Jak dążyć do prawdy (14)
Ostatnim razem w ramach szerszego tematu wyzbywania się przez ludzi ich dążeń, ideałów i pragnień omawialiśmy kwestie dotyczące rodziny. Którym z nich konkretnie poświęcone było nasze omówienie? (Ostatnim razem Bóg omawiał pewne powiedzenia, których źródłem jest warunkowanie przez rodzinę, takie jak „Jeśli trzy osoby idą razem, to przynajmniej w jednej z nich mogę znaleźć nauczyciela”, „Jeśli chcesz wyglądać godnie, gdy ludzie patrzą, musisz cierpieć, gdy nikt tego nie widzi”, „Tak jak płot musi być podparty przez trzy słupki, tak zdolny człowiek potrzebuje wsparcia trzech innych osób”, „Dama uczyni się piękną dla tych, którzy ją podziwiają, natomiast dżentelmen poświęci swoje życie dla tych, którzy go rozumieją”, „Córki powinno się wychowywać jak dzieci bogate, a synów jak dzieci biedne”, „Ludzie nie potrzebują wysokiego ilorazu inteligencji, lecz potrzebują wysokiego ilorazu inteligencji emocjonalnej”, „Kiedy ktoś uderzy w gong, słuchaj jego dźwięku; kiedy ktoś mówi, słuchaj jego głosu” oraz „Rodzic ma zawsze rację”. Omówiliśmy w sumie te osiem powiedzeń). Omawialiśmy uwalnianie się od warunkowania przez rodzinę, a temat ten obejmował to, jak owo warunkowanie oraz wychowywanie przez rodzinę wpływają na czyjeś przekonania. Niektóre powiedzenia zostały omówione szczegółowo, a inne ledwie wspomniane. Rodzina odgrywa bardzo ważną rolę w życiu każdej jednostki. Na łonie rodziny ludzie gromadzą wspomnienia, dorastają i zaczynają nabierać różnych przekonań. Bez względu na to, czy te ich przekonania i zapatrywania dopiero się kształtują, czy są już mocniej ugruntowane, w głównej mierze to właśnie od warunkowania przez rodzinę zależy to, jak ludzie będą postępować, zachowywać się, załatwiać różne sprawy, funkcjonować pośród innych czy radzić sobie z różnymi sytuacjami, a także jak będą w obliczu tych sytuacji oceniać różne sprawy, z jakiej perspektywy na nie patrzeć, jak do nich podchodzić itd. Oznacza to, że zanim ludzie formalnie wejdą do społeczeństwa i dołączą do różnych jego grup, wszystkie zalążkowe postaci ich przekonań i zapatrywań pochodzą od ich rodzin. Rodzina jest więc bardzo ważna dla każdego. Jej znaczenie wykracza poza rozwój fizyczny; ważniejsze jest to, że zanim ludzie staną się częścią społeczeństwa, w domu przyswajają wiele przekonań i zapatrywań, które będą stosować w odniesieniu do społeczeństwa, różnych jego grup i przyszłego życia tych ludzi. Chociaż gdy osoba dorasta, te przekonania i zapatrywania nie są konkretnie czy dokładnie zdefiniowane, zostały już one, wraz z rozmaitymi metodami, regułami, a nawet narzędziami funkcjonowania w świecie, w fundamentalny sposób zaszczepione, wpojone ludziom przez ich rodziców, dziadków czy innych członków rodziny, zanim ludzie ci weszli do społeczeństwa. Zostali już oni przez nie uwarunkowani. Ta praktyka zaszczepiania, wpajania czy warunkowania przekonań ma miejsce w czasie, gdy ludzie dorastają w swoich rodzinach; dlatego właśnie rodzina jest tak ważna dla każdego. Oczywiście znaczenie to dotyczy jedynie wchodzenia jednostki do społeczeństwa i przyłączania się do jego grup oraz wkraczania w życie i egzystencję jako osoba dorosła – ogranicza się ono do fizycznego wymiaru istnienia. Pokazuje to, jak kluczowe znaczenie ma warunkowanie przez rodzinę dla jednostki, która wchodzi do społeczeństwa i w dorosłe życie. Chodzi o to, że gdy ludzie osiągają dorosłość i wchodzą do społeczeństwa, większość ich filozofii życiowych ma swoje źródło w dziedzictwie ich rodziców i we wpływie wywieranym przez rodzinę. Z tej perspektywy można też powiedzieć, że rodzina jako podstawowa komórka społeczna pełni przede wszystkim rolę formacyjną, kształtując przekonania jednostki, jak również rozmaite metody i zasady funkcjonowania w świecie, a nawet jej pogląd na życie. Wziąwszy pod uwagę, że te rozmaite przekonania, zapatrywania, metody funkcjonowania w świecie oraz pogląd na temat istnienia są negatywne, niezgodne z prawdą, niezwiązane z nią, a nawet – można powiedzieć – sprzeczne z nią, i że nie pochodzą od Boga, konieczne staje się, aby ludzie wyzbyli się warunkowania przez swoją rodzinę. Rozważając skutki warunkowania przez rodzinę, widzimy, że jest ono niezgodne, sprzeczne z prawdą, że jest przeciwne Bogu. Zasadniczo można powiedzieć, że szatan wykorzystuje rodzinę, by deprawować ludzkość i prowadzić ją ku zaprzeczaniu Bogu, opieraniu się Mu i podążaniu złą ścieżką w życiu. Czy z tej perspektywy da się powiedzieć, że w rodzinie jako podstawowej komórce społecznej ludzie są po raz pierwszy deprawowani? Podczas gdy mówienie, że szatan i trendy społeczne deprawują ludzi, to ujęcie sprawy w szerokiej perspektywie, to jeśli mowa o szczegółach, rodzina rzeczywiście powinna być traktowana jako pierwsze miejsce, w którym ludzie są poddawani skażeniu i przyjmują negatywne przekonania, złe trendy i szatańskie zapatrywania. Mówiąc bardziej konkretnie, zepsucie, jakie staje się udziałem jednostek, ma swoje źródło w ich rodzicach, starszych członkach rodziny i innych krewnych, jak również choćby w obyczajach, wartościach i tradycjach całej rodziny. W każdym razie to właśnie w rodzinie ludzie po raz pierwszy spotykają się z zepsuciem, przyjmują złe poglądy i tendencje szatana oraz zaczynają żywić rozmaite skażone i złe przekonania w okresie, w którym kształtuje się ich osobowość. Rodzina odgrywa więc rolę, której w deprawowaniu ludzi nie mogą odegrać ani społeczeństwo jako całość, ani trendy społeczne, ani też szatan, ponieważ zapoznaje ona jednostki z różnymi przekonaniami i zapatrywaniami pochodzącymi ze złych szatańskich tendencji, zanim jednostki te wejdą do społeczeństwa i dołączą do konkretnych grup społecznych. Bez względu na to, w jakich ramach to ujmiemy, rodzina jest podstawowym źródłem twoich przekonań i zapatrywań, które należą do szatana. Toteż aby pomóc ludziom wyzbyć się rozmaitych błędnych przekonań i zapatrywań, konieczne jest rozpoznanie i przeanalizowanie nie tylko szeroko rozpowszechnionych, błędnych przekonań i zapatrywań pochodzących ze społeczeństwa, ale także rozmaitych przekonań i zapatrywań oraz zasad funkcjonowania w świecie, których źródłem jest warunkowanie przez rodzinę. Sama rodzina jest częścią szerszego ludzkiego społeczeństwa, nie jest kościołem ani domem Bożym, a z pewnością nie jest królestwem niebieskim. Jest jedynie podstawową komórką społeczeństwa stworzonego wśród skażonej ludzkości i ona sama również została stworzona przez skażoną ludzkość. Toteż jeśli ktoś chce uwolnić się od ograniczeń, więzów i problemów związanych z różnymi błędnymi przekonaniami i zapatrywaniami, to powinien najpierw przemyśleć, zrozumieć i przeanalizować różne przekonania i zapatrywania, które otrzymał wskutek warunkowania przez rodzinę, aż dotrze do punktu, w którym będzie się mógł ich wyzbyć. Tak wygląda prawidłowa zasada praktyki odnośnie do uwalniania się spod wpływu warunkowania przez rodzinę.
Wcześniej omawialiśmy to, jak ludzie warunkowani są przez swoje rodziny odnośnie do spraw takich jak ich spojrzenie na życie, reguły przetrwania, zasady i metody zachowania się i funkcjonowania w świecie oraz pewne niepisane reguły gry obowiązujące, gdy wchodzi się do społeczeństwa. Jakie perspektywy patrzenia na życie się z tym wiążą? Na przykład „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” i „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. A jakie zasady dotyczące funkcjonowania w świecie rodziny wpajają ludziom? Na przykład takie: „Harmonia to skarb, a pobłażliwość cnota” i „Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania”. Co jeszcze? („Tak jak płot musi być podparty przez trzy słupki, tak zdolny człowiek potrzebuje wsparcia trzech innych osób” i „Kiedy ktoś uderzy w gong, słuchaj jego dźwięku; kiedy ktoś mówi, słuchaj jego głosu”. To też są metody i zasady funkcjonowania w świecie). A społeczne reguły gry? Takie jak „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”? (Tak). „Kto dużo mówi, ten często błądzi”. Co jeszcze? (Odpłacać komuś pięknym za nadobne). Tak, to też, ale o tym powiedzeniu ostatnim razem nie rozmawialiśmy. Co więcej, twoi rodzice często ci mówią: „Poza domem twój osąd powinien być przenikliwy, twoja mowa płynna, a twoje spojrzenie przeszywające. Powinieneś »mieć oczy otwarte na każdą możliwość i uszy nadstawiać w każdym kierunku«. Nie upieraj się zbytnio przy swoim”. Są też „Komplement nigdy nie zaszkodzi” i „Gdziekolwiek jesteś, płyń z prądem. Nie można egzekwować prawa, gdy wszyscy są przestępcami. Gdy masz wątpliwości, idź za tłumem”. Wszystko to są przykłady reguł gry. Ponadto są powiedzenia takie jak: „Dama uczyni się piękną dla tych, którzy ją podziwiają, natomiast dżentelmen poświęci swoje życie dla tych, którzy go rozumieją” i „Nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe”. Do jakiej kategorii należą te powiedzenia? Do kategorii reguł życia codziennego; mówią ci one, jak żyć i jak podchodzić do swojego fizycznego ciała. Mamy jeszcze powiedzenia takie jak „Rodzic ma zawsze rację”, „Mama jest najlepsza na świecie”, „Dzika gęś nigdy nie znosi oswojonych jaj”, „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Dotyczą one przekonań i poglądów związanych z uczuciami rodzinnymi. Ludzie mówią też często, że „Umarli są wielcy w oczach żyjących” – kiedy ktoś umrze, staje się wielki. Jeśli chcesz mieć wyższy status, jeśli chcesz, by ludzie dobrze o tobie mówili i cię poważali, to musisz umrzeć. Kiedy umrzesz, staniesz się wielki. „Umarli są wielcy w oczach żyjących” – czyż logika za tym stojąca nie jest niedorzeczna? Mówi się tak: „Nie wypowiadajcie się źle o osobie, która zmarła. Umarli są wielcy w oczach żyjących. Okażcie im trochę szacunku!”. Bez względu na to, jak wiele złych rzeczy ktoś zrobił, staje się wielki, kiedy umrze. Czyż nie pokazuje to kompletnego braku rozeznania co do dobra i zła oraz braku zasad dotyczących tego, jak powinno się postępować? (Pokazuje). „Rodzic ma zawsze rację”. Tę maksymę szczegółowo omówiliśmy ostatnim razem. Te inne powiedzenia, takie jak „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc” i „Dzika gęś nigdy nie znosi oswojonych jaj”, nie były częścią naszego omówienia, ale łatwo się co do nich rozeznać, prawda? Czy powiedzenie „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc” jest słuszne? Sugeruje ono, że nauki udzielane przez ojca są bardzo ważne. Jaką ścieżką ojciec może poprowadzić ludzi? Czy może cię poprowadzić właściwą ścieżką? Czy może poprowadzić cię tak, byś czcił Boga i stał się autentycznie dobrym człowiekiem? (Nie). Ojciec mówi ci: „Mężczyźni nie płaczą z byle powodu”, ale jesteś młody i płaczesz, gdy ktoś zrobi ci krzywdę. Ojciec beszta cię, mówiąc: „Weź się w garść! Bądź prawdziwym mężczyzną. Płaczesz z byle powodu i do niczego się nie nadajesz!”. Po czymś takim myślisz sobie: „Nie mogę płakać, beksy są do niczego”. Powstrzymujesz łzy, nie mając odwagi płakać, ale nocami po cichu szlochasz w poduszkę. Jako mężczyzna nie masz nawet prawa wyrażać swoich emocji w sposób naturalny; nie masz prawa płakać, musisz powściągnąć emocje, kiedy ktoś zrobi ci krzywdę. Takie oto wychowanie odebrałeś od swojego ojca i takie jest prawdziwe znaczenie maksymy „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Twój ojciec, twoja matka, starsze pokolenie, wszyscy oni trzymają się tych metod wychowawczych, mówiąc: „Ty, chłopak, ryczysz z byle powodu, płaczesz, gdy ktoś zrobi ci krzywdę albo cię pobije. Jesteś do niczego! Jeśli cię biją, to czemu im nie oddasz? Jeśli cię biją, to przestań się z nimi bawić. Jeśli spotkasz ich ponownie i będziesz przekonany, że dasz im radę, wtedy sam ich pobij, a jeśli nie, to uciekaj, gdzie pieprze rośnie. Spójrz na to, jak Han Xina był upokarzany i musiał czołgać się między nogami rzeźnika. Ale wcale nie płakał; tak właśnie zachowuje się prawdziwy mężczyzna!”. Tak oto ojcowie wychowują swoich synów i wpajają im obraz tego, jak powinien postępować prawdziwy mężczyzna. Mężczyźni nie mogą mówić o swoich problemach ani płakać, muszą wszystko dusić w sobie. Powiedzcie Mi, jak wiele niesprawiedliwości muszą znosić mężczyźni? W tym społeczeństwie mężczyźni muszą utrzymywać swoje rodziny, okazywać synowskie uczucia swoim rodzicom i nie mają prawa narzekać bez względu na to, jak bardzo są zmęczeni. Nie mogą dać upustu swoim emocjom bez względu na to, ile niesprawiedliwości doświadczyli. Czyż nie jest to niesprawiedliwe w stosunku do mężczyzn? (Jest). Jak się czuliście, gdy wasi ojcowie wychowywali was w ten sposób? Kiedy czasami miałeś ochotę płakać, co mówił twój ojciec? „Ja, taki a taki, przez całe życie wykazywałem się mądrością i chciałem się wyróżniać. Jak to możliwe, że wychowałem takiego słabeusza jak ty? Kiedy byłem w twoim wieku, już sam utrzymywałem rodzinę. Spójrz na siebie, jaki jesteś rozpuszczony i zepsuty – do niczego się nie nadajesz!”. Jak się wtedy czuliście? Twoi rodzice i dziadkowie wychowywali cię, mówiąc tak: „Mężczyzna jest podporą rodziny. Dlaczego Cię utrzymujemy? Dlaczego posyłamy cię na studia? Ma to ci pomóc w utrzymaniu rodziny, a nie służyć temu, byś ryczał lub czuł się skrzywdzony, gdy coś się wydarzy”. Jak się czuliście, gdy wasi ojcowie i starsi członkowie waszych rodzin mówili takie rzeczy? Czy poczuliście się skrzywdzeni, czy przyjęliście to ze spokojem? (Ja czułem się przygnębiony, poczułem się skrzywdzony). Czy nie miałeś innego wyboru, jak tylko to zaakceptować, czy też w głębi serca czułeś urazę? (Czułem urazę, ale musiałem to zaakceptować). Dlaczego? (Bo miałem poczucie, że w takich okolicznościach czy w takim systemie społecznym nie mam innego wyboru). Właśnie tak społeczeństwo kształtuje mężczyzn. Rodzą się w tego rodzaju okolicznościach społecznych i nikt nie ma żadnego wyboru. Wychowanie, jakie odebrałeś od swojego ojca i innych starszych członków twojej rodziny, wywodzi się ze społeczeństwa; po tym jak oni sami odebrali to ideologiczne wychowanie, wpoili te społeczne przekonania tobie. W gruncie rzeczy gdy przyjmowali te przekonania i zapatrywania w okresie kształtowania się ich osobowości, sami czynili to niechętnie. Wraz z upływem lat przekazali te przekonania kolejnemu pokoleniu. Nie zastanawiali się nad tym, czy kolejne pokolenie powinno je przyjmować lub czy są one prawidłowe, bo tak ich samych wychowano. Uważali, że ludzie powinni tak żyć; jakie to ma znaczenie, czy zostałeś skrzywdzony – liczy się to, że przyjęcie tych przekonań pozwoli ci odnaleźć się w społeczeństwie i nie być nękanym, zastraszanym przez innych ludzi. Dlaczego przekazali ci te przekonania i zapatrywania, skoro oni sami musieli znosić te krzywdy i czuli się przygnębieni i urażeni tak samo jak ty? Jednym z powodów jest to, że w naturalny sposób zaakceptowali różne pochodzące ze społeczeństwa przekonania i zapatrywania, które pozwoliły im dostosować się do społecznych trendów i odnaleźć się w społeczeństwie. Wszyscy kierują się tymi przekonaniami i zapatrywaniami jako wytycznymi i kryteriami życia; nikt ich nie kwestionuje i nie chce uwolnić się od nich ani zbuntować się przeciwko nim. To jeden aspekt – motywowało ich pragnienie przetrwania. Inny aspekt, najważniejszy, polega na tym, że ludziom brak umiejętności odróżniania rzeczy pozytywnych od negatywnych. Dlaczego? Ano dlatego, że ludzie nie rozumieją prawdy i brak im prawidłowych przekonań i zapatrywań na temat przetrwania, funkcjonowania w świecie i ścieżki, którą powinni podążać. Aby dostosować się do społeczeństwa, pasować do niego i przetrwać tak w nim, jak i w różnych grupach społecznych, ludzie muszą aktywnie bądź biernie przyjąć rozmaite zasady funkcjonowania w świecie i reguły gry ustalone przez społeczeństwo. Celem tego dostosowania jest to, by zdobyć pozycję w społeczeństwie i przeżyć. Ponieważ jednak ludzie nie rozumieją prawdy, zmuszeni są wybierać właśnie owe zasady funkcjonowania w świecie oraz reguły gry ustalone przez społeczeństwo. Dlatego też jeśli jesteś mężczyzną, gdy twój ojciec uczył cię, że „mężczyźni nie płaczą z byle powodu”, to choć czułeś się skrzywdzony i pragnąłeś dać upust swojej frustracji, nie miałeś sposobu, by się mu sprzeciwić ani rozeznać się w tym, co mówił. Powód, dla którego ostatecznie wziąłeś to sobie do serca, był następujący: „Choć słowa mojego ojca są dość ostre i trudno mi ich słuchać, i chociaż zaakceptowanie tych słów jest sprzeczne z moją wolą, on to robi dla mojego dobra, więc powinienem wziąć je sobie do serca”. Z powodu swojego sumienia i swoich synowskich uczuć ludzie muszą iść na ustępstwa i przyjąć te przekonania oraz zapatrywania. Z każdym aspektem warunkowania przez rodzinę jest tak samo – ludzie ciągle znajdują się w takim stanie, te metody są im nieustannie wpajane, aż w końcu wbrew sobie je przyjmują. Poprzez ten ciągły proces przyjmowania owe nieprawidłowe i negatywne przekonania oraz zapatrywania stopniowo wnikają do samego wnętrza danej osoby, do jej myśli i poglądów, powoli, acz nieuchronnie stając się podstawami tego, jak osoba ta zachowuje się i funkcjonuje w świecie. Proces ten można trafnie określić mianem poddawania skażeniu, ponieważ proces przyjmowania błędnych przekonań i poglądów jest zarazem procesem deprawacji. Któż więc zdeprawował ludzi? W sensie abstrakcyjnym uczynił to szatan, sprawiły to złe siły; mówiąc natomiast bardziej precyzyjnie, ludzie zostali skażeni przez swoją rodzinę, a konkretniej przez swoich rodziców. Gdybym powiedział to dziesięć lat temu, nikt z was nie byłby w stanie tego zaakceptować i wszyscy moglibyście odczuwać wobec mnie wrogość. Teraz jednak większość z was potrafi racjonalnie przyjąć to twierdzenie jako słuszne i powiedzieć „amen”, nieprawdaż? (Tak). Dlaczego to stwierdzenie jest słuszne? Aby to zrozumieć, ludzie muszą stopniowo zdać sobie sprawę z jego słuszności na przestrzeni wszystkich swoich doświadczeń. Im bardziej konkretnie i głęboko to sobie uświadomisz i im bardziej twoje przeżycia będą to odzwierciedlać, tym łatwiej przyjdzie ci zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Warunkowanie przez rodzinę najprawdopodobniej obejmuje o wiele więcej reguł gry dotyczących postępowania i funkcjonowania w świecie. Rodzice często mówią na przykład: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu; jesteś zbyt naiwny i łatwowierny”. Rodzice często powtarzają takie słowa. Nawet starsi członkowie rodziny często suszą ci głowę, mówiąc: „Bądź dobrym człowiekiem, nie wyrządzaj krzywdy innym, lecz zawsze wystrzegaj się krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić tobie. Wszyscy ludzie są źli. Ktoś może mówić ci miłe rzeczy, ale nie wiesz, co tak naprawdę myśli. Serca ludzi ukryte są pod ich skórą. Rysując tygrysa, przedstawiasz jego skórę, ale nie jego kości; znając kogoś, znasz jego twarz, ale nie serce”. Czy jest jakaś słuszność w tych wyrażeniach? Rozumiejąc je dosłownie, wszystko z nimi jest w porządku. Nie wiadomo, co dana osoba naprawdę myśli w głębi duszy, czy jej serce jest niegodziwe, czy życzliwe. Nie sposób wejrzeć w duszę człowieka. Na pierwszy rzut oka znaczenie tych wyrażeń jest poprawne, ale stanowią one jedynie swego rodzaju doktrynę. Jaka jest zasada funkcjonowania w świecie, którą ludzie ostatecznie wywodzą z tych dwóch wyrażeń? Otóż taka: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”. Tak mówi starsze pokolenie. Rodzice i dziadkowie często to powtarzają i ciągle udzielają ci takiej porady: „Zachowaj ostrożność, nie bądź naiwny i nie ujawniaj wszystkiego, co masz w sercu. Naucz się mieć się na baczności i być czujnym. Nie odsłaniaj się nawet przed dobrymi przyjaciółmi, nawet im nie pokazuj swojego prawdziwego ja. Nie ryzykuj dla nich swojego życia”. Czy to napomnienie ze strony twoich dziadków jest słuszne? (Nie, uczy ludzi oszukiwania). Teoretycznie cel jest dobry: ochronić cię, zapobiec temu, byś znalazł się w niebezpiecznych sytuacjach, obronić cię przed krzywdą i oszustwem ze strony innych, zabezpieczyć twoje fizyczne interesy, zagwarantować osobiste bezpieczeństwo i uratować twoje życie. Ma cię to trzymać z dala od kłopotów, procesów sądowych i pokus, a także pozwolić przeżywać każdy dzień w spokoju, szczęściu i bez zakłóceń. Główny cel, jaki przyświeca twoim rodzicom i dziadkom, to po prostu chronienie ciebie. To wszakże, jak to robią, zasady, których każą ci przestrzegać, i przekonania, jakie ci wpajają – to wszystko nie jest właściwe. Mimo że ich główny cel jest bez zarzutu, przekonania, jakie ci wpajają, sprawią, że bezwiednie popadniesz w skrajności. Staną się one zasadami i podstawami tego, jak funkcjonujesz w świecie. Kiedy wchodzisz w interakcję z kolegami ze szkoły czy z pracy, z przełożonymi, z jakąkolwiek osobą w społeczeństwie, z ludźmi ze wszystkich środowisk, te mające cię chronić przekonania wpojone ci przez rodziców bez udziału świadomości stają się twoim fundamentalnym talizmanem i najbardziej podstawową zasadą, którą stosujesz w każdej relacji z innymi ludźmi. Cóż to za zasada? Oto ona: nie wyrządzę ci krzywdy, ale cały czas będę miał się przed tobą na baczności, abyś mnie nie wykorzystał i nie oszukał, abym nie wpadł w jakieś kłopoty lub miał problemy z prawem, aby nie ucierpiał na tym majątek mojej rodziny, aby członków mojej rodziny nie spotkała śmierć i abym nie skończył w więzieniu. Żyjąc pod kontrolą takich przekonań i poglądów, żyjąc w tej grupie społecznej z takim nastawieniem do funkcjonowania w świecie, możesz jedynie popaść w jeszcze większe przygnębienie, być jeszcze bardziej wyczerpany, zmęczony zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W rezultacie budzi się w tobie opór i niechęć do tego świata i ludzkości, jeszcze bardziej nimi gardzisz. Gardząc innymi, coraz gorzej myślisz też o samym sobie, mając wrażenie, że nie żyjesz w sposób, jaki przystoi człowiekowi, lecz raczej wiedziesz życie pełne zmęczenia i przygnębienia. Aby inni cię nie skrzywdzili, musisz stale mieć się na baczności, robiąc i mówiąc pewne rzeczy wbrew sobie. Aby chronić swoje interesy i osobiste bezpieczeństwo, zakładasz maskę fałszu w każdym aspekcie swojego życia, przedstawiasz się w fałszywym świetle i nie masz odwagi powiedzieć choćby słowa prawdy. W takich warunkach zapewniających przetrwanie twoje wewnętrzne ja nie może znaleźć ujścia ani zaznać wolności. Często potrzebujesz kogoś, kto nie będzie stanowił zagrożenia dla ciebie ani dla twoich interesów, kogoś, z kim będziesz mógł podzielić się najbardziej intymnymi przemyśleniami i przy kim będziesz w stanie dać upust swoim frustracjom, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za swoje słowa, nie stając się obiektem drwin, żartów czy kpin i nie ponosząc żadnych konsekwencji. W sytuacji, gdy przekonanie czy pogląd, wedle którego „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu” jest twoją zasadą funkcjonowania w świecie, twoje wewnętrzne ja przepełniają lęk i niepewność. Naturalnie, czujesz się przygnębiony, nie możesz znaleźć ujścia dla swoich emocji i potrzebujesz kogoś, kto by cię pocieszył, kogoś, komu mógłbyś się zwierzyć. Toteż, biorąc pod uwagę te aspekty, choć zasada funkcjonowania w świecie, której nauczyli cię twoi rodzice, czyli „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”, może cię skutecznie chronić, jest kijem, który ma dwa końce. Wprawdzie w pewnym stopniu chroni ona twoje interesy fizyczne i zapewnia osobiste bezpieczeństwo, ale zarazem sprawia, że jesteś przygnębiony i nieszczęśliwy, nie możesz znaleźć ujścia dla swoich emocji, a nawet rozczarowujesz się co do tego świata i ludzkości. Jednocześnie w głębi duszy zaczynasz mieć dość tego, że urodziłeś się w czasach tak złych, w grupie takich złych ludzi. Nie rozumiesz, dlaczego ludzie muszą żyć, dlaczego życie jest tak wyczerpujące, dlaczego zawsze i wszędzie trzeba zakładać maskę i przedstawiać się w fałszywym świetle oraz dlaczego ciągle musisz się mieć na baczności przed innymi z troski o swoje interesy. Chciałbyś mówić prawdę, ale boisz się konsekwencji. Chcesz być prawdziwym człowiekiem, wypowiadać się szczerze i postępować uczciwie, unikać bycia podłym człowiekiem lub popełniania w tajemnicy niegodziwych i haniebnych czynów, żyjąc wyłącznie w ciemności, ale nie jesteś w stanie. Dlaczego nie możesz żyć w sposób prawy? Kiedy zastanawiasz się nad swoimi przeszłymi postępkami, odczuwasz lekką pogardę. Nienawidzisz tego złego trendu i tego złego świata i brzydzisz się nimi, a jednocześnie czujesz przemożny wstręt do siebie i gardzisz osobą, którą się stałeś. Nic jednak nie możesz zrobić. Chociaż twoi rodzice poprzez swoje słowa i czyny przekazali ci ten talizman, cały czas masz wrażenie, że w twoim życiu brakuje szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Kiedy odczuwasz ten brak szczęścia, bezpieczeństwa, prawości i godności, jesteś zarówno wdzięczny swoim rodzicom za to, że dali ci ten talizman, jak i masz żal, że włożyli ci na ręce kajdany. Nie rozumiesz, dlaczego rodzice kazali ci postępować w ten sposób, dlaczego musisz się zachowywać tak, żeby zdobyć pozycję w społeczeństwie, żeby dostosować się do tej grupy społecznej i żeby się chronić. Choć jest to talizman, są to zarazem kajdany, które sprawiają, że w swoim sercu odczuwasz równocześnie miłość i nienawiść. Cóż jednak możesz zrobić? Nie znasz właściwej drogi życiowej, nikt nie mówi ci, jak żyć ani jak radzić sobie z tym, co ci się przydarza, i nikt nie mówi ci, czy to, co robisz, jest dobre, czy złe, ani w jaki sposób powinieneś podążać ścieżką, którą masz przed sobą. Zostają ci jedynie zamęt, wahanie, ból i niepokój. Oto są konsekwencje filozofii funkcjonowania w świecie, którą wpoili ci rodzice i rodzina: twoje najprostsze pragnienie, żeby być zwykłym człowiekiem, czyli być w stanie postępować w sposób prawy, bez uciekania się do owych nieuczciwych środków radzenia sobie ze światem, nie może się ziścić. Możesz jedynie egzystować w poniżający sposób, zawierać kompromisy i żyć dla reputacji, wykazywać się szczególną zaciekłością, aby chronić się przed innymi ludźmi, udawać silnego, wysokiego, potężnego, wpływowego i niezwykłego, żeby nikt cię nie nękał. Możesz żyć tylko w ten sposób, wbrew samemu sobie, przez co czujesz do siebie obrzydzenie, ale nie masz wyboru. Ponieważ nie masz ani umiejętności, ani ścieżki ucieczki od tych sposobów i strategii funkcjonowania w świecie, możesz tylko dać się manipulować tym przekonaniom, które warunkowali twoi rodzice i twoja rodzina. Ludzie są oszukiwani i kontrolowani przez przekonania wpojone im przez rodziców i rodzinę w trakcie tego nieświadomego procesu, ponieważ nie rozumieją prawdy ani tego, jak powinni żyć, więc mogą jedynie zdać się na los. Nawet jeśli mają jeszcze resztki sumienia lub choćby odrobinę chęci, by żyć na podobieństwo człowieka, dogadywać się z innymi i rywalizować z nimi w sposób sprawiedliwy, to bez względu na to, jakie mogliby mieć pragnienia, nie potrafią uciec od tego, że rozmaite przekonania oraz poglądy pochodzące od ich rodziny warunkują ich i kontrolują, i w końcu powracają właśnie do tego przekonania czy poglądu, jaki wpoiła im rodzina: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”, ponieważ nie mają żadnej innej ścieżki, którą mogliby wybrać – nie mają wyboru. Wszystko to wynika z tego, że ludzie nie rozumieją prawdy i nie udaje się im jej posiąść. Oczywiście, rodzice mówią ci też: „Rysując tygrysa, przedstawiasz jego skórę, ale nie jego kości; znając kogoś, znasz jego twarz, ale nie serce” i tym samym zapoznają cię ze sztuką tego, jak mieć się na baczności przed innymi, a każą ci to robić, bo wszyscy ludzie są przebiegli. Łatwo jest dać się oszukać, jeśli nie jesteś w stanie przejrzeć ludzi; ich prawdziwe myśli nie muszą odpowiadać przejawom ich zachowania – ktoś może sprawiać wrażenie prawego i dobrego, ale w głębi duszy jest jadowity jak wąż czy skorpion. Może też być tak, że ktoś niby mówi o życzliwości, prawości, przyzwoitości, mądrości i spolegliwości, mówi dokładnie to, co trzeba, z jego słów bije prawość i uczciwość moralna, ale w głębi duszy jest on wyjątkowo plugawy, niegodziwy, odrażający, podrzędny i nikczemny. Toteż gdy wchodzisz w relacje z innymi ludźmi, możesz podchodzić do nich wyłącznie z nastawieniem wpojonym ci przez twoich rodziców.
„Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu” i „Rysując tygrysa, przedstawiasz jego skórę, ale nie jego kości; znając kogoś, znasz jego twarz, ale nie serce” to najbardziej podstawowe zasady funkcjonowania w świecie, które wpajają ci twoi rodzice, jak również najbardziej fundamentalne kryteria, za pomocą których postrzegasz ludzi i masz się przed nimi na baczności. Podstawowym celem rodziców jest to, by cię chronić i pomóc ci chronić samego siebie. Jednak z drugiej strony te słowa, przekonania i poglądy mogą sprawić, że jeszcze dotkliwiej poczujesz, iż świat jest niebezpieczny, a ludzie niegodni zaufania, co doprowadzi do tego, że stracisz jakiekolwiek pozytywne uczucia do innych. Ale jak możesz rzeczywiście rozeznać się co do ludzi i postrzegać innych? Z którymi ludźmi powinieneś się zadawać i na czym polega właściwa relacja między ludźmi? Jak należy współżyć z innymi zgodnie z zasadami i jak można współdziałać z innymi uczciwie i harmonijnie? Rodzice o tych sprawach nic nie wiedzą. Wiedzą tylko, jak stosować różne sztuczki, podstępy, jak wykorzystywać rozmaite reguły gry i strategie funkcjonowania w świecie, by mieć się na baczności przed ludźmi oraz wykorzystywać i kontrolować ich po to, żeby uchronić się od krzywdy ze strony innych, bez względu na to, jak sami ich krzywdzą. Ucząc tych przekonań i poglądów swoje dzieci, rodzice wpajają im tylko pewne strategie ułatwiające funkcjonowanie w świecie. To nic więcej jak tylko strategie. Co one obejmują? Różnorakie sztuczki i reguły gry, to, jak zadowalać innych, jak chronić swoje interesy i jak maksymalizować własne zyski. Czy te zasady są prawdą? (Nie, nie są). Czy są właściwą ścieżką, jaką ludzie powinni podążać? (Nie). Żadna z nich nie stanowi właściwej ścieżki. Jaka więc jest istota owych przekonań, które wpajają ci rodzice? Nie są one zgodne z prawdą, nie stanowią właściwej ścieżki ani nie są czymś pozytywnym. Czym zatem są? (Są wyłącznie deprawującą nas filozofią szatana). Patrząc na rezultaty, możemy powiedzieć, że deprawują one ludzi. Jaka jest zatem istota tych przekonań? Weźmy twierdzenie: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu” – czy jest to prawidłowa zasada określająca to, jak powinny wyglądać nasze interakcje z innymi? (Nie, takie przekonania są czymś negatywnym, co pochodzi od szatana). To coś negatywnego pochodzącego od szatana – jaka więc jest ich istota i natura tych przekonań? Czyż nie są to sztuczki? Czyż nie są to strategie? Czyż nie są to taktyki służące pozyskaniu sobie innych? (Owszem). Nie są to zasady praktyki dotyczące wkraczania w prawdę ani pozytywne zasady i wskazówki, za pomocą których Bóg uczy ludzi, jak postępować; są to tylko strategie ułatwiające funkcjonowanie w świecie, to sztuczki. Co więcej, czyż natura powiedzenia „Rysując tygrysa, przedstawiasz jego skórę, ale nie jego kości; znając kogoś, znasz jego twarz, ale nie serce” nie jest taka sama? (Jest). Czyż wszystkie te wyrażenia nie mówią ci, byś stał się przebiegły, byś nie był zwyczajny, bezpośredni i prawy, by trudno cię było rozszyfrować i by innym nie było łatwo cię przejrzeć? Czyż te konkretne zasady funkcjonowania w świecie, które wytworzyły się w tobie pod wpływem owych przekonań i poglądów, nie każą ci korzystać ze strategii w interakcjach z innymi, nauczyć się pozyskiwać sobie innych i opanować reguły gry obowiązujące wśród ludzi w każdej epoce? (Tak, każą). Niektórzy ludzie twierdzą: „Rodzice mówią dzieciom takie rzeczy, żeby nauczyć ich mieć się na baczności przed innymi i patrzeć na innych w odpowiedni sposób”. Czy powiedzieli ci, jak masz patrzeć na innych? Nie powiedzieli ci, jak masz patrzeć na innych, nie powiedzieli ci, żebyś podchodził do różnych ludzi zgodnie z właściwymi zasadami, natomiast poradzili ci stosowanie odpowiednich sztuczek i podstępów, aby zaspokoić potrzeby i zareagować na strategie różnych ludzi. Załóżmy na przykład, że twój szef czy przełożony jest nikczemny i jest kobieciarzem. Myślisz sobie tak: „Szef sprawia wrażenie osoby przyzwoitej, wydaje się prawy, ale w gruncie rzeczy jest kobieciarzem. W głębi duszy jest takim właśnie łajdakiem. W porządku, dostosuję się do jego preferencji, znajdę dobrze wyglądającą kobietę, podejdę do niej i przedstawię ją szefowi, żeby go zadowolić”. Czyż nie jest to strategia funkcjonowania w świecie? (Jest). Kiedy na przykład widzisz kogoś, kto ma jakąś zaletę, którą mógłbyś wykorzystać, więc warto nawiązać z nim relację, ale zarazem jest to ktoś, z kim lepiej nie zadzierać, myślisz tak: „Muszę mu się jakoś przypochlebić, powiedzieć cokolwiek miłego”. Ten ktoś mówi: „Ładna dzisiaj pogoda”. Odpowiadasz: „Naprawdę ładna, jutro też będzie ładnie”. Ten ktoś mówi: „Dziś jest naprawdę zimno”, a ty odpowiadasz: „Tak, jest zimno. Może założysz coś cieplejszego? Moja kurtka jest bardzo ciepła, śmiało, załóż ją”. Gdy tylko ten ktoś ziewnie, pędzisz do niego z poduszką; gdy wyciąga butelkę z lekarstwem, natychmiast nalewasz mu wodę, gdy siada na chwilę po posiłku, od razu robisz mu herbatę. Czyż nie są to strategie funkcjonowania w świecie? (Są). To są takie strategie. Dlaczego jesteś w stanie je stosować? Dlaczego chcesz się przypodobać tej osobie? Czy gdybyś jej nie potrzebował i nic nie mógł od niej uzyskać, dalej traktowałbyś ją w ten sposób? (Nie). Nie. Jak to mówią ludzie: „Bez nagrody nawet nie kiwnij palcem”. Albo jak z noszeniem wody do ogródka – podlewasz tylko wartościowe sadzonki. Idziesz i przypochlebiasz się tylko tym ludziom, którzy mogą ci się do czegoś przydać. Gdy sami ustąpią lub zostaną usunięci ze swojego stanowiska, twój entuzjazm wobec nich natychmiast stygnie i ignorujesz ich. Gdy do ciebie dzwonią, to albo wyłączasz telefon, albo udajesz, że linia jest zajęta i nie odbierasz. Gdy ich widzisz, pozdrawiają cię i mówią: „Ładna dzisiaj pogoda”, a ty zbywasz ich, mówiąc: „Ach, tak. Do widzenia, pogadamy później. Kiedyś zaproszę cię na obiad”. To pusta obietnica, bo później ignorujesz ich, nie kontaktujesz się z nimi, a nawet blokujesz ich numer. Różne przekonania i poglądy wpajane ludziom przez rodziców tworzą niewidzialną barierę ochronną wokół ich serc. Równocześnie zaszczepiają także podstawowe sposoby funkcjonowania i przetrwania w świecie, ucząc ludzi, jak grać na dwa fronty i jak zintegrować się z grupą społeczną, jak zdobyć pozycję społeczną i jak nie dać się nękać w grupie ludzi. Mimo że zanim wszedłeś do społeczeństwa, twoi rodzice nie mówili ci szczegółowo, jak masz się zachować w konkretnych sytuacjach, to warunkowanie przez rodziców i rodzinę w zakresie sposobów czy zasad funkcjonowania w świecie zaszczepiło ci podstawowe przekonania i zasady w tym względzie. Cóż to za podstawowe przekonania i zasady dotyczące funkcjonowania w świecie? Uczą cię one, jak zawsze i wszędzie w interakcjach z ludźmi zakładać maskę, jak przedstawiać się w fałszywym świetle w każdej grupie społecznej i ostatecznie osiągnąć rezultat w postaci ochrony twojej sławy i twoich zysków przed doznaniem uszczerbku, a jednocześnie uzyskania sławy i zysków bądź gwarancji osobistego bezpieczeństwa. Z przekonań i zapatrywań oraz różnych strategii służących funkcjonowaniu w świecie, jakie wpoili ci rodzice, widać, że nie nauczyli cię oni, jak być bardziej godnym człowiekiem, jak być prawdziwym człowiekiem, jak być dobrą istotą stworzoną czy jak być kimś, kto posiada prawdę. Wręcz przeciwnie, kazali ci oszukiwać innych ludzi, mieć się przed nimi na baczności, używać różnych strategii w relacjach z ludźmi, a także nauczyli cię tego, jakie są serca ludzi i jaka jest ludzkość. Uwarunkowana przez te przekonania i poglądy pochodzące od twoich rodziców twoja wewnętrzna jaźń staje się coraz bardziej złowroga i rodzi się w tobie niechęć do ludzi. W swoim młodym sercu, jeszcze zanim pojawiły się w nim jakiekolwiek strategie dotyczące funkcjonowania w świecie, posiadasz już szczątkową, podstawową definicję ludzkości, jak również szczątkową, podstawową zasadę mówiącą ci, jak funkcjonować w świecie. Jaką więc rolę odgrywają twoi rodzice w tym, jak funkcjonujesz w świecie? Bez wątpienia taką, że prowadzą cię złą ścieżką; nie kierują cię ku dobrej ścieżce ani ku właściwej ścieżce ludzkiego życia w pozytywny i czynny sposób, lecz raczej sprowadzają cię na manowce.
Poza warunkowaniem chłopców za pomocą powiedzeń takich jak „Mężczyźni nie płaczą z byle powodu”, rodzice często mówią swoim synom: „»Dobry kogut nie walczy z psami; dobry mężczyzna nie walczy z kobietami«. Nie bawcie się z dziewczynami ani nie walczcie z nimi; nie zniżajcie się do ich poziomu; to dziewczyny i powinniście im odpuszczać”. Dlaczego macie im odpuszczać? Jeśli zrobiły coś złego, to nie powinniście im odpuszczać, nie rozpuszczajcie ich. Kobiety są równe mężczyznom. Urodziły się i zostały wychowane przez mamę i tatę tak jak ty, więc dlaczego miałbyś im odpuszczać? Tylko dlatego, że są kobietami? Jeśli zrobią coś złego, to powinny zostać ukarane, pouczone, przyznać się do błędu, przeprosić, zrozumieć, co zrobiły źle, no i następnym razem w podobnej sytuacji nie powinny popełniać tego samego błędu. Powinieneś nauczyć się im pomagać, zamiast podchodzić do tej sytuacji zgodnie z zasadą „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami”, której nauczyli cię rodzice. Wszyscy ludzie od czasu do czasu popełniają błędy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Kiedy tak się dzieje, powinni przyznać się do błędu i okazać skruchę. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety powinni kroczyć właściwą ścieżką i żyć godnie, zamiast trzymać się tego, co mówili ich rodzice: „Dobry kogut nie walczy z psami; dobry mężczyzna nie walczy z kobietami”. Nie okazujesz się dobrym mężczyzną przez to, że nie walczysz z kobietami ani nie zniżasz się do ich poziomu. Widzisz, rodzice często mówią: „Długie włosy, rozum krótki. Nie mają żadnych perspektyw, nie bądź jak one. Nie traktuj ich poważnie ani nie zwracaj na nie uwagi”. Co to znaczy „nie zwracaj na nie uwagi”? Trzeba przeanalizować i wyjaśnić kwestię zasad. Kto popełnił błąd, kto powiedział coś pozytywnego czy negatywnego, czyja wzmianka o konkretnej ścieżce była poprawna – sprawy dotyczące zasad, ścieżek i postępowania należy koniecznie wyjaśnić. Nie zamazuj granicy między dobrem a złem; nawet gdy rozmawiasz z kobietą, wszystko musi być jasne. Jeśli rzeczywiście traktujesz ją poważnie, to powinieneś powiedzieć jej prawdę, którą ludzie winni rozumieć. Pomóż jej kroczyć właściwą ścieżką, nie pobłażaj jej i nie unikaj poważnych tematów ani wyjaśniania ważnych rzeczy tylko dlatego, że jest kobietą. Kobiety również powinny żyć godnie i nie powinny sobie pobłażać ani zachowywać się nierozsądnie tylko dlatego, że mężczyźni im ustępują. Mężczyzna i kobieta różnią się wyłącznie pod względem fizjologii, ale w oczach Boga mają taką samą tożsamość i taki sam status. Oboje są istotami stworzonymi i poza różnicami płciowymi nie dzieli ich zbyt wiele. Oboje doświadczają zepsucia i dotyczą ich te same zasady postępowania. Wymagany przez Boga standard jest identyczny dla mężczyzn i kobiet, nie ma tu żadnych różnic. Czy zatem to, czego nauczają rodzice, czyli że „dobry mężczyzna nie walczy z kobietami” odpowiada prawdzie? (Nie). Jakie jest więc prawidłowe podejście? Nie chodzi o żadne walczenie, tylko o dostosowanie twojej praktyki do zasad. Co rodzice chcą powiedzieć poprzez takie uwagi? Czyż nie faworyzują synów kosztem córek? Wydają się mówić: „Długie włosy, rozum krótki. Są naiwne, o ich intelekcie nawet nie warto wspominać. Po co z nimi dyskutować? I tak nic nie zrozumieją. Jak mówi przysłowie, »Kobiety z dużymi piersiami są głupie, długie włosy, rozum krótki«. Dlaczego miałbyś przejmować się kobietami albo traktować je poważnie?”. Czy kobiety nie są ludźmi? Czy Bóg nie zbawia kobiet? Czy nie dzieli się z nimi prawdą i nie daje im życia? Czy tak właśnie jest? (Nie, nie jest tak). Jeśli Bóg tego nie robi, jeśli nie traktuje kobiet niesprawiedliwie, to jak powinieneś postępować? Traktuj kobiety zgodnie z zasadami, których uczy cię Bóg; nie przyjmuj przekonań rodziców i nie podsycaj szowinistycznych tendencji. Może twoje kości i mięśnie są nieco mocniejsze niż u kobiet, może i jesteś potężniej zbudowany i masz większą siłę fizyczną, może i jesz więcej, jednak twoje skażone usposobienie, twoja buntowniczość i zakres, w jakim nie rozumiesz prawdy – to wszystko nie różni się niczym od kobiet. Umiejętności życiowe, w których przodujesz, mogą różnić się od umiejętności kobiet: jesteś obeznany z elektroniką i mechaniką, podczas gdy kobiety znają się na haftowaniu, szyciu i cerowaniu. Czy potrafisz robić te rzeczy? Podczas gdy mężczyźni sprawdzają się na budowach, kobiety przodują w rzeczach związanych z urodą. Choć mężczyźni potrafią obsługiwać różne maszyny i urządzenia, to kobietom niczego nie brakuje. W czym dokładnie kobiety są gorsze? Wszystkie takie porównania są bezsensowne. Chodzi o to, byś wyzbył się swojego szowinizmu. Nie przyjmuj przekonań takich jak „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami”; to, co mówią rodzice, nie jest prawdą, krzywdzi cię to. Nigdy nie mów takich rzeczy, które są poniżające dla kobiet – jest to rażąco sprzeczne z rozsądkiem i dobrymi obyczajami. Jakim rodzajem problemu jest brak szacunku do kobiet? Czy ludzie, którzy tak postępują, w ogóle mają człowieczeństwo? (Nie mają). Są pozbawieni człowieczeństwa. Jeśli nie szanujesz kobiet, to przypomnij sobie, że twoja matka, obie twoje babki i twoje siostry są kobietami. Czy zaakceptują taki brak szacunku? Nawet niektóre matki mówią swoim synom: „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami”. Czyż takie matki nie są głupie? Takie matki są naiwne i będąc kobietami, umniejszają swoją wartość; ewidentnie są mącicielkami, które nie mają pojęcia, co mówią. Twierdzenie „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami” jest rażąco sprzeczne z rozumem i przyzwoitością. Bóg nigdy nie definiował kobiet w ten sposób ani nigdy nie napominał mężczyzn, mówiąc im: „Kobiety są delikatne, mają długie włosy, ale rozum krótki. Są pozbawione zdrowego rozsądku. Nie walcz z nimi. Jeśli będziesz to robił, nie uda ci się poprawnie rozwiązać różnych problemów. We wszystkim bądź wyrozumiały i ustępliwy, nie traktuj kobiet poważnie; mężczyźni powinni mieć szerokie horyzonty i być otwarci na wszystko”. Czy Bóg kiedykolwiek powiedział coś takiego? (Nie). Skoro Bóg nigdy czegoś takiego nie powiedział, to nie rób takich rzeczy i nie patrz na kobiety w ten sposób. Jest to dyskryminacja i brak szacunku dla kobiet. Możesz zastąpić kobietę tam, gdzie brak jej potrzebnych umiejętności, ale tak samo powinno to działać w drugą stronę. Właściwym podejściem jest wzajemna zależność i uzupełnianie się. Dlaczego jest to właściwe podejście? Bo mocne strony zarówno mężczyzn, jak i kobiet zostały zarządzone przez Boga. Jakie przekonania i zapatrywania powinieneś przyjąć, by w odpowiedni sposób podchodzić do faktu, że mocne strony zarówno mężczyzn, jak i kobiet zostały zarządzone przez Boga? Macie się wzajemnie uzupełniać – to jest zasada praktyki. Mężczyźni nie powinni dyskryminować kobiet, a kobiety nie powinny okazywać nadmiernego szacunku mężczyznom, myśląc: „W końcu mamy w naszym kościele brata, będzie on filarem siły. Teraz nasz kościół jest już kompletny, pojawił się bowiem ktoś, kto nas wesprze i zajmie się różnymi sprawami w naszym imieniu, kto będzie nam przewodził”. Czy jesteś gorsza? Czy wierzysz w mężczyzn? Czy gdyby kościół składał się z samych kobiet, to oznaczałoby, że już nie wierzysz w Boga? Że nie możesz dostąpić zbawienia ani zrozumieć prawdy? Gdy ktoś bez ogródek zapyta: „Dlaczego w waszym kościele nie ma żadnych braci?”, masz poczucie, że zostałaś dźgnięta nożem w serce, i mówisz: „Nie wspominaj o tym. To jedyna wada naszego kościoła. Nie chcemy, żeby ktoś to zauważył; poruszyłeś jedyną czułą strunę”. Potem modlisz się: „Boże, kiedy przygotujesz brata dla naszego kościoła?”. Czy kościół jest podtrzymywany w istnieniu przez braci? Czy nie mógłby bez nich przetrwać? Czy Bóg kiedykolwiek coś takiego powiedział? (Nie, nie powiedział). Bóg nigdy tego nie powiedział ani też nigdy nie powiedział, że do założenia kościoła potrzeba obu płci lub że nie można go zakładać, kiedy jest tylko jedna płeć. Czy kiedykolwiek coś takiego powiedział? (Nie, nie powiedział). To wszystko są konsekwencje szowinizmu warunkowanego przez rodzinę. We wszystkim polegacie na mężczyznach i gdy tylko coś się dzieje, mówicie: „Muszę poczekać i przedyskutować to z mężem, kiedy wróci” albo „Bracia w naszym kościele byli ostatnio bardzo zajęci, więc nie ma komu przejąć inicjatywy w tej sprawie”. Do czego więc są kobiety? Czy nie jesteś w stanie poradzić sobie z tymi zadaniami? Czy nie masz ust ani nóg? Niczego ci nie brakuje: rozumiesz prawdozasady i powinnaś postępować zgodnie z nimi. Mężczyzna nie jest twoją głową ani twoim panem, to zwykły człowiek i członek zepsutej ludzkości. Naucz się polegać na Bogu i Jego słowach we wszystkim, co robisz. Taka jest zasada i droga, którą powinnaś podążać, zamiast polegać na jakiejkolwiek jednej osobie. Nie jestem zwolennikiem męskiego szowinizmu ani oczywiście nie mówię tego po to, aby wywyższać prawa kobiet lub ich bronić, ale raczej, aby pomóc ludziom zrozumieć pewien aspekt prawdy. Jaki aspekt prawdy? Że wpojone ci przez twoich rodziców powiedzenie „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami” jest niepoprawne; zaszczepia ono w tobie błędne przekonanie. Jako mężczyzna nie powinieneś dać się prowadzić temu przekonaniu i poglądowi ani traktować kobiet w ten sposób. Jest to aspekt prawdy, który powinieneś zrozumieć. Nie myśl cały czas: „Jestem mężczyzną, powinienem rozpatrywać sprawy z męskiej perspektywy, powinienem mieć wzgląd na siostry i chronić je, tolerować oraz być wyrozumiały wobec nich z pozycji mężczyzny, nie traktując żadnej z nich poważnie. Jeśli siostra chce kandydować w wyborach na przywódczynię w kościele, zachowam się kurtuazyjnie i pozwolę jej przewodzić”. Na jakiej podstawie? Uważasz, że jesteś otwarty na wszystko tylko dlatego, że jesteś mężczyzną? Czy potrafisz być dla nich tolerancyjny? Nie umiesz nawet być tolerancyjny dla samego siebie. Przywództwo w kościele powinno opierać się na tym, kto nadaje się do danej roli. Jeśli bracia i siostry cię wybierają, powinieneś wziąć na swoje barki ten ciężar. Jest to zarazem twoja odpowiedzialność i twój obowiązek. Dlaczego tak od niechcenia odmawiasz? By pokazać, jaki jesteś szlachetny? Czy to zasada praktyki? Czy jest to zgodne z prawdą? (Nie jest). Źle jest zarówno odmówić, jak i walczyć o to. Jaka jest więc właściwa ścieżka działania? Musisz opierać to, co robisz, na słowach Boga i mieć prawdę za swoje kryterium. Twoi rodzice nauczyli cię, że „dobry mężczyzna nie walczy z kobietami”. Ile lat żyłeś wyposażony w to szowinistyczne przekonanie i zapatrywanie? Wielu ludzi myśli: „Pranie i cerowanie to praca dla kobiet. Niech one się tym zajmują. Wykonywanie takich zadań doprowadza mnie do rozpaczy, nie czuję się wtedy mężczyzną”. Cóż takiego się dzieje, kiedy wykonujesz taką pracę? Przestajesz być mężczyzną? Niektórzy mówią: „Matka, siostra lub babcia zawsze prały moje ubrania. Nigdy nie wykonywałem żadnej »kobiecej pracy«”. Teraz wykonujesz obowiązek i musisz być niezależny. To właśnie masz zrobić; tego Bóg wymaga od ludzi. Czy to zrobisz? (Tak). Jeśli czujesz w sercu opór, jeśli nie masz ochoty tego zrobić i w związku z tym zadaniem ciągle myślisz o swojej matce, to jesteś do niczego. Mężczyźni mają te szowinistyczne przekonania i patrzą z góry na pewne zadania, takie jak opiekowanie się dziećmi, sprzątanie czy robienie prania. Niektórzy mają silne skłonności szowinistyczne i gardzą tymi obowiązkami, nie chcą ich wykonywać, a jeśli to robią, to z niechęcią, bojąc się, że inni mogą zacząć mieć o nich gorsze zdanie. Myślą tak: „Jeśli cały czas będę wykonywać te obowiązki, to czy nie stanę się zniewieściały?”. Jakie przekonanie rządzi takim myśleniem? Czyż nie jest ono problematyczne? (Jest). Otóż jest. Spójrzcie na pewne regiony, w których mężczyźni zawsze noszą fartuchy i gotują. Gdy kobieta wraca z pracy, mężczyzna podaje jej obiad, mówiąc: „Masz, zjedz coś. Jest przepyszne, ugotowałem dziś to, co najbardziej lubisz”. Nie ma w tym niczego złego, że mężczyzna przygotowuje posiłek, a kobieta go je, i mężczyzna wcale nie czuje się jak kura domowa. Czyż wciąż nie jest mężczyzną, gdy odchodzi na bok i zdejmuje fartuch? W pewnych regionach, gdzie szowinizm jest wyjątkowo mocny, ludzie są bez wątpienia zepsuci przez warunkowanie i wpływ rodziny. Czy to warunkowanie ocaliło ich, czy wyrządziło im krzywdę? (Wyrządziło krzywdę). To prawda. Niektórzy trzydziesto-, czterdziesto-, a nawet pięćdziesięcioletni mężczyźni nie potrafią wyprać sobie skarpetek. Noszą podkoszulek przez dwa tygodnie; jest brudny, ale nie chcą go wyprać; nie mają zielonego pojęcia, jak to zrobić, ile wziąć wody i ile proszku, jak sprawić, żeby był czysty. Więc po prostu noszą ten podkoszulek i myślą sobie tak: „Każę matce lub żonie kupić więcej podkoszulków i skarpetek, tak żebym musiał je prać tylko raz na dwa miesiące. Najlepiej byłoby, aby mama bądź żona przyjeżdżały wtedy i robiły mi pranie!”. Źródło ich niechęci do wykonywania tych czynności ma pewien związek z wychowaniem, jakie odebrali z rąk rodziców i rodziny. Przekonania i zapatrywania wpajane przez rodziców dotyczą najbardziej podstawowych i najprostszych reguł życia, jak również pewnych niewłaściwych poglądów na temat ludzi. Podsumowując, wszystko to składa się na warunkowanie ludzkich przekonań przez rodzinę. Bez względu na to, jak duży wpływ przekonania te wywierają na życie człowieka w ramach jego wiary w Boga i egzystencji, ile kłopotów i niedogodności przynoszą, w swej istocie mają one pewien związek z ideologicznym wychowaniem przez rodziców. Jeśli jesteś teraz dorosły i przez wiele lat żyłeś zgodnie z tymi przekonaniami i zapatrywaniami, to nie zmienią się one ot tak – potrzeba na to czasu. Jeśli te przekonania i zapatrywania dotyczą wykonywania obowiązku lub zasad zachowania i funkcjonowania w świecie i jeśli dążysz do prawdy, to powinieneś wziąć się za siebie, usunąć te przeszkody i wkroczyć w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe. Jeśli dotyczą one jedynie aspektów życia osobistego, to byłoby lepiej, gdybyś był gotów się zmienić. Jeśli nie możesz tego osiągnąć, jeśli wydaje ci się to zbyt wymagające czy trudne lub nawet jeśli jesteś już tak przyzwyczajony do tego stylu życia, że nie potrafisz się zmienić, to nikt cię nie zmusza. Ja tylko pokazuję ci te problemy, żebyś wiedział, co jest dobre, a co złe. Jeśli chodzi o kwestie osobistego stylu życia, to musisz sam wszystko rozważyć – nie będziemy cię do niczego zmuszać. Jeśli chodzi o to, jak często pierzesz skarpetki i czy je cerujesz, czy też wyrzucasz, gdy zrobią się w nich dziury, to jest to twoja sprawa. Rób to, co właściwe w twojej sytuacji – nie ustalimy odnośnie do tego żadnych konkretnych reguł.
W pewnych rodzinach, szczycących się wyjątkowym, uprzywilejowanym pochodzeniem, rodzice często mówią dzieciom: „Wychodząc, pamiętaj, od kogo pochodzisz i kim są twoi przodkowie. W grupach społecznych, do których należysz, powinieneś postępować w sposób, który przynosi cześć i chwałę naszemu nazwisku. Pod żadnym pozorem nie szargaj reputacji naszych przodków. Zawsze pamiętaj o ich naukach i nie przynoś wstydu naszej linii genealogicznej. Jeśli pewnego dnia popełnisz jakiś błąd, ludzie powiedzą: »Czyż nie pochodzisz z wpływowej i szanowanej rodziny? Jak mogłeś zrobić coś takiego?«. Będą się z ciebie śmiać i nie tylko z ciebie, ale też z całej naszej rodziny. W takim przypadku zszargałbyś imię naszej rodziny i przyniósłbyś wstyd naszym przodkom, co jest niedopuszczalne”. Inni rodzice mówią swoim dzieciom: „Jesteśmy wielkim narodem i starożytną cywilizacją. Naszego obecnego poziomu życia nie było łatwo osiągnąć, więc doceń to. Zwłaszcza gdy jesteś za granicą, musisz przynosić chwałę i cześć Chińczykom. Nie rób niczego, co mogłoby zhańbić nasz naród lub zaszkodzić reputacji Chińczyków”. Rodzice mówią ci, że masz z jednej strony przynosić chlubę i cześć swojej rodzinie i swoim przodkom, a z drugiej, państwu i narodowi, upominając cię, byś nie zhańbił swojego kraju. Dzieci od małego wychowywane są w ten sposób przez swoich rodziców, a kiedy idą do szkoły, nauczyciele mówią im to samo: „Przynieś chlubę swojej klasie i szkole, swojemu miastu i krajowi. Nie pozwól, by obcokrajowcy drwili z nas, mówiąc, że brak nam charakteru lub do niczego się nie nadajemy”. Nawet w kościele niektórzy mówią tak: „To my, Chińczycy, uwierzyliśmy jako pierwsi. Kiedy nawiązujemy kontakty z braćmi i siostrami z zagranicy, powinniśmy przynosić chlubę Chińczykom i dbać o reputację narodu chińskiego”. Wszystkie te powiedzenia bezpośrednio wiążą się z tym, co wpajają ludziom rodziny. Czy te wpajane przekonania są właściwe? (Nie, nie są). Dlaczego? Jakiej chluby szukają ci ludzie? Czy szukanie takiej chluby na cokolwiek się zdaje? (Nie). Była taka sytuacja, że jakiś człowiek z Północnowschodnich Chin odwiedzał różne kościoły. Ukradł dziesięć tysięcy juanów pochodzące z ofiar na rzecz kościoła i uciekł do swojego domu. Kiedy bracia i siostry z Północnego Wschodu dowiedzieli się o tym, niektórzy mówili: „Co za obrzydliwy facet! Miał czelność ukraść pieniądze z ofiar na kościół. Całkowicie zszargał reputację ludzi z Północnego Wschodu! Jeśli kiedyś jeszcze go spotkamy, powinniśmy dać mu nauczkę!”. Po tej sytuacji ludzie z Północnego Wschodu mieli poczucie, że ich honor został zbrukany. Gdy tylko przebywali z braćmi i siostrami z innych prowincji, nie śmieli poruszać tej kwestii. Było im wstyd i bali się, że ktoś może powiedzieć: „Taki a taki z waszego regionu uciekł z pieniędzmi z datków”. Bali się, że inni będą o tym mówić, a sami nie mieli odwagi poruszyć tego tematu. Czy takie zachowanie jest właściwe? (Nie, nie jest). Dlaczego? (To, że ktoś ukradł datki, nie ma nic wspólnego z innymi ludźmi. Każdy jest odpowiedzialny tylko za siebie). To prawda. Kradzież tych pieniędzy z datków to problem tej osoby. Gdybyś to odkrył i powstrzymał go na czas, chroniąc w ten sposób dom Boży przed poniesieniem straty i stając na straży jego interesów, udźwignąłbyś swoją odpowiedzialność. Jeśli nie miałeś ku temu okazji i nie mogłeś temu zaradzić, to powinieneś rozpoznać, jakim ten człowiek jest łajdakiem, napomnieć samego siebie i modlić się do Boga, aby cię uchronił od takiego zdarzenia i dopilnował, abyś nie uległ podobnej pokusie. Powinieneś odnieść się do tej kwestii w prawidłowy sposób. Chociaż ten ktoś pochodzi z twojego regionu, jego czyny reprezentują tylko jego samego. Przecież nie było tak, że mieszkańcy jego regionu zachęcali go, by to uczynił, albo uczyli takich zachowań. To, co zrobił, nie ma związku z nikim innym. Inni ludzie mogą być co najwyżej odpowiedzialni za nieodpowiedni nadzór czy niewłaściwe przewodnictwo, ale nikt nie musi ponosić konsekwencji złych czynów tego człowieka. Wystąpił on przeciwko Bogu i naruszył dekrety administracyjne, nikt inny nie musi ponosić za niego konsekwencji. To on okrył się złą sławą. Co więcej, w sprawie tej nie chodzi o utratę twarzy czy zdobycie chwały; sprawa ta dotyczy naturoistoty danej osoby i ścieżki, jaką ona obrała. Można powiedzieć jedynie tyle, że ludziom nie od razu udało się rozeznać co do charakteru tego człowieka, ale po tym zdarzeniu każdy poznał jego prawdziwe oblicze. Nie ma to nic wspólnego z reputacją czy godnością innych braci i sióstr z tamtego regionu. Jeśli czujesz, że cię zhańbił, ponieważ jest z tego samego regionu co ty, to takie przekonanie jest całkowicie błędne. Dom Boży nigdy nie każe całej rodziny za grzechy jednej osoby; Bóg postrzega każdą jednostkę jako odrębny byt. Bez względu na to, skąd pochodzisz, nawet jeśli z tej samej rodziny lub masz tych samych rodziców, Bóg postrzega każdą osobę jako wyjątkową istotę. Bóg nigdy nie wini za błędy jednego człowieka żadnej spokrewnionej z nim osoby. Taka jest zasada i jest ona zgodna z prawdą. Jeśli jednak uważasz, że to, iż ktoś z twojego regionu postępuje źle, szkodzi twojej reputacji i dotyczy także ciebie, to jest to spowodowane twoim błędnym zrozumieniem i nie ma nic wspólnego z prawdą. Toteż kiedy rodzice mówią ci: „Przynieś chlubę naszemu krajowi, naszej rodzinie i naszemu nazwisku”, to czy jest to właściwe? (Nie). Dlaczego? Echo jakiego innego powiedzenia pobrzmiewa w tych słowach? Czyż słowa te nie są tej samej natury co omawiane przez nas wcześniej przekonanie, że „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”? Człowiek w życiu nie robi pozytywnych uczynków, nie kroczy właściwą ścieżką, nie przyjmuje prawdy i tego, co pozytywne, po to, by móc przypisać sobie zasługi. Zamiast tego ludzie powinni podchodzić do tego w następujący sposób: jest to ich odpowiedzialność, ścieżka, którą powinni kroczyć, oraz ich obowiązek. Kroczenie właściwą ścieżką, przyjmowanie prawdy i tego, co pozytywne, oraz podporządkowanie się Bogu to powinność i obowiązek ludzi. Wszystko to służy też osiągnięciu zbawienia, a nie temu, by wyrobić markę sobie lub Bogu, ani też oczywiście nie temu, by wyrobić markę mieszkańcom twojego kraju, a już zwłaszcza nie jakiemuś konkretnemu nazwisku, klanowi czy jakiejś konkretnej rasie. Nie dostępujesz zbawienia po to, żeby przynieść chlubę mieszkańcom swojego kraju, i z pewnością nie po to, żeby przynieść chlubę swojej rodzinie. Idea „przynoszenia chluby” to tylko teoria. Twoje zbawienie nie ma nic wspólnego z innymi ludźmi. Jakież korzyści mogą oni odnieść z twojego zbawienia? Co zyskają, jeśli dostąpisz zbawienia? Nie podążają właściwą ścieżką i Bóg, posiadający sprawiedliwe usposobienie, odpowiednio ich potraktuje. Potraktuje ich tak, jak na to zasługują. Co daje im to tak zwane „przynoszenie chluby”? Nie ma ono z nimi nic wspólnego. Akceptujesz konsekwencje wynikające z tego, jaką ścieżkę obierasz, a oni konsekwencje wynikające z wyboru ich ścieżki. Bóg traktuje każdego zgodnie ze swoim sprawiedliwym usposobieniem. Przynoszenie chluby narodowi, rodzinie czy nazwisku nie jest odpowiedzialnością żadnej konkretnej jednostki. Naturalnie nie powinieneś też dźwigać tej odpowiedzialności sam, a nawet nie jesteś w stanie. Losy, rozwój, wzrost znaczenia lub upadek rodziny czy klanu nie mają nic wspólnego z tym, czy przyniesiesz im chlubę. Nie mają też rzecz jasna nic wspólnego ze ścieżką, jaką obierasz. Jeśli dobrze się prowadzisz i jesteś w stanie podporządkować się Bogu, to nie po to, by przynieść innym ludziom chlubę czy sprawić, by byli z ciebie dumni, nie po to, by odebrać od Boga jakieś nagrody w ich imieniu, ani też nie po to, by załatwić dla nich zwolnienie z jakiejś kary. Wzrost ich znaczenia, ich upadek i ich los nie mają z tobą nic wspólnego. Nie powinno mieć dla ciebie znaczenia zwłaszcza to, czy czują się zaszczyceni i czy przyniosłeś im chlubę, czy też nie. Nie powinieneś dźwigać ich losu na swoich barkach ani też w żaden sposób za to nie odpowiadasz – to nie jest twoja powinność. Kiedy więc twoi rodzice mówią ci: „Musisz przynieść chlubę naszemu narodowi, nazwisku czy naszej rodzinie i nie wolno ci narazić na szwank reputacji naszych przodków ani dopuścić do tego, by ludzie potępiali nas za naszymi plecami”, to słowa te mają tylko wywrzeć na tobie negatywną psychologiczną presję. Nie możesz postępować zgodnie z nimi ani też nie masz takiego obowiązku. Dlaczego? Ponieważ Bóg wymaga od ciebie tylko tego, abyś wypełniał przed Jego obliczem swój obowiązek jako istota stworzona. Nie każe ci robić niczego dla twojego narodu, nazwiska czy twojej rodziny ani nie nakłada na ciebie takiej odpowiedzialności. Toteż przynoszenie chluby twojemu krajowi czy twojej rodzinie, bądź też przynoszenie chluby i honoru twojemu nazwisku, albo w ogóle robienie czegokolwiek dla niego, nie jest twoim obowiązkiem. Nie ma z tobą nic wspólnego. Los tych spraw jest wyłącznie w rękach Boga i nie musisz brać na siebie żadnych ciężarów z tym związanych. Jeśli popełnisz jakieś błędy, nie powinieneś mieć poczucia winy wobec swojego kraju, nazwiska czy swojej rodziny. Jeśli zrobisz coś dobrego, nie powinieneś podchodzić do tego tak, że miałeś szczęście, ani myśleć, że przyniosłeś im chlubę. Nie ciesz się takimi rzeczami. A jeśli poniesiesz porażkę, nie lękaj się ani nie daj się przytłoczyć smutkowi. Nie obwiniaj się, ponieważ to w ogóle nie ma nic wspólnego z tobą. Nawet o tym nie myśl – to takie proste. Tak więc jeśli chodzi o ludzi różnych narodowości: Chińczycy są wybrani przez Boga; przychodzą przed oblicze Boga i są istotami stworzonymi. Ludzie Zachodu stają przed obliczem Boga i oni też są istotami stworzonymi. Azjaci, Europejczycy, mieszkańcy Ameryki Północnej i Południowej, mieszkańcy Oceanii i Afrykanie przychodzą przed Boga i przyjmują Jego dzieło i również są Jego istotami stworzonymi. Bez względu na to, z jakiego kraju ktoś pochodzi, musi jedynie wypełnić swój obowiązek jako istota stworzona, przyjąć słowa Boga, podporządkować się im i dostąpić zbawienia. Ludzie nie powinni tworzyć klanów na podstawie narodowości ani dzielić się na grupy czy rasy. Wszystko, co uznaje chwałę rasy za cel swoich działań lub za podstawową zasadę, jest błędne. Nie jest to ścieżka, którą ludzie powinni kroczyć, i nie jest to zjawisko, które powinno mieć miejsce w kościele. Ludzie z różnych krajów wchodzą ze sobą w interakcje na coraz szerszą skalę i mają dostęp do coraz większego obszaru globu, więc nadejdzie dzień, kiedy Azjata będzie mógł spotkać Europejczyka, Europejczyk Amerykanina, a Amerykanin Azjatę lub Afrykańczyka i tak dalej. Kiedy przedstawiciele różnych ras zbiorą się razem i zaczną tworzyć grupy na podstawie swojej rasy, a każda z nich będzie dążyć do chwały własnej rasy i robić wszystko dla niej, z czym zacznie się mierzyć kościół? Z groźbą podziału. Jest to coś, czego Bóg nienawidzi i co potępia. Ktokolwiek tak postępuje, jest przeklęty, ktokolwiek działa w ten sposób, jest sługą szatana, i ktokolwiek tak czyni, zostanie ukarany. Dlaczego zostanie ukarany? Ponieważ stanowi to naruszenie dekretów administracyjnych. Nigdy tego nie róbcie. Jeśli możesz tak postąpić, to dowodzi to, że nie wyzbyłeś się jeszcze tego aspektu warunkowania przez rodzinę. Nie zaakceptowałeś danej ci przez Boga tożsamości istoty stworzonej i wciąż myślisz o sobie jako o Chińczyku, jako o białym, czarnym czy brązowym – jako o kimś, kto pochodzi z konkretnej rasy, ma swoje nazwisko i swoją narodowość. Jeśli chcesz przynieść chlubę swojemu narodowi, swojej rasie czy rodzinie i taka właśnie myśl przyświeca twoim działaniom, to konsekwencje będą straszne. Dzisiaj uroczyście ogłaszamy i uczciwie wyjaśniamy tu tę kwestię. Jeśli kiedyś ktoś naruszy ten aspekt dekretów administracyjnych, poniesie tego konsekwencje. Nie narzekajcie wtedy, mówiąc: „Nie powiedziałeś mi, nie wiedziałem, nie rozumiałem”. Od dawna wiesz, że posiadasz tożsamość istoty stworzonej, a jednak wciąż postępujesz w ten sposób. Oznacza to, że nie tkwiłeś w szponach niewiedzy, tylko działałeś świadomie, umyślnie popełniając wykroczenie. Powinna spotkać cię kara. Konsekwencje naruszenia dekretów administracyjnych są niewyobrażalne. Czy to rozumiecie? (Tak, rozumiemy).
Niektórzy rodzice mówią swoim dzieciom: „Dokądkolwiek pójdziemy, nie wolno nam zapominać o naszych korzeniach. Nie możemy zapomnieć o tym, gdzie się urodziliśmy i wychowaliśmy, ani o tym, kim jesteśmy. Gdy z dala od domu spotkacie kogoś ze swojego miasta, powinniście się nim zaopiekować. Gdy wybieracie przywódców kościoła czy przełożonych, faworyzujcie ludzi ze swojego miasta. Gdy z byciem w kościele wiążą się jakieś materialne korzyści, pozwólcie najpierw cieszyć się nimi ludziom z waszego miasta. Jeśli wybieracie ludzi do swojej grupy, w pierwszej kolejności wybierzcie osoby ze swojego miasta. Gdy ludzie pochodzący z tego samego miejsca pracują razem, łączy ich poufałość i mają wspólny język”. Jak to się mówi? „Kiedy z dala od domu spotykają się mieszkańcy tego samego miasta, w ich oczach pojawiają się łzy”. Jest też inne powiedzenie: „Wujkowie i ciotki to rodzina, z pokolenia na pokolenie: chociaż kości mogą się złamać, ścięgna pozostają połączone”. Dzięki takim wskazówkom od rodziców i dziadków, niektórzy ludzie, kiedy tylko usłyszą, że ktoś pochodzi z tej samej prowincji czy tego samego miasta, albo kiedy usłyszą znajomy akcent, natychmiast zaczynają odczuwać do tego kogoś wielką sympatię. Wspólnie spożywają posiłki, siedzą obok siebie na zgromadzeniach, w ogóle wszystko robią razem. Są jak papużki nierozłączki. Niektórzy ludzie, kiedy spotkają osobę pochodzącą z tego samego miasta co oni, mogą powiedzieć: „Wiesz, jak mówią, »Kiedy z dala od domu spotykają się mieszkańcy tego samego miasta, w ich oczach pojawiają się łzy«. Kiedy spotykam kogoś pochodzącego z tego samego miasta co ja, czuję między nami bliskość. Kiedy cię spotkałem, poczułem, jakbyś należał do mojej rodziny”. Ludzie szczególnie troskliwie opiekują się osobami pochodzącymi z tego samego miasta co oni. Jeśli napotkają one jakieś trudności w pracy czy w życiu albo jeśli zachorują, tamci poświęcają im wiele troski. Czy jest to coś dobrego? (Nie, nie jest). Dlaczego? (Bo w takim traktowaniu ludzi brakuje zasad). Brakuje zasad, a osoba, która tak robi, jest mącicielem. Okazuje życzliwość każdemu, kto pochodzi z tego samego miasta. Ale kim są te osoby? Czy to dobrzy ludzie? Czy są prawdziwymi braćmi i siostrami? Czy to, że ich promujesz, jest zgodne z zasadami? Czy to, że ich rekomendujesz, jest zgodne zasadami? Czy nadają się do tej pracy? Czy twoja troska o nich i bliskość z nimi są sprawiedliwe? Czy są zgodne z prawdą i z zasadami? Jeśli nie, to to, co dla nich robisz, jest niewłaściwe i budzi w Bogu obrzydzenie. Czy rozumiesz? (Rozumiem). Kiedy więc twoi rodzice mówią ci: „Zaopiekuj się ludźmi pochodzącymi z twojego miasta, kiedy ich spotkasz”, to wyrażają tylko błędny pogląd, który powinieneś zignorować i o którym masz zapomnieć. Jeśli w przyszłości twoi rodzice spytają cię: „Facet pochodzący z naszego miasta jest w tym samym kościele co ty. Czy wziąłeś go pod swoje skrzydła?”, to jak powinieneś odpowiedzieć? (W domu Bożym wszystkich traktujemy równo). Powinieneś powiedzieć: „Nie mam obowiązku tego robić. Co tam facet z naszego miasta, nawet ciebie nie otoczyłbym opieką, gdybyś wystąpił przeciw Bogu”. Są ludzie, którzy pozostają pod silnym wpływem tego rodzaju tradycyjnych rodzinnych pojęć. Gdy tylko spotkają kogoś, kto jest z nimi w jakikolwiek sposób spokrewniony, ma to samo nazwisko lub należy do tego samego klanu, nigdy nie mają go dosyć. Gdy tylko usłyszą, że ktoś ma takie samo nazwisko jak oni, mówią: „O matko, wszyscy tu jesteśmy rodziną. Biorąc pod uwagę moją obecną pozycję w rodzinie, będę ją nazywał babcią, bo jest ode mnie o dwa pokolenia starsza”. Chętnie określają się mianem wnuków i kiedy ją widzą, nie odważają się nazywać jej siostrą czy jakkolwiek inaczej, tylko zawsze mówią do niej „babciu”. Kiedy ludzie spotykają kogoś, kto ma to samo nazwisko, czują z nim szczególną więź i to bez względu na to, jakim jest on człowiekiem. Czy robią słusznie? (Nie). Zwłaszcza niektóre rodziny mają tradycję okazywania wyjątkowej troski osobom z tego samego klanu, często będąc wobec nich uprzejmymi i wchodząc z nimi w bliskie relacje. Toteż wydaje się, że w ich domu zawsze coś się dzieje i jest pełno ludzi, a rodzina zdaje się wyjątkowo tętniąca życiem i szczęśliwa. Gdy wydarzy się coś złego, wszyscy dalecy krewni przychodzą z pomocą, udzielają rad i sugestii. Niektórzy pod wpływem tej kultury rodzinnej uważają, że takie funkcjonowanie jest czymś dobrym; przynajmniej nie są odizolowani ani samotni i ma im kto pomóc, gdy dzieją się różne rzeczy. Jakie wyobrażenia mają inni? „Aby dobrze żyć z ludźmi, trzeba mieć ujmującą powierzchowność”. Choć trudno jest wyjaśnić to powiedzenie, jego znaczenie rozumie każdy. „Trzeba mieć ludzkie uczucia. Czy w ogóle można nazywać kogoś człowiekiem, jeśli nie ma ludzkich uczuć? Jeśli zawsze jesteś poważny i sumienny, jeśli zawsze przejmujesz się zasadami i postawami, to w końcu zostaniesz bez krewnych i przyjaciół. Należąc do grup społecznych, trzeba mieć ludzkie uczucia. Ludzie mający inne nazwiska to co innego, ale czyż wśród tych, którzy mają takie samo nazwisko czy należą do tego samego klanu, wszyscy nie są ze sobą blisko? Nie możesz opuścić żadnego z nich. Kiedy stajesz w obliczu spraw takich jak choroba, małżeństwo, pogrzeby czy innych bardziej bądź mniej ważnych wydarzeń, czyż nie potrzebujesz kogoś, z kim mógłbyś je przedyskutować? Kiedy kupujesz dom, samochód czy ziemię, każdy z tych ludzi może udzielić ci pomocy. Nie możesz ich zostawiać; musisz polegać na nich w życiu”. Ponieważ znajdujesz się pod głębokim wpływem tej kultury rodzinnej, to gdy jesteś poza domem, a zwłaszcza gdy jesteś w kościele, i widzisz kogoś z tego samego klanu, podświadomie ciągnie cię ku niemu, odczuwasz do niego wyjątkową sympatię, często okazujesz mu szczególną troskę i inaczej go traktujesz, a także dogadujesz się z nim w szczególny sposób. Nawet gdy ten ktoś popełni jakieś błędy, często okazujesz mu pobłażliwość. Natomiast tych, którzy nie są twoimi krewnymi, traktujesz bezstronnie. W przypadku osób ze swojego klanu masz jednak tendencję do bycia opiekuńczym i faworyzowania ich, co po prostu nazywa się „stronniczością wobec krewnych”. Niektórzy ludzie często kierują się tymi przekonaniami i nie traktują ludzi ani nie załatwiają spraw w życiu zgodnie z zasadami, których naucza Bóg, tylko poddają się wpływom kultury rodzinnej. Czyż nie jest to złe? (Jest). Na przykład, osoba o nazwisku Zhang może zwracać się do kilka lat starszej kobiety o takim samym nazwisku, mówiąc „starsza siostro”. Inni mogą myśleć, że są prawdziwymi siostrami, ale w rzeczywistości łączy je wyłącznie nazwisko i w ogóle nie są ze sobą spokrewnione. Dlaczego ta kobieta zwraca się do drugiej w ten sposób? To wpływ kultury rodzinnej. Dokądkolwiek nie pójdą, są jak papużki nierozłączki. Ta kobieta dzieli się wszystkim ze swoją „starszą siostrą”, ale nie z nikim innym. Dlaczego? „Bo ona jest Zhang, tak jak ja. Jesteśmy rodziną. Muszę mówić jej wszystko. Jeśli nie jej, to komu? Czyż nie byłoby to głupie, gdybym ufała obcym, a nie swojej rodzinie? Jakby na to nie patrzeć, na ludziach z zewnątrz nie można polegać; tylko rodzinie można zaufać”. Gdy są wybory na przywódców kościoła, ta kobieta głosuje na swoją starszą siostrę, a kiedy ludzie pytają: „Dlaczego na nią zagłosowałaś?”, ona odpowiada: „Ponieważ nosi to samo nazwisko co ja. Czyż nie byłoby to zarazem nierozsądne i nieprzyzwoite, gdybym na nią nie zagłosowała? Czy w ogóle byłabym wtedy człowiekiem?”. Ilekroć kościół ma do zaoferowania korzyści materialne czy jakieś dobre rzeczy, ona w pierwszej kolejności myśli o swojej starszej siostrze. „Dlaczego najpierw myślisz o niej?”. „Bo nosi to samo nazwisko co ja, jest częścią mojej rodziny. Kto ma się o nią zatroszczyć, jeśli nie ja? Czy w ogóle byłabym człowiekiem, gdybym nie miała tego podstawowego ludzkiego uczucia?”. Krótko mówiąc, bez względu na to, czy takie podejście bierze się z sympatii, czy jego źródłem są egoistyczne pobudki, jeśli znajdujesz się pod wpływem tych przekonań pochodzących od twojej rodziny, jeśli jesteś przez nie uwarunkowany, to powinieneś natychmiast się zmienić i przestać działać, załatwiać sprawy i traktować ludzi, posługując się takimi metodami. Bez względu na ich zakres ich zastosowania, nie są one zasadami i metodami, których nauczył cię Bóg. Można o nich powiedzieć przynajmniej tyle, że są przekonaniami i zapatrywaniami, których powinieneś się wyzbyć. Krótko mówiąc, należy wyzbyć się wszystkich efektów warunkowania przez rodzinę, które nie są zgodne zasadami, jakich uczy cię Bóg. Nie powinieneś traktować innych i obcować z nimi przy użyciu tych metod ani też nie powinieneś załatwiać spraw w ten sposób. Niektórzy mogliby zaoponować: „Jeśli mam nie załatwiać spraw w ten sposób, to w ogóle nie wiem, jak sobie z nimi poradzić”. Łatwo temu zaradzić. Słowa Boga zawierają zasady radzenia sobie z różnymi sprawami. Jeśli nie potrafisz znaleźć ścieżki praktyki w słowach Boga, poszukaj brata lub siostry, którzy rozumieją prawdę, i zapytaj ich. Wyjaśnią ci wszystko tak, że zrozumiesz. Tego typu podejścia do kwestii związanych z klanem, nazwiskiem i funkcjonowaniem świata ludzie powinni się wyzbyć.
Niektórzy rodzice często zadręczają swoje córki, powtarzając im: „Jako kobieta powinnaś podążać za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem. Jeśli wżenisz się w rodzinę kogutów, musisz zachowywać się jak kogut, a jeśli w rodzinę psów, to jak pies”. Wynika z tego, że nie powinnaś starać się być dobrym człowiekiem, ale raczej zadowolić się byciem jak kogut lub pies. Czy to dobra ścieżka? Jest oczywiste, że każdy, kto to usłyszy, od razu zauważy, że nie jest dobra, prawda? Wyrażenie „podążać za mężczyzną, którego poślubiasz” ewidentnie skierowane jest do kobiet – ich los jest aż tak tragiczny. Pod wpływem rodziny i warunkowane przez nią kobiety stają się zdemoralizowane – naprawdę podążają za kogutem, jeśli wyjdą za koguta, i za psem, jeśli wyjdą za psa, nie usiłując kroczyć właściwą ścieżką i robiąc wszystko to, co kazali im robić rodzice. Mimo że przekonanie to wpoili ci rodzice, powinnaś rozeznać się co do tego, czy jest ono słuszne, czy błędne, czy jest korzystne, czy szkodliwe dla tego, jak się prowadzisz. Oczywiście, omawialiśmy już ten aspekt w ramach tematu wyzbywania się pewnych rzeczy związanych z małżeństwem, więc nie będziemy tu tego ponownie szczegółowo analizować. Krótko mówiąc, wszystkie te wypaczone, powierzchowne, głupie, a nawet niegodziwe i zdegenerowane przekonania oraz poglądy pochodzące od rodziców są tym, co powinnaś odrzucić. Zwłaszcza powiedzenia takie jak właśnie omawiane „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem” czy „Wyjdź za mąż dla ubrań i pożywienia” – powinnaś się co do nich rozeznać i nie dać się wprowadzić w błąd takim przekonaniom wpojonym ci przez rodziców. Wystrzegaj się takich myśli: „Jestem własnością mężczyzny, którego poślubiłam. On jest moim panem, powinnam być, kimkolwiek on pragnie, żebym była, i robić wszystko, co mi każe. Mój los jest z nim związany. Po ślubie oboje jesteśmy jak dwa koniki polne przywiązane do jednego sznurka. Jeśli jemu się powodzi, powodzi się i mnie. Jeśli jemu się nie powodzi, nie powodzi się i mnie. Toteż powiedzenie moich rodziców, czyli »Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem«, zawsze będzie słuszne. Kobiety nie powinny być niezależne ani mieć własnych dążeń, a już z pewnością nie powinny mieć żadnych idei czy pragnień dotyczących wypracowania sobie odpowiedniego spojrzenia na życie czy kroczenia właściwą jego ścieżką. Powinny po prostu posłusznie podążać za słowami swoich rodziców: »Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem«”. Czy to dobry sposób myślenia? (Nie). Dlaczego? Mamy powiedzenie „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem”, ale jest jeszcze jedno wyrażenie o podobnym znaczeniu, a mianowicie „Dwa koniki polne przywiązane do jednego sznurka”. Oznacza ono, że kiedy poślubiasz mężczyznę, twój los jest związany z jego losem. Jeśli jemu się powodzi, powodzi się i tobie; jeśli jemu się nie powodzi, nie powodzi się i tobie. Czy tak jest? (Nie). Omówmy najpierw powiedzenie „Jeśli jemu się powodzi, powodzi się i tobie”. Czy jest to fakt? (Nie). Czy ktoś może podać jakiś przykład obalający to twierdzenie? Przychodzi wam coś do głowy? Pozwólcie w takim razie, że sam taki przykład przedstawię. Dajmy na to, że kiedy pewna kobieta poślubia mężczyznę, jest zdecydowana podążać za nim. Jak to często mówią kobiety, „Od dzisiaj należę do ciebie”, co oznacza „Jestem twoją własnością i moje przeznaczenie jest związane z twoim”. Pomijając na razie kwestię demoralizacji kobiet, skoncentrujmy się na tym, czy wyrażenie „Jeśli jemu się powodzi, powodzi się i tobie” jest słuszne, czy też nie. Czy to prawda, że jeśli jemu będzie się dobrze powodzić, to tobie również automatycznie będzie się dobrze powodzić? Załóżmy, że otwiera on biznes i na początku znajduje się w trudnej sytuacji, musi stawić czoła licznym wyzwaniom, wszędzie napotyka trudności, brakuje mu środków, kontaktów, odpowiedniej lokalizacji do otwarcia sklepu, rynku zbytu i ludzi do pomocy. Jako jego żona jesteś zdecydowana za nim podążać; bez względu na to, co robi, nigdy nie czujesz do niego nienawiści, tylko bezwarunkowo go wspierasz. W miarę upływu czasu jego biznes zaczyna świetnie prosperować, mąż otwiera kolejne sklepy, które przynoszą coraz większe korzyści ekonomiczne, coraz wyższe zyski. Twój mąż najpierw staje się szefem, a potem z szefa staje się magnatem finansowym. Dobrze mu się powodzi, prawda? Jak to mówią, „Kiedy mężczyzna ma pieniądze, staje się zły”, co jest oczywiście faktem w tym społeczeństwie i w tym złym świecie. Jak łatwo jest twojemu mężowi popaść w zepsucie, gdy już stanie się szefem, a potem magnatem? Dzieje się to dosłownie momentalnie. Kiedy zostanie szefem i zacznie mu się dobrze powodzić, wasze dobre dni się skończą. Dlaczego? Bo zaczniesz się martwić: „Czy ma jakąś inną kobietę na boku? Czy mnie zdradzi? Czy ktoś próbuje go uwieść? Czy się mną nie znudzi? Czy przestanie mnie kochać?”. Czy twoje dobre dni się skończyły? Po tylu latach dzielenia z nim trudów, jesteś nieszczęśliwa i zmęczona. Żyłaś w złych warunkach, stan twojego zdrowia się pogorszył i nie wyglądasz już tak dobrze. Stałaś się starą kobietą o ziemistej cerze. W jego oczach możesz już nie mieć tego uroku młodej dziewczyny, w której się kiedyś zakochał. Może sobie myśleć: „Teraz, kiedy jestem bogaty i wpływowy, mogę sobie znaleźć kogoś lepszego”. Mąż oddala się od ciebie i zaczyna naprawdę brać to pod uwagę, zaczyna się zmieniać. Czyż nie znalazłaś się w niebezpieczeństwie? On został wielkim szefem, a ty starą kobietą o ziemistej cerze – czyż nie ma między wami pewnego rodzaju dysproporcji i nierówności? Czy nie jest wtedy tak, że na niego nie zasługujesz? Czy on nie czuje, że cię przerasta? Czy nie żywi do ciebie coraz większej nienawiści? Jeśli tak, to twoje trudne dni właśnie się zaczęły. W końcu może spełnić swoje pragnienia, znaleźć inną kobietę i spędzać coraz mniej czasu w domu. Kiedy już do domu przyjdzie, to tylko po to, żeby się z tobą kłócić, po czym od razu trzaska drzwiami i wychodzi, czasami znikając na kilka dni i nie dając znaku życia. Możesz liczyć jedynie na to, że, biorąc pod uwagę waszą wcześniejszą relację, da ci pieniądze na zaspokojenie codziennych potrzeb. Jeśli zaczniesz się stawiać, może nawet przestać pokrywać twoje wydatki na życie. No więc jak to jest? Czy twój los w ogóle się poprawił, bo mężowi zaczęło się dobrze powodzić? Czy jesteś szczęśliwsza, czy bardziej nieszczęśliwa? (Nieszczęśliwsza). Jesteś nieszczęśliwa. Nadeszły dni twojego nieszczęścia. Stając w obliczu takich sytuacji, kobiety najczęściej płaczą jak bobry, a dzięki temu, co powiedzieli im rodzice: „Nie pierz publicznie swoich brudów”, będą to znosić, myśląc: „Jakoś to wytrzymam, dopóki mój syn nie dorośnie i nie będzie mógł się za mną wstawić. Wtedy pozbędę się swojego męża!”. Niektóre kobiety mogą doczekać momentu, gdy ich syn stanie się dla nich oparciem, ale inne nie mają tyle szczęścia. Gdy syn jest jeszcze malutki, mąż decyduje się zatrzymać dziecko i mówi żonie: „Spadaj, ty starucho o ziemistej cerze!”. Może ją wyrzucić z jej własnego domu, by skończyła jako żebraczka. Zatem gdy jemu się powiedzie, czy ty na pewno będziesz mieć w tym swój udział? Czy wasze losy naprawdę są ze sobą związane? (Nie). Jeśli jego biznes nieustannie boryka się z problemami albo nie idzie tak, jakby chciał, a wobec tego potrzebuje twojego wsparcia, zachęty, towarzystwa i opieki, a przy tym nie ma okazji ani możliwości, aby ulec zepsuciu, to może nadal cię cenić. Gdy nie powodzi mu się dobrze, możesz czuć się bezpieczniej i mieć kogoś, kto będzie twoim towarzyszem, a dzięki temu doświadczać ciepła i szczęścia małżeńskiego. Kiedy mu się nie powodzi, nikt z zewnątrz nie zwraca na niego uwagi ani go nie ceni, a ty stajesz się jedyną osobą, na której może on polegać, więc jesteś dla niego ważna. W takim przypadku będziesz się czuć bezpieczna, będzie ci dość dobrze i będziesz szczęśliwa. Ale jeśli mu się powiedzie i rozwinie skrzydła, to odleci, tylko czy wtedy zabierze cię ze sobą? Czy powiedzenie twoich rodziców – „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem” – jest słuszne? (Nie, nie jest). Takie podejście ewidentnie spycha kobiety w otchłań cierpienia. A co z zasadą „Pójdę za nim, jeśli kroczy właściwą ścieżką, a jeśli nią nie kroczy, to go zostawię”? Ta zasada również jest błędna. Małżeństwo nie oznacza ani tego, że stałaś się jego własnością, ani tego, że masz go traktować jak kogoś obcego. Wystarczy, byś wypełniała swoje obowiązki małżeńskie. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, to wspaniale; jeśli nie, rozstańcie się. Wypełniłaś swoje obowiązki i masz czyste sumienie. Jeśli mąż potrzebuje, byś wypełniła swoją powinność i była jego towarzyszką, zrób to; jeśli nie, rozstańcie się. Taka jest zasada. Wyrażenie „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem” jest niedorzeczne – a przy tym szkodliwe. Dlaczego jest niedorzeczne? Brak w nim zasad: bez względu na to, jakim człowiekiem jest twój mąż, i tak masz za nim podążać. Gdybyś podążała za dobrym człowiekiem, życie mogłoby mieć sens, ale jeśli podążasz za kimś złym, to czyż nie skazujesz się na zgubę? Toteż bez względu na to, jakim jest on człowiekiem, powinnaś mieć właściwą postawę wobec małżeństwa. Powinnaś zrozumieć, że wyłącznie prawda zapewnia prawdziwą ochronę oraz ścieżkę i zasady godziwego życia. To, co mówią rodzice, to tylko jakieś okruchy doświadczenia czy strategie oparte na ich uczuciach i własnym interesie. Takie rady w żadnej mierze nie są w stanie cię ochronić ani zapewnić ci właściwych zasad praktyki. Weźmy na przykład powiedzenie „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem”. Może ono jedynie doprowadzić cię do błędnego wyobrażenia o małżeństwie, sprawić, że stracisz godność i możliwość wyboru właściwej ścieżki życiowej. Co więcej, może również sprawić, że utracisz szansę na zbawienie. Zatem niezależnie od intencji stojących za słowami rodziców, czy wynikają one z troski, chęci ochrony, przywiązania, własnego interesu, czy jakiegokolwiek innego powodu, powinnaś umieć rozeznać się w różnych ich powiedzeniach. Nawet jeśli ich pierwotną intencją jest zapewnienie ci pomyślności i ochrony, nie powinnaś beztrosko i głupio akceptować tych słów. Powinnaś natomiast rozeznać się co do nich, a potem znaleźć właściwe zasady praktyki w słowach Boga – nie powinnaś praktykować ani postępować tak, jak radzą słowa rodziców. Dotyczy to zwłaszcza często przytaczanego przez poprzednie pokolenia powiedzenia „Wyjdź za mąż dla ubrań i pożywienia” – jest ono jeszcze bardziej błędne. Czy kobiety nie mają rąk ani nóg? Czy same nie mogą zarobić na swoje utrzymanie? Dlaczego muszą polegać na mężczyznach, jeśli chodzi o ubrania i pożywienie? Czy kobiety są jakieś głupkowate? Czego brakuje kobietom w porównaniu z mężczyznami? (Absolutnie niczego). To prawda, niczego. Kobiety potrafią żyć niezależnie – taką umiejętnością obdarzył je Bóg. Skoro kobiety potrafią być samodzielne, dlaczego miałyby uzależniać się od środków utrzymania zapewnianych przez mężczyzn? Czyż to nie jest błędne myślenie? (Jest). Tak się właśnie wpaja błędne przekonania. Kobiety nie powinny degradować się ani poniżać z powodu tego powiedzenia, polegając na mężczyznach w zakresie podstawowych potrzeb. Oczywiście, obowiązkiem mężczyzny jest pokrywanie wszystkich kosztów utrzymania żony i rodziny, dopilnowanie tego, że jego kobieta ma co jeść i co na siebie włożyć. Kobiety nie powinny jednak wychodzić za mąż wyłącznie dla ubrań i pożywienia, nie powinny kultywować takich przekonań i poglądów. Skoro potrafisz żyć samodzielnie, to dla czego miałabyś polegać na mężczyźnie w zakresie podstawowych potrzeb? Czy przyczyną tego nie są, przynajmniej w pewnym stopniu, wpływ rodziców i warunkowanie przez rodzinę? Jeśli kobieta zostaje w taki sposób uwarunkowana poprzez wychowanie w rodzinie, to albo jest leniwa, nie chce jej się nic robić i woli, żeby ktoś inny zapewnił jej pożywienie i ubrania, albo też przyjęła przekonania swoich rodziców i uważa, że kobiety są bezwartościowe i nie potrafią ani nie powinny same zadbać o pożywienie i ubranie, tylko mają zdać się w tym zakresie na mężczyzn. Czyż nie jest to popadanie w demoralizację? (Jest). Czemu przejmowanie takich przekonań i poglądów jest złe? Na co one wpływają? Dlaczego powinno się wyzbyć takich degradujących myśli? Jeśli mężczyzna zapewnia ci żywność i ubranie, a ty widzisz w nim swojego pana, zwierzchnika, kogoś, kto zarządza wszystkim, to czyż nie będziesz konsultować się z nim w każdej sprawie, czy to ważnej, czy błahej? (Będę). Na przykład, jeśli wierzysz w Boga, to możesz sobie myśleć: „Zapytam tego, który tu rządzi, czy wolno mi wierzyć w Boga; jeśli powie tak, będę wierzyć, jeśli się nie zgodzi, to nie będę”. Nawet gdy dom Boży zleca ludziom wykonywanie obowiązków, ty i tak musisz poprosić męża o zgodę; jeśli nie ma nic przeciwko i się zgadza, to możesz wykonywać swój obowiązek, jednak w przeciwnym razie nie możesz tego robić. Mimo że wierzysz w Boga, to to, czy możesz za Nim podążać, zależy od nastawienia twojego męża i tego, co ci powie. Czy twój mąż potrafi się rozeznać co do tego, czy dana droga jest prawdziwa, czy fałszywa? Czy słuchanie się go zapewni ci zbawienie i wejście do królestwa niebieskiego? Jeśli twój mąż jest mądry i potrafi usłyszeć głos Boga, jeśli jest jedną z owiec Bożych, to możesz odnieść korzyść razem z nim, ale tylko w takim przypadku i tylko niejako na doczepkę. Co bowiem zrobisz, jeśli jest łajdakiem i antychrystem i nie potrafi pojmować prawdy? Czy dalej będziesz wierzyć? Czyż nie masz uszu ani mózgu? Czyż nie potrafisz sama słuchać słów Boga? A kiedy je usłyszysz, czyż nie jesteś sama w stanie się w nich rozeznać? Czy twój mąż może określić twój los? Czy kontroluje i kształtuje twoje przeznaczenie? Czy sprzedałaś mu się? Wszyscy mają jasność co do tych doktryn, ale kiedy przychodzi do pewnych problemów związanych z zasadami, ludzie zwykle podświadomie ulegają wpływowi tych przekonań i poglądów, którymi warunkuje ich rodzina. Kiedy wywierają one na ciebie wpływ, często wydajesz niepoprawne osądy i na ich podstawie dokonujesz niewłaściwych wyborów, które kierują cię na złą ścieżkę i ostatecznie doprowadzają do zguby. Tracisz okazję wykonania obowiązku, szansę na zdobycie prawdy i możliwość dostąpienia zbawienia. Co doprowadziło do twojego upadku? Z pozoru może się wydawać, że zostałaś wprowadzona w błąd i zwiedziona przez mężczyznę, że to on doprowadził do twojej zguby. Ale w rzeczywistości doprowadziło do niej twoje własne głęboko zakorzenione przekonanie. Chodzi Mi o to, że główną przyczyną tego wyniku jest przekonanie wyrażające się w powiedzeniu „Podążaj za mężczyzną, którego poślubiasz, czy jest kogutem, czy psem”. Toteż wyzbycie się tego przekonania ma fundamentalne znaczenie.
Jeśli spojrzymy teraz na przekazywane przez rodziców i rodzinę oraz omawiane przez nas przekonania i zapatrywania dotyczące zasad i strategii funkcjonowania w świecie, reguł gry, sposobu, w jaki świat jest urządzony, rasy, kobiet i mężczyzn, małżeństwa i tak dalej, to czy którekolwiek z nich jest pozytywne? Czy którekolwiek z nich jest w stanie w jakimkolwiek stopniu poprowadzić cię ścieżką dążenia do prawdy? (Nie). Żadne z nich nie pomaga ci stać się prawdziwą istotą stworzoną na odpowiednim poziomie. Wręcz przeciwnie, każde z nich wyrządza ci głęboką krzywdę, deprawując cię, warunkując, każde doprowadza dzisiejszych ludzi do sytuacji, w której są oni w swojej najgłębszej istocie związani, kontrolowani, manipulowani i nękani przez rozmaite błędne myśli i poglądy. Mimo że w głębi serca ludzie postrzegają rodzinę jako miejsce, gdzie panuje ciepło, przestrzeń wypełnioną wspomnieniami z dzieciństwa, istne schronienie dla duszy, to nie należy nie doceniać różnych negatywnych aspektów wpływu, jaki wywiera ona na ludzi. Ciepło rodzinne nie skoryguje tych złych przekonań. Ciepło rodzinne i związane z nim piękne wspomnienia mogą jedynie przynieść nieco pocieszenia i zaspokojenia na poziomie fizycznej emocjonalności. Jeśli jednak chodzi o to, jak postępować czy jak funkcjonować w świecie, jaką ścieżkę powinno się wybrać, jakie powinno się mieć spojrzenie na życie i jakie należy ustanowić wartości, warunkowanie przez rodzinę ma wpływ wyłącznie szkodliwy. Jeśli spojrzymy na to pod tym kątem, zobaczymy, że jeszcze przed wejściem do społeczeństwa już jest się skażonym przez różne przekonania i poglądy pochodzące od rodziny – jednostka już została uwarunkowana przez rozmaite błędne przekonania i poglądy, jest przez nie kontrolowana i znajduje się pod ich wpływem. Można powiedzieć, że w rodzinie po raz pierwszy przyjmuje się wszystkie błędne przekonania i zapatrywania, a także w rodzinie zaczynają one być wprowadzane w życie i swobodnie stosowane w praktyce. Rodziny odkrywają taką rolę w życiu i w codziennych sprawach każdego człowieka. Nasze omówienie tego zagadnienia nie sprowadza się do tego, by kazać ludziom wyzbyć się uczuć rodzinnych czy pozornie zerwać wszelkie kontakty czy więzy ze swoją rodziną. Chodzi natomiast o to, by ludzie wyraźnie dostrzegali, rozróżniali i oczywiście bardziej odpowiednio i praktycznie wyzbywali się rozmaitych błędnych przekonań oraz poglądów wpojonych im przez rodzinę. W ten konkretny sposób powinien praktykować każdy, kto dąży do prawdy, gdy ma do czynienia z kwestiami związanymi z rodziną.
Istnieje o wiele więcej tematów związanych z rodziną. Czyż nie jest prawdą, że te omawiane przez nas powiedzenia, za pomocą których rodzina warunkuje ludzi, są dość popularne? (Jest). Często słyszymy, jak są wypowiadane w rodzinach – jak nie w jednej, to w innej. Czyż te powiedzenia nie są szeroko rozpowszechnione i reprezentatywne? Zdecydowana większość rodzin w różnym stopniu zaszczepia w ludziach te przekonania i poglądy. Każde z powiedzeń, które omawialiśmy, pojawia się na różne sposoby w większości rodzin i jest wpajane ludziom na różnych etapach ich rozwoju. Od dnia, w którym te przekonania zostaną zaszczepione, jednostka zaczyna je internalizować, uświadamiać sobie i akceptować je, a potem, pozbawiona mechanizmów obronnych, przyjmuje te przekonania i poglądy jako swoje strategie i sposoby funkcjonowania w świecie niezbędne do życia i przetrwania w przyszłości. Wielu traktuje je oczywiście jako odskocznię do zdobycia pozycji w społeczeństwie. Owe przekonania i poglądy przenikają więc nie tylko codzienne życie ludzi, ale także ogarniają ich świat wewnętrzny i stanowią perspektywę patrzenia na problemy, jakie napotykają na swojej ścieżce przetrwania. Gdy pojawiają się jakiekolwiek trudności, różne przekonania i poglądy przechowywane w sercach ludzi wpływają na to, jak załatwiają oni te sprawy; gdy pojawiają się te trudności, ludźmi władają i kierują różne przekonania i poglądy, jak również zasady i strategie funkcjonowania w świecie. Ludzie potrafią umiejętnie zastosować te błędne przekonania i poglądy w prawdziwym życiu. Kierowani nimi, w naturalny sposób kroczą błędną ścieżką. Ponieważ ich działania, zachowanie, życie i egzystencja wynikają ze złych przekonań, nieuniknione jest, że ścieżki, które wybierają w życiu, również są złe. Ponieważ źródło kierujących ludźmi przekonań jest błędne, naturalne jest, że błędna jest też ich ścieżka. Kierunek ich ścieżki jest niewłaściwy, więc jasne jest, jaki ostateczny wynik osiągną. Ludzie, uwarunkowani przez różne przekonania swojej rodziny, obierają złą ścieżkę, a później ścieżka ta prowadzi ich na manowce. W konsekwencji zmierzają do piekła, do zniszczenia. Ostatecznie zatem główną przyczyną ich zguby są różne złe przekonania wpajane im przez ich rodziny. Biorąc pod uwagę te poważne konsekwencje, ludzie powinni się wyzbyć rozmaitych przekonań, którymi uwarunkowała ich rodzina. Obecnie wpływ różnych błędnych przekonań, którymi warunkowani są ludzie, utrudnia im przyjęcie prawdy. Kierowani tymi błędnymi przekonaniami, motywowani ich istnieniem, ludzie często nie są w stanie pojąć prawdy, a nawet w głębi serca opierają się jej i odrzucają ją. Oczywiście jeszcze gorsze jest to, że niektórzy mogą podjąć decyzję o zdradzeniu Boga. Tak jest obecnie, ale w dłuższej perspektywie, w sytuacji, gdy ludzie nie mogą przyjąć prawdy lub sprzeniewierzają się jej, te błędne przekonania sprowadzają ich na złą, sprzeczną z prawdą ścieżkę prowadzącą ku zdradzeniu i odrzuceniu Boga. Nawet jeśli ludzie wydają się słuchać tego, co Bóg mówi, i przyjmować Jego dzieło, to ostatecznie nie mogą zostać prawdziwie zbawieni, ponieważ kroczą złą ścieżką. Zaiste jest to pożałowania godne. Wziąwszy zatem pod uwagę, że wpływ twojej rodziny może mieć takie poważne konsekwencje, nie powinno się tych przekonań trywializować. Jeśli zostałeś w swojej rodzinie uwarunkowany przez podobne przekonania dotyczące innych tematów, to powinieneś je starannie przeanalizować i się ich wyzbyć – przestań się ich kurczowo trzymać. Bez względu na to, jakie jest to przekonanie, jeśli jest błędne i niezgodne z prawdą, to jedyną właściwą ścieżką, jaką powinieneś wybrać, jest wyzbycie się go. Właściwa praktyka wyzbywania się przekonań wygląda następująco: kryteria i podstawy, w oparciu o które coś postrzegasz, robisz lub załatwiasz, nie powinny już opierać się na błędnych przekonaniach wpajanych przez twoją rodzinę, lecz na słowach Boga. Choć ten proces może wymagać od ciebie poniesienia pewnych kosztów i możesz mieć poczucie, że działasz wbrew sobie, że tracisz twarz, a może nawet doprowadzić do tego, że ucierpią twoje interesy natury cielesnej, to bez względu na to, z czym masz do czynienia, powinieneś wytrwale dostosowywać swoją praktykę do słów Boga i do zasad, które On ci przekazuje, i nie wolno ci się poddawać. Taka przemiana z pewnością będzie wyzwaniem, nie będzie to bułka z masłem. Dlaczego? Bo jest to rywalizacja między tym, co pozytywne, a tym, co negatywne, między złymi przekonaniami pochodzącymi od szatana a prawdą, jak również między twoją wolą i pragnieniem przyjęcia prawdy i tego, co pozytywne, a błędnymi przekonaniami i poglądami, jakie żywisz w sercu. Ponieważ jest to rywalizacja, to może ona wiązać się z cierpieniem i ponoszeniem kosztów, ale musisz ją podjąć. Jeśli ktoś chce kroczyć ścieżką dążenia do prawdy i dostąpienia zbawienia, musi przyjąć te fakty do wiadomości i podjąć tę rywalizację. Oczywiście, w jej czasie z pewnością poniesiesz pewne koszty, doznasz nieco cierpienia i będziesz musiał zrezygnować z pewnych rzeczy. Bez względu na to, jak wygląda ten proces, jego ostatecznym celem jest zdobycie umiejętności bania się Boga i unikania zła, zyskanie prawdy i dostąpienie zbawienia. Taki cel jest warty każdej ceny, ponieważ jest to cel najwłaściwszy, cel, do którego powinieneś dążyć, aby stać się kompetentną istotą stworzoną. Aby osiągnąć ten cel, nie powinieneś zawierać kompromisów, robić uników ani się bać bez względu na to, jaką cenę musisz zapłacić, ponieważ jeśli tylko dążysz do prawdy i zamierzasz bać się Boga, unikać zła i dostąpić zbawienia, to w obliczu jakiejkolwiek rywalizacji czy bitwy nie jesteś sam. Słowa Boga będą ci towarzyszyć; Bóg i słowa Boga są twoją ostoją, więc nie masz się czego obawiać, prawda? (Tak). Tak więc z tych kilku argumentów wynika, że czy warunkowanie pochodzi od rodziny, czy z jakiegoś innego źródła, należy świadomie je odrzucić. Na przykład, właśnie omawialiśmy to, że rodzina często ci mówi: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”. W rzeczywistości praktyka wyzbywania się tego przekonania jest prosta: po prostu postępuj zgodnie z zasadami, które przekazał ludziom Bóg. „Zasady, które przekazał ludziom Bóg” – to dość ogólne wyrażenie. Jak konkretnie je praktykować? Nie musisz szczegółowo analizować, czy masz zamiar wyrządzić krzywdę innym, ani nie musisz mieć się na baczności przed innymi. Co zatem powinieneś robić? Z jednej strony powinieneś być w stanie utrzymywać harmonijne relacje z innymi; z drugiej, wchodząc w relacje z różnymi ludźmi, powinieneś wykorzystywać słowa Boga jako podstawę oraz prawdę jako kryterium, aby rozeznać, z jakimi ludźmi masz do czynienia, a potem traktować ich stosownie do odpowiednich zasad. To takie proste. Jeśli są braćmi bądź siostrami, tak też ich traktuj; jeśli ich dążenie jest szczere, jeśli się poświęcają i ponoszą koszty, to traktuj ich jak braci i siostry, którzy rzetelnie wypełniają swoje obowiązki. Jeśli są niedowiarkami, którzy nie chcą wykonywać swojego obowiązku, tylko przeżyć życie w spokoju, to nie powinieneś traktować ich jak braci i siostry, lecz jak niewierzących. Kiedy patrzysz na ludzi, powinieneś zwracać uwagę na to, jakim typem człowieka są, na ich usposobienie, człowieczeństwo oraz postawę wobec Boga i prawdy. Jeśli potrafią przyjąć prawdę i są gotowi ją praktykować, to traktuj ich jak prawdziwych braci i siostry, jak rodzinę. Jeśli ich człowieczeństwo jest złe i jedynie deklarują, że chętnie praktykują prawdę, potrafią omawiać doktrynę, ale nigdy nie praktykują prawdy, to traktuj ich jak zwykłych robotników, a nie jak rodzinę. Co mówią ci te reguły? Otóż dają ci zasadę, zgodnie z którą masz traktować różne typy ludzi – jest to zasada, o której często mówiliśmy, czyli żeby traktować ludzi mądrze. Mądrość to termin ogólny, ale konkretnie chodzi o to, żeby posiłkować się różnymi metodami i zasadami, zadając się z różnymi typami ludzi – wszystkie one powinny opierać się na prawdzie, a nie na osobistych uczuciach, preferencjach, poglądach, na korzyściach i szkodach, jakie owi ludzie mogą ci przynieść, ani też na ich wieku, lecz wyłącznie na słowach Boga. Zadając się z ludźmi, nie musisz więc dokładnie analizować, czy masz zamiar wyrządzić im krzywdę, ani też mieć się przed nimi na baczności. Jeśli traktujesz ludzi zgodnie z zasadami i metodami, jakie dał ci Bóg, unikniesz wszelkich pokus i nie popadniesz w żadne konflikty. To takie proste. Zasada ta obowiązuje również wtedy, gdy obcujesz ze światem niewierzących. Gdy kogoś zobaczysz, pomyślisz: „Jest zły, jest diabłem, demonem, bandytą czy łajdakiem, ale nie muszę mieć się przed nim na baczności; nie będę zwracać na niego uwagi ani go prowokować. Jeśli praca wymaga interakcji, zrobię wszystko w sposób oficjalny i bezstronny. Jeśli to możliwe, będę unikać kontaktu z nim i jego towarzystwa, nie będę ani go bronić, ani się przed nim płaszczyć. Nie będzie mógł nic mi zarzucić. Jeśli chce mnie dręczyć, mam Boga. Będę polegać na Bogu. Jeśli Bóg pozwoli mu znęcać się nade mną, zaakceptuję to i podporządkuję się. Jeśli Bóg na to nie pozwoli, nie spadnie mi włos z głowy”. Czyż nie jest to prawdziwa wiara? (Jest). Musisz mieć taką prawdziwą wiarę i nie obawiać się go. Nie mów, że to tylko lokalny zbir, płotka: nawet gdy mierzymy się z wielkim, czerwonym smokiem, przestrzegamy tej zasady. Czy jeśli wielki, czerwony smok zabrania ci wierzyć w Boga, to dyskutujesz z nim? Czy głosisz mu ewangelię? (Nie). Dlaczego? (Głoszenie mu ewangelii jest bezsensowne). To diabeł, nie zasługuje na to, żeby słuchać kazań. Nie można rzucać pereł przed wieprze. Nie wypowiada się prawdy dla diabłów i zwierząt; ma ona trafić do ludzi. Nawet jeśli diabły i zwierzęta mogłyby ją zrozumieć, nie głosilibyśmy im jej. Nie zasługują na nią! No i co myślicie o tej zasadzie? (Jest dobra). Jak masz traktować tych, którzy mają kiepskie człowieczeństwo, złych, głupców i tępych okrutników w kościele, albo też tych członków społeczeństwa, którzy posiadają pewną władzę, pochodzą z dobrych rodzin lub mają znaczącą pozycję? Traktuj ich tak, jak powinni być traktowani. Jeśli są braćmi bądź siostrami, zadawaj się z nimi, jeśli nie, ignoruj ich i traktuj jak niedowiarków. Jeśli spełniają kryteria stawiane osobom, którym można głosić ewangelię, podziel się z nią nimi. Jeśli nie, to nie spotykaj się ani nie zadawaj z nimi w tym życiu. To takie proste. Jeśli chodzi o diabły i szatany, to nie ma potrzeby mieć się przed nimi na baczności, gromadzić przeciwko nim fałszywych dowodów ani mścić się na nich. Po prostu ich ignoruj. Nie prowokuj ich ani się z nimi nie zadawaj. Jeśli z jakiegoś powodu nie da się uniknąć interakcji z nimi, to załatw wszystko w sposób oficjalny i bezstronny, oparty na zasadach. To takie proste. Zasady i metody, za pomocą których Bóg uczy ludzi, jak zachowywać się i działać, pomagają ci postępować godziwie, pozwalając ci osiągać coraz większe podobieństwo do człowieka. Tymczasem to, czego uczą cię twoi rodzice, mimo że na pozór wydaje się, iż ma cię chronić i jest przejawem troski, w rzeczywistości wprowadza cię w błąd i popycha w kierunku otchłani cierpienia. To, czego cię uczą, nie jest właściwym podejściem do tego, jak postępować, ale jest sposobem przebiegłym i nikczemnym, który jest sprzeczny z prawdą i niezwiązany z nią. Jeśli więc akceptujesz tylko przekonania warunkowane przez twoich rodziców, to jest ci trudno i ciężko przyjąć prawdę, a jej praktykowanie staje się wyzwaniem. Jeśli jednak autentycznie postanawiasz wyzbyć się tych pochodzących od twojej rodziny przekonań dotyczących postępowania i zasad funkcjonowania w świecie, przyjęcie prawdy staje się prostsze, podobnie jak jej praktykowanie.
Jeśli chodzi o warunkowanie przez rodzinę, to czy jest coś jeszcze poza wspomnianymi przez nas przekonaniami i poglądami? Podsumujcie to, proszę. Jest wiele rzeczy pochodzących od rodziny, które w Chinach ludzie nazywają „kulturą stołu jadalnego”. Na przykład, przy obiedzie dziecko może powiedzieć: „Nasza gospodyni klasy, ta dziewczyna z trzema paskami na rękawie, zawsze sprawdza moją pracę domową i mówi, że jej nie skończyłem, mimo że to nieprawda. Zawsze się mnie czepia”. Rodzice mogą odpowiedzieć: „Jesteś chłopakiem, a ona jest dziewczyną. Dlaczego się nią przejmujesz? Zajmij się nauką, żeby twoja matka była dumna. Kiedy sam zostaniesz gospodarzem klasy, będziesz mógł sprawdzić jej pracę domową i będzie po sprawie, co nie?”. Słysząc to, dziecko może pomyśleć: „To ma sens. Jestem chłopakiem i nawet jeśli ona jest gospodynią klasy, to przecież i tak jest dziewczyną. Nie powinienem się nią przejmować. Jeśli znowu zacznie mnie nękać, po prostu ją zignoruję i tyle. Im bardziej będzie się mnie czepiać, tym pilniej będę się uczył. Stanę się lepszy od niej i w następnym semestrze zostanę gospodarzem klasy i to ona będzie mi podlegać. To powinno załatwić sprawę”. Oto przykład „kultury stołu jadalnego”. Jeśli przy stole chłopiec zaczyna płakać, rodzice mogą powiedzieć: „Przestań! Dlaczego płaczesz? Do niczego się nie nadajesz!”. Czy to, że płaczesz, oznacza, że do niczego się nie nadajesz? Czy ludzie, którzy nie płaczą, rokują większe nadzieje? Czy każdy chłopiec, który nigdy nie uronił ani jednej łzy, rokuje nadzieje? Spójrzcie na tych wszystkich dobrze się zapowiadających ludzi – czy kiedy byli dziećmi, to płakali i ronili łzy, czy nie? Czy odczuwali emocje? Czy czuli radość, złość, smutek i szczęście? Doświadczyli wszystkich tych uczuć. Bez względu na to, czy ktoś jest ważną postacią, czy zwykłą osobą, w każdym obecna jest ludzka wrażliwość czy jakaś forma ludzkiego instynktu. Wskutek wychowania przez rodziców i oddziaływania środowiska społecznego ludzie często postrzegają tę stronę ludzkiej natury jako słabą, tchórzliwą, świadczącą o niekompetencji i prowokującą do znęcania się. Boją się publicznie ją okazać i dają jej upust jedynie w tajemnicy, schowani w jakimś kącie. Niektóre wybitne postaci, stając w obliczu najtrudniejszego okresu w swojej karierze i nie mając nikogo, kto mógłby im pomóc lub ich wesprzeć, czekają, aż wszyscy ich żołnierze, podwładni czy służący sobie pójdą. Dopiero wtedy dają upust swoim emocjom, wyjąc w wannie jak wilk, po czym zaczynają myśleć tak: „Czy aby ktoś tego nie usłyszał? Czy nie za bardzo sobie pofolgowałem? Muszę być odrobinę ciszej!”. Ale to nic nie daje, więc zakrywają usta ręcznikiem i dalej wyją jak wilki. Zwykłe człowieczeństwo wymaga dawania upustu różnym emocjom, wyrażania ich. Jednakże wskutek potwornej presji społecznej i nacisków rozmaitych form opinii publicznej, nikt nie ma odwagi wyrażać swoich emocji w normalny sposób. Jest tak dlatego, że począwszy od tego, czego naucza i co warunkuje rodzina, w każdym człowieku zaszczepiono pewne błędne przekonania, takie jak „Mężczyzna powinien być samodzielny”, „Trzeba być silnym, żeby wykuwać żelazo”, „Jeśli jest się prawym, nie trzeba się przejmować plotkami” i „Jeśli masz czyste sumienie, nie musisz się bać duchów pukających do twoich drzwi”. Jest też powiedzenie „Miłą osobę się nęka, tak jak łagodnego konia się dosiada”, którego przesłaniem jest to, że trzeba się starać nie być łatwym celem, tylko samemu nękać i zastraszać innych. Co oznacza słowo „miły” w kontekście powiedzenia „Miłą osobę się nęka, tak jak łagodnego konia się dosiada”? Oznacza szczerość, prostotę, lojalność, życzliwość i prawość. Mówi się więc tutaj, żebyś starał się nie być taką osobą, ponieważ takie osoby stanowią łatwy cel. Kim masz się więc stać? Powinieneś stać się łobuzem, łotrem, łajdakiem, człowiekiem złym, zakapiorem – wtedy nikt nie odważy się z tobą zadzierać. Dokądkolwiek się udasz, jeśli nie zdołasz się z kimś dogadać normalnie, musisz zachowywać się jak łajdak i umieć robić sceny, awanturować się, być nierozsądnym i powodować chaos. Ludzie, którzy zachowują się w ten sposób, znakomicie prosperują. W dowolnym miejscu pracy i w każdej grupie społecznej większość osób boi się takich ludzi i nikt nie ma odwagi ich sprowokować. Są jak zapach psiej kupy albo irytujące owady – kiedy się do ciebie przyczepią, trudno się ich pozbyć. Musisz stać się takim typem osoby. Nie pozwól ludziom myśleć, że jesteś łatwym celem albo że nietrudno cię sprowokować. Powinieneś mieć ciernie na całym ciele. Jeśli nie będziesz ich miał, nie będziesz w stanie zdobyć pozycji w społeczeństwie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie cię nękał. Wychowanie rodzinne służy jako przewodnik po twojej ścieżce życiowej, jak również dostarcza konkretnych nauk i wpaja konkretne zasady dotyczące tego, jak masz postępować. Chodzi o to, że rodzice używają tych przekonań i powiedzeń, żeby nauczyć cię tego, jak masz postępować, zachowywać się i radzić sobie z różnymi rzeczami. Jaką osobą każą ci być? Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że niektórzy rodzice mówią rzeczy dobre, takie jak „Moje dziecko nie musi osiągnąć znaczącej pozycji ani zostać gwiazdą; wystarczy, że będzie dobrym człowiekiem”. Jednak mówią też swoim dzieciom rzeczy takie jak: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”, „Miłą osobę się nęka, tak jak łagodnego konia się dosiada” i „Mężczyzna powinien być samodzielny”. Tak więc całym tym gadanem, czy mówią swoim dzieciom, żeby były dobrymi ludźmi, czy coś zupełnie innego? (Zachęcają je, żeby były silne, a przynajmniej, żeby umiały zadbać o siebie). Powiedzcie Mi, czy większość rodziców wolałaby, żeby ich dzieci nękały innych, czy też żeby były wyjątkowo prawe i kroczyły właściwą ścieżką, ale często same były nękane i w pewnym stopniu wykluczane? Jakim typem człowieka powinno stać się dziecko, aby jego rodzice byli najszczęśliwsi, najbardziej dumni, a ich twarze promieniały najradośniej? (Rodzice czują dumę, gdy ich dzieci potrafią nękać innych, ale uznają za haniebne, jeśli ich dzieci są często źle traktowane, gdy kroczą właściwą ścieżką). Jeśli kroczysz właściwą ścieżką, lecz często spotykasz się ze złym traktowaniem, twoi rodzice będą czuli żal, smutek i rozpacz i nie będą chcieli do tego dopuścić. Jaka jest tego główna przyczyna? Bez względu na powody każde przekonanie i zapatrywanie, jakiego rodzice uczą swoje dzieci odnośnie do postępowania i działania, jest niepoprawne i sprzeczne z prawdą. Krótko mówiąc, te wpajane ci przez rodziców przekonania i poglądy nigdy nie zaprowadzą cię tam, gdzie obecny jest Bóg, ani na ścieżkę dążenia do prawdy. Jest też jasne, że kierujący się nimi ludzie nigdy nie dostąpią zbawienia. Temu faktowi nie da się zaprzeczyć. Tak więc bez względu na to, jakie intencje czy pobudki przyświecały twoim rodzicom, i bez względu na wpływ, jaki mają oni na ciebie, jeśli to, co urzeczywistniasz, jest sprzeczne z prawdą, niezgodne z nią i uniemożliwia ci podporządkowanie się Bogu i prawdzie, to powinieneś się tego wyzbyć.
Jeśli chodzi o te różne warunkowane przez rodziny przekonania, które rozpatrywaliśmy w czasie ostatnich omówień, to chociaż przekonania te są wśród ludzi często używane i propagowane, biorąc pod uwagę to, jak bardzo są szkodliwe, ludzie koniecznie powinni się ich wyzbyć, bez względu na to, jak są one powszechne, jak wielu ludzi je podziela i jak bardzo ci ludzie na nich polegają. Ludzie muszą ponownie przeanalizować i przemyśleć rozmaite sprawy powiązane z tymi przekonaniami i poglądami, szukając właściwych ścieżek praktyki i prawdozasad w słowach Boga, oraz wejść w prawdorzeczywistości na bazie wyzbycia się warunkowania przez te przekonania i zyskać tym samym nadzieję na zbawienie. Zastanawiam się, w jakim zakresie rozpoznaliście dzięki tym omówieniom poświęconym przekonaniom, poglądom i różnym konkretnym powiedzeniom warunkowanym przez rodzinę różne przekonania i poglądy kryjące się głęboko w waszych duszach. Krótko mówiąc, bez względu na wszystko, te omówienia powinny być swego rodzaju dzwonkiem alarmowym, zapewniającym ludziom świeże zrozumienie koncepcji rodziny, a także zupełnie nowe pojęcie o warunkowaniu przez krewnych, przez powielane w rodzinie przekonania i przez samą kulturę rodzinną, oferując im zupełnie nowe podejście, a także możliwość przyjęcia właściwego spojrzenia na rodzinę i stanowiska wobec niej. Krótko mówiąc, bez względu na to, jak podchodzisz do swojej rodziny, jeśli chodzi o wpojone ci przez nią błędne przekonania i poglądy dotyczące tego, jak masz patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać, to powinieneś rozeznać się co do każdego z nich, a potem po kolei się ich wyzbywać, aby móc w jasny sposób zrozumieć i przyjąć rozmaite poglądy i metody, jakie Bóg przekazuje ludziom odnośnie do tego, jak powinni patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać. To właśnie powinny uczynić osoby, które autentycznie dążą do prawdy.
Jednym z ważnych przekonań czy poglądów wpajanych ludziom przez rodziny jest to, że powinni być silni i używać rozmaitych środków, aby się chronić. Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób ludzie chronią swoje interesy, ciało i bezpieczeństwo osobiste, korzystając ze środków i metod funkcjonowania w świecie warunkowanych poprzez różne przekonania i poglądy, jaki jest główny cel zaszczepiania tych przekonań przez rodziny? Ma ono na celu ochronę jednostek przed nękaniem. Przyjrzyjmy się teraz istocie tego, że ktoś jest nękany, zastraszany. Czy jest to coś dobrego? Czy można tego uniknąć? Czy w ogóle istnieje na świecie ktoś, kto nigdy nie był nękany? Co składa się na nękanie? Oprócz nadziei, że ich dzieci będą mogły zintegrować się ze społeczeństwem i normalnie w nim funkcjonować, rodzice żywią także ciągłą obawę, że ich dzieci padną ofiarą nękania. Dlatego też twoi rodzice często dzielą się z tobą pewnymi trikami i sposobami radzenia sobie z różnymi sytuacjami, a używają tych metod, aby cię chronić i zapobiec temu, byś był nękany. Ponieważ twoi rodzice nie mogą być cały czas przy tobie i non stop cię chronić, kiedy rozwijasz skrzydła i przychodzi czas na samodzielny lot, uzbrajają cię w pewne przekonania i poglądy, aby mieć pewność, że nie będziesz nękany. Czy te przekonania i poglądy są prawidłowe? Czy boicie się, że padniecie ofiarą nękania? Czy żywicie takie przekonanie, taki pogląd: „Kiedy wkraczam do społeczeństwa i dołączam do różnych jego grup, a zwłaszcza kiedy nawiązuję kontakty z niewierzącymi, boję się, że będę nękany – tego obawiam się najbardziej. Jeśli spotkam kogoś, kto jest mi mniej więcej równy, to mogę się bronić. Ale jeśli spotkam kogoś silniejszego ode mnie, nie odważę się stawić mu czoła. Po prostu pogodzę się z tym, że będzie mnie zastraszał. Nic z tym nie mogę zrobić. Takie osoby mają za sobą ludzi czekających za kulisami – będę musiał jakoś to znieść”. Czyż nie tak myśli i uważa większość ludzi? (Wcześniej sam tak myślałem. Kiedy zaufałem Bogu, zacząłem żyć w zgodzie z braćmi i siostrami. Kiedy spotykam się z niewierzącymi, to nawet jeśli mnie nękają i prześladują, wiem, że Bóg na to pozwala, i jest to lekcja, którą muszę odrobić. Dlatego mniej się boję i zamiast tego nauczyłem się doświadczać tego w taki sposób, że polegam na Bogu). Jaki typ ludzi boi się najbardziej? (Ci, którym brak wiary w Boga). Oprócz tych osób są też ludzie wyjątkowo nieśmiali, introwertyczni, posiadający niską samoocenę, słabi i wątli, mniej atrakcyjni fizycznie lub o niższym wzroście, pochodzący z ubogich środowisk – zwłaszcza ci, których pochodzenie rodzinne jest wyśmiewane lub staje się przedmiotem dyskryminacji – mające niski status społeczny, pozbawione umiejętności czy wiedzy specjalistycznej, wykonujące proste prace fizyczne lub osoby z niepełnosprawnościami itd. Wszyscy ci ludzie są bardziej prawdopodobnymi ofiarami nękania i się go boją. Czy nękanie jest w społeczeństwie rozpowszechnione na szeroką skalę? (Tak). Gdzie tylko są ludzie, tam takie rzeczy będą się zdarzać. Jak dochodzi do nękania? (Po tym, jak ludzie zostali zdeprawowani przez szatana, stali się bardzo źli i zaczęli odczuwać pragnienie znęcania się nad innymi, jednocześnie sami nie chcieli być ofiarami takiego zastraszania. Toteż takie przypadki nękania są wszędzie). To jeden aspekt. Niektórzy nie chcą być nękani przez innych, więc biorą sprawy w swoje ręce i sami nękają oraz zastraszają ludzi tak, żeby nikt nie mógł znęcać się nad nimi samymi. W głębi duszy te osoby nie chcą się tak zachowywać; ich też to męczy. Kiedy okładasz pięściami wszystkich dookoła, sam przecież też się męczysz. Jest takie powiedzenie: „Zabij tysiąc wrogów, a stracisz ośmiuset swoich ludzi”. Weźmy na przykład jeżozwierza: czy po wystrzeleniu kolców jego układ nerwowy nie jest wyczerpany? Zwierzę zadaje ludziom ból, kłując ich, ale samo też jest zmęczone. Czemu więc to robi, skoro jest to takie męczące? Służy to przetrwaniu – jeżozwierz musi włożyć pewien wysiłek w walkę o swoje bezpieczeństwo. Ponieważ w tym złym świecie brak jest jakichkolwiek pozytywnych czy prawidłowych zasad traktowania różnych ludzi, a osoby klasyfikuje się w kategoriach szatańskich filozofii funkcjonowania w świecie i według miejsca zajmowanego na drabinie społecznej, pośród ludzi pojawiają się rozbieżności i hierarchie oparte na tych zasadach i kryteriach nierównego podziału. Gdy to się dzieje, nie ma mowy o sprawiedliwych i harmonijnych interakcjach między ludźmi. Rywalizują oni o to, by znaleźć się na jak najwyższym szczeblu, być najlepszymi z najlepszych. Ci, którzy znajdą się na szczycie, mogą panować nad innymi, znęcać się nad nimi i kontrolować ich według własnego uznania. Ponieważ to społeczeństwo jest niesprawiedliwe, zasady traktowania ludzi także są niesprawiedliwe. Zatem interakcje między ludźmi z pewnością nie będą harmonijne, a wszystkie zasady, metody i sposoby funkcjonowania w relacjach międzyludzkich staną się niesprawiedliwe. Ta niesprawiedliwość szczególnie przemawia do osób, które stale wszystko porównują w kontekście władzy, pochodzenia rodzinnego, umiejętności, zdolności, wyglądu fizycznego, wzrostu, a także taktyk, schematów i strategii działania. Skąd się to wszystko bierze? Nie pochodzi ani z prawdy, ani od Boga. Te wpajane ludziom przekonania pochodzą od szatana i ludzie kierują się nimi w życiu, więc jak twoim zdaniem mają wyglądać interakcje między nimi? Czy będą traktować każdego sprawiedliwie? (Nie, nie będą). Oczywiście, że nie. Czy nawet najprostsza zasada dotycząca wyborów w domu Bożym mogłaby funkcjonować w złym świecie zdominowanym przez szatana? (Nie mogłaby). Jaka jest zasadnicza przyczyna tego, że by nie mogła? Ano taka, że złym światem nie rządzi prawda; żądzą nim złe trendy, jak również rozmaite przekonania i filozofie szatana. Może więc być tylko tak, że ludzie znęcają się nad sobą i poddają wzajemnej kontroli – to jedyny możliwy stan rzeczy. Nie da się uniknąć nękania – jest ono całkiem normalne. Ponieważ tym złym światem nie rządzi prawda, to kiedy ludzie w nim żyjący wchodzą ze sobą w interakcje, a ty nie jesteś tym, który nęka innych, to sam jesteś nękany. Możesz odgrywać tylko jedną z tych dwóch ról. W gruncie rzeczy jest tak, że każda osoba zarówno nęka innych, jak i jest nękana. Jest tak dlatego, że zawsze są ludzie nad tobą i pod tobą. Nękasz innych, bo masz wyższy od nich status, ale w tym samym czasie, kiedy to robisz, inni ludzie, którzy mają jeszcze wyższy status i bardziej prominentną pozycję, nękają i zastraszają ciebie, a ty musisz to znosić. Jedna klasa ludzi nęka inną – oto istota relacji międzyludzkich: nękanie i bycie nękanym. Jest to jedyny rodzaj relacji między ludźmi. Nie istnieją autentyczne uczucia rodzinne, nie istnieje miłość, tolerancja, cierpliwość, nie ma opcji traktowania każdej osoby bezstronnie i sprawiedliwie, zgodnie z zasadami. Ponieważ tym światem nie rządzi prawda, tylko szatan, relacje zawiązujące się między ludźmi mogą polegać wyłącznie na nękaniu i byciu nękanym, na wykorzystywaniu i byciu wykorzystywanym. Nie da się tego uniknąć i nikt nic z tym nie może zrobić. Możesz mówić, że jesteś bossem półświatka, że masz pod sobą masę popleczników i sługusów, a wszystkich ich dręczysz i kontrolujesz. Ale nawet boss z półświatka ma swoich szefów, no a poza tym istnieje jeszcze rząd. Chociaż mówi się, że urzędnicy i bandyci to jedna rodzina, czasami rząd celowo doszukuje się problemów, zdobywa nad tobą jakąś przewagę i nie pozwala ci się łatwo wywinąć. Musisz wtedy zapłacić niezłą sumkę na komisariacie i przymilać się do przedstawicieli władzy. Widzisz, mimo że boss z półświatka wydaje się kimś imponującym, to nawet on, kiedy zostaje wezwany na komisariat, musi się płaszczyć – nie odważy się być arogancki. Jak mówią przysłowia niewierzących: „Zanim ksiądz wdrapie się na słup, diabeł wdrapie się na dziesięć” i „Zawsze się znajdzie większa ryba”. Oznacza to, że każdy nęka innych i sam jest nękany. Do tego sprowadza się istota i zjawisko nękania.
Jeśli chodzi o nękanie, to jak człowiek ma sobie z nimi radzić, skoro nie da się ich uniknąć? Może nie obawiasz się, że w kościele spotkasz się z nękaniem, ale czy do czegoś takiego w nim dochodzi? Czy coś takiego może się zdarzyć? Gdy zadajesz się z niewierzącymi, mogą się nad tobą znęcać. Czy zatem w kościele też dochodzi do takich sytuacji? (Dochodzi). Dochodzi, w różnym zakresie, ponieważ wszyscy ludzie są zepsuci przez szatana. Zanim ludzie dostąpią zbawienia, często przejawiają zepsucie, a jednym z jego aspektów jest traktowanie innych zgodnie z własnym widzimisię, postępowanie z nimi niesprawiedliwie. Gdy dochodzi do takiego niesprawiedliwego traktowania, pojawiają się również nękanie i bycie nękanym. Takie rzeczy zdarzają się więc od czasu do czasu i ludzie nie mogą od nich uciec ani ich uniknąć. Jaka jest prawidłowa zasada postępowania w takich sytuacjach i załatwiania takich spraw? (Trzeba postępować zgodnie ze słowami Boga, zgodnie z zasadami). Tak to wygląda w teorii. A jak konkretnie to praktykować? Jak rozumiesz kwestię nękania i bycia nękanym? Na przykład, powiedzmy, że piszesz pismo, by zgłosić pewne problemy związane z fałszywym przywódcą, a on postanawia cię zastraszyć, mówiąc tak: „Jeśli nie zachowasz się dobrze, jeśli będziesz zgłaszał moje problemy przełożonym, donosił na mnie czy pisał jakieś niepochlebne rzeczy w ocenach mojej pracy, to cię zabiję! Mogę sprawić, że cię wyrzucą. I co, boisz się?”. Co zrobisz w takiej sytuacji? Ten człowiek ci grozi; mówiąc bardziej konkretnie, zastrasza cię. Ma władzę, a ty jesteś szeregowym wierzącym, więc bezzasadnie i bezpodstawnie dręczy cię, zachowując się w sposób arbitralny. Traktuje cię tak, jak szatan traktuje ludzi. Używając konkretnych terminów, czyż nie można powiedzieć, że cię nęka? Czyż nie próbuje cię dręczyć? (Próbuje). Co więc zrobisz? Czy ustąpisz, czy też będziesz trzymał się zasad? (Będę trzymał się zasad). W teorii ludzie powinni trzymać się zasad i nie bać się takiego fałszywego przywódcy. Z czego to wynika? Dlaczego nie powinieneś się go bać? Czy będziesz się bał, jeśli rzeczywiście doprowadzi do tego, że cię wyrzucą? Bo naprawdę może to zrobić, a ty możesz nie trzymać się zasad i bać się. W czym tkwi tu problem? Dlaczego możesz się bać? (Bo nie wierzę, że w domu Bożym rządzi prawda). To jeden aspekt. Musisz mieć wiarę i powiedzieć: „Jesteś złym człowiekiem. Nie myśl, że tylko dlatego, iż jesteś przywódcą, masz teraz władzę, aby mnie wyrzucić. Wyrzucenie mnie byłoby błędem. Przecież prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Dom Boży nie podlega twojej wyłącznej władzy. Jeśli dzisiaj mnie wyrzucisz, w końcu i tak zostaniesz ukarany. Jeśli w to nie wierzysz, po prostu poczekaj, a się przekonasz. Domem Bożym rządzi prawda, Bóg. Ludzie nie mogą cię ukarać, ale Bóg może cię zdemaskować i wyeliminować. Kiedy twoje przewinienia zostaną ujawnione, wtedy spotka cię kara”. Czy masz taką wiarę? (Tak). Masz? To dlaczego nie potraficie tego powiedzieć? Wydaje się, że grozić ci będzie niebezpieczeństwo, jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji; brak ci odwagi i prawdziwej wiary. Kiedy naprawdę staniesz twarzą w twarz z tymi sprawami, kiedy spotkasz złych ludzi i antychrystów, którzy są tak zaciekli i których metody dręczenia innych są porównywalne do metod stosowanych przez wielkiego, czerwonego smoka, co wówczas zrobisz? Zaczniesz płakać i mówić: „Och, mam taką wątłą postawę, jestem nieśmiały, zawsze obawiałem się kłopotów, boję się nawet liści spadających z drzew. Naprawdę mam nadzieję, że nie będę musiał stawić czoła takim ludziom. Co bym zrobił, gdyby mnie nękali?”. Czy cię nękają? Nie, to szatan cię dręczy. Patrząc na to z ludzkiej perspektywy, powiedziałbyś: „To potężny człowiek. Ma status i znęca się nad prostymi ludźmi, którzy statusu nie mają”. Czy to właśnie się dzieje? Z punktu widzenia prawdy nie jest to nękanie; jest to szatan, który sprawia, że ludzie cierpią, który ich dręczy, oszukuje, deprawuje i depcze. Jak sobie poradzisz z tymi działaniami szatana? Czy powinieneś się bać? (Nie powinienem; powinienem zgłosić takich ludzi i zdemaskować ich). W swoim sercu nie powinieneś się ich bać. Jeśli zgłaszanie ich problemów i walka z nimi nie jest w tej chwili na miejscu, powinieneś przez jakiś czas to wytrzymać i zgłosić sprawę później, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Jeśli wśród braci i sióstr są inne osoby, które dobrze rozeznały sytuację, powinniście się zjednoczyć i razem zgłosić oraz ujawnić złe uczynki takich ludzi. Jeśli nikt inny się co do nich nie rozeznał, a ty odważnie ich zgłosisz i wszyscy cię odrzucą, na razie zachowaj cierpliwość. Kiedy przywódcy wyższego szczebla przyjadą do twojego kościoła, aby przyjrzeć się postępom pracy, znajdź odpowiedni czas, aby zgłosić im problemy z takimi ludźmi, wyraźnie i szczegółowo opisując ich złe uczynki i pozwalając przywódcom ich usunąć. Czyż nie jest to mądre? (Jest). Z jednej strony, musisz mieć wiarę i nie bać się złych ludzi, antychrystów czy szatana. Z drugiej, nie powinieneś patrzeć na ich zachowanie w stosunku ciebie w kategoriach nękania; powinieneś umieć dostrzec istotę tej sprawy, a jest nią to, że to szatan oszukuje, dręczy i depcze ludzi. Następnie, w zależności od sytuacji, powinieneś wykazać się mądrością, radząc sobie z tym dręczeniem, znaleźć odpowiedni czas, by zdemaskować i zgłosić tych ludzi, oraz dbać o interesy domu Bożego i pracę kościoła. W takim świadectwie powinieneś wytrwać i taki obowiązek oraz zobowiązanie powinieneś wypełnić jako człowiek. Bez względu na to, jak ci ludzie znęcają się nad tobą i niesprawiedliwie cię traktują, nie patrz na to jak na nękanie. To nie oni znęcają się nad tobą; to szatan oszukuje, depcze i dręczy ludzi. Czy powiedziałbyś, że wielki, czerwony smok znęca się nad tobą, kiedy prześladuje wierzących w Boga? (Nie). Nie znęca się nad tobą. Dlaczego cię prześladuje? (Bo jego istotą jest opieranie się Bogu). Jego istotą jest opieranie się Bogu. Uważa Boga za wroga, a całe Jego dzieło postrzega jako gwóźdź w oku i cierń w boku. Bożych wybrańców także traktuje jak wrogów. Jeśli podążasz za Bogiem, wielki, czerwony smok będzie cię nienawidził, dokładnie tak, jak mówi Biblia: „Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że znienawidził mnie wcześniej niż was” (J 15:18). Wielki, czerwony smok nienawidzi ludzi, nienawidzi Boga, uważa Go za wroga, a tym bardziej za wrogów uważa tych, którzy podążają za Nim, zwłaszcza tych, którzy praktykują prawdę. Dlatego chce cię prześladować, zabić, powstrzymać przed podążaniem za Bogiem, sprawić, że to jego zaczniesz czcić i za nim podążać, a Boga przeklniesz. Możesz powiedzieć: „Nie przeklnę Go”, a wtedy on będzie ci groził: „Jeśli nie przeklniesz Boga, to umrzesz!”. Wielki, czerwony smok będzie starał się zmusić cię, byś powiedział: „Partia Komunistyczna jest dobra”, a ty odpowiesz: „Nie powiem tego”. Na co on: „Jeśli tego nie powiesz, to ci pokażę! Odpowiem ci okrutnymi torturami!”. Czy jest to znęcanie się nad tobą? Nie, to szatan dręczący ludzi. Czy rozumiesz? (Rozumiem). W kwestii znęcania się musisz wykazać się właściwym zrozumieniem. W społeczeństwie i wśród różnych grup ludzi, jeśli spojrzeć na to z ludzkiej perspektywy, każda osoba przyjmuje zarówno rolę tego, kto nęka, jak i tego, kto jest nękany. Ale jeśli spojrzeć na to z perspektywy prawdy, wygląda to zupełnie inaczej. Istotą zachowania każdej osoby, która chce cię nękać i kontrolować, wcale nie jest nękanie. To raczej szatańskie oszukiwanie, dręczenie, manipulowanie, deptanie i zepsucie. Mówiąc konkretnie, oznacza to, że ci ludzie nie traktują cię racjonalnie, humanitarnie ani sprawiedliwie, ale raczej przyjmują perspektywę i postawę szatana, a jego przekonania służą im za wskazówki co do tego, jak do ciebie podchodzić, mówić i jaką relację z tobą utrzymywać. Załóżmy, że ty i pewien zły człowiek macie dzielić wspólny pokój. Przyjeżdżasz pierwszy, więc możesz wybrać miejsce do spania i upatrujesz sobie dolne łóżko. Kiedy twój współlokator przyjeżdża, widzi to i od razu mówi: „Czy miałeś prawo wybrać dolne łóżko, zanim ja się wypowiedziałem? Czy miałeś pierwszeństwo? Odważysz się wbrew mnie spać na dolnym łóżku? Cóż za zuchwałość! Nawet o tym ze mną nie porozmawiałeś, po prostu przyszedłeś i wybrałeś łóżko na dole. Wypad na górne łóżko!”. Odpowiadasz: „Dlaczego nie możesz spać na górze? Przyjechałeś po mnie; zgodnie z tą kolejnością powinieneś spać na górnym łóżku”. On na to: „Kolejnością? Nigdy nie przejmowałem się żadną kolejnością. Ja nigdy nie stoję w kolejkach; nie ustawiłbym się w kolejce nawet po to, by spotkać prezydenta! Czy ty w ogóle zadałeś sobie trud, żeby sprawdzić, kim jestem? Masz czelność mówić mi o kolejności – co za zuchwałość! Chcesz umrzeć? Wynocha na górne łóżko!”. Musisz więc posłusznie położyć się na górze. Czy jest to przykład zastraszania? Z ludzkiej perspektywy wydaje się to być zastraszaniem. Ten ktoś postrzega cię jako prostaka, kogoś, kim można manipulować. Najpierw odstawia przed tobą pokaz siły i daje ci lekcję, dzięki której masz zrozumieć, kim jest. Tak to wygląda w oczach człowieka, czyli z perspektywy ludzkich uczuć czy ludzkiego ciała. Jeśli jednak spojrzysz na to z punktu widzenia prawdy, to czy wygląda to tak samo? Wybrałeś łóżko na dole jako pierwszy, wszystko odbyło się w należytej kolejności, ale on upierał się, żebyś z łóżka wstał i położył się na górze. Czyż nie jest to niedorzeczne? Czyż ten człowiek cię nie zastrasza? Czyż nie jest tak, że nie traktuje cię jak człowieka? Nie okazuje ci braku szacunku? Zachowuje się jakby był szefem, a ciebie traktuje jak służącego czy niewolnika. Jaka logika rządzi jego myśleniem? Każdy, kto nie jest tak potężny jak on, jest jego służącym, kimś, kim może rządzić, kogo może dręczyć. Z perspektywy prawdy nie można tego nazwać nękaniem, jest to dręczenie ludzi. Kto jest w stanie dręczyć innych? Źli ludzie, demony, bandyci, chuligani, łajdaki, osoby pozbawione rozsądku, człowieczeństwa i szacunku dla kogokolwiek. Nigdy i nigdzie nie przestrzegają oni reguł. Zachowują się jak wielkie szychy, jakby wszystko, co dobre czy korzystne, należało wyłącznie do nich. Inni nie mają do tych rzeczy żadnego prawa i nie powinni nawet myśleć o tym, by wziąć je dla siebie. Czyż nie tak postępuje kanalia? (Tak). Tak postępują kanalie i demony. Dręczą cię w ten sposób, więc czyż nie czułbyś strachu? Myślałbyś: „Ojej, więc jednak istnieją ludzie, którzy są aż tak straszni. Ten człowiek sądzi nawet, że nie mam prawa spać na dolnym łóżku. O co chodzi?”. Przestraszyłbyś się i od tego czasu w rozmowie z takim człowiekiem zachowywałbyś ostrożność. Wszystko musiałbyś najpierw dobrze przemyśleć: „Nie mogę go zdenerwować, nie mogę go sprowokować. Jeśli go sprowokuję, da mi popalić”. Jeśli masz takie nastawienie, to on osiągnął swój cel. Jaki to cel? Chce cię przestraszyć, sprawić, żebyś się go bał, ustanowić między wami hierarchię, w której on są szefem, a ty służącym i w każdej sytuacji masz go słuchać i mu ustępować. Czyż nie jest to zasada, zgodnie z którą postępuje szatan? On musi być twoim szefem, a ty musisz być jego służącym. Może cię dowolnie dyscyplinować, pomiatać tobą, robić sobie z ciebie zabawkę; musisz mu we wszystkim ustępować. Nie możesz stanąć z nim na równym poziomie; jeśli chcesz być z nim równy, to jest to możliwe tylko w jednej sytuacji – kiedy umrze; zasługujesz tylko na to, żeby być równy z trupem. Powiedz Mi, do jakiego stopnia dałeś się mu zastraszyć? Czy w głębi serca jego złe uczynki i władczy styl bycia cię przestraszyły? (Tak). Zaakceptowałeś ten fakt, uległeś, więc czy możemy powiedzieć, że w konsekwencji zostałeś przez niego zdeprawowany? Trzyma cię w garści; kiedy popełnia złe uczynki i łamie zasady, nie odważysz się nic powiedzieć, bo wtedy wykopał cię z dolnego łóżka na górne. Nie odważysz się ponownie go sprowokować; gdy tylko go zobaczysz, będziesz go omijać szerokim łukiem, a na samą wzmiankę o nim oblejesz się zimnym potem. Czyż nie świadczy to o tym, że się go boisz? Nie masz odwagi traktować go sprawiedliwie, zgodnie z zasadami; ma cię w garści. Jaka jest istota tego, że ma cię w garści? Oznacza to, że stałeś się jego własnością, a on ma nad tobą władzę. Czyż tak nie jest? (Jest). Jak zatem ludzie mają podchodzić do takich sytuacji, aby uniknąć oddania władzy nad sobą? Powinniście traktować to, że złe jednostki nękają innych, jako przejaw tego, że szatan deprawuje i dręczy ludzi. Gdy dostrzegliście już istotę tego zachowania, jak powinniście do niego podchodzić? W głębi serca nie powinniście bać się tych złych jednostek, tylko brzydzić się nimi i odrzucać je. Powinniście myśleć tak: „Och, chcesz, żebym spał na górze? W porządku, będę spał na górze. Byłem dziś jednak świadkiem działania kolejnej złej osoby, rozpoznałem jej istotę i odtąd będę w stanie rozeznać się co do kolejnego rodzaju zachowania przejawianego na co dzień za plecami ludzi przez osoby złe. Od dzisiaj będę uważnie przyglądał się temu, co one mówią i robią oraz czy próbują oszukiwać. Jeśli dom Boży będzie się nimi posługiwał, będę obserwował, czy postępują one zgodnie z zasadami, czy dbają o interesy domu Bożego, czy nie przywłaszczają sobie pieniędzy z ofiar i czy dalej dręczą innych ludzi”. W głębi serca powinieneś się pomodlić: „Boże, proszę, zdemaskuj tego złego człowieka i pozwól mi dostrzec jego złe uczynki i złą istotę. Pomóż mi zebrać dowody jego złych czynów i daj mi odwagę, abym nie lękał się złych ludzi oraz miał wiarę i siłę, by podjąć z nimi walkę”. Chociaż dalej mieszkasz w jednym pokoju z tym człowiekiem i na pozór nic się nie zmieniło, to w głębi serca nie będziesz się już go bał, ponieważ nic, co robi, nie jest nękaniem; to tylko przejaw i wyraz jego szatańskiej natury. Czy nadal będziesz się go bał, jeśli będziesz patrzył na niego z tej perspektywy? Wraz z każdym złym uczynkiem, który popełni, i absurdalnym słowem, które wypowie, będziesz go przeklinał w swoim sercu, mówiąc: „Jesteś diabłem, jesteś szatanem, czynisz zło i sprzeciwiasz się Bogu – wcześniej czy później zostaniesz przeklęty. Bóg nie pozwoli ci uciec; w końcu zostaniesz zdemaskowany!”. Tak właśnie powinieneś postępować ze złymi ludźmi. Musisz mieć siłę i wiarę, by z nimi walczyć, i musisz się modlić do Boga, a wtedy twoje serce nabierze mocy i nie będziesz się ich bał. Co ty na to? Czyż nie są to skuteczne taktyki? (Są). Czyż takie rozpoznawanie ich z perspektywy prawdy nie jest bardziej praktyczne niż to, czego nauczyli cię rodzice: „Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu”? Cóż ci da wystrzeganie się? Nie możesz skutecznie wystrzegać się szatańskiego dręczenia i zepsucia. Przed tym, że szatan cię deprawuje i dręczy nie ma ucieczki – dochodzi do tego w każdym miejscu. Deprawowanie ludzi przez szatana to nie jest coś, co zachodzi jedynie na powierzchni, coś zewnętrznego; szatan deprawuje także twoje myśli. Czy jesteś w stanie się tego wystrzegać? Najważniejsze jest to, byś wyposażył się w prawdę i polegał na Bogu. Powinieneś rozeznać się nie tylko co do działań złych ludzi, ale także co do ich istoty, jak również co do różnych wyrażanych przez nich przekonań i poglądów. Następnie wyposaż się w prawdę i posłuż się nią, a także słowami Bożymi, by ich zdemaskować i przeanalizować tak, by twoi bracia i twoje siostry również mogli zyskać rozeznanie. Potem wszyscy mogą wspólnie wystąpić przeciw niegodziwcom i odrzucić ich. Czyż nie jest to wspaniałe? Jeśli cały czas masz postawę obronną, cały czas masz się na baczności i unikasz konfrontacji, to jesteś tchórzem, a nie tak przejawia się bycie zwycięzcą.
Teraz, po naszym omówieniu tego wszystkiego, czy macie świeże spojrzenie na problem kryjący się za tym, że ludzie są zastraszani? Czy takie nękanie czy zastraszanie jest w porządku? (Nie, nie jest). Do czego sprowadza się jego istota? (Źli ludzie dręczą innych). Co do istoty, to źli i szatan dręczą ludzi i oszukują ich. A do czego sprowadza się natura bycia nękanym? (Do bycia słabym, niepraktykowania prawdy i braku odwagi, by zabrać głos i zaprotestować). To prawda, strach przed złymi ludźmi i siłami zła, a także brak wiary, który nie pozawala walczyć z szatanem, rozpoznać, rozeznać i przejrzeć szpetnego oblicza szatana oraz sprzeciwić się temu, jak szatan cię depcze i dręczy – czyż nie do tego sprowadza się natura bycia nękanym? (Do tego). Ci, którzy nie mają wiary, zawsze czują ucisk w sercu; zawsze się boją, myśląc: „Nie wolno mi dawać się zastraszać innym. Ja nikogo nie nękam i sam nie powinienem być przez nikogo nękany. Jak mówiła moja mama: »Człowiek nigdy nie powinien chcieć krzywdzić innych, lecz zawsze powinien się wystrzegać krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić jemu«”. Tacy ludzie modlą się do Boga tymi słowy: „Boże, proszę, nie pozwól, bym na swojej drodze napotkał złych ludzi. Jestem nieśmiały, całe życie byłem naiwny i prostoduszny. Wierzę w Ciebie i podążam za Tobą; musisz mnie ochronić!”. To przejaw bojaźliwości. Usłyszałeś tak wiele prawd i tak wiele prawd zrozumiałeś. Nie boisz się diabłów ani szatana, a boisz się złego człowieka? Czy boicie się wielkiego, czerwonego smoka? (Będę się go bał, jeśli zostanę złapany, ale mogę modlić się do Boga i polegać na Nim). To oznacza, że jego zło cię nie wystraszyło. Coś takiego przejawia tylko osoba posiadająca określoną podstawę wiary. Niektórzy mówią: „Mówisz, że boję się wielkiego, czerwonego smoka. Ale gdyby tak było, to czy dotarłbym tak daleko? Czy tak nie jest? Ale jeśli prosisz mnie, żebym powiedział, iż nie boję się wielkiego, czerwonego smoka, to trochę obawiam się to zrobić. A co jeśli wielki, czerwony smok się o tym dowie?”. Resztki strachu wciąż kryją się w tych słowach. Tacy ludzie trochę boją się publicznie powiedzieć, że wielki, czerwony smok jest niegodziwy i okrutny; brakuje im wiary, a ich postawa jest wciąż zbyt niedojrzała. Nie proszę cię, byś otwarcie walczył z wielkim, czerwonym smokiem lub go prowokował. Ale powinieneś przynajmniej wiedzieć w głębi serca, że wielki, czerwony smok, ten demon, stosuje przemoc wobec ludzi, deprawuje ich, oszukuje, depcze, a potem pożera. To nie jest nękanie; nie jest tak, że nęka i dręczy on wierzących, ponieważ są naiwni oraz stosują się do reguł i przestrzegają prawa. To nonsens, to stwierdzenie świadczące o braku duchowego rozumienia. Wielki, czerwony smok cię dręczy. W jaki sposób? Grozi ci, zastrasza cię, prześladuje i torturuje. Jaki cel mu w tym przyświeca? Wielki czerwony smok chce sprawić, byś porzucił swoją wiarę, byś wyparł się Boga i porzucił Go, a potem uległ jemu i ostatecznie zaczął go czcić, podążał za nim, dał mu się zdominować, przyjmował rozmaite jego przekonania i z nabożną czcią klękał przed nim. Sprawia mu to rozkosz; to w takim celu cię prześladuje. Ponieważ widzi, że podążasz za Bogiem, a nie za nim, ogarnia go zazdrość i nie da ci spokoju. A czy da ci spokój, jeśli nie podążasz za Bogiem? (Nie, wielki, czerwony smok dręczy też tych, którzy nie wierzą w Boga). To prawda, mówiąc kolokwialnie, po prostu ma to we krwi, a wyrażając się bardziej precyzyjnie, taka jest jego naturoistota. Nawet ci, którzy za nim podążają, którzy go wychwalają, i tak są przez niego dręczeni, oszukiwani i deptani, a kiedy już ich wykorzysta, wyrzuca ich, a niektórych nawet zabija, żeby zamknąć im usta, ostatecznie wszystkich ich pożerając. W każdym razie, nie kończy się to dla nich dobrze. Bez względu na wszystko ludzie powinni wyraźnie dostrzegać to, że ostatecznym celem tego, iż rodziny warunkują ludzi i ich różne przekonania i poglądy, nie jest próba ich chronienia ani pokierowania na właściwą ścieżkę. Chodzi natomiast o to, by odciągnąć ludzi od Boga, sprawić, by kierowali się szatańskimi filozofiami i raz za razem, na okrągło godzili się na to, że są mamieni przez różne przekonania i warunkowani przez rozmaite złe trendy pochodzące od społeczeństwa i od szatana. Bez względu na to, jakie intencje czy cele pierwotnie przyświecały czyniącym to rodzinom, ostatecznie przekonania te nie mogą pokierować ludzi na właściwą ścieżkę ani doprowadzić ich do wejścia w prawdorzeczywistość, a na koniec do osiągniecia zbawienia. Toteż w procesie kierowania się ku prawdzie i na ścieżce dążenia do niej ludzie powinni się wyzbyć rozmaitych przekonań i poglądów wpajanych im przez rodziny. No dobrze, na tym zakończmy dzisiejsze omówienie. Do widzenia!
4 marca 2023 r.
Przypisy:
a. Han Xin był słynnym generałem z dynastii Han, który wcześniej został zmuszony do czołgania się między nogami pewnego rzeźnika, kpiącego z tchórzostwa Hana Xina, zanim ten stał się sławny.