uwielbienia. Musi umieć bardzo szybko czytać i nigdy nie może zapomnieć niczego, na co kiedykolwiek spojrzał. Musi posiadać jakieś wyjątkowe zdolności, które są poza zasięgiem zwykłych ludzi, a nawet musi potrafić czynić znaki i cuda, gdyż to właśnie sprawia, że jest wart tego, by za Nim podążać, i zasługuje na miano „potężnego Boga”. Gdyby ludzkie pojęcia i wyobrażenia spełniały się w prawdziwym życiu, ludzie byliby pełni energii i pewni swojej wiary. Jeśli zaś to, co rzeczywiście się wydarza, jest sprzeczne z ich pojęciami i wyobrażeniami (kiedy, na przykład, widzą, że Chrystus jest wciąż ścigany przez władze), ludzie myślą sobie tak: „Bóg ciągle musi znosić cierpienie związane z tym, że Go ścigają. To nie jest zatem ten heros i Zbawiciel, którego sobie wyobrażałem!”. Potem zaś uznają, że nie warto wierzyć w Boga. Czyż nie jest to spowodowane ich błędnymi wyobrażeniami? Skąd więc się one biorą? Z jednej strony powstają one w ludzkiej wyobraźni, z drugiej strony zaś ludzie pozostają pod wpływem wizerunków rozmaitych sławnych i wielkich postaci, co powoduje, że wyrabiają sobie błędne definicje Boga. Wierzą, że życie sławnych i wielkich jest proste, że szczoteczka do zębów wystarcza im nawet na dwadzieścia czy trzydzieści lat, a pojedynczą część ich garderoby można w kółko naprawiać, a nawet nosić przez całe życie. Niektórzy sławni i wielcy ludzie jedzą tak, aby nic się nie zmarnowało, do czysta wylizując talerz po każdym posiłku oraz podnosząc z ziemi i zjadając wszystkie okruszki, więc ludzie, będąc pod wrażeniem takich jednostek, tworzą w swoich sercach niezwykły obraz tych wielkich ludzi i posługują się nim potem do oceny wcielonego Boga. Jeżeli Bóg wcielony nie pasuje do ich wyobrażeń, kształtują w sobie błędne pojęcia, lecz jeśli Bóg wcielony dokładnie odpowiada ich wyobrażeniom, to wówczas nie wyrabiają sobie żadnych pojęć. Czy porównywanie przez ludzi Chrystusa z tymi wizerunkami jest zgodne z prawdą? A czy to, co robią sławni i wielcy ludzie, jest zgodne z prawdą? Czy ich naturoistota jest naturoistotą świętych? W rzeczywistości wszyscy ci sławni i wielcy ludzie są demonami i królami diabłów, i żaden z nich nie posiada istoty zwykłego człowieczeństwa. Choć jeśli oceniać ich zgodnie z ludzkimi pojęciami, może się wydawać, że mają pewne zalety, to jeśli chodzi o ich naturoistotę i poczynania, wszyscy są diabłami i szatanami. Czyż nie jest bluźnierstwem przeciwko Bogu porównywać obraz diabłów i szatanów z Bogiem wcielonym? Szatany i diabły zawsze najlepiej się maskują. Wszystko, co mówią i robią, na pozór zgadza się z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami, i zawsze wypowiadają oni jedynie ładnie brzmiące słówka. Jednak wszystko to, co planują w swoich sercach i co robią za kulisami, to haniebne diabelskie sprawki, a jeśli nikt ich nie ujawni, nikt też nie zdoła ich przejrzeć. Wszystko, co mówią szatany i królowie diabłów, jest obłudne i wprowadza w błąd, i ci spośród ludzi, którzy rozumieją prawdę, będą w stanie wyraźnie to zobaczyć. Niektórzy ludzie zawsze porównują obraz diabłów i wielkich ludzi z Bogiem wcielonym, a kiedy obrazy te do siebie nie pasują, czują się nieswojo, wyrabiają sobie błędne pojęcia i już nigdy z nich nie rezygnują. Czy wielu jest takich ludzi? Z pewnością jest ich mnóstwo. Niektórym wciąż nie daje spokoju to, czy historia, którą przed chwilą opowiedziałem, była prawdziwa, czy też nie. Kiedy po raz pierwszy ją usłyszałem, byłem zdumiony, że Ja, osoba, której opowieść ta dotyczy, nic nie wiem o tym, co Mi się rzekomo przydarzyło. Był to jeden wielki żart i jedno wielkie kłamstwo. Historia ta nie była prawdziwa. W tamtej sytuacji, mimo że braci i sióstr, którzy przyjęli już ten etap nowego dzieła, nie było wielu, to jednak było kilka osób, które go zaakceptowały, gdy Bóg zaczął wypowiadać swoje słowa. Co więcej, wszyscy oni byli wyznawcami Jezusa, którzy przyjęli ten etap dzieła. Wszyscy skłonni byli więc okazać Chrystusowi miłość i pod żadnym pozorem nie mogliby zamknąć Mu drzwi przed nosem. Z całą pewnością nigdy by tego nie uczynili. W Nowy Rok niektórzy zaprosili Mnie do swoich domów. Poza tym, mając tak wielu braci i sióstr, czyż mógłbym pójść do domu któregoś z nich i nie zostać odpowiednio ugoszczonym? Rozgłaszanie tej historii sprawiało jednak, iż wydawało się, że bracia i siostry byli skłonni do buntu i że nikt nie chciał Mnie u siebie ugościć. Była to próba oczernienia braci i sióstr i rozsiewania fałszywych plotek na ich temat! Wszystko to było całkowicie bezpodstawne i ewidentnie sfabrykowane przez pewnych ludzi, mających swoje ukryte motywy, a wy naprawdę w to uwierzyliście. Jak mogliście dawać temu wiarę? Było tak dlatego, że ludzie żywią pewne pojęcia na temat wcielenia i mają swoje potrzeby wynikające z uczuć, pragnień i struktury psychicznej, więc skłonni są dawać wiarę takim opowieściom. Pewni ludzie wykorzystali to więc jako okazję ku temu, by sfabrykować te historie, a następnie zrobili wszystko, co w ich mocy, aby je rozpowszechniać i upiększać, a następnie na ich podstawie wyciągać wnioski i wymyślać rozmaite brednie. W końcu coraz więcej ludzi zaczęło słuchać ich wymysłów i uznawać je za prawdę. Gdybym nie wyjaśnił tej sprawy, nigdy w życiu nie bylibyście w stanie odróżnić prawdy od fałszu. Czy teraz już to rozumiecie? Ta historia po prostu nigdy się nie wydarzyła.

Powiem wam teraz kilka rzeczy, abyście mogli dzięki nim zrozumieć, jakie ludzie mają wyobrażenia na temat wcielenia i Chrystusa. Kiedy obecny etap nowego dzieła Bożego dopiero się rozpoczynał, kościół potrzebował napisać kilka hymnów, i Ja również napisałem jeden. W tamtym czasie istniały już świadectwa o Bogu wcielonym. Przeczytawszy Mój hymn, niektórzy uznali, że jest świetny, ale była jedna osoba, która powiedziała coś bardzo dziwnego: „Jak to możliwe, że tak szybko go napisałeś? Skąd wziąłeś tak wiele słów?”. Bardzo zdziwiła mnie ta wypowiedź i pomyślałem: „Czy do napisania pieśni trzeba znać wiele słów? Czy trzeba mieć do tego wielką wiedzę? Czym zatem według tego człowieka są wszystkie te słowa, które wypowiedziałem?”. Miał on pewne pojęcie, pewną ideę: wierzył mianowicie, że te słowa, które wyrażał Bóg wcielony, były jedynie słowami i dogmatami – nie uważał wcale, ani nie rozumiał, że słowa te były prawdą. Wszystko, co czynił Bóg wcielony, wydawało mu się bardzo niejasne. Ponieważ nie rozumiał prawdy, używał słów, którymi posługują się niewierzący, aby to wyjaśnić, a ludzie, słysząc to, czuli się nieswojo i byli zniesmaczeni. Człowiek ten nie miał duchowego zrozumienia i nawet teraz zdarzają się ludzie tacy jak on. Z jakiego rodzaju pojęciami wiąże się zatem ta sprawa? Człowiek ten nie zaprzeczał wcieleniu ani nie wypierał się Chrystusa; posłużył się tylko pewnym swoim wyobrażeniem do oceny tego, co się stało. Wierzył zaś, że Chrystus musi mieć wiedzę i wykształcenie, a przebywając pośród ludzi, musi być w stanie całkowicie ich przekonać. Nawet gdyby Chrystus nie był bardzo dobrze wykształcony, to jednak Jego charakter, talenty i zdolności muszą być lepsze niż u innych ludzi, to znaczy, że w pewnych sprawach musi być lepszy od innych lub różnić się od nich pod pewnymi względami, aby zasłużyć na miano Boga i Chrystusa. Człowiek ten sądził, że Chrystus może być Chrystusem, jeśli ma do tego odpowiednie kwalifikacje. Nie wierzył, że Chrystus może być Chrystusem tylko wtedy, jeżeli posiada istotę Chrystusa, i właśnie dlatego powiedział to, co powiedział. Jakie przeszkody posiadanie tego rodzaju wyobrażenia stawia ludziom na drodze do wiary w Boga i wkraczania w życie? Ludzie będą posługiwać się własnym umysłem do tego, by szczegółowo roztrząsać słowa Boże oraz analizować i badać ciało Boga, a tym samym i Jego, myśląc sobie tak: „Czy to, co On mówi, jest logiczne? Czy jest zgodne z normalnym sposobem myślenia? Czy zgadza się z regułami gramatyki? Skąd się tego wszystkiego nauczył?”. Nie poszukują prawdy w słowach Boga, nie starają się ich pojmować z perspektywy przyjmowania prawdy i nie przyjmują słów Bożych jako prawdy. Zamiast tego posługują się swymi umysłami i wiedzą do tego, by je analizować, badać i kwestionować. Bez względu na to, jakiego rodzaju zapatrywaniami lub wyobrażeniami ludzie posługują się do oceny tej Osoby lub kształtować swoje podejście do Niej, jaki jest ostateczny tego rezultat? (Nie są w stanie zyskać prawdy). Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jest jeszcze jeden aspekt, którego dotąd nie zrozumiałeś, a mianowicie to, że ludzie nie są w stanie stwierdzić, czy On jest wcieleniem, czy też nie – czyż nie ma to kluczowego znaczenia? (Ma). Wielu ludzi, słuchając wygłaszanych przez Niego kazań i wyjawianych przez Niego tajemnic, stwierdza, że rzeczywiście jest On Bogiem, że Jego słowa są prawdą i życiem oraz pochodzą od Boga. Jeśli jednak ludzie ciągle badają Boga, posługując się przy tym własnymi wyobrażeniami, i w ogóle nie uznają Jego słów za prawdę, to do czego to ostatecznie doprowadzi? Zawsze będą kwestionować tożsamość i istotę tej Osoby oraz Jej dzieło, to znaczy nie będą w stanie zweryfikować, czy Osoba ta jest człowiekiem, czy Bogiem, myśląc, że być może jest posłańcem wysłanym przez Boga, a może prorokiem, ponieważ ludzie nie są w stanie wypowiadać rzeczy, które On mówi. Niektórzy ludzie nie potrafią uznać Go za Boga, ponieważ w ich wnętrzu istnieje wiele ograniczeń i więzów oraz wiele pojęć, do których ta cielesna powłoka po prostu nie pasuje. A skoro nie pasuje, to ludzie ci nie poszukują prawdy, lecz nadal kurczowo trzymają się własnych pojęć, przez co ostatecznie lądują w ślepej uliczce. Kiedy powiesz komuś takiemu, aby podjął pewien wysiłek w swojej wierze, okazuje się, że żywi wiele pojęć, z których nie potrafi zrezygnować, a kiedy mu powiesz, aby odszedł z kościoła, zaczyna się bać, że nie zostanie pobłogosławiony. Czy tacy ludzie istnieją? Czy wy tacy jesteście? Nawet jeśli większość z was potwierdza, że ta Osoba jest rzeczywiście Bogiem wcielonym, w rzeczywistości potwierdzacie to tylko na osiemdziesiąt lub dziewięćdziesiąt procent, a wciąż pozostaje te dziesięć lub dwadzieścia procent wątpliwości i pytań. Można powiedzieć, że zasadniczo to potwierdziliście, a wątpliwości i pytania, które pozostały, nie są aż tak pilnymi kwestiami. Wyzbycie się tych pojęć i wątpliwości jest w zasięgu ręki, ale jeśli w porę się ich nie pozbędziecie, może to przysporzyć bardzo wielu kłopotów. Jeśli chodzi o wasze wyobrażenia, to jak powinienem was traktować, abyście byli zadowoleni, abyście myśleli, że czyni to Bóg i że tak właśnie Bóg powinien traktować ludzi? Czy powinienem przemawiać łagodnie, a potem troszczyć się o was i otaczać was opieką w każdej sprawie? Gdybym pewnego dnia miał przekonać się, że niektórzy z was zrobili coś niedorzecznego, i udzieliłbym wam porządnej reprymendy, zdemaskował was i surowo osądził, a przy tym zaszkodził waszemu poczuciu własnej wartości, czy czulibyście, że nie postępuję jak Bóg? Wierzycie, że Bóg jest tak łagodny i kochający, jak to tylko możliwe, a przy tym pełen miłosierdzia i dobroci. Cóż zatem mogę uczynić, aby być Bogiem z waszych pojęć i wyobrażeń? Jeśli wciąż stawiacie Bogu takie wymagania, to nie macie za grosz rozumu i naprawdę nie znacie Boga.

Powiem wam jeszcze jedną rzecz o pojęciach i wyobrażeniach na temat wcielenia. Dwie dekady temu, kiedy byłem w Chinach, nie miałem jeszcze dwudziestu lat, a ludzie w tym wieku nie są zbyt doświadczeni i dojrzali w swej mowie i czynach. Mówią i zachowują się więc jak przystało na ludzi młodych i jest to normalne. Gdyby mówili i zachowywali się jak ludzie starzy, to wówczas nie byłoby to normalne. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że ludzie z danej grupy wiekowej zachowują się jak, jak inni przedstawiciele tej grupy. Bóg stworzył rodzaj ludzki i ustanowił wzorzec, zgodnie z którym każdy człowiek dorasta. Oczywiście i sam Bóg wcielony nie jest tutaj żadnym wyjątkiem – On także żyje oraz doświadcza życia zgodnie z tym wzorcem. Wzorzec ten pochodzi od Boga i Bóg nie zamierza go naruszyć. Dlatego zanim Bóg wcielony skończył dwadzieścia lat, niektóre spośród Jego zachowań niewątpliwie przypominały zachowania osoby młodej. Na przykład kiedyś, przeprowadzając się, niektórzy bracia i siostry zostawili po sobie trochę długopisów i zeszytów. Pomyślałem, że szkoda by było, aby przepadły, a ponadto bracia i siostry musieli przecież robić notatki, więc spakowałem te przybory i zaniosłem kilku siostrom. Ktoś wtedy wyrobił sobie pewne błędne wyobrażenie i powiedział: „Przecież jeśli komuś te rzeczy są potrzebne, to może sam po nie przyjść. Zachowujesz się jak dziecko, roznosząc je po ludziach!”. Tak właśnie powiedział. Czy ta uwaga to sprawa ważna, czy drugorzędna? Gdyby ktoś osądził zwykłego człowieka, mówiąc, że zachowuje się jak dziecko, nie byłoby w tym nic niezwykłego. Byłoby to normalne stwierdzenie i nikt nie zwróciłby na nie uwagi ani nie potraktowałby go poważnie. Nikt też by nie pomyślał, że stwierdzenie to wyraża pewne mylne wyobrażenie lub zapatrywanie, tylko po prostu przyjąłby je takim, jakim jest. Jakiemu podejściu dawały jednak wyraz te skierowane do Mnie słowa? Jaki charakter miała ta wypowiedź? Zgodnie z pojęciami i wyobrażeniami tego człowieka, nawet jeśli Bóg wcielony nie skończył jeszcze dwudziestu lat, i tak powinien zachowywać się jak stary człowiek, zasiadać codziennie w uroczystej pozie, z oczyma wpatrzonymi przed siebie, wyglądając przy tym jak mądry, doświadczony starzec, który nigdy nie opowiada dowcipów ani z nikim nie pogawędzi, a przy tym jest niezwykle stateczny i opanowany. Kiedy tylko postępowałem lub zachowywałem się w sposób sprzeczny z tym, czego można by oczekiwać od starszej osoby (na przykład wówczas, gdy zaniosłem kilku siostrom te długopisy i zeszyty), ktoś krytykował Moje poczynania, mówiąc, że zachowuję się jak dziecko, a nie tak, jak przystało na Chrystusa, i że nie postępuję jak Bóg, którego obraz ten ktoś miał w swym umyśle, ponieważ Bóg wcielony nie powinien pod żadnym względem zachowywać się jak dziecko. Czyż w ten sposób człowiek ten nie definiował Boga wcielonego? Czy tego typu definicja jest swego rodzaju potępieniem i osądem, czy też raczej wyraża uznanie i potwierdzenie? (Jest to potępienie i osąd). Dlaczego jest to pewien rodzaj potępienia? Czy to możliwe, że mówiąc, iż Bóg wcielony jest jak dziecko, ktoś taki zaprzeczał Jego istnieniu? Co było złego w tym, że tak powiedział? Jaki był główny problem z tym, że ukształtował w sobie takie pojęcie? (Odmawiał Bogu wcielonemu zwykłego człowieczeństwa i zaprzeczał temu, że Bóg jest normalny i realny. To tak jak z tym, co Bóg przed chwilą powiedział, czyli że wcielenie niczym nie różni się od stworzonego przez Boga rodzaju ludzkiego i dorasta zgodnie z normalnym dla ludzkości wzorcem. Tamten człowiek jednak uważał, że Bóg jest istotą nadprzyrodzoną, przez co nie potrafił zrozumieć wcielenia. Jego wypowiedź miała charakter zaprzeczenia Bogu i potępienia Go, przez co była bluźnierstwem). Racja, istotę problemu stanowiło to, że człowiek ten zaprzeczał Bogu. Ale dlaczego w ten sposób zaprzeczał wcielonemu Bogu? Dlatego, że żywił w swoim sercu pewne wyobrażenie na temat Boga wcielonego, które kazało mu myśleć: „Jesteś Bogiem, więc nie możesz przejawiać zwykłego człowieczeństwa zgodnie z normalnym wzorcem dorastania. Nie masz jeszcze dwudziestu lat, ale musisz być tak dojrzały i doświadczony jak pięćdziesięciolatek. Jesteś Bogiem, więc nie może Cię obowiązywać wzorzec dorastania dotyczący zwykłych ludzi. Musisz być istotą nadprzyrodzoną, musisz różnić się od wszystkich ludzi, i tylko wtedy możesz być Chrystusem i Bogiem, którego obraz mamy w naszych umysłach”. Takie właśnie żywił wyobrażenie. A jakie były tego konsekwencje? Czy to jego wyobrażenie wyszłoby na jaw, gdyby ta sytuacja się nie wydarzyła? Nie wiadomo; to zdarzenie po prostu go zdemaskowało. Gdyby miał w tej kwestii jakieś wyobrażenie, lecz uznałby, że ludzie nie są w stanie gruntownie zrozumieć tego, co uczynił Bóg, więc nie odezwałby się tak lekkomyślnie, to miałby przestrzeń do poszukiwań, i dałoby się to usprawiedliwić. Ludzie nie rozumieją bowiem prawdy i jest wiele rzeczy, których nie są w stanie do końca zrozumieć. Jednak mimo iż nie do końca je rozumieją, niektórzy wydają na ich temat sądy i krytycznie się wypowiadają, podczas gdy inni unikają nierozważnych wypowiedzi, a zamiast tego czekają i poszukują prawdy – czy nie ma tu pewnej różnicy w charakterze ich postępowania? (Owszem, jest). Jaki zatem charakter przybrało niezrozumienie wcielenia przez tego człowieka? Natychmiast zaczął je potępiać, a to był poważny problem. Kiedy ludzie kształtują w sobie własne wyobrażenia, w ich wnętrzu pojawiają się wątpliwości, a nawet skłonność do potępiania wcielonego Boga i zaprzeczania Mu, a to jest niezwykle poważna sprawa.

Podałem właśnie trzy przykłady ludzkich pojęć i wyobrażeń dotyczących wcielenia. Te trzy przykłady ilustrują pewne problemy i powinniście poszukiwać, aby odnaleźć prawdę w tych kwestiach. Jakie jest pierwsze z tych wyobrażeń? (Ludzie ograniczają wcielonego Boga, posługując się swoimi definicjami wielkich ludzi i wierząc, że Bóg powinien cierpieć, aby być wzorem dla ludzkości). Takie właśnie pojęcie żywią ludzie. Głosi ono, że Bóg wcielony powinien znosić więcej cierpienia i przez to dawać ludzkości przykład i być dla niej wzorem. Jakie jest drugie błędne wyobrażenie? (Ludzie wierzą, że Chrystus może być Chrystusem tylko wtedy, jeśli jest mądrzejszy i lepiej wykształcony od zwykłych ludzi). Wielu ludzi wciąż jeszcze wierzy, że wypowiedzi i dzieło Boga biorą się z Jego wiedzy i talentów lub wynikają z pewnych rzeczy, które opanował i zrozumiał – jest to błędne ludzkie wyobrażenie. A jakie jest trzecie z tych pojęć? (Ludzie sądzą, że Chrystus nie powinien mieć żadnych przejawów zwykłego człowieczeństwa). Mówiąc ściślej, chodzi o to, że wcielony Bóg ma być istotą nadprzyrodzoną i musi różnić się od wszystkich innych ludzi oraz posiadać nadprzyrodzone zdolności. Gdyby Chrystus był pod każdym względem zwyczajny i normalny, wiara ludzi w Boga byłaby słaba i wątpiliby w Niego, a nawet zaprzeczaliby Jego istnieniu – wszyscy kochają przecież Boga nadprzyrodzonego. Czy to, że to Ja opowiadam wam te historie, jest z korzyścią dla waszego zrozumienia prawdy? (Tak). Powinno wam to być pomocne. Gdybym omawiał z wami ten aspekt prawdy bez jakiegokolwiek oparcia w faktach, być może uznalibyście to za zbyt abstrakcyjne i nie wiedzielibyście, do czego to wszystko się właściwie odnosi. Podałem wam jednak kilka konkretnych przykładów, a wysłuchawszy ich, uważacie je za realne i łatwe do zrozumienia, a dzięki tym historiom jesteście w stanie pojąć niektóre prawdy. Ale czy jesteście w stanie się nauczyć, jak posługiwać się prawdą do tego, by oceniać inne rzeczy, gdy je napotykacie, i kształtować w sobie odpowiednie do nich podejście? Jeśli potraficie posługiwać się prawdą, pokazuje to, że macie duchowe zrozumienie i pojmujecie prawdę zawartą w tych opowieściach. Jeżeli nie, to nie macie duchowego zrozumienia i nie pojęliście zawartej w tych opowieściach prawdy. Jeśli potrafisz odkryć tkwiącą w tych historiach prawdę i rozpoznać, jakie są Boże intencje, jeśli wiesz, co powinieneś zrozumieć, przeanalizować i w co powinieneś wkroczyć oraz jakich prawd powinieneś poszukiwać i jakie pozyskiwać, to masz duchowe zrozumienie. Jeżeli zaś, gdy skończę opowiadać te historie, będziesz nimi bardzo zainteresowany i zapadną ci one w pamięć, lecz prawdę odłożysz na bok, to nie masz duchowego zrozumienia. Jeśli rzeczywiście będziecie potrafili zrozumieć prawdę tkwiącą w tych historiach, będzie to oznaczało, że nie opowiadałem ich na próżno. O ile tylko pomoże wam to zrozumieć prawdę, chętnie podam kilka praktycznych przykładów. Bez względu na to, o jaki problem chodzi, gruntownie go przeanalizuję. O ile tylko pomoże wam to zyskać zrozumienie i być w stanie pojąć prawdę oraz widzieć rzeczy jasno i wyraźnie, nie mam nic przeciwko temu, by opowiedzieć wam dowolną liczbę takich historii. Właściwie to nie mam ochoty opowiadać wam tych rzeczy i naprawdę nie chcę opowiadać wam o tym, co słuszne, a co nie, ale jeśli pomoże wam to wejść w prawdę, to je wam opowiem. O ile tylko pomoże wam to zrozumieć prawdę, nie mam nic przeciwko temu, by mówić jeszcze trochę więcej. Jeśli jednak nie podoba wam się Moja nieustanna gadanina, nie będę miał innego wyjścia, jak tylko mówić mniej.

Jakich pojęć i wyobrażeń powinniście się wyzbyć na podstawie tych historii, które wam opowiedziałem? Po pierwsze, jeśli chodzi o Boga wcielonego, musicie zrozumieć, w jaki sposób Bóg zasadniczo definiuje człowieczeństwo Jego cielesnej powłoki. Bóg wcielony jest zwyczajny i normalny, może żyć pośród skażonego rodzaju ludzkiego i zajmować się wszystkim tym, czym normalnie zajmuje się ludzkość, i nie jest istotą innego rodzaju. Może ludziom pomagać, prowadzić ich i im przewodzić. Niezależnie od tego, czy chodzi o Jego zwykłe człowieczeństwo, czy o Jego boskość bądź Jego osobowość – niezależnie od tego aspektu – bez wątpienia musi być w stanie wykonywać dzieło, którego się podejmuje, i służbę, którą pełni. To właśnie jest standard, zgodnie z którym Bóg ocenia Chrystusa i wcielenie; jest to standard dotyczący Jego dzieła i Jego definicji. Kiedy Pan Jezus dokonywał swojego dzieła, Jego człowieczeństwo, w porównaniu z obecnym wcieleniem, posiadało pewne nadprzyrodzone aspekty. Potrafił bowiem czynić cuda: mógł przekląć drzewo figowe, zgromić morze, uciszyć wicher i fale, uzdrawiać chorych i wypędzać demony, nakarmić pięć tysięcy ludzi pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami, itd. Poza tym jednak Jego zwykłe człowieczeństwo i podstawowe potrzeby wydawały się bardzo normalne i konkretne. Nie było przecież tak, że urodził się w wieku 33 i pół roku i od razu został ukrzyżowany. To na tym świecie dożył tego wieku i przeżył każdy kolejny dzień, każdy rok, minuta po minucie i sekunda po sekundzie, aż w końcu został ukrzyżowany i w ten sposób dopełnił dzieła odkupienia ludzkości. Wcielenie Boga zakończyło więc to dzieło dopiero po 33 i pół roku życia na tym świecie – czyż nie ma to realnego wymiaru? (Owszem, ma). Jest to bardzo realne. Jeśli chodzi o ten etap dzieła, który Bóg wykonuje obecnie, to wszystko, co do was mówi, i każdą prawdę, którą omawia, dostosowuje do waszej postawy, waszego poziomu życiowego rozwoju i całego środowiska przygotowanego przez Boga, dlatego też rozważam, które prawdy najlepiej nadadzą się do tego, by je z wami omówić, i które prawdy chcę, abyście zrozumieli. Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że to ta cielesna powłoka zastanawia się nad tymi sprawami, podczas gdy w rzeczywistości to Duch Boży działa jednocześnie z nią; podczas gdy ta Osoba to koordynuje, Duch Boży kieruje tym wszystkim. Jeśli spojrzysz na to w ten sposób, nie będziesz wątpić w istotę tej cielesnej powłoki ani w Jej tożsamość – nigdy nie będziesz kwestionować tych rzeczy. Rzeczy, które z wami robię, i wymagania, które mam wobec was, nigdy nie mogą być sprzeczne z całością planu zarządzania Ducha Bożego. Razem posuwają się naprzód, zmierzają w tym samym kierunku i wzajemnie się wspierają. Gdyby Duch Boży nie przyoblekł się w to ciało, nie byłby w stanie rozmawiać z wami twarzą w twarz, wy zaś nie bylibyście w stanie usłyszeć tego, co On mówi, ani zrozumieć, czego od was wymaga. Gdyby jednak istniało tylko to ciało i nie byłoby w nim Ducha Bożego, to czy ciało to byłoby w stanie dokonywać jakiegokolwiek dzieła? Z pewnością nie. Gdyby Bóg nie stał się ciałem, żadna istota ludzka nie byłaby w stanie podjąć się tego dzieła. Dlatego też to zwykłe ciało musi przeżywać każdy kolejny dzień, każdy miesiąc i rok, żyjąc w ten sposób minuta po minucie, podczas gdy Jego człowieczeństwo stale dojrzewa, ciągle przybywa Mu doświadczenia, a jednocześnie nieustannie stara się być w stanie podejmować dzieło, jakiego wymaga Boży plan zarządzania. Wykonując obecny etap dzieła, zacząłem działać w kościele, gdy nie miałem jeszcze dwudziestu lat, i nawiązałem kontakt z braćmi i siostrami. Zacząłem uczęszczać na zgromadzenia, wygłaszać omówienia i przechadzać się wśród kościołów, a także stykać z najrozmaitszymi ludźmi. Mam poczucie, że od tamtej pory aż do teraz Moje umiejętności językowe i Moja zdolność postrzegania ludzi i spraw stale rosną. W jaki sposób ten wzrost Moich zdolności różni się od waszych uwarunkowań? Wy musicie doświadczać przez pryzmat słów, które wypowiadam, i prawd, które omawiam, a w miarę tego doświadczania stopniowo nabieracie pewności, że słowa, które wypowiadam, pochodzą od Boga, są prawdą, są słuszne i są w stanie umożliwić wam przemianę usposobienia i osiągnięcie zbawienia. Jeśli chodzi o Mnie, to podczas gdy wy robicie postępy, Ja nabieram coraz głębszego charakteru. Podczas gdy Moja zdolność rozumienia was wciąż się rozwija, nieustannie sprawiam też, że rzeczy, które chcę powiedzieć, są w stanie zaspokajać krok po kroku wasze potrzeby. Niektórzy ludzie mówią tak: „Chcesz zaspokajać nasze potrzeby, sprawić, by nasza postawa stopniowo się umacniała. Chcesz umożliwić nam osiągnięcie zmiany oraz robienie coraz większych postępów na drodze zbawienia i pragniesz, aby nasza relacja z Bogiem stawała się coraz bliższa, więc jak zamierzasz tego dokonać?”. Nie musicie się o to martwić. Nigdy o nic nie proszę, nie muszę też pościć ani się modlić, ani też o nic prosić, jakbym modlił się o deszcz, by Bóg szybko dał Mi jakieś słowa, w które mógłbym was zaopatrzyć. Nie muszę tego robić. Ponieważ tym ciałem jest sam Bóg i to On pełni tę służbę, On też wyraża prawdę, aby zaopatrywać ludzi – taka jest właśnie różnica między cielesną powłoką wcielonego Boga a skażoną ludzkością. Dlatego nie muszę za wszelką cenę starać się zrozumieć, czego wam potrzeba; jednakże to, w co chcę was zaopatrzyć i co chcę z wami omówić, niewątpliwie jest tym, czego potrzebujecie. Musicie tylko iść naprzód w ślad za Moimi słowami i Moim dziełem, a wasz stan zacznie się poprawiać, a wraz z nim i wasze życie będzie czynić coraz większe postępy. Jednocześnie zaś, podczas gdy Ja was podlewam, Duch Boży wykonywał będzie swe dzieło wspólnie ze Mną. W rzeczywistości to Duch Boży współpracuje z człowieczeństwem Boga wcielonego, a Jego człowieczeństwo współpracuje z Jego boskością – wszyscy Oni działają w tym samym czasie. Ja jestem tutaj i was podlewam, a Duch Boży jest pośród was, działa, oświeca i iluminuje, a następnie przygotowuje pewne sytuacje i stwarza wam warunki do tego, abyście mogli wkraczać w różne prawdy. W ten właśnie sposób współpracują ze sobą człowieczeństwo i boskość Boga wcielonego. Czy jakikolwiek człowiek potrafiłby osiągnąć taką współpracę pomiędzy ciałem a Duchem? Zdecydowanie nie. Dlatego też, jeśli nie spróbujesz poznać całokształtu Bożego zarządzania i podchodzić do tego ciała opierając się na tym aspekcie prawdy, nigdy nie będziesz w stanie dokładnie zrozumieć, jaka jest istota tego ciała, do czego ono służy i w jaki właściwie sposób Bóg wcielony dokonuje swojego dzieła. Jeśli zaś nie będziesz w stanie tych rzeczy zrozumieć, to nigdy nie będziesz pewien, czy jest On istotą ludzką, czy Bogiem. Jeżeli jednak potrafisz wyraźnie dostrzec tę płaszczyznę lub wznieść się na ten poziom w swoim doświadczeniu i zdać sobie sprawę z jego doniosłości, będziesz wiedział, że podczas gdy ciało Boga – Chrystus – działa na ziemi, Duch Święty działa wraz z nim i wykonuje to samo dzieło, a jest to coś, na co nie może się zdobyć nikt spośród całego rodzaju ludzkiego. A podczas gdy Duch działa, ciało działa w parze z dziełem Ducha. Wzajemnie się One dopełniają, są spójne i nigdy nie są ze sobą w sprzeczności. Niektórzy ludzie mówią: „Czasami, gdy spotykają mnie próby, Duch Święty oświeca mnie, abym wyciągnął z nich odpowiednie wnioski. Ty jednak wyrażasz inne prawdy. O co w tym wszystkim chodzi?”. Nie ma tu po prostu żadnej sprzeczności ani konfliktu. Chrystus wyraża prawdę stopniowo i w odpowiedniej kolejności, podczas gdy Duch Święty – w różnym stopniu – prowadzi każdego w jego doświadczeniu: nie ma tu mowy o jednym, uniwersalnym podejściu do wszystkich. Chrystus naucza, omawiając prawdę na podstawie kluczowych kwestii, które rzeczywiście mają znaczenie dla Bożych wybrańców, a przewodnictwo Ducha Świętego także opiera się na indywidualnych uwarunkowaniach poszczególnych osób. Nie ma tu żadnej sprzeczności ani konfliktu. Ludzkie postawy różnią się od siebie w rozmaitych momentach i na różnych etapach, podczas gdy całe dzieło, które wykonuje Bóg, polega na prawdzie, którą wyraża, to znaczy drodze, prawdzie i życiu, o których mówi Bóg. Jego dzieło nie wykracza poza ten zakres – całe jest prawdą. Na czym opierają się prawdy, którymi oświeca cię Duch Święty, i światło, które On pozwala ci zrozumieć? Opierają się one na tych właśnie prawdach, które wyraża teraz Chrystus, to znaczy na drodze, prawdzie i życiu, które On pozwala ci teraz zrozumieć. Niektórzy ludzie mówią: „Nie potrzebujemy ciebie w tym ciele. Wystarczy, że mamy Ducha Świętego, aby nas oświecał i prowadził. Równie dobrze możemy i bez Ciebie zyskać nowe oświecenie i nowe światło, równie dobrze możemy wejść w nowy wiek i tak samo możemy osiągnąć zbawienie”. Czy rozsądnie jest wygadywać takie rzeczy? (Nie). Ludzie ze świata religii wierzyli w Jezusa przez dwa tysiące lat i przez dwa tysiące lat prowadził ich Duch Święty, a co zyskali? Jedynie ewangelię odkupienia i wielką łaskę od Boga, nie są jednak w stanie zyskać tych prawd, które Bóg wyraża w dniach ostatecznych. Cóż więc bylibyście w stanie zyskać, gdyby w dniach ostatecznych nie było tutaj wcielonego Boga wyrażającego tak wiele prawd? Bylibyście tacy sami, jak ci ludzie ze świata religii, zyskując wiele oświecenia od Ducha Świętego i wiele łaski. Być może też Bóg by cię wybrał i posłużył się tobą jako prorokiem lub apostołem, lecz jeśli nie przyjmiesz tych prawd, które wyraża wcielenie Boga w dniach ostatecznych, to nie będziesz mógł zostać udoskonalonym, nie będziesz mógł wejść do królestwa niebieskiego ani otrzymać aprobaty Boga.

Jesteście teraz w stanie zaakceptować wcielenie, ale nadal macie pewne własne pojęcia na temat istoty wcielenia i wcale nie jesteście pewni, czy wcielenie jest realnym Bogiem. Gdybym teraz zaczął się z wami zadawać, a wy odkrylibyście, że Ja również nie rozumiem niektórych rzeczy w świecie zewnętrznym, to czy zaczęlibyście kształtować sobie jakieś własne wyobrażenia? Niektórzy ludzie nie byliby w stanie przejść nad tym do porządku dziennego i pomyśleliby sobie tak: „A zatem i Ty też tego nie pojmujesz! Tak nie powinno być. Jesteś Bogiem wcielonym, więc powinieneś wszystko rozumieć. Powinieneś wszystko wiedzieć i wszystko potrafić. Nawet jeżeli nie możesz być we wszystkich miejscach jednocześnie, to i tak powinieneś wszystko wiedzieć!”. Czy nie jest to jedno z pojęć, jakie żywią ludzie? (Owszem). Tak, to jest właśnie pojęcie. Jaka koncepcja kryje się za zwykłym człowieczeństwem wcielenia? Chodzi o to, że Bóg wcielony myśli posługując się normalną ludzką logiką – Jego myślenie nie jest nadprzyrodzone, nie jest niejasne ani nie jest płytkie. Bóg wcielony potrafi osiągnąć to, do czego można dojść za pomocą myślenia zwykłego człowieka poprzez studiowanie, choć niekoniecznie musi wiedzieć o różnych rzeczach więcej niż ktoś ze specjalistyczną wiedzą z danej dziedziny, i jest to normalne. Co więcej, Bóg wcielony mówi i zachowuje się zgodnie z logiką i myśleniem cechującymi zwykłe człowieczeństwo, a nie w sposób nadprzyrodzony. Na przykład, człowiecza myśl postępuje stopniowo, krok po kroku, i tak też myśli Bóg wcielony. Dlaczego Jego zwykłe człowieczeństwo jest właśnie takie? Czy ma to swoje uzasadnienie? (Tak). Dlaczego tak twierdzicie? Ile stopni pokonuje normalny człowiek na raz, wchodząc po schodach? (Jeden). Jeden stopień za każdym krokiem; tak właśnie normalnie wchodzi się po schodach. Gdybym miał jednym krokiem pokonać wiele stopni i od razu wejść do domu, czy i wy bylibyście w stanie to zrobić? (Nie). Nie, nie dalibyście rady. A gdybym nalegał, abyście tak uczynili, co moglibyście zrobić? Czy moglibyście się na to zdobyć? (Nie). Nie, nie zrobilibyście tego. Wszystko zatem dostosowane jest do potrzeb tych, do których skierowane jest dzieło. Omawiam z wami prawdę w ten właśnie sposób, że obieram sobie jakiś temat i pewną kluczową kwestię, a następnie robię wszystko, co w Mojej mocy, aby omówić ją w sposób konkretny i wyczerpujący, opowiadając przy tym rozmaite historie, podając przykłady i po wielekroć powtarzając różne rzeczy. Ale nawet gdy mówię w ten sposób, jest wielu ludzi, którzy tego nie rozumieją i którym umyka sedno sprawy. Gdybym więc nie mówił tak szczegółowo i nie wyjaśniał wszystkiego w sposób możliwie najgłębszy i zarazem jak najbardziej ogólny, to nie bylibyście w stanie niczego zyskać ani zrozumieć, a dzieło to byłoby daremne i pozbawione sensu. Możecie czynić postępy, pokonując za każdym krokiem jeden schodek, więc poprowadzę was naprzód również pokonując jeden schodek na raz i w ten sposób będziecie mogli za Mną nadążyć. Gdybym miał pokonywać cztery stopnie na raz, jaki byłby rezultat? Za nic nie bylibyście w stanie za Mną nadążyć. Gdyby Moje myślenie was wyprzedzało i rozwijało się bardzo gwałtownie i skokowo, a wy nie bylibyście w stanie w ogóle go dosięgnąć, wcielenie straciłoby wszelki sens. Dlatego bez względu na to, jak zwyczajne i realne jest to ciało – może nawet się wydawać, że nie posiada Ono zdolności Ducha Bożego – wszystko to dzieje się z uwagi na potrzeby rodzaju ludzkiego. Ponieważ ludzie zaopatrywani obecnie przez Boga zostali skażeni przez szatana (przez co w ogóle nie pojmują prawdy i nie są zdolni jej pojąć), stając się ciałem, Bóg musi przyswoić sobie najbardziej podstawowy sposób myślenia charakteryzujący zwykłe człowieczeństwo. Jaki jest więc ten najbardziej podstawowy sposób myślenia? Polega on na tym, że kiedy Bóg przemawia, ludzie o przeciętnym charakterze, a nawet ci, którym nieco brakuje charakteru, są w stanie Go zrozumieć. Dopóki tylko ludzkie myślenie jest normalne, każdy jest w stanie zrozumieć, co i o czym mówi Bóg, oraz pojąć prawdy, które On głosi, a następnie potrafi przyjąć prawdę. Tylko w ten sposób każdy etap dzieła, którego dokonuje Bóg, i wszystkie wypowiadane przez Niego słowa, mogą osiągnąć skutek i przynieść rezultaty. Czyż nie jest to realistyczne podejście? (Owszem). Jeśli więc ludzie kurczowo trzymają się własnych przekonań i nie chcą ich porzucić, mówiąc: „W przeszłości niektórzy cesarze obdarzeni byli nadzwyczajną pamięcią i potrafili przeczytać dziesięć linijek, ledwie rzuciwszy okiem na jakiś tekst. Czy i Bóg nie powinien mieć takich zdolności? Jeśli nie posiadasz takich umiejętności, nie będziemy w stanie za Tobą podążać, ponieważ jesteś za bardzo zwyczajny. Byłoby wspaniale, gdybyś wyglądał na wielkiego człowieka”, to czego to dowodzi? Ludzie zostali skażeni przez szatana w tak wielkim stopniu, iż są tak dalece nieświadomi, że nie sposób wprost temu zaradzić. Oprócz tego, że w pewnym stopniu posługują się zwykłym ludzkim sposobem myślenia i mają nieco charakteru, a gdy Bóg ich wybiera i dokonuje w nich dzieła, mają trochę odwagi, by za Nim podążać, oraz odrobinę sumienia i rozumu, to poza tym nic nie pojmują. Nie tylko nie rozumieją żadnych prawd, lecz także nie pojmują nawet tego, na czym polega zwykłe człowieczeństwo, czym są skażone skłonności, jak powstają błędne pojęcia i wyobrażenia oraz jak można się ich pozbyć; nie rozumieją, jak mają podchodzić do Boga, a nawet tego, jakie powinni posiadać sumienie i rozum, i tak dalej. Bez względu na to, jak prostym i zrozumiałym językiem posługuje się Bóg, ludzie nie do końca wszystko rozumieją i mają tylko powierzchowne pojmowanie spraw. Kiedy Bóg staje wobec grupy skażonych ludzi, którzy nic nie rozumieją i którzy sprzeciwiają się Bogu, powiedzcie Mi, jakiego rodzaju istotę, jakiego rodzaju człowieczeństwo i jakiego rodzaju zwykłe ludzkie myślenie winien posiadać Bóg wcielony, aby być w stanie poprowadzić takich ludzi przed oblicze Boga? Powiedzcie Mi, co Bóg powinien zrobić? Niektórzy ludzie mówią: „Czyż Bóg nie jest wszechmocny? Dlaczego nie uczyni wielu znaków i cudów, aby ludzi podbić?”. Takie właśnie pojęcie większość ludzi żywi w swoich sercach. Nie zadają sobie pytania, czy da się obnażyć skażone usposobienie i rozwiązać jego problem poprzez czynienie znaków i cudów oraz za pomocą nadprzyrodzonych środków. Czy za pomocą takich środków można wpoić ludziom prawdę? Czy przekonałoby to szatana? (Nie). To, że powiedzieliście teraz „Nie”, jest być może nieco doktrynalną odpowiedzią, lecz kiedy zgromadzicie więcej doświadczeń, przekonacie się, jak odrętwiali i otępiali są ludzie, jak bardzo są zbuntowani, nieprzejednani i niegodziwi oraz jak bardzo nie miłują prawdy. Kiedy zgromadzicie więcej doświadczeń, zrozumiecie, że ciało Boga wcielonego, to ciało zwykłego człowieka, jest właśnie tym, czego potrzeba całej ludzkości. Jeśli więc wciąż żywisz najrozmaitsze wyobrażenia i pojęcia, to nie jest to odpowiedzialna postawa, a dla Boga jest to bluźnierstwo; jest to bowiem zaprzeczanie i kwestionowanie szczerego Bożego zamiaru zbawienia ludzkości. Jeżeli myślisz sobie tak: „Mamy wiedzę, wykształcenie i inteligencję. Urodziliśmy się w dniach ostatecznych, a niektórzy z nas zdobyli wyższe wykształcenie w świecie i pochodzą z rodzin o określonym statusie. Jesteśmy nowoczesnymi, wykształconymi ludźmi i mamy powody, by odrzucić na wskroś zwyczajnego i normalnego Chrystusa, na którego wszyscy spoglądają z góry; mamy powody, by tworzyć sobie pojęcia na Twój temat”, to jakiego rodzaju jest to problem? Jest to buntowniczość i brak umiejętności odróżniania dobra od zła! Ludzie potrafią pozbyć się swych błędnych pojęć, gdy te w nich powstaną, ale jeżeli, pozbywszy się ich, nadal uparcie nie chcą zaakceptować Bożego wcielenia lub tego aspektu Chrystusa, który jest zwykłym człowieczeństwem, to wpędzi ich to w tarapaty i uniemożliwi im osiągnięcie zbawienia. Kiedy zgromadzisz wystarczająco dużo doświadczeń, zrozumiesz, że im normalniejsze jest Boże wcielenie, zwykłe człowieczeństwo Boga, wszystko to, co Ono ma i co przejawia, tym wspanialsze jest nasze zbawienie, a im normalniejsze są wszystkie te aspekty, tym bardziej są tym, czego nam potrzeba. Gdyby Boże wcielenie miało charakter nadprzyrodzony, to wówczas żaden z ludzi żyjących na ziemi nie byłby w stanie osiągnąć zbawienia. To właśnie z uwagi na Bożą skromność i skrytość, ze względu na zwyczajność i realność tego na pozór niczym się niewyróżniającego Boga, ludzkość ma szansę na zbawienie. Ponieważ w ludziach jest buntowniczość, zepsute szatańskie skłonności i skażona istota, rodzą się w nich najrozmaitsze pojęcia i błędne wyobrażenia na temat Boga oraz zatargi z Nim. Nierzadko zdarza się nawet tak, że w konsekwencji tych mylnych pojęć ludzie z dumą lub ogromną pewnością siebie odrzucają tego Chrystusa i zaprzeczają Jego zwykłemu człowieczeństwu – a to wielki błąd. Jeśli pragniesz osiągnąć zbawienie, jeśli chcesz otrzymać Boże zbawienie oraz przyjąć od Boga sąd i karcenie, musisz najpierw odłożyć na bok rozmaite swoje pojęcia, wyobrażenia i błędne definicje dotyczące zwykłego człowieczeństwa Chrystusa. Musisz zrezygnować z różnych swoich poglądów i opinii na Jego temat i musisz wymyślić jakiś sposób, byś mógł przyjąć wszystko to, co od Niego pochodzi. Tylko wtedy słowa, które On wypowiada, i prawdy, które wyraża, stopniowo znajdą drogę do twojego serca i staną się twoim życiem. Jeśli chcesz za Nim podążać, powinieneś zaakceptować wszystko, co się z Nim wiąże; czy chodzi o Jego Ducha, Jego słowa, czy Jego ciało, powinieneś wszystko to zaakceptować. Jeśli zaś naprawdę Go zaakceptowałeś, nie powinieneś ustawiać się w opozycji do Niego, ciągle opacznie Go rozumiejąc i buntując się przeciwko Niemu wskutek opierania się na własnych wyobrażeniach, a tym bardziej nie powinieneś kurczowo trzymać się tych wyobrażeń, ciągle w Niego wątpiąc, a nawet będąc skłonnym do konfliktów i pełnym oporu wobec Niego. Tego rodzaju postawa jedynie ci zaszkodzi i nie przyniesie ci absolutnie żadnej korzyści. Czy potraficie zaakceptować to, co mówię? (Tak). To dobrze. A teraz co prędzej poszukujcie prawdy, aby pozbyć się własnych błędnych pojęć. Kwestia ta odnosi się do skażonych skłonności, a jeśli się ich nie wyzbędziesz, to będziesz musiał z ich powodu umrzeć.

Jeśli zaś chodzi o formę, w której Bóg dokonuje swego dzieła w dniach ostatecznych, to pomimo tego, że niektórzy ludzie kształtują w sobie pewne wyobrażenia i pojęcia na ten temat, to na ogół nie są one w stanie przeszkadzać im w wierze w Boga, i ludzie nie będą tak od niechcenia stwierdzać, że nie wierzą w Boga lub zaprzeczać Jego istnieniu. Skąd bierze się to zjawisko? Taki jest właśnie rezultat osiągnięty przez słowa Boże. Ludzie zostali podbici przez Boże słowa oraz dzieło i zasadniczo potrafią przyjąć Chrystusa jako swojego Boga. W tym sensie ludzie w zasadzie położyli już fundamenty na prawdziwej drodze i są jej pewni i co do niej przekonani. Skoro rezultat jest już osiągnięty, to czy ludzkie błędne wyobrażenia na temat Boga już zniknęły? (Nie). To, że nie zniknęły, dowodzi, że ludzie wciąż mają wiele przekonań, wymagań i mylnych pojęć na temat Boga wcielonego i Chrystusa. Te mylne pojęcia mogą kierować twoimi myślami, wyznaczać kierunek i cele twych dążeń, a nierzadko wpływać także na twój stan. Kiedy sytuacje, w jakich się znajdujesz, nie dotyczą twoich pojęć, nadal jesteś w stanie jeść i pić słowa Boże oraz w normalny sposób wykonywać swoje obowiązki. Jednak w momencie, gdy tylko coś kłoci się z twoimi pojęciami, wykracza poza ich ramy i pojawiają się sprzeczności, jak rozwiązujesz ten problem? Czy puszczasz wodze wyobraźni i dajesz pierwszeństwo własnym pojęciami, czy też przycinasz je, powściągasz i się im przeciwstawiasz? Niektórzy ludzie żywią własne pojęcia, gdy coś im się przytrafia, i nie dość, że z nich nie rezygnują, to jeszcze rozpowszechniają je pośród innych i znajdują sposobność ku temu, by je rozgłaszać, przez co inni również nabierają mylnych pojęć. Niektórzy ludzie zaczynają się również wykłócać, mówiąc: „Twierdzicie, że wszystko, co Bóg czyni, ma swoje znaczenie i sens, lecz ja nie sądzę, by to konkretne zdarzenie miało jakikolwiek sens”. Czy wypada tak mówić? (Nie). Jaka jest zatem właściwa ścieżka, którą należy obrać? Niektórzy ludzie, gdy żywią własne pojęcia na temat Boga, mogą zdawać sobie sprawę, że ich relacja z Nim nie jest normalna, że powstały w nich pewne błędne wyobrażenia dotyczące Boga, i że jeśli ich nie porzucą, będzie to bardzo niebezpieczne, gdyż prawdopodobnie wejdą w zatarg z Bogiem, będą Go kwestionować, a nawet zdradzać. Zaczynają więc modlić się do Boga i porzucają swe mylne pojęcia. Najpierw wypierają się własnego błędnego punktu widzenia, a następnie poszukują prawdy, aby go zmienić. Postępując w ten sposób, mogą łatwo podporządkować się Bogu. Jeśli ktoś tworzy sobie błędne wyobrażenia, lecz mimo to wierzy, że są one słuszne, i jeśli ostatecznie nie jest w stanie całkowicie z nich zrezygnować albo się ich wyzbyć, to z czasem wyobrażenia te zaczną wywierać wpływ na jego wkraczanie w życie. W poważniejszych przypadkach ktoś taki może nawet zbuntować się przeciwko Bogu i sprzeciwiać się Mu, a o konsekwencjach takiego zachowania strach nawet pomyśleć. Jeśli jest to ktoś, kto dąży do prawdy, kto rozumie już niektóre prawdy i tylko od czasu do czasu wyrabia sobie pojęcia o różnych rzeczach, to nie jest to tak duży problem, a pojęcia te nie będą miały na niego zbyt wielkiego wpływu. Ponieważ człowiek ten ma w sobie prawdę, która nadaje kierunek jego myślom i zachowaniu oraz prowadzi go przy wykonywaniu jego obowiązku, jego pojęcia nie będą miały żadnego wpływu na podążanie za Bogiem. Być może pewnego dnia wysłucha jakiegoś kazania lub omówienia i właściwie zrozumie sprawy, pozbywając się zarazem swych błędnych wyobrażeń. Niektórzy ludzie wyrabiają sobie własne pojęcia na temat Bożych ustaleń i planowych działań, a potem nie mają ochoty wykonywać swego obowiązku, nie przykładają się do niego, ciągle trwają w stanie zniechęcenia, a w ich sercach tli się konflikt oraz uczucie niezadowolenia i rozżalenia – czy takie zachowanie jest właściwe? Czy łatwo jest rozwiązać taki problem? Załóżmy na przykład, że uważasz się za mądrego, ale Ja mówię, że jesteś głupcem i nie masz duchowego zrozumienia. Słysząc to, złościsz się i się z tym nie zgadzasz, mówiąc sobie w sercu: „Nikt nigdy nie odważył się powiedzieć, że nie mam duchowego zrozumienia. Dziś usłyszałem to po raz pierwszy i nie mogę się z tym pogodzić. Czyż mógłbym przewodzić kościołowi, gdybym nie miał duchowego zrozumienia? Czy byłbym w stanie wykonywać tak wiele pracy?”. Pojawiła się tu pewna sprzeczność, nieprawdaż? Co powinieneś zrobić? Czy ludziom łatwo jest zastanowić się nad sobą, gdy przytrafia im się coś takiego? Jakiego rodzaju człowiek potrafi dokonać autorefleksji? Otóż potrafi to ktoś, kto poszukuje prawdy i przyjmuje ją. Jeśli posiadasz rozum, to powinieneś zaprzeczyć samemu sobie, gdy ci się coś takiego przydarzy; zaprzeczyć samemu sobie, to znaczy przyznać, że nie posiada się prawdy. Nawet jeśli masz pewne idee i zapatrywania, niekoniecznie są one trafne. Dlatego też w takich okolicznościach zaprzeczania samemu sobie jest właściwą praktyką i nie jest poniżaniem siebie. Zaprzeczywszy sobie, poczujesz spokój w sercu, będziesz o wiele lepiej się zachowywał, a twoje nastawienie ulegnie poprawie. Kiedy słyszysz, jak Bóg mówi, że jesteś głupcem i nie masz duchowego zrozumienia, powinieneś wyciszyć się przed Bogiem i z pokorą przyjąć Jego słowa. Nawet jeśli nie masz jeszcze żadnej świadomości ani zrozumienia słów Boga i nie wiesz, czy są one słuszne, czy nie, powinieneś w swej wierze przyznać, że „Bóg jest prawdą, więc jak Bóg mógłby powiedzieć coś niesłusznego?”. Nawet jeśli to, co Bóg powiedział, różni się od tego, co ty sam sądzisz, musisz zaakceptować słowa Boże, opierając się na swej wierze; nawet jeśli ich nie rozumiesz, musisz przyjąć je jako prawdę. Takie postępowanie z całą pewnością będzie właściwe. Jeśli ludzie nie przyjmują słów Boga jako prawdy, gdy ich nie rozumieją, jest to zupełnie nierozumne zachowanie, za które takich ludzi należy zawstydzić. Podporządkowanie się Bogu nigdy nie może zatem być czymś złym. Nie jest to żadna doktryna, ma to czysto praktyczny charakter, a słowa te biorą się z doświadczenia. Następnie, gdy jesteś w stanie wziąć słowa Boga za prawdę i przyjąć je, musisz zacząć zastanawiać się nad sobą. Wykonując obowiązek i zadając się z innymi ludźmi, odkryjesz, że nie dość, iż nie masz duchowego zrozumienia, to jeszcze jesteś niewiarygodnie naiwny i masz wiele wad oraz braków, i przekonasz się, że masz poważny problem. Czyż nie będzie to równoznaczne z tym, że potrafisz zrozumieć i zaakceptować to, co powiedział Bóg? Musisz zaakceptować te słowa, najpierw jako regułę, pewną definicję lub koncepcję, a następnie w prawdziwym życiu musisz wymyślić sposób na to, by porównać samego siebie ze słowami Boga, zrozumieć je i ich doświadczyć. Gdy będziesz tak robił przez pewien czas, będziesz mógł dokonać trafnej oceny samego siebie. Kiedy to się stanie, czy nadal będziesz żywił mylne wyobrażenia o Bogu? Czy nadal będziesz odmawiać przyjęcia tego, jak ocenia cię Bóg, jeśli między tobą a Bogiem nie będzie różnicy zdań w tej kwestii? (Nie). Będziesz w stanie zaakceptować tę Bożą ocenę i nie będziesz już się buntował. Kiedy będziesz umiał przyjąć prawdę i gruntownie zrozumieć te sprawy, będziesz w stanie zrobić krok naprzód i poczynić postępy. Jeśli zaś nie zaakceptujesz prawdy, to ciągle będziesz stał w miejscu, nie robiąc żadnych postępów. Czy zatem ważne jest, by przyjąć prawdę? (Tak). Ludzie muszą zrezygnować z własnych wyobrażeń na temat Boga i nie mogą żywić żadnej wrogości wobec tego, co Bóg mówi, ani przejawiać skłonności do sprzeczania się z tym – tylko taka postawa jest postawą akceptacji prawdy. Niektórzy ludzie popadają w zniechęcenie i słabość, ponieważ zostają zastąpieni na swoim stanowisku. Nie chcą wykonywać swojego obowiązku, są ciągle bierni i opieszali przy pracy. Gdy spojrzeć na to z zewnątrz, wydaje się, że dzieje się tak dlatego, iż zostali zupełnie pozbawieni statusu, a zbytnio go sobie cenią; w rzeczywistości jednak tak nie jest. Po prostu czują się słabi i zniechęceni dlatego, że to, jak ocenia ich Bóg lub jak oceniają ich bracia i siostry, nie zgadza się z ich obrazem samych siebie, ponieważ ocena Boga i innych gorsza jest od tego, jak oni sami widzą i oceniają siebie. Dlatego wcale nie czują się przekonani i mają poczucie krzywdy, a ostatecznie decydują się przyjąć negatywną i wrogą postawę oraz spisują samych siebie na straty, myśląc w następujący sposób: „Czyż nie powiedziałeś, Boże, że nie jestem dość dobry? No to teraz zobaczysz. Od tej chwili nie zamierzam robić absolutnie nic”. Rezultat tego jest taki, że ludzie ci powodują opóźnienia w wykonywanych przez siebie obowiązkach, obrażają Boga, a proces ich własnego wkraczania w życie zwalnia i w końcu całkowicie ustaje – a to istotna strata.

Niektórzy ludzie mówią: „Nie mogę pogodzić się z tym, że Chrystus mówi, iż jestem zły. Zaakceptowałbym to, gdyby to Bóg w niebie powiedział, że jest we mnie coś złego. Bóg wcielony ma zwykłe człowieczeństwo, Jego sądy mogą być błędne, a to, co robi, nie może być w stu procentach poprawne. Są pewne wątpliwości dotyczące tego, czy może się mylić, oceniając i potępiając ludzi, albo w tym, jak ich traktuje i jak nimi zarządza. Nie boję się więc tego, co mówi o mnie Chrystus – Bóg na ziemi – ponieważ nie może mnie potępić ani zdecydować o moim wyniku”. Czy są tacy ludzie? Oczywiście, że tak. Kiedy ich przycinam, mówią: „Bóg w niebie jest sprawiedliwy!”. Kiedy załatwiam z nimi sprawy, mówią: „Wierzę w Boga, a nie w jakiegoś człowieka!”. Używają tych słów, aby Mnie odtrącić. A czym są te słowa? (Są wyparciem się Boga). Zgadza się, są wyparciem się Boga i zdradą wobec Niego. Ludzie ci chcą powiedzieć: „To nie zależy od Ciebie, tylko od Boga w niebiosach”. W ramach swoich wyobrażeń i swojego pojmowania Boga nigdy nie zdadzą sobie sprawy z tego, jaka jest relacja pomiędzy wcielonym Chrystusem a Bogiem w niebie, czyli jaka jest relacja między tym ciałem a Duchem w niebiosach. W ich oczach ten niepozorny człowiek, żyjący na ziemi, zawsze będzie tylko człowiekiem i bez względu na to, ile wyrazi prawd i ile wygłosi kazań, nadal będzie człowiekiem. Nawet jeśli uczyni niektórych ludzi pełnymi i przyniesie im zbawienie, wciąż będzie żył na ziemi, wciąż pozostanie człowiekiem, niebędącym w stanie przewyższyć Boga w niebie. Ludzie ci sądzą zatem, że wiara w Boga musi być wiarą w Boga w niebie; dla nich tylko taka wiara jest prawdziwą wiarą w Boga. Tacy ludzie wierzą, jak chcą. Wierzą w taki sposób, który czyni ich szczęśliwymi, i wyobrażają sobie, że Bóg jest tym, czym oni sami pragną, aby był. Także i w odniesieniu do wcielonego Chrystusa słuchają tego, co mówi im ich własna wyobraźnia: „Gdyby ten Bóg na ziemi był dla mnie trochę milszy, gdyby zadbał o to, by wszystkie moje sprawy układały się jak należy, to wówczas szanowałbym Go i kochał. Jeśli zaś nie jest dla mnie dobry, jeśli ma ze mną jakiś problem, jeśli jest do mnie źle nastawiony i ciągle mnie przycina, to nie jest moim Bogiem. Wolę już wierzyć w Boga w niebie”. Ludzie o takim nastawieniu nie stanowią bynajmniej mniejszości. Także i wy do nich należycie, gdyż spotkałem już takich ludzi. Gdy wszystko jest w porządku, są dla Mnie całkiem mili i usługują Mi pilnie i z uwagą, ale kiedy tylko kimś ich zastępuję, zwracają się przeciwko Mnie. Czy zatem wtedy, gdy byli dobrzy dla Boga, naprawdę wierzyli, że to Bóg, i że to Chrystus? Nie: tym, na co zwracają uwagę, jest tożsamość i status Boga, a każdy ich ruch to nic innego jak tylko schlebianie statusowi i tożsamości Boga. Przez cały ten czas z prawdziwym Bogiem utożsamiają jedynie nieokreślonego Boga w niebie. Bez względu na to, ile prawd wyraża ten Bóg na ziemi lub jak budujący i korzystny wpływ wywiera na człowieka, sam fakt, że żyje w ramach zwykłego człowieczeństwa i ma realne, fizyczne ciało, oznacza, że po prostu nie może być Bogiem w niebie. Niezależnie od tego, jak bardzo ci ludzie Mu schlebiają, jak ochoczo Mu służą i jak bardzo szanują tego Boga na ziemi, w głębi serca wciąż wierzą, że jedynym prawdziwym Bogiem jest Bóg w niebie. Co sądzicie o takim poglądzie? Można śmiało powiedzieć, że wielu ludzi żywi takie właśnie przekonanie w głębi swego serca i że jest ono głęboko zakorzenione w ich podświadomości. W tym samym czasie, gdy przyjmują zaopatrzenie i przewodnictwo Chrystusa, obserwują Go, badają i kwestionują, wyczekując zarazem, kiedy sprawiedliwy Bóg w niebie przyjdzie, aby osądzić wszystkie ich uczynki. A dlaczego chcą, aby Bóg w niebie ich osądził? Ponieważ chcą podążać za własnymi preferencjami, pojęciami i wyobrażeniami i pofolgować swemu pragnieniu, aby to Bóg w niebie – Bóg z ich wyobrażeń – postąpił z nimi tak, jak tego pragną, skoro Bóg na ziemi nie chce tego uczynić, a jedynie wyraża prawdę i wypowiada prawdozasady. A przy tym myślą sobie tak: „Miłość Boga w niebie do człowieka jest bezinteresowna, bezwarunkowa i bezgraniczna, podczas gdy kiedy tylko powiesz lub zrobisz coś złego, a Bóg na ziemi się o tym dowie, posłuży się tobą jako negatywnym przykładem w swoich kazaniach i zacznie szczegółowo cię analizować. Ludzie muszą więc być ostrożniejsi, muszą lepiej się ukrywać, a kiedy coś jest nie tak, nie mogą dopuścić do tego, by On się o tym dowiedział”. Powiedz Mi zatem, czy naprawdę nie jestem w stanie poddać drobiazgowej analizie tego, co próbujesz przede Mną ukryć? Nie muszę zresztą tego robić; przeanalizuję twoje skłonności i stany. Nie muszę posługiwać się tym, co robisz, jako przykładem; i bez tego jestem w stanie równie dobrze omawiać prawdę i wygłaszać kazania, aby rozwiązywać problemy, i wciąż mogę umożliwiać ludziom zrozumienie prawdy. Niedowiarkowie głęboko wierzą, że to ciało, ten Bóg, nie może wiedzieć tego, czego nie widzą Jego oczy, a tym bardziej nie może wiedzieć niczego, co ma związek ze sferą duchową lub prawdą. Wierzą, że nie jest On w stanie widzieć nawet rzeczy, do jakich ludzie są zdolni, gdy biorą w nich górę ich skażone skłonności, i że nie jest w stanie w pełni zrozumieć zepsutej istoty człowieka – taka jest logika i sposób rozumowania niedowiarków. Zawsze podchodzą do Chrystusa z badawczą postawą, skłonni do kwestionowania, a nawet niedowiarstwa, a ponadto do oceny Chrystusa posługują się kryteriami odnoszącymi się do człowieka, a także wiedzą, którą posiadają, i własnymi wyobrażeniami. Na przykład, niektórzy ludzie sądzą, że kiedy rozmawiają z innymi, ich rozmówcy nie wiedzą, co oni sobie w głębi serca myślą lub jakie mają skłonności. I do Mnie również mówią w ten sam sposób, traktując Mnie tak, jak traktowaliby zwykłego człowieka, sądząc, że nie mam o niczym pojęcia – czyż nie jest raczej tak, że to oni nic nie wiedzą o Bogu? Okłamują innych, a ci nie mają nic przeciwko temu, więc w ten sam sposób okłamują i Mnie, podśmiewując się i traktując Mnie jak równego sobie, jak swojego kumpla. Uważają, że mogą się tak zachowywać, ponieważ są ze Mną zaznajomieni, i myślą, że może niczego się nie dowiem. Czyż nie jest to błędne ludzkie wyobrażenie? Jest to ludzkie wyobrażenie, jest to przejaw ludzkiej ignorancji, a zza tej ignorancji wyziera niegodziwe szatańskie usposobienie, i to właśnie ono sprawia, że ludzie wyrabiają sobie własne pojęcia. Powiedzcie Mi zatem, czy rzeczywiście muszę mieszkać z kimś i poświęcać każdą minutę na śledzenie jego myśli i poglądów, pełne zrozumienie jego przeszłości i pochodzenia, aby obnażyć lub przejrzeć jego naturę? (Nie). Nie, Ja nie muszę, lecz wy nie bylibyście w stanie tego dokonać. Mimo iż obcujecie z ludźmi i żyjecie z nimi na co dzień, i tak nie jesteście w stanie przejrzeć ich naturoistoty. Bez względu na to, co wam się przytrafia, potraficie dostrzec jedynie powierzchowny aspekt spraw, a nie ich istotę. Moglibyście mieć nieco rozeznania na czyjś temat tylko wtedy, gdyby Bóg miał tego kogoś całkowicie obnażyć. Inaczej nie bylibyście w stanie go przejrzeć, nawet gdybyście zadawali się z nim przez kilka lat. Ja zaś mogę przebywać z kimś przez dzień lub dwa, a w tym czasie ten ktoś robi i mówi pewne rzeczy i wyraża pewne poglądy, a wtedy już w zasadzie wiem, jakiego rodzaju jest człowiekiem. Są jednak i tacy ludzie, którzy jeszcze niczego nie zrobili, z którymi nie miałem dotąd kontaktu ani nie załatwiałem żadnych spraw, a mimo to kreślę nad nimi znak zapytania, a kiedy tylko napotykają jakiś problem i wyrażają jakiś pogląd, ich naturoistota od razu zostaje obnażona. Wiele osób pyta: „Czy potrafisz przejrzeć ich na wylot, gdy tylko obnażona zostanie ich naturoistota? Na jakiej podstawie dokonujesz takiego wglądu? Jak to możliwe, że my nie umiemy ich przejrzeć?”. Jeśli nie rozumiesz prawdy, nie będziesz w stanie trafnie oceniać ludzi i nigdy nie będziesz miał niezbędnych kryteriów, aby to robić. Jeżeli nie posiadasz tych kryteriów, nie będziesz w stanie przejrzeć innych ludzi. Ja jednak te kryteria posiadam. Z jednej strony bowiem rozumiem prawdę, więc jestem bardziej spostrzegawczy i szybciej potrafię ocenić człowieka, z drugiej zaś działa tutaj Duch Boży. Niektórzy myślą sobie tak: „Kiedy ludzie pożyją na tym świecie przez dłuższy czas, są w stanie przejrzeć rozmaite sprawy i innych”. Nie jest to jednak prawdziwy wgląd; cóż takiego potrafią bowiem przejrzeć? Różne rodzaje oszustw, jakie występują w tym społeczeństwie, takie jak oszustwa polityczne, biznesowe, finansowe lub związane z pornografią. Ludzie, którzy zebrali więcej doświadczeń na ich temat i więcej o nich słyszeli, są w stanie takich rzeczy uniknąć. Ci zaś, którzy mają mniej tego rodzaju doświadczeń i rzadziej się z takimi zjawiskami stykali, często dają się nabrać, lecz gdy zostaną poważniej oszukani, zyskują doświadczenie i są w stanie się w tych oszustwach połapać. W ten właśnie sposób umieją coś przejrzeć. Jeśli jednak chodzi o zepsucie człowieka, jego naturę i istotę, która została skażona przez szatana, to jeśli ludzie nie posiadają prawdy, to nigdy nie posiądą niezbędnej mądrości, by przejrzeć te rzeczy, i nigdy nie będą w stanie przejrzeć usposobienia, jakie różne rodzaje ludzi przejawiają w związku z daną sprawą, ani dojrzeć źródła tego problemu. Jeśli nie jesteś w stanie przejrzeć tych rzeczy, to nie będziesz wiedział, jak radzić sobie z daną sprawą lub związanymi z nią ludźmi, wydarzeniami i rzeczami – nie będziesz miał jak sobie z nią poradzić i nie będziesz miał niezbędnej do tego mądrości. Gdy więc znajdujesz się w takiej sytuacji, czujesz się wielce poruszony i podenerwowany i trudno ci się z nią uporać. Jeśli zaś jasno zrozumiesz prawdę, będziesz w stanie przejrzeć skażone skłonności ludzi i istotę ich zepsutego usposobienia. Widząc skażone skłonności, które ujawniają, poznasz ich istotę, a wtedy będziesz wiedział, jakiego rodzaju są to stworzenia, jakiego rodzaju są to osoby; będziesz wiedział, jak się przed nimi ustrzec, jak się co do nich rozeznać i jak poradzić sobie z całą tą sprawą. Czyż nie jest to źródło mądrości? (Owszem, jest). Chrystus może zatem przejrzeć człowieka i go zaopatrywać – cóż jest źródłem tego wszystkiego? Mówiąc w kategoriach doktrynalnych, wszystko to pochodzi od Ducha Bożego. Mówiąc zaś w sposób bardziej praktyczny, jest tak dlatego, że Chrystus posiada prawdę, która pochodzi od Boga. Tak właśnie jest. Kiedy pewnego dnia dojdziecie do tego, że będziecie mieć prawdorzeczywistość jako swoje życie, posiądziecie mądrość, a wówczas będziecie w stanie na wskroś przejrzeć innych ludzi.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy mylnych ludzkich pojęć, a mianowicie pojęcia, jakie ludzie wyrabiają sobie na temat dzieła Bożego. Skąd biorą się ludzkie pojęcia na ten temat? Niektóre z nich wynikają z tego, jak ludzie wcześniej pojmowali wiarę, inne zaś wywodzą się z ich własnych wyobrażeń na temat dzieła Bożego. Na przykład, kiedyś ludzie wyobrażali sobie Boże dzieło osądzania tak, jakby na niebie miał być wielki, biały tron, na którym zasiada Bóg, sądzący wszystkie narody. Dziś wszyscy już wiecie, że takie wyobrażenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – takie rzeczy są niemożliwe. Tak czy inaczej, ludzie mają wiele wyobrażeń na temat dzieła Bożego, Bożego zarządzania i tego, jak Bóg traktuje człowieka, a większość z tych wyobrażeń wynika z ludzkich upodobań. Dlaczego tak mówię? Dlatego, że ludzie nie chcą cierpieć. Chcą podążać za Bogiem do samego końca bez żadnych trudności, cieszyć się obfitością łaski, odziedziczyć Jego błogosławieństwa, a następnie wejść do królestwa niebieskiego. Cóż to za wspaniała idea! Najbardziej powszechnym i najbardziej szalonym pomysłem, jaki skażona ludzkość ma w kwestii dzieła Bożego, jest dać się wnieść do królestwa niebieskiego w wygodnej lektyce. Ponadto, gdy ludzie stykają się z dziełem Bożym, zazwyczaj nie są w stanie go zrozumieć; nie znają prawdy, którą ono w sobie zawiera, nie wiedzą, jaki cel przyświeca Bogu przy jego wykonywaniu, ani dlaczego Bóg zachowuje się w ten sposób wobec człowieka. Opisywałem już wcześniej Bożą miłość, mówiąc, że jest „bezmierna” i „ogromna”, ale sądzę, iż jest wielce prawdopodobne, że nigdy nie zdołaliście pojąć, co dokładnie miałem na myśli, używając właśnie tych dwóch słów. Po co ich użyłem? Chodziło Mi o przyciągnięcie powszechnej uwagi, abyście wszyscy mogli się potem nad tymi słowami zastanowić. Na pozór słowa te wydają się puste. Mają wprawdzie pewne znaczenie, lecz choćby ludzie nie wiem jak długo się nad nimi zastanawiali, są w stanie wykrztusić z siebie jedynie tyle: „Bezmierna, znaczy tyle, co bezgraniczna jak niebo; mówi nam to, że serce Boga jest niezmierzone, a Jego miłość do rodzaju ludzkiego nie zna granic!”. Boża miłość nie jest tego rodzaju miłością, jaką ludzki umysł potrafi sobie wyobrazić. Ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie tej miłości i nie wolno im odwoływać się do nauki i wiedzy, aby słowo to zinterpretować, tylko muszą posłużyć się inną metodą, aby je należycie docenić i go doświadczyć. Z czasem zaczynacie autentycznie odczuwać, że miłość Boga różni się od miłości, o której mówią ludzie; że prawdziwa miłość Boga jest niepodobna do żadnego innego rodzaju miłości; że jest inna od takiej miłości, jaką rozumie cała ludzkość. Czym zatem, mówiąc ściśle, jest ta Boża miłość? Jak powinniście ją pojmować? Po pierwsze, nie wolno podchodzić do niej przez pryzmat ludzkich pojęć i wyobrażeń. Weźmy na przykład miłość macierzyńską: miłość matki do dzieci jest bezwarunkowa, niezwykle opiekuńcza i pełna serdecznego ciepła. Czy w tej właśnie chwili miłość Boga do człowieka, którą odczuwacie, ma taki sam poziom uczucia i takie samo znaczenie jak miłość matczyna? (Tak). W takim razie mamy tu pewien problem, gdyż nie powinno tak być. Musisz odróżniać miłość Boga od miłości rodziców, męża, żony lub dzieci czy innych krewnych, a także od troski ze strony przyjaciół, i dojść do tego, by na nowo poznać miłość Boga. Czym dokładnie jest ta Boża miłość? Miłość Boga pozbawiona jest uczuć cielesnych i nie mają na nią wpływu więzy krwi. Jest to miłość czysta i prosta. Jak więc ludzie powinni rozumieć miłość Boga? Dlaczego zaczęliśmy o niej rozmawiać? Miłość Boga ucieleśnia się w dziele Bożym, dzięki czemu ludzie mogą ją uznać, przyjąć i jej doświadczyć, ostatecznie zdając sobie sprawę, że jest tym właśnie: miłością Boga i prawdą; zrozumieją wtedy, że miłość Boga nie jest pustosłowiem ani jakąś formą zachowania ze strony Boga, lecz prawdą. Kiedy przyjmiesz ją jako prawdę, będziesz w stanie na jej podstawie poznać ten aspekt istoty Boga. Jeśli zaś będziesz traktować ją jako pewną formę zachowania, trudno ci będzie ją rozpoznać i uznać. Co należy tutaj rozumieć przez „zachowanie”? Weźmy jako przykład matki: poświęcają one swoją młodość, przelewają krew, pot i łzy, aby wychować swoje dzieci, i dają im wszystko, czego tylko im potrzeba. Bez względu na to, czy jej dziecko postąpiło dobrze, czy źle, lub jaką obiera ścieżkę, matka obdarza je wszystkim bezinteresownie, zaspokaja jego potrzeby, nigdy nim nie kierując, nie pouczając, jak ma podążać właściwą ścieżką, ani mu w tym nie pomagając. Po prostu nieustannie się o nie troszczy, kocha je i chroni, do tego stopnia, że ostatecznie dziecko nie jest w stanie odróżnić dobra od zła. Taka jest miłość matki lub jakikolwiek rodzaj miłości zrodzonej z ciała, uczuć i cielesnych więzi człowieka. Tymczasem z Bożą miłością jest dokładnie odwrotnie: jeżeli Bóg cię kocha, wyraża to poprzez częste karcenie, dyscyplinowanie i przycinanie. I choć dni twojego żywota mogą upływać niezbyt przyjemnie pośród karcenia i dyscyplinowania, to kiedy już tego doświadczysz, odkryjesz, że wiele się nauczyłeś, że masz rozeznanie i jesteś mądry, jeśli chodzi o kontakty z innymi ludźmi, a także, że zrozumiałeś pewne prawdy. Gdyby – jak to sobie wyobrażasz – miłość Boga podobna była do miłości matki lub ojca, gdyby był On aż tak skrupulatny w swej trosce i niezmiennie pobłażliwy, czy zdołałbyś zyskać te korzyści? Nie byłbyś w stanie. Tak więc prawdziwa miłość Boga, której ludzie mogą doświadczyć w dziele Bożym, różni się od tego, co ludzie rozumieją jako miłość Bożą. Ludzie muszą podchodzić do niej zgodnie ze słowami Boga i poszukiwać prawdy w Jego słowach, aby wiedzieć, czym jest prawdziwa miłość. Jeśli zaś nie będą poszukiwać prawdy, to jak ktoś, kto jest skażony, mógłby nagle wyczarować sobie, tak po prostu z powietrza, zrozumienie tego, czym jest Boża miłość, jaki jest cel dzieła, którego Bóg dokonuje w człowieku, i jakie są Jego szczere intencje? Ludzie nigdy nie byliby w stanie tych rzeczy zrozumieć. Z Bożą miłością wiąże się najpowszechniejsze bodaj błędne wyobrażenie, jakie ludzie żywią w odniesieniu do dzieła Bożego, i jest to ten właśnie aspekt istoty Boga, który najtrudniej im zrozumieć. Muszą go dogłębnie i osobiście doświadczyć oraz mieć z nim styczność w praktyce i go docenić, aby być w stanie go pojąć. Zwykle bowiem gdy ludzie mówią „miłość”, mają na myśli dawanie komuś tego, co ten ktoś lubi, nie zaś dawanie mu czegoś gorzkiego, gdy on chce słodyczy; a jeśli nawet czasami daje się temu komuś coś gorzkiego, to na przykład pigułkę w celu wyleczenia choroby. Krótko mówiąc, miłość w ludzkim rozumieniu wiąże się z egoizmem, uczuciami i cielesnością człowieka; wiąże się z określonymi celami i motywacjami. Jednak bez względu na to, co Bóg czyni w tobie, bez względu na to, jak cię osądza i karci, chłoszcze i dyscyplinuje czy przycina, nawet jeśli opacznie Go rozumiesz, a może nawet narzekasz na Niego w głębi serca, Bóg, z niesłabnącą cierpliwością, nadal będzie działał w tobie. Jaki ma w tym ostateczny cel? Stosuje tę metodę, aby otworzyć ci oczy, tak abyś pewnego dnia mógł pojąć Boże intencje. Lecz gdy Bóg widzi taki a nie inny wynik, to co zyskał? W rzeczywistości nie zyskał nic. A dlaczego tak mówię? Ponieważ wszystko, co twoje, pochodzi od Boga. Bóg nie musi niczego zyskiwać. Wszystkim, czego mu trzeba, jest to, by ludzie we właściwy sposób podążali za Nim i wkraczali w życie zgodnie z tym, czego On wymaga, podczas gdy On wykonuje swoje dzieło; aby ostatecznie byli w stanie wprowadzać w życie prawdorzeczywistość, żyli na podobieństwo człowieka i nie byli już sprowadzani na manowce, zwodzeni i kuszeni przez szatana; aby byli w stanie przeciwstawić się szatanowi, aby byli podporządkowani Bogu i czcili Go, a wówczas Bóg będzie bardzo zadowolony, a Jego wielkie dzieło dokona się. Co zatem zyskuje Bóg? Bóg zyskuje ciebie, a ty możesz wysławiać Boga. Lecz cóż znaczy dla Boga to, że go wysławiasz? Czyż Bóg nie byłby Bogiem, gdybyś Go nie wysławiał? Czy Bóg nie byłby wszechmocny, gdybyś Go nie wysławiał? Czy Jego istota lub status uległyby zmianie? (Nie). Nie. Można powiedzieć jedynie, że to jest miłość Boga i Jego dzieło. Czy takie właśnie znaczenie przypisujecie w waszym rozumieniu Bożej miłości, mówiąc, że jest bezmierna i ogromna? (Nie). Wasze rozumienie nie osiągnęło jeszcze tego punktu. Nawet wtedy, gdy ktoś łamie Bogu serce, a inni myślą, że nie ma możliwości, aby Bóg miał go zbawić, jaką postawę przyjmuje Bóg, gdy taki człowiek zastanowi się nad sobą, uświadomi sobie błąd w swoim postępowaniu i okaże skruchę, odłoży na bok zło, które czynił, i przyjmie Boże zbawienie? Bóg mimo wszystko i tak go przyjmie. Dopóki ludzie podążają właściwą ścieżką, Bóg nie będzie rozliczał ich z występków. Taka właśnie jest Jego miłość. Jakie mylne ludzkie pojęcie należy tutaj skorygować? Jest to pewne pojęcie dotyczące tego, w jaki sposób Bóg kocha. Ludzie powinni porzucić rozmaite swoje pojęcia i wyobrażenia, a aby móc z nich zrezygnować, muszą poszukiwać prawdy i ją zrozumieć. Łatwo jest porzucić własne wyobrażenia, lecz ich gruntowna zmiana nie jest rzeczą prostą. Jeśli w przyszłości napotkasz podobny problem, i znowu zrodzi się w tobie mylne pojęcie, to jakiego rodzaju będzie to problem? Dowodziłoby to, że pojęcie to jest w tobie głęboko zakorzenione. Nawet jeśli poprzez omawianie prawdy potrafisz zrezygnować z mylnych pojęć w niektórych sprawach, to w innych nie będziesz w stanie tego zrobić. Może być łatwo pozbyć się jakiegoś przekonania w jednej sprawie, lecz niełatwo jest skłonić ludzi do tego, by zupełnie wyzbyli się własnych wyobrażeń. Człowiek musi zrozumieć wiele prawd, zanim będzie się w stanie całkowicie rozwiązać problem swych błędnych pojęć. Wymaga to od ludzi poszukiwania prawdy w sprawach, które napotykają, doświadczania w praktyce miłości Boga i doceniania jej, od Boga zaś dokonania wielu uczynków, tak aby ludzie mogli Go poznać. Tylko wtedy, gdy ludzie poznają Boga, można będzie zupełnie pozbyć się problemu polegającego na tym, że żywią oni na temat Boga własne pojęcia i wyobrażenia.

Tym, co musicie teraz szczegółowo przeanalizować, są pojęcia na temat dzieła Bożego, a także to, jakie są te pojęcia. Przede wszystkim zaś musicie zreasumować rozmaite swoje wyobrażenia, nieporozumienia i wymagania dotyczące dzieła Bożego, suwerennej władzy Boga i Jego ustaleń oraz sposobu, w jaki Bóg działa. Wszystkie te rzeczy mogą bowiem przeszkadzać ci w podporządkowaniu się planowym działaniom oraz ustaleniom Boga i mogą powodować, że będziesz źle rozumiał wszystko, co czyni z tobą Bóg, i będziesz skłonny ze wszystkim tym się spierać. Takie błędne pojęcia to bardzo poważna sprawa i warto je szczegółowo przeanalizować. Na przykład, niektórzy ludzie czytają słowa Boże, które osądzają i potępiają ludzi, i wyrabiają sobie błędne pojęcia, mówiąc: „Bóg mówi, że nie kocha takich ludzi jak ja, więc być może nie zechce mnie zbawić”. Czyż nie jest to błędne pojęcie? Jakie będą jego konsekwencje? Bez względu na to, jakie przejawiasz skażenie lub jakiego rodzaju jesteś osobą, wiesz, że Bóg nie lubi ludzi, którzy się przeciwko Niemu buntują, dlaczego więc nie okażesz skruchy? Czyż nie spodobasz się Bogu, jeśli przyjmiesz prawdę, odrzucisz swoje skażenie i całkowicie się Mu podporządkujesz się Bogu? Dlaczego wyznaczasz Bogu granice, mówiąc, że cię nie zbawi? Te negatywne myśli, które snujesz, będą ci przeszkadzać w podążaniu za Bogiem i doświadczaniu Jego dzieła. Spowodują, że utkniesz w martwym punkcie i pogrążysz się w rozpaczy, a nawet sprawią, że odrzucisz Boga. Czasami w kościołach pojawiają się antychryści i źli ludzie, którzy wywołują niepokoje, i w ten sposób prowadząc na manowce niektórych ludzi – czy jest to coś dobrego, czy coś złego? Czy jest to przejaw Bożej miłości, czy tego, że prowadzi grę z ludźmi i demaskuje ich? Nie potraficie tego zrozumieć, prawda? Bóg zaprzęga wszystko do swojej służby, aby udoskonalić i zbawić tych, których pragnie zbawić, a tym, co ostatecznie zyskują ludzie autentycznie szukający prawdy i praktykujący ją, jest właśnie prawda. Jednak niektórzy spośród tych, którzy nie szukają prawdy, narzekają i mówią: „To nie w porządku, że Bóg działa w ten sposób. Strasznie przez to cierpię! Niemal nie przyłączyłem się do antychrystów! Jeśli to wszystko naprawdę zaaranżował Bóg, to jak mógł dopuścić do tego, że ludzie zadają się z antychrystami?”. O co w tym chodzi? To, że nie podążyłeś za antychrystami, dowodzi, że Bóg cię chroni; jeśli dołączasz do nich, to jest to tożsame ze zdradzeniem Boga i Bóg już cię wtedy nie chce. Toteż czy jest czymś, dobrym, czy czymś złym, że ci antychryści i źli ludzie wywołują w kościele niepokoje? Na pozór może się to wydawać czymś złym, ale kiedy ci antychryści i źli ludzie zostaną zdemaskowani, zyskujesz rozeznanie, oni zostają usunięci, a twoja postawa staje się dojrzalsza. Gdy w przyszłości ponownie spotkasz takich ludzi, rozeznasz się co do nich, zanim jeszcze zdążą pokazać swoją prawdziwą twarz, i będziesz mógł ich odrzucić. Pozwoli ci to wyciągnąć naukę i odnieść korzyść; będziesz wiedział, jak rozpoznać antychrysta i nie dasz się więcej wprowadzać w błąd szatanowi. Powiedzcie Mi zatem, czy nie jest dobrze, że antychryści niepokoją ludzi i sprowadzają ich na manowce? Dopiero kiedy ludzie tego doświadczą, zdadzą sobie sprawę, że Bóg nie działał zgodnie z ich pojęciami i wyobrażeniami i że pozwala wielkiemu, czerwonemu smokowi szaleńczo wywoływać niepokoje, a antychrystom prowadzić na manowce Bożych wybrańców, bo w ten sposób wykorzystuje szatana do swojej służby, aby owych wybrańców udoskonalić. Dopiero wtedy ludzie rozumieją skrupulatne intencje Boga. Niektórzy mówią tak: „Już dwa razy zostałem wprowadzony w błąd przez antychrystów, a mimo to wciąż nie potrafię ich rozpoznać. Jeśli w pobliżu znajdzie się jeszcze bardziej przebiegły antychryst, pewnie znów dam się zmylić”. Niech zatem raz jeszcze tak się stanie, abyś mógł tego doświadczyć i wyciągnąć wnioski – Bóg musi działać w ten właśnie sposób, aby móc ocalić ludzkość przed zgubnym wpływem szatana. Aby opisać, jak działa Bóg, można użyć dwóch określeń: różne sposoby działania Boga są mianowicie „nadzwyczajne” i „przekraczają granice ludzkiej wyobraźni”. Dlaczego definiuję dzieło Boże za pomocą tych dwóch wyrażeń: „nadzwyczajne” i „przekraczające granice ludzkiej wyobraźni”? Dlatego, że skażona ludzkość nie potrafi pojąć tych rzeczy i nie rozumie prawdy, sposobu, w jaki działa Bóg, ani mądrości, jaką okazuje On w walce z szatanem – cały rodzaj ludzki ma pustkę w głowie, jeśli chodzi o te sprawy. Jak zatem ludzie mogą wciąż żywić własne pojęcia i wyobrażenia? Otóż tworzą je sobie dlatego, że zdobywają trochę wiedzy, zaczynają rozumieć niektóre doktryny i mają własne preferencje. Jeśli jednak chodzi o sprawy sfery duchowej i o dzieło, którego dokonuje Bóg, to ludzie w ogóle nie rozumieją tych rzeczy. W dniach ostatecznych Stwórca staje twarzą w twarz z całą ludzkością i wypowiada swoje słowa. Zdarza się to po raz pierwszy od stworzenia świata. To znaczy, Stwórca staje przed całą ludzkością i otwarcie dokonuje swych czynów w ten właśnie sposób, podaje do powszechnej wiadomości swój plan zarządzania, a następnie wdraża go i realizuje pośród rodzaju ludzkiego – zdarza się to po raz pierwszy w dziejach świata. Ludzie zupełnie nie rozumieją tej sfery Bożej myśli, Bożej istoty i sposobu, w jaki Bóg dokonuje swojego dzieła i te rzeczy są im zupełnie obce, dlatego to normalne, że żywią o nich własne pojęcia, lecz nie znaczy to, że pojęcia te są zgodne z prawdą. Bez względu na to, jak dalece normalnym zjawiskiem są więc ludzkie pojęcia, i tak pozostają sprzeczne z prawdą, nie są zgodne ze słowami Bożymi i kolidują z Bożymi intencjami. Jeśli ludzie w porę się ich nie pozbędą, pojęcia te będą dla nich poważną przeszkodą w doświadczaniu dzieła Bożego i wkraczaniu w życie. Jeśli więc chodzi o ludzkie mylne pojęcia, to niezależnie od tego, jak bardzo odpowiadają one ludzkim ideom i wyobrażeniom, o ile nie są zgodne z prawdą i słowami Boga, o tyle wszystkie bez wyjątku są sprzeczne z prawdą, sprzeciwiają się Bogu i nie są z Nim zgodne. Bez względu na to, jak dalece zgodne z ich wyobrażeniami mogą być pojęcia ludzi, powinni oni zawsze starać się zyskać co do nich rozeznanie; pod żadnym pozorem zaś nie powinni ślepo ich akceptować. A co ludzie powinni akceptować? Powinni akceptować słowa Boże, prawdę i wszystkie pozytywne rzeczy, które pochodzą od Boga. Jeśli zaś chodzi o rzeczy, które należą do szatana, to niezależnie od tego, za jak dobre lub jak dalece zgodne z ich własnymi wyobrażeniami ludzie je uważają, nie wolno im ich przyjmować, a zamiast tego muszą je odrzucić. Tylko w ten sposób będą mogli osiągnąć poddanie się Bogu i spełnić wymagania swego Stwórcy.

Ludzkich pojęć i wyobrażeń można wyzbyć się jedynie poprzez słowa Boże i posługiwanie się prawdą; nie można ich odsunąć na bok poprzez nauczanie doktryny oraz udzielanie napomnień – nie jest to bowiem takie proste. Ludzie nie mają serca, by angażować się w słuszne sprawy, lecz skłonni są kurczowo trzymać się różnych błędnych pojęć lub niegodziwych, wypaczonych przekonań, z których trudno im zrezygnować. Co jest tego przyczyną? Ich skażone skłonności. Niezależnie od tego, czy ludzkie pojęcia dotyczą spraw wielkich, czy małych, czy są poważne, czy też nie, to jeśli ludzie nie mają skażonych skłonności, łatwo im jest się pojęć tych pozbyć. Są one bowiem koniec końców tylko pewnym sposobem myślenia. Lecz z uwagi na ludzkie skażone skłonności, takie jak arogancja, nieprzejednanie, a nawet niegodziwość, mylne pojęcia są jak zapalnik, który sprawia, że ludzie wchodzą w konflikt z Bogiem, błędnie Go interpretują, a nawet osądzają. Któż bowiem może nadal być podporządkowany Bogu i Go wysławiać, gdy żywi na Jego temat własne pojęcia? Nikt. Kierując się własnymi błędnymi pojęciami, ludzie są po prostu skłonni do wchodzenia w konflikt z Bogiem, narzekają na Niego, osądzają Go, a nawet potępiają. Jest to wystarczający dowód na to, że pojęcia biorą się ze skażonych skłonności, ich powstawanie jest przejawem skażonych skłonności, a wszystkie skażone skłonności, które zostają przejawione, są wyrazem buntu i oporu wobec Boga. Niektórzy ludzie mówią: „Żywię swoje pojęcia, ale nie opieram się Bogu”. To tylko taka oszukańcza gadanina. Nawet jeśli nic nie mówią, to w ich sercach wciąż tli się skłonność do kłótni, a ich zachowanie generuje konflikty. Czy będąc w tego rodzaju stanie, tacy ludzie mogą wciąż podporządkować się prawdzie? Nie jest to możliwe. Kierując się skażonym usposobieniem, kurczowo trzymają się własnych pojęć – jest to spowodowane ich skażonymi skłonnościami. A zatem, gdy ludzie pozbywają się swoich pojęć, rozwiązuje się zarazem problem ich skażonych skłonności. Jeśli zaś ludzie wyzbędą się skażonych skłonności, to wówczas wiele z ich niedojrzałych, dziecinnych myśli, a nawet rzeczy, które stały się już pojęciami, nie będzie stanowiło dla nich problemu; są to tylko myśli i nie mają wpływu na wykonywanie twojego obowiązku ani na twoje podporządkowanie Bogu. Błędne przekonania i skażone skłonności są z sobą powiązane. Czasem bywa tak, że nosisz w sercu jakieś pojęcie, lecz nie kieruje ono twoimi działaniami. Gdy nie narusza ono w bezpośredni sposób twoich interesów, ignorujesz je. To, że je ignorujesz, nie oznacza jednak, że w twoim pojęciu nie kryje się jakaś skażona skłonność, i kiedy dzieje się coś, co kłóci się z twoim pojęciem, trzymasz się go z określoną postawą – postawą zdominowaną przez twoją skłonność. Skłonnością tą może być nieprzejednane, może nią być arogancja albo zaciekłość. Skłonność ta sprawia, że paplesz wciąż do Boga: „Mój punkt widzenia został wielokrotnie potwierdzony naukowo. Ludzie trzymają się go od tysięcy lat, więc dlaczego ja nie mogę? Błędne są te rzeczy, które Ty wygadujesz, a które są sprzeczne z ludzkimi przekonaniami, więc jak możesz wciąż twierdzić, że są prawdą, że stoją ponad wszystkim? Mój punkt widzenia jest najlepszy spośród całego rodzaju ludzkiego!”. Jedno błędne pojęcie może doprowadzić do tego, że zachowujesz się w ten sposób i tak się przechwalasz. Czym jest to spowodowane? (Skażonymi skłonnościami). Racja, jest to spowodowane skażonymi skłonnościami. Istnieje bezpośredni związek pomiędzy błędnymi pojęciami a skażonymi skłonnościami człowieka, więc ludzie muszą się swoich pojęć wyzbyć. Kiedy już zajmą się swoimi pojęciami na temat wiary w Boga, łatwo będzie im podporządkować się roboczym ustaleniom domu Bożego, dzięki czemu będą bez zbędnych problemów wykonywać swoje obowiązki jak należy. Będą podchodzić do nich w sposób bezpośredni, bez owijania w bawełnę, nie będą zakłócać ani utrudniać pracy kościoła i nie będą robić niczego, co przynosiłoby wstyd Bogu. Jeśli zaś ludzie nie zajmą się swoimi pojęciami i wyobrażeniami, łatwo będzie im robić rzeczy, które powodują zakłócenia i wywołują niepokój. W poważniejszych przypadkach błędne pojęcia mogą wywoływać w ludziach najrozmaitsze nieporozumienia w związku z wcieleniem Boga. Co zaś do samych pojęć, to są one z pewnością błędnymi przekonaniami, które są sprzeczne z prawdą i całkowicie jej przeciwne oraz mogą wywoływać w ludziach najprzeróżniejsze uczucia prowadzące do konfliktu z Bogiem. Konflikt taki sprawia, że kwestionujesz Chrystusa i stajesz się niezdolny do tego, by Go zaakceptować lub Mu się podporządkować, a jednocześnie wpływa na to, czy potrafisz przyjąć prawdę i wkroczyć w prawdorzeczywistość. W jeszcze poważniejszych przypadkach rozmaite błędne pojęcia na temat dzieła Bożego sprawiają, że ludzie zaprzeczają mu, odrzucają sposób, w jaki działa Bóg, oraz zaprzeczają Jego suwerennej władzy i zarządzeniom – w takim wypadku nie mają już żadnej nadziei na zbawienie. Bez względu na to, o jakim aspekcie Boga ludzie żywią własne pojęcia, za tymi pojęciami kryją się ich skażone skłonności, co może sprawiać, że skłonności te będą się zaostrzać, tym bardziej dając ludziom pretekst do tego, by podchodzili do dzieła Bożego, do samego Boga i Jego usposobienia, zdając się na własne skażone skłonności. Czyż nie zachęca ich to do przeciwstawiania się Bogu za pomocą ich skażonych skłonności? Takie są dla człowieka konsekwencje żywienia własnych pojęć.

Chociaż wcześniej często rozmawialiśmy o ludzkich pojęciach i wyobrażeniach, nigdy nie omawialiśmy w sposób systematyczny i szczegółowy tego, o jakich aspektach i sprawach ludzie żywią własne pojęcia i jakiego rodzaju pojęcia sobie wyrabiają. Omawiając dziś i analizując te kwestie punkt po punkcie w ten właśnie sposób, dałem wam jasne wytyczne, którymi możecie się kierować, żeby się dowiedzieć, jakie żywicie błędne pojęcia, i abyście potem mogli mieć ścieżkę do tego, by się ich pozbyć jednego po drugim. Jeśli ludzie zdołają kolejno się ich wyzbyć, wszystkie aspekty prawdy będą stawały się dla nich coraz jaśniejsze. Dzięki temu ścieżka wiodąca naprzód również będzie stawać się coraz wyraźniejsza, a droga, którą kroczą w swej wierze w Boga, będzie tym pewniejsza i bardziej świetlana, im dalej będą nią podążać.

20 września 2018 r.

Wstecz: Tylko praktykowanie prawdy prowadzi do wejścia w życie

Dalej: Tylko pozbywając się własnych pojęć, możesz wkroczyć na właściwą ścieżkę wiary w Boga (2)

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze