65. Podobieństwo do człowieka można osiągnąć przez wyzbycie się arogancji
W marcu 2017 roku zaczęłam robić dla kościoła projekty graficzne, plakaty do filmów i miniaturki. Na początku nie znałam się na technikaliach, więc uczyłam się zasad i umiejętności technicznych. Pokornie prosiłam o pomoc braci i siostry, i uwzględniałam ich porady w moich projektach. Z czasem zdobyłam potrzebne umiejętności techniczne. Moje miniaturki online miały dobrą klikalność. Jeden plakat do filmu dokumentalnego wyjątkowo podobał się braciom i siostrom. Konsultowano się ze mną w sprawach technicznych, czułam, że mam talent do projektowania grafiki. Bezwiednie stałam się arogancka.
Gdy później projektowałam miniaturki, które były prostsze niż plakaty, byłam w tym na tyle dobra, że robiłam to bardzo szybko. Wykorzystywałam umiejętności techniczne, nie zastanawiając się za bardzo i nie kierując się zasadami. W efekcie usłyszałam od braci i sióstr, że światło i kolory nie są spójne z tematem. Nie przyjęłam tego do wiadomości, tylko pomyślałam: „Nie znacie się. Nie wiecie, co to kreatywność. Znam się na tym i wiem, że nie macie racji. Nie wiecie, o czym mówicie”. Obstawałam przy swoim i puściły mi nerwy. Powiedziałam, że nic nie zmienię. Odrzucono zatem niektóre z moich miniaturek. Dowiedziałam się, że jedna z sióstr boi się cokolwiek mi sugerować. Poczułam się z tym źle, ale nie zastanowiłam się nad swym zachowaniem.
Wkrótce zaczęłam pracę nad plakatem do filmu. Film opowiadał o kobiecie, którą zwiedli pastorzy i starsi, i którą ograniczały pojęcia religijne, więc wzbraniała się przed nowym dziełem Boga. W końcu jednak przyjęła dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i zaczęła żyć w Bożym świetle. Zastanowiłam się nad tematem i stwierdziłam: „Plakat powinien przechodzić z mroku w światło, to najlepszy pomysł”. Długo szukałam podobnego plakatu, który mógłby być wzorem. Gdy skończyłam pracę, pomyślałam, że mój plakat wygląda świetnie, jak plakat do filmu kasowego. Gratulowałam sobie. Jedna z sióstr tak skomentowała moją pracę: „Z tej strony jest za ciemno, nic tu nie widać”. Inna siostra powiedziała: „Plakat jest w ogóle zbyt ciemny i ponury. Film niesie świadectwo o Bogu, plakat nie może być tak mroczny”. Nie chciałam ich słuchać. Pomyślałam: „Moim zdaniem jest super. Nie wiecie, jak operować cieniem, a mnie pouczacie. Czepiacie się i tyle”. Powiedziałam im: „Czy to nie jest dobre cieniowanie? Musi być kontrast światła i ciemności. Zresztą to jest plakat do filmu, gra cieni jest kluczowa. Tak się robi plakaty do filmów, nie ma się czego czepiać”. Przesłałam im plakat, który był moim wzorem. Zaskoczona usłyszałam, że mój plakat ma za dużo ciemnych obszarów, że nie wygląda tak dobrze jak tamten. Wściekłam się wtedy i pomyślałam: „To wy zawsze pytacie mnie o radę w sprawie cieniowania. Nie macie pojęcia w tym temacie, a teraz mnie instruujecie. Chcecie uczyć rybę pływać?”. By dowieść swej racji, przesłałam mój projekt innym braciom i siostrom, ale oni też stwierdzili, że jest za ciemny. Musiałam zagryźć zęby i zmienić projekt. Wciąż uważałam, że mam rację, że prawidłowo użyłam cieni, zrobiłam małe zmiany, ale i tak odrzucono plakat. W rezultacie praca, która powinna mi zająć tydzień, trwała prawie miesiąc. W końcu porzucono projekt przez problemy z koncepcją. To było dla mnie jak policzek. Czułam się przygnębiona i zrezygnowana. Nie chciałam nic mówić na spotkaniach. Pogrążyłam się w mroku. Lider zespołu przypomniał mi, że żadne z moich ostatnich projektów nie wypaliły, że powinnam zastanowić się nad sobą przed Bogiem. Wtedy dopiero stanęłam przed Bogiem i znalazłam odpowiednie do mojej sytuacji słowa Boga.
Przeczytałam je podczas modlitwy: „Kiedy pojawiają się problemy, nie możesz popadać w przekonanie o własnej nieomylności, myśląc: »Rozumiem zasady i to ja mam ostatnie słowo. Nie powinniście się odzywać. Co wy tam wiecie? Wy nie rozumiecie, a ja tak!«. To właśnie jest poczucie własnej nieomylności. Bycie przekonanym o własnej nieomylności to skażone, szatańskie usposobienie – nie mieści się to w granicach normalnego człowieczeństwa”. „Jeśli jesteś wiecznie przekonany o własnej nieomylności i upierasz się, by robić wszystko po swojemu, powtarzając: »Nikogo nie będę słuchał. A nawet jeśli posłucham, to tylko po to, by zachować pozory, ale i tak się nie zmienię. Będę robił wszystko po swojemu; uważam, że mam rację i że jest to w pełni usprawiedliwione«, co się wtedy stanie? Być może jesteś usprawiedliwiony i w tym, co robisz, nie ma żadnej winy. Możliwe, że nie popełniłeś żadnych błędów i lepiej niż inni rozumiesz techniczny aspekt problemu, jeśli jednak będziesz w taki sposób postępować i praktykować, oni to zobaczą i powiedzą: »Usposobienie tej osoby nie jest dobre! Kiedy napotyka problemy, nie przyjmuje niczego, co inni mają do powiedzenia. Bez względu na to, czy inni mają rację, czy nie, ta osoba stawia tylko opór i nie akceptuje prawdy«. A jeśli ludzie mówią, że nie akceptujesz prawdy, co myśli Bóg? Czy Bóg jest w stanie dostrzec twoje postępowanie? Bóg widzi je nader wyraźnie. On nie tylko zagląda do głębin serca człowieka, ale także obserwuje wszystko, co mówisz i robisz, w każdym miejscu i w każdej chwili. A kiedy to widzi, co robi? Mówi: »Jesteś zatwardziały. Zachowujesz się tak, kiedy masz rację, a także wtedy, kiedy się mylisz. W każdej sytuacji, we wszystkich swoich objawieniach i wypowiedziach stajesz okoniem i sprzeciwiasz się innym. Nie akceptujesz żadnych cudzych pomysłów ani sugestii. Serce masz zamknięte, przepełnione zaprzeczeniem i odmową. Jesteś bardzo trudny!«” („Zapisy przemówień Chrystusa”). Bóg patrzy w głąb serc i umysłów ludzi. Te słowa obnażyły mnie. Przejawiałam szatańską skłonność do arogancji. Gdy bracia i siostry chwalili moje plakaty, myślałam, że to zasługa mojego talentu, że nikt mi nie dorównuje pod względem projektów i wiedzy technicznej. Gdy inni dawali mi sugestie, odrzucałam je, uznając ich za ignorantów. Nawet gdy wiele osób sugerowało to samo, ja byłam uparta. Udawałam, że akceptuję to, co mówią, ale tak naprawdę obstawałam przy swoim. Nie wprowadzałam zmian, z którymi się nie zgadzałam. Szukałam okazji do sporu i wpadałam w złość. Przez to tłamsiłam jedną z sióstr. Zrozumiałam, że byłam okropnie arogancka i całkiem bezmyślna! Tak bardzo, że nie przyjmowałam sugestii innych. Mój projekt musiał być wciąż na nowo poprawiany, co opóźniało naszą pracę, a do tego mój stan się pogarszał. Gdybym nie stawiła czoła tym trudnościom, nigdy bym nie stanęła przed Bogiem, by poznać samą siebie. Gdybym nie zawróciła z drogi aroganckiego usposobienia, inni by mnie odrzucili, a Bóg miałby dla mnie tylko wstręt. Na myśl o tym poczułam żal i strach. Zaczęłam się modlić, chciałam okazać skruchę.
Powiedziałam braciom i siostrom z zespołu o swoim zepsuciu, o tym, że chcę przyjmować sugestie i napomnienia. Od tej pory bracia i siostry nie żałowali mi sugestii, na początku trudno mi było je akceptować. Ale wspominając swoje niedawne porażki, modliłam się i wyrzekałam się siebie. Zastanawiałam się, skąd się bierze dana sugestia, co można dzięki niej osiągnąć i gdzie leży problem. Kierowałam się zasadami. Z tym podejściem łatwiej było rozumieć i przyjmować sugestie innych, a moje korekty odbierano dużo lepiej. Zrozumiałam, jak dobrze jest praktykować prawdę. Jednak moje aroganckie usposobienie tkwiło głęboko, nie mogłam go wykorzenić, doświadczając porażki.
Znów zaczęłam przejawiać arogancję. Projektowałam miniaturkę do hymnów kościoła. Pomyślałam, że skoro bracia i siostry wychwalają Pana po doświadczeniu Jego dzieła, to grafika musi być ciepła, romantyczna, piękna. Przypomniałam sobie, że według teorii kolorów fiolet wyraża te uczucia, jest też dostojny i elegancki. Uznałam, że będzie świetnie pasował. Gdy skończyłam, kilkoro braci i sióstr przyznało, że pomysł z fioletem jest dobry. Byłam z siebie zadowolona i pomyślałam, że mam dobry charakter i talent do projektowania. Z zaskoczeniem przyjęłam sugestię siostry, projektującej od niedawna: „Hymny wyrażają realne doświadczenia braci i sióstr. Fioletowy jest zbyt marzycielski, nie pasuje do nastroju hymnów. Trochę też bije po oczach. Sugeruję zmianę”. Czytając to, czułam wewnętrzny opór. Pomyślałam: „Mnóstwo materiałów szkoleniowych uczy, że fioletowy to ciepła barwa. Wiele innych grafik w internecie używa w ten sposób fioletu. Dlaczego niby bije po oczach? A do tego jesteś początkująca, sama niewiele zaprojektowałaś, a mnie pouczasz. Nie znasz swojego miejsca”. Nie chciałam jednak od razu odrzucać jej sugestii, więc odpowiedziałam tylko, że poproszę o opinie innych. Wcale jednak tego nie zrobiłam, zamiotłam problem pod dywan.
Kilka dni później tę samą sugestię dała inna siostra, mówiąc, że fiolet jest depresyjny i że powinnam go zmienić. Wtedy lider zespołu przypomniał mi, żebym nie była uparta i że powinnam wprowadzić zmiany. Nie śmiałam obstawać przy swoim, więc zrobiłam korektę. Nie chciałam jednak rezygnować z fioletu. Pomyślałam: „Mój projekt nie może być aż taki zły. Niektórym się podoba, więc po co mam go zmieniać?”. Mimo to starałam się wprowadzić zmiany. Projekt wciąż jednak nie wyglądał dobrze. Na jednym z obrazów wyskoczył błąd, godzinami próbowałam to naprawić, bez skutku. Miałam już tego po dziurki w nosie i chciałam się poddać. Już miesiąc pracowałam nad tym projektem, zmieniałam go sześć razy, inni dawali mi mnóstwo sugestii, a ja wciąż nie skończyłam i wstrzymywałam dalszą pracę. Byłam cała w nerwach. Wcześniej też zakłóciłam pracę, bo przez arogancję odrzucałam opinie innych. Teraz znów byłam arogancka, nie akceptowałam sugestii. Czy nie wrócił mój dawny problem? Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Boże, moje aroganckie usposobienie znów czyni mnie upartą. Proszę, oświeć mnie i poprowadź, chcę pojąć Twoją wolę, poznać samą siebie i zmienić się na lepsze”.
Później przeczytałam ten fragment słów Boga: „Sednem skażonego usposobienia człowieka jest arogancja. Im bardziej aroganccy są ludzie, tym bardziej skłonni są sprzeciwiać się Bogu. Jak bardzo poważny jest to problem? Ludzie o aroganckim usposobieniu nie tylko uważają wszystkich wokół za gorszych od siebie, lecz także – co w tym najgorsze – traktują z góry nawet samego Boga. Mimo iż z pozoru może się wydawać, że niektórzy ludzie wierzą w Boga i za Nim podążają, to wcale nie traktują Go oni jak Boga. Przez cały czas są przekonani, że posiedli prawdę, i mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. W tym właśnie tkwi istota i źródło aroganckiego usposobienia, a pochodzi ono od szatana. Dlatego też problem arogancji musi zostać rozwiązany. To, że ktoś czuje się lepszy od innych, jest jeszcze sprawą trywialną. Kluczową kwestią jest to, że aroganckie usposobienie człowieka nie pozwala mu podporządkować się Bogu, Jego panowaniu i zarządzeniom. Osoba taka ciągle ma ochotę rywalizować z Bogiem o władzę nad innymi. Tego rodzaju osoba ani odrobinę nie czci Boga, nie mówiąc już o tym, by miała Go kochać lub podporządkować się Mu. Ludzie, którzy są aroganccy i zarozumiali, a zwłaszcza ci, którzy są tak wyniośli i butni, że zupełnie postradali rozum, nie są w stanie podporządkować się Bogu w swej wierze w Niego, a nawet wywyższają się i niosą świadectwo o sobie samych. Tacy ludzie najbardziej sprzeciwiają się Bogu. Jeśli ludzie pragną osiągnąć stan, w którym prawdziwie czcić będą Boga, muszą najpierw rozwiązać problem swego aroganckiego usposobienia. Im bardziej gruntownie go rozwiążesz, tym większą cześć mieć będziesz dla Boga, i dopiero wtedy będziesz potrafił Mu się podporządkować i staniesz się zdolny zyskać prawdę i poznać Boga” (Bożego omówienia). Zrozumiałam, że z arogancji bierze się sprzeciw wobec Boga. Pod wpływem aroganckiego usposobienia myślałam, że zawsze mam rację, jak gdyby tylko mój punkt widzenia był słuszny. Nie chciałam szukać prawdy ani poddać się Bogu. Nie słuchałam sugestii innych. Szczególnie gdy ktoś słabszy technicznie lub nierozumiejący aspektów technicznych coś mi sugerował, to stawałam okoniem. Pozornie się zgadzałam, ale tak naprawdę nie traktowałam tych sugestii poważnie. Bóg wielokrotnie przypominał mi poprzez innych, bym porzuciła swoją wolę, skupiła się na domu Boga, próbowała tworzyć najlepsze wersje. Ja byłam jednak uparta i zarozumiała. Moją prawdą były moje pomysły i doświadczenie, obstawałam przy swoim, jeśli sugestie innych mi się nie podobały. Zakłócało to pracę domu Boga. Zaczęłam w końcu rozumieć te słowa Boga: „Ludzie o aroganckim usposobieniu nie tylko uważają wszystkich wokół za gorszych od siebie, lecz także – co w tym najgorsze – traktują z góry nawet samego Boga”. „Im bardziej aroganccy są ludzie, tym bardziej skłonni są sprzeciwiać się Bogu”. Przekonałam się o ich prawdziwości. Poczułam też lęk. Przypominało mi to antychrystów w kościele. Byli aroganccy i apodyktyczni, nigdy nie słuchali sugestii innych. Wściekali się i wykluczali ludzi, którzy śmieli mieć opinię, to zakłócało pracę domu Bożego i obrażało usposobienie Boga. Ich wszystkich wyplenił Bóg. Ja nie wyrządzałam aż takiego zła, ale czym moje usposobienie różniło się od ich? Zrozumiałam, jak poważne konsekwencje może mieć moja arogancja. Modliłam się do Boga ze skruchą.
Przeczytałam ten fragment słów Boga: „Patrząc na to teraz, czy trudno jest spełniać swój obowiązek we właściwy sposób? W gruncie rzeczy nie. Ludzie muszą jedynie zdobyć się na pokorę, mieć trochę rozsądku i przyjąć odpowiednią postawę. Bez względu na to, jak jesteś wykształcony, jakie nagrody zdobyłeś, jak wiele osiągnąłeś, bez względu na to, jak wysoka jest twoja pozycja czy jak wspaniały masz charakter, musisz zacząć od uwolnienia się od tych wszystkich rzeczy, bo żadna z nich się nie liczy. Jakkolwiek wielkie i dobre są te wszystkie rzeczy, w domu Bożym nie mogą stać wyżej niż prawda. Nie są one prawdą i nie mogą zająć jej miejsca. Dlatego twierdzę, że musisz mieć coś takiego jak rozsądek. Jeśli mówisz: »Jestem niezwykle utalentowany, mam bardzo bystry umysł, doskonały refleks, szybko się uczę i mam wyjątkowo dobrą pamięć«, i zawsze używasz tego jako swojego kapitału, spowoduje to kłopoty. Jeśli postrzegasz to wszystko jako prawdę bądź coś przewyższającego prawdę, będzie ci trudno zaakceptować prawdę i wcielić ją w życie. Najtrudniej jest ją przyjąć hardym, aroganckim ludziom, którzy zawsze zachowują się wyniośle; oni są też najbardziej podatni na upadek. Jeśli ktoś potrafi sobie poradzić z problemem własnej arogancji, wtedy wcielanie prawdy w życie staje się łatwe. Dlatego musisz najpierw odrzucić i wyprzeć się wszystkiego, co z pozoru wydaje się ładne i wzniosłe i budzi zazdrość innych. Te rzeczy nie są prawdą i mogą ci tylko uniemożliwić wejście w prawdę” („Zapisy przemówień Chrystusa”). Zrozumiałam, że muszę wyrzec się samej siebie, by wyzbyć się arogancji. Umiejętności, zdolności, doświadczenie i talenty nie są prawdą, choćby były najwspanialsze. Mają nam tylko pomagać w obowiązkach. Nie powinniśmy ich używać dla własnej korzyści. Poszukiwanie prawdy, stosowanie zasad, współpraca z innymi i uczenie się od innych są kluczowe. Tylko tak można dobrze wypełniać obowiązki. Przejrzałam moje lepsze plakaty i odkryłam oczywiste problemy z koncepcją, cieniami, kolorem i kompozycją w moich projektach. Po ich korekcie na podstawie opinii braci i sióstr wyglądały znacznie lepiej, a niektóre zmieniły się nie do poznania. Byłam zażenowana. Myślałam, że miałam osiągnięcia, że inni mnie chwalili, bo miałam większe doświadczenie i umiejętności techniczne. Z tego czerpałam korzyść, nie słuchałam nikogo. W rzeczywistości moje projekty stały się lepsze, bo stosowałam zasady prawdy i słuchałam sugestii innych. Wszystko zawdzięczałam Bożemu przewodnictwu i oświeceniu oraz harmonijnej współpracy z innymi. Gdy polegałam tylko na własnych umiejętnościach, zapominając o zasadach prawdy i opiniach innych, moje projekty były do niczego, co zakłócało pracę kościoła. Było mi wstyd, gdy myślałam o tym, jak byłam arogancka i zarozumiała w swoim postępowaniu. Nie byłam nikim wyjątkowym. Liznęłam tylko trochę wiedzy i nie mogłam się równać z profesjonalistami. Ale i tak byłam zadufana w sobie i bezczelna. Z tą myślą pomodliłam się i postanowiłam się zmienić. Słuchałam opinii innych i pracowałam nad korektą, by uzyskać najlepszy rezultat. Główny problem się rozwiązał i znalazłam lepszy kolor. Szybko poprawiłam projekt i zyskał on aprobatę braci i sióstr. Znów poczułam wstyd. Trzeba było w tym projekcie tyle zmieniać tylko przez moją arogancję, traciłam cenny czas i sprawiałam kłopot innym. To poważnie zakłóciło pracę domu Bożego. Stałam w miejscu pod względem pracy, a także wejścia w życie. Moje aroganckie usposobienie wyrządziło same szkody. Czułam ogromny żal i postanowiłam tak: „Niezależnie od opinii, jakie usłyszę, wyrzeknę się siebie, będę szukać prawdy i na pierwszym miejscu postawię dom Boży. Nie mogę trwać w arogancji”.
Ostatnio zaprojektowałam miniaturkę do filmu z czytaniem słów Boga i gdy pokazałam pierwszy szkic braciom i siostrom, powiedzieli, że kula ziemska jest za duża, wciśnięta w środek, co ograniczało pole widzenia. Przysłali mi kilka obrazów dla porównania. Myślałam: „Glob musi być duży, żeby uzyskać właściwy efekt, a wy nie macie doświadczenia ani praktyki w projektowaniu grafiki. Ja znam się na tym lepiej. Nic mi nie dają wasze opinie”. Pokrótce przeglądnęłam sugestie i chciałam poprawić projekt po swojemu. Wtedy dotarło do mnie, że znów jestem arogancka, że nie uwzględniam na spokojnie sugestii i rezultatu finalnego. Na ślepo ferowałam sądy, a to było wbrew woli Boga. Od razu się pomodliłam, prosząc Boga, by wyciszył moje serce, bym mogła praktykować prawdę. Przeczytałam ten fragment słów Boga: „Musisz przyjąć pokorną postawę, odłożyć na bok własne poglądy i przekonania oraz pozwolić każdemu się wypowiedzieć. Nawet jeśli uważasz, że twój pogląd na daną sprawę jest słuszny, nie powinieneś ciągle się przy nim upierać. Już to jest swego rodzaju postępem; pokazuje bowiem, że przyjąłeś postawę poszukiwania prawdy, wyrzeczenia się samego siebie i wypełniania woli Bożej. Kiedy zaś będziesz już przejawiać taką postawę, to w chwili, gdy przestaniesz kurczowo trzymać się własnych poglądów, zacznij się modlić. Ponieważ sam nie potrafisz odróżnić dobra od zła, pozwalasz w ten sposób Bogu objawić ci i powiedzieć, jak najlepiej i najwłaściwiej będzie postąpić w danej sytuacji. Gdy zaś wszyscy włączą się do rozmowy, Duch Święty przyniesie wam wszystkim oświecenie. Bóg oświeca ludzi zgodnie z zasadami procesu, który czasem służy tylko temu, by sprawdzić twoją postawę. Jeśli prezentujesz sztywną asertywność, Bóg ukryje przed tobą swoją twarz i zamknie się na ciebie; obnaży cię i dopilnuje, byś zderzył się ze ścianą. Z drugiej strony, jeśli masz właściwą postawę, nie upierasz się przy swoim, nie jesteś przekonany o własnej nieomylności, autorytatywny ani pochopny w działaniu, lecz szukasz prawdy i przyjmujesz ją, wówczas, przy omawianiu spraw w grupie, kiedy Duch święty zacznie działać wśród was, może On doprowadzić cię do zrozumienia za pośrednictwem czyichś słów” (Bożego omówienia). Zrozumiałam, że gdy inni zgłaszali swoje pomysły, Bóg na to pozwalał. Bóg obserwuje każdą naszą myśl i każdy czyn, więc muszę praktykować prawdę i akceptować ten nadzór Boży. Nie mogę oceniać rzeczy po pozorach, ani osądzać profesjonalizmu innych. Nawet jeśli wiem więcej i myślę, że mój pomysł jest rozsądny, muszę stłumić pychę, porzucić własne wyobrażenia, szukać zasad prawdy i czynić to, co najbardziej efektywne. Nawet jeśli okaże się, że to ja mam rację, to skorzystam na praktykowaniu prawdy. A to jest bezcenne. Bóg nienawidził mego wrogiego, szatańskiego usposobienia, więc moja arogancja była gorsza od popełniania błędów. Myślałam o tym, jak moja arogancja zakłóciła pracę domu Boga, i czułam, że nie mogę już być tak samowolna. Muszę na spokojnie słuchać sugestii i starać się przy poprawkach. Później traktowałam już sugestie innych poważnie i odkryłam, że jeden z wzorcowych obrazów to dobry model. Omówiłam to z członkami zespołu i wszyscy zgodzili się z moimi propozycjami. Zmieniłam układ graficzny i kilka innych aspektów, co poszło mi bardzo szybko. Czułam, że to dzięki Bożemu oświeceniu i przewodnictwu. Było jeszcze kilka sugestii, przyjęłam je i nie opierałam się. Mogłam wprowadzać całe mnóstwo zmian, byle nieść świadectwo o Bogu. Po kilku poprawkach wszyscy uznali, że efekt jest znakomity. Dostrzegłam, jak wspaniale można pracować.
Zostałam zdyscyplinowana i zdemaskowana, a czytając słowa Boga, pojęłam i znienawidziłam moje aroganckie, szatańskie usposobienie, zobaczyłam, że kluczem jest szukać prawdy i przyjmować ją we wszystkim. Już nie jestem taka arogancka i akceptuję sugestie innych osób. Zmieniłam się tylko dlatego, że Bóg mnie osądził, skarcił i zdyscyplinował.