Jak dążyć do prawdy (12)
Podczas kilku ostatnich zgromadzeń omawialiśmy tematy dotyczące małżeństwa zawarte w rozdziale „Wyzbycie się ludzkich dążeń, ideałów i pragnień”, prawda? (Tak). Zasadniczo skończyliśmy już omawianie tematów dotyczących małżeństwa. Tym razem powinniśmy omówić tematy dotyczące rodziny. Przyjrzyjmy się najpierw, jakie aspekty rodziny łączą się z ludzkimi dążeniami, ideałami i pragnieniami. Pojęcie rodziny nie powinno być nikomu obce. Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi ludziom na myśl, ilekroć ten temat jest poruszany, jest skład i członkowie rodziny, a także pewne sprawy i osoby, które mają z nią związek. Istnieje wiele takich tematów dotyczących rodziny. Bez względu na to, ile ci się nasuwa obrazów i myśli, czy mają one związek z „wyzbyciem się ludzkich dążeń, ideałów i pragnień”, które będziemy dzisiaj omawiać? Dopóki nie zaczniemy o tym mówić, nawet nie wiecie, czy te sprawy są jakoś powiązane. Zatem zanim przejdziemy do omawiania, czy możecie Mi powiedzieć, co oznacza dla ludzi rodzina, albo czy potraficie wymienić coś, czego należy się wyrzec, gdy chodzi o rodzinę? Wcześniej rozmawialiśmy o kilku aspektach powiązanych z ludzkimi dążeniami, ideałami i pragnieniami. Czy rozpoznaliście, z czym wiąże się każdy aspekt omawianego wcześniej tematu? Bez względu na to, które aspekty wchodzą w grę, ludzie muszą porzucić nie samą tę rzecz, lecz swoje błędne koncepcje i poglądy na jej temat, a także różne problemy, jakie mają w związku z nią. Te różne problemy stanowią sedno tego, co musimy omówić w odniesieniu do tych aspektów. Problemy te wpływają bowiem na dążenie człowieka do prawdy, czy też raczej, mówiąc ściślej, utrudniają ludziom dążenie do prawdy i wejście w nią. Oznacza to, że jeśli w twojej wiedzy na dany temat występują jakieś odchylenia lub problemy, to pojawią się też równoległe problemy w twojej postawie, podejściu do tej sprawy lub w sposobie zajmowania się nią. Te równoległe problemy to właśnie tematy, które musimy omówić. Dlaczego musimy je omówić? Ponieważ te problemy mają duży czy wręcz przytłaczający wpływ na twoje dążenie do prawdy, a także na twoje prawidłowe, oparte na zasadach poglądy na daną kwestię, i naturalnie wpływają również na czystość twoich metod praktykowania związanych z tą kwestią, a także na zasady zajmowania się nią. Tak jak wcześniej omawialiśmy osobiste zainteresowania, hobby i małżeństwo, tak teraz omawiamy temat rodziny, ponieważ ludzie mają wiele błędnych koncepcji, poglądów i postaw dotyczących rodziny, bądź też sama rodzina pod wieloma względami wywiera na ludzi negatywny wpływ, co naturalnie prowadzi do przyjęcia błędnych koncepcji i poglądów. Te zaś z kolei będą wpływać na twoje dążenie do prawdy i prowadzić cię do skrajnych zachowań, więc ilekroć natrafisz na sprawy czy problemy związane z rodziną, nie będziesz ich odpowiednio postrzegał ani nie będziesz miał właściwej ścieżki, by odpowiednio podejść do tych spraw i zagadnień, zająć się nimi oraz rozwiązać rozmaite powodowane przez nie problemy. Taka jest zasada naszych omówień każdego z tych tematów, a także główny problem, który należy rozwiązać. A zatem, co się tyczy tematu rodziny, czy potraficie powiedzieć, jaki negatywny wpływ wywiera na was rodzina i w jaki sposób rodzina przeszkadza wam w dążeniu do prawdy? W jaki sposób rodzina wpływała na twoje myślenie, zasady postępowania, wartości oraz poglądy na życie i w jaki sposób to wszystko blokowała w czasie, gdy wierzyłeś i pełniłeś swój obowiązek, a także dążyłeś do prawdy, szukałeś prawdozasad i praktykowałeś prawdę? Innymi słowy, urodziłeś się w rodzinie, więc jakie wpływy, jakie nieprawidłowe idee i poglądy oraz jakie przeszkody i zakłócenia wnosi ta rodzina w twoje codzienne życie człowieka wierzącego oraz w twoje dążenie do prawdy i poznanie jej? Temat rodziny omawiany jest według pewnej zasady, podobnie jak temat małżeństwa. Nie wymaga to od ciebie porzucenia koncepcji rodziny w formalnym znaczeniu czy też w kategoriach twojego myślenia i poglądów, ani porzucenia twojej rzeczywistej, fizycznej rodziny bądź jakiegokolwiek jej członka. Wymaga raczej, abyś odrzucił różne negatywne wpływy, jakie wywiera na ciebie sama rodzina, oraz byś pozbył się przeszkód i zakłóceń, które powoduje ona w twoim dążeniu do prawdy. Mówiąc dokładniej, można powiedzieć, że twoja rodzina powoduje konkretne, ściśle określone uwikłania i kłopoty, które odczuwasz i których doświadczasz w trakcie dążenia do prawdy i wypełniania swojego obowiązku i które ograniczają cię tak, że nie potrafisz się od nich wyzwolić, efektywnie wykonywać swoich obowiązków ani dążyć do prawdy. Te uwikłania i kłopoty utrudniają ci odrzucenie ograniczeń i wpływów spowodowanych przez słowo „rodzina” czy też przez ludzi lub sprawy z nią związane; przez sam fakt istnienia rodziny lub za sprawą negatywnego wpływu, jaki na ciebie wywiera, czujesz się uciskany w swojej wierze i pełnieniu obowiązków. Te uwikłania i kłopoty często nękają twoje sumienie i nie pozwalają, by twoje ciało i umysł poczuły ulgę. Często masz z tego powodu wrażenie, że gdybyś przeciwstawił się ideom i poglądom przejętym od rodziny, to utraciłbyś człowieczeństwo i moralność oraz nie spełniałbyś nawet minimalnych wymogów określanych przez standardy i zasady postępowania. Co się tyczy problemów rodzinnych, często balansujesz pomiędzy granicą moralności a praktykowaniem prawdy, niezdolny się wyzwolić i wyplątać z uwikłań. Jakie tu są konkretne problemy – czy coś wam przychodzi do głowy? Czy kiedykolwiek odczuliście w codziennym życiu niektóre z rzeczy, o których wspomniałem? (Dzięki Bożemu omówieniu przypomniałem sobie, że ponieważ niektóre z moich przekonań na temat rodziny były niewłaściwe, nie mogłem praktykować prawdy i czułem wyrzuty sumienia, gdy ją praktykowałem. Wcześniej, gdy tuż po studiach chciałem się poświęcić pełnieniu obowiązku, czułem konflikt wewnętrzny. Miałem wrażenie, że skoro rodzina mnie wychowała i przez cały czas finansowała moje studia, to teraz, gdy je skończyłem, jeśli nie będę zarabiał pieniędzy i utrzymywał rodziny, okażę brak człowieczeństwa i wdzięczności dla rodziców. Bardzo mi to ciążyło na sumieniu. Zmagałem się z tym przez kilka miesięcy, aż w końcu znalazłem drogę wyjścia w słowach Boga i postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby wypełniać swój obowiązek. Jestem przekonany, że te błędne poglądy na temat rodziny rzeczywiście mają wpływ na ludzi). To typowy przykład. To są niewidzialne kajdany, które rodzina nakłada na ludzi, a także kłopoty, jakie uczucia, wyobrażenia czy poglądy ludzi na temat rodziny powodują w ich życiu, dążeniach i wierze. Do pewnego stopnia te problemy powodują presję i ciężar w sercu, przez co od czasu do czasu w głębi duszy człowieka rodzą się złe uczucia. Kto chciałby dodać coś jeszcze? (Boże, wyznaję pogląd, że jako dorosły już człowiek powinienem okazywać oddanie rodzicom i zajmować się wszystkimi ich zmartwieniami i problemami. Ale ponieważ pełnię swój obowiązek na pełny etat, nie jestem w stanie otoczyć rodziców taką troską ani robić dla nich niektórych rzeczy. Widząc, jak moi rodzice wciąż muszą w pocie czoła zarabiać na życie, czuję w sercu, że mam wobec nich dług. W początkach mojej wiary w Boga omal Go nie zdradziłem z tego powodu). To również jest negatywny wpływ, jaki socjalizacja w rodzinie wywiera na myślenie i przekonania człowieka. Ty omal nie zdradziłeś Boga, ale niektórzy ludzie naprawdę Go zdradzili. Niektórzy nie byli w stanie porzucić rodziny z powodu silnych pojęć z nią związanych. Ostatecznie wybrali życie dla rodziny i zrezygnowali z pełnienia obowiązków.
Każdy ma jakąś rodzinę, każdy dorasta w określonej rodzinie i wywodzi się z określonego środowiska rodzinnego. Rodzina jest dla każdego bardzo ważna, jest czymś, co najgłębiej odciska się na życiu człowieka, czymś bardzo głęboko zakorzenionym, czego trudno się wyrzec i co trudno porzucić. Tym, czego ludzie nie mogą porzucić i czego trudno jest im się wyrzec, nie jest dom rodzinny ani wszystkie znajdujące się w nim sprzęty, przybory i przedmioty, lecz członkowie składający się na tę rodzinę, atmosfera i panujące w niej uczucia. Taka jest koncepcja rodziny w ludzkich umysłach. Na przykład starsi członkowie rodziny (dziadkowie i rodzice), osoby w podobnym wieku do ciebie (bracia, siostry i małżonek) oraz młodsze pokolenie (twoje własne dzieci) są ważnymi członkami w ludzkiej koncepcji rodziny, a także ważnymi składnikami każdej rodziny. Czym jest dla ludzi rodzina? Jest dla nich wsparciem emocjonalnym i duchową kotwicą. Czym jeszcze? Miejscem, gdzie można znaleźć ciepło, gdzie można podzielić się wszystkimi swoimi uczuciami, pobłażać sobie i zachowywać się kapryśnie. Niektórzy mówią, że rodzina to bezpieczna przystań, miejsce, z którego można czerpać wsparcie emocjonalne, miejsce, w którym zaczyna się życie człowieka. Co jeszcze? Opiszcie Mi to. (Boże, myślę, że dom rodzinny to miejsce, w którym ludzie mogą się rozwijać, miejsce, w którym członkowie rodziny dotrzymują sobie towarzystwa i polegają na sobie nawzajem). Bardzo dobrze. Co jeszcze? (Kiedyś myślałem, że rodzina to zaciszna przystań. Bez względu na to, ile niesprawiedliwości wycierpiałem w świecie, ilekroć wracam do domu, mogę się pod każdym względem zrelaksować i zyskać spokój ducha dzięki wsparciu i zrozumieniu rodziny, więc uważałem, że w tym sensie rodzina jest bezpieczną przystanią). Dom rodzinny to miejsce wygodne i ciepłe, prawda? Rodzina jest ważna w świadomości ludzi. Gdy ktoś jest szczęśliwy, ma nadzieję podzielić się swoją radością z rodziną; ilekroć ktoś jest przygnębiony i smutny, ma nadzieję, że będzie mógł zwierzyć się rodzinie ze swych problemów. Kiedy ludzie odczuwają radość, złość, smutek i szczęście, zwykle dzielą się tym z rodziną, nie czując przy tym żadnej presji czy ciężaru. Dla każdego człowieka rodzina jest czymś ciepłym i pięknym, czymś w rodzaju pokarmu duchowego, z którego człowiek nie jest w stanie zrezygnować ani się bez niego obejść w żadnym momencie życia, a dom rodzinny jest miejscem, które zapewnia ogromne wsparcie dla ludzkiego umysłu, ciała i ducha. Dlatego rodzina jest nieodzowną częścią życia każdego człowieka. Jaki jednak negatywny wpływ ma to miejsce, tak ważne dla istnienia i życia człowieka, na jego dążenie do prawdy? Przede wszystkim można z całą pewnością stwierdzić, że bez względu na to, jak ważna jest rodzina dla istnienia i życia człowieka oraz jaką rolę odgrywa i jaką funkcję pełni w jego istnieniu i życiu, to jednak stwarza ludziom pewne przeszkody – zarówno małe, jak i wielkie – na ich ścieżce dążenia do prawdy. Chociaż odgrywa ważną rolę w dążeniu ludzi do prawdy, powoduje także rozmaite zmartwienia i problemy, których trudno uniknąć. Znaczy to, że w ludzkim dążeniu do prawdy i jej praktykowaniu wiele kłopotów sprawiają rozmaite problemy psychologiczne i ideologiczne stwarzane przez rodzinę, a także problemy związane z pewnymi aspektami formalnymi. Jakie to dokładnie problemy? Oczywiście w procesie dążenia do prawdy ludzie już doświadczyli tych problemów w różnej liczbie i skali, tyle tylko, że nie rozważali ich starannie ani nie zgłębiali, by sprawdzić, na czym dokładnie polegają. Co więcej, nie rozpoznali ich istoty, nie wspominając już o prawdozasadach, które ludzie powinni rozumieć i których powinni przestrzegać. Zatem dzisiaj porozmawiamy o rodzinie oraz o tym, jakie kłopoty i przeszkody rodzina stawia ludziom na drodze dążenia do prawdy, a także o tym, jakie dążenia, ideały i pragnienia związane z rodziną ludzie powinni porzucić. To bardzo realny problem.
Choć temat rodziny jest obszerny, można z niego wyodrębnić konkretne problemy. Problemem, który będziemy dzisiaj omawiać, jest negatywny wpływ rodziny, jej ingerencja i przeszkody, jakie rodzina stawia ludziom na ścieżce poszukiwania prawdy. Jaka jest pierwsza związana z rodziną problematyczna rzecz, którą należy porzucić? To tożsamość odziedziczona po rodzinie. To ważna sprawa. Porozmawiajmy konkretnie o tym, jak bardzo jest ważna. Każdy człowiek pochodzi z określonej rodziny, każda z tych rodzin ma swoje określone pochodzenie i sytuację życiową, własną jakość życia, właściwy sobie sposób życia i nawyki. Każdy człowiek dziedziczy określoną tożsamość wywiedzioną ze środowiska życiowego rodziny. Ta określona tożsamość nie tylko opisuje konkretną wartość każdej osoby dla społeczeństwa i innych ludzi, ale jest także wyraźnym symbolem i znacznikiem. Co zatem pokazuje ten znacznik? Pokazuje, czy dany człowiek zajmuje wysoką, czy niską pozycję w grupie, do której należy. Ta określona tożsamość determinuje status człowieka w społeczeństwie i wśród innych ludzi, a ten status dziedziczy się po rodzinie, w której człowiek się urodził. Dlatego pochodzenie rodzinne i to, w jakiego rodzaju rodzinie żyjesz, są bardzo ważne, bo mają znaczenie dla twojej tożsamości i statusu w oczach innych ludzi oraz w społeczeństwie. Zatem twoja tożsamość i status decydują o tym, czy twoja pozycja w społeczeństwie jest wysoka, czy niska, czy jesteś szanowany, ceniony i podziwiany przez innych, czy też pogardzany, dyskryminowany i deptany. Ponieważ tożsamość, którą ludzie dziedziczą po rodzinie, wpływa na ich sytuację i przyszłość w społeczeństwie, ta odziedziczona tożsamość ma kluczowe, doniosłe znaczenie dla każdego człowieka. Ponieważ wpływa ona na twój prestiż, status i wartość dla społeczeństwa, a także na to, czy uznajesz swoje życie za zaszczytne, czy za upokarzające, ty również przywiązujesz dużą wagę do swojej rodziny pochodzenia oraz do tożsamości, którą otrzymałeś w rodzinie. Ta sprawa wywiera na ciebie przemożny wpływ, dlatego jest to bardzo ważna i znacząca rzecz na ścieżce twojego istnienia, a ponieważ jest tak ważna i znacząca, zajmuje kluczowe miejsce w głębinach twojej duszy i z twojego punktu widzenia ma ogromne znaczenie. Nie chodzi tylko o to, że tożsamość, którą przejąłeś od rodziny, jest dla ciebie bardzo ważna; w ten sam sposób postrzegasz tożsamość każdej innej osoby, znajomej czy nieznajomej, patrzysz na nią tymi samymi oczami i z tej samej perspektywy i używasz tej perspektywy do oceny tożsamości każdej spotkanej osoby. Używasz jej tożsamości jako narzędzia do oceny jej charakteru oraz do określenia, jak powinieneś do niej podchodzić i na jakiej stopie z nią pozostawać – czy masz ją traktować przyjaźnie, jak kogoś równego sobie, czy zachowywać się służalczo i spijać każde słowo z jej ust, czy patrzeć na nią pogardliwie i traktować dyskryminująco, czy nawet zachowywać się wobec niej i wchodzić z nią w interakcje w nieludzki sposób i na nierównych warunkach. Te sposoby postrzegania innych i postępowania w różnych sprawach są w dużej mierze zdeterminowane przez tożsamość, jaką dana osoba zdobywa w rodzinie. Pochodzenie i pozycja twojej rodziny decydują o twoim statusie społecznym, a ten z kolei determinuje zasady i sposoby twojego postrzegania ludzi i spraw oraz postępowania z nimi. Dlatego postawa oraz sposoby zachowania przyjmowane przez człowieka w obliczu różnych spraw w dużej mierze zależą od tożsamości odziedziczonej w rodzinie. Dlaczego mówię „w dużej mierze”? Są pewne szczególne sytuacje, o których nie będziemy tu rozmawiać. Z ogromną większością ludzi sytuacja wygląda tak, jak właśnie opisałem. Tożsamość i status społeczny zdobyte w rodzinie mają wpływ na każdego i zgodnie z nimi każdy człowiek przyjmuje odpowiednie sposoby postrzegania ludzi i spraw oraz postępowania z nimi – to zupełnie naturalne. Właśnie dlatego, że jest nieuniknione, iż ogólne poglądy na życie w naturalny sposób kształtują się w rodzinie, źródło poglądów człowieka na życie oraz jego sposób życia zależą od tożsamości nabytej w rodzinie. Tożsamość nabyta w rodzinie determinuje sposoby i zasady, według których człowiek postrzega oraz traktuje ludzi i sprawy, a także jego postawę przy towarzyszącym temu dokonywaniu wyborów i podejmowaniu decyzji. Nieuchronnie powoduje to w ludziach bardzo poważny problem. Na pochodzenie ludzkich idei i punktów widzenia w sposobie patrzenia na ludzi i rzeczy oraz w postępowaniu z nimi z jednej strony nieunikniony wpływ ma rodzina, a z drugiej tożsamość, którą dana osoba przejmuje od rodziny, i bardzo trudno jest uciec od tego wpływu. W rezultacie ludzie nie potrafią traktować siebie właściwie, racjonalnie i sprawiedliwie ani sprawiedliwie traktować innych, nie potrafią także traktować ludzi i wszystkiego innego w sposób zgodny z prawdozasadami nauczanymi przez Boga. Zamiast tego stają się elastyczni w tym, jak radzą sobie z różnymi sprawami, stosują zasady i dokonują wyborów, opierając się na różnicach między własną tożsamością a tożsamością innych. Ponieważ sposób postrzegania i traktowania przez ludzi różnych spraw w społeczeństwie oraz wśród innych ludzi uzależniony jest od pozycji rodziny danego człowieka, te sposoby muszą być niezgodne z zasadami i sposobami postępowania przekazanymi ludziom przez Boga. Mówiąc ściślej, te sposoby muszą być przeciwstawne do sposobów i zasad, których naucza Bóg, muszą być z nimi sprzeczne i muszą je naruszać. A skoro sposoby działania ludzi opierają się na tożsamości i statusie społecznym, jaki odziedziczyli po rodzinie, to nieuniknione jest, że będą oni przyjmować różne konkretne zasady i sposoby postępowania, bowiem każdy z nich ma swoją odrębną, wyjątkową tożsamość. Zasady, które przyjmują, nie są prawdą ani nie są zgodne z prawdą. Nie tylko gwałcą one człowieczeństwo, sumienie i rozsądek, ale, co gorsza, są pogwałceniem prawdy, ponieważ determinują, co człowiek powinien przyjąć, a co odrzucić, w oparciu o jego preferencje i zainteresowania oraz o to, ile ludzie wymagają od siebie nawzajem. W tym kontekście zasady, według których ludzie postrzegają i robią różne rzeczy, są niesprawiedliwe i niezgodne z prawdą; w całości opierają się na emocjonalnych potrzebach ludzi i na pragnieniu zysku. Bez względu na to, czy przejąłeś od rodziny wyróżniającą się, czy skromną tożsamość, zajmuje ona miejsce w twoim sercu, u niektórych osób nawet bardzo ważne miejsce. Jeśli zatem chcesz dążyć do prawdy, ta tożsamość nieuchronnie będzie wpływać na twoje dążenie do prawdy i zakłócać je. Oznacza to, że w procesie dążenia do prawdy nieuchronnie zetkniesz się problemami odpowiedniego traktowania ludzi i postępowania w różnych sprawach. Jeśli chodzi o te kwestie i ważne sprawy, w twoim postrzeganiu ludzi i rzeczy nieuchronnie pojawi się perspektywa lub punkt widzenia związany z tożsamością, którą przejąłeś od rodziny; nie będziesz się mógł powstrzymać od używania tego bardzo prymitywnego, wynikającego z uspołecznienia sposobu postrzegania ludzi i postępowania w różnych sprawach. Bez względu na to, czy tożsamość przejęta od rodziny zapewnia ci wysoki, czy niski status w społeczeństwie, tak czy owak będzie ona wpływać na twoje dążenie do prawdy, prawidłowe spojrzenie na życie i na właściwą ścieżkę poszukiwania prawdy. Ściślej mówiąc, będzie miała wpływ na twoje zasady postępowania w różnych sprawach. Czy to rozumiecie?
W różnych rodzinach ludzie zdobywają różną tożsamość i różny status społeczny. Dobry status społeczny i wyróżniająca się tożsamość to coś, co sprawia ludziom przyjemność i czym się upajają, tymczasem ci, którzy otrzymują swoją tożsamość od skromnej i nisko postawionej rodziny, czują się gorsi i wstydzą się stanąć przed innymi, a także mają poczucie, że nie są traktowani poważnie ani szanowani. Tacy ludzie często są dyskryminowani, co powoduje, że w głębi serca czują udrękę i mają niską samoocenę. Na przykład rodzice niektórych osób mogą być drobnymi rolnikami, uprawiać ziemię i sprzedawać warzywa; rodzice innych mogą być handlarzami prowadzącymi małą firmę, na przykład stragan uliczny lub sprzedaż obnośną; rodzice jeszcze innych mogą być rzemieślnikami, szyć i reperować ubrania lub zarabiać na życie i utrzymywać całą rodzinę z rękodzieła. Rodzice niektórych osób mogą pracować w usługach jako sprzątaczki lub niańki; niektórzy rodzice mogą pracować przy przeprowadzkach lub w transporcie; inni mogą być masażystami, kosmetyczkami czy fryzjerami, a jeszcze inni mogą naprawiać ludziom rzeczy takie jak buty, rowery, okulary i temu podobne. Niektórzy rodzice mogą mieć większe umiejętności i naprawiać takie rzeczy jak biżuteria czy zegarki, podczas gdy inni mogą mieć jeszcze niższy status społeczny i utrzymywać rodzinę ze zbierania i sprzedaży śmieci. Wszyscy ci rodzice mają stosunkowo niski status zawodowy w społeczeństwie, co oczywiście powoduje, że status społeczny wszystkich członków ich rodziny również będzie niski. Zatem w oczach świata ludzie wywodzący się z takich rodzin mają niski status i skromną tożsamość. A ponieważ w społeczeństwie przyjęty jest właśnie taki sposób postrzegania tożsamości danej osoby i mierzenia jej wartości, jeśli twoi rodzice są drobnymi rolnikami i ktoś cię zapyta: „Co robią twoi rodzice? Jaka jest twoja rodzina?”, odpowiesz: „Moi rodzice… och, oni są… nie warto o tym wspominać” i nie odważysz się powiedzieć, czym się zajmują, bo się tego wstydzisz. Na spotkaniach z kolegami z klasy i przyjaciółmi lub wychodząc gdzieś na kolację ludzie przedstawiają się i opowiadają, że pochodzą z dobrej rodziny i mają wysoki status społeczny. Ale jeśli pochodzisz z rodziny drobnych rolników, drobnych handlarzy lub sprzedawców ulicznych, nie będziesz chciał o tym mówić i poczujesz się zawstydzony. W społeczeństwie popularne jest powiedzenie „Nie pytaj bohatera o jego pochodzenie”. To powiedzenie brzmi bardzo szlachetnie, oferuje ludziom o niskim statusie społecznym odrobinę nadziei i promyk światła, a także nieco pocieszenia. Ale dlaczego takie stwierdzenie jest popularne w społeczeństwie? Czy dzieje się tak dlatego, że ludzie w społeczeństwie przywiązują zbyt dużą wagę do swojej tożsamości, wartości i statusu społecznego? (Tak). Tym, którzy mają skromne pochodzenie, przez cały czas brakuje pewności siebie, używają więc tego powiedzenia, aby pocieszyć siebie i uspokoić innych. Myślą, że chociaż mają niski status i tożsamość, to jednak górują nad innymi stanem umysłu, a to jest coś, czego nie można się nauczyć. Nieważne, jak skromna jest twoja tożsamość, jeśli górujesz nad innymi stanem umysłu, to dowodzi, że jesteś osobą godną nawet większego szacunku niż ludzie o wyróżniającej się tożsamości i statusie. Jaki problem tu widzimy? Im częściej ludzie powtarzają „Nie pytaj bohatera o jego pochodzenie”, tym bardziej jasne jest, że własna tożsamość i status społeczny są dla nich ważne. Szczególnie ci, którzy mają bardzo skromną tożsamość i niski status społeczny, używają tego powiedzenia, aby się pocieszyć i zrekompensować sobie pustkę i niezadowolenie, jakie odczuwają w sercu. Rodzice niektórych osób są w jeszcze trudniejszej sytuacji niż drobni handlarze i sprzedawcy uliczni, drobni rolnicy i rzemieślnicy, mają się jeszcze gorzej niż ci, którzy wykonują którykolwiek z tych nieistotnych, skromnych i wyjątkowo niskopłatnych zawodów, zatem odziedziczone po nich tożsamość i status społeczny są jeszcze niższe. Na przykład rodzice niektórych osób mają kiepską opinię w społeczeństwie, tak naprawdę nie robią tego, co powinni, nie mają akceptowanego społecznie zajęcia ani stałego dochodu i z trudem wiążą koniec z końcem. Niektórzy rodzice są hazardzistami i tracą pieniądze przy każdym zakładzie. W końcu ich rodziny bankrutują, zostają bez grosza i nie stać ich na codzienne wydatki. Dzieci urodzone w takiej rodzinie noszą nędzne ubrania, głodują i żyją w biedzie. Ich rodzice nigdy się nie pojawiają na szkolnych wywiadówkach, a nauczyciele wiedzą, że poszli grać. Jest zupełnie oczywiste, jaką tożsamość i status mają te dzieci w oczach nauczycieli i kolegów z klasy. Dzieci urodzone w takich rodzinach z pewnością czują, że nie mogą nosić głowy wysoko w obecności innych. Nawet jeśli dobrze się uczą i ciężko pracują, nawet jeśli mają mocny charakter i wyróżniają się z tłumu, tożsamość odziedziczona po rodzinie już określiła ich status i wartość w oczach innych – coś takiego może człowieka bardzo zgnębić i przysporzyć mu cierpienia. Skąd pochodzi to poczucie zgnębienia i cierpienie? Ze szkoły, od nauczycieli, od społeczeństwa, a zwłaszcza z niewłaściwych poglądów na temat postępowania z ludźmi. Czy tak nie jest? (Jest). Niektórzy rodzice nie mają szczególnie złej opinii w społeczeństwie, ale robili jakieś podejrzane rzeczy. Weźmy na przykład przypadek rodziców, którzy zostali aresztowani i skazani za defraudację i branie łapówek lub złamali prawo, robiąc coś nielegalnego czy spekulując jakimiś towarami. W rezultacie wywierają negatywny i niekorzystny wpływ na swoją rodzinę, zmuszając jej członków, by razem z nimi znosili tę hańbę. Zatem przynależność do tego rodzaju rodziny w istocie ma większy wpływ na tożsamość danej osoby. Mało, że ma ona skromną tożsamość i niski status społeczny, to jeszcze ludzie patrzą na nią z pogardą, a nawet przyklejają jej etykietki „defraudanta” i „członka złodziejskiej rodziny”. Kiedy raz dostanie się taką etykietkę, ma ona jeszcze większy wpływ na tożsamość człowieka i jego status społeczny oraz jeszcze bardziej pogarsza jego trudne położenie w społeczeństwie, a przez to człowiek staje się jeszcze bardziej niezdolny do chodzenia z podniesioną głową. Bez względu na to, jak bardzo się starasz i jak życzliwie się zachowujesz, i tak nie możesz zmienić swojej tożsamości ani statusu społecznego. Oczywiście tego rodzaju konsekwencje również są wynikiem wpływu rodziny na tożsamość człowieka. Istnieją również dość skomplikowane układy rodzinne. Na przykład niektórzy ludzie nie mają biologicznej matki, tylko macochę, która nie jest dla nich zbyt dobra ani troskliwa i która w czasie dorastania nie dała im zbyt wiele opieki ani matczynej miłości. Zatem przynależność do takiej rodziny skutkuje szczególnym poczuciem tożsamości – tożsamością bycia niechcianym. W kontekście tej szczególnej tożsamości w sercach takich osób zalega głębszy cień i czują, że ich status wśród ludzi jest niższy niż status kogokolwiek innego. Nie mają poczucia szczęścia ani sensu istnienia, nie wspominając już o celu życia. Czują się gorsze od wszystkich i nieszczęśliwe. Są też inne osoby, pochodzące z rodzin o skomplikowanej strukturze, ponieważ ze względu na jakieś okoliczności matka kilka razy wychodziła za mąż, więc mają kilku ojczymów i nie wiedzą, kto jest ich prawdziwym ojcem. Jest zupełnie jasne, jaką tożsamość otrzymuje osoba należąca do takiej konkretnie rodziny. Jej status społeczny w oczach innych jest niski, a od czasu do czasu trafia się ktoś, kto wykorzystuje tę sytuację lub krążące o rodzinie opinie, by poniżać tę osobę, oczerniać ją i prowokować. Nie tylko obniża to status i tożsamość takiej osoby w społeczeństwie, ale także sprawia, że czuje się zawstydzona i nie potrafi się odnaleźć w towarzystwie innych. Podsumowując, konkretna tożsamość i status społeczny, które ludzie dziedziczą z tytułu przynależności do nietypowej rodziny, takiej jak te, o których wspomniałem, lub też zwyczajna, pospolita tożsamość i status społeczny, które ludzie dziedziczą z tytułu przynależności do zwyczajnej, pospolitej rodziny, powodują pewien ból w sercu. Jest to ciężar, kula u nogi, ale ludzie nie są w stanie zdobyć się na to, by go zrzucić i nie chcą zostawić go za sobą, bo dla każdego człowieka dom rodzinny jest miejscem, gdzie się urodził i dorastał, a także otrzymywał wsparcie. Dla ludzi, których rodzina obarczyła niskim, skromnym statusem społecznym i takąż tożsamością, rodzina jest czymś zarówno dobrym, jak i złym, ponieważ z psychologicznego punktu widzenia ludzie nie mogą żyć bez rodziny, ale jeśli chodzi o ich rzeczywiste i obiektywne potrzeby, rodzina w różnym stopniu okryła ich wstydem oraz uniemożliwiła zdobycie szacunku i zrozumienia, na jakie zasługują, ze strony innych ludzi i społeczeństwa. Zatem dla tej części populacji dom rodzinny jest miejscem, które kochają i jednocześnie go nienawidzą. Takie rodziny nie są wysoko cenione ani szanowane przez nikogo w społeczeństwie, lecz są dyskryminowane i pogardzane. Właśnie dlatego ludzie urodzeni w takich rodzinach dziedziczą tę samą tożsamość, status i wartość. Wstyd, jaki odczuwają z powodu przynależności do takiej rodziny, często kształtuje ich najgłębsze emocje, poglądy na pewne sprawy, a także sposób postępowania w różnych sytuacjach, a to nieuchronnie w dużym stopniu wpływa na ich dążenie do prawdy, a także na praktykowanie przez nich prawdy w trakcie dążenia do niej. Właśnie dlatego, że te sprawy mogą mieć wpływ na dążenie ludzi do prawdy i praktykowanie prawdy, bez względu na to, jaką tożsamość odziedziczyłeś po rodzinie, powinieneś ją porzucić.
Ktoś może powiedzieć: „Wszyscy rodzice, o których przed chwilą mówiłeś, to chłopi małorolni, drobni handlarze, sprzedawcy, sprzątacze i osoby, które pracują dorywczo. Takie zajęcia mają bardzo niski status społeczny i słuszne jest, aby ludzie je porzucili. Zgodnie z powiedzeniem »Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół«, ludzie powinni spoglądać w górę i mierzyć wysoko, a nie patrzeć na rzeczy, które kojarzą się z niskim statusem. Kto chce być na przykład chłopem małorolnym? Kto chciałby być drobnym handlarzem? Każdy człowiek chce zarabiać duże pieniądze, zostać ważnym urzędnikiem, mieć wysoki status w społeczeństwie i osiągnąć błyskawiczny sukces. Nikt nie marzy od najmłodszych lat o tym, że zostanie chłopem małorolnym i będzie się zadowalał pracą na roli oraz tym, że ma co jeść i pić. Nikt nie uważa tego za sukces w życiu, nie ma takich ludzi. Należy porzucić tożsamość odziedziczoną po rodzinie właśnie dlatego, że ludzie wstydzą się takich rodzin, bo ze względu na wyniesioną z nich tożsamość są traktowani niesprawiedliwie”. Czy tak jest? (Nie, tak nie jest). Nie jest tak. Patrząc na to z innego punktu widzenia, niektórzy ludzie rodzą się w uprzywilejowanych rodzinach, które mają dobre warunki do życia i wysoki status społeczny, i dzięki temu dziedziczą wyróżniającą się tożsamość, wysoki status społeczny i cieszą się dużym szacunkiem we wszystkich kręgach. Kiedy dorastają, rodzice i starsi członkowie rodziny skaczą wokół nich, nie wspominając już o tym, jak traktuje ich społeczeństwo. Ponieważ mają wyjątkowe, szlachetne pochodzenie, w szkole wszyscy nauczyciele i koledzy z klasy patrzą na nich z uznaniem i nikt nie ośmiela się ich źle traktować. Nauczyciele rozmawiają z nimi spokojnie i serdecznie, a koledzy z klasy okazują im szczególny szacunek. Ponieważ wywodzą się z uprzywilejowanych rodzin o wyróżniającym się pochodzeniu, co w oczach społeczeństwa nadaje im szlachetną tożsamość i dzięki temu inni dobrze o nich myślą, tacy ludzie mają poczucie wyższości, są przekonani, że mają godną szacunku tożsamość i status społeczny. W rezultacie w każdej grupie okazują się zbyt pewni siebie, mówią, co im się podoba, nie biorąc pod uwagę niczyich uczuć i w niczym nie zachowują wstrzemięźliwości. Inni uważają ich za wyrafinowanych i eleganckich, za ludzi, którzy nie boją się śmiało myśleć, mówić i działać. Cokolwiek mówią czy robią, zawsze dostają wsparcie dzięki swemu dobremu pochodzeniu, zawsze znajdzie się pod ręką ktoś szanowany, kto im pomoże. Dlatego wszystko, co robią, idzie gładko, a im bardziej gładko idzie, tym bardziej rośnie ich poczucie wyższości. Gdziekolwiek pójdą, starają się podkreślać swoje znaczenie, wybić się z tłumu i wyróżnić na tle innych. Kiedy jedzą z innymi, wybierają dla siebie największe porcje, a jeśli ich nie dostaną, wpadają w złość. Mieszkając z braćmi i siostrami upierają się spać w najlepszym łóżku – w tym, które stoi w najbardziej nasłonecznionym miejscu, w pobliżu grzejnika lub tam, gdzie dochodzi świeże powietrze – i to łóżko należy tylko do nich. Czyż to nie jest poczucie wyższości? (Jest). Rodzice niektórych osób dobrze zarabiają, są urzędnikami lub wykształconymi specjalistami z wysoką pensją, więc ich rodziny żyją wygodnie i zamożnie i nie muszą się martwić, czy będzie ich stać na jedzenie bądź ubranie. W rezultacie tacy ludzie mają wielkie poczucie wyższości. Mogą nosić, co im się podoba, kupować najmodniejsze ubrania i wyrzucać je, gdy wyjdą z mody. Mogą też jeść, co zechcą – wystarczy, że sobie czegoś zażyczą, a ktoś im to dostarczy. Nie mają żadnych zmartwień i rodzi się w nich wielkie poczucie wyższości. Tożsamość, którą dziedziczy się po tego rodzaju uprzywilejowanej rodzinie, oznacza, że w oczach innych taka kobieta jest księżniczką, a mężczyzna playboyem. Co odziedziczyli po takiej rodzinie? Szlachetną tożsamość i wysoki status społeczny. Po takiej rodzinie odziedziczyli nie poczucie wstydu, lecz własnej wspaniałości. W jakimkolwiek środowisku czy grupie ludzi się znajdą, zawsze uważają, że górują nad innymi. Mówią na przykład: „Moi rodzice są zamożnymi biznesmenami. Moja rodzina ma dużo pieniędzy. Wydaję je, kiedy chcę, i nigdy nie muszę oszczędzać” lub „Moi rodzice są urzędnikami wysokiego szczebla. Zawsze, gdy załatwiam swoje sprawy, wystarczy jedno moje słowo, nie muszę przechodzić przez normalne procedury. Sam wiesz, ile wysiłku wymaga od ciebie załatwienie jakiejś sprawy: musisz przejść przez odpowiednie procedury, poczekać na swoją kolej i czapkować innym. A popatrz na mnie: po prostu mówię jednemu z pomocników moich rodziców, co trzeba zrobić, i jest to zrobione. Oto jest tożsamość i status społeczny!”. Czy tacy ludzie mają poczucie wyższości? (Tak). Niektórzy mówią: „Moi rodzice są znanymi ludźmi, możesz poszukać ich nazwisk w internecie i sprawdzić, czy się pojawią”. Kiedy ktoś wyszuka listy znanych ludzi i rzeczywiście znajdzie na nich nazwiska rodziców tych osób, buduje to w nich poczucie wyższości. Gdziekolwiek się znajdą, jeśli ktoś ich zapyta: „Jak się nazywasz?”, odpowiadają: „Nie ma znaczenia, jak ja się nazywam, ale moi rodzice nazywają się tak a tak”. Pierwszą rzeczą, jaką mówią innym, są nazwiska rodziców, aby inni poznali ich tożsamość i status społeczny. Niektórzy wtedy myślą sobie: „Twoja rodzina ma wysoką pozycję, obydwoje twoi rodzice są urzędnikami, celebrytami lub zamożnymi biznesmenami, jesteś zatem uprzywilejowanym dzieckiem wysokich urzędników lub superbogatych rodziców. A kim ja jestem?”. Po namyśle odpowiadają sobie: „Moi rodzice nie są nikim szczególnym, są tylko zwykłymi pracownikami i zarabiają przeciętnie, więc nie mam się czym chwalić, ale jeden z moich przodków był premierem w jakiejś dynastii”. Inni powiedzą na to: „Twój przodek był premierem. Ho, ho, więc masz wyjątkowy status. Jesteś potomkiem premiera. Ktokolwiek pochodzi od premiera, nie może być zwykłym człowiekiem; to znaczy, że ty też jesteś potomkiem znanej osoby!”. Widzisz, gdy człowiek ma związki z kimś znanym, jego tożsamość się zmienia, jego status społeczny natychmiast się podnosi i staje się on osobą szanowaną. Inni z kolei twierdzą: „Moi przodkowie byli pokoleniem zamożnych ludzi interesu. Byli niezwykle bogaci. Później, w wyniku zmian społecznych i przekształcenia ustroju politycznego, ich majątek został skonfiskowany. Wiele domów, w których mieszkają ludzie w promieniu dziesiątek mil stąd, należało kiedyś do moich przodków. W przeszłości mój dom rodzinny miał czterysta czy pięćset pokoi, na pewno nie mniej niż dwieście czy trzysta, i razem ponad stu służących. Mój dziadek był właścicielem firmy. Nigdy nie wykonywał żadnej pracy sam, wszystko zlecał innym. Babcia wiodła jedwabne życie. Obydwoje mieli służących, którzy ich ubierali i prali ich stroje. Później, ponieważ zmieniła się sytuacja społeczna, rodzina została zrujnowana, więc nie jesteśmy już elitą, staliśmy się zwykłymi ludźmi. W przeszłości moja rodzina była wielka i miała wysoki prestiż. Jeśli tupnęli nogą na jednym końcu wioski, drżenie było wyczuwalne aż na drugim końcu. Wszyscy wiedzieli, kim oni są. Z takiej właśnie rodziny pochodzę. Co o tym myślisz? To dość wyjątkowe, prawda? Czy nie powinieneś mnie podziwiać?”. Jeszcze inni mówią: „Nie ma nic imponującego w bogactwie twoich przodków. Mój przodek był cesarzem i to cesarzem założycielem. Podobno moje nazwisko pochodzi bezpośrednio od niego. Cała moja rodzina to jego bezpośredni potomkowie, a nie żadni dalecy krewni. Co o tym myślisz? Teraz, gdy już wiesz, kim był mój przodek, czy nie powinieneś spojrzeć na mnie z uznaniem i okazać mi odrobiny szacunku? Czy nie powinieneś mnie podziwiać?”. Jeszcze inni mówią: „Chociaż żaden z moich przodków nie był cesarzem, jeden był generałem. Zabił mnóstwo wrogów, dokonał niezliczonych wyczynów militarnych i został ważnym ministrem na cesarskim dworze. Cała moja rodzina to jego potomkowie w linii prostej. Moja rodzina do dziś zgłębia sztuki walki przekazane nam przez przodków i utrzymywane w tajemnicy przed osobami z zewnątrz. Co o tym sądzisz? Czy moja tożsamość nie jest wyjątkowa? Czy nie mam wyróżniającego się statusu?”. Te wyjątkowe tożsamości, które ludzie wywodzą od tak zwanych odległych przodków rodu, a także od swych współczesnych rodzin, są powszechnie uważane za zaszczytne i chwalebne, toteż ludzie od czasu do czasu je przywołują i obnoszą się z nimi, uznając za symbol swej tożsamości i statusu społecznego. Z jednej strony robią to, aby udowodnić, że ich tożsamość i status są wyjątkowe. Z drugiej strony, gdy ludzie opowiadają takie historie, próbują w ten sposób zdobyć sobie wyższą pozycję i status społeczny, aby zwiększyć swoją wartość w oczach innych oraz wydać się kimś szczególnym i wyjątkowym. Po co chcą być kimś szczególnym i wyjątkowym? Zapewnia im to większy szacunek, podziw i respekt u innych, dzięki czemu mogą prowadzić wygodniejsze, łatwiejsze i godniejsze życie. Szczególnie w niektórych konkretnych środowiskach są ludzie, którzy wciąż nie są w stanie umocnić swojej pozycji w grupie ani zyskać szacunku i uznania innych. Szukają więc okazji i od czasu do czasu wykorzystują swoją wyjątkową tożsamość lub wyjątkowe pochodzenie rodzinne, aby mocniej zaznaczyć swoją obecność i pokazać innym, że są wyjątkowi, a także po to, by inni ich cenili i szanowali, aby zyskać wśród nich prestiż. Mówią: „Chociaż mam zwyczajną tożsamość, status i format, to jeden z moich przodków był doradcą rodziny książęcej w czasach dynastii Ming. Czy słyszałeś o takim to a takim? To był mój przodek, dziadek mojego pradziadka, ważny doradca rodziny książęcej. Nazywano go »Wielkim Umysłem«. Był ekspertem we wszystkim, od astronomii po geografię, historię starożytną i współczesną oraz sprawy chińskie i zagraniczne. Potrafił także przepowiadać przyszłość. Wciąż mamy w rodzinie geomantyczny kompas feng shui, którego używał”. Nawet jeśli nie wspominają o tym często, to od czasu do czasu raczą innych opowieściami o olśniewającej historii swoich przodków. Nikt nie wie, czy to, co mówią, jest prawdą, czy nie; niektóre z tych historii mogą się wydawać niewiarygodne, ale część może być prawdziwa. W każdym razie w świadomości ludzi tożsamość odziedziczona po rodzinie jest bardzo ważna, ponieważ determinuje ich pozycję i status, sposób, w jaki są traktowani przez innych ludzi, a także ich sytuację i rangę pośród innych. Przebywając wśród innych, ludzie dostrzegają te rzeczy, które pochodzą z odziedziczonej tożsamości i właśnie dlatego uważają je za bardzo ważne. W związku z tym od czasu do czasu chwalą się tymi „wspaniałymi” i „olśniewającymi” rozdziałami historii swojej rodziny, jednocześnie unikając wzmianki o tych wydarzeniach czy aspektach swojego pochodzenia rodzinnego, które są wstydliwe lub mogłyby na nich ściągnąć pogardę czy dyskryminację. Krótko mówiąc, tożsamość, jaką ludzie dziedziczą po rodzinie, zajmuje bardzo ważne miejsce w ich sercach. Doświadczając pewnych konkretnych wydarzeń, często wykorzystują swoją wyjątkową tożsamość rodzinną jako kapitał i powód do popisywania się, aby zyskać uznanie ludzi i status między nimi. Bez względu na to, czy twoja rodzina przynosi ci chwałę, czy wstyd, albo czy odziedziczone po rodzinie tożsamość i status społeczny są szlachetne, czy skromne, dla ciebie ta rodzina jest tylko rodziną. Nie determinuje tego, czy możesz zrozumieć prawdę, czy możesz dążyć do prawdy lub czy możesz wkroczyć na ścieżkę dążenia do prawdy. Dlatego ludzie nie powinni uważać tego za bardzo ważną sprawę, bo nie determinuje ona losu człowieka ani jego przyszłości, a tym bardziej ścieżki, którą człowiek podąża. Tożsamość odziedziczona po rodzinie może jedynie determinować twoje własne uczucia i spostrzeżenia pośród innych ludzi. Bez względu na to, czy gardzisz tożsamością odziedziczoną po rodzinie, czy się nią szczycisz, nie może ona przesądzić o tym, czy będziesz w stanie wejść na ścieżkę dążenia do prawdy. Zatem jeśli chodzi o dążenie do prawdy, nie ma znaczenia, jaką tożsamość lub status społeczny dziedziczysz po rodzinie. Nawet jeśli tożsamość, którą odziedziczyłeś, sprawia, że czujesz się lepszy i wyniesiony nad innych, nie warto o niej wspominać. Jeśli zaś wzbudza w tobie poczucie wstydu, niższości i powoduje słabą samoocenę, również i to nie wpłynie to na twoje dążenie do prawdy. Czyż tak nie jest? (Jest tak). Nawet w najmniejszym stopniu nie wpłynie to na twoje dążenie do prawdy ani twoją tożsamość jako istoty stworzonej przed obliczem Boga. Wręcz przeciwnie, niezależnie od tego, jaką tożsamość i status społeczny odziedziczyłeś po rodzinie, z Bożego punktu widzenia każdy ma taką samą szansę na zbawienie, taki sam status i tożsamość w pełnieniu obowiązku i dążeniu do prawdy. Tożsamość, którą odziedziczyłeś po rodzinie, bez względu na to, czy jest zaszczytna, czy haniebna, nie determinuje twojego człowieczeństwa ani ścieżki, którą podążasz. Jeśli jednak przywiązujesz do tej tożsamości dużą wagę i postrzegasz ją jako zasadniczą część swojego życia i istnienia, wówczas będziesz się jej mocno trzymał, nigdy jej nie porzucisz i będziesz się nią szczycił. Jeśli tożsamość, którą odziedziczyłeś po rodzinie, jest szlachetna, będziesz ją postrzegać jako rodzaj kapitału, natomiast jeśli jest skromna, będziesz ją uważać za coś wstydliwego. Bez względu na to, czy tożsamość, którą odziedziczyłeś po rodzinie, jest szlachetna, chwalebna czy wstydliwa, jest to tylko twoje osobiste zrozumienie, po prostu skutek patrzenia na tę kwestię z perspektywy twojego skażonego człowieczeństwa. To tylko twoje własne odczucia, percepcja i zrozumienie, które nie są zgodne z prawdą i nie mają z nią nic wspólnego. Nie jest to kapitał, który możesz wykorzystać w swoim dążeniu do prawdy, ale oczywiście nie jest to też przeszkoda. Jeśli twój status społeczny jest szlachetny i wysoki, nie oznacza to, że tym samym jest kapitałem ułatwiającym ci zbawienie. Jeśli z kolei twój status społeczny jest niski i skromny, nie znaczy to, że jest przeszkodą w dążeniu do prawdy, nie wspominając już o dążeniu do zbawienia. Chociaż środowisko i pochodzenie rodziny oraz jakość i warunki jej życia określone są przez Boże zarządzenia, nie mają one nic wspólnego z prawdziwą tożsamością danej osoby w oczach Boga. Każdy człowiek, bez względu na to, z jakiej rodziny się wywodzi i czy pochodzenie tej rodziny jest znakomite, czy podrzędne, w oczach Boga jest istotą stworzoną. Nawet jeśli twoja rodzina ma znakomite pochodzenie, a twoja tożsamość i status są szlachetne, i tak jesteś istotą stworzoną. Podobnie jeśli twój status rodzinny jest skromny i inni patrzą na ciebie z pogardą, w oczach Boga i tak jesteś zwyczajną istotą stworzoną – nie ma w tobie nic szczególnego. Różne pochodzenie rodzinne zapewnia ludziom różne środowiska rozwoju, a różne środowiska życia rodzinnego dają ludziom różne punkty widzenia na sprawy materialne, świat i życie. Niezależnie od tego, czy ktoś jest zamożny, czy ubogi, czy jego rodzina jest uprzywilejowana, czy nie, są to po prostu odmienne doświadczenia różnych ludzi. Względnie rzecz biorąc, ludzie biedni, z rodzin o skromnym poziomie życia, doświadczają życia głębiej, natomiast ludziom bogatym, z wyjątkowo uprzywilejowanych rodzin, trudniej jest to osiągnąć, prawda? (Tak). Bez względu na to, w jakim środowisku rodzinnym dorastałeś i jaką tożsamość oraz status społeczny w nim zdobyłeś, kiedy stajesz przed obliczem Boga, a On uznaje cię i przyjmuje jako istotę stworzoną, jesteś w Jego oczach taki sam jak inni ludzie, jesteś im równy, nie ma w tobie nic wyjątkowego i Bóg w swoich wymaganiach wobec ciebie zastosuje te same metody i te same standardy. Jeśli twierdzisz: „Mam wyjątkowy status społeczny”, to przed Bogiem musisz zignorować tę „wyjątkowość”; jeśli mówisz: „Mój status społeczny jest niski”, tę „niskość” również musisz zignorować. Przed obliczem Boga każdy z was musi odejść od tożsamości odziedziczonej po rodzinie, porzucić ją i zaakceptować tożsamość, którą Bóg dał ci jako istocie stworzonej, a także przyjąć tę tożsamość przy należytym wykonywaniu obowiązku istoty stworzonej. Jeśli pochodzisz z dobrej rodziny i masz szlachetny status, nie masz się czym szczycić, nie jesteś bardziej szlachetny niż ktokolwiek inny. Dlaczego? W oczach Boga jako stworzona istota ludzka jesteś pełen zepsutych skłonności i należysz do tych, których Bóg pragnie zbawić. Podobnie jeśli odziedziczyłeś po rodzinie niską i skromną tożsamość, musisz mimo to zaakceptować tożsamość istoty stworzonej, którą dał ci Bóg, i stanąć przed Jego obliczem jako istota stworzona, by przyjąć Jego zbawienie. Możesz twierdzić: „Status społeczny mojej rodziny jest niski i moja tożsamość również jest niska. Ludzie patrzą na mnie z góry”. Bóg mówi, że to nie ma znaczenia. Dziś, przed obliczem Boga, nie jesteś już osobą, której tożsamość nadała rodzina. Twoja obecna tożsamość jest tożsamością istoty stworzonej i powinieneś przyjąć Boże wymagania wobec ciebie. Bóg nie jest stronniczy wobec nikogo. Nie patrzy na pochodzenie twojej rodziny ani na twoją tożsamość, bo w Jego oczach jesteś taki sam jak wszyscy inni. Zostałeś skażony przez szatana, należysz do zepsutego rodzaju ludzkiego i w oczach Boga jesteś istotą stworzoną, toteż należysz do tych, których Bóg pragnie zbawić. Nie ma znaczenia, czy jesteś potomkiem wysokich urzędników, czy superbogatych rodziców, czy jesteś uprzywilejowanym młodzieńcem bądź księżniczką, czy dzieckiem chłopów małorolnych albo zupełnie zwyczajnym człowiekiem. Te rzeczy nie są ważne i Bóg w ogóle na nie nie patrzy, bowiem pragnie zbawić ciebie jako człowieka. On chce zmienić twoje zepsute usposobienie, a nie twoją tożsamość. Twoja tożsamość nie determinuje twojego zepsutego usposobienia ani twojej wartości, a twoje zepsute usposobienie nie wywodzi się z rodziny. Bóg chce cię zbawić nie dlatego, że masz niski status, a zwłaszcza nie dlatego, że twój status jest szlachetny; Bóg wybrał cię ze względu na swój plan i na swoje zarządzanie, ponieważ zostałeś zdeprawowany przez szatana i należysz do skażonego rodzaju ludzkiego. W oczach Boga, bez względu na to, jaką tożsamość dziedziczysz po swojej rodzinie, niczym nie różnisz się od innych. Wszyscy należycie do rodzaju ludzkiego, zostaliście skażeni przez szatana i macie zepsute usposobienie. Nie ma w tobie nic wyjątkowego. Czy tak nie jest? (Jest tak). Dlatego gdy następnym razem ktoś w twoim otoczeniu powie: „Byłem kiedyś sędzią powiatowym”, „Byłem gubernatorem prowincji”, „Nasi przodkowie byli cesarzami”, „Byłem członkiem parlamentu” albo „Kandydowałem na prezydenta”, albo gdy ktoś inny powie: „Byłem prezesem dużej firmy” czy „Byłem szefem przedsiębiorstwa państwowego”, co w tym takiego niezwykłego? Czy to ważne, że byłeś kiedyś menedżerem wyższego szczebla lub dowódcą? Ten świat i to społeczeństwo przywiązują dużą wagę do tożsamości i statusu społecznego ludzi i zgodnie z nimi decydują, jak należy cię traktować. Ale teraz jesteś w domu Bożym i Bóg nie będzie patrzył na ciebie inaczej ze względu na to, jak wybitny byłeś w przeszłości lub jak wspaniała i chwalebna była twoja tożsamość. Zwłaszcza teraz, gdy Bóg wymaga od ciebie dążenia do prawdy, czy ma sens popisywanie się swoimi kwalifikacjami, statusem społecznym i wartością? (Nie, nie ma). Czy byłoby to głupotą? (Tak). Głupi ludzie często używają takich rzeczy, by się porównywać z innymi. Również niektórzy nowi wierzący mają niedojrzałą postawę, nie rozumieją prawdy i często używają takich kryteriów społecznych czy rodzinnych do porównywania się z innymi. Ludzie, którzy mają pewne fundamenty i postawę w wierze w Boga, na ogół tego nie robią ani nie rozmawiają o takich sprawach. Wykorzystywanie tożsamości rodzinnej czy pozycji społecznej jako kapitału nie jest zgodne z prawdą.
Teraz, po tak szczegółowym omówieniu, czy rozumiecie już, co mówiłem o tożsamości dziedziczonej po rodzinie? (Tak). Powiedzcie Mi coś o tym. (Boże, ja coś powiem na ten temat. Ludzie często przywiązują szczególną wagę do rodziny, w której się urodzili, do jej tożsamości i statusu w społeczeństwie. Osoby urodzone w rodzinie o niskim statusie społecznym zwykle myślą, że są w jakiś sposób gorsze od innych. Uważają, że ich pochodzenie jest bardzo skromne i w społeczeństwie nie potrafią chodzić z podniesionym czołem, więc chcą zabiegać o poprawę swojego statusu społecznego; ci, którzy urodzili się w rodzinie o stosunkowo wysokiej pozycji i statusie zazwyczaj są dość aroganccy i zarozumiali, uwielbiają się popisywać i mają wrodzone poczucie wyższości. Ale tak naprawdę status społeczny ludzi nie jest najważniejszy, ponieważ w oczach Boga wszyscy ludzie mają taką samą tożsamość i status – wszyscy są istotami stworzonymi. Tożsamość i status człowieka nie decydują o tym, czy może on dążyć do prawdy, praktykować ją bądź zostać zbawiony, więc nie można dawać się ograniczać swojemu statusowi i tożsamości). Bardzo dobrze. Ludzie, którzy nie dążą do prawdy, bardzo zważają na tożsamość i status społeczny, więc w pewnych szczególnych okolicznościach mogą powiedzieć coś w rodzaju: „Znasz takiego to a takiego z naszego kościoła, jego rodzina jest zamożna!”. Przy słowie „zamożna” oczy im się rozświetlają, co wskazuje na niezwykle zazdrosną i zawistną mentalność. Ich zawiść narastała od tak dawna, że w końcu doszła do punktu, w którym na widok zamożnej osoby zaczynają się ślinić i mówią: „Och, znasz tych ludzi, jej ojciec jest wysokim urzędnikiem, a jego sędzią powiatowym, jej ojciec jest burmistrzem, a jego sekretarzem w jakimś ministerstwie!”. Kiedy widzą kogoś, kto ma na sobie ładne ubranie albo w ogóle ubiera się dobrze, albo też ma trochę klasy czy obycia, albo używa rzeczy z najwyższej półki, czują zawiść i myślą: „Jego rodzina jest bogata, na pewno śpią na pieniądzach”; zżera ich podziw i zawiść. Ilekroć mówią o tym, że taki to a taki jest szefem jakiejś firmy, podkreślają tożsamość tej osoby bardziej niż ona sama. Wciąż mówią o pracy tej osoby, nawet jeśli ona nigdy o tym nie wspomina, a nawet głosują na nią, gdy nadchodzi czas wyborów przywódcy kościoła. Żywią szczególne uczucia do ludzi, którzy mają wyższy status społeczny niż oni sami, i okazują im wyjątkowe względy. Zawsze starają się nadskakiwać tym ludziom, próbują się do nich zbliżyć i przypodobać się im, a zarazem nienawidzą samych siebie i myślą: „Dlaczego mój ojciec nie jest urzędnikiem? Dlaczego urodziłem się w takiej podrzędnej rodzinie? Dlaczego nie mogę o niej powiedzieć nic dobrego? Ci ludzie urodzili się w rodzinach urzędników lub zamożnych biznesmenów, a moja rodzina nie ma nic. Moje rodzeństwo to zwyczajni ludzie, chłopi małorolni, pracują w polu i należą do najniższej warstwy społeczeństwa. O moich rodzicach nie warto w ogóle wspominać – nawet nie mają wykształcenia. Co za wstyd!”. Gdy ktoś wspomni o ich rodzicach, zaczynają robić uniki i mówią: „Nie poruszajmy tego tematu, pomówmy o czymś innym. Porozmawiajmy o takim to a takim z naszego kościoła. Popatrz tylko na stanowisko kierownicze, jakie zajmuje; potrafi być liderem. Robi to od kilkudziesięciu lat i nikt nie jest w stanie go zastąpić. Ten facet urodził się, by przewodzić. Szkoda, że nie można tego powiedzieć o nas. A teraz, gdy uwierzył w Boga, jest to ogromne błogosławieństwo. To naprawdę błogosławiony człowiek, bo w społeczeństwie zdobył wszystko, czego tylko można zapragnąć, a teraz, gdy wszedł do domu Bożego, może również wejść do królestwa i zyskać piękne miejsce przeznaczenia”. Wierzą, że kiedy urzędnik przychodzi do domu Bożego, powinien zostać przywódcą kościoła i ma piękne miejsce przeznaczenia. Kto o tym decyduje? Czy oni mają ostatnie słowo? (Nie). Z pewnością tak właśnie twierdzą niedowiarkowie. Gdy widzą kogoś, kto ma trochę zdolności i wrodzonego talentu, kto dobrze się ubiera i cieszy się dobrymi rzeczami w życiu, jeździ ładnym samochodem i mieszka w dużym domu, uparcie starają się zaprzyjaźnić z takim człowiekiem, nadskakują mu i próbują się wkraść w jego łaski. Są też inni, którzy uważają, że mają wysoki status i pozycję społeczną. Przychodząc do domu Bożego, zawsze żądają specjalnych przywilejów, rozkazują braciom i siostrom i traktują ich jak niewolników, bo przywykli do życia urzędnika. Czy tacy ludzie myślą, że bracia i siostry są ich podwładnymi? Kiedy nadchodzi czas wyboru przywódcy kościoła i to nie oni zostają wybrani, złoszczą się i mówią: „Nie będę już wierzyć, dom Boży nie jest sprawiedliwy, nie daje ludziom szansy, dom Boży patrzy na ludzi z góry!”. Taki ktoś przywykł w świecie do pełnienia urzędu i myśli, że nadaje się do tego najlepiej, więc kiedy przychodzi do domu Bożego, zawsze stara się decydować, we wszystkim przewodzić i żąda specjalnych przywilejów, traktując dom Boży tak samo jak traktuje świat i społeczeństwo. Być może jakaś kobieta w świecie jest żoną urzędnika i kiedy wchodzi do domu Bożego, nadal chce być traktowana jak żona urzędnika, chce, żeby ludzie jej schlebiali i ją naśladowali. Jeśli podczas zgromadzeń bracia lub siostry nie przywitają się z nią, wpada w złość i przestaje przychodzić na zgromadzenia, bo uważa, że ludzie nie traktują jej poważnie i że wiara w Boga nie ma sensu. Czy to nie jest nierozsądne? (Jest). Bez względu na to, jak wyjątkowa jest twoja tożsamość w społeczeństwie, tracisz ją, przychodząc do domu Bożego. W oczach Boga i w obliczu prawdy człowiek ma tylko jedną tożsamość – tożsamość istoty stworzonej. Bez względu na to, czy w zewnętrznym świecie jesteś urzędnikiem państwowym, żoną urzędnika, członkiem elity społeczeństwa, szeregowym pracownikiem biurowym, generałem, czy żołnierzem, w domu Bożym masz jedną tożsamość, mianowicie tożsamość istoty stworzonej. Nie ma w tobie nic wyjątkowego, więc nie domagaj się szczególnych przywilejów ani nie zmuszaj ludzi, by cię czcili. Są również tacy, którzy pochodzą z wyjątkowej rodziny chrześcijańskiej albo z takiej, która wierzy w Pana od pokoleń. Matka takiego kogoś mogła ukończyć seminarium, a ojciec jest pastorem. Są szczególnie dobrze przyjmowani we wspólnocie religijnej i wierzący gromadzą się wokół nich. Po przyjęciu tego etapu Bożego dzieła sądzą, że nadal mają taką samą tożsamość jak wcześniej, ale to tylko ich złudzenia! Pora, żeby przestali śnić i się obudzili. Nie ma znaczenia, czy jesteś pastorem lub przywódcą; kiedy przychodzisz do domu Bożego, musisz zrozumieć jego zasady i nauczyć się zmieniać swoją tożsamość. To pierwsza rzecz, którą musisz zrobić. Nie jesteś już urzędnikiem wysokiego szczebla ani zwykłym gryzipiórkiem, nie jesteś bogatym biznesmenem ani biedakiem bez grosza przy duszy. Kiedy przychodzisz do domu Bożego, masz tylko jedną tożsamość – tę, którą nadał ci Bóg, czyli tożsamość istoty stworzonej. Co powinny robić istoty stworzone? Nie powinieneś afiszować się historią swojej rodziny ani odziedziczonym po niej statusem społecznym, nie powinieneś wykorzystywać swojego wyższego statusu społecznego do rządzenia się w domu Bożym i zabiegania o specjalne przywileje, a już z pewnością nie powinieneś wykorzystywać doświadczeń zebranych w społeczeństwie i poczucia wyższości, jakie daje ci twój status społeczny, by w domu Bożym zachowywać się jak suwerenny władca i decydować o wszystkim. W domu Bożym powinieneś wypełniać swój obowiązek istoty stworzonej, zachowywać się stosownie, nie wspominać o swoim pochodzeniu rodzinnym, nie mieć żadnego poczucia wyższości ani kompleksu niższości; nie ma potrzeby czuć się gorszym lub mieć poczucie wyższości. Krótko mówiąc, powinieneś posłusznie i należycie robić to, co powinna robić istota stworzona, i dobrze wykonywać obowiązki, które istota stworzona winna wypełniać. Niektórzy pytają: „Czy to znaczy, że mam się zachowywać powściągliwie i starać się nie rzucać w oczy?”. Nie, nie musisz się zachowywać powściągliwie ani starać się nie rzucać w oczy, nie musisz się zachowywać służalczo i z pewnością nie ma potrzeby, byś się zachowywał wyniośle. Nie musisz się wyróżniać, nie musisz udawać i nie musisz iść na ustępstwa tylko po to, żeby wszystkich zadowolić. Bóg traktuje ludzi uczciwie i sprawiedliwie, ponieważ Bóg jest prawdą. Bóg wypowiedział do ludzi wiele słów i postawił im wiele żądań, ale ostatecznie wymaga od ciebie, byś we właściwy sposób wykonywał swój obowiązek istoty stworzonej i we właściwy sposób robił wszystko, co istota stworzona powinna robić. Co się tyczy kwestii tożsamości, którą ludzie dziedziczą po rodzinie, wymaga się od ciebie, abyś patrzył na ludzi i sprawy, a także zachowywał się i działał w oparciu o słowa Boga, mając prawdę za swoje kryterium, a nie afiszował się z wyniesionym z rodziny poczuciem wyższości. I oczywiście, jeśli pochodzisz z ubogiej rodziny, nie musisz otwarcie wszystkim opowiadać, jak bardzo zła jest twoja sytuacja. Niektórzy mogliby powiedzieć: „Czy dom Boży nie stawia wymogu »Nie pytaj bohatera o jego pochodzenie«?”. Czy to powiedzenie jest prawdą? (Nie). To powiedzenie nie jest prawdą, więc nie stosuj go jako miary czegokolwiek ani nie używaj jako kryterium spełnienia wymagań nakładanych na ciebie przez Boga. Bez względu na tożsamość, którą dziedziczysz po rodzinie, Bóg wymaga od ciebie tylko tego, abyś wykonywał swój obowiązek. Dla Boga jedyną twoją tożsamością jest tożsamość istoty stworzonej, zatem powinieneś porzucić te rzeczy, które utrudniają bądź uniemożliwiają ci bycie dobrą istotą stworzoną. Nie powinieneś pozostawiać miejsca w sercu na te rzeczy ani przywiązywać do nich zbyt dużej wagi. Czy chodzi o wygląd, czy o podejście, powinieneś porzucić konkretną tożsamość, którą wyniosłeś z rodziny. Co o tym sądzicie? Czy to jest możliwe? (Tak). Być może odziedziczyłeś po rodzinie zaszczytną tożsamość, a może twoje pochodzenie rodzinne rzuca na nią cień. Mam nadzieję, że bez względu na okoliczności się od tego uwolnisz, potraktujesz tę sprawę poważnie, a później, w obliczu pewnych szczególnych sytuacji, gdy te sprawy będą wpływać na wypełnianie przez ciebie obowiązku, sposób traktowania innych ludzi i prawidłowe zasady postępowania w różnych sytuacjach oraz na twoje zasady współżycia z innymi, to mam nadzieję, że uda ci się zerwać z wpływem wywieranym przez tożsamość odziedziczoną po rodzinie i będziesz traktować wszystkich i postępować w każdej sytuacji we właściwy sposób. Powiedzmy na przykład, że w kościele jest osoba, która zawsze niedbale wykonuje swoje obowiązki i wciąż powoduje zamęt. Jak powinnaś postąpić z taką osobą? Zastanawiasz się nad tym i myślisz: „Muszę ją przyciąć, bo jeśli tego nie zrobię, odbije się to na pracy kościoła”. Postanawiasz zatem ją przyciąć, ona jednak nie chce się ugiąć i zasypuje cię lawiną wymówek. Nie boisz się jej, więc wciąż z nią rozmawiasz i ją przycinasz. Ona mówi: „Czy wiesz, kim jestem?”, a ty odpowiadasz: „Jakie to ma znaczenie, kim jesteś?”. Na to słyszysz: „Mój mąż jest szefem twojego męża. Jeśli dzisiaj utrudnisz mi życie, twój mąż będzie miał kłopoty”. Odpowiadasz: „To jest dzieło domu Bożego. Jeśli nie wykonasz go dobrze i nadal będziesz siać zamęt, zwolnię cię z pełnienia obowiązku”. Na to ona mówi: „W każdym razie powiedziałam ci, co będzie. Teraz sama zdecyduj, co powinnaś zrobić!”. Co ma na myśli, mówiąc „sama zdecyduj”? Mówi ci, że jeśli odważysz się ją zwolnić z obowiązku, twój mąż straci pracę. W tym momencie myślisz: „Ta kobieta ma mocne plecy, nic dziwnego, że przez cały czas odzywa się tak arogancko”, więc zmieniasz ton i mówisz: „Cóż, tym razem ci odpuszczę, ale następnym razem już nie! Nie chciałam powiedzieć nic złego, to tylko dla dobra dzieła kościoła. Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, wierzymy w Boga i stanowimy jedną rodzinę. Zastanów się, jestem przywódczynią kościoła, jak mogłabym nie czuć się zań odpowiedzialna? Gdybym nie wzięła na siebie odpowiedzialności, nie wybralibyście mnie na to stanowisko, prawda?”. Próbujesz załagodzić sytuację. Czy kryją się za tym jakieś zasady? W głębi twojego serca skruszył się mur obronny, nie masz odwagi trzymać się zasad i ulegasz. Czy tak nie jest? (Jest). Więc w końcu pozwalasz, żeby się jej upiekło. Jest ci wstyd, że twoja tożsamość nie jest równie szlachetna jak jej i że ona ma wyższy status społeczny od ciebie, więc czujesz się zobowiązana podporządkować się jej i okazać posłuszeństwo. Chociaż obydwie wierzycie w Boga, mimo to pozwalasz jej się zaszantażować. Jeśli nie potrafisz odrzucić wpływu, jaki wywiera na ciebie status społeczny, to nie będziesz w stanie przestrzegać zasad ani praktykować prawdy i nie okażesz wierności Bogu. A jeśli nie pozostaniesz wierna Bogu, to czy On cię przyjmie? Czy ci zaufa? Czy mimo wszystko powierzy ci ważne zadanie? Dla Niego będziesz osobą niegodną zaufania, ponieważ w krytycznym momencie zaprzedałaś interes domu Bożego, by chronić interes własny. W krytycznym momencie przestraszyłaś się sił zła pochodzących ze społeczeństwa i od szatana, przez co zaprzedałaś interesy domu Bożego i nie wytrwałaś niewzruszenie w swoim świadectwie. Jest to ciężkie wykroczenie i oznaka tego, że przyniosłaś hańbę Bogu. Dlaczego? Ponieważ robiąc to, zdradziłaś swoją tożsamość istoty stworzonej i naruszyłaś zasadę postępowania właściwego dla istoty stworzonej. Zajmując się tą sprawą, pozwoliłaś, by twój status społeczny i tożsamość społeczna wpłynęły na ciebie. Jeśli w konfrontacji z jakimkolwiek problemem nie potrafisz odrzucić negatywnych wpływów tworzonych przez tożsamość odziedziczoną po rodzinie, to możesz zareagować na ten problem w nieoczekiwany sposób, który z jednej strony sprawi, że naruszysz prawdę, a z drugiej, że poczujesz się zupełnie zagubiona, nie wiedząc, jakiego wyboru dokonać. To zaś szybko doprowadzi cię do wykroczenia i żalu, przez co w oczach Boga zostaniesz splamiona i uznana za osobę niegodną zaufania, która naruszyła zasadę wpajaną ludzkości przez Boga, tę mianowicie, że należy dobrze wypełniać obowiązek istoty stworzonej i postępować tak, jak powinna postępować istota stworzona. Pomyślcie o tym. Ta sprawa jest trochę banalna, ale zarazem bardzo istotna w swojej powadze, prawda? (Tak).
Właśnie omówiłem porzucanie tożsamości, którą dziedziczy się po rodzinie. Czy łatwo to zrobić? (Tak, łatwo to zrobić). Czy na pewno jest to łatwe? W jakich okolicznościach ta sprawa będzie na ciebie wpływać i będzie budzić w tobie niepokój? Jeśli nie masz prawidłowego, czystego zrozumienia tej kwestii, to w pewnych konkretnych sytuacjach będzie to miało na ciebie wpływ i odbije się na twojej zdolności do dobrego wykonywania obowiązku, a także na twoich sposobach radzenia sobie z różnymi rzeczami i na twoich wynikach. Dlatego jeśli chodzi o tożsamość, którą przejmujesz od rodziny, powinieneś traktować ją właściwie i nie ulegać jej wpływowi ani kontroli, lecz patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać normalnie, zgodnie z metodami, które Bóg przekazuje ludziom. Dzięki temu będziesz mieć postawę i zasady, jakie w tych sprawach powinna mieć akceptowalna istota stworzona. W następnej kolejności omówimy wyzbywanie się skutków warunkowania przez rodzinę. W tym społeczeństwie zasady postępowania ludzi w kontakcie ze światem, ich sposoby życia i egzystencji, a nawet ich podejście i pojęcia dotyczące religii i wiary, a także rozmaite pojęcia i poglądy na temat ludzi i rzeczy – wszystko to jest w nieuchronny sposób uwarunkowane przez rodzinę. Zanim ludzie zrozumieją prawdę, rodzina wywiera ogromny wpływ na ich myśli, poglądy i podejście do różnych spraw, niezależnie od tego, ile ludzie ci mają lat, jakiej są płci, jaki zawód wykonują i jaka jest ich ogólna postawa wobec wszystkiego, skrajna czy racjonalna – krótko mówiąc, na wszelkie sprawy. To znaczy rozmaite uwarunkowania, jakie powstają w człowieku pod wpływem rodziny, w dużej mierze determinują jego stosunek do różnych spraw i sposób radzenia sobie z nimi, jak również jego poglądy na istnienie, a nawet mają wpływ na wiarę. Ponieważ uwarunkowania rodzinne i wpływ rodziny są tak istotne, to jest nieuniknione, że rodzina jest źródłem ludzkich sposobów i zasad radzenia sobie z różnymi sprawami, a także poglądów na egzystencję i wiarę. A ponieważ dom rodzinny nie jest miejscem, w którym rodzi się prawda, ani nie jest jej źródłem, praktycznie tylko jedna motywująca siła lub cel popycha twoją rodzinę do warunkowania cię według tych wszystkich idei, poglądów i sposobów istnienia – jest to mianowicie działanie w twoim najlepszym interesie. Krótko mówiąc, celem tych wszystkich rzeczy, które leżą w twoim najlepszym interesie, bez względu na to, od kogo pochodzą – czy od rodziców, dziadków, czy od twoich przodków – jest to, byś był zdolny bronić swoich interesów w społeczeństwie i pośród innych ludzi, byś nie dał się zastraszyć i byś mógł żyć między ludźmi w swobodniejszy, bardziej dyplomatyczny sposób, aby tym samym jak najlepiej chronić własne interesy. Warunkowanie, jakiemu jesteś poddawany w rodzinie, ma na celu ochronę ciebie, niedopuszczenie do tego, byś był zastraszany lub cierpiał jakieś upokorzenia, a także uczynienie z ciebie osoby, która nieco wyrasta ponad innych, nawet gdyby miało to oznaczać zastraszanie lub krzywdzenie innych, o ile sam nie doznasz przy tym krzywdy. Są to jedne z najważniejszych uwarunkowań, jakie wpaja ci rodzina, a także istota i główny cel kryjący się za wszystkimi wpajanymi ci ideami i uwarunkowaniami. Czy tak nie jest? (Jest). Jeśli zastanowisz się nad celem i istotą wszystkich uwarunkowań wpojonych ci przez rodzinę, czy jest wśród nich coś, co zgadzałoby się z prawdą? Nawet jeśli te rzeczy są zgodne z etyką lub uzasadnionymi prawami i interesami ludzkości, to czy mają jakiś związek z prawdą? Czy są prawdą? (Nie). Można z całą pewnością stwierdzić, że zdecydowanie nie są one prawdą. Nieważne, za jak bardzo pozytywne i uzasadnione, humanitarne i etyczne uważane są te rzeczy, do których uwarunkowała cię rodzina, nie są one prawdą ani nie mogą reprezentować prawdy i oczywiście nie mogą też prawdy zastąpić. Dlatego, gdy chodzi o rodzinę, jest to kolejny jej aspekt, który ludzie powinni porzucić. Co to konkretnie za aspekt? To skutki warunkowania przez rodzinę – to drugi aspekt dotyczący rodziny, którego należy się wyzbyć. Skoro omawiamy skutki warunkowania przez rodzinę, porozmawiajmy najpierw o tym, czym właściwie są skutki warunkowania. Jeśli rozróżnimy je zgodnie z ludzką koncepcją dobra i zła, niektóre z nich okażą się stosunkowo poprawne, pozytywne i całkiem do przyjęcia, można je jawnie wyłożyć na stół, podczas gdy inne są dość samolubne, nikczemne, podłe, względnie negatywne i nic poza tym. W każdym razie te skutki warunkowania przez rodzinę są jak warstwa odzieży ochronnej, która w całości chroni cielesne interesy danej osoby, pozwala jej zachować godność pośród innych i zapobiega zastraszaniu jej. Czy tak nie jest? (Jest). Porozmawiajmy zatem o tym, jakie są skutki warunkowania w rodzinie. Na przykład kiedy starsi członkowie rodziny powtarzają ci „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, chcą przez to sprawić, byś przywiązywał wagę do posiadania dobrej reputacji, prowadzenia dumnego życia i wystrzegania się rzeczy, które mogłyby okryć cię wstydem. Czy zatem to powiedzenie prowadzi ludzi w pozytywny, czy w negatywny sposób? Czy może doprowadzić cię do prawdy? Czy może pomóc ci zrozumieć prawdę? (Nie, nie może). Z całą pewnością możesz powiedzieć, że nie! Zastanówcie się, Bóg mówi, że ludzie powinni postępować uczciwie. Kiedy dopuściłeś się wykroczenia, zrobiłeś coś złego lub coś, co buntuje się przeciwko Bogu i sprzeciwia się prawdzie, musisz przyznać się do błędu, zyskać zrozumienie siebie i dalej analizować siebie, aby osiągnąć prawdziwą skruchę, a potem postępować zgodnie ze słowami Boga. Jeśli więc ludzie mają postępować uczciwie, czyż nie kłóci się to z powiedzeniem „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”? (Tak). Dlaczego się kłóci? Powiedzenie „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” ma na celu sprawić, by ludzie przywiązywali znaczenie do prezentowania swojej jasnej, barwnej strony i by czynili rzeczy, dzięki którym będą wyglądać dobrze – zamiast robić rzeczy złe, haniebne bądź eksponować swoją brzydką stronę – aby nie musieli żyć bez dumy i godności. Ze względu na własną reputację, dumę i honor nie można paplać o sobie wszystkiego, a tym bardziej opowiadać innym o swojej mrocznej stronie i wstydliwych sprawach, bo trzeba zachować w życiu dumę i godność. Aby mieć godność, trzeba mieć dobrą reputację, a żeby mieć dobrą reputację, trzeba udawać i się upiększać. Czy nie kłóci się to z postępowaniem uczciwego człowieka? (Kłóci się). Kiedy postępujesz jak człowiek uczciwy, to, co robisz, kompletnie przeciwstawia się powiedzeniu „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Jeśli chcesz postępować jak człowiek uczciwy, nie przywiązuj wagi do godności; ludzka godność nie jest warta złamanego grosza. W obliczu prawdy należy się obnażyć, a nie udawać i tworzyć fałszywy obraz. Należy odkryć przed Bogiem swoje prawdziwe myśli, popełnione błędy, sprawy naruszające zasady prawdy i tak dalej, a także ujawnić te rzeczy przed swoimi braćmi i siostrami. Nie chodzi o życie dla własnej reputacji, ale raczej o to, by żyć, postępując jak uczciwy człowiek, żyć po to, by dążyć do prawdy, by być prawdziwą istotą stworzoną i żyć po to, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. Ale jeśli nie rozumiesz tej prawdy ani intencji Boga, zwykle będziesz zdominowany przez przekonania, którymi uwarunkowała cię rodzina. Toteż kiedy zrobisz coś złego, ukrywasz to i udajesz, myśląc: „Nie mogę o tym wspominać i nie pozwolę nikomu, kto o tym wie, żeby cokolwiek powiedział. Jeśli ktoś się z czymś wyrwie, nie puszczę tego płazem. Moja reputacja jest najważniejsza. Życie niczemu nie służy, jeśli nie żyje się dla reputacji, bo ona jest najważniejsza ze wszystkiego. Jeśli ktoś traci reputację, traci całą swoją godność. Więc nie można mówić całej prawdy, trzeba ją ukrywać, trzeba udawać, inaczej stracisz reputację i godność i twoje życie stanie się bezwartościowe. Jeśli nikt cię nie szanuje, to jesteś tylko nic nie wartym, tanim śmieciem”. Czy praktykując w ten sposób, można postępować jak uczciwy człowiek? Czy można się całkowicie otworzyć i przeanalizować siebie? (Nie, nie można). Oczywiście, zachowując się tak, przestrzegasz maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, bo do jej przestrzegania uwarunkowała cię rodzina. Jeśli jednak odrzucisz to powiedzenie, aby dążyć do prawdy i ją praktykować, przestanie ono na ciebie wpływać i przestanie być twoim mottem czy zasadą w działaniu; twój sposób działania będzie zupełnym przeciwieństwem maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Nie będziesz żyć dla swojej reputacji ani dla swojej godności, lecz po to, by dążyć do prawdy i postępować jak uczciwy człowiek, by starać się zadowolić Boga i żyć jak prawdziwa istota stworzona. Jeśli będziesz się trzymał tej zasady, to wyzbędziesz się skutków warunkowania przez rodzinę.
Rodzina warunkuje ludzi nie tylko jednym czy dwoma powiedzeniami, ale całą masą znanych cytatów i aforyzmów. Na przykład, czy starsi i rodzice w twojej rodzinie często powtarzają powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”? (Tak). Mówią ci: „Należy żyć dla swojej reputacji. Ludzie przez całe życie starają się tylko o to, by wyrobić sobie dobrą renomę i wywrzeć dobre wrażenie. Dokądkolwiek pójdziesz, jak najhojniej obdarzaj innych pozdrowieniami, uprzejmościami i komplementami i wypowiadaj wiele miłych słów. Nikogo nie obrażaj, lecz rób dobre uczynki i okazuj życzliwość”. Ten konkretny skutek warunkowania przez rodzinę ma pewien wpływ na zachowanie i zasady postępowania ludzi, a jego nieuniknioną konsekwencją jest to, że przywiązują oni wielką wagę do sławy i zysków. To znaczy, że przywiązują wielką wagę do własnej reputacji, prestiżu, wrażenia, jakie wywierają na innych, a także cudzej oceny wszystkiego, co robią i wszystkich wyrażanych przez siebie opinii. Przywiązując wielką wagę do sławy i zysków, chcąc nie chcąc niewiele zważasz na to, czy twoje wykonywanie obowiązku jest zgodne z prawdą i zasadami, czy zadowalasz Boga i czy wykonujesz swój obowiązek właściwie. Uznajesz te sprawy za mniej ważne i nadajesz im niższy priorytet, podczas gdy powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, według którego uwarunkowała cię rodzina, staje się dla ciebie niezwykle ważne. Sprawia, że przykładasz wielką uwagę do tego, jak każdy szczegół twojej osoby odbierany jest przez innych ludzi. W szczególności niektórzy ludzie zwracają wielką uwagę na to, co inni naprawdę o nich myślą, do tego stopnia, że podsłuchują przez ściany, przez przymknięte drzwi, a nawet ukradkiem zerkają na to, co inni ludzie o nich piszą. Gdy tylko usłyszą gdzieś swoje imię, myślą: „Muszę szybko posłuchać, co o mnie mówią i czy mają o mnie dobre zdanie. Ojej, powiedzieli, że jestem leniwy i że lubię dobrze zjeść. W takim razie muszę się zmienić, na przyszłość nie mogę być leniwy, muszę być sumienny i pracowity”. Przez jakiś czas sumienność, a potem myślą: „Nasłuchiwałem, czy wszyscy mówią, że jestem leniwy, ale wydaje się, że ostatnio nikt tak nie mówi”. Wciąż jednak czują się nieswojo, więc od niechcenia poruszają ten temat w rozmowach z ludźmi dokoła nich, mówiąc na przykład: „Jestem trochę leniwy”. Ktoś inny odpowiada: „Nie jesteś leniwy, jesteś teraz o wiele bardziej pracowity niż kiedyś”. Od razu czują się uspokojeni, uszczęśliwieni i pocieszeni. „Coś takiego, wszyscy zmienili zdanie na mój temat. Wygląda na to, że wszyscy zauważyli poprawę mojego zachowania”. Wszystko, co robisz, nie ma na celu praktykowania prawdy ani zadowolenia Boga, lecz wynika wyłącznie z troski o własną reputację. Czym w ten sposób faktycznie stało się wszystko, co robisz? Faktycznie stało się aktem religijnym. A co się stało z twoją istotą? Zmieniłeś się w archetypowego faryzeusza. Co się stało z twoją ścieżką? Zmieniła się w ścieżkę antychrystów. Tak to określa Bóg. Zatem istota wszystkiego, co robisz, została skażona, nie jest już taka sama; nie praktykujesz prawdy ani do niej nie dążysz, lecz gonisz za sławą i zyskiem. Ostatecznie w oczach Boga wykonujesz swój obowiązek – w jednym słowie – niewystarczająco. Dlaczego? Bo jesteś oddany jedynie własnej reputacji, a nie temu, co Bóg ci powierzył, ani swojemu obowiązkowi istoty stworzonej. Co czujesz w sercu, gdy Bóg tak to definiuje? Że twoja wiara w Boga przez te wszystkie lata była na marne? Czy to zatem oznacza, że w ogóle nie dążyłeś do prawdy? Nie dążyłeś do prawdy, lecz zwracałeś szczególną uwagę na własną reputację, a źródłem tego stanu rzeczy są skutki warunkowania pochodzącego z rodziny. Jakim przede wszystkim powiedzeniem byłeś warunkowany? Powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” zakorzeniło się głęboko w twoim sercu i stało się twoim mottem. Od najmłodszych lat byłeś przez nie warunkowany i pozostawałeś pod jego wpływem; nawet teraz, gdy jesteś już dorosły, często powtarzasz to powiedzenie, aby wywrzeć wpływ na następne pokolenie twojej rodziny i na ludzi wokół ciebie. Oczywiście jeszcze poważniejszą sprawą jest to, że przyjąłeś tę maksymę za swoją metodę i zasadę postępowania i radzenia sobie z różnymi sprawami, a nawet uznałeś ją za swój cel i kierunek, w którym zmierzasz w życiu. Twój cel i kierunek są błędne, więc ostateczny wynik z pewnością będzie negatywny, ponieważ istotą wszystkiego, co robisz, jest wyłącznie troska o własną reputację, i robisz to wyłącznie po to, aby wprowadzić w życie powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Nie dążysz do prawdy, choć sam o tym nie wiesz. Uważasz, że nie ma nic złego w tym powiedzeniu, bo czy ludzie nie powinni żyć dla swojej reputacji? Jak głosi popularna maksyma: „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. To powiedzenie wydaje się bardzo pozytywne i uzasadnione, więc nieświadomie akceptujesz skutek warunkowania nim i postrzegasz je jako pozytywne. A kiedy raz uznasz to powiedzenie za pozytywne, nieświadomie będziesz się nim kierować i wprowadzać je w życie. Jednocześnie nieświadomie i mylnie interpretujesz je jako prawdę i jako kryterium prawdy. Uważając je za kryterium prawdy, nie słuchasz już tego, co mówi Bóg, i nie możesz tego zrozumieć. Ślepo wprowadzasz w życie motto „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” i postępujesz zgodnie z nim, dzięki czemu na koniec zdobywasz dobrą reputację. Zyskałeś to, co chciałeś zyskać, ale tym samym pogwałciłeś i porzuciłeś prawdę oraz straciłeś szansę na zbawienie. A ponieważ chodzi o ostateczny wynik, powinieneś z tego zrezygnować i porzucić ideę, że „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, zgodnie z którą uwarunkowała cię rodzina. Nie jest to coś, czego powinieneś się trzymać, ani nie jest to powiedzenie czy idea, którą powinieneś urzeczywistniać kosztem wysiłków trwających całe życie. Ta idea i ten pogląd, który został ci wpojony i według którego zostałeś uwarunkowany, jest błędny, toteż powinieneś go porzucić. Powinieneś go porzucić nie tylko dlatego, że nie jest on prawdą, ale także dlatego, że ta idea zwiedzie cię na manowce i ostatecznie doprowadzi do zagłady, więc konsekwencje są bardzo poważne. Dla ciebie nie jest to tylko zwykłe powiedzenie; to jest rak – środek i metoda psucia ludzi. Ponieważ pośród słów Boga, pośród wszystkich Jego wymagań wobec ludzi nigdy nie znalazło się wymaganie, aby ludzie zabiegali o dobrą opinię, prestiż, robienie dobrego wrażenia na innych, zdobycie ich aprobaty czy uznania; Bóg też nigdy nie kazał ludziom żyć dla sławy lub po to, aby pozostawić po sobie dobrą opinię. Bóg pragnie jedynie, aby ludzie dobrze wykonywali swój obowiązek, podporządkowywali się Jemu i prawdzie. Dlatego też, jeśli chodzi o ciebie, to powiedzenie jest rodzajem warunkowania przez twoją rodzinę i powinieneś je porzucić.
Istnieje jeszcze inny skutek warunkowania przez rodzinę. Na przykład gdy rodzice lub starsi chcą cię podnieść na duchu, często mówią: „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt”. Mówią tak, bo chcą, abyś nauczył się znosić cierpienie i nie obawiał się go, cokolwiek robisz, abyś nauczył się pilności i wytrwałości, bo tylko ci, którzy znoszą cierpienie, stawiają odpór trudnościom, ciężko pracują i mają ducha walki, mogą dotrzeć na szczyt. Co to znaczy „dotrzeć na szczyt”? Na szczycie nie jest się zastraszanym, pogardzanym ani dyskryminowanym; posiada się wysoki prestiż i status wśród ludzi, prawo do wypowiadania się i bycia wysłuchanym oraz uprawnienia do podejmowania decyzji; bycie na szczycie oznacza możliwość prowadzenia lepszego i wyższej jakości życia wśród innych, a także to, że ludzie cię podziwiają, szanują i ci zazdroszczą. Zasadniczo oznacza to, że należysz do wyższej klasy pośród całej rasy ludzkiej. Co oznacza przynależność do „wyższej klasy”? Ano to, że wielu ludzi stoi niżej niż ty i nie musisz znosić złego traktowania z ich strony – na tym właśnie polega „dotarcie na szczyt”. Aby dotrzeć na szczyt, musisz „wiele wycierpieć”, a to znaczy, że musisz być zdolny znieść cierpienie, którego inni nie są w stanie znieść. Zatem zanim dotrzesz na szczyt, musisz najpierw znieść ze strony innych ludzi pogardliwe spojrzenia, szyderstwa, sarkazm, oszczerstwa, a także brak zrozumienia, a nawet pogardę i temu podobne. Oprócz cierpień fizycznych musisz również znosić sarkazm i kpiny ze strony opinii publicznej. Tylko jeśli nauczysz się być taką osobą, będziesz mógł wyróżnić się wśród ludzi i znaleźć dla siebie niszę w społeczeństwie. To powiedzenie ma na celu skłonienie ludzi, by stawali się przywódcami, a nie podwładnymi, bo życie podwładnego jest bardzo trudne – musi znosić złe traktowanie, czuje się bezużyteczny, nie ma godności ani twarzy. To również jest skutek warunkowania, jakiemu poddaje cię rodzina, starając się działać w twoim najlepszym interesie. Twoja rodzina robi to, abyś nie musiał znosić złego traktowania ze strony innych, abyś cieszył się rozgłosem i autorytetem, dobrze się odżywiał i czerpał przyjemność z życia, a także po to, by nikt nie odważył się cię dręczyć, gdziekolwiek pójdziesz – to ty będziesz mógł się zachowywać jak tyran i rządzić wszystkimi, a oni będą się przed tobą kłaniać i płaszczyć. W pewnym sensie, starając się wybić ponad innych, robisz to dla własnej korzyści, a w innym również po to, by podnieść status społeczny rodziny i przynieść zaszczyt swoim przodkom, tak aby twoi rodzice i inni członkowie rodziny również mogli odnieść korzyść z pokrewieństwa z tobą i uniknąć złego traktowania. Jeśli wiele wycierpiałeś, dotarłeś do szczytu i zostałeś urzędnikiem wysokiego szczebla, masz ładny samochód, luksusowy dom i świtę ludzi, którzy krzątają się wokół ciebie, twoja rodzina również odniesie korzyści z pokrewieństwa z tobą. Twoi bliscy też będą mogli jeździć ładnymi samochodami, dobrze się odżywiać i żyć na wysokim poziomie. Jeśli zechcesz, będziesz mógł jeść najdroższe przysmaki, chodzić, dokąd tylko zapragniesz, wszyscy będą na twoje zawołanie, a ty będziesz mógł robić, co ci się tylko spodoba, oraz prowadzić samowolne i aroganckie życie, bez konieczności trzymania się w cieniu czy życia z podkulonym ogonem. Będziesz mógł robić, co zechcesz, żyć ponad prawem, śmiało i lekkomyślnie – oto, jaki cel przyświeca twojej rodzinie, gdy warunkuje cię w ten sposób, aby nie spotkała cię krzywda i byś dotarł na szczyt. Mówiąc wprost, ich celem jest uczynienie z ciebie człowieka, który przewodzi innym, kieruje innymi i rozkazuje im, a także kogoś, kto potrafi tylko znęcać się nad innymi, a sam nigdy nie zaznaje podobnego traktowania; kogoś, kto dociera na szczyt i nie musi podążać za innymi. Czyż tak nie jest? (Jest). Czy te skutki warunkowania przez rodzinę są dla ciebie korzystne? (Nie). Dlaczego mówisz, że nie są dla ciebie korzystne? Gdyby każda rodzina wychowywała w ten sposób kolejne pokolenia, czyż nie zaostrzyłoby to konfliktów społecznych i nie uczyniło społeczeństwa bardziej konkurencyjnym i niesprawiedliwym? Każdy chciałby być na samej górze hierarchii, nikt nie chciałby się znaleźć na dole ani być zwykłym człowiekiem – każdy chciałby być tym, który rządzi innymi i znęca się nad nimi. Czy sądzisz, że gdyby tak było, społeczeństwo nadal mogłoby być dobre? Społeczeństwo z pewnością nie zmierzałoby w pozytywnym kierunku; konflikty społeczne by się wzmogły, zwiększyłaby się rywalizacja między ludźmi, a spory międzyludzkie przybrałyby na sile. Weźmy na przykład szkołę. Uczniowie starają się przewyższyć jeden drugiego i gdy są sami, wkładają wiele wysiłku w naukę, ale kiedy się spotykają, mówią: „Och, znowu się nie uczyłem w ostatni weekend. Byłem w fantastycznym miejscu i bawiłem się przez cały dzień. A ty gdzie byłeś?”. Ktoś inny wtrąca na to: „Ja przespałem cały weekend i też się nie uczyłem”. Tak naprawdę obydwaj doskonale wiedzą, że ten drugi przez cały weekend zakuwał aż do zupełnego wyczerpania, ale żaden nie przyznaje, że potajemnie się uczył i włożył w to dużo wysiłku, bo każdy chce być górą i nie chce, by ktokolwiek inny okazał się lepszy. Mówią, że się nie uczyli, bo nie chcą, żeby inni wiedzieli, że tak naprawdę się uczyli. Po co tak kłamać? Uczysz się dla siebie, a nie dla innych. Jeśli potrafisz kłamać w tak młodym wieku, to czy będziesz umiał podążać właściwą ścieżką, gdy staniesz się częścią społeczeństwa? (Nie). Wejście do społeczeństwa wiąże się z osobistymi interesami, pieniędzmi i statusem, więc rywalizacja staje się jeszcze ostrzejsza. Ludzie nie powstrzymają się przed niczym i wykorzystają wszelkie dostępne środki, aby osiągnąć swoje cele. Byliby chętni i zdolni zrobić wszystko, za wszelką cenę osiągnąć swój cel, nawet jeśli miałoby to oznaczać doznanie upokorzeń. Gdyby sprawy dalej toczyły się w taki sposób, jak społeczeństwo mogłoby rozwijać się w dobrą stronę? Gdyby wszyscy tak postępowali, czy ludzkość mogłaby się korzystnie rozwinąć? (Nie mogłaby). Źródłem wszelkiego rodzaju niewłaściwych obyczajów i złych trendów społecznych jest warunkowanie ludzi przez ich rodziny. Czego więc Bóg wymaga w tym względzie? Czy Bóg wymaga, aby ludzie docierali na szczyt i nie byli przeciętni, przyziemni, zwyczajni i niepozorni, lecz wielcy, sławni i wzniośli? Czy tego właśnie wymaga Bóg od ludzi? (Nie). Jest zupełnie jasne, że powiedzenie, według którego warunkowała cię rodzina – „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” – nie prowadzi w pozytywnym kierunku i naturalnie nie ma też żadnego związku z prawdą. Cele, jakie przyświecały twojej rodzinie, gdy zmuszała cię do znoszenia cierpienia, nie były niewinne; kryła się za nimi intryga, a zatem były nikczemne i podstępne. Bóg każe ludziom znosić cierpienie, ponieważ mają skażone skłonności. Jeśli chcą się z nich oczyścić, muszą przejść przez cierpienie – jest to obiektywny fakt. Ponadto Bóg wymaga od ludzi, aby wytrwali w cierpieniu: tak powinna postępować istota stworzona, jest to też coś, co normalna osoba powinna wziąć na siebie i postawa, jaką powinna przyjąć. Bóg jednak nie wymaga od ciebie, abyś dotarł na szczyt. Wymaga jedynie, byś był zwyczajną, normalną osobą, która rozumie prawdę, słucha Jego słów, Jemu się podporządkowuje i to wszystko. Bóg nigdy nie żąda, abyś Go zaskakiwał lub robił coś monumentalnego, ani też nie potrzebuje, byś został celebrytą czy wielkim człowiekiem. On potrzebuje tylko, żebyś był zwyczajną, normalną i prawdziwą osobą i bez względu na to, ile cierpienia możesz znieść i czy w ogóle potrafisz je znosić, jeśli na koniec jesteś zdolny bać się Boga i wystrzegać się zła, to jesteś najlepszym człowiekiem, jakim możesz być. Bóg nie chce, abyś dotarł na szczyt, ale żebyś był prawdziwą istotą stworzoną, osobą, która może wypełniać obowiązek istoty stworzonej. Taka osoba to ktoś niepozorny i zwyczajny, ktoś o normalnym człowieczeństwie, sumieniu i rozumie, a nie ktoś wzniosły lub wielki w oczach niewierzących czy zepsutych ludzi. Omawialiśmy już szeroko ten temat, więc nie będziemy się nad tym dłużej rozwodzić. Jest jasne, że powiedzenie „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” to coś, co powinieneś odrzucić. Co dokładnie powinieneś odrzucić? Chodzi o kierunek dążeń, do którego uwarunkowała cię rodzina. Powtórzmy: powinieneś zmienić kierunek swoich dążeń. Nie rób niczego tylko po to, by dotrzeć na szczyt, wyróżnić się z tłumu i stać się człowiekiem godnym uwagi lub podziwianym przez innych. Aby być prawdziwą istotą stworzoną, powinieneś porzucić te intencje, cele i motywy i robić wszystko w przyziemny sposób. Co mam na myśli, mówiąc „w przyziemny sposób”? Najbardziej podstawową zasadą jest robienie wszystkiego zgodnie ze sposobami i zasadami, których Bóg nauczył ludzi. Załóżmy, że to, co robisz, nikomu nie imponuje, na nikim nie robi wrażenia, a nawet nikt tego nie chwali ani nie ceni. Jeśli jednak jest to coś, co należy zrobić, to powinieneś się tego trzymać i działać wytrwale, traktując to jak obowiązek, który powinna wypełnić istota stworzona. Tak postępując, staniesz się w oczach Boga akceptowalną istotą stworzoną – to takie proste. Tym, co musisz zmienić, są twoje dążenia w kwestii zachowania oraz poglądy na życie.
Rodzina warunkuje cię i wpływa na ciebie również na inne sposoby, na przykład poprzez powiedzenie „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”. Członkowie rodziny często ci powtarzają: „Bądź miły i nie kłóć się z ludźmi ani nie przysparzaj sobie wrogów, bo jeśli narobisz sobie zbyt wielu wrogów, to nie będziesz w stanie znaleźć punktu oparcia w społeczeństwie, a jeśli zbyt wielu ludzi będzie cię nienawidzić i będzie chciało cię dopaść, to nie będziesz w społeczeństwie bezpieczny. Zawsze będziesz w niebezpieczeństwie, a twoje przetrwanie, status, rodzina, bezpieczeństwo osobiste, a nawet perspektywy awansu zawodowego będą zagrożone i torpedowane przez złych ludzi. Musisz się więc nauczyć, że »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«. Bądź miły dla wszystkich, nie psuj dobrych relacji, nie mów nic, czego nie będziesz mógł później cofnąć, unikaj ranienia cudzej dumy i nie wyciągaj na wierzch niczyich wad. Nie mów lub przestań mówić rzeczy, których ludzie nie chcą słuchać. Po prostu praw komplementy, bo nigdy nie zaszkodzi kogoś skomplementować. Musisz się nauczyć okazywać wyrozumiałość i iść na kompromisy zarówno w ważnych, jak i w drobnych sprawach, bo »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania«”. Zastanów się nad tym: twoja rodzina zaszczepia w tobie jednocześnie dwie idee, dwa poglądy. Z jednej strony mówią, że powinieneś być miły dla innych; z drugiej strony chcą, byś był wyrozumiały, nie wyrywał się z niczym niepotrzebnie, a jeśli masz ochotę coś powiedzieć, powinieneś trzymać buzię na kłódkę, aż wrócisz do domu, i dopiero wtedy powiedzieć to rodzinie. Albo jeszcze lepiej, nie mówić nawet rodzinie, bo ściany mają uszy – jeśli tajemnica kiedykolwiek wyjdzie na jaw, to nie będzie dla ciebie dobrze. Aby zdobyć punkt oparcia i przetrwać w społeczeństwie, ludzie muszą nauczyć się jednej rzeczy, a mianowicie jak siedzieć okrakiem na płocie. Mówiąc potocznie, musisz być cwany i przebiegły. Nie możesz tak po prostu mówić, co myślisz. Jeśli śmiało powiesz, co myślisz, nikt nie uzna tego za mądrość, tylko za głupotę. Niektórzy ludzie to postrzeleńcy, którzy mówią, co chcą. Wyobraź sobie faceta, który tak robi i w rezultacie obraża swojego szefa. Szef uprzykrza mu wtedy życie, anuluje premię i wciąż szuka powodów do kłótni. W końcu ten człowiek nie wytrzymuje już w swojej pracy, ale jeśli ją rzuci, nie będzie miał za co żyć. Jeśli jednak nie zrezygnuje, to musi jakoś wytrzymać w pracy, której nie jest już w stanie znieść. Jak się na to mówi, kiedy człowiek znajdzie się między młotem a kowadłem? Jest w kropce, w impasie. Potem dostaje mu się od rodziny. Słyszy: „Zasłużyłeś sobie na takie traktowanie, trzeba było pamiętać, że »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«! Masz za swoje, za to, że kłapałeś gębą jak postrzeleniec! Mówiliśmy ci, żebyś był taktowny i dobrze się zastanawiał, co mówisz, ale tobie się nie chciało, musiałeś mówić wprost. Myślałeś, że z szefem można bezkarnie zadzierać? Myślałeś, że tak łatwo jest przetrwać w społeczeństwie? Zawsze twierdzisz, że po prostu jesteś bezpośredni. Cóż, teraz będziesz musiał ponieść bolesne konsekwencje. Niech to będzie dla ciebie nauczką! Na przyszłość zapamiętaj sobie powiedzenie »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«!”. Po otrzymaniu takiej lekcji ten człowiek dobrze ją zapamiętuje i myśli: „Moi rodzice naprawdę dobrze mnie uczyli. To cenne życiowe doświadczenie, prawdziwy klejnot mądrości, nie mogę go zignorować. Ignoruję starszych na własne ryzyko, więc na przyszłość będę o tym pamiętać”. Kiedy ten człowiek zaczyna wierzyć w Boga i dołącza do domu Bożego, wciąż pamięta powiedzenie „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”, dlatego pozdrawia swoich braci i siostry, ilekroć ich widzi, i ze wszystkich sił stara się im przypochlebić. Przywódca mówi: „Jestem przywódcą już od dosyć dawna, ale nie mam wystarczającego doświadczenia w pracy”, a on przerywa mu komplementem: „Doskonale sobie radzisz. Gdybyś nas nie prowadził, nie mielibyśmy się do kogo zwrócić”. Ktoś inny mówi: „Poznałem siebie i zrozumiałem, że jestem bardzo kłamliwy”. On zaś odpowiada: „Nie jesteś kłamliwy, jesteś bardzo uczciwy, to ja jestem kłamliwy”. Ktoś inny rzuca mu nieprzyjemną uwagę, a on sobie myśli: „Nie muszę się przejmować takimi nieprzyjemnymi uwagami, jestem w stanie znieść znacznie gorsze rzeczy. Jakkolwiek paskudne będą twoje uwagi, ja będę po prostu udawał, że ich nie słyszałem. Będę cię nadal komplementował i starał się ze wszystkich sił zdobyć twoją przychylność, bo nigdy nie zaszkodzi powiedzieć ci komplement”. Ilekroć ktoś prosi go o wyrażenie opinii lub otwarcie się podczas omówienia, on nie mówi szczerze i przed wszystkimi utrzymuje pogodną i wesołą fasadę. Ktoś go pyta: „Dlaczego zawsze jesteś taki wesoły i pogodny? Czy naprawdę jesteś takim uśmiechniętym tygrysem?”, a on myśli: „Od lat jestem uśmiechniętym tygrysem i przez cały ten czas nigdy nie zostałem wykorzystany, więc stało się to moją nadrzędną zasadą w radzeniu sobie ze światem”. Czy taki człowiek nie jest jak śliski kamień? (Jest). Niektórzy ludzie żyją w ten sposób przez wiele lat i nadal tak się zachowują po przyjściu do domu Bożego. Ani jedno ich słowo nie jest szczere, nigdy nie mówią od serca i nie mówią o tym, jak rozumieją sami siebie. Nawet gdy jakiś brat czy siostra obnażą przed nimi swoje serce, oni nie wypowiadają się szczerze i nikt nie jest w stanie odgadnąć, co naprawdę dzieje się w ich głowach. Nigdy nie ujawniają, co myślą ani jakie mają poglądy, ze wszystkimi utrzymują bardzo dobre relacje, a ty nie wiesz, jakich ludzi, jaki rodzaj osobowości naprawdę lubią ani co naprawdę myślą o innych. Jeśli ktoś ich zapyta, jaką osobą jest X, odpowiedzą: „Wierzy od ponad dziesięciu lat, jest zupełnie w porządku”. O kogokolwiek ich zapytasz, odpowiedzą, że ta osoba jest w porządku lub całkiem dobra. Jeśli ktoś ich zapyta: „Czy odkryłeś w tym człowieku jakieś wady lub braki?” odpowiedzą: „Jak dotąd nie, ale na przyszłość będę się uważniej przyglądać”, a w głębi duszy pomyślą: „Chcesz, żebym go obraził, ale ja tego z całą pewnością nie zrobię. Jeśli powiem ci prawdę, a on się o tym dowie, czy nie stanie się moim wrogiem? Rodzina od dawna mi powtarzała, żebym nie robił sobie wrogów, a ja zapamiętałem ich słowa. Czy sądzisz, że jestem głupi? Czy myślisz, że mógłbym zapomnieć o naukach i warunkowaniu, które otrzymałem od mojej rodziny, tylko dlatego, że ty omówiłeś ze mną dwa zdania prawdy? Nic z tego! Te powiedzenia: »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota« i »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania« jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, są moimi mottami życiowymi. Nie wspominam o niczyich wadach, a jeśli ktoś mnie prowokuje, okazuję mu wyrozumiałość. Nie widziałeś tego znaku wypisanego na moim czole? To chiński znak oznaczający »wyrozumiałość«, który składa się z piktogramu noża nad znakiem serca. Gdy ktoś mówi coś nieprzyjemnego, okazuję mu wyrozumiałość. Jeśli ktokolwiek mnie przycina, również okazuję mu wyrozumiałość. Moim celem jest utrzymywać relacje na takim poziomie, żeby żyć dobrze ze wszystkimi. Nie trzymaj się zasad, nie bądź taki głupi, nie bądź nieelastyczny, musisz nauczyć się ustępować zależnie od okoliczności! Jak myślisz, dlaczego żółwie żyją tak długo? Dlatego, że w trudnych sytuacjach chowają się w swojej skorupie, prawda? W ten sposób mogą się chronić i żyją setki lat. Oto jak można żyć długo i radzić sobie ze światem”. Nigdy nie usłyszycie od takiej osoby nic prawdziwego ani szczerego, nigdy nie ujawni ona swojego prawdziwego punktu widzenia ani powodów swojego postępowania. Tacy ludzie jedynie myślą o tych rzeczach i rozważają je w głębi serca, ale nikt więcej o nich nie wie. Taka osoba na zewnątrz jest miła dla wszystkich, wydaje się, że jest życzliwa i nikogo nie rani ani nie krzywdzi, ale tak naprawdę siedzi okrakiem na płocie i jest jak śliski kamień. Tacy ludzie zwykle są lubiani przez niektóre osoby w kościele, bo nigdy nie popełniają poważnych błędów, nigdy się nie odsłaniają, a z oceny przywódców kościoła oraz braci i sióstr wynika, że ze wszystkimi dobrze się dogadują. Mają letnie podejście do swoich obowiązków, robią tylko to, o co się ich poprosi. Są wyjątkowo posłuszni i dobrze wychowani, nigdy nie ranią innych w rozmowie ani podczas załatwiania spraw i nigdy nikogo nie wykorzystują. Nigdy nie mówią źle o innych i nie osądzają ludzi za ich plecami. Nikt jednak nie wie, czy szczerze wykonują swój obowiązek, nikt nie wie, co myślą o innych i jakie mają o nich zdanie. Po gruntownym zastanowieniu można nawet dojść do wniosku, że taka osoba w istocie jest trochę dziwna, trudno ją przeniknąć i zatrzymanie jej w kościele może doprowadzić do kłopotów. Co należy zrobić? To trudne pytanie, prawda? Kiedy tacy ludzie wykonują swoje obowiązki, widać, że robią, co do nich należy, ale w ogóle nie przejmują się zasadami przekazanymi im przez dom Boży. Robią wszystko, jak im się podoba, działają mechanicznie i na tym poprzestają, starając się jedynie unikać poważnych błędów. W związku z tym trudno im coś zarzucić albo znaleźć w nich jakieś wady. Robią wszystko bezbłędnie, ale co sobie właściwie myślą? Czy chcą pełnić swój obowiązek? Gdyby nie było kościelnych dekretów administracyjnych ani nadzoru ze strony przywódcy kościoła oraz braci i sióstr, to czy taka osoba nie zadawałaby się ze złymi ludźmi? Czy nie mogłaby czynić niewłaściwych rzeczy i dopuszczać się zła razem z nimi? Jest to wysoce prawdopodobne. Ci ludzie są do tego zdolni, chociaż jeszcze tego nie zrobili. Tego rodzaju osoby są najbardziej kłopotliwe, są jak przysłowiowy śliski kamień lub przebiegły stary lis. Do nikogo nie żywią urazy. Co sobie myślą, gdy ktoś zrani ich jakimś słowem lub ujawni jakąś zepsutą skłonność, naruszając ich godność? „Okażę wyrozumiałość, nie będę mieć ci tego za złe, ale nadejdzie dzień, kiedy zrobisz z siebie głupca!”. Kiedy do tego dojdzie albo kiedy ktoś porządnie rozprawi się z tym człowiekiem, w duchu się z niego śmieją. Często naśmiewają się z innych ludzi, z przywódców i z domu Bożego, ale nigdy nie żartują z siebie. Po prostu sami nie znają swoich problemów i wad. Tacy ludzie bardzo uważają, aby nie ujawnić niczego, co mogłoby zranić innych lub co umożliwiłoby innym przejrzenie ich, chociaż w głębi duszy mają takie myśli. Natomiast jeśli chodzi o słowa, które mogą sprowadzić na manowce lub zwieść innych, wyrażają je swobodnie i nie kryją ich przed nikim. Tacy ludzie są najbardziej podstępni i najtrudniej sobie z nimi poradzić. Jaką zatem postawę dom Boży przyjmuje wobec takich osób? Używa ich, jeśli można ich użyć, i usuwa, jeśli nie ma z nich pożytku – taka jest zasada. Dlaczego? Powodem jest to, że przeznaczeniem takich ludzi nie jest dążyć do prawdy. To niedowiarkowie, którzy naśmiewają się z domu Bożego, braci, sióstr i przywódców, gdy coś idzie nie tak. Jaką rolę pełnią? Czy nie jest to rola szatana i diabłów? (Jest). Kiedy wykazują cierpliwość wobec braci i sióstr, nie jest to ani prawdziwa tolerancja, ani prawdziwa miłość. Robią to, by się chronić i nie przyciągać do siebie wrogów ani nie stwarzać dla siebie zagrożeń. Nie dlatego tolerują braci i siostry, by ich chronić, ani nie czynią tego z miłości, a tym bardziej nie dlatego, że dążą do prawdy i praktykują zgodnie z prawdozasadami. Ich podejście skupia się wyłącznie na dryfowaniu i sprowadzaniu innych na manowce. Tacy ludzie siedzą okrakiem na płocie i są jak śliskie kamienie. Nie lubią prawdy i nie podążają za nią, tylko po prostu płyną z prądem. Jest jasne, że warunkowanie, jakie otrzymali w rodzinie, w ogromnym stopniu wpływa na sposób ich zachowania i radzenia sobie z różnymi sprawami. Oczywiście należy zauważyć, że tych metod i zasad funkcjonowania w świecie nie da się oddzielić od istoty ich człowieczeństwa. Do tego skutki warunkowania przez rodzinę sprawiają, że ich działania są jeszcze bardziej wyraziste i konkretne, a przez to tym pełniej ujawnia się ich naturoistota. Dlatego też, jeśli w konfrontacji z kardynalnymi kwestiami dobra i zła oraz w sprawach, które mają znaczenie dla interesów domu Bożego, tacy ludzie będą w stanie dokonać odpowiednich wyborów, i porzucić pielęgnowane w sercach filozofie funkcjonowania w świecie, takie jak „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”, by strzec interesów domu Bożego, ograniczyć liczbę swoich wykroczeń i złagodzić wagę swych złych uczynków przed obliczem Boga – jaką korzyść mogą z tego odnieść? W każdym razie, gdy w przyszłości Bóg będzie wyznaczał wynik każdej osoby, zmniejszy to ich karę i złagodzi Bożą chłostę. Praktykując w taki sposób, ci ludzie nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania, prawda? Jeśli zmusi się ich, by całkowicie odrzucili swoje filozofie funkcjonowania w świecie, nie będzie to dla nich łatwe, ponieważ dotyczy to istoty ich człowieczeństwa, a ludzie, którzy są jak śliskie kamienie i siedzą okrakiem na płocie, w ogóle nie przyjmują prawdy. Dla nich porzucenie szatańskich przekonań, do przyjęcia których uwarunkowała ich rodzina, nie jest łatwe ani proste, ponieważ – nawet pomijając skutki warunkowania przez rodzinę – oni sami obsesyjnie wierzą w szatańskie filozofie i podoba im się takie podejście do działania w świecie, które jest podejściem bardzo indywidualnym i subiektywnym. Ale jeśli tacy ludzie są mądrzy – jeśli porzucą niektóre ze swych praktyk, aby odpowiednio bronić interesów domu Bożego, o ile tylko ich własne interesy nie zostaną przy tym zagrożone ani naruszone – w gruncie rzeczy wyjdzie im to na korzyść, bo przynajmniej może zmniejszyć ich winę, złagodzić chłostę, jaką otrzymają od Boga, a nawet odwrócić sytuację w taki sposób, że zamiast ich wychłostać, Bóg ich nagrodzi i zapamięta. Jakież to byłoby cudowne! Czy to nie byłoby dobre? (Tak). Na tym zakończymy nasze omówienie tego aspektu.
W jaki jeszcze inny sposób uwarunkowała cię rodzina? Na przykład rodzice często ci powtarzają: „Jeśli chlapiesz jęzorem i gadasz bezmyślnie, prędzej czy później ściągniesz na siebie kłopoty! Musisz pamiętać, że »Kto dużo mówi, ten często błądzi«! Co to znaczy? To znaczy, że jeśli będziesz gadał za dużo, na pewno chlapniesz coś głupiego. W żadnej sytuacji nie wypowiadaj się pochopnie – zanim cokolwiek powiesz, najpierw sprawdź, co mówią inni. Jeśli będziesz się zgadzał z większością, nic złego cię nie spotka. Ale jeśli ciągle będziesz się starał wyróżniać, wciąż będziesz się wypowiadał impulsywnie i ujawniał swój punkt widzenia, nie wiedząc, co myśli twój szef, przełożony i wszyscy dokoła, a potem się okaże, że twój szef lub przełożony nie myśli tak jak ty, to dadzą ci w kość. Czy może z tego wyniknąć coś dobrego? Głupie dziecko, na przyszłość musisz uważać. Kto dużo mówi, ten często błądzi. Pamiętaj o tym i nie wypowiadaj się impulsywnie! Usta służą do jedzenia i oddychania, do schlebiania przełożonym i zadowalania innych, a nie do mówienia prawdy. Musisz mądrze dobierać słowa, stosować różne sztuczki i wybiegi oraz używać mózgu. Zanim słowa wyjdą z twoich ust, ugryź się w język i powtarzaj je wielokrotnie w głowie, czekając na odpowiedni moment, by je wypowiedzieć. To, co rzeczywiście powiesz, powinno również zależeć od sytuacji. Jeśli zaczniesz dzielić się swoją opinią i zauważysz, że ludzie nie odnoszą się do tego życzliwie lub nie reagują przychylnie, zamilknij i zanim powiesz coś więcej, zastanów się, jak to wyrazić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Tak postępuje mądre dziecko. Jeśli tak zrobisz, unikniesz kłopotów i wszyscy będą cię lubić. A jeśli wszyscy będą cię lubić, czy to nie będzie dla ciebie korzystne? Czy nie przyniesie ci to większych możliwości w przyszłości?”. Twoja rodzina cię warunkuje, mówiąc ci nie tylko jak zyskać dobrą opinię, jak wejść na szczyt i zdobyć stabilną pozycję wśród innych, ale także jak zwodzić ludzi pozorami i nie mówić prawdy, a zwłaszcza nie wyjawiać wszystkiego, co ci chodzi po głowie. Niektórym ludziom przyszło żałować tego, że powiedzieli prawdę. Przypominają sobie wtedy powiedzenie, które przytaczała im rodzina, „Kto dużo mówi, ten często błądzi”, i wyciągają z niego naukę. Potem coraz chętniej wprowadzają to powiedzenie w życie i zmieniają je w swoje motto. Innych nie spotkały żadne przykrości, ale szczerze zaakceptowali ten aspekt warunkowania przez rodzinę i przy każdej okazji postępują zgodnie z tym powiedzeniem. Im częściej wprowadzają je w życie, tym mocniej są przekonani, że „Moi rodzice i dziadkowie są dla mnie bardzo dobrzy, wszyscy są wobec mnie szczerzy i chcą dla mnie jak najlepiej. Mam doprawdy wielkie szczęście, że przekazali mi powiedzenie »Kto dużo mówi, ten często błądzi«, w przeciwnym razie co i rusz przychodziłoby mi żałować niewyparzonego języka, wielu ludzi uprzykrzałoby mi życie, patrzyło na mnie pogardliwie, wyśmiewało mnie i wykpiwało. To powiedzenie jest bardzo przydatne i przynosi same korzyści!”. Stosowanie tego powiedzenia w praktyce przynosi im wiele wymiernych korzyści. Oczywiście stając przed obliczem Boga również sądzą, że to powiedzenie jest niezmiernie pożyteczne i korzystne. Ilekroć jakiś brat czy siostra otwarcie omawiają swój stan i zepsucie lub też dzielą się doświadczeniami i wiedzą, oni także mają ochotę omawiać, być człowiekiem prostolinijnym i otwartym, chcą szczerze pomówić o tym, co myślą lub wiedzą w głębi duszy, aby choć na krótki czas ulżyć swoim umysłom, które przez wiele lat pozostawały w stanie stłumienia, lub zyskać nieco poczucia wolności i odprężenia. Ale gdy tylko przypomną sobie słowa, które wtłaczali im rodzice – „»Kto dużo mówi, ten często błądzi«. Nie odzywaj się impulsywnie, więcej słuchaj niż mów i naucz się słuchać innych” – od razu gryzą się w język. Kiedy wszyscy inni skończą już mówić, oni milczą i tylko myślą sobie: „Doskonale, bardzo dobrze, że tym razem się nie odezwałem, bo gdybym powiedział to, co chciałem, wszyscy mogliby wyrobić sobie o mnie zdanie i mógłbym coś na tym stracić. Wspaniale jest nic nie mówić, może dzięki temu wszyscy pomyślą, że jestem uczciwy i niezbyt kłamliwy, tylko po prostu małomówny z natury, a więc nie jestem intrygantem ani człowiekiem zepsutym, a zwłaszcza takim, który ma jakieś pojęcia o Bogu, lecz prostym i otwartym. Nie jest źle, gdy ludzie tak o mnie myślą, więc dlaczego miałbym cokolwiek mówić? Naprawdę widzę pewne efekty tego, że trzymam się powiedzenia »Kto dużo mówi, ten często błądzi«, więc nadal będę tak postępować”. Trzymanie się tego powiedzenia daje im uczucie satysfakcji, więc zachowują milczenie raz, drugi, i tak to trwa, aż w końcu któregoś dnia zbiera się w nich zbyt wiele słów i chcą się otworzyć przed braćmi i siostrami, ale czują się tak, jakby usta mieli zapieczętowane, zupełnie zakneblowane, i nie są w stanie wydobyć z siebie ani jednego zdania. Ponieważ nie mogą nic powiedzieć braciom i siostrom, zamiast tego postanawiają porozmawiać z Bogiem, zatem klękają przed Nim i mówią: „Boże, chciałbym Ci coś powiedzieć. Jestem…”. Ale chociaż dobrze to przemyśleli, nie wiedzą, jak to powiedzieć, nie potrafią tego wyrazić, zupełnie jakby zmienili się w niemowy. Nie potrafią znaleźć właściwych słów ani nawet złożyć zdania. Po wielu latach duszenia w sobie uczuć czują się kompletnie stłamszeni, czują, że ich życie jest mroczne i brudne, a kiedy postanawiają wyjawić przed Bogiem to, co mają w sercach, i zrzucić z siebie ciężar uczuć, brak im słów i nie wiedzą, od czego zacząć ani jak to powiedzieć. Czy to nie są nieszczęśnicy? (Tak). Dlaczego więc nie mają nic do powiedzenia Bogu? Tylko się przedstawiają. Chcą powiedzieć Bogu, co im leży na sercu, ale brakuje im słów i na koniec potrafią wydobyć z siebie tylko: „Boże, proszę, daj mi słowa, które powinienem wypowiedzieć!”. A Bóg mówi na to: „Jest bardzo wiele rzeczy, które powinieneś powiedzieć, ale nie chcesz ich powiedzieć i nie mówisz, kiedy masz szansę to zrobić, więc odbieram ci wszystko, czym cię obdarzyłem. Nie dam ci tego, bo na to nie zasłużyłeś”. Dopiero wtedy widzą, jak wiele stracili przez te ostatnie lata. Chociaż mają wrażenie, że wiedli bardzo godne życie, zamknęli się w sobie i prezentowali swój doskonały obraz, to kiedy widzą, że ich bracia i siostry przez cały ten czas wiele zyskiwali, kiedy widzą, jak bracia i siostry opowiadają o swoich doświadczeniach bez żadnych zahamowań, otwarcie mówią o swoim zepsuciu, wówczas uświadamiają sobie, że sami nie potrafią powiedzieć ani jednego zdania, że nie mają pojęcia, jak to zrobić. Wierzą w Boga od bardzo wielu lat, chcą rozmawiać o poznaniu siebie, przedyskutować swoje doświadczenie Bożych słów i kontakt z nimi, a także otrzymać od Boga nieco oświecenia, trochę światła, i coś zyskać. Ale niestety, ponieważ zbyt często trzymali się zasady „Kto dużo mówi, ten często błądzi”, która więzi ich i kontroluje, ponieważ przez wiele lat kierowali się w życiu tym powiedzeniem, nie dostali od Boga żadnego oświecenia, żadnej iluminacji, nadal są ubodzy, żałośni i jeśli chodzi o wejście w życie, mają puste ręce. Opanowali do perfekcji praktykowanie tego powiedzenia i stojącej za nim idei i byli im posłuszni co do joty, ale chociaż przez wiele lat wierzyli w Boga, nie zyskali żadnej prawdy i nadal są biedni i ślepi. Bóg dał im usta, lecz oni w ogóle nie są zdolni omawiać prawdy, jak również mówić o swoich uczuciach i wiedzy, a tym bardziej nie potrafią się komunikować z braćmi i siostrami. Jeszcze bardziej żałosne jest to, że nie potrafią nawet rozmawiać z Bogiem, utracili tę zdolność. Czyż to nie są nieszczęśnicy? (Tak). To ludzie nieszczęśni i godni pożałowania. Czy nie czujesz niechęci do mówienia? Czy nie obawiasz się nieustannie, że kto dużo mówi, ten często błądzi? Jeśli tak, to w ogóle nie powinieneś się odzywać. Ukrywasz swoje najgłębsze myśli i to, co dał ci Bóg, tłumisz to, zamykasz i pilnujesz, żeby się nie wymknęło. Przez cały czas boisz się utraty twarzy, boisz się, że będziesz się czuł zagrożony, obawiasz się, że inni cię przejrzą i nie będą już uważać cię za idealnego, uczciwego i dobrego człowieka, więc zamykasz się w sobie i nie zdradzasz swoich prawdziwych myśli. I co się dzieje na koniec? Stajesz się osobą niemą w każdym tego słowa znaczeniu. Kto ci zrobił taką krzywdę? U źródeł leży warunkowanie cię przez rodzinę, to ono cię skrzywdziło. Ale z twojej osobistej perspektywy dzieje się tak również dlatego, że lubisz żyć według szatańskich filozofii, więc wolisz wierzyć, że warunkowanie cię przez rodzinę było słuszne i nie uważasz, że wymogi, jakie stawia ci Bóg, są pozytywne. Zdecydowałeś się uznawać skutki warunkowania cię przez rodzinę za pozytywne, a słowa Boga, Jego wymogi, Jego zaopatrzenie, pomoc i nauczanie za rzeczy negatywne, których trzeba się wystrzegać. Zatem niezależnie od tego, jak hojnie Bóg obdarzył cię na początku, na koniec Bóg odbierze ci wszystko i nie da nic, bo nie jesteś tego godzien, ponieważ przez te wszystkie lata wystrzegałeś się tych rzeczy i odmawiałeś ich przyjęcia. Zanim więc do tego dojdzie, powinieneś odrzucić skutki warunkowania, jakiemu w tym aspekcie poddała cię rodzina, i nie przyjmować błędnego poglądu, że „Kto dużo mówi, ten często błądzi”. To powiedzenie sprawia, że stajesz się bardziej zamknięty w sobie, podstępny i obłudny. Jest to całkowicie sprzeczne z Bożym wymaganiem uczciwości od ludzi oraz z Jego żądaniem, by byli szczerzy i otwarci. Jako osoba wierząca w Boga i podążająca za Nim powinieneś być bezwzględnie zdeterminowany w dążeniu do prawdy. A kiedy jesteś bezwzględnie zdeterminowany w dążeniu do prawdy, to powinieneś być równie bezwzględnie zdeterminowany, aby odrzucić skutki warunkowania cię przez rodzinę, które uważasz za dobre – nie powinieneś mieć żadnych wątpliwości. Bez względu na to, jakie są skutki warunkowania, któremu poddała cię rodzina, bez względu na to, jak dobre czy korzystne są one dla ciebie i jak bardzo cię chronią, pochodzą one od ludzi i szatana, więc powinieneś je odrzucić. Choć słowa Boga i Jego wymogi wobec ludzi mogą być sprzeczne ze skutkami warunkowania w rodzinie lub nawet mogą szkodzić twoim interesom i odbierać ci prawa, nawet jeśli uważasz, że owe słowa i wymagania cię nie chronią, lecz są obliczone na to, by cię wystawić na cel i zrobić z ciebie głupca, to i tak powinieneś je uważać za pozytywne, ponieważ pochodzą od Boga, są prawdą i należy je przyjąć. Jeśli to, do czego uwarunkowała cię rodzina, wpływa na twoje myślenie i zachowanie, na twoje poglądy na istnienie oraz na ścieżkę, którą podążasz, to powinieneś to odrzucić, przestać się kurczowo tego trzymać. Powinieneś zastąpić to odpowiednimi prawdami od Boga, a czyniąc tak, powinieneś także nieustająco rozeznawać i rozpoznawać nieodłączne problemy i istotę tych twoich przekonań, które są wynikiem warunkowania przez rodzinę, a następnie działać i praktykować podążając za słowami Boga ściślej, bardziej praktycznie i prawdziwiej. Przyjęcie idei, poglądów na temat ludzi i spraw oraz zasad praktykowania pochodzących od Boga jest obowiązkiem istoty stworzonej i tym, co istota stworzona powinna czynić, a także przekonaniem i poglądem, który istota stworzona powinna posiadać.
W niektórych rodzinach rodzice zaszczepiają dzieciom oprócz rzeczy uważanych przez ludzi za pozytywne i korzystne dla ich przetrwania i perspektyw na przyszłość, również stosunkowo skrajne i wypaczone idee i poglądy. Tacy rodzice mówią na przykład: „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”. To powiedzenie określa, jak należy się zachowywać. Maksyma „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem” stawia ci wybór między jednym a drugim i sprawia, że wolisz być szczerym łotrem, to znaczy jawnie złym człowiekiem, niż czynić zło za plecami innych. W ten sposób nawet jeśli ludzie uznają, że to, co robisz, nie jest zbyt dobre, i tak będą cię podziwiać i aprobować. Oznacza to, że bez względu na to, jak złe rzeczy robisz, musisz je robić jawnie, otwarcie i szczerze. Niektóre rodziny tak właśnie warunkują i wychowują swoje dzieci. Mało że nie gardzą tymi członkami społeczeństwa, którzy mają niegodziwe przekonania i zachowują się podle, to jeszcze wychowują swoje dzieci takimi oto słowami: „Nie oceniaj tych ludzi zbyt nisko. W gruncie rzeczy nie muszą być źli – mogą nawet być lepsi od fałszywych dżentelmenów”. Z jednej strony mówią ci, jakim człowiekiem powinieneś być, a z drugiej mówią ci także, jak rozeznawać się co do ludzi, jakie osoby uważać za pozytywne, a jakie za negatywne, uczą cię odróżniania rzeczy pozytywnych od negatywnych, a także mówią ci, jak masz się zachowywać – to jest właśnie wychowanie i warunkowanie, jakiemu cię poddają. Jaki więc wpływ takie warunkowanie niepostrzeżenie wywiera na ludzi? (Nie potrafią oni odróżniać dobra od zła). To prawda, nie odróżniają dobra od zła, tego, co słuszne, od tego, co niesłuszne. Przyjrzyjmy się najpierw, jak ludzie postrzegają tak zwanych łotrów i fałszywych dżentelmenów. Po pierwsze, ludzie myślą, że szczere łotry nie są złymi ludźmi, a ci, którzy naprawdę są fałszywymi dżentelmenami, są źli. Ludzie, którzy robią złe rzeczy za plecami innych, jednocześnie udając dobrych, nazywani są fałszywymi dżentelmenami. W oczy mówią innym o życzliwości, prawości i moralności, ale za ich plecami wyrządzają różne rodzaje zła. Wyrządzają całe to zło, a jednocześnie opowiadają rozmaite miłe rzeczy – na takich ludzi patrzy się z pogardą. Co się tyczy szczerych łotrów, są oni tak samo źli na oczach innych, jak za ich plecami, a mimo to stają się wzorem do naśladowania, należy ich wspierać i uczyć się od nich, zamiast nimi pogardzać. Takie powiedzenia i poglądy często wprowadzają zamęt w ludzkie koncepcje dotyczące tego, co dokładnie oznacza być dobrym, a co złym człowiekiem. Dlatego ludzie nie mają pewności i nie wiedzą tego, a ich koncepcje stają się bardzo niejasne. Kiedy rodzina warunkuje ludzi w taki sposób, niektórzy myślą nawet: „Będąc szczerym łotrem, przejawiam uczciwość. Działam jawnie. Jeśli mam komuś coś do powiedzenia, mówię mu to prosto w twarz. Jeśli cię krzywdzę, nie lubię lub chcę cię wykorzystać, muszę to także zrobić zupełnie otwarcie, tak, że będziesz o tym wiedział”. Co to jest za logika? Jaka to naturoistota? Kiedy źli ludzie robią złe rzeczy i popełniają złe uczynki, muszą znaleźć do tego teoretyczną podstawę i tworzą właśnie taką logikę. Mówią: „Słuchaj, to, co robię, nie jest zbyt dobre, ale i tak jest lepsze od bycia fałszywym dżentelmenem. Robię to zupełnie jawnie i wszyscy o tym wiedzą – a to się nazywa uczciwość!”. W ten sposób złoczyńcy podają się za ludzi uczciwych. Jeśli ludzie mają taki sposób myślenia, ich pojęcie prawdziwej uczciwości i prawdziwego zła niespostrzeżenie się zaciera. Nie wiedzą, co to znaczy być uczciwym i myślą: „Nie ma znaczenia, czy to, co mówię, rani innych, czy jest słuszne i rozsądne ani czy jest zgodne z zasadami i prawdą, czy nie. O ile tylko mam odwagę mówić i nie przejmuję się konsekwencjami, o ile mam szczere usposobienie, bezpośredni charakter i jestem zupełnie prostolinijny, o ile nie mam na oku żadnych podstępnych celów, jest to właściwe”. Czy nie mamy tu do czynienia z odwróceniem pojęć dobra i zła? (Mamy). W ten sposób negatywne rzeczy przedstawione są jako pozytywne. Toteż niektórzy ludzie używają tego powiedzenia jako swego rodzaju podstawy i zachowują się zgodnie z nim, a nawet zakładają, że sprawiedliwość jest po ich stronie, myśląc: „W każdym razie nie wykorzystuję cię ani nie stosuję sztuczek za twoimi plecami. Robię wszystko jawnie i otwarcie. Myśl sobie, co chcesz. Dla mnie to jest uczciwe! Jak mówi przysłowie, »Człowiek uczciwy nie musi się przejmować plotkami«, więc myśl sobie, co chcesz!”. Czy nie jest to logika szatana? Czy to nie jest logika bandytów? (Tak). Czy usprawiedliwione jest robienie złych rzeczy, sprawianie kłopotów bez powodu, zachowywanie się jak tyran i czynienie zła? Czynienie zła to czynienie zła. Jeśli istotą tego, co robisz, jest czynienie zła, to jest to zło. Co jest miarą twoich działań? Ich miarą nie jest to, czy miałeś swoje motywy, czy robiłeś te rzeczy jawnie ani czy przejawiasz prawdziwe usposobienie. Ich miarą są prawda i słowa Boga. Prawda jest kryterium mierzenia wszystkiego i to zdanie doskonale sprawdza się w tym przypadku. Według miary prawdy, jeśli coś jest złe, to jest złe; jeśli coś jest pozytywne, to jest pozytywne; jeśli coś nie jest pozytywne, to nie jest pozytywne. A czym są te rzeczy, które zdaniem ludzi są uczciwe, pokazują prawdziwe usposobienie i prostolinijną naturę? Nazywa się to przekręcaniem słów i wymuszoną logiką, myleniem pojęć i opowiadaniem bzdur. Nazywa się to wprowadzaniem ludzi w błąd, a jeśli wprowadzasz ludzi w błąd, to popełniasz zło. Zło jest złem, bez względu na to, czy czyni się je za plecami ludzi, czy na ich oczach. Zło popełnione za czyimiś plecami jest niegodziwością, natomiast zło popełnione na czyichś oczach jest naprawdę nikczemne i okrutne, ale jedno i drugie jest złem. Więc powiedz Mi, czy ludzie powinni akceptować powiedzenie „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”? (Nie, nie powinni). Która z tych dwóch rzeczy jest pozytywna: zasady postępowania fałszywego dżentelmena czy zasady postępowania szczerego łotra? (Żadna). Racja, obydwie są negatywne. Nie bądź więc fałszywym dżentelmenem ani szczerym łotrem i nie słuchaj bzdur, jakie opowiadają ci rodzice. Dlaczego rodzice zawsze opowiadają bzdury? Bo sami właśnie tak postępują. Przez cały czas mają poczucie, które można wyrazić następująco: „Mam szczere usposobienie, jestem autentycznym człowiekiem, mówię wprost, nie ukrywam uczuć, jestem szarmancki, jestem uczciwy i nie muszę się przejmować plotkami, zachowuję się przyzwoicie i idę właściwą ścieżką, więc czego mam się bać? Nie robię nic złego, więc nie boję się, że demony zapukają do moich drzwi!”. Demony nie pukają w tej chwili do twoich drzwi, ale popełniłeś mnóstwo złych uczynków i prędzej czy później zostaniesz ukarany. Jesteś uczciwy i nie boisz się plotek, ale co to jest uczciwość? Czy jest to prawda? Czy bycie uczciwym oznacza zgodność z prawdą? Czy rozumiesz prawdę? Nie wymyślaj wymówek i pretekstów, by usprawiedliwić popełniane przez siebie zło, to nie ma sensu! Jeśli coś nie jest zgodne z prawdą, to jest złem! Uważasz nawet, że masz szczere usposobienie. Czy dlatego, że masz szczere usposobienie, możesz wykorzystywać innych? Albo możesz ich krzywdzić? Co to jest za logika? (To logika szatana). Nazywa się to logiką złodziei i diabłów! Popełniasz zło, a jednak przedstawiasz je jako coś słusznego i właściwego, znajdujesz dla niego wymówki i starasz się je usprawiedliwić. Czy to nie jest bezwstydne? (Jest). Powtarzam, słowa Boga w żadnym miejscu nie pozwalają ludziom być szczerymi łotrami lub fałszywymi dżentelmenami, ani nie wymagają, by człowiek był szczerym łotrem lub fałszywym dżentelmenem. Wszystkie takie powiedzenia to rażące i diabelskie słowa, które mają oszukać i zmylić ludzi. Mogą sprowadzić na manowce tych, którzy nie rozumieją prawdy, ale jeśli ty dzisiaj rozumiesz prawdę, to nie powinieneś już dłużej trzymać się takich powiedzeń ani ulegać ich wpływowi. Bez względu na to, czy ludzie są fałszywymi dżentelmenami, czy szczerymi łotrami, wszyscy oni są diabłami, bestiami i łajdakami, wszyscy są nicponiami, wszyscy są niegodziwi i mają związki ze złem. Jeśli nie są niegodziwi, to są podli, a jedyna różnica między fałszywym dżentelmenem a szczerym łotrem polega na sposobie działania: jeden działa jawnie, a drugi potajemnie. Zachowują się też inaczej: jeden czyni zło otwarcie, a drugi dopuszcza się brudnych sztuczek za plecami innych; jeden jest bardziej podstępny i zdradziecki, a drugi bardziej apodyktyczny, dominujący i obnaża kły; jeden jest bardziej podły i skryty, a drugi bardziej nikczemny i arogancki. Tak się składa, że są to dwa szatańskie sposoby działania, jeden jawny, a drugi ukryty. Jeśli działasz otwarcie, jesteś szczerym łotrem, a jeśli działasz w ukryciu, jesteś fałszywym dżentelmenem. Czym tu się chwalić? Jeśli uważasz to powiedzenie za swoje motto, to czyż nie jesteś głupcem? Toteż jeżeli zostałeś głęboko skrzywdzony przez to, co ci wpoiła i jak cię uwarunkowała twoja rodzina, lub jeśli kurczowo trzymasz się takich rzeczy, to mam nadzieję, że będziesz potrafił je odrzucić, zdobyć rozeznanie i przejrzeć je najszybciej, jak to możliwe. Przestań trzymać się tego powiedzenia i myśleć, że chroni cię ono lub czyni kimś autentycznym, obdarzonym charakterem, człowieczeństwem i prawdziwym usposobieniem. To powiedzenie nie jest standardem określającym, jak należy postępować. Ze swojego miejsca zdecydowanie potępiam to stwierdzenie, budzi ono we Mnie odrazę większą niż cokolwiek innego. Czuję odrazę nie tylko do fałszywych dżentelmenów, ale także do szczerych łotrów – oba te rodzaje ludzi budzą we Mnie wstręt. Tak więc jeśli jesteś fałszywym dżentelmenem, to z Mojego punktu widzenia nie ma w tobie nic dobrego i nie można nic na to zaradzić. Ale jeśli jesteś szczerym łotrem, to znajdujesz się w jeszcze gorszej sytuacji. Jesteś doskonale świadomy prawdziwej drogi, a jednak rozmyślnie grzeszysz; jasno znasz prawdę, a jednak bezczelnie ją gwałcisz i jej nie praktykujesz prawdy, lecz zamiast tego otwarcie się jej sprzeciwiasz i dlatego umrzesz szybciej. Nie myśl: „Jestem bezpośredni z natury, nie jestem fałszywym dżentelmenem. Chociaż jestem łotrem, to jestem łotrem szczerym”. Jak możesz być szczery? Twoja „szczerość” nie jest prawdą ani nie jest czymś pozytywnym. Twoja „szczerość” jest przejawem istoty twoich aroganckich i nikczemnych skłonności. Jesteś „szczery” tak, jak szczery jest szatan, jak szczere są diabły i jak szczera jest nikczemność, a nie w taki sposób szczery jak prawda albo coś, co jest prawdziwie realne. A więc jeśli chodzi o powiedzenie „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”, którym warunkuje cię rodzina, je również powinieneś odrzucić, ponieważ nie ma ono zupełnie żadnego związku z zasadami postępowania, których Bóg naucza ludzi, ani nawet nie jest do nich zbliżone. Dlatego powinieneś odrzucić je najszybciej, jak to możliwe, zamiast dalej się go trzymać.
Istnieją jeszcze inne skutki warunkowania przez rodzinę. Na przykład członkowie twojej rodziny wciąż ci powtarzają: „Nie wyróżniaj się za bardzo z tłumu, musisz zapanować nad sobą i zachować odrobinę powściągliwości w słowach i czynach. Dotyczy to także twoich talentów, zdolności, inteligencji i tak dalej. Nie bądź tym, który się wyróżnia. Jak to mówią, »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony« i »Wystająca krokiew gnije pierwsza«. Jeśli chcesz się chronić i zachować na dłuższą metę stabilną pozycję w grupie, do której należysz, nie bądź jak ptak, który wystawia głowę, powinieneś okazać powściągliwość i nie dążyć do tego, by wznieść się ponad wszystkich innych. Pomyśl o piorunochronie, w który podczas burzy piorun uderza najpierw, ponieważ trafia w najwyższy punkt; najwyższe drzewo jako pierwsze przyjmuje na siebie siłę wichury i zostaje powalone; podczas mrozów najwyższa góra zamarza jako pierwsza. Podobnie jest z ludźmi – jeśli ciągle wyróżniasz się spomiędzy innych i ściągasz na siebie uwagę, to gdy spostrzeże cię Partia, poważnie zastanowi się nad tym, by cię ukarać. Nie bądź jak ptak, który wystawia głowę, nie lataj samotnie. Powinieneś pozostać w stadzie. W innym razie, jeśli znajdziesz się w sercu jakiegoś protestu społecznego, to ty zostaniesz ukarany pierwszy, bo będziesz jak ptak, który wystawił głowę. Nie bądź przywódcą ani przełożonym grupy w kościele, bo w razie jakichkolwiek strat czy problemów przy pracy w domu Bożym jako przywódca lub przełożony pierwszy poniesiesz odpowiedzialność. Nie bądź więc ptakiem, który wystawia głowę, bo ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Musisz się nauczyć pochylać głowę i kulić się jak żółw”. Pamiętasz te słowa rodziców i kiedy nadchodzi czas wyboru przywódcy, odrzucasz to stanowisko, mówiąc: „Och, nie mogę się tym zająć! Mam rodzinę i dzieci, zanadto mnie to absorbuje. Nie mogę być przywódcą. Wy lepiej się do tego nadajecie, nie wybierajcie mnie”. A jeśli mimo to wybrano cię na przywódcę, i tak nie chcesz nim być. „Niestety muszę zrezygnować” – mówisz. „Niech któryś z was zostanie przywódcą, oddaję wam tę możliwość. Ustępuję i pozwalam wam obsadzić to stanowisko”. W głębi duszy myślisz sobie tak: „Ha! Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Im wyżej się wspinasz, tym bardziej bolesny jest upadek, a człowiek na szczycie jest samotny. Pozwolę, byś ty został przywódcą, a kiedy już zostaniesz wybrany, któregoś dnia wystawisz się na pośmiewisko. Nie chcę być przywódcą, nie chcę wspinać się na kolejne szczeble, bo dzięki temu nie spadnę z wysoka. Pomyślcie tylko, czyż X nie został zwolniony ze stanowiska przywódcy? Po zwolnieniu wydalono go – nie miał nawet szansy pozostać w kościele jako zwykły wierzący. To doskonała ilustracja powiedzeń »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony« i »Wystająca krokiew gnije pierwsza«. Czy nie mam racji? Czy nie został ukarany? Ludzie muszą się nauczyć chronić siebie, przecież po to mają mózgi! Jeśli masz w głowie mózg, musisz go używać, aby się chronić. Niektórzy nie widzą tego jasno, ale właśnie tak jest w społeczeństwie i w każdej grupie ludzi – »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«. Wystawiając głowę, będziesz bardzo dobrze postrzegany aż do chwili, gdy ktoś do ciebie strzeli. Wtedy zdasz sobie sprawę, że ludzie, którzy stawiają się na linii ognia, prędzej czy później dostają za swoje”. Są to szczere nauki twoich rodziców i rodziny, a także głos doświadczenia, mądrość wydestylowana z ich życia, którą bez oporów sączą ci do ucha. Co mam na myśli, mówiąc „sączą do ucha”? Chodzi mi o to, że któregoś dnia twoja matka szepnie ci do ucha: „Coś ci powiem: jeśli czegokolwiek nauczyłam się w tym życiu, to tego, że »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«. To znaczy, że jeśli ktoś zbytnio się wyróżnia lub ściąga na siebie zbyt wiele uwagi, najprawdopodobniej zostanie za to ukarany. Zobacz, jak powściągliwy i prostoduszny jest teraz twój tato. To dlatego, że został ukarany podczas jednej z fal represji. Twój tato ma talent literacki, potrafi pisać i wygłaszać przemówienia, ma zdolności przywódcze, ale za bardzo wyróżniał się z tłumu i został ukarany. Jak to się stało, że od tamtej pory twój tato już nigdy nie wspomina o tym, że chciałby być urzędnikiem państwowym i znaczącą osobistością? To właśnie dlatego. Mówię ci to prosto z serca i mówię prawdę. Musisz słuchać i dobrze to zapamiętać. Nie zapominaj o tym; musisz o tym pamiętać, gdziekolwiek się znajdziesz. To najlepsza rada, jaką mogę ci dać jako matka”. Pamiętasz jej słowa i zawsze, gdy przypominasz sobie powiedzenie „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”, myślisz o swoim ojcu, a ilekroć o nim myślisz, przychodzi ci na myśl to powiedzenie. Twój ojciec był kiedyś ptakiem, który wystawił głowę i został zastrzelony, a malujące się na jego twarzy przygnębienie wywarło głęboki wpływ na twój sposób myślenia. Zatem za każdym razem, gdy przychodzi ci ochota nadstawić karku i wyrazić swoje zdanie, gdy chcesz szczerze wypełniać swój obowiązek w domu Bożym, znów słyszysz płynącą z serca radę swojej matki: „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”. Toteż po raz kolejny wycofujesz się, myśląc: „Nie mogę się wykazać żadnymi talentami ani wyjątkowymi zdolnościami, muszę się powstrzymać i je stłumić. A co się tyczy Bożego napomnienia, aby ludzie wkładali całe swoje serca, umysły i wszystkie siły w pełnienie obowiązku, muszę praktykować te słowa z umiarem i nie wyróżniać się wkładaniem nadmiernego wysiłku. Jeśli będę się wyróżniał nadmiernymi staraniami i wystawię głowę, przodując w pracy kościoła, to co będzie, jeśli w pracy domu Bożego coś pójdzie nie tak i zostanę pociągnięty do odpowiedzialności? Jak mam ponieść tę odpowiedzialność? Czy zostanę wyrzucony? Czy stanę się kozłem ofiarnym, ptakiem, który wystawił głowę? Trudno przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja w domu Bożym. Zatem cokolwiek zrobię, w każdym razie muszę sobie zostawić wyjście awaryjne, bezwzględnie muszę się nauczyć chronić siebie i przygotować na każdą ewentualność, zanim coś powiem czy zrobię. To najmądrzejszy sposób postępowania, bo jak mówi moja mama, »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«”. To powiedzenie głęboko zakorzeniło się w twoim sercu i wywiera ogromny wpływ na twoje codzienne życie. Co ważniejsze, oczywiście wpływa ono również na twoje podejście do wykonywania obowiązków. Czy nie pojawiają się tu poważne problemy? Dlatego zawsze, gdy pełniąc obowiązek, masz ochotę poświęcić się z całego serca i użyć wszystkich swoich sił, to powiedzenie – „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony” – za każdym razem każe ci się zatrzymać i na koniec zawsze decydujesz się pozostawić sobie jakieś wyjście awaryjne i pole manewru, a swoje obowiązki wykonujesz jedynie w sposób umiarkowany, pozostawiając sobie drogę odwrotu. Czy nie mam racji? Czy warunkowanie przez rodzinę na tym obszarze maksymalnie chroni cię przed tym, że ktoś cię obnaży i rozprawi się z tobą? To twoje kolejne motto życiowe, prawda? (Tak).
W oparciu o wszystko, co do tej pory omówiliśmy, ile takich mott życiowych ludzie uzyskują w wyniku warunkowania przez rodzinę? (Siedem). Czy to prawda, że przy tak dużej ich liczbie żadne zwykłe diabły i demony nie odważą się w ciebie wejść? Te motta dają ci poczucie bezpieczeństwa, pociechę i szczęście w życiu w tym ludzkim świecie. Jednocześnie za ich sprawą czujesz, jak ważna jest dla ciebie rodzina oraz jak bardzo w porę się pojawia i jak istotna jest ta ochrona oraz maksymy, które przekazała ci rodzina. Ilekroć uzyskujesz dzięki nim wymierne korzyści i ochronę, coraz wyraźniej czujesz, że rodzina jest ważna i że zawsze będziesz na niej polegać. Za każdym razem, gdy napotykasz trudności, gdy dręczy cię poczucie niezdecydowania i oszołomienia, bierzesz się w garść i myślisz: „Co mi mówili rodzice? Czego mnie nauczyli dziadkowie? Jakie motto mi przekazali?”. Natychmiast, instynktownie i podświadomie, wracasz do rozmaitych idei i wzorców zachowań wpojonych ci przez rodzinę, szukasz w nich ochrony i domagasz się jej. W takich chwilach rodzina staje się dla ciebie bezpieczną przystanią, kotwicą, wsparciem i siłą napędową, która zawsze pozostaje mocna, niewzruszona i niezmienna, jest psychiczną protezą, która pozwala ci dalej żyć i wyprowadza ze stanu dezorientacji i niezdecydowania. W takich chwilach masz głębokie poczucie, które można wyrazić następująco: „Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, daje mi ogromną siłę psychiczną, a także stanowi źródło duchowego wsparcia”. Często gratulujesz sobie, myśląc: „Całe szczęście, że posłuchałem tego, co mówili mi rodzice, w innym wypadku byłbym w bardzo upokarzającej sytuacji, zastraszony lub skrzywdzony. Na szczęście mam ten atut, coś, co pełni funkcję mojego talizmanu. Zatem nawet w domu Bożym i w kościele, nawet podczas wykonywania obowiązków nikt mnie nie będzie prześladował i nie będę narażony na ryzyko, że zostanę wydalony lub że kościół się ze mną rozprawi. Może mi się to nigdy nie przydarzyć dzięki ochronie, jaką zapewnia mi warunkowanie przez rodzinę”. O czymś jednak zapominasz. Wydaje ci się, że żyjesz w środowisku, w którym maksymy przekazane ci przez rodziców mają magiczną moc i w którym potrafisz się chronić, ale nie wiesz, czy wypełniłeś zadanie wyznaczone ci przez Boga, czy nie. Zignorowałeś Boże posłannictwo, zignorowałeś swoją tożsamość istoty stworzonej oraz obowiązek, który jako istota stworzona powinieneś wypełnić. Zignorowałeś również postawę, jaką powinieneś przyjąć, oraz wszystko, co powinieneś ofiarować przy wykonywaniu swojego obowiązku, a prawdziwe spojrzenie na życie i wartości, które powinieneś pielęgnować, zostały zastąpione poglądami, do wyznawania których uwarunkowała cię rodzina, a owo uwarunkowanie wpływa również negatywnie na twoje szanse zbawienia. Dlatego jest bardzo ważne, aby wszyscy porzucili rozmaite skutki warunkowania przez rodzinę. Jest to aspekt prawdy, który koniecznie należy praktykować, a także rzeczywistość, w którą niezwłocznie należy wejść. Jeśli bowiem społeczeństwo coś ci mówi, zapewne świadomie lub podświadomie zdecydujesz się to odrzucić; jeśli mówi ci coś obcy człowiek lub ktoś niespokrewniony z tobą, to racjonalnie rozważasz, czy powinieneś to przyjąć, czy nie; ale jeśli mówi ci coś twoja własna rodzina, to zwykle w zupełności to akceptujesz, bez wahania ani rozeznania, co tak naprawdę jest dla ciebie niebezpieczne. Myślisz bowiem, że rodzina nie może wyrządzić nikomu krzywdy i że cokolwiek twoja rodzina dla ciebie robi, czyni to dla twojego dobra, aby cię chronić i by ci się przysłużyć. Opierając się na tym założeniu, ludzie łatwo popadają w zamęt pod wpływem owych zarówno namacalnych, jak i nieuchwytnych rzeczy, które składają się na rodzinę. Rzeczy namacalne to członkowie rodziny i wszystkie sprawy rodzinne, natomiast rzeczy nieuchwytne to różne idee i wychowanie pochodzące z rodziny, a także warunkowanie dotyczące tego, jak powinieneś postępować i prowadzić swoje sprawy. Czy tak nie jest? (Jest tak).
Można wiele powiedzieć o skutkach warunkowania przez rodzinę. Gdy zakończymy dzisiejsze omówienie tych spraw, powinniście je wszystkie przemyśleć i podsumować, zastanawiając się, jakie idee i poglądy – oprócz tych, o których dzisiaj wspominałem – mogą zaburzać wasze codzienne życie. Większość tego, co omówiliśmy, tyczy się ludzkich zasad i sposobów radzenia sobie ze światem, było też kilka tematów odnoszących się do postrzegania innych ludzi i spraw. Skutki warunkowania przez rodzinę zasadniczo obejmują wszystkie te rzeczy. Istnieją też pewne kwestie niezwiązane z ludzkim światopoglądem i sposobami radzenia sobie ze światem, więc nie będziemy o nich więcej mówić. Na tym kończy się nasze dzisiejsze omówienie. Do następnego razu!
11 lutego 2023 r.