38. Dlaczego nie mogę przyjąć swojego obowiązku bez słowa
Pod koniec marca 2023 roku przywódcy poprosili mnie, abym nadzorowała prowadzone przez kościół prace związane z oczyszczaniem. Gdy mi o tym powiedzieli, poczułam sporą presję i naszła mnie taka myśl: „Nie rozumiem dogłębnie prawdy i nie jestem wnikliwa. Jeśli nie będę potrafiła wykonywać rzeczywistej pracy, szybko zostanę zwolniona. To byłoby takie krępujące! Z byciem członkiem zespołu wiąże się mniejsza odpowiedzialność, sprawy są pod kontrolą przełożonego, więc ryzyko błędów jest mniejsze. Gdy zostanę przełożoną, będę miała więcej pracy i jeśli popełnię błąd, może on opóźnić pracę lub, co gorsza, doprowadzić do bezpodstawnych oskarżeń i kar. Byłby to poważny występek! Realizacja obowiązku ma stanowić sposób na spełnianie dobrych uczynków, ale jeśli będę popełniała zbyt wiele występków, stracę pracę i upokorzę się, co nie będzie jeszcze zbyt dotkliwe, jednak w gorszych przypadkach mogę nawet zostać wydalona z kościoła. Czy w takiej sytuacji mój wynik i przeznaczenie nadal byłyby dobre?”. Mając to na względzie, starałam się nie przyjmować tej roli, tłumacząc się płytkim wejściem w życie oraz tym, że nie jestem wystarczająco dobra, by podjąć się tego obowiązku. Przywódca nie mówił zbyt wiele, ale kazał mi szukać dalej. W kolejnych dniach na każde wspomnienie jego słów czułam sie przytłoczona. Tak się złożyło, że w tym czasie miałam też problem z oceną zachowania pewnej osoby. Patrzyłam tylko na poważne konsekwencje jej złych działań i uznawałam ją za złą osobę, nie przyglądając się jej naturoistocie, czy też zachowaniu, jakie konsekwentnie wykazywała. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że pomimo złych uczynków, ta osoba nie była zła. Przez ten incydent było mi jeszcze ciężej na sercu. Przez ten swój błąd prawie kogoś skrzywdziłam i zakłóciłam prace związane z oczyszczaniem. Naprawdę brakowało mi rozeznania. Jeśli zostanę przełożoną i ponownie popełnię błędy, czy nie dopuszczę się dalszych występków? Wtedy pomyślałam o siostrze Lin Fang, przełożonej, która właśnie została zwolniona, ponieważ nie wykonywała rzeczywistej pracy, a także nie nadzorowała ani nie dostosowywała wykonywanych prac. Dwóch przełożonych, którzy pracowali przed nią, wydalono z kościoła, ponieważ dopuścili się zbyt wielu złych uczynków. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że rola przełożonej jest zbyt ryzykowna oraz że jeśli nie będę dobrze wywiązywała się z tego zadania, szybko zostanę zwolniona i wyeliminowana. Bycie po prostu członkiem zespołu wydawało się bezpieczniejsze. Ale nie mogłam też bezpośrednio odmówić przyjęcia tego obowiązku, więc byłam rozdarta. Myślałam o tym przez kilka kolejnych dni i odczuwałam ogromną presję, co wpływało na mój stan. Modliłam się do Boga i szukałam Jego wskazówek.
Podczas jednego z nabożeństw przeczytałam artykuł zawierający świadectwo oparte na doświadczeniu, którego bohater ciągle szukał wymówek i odmawiał przyjęcia obowiązków, gdyż myślał o swojej dumie i swoim interesie, jednak później doszedł do wniosku, że obowiązki łączą się z suwerenną władzą i ustaleniami Boga, a Bóg obserwuje jego podejście do obowiązków, natomiast on w pierwszej kolejności musi się podporządkować. Ja też musiałam najpierw wkroczyć w prawdę związaną z podporządkowaniem się Bogu. W związku z tym poszukałam odpowiedniego fragmentu słów Bożych. Przeczytałam następujące Jego słowa: „Kiedy Noe zrobił tak, jak Bóg polecił, nie wiedział, jakie były Boże zamiary. Nie wiedział, czego Bóg chce dokonać. Bóg dał mu jedynie nakaz, czyli polecił mu coś uczynić, nie udzielając wielu wyjaśnień, a Noe poszedł i to uczynił. Nie starał się w tajemnicy zrozumieć Bożych pragnień, nie opierał się Bogu ani nie okazywał nieszczerości. Po prostu poszedł i uczynił to w zgodzie ze swoim czystym i prostym sercem. Cokolwiek Bóg polecił Noemu uczynić, ten to uczynił, a podporządkowanie i słuchanie Bożych słów stanowiło wiarę leżącą u podstaw podjętych przez niego działań. Oto jak szczerze i prosto zajmował się tym, co Bóg mu powierzył. Jego istotą, istotą jego działań, były podporządkowanie, niezgadywanie, niestawianie oporu, a co więcej, niemyślenie o swoich własnych interesach oraz o swoich zyskach i stratach. Następnie, gdy Bóg powiedział, że zniszczy świat za pomocą potopu, Noe nie pytał, kiedy się to wydarzy ani co się stanie ze wszystkim, i z pewnością nie pytał też Boga, w jaki sposób zniszczy świat. Noe po prostu zrobił tak, jak Bóg polecił. Jakkolwiek i z czegokolwiek Bóg chciał, aby to zostało zrobione, zrobił on dokładnie tak, jak polecił Bóg, oraz podjął działanie niezwłocznie. Zrobił to zgodnie z instrukcjami Boga i z chęci zadowolenia Boga” (Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że Bóg wymaga od ludzi podporządkowania się w każdej sytuacji i istoty stworzone powinny posiadać taki rozum. Widziałam, że Noe podchodził do posłannictwa z czystym sercem. Był posłuszny i podporządkowany. Nie zwracał uwagi na to, ile trudności może go spotkać podczas budowania arki ani na odpowiedzialność, jaką może być zmuszony ponieść, gdy coś się nie uda. Chciał po prostu zrealizować intencje Boga, jak najszybciej zbudować arkę zgodnie z Jego wymogami, aby Jego wola mogła się wypełnić. Ale kiedy ja miałam przyjąć obowiązek, byłam tak wyczerpana nerwowo i ciągle zastanawiałam się nad trudnościami, swoją przyszłością oraz przeznaczeniem. Uważałam, że rola przełożonej była zbyt ryzykowna i przez nią mogłabym popełniać występki oraz że zbyt duża liczba tych występków nie pozwoliłaby mi uzyskać dobrego wyniku. Te wszystkie myśli sprawiły, że w ogóle nie mogłam się podporządkować i ciągle chciałam szukać wymówek, aby unikać tego obowiązku. Rozmyślanie o tym naprawdę wzbudzało we mnie wstyd. Wierzyłam w Boga od tylu lat, ale nadal nie potrafiłam wykazać się podstawowym podporządkowaniem. Naprawdę nie miałam żadnej prawdorzeczywistości. Nie mogło tak dalej być. Pomimo trudności i obaw, najpierw musiałam się podporządkować i przyjąć ten obowiązek.
Następnie przeczytałam kolejny fragment słów Bożych, który pozwolił mi do pewnego stopnia zrozumieć mój stan. Bóg mówi: „Sądząc po nastawieniu antychrystów względem Boga, względem okoliczności oraz ludzi, wydarzeń i spraw zaaranżowanych przez Boga, względem Bożego demaskowania i dyscyplinowania ich i tak dalej, czy mają oni jakikolwiek zamiar poszukiwać prawdy? Czy mają choć najmniejszy zamiar podporządkować się Bogu? Czy mają choć odrobinę wiary w to, że to wszystko nie jest przypadkowe, ale podlega suwerennej władzy Boga? Czy mają takie zrozumienie i taką świadomość? Oczywiście, że nie. Można powiedzieć, że źródło ich nieufności bierze się z ich wątpliwości co do Boga. Można też powiedzieć, że źródło ich podejrzliwości względem Boga pochodzi z ich wątpliwości wobec Niego. Skutki wynikające z ich analizowania Boga sprawiają, że stają się wobec Niego bardziej podejrzliwi i jednocześnie bardziej nieufni. Sądząc po różnych myślach i punktach widzenia wynikających z rozumowania antychrystów, a także po różnych podejściach i zachowaniach powstałych pod dominującym wpływem tych myśli i punktów widzenia, ludzie ci są po prostu bezrozumni. Nie mogą zrozumieć prawdy, nie potrafią rozwinąć w sobie autentycznej wiary w Boga, nie mogą do końca uwierzyć i uznać istnienia Boga, nie mogą też uwierzyć i przyznać, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad całym stworzeniem, że ma suwerenną władzę nad wszystkim. Wszystko to wynika z niegodziwej istoty ich usposobienia” (Aneks piąty: Podsumowanie charakteru antychrystów i istoty ich usposobienia (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dowiedziałam się z nich, że antychryści nie wierzą w Bożą sprawiedliwość, gdy dzieją się różne rzeczy. Zamiast poszukiwać prawdy w celu poznania usposobienia Boga, wykorzystują pojęcia i wyobrażenia ludzi oraz szatańskie filozofie, aby analizować dzieło Boże i aranżowane przez Boga sytuacje. Dlatego mają się na baczności i nie rozumieją Boga. Jest to spowodowane nikczemną naturą antychrystów. Gdy zbadałam siebie w świetle słów Bożych, zobaczyłam, że mój stan jest taki sam. Widząc, jak trzech poprzednich przełożonych zostało zwolnionych i wyeliminowanych, nie poszukiwałam prawdy ani nie zastanawiałam się nad przyczyną ich porażki, z której też nie wyciągnęłam żadnych wniosków ani przemyśleń. Zamiast tego miałam się na baczności, opierając swoje życie na szatańskich filozofiach, takich jak: „Ostrożność jest rodzicem bezpieczeństwa”, czy też „Im więksi są ludzie, tym trudniejszy jest ich upadek”. Uważałam, że rola przełożonej jest zbyt ryzykowna, a bezpodstawne oskarżenia i kary, do których mogłoby dojść z mojego powodu, byłyby dużym występkiem, przez co nie miałabym dobrego wyniku ani przeznaczenia. Uważałam, że muszę się chronić i unikać ryzyka, więc ciągle szukałam wymówek, aby unikać tego obowiązku. Później się zastanawiałam: „Jakie są Boże intencje w przydzielaniu mi tego obowiązku? Nadzór pracy oczyszczania wiąże się z dużą odpowiedzialnością, ale dałby mi możliwość rozpoznawania różnego rodzaju złych ludzi, antychrystów i niedowiarków, dzięki której szybko nauczyłabym się rozeznawać w ludziach. Będąc przełożoną, musiałabym także rozwiązywać wiele problemów, co skłoniłoby mnie do poszukiwania odpowiednich prawdozasad i wyposażenia się w prawdę, a to byłaby świetna okazja do szkolenia się. Ale zamiast szukać prawdy w tej kwestii, zawsze myślałam, że z byciem przełożoną wiąże się większy zakres odpowiedzialności oraz że mogłabym szybciej zostać zdemaskowana i wyeliminowana, byłam więc pełna podejrzeń i rezerwy względem Boga. Naprawdę raniłam serce Boga!”.
Wtedy pomyślałam o fragmencie słów Bożych: „Bóg jest sprawiedliwy i równo traktuje wszystkich. Bóg nie patrzy na to, jaki byłeś wcześniej ani jaką postawę obecnie prezentujesz, Jego interesuje to, czy dążysz do prawdy i kroczysz ścieżką podążania za nią. (…) Bóg pozwala ci potykać się, upadać i popełniać błędy. On zadba, byś miał czas i okazje, by prawdę zrozumieć i praktykować oraz z czasem pojąć Jego intencje, robić wszystko zgodnie z nimi, prawdziwie podporządkować się Bogu i osiągnąć prawdorzeczywistość, posiadania której Bóg wymaga od ludzi. A jakich ludzi Bóg nienawidzi najbardziej? Tych, którzy mimo iż w duchu znają prawdę, odmawiają jej przyjęcia, a tym bardziej wcielania w życie. Zamiast tego stale żyją w myśl szatańskich filozofii, choć uważają się za dość dobrych i podporządkowanych Bogu, a przy tym chcą wprowadzać innych w błąd i zdobyć pozycję w domu Bożym. Bóg takich ludzi nienawidzi najbardziej, oni są antychrystami. Chociaż zepsute usposobienie ma każdy, to jest postępowanie innej natury. Nie jest to zwykłe zepsute usposobienie ani przejaw zepsucia, lecz świadomy i uparty opór wobec Boga aż do końca. Wiesz, że Bóg istnieje, wierzysz w Niego, a jednak rozmyślnie wybierasz bunt przeciwko Niemu. To nie jest pojmowanie Boga na swój sposób ani problem błędnego rozumienia, ty celowo stawiasz Bogu opór aż do samego końca. Czy Bóg może kogoś takiego zbawić? Bóg cię nie zbawi. Jesteś Jego wrogiem, a więc diabłem i szatanaem. Czy Bóg może mimo wszystko zbawić diabły i szatanów?” (W wierze w Boga niezwykle ważne jest praktykowanie i doświadczanie Jego słów, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dowiedziałam się z nich, że Bóg podchodzi uczciwie do ludzi. Bóg nie eliminuje ludzi za chwilowe błędy lub porażki, ale ich demaskuje i eliminuje, gdy nieustannie odrzucają oni prawdę i uparcie się Mu sprzeciwiają. Pomyślałam o tym, jak moje niezrozumienie prawdy doprowadziło mnie do błędnego rozpoznawania ludzi, za co jednak nikt nie pociągnął mnie do odpowiedzialności ani nie powstrzymał mnie przed wykonywaniem tego obowiązku. Wykorzystując moje błędy, Bóg wyposażył mnie w prawdę związaną z rozpoznawaniem złych ludzi, aby skompensować moje braki. Zastanowiłam się głębiej nad przyczynami porażki Lin Fang. Niedawno usłyszałam, jak mówiła o złych zamiarach, którymi kierowała się, wykonując swój obowiązek. Gdy zobaczyła, że wyniki pracy są słabe, obarczyła pracą swoją partnerkę, sama nie biorąc za to odpowiedzialności. Gdy przywódca wyższego szczebla rozmawiał z nią i ją poprawiał, ona stale szukała wymówek i próbowała się bronić, a także nie chciała zastanowić sie nad sobą ani poznać siebie w odniesieniu do tych problemów. Do zwolnienia Lin Fang nie doszło z powodu jej błędów, ale głównie dlatego, że odmawiała ona przyjęcia prawdy i była nieodpowiedzialna. Było także dwóch innych przełożonych. Jeden miał aroganckie usposobienie, był autokratyczny i zawsze chciał posiadać całą władzę, a gdy inni go nie słuchali, próbował ich tłamsić i dręczyć. Drugi przełożony nieustannie gonił za reputacją i statusem, tłumiąc i wykluczając odmienne opinie. Obaj podążali ścieżką antychrysta i zostali wydaleni z powodu wielu złych uczynków. Zobaczyłam, że Bóg jest prawy oraz że nie odrzuca ani nie usuwa ludzi tylko za to, że popełniają błędy podczas wykonywania swojego obowiązku, ale na podstawie ich podejścia do prawdy i Boga, a także ścieżki, którą podążają. Ich konsekwentne zachowanie wyraźnie wskazywało na ich naturoistotę, która była niechętna prawdzie i nienawidziła jej, a także świadczyło o tym, że zależy im tylko na reputacji i statusie oraz że w ogóle nie dbają oni o ochronę pracy kościoła, przez co Bóg ich zdemaskował i wyeliminował. Ale wydawało mi się, że osoby posiadające status i duży zakres odpowiedzialności są bardziej narażone na zdemaskowanie i wyeliminowanie, natomiast zwykły brat lub siostra, którzy mają mniej zadań, mogą popełnić mniej występków, ponieważ uczestniczą w mniejszej liczbie rzeczy i w ten sposób unikają zdemaskowania oraz wyeliminowania. Ale to były tylko moje pojęcia i wyobrażenia. Zawsze miałam się na baczności przed Bogiem i unikałam swojego obowiązku. Nawet gdybym nie popełniała występków, ale nie szukała prawdy, moje skażone usposobienie nie zostałoby oczyszczone ani zmienione, a także nie zostałabym zbawiona, przez co, ostatecznie, nadal nie osiągnęłabym dobrego wyniku. Mając to na względzie, chciałam przyjąć ten obowiązek. Bóg pozwala na odchylenia i problemy podczas wykonywania obowiązku, a jeśli osoba, która go wykonuje, szuka później prawdy, zastanawia się nad sobą i szybko koryguje te odchylenia, Bóg będzie ją nadal prowadził. Gdy się nad tym zastanowiłam, zrozumiałam, że zajmuję się oczyszczaniem od dość długiego czasu oraz że rozumiem niektóre zasady rozeznania. Kościół pilnie potrzebował ludzi do współpracy, aby mógł wykonywać swoją pracę, więc musiałam wziąć pod uwagę Boże intencje i współpracować najlepiej, jak potrafiłam, ponieważ to było moim zadaniem i musiałam się temu podporządkować. Ale w mojej głowie znajdowały się wyłącznie myśli dotyczące moich własnych interesów, wyniku i przeznaczenia. Byłam taka egoistyczna i nikczemna!
Później przeczytałam kolejne słowa Boże: „Dlaczego traktowanie dążenia do błogosławieństw jako celu jest czymś złym? Jest to zupełnie sprzeczne z prawdą i niezgodne z Bożą intencją zbawienia ludzi. Skoro bycie błogosławionym nie jest odpowiednim celem, do którego ludzie mają dążyć, jaki cel jest odpowiedni? Dążenie do prawdy, dążenie do zmian w usposobieniu i zdolność poddania się wszystkim Bożym zarządzeniom i ustaleniom: oto cele, do których ludzie powinni dążyć. Powiedzmy na przykład, że przycinanie powoduje, iż pojawiają się u ciebie pojęcia i błędne mniemania i stajesz się niezdolny do podporządkowania się. Dlaczego nie możesz się podporządkować? Ponieważ czujesz, że twoje przeznaczenie lub marzenie o byciu pobłogosławionym zostało zakwestionowane. Popadasz w negatywne nastawienie i zdenerwowanie i chcesz porzucić swój obowiązek. Jaki jest tego powód? Wystąpił problem z twoim dążeniem. Jak go zatem rozwiązać? Konieczne jest natychmiastowe porzucenie tych błędnych idei i poszukiwanie prawdy, aby rozwiązać problem twojego zepsutego usposobienia. Powinieneś powiedzieć sobie: »Nie wolno mi rezygnować, muszę nadal dobrze wypełniać obowiązek, który istota stworzona powinna wypełniać, i odłożyć na bok pragnienie bycia błogosławionym«. Kiedy porzucasz pragnienie, by zostać pobłogosławionym, i kroczysz ścieżką dążenia do prawdy, z twoich ramion zostaje zdjęty wielki ciężar. Czy nadal będziesz zdolny do negatywnych uczuć? Nawet jeśli wciąż zdarzają się sytuacje, w których przyjmujesz negatywną postawę, nie pozwalasz już, aby cię to ograniczało. W głębi serca modlisz się i walczysz, zmieniając cel swojego dążenia z poszukiwania błogosławieństw i przeznaczenia na dążenie do prawdy, i myślisz sobie: »Obowiązkiem istoty stworzonej jest dążenie do prawdy. Zrozumieć dzisiaj pewne prawdy – oto największe błogosławieństwo ze wszystkich, nie ma większego żniwa. Nawet jeśli Bóg mnie nie chce i nie mam dobrego przeznaczenia, a moje nadzieje na błogosławieństwo zostaną zniweczone, to i tak wypełnię swój obowiązek właściwie, bo jestem do tego zobowiązany. Bez względu na przyczynę, nie pozwolę, by wpłynęło to na właściwe wypełnianie przeze mnie moich obowiązków, nie pozwolę, by wpłynęło to na wypełnianie przeze mnie Bożego zadania; to jest zasada, według której żyję«. Czy tym samym nie wydostałeś się z ograniczeń cielesności?” (Tylko praktykowanie prawdy prowadzi do wejścia w życie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Nie ma żadnej korelacji między obowiązkiem człowieka a tym, czy otrzyma on błogosławieństwa, czy też doświadczy nieszczęścia. Obowiązek to coś, co człowiek powinien wypełnić; jest to jego powołanie zesłane mu z nieba, a jego wykonywanie nie powinno zależeć od rekompensaty czy rozmaitych warunków bądź przyczyn. Tylko wtedy bowiem jest to wykonywanie swojego obowiązku. Otrzymanie błogosławieństw oznacza zostanie udoskonalonym i cieszenie się Bożymi błogosławieństwami, doświadczywszy sądu. Doświadczenie nieszczęścia oznacza, że usposobienie danej osoby nie ulega zmianie po tym, jak doświadczyła ona karcenia i sądu, nie doświadcza ona również doskonalenia, lecz otrzymuje karę. Jednakże bez względu na to, czy otrzymają błogosławieństwa, czy doświadczą nieszczęścia, istoty stworzone winny wypełniać swój obowiązek, robiąc to, co do nich należy i to, co są w stanie zrobić. Każda osoba, – osoba, która podąża za Bogiem – winna zrobić przynajmniej tyle. Nie powinieneś spełniać swojego obowiązku tylko dla otrzymania błogosławieństw i nie powinieneś odmawiać działania z obawy przed tym, że doświadczysz nieszczęścia. Pozwólcie, że coś wam powiem: wypełnianie swego obowiązku przez człowieka oznacza, że robi on to, co należy. Jeśli zaś nie jest w stanie swego obowiązku wypełnić, wówczas jest to jego buntowniczość. To przez proces wykonywania swego obowiązku człowiek stopniowo ulega zmianom, a w jego trakcie pokazuje swoją lojalność. Skoro tak, im bardziej jesteś zdolny wykonywać swój obowiązek, tym więcej prawdy otrzymujesz i tym bardziej realne staje się twoje wyrażanie. Ci, którzy tylko udają, że spełniają swój obowiązek i nie szukają prawdy, zostaną ostatecznie wyeliminowani, ponieważ tacy ludzie nie wykonują swojego obowiązku w praktykowaniu prawdy ani nie praktykują prawdy przy wykonywaniu swojego obowiązku. To są ci, którzy pozostają niezmienieni i doświadczą nieszczęścia. Nie tylko ich wyrażanie jest nieczyste, ale wszystko, co wyrażają, jest złe” (Różnica pomiędzy służbą Boga wcielonego a obowiązkiem człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dowiedziałam się z nich, że bez względu na to, czy jakaś osoba otrzymuje błogosławieństwa, czy też cierpi niedolę, wykonywanie obowiązku przez istotę stworzoną jest zupełnie naturalne i uzasadnione. Ponieważ ludzie podążają za Bogiem, powinni wykonywać swoje obowiązki i na tym polega cenne oraz konstruktywne życie. Bożą intencją jest, aby ludzie wkroczyli w prawdorzeczywistość poprzez swój obowiązek. Podczas wykonywania takiego obowiązku demaskowane będą różne skażone skłonności i obnażonych może zostać wiele wad. Okazja ta może pozwolić komuś dostrzec prawdę i zastanowić się nad sobą, co pozwoli mu się oczyścić i zmienić. Mimo że szkolenie na przełożoną nie było dla mnie łatwe, mogłam bardziej polegać na Bogu, koncentrować się na poszukiwaniu prawdy, wykonywać swój obowiązek zgodnie z zasadami, realizować swoje zobowiązania i okazywać swoją lojalność. Jeśli po okresie szkolenia moja rola zostałaby zmieniona z powodu niewystarczającego potencjału, niczego bym nie żałowała.
Od tego momentu trudności lub odchylenia, jakich doświadczałam, wykonując obowiązki przełożonej, traktowałam jako dobrą okazję do zdobycia prawdy, omawiałam je z braćmi i siostrami, podsumowywałam je a także poszukiwałam odpowiednich zasad prawdy. Prawdy, których nie rozumiałam, stopniowo stawały się jaśniejsze i robiłam postępy. Już nie mam się na baczności przed Bogiem i po prostu chcę wyciągać praktyczne wnioski z każdej sytuacji, jaką On zaaranżuje. Dziękuję Bogu za to, że umożliwił mi odniesienie prawdziwych korzyści i zdobycie rzeczywistych spostrzeżeń.