42. Znam już korzyści płynące z pisania artykułów, przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu
W 2020 roku byłam przywódczynią kościoła. Widziałam, że kilkoro braci i sióstr napisało parę dobrych artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu, i zazdrościłam im. Nie przykładałam jednak dużej wagi do pisania tych artykułów, zawsze byłam zdania, że tylko ludzie z potencjałem i umiejętnościami pisarskimi potrafią je dobrze pisać. Ja nie miałam za wiele potencjału i powierzchownie rozumiałam prawdę. Dla mnie pisanie artykułów było stratą czasu, który równie dobrze mogłam wykorzystać na nieco więcej pracy. Gdybym nie pracowała, jak należy, wyglądałoby to tak, jakbym nie miała poczucia odpowiedzialności, a bracia i siostry źle by o mnie myśleli. Co więcej, pisanie artykułów było sprawą osobistą i to ode mnie zależało, czy to robię, czy nie. Lepiej było dla mnie nieco częściej pracować i brać udział w zgromadzeniach, aby bracia i siostry chwalili mnie za poczucie odpowiedzialności. Dlatego nie chciałam poświęcać czasu na pisanie artykułów. Każdego dnia skupiałam się tylko na pracy i zgromadzeniach z braćmi i siostrami. Kiedy coś mi się przydarzało, rzadko zastanawiałam się nad sobą. Czasami byłam w stanie rozpoznać, jaki rodzaj zepsutego usposobienia przejawiam, ale nie szukałam prawdy, żeby się z nim uporać. Bracia i siostry, z którymi pracowałam, zwrócili mi uwagę, że nie skupiam się na wejściu w życie, mimo to nadal z nimi dyskutowałam i nie akceptowałam tego. Później, chociaż każdego dnia byłam zajęta zgromadzeniami, ponieważ nie przywiązywałam wagi do autorefleksji, zrozumienia siebie czy poszukiwania prawdy, brakowało u mnie wejścia w życie, a podczas zgromadzeń potrafiłam mówić tylko o doktrynach lub wypowiadać słowa napomnienia i zachęty i nie umiałam rozwiązywać rzeczywistych problemów. Pewnego razu przełożony powiedział, że nie może wykonywać prawdziwej pracy, że żyje w stanie zniechęcenia i nie chce pełnić obowiązków nadzorczych. Nie potrafiłam dostrzec pierwotnej przyczyny jego negatywnego nastawienia i nie wiedziałam, jak temu zaradzić. Problem rozwiązał się dopiero wtedy, gdy siostra, z którą współpracowałam, później omówiła z nim sprawę. Wtedy nie zastanawiałam się nad swoim stanem i nadal uważałam, że energiczna praca i częstsze gromadzenie się oznacza, że mam poczucie odpowiedzialności. Po pewnym czasie moje serce stało się puste i nie odnosiłam żadnych korzyści.
Pewnego razu jedna z sióstr zapytała mnie, czy pisałam artykuły przedstawiające świadectwa oparte na doświadczeniu. Rozmawiała ze mną i powiedziała, że pisanie artykułów może skłonić nas do wyciszenia serca i poszukiwania prawdy, a tym samym osiągnięcia wejścia w życie. Później przeczytałam fragment słów Bożych, który zmienił moje nastawienie do pisania artykułów przedstawiających świadectwo. Bóg mówi: „To, co otrzymaliście, nie jest jedynie Moją prawdą, Moją drogą i Moim życiem, ale wizją i objawieniem – większymi niż u Jana. Rozumiecie jeszcze dużo więcej tajemnic i patrzyliście na Moje prawdziwe oblicze; zaakceptowaliście więcej Mojego sądu i wiecie więcej o Moim sprawiedliwym usposobieniu. Tak więc, chociaż urodziliście się w dniach ostatecznych, wasze zrozumienie dotyczy tego, co dawne i przeszłe, a doświadczyliście również rzeczy dzisiejszych, a wszystko to zostało osobiście dokonane przeze Mnie. Moje prośby do was nie są wygórowane, ponieważ dałem wam tak wiele i tak wiele ujrzeliście u Mnie. Dlatego proszę was, abyście nieśli o Mnie świadectwo świętym przeszłych epok – jest to jedyne pragnienie Mojego serca” (Co wiesz o wierze? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W ciągu tych kilku lat wiary w Boga zrozumiałam kilka prawd, zdobyłam wiedzę na temat swoich zepsutych skłonności i zmieniłam poglądy na niektóre sprawy. Był to rezultat pracy Boga nade mną. Pisząc o tym, co zyskałam, składałabym świadectwo o Bogu; to była moja odpowiedzialność, a nawet mój obowiązek. Powinnam traktować to jako obowiązek; byłoby to zgodne z intencją Boga. Nigdy jednak nie traktowałam opisywania świadectw opartych na doświadczeniu jako obowiązku. Uważałam to raczej za coś opcjonalnego i było to dla mnie wysoce obojętne. W ogóle nie wykazywałam się inicjatywą. Doświadczyłam dzieła Bożego. Gdybym nie spisała swoich doświadczeń i nie dała świadectwa o Bogu, ukrywałabym Jego łaskę i błogosławieństwa, nie miałabym sumienia i rozumu.
Później pojawiła się niejasna świadomość, że moja niechęć do pisania artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu oraz do niesienia świadectwa o Bogu była przejawem braku umiłowania prawdy. Pomyślałam wtedy o fragmencie słów Bożych, który następnie znalazłam i przeczytałam. Bóg Wszechmogący mówi: „Najbardziej oczywistym stanem u ludzi czujących niechęć do prawdy jest to, że nie interesuje ich prawda ani to, co pozytywne, czują wręcz do tego wstręt i nienawiść, a najbardziej lubią podążać za trendami. W głębi serca nie akceptują tego, co Bóg kocha i czego wymaga od ludzi. Traktują te rzeczy lekceważąco i są wobec nich obojętni, a niektórzy nawet gardzą nierzadko standardami i zasadami, których Bóg wymaga od człowieka. Brzydzi ich to, co pozytywne, i stale czują wobec tego opór, sprzeciw i pełną pogardę w swym sercu. Jest to podstawowy przejaw tego, że jest się niechętnym prawdzie. (…) Jest wielu ludzi wierzących w Boga, którzy lubią dla Niego pracować i entuzjastycznie się krzątać, a gdy chodzi o wykorzystywanie do maksimum swoich talentów i mocnych stron czy realizowanie własnych preferencji i popisywanie się, mają nieprzebrane zapasy energii. Ale jeśli poprosisz, by wprowadzali prawdę w życie i działali zgodnie z prawdozasadami, to natychmiast podcinasz im skrzydła i tracą cały entuzjazm. Gdy nie mogą się popisywać, stają się zgaszeni i przygnębieni. Jak to jest, że mają energię na popisywanie się? I jak to jest, że brak im energii do wprowadzania prawdy w życie? Na czym polega problem? Wszyscy ludzie lubią się wyróżniać; wszyscy pożądają próżnej chwały. Każdy człowiek ma niewyczerpaną energię, gdy chodzi o wiarę w Boga dla błogosławieństw i nagród, dlaczego zatem staje się zgaszony i przygnębiony, gdy przychodzi do praktykowania prawdy i zbuntowania się przeciwko ciału? Dlaczego tak się dzieje? To dowodzi, że ludzkie serca są zanieczyszczone. Ludzie wierzą w Boga wyłącznie dla uzyskania błogosławieństw – mówiąc prosto, czynią to, by wejść do królestwa niebieskiego. Jeśli nie mogą dążyć do błogosławieństw i korzyści, stają się zgaszeni i przygnębieni i tracą entuzjazm. Wszystko to spowodowane jest zepsutym usposobieniem, które jest niechętne prawdzie. Pod kontrolą tego usposobienia ludzie nie mają ochoty wybierać ścieżki dążenia do prawdy, idą własną drogą i wybierają niewłaściwą ścieżkę – doskonale wiedzą, że nie należy gonić za sławą, zyskiem i statusem, a jednak nie są w stanie się bez nich obejść ani ich odrzucić, więc wciąż za nimi gonią, krocząc ścieżką szatana. W tym przypadku nie podążają za Bogiem, lecz za szatanem. Wszystko, co robią, robią w służbie szatana i są sługami szatana” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg ujawnił, że ludzie, którzy przejawiają niechęć do prawdy, wolą raczej to, co negatywne od tego, co pozytywne. Taka właśnie byłam. Gdybym mogła się uwijać i wykonywać więcej pracy, aby pokazać braciom i siostrom, że mam poczucie odpowiedzialności, albo gdybym mogła się wykazać i sprawić, by wyższy przywódca miał o mnie wysokie mniemanie, włożyłabym w to bezgraniczny wysiłek, nie szczędząc czasu ani energii. Natomiast gdy przyszło do pisania artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu, chociaż wiedziałam aż za dobrze, że było to zgodne z intencją Boga i korzystne dla mojego wejścia w życie, myślałam, że to opóźni moją pracę, i byłam temu bardzo przeciwna. Znajdowałam też powody i wymówki, mówiąc, że byłam zajęta pracą i nie miałam czasu na pisanie. W rzeczywistości nie chodziło o to, że nie miałam czasu, ale o to, że moja natura była niechętna prawdzie. Nie chciałam pisać artykułów ani wkładać wysiłku w podążanie za prawdą. Zrozumiałam, że moje podejście do prawdy było bardzo chłodne i że to, co pozytywne, jest dla mnie odpychające, że jestem temu przeciwna i niechętna. Podążałam błędną ścieżką, która była sprzeczna z Bożymi wymaganiami. Gdy to zrozumiałam, przestraszyłam się i chciałam zawrócić z tej drogi oraz się zmienić.
Zastanowiłam się też i zrozumiałam, że na moją niechęć do pisania artykułów wpłynął mój nieodrzeczny pogląd na siebie samą; myślałam, że nie mam talentu do pisania i nie potrafię pisać dobrych artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu. Patrząc na to teraz, byłam w błędzie. Podczas pisania artykułów nie ma znaczenia, jak dobrym jest się pisarzem. Artykuł przedstawiający świadectwo oparte na doświadczeniu nie będzie dobry tylko dlatego, że użyto w nim kwiecistego języka. Ważne jest to, czy ktoś ma prawdziwe doświadczenie i zrozumienie. Bez doświadczenia można jedynie pisać puste doktryny, niezależnie od umiejętności pisarskich. Gdy to zrozumiałam, zdecydowanie zmieniłam sposób myślenia, stanęłam przed Bogiem i pomodliłam się do Niego: „Boże, zawsze przywiązywałam wagę do tego, by stwarzać pozory, że jestem zabiegana i zajęta pracą, i nie stawałam przed Tobą, by w spokoju rozważać Twoje słowa. Zmarnowałam tyle czasu, nie podążając za prawdą. Od teraz jestem gotowa wyciszyć się przed Tobą, szukać prawdy i rozwiązywać problemy”.
Później przeczytałam kolejne słowa Boże: „Co się tyczy dzieła, człowiek myśli, że polega ono na nieustannym uganianiu się dla Boga, wygłaszaniu wszędzie kazań i ponoszeniu kosztów na rzecz Boga. Przekonanie to, choć słuszne, jest nazbyt jednostronne. Tym, czego Bóg oczekuje od człowieka, nie jest jedynie nieustanne uganianie się dla Niego; oprócz tego w dziele tym chodzi o służbę i zaopatrywanie w duchu. Wielu braci i sióstr, nawet mając za sobą wieloletnie doświadczenie, nigdy nie myślało o tym, by pracować dla Boga, ponieważ ludzkie wyobrażenia o dziele mają się nijak do tego, czego oczekuje Bóg. A zatem człowieka w ogóle nie interesuje kwestia dzieła, i właśnie z tej przyczyny wejście człowieka również jest dość jednostronne. Wy wszyscy powinniście rozpocząć wasze wkraczanie od pracy dla Boga, tak abyście mogli lepiej przejść wszystkie aspekty doświadczenia. W to właśnie powinniście wejść. W dziele nie chodzi o nieustanne uganianie się dla Boga, ale o to, czy życie człowieka i to, co człowiek urzeczywistnia, jest w stanie dawać Bogu radość. Chodzi o to, by ludzie, poprzez swoje oddanie Bogu i znajomość Boga, nieśli o Nim świadectwo, a także służyli ludziom. To właśnie jest obowiązkiem człowieka i czymś, co wszyscy ludzie winni zrozumieć. Można powiedzieć, że wasze wejście jest waszym dziełem i że staracie się wkroczyć w trakcie waszej pracy dla Boga. Doświadczanie dzieła Boga nie oznacza jedynie, że człowiek wie, jak jeść i pić Jego słowo. Ważniejsze jest to, że musicie wiedzieć, jak składać o Nim świadectwo i musicie potrafić Mu służyć, a także służyć człowiekowi i go zaopatrywać. To właśnie jest dzieło, a także wasze wejście; jest to coś, co osiągnąć powinna każda osoba. Jest wielu takich, którzy skupiają się jedynie na nieustannym uganianiu się dla Boga oraz na głoszeniu wszędzie kazań, jednakże pomijają swoje indywidualne doświadczenie i zaniedbują własne wkraczanie w życie duchowe. To właśnie doprowadziło tych, którzy służą Bogu, do stanu, w którym stawiają Mu opór” (Dzieło i wejście (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że trzeba mieć doświadczenie życiowe, aby naprawdę wykonywać pracę kościoła. Tylko wtedy, gdy ktoś buduje wspólnotę na prawdzie i rozwiązuje realne problemy, wykonuje on rzeczywistą pracę, i tylko wtedy, gdy jego praca przynosi rezultaty, naprawdę wypełnia on swój obowiązek. W przeszłości wierzyłam, że jeśli się uwijam i częściej uczestniczę w zgromadzeniach z braćmi i siostrami, oznacza to, że wykonuję rzeczywistą pracę. Jest to błędny pogląd, który w ogóle nie jest zgodny ze słowami Bożymi. Kiedy myślę o tych wszystkich momentach, w których brałam udział w zgromadzeniach i budowałam wspólnotę z braćmi i siostrami, widzę, że nigdy nie byłam w stanie dojrzeć pierwotnej przyczyny problemów, gdy próbowaliśmy się uporać z ich stanami i trudnościami. Nie potrafiłam wskazać sedna sprawy, a jedynie wypowiadałam pewne słowa i doktryny, aby napominać ludzi, lub przekazywałam im pewne reguły dotyczące tego, jak postępować, będąc całkowicie niezdolną do wskazania im drogi praktyki. Bez względu na to, jak często budowałam wspólnotę, było to niepraktyczne i nie rozwiązywało problemów braci i sióstr. Bracia i siostry nie wiedzieli, jak doświadczać dzieła Bożego i gdy napotykali trudności, kierowali się swoimi zepsutymi skłonnościami. Mimowolnie ulegali zniechęceniu i słabości, a problemy w ich pracy wcale nie znikały. Jak można było to nazywać wykonywaniem obowiązku? Oszukiwałam zarówno Boga, jak i braci i siostry. Wreszcie zobaczyłam wyraźnie, że powierzchowne odczuwanie ciężaru odpowiedzialności nie jest tym samym, co odczuwanie go naprawdę. Więcej pracy i uwijania się nie oznacza, że ktoś lojalnie wykonuje swój obowiązek, a tym bardziej, że rzeczywiście pracuje. Prawdziwe poczucie odpowiedzialności za własny obowiązek nie oznacza ciągłego pośpiechu. Oznacza raczej duchowe zaopatrzenie w życie, skupianie się na doświadczaniu dzieła Bożego podczas pełnienia obowiązku, poszukiwanie prawdy, gdy coś się dzieje, oraz próby rozpoznawania, czego nam brakuje, i znalezienia zasad praktyki, a następnie wykorzystanie swojej wiedzy opartej na doświadczeniu do rozwiązywania rzeczywistych trudności i problemów braci i sióstr. Tylko w ten sposób można osiągnąć dobry wynik w ramach wypełniania swojego obowiązku, i tylko to jest budujące i korzystne dla wejścia w życie innych. Zrozumiałam również, że pisanie artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu może skłonić mnie do wyciszenia serca, pobudzić do rozważania słów Bożych i autorefleksji. Tylko wtedy, gdy zrozumiem więcej prawd i zdobędę wiedzę o swoich zepsutych skłonnościach, a jednocześnie nauczę się, jak się ich wyzbyć, będę w stanie dostrzegać i rozwiązywać problemy braci i sióstr oraz pomagać im wychodzić z ich stanów. Aby dobrze wykonywać swój obowiązek, musiałam przywiązywać wagę do wejścia w życie, a pisanie artykułów było świetną ścieżką podążania za prawdą. Zwłaszcza jako liderka musiałam jeszcze bardziej się skupić na podążaniu za prawdą i podjąć inicjatywę pisania artykułów niosących świadectwo o Bogu. Tylko tak mogłam dobrze wykonywać swój obowiązek. Rozumiejąc, że pisanie artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu nie było sprawą opcjonalną, nie miałam wymówki, by ich nie pisać.
Pomyślałam o innym fragmencie słów Bożych: „Bez względu na to, ile osób liczy kościół, jego głową jest przywódca. Jaką więc rolę pełni przywódca wśród członków kościoła? Przewodzi wszystkim wybrańcom Bożym w kościele. Jaki zatem ma wpływ na cały kościół? Jeśli przywódca obierze błędną drogę, wszyscy w kościele wstąpią w ślad za nim na ową błędną drogę, co będzie miało wielki wpływ na wszystkich wybrańców Bożych w kościele. Weźmy jako przykład Pawła. Prowadził wiele założonych przez siebie kościołów oraz Bożych wybrańców. Kiedy Paweł zbłądził na manowce, kościoły i wybrańcy Boga, których prowadził, również zbłądzili. Tak więc kiedy przywódcy schodzą na własną, niewłaściwą ścieżkę, ma to wpływ nie tylko na nich samych, ale również na kościoły i Bożych wybrańców, których prowadzą. Jeśli taki przywódca jest odpowiednią osobą, kroczy właściwą ścieżką, dąży do prawdy i ją praktykuje, to wówczas ludzie, którymi kieruje, będą normalnie jeść i pić Boże słowa, oraz normalnie dążyć do prawdy, a jednocześnie życiowe doświadczenie i rozwój takiego przywódcy będą dla wszystkich widoczne i będą miały na nich wpływ. Jaka jest zatem właściwa ścieżka, jaką winien kroczyć przywódca? Jest nią umiejętność prowadzenia innych ku zrozumieniu prawdy i wkraczaniu w nią, oraz zdolność doprowadzania ich przed oblicze Boga” (Punkt pierwszy: Usiłują pozyskać sobie ludzi, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czytając słowa Boże, naprawdę dobrze zrozumiałam, że ponieważ jestem liderką i pracownicą, ścieżka, którą podążam, jest bardzo ważna. Gdybym pełniąc swój obowiązek, nie skupiała się na podążaniu za prawdą i dążyła jedynie do tego, aby ludzie mieli o mnie wysokie mniemanie, a jednocześnie uwijałabym się i zajmowałabym się pracą dla reputacji i statusu oraz polegałabym na swoim intelekcie i talencie do pracy i wygłaszania kazań, to wówczas bracia i siostry, którym przewodziłam, również nie przywiązywaliby wagi do wejścia w życie i ich życiem byłoby jedynie wykonywanie pracy. Dla mnie, jako liderki, brak wejścia w życie nie był tylko sprawą osobistą; ten brak wpłynąłby również szkodliwie na życie wielu braci i sióstr. Zrozumiawszy to, poczułam wyrzuty sumienia i smutek, więc pomodliłam się do Boga: „Boże, nie dążę do prawdy i kroczę niewłaściwą ścieżką. Byłam niedbała i zawiodłam jako liderka. Jestem dłużniczką braci i sióstr i wstydzę się tego, jak potraktowałam Twoje posłannictwo. Boże! Pragnę zawrócić z tej drogi. Proszę, poprowadź mnie, abym kroczyła ścieżką podążania za prawdą”.
Później omawiałam z braćmi i siostrami intencję Boga, a także swoje własne doświadczenie i zrozumienie. Stan braci i sióstr uległ po tym pewnej poprawie. Niektórzy z nich zaczęli zastanawiać się nad sobą i próbowali poznać samych siebie, gdy napotykali problemy i trudności w wykonywaniu swojego obowiązku, ucząc się, jak znaleźć ścieżkę w słowach Bożych i nie żyć w stanie zniechęcenia. Ci ludzie z czasem zaczęli osiągać pewne wyniki podczas pełnienia obowiązku. Widząc taki rezultat, poczułam, że było to dzieło i przewodnictwo Ducha Świętego, że był to efekt praktykowania zgodnie ze słowami Bożymi. Zrozumiałam również, że jeśli ktoś chce dobrze wykonywać swój obowiązek, skupienie się na podążaniu za prawdą i uzyskanie wejścia w życie są niezwykle ważne. Od tego momentu zaczęłam przywiązywać wagę do poszukiwania prawdy. Ilekroć czegoś doświadczyłam i coś zrozumiałam, pisałam o tym. Później napisałam kilka artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu i czułam, że coś zyskałam. W niektórych artykułach skupiałam się na jakimś niedorzecznym poglądzie i szukałam prawdy, aby go zrozumieć. Kiedy wyciszyłam się przed Bogiem i rozważałam Jego słowa, byłam w stanie zrozumieć, co jest nie tak z danym niedorzecznym poglądem. Jednocześnie wyraźnie widziałam, że taki niedorzeczny pogląd blokował mnie przed praktykowaniem prawdy i odbijał się na pracy. W innych artykułach zastanawiałam się nad swoim zepsutym usposobieniem, które ujawniłam w odniesieniu do jakiejś konkretnej sprawy. Słowa Boże ujawniły, że byłam samolubna, nikczemna i nie żyłam jak prawdziwy człowiek, i czułam, że zostałam zbyt dogłębnie zepsuta przez Szatana. Ponadto w przeszłości nie skupiałam się na wejściu w życie i nie byłam w stanie rozwiązać problemów braci i sióstr. Jednak z czasem dzięki pisaniu artykułów stopniowo zaczęłam rozumieć pewne prawdy. Niektóre problemy widziałam wyraźniej i kiedy o nich opowiadałam, było to korzystne dla braci i sióstr.
Dzięki refleksji nad swoim podejściem do pisania artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu zrozumiałam, że nie jestem kimś, kto dąży do prawdy, że nie przywiązuję wagi do swojego wejścia w życie, i że mam wiele błędnych poglądów powstrzymujących mnie od podążania za prawdą. Wszystko to doprowadziło do tego, że podczas wykonywania swojego obowiązku skupiałam się wyłącznie na pracy i podążałam ścieżką pracy. W ten sposób nie zdobyłabym prawdy bez względu na to, jak bardzo wydawałam się zajęta. Zrozumiałam też, co to znaczy prawdziwie wypełniać swój obowiązek i jak praktykować, aby naprawdę mieć poczucie odpowiedzialności za swój obowiązek. Pojęłam również, że pisanie artykułów przedstawiających świadectwa oparte na doświadczeniu było świetną ścieżką podążania za prawdą. To, że posiadam teraz to zrozumienie i korzyści, zawdzięczam Bożemu dziełu i przewodnictwu.