1. Mgła się podnosi i odnajduję drogę do królestwa niebieskiego
Idąc za przykładem moich rodziców, wierzyłem w Pana odkąd byłem mały, a teraz już starość zagląda mi w oczy. Choć jednak wierzę w Niego przez całe życie, to pytanie, jak oczyścić się z grzechu i wejść do królestwa niebieskiego, zawsze było dla mnie zagadką nie do rozwiązania, która nieustannie wprawiała mnie w konsternację, sprawiając, że czułem się zagubiony i zmartwiony. Tak bardzo pragnąłem dowiedzieć się jeszcze za życia, jak oczyścić się z grzechu i wejść do królestwa niebieskiego, abym, gdy już nadejdzie mój czas, był w stanie śmiało spojrzeć śmierci w oczy, ze świadomością, że oto moje życie dobiegło końca i wreszcie będę mógł spotkać się z Panem ze spokojem w sercu.
Usiłując rozwiązać tę zagadkę, z zapałem wertowałem Biblię, raz za razem przechodząc od Starego do Nowego Testamentu i z powrotem. Ostatecznie jednak nie byłem w stanie znaleźć prawidłowej odpowiedzi. Zostało mi jedynie starać się ze wszystkich sił postępować jak najbardziej zgodnie z nauką Pana, ponieważ Bóg powiedział: „Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i gwałtownicy je zdobywają” (Mt 11:12). Przekonałem się jednak, że w prawdziwym życiu, choć nie wiem jak się starałem, i tak nie byłem w stanie sprostać wymaganiom, jakie stawiał mi Pan. Jak powiedział Pan, „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie” (Mt 22:37-39). Pan nakazuje, abyśmy miłowali Go całym swoim sercem i całym umysłem, a także, by bracia i siostry miłowali się nawzajem. Choć jednak bardzo się starałem, nie byłem w stanie zdobyć się na taką miłość, ponieważ bardziej kochałem swoją rodzinę niż Pana, i nie byłem po prostu zdolny szczerze miłować moich braci i sióstr z kościoła jak samego siebie. Wręcz przeciwnie: często, gdy w grę wchodził mój własny interes, byłem małostkowy i pełen wyrachowania wobec innych, i to do tego stopnia, że wzbierała we mnie złość na samego siebie. Jak ktoś taki jak ja mógłby zostać zbawiony i wejść do królestwa niebieskiego? Pan Jezus mówił także wiele na temat wejścia do królestwa niebieskiego. Powiedział na przykład: „Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18:3). „Mówię wam bowiem: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie obfitsza niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5:20). Nie byłem w stanie wcielać w życie żadnego z tych nakazów Pana. Często mówiłem nieprawdę i winiłem Pana, ilekroć spotkało mnie coś, co nie było po mojej myśli. W moich myślach pełno było fałszu i nieuczciwości i cały czas trwałem w grzechu, ciągle tylko grzesząc i kajając się, kajając się i grzesząc wciąż od nowa. Pan jest święty, Biblia zaś mówi: „(…) świętości, bez której nikt nie ujrzy Pana” (Hbr 12:14). Jak ktoś zbrukany do cna, tak jak ja, mógłby być godzien wejść do królestwa niebieskiego? Nie dawało mi to spokoju. Ilekroć jednak czytałem o drodze usprawiedliwienia przez wiarę, poglądzie, którego orędownikiem był Paweł w swych listach do Rzymian, Galacjan i Efezjan, głosząc, że jeśli ma się wiarę i jest się ochrzczonym, znaczy to, że człowiek z pewnością zostanie zbawiony, i że jeśli w naszych sercach wierzymy w Pana Boga i wyznajemy Go naszymi ustami, to wówczas jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę, zbawieni na wieki, a kiedy Pan przyjdzie powtórnie, niechybnie nas wywyższy i wprowadzi do królestwa niebieskiego – wręcz nie posiadałem się z radości. Czułem wówczas, że nie muszę się martwić o to, jak wejdę do królestwa niebieskiego. Potem jednak przypominałem sobie zwykle, jak Pan mówił o tym, że ludzie będą w stanie dostać się tam jedynie dzięki własnym wysiłkom, i znów zaczynałem odczuwać niepokój. Zostać usprawiedliwionym przez wiarę, a następnie wejść do królestwa niebieskiego – czy to rzeczywiście może być aż takie proste? Zwłaszcza zaś wtedy, kiedy widziałem, że leciwi i pobożni wierni, zbliżający się do kresu swego życia, wydają się tak bardzo zmartwieni i niespokojni, że bardzo często płaczą i żaden z nich nie wygląda na szczęśliwego, nie mogłem przestać się zastanawiać: skoro mówią, że mogą dostać się do królestwa niebieskiego dzięki samemu usprawiedliwieniu przez wiarę, dlaczego na łożu śmierci wszyscy wyglądają na straszliwie przerażonych? Wydawało się, jakby sami nie mieli pojęcia, czy zostali zbawieni, czy też nie, ani też dokąd pójdą po śmierci. Raz za razem rozważałem więc słowa Pana Jezusa, a także rozmyślałem nad słowami Pawła, i doszedłem do wniosku, że to, co obaj mówili w kwestii tego, kto może wejść do królestwa niebieskiego, bardzo się od siebie różniło. Według Pawła, człowiek zostaje usprawiedliwiony przez samo to, że wierzy w Pana. Gdyby rzeczywiście tak było, wszyscy ludzie zostaliby zbawieni. Dlaczego zatem Pan Jezus powiedział: „Królestwo niebieskie podobne jest również do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, rybacy wyciągnęli ją na brzeg, a usiadłszy, dobre ryby wybrali do naczyń, a złe wyrzucili” (Mt 13:47-48)? Dlaczego Pan, gdy powróci w dniach ostatecznych, będzie musiał oddzielić ziarno of plew, owce od kozłów, i sługi dobre od sług złych? Z tych właśnie słów wypowiedzianych przez Pana Jezusa wynika jasno, że nie każdy, kto w Niego wierzy, będzie mógł wejść do królestwa niebieskiego. Zastanawiałem się więc: czy jestem zbawiony? I czy będę mógł wejść do królestwa niebieskiego, kiedy umrę? Pytania te tkwiły wciąż w mojej głowie niczym zagadki, a ja nie umiałem na nie odpowiedzieć.
Usiłując rozwiązać ten problem, zaglądałem do dzieł napisanych na przestrzeni dziejów przez znane duchowe autorytety, jednak większość z tego, co przeczytałem, stanowiły interpretacje doktryny o usprawiedliwieniu przez wiarę w formie, w jakiej pojawia się ona w listach do Rzymian, Galacjan i Efezjan, i żadna z tych ksiąg nie zdołała rozproszyć moich wątpliwości. Potem składałem wizyty wszystkim słynnym starszym rozmaitych kościołów i chodziłem na zgromadzenia wielu różnych wyznań, lecz zdałem sobie sprawę, że wszędzie mówiono z grubsza to samo i nikt nie był w stanie przekonująco wyjaśnić mi tajemnicy związanej z tym, jak można wejść do królestwa niebieskiego. Nieco później natrafiłem na pewne obiecujące nowe wyznanie pochodzące z zagranicy i pomyślałem sobie, że tego rodzaju kościół być może zdoła rzucić na tę kwestię nieco nowego światła. Z wielkimi oczekiwaniami udałem się zatem na jedno z jego zgromadzeń. Początkowo uznałem głoszone tam kazanie za nawet dosyć pouczające, ale zanim dobiegło końca, przekonałem się, że i ci ludzie nauczali o usprawiedliwieniu przez wiarę i poczułem się straszliwie rozczarowany. Po zakończeniu zgromadzenia odnalazłem głównego pastora i spytałem: „Pastorze, obawiam się, że nie zrozumiałem, co miał pan na myśli, mówiąc: »Raz zbawiony, na zawsze zbawiony«. Czy mógłby mi to pastor szerzej objaśnić?”. Pastor odrzekł: „Nie ma w tym nic szczególnie trudnego. W liście do Rzymian napisane jest: »Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Bóg jest tym, który usprawiedliwia. Któż potępi?« (Rz 8:33-34). Nasz Pan, Jezus Chrystus, oczyścił nas już z wszystkich naszych grzechów przez to, że został ukrzyżowany. Oznacza to, że wszystkie nasze grzechy, czy to te przeszłe, czy dzisiejsze, czy nawet te, które dopiero popełnimy w przyszłości, zostały nam wybaczone. Jesteśmy na zawsze usprawiedliwieni dzięki naszej wierze w Chrystusa, a jeśli Pan Bóg nie potępia nas za nasze grzechy, któż mógłby nas oskarżać? Dlatego też nie wolno nam wątpić w to, że wejdziemy do królestwa niebieskiego”. Odpowiedź ta wprawiła mnie w jeszcze większe zmieszanie, więc spytałem czym prędzej: „Jak zatem wytłumaczy pastor to, co zostało napisane w liście do Hebrajczyków: »Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu poznania prawdy, to nie pozostaje już ofiara za grzechy« (Hbr 10:26)?” Pastor poczerwieniał na twarzy i nie odezwał się już więcej ani słowem, zaś moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Zgromadzenie to nie tylko nie zdołało rozwiać moich wątpliwości, ale wręcz powiększyło jeszcze mój niepokój. Pomyślałem sobie: „Wierzę w Pana od wielu dziesiątków lat, ale wciąż nie mam jasności co do tego, czy moja dusza trafi do Niego, gry umrę, czy też nie. Czyż to nie znaczy, że przez całe życie moja wiara była ślepa i niedojrzała?”. Potem zaś wszedłem na ścieżkę poszukiwania rozwiązania mojego problemu wszędzie, gdzie tylko było to możliwe.
W marcu 2000 roku zapisałem się do seminarium prowadzonego przez obcokrajowców, w przekonaniu, że głoszone przez nich kazania będą lepsze i z pewnością rozwieją moje wątpliwości. Jednakże, ku mojemu zaskoczeniu, po dwóch miesiącach pobierania tam nauki, w którym to okresie wręcz przepełniała mnie wiara, przekonałem się, że wszyscy ich pastorzy głosili te same stare twierdzenia, a w ich kazaniach nie było ani odrobiny nowego światła. Przebywając w seminarium, nie słyszałem ani jednego ożywiającego ducha kazania ani nie czytałem choćby jednej uduchowionej rozprawy. Nie dość więc, że moje wątpliwości nie zostały bynajmniej rozwiane, to po spędzonym tam okresie byłem jeszcze bardziej zdezorientowany. Nie mogłem otrząsnąć się z poczucia zmieszania i pomyślałem sobie: „Jestem już tutaj ponad dwa miesiące, a co zyskałem? Jeśli nie jestem w stanie uzyskać tu duchowego zaopatrzenia, to jaki sens ma kontynuowanie tej nauki?”.
Pewnego wieczora po kolacji spytałem jednego z pastorów: „Pastorze, czy to już wszystko, czego będziemy się uczyć jako studenci teologii? Czy nie moglibyśmy porozmawiać o drodze życia?”. Ten odpowiedział mi bardzo poważnym tonem: „Jeśli nie będziemy omawiać takich spraw na naszych studiach teologicznych, to o czym mielibyśmy rozmawiać? Odpręż się i ucz się dalej! Jesteśmy największą organizacją religijną na świecie i cieszymy się międzynarodowym uznaniem. Będziemy cię tu szkolić przez trzy lata, a potem uzyskasz międzynarodowy dyplom pastora. Gdy to nastąpi, będziesz mógł go zabrać w dowolne miejsce na świecie, by tam głosić ewangelię i zakładać kościoły”. Odpowiedź pastora była dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Nie chciałem przecież być pastorem: chciałem tylko się dowiedzieć, jak wejść do królestwa niebieskiego. Spytałem go więc: „Pastorze, skoro posiadanie dyplomu otwiera tak wiele drzwi, to czy będę mógł się nim posłużyć, aby wejść do królestwa niebieskiego?”. Na te słowa, pastor zamilkł na dobre. Ja zaś kontynuowałem: „Słyszałem, że pastor wierzy w Pana Boga odkąd był małym chłopcem. Od tego czasu upłynęło już wiele dziesiątków lat, jestem zatem ciekaw, czy pastor został zbawiony?”. Odparł: „Owszem, zostałem zbawiony”. Spytałem zatem: „Czyli będzie pastor mógł wejść do królestwa niebieskiego?”. „Oczywiście, że tak!” – odrzekł pewnym siebie tonem. Wówczas spytałem go: „Czy mogę w takim razie zapytać, na jakiej podstawie pastor mówi, że będzie mógł wejść do królestwa niebieskiego? Czy jest pastor człowiekiem bardziej prawym od uczonych w piśmie i faryzeuszy? Czy miłuje pastor bliźniego swego jak siebie samego? Czy jest pastor święty? Niech się pastor zastanowi: wciąż nie potrafimy się powstrzymać i ciągle popełniamy grzechy, sprzeniewierzamy się nauce Pana i codziennie żyjemy tak, że grzeszymy za dnia, a nocą przyznajemy się do winy. Bóg zaś jest święty, czy zatem pastor naprawdę myśli, że będziemy mogli wejść do królestwa niebieskiego, skoro jesteśmy pełni grzechu?”. Pastor osłupiał, a jego twarz stała się czerwona jak burak i przez dłuższą chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Ja zaś byłem bardzo rozczarowany jego reakcją i poczułem, że jeśli będę kontynuował swoje studia w seminarium, nie zdołam zrozumieć tajemnicy tego, jak zyskać życie i wejść do królestwa niebieskiego. Dlatego też porzuciłem naukę i powróciłem do swego rodzinnego miasta.
W drodze do domu byłem tak przygnębiony, jak nigdy dotąd: czułem się tak, jakby moja ostatnia nadzieja legła w gruzach. Pomyślałem sobie: „Nawet w seminarium prowadzonym przez zagranicznych pastorów moje poszukiwania wciąż nie zaprowadziły mnie na ścieżkę wiodącą ku temu, by oczyścić się z grzechów i wejść do królestwa niebieskiego. Gdzie jeszcze mogę się udać, by poszukać tej ścieżki?”. Czułem się tak, jakbym dotarł do kresu swej drogi. W tym właśnie momencie raz jeszcze przed moimi oczyma przemknął obraz mego leciwego ojca i pewnego starego pastora, zalanych łzami w chwili, gdy zbliżała się śmierć. Pomyślałem o tym, jak obaj przez całe życie nauczali o usprawiedliwieniu przez wiarę, mówiąc, że ludzie wejdą po śmierci do królestwa niebieskiego, lecz z czasem sami odeszli z tego świata pełni żalu. Ja też wierzyłem w Pana Boga całe swoje życie i każdego dnia powtarzałem ludziom, że kiedy umrą, wejdą do królestwa niebieskiego, a jednak sam nigdy tak naprawdę nie byłem pewien, jak rzeczywiście można się tam dostać. Czy zatem i ja odejdę z tego świata pełen żalu, tak jak mój ojciec i ten pastor? Gdy byłem pogrążony w smutku, nagle przyszły mi do głowy następujące słowa Pana: „Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone” (Mt 7:7). „To prawda – pomyślałem. – Pan jest wierny, i dopóki będę poszukiwał szczerym sercem, z pewnością mnie poprowadzi. Nie mogę się poddawać. Dopóki starczy mi tchu, będę szukał drogi do królestwa niebieskiego!”. Stanąłem wtedy przed Panem, by się modlić: „Dobry Boże, wszędzie szukałem sposobu na to, by oczyścić się z grzechu i wejść do królestwa niebieskiego, ale nikt nie był w stanie rozwiązać mojego problemu. Panie Boże, co powinienem zrobić? Jako kaznodzieja, mówię braciom i siostrom, że powinni pilnie poszukiwać i być cierpliwi do samego końca. Mówię, że przyjdziesz, aby zabrać nas do królestwa niebieskiego, gdy umrzemy. Jednakże nawet w tej chwili tak naprawdę sam nie mam pojęcia, jak oczyścić się z grzechu i wejść do królestwa niebieskiego. Czyż nie jestem ślepcem, prowadzącym innych ślepców i czy nie wiodę mych braci i sióstr wprost do piekła? Dobry Boże, dokąd powinienem się udać, by szukać drogi do królestwa niebieskiego? Proszę, pokieruj mną!”.
Gdy wróciłem do mego rodzinnego miasta, dowiedziałem się, że wiele pobożnych owieczek i przywódców naszego kościoła przeniosło się do Błyskawicy ze Wschodu. Wielu ludzi mówiło, że ścieżka Błyskawicy ze Wschodu daje nowe zrozumienie i nowe światło i nawet doświadczeni pastorzy darzyli podziwem kazania głoszone w tej wspólnocie. Ilekroć słyszałem takie rzeczy, myślałem: „Wydaje się, że kazania głoszone we wspólnocie Błyskawicy ze Wschodu są rzeczywiście wzniosłe. Szkoda, że nie spotkałem dotąd nikogo z tej wspólnoty. Byłoby wspaniale, gdybym pewnego dnia mógł poznać tych ludzi! Jeśli tak się stanie, z pewnością będę uważnie słuchał i pilnie szukał, aby się przekonać, dlaczego właściwie ich kazania są takie dobre, i czy zdołają rozwiać wątpliwości, jakie noszę w sobie od lat, czy też nie”.
Pewnego dnia jedna z przywódczyń kościoła rzekła do mnie: „Wiele owieczek z tego a tego kościoła przeniosło się do Błyskawicy ze Wschodu. Wszystkie wyznania zamykają teraz swe kościoły, i my też musimy zalecić naszym braciom i siostrom, aby pod żadnym pozorem nie nawiązywali żadnych kontaktów z kimkolwiek ze wspólnoty Błyskawicy ze Wschodu, a zwłaszcza, by nie słuchali ich kazań. Jeśli wszyscy nasi wierni zaczną wierzyć w Błyskawicę ze Wschodu, komu będziemy głosić nasze kazania?”. Byłem oburzony, słysząc te słowa kościelnej przywódczyni, i pomyślałem sobie: „Nasz kościół jest otwarty dla wszystkich, dlaczego więc mamy go zamykać? Dlaczego nie chcesz w nim przyjąć gościa przybywającego z daleka? Biblia wszak mówi: »Nie zapominajcie o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołów gościli« (Hbr 13:2). Abraham ugościł nieznajomych i został przez to pobłogosławiony przez Boga: mając sto lat, doczekał się syna. Lot przyjął pod swój dach dwóch aniołów i w ten sposób został ocalony z zagłady Sodomy. Nierządnica Rachab przyjęła szpiegów Izraela i cała jej rodzina została potem oszczędzona. Uboga wdowa ugościła zaś proroka Eliasza i na trzy i pół roku oddaliła od siebie widmo głodu. Spośród tak wielu osób żadna nie doznała krzywdy przez to, że przyjęła przybyszów z daleka, a wręcz przeciwnie – wszystkim tym ludziom Bóg pobłogosławił. Jest zatem jasne, że goszczenie obcych zgodne jest z wolą Pana. Dlaczego zatem chciałabyś sprzeciwiać się Jego woli, samowolnie zamykając kościół i nie wpuszczając doń nikogo obcego?”. Z tą myślą potrząsnąłem głową i powiedziałem do niej: „Takie postępowanie jest sprzeczne z wolą Pana. Nasz kościół należy do Boga i jest otwarty dla wszystkich. Powinniśmy przyjąć w nim każdego, bez względu na to, kim jest, dopóki będzie mówić o wierze w Pana, i wspólnie poszukiwać z otwartym umysłem i wymieniać się myślami. Tylko w ten sposób będziemy postępować zgodnie z nauką Pana”.
Pewnego dnia w lipcu 2000 roku spotkałem dwie siostry, które nauczały o Błyskawicy ze Wschodu w domu brata Wanga. Po krótkim powitaniu spytałem je: „Nigdy nie dawało mi spokoju to, czy będę mógł zostać zbawiony i wejść do królestwa niebieskiego, czy nie. Cały religijny świat stosuje się do słów Pawła, wierząc, że wszyscy zostaną zbawieni tylko dzięki temu, że wierzą i są ochrzczeni. Że przez to, iż człowiek wierzy w Pana Boga w swoim sercu i wyznaje go ustami, jest usprawiedliwiony przez wiarę, zbawiony na wieki, i z pewnością zostanie wskrzeszony i zabrany do królestwa niebieskiego, kiedy Pan powróci. Jednak ja osobiście nie sądzę, by tak łatwo było dostać się do królestwa niebieskiego. Jak mówi Biblia: »(…) świętości, bez której nikt nie ujrzy Pana« (Hbr 12:14). Czy to ja sam, czy też bracia i siostry wokół mnie każdego dnia od rana do wieczora marniejemy pośród grzechu i nie sądzę, by ludzie tacy jak my, którzy codziennie żyją w grzechu, mogli wejść do królestwa niebieskiego. Chciałbym tylko wiedzieć dokładnie, jak się doń dostać. Możecie mi nieco objaśnić tę kwestię?”.
Siostra Zhou uśmiechnęła się i rzekła: „Bracie, twoje pytanie ma kluczowe znaczenie. Jedną z najważniejszych trosk każdego wierzącego jest to, jak wejść do królestwa niebieskiego. Aby zyskać jasność w tej kwestii trzeba po pierwsze wiedzieć, że ludzie wierzący w Pana Boga powinni zawsze postępować zgodnie ze słowami Pana Jezusa, nie zaś zgodnie z tym, co powiedzieli inni ludzie. Pan Jezus zaś powiedział nam wyraźnie: »Nie każdy, kto mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto wypełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie« (Mt 7:21). Pan nigdy nie powiedział, że będziemy mogli wejść do królestwa niebieskiego, zdając się jedynie na łaskę dającą zbawienie, czy też na usprawiedliwienie przez wiarę. O usprawiedliwieniu przez wiarę, o wiecznym zbawieniu ze względu na wiarę i o tym, że zostaniemy wskrzeszeni i zabrani do królestwa niebieskiego, mówił tylko Paweł. Paweł zaś był jedynie apostołem, należącym do skażonego rodzaju ludzkiego, i sam również potrzebował zbawienia Pana Jezusa. Jakże Paweł mógłby decydować o tym, czy inni ludzie zdołają wejść do królestwa niebieskiego, czy nie? Tylko Pan Jezus jest Panem królestwa niebieskiego, Królem królestwa niebieskiego; jedynie słowa Pana są prawdą i tylko one mają władzę. Dlatego też jeśli chodzi o to, jak możemy wejść do królestwa niebieskiego, powinniśmy słuchać jedynie słów Pana: nie ulega to wątpliwości!
„Pozostają więc pytania: »O co w ogóle chodzi w usprawiedliwieniu przez wiarę i byciu zbawionym ze względu na wiarę?« i »Czy można wejść do królestwa niebieskiego, jeśli jest się zbawionym?«. Zostało to wytłumaczone bardzo jasno w słowach Boga Wszechmogącego, przeczytajmy więc teraz kilka fragmentów słów Bożych. Bóg Wszechmogący mówi: »Wiesz tylko tyle, że Jezus zstąpi w dniach ostatecznych, ale jak dokładnie to zrobi? Czy grzesznik taki jak ty, który właśnie został odkupiony, a nie został odmieniony ani udoskonalony przez Boga, może być człowiekiem według Bożego serca? Ponieważ nadal jesteś starą wersją siebie, w twoim przypadku prawdą jest, że zostałeś zbawiony przez Jezusa i że nie jesteś zaliczany do grzeszników z uwagi na zbawienie przez Boga, ale nie dowodzi to, że nie jesteś grzeszny i że nie jesteś nieczysty. Jak możesz być święty, jeśli nie zostałeś odmieniony? Twoje wnętrze trawią nieczystość, samolubstwo i złośliwość, a mimo to chcesz zstąpić z Jezusem. Możesz o tym tylko pomarzyć! Pominąłeś pewien krok w wierze w Boga: zostałeś jedynie odkupiony, ale nie zostałeś odmieniony. Abyś mógł stać się człowiekiem według Bożego serca, Bóg musi osobiście dokonać dzieła przemiany i obmycia ciebie. Jeśli jesteś tylko odkupiony, nie będziesz w stanie osiągnąć świętości. Nie będziesz więc się kwalifikować do otrzymania dobrych Bożych błogosławieństw, ponieważ pominąłeś kluczowy krok w Bożym dziele zarządzania człowiekiem, czyli krok przemiany i udoskonalenia. Dlatego ty, grzesznik, który właśnie został odkupiony, nie jesteś w stanie bezpośrednio otrzymać dziedzictwa Bożego« (O nazwach i tożsamości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). »Chociaż Jezus wykonał wiele pracy wśród ludzi, jedynie wypełnił dzieło odkupienia całej ludzkości i stał się ofiarą za grzech człowieka, ale nie wyzwolił go od jego zepsutego usposobienia. Pełne uwolnienie człowieka od wpływu szatana wymagało nie tylko tego, by Jezus wziął na siebie grzechy człowieka i stał się ofiarą za grzechy, ale także wymagało od Boga, aby dokonał większego dzieła, by całkowicie uwolnić człowieka od jego usposobienia, które zepsuł szatan. I tak, kiedy grzechy człowieka zostały mu przebaczone, Bóg powrócił w ciele, aby wprowadzić człowieka w nowy wiek, i rozpoczął dzieło karcenia i osądzania, które wynosi człowieka do wyższej sfery. Wszyscy ci, którzy podporządkują się Jego panowaniu, posiądą wyższą prawdę oraz otrzymają większe błogosławieństwa. Będą prawdziwie żyć w świetle oraz zyskają prawdę, drogę i życie« (Przedmowa, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)”.
Siostra Wang kontynuowała omówienie: „W Wieku Łaski Pan Jezus dokonał dzieła odkupienia rodzaju ludzkiego, stając się ofiarą za grzechy ludzkości poprzez ukrzyżowanie i wybawiając nas od szponów szatana. Jeśli przyjmiemy zbawienie Pana, wyznamy Mu nasze grzechy i będziemy za nie żałować, zostaną nam one wybaczone, i będziemy wówczas godni cieszyć się Jego łaską i błogosławieństwami. Mówiąc: »nasze grzechy są nam wybaczone«, mam na myśli to, że nie jesteśmy już potępieni czy skazani na śmierć według prawa za pogwałcenie tegoż prawa. To właśnie tak naprawdę oznacza usprawiedliwienie przez wiarę i bycie zbawionym ze względu na wiarę. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy już wówczas wolni od grzechu czy skażenia, ani też, że będziemy mogli wejść do królestwa niebieskiego. Jest tak dlatego, że choć nasze grzechy mogły nam zostać wybaczone, nasza grzeszna natura nadal pozostaje w nas głęboko zakorzeniona i kiedy natrafiamy na problemy, wciąż często kłamiemy i oszukujemy innych, broniąc swej pozycji i własnego interesu. Kiedy cieszymy się łaską Pana, dziękujemy Mu i Go wychwalamy oraz ochoczo ponosimy koszty na rzecz Pana. Jednak kiedy tylko przytrafi nam się jakaś katastrofa albo coś złego stanie się naszej rodzinie, opacznie rozumiemy i obwiniamy Pana, i to do tego stopnia, że możemy nawet się Go wyprzeć i Go zdradzić. Jak zatem ludzie tacy jak my, którzy zostali odkupieni, ale często grzeszą i sprzeciwiają się Bogu, mogą w ogóle być godni tego, by wejść do królestwa niebieskiego? Bóg jest sprawiedliwy i święty, i nigdy nie pozwoliłby plugawym i skażonym wejść do swego królestwa. Aby wybawić nas raz na zawsze od wpływu szatana, działa zgodnie ze swym planem zarządzania i stosownie do naszych potrzeb jako skażonego rodzaju ludzkiego, wypełniając swe dzieło osądzania i oczyszczania człowieka w dniach ostatecznych. Bóg wcielony wypowiedział miliony słów, aby osądzić nasze skażenie, nasze plugastwo, naszą nieprawość i opór, i aby ukazać nam drogę wiodącą do odrzucenia naszego skażonego usposobienia. Kiedy zaś my, poprzez doświadczenie osądu i karcenia Bożych słów, odrzucimy nasze szatańskie, skażone usposobienie, będziemy w stanie wcielać w życie Boże słowa i staniemy się ludźmi, którzy naprawdę są posłuszni Bogu oraz Go czczą, i dopiero wtedy staniemy się godni tego, by wejść do królestwa Bożego. W istocie Pan Jezus przepowiedział już dawno temu, że powróci w dniach ostatecznych, aby dokonać dzieła osądzania. Jak powiedział: »A jeśli ktoś słucha moich słów, a nie uwierzy, ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, żeby sądzić świat, ale żeby zbawić świat. Kto mną gardzi i nie przyjmuje moich słów, ma kogoś, kto go sądzi: słowo, które ja mówiłem, ono go osądzi w dniu ostatecznym« (J 12:47-48). »A gdy on przyjdzie, będzie przekonywał świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie« (J 16:8). Jest zatem jasne, że jedynie poprzez przyjęcie Bożego dzieła osądzania w dniach ostatecznych, odrzucenie naszego skażonego usposobienia i dostąpienie obmycia, będziemy mogli wejść do królestwa Bożego”.
Po wysłuchaniu obu sióstr, wszystko nagle stało się dla mnie jasne, a moje serce natychmiast wypełniło światło. „Ach, zatem tak można się dostać do królestwa niebieskiego! – pomyślałem. – Dopiero teraz rozumiem wreszcie, że Pan Jezus dokonał dzieła odkupienia ludzkości, nie zaś dzieła oczyszczenia nas z grzechu. Pan rzeczywiście odpuścił nam nasze grzechy, lecz nasza grzeszna natura pozostaje wciąż głęboko w nas zakorzeniona i ciągle jeszcze często mimowolnie grzeszymy i sprzeciwiamy się Bogu. Nic dziwnego, że nigdy nie byłem w stanie uwolnić się z więzów i oków grzechu: okazuje się, że to dlatego, iż nie przyjąłem dzieła osądzania Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych!”. Powiedziałem więc do tych dwóch sióstr: „Bogu niech będą dzięki! Wysłuchawszy słów Boga Wszechmogącego i waszych objaśnień, nareszcie wiem, że przekonanie, jakie żywiliśmy – że każdy, kto wierzy w Pana Boga w swoim sercu i wyznaje Go słowami, może zostać wyniesiony do królestwa niebieskiego – to tylko nasze pojęcie i wyobrażenie! Rozumiem już teraz, że dziełem, którego dokonał Pan Jezus, było dzieło odkupienia, i że Pan, który powróci, dokona dzieła osądzania. Oznacza to, że gruntownie obmyje i przemieni nasze skażone usposobienie i dopiero wtedy będziemy mogli wejść do królestwa niebieskiego. Nic dziwnego, że przeczytałem tyle książek o duchowości, ale nigdy nie znalazłem rozwiązania problemu grzesznej natury człowieka! Siostry, jak zatem Bóg wykonywać będzie dzieło osądzania i karcenia w dniach ostatecznych? Możecie powiedzieć mi coś więcej na ten temat?”.
Siostra Wang rzekła wtedy: „Odpowiedź na to pytanie podana jest jasno i wyraźnie w słowach Bożych, więc przeczytajmy odpowiedni ich fragment. Bóg Wszechmogący mówi: »W czasach ostatecznych Chrystus używa różnych prawd, by uczyć człowieka, obnażyć jego istotę, szczegółowo analizować jego słowa i uczynki. Te słowa obejmują różne prawdy, takie jak ludzki obowiązek, w jaki sposób człowiek powinien okazywać posłuszeństwo Bogu, w jaki sposób powinien okazywać Mu wierność, jak człowiek powinien urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo, a także mądrość i usposobienie Boże i tak dalej. Te słowa są w całości nakierowane na istotę człowieka i jego skażone usposobienie. W szczególności słowa, które pokazują, jak człowiek z pogardą odrzuca Boga, są wypowiadane w odniesieniu do tego, jak człowiek ucieleśnia szatana i siłę wrogą wobec Boga. Podejmując dzieło swego sądu, Bóg nie ujawnia natury człowieka w zaledwie kilku słowach. On obnaża ją, rozprawia się z nią oraz ją przycina przez długi okres czasu. Te metody obnażania jej, rozprawiania się z nią oraz przycinania nie mogą być zastąpione zwykłymi słowami, ale prawdą, której człowiek wcale nie posiada. Tylko takie metody mogą być uznane za sąd. Tylko poprzez sąd tego rodzaju człowiek może się podporządkować i w pełni przekonać do poddania się Bogu, a ponadto może zdobyć prawdziwe poznanie Boga. To, do czego doprowadza dzieło sądu, to zrozumienie przez człowieka prawdziwego Bożego oblicza oraz prawdy o swoim własnym buncie. Dzieło osądzania pozwala człowiekowi zdobyć duże zrozumienie woli Bożej, celu Bożego dzieła oraz tajemnic, które są dla niego niepojęte. Pozwala też człowiekowi rozpoznać i zaznajomić się ze swoją skażoną istotą oraz ze źródłem swego skażenia, a także odkryć własną brzydotę. Wszystkie te efekty wywołuje dzieło sądu, bo istota tego dzieła to tak naprawdę odkrywanie prawdy, drogi i życia Bożego przed wszystkimi tymi, którzy w Niego wierzą. Ta praca jest dziełem sądu dokonywanym przez Boga« (Chrystus dokonuje dzieła sądu za pomocą prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).
„Słowa Boże mówią nam jasno i wyraźnie, że w dniach ostatecznych Bóg wyraża wszystkie prawdy, jakie są nam potrzebne do osiągnięcia pełni zbawienia, osądzając i obnażając naszą sprzeciwiającą się Bogu, szatańską naturę i skażoną istotę. Wszystkie te słowa są prawdą, mają w sobie autorytet i moc samego Boga i objawiają nam, co Bóg ma i czym jest, a także ukazują nam Jego sprawiedliwe usposobienie, które nie toleruje wykroczeń. Poprzez osąd i karcenie Bożych słów oraz dzięki objawieniu faktów, dochodzimy do pewnego zrozumienia naszej szatańskiej natury i prawdy o tym, że zostaliśmy skażeni przez szatana. Widzimy, że zostaliśmy przez niego tak dogłębnie skażeni, że z natury jesteśmy aroganccy, próżni, nieuczciwi, zakłamani, samolubni, egotyczni, chciwi, niegodziwi, skłonni wywyższać się ponad innych, a wszystko, co ujawniamy, aż do szpiku kości, to nasze szatańskie usposobienie. Zdominowani przez to szatańskie usposobienie, wbrew sobie nieustannie sprzeciwiamy się Bogu i buntujemy się przeciwko Niemu. Na przykład, kiedy pracujemy i głosimy kazania w naszych kościołach, prześcigamy się w górnolotnych przemowach, popisujemy się i wywyższamy, tak aby inni nas podziwiali i wysoko nas sobie cenili. Często kłamiemy i oszukujemy innych, aby chronić nasz własny interes, posuwając się nawet do tego, że knujemy intrygi i rywalizujemy ze sobą. Kiedy zaś natrafiamy na ludzi, zdarzenia, rzeczy lub sytuacje, które nie odpowiadają naszym własnym pojęciom, zawsze stawiamy Bogu nierozsądne wymagania lub żywimy wygórowane pragnienia i nie jesteśmy w stanie podporządkować się Bożym ustaleniom i planowym działaniom. Poprzez doświadczenie osądu i karcenia Bożych słów, stopniowo dochodzimy do zrozumienia niektórych prawd, zyskujemy nieco prawdziwego rozumienia naszej szatańskiej natury i czujemy do niej szczerą nienawiść, a także zaczynamy mieć nieco faktycznego zrozumienia sprawiedliwego usposobienia Boga. Wiemy, jakich ludzi Bóg kocha, a jakich nienawidzi, a także jakiego rodzaju dążenia zgodne są z Jego wolą. Uczymy się rozróżniać między tym, co pozytywne, a tym, co negatywne. Kiedy już wszystko to zrozumiemy, stajemy się skłonni z głębi serca porzucić własną cielesność i praktykować zgodnie z Bożymi słowami. Powoli, z biegiem czasu, budzi się w nas pragnienie czczenia i miłowania Boga, uwalniamy się z części więzów i oków naszego skażonego, szatańskiego usposobienia i mamy coraz mniej nierozsądnych wymagań wobec Boga. Stajemy się zdolni do zajęcia swojego miejsca jako Jego stworzenia i do wypełniania swego obowiązku, poddajemy się planowym działaniom oraz ustaleniom Boga i zaczynamy urzeczywistniać prawdziwe człowieczeństwo. Doświadczając Bożego dzieła, zaczynamy dogłębnie pojmować fakt, iż jedyną drogą, którą możemy dostać się do królestwa niebieskiego, jest przyjęcie dzieła osądzania i karcenia Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, dążenie do prawdy, zdobycie wiedzy o Bogu i o sobie samych oraz zmiana naszego skażonego usposobienia”.
Wysłuchanie tych słów Boga Wszechmogącego i omówienia tej siostry sprawiło, że w moim wnętrzu zapanowała jeszcze większa jasność. Prawdy wyrażone przez Boga Wszechmogącego są bardzo praktyczne i są zaiste tym, co jest potrzebne nam, skażonym istotom ludzkim. Jedynie poprzez przyjęcie i doświadczenie dzieła osądzania Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych jesteśmy w stanie raz na zawsze zerwać i odrzucić więzy i okowy naszego skażonego usposobienia! Nie mogłem wprost powstrzymać głębokiego westchnienia ulgi i powiedziałem: „Od tylu lat wierzę w Pana, a jednak ciągle grzeszę za dnia, a potem wyznaję te grzechy nocą, wiodąc żywot polegający na marnieniu pośród grzechu. Gdyby Bóg nie wyraził wszystkich tych prawd mających oczyścić ludzkość, gdyby nie wskazał nam drogi do oczyszczenia naszego skażonego usposobienia, z pewnością tkwiłbym wciąż w tak ciasnych więzach grzechu, że nigdy nie odnalazłbym ścieżki do wolności. Nic dziwnego, że Pan powiedział: »Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie możecie tego znieść. Lecz gdy przyjdzie on, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Nie będzie bowiem mówił sam od siebie, ale będzie mówił to, co usłyszy, i oznajmi wam przyszłe rzeczy« (J 16:12-13). Pan Jezus powiedział nam dawno temu, że ma jeszcze więcej słów do wypowiedzenia w dniach ostatecznych i że poprowadzi nas do wejścia we wszystkie prawdy. Słowa Boga Wszechmogącego mają autorytet i moc, objawiły nam wszystkie prawdy i tajemnice, które chciałem, lecz nigdy nie byłem w stanie zrozumieć, i całkowicie mnie przekonały. W końcu odnalazłem drogę, którą można wejść do królestwa niebieskiego!”. Obie siostry z zadowoleniem pokiwały głowami.
Potem rzekłem z poruszeniem: „To jest głos Pana. Bóg Wszechmogący jest Panem Jezusem, który powrócił! Coś, czego pragnąłem od tak dawna, nareszcie się stało, a ja jestem taki szczęśliwy, tak błogosławiony! Dawno temu, kiedy Pan Jezus się urodził, Symeon poczuł nieopisaną radość, gdy ujrzał Dzieciątko Jezus, mające zaledwie osiem dni. Mogąc powitać powracającego Pana i słuchać wypowiedzi samego Boga jeszcze za życia, mam jeszcze więcej szczęścia niż Symeon i jestem za to ogromnie wdzięczny Panu!”. Gdy to mówiłem, wpadłem w tak wielkie uniesienie, że zacząłem ronić łzy radości. Uklęknąłem na podłodze, aby pomodlić się do Boga, ale płakałem tak bardzo, że nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa. Także i obie siostry były wzruszone do łez.
Słowa Boga Wszechmogącego nareszcie rozwiały niepokój, który prześladował mnie przez tak wiele lat. Myślałem o tym, jak szukałem wszędzie drogi obmycia wiodącej do królestwa niebieskiego, lecz nigdy nie udało mi się jej odnaleźć. Teraz jednak w końcu ją znalazłem. Wiem, że jest to Boża łaska i zbawienie dla mnie! Potem, uczestnicząc w zgromadzeniach i dyskutując z braćmi i siostrami o słowach Boga Wszechmogącego, zacząłem rozumieć coraz więcej prawd i zyskałem pewne zrozumienie woli Boga, pragnącego nas zbawić. Pragnę teraz przyjąć więcej osądzania i karcenia Bożych słów, doświadczyć dzieła Boga, stopniowo pozbyć się moich złych skłonności i zostać oczyszczonym. Bogu niech będą dzięki!