19. Zrozumiałem, że w moich słowach zawsze kryje się fałsz

Autorstwa Xiao Fan, Chiny

Nadzorowałem w kościele pracę przy podlewaniu. Minęły trzy miesiące, a szkolenie podlewających nadal szło wolno. Mój współpracownik, brat Wang Lei, często przypominał mi, żebym poszukiwał i się nad tym zastanowił, ale ilekroć to robił, czułem w sercu opór, myśląc, że przecież nie byłem leniwy i ciężko pracowałem, by rozwiązywać problemy podlewających. Zastanawiałem się: „Dlaczego tak wolno robią postępy? Nie mam pojęcia, jaka jest tego przyczyna. Przypuszczam, że wynika to z ich małego potencjału i zbyt zepsutego usposobienia”. Za każdym razem, gdy brat Wang Lei przypominał mi o podsumowaniu pracy, miałem więc takie podejście. Uważałem, że skoro wykonałem dużo pracy, to nie muszę się nad niczym zastanawiać. Jednak wtedy pomyślałem: „Chociaż minęło już sporo czasu, nadal nie widać efektów szkolenia ludzi, a podlewający wciąż wolno robią postępy. Przywódcy i kierownicy z pewnością się temu przyglądają. Jeśli nie będę potrafił podsumować konkretnych problemów, co sobie o mnie pomyślą? Czy stwierdzą, że jestem całkowicie otępiały, że nieskutecznie wykonuję swoje obowiązki i że nawet się nad sobą nie zastanawiam? Ja jednak naprawdę nie wiem, na czym polegają moje problemy. Mógłbym przejąć inicjatywę i sam z siebie powiedzieć, że mam trudności i chcę poszukiwać drogi naprzód. Dzięki temu przywódcy nie tylko mnie nie przytną, ale na dodatek pomyślą, że jestem szczery, nie ukrywam problemów, które napotykam w swojej pracy, ale aktywnie zwracam się o pomoc, i że jestem osobą, która poszukuje prawdy”. Kiedy o tym pomyślałem, wpadłem w euforię, czując, że oto znalazłem cudowny środek na swoje problemy. Opisałem więc swoje trudności w sprawozdaniu z pracy, specjalnie dodając na końcu: „Będę nadal poszukiwał. Mam nadzieję, że jeśli znajdziecie jakieś problemy, poinformujecie mnie o nich i zwrócicie mi na nie uwagę”. Po wysłaniu sprawozdania byłem z siebie zadowolony.

Któregoś dnia Wang Lei powiedział: „Przywódcy napisali do mnie, pytając, dlaczego nie osiągnąłeś żadnych wyników w szkoleniu podlewających”. Pomyślałem, że kilka dni wcześniej w sprawozdaniu z pracy zwróciłem się do przywódców o pomoc. Pytając Wang Lei o moją sytuację, prawdopodobnie próbowali mi pomóc w zidentyfikowaniu problemów. Jednak później stwierdziłem: „Przywódcy robią to, aby przyjrzeć się mojej sytuacji. Czy zaczynają mnie sprawdzać, bo uważają, że faktycznie są jakieś problemy z tym, jak wykonuję swoje obowiązki? Robię to już bardzo długo, nie uzyskując żadnych rezultatów. Kto wie, co oni odkryją! Jeśli stwierdzą, że mam zbyt wiele problemów lub że są one zbyt poważne, to czy mnie przytną? Czy pomyślą, że mam mały potencjał i że nie potrafię wykonywać rzeczywistej pracy, a następnie mnie zwolnią? Byłoby to strasznie upokarzające!”. Gdy w mojej głowie pojawiły się takie myśli, wpadłem w panikę: „Nie sądziłem, że sprawy zajdą tak daleko. Czy nie kopię sobie w ten sposób własnego grobu? Co powinienem zrobić?”. Bez względu na to, co robiłem, po prostu nie mogłem się uspokoić. W nocy, słysząc, jak Wang Lei stuka w klawiaturę, pomyślałem: „Ile moich problemów zgłasza? Co przywódcy sobie o mnie pomyślą?”. Byłem niespokojny i po prostu nie mogłem skupić się na pracy. Stanąłem więc przed obliczem Boga w modlitwie: „Boże, ta sytuacja naprawdę wpływa na mój stan i nie wiem, jaką naukę powinienem z niej wyciągnąć. Proszę, poprowadź mnie, abym poszukał w tej sprawie prawdy i poznał swoje zepsute usposobienie”.

Następnego ranka po śniadaniu zacząłem czytać słowa Boże i zastanawiać się nad swoim stanem. Przeczytałem następujący fragment: „To wspaniale, jeśli jesteś w stanie przystać na to, aby dom Boży cię nadzorował, obserwował i starał się ciebie poznać. Pomaga ci to zadowalająco wypełniać obowiązek i być w stanie wykonywać go w sposób zgodny z odpowiednimi standardami oraz spełniać intencje Boga. To ci pomaga i przynosi korzyści, a przy tym nie ma żadnych złych stron. Kiedy już pojmiesz tę zasadę, to czyż nie powinieneś przestać odczuwać jakiegokolwiek oporu lub wzbraniać się przed nadzorem przywódców, pracowników i wybrańców Boga? Mimo iż od czasu do czasu ktoś usiłuje cię poznać, obserwuje cię oraz nadzoruje twoją pracę, nie jest to coś, co powinieneś traktować osobiście. Dlaczego to mówię? Ponieważ zadania, które należą teraz do ciebie, obowiązek, który pełnisz, a także jakakolwiek praca, którą wykonujesz, nie są sprawami prywatnymi ani osobistym zadaniem żadnej pojedynczej osoby; dotyczą dzieła domu Bożego i odnoszą się do jednej części dzieła Boga. Dlatego też, gdy ktoś poświęca odrobinę czasu na nadzorowanie lub obserwowanie ciebie albo usiłuje cię dogłębnie poznać, próbując porozmawiać z tobą od serca i dowiedzieć się, jaki był ostatnio twój stan, to nawet gdy czasami traktuje cię nieco surowiej, przycina cię, dyscyplinuje i czyni ci wyrzuty, robi to wszystko dlatego, że ma sumienną i odpowiedzialną postawę wobec dzieła domu Bożego. To nie powinno wzbudzać w tobie żadnych negatywnych myśli ani emocji(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Po przeczytaniu słów Boga zrozumiałem, że gdy dom Boży sprawdza i nadzoruje pracę, ma to pomóc ludziom skorygować uchybienia i dobrze wykonywać obowiązki, i że nie powinienem czuć oporu ani mieć się na baczności, ponieważ jest to niezgodne z intencjami Boga. Myślałem o tym, jak w tym czasie, chociaż zajmowałem się wykonywaniem obowiązków i często rozmawiałem z braćmi i siostrami w trakcie zgromadzeń, ostatecznie nie osiągałem żadnych dobrych rezultatów. Z moją pracą musiało być mnóstwo problemów, których nie byłem świadomy. Gdybym w porę ich nie zidentyfikował i nie rozwiązał, praca nadal byłaby opóźniana. Kiedy przywódcy pytali braci i siostry o moje problemy związane z wykonywaniem obowiązków, miało mi to pomóc znaleźć ich przyczynę i byłoby z korzyścią zarówno dla mojej pracy, jak i wejścia w życie. Nie powinienem żyć w stanie oporu i mieć się na baczności, w obawie, że stracę twarz, a nawet żałować, że sam wspomniałem o swoich problemach. Musiałem przyjąć nadzór braci i sióstr i bez względu na to, na jakie problemy zwrócą mi uwagę, mieć szczere serce i przyjmować prawdę. Takie postępowanie jest zgodne z Bożymi intencjami. Myśląc o tym, poczułem się do pewnego stopnia wyzwolony.

Potem nadal poszukiwałem i zadawałem sobie pytanie: „Bezsprzecznie chciałem znaleźć powód, dla którego nie osiągam żadnych rezultatów, wykonując swoje obowiązki, ale dlaczego stałem się taki wrażliwy i miałem mętlik w głowie, gdy przywódcy faktycznie przyjrzeli się mojej pracy?”. Po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że byłem naprawdę fałszywy. Przeczytałem następujące słowa Boże: „Zostawszy skażona przez szatana, cała ludzkość żyje w okowach szatańskiego usposobienia. Na podobieństwo szatana ludzie maskują się i stwarzają pozory, a we wszystkich sprawach uciekają się do oszukiwania i szachrajstw. Nie ma niczego, w czym nie uciekają się do oszukiwania i szachrajstw. Niektórzy angażują się w oszukańcze gierki nawet przy czymś tak prozaicznym jak zakupy. Na przykład, kupili sobie nadzwyczaj modne ubranie, ale – mimo że są nim zachwyceni – nie mają odwagi założyć go do kościoła, bo boją się, że bracia i siostry wezmą ich na języki i nazwą płytkimi. Noszą więc to ubranie, kiedy inni nie widzą. Co to za zachowanie? Jest to zachowanie przejawiające fałszywe i oszukańcze usposobienie. Dlaczego ktoś miałby kupić sobie modny ubiór, ale brak mu śmiałości, by nosić go w obecności braci i sióstr? W głębi serca taki ktoś lubi modne rzeczy i podąża za światowymi trendami, tak samo jak niewierzący. Boi się, że bracia i siostry go przejrzą, że zobaczą, jaki jest płytki, że wcale nie jest osobą prawą i godną szacunku. W głębi serca taki ktoś goni za tym, co modne, i trudno mu się od tego wyzwolić, więc swoje modne ubrania zakłada tylko w domu, nie chcąc, by bracia i siostry zobaczyli go w takim stroju. Jeśli rzeczy, które lubi, nie mogą ujrzeć światła dziennego, to czemu z nich nie zrezygnuje? Czyż nie znajduje się pod kontrolą szatańskiego usposobienia? Z jego ust płynie potok słów i doktryn i wydaje się, że pojmuje prawdę, ale nie jest w stanie wcielić jej w życie. Taka osoba żyje ujarzmiona przez szatańskie usposobienie. Jeśli ktoś jest zawsze fałszywy w słowach i uczynkach, jeśli ukrywa przed innymi swoje prawdziwe oblicze i jeśli nieustannie kreuje się na osobę pobożną w obecności innych, to czym się różni od faryzeuszy? Chce prowadzić życie sprzedajnej dziewki, a jednocześnie buduje pomnik swojej czystości. Wie doskonale, że nie mógłby obnosić się ze swoimi egzotycznymi ciuszkami publicznie, więc po co je w ogóle kupił? Czy to nie marnotrawstwo pieniędzy? Po prostu lubi tego typu rzeczy i upatrzył sobie to ubranie, więc miał poczucie, że musi je kupić. Ale gdy już to zrobił, nie śmie pokazać się w nim poza domem. Po kilku latach zaczyna żałować dokonanego zakupu i nagle uświadamia sobie: »Jak mogłem być na tyle głupi i obrzydliwy, by to zrobić?«. Sam brzydzi się tym, co uczynił. Ale nie potrafi zapanować nad swoimi działaniami, bo nie jest w stanie zrezygnować z tego, co lubi i za czym goni. Stosuje więc dwulicową taktykę i podstęp, byle siebie zadowolić. Jeśli przejawia fałszywe usposobienie w czymś tak błahym, to czy będzie w stanie praktykować prawdę w sprawach poważniejszych? To niemożliwe. Najwyraźniej w jego naturze leży skłonność do fałszu, fałszywość to jego pięta Achillesowa(Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga zrozumiałem, że kiedy ludzie kierują się podstępnymi skłonnościami, nie potrafią przyjąć Bożego nadzoru nad swoimi słowami i czynami. Zamiast tego w obecności ludzi robią jedno, a za ich plecami zachowują się zupełnie inaczej. Ciągle stosują sztuczki, aby się maskować, utrudniając innym dostrzeżenie prawdy. To właśnie oznacza bycie naprawdę fałszywą osobą. Wróciłem myślami do swojego sprawozdania z pracy. Tak naprawdę nie sądziłem, że mam jakiekolwiek problemy ze szkoleniem ludzi. Wydawało mi się, że wykonałem dużo pracy, i nawet gdy współpracujący ze mną brat przypomniał mi o podsumowaniu moich uchybień, nie pomyślałem, żeby się nad sobą zastanowić. Jednak moje słabe wyniki były już wyraźnie widoczne, więc co przywódcy i kierownicy by sobie o mnie pomyśleli, gdybym nie potrafił znaleźć przyczyny? Aby zachować twarz, celowo powiedziałem, że napotkałem trudności i że chcę znaleźć rozwiązanie. Chociaż wydawało się, że jestem szczery, jak gdybym miał jakieś wielkie poczucie brzemienia w pracy, tak naprawdę w ogóle nie zamierzałem szukać prawdy, aby rozwiązać problem. To była tylko fasada, żeby zamydlić ludziom oczy i żeby przywódcy postrzegali mnie jako osobę, która wydaje się mieć wielką chęć poszukiwania i która jest szczera. Jednak kiedy przywódcy faktycznie przyjrzeli się moim uchybieniom i problemom, zostałem zdemaskowany. Bałem się, że w mojej pracy zostaną obnażone poważne problemy, a przywódcy pomyślą, że mam mały potencjał i że brakuje mi zdolności do pracy, a nawet mnie zwolnią, więc czułem opór, żałując, że zwróciłem się do nich o pomoc, a nawet myślałem, że zgłaszając problemy, kopałem swój własny grób. Zrozumiałem, że moje poszukiwania dotyczące problemów nie miały na celu ich rozwiązania, ale utrzymanie mojego statusu i wizerunku w sercach przywódców. Czy nie próbowałem w ten sposób po prostu oszukiwać i zwodzić innych? Dokładnie to obnażył Bóg: dwulicowość i chęć prowadzenia wszetecznego życia, a jednocześnie pragnienie wzniesienia pomnika własnej czystości. Pomyślałem o faryzeuszach. Chociaż wydawali się bardzo pobożni i czekali na przyjście Mesjasza, to kiedy Pan Jezus faktycznie przybył, aby działać, bez względu na to, ile cudów dokonał i ile prawd wyraził, oni w ogóle tego nie przyjęli. Stawiali Mu nawet opór i Go potępiali, aby chronić swój status i źródła utrzymania. W swoim utęsknionym oczekiwaniu na Boga wydawali się pobożni, ale w rzeczywistości próbowali jedynie sprowadzić ludzi w na manowce. Byli po prostu hipokrytami. Jak moje zachowanie różniło się od zachowania faryzeuszy?

Któregoś ranka w trakcie ćwiczeń duchowych przypomniały mi się następujące słowa Boże: „Aby osiągnąć swój ukryty cel, udają jedno, a robią zupełnie co innego”. Miałem wrażenie, że są one ściśle związane z moim stanem, więc znalazłem odpowiedni fragment, aby go przeczytać: Bóg Wszechmogący mówi: „Jaka jest zaś najważniejsza cecha niegodziwości? Jest nią to, że słowa niegodziwców brzmią szczególnie przyjemnie dla ucha, i na pozór wszystko wydaje się być w porządku. Wydaje się, że nie ma tu żadnego problemu, a pod jakim kątem by na to nie patrzeć, sprawy wyglądają zupełnie dobrze. Kiedy niegodziwcy coś robią, nie widać, by używali jakichś szczególnych środków, a w ich postępowaniu nie ma na pozór żadnych słabych punktów czy rys, a mimo to osiągają swój cel. Załatwiają oni swoje sprawy w niezwykle zawoalowany sposób. Właśnie tak antychryści wprowadzają ludzi w błąd. Najtrudniej jest rozgryźć właśnie takie osoby i sprawy. Niektórzy ludzie często mówią to, co należy, używają wiarygodnie brzmiących wymówek i wykorzystują pewne doktryny, powiedzenia lub posunięcia, które są zgodne z ludzkimi uczuciami, aby zamydlić ludziom oczy. Aby osiągnąć swój ukryty cel, udają jedno, a robią zupełnie co innego. Jest to niegodziwość, lecz większość uważa takie zachowania za przejawy fałszu. Ludzie mają stosunkowo ograniczone pojmowanie i umiejętność analizy niegodziwości. W rzeczywistości trudniej jest rozpoznać niegodziwość niż fałsz, ponieważ niegodziwość jest bardziej skryta, a jej metody i działania – bardziej wyrafinowane. Jeśli ktoś ma fałszywe usposobienie, inni zazwyczaj są w stanie to wykryć w ciągu dwóch lub trzech dni zadawania się z nim albo potrafią dostrzec przejaw fałszywego usposobienia w jego słowach i działaniach. Załóżmy jednak, że ten ktoś jest niegodziwy, a wówczas nie jest to coś, na czym można się poznać w ciągu kilku dni, ponieważ jeśli w krótkim czasie nie zajdą żadne znaczące wydarzenia ani szczególne okoliczności, nie jest łatwo się w tym zorientować, słuchając jedynie jego wypowiedzi. Tacy ludzie bowiem zawsze mówią i robią to, co należy, i przedstawiają jedynie kolejne słuszne doktryny. Po kilku dniach zadawania się z kimś takim, mógłbyś pomyśleć, że jest on całkiem dobrym człowiekiem, potrafi wyrzekać się różnych rzeczy i ponosić koszty, ma duchowe zrozumienie i serce kochające Boga oraz kieruje się w działaniu zarówno sumieniem, jak i rozumem. Jednak kiedy już taki człowiek załatwi kilka spraw, dostrzegasz, że w jego mowę i czyny zamieszanych jest zbyt wiele rzeczy, nazbyt wiele diabelskich intencji. Zdajesz sobie sprawę, że ten ktoś nie jest uczciwy, lecz podstępny – że jest niegodziwcem. W kontaktach z ludźmi często używa właściwych słów i miłych dla ucha zwrotów, które są zgodne z prawdą i rezonują z ludzkimi uczuciami. W ten sposób z jednej strony buduje swoją pozycję, z drugiej zaś wprowadza innych w błąd, zyskując prestiż i status pośród ludzi. Takie jednostki są niewiarygodnie wprost zwodnicze, a kiedy zdobędą już władzę i status, są w stanie sprowadzić na manowce i skrzywdzić wielu ludzi. Osoby o niegodziwym usposobieniu są bardzo niebezpieczne. Czy w waszym otoczeniu są tacy ludzie? Czy wy sami tacy nie jesteście? (Jesteśmy tacy). Na ile poważny jest to problem? Mówienie i działanie bez zupełnie żadnych prawdozasad, zdawanie się w działaniu jedynie na swoją niegodziwą naturę, chęć nieustannego zwodzenia innych i prowadzenia życia ukrytym za maską fałszywych pozorów, tak by inni nie byli w stanie cię przejrzeć ani rozpoznać, by darzyli szacunkiem i podziwem twoje człowieczeństwo – to właśnie jest niegodziwość(Punkt piąty: Sprowadzają na manowce, kontrolują i wikłają innych oraz stanowią dla nich zagrożenie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnaża fakt, że ludzie o niegodziwym usposobieniu mówią i działają w niezwykle skryty sposób. Wydaje się, że mówią właściwe rzeczy, a ich działania są z pozoru nienaganne, jednak za tym wszystkim kryją się niegodziwe intencje oraz nieustanna pogoń za reputacją i statusem. Chcąc wzbudzić w innych podziw, używają pochlebnych słów i właściwych czynów, aby wprowadzać ludzi w błąd, budując swój pozytywny wizerunek w umysłach innych, jednocześnie nie pozwalając, aby ludzie odkryli ich złe zamiary. To jest naprawdę niegodziwe! Gdy się nad tym głębiej zastanowić, czy nie zachowywałem się dokładnie w ten sposób? Ewidentnie nie szukałem prawdy, aby rozwiązać swoje problemy, ale zachowywałem się tak, jakbym był bardzo pokorny i miał wielkie pragnienie poszukiwania. Moim celem nie było jedynie zatuszowanie moich błędów, ale także ugruntowanie w oczach ludzi mojego dobrego wizerunku jako osoby dążącej do prawdy. Wiedziałem, że szkolenie ludzi nie przynosi żadnych rezultatów, że podlewający nie zrobili zbyt dużych postępów i że każdy to widział. Gdybym nie podsumował swoich problemów i się nad nimi nie zastanowił, co wszyscy by sobie o mnie pomyśleli? Czy doszliby do wniosku, że nawet wtedy, gdy nie osiągałem rezultatów, wykonując swoje obowiązki, nie zastanowiłem się nad sobą? Czy stwierdziliby, że nie dążę do prawdy i jestem całkowicie otępiały? W takim razie równie dobrze mogłem sam o tym wszystkim głośno powiedzieć. Dzięki temu nie myśleliby o mnie źle z powodu braku rezultatów w mojej pracy, a może nawet uznaliby, że jestem szczerą osobą. Moje słowa były przesiąknięte moimi podstępnymi pobudkami. Próbowałem wykorzystać ostentacyjne poszukiwanie prawdy, aby utrwalić swój dobry wizerunek w sercach przywódców. Zrozumiałem, że moja natura jest naprawdę niegodziwa. Tak, jak powiedział Bóg: „Niektórzy ludzie często mówią to, co należy, używają wiarygodnie brzmiących wymówek i wykorzystują pewne doktryny, powiedzenia lub posunięcia, które są zgodne z ludzkimi uczuciami, aby zamydlić ludziom oczy. Aby osiągnąć swój ukryty cel, udają jedno, a robią zupełnie co innego. Jest to niegodziwość”. W rzeczywistości przez pewien czas nie osiągałem żadnych rezultatów, wykonując swoje obowiązki, więc musiałem się nad sobą zastanowić i szukać prawdy, aby rozwiązać ten problem. Byłoby to z korzyścią zarówno dla pracy kościoła, jak i mojego wejścia w życie. Nie martwiłem i nie przejmowałem się jednak przeszkodami w pracy. Zaprzątało mnie bardziej to, co zrobić, żeby nie stracić twarzy. Nawet w sprawach związanych z pracą kościoła i poszukiwaniem prawdy postępowałem nieuczciwie i byłem fałszywy. Z tego powodu wzbudziłem w Bogu odrazę.

Później, ilekroć miałem przerwę w pracy, zastanawiałem się nad swoim stanem. Przypomniałem sobie słowa Boga, mówiące, że w swoim postępowaniu człowiek musi zawsze przyjmować Boży nadzór i że wszystkie czyny i działania należy przedstawiać Bogu. Szybko poszukałem więc słów Bożych dotyczących tej kwestii. Przeczytałem następujący fragment: „Będąc osobą wierzącą w Boga, wszystko, co czynisz, musisz zanieść przed Jego oblicze i poddać Jego nadzorowi. (…) Dziś ci, którzy nie są w stanie zaakceptować Bożego nadzoru, nie mogą otrzymać Bożej aprobaty, a ci którzy nie znają wcielonego Boga, nie mogą być doskonaleni. Spójrz na wszystko, co czynisz, i sprawdź, czy możesz to zanieść przed oblicze Boga. Jeżeli nie możesz zanieść wszystkiego, co czynisz, przed oblicze Boga, to znaczy, że jesteś osobą czyniącą zło. Czy złoczyńców da się doskonalić? Wszystko, co czynisz, każde działanie, każdą intencję i każdą reakcję musisz zanosić przed oblicze Boga. Nawet twoje codzienne życie duchowe – modlitwy, bliskość z Bogiem, twoje jedzenie i picie słowa Bożego, społeczność z braćmi i siostrami, uczestnictwo w życiu kościoła – oraz służba we współpracy mogą być zanoszone do Boga i poddane Jego nadzorowi. Taka praktyka pomoże ci rozwijać się w życiu. Proces akceptacji Bożego nadzoru jest procesem obmywania. Im bardziej akceptujesz Boży nadzór, tym bardziej jesteś czyniony czystym i tym bardziej jesteś zgodny z Bożymi intencjami, więc nie wciągnie cię rozpusta, a twoje serce będzie żyć w Jego obecności. Im bardziej akceptujesz Jego nadzór, tym bardziej upokarzasz szatana i tym łatwiej buntujesz się przeciwko ciału. Tak więc akceptacja Bożego nadzoru jest ścieżką, którą ludzie powinni podążać. Bez względu na to, co czynisz, nawet we wspólnocie z braćmi i siostrami, jeżeli zanosisz swoje uczynki przed oblicze Boga, szukasz Jego nadzoru i masz na celu podporządkowanie się Samemu Bogu, twoje działania będą o wiele słuszniejsze. Dopiero gdy zaniesiesz wszystko, co czynisz, przed oblicze Boga i zaakceptujesz Jego nadzór, możesz stać się kimś, kto żyje w obecności Boga(Bóg doskonali tych, którzy są według Jego serca, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałem, że jeśli ktoś przyjmuje Boży nadzór nad wszystkim, w swoich czynach i działaniach niczego nie ukrywa i niczego nie udaje, przedstawiając je otwarcie przed Bogiem, żyje w świetle i jest prawdziwie uczciwym człowiekiem. Tacy ludzie mogą otrzymać Bożą aprobatę. Jeśli jednak ktoś nie przyjmuje nadzoru Boga i zamiast tego ciągle oszukuje i stosuje sztuczki, jest naprawdę nikczemny i wzbudza w Bogu wstręt. W słowach Bożych odnalazłem też ścieżkę praktyki. Szkolenia już od długiego czasu nie przynosiły rezultatów i odbiło się to już na postępach pracy przy podlewaniu. Gdybym nadal oszukiwał i ukrywał pewne sprawy, problemy te nie zostałyby rozwiązane, podlewający nie zrobiliby postępów, wykonując swoje obowiązki, i nie mogliby dobrze podlewać nowych wierzących, którzy, co za tym idzie, nie byliby w stanie szybko ugruntować się na prawdziwej drodze. W efekcie praca przy podlewaniu ucierpiałaby jeszcze bardziej. Przywódcy przyglądali się problemom i uchybieniom w mojej pracy, aby pomóc mi dobrze wykonywać moje obowiązki. Niezależnie od problemów, na które zwrócili mi uwagę, nie powinienem przykładać wagi do swojego poczucia dumy czy statusu. Musiałem przyjąć Boży nadzór i być uczciwym człowiekiem. Musiałem poważnie zastanowić się nad sobą w odniesieniu do problemów w mojej pracy, szybko skorygować swoje uchybienia i dobrze wykonywać swoje obowiązki.

Kilka dni później otrzymałem list od przywódczyni. Trochę się zdenerwowałem, bo możliwe było, że wykryła poważne problemy w mojej pracy i że mnie przytnie. Pomodliłem się w sercu do Boga, mówiąc, że niezależnie od tego, na jakie problemy zwróciła mi uwagę przywódczyni, nie będę już przykładał wagi do swojej dumy, opierał się ani kamuflował, i że muszę to właściwie przyjąć i się nad sobą zastanowić. Gdy otworzyłem list, okazało się, że przywódczyni rzeczywiście zwróciła uwagę na problemy w mojej pracy, ale mnie nie przycięła. Zamiast tego nawiązała do własnych doświadczeń, aby pomóc mi zastanowić się nad przyczynami moich słabych wyników. Po przeczytaniu omówienia przywódczyni nieco lepiej zrozumiałem swoje problemy i stan, w jakim się ostatnio znajdowałem. Pojąłem, że przez cały czas kierowałem się swoim zepsutym usposobieniem i że w obliczu słabych wyników w pracy nie zastanawiałem się nad sobą, a jedynie szukałem wymówek. Myślałem, że skoro poświęcałem całe dnie na omawianie rozwiązań z braćmi i siostrami, to zrobiłem wszystko, co mogłem. Dlatego byłem przekonany, że ich brak postępów nie jest moim problemem, ale wynika z ich małego potencjału. Chociaż praca nie przynosiła dobrych rezultatów, to ja, zamiast zastanowić się nad własnymi problemami, uchylałem się od odpowiedzialności. Byłem naprawdę zbuntowany i nieprzejednany! Po namyśle zdałem sobie również sprawę, że w tamtym czasie w mojej pracy, która polegała na szkoleniu ludzi, rzeczywiście były uchybienia. Dopóki miałem zadania do wykonania i nie siedziałem bezczynnie każdego dnia, byłem zadowolony, ale nigdy tak naprawdę nie szukałem sposobów na wykonywanie obowiązków tak, aby przynosiły rezultaty. Szkoląc podlewających, nie rozmawiałem z nimi o rzeczywistych problemach i ich nie podsumowywałem. Zamiast tego po prostu przyjąłem bezmyślne i mechaniczne podejście do nauki. W rezultacie nawet po miesiącach szkolenia nie było żadnych rezultatów. Widząc w swojej pracy tak wiele uchybień i problemów, wiedziałem, że muszę je szybko skorygować. Zastanawiając się nad tym, jak udawałem, że szukam prawdy, poczułem się naprawdę zawstydzony i zażenowany! Gdybym naprawdę miał serce, które przyjmuje prawdę i jej poszukuje, problemy te mogłyby zostać wykryte i rozwiązane wcześniej, co przyniosłoby korzyść braciom, siostrom i pracy kościoła. W przyszłości jestem gotowy odłożyć na bok swoją próżność i dumę, bardziej poszukiwać prawdy we wszystkich sprawach i wykonywać swoje obowiązki, twardo stąpając po ziemi! Bogu niech będą dzięki!

Wstecz: 18. Potrafię ze spokojem podejść do swoich wad

Dalej: 21. Refleksje chorej na mocznicę

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

70. Koniec z popisami

Autorstwa Mo Wen, HiszpaniaPamiętam, jak w 2018 r. ewangelizowałem w kościele, a później odpowiadałem za ten obowiązek. Dostrzegałem...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Wprowadź szukaną frazę w okienku wyszukiwania.

Połącz się z nami w Messengerze
Spis treści
Ustawienia
Książki
Szukaj
Filmy