39. 75 dni aresztu

Autorstwa Zhao Liang, Chiny

Pewnego dnia we wrześniu 2009 roku poszedłem wraz z dwiema siostrami głosić ewangelię pewnemu przywódcy religijnemu. Ten jednak ją odrzucił i wezwał kilkunastu członków swego kościoła, którzy nas pobili i zabrali na miejscowy posterunek policji. Byłem przerażony i martwiłem się, że policjanci będą nas torturować. Wiedziałem, że KPCh ponad wszystko nienawidzi Boga, sprzeciwia Mu się i może bezkarnie zabijać tych, którzy w Niego wierzą. Po aresztowaniu wielu braci i sióstr poddawanych było torturom, a niektórzy zostali okaleczeni lub nawet pobici na śmierć. Obawiałem się, że ze względu na moją kiepską postawę nie zdołam wytrzymać policyjnych tortur, więc udawałem, że jestem niemy. Kiedy pytano mnie, skąd pochodzę, kto jest przywódcą mojego kościoła i kto mnie posłał, bym głosił ewangelię, nie odzywałem się ani słowem. Wówczas policjanci kazali mi zrobić przysiad, ale po dłuższym czasie w tej pozycji moje nogi nie wytrzymały i upadłem na ziemię. Dwóch policjantów kopało mnie i po mnie deptało, po czym kazało mi wstać i znów zrobić przysiad. Po dłuższej chwili spędzonej w tej pozycji rozbolały mnie nogi, a całe ciało oblało się potem. Jeden z policjantów rzekł drwiącym tonem: „Jakie to uczucie? Całkiem niezłe, co? Jeśli nie zaczniesz gadać, każemy ci tak kucać przez cały czas”. Drugi policjant krzyknął szorstko: „Jesteś z tych upartych, prawda? Chyba będziemy musieli ostro cię potraktować. Wiem, że potrafię zmusić cię do mówienia!”. To powiedziawszy, wsadził mi butelki po piwie pod uda i powiedział: „Jeśli się przewrócą, czeka cię lanie”. Chwilę później nie byłem już w stanie utrzymać ciała w tej pozycji i butelki po piwie upadły z brzękiem na podłogę. Policjanci kopniakami powalili mnie na ziemię i zaczęli zaciekle mnie kopać i po mnie deptać. Odczuwając nieznośny ból w nogach, plecach, ramionach i talii, zwinąłem się w kłębek, targany bólem w sercu. Zważywszy na to, że chińska konstytucja wyraźnie gwarantuje wolność religijną, mamy prawo wierzyć w Boga i głosić ewangelię, lecz mimo to KPCh nieustannie nas prześladuje i dręczy. Jest naprawdę zła! W tym momencie przypomniałem sobie, jakie prześladowania spotkały uczniów Pana Jezusa. Szczepan został ukamienowany za to, że trzymał się drogi Pana, a Piotr trafił do więzienia za głoszenie ewangelii i dawanie świadectwa o Bogu, za co został ukrzyżowany głową w dół. Pomyślałem o tym, co powiedział Bóg: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie(Mt 5:10). Te historie dodały mi otuchy. W każdym wieku święci doświadczali straszliwych prześladowań za głoszenie ewangelii Pana, a nawet ponosili męczeńską śmierć dla Boga. Składali w ten sposób wspaniałe i donośne świadectwo. Ja jednak opadłem z sił i byłem w agonii po tym, jak doświadczyłem jedynie niewielkich prześladowań i udręki. To, przez co przeszedłem, nijak się miało do tego, czego doświadczali święci z minionych wieków. To, że byłem prześladowany i dręczony za głoszenie ewangelii królestwa Bożego, miało wartość i sens. Gdy to sobie uświadomiłem, nie odczuwałem już bólu i odzyskałem wiarę. Po cichu modliłem się do Boga, prosząc Go, aby pomógł mi znieść cierpienie, nie ulec szatanowi i wytrwać przy moim świadectwie na chwałę Boga.

Kiedy policjanci zobaczyli, że nadal nie chcę mówić, nie pozwolili mi spać. Dwaj funkcjonariusze obserwowali mnie na zmianę i gdy tylko widzieli, że zamykam oczy, zaczynali mnie kopać. Około pierwszej w nocy dwaj inni policjanci, którzy właśnie rozpoczęli swoją zmianę, zabrali mnie do głównego pomieszczenia na posterunku i kazali mi usiąść na ziemi. Jeden z nich krzyknął ze złością: „Słyszałem, że jesteś bardzo uparty i nie chcesz nam nic powiedzieć o swojej wierze w Boga. Chyba będę musiał dać ci małą nauczkę, żebyś zaczął mówić!”. To powiedziawszy, brutalnym kopniakiem powalił mnie na ziemię i mocno nadepnął mi na głowę. Gdy jego but wciskał mi się w czaszkę, czułem straszny ból i miałem wrażenie, jakby lada moment miał rozgnieść mi głowę na miazgę. Drugi funkcjonariusz nadepnął mi na klatkę piersiową i natychmiast poczułem nieznośny ból i zaczęło mi brakować tchu. Potem mocno deptał mi po udach i łydkach. Cierpiałem straszliwe katusze i myślałem sobie: „Choć nie jestem kimś, kto ma na tym świecie wielkie znaczenie albo wysoki status, nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego upokorzenia”. Nieustannie modliłem się do Boga, prosząc Go, by dał mi siłę, abym mógł znieść to cierpienie i wytrwać przy moim świadectwie. Po modlitwie przypomniałem sobie ukrzyżowanie Pana Jezusa. Nosił cierniową koronę, był upokarzany i wyśmiewany przez rzymskich żołnierzy, biczowano Go, aż Jego ciało było jedną wielką raną, a w końcu został brutalnie przybity do krzyża. Przypomniałem sobie słowa Boga, które mówią: „W drodze do Jerozolimy Jezus przeżywał cierpienie, jak gdyby obracano Mu nóż w sercu, mimo to nie miał nawet najmniejszego zamiaru nie dotrzymać swego słowa; zawsze towarzyszyła Mu potężna siła, kierująca Go w miejsce, w którym miał być ukrzyżowany. Ostatecznie został przybity do krzyża i stał się podobieństwem grzesznego ciała, dopełniając dzieła odkupienia ludzkości. Wyrwał się z pęt śmierci oraz Hadesu. Przed Jego obliczem śmierć, piekło i Hades utraciły swoją moc i zostały przez Niego pokonane. Żył trzydzieści trzy lata, w czasie których zawsze starał się jak najlepiej spełnić intencje Boga w zgodzie z Bożym dziełem czynionym w tym czasie, nigdy nie zważał na własne zyski i straty i zawsze myślał o intencjach Boga Ojca(Jak służyć zgodnie z wolą Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Pomyślałem o tym, że choć Pan Jezus jest panem wszelkiego stworzenia i królem wszechświata, mimo wielkiego i honorowego statusu był gotowy znieść wielkie cierpienie i upokorzenie, aby odkupić ludzkość. Czym była zatem ta odrobina cierpienia i upokorzenia dla tak plugawego i zepsutego człowieka jak ja, który nie był wart więcej niż zwykła mrówka? To, że mogłem znosić to cierpienie i nieść świadectwo o Bogu, było błogosławieństwem, więc powinienem być szczęśliwy. Uświadomiwszy to sobie, poczułem nowy przypływ motywacji i byłem gotów znieść wszelkie udręki. Potem policjanci zaczęli torturować mnie w inny sposób. Jeden z nich zapalił papierosa i wetknął mi go do nosa, a następnie postawił mi na głowie szklankę, mówiąc: „Jeśli papieros lub szklanka spadną na podłogę, czeka cię lanie”. Gdy papieros zaczął się dopalać i parzyć mnie w nos, zrobiłem wydech, aby się go pozbyć. Gdy tylko funkcjonariusz zobaczył, że papieros spada na ziemię, zaczął mnie kopać i po mnie deptać, a następnie wziął cztery lub pięć garści niełuskanego ryżu, położył mi je na szyi, po czym podniósł mi kołnierz, aby ryż wpadł do środka. Natychmiast poczułem na całym ciele kłucie i swędzenie, które było trudne do zniesienia. Około piątej rano pojawiło się dwóch urzędników. Kiedy im powiedziano, że nie ujawniłem żadnych informacji, jeden z nich wyjął z torby pas i zaczął mnie brutalnie okładać klamrą po dłoniach, goleniach i kolanach. Poczułem rozdzierający ból. Gdy po ponad dwudziestu takich uderzeniach nadal nie chciałem mówić, urzędnicy dali za wygraną i wyszli.

Po południu następnego dnia przewieziono mnie do aresztu powiatowego. Na miejscu jeden z funkcjonariuszy powiedział pozostałym więźniom: „Ten wierzący został przyłapany na nawracaniu innych i nie chce nam nic powiedzieć. Zajmijcie się nim, jak należy!”. Więźniowie mnie otoczyli i zaczęli mierzyć groźnym wzrokiem. Wszyscy byli rozebrani do pasa, a niektórzy mieli nawet tatuaże, co sprawiło, że się wystraszyłem. Policjanci już wcześniej torturowali mnie na posterunku i moje ciało pokryte było ranami. Teraz zaś miałem do czynienia z całą bandą złych i groźnie wyglądających więźniów. Jeśli nadal będą mnie torturować, czy moje ciało to wytrzyma? Gdybym nie zniósł tej męki i zdradził Boga jak Judasz, a następnie został przez Niego przeklęty i ukarany, czy moja wiara w Boga nie okazałaby się całkowitą porażką? Lepiej było roztrzaskać sobie głowę o ścianę i w ten sposób zakończyć życie, niż zdradzić Boga. W tym momencie przypomniałem sobie następujący fragment słów Bożych: „Cierpienie niektórych ludzi staje się tak wielkie, że ich myśli zwracają się ku śmierci. To nie jest prawdziwe umiłowanie Boga; tacy ludzie są tchórzami, brakuje im wytrwałości, są słabi i bezsilni! Bóg bardzo chce, aby człowiek Go kochał, ale im bardziej człowiek Go kocha, tym bardziej cierpi i im bardziej kocha Boga, tym cięższe próby przechodzi. (…) Stąd w dniach ostatecznych musicie dawać świadectwo o Bogu. Bez względu na to, jak wielkie jest wasze cierpienie, powinniście iść do samego końca; nawet wydając ostatnie tchnienie nadal musicie być wierni Bogu i zdać się na Jego łaskę; tylko to jest prawdziwym umiłowaniem Boga, tylko to jest mocnym i donośnym świadectwem(Tylko doświadczając bolesnych prób, możesz poznać piękno Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże pomogły mi zrozumieć, że ci, którzy w obliczu cierpienia i trudności pragną umrzeć, są tchórzami i pośmiewiskiem szatana; nie są w stanie wypełnić Bożej intencji. Zanim zostałem aresztowany, głośniej niż ktokolwiek inny mówiłem o tym, że kocham Boga, pragnę Go zadowolić i nieść o Nim świadectwo. Jednak kiedy byłem torturowany i zacząłem cierpieć, popadłem w zniechęcenie, stałem się słaby i chciałem umrzeć, aby od tego wszystkiego uciec. Co stało się z moją postawą? Uświadomiwszy to sobie, poczułem się straszliwie zawstydzony i winny. Po cichu modliłem się do Boga: „Boże, bez względu na to, jak będą mnie dręczyć, będę zawsze na Tobie polegać i trwać przy moim świadectwie”.

Na polecenie policji starszy celi zażądał, bym podał nazwisko i adres. Warknął przy tym ze złością: „Jesteś człowiekiem wierzącym i więźniem politycznym, a więc masz na koncie poważniejsze zbrodnie niż morderca. Jeśli nie będziesz mówił, wkrótce przekonasz się, co ci zrobię!”. Ja jednak nadal nie odzywałem się ani słowem. Widząc, że nie mam zamiaru mówić, wstał i wykręcił mi ręce, podczas gdy dwóch innych więźniów dociskało mi kostki do ziemi. Następnie kolejnych czterech lub pięciu więźniów na zmianę biło mnie po łydkach i udach. Każde uderzenie było nieznośnie bolesne i czułem, że już dłużej tego nie zniosę. Myślałem sobie: „Czy ci więźniowie zamęczą mnie na śmierć?”. Nieustannie wołałem do Boga, by mnie chronił i dał mi siłę, abym zdołał przetrwać szaleństwa tych demonów. Po modlitwie pomyślałem o tym, co powiedział Pan Jezus: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekielnym ogniu(Mt 10:28). Zaprawdę, te demony były rzeczywiście okrutne, ale mogły jedynie pustoszyć i dręczyć moje ciało. Nie mogły jednak zabić mojej duszy. Co więcej, śmierć ciała nie jest prawdziwą śmiercią. Bycie prześladowanym, a nawet zabitym przez KPCh za niesienie świadectwa o Bogu oznaczało, że byłem prześladowany ze względu na sprawiedliwość, a Bóg pochwala takie czyny. Przypomniał mi się następujący hymn: „Mając w sercu napomnienia Boga, nigdy nie przyklęknę przed szatanem. Pomimo ściętych głów i przelanej krwi, kręgosłup ludu Bożego nie zostanie złamany. Będę niósł donośne świadectwo o Bogu, upokarzając diabły i szatana. Ból i trudności są zesłane przez Boga. Będę wobec Niego lojalny i podporządkuję Mu się aż do śmierci. Nigdy więcej nie stanę się przyczyną łez lub strapienia Boga. Ofiaruję Bogu swoją miłość i lojalność, wypełnię moją misję uwielbiania Go(Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni, Pragnę ujrzeć dzień chwały Boga). Gdy rozważałem jego słowa, umacniała się we mnie wola, by znieść wszelkie cierpienia i wytrwać przy świadectwie o Bogu. Po pobiciu moje nogi były spuchnięte i całe w czarno-zielonych siniakach. Najmniejszy dotyk wzmagał ból. Ze względu na poważne obrażenia mięśni nóg nie byłem w stanie przykucnąć, więc w toalecie musiałem siadać na krawędzi ubikacji. Takie brutalne bicie było odtąd na porządku dziennym. Jeden z więźniów, który trenował niegdyś boks, zrobił sobie ze mnie worek treningowy i często bił mnie rękami po karku. Za każdym razem, gdy do mnie doskakiwał i walił mnie w szyję, miałem zawroty głowy. Był też jeden więzień o szczególnie groźnym wyglądzie, który widząc, że bez względu na to, jak jestem torturowany, nie zdradzę żadnych informacji na temat mojej wiary w Boga, przygwoździł mnie do łóżka, obiema rękami mocno chwycił mnie za szyję i prawie mnie udusił. Kilka razy starszy celi i jego pachołki zawinęli siarkę z zapałek w waciki, a następnie włożyli mi je między palce u rąk i nóg i podpalali. Powodowało to oparzenia wywołujące piekący ból. Potem starszy celi umyślnie deptał mi po poparzonych palcach u nóg, aż z ran ciekła mi krew. Za każdym razem, gdy więźniowie dręczyli mnie i nękali, wołałem i modliłem się do Boga, prosząc Go o siłę. Tylko dzięki Bożemu przewodnictwu byłem w stanie wytrzymać nieustanne tortury demonów.

Pewnego dnia pod koniec listopada już po raz czwarty przesłuchiwano mnie w prokuraturze, ale ja nadal odmawiałem składania zeznań. Jeden z funkcjonariuszy rzekł wówczas do starszego celi: „On nie chce nam nic powiedzieć, a prokuratura ma już tego dosyć. Za wszelką cenę musicie coś z niego wycisnąć”. Później starszy celi rozkazał czterem lub pięciu innym więźniom rozebrać mnie do naga, po czym podpalił plastikową miskę i czekał, aż roztopiony, gorący plastik zacznie kapać na moją skórę. Każda kropla sprawiała, że wiłem się z bólu. Było to tak okropne, że nie mogłem tego wytrzymać. Szarpałem się z całych sił, lecz oni trzymali mnie tak mocno, że nie byłem w stanie się ruszyć. Wielokrotnie wołałem w sercu do Boga, mówiąc: „Boże, dłużej tego nie zniosę. Proszę, chroń mnie. Daj mi siłę i wolę, bym zniósł to cierpienie, nie uległ szatanowi i aż do śmierci wytrwał przy świadectwie o Tobie”. Raz jeszcze pomyślałem o tym, jak Pan Jezus został żywcem przybity do krzyża przez rzymskich żołnierzy i jak Jego krew powoli wysychała. Pomimo swojej wielkości i honoru, Bóg, który jest na wysokościach, stał się ciałem i zniósł na ziemi niewyobrażalne cierpienia, aby zbawić ludzkość. Bóg był niewinny i nie zasłużył na takie katusze, a mimo to spokojnie je zniósł, aby zbawić człowieka. Biorąc pod uwagę, że ja sam byłem tylko zepsutym człowiekiem, wytrzymanie tej odrobiny cierpienia nie było niczym wielkim. W Chinach, gdzie Boga uważa się za wroga, trudno jest uniknąć cierpienia z powodu prześladowań, jeśli chce się podążać za Bogiem oraz osiągnąć prawdę i życie. Cierpienie ma jednak swoją wartość i sens, gdyż znosi się je po to, by zyskać prawdę i dostąpić zbawienia. Te barbarzyńskie tortury pozwoliły mi wyraźnie dostrzec nienawidzącą prawdy i Boga oraz niegodziwą istotę KPCh. Członkowie Partii sprzeciwiają się Bogu, okrutnie dręczą ludzi i nie są niczym więcej, jak tylko złymi duchami i demonami. Uświadomiwszy sobie to wszystko, zacząłem jeszcze bardziej nienawidzić wielkiego, czerwonego smoka. Im bardziej będą mnie prześladować, tym bardziej będę polegać na Bogu, aby wytrwać przy moim świadectwie i ich upokorzyć! Potem przezwyciężyłem ból i jakoś przetrwałem tę próbę. Tamtej nocy, gdy pozostali więźniowie spali, obejrzałem swoje rany: moje uda i łydki były mocno posiniaczone, skóra na klatce piersiowej była poparzona, zakrwawiona i zniekształcona, a całe ciało pokryte było ranami po oparzeniach. Pomyślałem sobie: „Już doprowadzili mnie do takiego stanu. Jeśli jutro znów poddadzą mnie takim torturom, czy będę w stanie to znieść?”. Drżałem na samą myśl o czekającym mnie rozdzierającym bólu i miałem wrażenie, że zaraz pęknie mi głowa. Czułem, że sytuacja przekroczyła już granice tego, co moje ciało jest w stanie znieść i byłem na skraju załamania. Co prędzej pomodliłem się do Boga: „Boże, moje serce przepełnia strach i chyba nie dam rady więcej znieść. Proszę, daj mi siłę, abym wytrwał”. Po modlitwie przypomniałem sobie słowa Boże, które mówią: „Wiara jest niczym kładka z jednego pnia: ci, którzy żałośnie czepiają się życia, będą mieć trudności z przejściem na drugą stronę, jednak ci, którzy gotowi są poświęcić samych siebie, mogą przejść po niej pewnym krokiem i bez żadnych obaw. Jeśli człowiek żywi bojaźliwe i strachliwe myśli, to dlatego, że szatan go oszukuje, gdyż szatan boi się, że przejdziemy przez most wiary, by wkroczyć w Boga(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 6, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga wskazały mi drogę: tylko polegając na wierze i kładąc swe życie na szali, mogłem przejść przez to wszystko pewnym krokiem i bez lęku. Czy będąc tchórzem i żyjąc w strachu, nie dawałem się nabrać na spisek szatana? Modliłem się więc do Boga, nie chcąc już dłużej żyć w strachu i dawać się oszukiwać szatanowi. Byłem gotów oddać się całkowicie w ręce Boga, wytrwać przy swoim świadectwie i upokorzyć szatana, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że zostanę pobity na śmierć. Poczułem ulgę i zyskałem wiarę, by stawić czoła wszystkiemu, co mnie czeka. W tym momencie przypomniał mi się hymn zatytułowany „Powstajemy pośród ciemności i ucisku”: „Okrutne prześladowania ze strony wielkiego czerwonego smoka pozwoliły mi wyraźnie zobaczyć oblicze szatana, a doświadczając licznych prób i ucisków, przekonałem się o mądrości i wszechmocy Boga. Jak mógłbym nie być zadowolony z podążania za Bogiem, skoro zrozumiałem prawdę i zyskałem wiarę? Tak bardzo nienawidzę szatana, ale jeszcze bardziej nienawidzę wielkiego, czerwonego smoka. Życie w miejscu, w którym rządzi król demonów, to życie w więzieniu. Szatan depcze mi po piętach i nie mam bezpiecznego schronienia. Wiara w Boga i oddawanie Mu czci są całkowicie naturalne i uzasadnione. Zdecydowałem się kochać Boga i będę do końca lojalny. Szatan, król demonów, jest do cna okrutny oraz naprawdę bezwstydny i podły. Wyraźnie dostrzegam jego demoniczne oblicze, a moje serce jeszcze bardziej kocha Chrystusa. Nigdy nie będę wiódł niegodziwej egzystencji, uginając kolana przed szatanem i nie zdradzę Boga. Zniosę wszelkie trudy i cierpienia, przetrwam najciemniejsze noce. Aby pocieszyć Boże serce, będę niósł zwycięskie świadectwo” (Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni). Hymn ten głęboko do mnie przemówił i im częściej go śpiewałem, tym bardziej czułem się podniesiony na duchu. Dopiero doświadczywszy brutalnych prześladowań ze strony KPCh, wyraźnie dostrzegłem jej sprzeciwiającą się Bogu, okrutną i demoniczną istotę. Jako wierzący w Boga kroczymy właściwą drogą życia, głosząc ewangelię, niosąc świadectwo o Bogu i umożliwiając innym dostąpienie Bożego zbawienia. To słuszne postępowanie, a mimo to KPCh gorączkowo aresztuje i prześladuje wierzących, torturując schwytanych tak okrutnie, że są o krok od śmierci, aby ich zmusić, by zdradzili Boga, i aby osiągnąć swój cel, którym jest sprawowanie władzy nad ludźmi i posiadanie nad nimi kontroli po wsze czasy. KPCh to nic innego jak banda demonów nienawidzących Boga i prawdy! Gdy pojąłem, jak odrażająca i zła tak naprawdę jest KPCh, znienawidziłem ją z całego serca, porzuciłem i postanowiłem nigdy jej się nie poddać!

Już następnego dnia, gdy starszy celi zobaczył zniekształconą skórę na mojej klatce piersiowej, trochę się zmartwił i powiedział do pozostałych więźniów: „Nie możemy go dłużej torturować. Jeśli go zabijemy, całą winę zrzucą na nas i wydłużą nam wyroki”. Gdy to usłyszałem, poczułem, że Bóg otworzył przede mną drogę wyjścia i po cichu Mu dziękowałem. Ostatecznie policja nie znalazła żadnego dowodu, aby mnie oskarżyć, ale nalegała, aby postawić mi zarzut „zakłócania porządku społecznego”, za co zostałem skazany na 75 dni więzienia.

Znosiłem straszne cierpienia i prześladowania z rąk KPCh, ale słowa Boga oświecały mnie i prowadziły na każdym kroku, napełniając mnie wiarą i siłą, a także upewniając mnie, że przetrwam te wszystkie męczarnie. Bez Bożej ochrony i przewodnictwa słów Bożych w każdej chwili mogłem zostać zamęczony na śmierć. Jednocześnie zobaczyłem, że Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę. Bez względu na to, jak okrutny i nieokiełznany jest szatan, to tylko pokonany przeciwnik Boga. Jak mówią słowa Boga Wszechmogącego: „Bez względu na to, jak »potężny« jest szatan, niezależnie od tego, jaki jest on śmiały i ambitny, niezależnie od tego, jak wielka jest jego zdolność do czynienia szkód, niezależnie od tego, jak szeroki jest zakres technik, którymi deprawuje i kusi człowieka, niezależnie od tego, jak sprytne są sztuczki i schematy, którymi zastrasza człowieka, bez względu na to, jak zmienna jest forma, w jakiej istnieje, nigdy nie był w stanie stworzyć choć jednej żywej istoty, nigdy nie był w stanie ustanowić praw ani reguł dla istnienia wszystkich rzeczy i nigdy nie był w stanie rządzić ani kontrolować żadnej rzeczy, czy to ożywionej czy nieożywionej. W całym kosmosie i w obrębie firmamentu nie istnieje ani jedna osoba czy przedmiot, który się z niego zrodził lub istnieje z jego powodu; nie istnieje ani jedna osoba ani przedmiot, który jest przez niego zarządzany lub kontrolowany. Wręcz przeciwnie, nie tylko musi żyć pod zwierzchnictwem Boga, ale, co więcej, musi się podporządkować wszystkim Bożym nakazom i rozkazom. Bez boskiego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga. W oczach Boga szatan znaczy mniej od lilii w górach, od ptaków latających w powietrzu, od ryb w morzu i od larw na ziemi. Jego rolą pośród wszystkich rzeczy jest służenie wszystkim, służenie ludzkości oraz służenie dziełu Boga i Jego planowi zarządzania. Bez względu na to, jak złośliwa jest jego natura i jak zła jest jego istota, jedyna rzecz, którą może zrobić, to posłuszne przestrzeganie swojej funkcji: służenia Bogu i bycia kontrapunktem dla Boga. Taka jest istota i pozycja szatana. Jego natura nie ma związku z życiem, z władzą, z autorytetem; jest jedynie zabawką w rękach Boga, po prostu maszyną w służbie Bogu!(Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga).

Wstecz: 38. Donoszenie na złych ludzi

Dalej: 40. Dlaczego ślepo wierzę innym ludziom

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

49. Cudowny sposób życia

Autorstwa Xunqiu, JaponiaW dzieciństwie mówiono mi: nie bądź bezpośrednia wobec innych, nie rób kłopotów. Tak podchodziłam do życia....

44. Wróciłem do domu

Autorstwa Chu Keen Ponga, MalezjaWierzyłem w Pana przez ponad dziesięć lat, a przez dwa lata służyłem w kościele, po czym opuściłem swój...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze