Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część druga)
Suplement: Krótkie omówienie trzech aspektów zwykłego człowieczeństwa
Tym razem nie będziemy w naszej rozmowie opowiadać historii. Zaczniemy od tematu, który jest dość często omawiany: czym właściwie jest człowieczeństwo. Wcześniej już sporo powiedzieliśmy na ten temat i dzisiaj też to zrobimy. Jest to często poruszany temat, kwestia, z którą człowiek spotyka się i której doświadcza każdego dnia w swoim codziennym życiu. Tematem tym jest to, czym właściwie jest człowieczeństwo. Człowieczeństwo obejmuje kilka ważnych elementów. Jakie są powszechne przejawy człowieczeństwa widoczne w codziennym życiu danej osoby? (Uczciwość i godność). Co jeszcze? Sumienie i rozum, zgadza się? (Tak). Często o nich mówicie. Jakie są inne przejawy, o których nie mówicie zbyt często? To znaczy, jakich tematów w zasadzie nie poruszacie w swoich zwykłych rozmowach o człowieczeństwie? Sumienie i rozum, uczciwość i godność – to dość standardowe tematy, z którymi regularnie się spotykamy. Jak duży jest związek pomiędzy sumieniem, rozumem, uczciwością i godnością, o których często dyskutujecie, a waszym prawdziwym życiem? W jaki sposób ten materiał podbudował was i pomógł wam praktykować i wkraczać w rzeczywistość w waszym prawdziwym życiu? Ile przyniosło to wam korzyści? Jakie są inne kwestie, które odnoszą się do waszego codziennego, zwykłego ludzkiego życia? Wymienię kilka i zobaczymy, czy są to może tematy, z którymi regularnie się spotykacie. Omawiając nasz materiał dotyczący człowieczeństwa, najpierw odłożymy na bok to, czy jest on pozytywny, czy negatywny, i czy odnosi się do zwykłego, czy do nietypowego człowieczeństwa. Poza elementami, o których właśnie wspomnieliśmy, jest jeszcze ten dotyczący postawy, z jaką ludzie podchodzą do różnego typu osób, wydarzeń i spraw w swoim codziennym życiu. Czyż nie? Czyż i on nie dotyczy człowieczeństwa? (Zgadza się). Jest też kolejny, którym jest zarządzanie przez ludzi ich osobistym otoczeniem w codziennym życiu, oraz ostatni, czyli postawa i zachowanie ludzi w kontaktach z płcią przeciwną. Czy te trzy elementy są związane z człowieczeństwem? (Tak). Wszystkie są silnie z nim związane. Jeśli chodzi o temat, który będziemy teraz omawiać, odłożymy na bok kwestie dążenia człowieka do prawdy, tego, jak wkroczyć w prawdorzeczywistość w wierze w Boga oraz jak przestrzegać wszystkich rozmaitych zasad – skupimy się dzisiaj wyłącznie na człowieczeństwie. A więc te trzy elementy – czy ich związek z człowieczeństwem jest istotny? (Tak). Jakie to były elementy? Przypomnijmy je. (Pierwszym z nich jest postawa, z jaką ludzie podchodzą do różnego typu osób, wydarzeń i spraw w swoim codziennym życiu. Drugim jest zarządzanie przez ludzi ich osobistym otoczeniem w codziennym życiu. Trzeci natomiast to postawa i zachowanie ludzi w kontaktach z płcią przeciwną w ich codziennym życiu). Czego dotyczą te trzy kwestie? (Człowieczeństwa). Dlaczego mówimy, że go dotyczą i są z nim związane? Z jakiego powodu mielibyśmy je wyróżniać? Czemu nie mówimy o części dotyczącej sumienia i rozumu? Dlaczego odkładamy na bok aspekty, które zwykle omawiamy, by mówić o tych trzech elementach? Czy są one bardziej zaawansowane, czy też może bardziej podstawowe niż sumienie, rozum, uczciwość i godność, które odnoszą się do człowieczeństwa, a o których mówiliśmy wcześniej? (Są bardziej podstawowe). Czy zatem omawianie tych tematów jest dla was poniżające? (Nie). Dlaczego więc mielibyśmy je omawiać? (Bo są praktyczne). Są bardziej praktyczne. To jest wasz powód? Dlaczego będziemy o tym rozmawiać? Ponieważ zauważyłem pewne problemy w odniesieniu do sytuacji i różnych zachowań, które pojawiają się w codziennym życiu ludzi, problemy, które są ściśle związane z prawdziwym życiem ludzi i konieczne jest ich omówienie, jeden po drugim. Jeśli w swojej wierze w Boga ludzie odłożą na bok prawdziwe życie oraz różne zachowania typowe dla zwykłego człowieczeństwa i dla codziennego życia i po prostu będą uparcie dążyć do prawdy – do tak głębokich prawd, jak na przykład ta o byciu osobą, którą Bóg obdarza miłością – to powiedzcie Mi, do jakich problemów to doprowadzi? Jaki jest podstawowy warunek, który człowiek musi spełnić, aby był w stanie wejść w prawdorzeczywistość w swoim dążeniu do prawdy? (Musi to zrobić w prawdziwym życiu). Co jeszcze? (Musi mieć zwykłe człowieczeństwo). Zgadza się – musi posiadać zwykłe człowieczeństwo, które oprócz sumienia, rozumu, uczciwości i godności składa się z trzech elementów, o których wcześniej wspomnieliśmy. Byłoby to nieco puste, gdyby ktoś mówił o dążeniu do prawdy i jej poszukiwaniu, a nie był w stanie sprostać standardom lub osiągnąć zwyczajności w tych trzech elementach, które dotyczą człowieczeństwa. Dążenie do prawdy, do wejścia w prawdorzeczywistość oraz do zbawienia – to nie są rzeczy osiągalne dla wszystkich, a jedynie dla mniejszości, dla tych, którzy kochają prawdę i posiadają zwykłe człowieczeństwo. Jeśli ktoś nie wie, jakie cechy powinien posiadać ktoś o zwykłym człowieczeństwie, co powinien robić lub jaką postawę i punkt widzenia powinien mieć w odniesieniu do pewnych ludzi, wydarzeń i spraw, to czy taka osoba jest w stanie osiągnąć wejście w prawdorzeczywistość? Czy jej dążenie do prawdy może przynieść rezultaty? Niestety nie.
A. Postawa, z jaką ludzie podchodzą do różnego typu osób, wydarzeń i spraw
Zaczniemy od omówienia pierwszego elementu, który dotyczy człowieczeństwa: postawy, z jaką ludzie podchodzą do różnego typu osób, wydarzeń i spraw w swoim codziennym życiu. Każdy rozumie, co oznacza termin „codzienne życie”. Nie trzeba tego wyjaśniać. Jakie zatem główne osoby, wydarzenia i rzeczy odnoszą się do człowieczeństwa? To znaczy, co w tym kontekście wznosi się na poziom zwykłego człowieczeństwa, co jest związane z jego zakresem, co go dotyka? (Angażowanie się w różne sprawy i w kontakty z ludźmi). To część. Jest też wiedza i są umiejętności zawodowe, które należy posiąść, a także ogólna wiedza na temat codziennego życia. To wszystko są części tego, co ktoś o zwykłym człowieczeństwie powinien rozumieć i posiadać. Niektórzy ludzie, na przykład, uczą się stolarstwa lub murarstwa, a inni uczą się prowadzić lub naprawiać samochody. Są to umiejętności, rzemiosła, a znajomość takiego rzemiosła oznacza bycie biegłym w profesjonalnym wykonywaniu go. Zatem w jakim stopniu i na jakim poziomie należy nauczyć się danej umiejętności, aby zostać uznanym za fachowca? Należy przynajmniej być w stanie wytworzyć gotowy produkt na akceptowalnym poziomie. Są ludzie, którzy wykonują pracę byle jak, oferując tandetę. Wykonywane przez nich produkty lub usługi nie są najwyższej jakości, czasem będąc wręcz nie do przyjęcia. W czym tkwi problem? W ich stosunku do wykonywanego przez siebie zawodu. Niektórzy nie podchodzą do niego sumiennie. Myślą: „Jeśli to, co wykonuję, spełnia swoje zadanie, to w zupełności wystarczy. Używaj tego przez kilka lat, a potem to napraw”. Czy taki pogląd powinni mieć ludzie o zwykłym człowieczeństwie? (Nie). Niektórzy mają dość beztroskie i obojętne podejście. Jeśli coś jest „wystarczająco dobre”, to zadowalają się tym. To nie jest odpowiedzialna postawa. Istnieje pewien składnik skażonego usposobienia, który sprawia, że człowiek załatwia sprawy w sposób nonszalancki i nieodpowiedzialny: często nazywa się tę cechę łajdactwem. Tacy ludzie robią wszystko tylko do momentu, gdy można powiedzieć: „to już z grubsza wystarczy”, albo „mniej więcej o to chodzi”. Jest to podejście w stylu „może być”, „ujdzie”, „tak na osiemdziesiąt procent”. Tacy ludzie wszystko robią byle jak, poprzestają na niezbędnym minimum i zadowala ich to, że przebrną przez wszystko blefem. Nie rozumieją, czemu mieliby traktować różne rzeczy poważnie albo być skrupulatni, a jeszcze mniej sensu widzą w poszukiwaniu prawdozasad. Czyż nie jest to cecha tkwiąca w skażonym usposobieniu? Czy jest to przejaw normalnego człowieczeństwa? Nie. Można zupełnie słusznie nazwać to arogancją lub, nie mniej trafnie, określić takie zachowanie jako rozpasane. Jednak jedynym słowem w pełni oddającym jego charakter jest „łajdactwo”. Większość ludzi ma w sobie łajdactwo, jednak w różnym stopniu. W większości spraw postępują powierzchownie i niedbale, a wszystko, co robią, podszyte jest nieuczciwością. Oszukują innych, kiedy tylko mogą, idą na łatwiznę, gdzie tylko się da, przy każdej okazji oszczędzają czas. W duchu myślą: „Dopóki nie powoduję żadnych problemów, dopóki nikt mnie nie przyłapie i nie pociągnie do odpowiedzialności, jakoś będę brnął do przodu. Nie muszę wykonywać swojej pracy bardzo dobrze, to zbyt dużo zachodu!”. Tacy ludzie w niczym nie osiągają mistrzostwa, nie przykładają się do nauki, nie cierpią i nie płacą ceny. Chcą ledwie liznąć jakiejś umiejętności, a potem twierdzą, że biegle ją opanowali i przekonani, że umieją już wszystko, czego można się było nauczyć, brną przed siebie, opierając się na swej niepełnej wiedzy. Czyż nie tak właśnie ludzie podchodzą do innych ludzi, wydarzeń i spraw? I czy jest to właściwa postawa? Nie. Można to ująć krótko: „byle jakoś przebrnąć”. Takie łajdactwo jest cechą całego skażonego rodzaju ludzkiego. Ludzie, których człowieczeństwo jest skażone łajdactwem, przyjmują postawę „byle jakoś przebrnąć” we wszystkim, co robią. Czy tacy ludzie są w stanie wykonywać obowiązek we właściwy sposób? Nie. Czy mogą działać zgodnie z zasadami? Jest to jeszcze mniej prawdopodobne.
Niektórzy ludzie nie są prawdziwie zaangażowani w nic, co robią – są niechlujni, niedbali i nieodpowiedzialni. Są na przykład tacy, którzy uczą się jeździć samochodem, ale nigdy nie pytają doświadczonych kierowców, na co należy zwracać uwagę podczas jazdy lub jaka prędkość spowoduje uszkodzenie silnika. Nie zadają pytań, po prostu jeżdżą – i w rezultacie psują swój samochód. Kopiąc w oponę, mówią: „Słaba maszyna. Daj mi Mercedesa lub BMW, ten stary grat do niczego się nie nadaje!”. Co to za postawa? Taka osoba nie traktuje rzeczy materialnych z dbałością i troską i nie myśli o utrzymaniu ich w dobrym stanie, lecz celowo je niszczy i psuje. Niektórzy ludzie prowadzą niechlujne, niedbałe życie. Całymi dniami robią wszystko w byle jaki, niestaranny sposób. Jakiego typu są to ludzie? (Tacy, którzy są nieuważni). „Nieuważni ludzie” to ładne określenie – powinniście nazywać ich „niesumiennymi ludźmi”; termin „podli ludzie” również pasuje. Czy to przesada? Jak odróżnić ludzi szlachetnych od niegodziwych? Popatrz po prostu na ich postawę i działania wobec obowiązków i spójrz na to, jak podchodzą do spraw i zachowują się wtedy, gdy pojawiają się problemy. Ludzie posiadający uczciwość i godność są skrupulatni, sumienni i staranni w swych poczynaniach oraz skłonni do płacenia ceny. Natomiast ludzie pozbawieni uczciwości i charakteru są niedbali i niestaranni, w każdej chwili gotowi zagrać nieczysto i przez cały czas próbują tylko jakoś przez wszystko się prześlizgnąć. Jakiej techniki by się nie uczyli, nie robią tego sumiennie, nie potrafią jej opanować, i ile czasu by na to nie poświęcili, pozostają całkowitymi ignorantami. Są to ludzie podłego charakteru. Większość ludzi niedbale wykonuje swoje obowiązki. O jakim mówimy wtedy usposobieniu? (Łajdackim). Jak łajdacy traktują swoje obowiązki? Z pewnością nie mają do nich właściwego podejścia i wykonują je powierzchownie. Oznacza to, że nie mają zwykłego człowieczeństwa. Są jak zwierzęta. To jak z trzymaniem psa jako zwierzaka domowego: jeśli nie będziesz go pilnować, wszystko pogryzie i zniszczy twoje meble oraz urządzenia. To byłaby prawdziwa strata. Psy to zwierzęta; nie myślą o traktowaniu rzeczy z troską i dbałością, a ty nie możesz się z nimi kłócić – po prostu musisz je kontrolować. Jeśli tego nie robisz, pozwalając zwierzęciu biegać w koło i przeszkadzać, to pokazuje, że w twoim człowieczeństwie czegoś brakuje. Sam zbytnio nie różnisz się od tego zwierzęcia. Twoje IQ jest zbyt niskie – jesteś do niczego. Jak więc sobie z takim psem poradzić? Musisz wymyślić sposób, żeby utrzymać go w ryzach, lub zamknąć w klatce i wypuszczać o dwóch lub trzech ustalonych porach każdego dnia, aby miał wystarczająco dużo ruchu. To ograniczy bezmyślne gryzienie, zapewniając mu zajęcie i ruch, potrzebne dla jego zdrowia. W ten sposób poradzisz sobie z psem i ochronisz otoczenie. Jeśli ktoś nie radzi sobie z napotykanymi problemami i nie ma właściwego podejścia, to w jego człowieczeństwie czegoś brakuje. Nie potrafi spełnić standardów zwykłego człowieczeństwa. Możemy też odwołać się do przykładu gotowania: zwykli ludzie używają odrobiny oleju podczas smażenia, ale są kobiety, które używają ogromnych jego ilości. Nawet jeśli jesteś bogaty, nie możesz marnować oleju – musisz używać go w rozsądnej ilości. Ale te kobiety nie dbają o to; jeśli niechcący wleją zbyt dużo oleju na patelnię, po prostu nabierają nadmiar łyżką i go wylewają. To marnotrawstwo, prawda? Jak powszechnie nazywa się kogoś z takim podejściem do rzeczy materialnych? „Niegospodarny” lub, jeszcze bardziej pejoratywnie, „rozrzutny”. Skąd się biorą rzeczy materialne? Są nam one podarowane przez Boga. Niektórzy ludzie mówią, że sami zarobili na swoje rzeczy – ale ile mógłbyś zarobić, gdyby nie pozwolił na to Bóg? To On dał ci życie. Gdyby tego nie zrobił, nie miałbyś nic i byłbyś niczym, więc czy mógłbyś nadal posiadać te swoje rzeczy materialne? Być może Bóg dał ci więcej niż przeciętnej rodzinie, lecz czy twój punkt widzenia i postawa, z jaką to roztrwonisz, są właściwe? Jak można to scharakteryzować w kategoriach człowieczeństwa? Taka osoba wykazuje się słabym człowieczeństwem. Rozrzutność, trwonienie dóbr, nieumiejętność dbania o rzeczy – taka osoba nie posiada zwykłego człowieczeństwa. Niektórzy ludzie nawet nie myślą o tym, by obchodzić się z rzeczami w domu Bożym z odpowiednią troską. Coś należy do domu Bożego. Widzą to. Gdyby miał spaść deszcz i byłoby źle, gdyby ta rzecz zamokła, co by pomyśleli? „Nic się nie stanie, jeśli zmoknie. Przecież nie jest moja. Nic z tym nie zrobię”. A potem odejdą. Jak nazywa się taka postawa? To samolubstwo. Czy ich sposób myślenia jest uczciwy? Jeśli nie, to jaki jest? (Szemrany). Jeśli ktoś nie jest uczciwy, to czy nie jest szemrany? Czy ludzie, którzy nie wykazują się uczciwością w swoim sposobie myślenia, posiadają zwykłe człowieczeństwo? Z pewnością nie. Jeśli chodzi o pierwszy omawiany przez nas element, czyli postawę, z jaką ludzie podchodzą do różnego typu osób, wydarzeń i spraw, to o ilu rzeczach do tej pory wspomnieliśmy? O byciu łajdakiem i szumowiną. Co jeszcze? (O byciu podłym i szemranym). Taki potoczny język – czy używacie takich słów, kiedy w swoim codziennym życiu zastanawiacie się nad sobą oraz poznajecie i analizujecie siebie? (Nie). Nikt tego nie robi. Zatem jakich słów używacie? Używacie wielkich słów – nikt takich nie używa w życiu codziennym.
Wiele osób ma o sobie wysokie mniemanie, ponieważ wierzy w Boga. Zwłaszcza ci, którzy posiadają pewne umiejętności i wiedzę zawodową, a nawet wysokie stopnie naukowe, czują, że stoją ponad zwykłymi ludźmi. Zadowoleni z siebie myślą: „Zrezygnowałem z wielkiej kariery, jaką miałem w świecie, i nie przyszedłem do domu Bożego po darmowy posiłek. Ktoś tak uzdolniony jak ja może wnieść swój wkład w domu Bożym. Ponoszę koszty na rzecz Boga i znoszę dla Niego cierpienie. Dzielę nawet pokój i posiłki z tymi zwykłymi ludźmi we wspólnym mieszkaniu. Jakże jestem wspaniały!”. Myślą, że wykazują się wyjątkową uczciwością i prawością, że są szlachetniejsi niż wszyscy dookoła. Czerpią z tego nieustającą radość. Faktem jest natomiast, że w ich człowieczeństwie brakuje tak wielu rzeczy, a oni nie tylko o tym nie wiedzą, lecz są w siódmym niebie, myśląc, że są wspaniali, a ich charakter jest lepszy niż charakter zwykłych ludzi. W rzeczywistości nie ma w nich ani jednej rzeczy, która spełniałaby definicję słowa „zwykłe”, które poprzedza „człowieczeństwo” w terminie „zwykłe człowieczeństwo”. Nic w nich nie spełnia tego standardu; wszystko jest dalekie od normy. Ich sumienie? Nie mają go. Charakter? Nie jest dobry. Ich uczciwość i zalety? Wszystkie są do niczego. Kiedy ludzie mieszkają razem, niektórzy, gdy mają coś cennego, nie odważą się zostawić tego na widoku. Dlaczego? Jednym z powodów jest to, że nie ufają innym, a drugim, że tam, gdzie jest wielu ludzi, są również osoby niegodne zaufania, a niektóre z nich mogą nawet kraść. Tacy ludzie mają słaby charakter. Niektórzy wybierają najlepsze kąski, gdy jedzą, i najadają się nimi do syta, bez względu na to, ile osób jeszcze nie jadło. Czyż to nie jest niesamowicie samolubne? Są też tacy, którzy jedząc, myślą o innych. Co to ilustruje? Pokazuje, że ci drudzy są rozsądnymi ludźmi, którzy pamiętają o innych. Zjedzą trochę mniej, aby zostawić coś innym. To właśnie oznacza bycie szlachetnym człowiekiem. W domu Bożym niektórzy ludzie mają człowieczeństwo, a innym trochę go brakuje. Nie potrafią nawet spełnić standardów zwykłego człowieczeństwa. Biorąc pod uwagę zachowania, o których wspomniałem, to czy jest wśród was wielu ludzi o zwykłym człowieczeństwie? A może jest ich niewielu? Zazwyczaj kiedy przejawiacie takie zachowania, czy jesteście w stanie zdać sobie sprawę z tego, że stanowią one problem? Kiedy przejawiasz zepsute usposobienie, czy jesteś tego świadom? Jeśli jesteś, to masz takie poczucie i chcesz coś zmienić, to masz w sobie odrobinę człowieczeństwa – po prostu nie osiągnęło ono poziomu zwyczajności. Jeśli natomiast nie jesteś nawet tego świadomy, to czy możesz być uważany za kogoś posiadającego człowieczeństwo? Nie. To nie jest kwestia dobrego lub złego człowieczeństwa, zwykłego lub nie – w ogóle nie masz człowieczeństwa. Są na przykład ludzie, którzy podczas posiłku widzą, jak na stole pojawia się talerz z duszoną wieprzowiną, i natychmiast po niego sięgają, zjadając zarówno tłuste, jak i chude kawałki, dopóki wszystko nie zniknie. Czy kiedykolwiek widzieliście zwierzęta walczące o pożywienie? (Tak). To ta sama sytuacja, tylko ze zwierzętami; czy w przypadku ludzi ta walka jest częścią zwykłego człowieczeństwa? (To nie jest zwykłe człowieczeństwo). Co zrobiliby ludzie posiadający zwykłe człowieczeństwo? (Cieszyliby się tym, co mają i nie byliby chciwi). To całkiem rzeczowy sposób ujęcia tego zagadnienia. Jak więc można uniknąć chciwości? Jakie myśli i jaki stosunek do tej kwestii składają się na myślenie, którym powinni charakteryzować się ludzie o zwykłym człowieczeństwie, dzięki czemu wiedzieliby, jak dokładnie postępować? Po pierwsze, twój sposób myślenia musi być poprawny. Na przykład kobieta pomyślałaby: „Dzisiaj podano dużo duszonej wieprzowiny. Chciałabym wziąć dokładkę, ale trochę się krępuję, ponieważ jestem otoczona przez moich braci. Co powinnam w takiej sytuacji zrobić? Chyba poczekam z dokładką, aż inni się najedzą. Nie chciałabym, żeby zastanawiali się, jak taka dama jak ja może być takim żarłokiem. To byłoby upokarzające!”. Myślenie w ten sposób byłoby normalne dla kobiet, ponieważ są one na ogół nieco bardziej wrażliwe. Większość mężczyzn pomyślałaby natomiast: „Ta duszona wieprzowina jest pyszna. Po prostu pójdę po dokładkę”. Będą pierwszymi, którzy po nią sięgną, nie zważając na to, co pomyślą o nich inni. Jednak niektórzy mężczyźni są w takiej sytuacji bardziej racjonalni. Po zjedzeniu swojej porcji zastanawiają się: „Za mną w kolejce jest tyle osób, które jeszcze nie jadły. Muszę się powstrzymać i zostawić trochę dla innych”. Fakt, że są w stanie w ten sposób pomyśleć i tak postąpić, pokazuje, że są osobami rozsądnymi i z natury mają zwykłe człowieczeństwo. Niektórzy ludzie popadają w skrajność: „Bóg nie chce, by ludzie jedli duszoną wieprzowinę, więc nie wezmę nawet jednego kęsa. To oznacza, że mam jeszcze więcej człowieczeństwa, prawda?”. To absurdalny sposób myślenia. Co próbuję pokazać, używając tego przykładu? Że ludzie powinni przyjmować właściwą postawę wobec każdego rodzaju osoby, wydarzenia i sprawy. Taką właściwą postawę osiąga się przez myślenie w kategoriach ludzkiej racjonalności, sumienia, uczciwości i godności. Jeśli praktykujesz z takim właśnie nastawieniem, to zasadniczo będziesz postępował w zgodzie ze zwykłym człowieczeństwem.
Postawa, jaką ktoś ma wobec ludzi, wydarzeń i spraw, to nic innego jak sposób, w jaki w swoim codziennym życiu postępuje on wobec tych ludzi oraz w obliczu tych spraw. Te przejawy mogą nie mieć wiele wspólnego z pracą, którą masz do wykonania, lub mogą być od niej odległe, ale wiara w Boga nie jest pusta: wierzący w Boga nie żyją w próżni, lecz w prawdziwym świecie. Nie mogą być od niego oderwani. Jaką postawę i sposób myślenia powinni mieć ludzie, niezależnie od tego, czy chodzi o umiejętności zawodowe, czy o zwykłą mądrość lub wiedzę na jakiś temat? Czy dobrze jest żyć w duchu filozofii „jakoś to będzie”? Niektórzy ludzie zawsze mają w głowach zamęt w związku z tymi sprawami – czy to przyniesie im oczekiwane efekty? Czyż ten ich punkt widzenia nie stanowi problemu? Stanowi on część problemu; poza tym jest jeszcze kwestia ich charakteru. Wielki, czerwony smok rządzi Chinami od tysięcy lat, nieustannie angażując się w kampanie i walki. Nie rozwija gospodarki i nie dba o życie zwykłych ludzi. W konsekwencji ludzie wykształcili w sobie pewien rodzaj łajdactwa polegającego na tym, że po prostu płynąc z prądem. We wszystkim, co robią, są niedbali i krótkowzroczni. Nie dążą do doskonałości w żadnej z dziedzin, które zgłębiają, ani też nie potrafią jej osiągnąć. Zawsze postępują krótkowzrocznie: patrzą na to, czego potrzebuje rynek, a następnie spieszą, aby to wyprodukować, nie zatrzymując się, aby się zastanowić, dopóki nie zbiją na tym fortuny. Nie rozwijają się dalej, wychodząc od tego fundamentu, nie prowadzą dalszych badań naukowych ani nie dążą do doskonałości, w wyniku czego chiński przemysł lekki, ciężki i każdy inny sektor gospodarki nie może poszczycić się najnowocześniejszymi produktami na arenie światowej. Mimo to Chińczycy są dumni: „Mamy w Chinach 5000 lat znakomitej, tradycyjnej kultury. My, Chińczycy, jesteśmy mili i pracowici”. Dlaczego więc Chiny wciąż produkują podróbki, by zdzierać z ludzi pieniądze? Czemu nie mają prawie żadnego oryginalnego produktu, który mógłby konkurować na globalnym rynku? Jak to się dzieje? Czy Chiny mają najnowocześniejsze produkty? Chińczycy mają jedną „najnowocześniejszą” rzecz, a jest nią ich umiejętność naśladowania i podrabiania – fałsz. Da się w tym zauważyć ich łajdactwo. Niektórzy powiedzą: „Dlaczego nas tak przedstawiasz? Czy nie uważasz, że to nam umniejsza i nas poniża?”. Czy tak rzeczywiście jest? Patrząc na niektóre rzeczy, które robią Chińczycy, można powiedzieć, że to określenie rzeczywiście pasuje. Czy są jacyś Chińczycy na rynku państwowym czy w sektorze prywatnym, którzy pracują we właściwy sposób? Bardzo niewielu, a ci, którzy próbują to robić, tracą na to ochotę, gdy widzą, jak niekorzystne jest środowisko społeczne i że nic dobrego nie spotyka tych, którzy pracują jak należy. Przestają wtedy próbować i poddają się.
Te rzeczy, które wiążą się z człowieczeństwem – postawy, myśli i opinie, które ludzie ujawniają w tym, jak podchodzą do innych ludzi, wydarzeń i spraw – są bardzo wymowne. O czym nam mówią? O tym, jaki charakter ma dana osoba, czy jest ona przyzwoita i uczciwa. Co to znaczy być przyzwoitym i uczciwym człowiekiem? Czy bycie tradycjonalistą jest przyzwoite i uczciwe? Czy jest takie bycie uprzejmym i dobrze wychowanym? (Nie). Czy przestrzeganie reguł co do joty jest przyzwoite i uczciwe? (Nie). Nic z tych rzeczy. Czym więc jest bycie przyzwoitym i uczciwym? Jeśli ktoś taki jest, to bez względu na to, co robi, postępuje z takim oto nastawieniem: „Bez względu na to, czy lubię robić tę rzecz, czy nie, czy mieści się ona w zakresie moich zainteresowań, czy też jest czymś, co mało mnie interesuje – została mi ona zlecona i zrobię ją dobrze. Nauczę się jej od zera i, twardo stąpając po ziemi, krok po kroku je wykonam. Bez względu na to, jak daleko zajdę w jego wykonaniu, będę mógł powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy”. Musisz przynajmniej wykazać się postawą i nastawieniem, które są praktyczne. Jeśli od momentu podjęcia się jakiegoś zadania, wykonujesz je po omacku i w najmniejszym stopniu cię ono nie obchodzi – jeśli nie traktujesz go z powagą, nie odwołujesz się do odpowiednich źródeł, nie czynisz dokładnych przygotowań, nie pytasz innych o radę i nie konsultujesz się z nimi; jeśli przy tym nie zwiększasz ilości czasu spędzanego na nauce tej rzeczy, aby stale się w niej doskonalić, osiągając mistrzostwo w tej umiejętności lub zawodzie, lecz zachowujesz wobec niej lekceważącą postawę, starając się żeby „jakoś to było”, to świadczy to o problemie związanym z twoim człowieczeństwem. Czyż nie jest to życie bez celu i planu? Niektórzy mówią: „Nie podoba mi się, kiedy przydzielasz mi tego rodzaju obowiązki”. Jeśli czegoś nie lubisz, to nie przyjmuj tego – a jeśli to akceptujesz, powinieneś podchodzić do tego ze szczerą, odpowiedzialną postawą. Takie właśnie podejście powinieneś mieć. Czyż nie jest to cecha, którą powinni posiadać ludzie o zwykłym człowieczeństwie? To właśnie oznacza bycie przyzwoitym i uczciwym. W tym aspekcie zwykłego człowieczeństwa potrzebna jest przynajmniej uważność, sumienność i gotowość do poniesienia kosztów, a także praktyczna postawa pełna szczerości i odpowiedzialności. Posiadanie tych cech wystarczy.
W kościele są różnego rodzaju ludzie. Tych, którzy kochają prawdę, cechuje lepsze człowieczeństwo, a kiedy przejawiają oni swoje zepsute usposobienie, łatwo można ich skorygować. Ci, którzy nie kochają prawdy, charakteryzują się znacznie gorszym człowieczeństwem. Jeśli ktoś nie przykłada się do pracy i nieodpowiedzialnie podchodzi do zadania wyznaczonego przez Boga, to czyż nie jest niegodny uznania? Takie człowieczeństwo jest kompletnie bezwartościowe. Jest prawdziwie nędzne. Wierzysz w Boga. Jeśli niezależnie od tego, czy twoje zadanie jest wyznaczone przez Boga, czy przez kościół, podchodzisz do niego z niedbałą i nieodpowiedzialną postawą, to czy tak powinien postępować ktoś o zwykłym człowieczeństwie? Niektórzy mogą powiedzieć: „Nie traktuję poważnie rzeczy, które bracia i siostry dają mi do zrobienia, ale gwarantuję, że pomyślnie ukończę zadania, które zleca mi Bóg. Potraktuję je jak należy”. Czy to właściwe odczucie? (Nie). Dlaczego? Ktoś, kto jest niegodny zaufania i pozbawiony cnót, ktoś, czyjemu człowieczeństwu brakuje tych cech – wobec kogo taka osoba mogłaby być szczera? Wobec nikogo. Nawet we własnych sprawach oszukuje i zachowuje pozory. Czy taki ktoś nie jest podły i bezwartościowy? Jeśli ktoś potrafi się przyłożyć, wziąć na siebie odpowiedzialność i być przyzwoity w sprawach, które zlecają mu inni ludzie, to czy poradziłby sobie znacznie gorzej z zadaniem, które przyjął od Boga? Jeśli, mając sumienie i rozum, rozumie prawdę, to nie powinien poradzić sobie gorzej z zadaniem wyznaczonym mu przez Boga oraz z wykonywaniem swoich obowiązków. Z pewnością poradzi sobie znacznie lepiej niż osoby bez sumienia, którym brakuje cnoty. Taka jest właśnie różnica w ich charakterze. Niektórzy mówią: „Nie potraktowałbym tego poważnie, gdybyś poprosił mnie o zaopiekowanie się psem lub kotem, lecz gdybym otrzymał zadanie związane z jakąś sprawą ważną dla domu Bożego, na pewno dobrze bym je wykonał”. Czy to jest słuszne stwierdzenie? (Nie). Dlaczego? Jeśli ktoś ma właściwy punkt widzenia, zarówno w dużych, jak i drobnych sprawach, to bez względu na to, jakie jest jego zadanie, jeśli ma dobre serce i szlachetne cechy, jest uczciwy, godny zaufania i postępuje w zgodzie z zasadami moralnymi, to jest to cenne i wyjątkowe. Tacy ludzie podchodzą do absolutnie każdej sprawy ze swoją moralnością i wiarygodnością. Gdyby ktoś amoralny i niegodny uznania powiedział: „Jeśli Bóg bezpośrednio wyznaczy mi jakieś zadanie, na pewno dobrze sobie z nim poradzę”, to czy to stwierdzenie byłoby zgodne z prawdą? Byłoby nieco przesadzone i zwodnicze. Jak można być godnym zaufania innych, nie posiadając sumienia i rozumu? Twoje słowa brzmią pusto – są jedynie podstępem. Dom Boży miał kiedyś dwa małe pieski, które strzegły terenu. Pewna osoba została wyznaczona do opieki nad nimi i zajmowała się nimi jak własnymi zwierzakami. Nie przepadała za psami, ale dobrze się nimi opiekowała. Kiedy któryś pies zachorował, podawała mu leki, kąpała go i karmiła o wyznaczonych porach. Mogła nie lubić psów, ale opieka nad tymi dwoma czworonogami była jej zadaniem i jej odpowiedzialnością. Czyż nie pokazała czegoś, co powinno być elementem człowieczeństwa? Ta osoba miała człowieczeństwo, więc robiła to dobrze. Psy przeszły później pod opiekę innej osoby i w ciągu miesiąca potwornie straciły na wadze. Co się takiego stało? Nikt nie zwracał uwagi, gdy psy chorowały, a ich złe samopoczucie wpływało na ich apetyt. Dlatego były takie chude; w taki sposób ta druga osoba się nimi opiekowała. Czy istnieje różnica pomiędzy tymi dwiema osobami? (Tak). W czym tkwi? (W ich człowieczeństwie). Czy człowiek, który dobrze opiekował się psami, rozumiał wiele prawd? Niekoniecznie. A ten, który źle się nimi opiekował, niekoniecznie wierzył w Boga przez krótszy czas. Skąd więc tak duża różnica pomiędzy nimi? Różnili się charakterem. Niektórzy ludzie są godni zaufania. Kiedy dają komuś swoje słowo, będą w stanie na koniec rozliczyć się ze swojego postępowania, niezależnie od tego, czy lubią coś robić, czy nie. Kiedy podejmują się jakiegoś zadania, na pewno je krok po kroku wykonają. Zasługują na uznanie, jakim obdarzają ich inni, i postępują w zgodzie z własnym głosem serca. Mają sumienie, wedle którego mierzą wszystkie rzeczy. Inni ludzie nie mają sumienia. Dają słowo, a potem nie robią nic, by zrealizować swoją obietnicę. Nie mówią: „Ci ludzie we mnie uwierzyli. Muszę zrobić to dobrze, aby dalej zasługiwać na ich zaufanie”. Nie mają w głębi duszy takiego poczucia i nie myślą w ten sposób. Czyż nie jest to różnica w człowieczeństwie? Powiedzcie Mi, czy osoba, która wykonała to zadanie dobrze, uznała je za pracochłonne? Nie uważała tego za zbyt męczące lub pracochłonne. Nie główkowała, próbując wymyślić, jak dobrze je wykonać, ani nie modliła się często w związku z nim. W głębi serca wiedziała, co należy zrobić, więc wzięła na siebie to brzemię. Człowiek, który nie chciał dźwigać tego ciężaru, również przyjął ten obowiązek i następnie uznał go za uciążliwy. Irytował się, gdy psy szczekały i upominał je: „Szczekacie? Szczeknijcie jeszcze raz, a skopię was na śmierć!”. Czy nie ma tu wyraźnej różnicy w człowieczeństwie? Jest, i to ogromna. W przypadku niektórych ludzi, gdy im coś zlecasz, uważają to za irytujące i kłopotliwe, sądzą, że pozostawiasz im niewiele swobody. „Kolejna praca do wykonania? Już teraz mam mnóstwo do zrobienia – nie obijam się tutaj!”. Wymyślają więc najróżniejsze wymówki, by zrzucić z siebie ten ciężar oraz by usprawiedliwić fakt, że nie wywiązują się należycie ze swoich obowiązków. Nie mają sumienia ani rozumu, ani też nie badają samych siebie, zamiast tego wymyślają usprawiedliwienia i wymówki, by wytłumaczyć się ze swojego kiepskiego człowieczeństwa. Tak właśnie zachowują się ludzie o kiepskim człowieczeństwie. Czy taka osoba może wkroczyć w prawdorzeczywistość? (Nie). Dlaczego? Nie kocha prawdy ani rzeczy pozytywnych. Czyż tak właśnie nie jest? Nie posiada ani zwykłego człowieczeństwa, ani rzeczywistości tego, co pozytywne. Nie ma w sobie tej istoty. Jaki jest zatem związek pomiędzy prawdą a zwykłym człowieczeństwem? Co musi zawierać w sobie czyjeś człowieczeństwo, aby osoba ta mogła wejść w prawdorzeczywistość i praktykować prawdę? Najpierw musi posiadać sumienie i rozum. Niezależnie od tego, czym się zajmuje, musi wykazywać się właściwą postawą, właściwym sposobem myślenia i właściwym punktem widzenia. Jedynie wtedy można mieć zwykłe człowieczeństwo – a tylko posiadając zwykłe człowieczeństwo, można zaakceptować i praktykować prawdę.
B. Zarządzanie przez ludzi ich osobistym otoczeniem
Drugi element: zarządzanie przez ludzi ich osobistym otoczeniem w codziennym życiu. Którego obszaru zwykłego człowieczeństwa dotyczy ten punkt? (Środowiska, w którym żyjemy). A co się na nie składa? Dwa główne i szeroko rozumiane obszary: otoczenie, w którym żyjemy, rozciągające się tak daleko, jak nasze życie osobiste, oraz środowisko publiczne, z którym często wchodzimy w kontakt. A z czego konkretnie składają się wspomniane dwa obszary? Ze stylu życia, a także z higieny i zarządzania otoczeniem. Rozkładając to dalej na czynniki pierwsze: z czego składa się styl życia? Praca i odpoczynek, dieta i rzeczy takie jak codzienna profilaktyka zdrowia oraz powszechna wiedza na temat codziennego życia. Zaczniemy od tego pierwszego, czyli od pracy i odpoczynku. Pracować i odpoczywać powinno się w regularny, zaplanowany sposób. Poza szczególnymi okolicznościami, takimi jak praca w godzinach nocnych lub w nadgodzinach, praca i odpoczynek najczęściej powinny być regularne i zaplanowane. To właściwy sposób. Są tacy, którzy wolą nie spać w nocy. Wieczorami nie idą spać, lecz zajmują się różnymi rzeczami. Nie kładą się spać, dopóki inni nie wstaną i nie rozpoczną pracy wcześnie rano, a kiedy inni kładą się wieczorem spać, oni wstają i zabierają się do pracy. Czyż nie ma takich ludzi? Zawsze niezsynchronizowani z innymi, zawsze wyjątkowi – tacy ludzie nie wykazują się specjalnym rozumem. W normalnych okolicznościach rytm dobowy każdego człowieka powinien być w zasadzie zsynchronizowany, z wyjątkiem szczególnych sytuacji. Co było drugim elementem? (Dieta). Wymagania dietetyczne przewidziane dla zwykłego człowieczeństwa są łatwe do zrealizowania, prawda? (Tak). To jest akurat łatwy element. Czy jednak ludzie nie wyznają kilku błędnych poglądów na temat diety? Niektórzy mówią: „Wierzymy w Boga i wszystko jest w Jego rękach. Nie ma takiej diety, która mogłaby zaszkodzić naszym żołądkom. Będziemy jeść wszystko, co chcemy, bez jakichkolwiek ograniczeń. To żaden problem, bo przecież Bóg nas chroni”. Czy nie ma ludzi myślących w ten sposób? Czyż nie jest to pewnego rodzaju zniekształcenie? Taki sposób podchodzenia do tej sprawy nie jest normalny; ci, którzy tak do niej podchodzą, nie myślą w sposób normalny. Są też tacy, którzy mieszają normalną, zdroworozsądkową wiedzę o życiu z nadmierną troską o ciało. Są przekonani, że zachowywanie zdrowego rozsądku w życiu jest wyrazem troski o ciało. Czy nie ma ludzi, którzy tak uważają? (Są). Na przykład, niektórzy ludzie mają problemy żołądkowe i nie jedzą pikantnych, palących potraw. Są tacy, którzy mówią im: „To twoje preferencje żywieniowe; okazujesz tym samym troskę o ciało. Musisz się przeciwko temu zbuntować. Możesz się znaleźć w miejscach, w których serwują takie właśnie jedzenie, i będziesz musiał coś jeść. Jak mógłbyś w takiej sytuacji nie jeść?”. Czyż nie ma ludzi z takim podejściem? (Są). Niektórzy nie mogą jeść pewnych produktów, lecz wbrew sobie upierają się przy ich spożywaniu, aby zbuntować się przeciwko cielesności. Mówię: „Masz prawo tego nie jeść, jeśli nie chcesz. Nikt cię nie potępi, jeśli tego nie zrobisz”. A oni mówią: „Nie, muszę!”. W takim przypadku ich dyskomfort jest zasłużony. Sami są sobie winni. Sami ustanowili dla siebie reguły, więc to oni muszą ich przestrzegać. Czy niezjedzenie tego produktu czy potrawy byłoby czymś złym? (Nie). Absolutnie. Inne osoby z określonymi schorzeniami są uczulone na niektóre pokarmy. Muszą ich unikać i nie mogą ich spożywać. Niektórzy są uczuleni na papryczki chili, więc nie powinni ich jeść, a jednak upierają się przy tym, aby to robić. Jedzą je, wierząc, że to właśnie oznacza bunt przeciwko cielesności. Czyż nie jest to wypaczony sposób myślenia? Owszem. Jeśli nie mogą czegoś jeść, to nie powinni tego robić. Po co walczą ze swoim ciałem? Czy nie jest to lekkomyślne z ich strony? (Owszem). Nie ma potrzeby trzymania się tej reguły ani buntowania się przeciwko swojej cielesności w ten sposób. Każdy ma swój własny stan fizyczny: niektórzy mają słabe żołądki, inni słabe serca, czy gorszy wzrok. Poniektórzy mają skłonność do pocenia się, podczas gdy inni nie pocą się wcale. Stan każdej osoby jest inny; musisz dostosować dietę do własnego zdrowia. Jedno zdanie mądrze o tym mówi: Naucz się w życiu trochę zdrowego rozsądku. Co w tym przypadku oznacza termin „zdrowy rozsądek”? T, że musisz wiedzieć, co ci szkodzi, a co jest dla ciebie dobre. Jeśli coś nie smakuje najlepiej, ale jest dobre dla twojego zdrowia, to musisz to zjeść ze względu na nie; jeśli coś jest smaczne, ale pochorujesz się, gdy to zjesz, to nie jedz tego. Na tym polega zdrowy rozsądek. Poza tym ludzie muszą również znać kilka zdroworozsądkowych sposobów na zachowanie zdrowia. Jeśli mamy cztery pory roku, to niech właśnie one, czas i klimat dyktują rzeczy, które jesz – to główna zasada. Nie walcz ze swoim ciałem – jest to przekonanie i wniosek, które powinny mieć osoby o zwykłym człowieczeństwie. Niektórzy ludzie mają zapalenie jelit i cierpią na biegunkę po spożyciu podrażniających pokarmów. Nie powinni więc ich jeść. Niektórzy jednak mówią: „Nie boję się. Bóg mnie chroni” i w rezultacie cierpią na biegunkę po każdym posiłku. Mówią nawet, że to Bóg poddaje ich próbie i w ten sposób ich uszlachetnia. Czyż nie jest to absurdalne? Jeśli ci ludzie nie są głupi, to są po prostu strasznymi żarłokami, którzy musza się napchać bez względu na konsekwencje. Tacy ludzie mają wiele problemów. Nie potrafią kontrolować swojego apetytu, ale mówią przy tym: „Nie boję się. Bóg mnie chroni!”. Jakie mają spojrzenie na tę kwestię? Wypaczone. Nie rozumieją prawdy, ale i tak ślepo próbują ją stosować. Mają zapalenie jelit, ale jedzą co popadnie, a kiedy w rezultacie dostają biegunki, twierdzą, że to Bóg poddaje ich próbie i uszlachetnia ich – czyż nie jest to ślepe stosowanie reguł? Jeśli taka głupia osoba mówi coś tak niedorzecznego – czyż nie jest to bluźnierstwo przeciwko Bogu? Czy Duch Święty działałby w kimś tak groteskowym? (Nie). Jeśli nie rozumiesz prawdy, to nie wolno ci na ślepo stosować jakichś reguł. Czy Bóg poddawałby kogokolwiek próbom w tak bezładny sposób? Z pewnością nie. Nawet się do tego nie nadajesz, twoja postawa nie jest odpowiednia, więc Bóg nie będzie poddawał cię próbom. Ktoś, kto nie wie, jakie pokarmy spowodują, że się pochoruje, jest idiotą nie w pełni władz umysłowych. Czy ludzie pozbawieni racjonalności i intelektu mogą zrozumieć Boże intencje? Czy są w stanie pojąć prawdę? (Nie). Czy Bóg poddałby taką osobę próbom? Nie, nie zrobiłby tego. Tym właśnie jest brak rozumu i mówienie bzdur. Bóg poddaje ludzi próbom kierując się zasadami; próby dotykają osób, które kochają prawdę i dążą do niej, ludzi, których Bóg chciałby użyć i którzy mogliby nieść świadectwo o Nim. On poddaje próbom ludzi prawdziwej wiary, którzy mogą za Nim podążać i nieść o Nim świadectwo. Nikt, kto szuka jedynie wygody i przyjemności, w ogóle nie dążąc do prawdy, a już na pewno nikt, kto ma wypaczone pojmowanie rzeczy, nie posiada dzieła Ducha Świętego. Skoro tak, to czy Bóg poddawałby go próbom? Jest to całkowicie niemożliwe.
Niektórzy ludzie mają dostęp do chińskich leków ziołowych lub zdrowej żywności, które frywolnie spożywają. Niektóre kobiety często nakładają na twarz produkty, które mają chronić skórę, wybielać ją i napinać. Każdego dnia spędzają dwie godziny na nakładaniu makijażu i trzy godziny na jego zmywaniu, ostatecznie rujnując swoją cerę tak, że jest nie do poznania. Mówią nawet: „Nikt nie jest w stanie zatrzymać procesu zanikania naturalnego piękna wraz z wiekiem – spójrz tylko na moją starzejącą się skórę!”. Faktem jest, że nie wyglądałyby tak staro, gdyby nie psuły swojej cery – to te produkty, którymi się smarowały, je postarzyły. Co o tym sądzicie? (Same to na siebie sprowadziły). Dobrze im tak! Istnieje pewna zdroworozsądkowa wiedza na temat życia w ramach zwykłego człowieczeństwa i trzeba ją pojąć, na przykład powszechna wiedzę na temat profilaktyki zdrowotnej: że, dajmy na to, zimne stopy mogą powodować ból pleców lub jak należy leczyć wczesną dalekowzroczność, czy też jakie są szkody dla zdrowia wynikające ze zbyt długiego siedzenia przed komputerem. Każdy powinien mieć jakąś wiedzę na temat zdroworozsądkowego dbania o własne zdrowie. Niektórzy mogą powiedzieć: „Aby wierzyć w Boga, wystarczy czytać Jego słowa. Po co uczyć się tych wszystkich zdroworozsądkowych rzeczy dotyczących dbania o zdrowie? Długość życia człowieka jest określona przez Boga; żadna ilość wiedzy na temat zdrowia i profilaktyki nic tu nie zmieni. Kiedy nadejdzie czas twojej śmierci, nikt cię nie uratuje”. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być słusznym stwierdzeniem, lecz w rzeczywistości jest ono nieco absurdalne. Wypowiedziałby je ktoś bez duchowego zrozumienia. Takie osoby uczą się posługiwać utartymi wyrażeniami i doktrynami, sprawiając wrażenie uduchowionych, podczas gdy w rzeczywistości kompletnie nie rozumieją tego w sposób czysty. Próbują ślepo stosować określone reguły, gdy coś im się przydarza, używając najładniejszych słów, jakie znają, bez praktykowania jakiejkolwiek prawdy. Niektórzy ludzie mogą im na przykład mówić, że kaszka kukurydziana jest pożywna i że jest dobra dla zdrowia. To do nich nie dotrze. Jednak gdy tylko usłyszą od kogoś, że duszona wieprzowina jest zdrowa, najedzą się nią do syta następnym razem, gdy ją zobaczą, i zanim jeszcze przełkną, powiedzą: „Cóż poradzę? Muszę ją zjeść, to dobre dla mojego zdrowia!”. Czyż w tych słowach nie ma fałszu? (Jest). To fałsz. Posiadać to, co ludzie o zwykłym człowieczeństwie powinni posiadać, wiedzieć to, co ludzie powinni wiedzieć, to, co należy wiedzieć na etapie życia, w którym jesteś – tym właśnie jest posiadanie zwykłego człowieczeństwa. Niektórzy ludzie w wieku dwudziestu kilku lat jedzą co popadnie. Jedzą kostki lodu w mroźny dzień. Ich starsi, widząc to, martwią się o nich i namawiają ich, by przestali, mówiąc im, że dostaną bólu brzucha. „Ból brzucha? Nic mi nie będzie” mówią młodzi, „Spójrz na mnie: Jestem w szczytowej formie fizycznej!”. W ich wieku nie mają pojęcia o takich rzeczach. Poczekaj, aż skończą czterdzieści lat; daj im wtedy kostkę lodu do zjedzenia. Czy to zrobią? (Nie). A kiedy będą mieli sześćdziesiąt lat, zapomnij o jedzeniu lodu – będą bali się nawet do niego zbliżyć. Jego chłód będzie zbyt przejmujący dla ich ciał. To się nazywa doświadczenie – uczenie się lekcji życia. Jeśli ktoś w wieku sześćdziesięciu lat nadal nie wie, że jego żołądek nie poradzi sobie ze zbyt dużą liczbą kostek lodu, że jego ciało nie jest w stanie ich przyjąć, że się od tego pochoruje, to jak to nazwać? Czy brakuje mu zwykłego człowieczeństwa? Brakuje mu doświadczenia życiowego. Jeśli ktoś, kto ma sześćdziesiąt kilka lat, nadal nie wie, że zimno szkodzi plecom, a zimne stopy powodują ich ból, to jak musiał żyć przez te sześćdziesiąt kilka lat? Musiał po prostu przez nie przebrnąć. Niektórzy ludzie jeszcze przed czterdziestką rozumieją wiele zdroworozsądkowych faktów na temat życia – na przykład posiadają zdroworozsądkową wiedzę na temat zdrowia – i mają kilka poprawnych poglądów na temat rzeczy materialnych, pieniędzy i pracy, a także na temat swoich krewnych, spraw tego świata, życia itd. Mają prawdziwe zrozumienie tych rzeczy i nawet jeśli nie wierzą w Boga, to nadal je rozumieją nieco lepiej niż osoby od nich młodsze. Są to ludzie z poczuciem tego, co dobre i złe, których myślenie jest normalne. W ciągu dwóch dekad, które przeżyli od dwudziestego roku życia, zrozumieli wiele rzeczy, z których niektóre są bliskie prawdy. To pokazuje, że są ludźmi ze zdolnością pojmowania, osobami o wysokim potencjale. A jeśli są kimś, kto dąży do prawdy, ich wejście w prawdorzeczywistość nastąpi znacznie szybciej, ponieważ przez te dwadzieścia lat wiele doświadczyli i zdobyli kilka pozytywnych rzeczy. Ich doświadczenia będą zgodne z prawdorzeczywistością, o której mówi Bóg. Jeśli jednak człowieczeństwu tej osoby wiele brakuje i nie ma ona prawidłowych poglądów ani myślenia charakteryzującego zwykłe człowieczeństwo, a tym bardziej cechującej je inteligencji w odniesieniu do życia oraz ludzi, wydarzeń i spraw, które pojawiają się wokół niej w ciągu tych dwudziestu lat, wówczas przeżyje te lata na próżno. W kilku miejscach, które odwiedziłem, zauważyłem, że niektóre starsze siostry nie wiedzą, jak gotować. Nie potrafią nawet zaplanować zbilansowanego posiłku. Robią zupę z tego, co powinno być smażone, a smażą to, co powinno trafić do zupy. Produkty zmieniają się wraz z porami roku, a mimo to na ich stołach zawsze jest tych samych kilka dań. Co tam się dzieje? To prawdziwy brak inteligencji, prawda? Brakuje im formatu zwykłego człowieczeństwa. Nie potrafią nawet przyrządzić różnych produktów spożywczych, które napotykają w swoim codziennym życiu, takich jak kapusta i ziemniaki. Nie radzą sobie z najprostszymi zadaniami i nie potrafią ich wykonać. Jak udało im się przetrwać ostatnie pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat? Czy to naprawdę możliwe, że ich serca nie stawiały im żadnych wymagań? Jeśli ktoś nie potrafi czerpać doświadczenia z niczego, co robi, to jaki obowiązek może dobrze wykonywać taka osoba? Faktem jest, że ludzie mogą nauczyć się robić różne rzeczy, jeśli tylko się do tego przyłożą i przez jakiś czas będą ćwiczyć. Jeśli po kilku latach nauki ktoś nadal nie potrafi czegoś zrobić, to jego intelekt i format muszą być naprawdę fatalne!
Porozmawiajmy teraz trochę o zarządzaniu higieną i porządkiem. Niedawno byłem w dwóch miejscach, w których w otoczeniu domów panował totalny bałagan. Początkowo wszystko było tam całkiem uporządkowane, więc jakim sposobem miejsca te stały się takimi „chlewami”? Powodem jest to, że ludzie mieszkający tam nie wiedzą, jak utrzymać porządek. Nie posiadają świadomości zwyczajnej ludzkości i wymagań dotyczących higieny i porządku. Nie chodzi tylko o to, że są leniwi – zdążyli się przyzwyczaić do życia w takich warunkach. Rozrzucają śmieci na ziemi i kładą wszystko, gdzie chcą, bez żadnych zasad i ograniczeń. Kiedy już jakieś miejsce posprzątają, potrafią utrzymać je w czystości przez dzień lub dwa; kilka dni później ponownie jest tam tak brudno i niechlujnie, że trudno na to patrzeć. Powiedzcie Mi, jak nazywa się takie otoczenie? A ludzie, którzy są w stanie jeść tam do syta i zasypiać w takich warunkach – co to za ludzie? Są jak świnie, nieprawdaż? Nie mają żadnej świadomości i nic nie rozumieją w kwestii higieny, swojego otoczenia, struktury czy zarządzania. Zwyczajnie tego nie zauważają, bez względu na to, jak bardzo jest brudno czy niechlujnie. Nie przeszkadza im to – nie martwią się tym ani się nie przejmują. Żyją dalej tak, jak żyli, bez szczególnych wymagań. W niektórych miejscach bardzo dba się o porządek i otoczenie i można by pomyśleć, że ludzie tam mieszkający dbają o czystość i wiedzą, jak zarządzać swoim otoczeniem – nikt jednak nie wie, aż do niezapowiedzianej inspekcji, że przed zapowiedzianymi inspekcjami wysyłali tam ludzi, aby wszystko posprzątali. Jeśli zapowiesz im swój przyjazd z odpowiednim wyprzedzeniem, miejsce to na pewno będzie czyste; jeśli natomiast pojedziesz tam bez ostrzeżenia, zastanie cię zupełnie inne otoczenie, które z pewnością będzie brudne i niechlujne. W pokojach niektórych dziewcząt znajdują się porozrzucane ubrania i buty, a na zewnątrz narzędzia pracy, takie jak motyki i kilofy, są rzucone razem z ubraniami. Niektóre z dziewcząt mogą powiedzieć, że były tak zajęte, że nie miały czasu na sprzątanie. Naprawdę były tak bardzo zajęte? Nie miały nawet czasu, by odetchnąć? Jeśli nie, to faktycznie były zajęte, w porządku – ale z pewnością nie były aż tak zajęte? Co jest takiego trudnego w zarządzaniu własną przestrzenią? Co jest takiego męczącego w utrzymywaniu czystego, schludnego otoczenia? Czy ma to coś wspólnego z człowieczeństwem? Dlaczego ludzie tak bardzo lubią mieszkać w „chlewie”? Dlaczego mieliby czuć się swobodnie w takim otoczeniu? Jak to możliwe, że zupełnie na nie nie reagują? Jak to się dzieje? Co jest przyczyną tego, że ich otoczenie jest źle zarządzane? Jeśli odwiedzam jakieś miejsce od czasu do czasu i uprzedzę o tym ludzi z wyprzedzeniem, doprowadzą je do należytego porządku, lecz przestaną sprzątać, jeśli będę odwiedzał je często. Mówią wtedy: „Jesteś tu stałym bywalcem, więc dajmy sobie spokój z formalnościami. Tacy po prostu jesteśmy. Ciągłe sprzątanie jest wyczerpujące! Kto ma na to energię? Przez cały dzień jesteśmy tak zajęci pracą, że nie mamy nawet czasu na umycie włosów!”. Tak się tłumaczą. Jak jeszcze? „To wszystko jest tymczasowe. Nie musimy doprowadzać tego miejsca do idealnego porządku. Będzie dobrze tak, jak jest”. Rzeczywiście, wszystko jest tymczasowe – ale nawet gdybyś mieszkał w namiocie, nadal musiałbyś o niego dbać, prawda? To zwykłe człowieczeństwo. Jeśli nie masz nawet tej odrobiny zwykłego człowieczeństwa, to jak bardzo różnisz się od zwierząt?
Jest jeden kościół w domu Bożym, który jest całkiem dobrze położony, w pobliżu gór i wody. Zbudowano tam drogę, a wzdłuż pobliskiej rzeki rosną drzewa. Ma nawet altanę z ozdobnymi skałami obok. Naprawdę, jest tam całkiem ładnie. Pewnego dnia z daleka zobaczyłem na tej czystej drodze jakieś małe, żółte coś. Podchodząc bliżej, stwierdziłem, że była to skórka pomarańczy. Kto wie, kto wyrzucałby tam beztrosko swoje śmieci. A w altance, która również była czysta, ktoś jadł nasiona słonecznika i wyrzucił łupiny na podłogę. Powiedzcie Mi, czy był to ktoś, kto zna reguły? Czy w ramach zwykłego człowieczeństwa istnieją wymagane standardy dotyczące higieny i otoczenia, czy też nie? Niektórzy mogą powiedzieć: „Jak to ja nie mam standardów? Myję stopy każdego wieczoru. Niektórzy tego nie robią. Niektórzy nawet nie myją twarzy, gdy wstają rano”. Twoje stopy mogą być czyste, w porządku, ale dlaczego twoje miejsce pracy przypomina chlew? Co oznacza ta twoja czystość? W najlepszym razie pokazuje, że jesteś strasznie samolubny. Chciałbyś zarządzać wszystkimi rzeczami – jak mógłbyś być panem wszystkich rzeczy, skoro nie potrafisz nawet zarządzać tym kompleksem? To naprawdę bezwstydne! Ci ludzie nie potrafią zarządzać nie tylko swoim otoczeniem – nie potrafią nawet zadbać o własną higienę i wyrzucają śmieci na ziemię. Jak wyrobili w sobie ten nawyk? Mogą usprawiedliwiać wyrzucanie skórek owoców na ziemię, nazywając je naturalnym kompostem. Dlaczego więc nie umieścić ich w kompostowniku lub koszu na śmieci? Po co wyrzucać je na drogę lub do altanki? Czy jest ona miejscem do przechowywania kompostu? Czy to nie jest lekceważenie reguł? (Owszem). To straszny brak człowieczeństwa, rozumu i moralności – tacy ludzie są podli! Powiedzcie Mi, czy istnieje sposób na rozwiązanie tego problemu? Jak można powstrzymać takie zachowania? Czy sprawę załatwiłby odpowiedni nadzór? Kto mógłby mieć na to oko? Co należy zrobić? (Trzeba ukarać ich grzywną). Tak, to ostateczność. Należy wprowadzić odpowiedni system. Koniec z bezkarnością. Ci ludzie są zwykłymi łajdakami – są niereformowalni! W niektórych miejscach wszędzie porozrzucane są zgniłe kartony, zgniłe deski i strzępy papieru, a ludzie mówią, że trzymają je, aby wykorzystać je później. Biorąc pod uwagę, że są to przydatne rzeczy, dlaczego nie posortować ich według rodzaju, w schludnych stosach? Czyż nie wyglądałoby to ładniej i nie zajmowałoby mniej miejsca? Większość ludzi nic nie wie o utrzymaniu porządku. Rzeczy są rzucane jedne na drugie i zajmują całą przestrzeń, tak że nie ma wolnego miejsca. Te sterty rosną i stają się coraz bardziej zabałaganione, a wraz z bałaganem pojawia się brud, aż miejsce staje się wysypiskiem śmieci, odstraszającym wszystkich, którzy je widzą. Czy ludzie żyjący w takim otoczeniu posiadają zwykłe człowieczeństwo? Czy są to ludzie odpowiedniego formatu, skoro nie potrafią nawet utrzymać porządku w otoczeniu, w którym żyją? Jaka jest różnica pomiędzy nimi a zwierzętami? Jednym z powodów, dla których większość ludzi nie wie, jak zarządzać przestrzenią, w której żyją, jest to, że nikt nie ma świadomości higieny i porządku ani nie wie, jak zarządzać swoim otoczeniem. Te rzeczy nie przychodzą im do głowy i są nieświadomi tego, jak powinno wyglądać otoczenie, w którym żyją ludzie. Są jak zwierzęta, nieświadome tego, w jakim otoczeniu powinny żyć. Drugi powód wiąże się z tym, że kierownicy nie wiedzą, jak zarządzać tymi kwestiami. Nie mają pojęcia, jak tym zarządzać, a ci, którymi zarządzają, nie są proaktywni ani świadomi tych rzeczy. W końcu, dzięki „współpracy” wszystkich osób, miejsce to zamienia się w „chlew”. Kiedy ci ludzie zamieszkują dane miejsce już przez jakiś czas, wyjeżdżam z niego z pewnym odczuciem: „Dlaczego to miejsce nigdy nie jest czyste? Dlaczego nigdy nie wygląda jak dom?”. Powiedzcie Mi, czy widok takiego miejsca może poprawić komuś samopoczucie? (Nie). Czy pójście tam wprawiłoby was w dobry nastrój? (Nie mielibyśmy w związu z tym wielu odczuć). To byłaby wasza prawdziwa reakcja – niewiele byśmy czuli. Ułożyłem plan działania dla kilku z tych miejsc, a kiedy praca została wykonana i zaprowadzono porządek, wszyscy cieszyli się tym widokiem. Jednak kilka dni później znów panował tam bałagan. Musiałem znaleźć odpowiednią osobę do zarządzania tym zadaniem, aby panował tam porządek i dbano o higienę. To dlatego, że większość ludzi bałaganiarzami ogóle nie dba o czystość i robi bałagan podczas każdej pracy, którą wykonują. Niektórzy zbierają warzywa i nie wiedzą, gdzie je umyć. Ostatecznie myją je w czystym miejscu, przy okazji brudząc to miejsce. Jak byś się czuł, widząc to? Czy ci ludzie nie są jak stado zwierząt? Nie mają w sobie za grosz człowieczeństwa! Patrzenie na tych, którzy nie dbają o porządek i higienę i nie wiedzą, jak zarządzać swoim otoczeniem, by cię rozgniewało! Ci ludzie mogą zamieszkać w ładnym otoczeniu, w którym wszystko jest ładnie urządzone. Na wiosnę pojawiają się różnego rodzaju kwiaty i trawy; mają góry, wodę, altanę; mają miejsca do pracy, miejsca do życia i wszelkiego rodzaju udogodnienia. Jak miło! Ale jak skończyła się ta idylla? Wzięli to za coś oczywistego; nie docenili tej dobroci. Myśleli sobie: „To zapewne ładniejsze miejsce niż większość, ale w sumie to przecież wieś. Ziemia to nic innego jak trawa i błoto”. Z takim nastawieniem bezmyślnie doprowadzali to miejsce do ruiny. Zupełnie nie myśleli o zarządzaniu swoim otoczeniem. Jak wielu rzeczy brakuje takiemu człowieczeństwu! Nie posiada ono tych cech, które powinno posiadać; ci ludzie nie potrafią nawet w najbardziej podstawowy sposób zadbać o różne aspekty otoczenia, w którym żyją. Powiedzcie Mi, jak mogli nie pomyśleć o tym, by docenić tak ładne otoczenie, w którym żyją? Jak mogli nie pomyśleć o dbaniu o nie? I dlaczego tego nie robili? Czy dlatego, że są tak zajęci swoimi obowiązkami, że brakuje im czasu? A może dzieje się z nimi coś innego? Czyż nie wszyscy są zajęci swoimi obowiązkami? Są tacy, którzy żyją w gorszych warunkach niż wy, a mimo to całkiem nieźle dbają o swoją przestrzeń. Ludzie to widzą i chwalą ich, patrząc na nich z podziwem i szacunkiem. A potem człowiek widzi otoczenie, w którym wy żyjecie – nie musi nawet wchodzić do środka; wzgardziłby tobą po prostu patrząc na nie z zewnątrz. Czy to nie twoja własna wina? Twoje działania i zachowania doprowadziły do tego, że otoczenie, w którym żyjesz, jest tak żałośnie odrapane. Kiedy ludzie je widzą, to jakby zobaczyli twoją istotę. Czy można ich zatem winić za to, że tobą gardzą? O tym, czy dana osoba jest dobra, czy zła, szlachetna, czy podła, nie decydują oceny innych, lecz to, co ona sama urzeczywistnia. Jeśli posiadasz cechy charakteryzujące zwykłe człowieczeństwo, to jesteś w stanie żyć na prawdziwe podobieństwo człowieka. Będziesz w stanie zademonstrować swoją szlachetność, a inni w naturalny sposób będą cię cenić i szanować. Jeśli nie posiadasz tych cech, nie masz pojęcia o zdroworozsądkowej higienie i nie wiesz, jak dbać o swoje otoczenie, żyjąc całymi dniami w „chlewie” i czując się z tego powodu całkiem zadowolony, ujawnia to tkwiące w tobie bestialstwo. Oznacza to, że jesteś podły i mało znaczący. Czy taka nikczemna i podrzędna osoba, charakteryzująca się takim niegodziwym i niskim człowieczeństwem, bez krzty myślenia, poglądów, wymagań i dążeń, które powinny cechować zwykłe człowieczeństwo – bez absolutnie żadnego z nich – może zrozumieć prawdę? Czy może wejść w prawdorzeczywistość? (Nie). Czy wy również uważacie, że nie może? Dlaczego nie? Niektórzy powiedzą: „Wierząc w Boga od wielu lat, już dawno pozbyliśmy się wszystkich tych doczesnych ciągot. Nie dbamy o nie! »Wieść życie na wysokim poziomie« – to przecież rzecz z tego świata!”. Czy nie ma ludzi, którzy tak właśnie mówią? Czy zatem powietrze, którym oddychasz, jest czymś doczesnym? Ubrania, które nosisz, wszystkie rzeczy materialne, których używasz – czy są to rzeczy doczesne? Dlaczego nie znajdziesz jakiegokolwiek miejsca na otwartej przestrzeni, w którym moglibyście się zgromadzić? Po co gromadzić się w pomieszczeniu? Czy ludzie, którzy tak mówią, nie są niedorzeczni? Podzielę się z tobą pewnym faktem: jeśli taka osoba chce wkroczyć w prawdorzeczywistość, będzie to dla niej trudne. Jeśli ktoś chce wejść w prawdorzeczywistość, musi najpierw posiadać zwykłe człowieczeństwo; oprócz tego musi odrzucić te złe życiowe nawyki, aby dążyć w życiu do czegoś, co ma styl i cel, do czegoś na poziomie, do dobrych manier i czegoś moralnego. Czy to trafny sposób, by to ująć? Czy te problemy jest łatwo skorygować? Jak długo trwa zmiana stylu życia i pozbycie się złych nawyków? Jakiej metody należy użyć, aby jak najszybciej to osiągnąć? Jakie są inne sposoby poza karą? (Wzajemny nadzór). Wzajemny nadzór jest jedną z takich metod; wszystko sprowadza się do tego, czy ludzie go zaakceptują. Moim zdaniem nakładanie grzywien jest potężnym i naprawdę skutecznym sposobem. Jak tylko poruszysz temat grzywien pieniężnych, dotykasz interesów ludzi. Nie mają oni wyboru i muszą się podporządkować, obawiając się, że w przeciwnym razie ich interesy mogą ucierpieć. To właśnie się osiąga poprzez nakładanie grzywien. Dlaczego omawianie z tymi ludźmi prawdy nie przynosi oczekiwanych rezultatów? Ponieważ nie mają oni zwykłego człowieczeństwa ani warunków niezbędnych do zaakceptowania prawdy. Właśnie dlatego omawianie jej z nimi jest nieskuteczne. W każdym miejscu pracy należy najpierw nauczyć się sortować rzeczy według ich rodzaju, po drugie utrzymywać porządek, po trzecie dbać o higienę i czystość, a następnie kultywować nawyk sprzątania śmieci. Tym właśnie powinno charakteryzować się zwykłe człowieczeństwo.
Są kobiety, które czeszą włosy i wychodzą z domu bez uprzedniego pozamiatania opadłych kosmyków. Robią to każdego dnia. Czy można zmienić taki nawyk? Kiedy skończysz czesać włosy, musisz od razu posprzątać. Nie zostawiaj sprzątania innym – sam dobrze zarządzaj swoim otoczeniem. Jeśli chcesz dobrze zarządzać swoim otoczeniem, musisz zacząć od siebie. Najpierw posprzątaj własną przestrzeń. Poza tym należy mieć obywatelskie podejście do środowiska publicznego, w którym się żyje. Na przykład, każdy powinien być odpowiedzialny za zarządzanie przestrzenią, w której ludzie mieszkają i odpoczywają. Jeśli zobaczysz kilka kawałków skórki pomarańczy na ziemi, po prostu podnieś je i wyrzuć do kosza. W niektórych miejscach pracy, po jej zakończeniu, wszędzie walają się żelazne pręty i gwoździe, a podłoga pokryta jest wiórami drewna. Jeśli nie zachowasz ostrożności, możesz łatwo nadepnąć na przykład na gwóźdź. To bardzo niebezpieczne. Dlaczego nie posprzątają i nie zadbają o porządek po zakończeniu pracy? Cóż to za paskudny nawyk? Czy są się z niego w stanie wytłumaczyć? Co pomyśleliby sobie ludzie, widząc tak brudne i niechlujne miejsce pracy? Czyż nie tak wykonują swoją pracę zwierzęta? Ludzie, których cechuje człowieczeństwo, muszą wszystko ładnie posprzątać, gdy skończą pracę, żeby na pierwszy rzut oka było widać, że praca została wykonana przez ludzi. Zwierzęta nie sprzątają po wykonaniu pracy, tak jakby sprzątanie nie było ich obowiązkiem i nie miało z nimi nic wspólnego. Cóż to jest za logika? Widziałem wielu ludzi, którzy nie sprzątają po sobie, kiedy skończą pracę. Wszyscy mają ten zły nawyk. Powiedziałem im, że każdego dnia po zakończeniu pracy muszą tak to zorganizować, żeby ktoś posprzątał wszystkie śmieci. Każdego dnia. Dzięki temu teren będzie czysty. Muszą kultywować w sobie ten nawyk. Aby pielęgnować jakiś nawyk, należy zacząć od utrzymania odpowiedniego otoczenia, a następnie dać sobie czas na przyzwyczajenie się do niego. Pewnego dnia, gdy to otoczenie się zmieni, ci ludzie sami poczują się źle, widząc, że coś jest brudne. To tak jak z niektórymi osobami, które mieszkały za granicą przez trzy lub pięć lat i uważają, że tam wszystko jest lepsze. Nadchodzi dzień, w którym wracają do swojego rodzinnego miasta i mają poczucie, że nagle stały się wyjątkowe i lepsze od innych. Z pogardą patrzą na tych, którzy nie dbają o porządek i higienę, na ludzi, których domy są brudne. Nie mogą nawet wytrzymać kilku dni bez prysznica. Czy to nie ich otoczenie podyktowało taki stan rzeczy? Tak to właśnie działa. Musisz więc zacząć od zarządzania swoją higieną osobistą i swoim otoczeniem. W ten sposób będziesz czuć się komfortowo wykonując swoje obowiązki; to jest również to, co powinno charakteryzować ludzi o zwykłym człowieczeństwie. W kilku miejscach, w których byłem, widziałem pokoje dziewcząt, w których panował totalny bałagan. Niektóre mogą powiedzieć: „Chcesz, żebyśmy były schludne, ale czy powinno być jak na obozie treningowym?”. Nie ma takiej potrzeby. Codziennie pościel łóżko i posprzątaj swój pokój. Utrzymuj porządek. Uczyń z tego nawyk. Jeśli robisz te rzeczy codziennie i stają się one nawykiem, normą, i są tak automatyczne jak jedzenie, to kultywujesz ten rodzaj codziennego nawyku, a twoje wymagania dotyczące otoczenia stają się nieco wyższe. A kiedy stają się nieco wyższe wymagania, polepszą się również cała twoja postawa, twoje nastawienie psychiczne, twój gust, twoje człowieczeństwo i twoja godność. Ale jeśli mieszkasz w „chlewie”, miejscu, które nie jest przeznaczone dla ludzi, bardziej przypominając legowisko jakiegoś zwierzęcia, nie cechuje cię podobieństwo do człowieka. Na przykład wchodząc do pokoju, niektórzy ludzie, widząc, że pomieszczenie i jego podłoga są czyste, poświęcą chwilę, aby na zewnątrz zetrzeć brud z butów. Wciąż czują się niewystarczająco czyści, więc zdejmują buty przed wejściem do pokoju. Kiedy jego właściciel zobaczy, jak ludzie ci dbają o czystość i z jakim szacunkiem się do niego odnoszą, również będzie ich szanował. Inni ludzie nie będą mieli obiekcji i wejdą w ubłoconych butach, kompletnie nie myśląc o tym, że zabrudzą podłogę. Jest im to całkowicie obojętne. Właściciel pokoju widzi, że takie osoby z natury nie zwracają uwagi na reguły. Źle ich postrzega, więc gardzi nimi i w przyszłości nie będzie ich wpuszczał do swojego pokoju. Każe im czekać na zewnątrz i będzie to oznaczać: „Nie zasługujecie, aby wejść do środka – zrujnowalibyście to miejsce, a ja musiałbym potem spędzić dużo czasu na sprzątaniu!”. Nie będzie ich szanował. Kiedy zobaczy, że w ogóle nie przypominają człowieka, nie będzie ich nawet szanował. Jeśli ktoś dojdzie do tego momentu w swoim życiu, to czy w ogóle jest jeszcze człowiekiem? Zwierzak domowy jest lepszy od nich. Zatem ludzie muszą żyć na podobieństwo człowieka, aby mogli być nazywani ludźmi, a żeby mogli tak żyć, muszą posiadać zwykłe człowieczeństwo. Gdziekolwiek ktoś mieszka, jakiekolwiek obowiązki wykonuje, musi przestrzegać reguł. Musi dbać o swoją przestrzeń i o higienę, mieć poczucie odpowiedzialności i praktykować dobre nawyki życiowe. Musi być uważny i poważny we wszystkim, co robi, i utrzymywać ten stan tak długo, aż wykona daną rzecz dobrze i na odpowiednim poziomie. W ten sposób ludzie będą widzieli – po tym, jak wykonujesz swoje obowiązki, oraz po sposobie, w jaki radzisz sobie z ludźmi i rzeczami – że jesteś dobrym, uczciwym i przyzwoitym człowiekiem. Będą cię podziwiać i w naturalny sposób obdarzać cię szacunkiem. Będą cię również cenić, więc nie będą cię oszukiwać ani zastraszać. Będą rozmawiać z tobą w poważny sposób, bez kpin i pogardy. Nie wiem, jak ludzie postrzegają Mój wizerunek, ale mam pewne przeczucie: kiedy spotykam ludzi, w większości przypadków nie żartują oni sobie ani nie wypowiadają się w sposób frywolny. Nie wiem, dlaczego tak jest. Być może ludzie odnoszą następujące wrażenie: „Jesteś taką poważną osobą i zachowujesz powagę w swojej mowie i swoich czynach. Jesteś uczciwym człowiekiem; nie odważyłbym się zażartować podczas interakcji z Tobą. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteś tego rodzaju osobą”. Jeśli, gdy udajesz się do jakiegoś miejsca i rozmawiasz z ludźmi, wchodzisz z nimi w interakcje, oni czują, że jest coś w twoim człowieczeństwie i moralności – mogą nie być w stanie jasno powiedzieć, co, lecz ty będziesz wiedział, o czym myślisz każdego dnia, i zawsze będziesz wyznawać zasady i standardy dotyczące tego, jak postrzegasz różne sprawy i podchodzisz do relacji z ludźmi. Jeśli w ten sposób angażujesz się i wchodzisz w interakcje z innymi, to powiedzą, że jesteś tak poważny i rozważny we wszystkim, co robisz, co z kolei oznacza, że jesteś tak pryncypialny. Jakie uczucie to ostatecznie w nich wzbudzi? Chwilę się nad tym zastanówcie. Jeśli twoje zachowanie cechują rzeczy, które powinny charakteryzować osoby o zwykłym człowieczeństwie, to nie ma znaczenia, jak ludzie cię oceniają za twoimi plecami. Jeśli w głębi serca czują, że jesteś uczciwą, rozważną osobą, kimś o poważnym, odpowiedzialnym podejściu do różnych spraw, kto jest cnotliwy i szlachetny, to po kontakcie i chwilowej interakcji z tobą, zaczną cię akceptować i szanować. I wtedy będziesz coś wart jako osoba. Jeśli natomiast po dłuższym kontakcie z tobą zobaczą, że nie robisz niczego dobrze, że jesteś leniwy i łakomy, że nie chcesz się niczego uczyć, że twoje standardy przekraczają twoje możliwości, że jesteś dość samolubny – a co więcej, że nie dbasz o higienę i nie myślisz o dbaniu o swoje otoczenie; jeśli zobaczą, że nie znasz się na niczym, co robisz, że jesteś dość kiepskiego formatu i że nie zasługujesz na uznanie, nie jesteś w stanie dobrze wykonać jakiegokolwiek powierzonego ci zadania – wtedy nie będziesz miał żadnego znaczenia dla ludzi, jako osoba nie będziesz dla nich nikim ważnym. Bycie bez znaczenia dla innych w sumie nie jest jeszcze wielkim problemem – nie lada problem pojawia się wtedy, gdy jesteś tak samo podły i bezwartościowy w sercu Boga, jak zwierzę – bez serca i ducha. Wciąż tak daleko ci do zbawienia! Czy jest nadzieja na zbawienie dla osoby, której charakter nie spełnia standardów, której mowa i czyny są całkowicie nieuporządkowane i która jest jak zwierzę? Według Mnie tacy ludzie są w niebezpieczeństwie. Prędzej czy później zostaną wyeliminowani.
C. Postawa i zachowanie ludzi w kontaktach z płcią przeciwną
Naszym trzecim punktem jest postawa i zachowanie ludzi w kontaktach z płcią przeciwną w ich codziennym życiu. Jest to kwestia, z którą zmierzy się każdy, kto żyje wśród innych ludzi, niezależnie od wieku. Jakiego aspektu człowieczeństwa to dotyczy? Godności, poczucia wstydu i tego, jak się człowiek prowadzi. Niektórzy ludzie traktują kontakty z płcią przeciwną bardzo swobodnie. Uważają, że nie jest to nic wielkiego, dopóki nic się nie dzieje, a żadna strona nie oddaje się pożądliwym myślom, ani nie przejawia jakiejś grzesznej namiętności. Czy ktoś o zwykłym człowieczeństwie powinien mieć takie myśli? Czy jest to oznaka zwykłego człowieczeństwa? Kiedy jesteś w takim wieku, gdy możesz już nawiązać relacje z płcią przeciwną i wziąć ślub i chcesz wejść z kimś w związek, zrób to normalnie, a wtedy nikt nie będzie się w to wtrącał. Ale niektórzy ludzie wcale nie chcą związku – flirtują przez kilka dni z kimś, kto wpadnie im w oko, a gdy tylko spotkają kogoś, kto im się spodoba i odpowiada ich preferencjom, zaczynają się przed nim popisywać. Jak to robią? Uniesiona brew, puszczenie oka lub zmiana tonu głosu podczas rozmowy, albo poruszanie się w określony sposób lub robienie żartobliwych uwag, aby zostać zauważonym – to wszystko jest popisywaniem się. Kiedy osoba, która normalnie się tak nie zachowuje, nagle zaczyna to robić, możesz być pewien, że w pobliżu są przedstawiciele płci przeciwnej, którzy się jej podobają. Kim są takie osoby? Można powiedzieć, że nie prowadzą się w najlepszym stylu lub nie trzymają się wyraźnych granic pomiędzy mężczyznami i kobietami, nie zachowują się jednak w sposób godny ubolewania. Niektórzy mogą powiedzieć, że po prostu są w swoim postępowaniu frywolne. Innymi słowy, zachowują się w niegodny sposób; frywolni ludzie nie mają pojęcia o szacunku do samych siebie. Niektórzy ludzie ujawniają te cechy w swoim codziennym życiu, lecz nie ma to wpływu na wykonywanie przez nich obowiązków czy na ukończenie przez ich pracy, zatem czy naprawdę stanowi to problem? Są tacy, którzy mówią: „Tak długo, jak nie przeszkadza im to w dążeniu do prawdy, czy trzeba o tym w ogóle rozmawiać?”. Z czym się to wiąże? Ze wstydem i godnością charakteryzującymi czyjeś człowieczeństwo. Niczyje człowieczeństwo nie może być pozbawione tych elementów, bo bez nich nie może być mowy o zwykłym człowieczeństwie. Niektórzy ludzie są wiarygodni, szczerzy, odpowiedzialni i ciężko pracują, cokolwiek robią. Nie mają większych problemów, ale po prostu nie traktują tego aspektu swojego życia poważnie. Czy flirtowanie z osobą płci przeciwnej jest konstruktywne, czy szkodliwe? A co jeśli osoba, z którą flirtujesz, zakocha się w tobie? Możesz powiedzieć: „Nie tego chciałem”; cóż, jeśli flirtujesz z kimś, nie chcąc niczego od tej osoby, to czy nie bawisz się nią? Wyrządzasz jej tym krzywdę! W takim zachowaniu brak poczucia moralności. Ludzie, którzy tak postępują, mają słaby charakter. Co więcej, jeśli nie zamierzasz rozwijać z nikim żadnej relacji i nie myślisz o nikim poważnie, a mimo to wciąż podnosisz brwi i puszczasz oko do płci przeciwnej, żartując i popisując się humorem, robiąc wszystko, by pokazać, że masz styl, jesteś przystojny lub ładny – jeśli popisujesz się w ten sposób, to co tak naprawdę robisz? (Uwodzisz ludzi). Jest w tym jakiś zamiar uwiedzenia kogoś. Czy tego rodzaju uwodzicielskie zachowanie jest czymś szlachetnym, czy wstrętnym? (Nieładnie jest tak się zachowywać). Nie ma w tym żadnej godności. Jacy ludzie na tym świecie uwodzą innych? Prostytutki, rozpustne kobiety, łajdacy – ci ludzie nie znają wstydu. Co to znaczy? Oznacza to, że nie obchodzi ich, czy okryją się hańbą. Uczciwość, poczucie wstydu i honor, a także godność i reputacja – nie dbają o żadne z powyższych. Tacy ludzie popisują się i są zalotni. Flirtowanie z jedną lub dwiema osobami nie jest dla nich wystarczające, nie uważają nawet, że gdy flirtują z ośmioma czy dziesięcioma, to jest przesada. Potrzeba wielu tysięcy, by ich uszczęśliwić. Niektóre mężatki mają na przykład dwójkę dzieci, ale poza domem nikt o tym nie wie. Dlaczego nikogo o tym nie informują? Obawiają się, że gdy powiedzą, że są zamężne lub zajęte, ich flirty nie będą już takie skuteczne, a one stracą swój powab i wdzięk. Dlatego nie będą o tym otwarcie mówić. Czyż tacy ludzie nie są niewrażliwi na to, że mogą okryć się hańbą? Czy czyjeś człowieczeństwo jest zwykłe, jeśli zawiera w sobie takie cechy? Nie. Wynika z tego, że jeśli ktoś ma takie człowieczeństwo i zachowuje się w ten sposób, to brakuje mu zwykłego człowieczeństwa, wstydu i godności. Niektórzy ludzie, gdy tylko znajdą się w pobliżu osoby płci przeciwnej, natychmiast dłońmi przeczesują włosy i wygładzają ubrania lub nakładają róż i puder, starając się jak najlepiej wyglądać. Jaki mają w tym cel? Jest nim uwodzenie innych. To jest coś, co nie powinno być elementem zwykłego człowieczeństwa. Być w stanie uwodzić ludzi w ten sposób i nic w związku z tym nie czuć, uważając, że jest to całkiem normalne i powszechne, że to nic wielkiego – to brak poczucia wstydu i wyczucia odnośnie do tego, co należy, a czego nie należy robić. Są tacy ludzie, którzy byliby gotowi nago chodzić po ulicy, gdyby dano im dziesięć tysięcy juanów. Co to za typ ludzi? To osoby bez poczucia wstydu. Zrobią wszystko dla pieniędzy, bezwstydnie. Uczciwość, charakter, poczucie wstydu i godność nic dla nich nie znaczą i są ich zdaniem kompletnie bezwartościowe. Uważają, że ich zdolność do popisywania się i uwodzenia innych to talent, a ich jedyną radością w życiu jest zdobywanie przychylności coraz większej liczby ludzi, którzy mieliby o zabiegać o ich względy. To dla takiej kobiety najwyższy zaszczyt; to jest to, co sobie cenią. Nie dbają o takie rzeczy jak godność, poczucie wstydu czy charakter. Czy to jest dobre człowieczeństwo? (Nie). Czy wy przejawiacie takie zachowania? (Tak). Czy jesteście w stanie utrzymać je w ryzach? Czy potraficie utrzymać je w ryzach przez większość czasu, czy tylko przez chwilę? Czy potraficie się powstrzymać? Ludzie, którzy potrafią to zrobić, to ci, których serca znają poczucie wstydu. Każdemu zdarzają się momenty impulsywności i rozwiązłości, ale ci, którzy potrafią się powstrzymać, czują, że to, co robią, nie jest właściwe i ich degraduje, że muszą natychmiast zejść z tej drogi i nie wolno im kontynuować. A później, gdy ponownie znajdą się w takiej sytuacji, są już się w stanie kontrolować. Jeśli w twoim człowieczeństwie nie ma nawet odrobiny zdolności do samokontroli, to przeciwko czemu mógłbyś się zbuntować, gdy zostaniesz wezwany do praktykowania prawdy? Niektórzy ludzie są obdarzeni urodą i płeć przeciwna nieustannie o nich zabiega; im więcej ludzi ich podrywa, tym bardziej czują, że mogą sobie pozwolić na popisywanie się. Czy nie jest to dla nich niebezpieczne? Co powinniście zrobić w takiej sytuacji? (Rozpoznać tę pułapkę i jej unikać). To faktycznie jest pułapka, na którą trzeba być bacznym – jeśli tego nie zrobisz, może się okazać, że ktoś cię usidlił. Musisz mieć na nią baczenie, zanim zostaniesz usidlony – nazywa się to powściągliwością. Ludzie, którzy mają tę cechę, posiadają również poczucie wstydu i godności. Ci, którzy jej nie mają, mogą zostać zwabieni przez każdego, kto ich uwodzi i połykają przynętę za każdym razem, gdy ktoś zabiega o ich względy, co zwiastuje kłopoty. Ponadto celowo będą się oni popisywać, mizdrzyć i stroić, świadomie wybierając i dzień w dzień nosząc takie ubrania, które sprawiają, że wyglądają atrakcyjniej i ładniej. Jest to dla nich niebezpieczne i pokazuje, że są kimś, kto świadomie próbuje uwieść innych. Jeśli w jakichś ubraniach wyglądasz zbyt uwodzicielsko i za mocno przyciągasz wzrok innych, musisz zbuntować się przeciwko cielesności i zrezygnować z ich noszenia. Jeśli jesteś zdecydowany w tym względzie, dasz radę to zrobić. Jeśli jednak nie masz takiego postanowienia i chcesz poszukać partnera, to śmiało, idź i go znajdź: wchodźcie ze sobą w normalne interakcje, bez flirtowania z inną osobą. Jeśli nie szukasz partnera, a mimo to nadal flirtujesz z innymi, można to nazwać jedynie brakiem poczucia wstydu. Musisz mieć jasność co do tego, co wybierasz. Czy wszyscy jesteście w stanie przestrzegać zasad? (Mamy takie postanowienie). Jeśli je macie, to macie również energię, motywację i będzie wam łatwo ich przestrzegać. Niektórzy ludzie są zasadniczo przyzwoici z natury, a ponadto, po odnalezieniu wiary w Boga, dążą do prawdy i podążają właściwą ścieżką, więc nie mają takiego pragnienia i nie reagują na niczyje próby flirtu z nimi. Jedni są na to dość podatni, podczas gdy inni nie zwracają na to uwagi; co poniektórzy wydają się mieć takie postanowienie, lecz nawet oni sami nie są w stanie stwierdzić, czy w rzeczywistości tak jest, czy nie. Jeśli chodzi o interakcje z płcią przeciwną, jest to coś, z czym musisz sobie w odpowiedni sposób poradzić i ponownie zbadać oraz zidentyfikować jako część obszaru godności i wstydu charakteryzujących zwykłe człowieczeństwo. W jaki sposób brak poczucia wstydu wiąże się z brakiem człowieczeństwa? Można powiedzieć, że jeśli ktoś nie ma pierwszego, to nie ma również drugiego. Dlaczego nikt, komu brakuje człowieczeństwa, nie kocha prawdy? I dlaczego mówimy, że ktoś może dążyć do prawdy, jeśli posiada człowieczeństwo? Powiedzcie Mi, czy ludzie bez poczucia wstydu wiedzą, co jest dobre, a co nie? (Nie). Więc kiedy robią złe rzeczy, które są wyrazem zdrady i oporu wobec Boga i naruszają prawdę, czy odczuwają jakieś wyrzuty sumienia? (Nie). Czy mogą wejść na właściwą ścieżkę, jeśli ich sumienie ich nie upomina? Czy będą w stanie dążyć do prawdy? Bezczelni, bezwstydni ludzie są odrętwiali; nie potrafią wyraźnie odróżnić rzeczy pozytywnych od negatywnych ani tego, co Bóg kocha, od tego, czym gardzi. Kiedy więc Bóg mówi, by ludzie byli uczciwi, oni odpowiadają: „Co jest złego w kłamstwie? Mówienie nieprawdy nie jest ujmą na sumieniu!”. Czy to właśnie ktoś bezwstydny nie powiedziałby czegoś takiego? Jeśli osoba z poczuciem wstydu nie będzie uczciwa i zostanie przez wszystkich zdemaskowana, to czyż jej twarz nie obleje się rumieńcem? Czyż nie będzie ona odczuwała wewnętrznego niepokoju? (Owszem). A co z osobą bezwstydną? „Bycie uczciwym człowiekiem, to, co myślą inni, jaką mam w ich oczach wartość lub jakie znaczenie mi przypisują – nic z tego nie jest dla mnie ważne!”. Nie obchodzi jej to. Czy więc nadal będzie potrafiła dążyć do prawdy? Jeśli po tym, jak ktoś taki skłamie, zapytasz go, czy odczuwa w głębi serca niepokój lub czy czuje się winny, odpowie: „Co to właściwie znaczy odczuwać wewnętrzny spokój? Co to jest poczucie winy? Czemu niby musi to być takie dokuczliwe?”. Nie ma on takiej świadomości. Czy ktoś o tak niezdrowym rozumie może podążać za Bogiem? Czy będzie w stanie dążyć do prawdy? Wcale do niej nie dąży. Dla niego nie ma granic pomiędzy rzeczami pozytywnymi a negatywnymi, między prawdą a tym, co ją narusza – wszystkie te rzeczy są w jego oczach takie same. Myśli, że wszystko będzie dobrze, jeśli każdy podejmie wysiłek, wykona swój obowiązek i poniesie jakiś koszt. odróżnianie widzi żadnych różnic między tymi rzeczami. Taki ktoś nie czuje wyrzutów sumienia, gdy zrobi coś, co sprzeciwia się Bogu, narusza zasady prawdy, przyniosło stratę czyimś interesom lub stanowi przeszkodę dla pracy kościoła. W ogóle nie ma wyrzutów sumienia. Czyż tym samym nie brakuje mu poczucia wstydu? Ludzie bez poczucia wstydu nie mają rozeznania w takich sprawach. Dla nich liczy się robienie tego, na co mają ochotę. Wszystko jest dozwolone; nie ma potrzeby posługiwania się prawdą do wydawania sądów. Takie osoby nie potrafią zrozumieć ani praktykować prawdy. To jest związek pomiędzy brakiem poczucia wstydu a brakiem człowieczeństwa. Dlaczego więc nie byliście w stanie tego powiedzieć? Wszyscy myślicie: „To, co głosisz, nie ma wiele wspólnego z prawdą; jest od niej bardzo dalekie. Zwykle jesteśmy w stanie wyraźnie dostrzec te rzeczy, zatem czy nadal potrzebujemy, abyś je omawiał?”. Jeśli uważacie, że nie ma to nic wspólnego z prawdą, to w jakim stopniu wkroczyliście w prawdorzeczywistość? Czy urzeczywistniacie zwykłe człowieczeństwo? Czy faktycznie staliście się ludźmi, którzy znają prawdę i posiadają człowieczeństwo? Macie zbyt niedojrzałą postawę i nie potraficie nawet zrozumieć tych kwestii, więc niby jaką prawdorzeczywistość moglibyście mieć?
Jeden z dziesięciu dekretów administracyjnych domu Bożego mówi: Człowiek ma zepsute usposobienie, a ponadto władają nim uczucia. W związku z tym absolutnie zabroniona jest współpraca dwóch osób odmiennej płci podczas służby Bogu, o ile nie towarzyszy im nikt inny. Każdy bez wyjątku, kto zostanie na tym przyłapany, zostanie wydalony. Jak postrzegają go ludzie? Powiedzcie Mi, co pomyśleliby sobie ludzie, gdyby usłyszeli, że jeden mężczyzna miał niewłaściwe relacje z ponad trzydziestoma kobietami? (Byliby sceptyczni). Słysząc to, byłbyś zaskoczony, a wręcz zszokowany: „Boże, co za liczba! To obrzydliwe, prawda?”. A co by sądził ów człowiek, który ci o tym powiedział? (Zachowywałby się tak, jakby nie miało to dla niego żadnego znaczenia). Nie byłoby to dla niego coś wartego uwagi. Zapytaj go, co dziś je: „Ryż”. A teraz zadaj mu pytanie, z iloma kobietami był: „Z trzydziestoma lub więcej”. Udzieliłby tych dwóch odpowiedzi dokładnie tym samym tonem i z podobnym nastawieniem. Czy jest szansa na zbawienie dla osoby charakteryzującej się takim człowieczeństwem? Nie ma, nawet jeśli wierzy ona w Boga. Jak człowiek ten mógłby nie wiedzieć, że powinien się wstydzić, gdy wygaduje coś takiego? To poniżające! Jak mógł tak po prostu rzucić takie słowa? Powiedzcie Mi, czy zostało mu jakiekolwiek poczucie wstydu? Nie, nie zostało. Głos sumienia w jego człowieczeństwie właściwie zamilkł i już go w zasadzie nie ma. To nie jest wyłącznie kwestia bycia zdeprawowanym – ludzie bez wstydu i godności nie są już nawet ludźmi. Na zewnątrz wciąż wyglądają jak ludzie, lecz wrażenie to pryska, gdy tylko muszą coś załatwić. Są w stanie zrobić wszystko, bez świadomości wstydu – a to oznacza, że nie są już ludźmi. Na tym zakończmy naszą rozmowę na ten temat.
Zastanówcie się nad tymi trzema aspektami zwykłego człowieczeństwa, o których dzisiaj rozmawialiśmy – czy są one ważne? Czy są one oderwane od dążenia do prawdy? (Nie). Co więc mają z nim wspólnego? Jeśli człowieczeństwo osoby wierzącej w Boga nie cechuje się skrupulatnością, poczuciem odpowiedzialności lub zdolnością do uważności w swoich działaniach – jeśli nie ma ona takiego człowieczeństwa, to co właściwie może zyskać wierząc w Boga i dążąc do prawdy? Przez ostatnie lata omówiliśmy wiele prawd dotyczących każdego obszaru. Jeśli ludzie nie się do nich nie przykładają i nie podchodzą do nich sumiennie, gdy wszystko jest rzucane jedno na drugie i nic nie jest robione dokładnie, to czy w taki sposób mogą osiągnąć zrozumienie prawdy? Niektórzy mówią: „Jeśli nie jestem w stanie zrozumieć prawdy, to czy nie mogę po prostu wykuć się tych doktryn i terminologii na pamięć?”. Czy ostatecznie będziesz w stanie w ten sposób poznać prawdę? Jeśli nie posiadasz tego rodzaju zwykłego człowieczeństwa charakteryzującego się tymi cechami, czyli nie masz sumiennego, skrupulatnego, szczerego i odpowiedzialnego podejścia do różnych rzeczy, to prawda zamienia się w twoim przypadku w zwykłe doktryny i slogany – przepisy, można by rzec. Nie możesz zyskać prawdy, ponieważ nie jesteś w stanie jej zrozumieć. Poza tym, jeśli nie potrafisz dobrze zarządzać swoim otoczeniem, porządkiem swoich zajęć i swoim stylem życia, to czy będziesz w stanie wkroczyć w różne zasady i powiedzenia, które dotyczą prawdy? Nie będziesz. Co więcej, ludzie muszą kochać pozytywne rzeczy w życiu, a do rzeczy negatywnych i niegodziwych muszą w głębi serca stale odczuwać wstręt i odrazę. Jest to jedyny sposób na wkroczenie w kilka prawd. Oznacza to, że w swoim dążeniu do prawdy musisz wykazywać właściwą postawę i odpowiednie nastawienie – musisz być uczciwą i poważną osobą. Tylko takie mogą zyskać prawdę. Jeśli ktoś nie ma poczucia wstydu i w głębi serca pozostaje odrętwiały i nieświadomy, gdy zrobił wiele niegodziwych uczynków – które są wyrazem buntu przeciw Bogu i naruszają prawdę – myśląc, że to nic wielkiego, to czy prawda jest dla niego w ogóle przydatna? Nie ma on z niej żadnego pożytku. Prawda nie wywiera na nim żadnego wrażenia i nie jest go w stanie w żaden sposób powstrzymać, upomnieć, naprowadzić ani wskazać mu kierunku i ścieżki, co oznacza, że jest on w tarapatach. W jaki sposób osoba pozbawiona nawet poczucia wstydu może zrozumieć prawdę? Aby mogła to zrobić, musi najpierw być w głębi serca uwrażliwiona na rzeczy pozytywne i negatywne. Odpycha nawet wzmianka o negatywnej lub niegodziwej rzeczy lub zetknięcie się z taką, a jeśli sama coś takiego zrobi, to jest zawstydzona i zaniepokojona. Czuje miłość do prawdy i potrafi przyjąć ją do swego serca; umie jej użyć, by się powstrzymać i odmienić swój zły stan. Czy nie są to rzeczy, które powinny składać się na zwykłe człowieczeństwo? (Tak). Jeśli ktoś posiada te cechy, to czy dążenie do prawdy nie staje się wtedy dla niego łatwe? A jeśli nie posiada żadnej z nich, to mówienie o dążeniu do prawdy jest jedynie czczym gadaniem – bo jak mógłby to zrobić, nie mając w swoim sercu rzeczy pozytywnych? Prawda zakorzeni się w tobie, rozkwitnie i zrodzi owoce dopiero wtedy, gdy twoje zwykłe człowieczeństwo będzie posiadało te cechy – jedynie wtedy przyniesie jakiś efekt. Kiedy zrozumiesz prawdę, będziesz w stanie zmienić swój sposób myślenia i kontrolować swoje zachowanie, a twoje zepsute myśli będą pojawiać się coraz rzadziej. To jest prawdziwa zmiana.
Ile z tych przejawów zwykłego człowieczeństwa, o których dzisiaj rozmawialiśmy, posiadacie? Ilu z nich wam brakuje? Które cechy posiadacie? (Poczucie wstydu). Poczucie wstydu – bardzo dobrze. Powinniście posiadać przynajmniej to. Co jeszcze? Czy wszyscy podchodzicie do ludzi, wydarzeń oraz spraw z sumiennym i skrupulatnym nastawieniem? Widzę, że jesteście niechlujni we wszystkim, co robicie, jesteście zwyczajnie ospali i opieszali, a kiedy patrzę na rzeczy, które robicie, w Moim sercu rośnie niepokój. Czy potraficie sami dostrzec te problemy? Czy martwią was, gdy już je zauważycie? (Tak). W jakim sensie? Porozmawiajmy o tym. (Teraz, gdy właśnie usłyszałem Boże omówienie, czuję, że nie mam w sobie zbyt wiele człowieczeństwa i że mam lekceważący stosunek do moich obowiązków i wydarzeń w moim życiu. Jestem bardzo daleko od spełnienia standardów, których wymaga Bóg. To trochę przerażające). Twojemu człowieczeństwu brakuje zbyt wiele, prawda? Myślisz sobie, że wierzysz w Boga od lat i słyszałeś wiele prawd, a jednak nie posiadasz nawet najbardziej podstawowych cech związanych z człowieczeństwem – jak mógłbyś się w takiej sytuacji nie niepokoić? Niektórzy ludzie mają trochę umiejętności technicznych, ale wszystko, co robią, jest tandetne, niezgodne ze standardami i kiepskiej jakości, a oni nie próbują poznać zaawansowanych i standardowych metod. Czyż nie jest to z ich strony wyraz ograniczonego myślenia? Na przykład kogoś kiedyś poproszono o zamontowanie drzwi, a on powiedział: „Tam, skąd pochodzę, w większości mamy drzwi jednoskrzydłowe”. Ta mała miejscowość, z której pochodzi, nie wyznacza jakichkolwiek standardów. Powinien przyjrzeć się stylowi drzwi zamontowanych budynkach mieszkalnych i biurowcach w dużych miastach, a następnie wykonać swoją pracę na odstawie faktycznego stanu rzeczy. Tymczasem otworzył usta i powiedział: „U mnie nie montujemy dwuskrzydłowych drzwi, a tutaj nie ma zbyt wielu osób. A gdyby nawet było ich tu więcej, to nie byłby wielki problem – mogą się po prostu przecisnąć”. Ktoś inny powiedział: „Jeśli ludzie będą się przeciskać zbyt długo, to popsują futrynę. Przedyskutujmy to. Zróbmy tym razem, w drodze wyjątku, drzwi dwuskrzydłowe, dobrze?”. Na co człowiek ten odpowiedział: „Nie! Wykonuję drzwi jednoskrzydłowe; nie mogę zrobić dwuskrzydłowych. Czy to ja wiem, jak to zrobić, czy ty? Ja – więc dlaczego mnie o prostu nie posłuchasz? Musisz mnie posłuchać!”. Kazano mu pracować stosownie do aktualnej sytuacji, lecz on nie słuchał i nalegał na zamontowanie małych drzwi. Czy to nie kłopot? Poproszony o zainstalowanie szklanej przegrody między wnętrzem a podwórkiem, aby wpuścić światło i sprawić, by przestrzeń wydawała się większa, powiedział: „Dlaczego mielibyśmy instalować szkło? Stanowiłoby to zagrożenie dla bezpieczeństwa, prawda? Nie wstawię tutaj szklanej przegrody. Dwoje jednoskrzydłowych drzwi wystarczą. To jedyny rodzaj drzwi, jakie montujemy tam, skąd pochodzę”. Zawsze powtarza takie rzeczy, jak „tam, skąd pochodzę”, „w domu”, „studiowałem zagadnienia techniczne”, aby zamknąć usta innym. Czy te rzeczy są prawdą? (Nie). Czego musi brakować w człowieczeństwie takiej osoby, by mogła na przyjąć taką postawę wobec spraw zewnętrznych? Racjonalności. A jakiego konkretnie aspektu racjonalności? Wnikliwości. Zawsze czuje, że tam, skąd pochodzi, wszystko jest słuszne, najlepsze i wszystko jest prawdą. Czyż jego racjonalność nie pozostawia wiele do życzenia? Jak powinna wyglądać zwykła racjonalność? Mając ją powiedziałby: „Pracuję w tym fachu od wielu lat, ale nie widziałem zbyt wiele. Tam, skąd pochodzę, wszyscy robimy drzwi w ten sposób, więc zobaczmy, jak duże są drzwi tutaj. Zasugerujemy się tym, co robią tutejsi ludzie. To inne miejsce i wykonując to zadanie powinienem zachować elastyczność”. Czyż to nie jest właśnie racjonalność? (Jest). Czy zatem taka osoba posiada ją? Nie – nie posiada rozumu. A jak ta kwestia została ostatecznie rozwiązana? Praca musiała zostać wykonana od nowa. Czy zaczynanie od nowa nie jest stratą? (Owszem). Jest. Czy dużo jest takich przypadków? Tak. Ta osoba jest uparta jak osioł. Jak bardzo? Nie słuchała niczego, co mówili inni, a nawet tego, co Ja powiedziałem, a także jawnie Mi zaprzeczała. Powiedziałem: „Musisz to zmienić. Jeśli tego nie zrobisz, to nie jest zadanie dla ciebie”. A ona miała odwagę odpowiedzieć: „Zamontuję drzwi w tym rozmiarze, nawet jeśli mnie nie potrzebujesz!”. Co to za usposobienie? Czy to jest zwykłe człowieczeństwo? (Nie). Zdecydowanie nie – jakie zatem jest to człowieczeństwo? Moim zdaniem taki ktoś jest trochę jak zwierzę. To tak jak wtedy, gdy wół jest spragniony: bez względu na to, ile towarów lub ludzi znajduje się na ciągniętym przez niego wozie, gdy tylko zobaczy kałużę lub rzekę, pociągnie wóz prosto w to miejsce. Nie ma takiej siły, która byłaby w stanie odciągnąć go od wody. Mówimy tu o zwierzęciu. Czy ludzie również miewają takie usposobienie? Kiedy tak jest, to nie jest to zwykłe człowieczeństwo i to jest właśnie niebezpieczne. Tacy ludzie znajdą wymówkę, by ci zaprzeczać, by przestać słuchać. Są bardzo uparci i głupi. Jak masz móc przyjąć prawdę, jeśli w sprawach dotyczących codziennego życia nie przyjmujesz postawy skromnej akceptacji, nie jesteś otwarty na opinie innych i nie chcesz uczyć się nowych rzeczy? Jak masz być w stanie praktykować prawdę? Wszyscy mówią, że odpowiedniejsze byłoby zamontowanie dwuskrzydłowych drzwi. Nie potrafisz zrobić nawet tego, a to nie ma nic wspólnego z praktykowaniem prawdy – nie posłuchasz nawet rozsądnej sugestii. Czy byłbyś zatem w stanie posłuchać czegoś, co dotyczy prawdy? Nie potrafiłbyś tego zrobić, tak jak zawsze. Nie dotarłoby to do kogoś, kto ma takie usposobienie, a to oznacza, że ma on duże kłopoty. Jeśli czyjeś człowieczeństwo nie cechuje się nawet tego rodzaju rozumem, to jaką prawdę może praktykować ta osoba? Dla kogo właściwie robi te rzeczy, którymi zajmuje się każdego dnia? Robi je wyłącznie zgodnie z własnymi preferencjami i osobistymi samolubnymi pragnieniami. Każdego dnia podchodzi do ludzi, wydarzeń i spraw, które ją otaczają w codziennym życiu, w następujący sposób: „Będę robił to, co chcę, co myślę i w co wierzę”. Jak się coś takiego nazywa? Wszystko, co taki ktoś myśli przez cały dzień, jest przesiąknięte złem. A jeśli w głębi swojego serca jest tak zły, to co z jego czynami? Czy istnieje człowiek, którego wszystkie myśli są złe, ale którego czyny nadal są zgodne z prawdą? Coś tu jest nie tak – to stałoby ze sobą w sprzeczności. Myśli takiej osoby są złe i to, od czego wychodzi, również jest złe, więc rzeczy, które robi, nie zostaną nawet upamiętnione. A z rzeczy, które nie są upamiętniane, niektóre stanowią zakłócenia i zaburzenia, niektóre są destrukcyjne, podczas gdy inne nie są aż tak złe. Gdyby te rzeczy były traktowane poważnie, musiałyby zostać potępione. Tak to właśnie działa.
Niektórzy wyznają pewien rodzaj błędnego poglądu, który inni uważają za dość obrzydliwy. Osoby te mają kilka talentów lub mocnych stron, a może znają jakieś rzemiosło, posiadają pewne kompetencje lub wyjątkowe zdolności w jakiejś dziedzinie, a po tym, jak uwierzą w Boga, uważają się za ludzi wybitnych. Czy taka postawa jest właściwa? Co sądzicie o takim poglądzie? Czy jest to coś, co wpisuje się w sposób myślenia typowy dla zwykłego człowieczeństwa? Nie. Cóż to zatem za myślenie? Czyż nie jest nierozumne? (Owszem). Ludzie ci myślą: „Jestem ważniejszy niż zwykli ludzie, ponieważ znam to rzemiosło, i jestem lepszy niż przeciętny człowiek w domu bożym. Jestem mężczyzną, posiadam kunszt i zdolności, jestem dobrym mówcą i mam talent. Jestem całkiem ważną postacią w domu bożym. Niezłym kąskiem. Nikt nie może wydawać mi rozkazów, przewodzić mi ani niczego mi nakazać. Posiadam tę umiejętność, więc będę robił, co zechcę. Nie muszę myśleć o zasadach – cokolwiek robię, jest to słuszne i zgodne z prawdą”. Co sądzicie o takim poglądzie? Czyż nie ma takich ludzi? Nie są oni w mniejszości i przychodzą do domu Bożego, by się popisywać. Gdyby wykorzystywali swoje mocne strony lub umiejętności do wykonywania obowiązków w domu Bożym, byłoby to w porządku, lecz jeśli chcą się z nimi obnosić, to jest to problem innej natury. Dlaczego nazywa się to „popisywaniem się”? Tacy ludzie postrzegają wierzących w Boga jako głupich – uważają, że są oni nikim. Czy przypadkiem coś nie jest tak z ich myśleniem? Czy coś nie jest nie tak z ich racjonalnością? Czy rzeczywiście tak właśnie jest? Czy ludzie wierzący w Boga są naprawdę bezwartościowi? (Nie). To dlaczego ci ludzie mieliby ich tak postrzegać? Czemu mieliby tak myśleć? Skąd bierze się u nich takie przekonanie? Czy uczą się tego od niewierzących? Myślą, że ludzie wierzący w Boga są nikim, że wszyscy są gospodyniami domowymi lub mężami zajmującymi się domem, że wszyscy są chłopami i że pochodzą z niższych warstw społecznych. Ich przekonanie jest poglądem wielkiego, czerwonego smoka. Uważają oni, że ludzie wierzący w Boga nie mają żadnych zdolności, że nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie i że zaczęli wierzyć w Boga tylko dlatego, że nie było dla nich żadnej innej drogi. Myślą, że ponieważ sami mają jakieś zdolności, znają się trochę na jakimś fachu lub mają jakąś wiedzę techniczną, czyni to z nich w domu Bożym osoby utalentowane. Czy taki sposób myślenia jest słuszny? (Nie). Co jest z nim nie tak? Uważają oni, że w domu Bożym nie ma zdolnych ludzi, a ze swoją odrobiną profesjonalnego know – how chcieliby sprawować władzę i mieć ostateczny głos w różnych sprawach. Czy są tacy ludzie? W waszym otoczeniu lub wśród tych, których znacie lub o których słyszeliście? Jest wiele osób, które są wykwalifikowane w pewnej dziedzinie, a kiedy powierza się im rolę lidera grupy lub przełożonego, czują się tak, jakby zasłużyli na oficjalne stanowisko. Sądzą, że mają ostatnie słowo w domu Bożym, że nikt inny nie dba o jego interesy ani ich nie chroni tak jak oni i że nikt nie jest tak jak oni lojalny. Chcą zarządzać i brać udział we wszystkim, lecz niczym nie zarządzają dobrze, a do tego nie szukają prawdozasad. Nie słuchają nawet tego, co mówię. Czy są tacy ludzie? (Tak). Są takie osoby. Pod sztandarem pewnych umiejętności, które posiadają, chcą zarządzać wszystkimi i piastować urzędy. Na przykład, gdy jacyś bracia i siostry robią coś, co im się nie podoba, mówią: „Musimy zapanować nad tymi ludźmi – zachowują się skandalicznie!”. Kiedy wierzący w Boga mają jakiś problem, trzeba omówić z nimi prawdę. To nie jest obóz wojskowy, gdzie musi być praktykowany militarny reżim. Jeśli chodzi o sprawy w kościele, problemy można rozwiązać jedynie poprzez omawianie słów Bożych i nakierowanie ludzi na prawdę oraz jej zrozumienie. Ci, którzy nie akceptują prawdy i działają arbitralnie i kapryśnie mogą zostać przycięci – tylko ci, którzy są zdeterminowani, by jej nie akceptować, mogą zostać zdyscyplinowani. Są tacy ludzie, którzy służyli jako przełożeni lub przywódcy i pracownicy, a przy tym wyraźnie nie znają prawdorzeczywistości, lecz mimo to zawsze chcą w domu Bożym sprawować władzę i mieć ostatnie słowo. Czy ci ludzie mają sumienie i rozum? Znają jedynie kilka zawodowych sekretów i w najmniejszym stopniu nie rozumieją prawdy. Uważają się za użytecznych i zdolnych, myśląc, że są lepsi niż przeciętna osoba w domu Bożym, i chcą robić w kościele to, co im się podoba, dzierżąc pozycję władzy – mieć jedyne i ostatnie słowo. Nie szukają zasad prawdy, kierując się w postępowaniu tym, czego chcą, oraz własnymi preferencjami. W czym tkwi problem? Czyż nie jest to usposobienie antychrysta? Czy tacy ludzie mają rozum, jaki powinien cechować zwykłe człowieczeństwo? Nie mają go ani krzty. Na tym zakończymy naszą rozmowę na temat zwykłego człowieczeństwa.
Szczegółowa analiza sposobu, w jaki antychryści skłaniają innych do podporządkowywania się tylko im, a nie prawdzie czy Bogu
III. Szczegółowa analiza sposobu, w jaki antychryści zakazują innym ingerować, zadawać pytania lub nadzorować ich w pracy
Kontynuacją tematu naszego ostatniego omówienia jest ósmy spośród różnorodnych przejawów bycia antychrystem: Skłaniają innych do podporządkowywania się tylko im, a nie prawdzie czy Bogu Podzieliliśmy to zagadnienie na cztery podpunkty. Dwa z nich omówiliśmy na naszym ostatnim spotkaniu: pierwszy dotyczył tego, że są oni niezdolni do współpracy z kimkolwiek, a drugi tego, że mają pragnienie i ambicję, by kontrolować i podbijać ludzi. Czego dotyczy trzeci? Zakazywania innym ingerowania, zadawania pytań lub nadzorowania ich w jakiejkolwiek podjętej przez nich pracy. Co może obejmować jakakolwiek podjęta przez nich praca? Może to być dowolny plan pracy, który wchodzi w zakres odpowiedzialności przywódcy lub pracownika, a także praca, za którą jest odpowiedzialny kierownik lub lider grupy, bądź też praca zawodowa w określonym obszarze albo praca pojedynczej osoby. Osobą, która podjęła się pracy, może być przywódca lub pracownik albo zwykły brat lub zwykła siostra. W jakim stanie znajdują się antychryści, skoro zakazują innym ingerowania, zadawania pytań lub nadzorowania? Jakie zachowania wiążą się z tym zakazem? Jest to kolejne zachowanie, które wpisuje się w ósmy przejaw bycia antychrystem, kolejne ujawnienie jego istoty. Obowiązki są dwojakiego rodzaju, obejmują pracę zawodową, jak i pracę bezpośrednio związaną z wkroczeniem w życie. Praca zawodowa obejmuje wszystkie aspekty takich rzeczy jak technika, wiedza, szkolenia i personel. Wszystkie one wchodzą w jej zakres. Niektórzy ludzie, po podjęciu się pracy, zabierają się za nią w pojedynkę. Nie omawiają jej z innymi, a kiedy natrafiają na trudności, nie chcą szukać opinii innych; chcą być jedynymi arbitrami i mieć ostatnie słowo. Inni ludzie mogą podrzucać im swoje pomysły i opinie, chcąc im nieco pomóc, ale czy oni taką pomoc przyjmują? (Nie). Nie, nie potrafią. Jaki to rodzaj usposobienia? Jakie usposobienie nimi kieruje, skoro zakazują innym ingerowania, zadawania pytań lub nadzorowania obowiązków, które wykonują? Uważają tak: „Opanowałem ten fach i znam teorię. Kościół przydzielił mi to zadanie, więc wykonam je w pojedynkę”. Często, aby uzasadnić odmowę ujawnienia innym jakichkolwiek związanych z pracą informacji lub postępów w pracy, twierdzą, że rozumieją fach i znają go od środka. Nie chcą nawet, aby ktokolwiek wiedział o pomyłkach, błędach lub niefortunnych wypadkach, do jakich dochodzi w trakcie pracy. Gdy ktoś dowie się o czymś takim i chce zadać pytania, zaangażować się lub dowiedzieć czegoś więcej, odmawiają odpowiedzi, a zamiast tego mówią: „To, co wchodzi w skład mojej pracy, to moja działka. Nie masz prawa zadawać pytań. Kościół nie zlecił tego tobie, tylko mnie, a ja muszę zachować to w tajemnicy”. Czy to rozsądne uzasadnienie? Czy jest właściwe, by „zachowywali to w tajemnicy”? (Nie). Dlaczego nie? Czy stanowiłoby to zdradzenie poufnych informacji, gdyby omówili z innymi stan prac, pomyłki i problemy, które napotkali, oraz plany i kierunek dalszej pracy? (Nie). Nie – z wyjątkiem określonych szczegółów, których ujawnienie mogłoby narazić kościół na niebezpieczeństwo i byłoby niewłaściwie przekazać je innym. W takich przypadkach można o tym nie mówić. Jednak jeśli używają oni poufności jako usprawiedliwienia i nie pozwalają innym dowiedzieć się niczego na temat zakresu swoich obowiązków, a także stawiają opór i odmawiają odpowiedzi na dociekania, pytania i prośby o udzielenie informacji zarówno od zwykłych braci i sióstr, jak i od przywódców i pracowników, to na czym polega problem? Na przykład może się zdarzyć, że taki człowiek chce coś zrobić w określony sposób. Ktoś inny mówi mu: „Jeśli tak to zrobisz, ucierpią na tym interesy domu Bożego, a ty zboczysz z kursu. Co powiesz na to, żebyśmy zrobili to raczej tak?”. Ten człowiek myśli sobie: „Jeśli zrobimy to po twojemu, inni zobaczą, że mój sposób jest do niczego, prawda? A potem cała zasługa za tę pracę spłynie na ciebie, co nie? Tak być nie może; wolę zboczyć z kursu, niż pójść twoją drogą. Muszę się trzymać swojego sposobu. Nie ma dla mnie znaczenia, czy ucierpią na tym interesy domu bożego; liczą się moja reputacja oraz mój status; chodzi o mój prestiż!”. Nawet jeśli postępuje niewłaściwie, będzie obstawać przy swoim i nie pozwoli nikomu interweniować. Czyż to nie jest usposobienie antychrysta? (Jest). Co jest istotą zakazywania innym interweniowania? To realizowanie swoich własnych przedsięwzięć. Dla takich ludzi nie są ważne interesy domu Bożego i nie skupiają oni się na jego pracy. Nie działają zgodnie z tą zasadą. Zamiast tego koncentrują się na własnych interesach oraz własnym statusie i prestiżu; praca i interesy domu Bożego muszą służyć ich statusowi oraz ich interesom. To właśnie dlatego nie pozwalają innym na żadne ingerencje ani na zadawanie pytań dotyczących swojej pracy. Uważają, że gdy tylko ktoś zaingeruje w ich pracę, ich status i interesy będą zagrożone, a ich niedociągnięcia i braki, jak również problemy i odchylenia w ich pracy, najpewniej wyjdą na jaw. Dlatego są zdeterminowani, by zakazać innym ingerowania w swoją pracę, i nie zgadzają się na współpracę ani nadzór ze strony jakiejkolwiek innej osoby.
Niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy antychryst boi się, że Zwierzchnictwo dowie się o niej więcej i będzie zadawało pytania. Jeśli Zwierzchnictwo dopytuje o stan prac lub personelu, antychryst zdaje tylko pobieżne sprawozdanie z kilku błahostek, paru rzeczy, o których – jak uważa – Zwierzchnictwo może wiedzieć, a z tej wiedzy nie wynikną żadne konsekwencje. Jeśli Zwierzchnictwo dopomina się o informacje dotyczące całej reszty, antychryst uznaje to za mieszanie się w jego obowiązki i jego „wewnętrzne sprawy”. Nie powie nic więcej, tylko będzie udawał głupiego, zwodząc i tuszując fakty. Czyż nie odrzuca w ten sposób nadzoru domu Bożego? (Tak). A co zrobi, gdy ktoś odkryje jego problem i będzie zamierzał go zdemaskować i zgłosić Zwierzchnictwu? Zablokuje to, zapobiegnie temu, a nawet posunie się do gróźb w stylu: „Jeśli to powiesz i zwierzchnictwo nas przez to przytnie, wina spadnie na ciebie. Jeśli ktoś ma zostać przycięty, będziesz to ty!”. Czyż taki człowiek nie próbuje ustanowić niezależnego królestwa? (Próbuje). Nie pozwala nawet Zwierzchnictwu zadawać pytań i nikt nie ma prawa wiedzieć o rzeczach, które wchodzą w zakres jego pracy, ani dopytywać go o te rzeczy, a tym bardziej formułować zaleceń. Gdy dostanie w swoje ręce plan pracy, tylko on może mieć ostatnie słowo w kwestiach, które wchodzą w jego zakres, tylko on może dokonywać rozstrzygnięć oraz robić i mówić, co tylko mu się podoba, a jakkolwiek postąpi, ma na to uzasadnienie. Jak postępuje, gdy ktoś zaczyna zadawać pytania? Odpowiada zdawkowo i tuszuje fakty. Co jeszcze? (Oszukuje). Racja: oszukuje – pokaże ci się nawet w fałszywym świetle. Załóżmy na przykład, że w jednym z Kościołów odpowiedzialny za niego przywódca lub diakon ewangelizacyjny pozyskał tylko trzy osoby w ciągu miesiąca, znacznie mniej niż w innych Kościołach. Uznaje, że absolutnie nie może tego zaraportować Zwierzchnictwu, co więc robi? Zdając sprawozdanie ze swojej pracy, dopisuje zero po trójce i twierdzi, że pozyskał trzydzieści osób. Ktoś się o tym dowiaduje i pyta go „Czy to nie oszustwo?”. „Oszustwo?” – odpowiada ten człowiek – „Niby dlaczego? Wszystko będzie w porządku, gdy pozyskam trzydzieści osób w kolejnym miesiącu, aby to nadrobić, prawda?”. Oto jego uzasadnienie. A jeśli ktoś potraktuje sprawę poważnie i będzie chciał zgłosić ten fakt Zwierzchnictwu, taki człowiek uzna, że ta osoba rzuca mu kłody pod nogi i uwzięła się na niego. Dlatego stłumi ją i rozprawi się z nią, wpędzając ją w kłopoty. Czyż w ten sposób nie każe innych? Czy nie czyni zła? Nigdy nie szuka prawdozasad w swojej pracy, więc do czego mu ona służy? Do zapewniania statusu i utrzymania. Niezależnie od tego, co złego robi, nie zdradza innym zamiaru ani pobudek swojego postępowania. Utrzymuje to w ścisłej tajemnicy; te rzeczy są dla niego poufną informacją. Co jest najbardziej drażliwym tematem dla takiego człowieka? Gdy pytasz go: „Co ostatnio robiłeś? Czy obowiązki, które wykonujesz, przyniosły owoce? Czy w obszarze twojej pracy doszło do zakłóceń lub zaburzeń? Jak sobie z nimi poradziłeś? Czy w swojej pracy jesteś tam, gdzie powinieneś być? Czy lojalnie wykonywałeś swoje obowiązki? Czy w wyniku decyzji, jakie podjąłeś w pracy, ucierpiały interesy domu Bożego? Czy niekompetentni przywódcy zostali zastąpieni? Czy osoby o dobrym potencjale i względnie poszukujące prawdy, są promowane i szkolone? Czy stłumiłeś osoby, które były ci nieposłuszne? Co wiesz na temat swojego skażonego usposobienia? Jaką jesteś osobą?”. Te tematy są dla takich ludzi najbardziej drażliwe. Takich pytań obawiają się najbardziej, dlatego, nie czekając na to, aż je zadasz, szybko znajdą inny temat, aby ich uniknąć. Zrobią wszystko, aby wprowadzić cię w błąd i nie pozwolić ci odkryć, jak się sprawy mają w rzeczywistości. Zawsze utrzymują cię w nieświadomości, abyś nie dowiedział się, jakie postępy rzeczywiście poczynili w swojej pracy. Nie ma tam za grosz przejrzystości. Czy tacy ludzie mają prawdziwą wiarę w Boga? Czy boją się Boga? Nie. Nigdy z własnej inicjatywy nie zdają sprawozdań z pracy ani z niefortunnych wypadków, do jakich w niej doszło. Nie pytają, nie szukają ani nie mówią otwarcie o wyzwaniach ani rozterkach napotkanych w pracy, ale wręcz ukrywają te rzeczy, oszukując i zwodząc innych. W ich pracy całkowicie brakuje przejrzystości i tylko naciskani przez Zwierzchnictwo, by zaraportowali i zrelacjonowali fakty, z ociąganiem powiedzą parę słów. Woleliby umrzeć niż opowiedzieć o jakichkolwiek problemach, które wiązałyby się z ich reputacją i statusem – nie pisną na ten temat ani słowa, choćby mieli umrzeć. Zamiast tego udają, że nie rozumieją. Czyż to nie usposobienie antychrysta? Co to za osoba? Czy łatwo rozwiązać tego rodzaju problem? Gdy Zwierzchnictwo przekazuje takim ludziom wskazówki dotyczące pracy, jaką postawę wobec tego przybierają? Powierzchowną. Pozornie się zgadzają, a nawet wyjmują notatnik lub komputer i zawzięcie notują, ale gdy skończą, czy istotnie przyjmują wskazówki i zabierają się pracy? (Nie). Przybierają fałszywą pozę, by ci się pokazać, i odgrywają przedstawienie, aby cię zmylić. Co myślą naprawdę? „Skoro to mnie powierzono tę pracę, ja o wszystkim decyduję. Nikt nie może się mieszać do tego, co chcę zrobić. Jak to mówią, »Urzędnicy lokalni mają większą władzę niż urzędnicy państwowi«, więc mam do tego prawo. Jeśli nie, to nie każcie mi tego robić. Zwolnijcie mnie”. To właśnie myśli i tak właśnie postępuje. Co to za usposobienie? Czyż nie jest to usposobienie antychrysta? (Jest). To oznacza kłopoty. Nie pozwala ci interweniować ani zadawać pytań, sondować ani dopytywać. Jest na to mocno wyczulony. Myśli sobie: „Czy zwierzchnictwo wzięło na warsztat moje problemy i sprawdza moją pracę? Kto się wygadał?”. W panice próbuje za wszelką cenę dowiedzieć się, kto go skompromitował. Ostatecznie zawęża grono podejrzanych do dwóch osób i odprawia je. Na czym polega tu problem? To jest usposobienie antychrysta.
Jaka jest główna cecha charakterystyczna usposobienia antychrysta? Trzymanie się statusu i kontrolowanie innych. Antychryst zdobywa status, aby kontrolować innych ludzi. Tak długo jak ma status, będzie legalnie uzyskiwać kontrolę nad innymi. Dlaczego mówię, że będzie to robić legalnie? Ponieważ praca została mu przydzielona przez dom Boży; został do niej wybrany przez braci i siostry. Czyż więc nie będzie uważał, że może to robić legalnie? (Tak). Dlatego może mu ona posłużyć za kartę przetargową, zgodnie z takim myśleniem: „Wybraliście mnie, prawda? A skoro tak, to musicie mi zaufać. Niewierzący mają takie powiedzenie: »Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz«”. Tutaj nawet stosuje szatańską maksymę. Czy to powiedzenie jest prawdą? (Nie). Jest szatańską herezją i niedorzecznością. Jeśli zaczniesz zadawać pytania dotyczące jego pracy, przywoła teorię: „»Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz«. Skoro korzystasz z moich usług, nie możesz mnie podejrzewać. Jeśli nie wiesz, jakim jestem człowiekiem, jeśli nie potrafisz mnie przejrzeć, nie korzystaj z moich usług. Ale jeśli już to robisz, muszę być dobrze ugruntowany na tym stanowisku. To, co powiem, musi zostać wykonane”. Dotyczy to wszystkich kwestii zawodowych; nie działa zakazywanie ani znajdowanie mu partnera lub wyznaczanie innych do tego, by go nadzorowali lub nim kierowali. Gdy ktoś przychodzi, aby sprawdzić jego pracę, on po prostu odmawia – uważa, że nie zrobił nic złego i nie wymaga sprawdzania. Wykorzystuje swój status i swoją władzę, aby w naturalny sposób przejąć kontrolę nad innymi, nad miejscem pracy oraz nad pracą Kościoła. Czyż nie ustanawia niezależnego królestwa? Czy to nie antychryst? Dom Boży wyznaczył mu pracę i obowiązki, ale to nie znaczy, że ma sprawować dyktatorską władzę. Czyż taki człowiek nie zrozumiał błędnie intencji Boga i ustaleń obowiązujących w Jego domu? Dlaczego zawsze goni za statusem i władzą, zamiast dobrze wykonywać swoje obowiązki? (Kieruje nim usposobienie antychrysta). To prawda – takie jest usposobienie antychrysta. Dlaczego, gdy kościół organizuje dla niego pracę, on źle to rozumie? Ponieważ z natury lubi kontrolować ludzi. To jego naturoistota – taki już jest. Wystarczy, że zorganizujesz dla niego pracę, a on od razu poczuje, że ma władzę i status, a przez to kontrolę nad swoim terytorium. Gdy wkraczasz na jego terytorium, musisz robić to, co ci powie. Na przykład dom Boży zlecił kiedyś pewnemu liderowi sprawdzenie pracy antychrysta. Zarówno lider, jak i antychryst byli przywódcami Kościoła – równymi rangą. Antychryst powiedział: „Obaj jesteśmy przywódcami kościoła. Mamy tę samą rangę. Nie wtrącaj się do moich spraw, a ja nie będę się wtrącać do twoich. Nie omawiaj niczego ze mną – nie masz do tego prawa! Chcesz wypytywać, jak się mają sprawy w naszym kościele – czy robisz to z polecenia zwierzchnictwa? Pokaż mi dowody”. Lider odpowiedział: „Zwierzchnictwo po prostu poprosiło mnie o przekazanie wiadomości. Idź i zapytaj, jeśli mi nie wierzysz”. A antychryst na to: „W takim razie jakie masz prawo omawiać to ze mną i mnie oskarżać? Co daje ci prawo zadawać mi pytania o rzeczy, które wchodzą w zakres mojej pracy? Nie masz do tego uprawnień!”. Czy te słowa są zgodne z prawdą? (Nie). Co to za postępowanie? Takie, jakiego dopuściłby się tylko antychryst. Niewierzący zwykli mówić: „Racja jest po stronie silniejszego”. Rywalizują ze sobą, aby przekonać się, kto ma wyższą rangę, większą siłę, lepsze kompetencje. Rywalizują, aby zobaczyć, kto nadzoruje najwięcej osób. A w domu Bożym antychryści rywalizują ze sobą o te same rzeczy. Czy nie przyszli do niewłaściwego miejsca? Czy osoba o skażonym usposobieniu, ale która nie jest antychrystem, pomyślałaby w ten sposób, spotykając równego sobie rangą przywódcę Kościoła? Ujawni coś, ale będzie w stanie normalnie rozmawiać z takim przywódcą Kościoła. Z całą pewnością nie powie: „Jakie masz prawo zadawać pytania na temat mojej pracy?”. Nie powie tak, ponieważ ma normalny rozum i serce bojące się Boga. Jak zachowa się ktoś, kto posiada normalny rozum? Pomyśli sobie: „Że kierujemy Kościołem – to Bóg nas wywyższa; jest to wyznaczone przez Boga posłannictwo i nasz obowiązek. Gdyby Bóg nie zlecił nam tego zadania, bylibyśmy nikim. Nie jest to żadne oficjalne stanowisko. Mogę rozmawiać z tobą o pracy Kościoła, o tym, jak się sprawy mają z braćmi i siostrami, oraz o moim doświadczeniu z pracy”. Czy antychryst rozmawiałby z innymi o tych rzeczach? Nie, absolutnie by ich nie ujawnił. To dlatego jedną z cech antychrystów jest pragnienie statusu i władzy, które przewyższają zwykłych ludzi, i dlatego też są oni bardziej przebiegli i podstępni od zwykłych ludzi. W czym przejawia się ich przebiegłość i podstępność? (Nic ci nie powiedzą. Nie mówią niczego wprost). Uważają, że każda sprawa jest tajemnicą, czymś, o czym nie powinni rozmawiać z innymi. W każdej sprawie mają się na baczności przed innymi; chowają wszystko pod maską, trzymają w sekrecie i w ukryciu. Czy potrafią normalnie nawiązywać interakcje i komunikować się z innymi? Czy potrafią powiedzieć cokolwiek od serca? Nie. Rzucają tylko garść powierzchownych frazesów i miłych słówek, aby uniemożliwić ci ocenę rzeczywistej sytuacji. Gdy spędzisz z antychrystem nieco czasu, pomyślisz sobie: „Z pozoru ten człowiek nie wydaje się zły, ale dlaczego wciąż mam poczucie, jakby sercem był daleko od innych ludzi? Dlaczego kontakt z nim jest tak niezręczny? Wciąż odnoszę wrażenie, że jest nieprzenikniony”. Czy też macie takie odczucie? (Tak). To usposobienie antychrysta: przed wszystkimi ma się on na baczności. Dlaczego? Ponieważ – jego zdaniem – każdy może być zagrożeniem dla jego statusu. Jeśli nie zachowa ostrożności, jeśli opuści gardę, inni mogą poznać, co naprawdę się z nim dzieje, jego prawdziwe ja – i jego status będzie wtedy nie do utrzymania. Dlatego gdy ktoś pyta go o stan prac i realizację obowiązków lub o to, w jakim jest on stanie, antychryst zataja i ukrywa, co tylko może. A jeśli nie może czegoś ukryć, znajdzie sposób, aby to wygładzić lub zniknie ci z oczu. Niektórzy antychryści mają dziwne usposobienie: chociaż żyją wśród innych, nie wchodzą z nikim w normalne interakcje i nie komunikują się normalnie z innymi. Każdego dnia trzymają się na uboczu, pojawiają się w porze posiłku i wymykają się zaraz po nim. Ciągle gdzieś znikają. Dlaczego nie wchodzą w interakcje z innymi? Rozmawiają z członkami swoich rodzin o wszystkim, więc dlaczego nie mają nic do powiedzenia braciom i siostrom? Niewierzący mają takie powiedzenie: „Kto dużo mówi, ten często błądzi”. Tacy ludzie są wierni tej zasadzie: nie pozwalają sobie na swobodne wypowiedzi, ponieważ mogliby powiedzieć coś, co zdradzi ich zamiary, odsłaniając ich słabość. Nie wiadomo, jakie słowo mogłoby sprawić, że inni nimi wzgardzą i poznają, co naprawdę się z nimi dzieje, więc robią wszystko, aby unikać innych ludzi. Czy robią to nieświadomie, czy też jest coś w środku, co tym kieruje? Coś tam jest, coś tym kieruje. Czy to coś jest sprawiedliwe i honorowe, czy podejrzane? (Podejrzane). Oczywiście, że podejrzane. To niejedyne zachowanie antychrystów. Zwykle nie komunikują się normalnie ani nie wchodzą w normalne interakcje z innymi, jednak czasami są bardzo elokwentni i skłonni do mówienia – ale o czym? O jaką treść chodzi? Głoszą słowa i doktryny, żeby się popisać. Twierdzą, że są w stanie wykonać prawdziwą pracę i rozwiązać rzeczywiste problemy, ale w rzeczywistości nie mają żadnych realnych umiejętności. Zapytaj ich, jakie mają niedoskonałości i czy mają aroganckie usposobienie, a oni odpowiedzą: „Któż spośród skażonej ludzkości nie jest arogancki?”. Patrzcie – nawet ich arogancja ma swoją podstawę. Obejmuje wszystkich, jak gdyby była czymś najzupełniej właściwym. Nigdy nie szukają prawdy i wydają się nie dostrzegać problemów czy trudności w pracy. Zadając im pytania, nie dowiesz się, co w trawie piszczy. Gdy nie mają nic do roboty, po prostu siedzą cicho, a gdy się odezwą, mówią o swoich kwalifikacjach. Nigdy się nie otwierają; nigdy nie powiedzą, jakie buntownicze czy ekstrawaganckie pragnienia skrywają w głębi serca, jak próbują dobijać targu z Bogiem, kogo okłamali lub jakie mają ambicje w pracy. Nigdy nie podnoszą tych kwestii, a gdy robią to inni, antychryści nie są tym zainteresowani. Nawet jeśli pytania dotykają rzeczy, które wchodzą w zakres ich pracy, wypowiadają się dość zdawkowo. Krótko mówiąc, każdy, kto nawiąże z nimi kontakt, nieważne, na jak długo, będzie miał wielką trudność, by dowiedzieć się czegokolwiek o zakresie ich obowiązków – czy to dotyczących personelu, praktyki zawodowej, czy postępów prac. Nieważne, jak próbujesz ich podejść – rzucić pytanie mimochodem, zadać je wprost, lub też zapytać kogoś, z kimś są blisko – nie będzie ci łatwo uzyskać wyniki. To jak orka na ugorze. Czyż to nie jest podstępne? (Jest). Dlaczego tak trudno uzyskać od nich informacje o prawdziwym stanie rzeczy? Dlaczego tak się z tym kryją? Jaki mają cel? Chcą zabezpieczyć sobie status i utrzymanie. Mówią: „Niełatwo mi było zdobyć ten status i dojść tu, gdzie jestem dzisiaj. Czy nie narobiłbym sobie kłopotów, gdybym zrobił z siebie głupca, popełniając błąd w chwili nieuwagi? A poza tym, gdyby dom boży dowiedział się o złych rzeczach, które zrobiłem, kto wie, czy nie rozprawiliby się ze mną?”. Obojętnie, jak dużo mówisz o tym, by być otwartym i szczerym oraz lojalnie wykonywać obowiązki, czy to kiedykolwiek do nich dotrze? Nie. Oni kierują się tylko jedną zasadą: długi język, krótkie życie. Jeśli mówisz innym wszystko, to jesteś niekompetentny – jesteś nicponiem! Oto ich zasada. Takie jest usposobienie antychrystów.
Antychryst w każdej wykonywanej pracy zakazuje innym ingerowania i zadawania pytań, a ponadto nie zgadza się, aby dom Boży go nadzorował. Jaki ma w tym cel? Przede wszystkim chce kontrolować wybrańców Boga, zapewnić sobie status i władzę, a tym samym utrzymanie. Taki jest jego główny cel. Jeśli jesteście przywódcami lub pracownikami, czy boicie się, że dom Boży będzie dopytywał o waszą pracę i nadzorował ją? Czy boicie się, że dom Boży odkryje uchybienia i błędy w waszej pracy i przytnie was? Czy obawiacie się, że kiedy Zwierzchnictwo pozna wasz prawdziwy potencjał i postawę, zobaczy was w innym świetle i nie weźmie was pod uwagę przy awansie? Jeśli masz takie obawy, dowodzi to, że twoje motywacje nie służą dobru pracy kościelnej, lecz pracujesz ze względu na reputację i status, co dowodzi, że masz usposobienie antychrysta. Jeśli masz usposobienie antychrysta, jesteś skłonny kroczyć ścieżką antychrystów i popełniać całe zło wyrządzane przez nich. Jeżeli w swoim sercu nie obawiasz się nadzorowania twojej pracy przez dom Boży i jesteś w stanie udzielić prawdziwych odpowiedzi na pytania i dociekania Zwierzchnika, niczego nie ukrywając i mówiąc wszystko, co wiesz, wtedy bez względu na to, czy to, co powiesz, jest właściwe, czy niewłaściwe, niezależnie od zepsucia, które przejawiasz – nawet jeśli przejawiasz usposobienie antychrysta – absolutnie nie zostaniesz określony mianem antychrysta. Kluczowe jest to, czy jesteś w stanie poznać własne usposobienie antychrysta i czy jesteś w stanie szukać prawdy, aby rozwiązać ten problem. Jeśli jesteś kimś, kto akceptuje prawdę, twoje usposobienie antychrysta może zostać skorygowane. Jeśli dobrze wiesz, że masz usposobienie antychrysta, a jednak nie szukasz prawdy, aby temu zaradzić, a nawet próbujesz kłamać na temat pojawiających się problemów lub je ukrywać, uchylasz się od odpowiedzialności i nie akceptujesz prawdy, gdy ktoś cię przycina, to jest to poważny problem i niczym się nie różnisz od antychrysta. Wiedząc, że masz usposobienie antychrysta, dlaczego nie odważysz się stawić temu czoła? Dlaczego nie możesz podejść do sprawy szczerze i powiedzieć: „Jeżeli Zwierzchnictwo zapyta o moją pracę, powiem wszystko, co wiem, a nawet jeśli złe rzeczy, które zrobiłem, wyjdą na jaw i Zwierzchnictwo nie zrobi już ze mnie użytku, kiedy się o tym dowie, a ja stracę swój status, to i tak powiem wyraźnie to, co mam do powiedzenia”? Twój lęk przed nadzorem i pytaniami o twoją pracę ze strony domu Bożego dowodzi, że cenisz swój status bardziej niż prawdę. Czy to nie jest usposobienie antychrysta? Miłowanie statusu ponad wszystko cechuje usposobienie antychrysta. Dlaczego tak bardzo cenisz sobie status? Jakie korzyści możesz dzięki niemu uzyskać? Gdyby status przyniósł ci katastrofę, trudności, zakłopotanie i ból, czy nadal byś go cenił? (Nie). Jest wiele korzyści płynących z posiadania statusu, takich jak zazdrość, szacunek, poważanie i pochlebstwa ze strony innych ludzi, jak również ich podziw i uwielbienie. Twój status przynosi ci również poczucie wyższości i przywileje, które dają ci dumę i poczucie własnej wartości. Co więcej, możesz również cieszyć się rzeczami, których inni nie mają, takimi jak korzyści płynące ze statusu i wyjątkowe traktowanie. Są to rzeczy, o których nie ważysz się nawet pomyśleć i o których skrycie marzysz. Czy cenisz te rzeczy? Jeśli status jest jedynie czymś pustym, bez prawdziwego znaczenia, a jego obrona nie służy żadnemu celowi, to czy cenienie go nie jest głupie? Jeśli możesz odpuścić takie rzeczy, jak własne interesy i przyjemności ciała, to sława, zyski i status przestaną cię więzić. Czym więc należy się zająć najpierw, aby rozwiązać problemy związane z cenieniem statusu i dążeniem do niego? Najpierw przejrzyj naturę problemu czynienia zła i uciekania się do oszustw, zatajania i ukrywania, a także uchylania się od nadzoru, zapytań i dochodzenia w domu Bożym, żeby móc cieszyć się korzyściami płynącymi ze statusu. Czyż nie jest to rażący opór i sprzeciw wobec Boga? Jeśli potrafisz przejrzeć naturę i konsekwencje pożądania korzyści płynących ze statusu, problem dążenia do statusu zostanie rozwiązany. Jeśli nie potrafisz przejrzeć istoty pożądania korzyści płynących ze statusu, to tego problemu nie da się rozwiązać nigdy.
Czy dobieracie sobie partnerów do pracy i wykonywania waszych obowiązków? Czy akceptujecie nadzór? Czy zrobiliście coś, aby powstrzymać innych przed ingerowaniem lub zadawaniem pytań? Jeśli ktoś zadaje pytania, czy stawiasz mu opór, mówiąc: „Za kogo ty się masz, że wtrącasz się w moje sprawy? Mam wyższy status niż ty, a w pracy mój głos jest najważniejszy. Zwierzchnictwo o nic nie dopytywało, więc co tobie daje do tego prawo?”. Brzmi znajomo? Jakie jest główne usposobienie antychrystów? Trzymać się kurczowo statusu i dążyć do zdobycia władzy. Nie robić niczego, co przynosi korzyść pracy domu Bożego i co wynikałoby z troski o jego interesy, a zamiast tego być niedbałym i nieuczciwym i tylko pozorować pracę. Antychryści z zewnątrz sprawiają wrażenie osób, które z zapałem realizują swoje zadania, ale wystarczy przyjrzeć się temu, co robią, aby dostrzec, że: po pierwsze, nie robią postępów; po drugie, są nieefektywni; i po trzecie, ich działania nie mają dużego wpływu – są totalnie chaotyczne. Nie rezygnują tylko z jednej rzeczy: wykorzystują okazję, jaką stwarza ich praca, do tego, aby zdobyć władzę i już jej nie oddać. Czują się dobrze o tyle, o ile mają władzę. W każdej pracy, nieistotne czy związanej z jakimś konkretnym fachem, ze sprawami zewnętrznymi, umiejętnościami technicznymi czy innymi aspektami, nie zachowują przejrzystości na całej linii. Czy ten brak przejrzystości jest niezamierzony? Nie – to, co niezamierzone, nie wynika z usposobienia, ale z braku potencjału i kwalifikacji. Dlaczego więc mówię, że jest to usposobienie antychrysta? Ponieważ w ich wypadku jest to działanie celowe. Antychryst ma konkretny zamiar: świadomie nie pozwala ci się dowiedzieć o tych rzeczach oraz świadomie się przed tobą ukrywa i unika z tobą interakcji. Ogranicza rozmowy, komunikację i wymianę informacji z tobą. Stara się nie ujawniać ci tych rzeczy, abyś go ciągle nie obwiniał ani nie zadawał mu pytań, nie wiedział zbyt wiele o tym, co się dzieje naprawdę, i nie dostrzegł jego prawdziwiej twarzy. Czyż to nie jest celowe? Czy nie kryje się za tym zamiar? Jaki to cel i zamiar? Antychryst chce cię oszukać i wymanewrować. Stwarza fałszywe wrażenie i nie pozwala ci zorientować się w rzeczywistej sytuacji. W ten sposób zabezpieczy swój status i będzie zadowolony. Czyż nie taka jest natura tego postępowania? (Taka). Usposobienie antychrysta polega na świadomym oszukiwaniu, zwodzeniu i zatajaniu faktów. To wszystko jest celowe. Powiedz Mi, jaki plan pracy jest tak intensywny, że nie pozostawia ludziom czasu na spotkania z innymi? Żaden, prawda? Żaden plan pracy nie sprawia, że człowiek jest zbyt zajęty, by jeść lub spać albo spotykać się z innymi. Jeszcze nie ma tak dużo pracy. Można wygospodarować czas na te rzeczy. Dlaczego więc ci ludzie nie mają czasu? Nie chcą spotykać się z tobą, nie chcą, abyś zadawał im pytania na temat ich pracy. Czyż nie jest to usposobienie antychrysta? (Tak, jest). Jacy to są ludzie? Czyż nie są niedowiarkami? Tak, są. Każdy antychryst jest niedowiarkiem. Gdyby tak nie było, nie przywłaszczaliby sobie pracy domu Bożego ani nie kontrolowali tych, którzy podążają za Bogiem pod ich władzą. Nie robiliby takich rzeczy. Niedowiarkowie przede wszystkim nie mają bogobojnego serca. Kombinują na własną korzyść pod pretekstem wiary w Boga. Są śmiali i zuchwali; niczego się nie boją. Ich wiara nie jest prawdziwą wiarą w Boga, lecz tylko sloganem. W ogóle nie mają bogobojnego serca.
Jaką postawę przyjmują niektórzy ludzie, gdy tylko usłyszą, że ktoś chce ingerować w ich pracę i ją nadzorować? „Nadzór jest ok. Akceptuję go. Zgłaszanie zapytań również jest w porządku, ale jeśli naprawdę będziesz mnie nadzorować, to nie będę mógł kontynuować mojej pracy. Będę miał związane ręce. Jeśli zawsze będziesz mieć ostatnie słowo i uczynisz mnie kimś, kto tylko wykonuje polecenia, nie będę w stanie kontynuować mojej pracy. »Może być tylko jeden samiec alfa«”. Czyż to nie jest teoria? Jest to teoria antychrystów. Jakie usposobienie ma osoba, która tak mówi? Czy jest to usposobienie antychrysta? Co właściwie znaczy zdanie: „Może być tylko jeden samiec alfa”? Takie osoby nie tolerują nawet sytuacji, w których Zwierzchnictwo zadaje im jakieś pytania. Gdyby tego nie robiło, to czyż twoje działania nie naruszyłyby wtedy prawdy? Czy zrobiłbyś coś złego tylko z powodu tych pytań? Czy Zwierzchnictwo zakłóciłoby w ten sposób twoją pracę? Powiedzcie Mi, czy Zwierzchnictwo udziela wskazówek dotyczących pracy, pyta o nią i ją nadzoruje po to, aby była ona wykonywana lepiej, czy gorzej? (Lepiej). Dlaczego zatem niektórzy ludzie nie akceptują tego, że osiągane są dzięki temu lepsze efekty? (Kierują się usposobieniem antychrysta). Dokładnie tak. To właśnie ono tutaj działa – takie osoby nie potrafią się powstrzymać. Gdy tylko ktoś zadaje pytania o pracę, za którą są odpowiedzialni, denerwuje ich to. Czują, że ich interesy zostaną częściowo przekazane innym, podobnie jak ich status i władza. Są więc rozczarowani. Czują, że ich plany i zabiegi pokrzyżowane. Czy to zadziała na ich korzyść? Jeśli Zwierzchnictwo awansuje kogoś i ta osoba będzie z nim współpracować, to pomyśli sobie: „Nie planowałem korzystać z tej osoby, ale Zwierzchnictwo uparło się, że jest ona dobrym wyborem, i ją awansowało. Nie czuję się z tym faktem zbyt dobrze. Jak będzie mi się z nią współpracowało? Jeśli Zwierzchnictwo zrobi z niej użytek, to po prostu odejdę!”. Tak mówią, lecz czy w rzeczywistości będą w stanie zrezygnować ze swojego statusu? Nie – to, co robią, jest po prostu konfrontacyjną postawą. Czy zgodziliby się, aby ktoś wykonywał pracę, która zagraża ich statusowi, nie uwydatnia ich znaczenia oraz sabotuje ich obecny scenariusz? Nie. Co na przykład myślą, gdy Zwierzchnictwo kogoś awansuje lub zastępuje inną osobą? „Co za policzek! Nawet nie przyszli z tym do mnie. Pomijając wszystko inne, nadal jestem przywódcą – dlaczego nic mi wcześniej nie powiedzieli? To tak, jakbym w ogóle się nie liczył!”. Kim ty w ogóle jesteś? Czy to jest twoje zadanie? Po pierwsze, to nie jest twój rewir, a po drugie, ci ludzie nie podążają za tobą, więc dlaczego miałbyś być dla nich tak ważny? Czy to jest zgodne z prawdą? Którą? Istnieją zasady, według których Zwierzchnictwo awansuje lub zastępuje daną osobę. Dlaczego w ogóle kogoś awansuje? Ponieważ jest on potrzebny do wykonania pracy. A dlaczego kogoś zastępuje? Ponieważ nie jest już potrzebny do pracy – nie może jej wykonywać. Jeśli tych osób nie zastąpisz, a nawet nie pozwolisz, by zrobiło to Zwierzchnictwo, to czyż nie jesteś człowiekiem głuchym na głos rozumu? (Owszem). Niektórzy mówią: „Cóż to za wstyd mnie, gdy zwierzchnictwo chce kogoś zwolnić. Jeśli chcą kogoś zastąpić, powinni mi o tym powiedzieć na osobności, a wtedy ja się tym zajmę. To moja praca – część moich obowiązków. Jeśli ja to zrobię, pokaże to wszystkim, jak spostrzegawczy jestem w stosunku do ludzi i że potrafię wykonywać prawdziwą pracę. Cóż to by był za zaszczyt!”. Czy myślicie w ten sposób? Niektórym zależy na dobrym imieniu i dumie, więc usprawiedliwiają się w ten sposób. Czy ma to szansę zadziałać? Czy ma to w ogóle jakiś sens? Z jednej strony dom Boży wykonuje swoją pracę zgodnie z prawdozasadami, z drugiej robi to stosownie do aktualnych okoliczności. Nie ma mowy o czymś takim jak pomijanie szczebli dowodzenia, zwłaszcza jeśli chodzi o awanse i zastępstwa dokonywane przez Zwierzchnictwo lub o jego wskazówki i instrukcje dotyczące jakiegoś projektu – w takich przypadkach tym bardziej nie jest to kwestia pomijania szczebli dowodzenia. Dlaczego więc antychryst szuka tych „błędów”? Jedno jest pewne: nie rozumie on prawdy, więc ocenia pracę domu Bożego za pomocą swojego ludzkiego mózgu i procesów zachodzących w świecie zewnętrznym. Poza tym jego głównym celem pozostaje ochrona siebie, a do tego musi on zachować swoją dumę. Jest układny i podstępny we wszystkim, co robi; nie może pozwolić, by podlegli mu ludzie zauważyli, że ma jakiekolwiek wady lub braki. Do jakiego stopnia będzie zachowywać pozory? Aż inni będą go postrzegać jako człowieka bezbłędnego, pozbawionego jakiegokolwiek zepsucia czy braków. Inni uznają wtedy za stosowne, aby Zwierzchnictwo właśnie jego użyło, a bracia i siostry go wybrali – jest bowiem doskonałym człowiekiem. Czy nie chciałby, aby tak właśnie było? Czyż nie jest to usposobienie antychrysta? (Jest). Tak, to jest właśnie usposobienie antychrysta.
Właśnie rozmawialiśmy na temat jednego z podstawowych zachowań antychrystów – antychryści zakazują innym ingerować, zadawać pytania lub nadzorować ich w pracy. Bez względu na to, jakie ustalenia podejmie dom Boży, aby ludzie śledzili przebieg pracy, dowiadywali się o niej czegoś więcej lub ją nadzorowali, zastosują oni wszelkiego rodzaju techniki, aby te próby udaremnić i zapobiec im. Na przykład, gdy niektórzy otrzymują od Zwierzchnictwa jakiś projekt, przez jakiś czas nie czynią w związku z nim żadnych postępów. Nie informują Zwierzchnictwa, czy nad nim pracują, jak im idzie, czy pojawiły się jakieś trudności lub problemy. Nie przekazują żadnych informacji zwrotnych. Niektóre prace są pilne i nie można ich opóźniać, oni jednak ociągają się, przeciągając je w czasie i nie kończąc zadania. Zwierzchnictwo musi wtedy zadać odpowiednie pytania. Kiedy to robi, ludzie ci uważają te pytania za nieznośnie krępujące i w głębi serca się im opierają: „Minęło zaledwie kilkanaście dni, odkąd przydzielono mi to zadanie. Nawet nie zdążyłem się jeszcze zorientować w temacie, a Zwierzchnictwo już zadaje mi pytania. Po prostu zbyt wiele wymagają od ludzi!”. Tak właśnie czepiają się tych zadawanych przez Zwierzchnictwo pytań. W czym tkwi problem? Powiedzcie Mi, czy to nie całkiem normalne, że Zwierzchnictwo zadaje pytania? Częściowo wynika to z chęci dowiedzenia się więcej o postępie prac, a także o tym, jakie trudności pozostają do rozwiązania. Poza tym jest to chęć dowiedzenia się więcej o tym, jaki potencjał mają ludzie, którym powierzono tę pracę i czy rzeczywiście będą w stanie rozwiązać pojawiające się problemy i dobrze ją wykonać. Zwierzchnictwo chce poznać fakty takimi, jakimi są, i w większości przypadków w takich okolicznościach po prostu zadaje pytania. Czy nie jest to coś, co powinno zrobić? Obawia się ono, że nie potrafisz rozwiązywać problemów i sobie z tą pracą nie poradzisz. Dlatego właśnie zadaje pytania. Niektórzy ludzie są w takiej sytuacji dość oporni i odrzucają ich takie zapytania. Nie chcą dopuścić do ich zadawania, a jeśli ludzie już je zadadzą, są oporni i mają wątpliwości, zawsze zastanawiając się: „Dlaczego oni nieustannie zadają tyle pytań i chcą wiedzieć więcej? Czy to dlatego, że mi nie ufają i patrzą na mnie z góry? Jeśli nie mają do mnie zaufania, to nie powinni mnie używać!”. Takie osoby nigdy nie rozumieją pytań i nadzoru ze strony Zwierzchnictwa, opierając się im. Czy mają one rozum? Dlaczego nie pozwalają Zwierzchnictwu na zadawanie pytań i nadzorowanie ich? A tak w ogóle, to jaka jest przyczyna ich oporu i buntu? W czym właściwie tkwi problem? Wykonując swoje obowiązki, nie dbają o to, czy robią to skutecznie, czy też utrudniają postęp pracy. Nie szukają też prawdozasad, robiąc wyłącznie to, na co mają ochotę. Nie zastanawiają się nad rezultatami lub wydajnością pracy, w ogóle nie myśląc o interesach domu Bożego, a tym bardziej o tym, co Bóg zamierza i czego wymaga. Ich tok myślenia jest następujący: „Mam własne sposoby i ustalony porządek wykonywania moich obowiązków. Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele ani nie przykładaj takiej wagi do szczegółów. Wystarczy, że wykonuję swoje obowiązki. Nie mogę się przy tym zbyt się zmęczyć ani zbytnio nacierpieć”. Nie rozumieją pytań i prób podejmowanych przez Zwierzchnictwo, aby dowiedzieć się więcej o ich pracy. Czego nie ma w tym ich braku zrozumienia? Czy aby nie podporządkowania? A może poczucia odpowiedzialności? Lojalności? Gdyby byli naprawdę odpowiedzialni i lojalni w wykonywaniu swoich obowiązków, czy odrzuciliby zapytania Zwierzchnictwa dotyczące ich pracy? (Nie). Byliby w stanie je zrozumieć. Jeśli naprawdę nie są w stanie tego zrobić, to jest tylko jedno wyjaśnienie: postrzegają swój obowiązek jako swój zawód i swoje źródło utrzymania i wyciągają z niego korzyści, przez cały czas traktując go jako warunek i kartę przetargową, dzięki której otrzymują nagrodę. Wykonają tylko trochę powierzchownej pracy, żeby udobruchać Zwierzchnictwo, nie podejmując jakiejkolwiek próby przyjęcia posłannictwa wyznaczonego przez Boga jako swojego obowiązku i zobowiązania. Gdy więc Zwierzchnictwo zadaje im pytania związane z ich pracą lub ją nadzoruje, wzbudza to ich opór i niechęć. Czyż tak właśnie nie jest? (Owszem). Jakie jest źródło tego problemu? Jaka jest jego istota? Przyczyną jest to, że ich podejście do samej pracy jest błędne. Myślą tylko o wygodzie i komforcie ciała, o własnym statusie i własnej dumie, zamiast myśleć o efektach pracy i o interesach domu Bożego. W ogóle nie starają się postępować zgodnie z prawdozasadami. Gdyby naprawdę mieli odrobinę sumienia i rozumu, byliby w stanie zrozumieć zarówno pytania Zwierzchnictwa, jak i jego nadzór. Potrafiliby powiedzieć z głębi serca: „To dobrze, że Zwierzchnictwo zadaje pytania. W przeciwnym razie zawsze działałbym na własną rękę, co zmniejszałoby skuteczność pracy, a nawet ją całkiem psuło. Zwierzchnictwo omawia i sprawdza różne rzeczy i faktycznie rozwiązało to rzeczywiste problemy – co za wspaniała sprawa!”. To pokazałoby, że są odpowiedzialni. Obawiają się, że gdyby podjęli się pracy bez wsparcia i przydarzyłby się jakiś błąd lub miałaby miejsce jakaś wpadka, która spowodowałaby stratę w dziele domu Bożego i nie byłoby sposobu, aby temu zaradzić, to byłaby to odpowiedzialność, której nie byliby w stanie udźwignąć. Czyż nie jest to poczucie odpowiedzialności? (Jest). To jest właśnie poczucie odpowiedzialności i znak, że są lojalni. Co dzieje się w umysłach ludzi, którzy nie pozwalają innym pytać o ich pracę? „To zadanie to moja sprawa, ponieważ to mnie je zlecono. Ja w nim o wszystkim decyduję; nie potrzebuję, by ktokolwiek inny się w to mieszał!”. Sami wszystko rozważają i robią to, co chcą, zgodnie ze swoją osobowością. Robią to, co przyniesie im korzyść, i nikt nie ma prawa o nic pytać ani poznać prawdziwego stanu rzeczy. Jeśli zapytasz taką osobę: „Jak ci idzie z tym zadaniem?”, odpowie: „Daj mi czas”. Jeśli następnie zadasz jej pytanie: „Jak postępy?”, odpowie: „Już prawie zrobione”. O cokolwiek ją zapytasz, będzie oszczędna w słowach. Jej odpowiedzi będą lakoniczne – nie padnie ani jedno pełne i konkretne zdanie. Czy nie uważasz, że rozmowy z takimi ludźmi przyprawiają o mdłości? Oczywiste jest, że nie chcą ci nic więcej powiedzieć. Jeśli zadajesz kolejne pytania, niecierpliwią się: „Ciągle pytasz o jakieś drobnostki, tak jakbym nie potrafił niczego załatwić – jakbym nie nadawał się do tego zadania!”. Zwyczajnie nie chcą pozwolić ludziom na zadawanie pytań. A jeśli będziesz to robić, taki ktoś powie: „Czym ja dla ciebie jestem, jakimś osłem lub koniem, którym można rządzić? Jeśli nie masz do mnie zaufania, to nie rób ze mnie użytku, a jeśli zdecydujesz się to zrobić, musisz mi zaufać – a zaufanie oznacza, że nie powinieneś cały czas zadawać pytań!”. Taką właśnie mają postawę. Czy traktują plan pracy jako obowiązek do wykonania? (Nie). Antychryści nie traktują pracy jako swojego obowiązku, lecz jako kartę przetargową, dzięki której mogą potem uzyskać błogosławieństwa i nagrodę. Zadowalają się jedynie wykonywaniem pracy, które chcieliby następnie wymienić na błogosławieństwa. Dlatego podczas pracy wykazują się stosunkowo niedbałą postawą. Nie chcą, by inni ingerowali w ich pracę, po części dlatego, że pragną zachować swoją godność i dumę. Wierzą, że obowiązki i praca, które wykonują, należą wyłącznie do nich, że są to ich prywatne sprawy. Dlatego nie pozwalają innym na ingerowanie w ich pracę. Innym powodem jest to, że jeśli dobrze ją wykonają, to następnie mogą sobie za nią przypisać zasługi i poprosić o nagrodę. Gdyby ktoś zaingerował w ich pracę, zasługa nie przypadłaby już tylko im. Boją się, że inni ją im odbiorą. Dlatego absolutnie nie zgadzają się na ingerencję innych w ich pracę. Czyż tacy ludzie jak antychryści nie są samolubni i nikczemni? Jakikolwiek obowiązek wykonują, jest dokładnie tak, jakby zajmowali się swoimi prywatnymi sprawami. Nie pozwalają innym w nic ingerować ani w niczym uczestniczyć, bez względu na to, jak im coś idzie, gdy robią to samodzielnie. Jeśli zrobią coś dobrze, zadbają, by zasługa przypadła tylko im, uniemożliwiając komukolwiek domaganie się udziału w zasługach i wynikach pracy. Czyż nie generuje to problemów? Jak możemy nazwać takie usposobienie? Usposobieniem szatana. Kiedy szatan działa, nie pozwala na niczyją ingerencję, pragnie we wszystkim, co robi, mieć ostatnie słowo i wszystko kontrolować, nikomu nie wolno tego nadzorować ani zadawać żadnych pytań. Jeśli ktoś się wtrąca lub interweniuje, jest to jeszcze bardziej niedopuszczalne. Tak właśnie postępuje antychryst; bez względu na to, co robi, nikomu nie wolno składać żadnych zapytań i bez względu na to, jak działa za kulisami, nikomu nie wolno w to ingerować. Takie jest zachowanie antychrysta. Postępuje on w ten sposób, ponieważ z jednej strony ma niezwykle aroganckie usposobienie, a z drugiej jest skrajnie pozbawiony rozumu. Kompletnie nie umie się podporządkować i nie pozwala, aby ktokolwiek nadzorował go lub sprawdzał jego pracę. To są naprawdę działania demona, które są zupełnie inne niż działania normalnego człowieka. Każdy, kto wykonuje pracę, potrzebuje współdziałania i pomocy innych ludzi, sugestii i współpracy, a nawet jeśli ktoś go nadzoruje lub obserwuje, nie jest to nic złego, jest to konieczne. Jeśli w jakiejś części pracy zdarzą się błędy i zostaną wychwycone przez osoby obserwujące i szybko naprawione, i dzięki temu praca nie ucierpi, to czyż nie jest to wielka pomoc? Dlatego kiedy inteligentni ludzie coś robią, lubią być nadzorowani i obserwowani przez innych ludzi, i lubią, gdy zadają im oni pytania. Jeśli przypadkiem zdarzy się błąd, a ci ludzie są w stanie go wskazać i szybko naprawić, czyż nie jest to pożądany wynik? Nie ma nikogo na świecie, kto nie potrzebowałby pomocy innych. Tylko ludzie z autyzmem lub depresją lubią być sami i nie mieć z nikim kontaktu ani się z nikim nie komunikować. Kiedy ludzie cierpią na autyzm lub depresję, nie są już normalni. Nie mogą już się kontrolować. Jeśli umysły i rozum ludzi są normalne, a oni po prostu nie chcą komunikować się z innymi i nie chcą, aby inni ludzie wiedzieli o czymkolwiek, co robią, chcą natomiast robić to potajemnie, prywatnie, i działają za kulisami, nie słuchając niczego, co mówi ktoś inny, to tacy ludzie są antychrystami, czyż nie? To są antychryści.
Gdy kiedyś spotkałem się z przywódcą pewnego kościoła, zapytałem go, jak idzie wypełnianie obowiązków przez braci i siostry. Zadałem pytanie: „Czy jest obecnie w kościele ktoś, kto zaburza jego życie?”. Czy potraficie zgadnąć, co odpowiedział? „Wszystko jest w porządku; wszystkim idzie dobrze”. Zapytałem: „Jak siostrze takiej a takiej idzie wykonywanie obowiązków?”. Na co on: „Dobrze”. Następnie zapytałem: „Od ilu lat wierzy w Boga?”. Odpowiedział: „Wystarczająco”. Powiedziałem: „Tego stołu nie powinno tu być, trzeba go przesunąć”. On na to: „Zastanowię się nad tym”. Mówię: „Czy aby nie trzeba nawodnić tego pola?”. On, że: „Porozmawiamy o tym”. Powiedziałem: „W tym roku obsadziłeś pole tymi roślinami. Czy to samo zasadzisz w przyszłym?”. Odpowiedział: „Nasza grupa podejmująca decyzje ma plan”. Właśnie takich odpowiedzi mi udzielał. Jakie uczucia się w tobie pojawiają, kiedy je słyszysz? Czy coś z nich zrozumiałeś? Czy zyskujesz dzięki nim jakieś informacje? (Kompletnie żadnych). Od razu widać, że cię zbywa, biorąc cię za idiotę, za kogoś z zewnątrz. Nie wie dokładnie, kim jest ten ktoś z zewnątrz; niewierzący nazywają to „gościem pełniącym rolę gospodarza”. Nie zna swojej własnej tożsamości. Powiedziałem: „Mieszka tu wielu ludzi, a nie ma tu dobrej cyrkulacji powietrza. Powinieneś zainstalować wentylator, bo inaczej będzie tu za gorąco i ludzie mogą dostać udaru cieplnego”. Odpowiedział: „Porozmawiamy o tym”. Wszystko, co mu powiedziałem, musiał przedyskutować, omówić i przemyśleć. Jakiekolwiek ustalenia poczyniłem, cokolwiek powiedziałem, nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Dla niego nie były to ustalenia ani polecenia i nie wprowadzał ich w życie. Czym więc były dla niego Moje słowa? (Sugestiami do rozważenia). Czy dawałem mu sugestie do rozważenia? Nie – mówiłem mu, co powinien zrobić, a wręcz co musi uczynić. Czy nie rozumiał tego, co do niego mówiłem? Jeśli nie, to był durniem, który nie znał swojej tożsamości i nie wiedział jakie obowiązki wykonuje. Mieszkało tam wielu ludzi, bez jakiejkolwiek klimatyzacji czy nawet przeciągu. Jak inteligentny mógł być ten człowiek, skoro nie zainstalował wentylatora? Powinien natychmiast wrócić do domu – jest śmieciem, a dom Boży nie potrzebuje śmieci. Ludzie nie posiadają wiedzy o wszystkim, lecz z pewnością mogą się uczyć. Niektórych rzeczy nie rozumiem, więc omawiam je z innymi: „W jaki sposób powinniśmy waszym zdaniem to zrobić? Możecie teraz przedstawić swoje sugestie”. Jeśli ktoś uważa, że jakiś sposób byłby najlepszy, mówię: „Dobrze, zróbmy tak, jak mówisz. I tak jeszcze nie przemyślałem tego, co powinniśmy zrobić. Zrobimy tak, jak mówisz”. Czy to nie jest myślenie typowe dla zwykłego człowieczeństwa? To właśnie oznacza umiejętność dogadywania się z innymi. Chcąc się z kimś dogadać, ludzie nie mogą dokonywać rozróżnień, kto jest lepszy, a kto gorszy, kto jest w centrum uwagi, a kto nie, ani kto ma ostateczny głos w danej sprawie. Nie ma potrzeby dokonywania takich podziałów – ktokolwiek postępuje słusznie i zgodnie z zasadami prawdy, tego należy słuchać. Czy jesteście w stanie to zrobić? (Tak). Są ludzie, którzy nie są. Antychryści z pewnością do nich należą – upierają się, by mieć ostatnie słowo. Cóż to ma znaczyć? To, co proponują inni, nie przejdzie u nich, nawet jeśli jest rozsądne. Oni dobrze wiedzą, że jest to słuszne i rozsądne, ale nie będą tolerować niczego, co zaproponuje ktoś inny – są szczęśliwi tylko wtedy, gdy oni sami coś proponują. Nawet w tej drobnej sprawie walczą o pierwszeństwo. Jak nazywamy takie usposobienie? Usposobieniem antychrysta. Przywiązują nadmierną wagę do statusu, sławy i dumy. Jak wielką? Te rzeczy są dla nich ważniejsze niż ich własne życie – będą chronić swój status i sławę, nawet jeśli oznacza to poświęcenie swojego życia.
Antychryści nie pozwalają innym ludziom ingerować w ich pracę, zadawać pytań na jej temat ani nadzorować jej, a zakaz ten przejawia się na kilka sposobów. Jednym z nich jest po prostu odmowa. „Przestań się wtrącać, zadawać pytania i nadzorować mnie podczas pracy. Każda praca, którą wykonuję jest moją odpowiedzialnością, mam pomysł jak ją wykonać i nie potrzebuję, aby ktokolwiek mną zarządzał!”. To jest prosta odmowa. Innym przejawem jest pozorna otwartość, kiedy ktoś mówi: „Dobrze, omówmy to i zobaczmy, jak powinno się wykonywać tę pracę”, ale kiedy inni naprawdę zaczynają zadawać pytania i próbują dowiedzieć się więcej o jego pracy, lub też gdy wskazują na kilka kwestii i robią jakieś sugestie, jakie jest jego nastawienie? (Nie przyjmuje tego). To prawda – po prostu nie chce tego przyjąć, znajduje preteksty i wymówki, aby odrzucić cudze sugestie, zamienia to, co błędne, w poprawne, a to, co poprawne w błędne, ale tak naprawdę w głębi serca wie, że jego logika jest naciągana, że wypowiada jedynie górnolotnie brzmiące słowa, a to, co mówi, to czysta teoria, że jego słowa nie mają nic wspólnego z rzeczywistością tego, co mówią inni ludzie. A jednak, aby chronić swój status – wiedząc dobrze, że jest w błędzie, a inni ludzie mają rację – wciąż zmienia rację innych ludzi w błąd, a własny błąd w rację, i działa dalej, nie pozwalając, aby rzeczy poprawne i zgodne z prawdą wprowadzono lub wdrożono tam, gdzie on się znajduje. Czy przypadkiem nie traktuje pracy kościoła jako zabawy i żartu? Czy nie odmawia akceptowania pytań i nadzoru? Nie wyraża tego „niedopuszczania” bezpośrednio, mówiąc ci: „Nie wolno ci ingerować w moją pracę”. Nie tak to wygląda, ale taki właśnie jest sposób myślenia takich ludzi. Stosują pewne sztuczki i z pozoru wydają się być dość pobożni. Taka osoba powie: „Akurat potrzebujemy pomocy, więc skoro już tu jesteś, to porozmawiaj z nami chwilę!”. Jej przywódca wyższego szczebla uwierzy, że jest ona szczera i porozmawia z nią, opowiadając jej o okolicznościach, w jakich się znajdują. Po wysłuchaniu przywódcy, ktoś taki zacznie myśleć: „Tak to widzisz – cóż, będę musiał to z tobą przedyskutować, aby odrzucić i obalić twój pogląd. Zawstydzę cię”. Czy jest to postawa polegająca na akceptacji? (Nie). Jak moglibyśmy ją zatem określić? Jest to niezgoda na to, by inni ingerowali w pracę, którą ona wykonuje, zadawania pytań na temat tej pracy lub nadzorowania jej. Biorąc pod uwagę, że antychryści by tak postąpili, to dlaczego zachowują przed ludźmi pozory i udają postawę akceptacji? Fakt, że oszukują ludzi w ten sposób, pokazuje, jak bardzo są przebiegli. Boją się, że inni ich przejrzą. Zwłaszcza obecnie niektórzy ludzie mają już pewną dozę rozeznania, więc gdyby antychryst w sposób bezpośredni odmówił przyjęcia pomocy i nadzoru, byliby oni w stanie to stwierdzić i przejrzeć go na wylot. Straciłby on wtedy swoją dumę i status, a w przyszłości nie byłoby mu łatwo zostać wybranym na przywódcę lub pracownika. Tak więc, gdy przywódca wyższego szczebla sprawdza jego pracę, antychryst udaje, że to akceptuje, używając miłych słów i pochlebstw, sprawiając, że wszyscy wokół myślą tak: „Spójrzcie, jaki pobożny i poszukujący prawdy jest nasz przywódca! Troszczy się o nasze życie i pracę kościoła. Bierze odpowiedzialność za wykonywanie swoich obowiązków. Wybierzemy go ponownie w następnych wyborach”. Nikt nie spodziewa się, że gdy przywódca wyższego szczebla odejdzie, antychryst powie coś w stylu: „To, co powiedział ten człowiek, który przyjechał sprawdzić naszą pracę, było w porządku, lecz niekoniecznie pasuje do warunków panujących w naszym kościele. W każdym miejscu jest inaczej. Nie możemy zgodzić się ze wszystkim, co powiedział – musimy rozważyć to, biorąc pod uwagę naszą faktyczną sytuację. Nie możemy po prostu rutynowo stosować przepisów!”. I wszyscy wychodzą z przekonaniem, że to jest słuszne. Czyż nie zostali właśnie wprowadzeni w błąd? To, co robi antychryst, składa się z dwóch części: wypowiada on miłe słowa i udaje, że akceptuje nadzór ze strony innych, a natychmiast potem rozpoczyna wewnętrzną pracę nad wprowadzaniem innych w błąd i praniem im mózgów. Jednocześnie realizuje dwie części tego podejścia. Czy ma jakieś sztuczki? W rzeczy samej, ma ich wiele! Na zewnątrz mówi pięknymi słowami i udaje akceptację, sprawiając, że wszyscy wierzą, że czuje się odpowiedzialny za pracę, potrafi zrezygnować ze swojej pozycji i swojego statusu, że nie jest autorytarny, lecz potrafi zaakceptować nadzór z góry lub ze strony innych ludzi – a kiedy to robi, „wyjaśnia” braciom i siostrom zalety i wady różnych rzeczy i sytuacji. Jaki jest jego cel? Jest nim to, by inni ludzie nie ingerowali w jego pracę, nie zadawali pytań i nie nadzorowali jej, a także sprawienie, by bracia i siostry myśleli, że jego postępowanie w dany sposób jest uzasadnione, prawidłowe, zgodne z ustaleniami pracy domu Bożego i zgodne z zasadami działania, i że jako przywódca trzyma się zasad. Naprawdę tylko kilka osób w kościele rozumie prawdę; większość jest niewątpliwie niezdolna do rozeznania, nie widzi prawdziwego oblicza tego antychrysta i w naturalny sposób daje się mu wprowadzać w błąd. Niektórzy ludzie, na przykład, z jakiegoś konkretnego powodu nie przesypiają nocy. Nie zmrużą oka przez całą noc. Istnieją dwa typy ludzi, u których brak snu objawia się na dwa różne sposoby. Pierwszy typ szuka okazji do ucięcia sobie drzemki w ciągu dnia. Nie daje innym znać, że ma za sobą nieprzespaną noc. To jedna sytuacja, jeden ze sposobów, w jaki rzeczy się mają. Nie kryje się za tym żadna intencja. Natomiast drugi typ drzemie podczas posiłków, oświadczając wszystkim: „Nie spałem ostatniej nocy!”. Ktoś pyta: „Dlaczego?”, a on odpowiada: „Odbywało się zgromadzenie online i odkryłem pewne problemy w pracy. Nie spałem całą noc, by je rozwiązać”. Bez przerwy o tym trajkoczą, ogłaszając wszem i wobec, że nie spali całą noc. Czy nie chcieli być na nogach całą noc? Dlaczego w ogóle wyjaśniają to grupie? I czy za tym wyjaśnieniem coś się kryje? Jaki jest ich motyw i cel? Chcą poinformować cały świat o tym, co zrobili, z obawy, że inni mogą przeoczyć ten fakt. Pragną, aby wszyscy wiedzieli, że cierpieli, nie spali całą noc i są gotowi zapłacić cenę za wiarę w Boga – że nie pragną wygody. W ten sposób chcą zdobyć sympatię i aprobatę braci i sióstr. Tak przekabacają ludzi, robiąc to powierzchowne przedstawienie, a czyniąc to, zyskują szacunek i prestiż w sercach innych. Kiedy już zdobędą status, z pewnością będą przemawiać z autorytetem. A kiedy będą tak przemawiać, to czyż nie będą mogli cieszyć się specjalnym traktowaniem, które towarzyszy statusowi? (Owszem). Czy uważasz, że dobrze wykorzystali tę okazję? Czy obwieszczacie innym, gdy nie spaliście całą noc lub siedzieliście do późna? (Zdarzało się). Kiedy to zrobiliście, czy było to niezamierzone, czy też krył się za tym jakiś motyw? Czy po prostu podzieliliście się z kimś tą informacją od niechcenia, czy też wygłosiliście wielką proklamację, robiąc z tego przedstawienie? (Od niechcenia). Nie ma intencji kryjącej się za powiedzeniem tego od niechcenia; taka sytuacja nie sugeruje problemu z usposobieniem. Mówienie tego celowo ma zupełnie inną naturę niż mówienie tego w sposób niezamierzony. Kiedy antychryst coś robi, jaka jest jego motywacja, niezależnie od tego, czy pozornie akceptuje interwencje i pytania innych, czy też wprost je odrzuca? Chwyta się statusu i władzy i nie chce ich puścić. Czyż właśnie nie to jest jego motywacją? (Owszem). Zgadza się – absolutnie nie pozwoli, aby jego ciężko zdobyta władza i uzyskany status i prestiż przypadkiem, w chwili nieuwagi, wymknęły mu się z rąk; nie pozwoli nikomu osłabić swojej siły i swojego wpływu poprzez ingerowanie w jego pracę lub zadawanie pytań na jej temat. Wierzy, że wykonywanie obowiązku i podejmowanie się realizacji planu pracy nie jest tak naprawdę obowiązkiem i nie jest zobowiązany tego robić; uważa natomiast, że jest to posiadanie pewnej władzy i kilku osób pod sobą. Wierzy, że mając władzę, nie musi się już z nikim konsultować, a teraz ma moc i szansę, by rządzić. Takie jest jego podejście do obowiązków.
Są też inni, którzy – gdy Zwierzchnictwo dopytuje ich o pracę – tylko stwarzają pozory. Odgrywają przedstawienie na pokaz i pytają o kilka błahych kwestii, jak gdyby poszukiwali prawdy. Jeśli na przykład dochodzi do jakiegoś incydentu, który ewidentnie zakłóca i zaburza pracę, pytają Zwierzchnictwo, czy trzeba się zająć osobą, która go spowodowała. Czyż to nie należy do ich obowiązków? (Należy). Jaki mają cel, dopytując o to Zwierzchnictwo? Chcą ci się pokazać w fałszywym świetle, żebyś pomyślał, że skoro pytają nawet o takie kwestie, to się nie obijają, tylko pracują. Nakładają maskę, aby cię zmylić. W rzeczywistości w głębi sercach borykają się z prawdziwymi problemami i nie wiedzą, jak omawiać prawdę, aby je rozwiązać, ani które zasady mają praktykować. Niektóre kwestie – dotyczące zarówno obchodzenia się z ludźmi, jak i z różnymi sprawami – są dla nich niejasne, ale nigdy nie pytają o nie ani nie próbują się czegokolwiek o nich dowiedzieć. A skoro w swoim sercu nie mają pewności co do tych spraw, to czy nie powinni zapytać o nie Zwierzchnictwa? (Tak, powinni). Nie są ich pewni i nie potrafią ich jasno zrozumieć, ale nadal działają na ślepo – a jakie będą tego konsekwencje? Czy mogą przewidzieć, co się wydarzy? Czy będą w stanie wziąć odpowiedzialność za konsekwencje? Nie, nie będą. A zatem dlaczego nie pytają o te sprawy? Mają swoje powody. Pierwszym jest obawa, że Zwierzchnictwo ich przejrzy: „Skoro nie potrafię się zająć nawet tak trywialną sprawą i muszę o nią dopytywać, Zwierzchnictwo uzna, że nie mam wystarczającego potencjału. Czy to nie sprawi, że Zwierzchnictwo przejrzy mnie na wylot?”. Obawiają się również, że jeśli zadadzą pytanie, a decyzja Zwierzchnictwa okaże się odmienna od ich stanowiska lub z nim sprzeczna, trudno im będzie dokonać wyboru. Jeśli nie zrobią tego, co nakazuje Zwierzchnictwo, usłyszą, że naruszają zasady pracy, a jeśli zastosują się do polecenia Zwierzchnictwa, zaszkodzą własnym interesom. Dlatego nie pytają. Czyż nie jest to przemyślane? (Jest). Tak, jest. Kim są ci, którzy tak postępują? (Antychrystami). Tak, istotnie są antychrystami. We wszystkich sprawach, niezależnie od tego, czy o nie dopytują, czy też nie, ani czy wypowiadają swoje myśli na głos, czy zachowują je dla siebie, nie szukają oni prawdy ani nie rozpatrują danej sprawy zgodnie z zasadami; zawsze na pierwszym miejscu stawiają własny interes. W sercach mają listę rzeczy, o które Zwierzchnictwo może dopytywać i o nich wiedzieć, oraz rzeczy, które absolutnie chcą przed nim ukryć. Sklasyfikowali te rzeczy i podzielili je na dwie kategorie. Będą prowadzić powierzchowne rozmowy ze Zwierzchnictwem na nieistotne tematy, które nie zagrażają ich pozycji, aby ułożyć sobie z nim relacje; ale nie odezwą się ani słowem w temacie spraw, które ich pozycji mogłyby zagrozić. A co zrobią, jeśli Zwierzchnictwo samo zapyta o te sprawy? Odpowiedzą zdawkowo, aby zbyć rozmówcę; powiedzą na przykład: „Dobrze, porozmawiamy o tym… będziemy szukać dalej…” – złożą ci garść obietnic, byś nie mógł wyczuć żadnych oznak oporu. Wygląda, jakby się podporządkowywali, ale w rzeczywistości mają własne kalkulacje. Nie zamierzają pozwolić, by Zwierzchnictwo rozdawało karty; nie mają w planach konsultować się ze Zwierzchnictwem, dopuścić go do podejmowania decyzji ani prosić go o wskazanie ścieżki. Nie takie mają plany. Nie chcą, aby Zwierzchnictwo zainterweniowało lub dostrzegło, co naprawdę się dzieje. A gdy Zwierzchnictwo dowie się o tym, jakim to będzie dla nich zagrożeniem? (Będą niepewni swojego statusu). Nie tylko o status tu chodzi – ich plany i cele nie będą już osiągalne, a oni nie będą mogli dalej bezkarnie czynić zła; nie będą mogli w dalszym ciągu realizować swoich planów legalnie, otwarcie i bezczelnie. Na tym będzie polegał ich problem. Czy zatem potrafią oni ocenić, jak postępować, aby zapewnić sobie korzyść? Na pewno zastanawiają się nad tym i kalkulują. Czy wam też zdarza się stawać w obliczu takich spraw? Co o nich myślicie? Jak do nich podchodzicie? Podam wam przykład. Był kiedyś człowiek, który został przywódcą i nieco uderzyło mu to do głowy; zawsze chętnie popisywał się przed innymi, aby mieli o nim wysokie mniemanie. Zdarzyło się, że wpadł na znajomego niewierzącego, który chciał pożyczyć od niego pieniądze. Niewierzący przedstawił swoją sprawę w tak żałosnych słowach, że ten przywódca – pod wpływem impulsu i chwilowej ekscytacji – zgodził się, po czym ze spokojem i bez wyrzutów sumienia pomyślał: „Jestem przywódcą Kościoła – to ja powinienem podejmować ostateczne decyzje w kwestii jego finansów. Gdy chodzi o to, co należy do domu Bożego i do kościoła, oraz o ofiary – to ja sprawuję ten urząd, więc moje zdanie jest decydujące. To ja zarządzam finansami i personelem – w każdej z tych spraw mam ostatnie słowo!”. I człowiek ten pożyczył niewierzącemu pieniądze należące do domu Bożego. Potem poczuł się trochę nieswojo i zastanawiał się, czy nie powiedzieć o wszystkim Zwierzchnictwu. Gdyby tak zrobił, Zwierzchnictwo mogłoby nie wyrazić zgody – a więc zaczął wymyślać kłamstwa i wymówki, aby zamydlić Zwierzchnictwu oczy. Zwierzchnictwo omówiło z nim zasady prawdy, ale on je zlekceważył. I w ten sposób dopuścił się złego uczynku: sprzeniewierzył pieniądze z ofiar. Dlaczego ten człowiek ośmielił się rozporządzać ofiarami? Jesteś zwykłym przywódcą Kościoła – czy masz prawo zarządzać ofiarami? Czy wolno ci decydować o ofiarach i finansach? Jak powinieneś podchodzić do kwestii ofiar składanych Bogu, skoro jesteś osoba o zwykłym człowieczeństwie i zwykłym rozumie, kimś, kto dąży do prawdy? Czyż spraw dotyczących ofiar nie powinno się przekazywać Zwierzchnictwu, aby decyzję mógł podjąć dom Boży? Czy Zwierzchnictwo nie ma prawa wiedzieć o tak istotnej kwestii? Ma. To jest coś, co do czego powinieneś mieć w sercu jasność; powinieneś kierować się w tych sprawach rozumem. Gdy chodzi o kwestie finansowe – zarówno duże, jak i małe – Zwierzchnictwo ma prawo o nich wiedzieć. Niekoniecznie o nie zapyta, ale jeśli już to zrobi, musisz odpowiedzieć zgodnie z prawdą i podporządkować się jego decyzji. Czy nie takim rozumem powinieneś się kierować? (Tak). A czy antychryści są do tego zdolni? (Nie). Na tym polega różnica pomiędzy antychrystami i normalnymi ludźmi. Jeśli uznają, że Zwierzchnictwo na sto procent na coś się nie zgodzi, a ich duma ucierpi, wymyślą sposób, by zachować sprawę w sekrecie i nie ujawnić jej Zwierzchnictwu. Wezmą nawet w obroty swoich podwładnych, mówiąc im: „Ktokolwiek to ujawni, jest przeciwko mnie. Niech uważa, bo nie puszczę mu tego płazem, choćby nie wiem co!”. Słysząc takie groźne słowa, nikt nie odważy się zgłosić sprawy Zwierzchnictwu. Dlaczego oni tak postępują? Myślą sobie: „To wchodzi w zakres mojej władzy. Mam prawo rozporządzać ludźmi, środkami i materiałami, które są w mojej gestii!”. Jakie są zasady takiego rozporządzania? Dokonują ustaleń według własnego widzimisię, wykorzystują i rozdają pieniądze i materiały lekką ręką, bez poszanowania jakichkolwiek zasad, trwonią i marnotrawią te rzeczy bez ograniczeń i nikt nie ma prawa im przeszkodzić – sami muszą decydować o wszystkim. Czy nie tak myślą? Oczywiście nie powiedzą tego głośno i wprost. ale w głębi serca tak właśnie myślą: „Jaki jest cel sprawowania urzędu? Czy nie chodzi tylko o pieniądze, o jedzenie i ubrania? Sprawuję urząd; mam ten status. Czy nie byłbym głupi, gdybym nie wykorzystał swojej władzy, by robić wszystko, co mi się tylko podoba?”. Czy nie tak uważają? (Tak). Z racji takiego usposobienia i takich przekonań ośmielają się ukrywać te kwestie bez najmniejszych skrupułów i nie zważając na konsekwencje, uciekając się do wszelkich sposobów i środków, jakie przyjdą im na myśl. Czyż tak nie jest? (Tak jest). Nie oceniają, czy coś jest dobre, czy nie, czy takie postępowanie jest właściwe ani jakie obowiązują zasady. Nie zastanawiają się nad tymi sprawami; liczy się dla nich tylko to, kto będzie się troszczył o ich interesy. Antychryst jest podstępny, samolubny i nikczemny! Jak nikczemny? Można to ująć jednym słowem: bezwstydny! Ci ludzie nie należą do ciebie, te rzeczy również – a tym bardziej pieniądze – a mimo to chcesz je sobie przywłaszczyć i rozporządzać nimi według własnego uznania. Inni nie mają nawet prawa o tym wiedzieć; nawet jeśli je roztrwonisz i zmarnotrawisz, inni nie mają prawa o to zapytać. Jak daleko zabrnąłeś? Zabrnąłeś w bezwstydność! Czy to nie jest bezwstydne? (Tak, jest). To jest antychryst. Jakiej linii zwykli ludzie nie przekroczą, jeśli chodzi o pieniądze? Uważają, że są to Boże ofiary, które są przekazywane Bogu przez Jego wybrańców, więc należą do Boga – można by powiedzieć, że są Jego „osobistą własnością”. Co należy do Boga, nie jest własnością wspólną ani nie należy do żadnej konkretnej osoby. Kto jest Panem domu Bożego? (Bóg). Tak, Bóg. A co składa się na dom Boży? Jego wybrańcy w każdym Kościele, a także wszelkie zasoby i mienie każdego Kościoła. Wszystkie te rzeczy należą do Boga. Absolutnie nie są własnością żadnej pojedynczej osoby i nikt nie ma prawa ich sobie przywłaszczyć. Czy antychryst tak myśli? (Nie). On uważa, że ofiary należą do każdego, kto nimi zarządza i kto ma okazję z nich czerpać, a jeśli ta osoba jest przywódcą, ma prawo z nich korzystać. Dlatego ze wszystkich sił dąży on do osiągnięcia statusu. A gdy już go osiągnie, wreszcie może spełnić wszystkie swoje marzenia. Dlaczego goni za statusem? Gdybyś miał mu kazać sumiennie przewodzić wybrańcami Bożymi i stosować zasady w swoich działaniach, ale nie pozwoliłbyś mu tknąć mienia kościelnego ani Bożych ofiar, to czy nadal tak uporczywie próbowałby piąć w górę? Z pewnością nie. Czekałby biernie, aż sprawy potoczą się swoim torem. Myślałby: „Jeśli zostanę wybrany, będę dobrze wykonywał swoją pracę i swoje obowiązki; jeśli mnie nie wybiorą, nie będę się do nikogo przymilał. Nie powiem ani słowa ani nic z tym nie zrobię”. A ponieważ antychryst uważa, że przywódca ma prawo decydować o całym mieniu Kościoła i z niego korzystać, łamie sobie głowę, jak piąć się jeszcze wyżej, posuwając się do granic bezwstydu, aby uzyskać status i wszystko, co się z nim wiąże. Co oznacza być bezwstydnym? Robić rzeczy haniebne – takie jest znaczenie tego słowa. Gdyby ktoś powiedział takiemu człowiekowi „Postępujesz haniebnie!”, nie przejąłby się tym, a tylko pomyślał: „Cóż jest w tym haniebnego? Kto nie lubi statusu? Czy wiesz, jak to jest mieć status, kontrolować pieniądze? Czy znasz tę radość? Czy wiesz, jak to jest czuć się uprzywilejowanym? Posmakowałeś tego?”. W głębi swoich serc antychryści tak właśnie postrzegają status. Gdy antychryst osiągnie status, chce mieć wszystko pod kontrolą, łącznie z Bożymi ofiarami. Chce mieć ostateczny głos w każdej kościelnej pracy, która wiąże się z pieniędzmi, ale nigdy nie konsultować się ze Zwierzchnictwem. Staje się panem pieniędzy domu Bożego, a dom Boży staje się jego własnością. Uznaje, że ma prawo decydować o tym, co się stanie z pieniędzmi, komu je przekazać według własnego uznania oraz jak je wydawać. Nigdy nie podchodzi do ofiar składanych Bogu z uwagą i troską, zgodnie z zasadami; wręcz przeciwnie, jest rozrzutny, a inni mają tylko wykonywać jego nakazy. Taka osoba jest prawdziwym antychrystem.
Zdarzyło się kiedyś, że pewna osoba potajemnie sprzeniewierzyła ofiary złożone Bogu, co jest poważnym problemem. Nie jest to zwykły występek, lecz problem dotyczący jej naturoistoty. Wchodząc w interakcje z niewierzącymi przy załatwianiu pewnych spraw, osoba ta popisywała się przed nimi, aby myśleli, że ma pieniądze i władzę. W rezultacie ludzie zaczęli prosić ją o pożyczki. Osoba ta nie tylko im nie odmówiła, ale zobowiązała się wręcz do pożyczenia im pieniędzy – i zrobiła to, stosując zwodnicze taktyki skierowane przeciwko domu Bożemu. Ta osoba miała poważny problem. W przypadku tak istotnej sprawy należy zdać sprawozdanie Zwierzchnictwu i wyjaśnić fakty; nie można w relacjach z ludźmi wykorzystywać Bożych ofiar dla własnej wiarygodności i pychy. W taki sposób racjonalna osoba o bogobojnym sercu poradziłaby sobie z takimi sprawami, gdyby się z nimi zetknęła. Ale czy tak postępują antychryści? Dlaczego są nazywani antychrystami? Ponieważ w ogóle nie mają bogobojnego serca; robią, co im się podoba, i spychają Boga, prawdę i słowa Boże na dalszy plan. W ogóle nie podporządkowują się prawdziwie Bogu, a przyznają zaszczytne miejsce własnym interesom, sławie, zyskom i statusowi. Stosują zwodnicze środki, aby wprowadzić w błąd przywódców i pracowników Kościoła i w konsekwencji pożyczają pieniądze niewierzącym. Czy te pieniądze należą do nich? Wystarczy kilka słów, a już udzielają pożyczki – czyż nie robią tym samym prezentów z ofiar składanych Bogu? Tak postępują antychryści i niektórzy z nich rzeczywiście się tego dopuścili. Aby zrobić coś takiego, muszą mieć bezczelne, niezwykle aroganckie i dość podstępne usposobienie. Nie ulega też wątpliwości, że są głupi do granic możliwości – i z pewnością wpadną we własne sidła. Powiedzcie Mi, jak należy postępować z takimi ludźmi? (Należy ich wydalić). Tylko tyle? Wydalić? A kto wynagrodzi straty? Trzeba ich zmusić do zapłaty zadośćuczynienia, a potem wydalić. Czy antychryści nie są bezczelni, skoro są w stanie dopuścić się takiej rzeczy? Co ich różni od archanioła? Archanioł powiedziałby bezczelnie: „To ja stworzyłem niebo, ziemię, wszystkie rzeczy – ludzkość należy do mnie i ja ją kontroluję!”. Depcze i deprawuje ludzkość do woli. Gdy antychryst uzyska władzę, mówi: „Musicie we mnie wierzyć i za mną podążać. Ja tu rządzę i mam ostatnie słowo. Przychodźcie do mnie ze wszystkimi sprawami i przynoście mi pieniądze Kościoła!”. Niektórzy ludzie pytają: „Dlaczego mielibyśmy dawać ci pieniądze Kościoła?”, a antychryst odpowiada: „Jestem przywódcą. Mam prawo nimi zarządzać. Muszę zarządzać wszystkim, łącznie z ofiarami!”. A potem przejmuje kontrolę nad wszystkim. Antychryści nie dbają o to, z jakimi problemami bracia i siostry zmagają się w swoim wkraczaniu w życie ani jakich książek z kazaniami i słowami Boga im brakuje. Interesuje ich tylko to, kto przechowuje pieniądze Kościoła, ile ich jest oraz jak są wykorzystywane. Gdy Zwierzchnictwo dopytuje o stan finansów takiego Kościoła, nie tylko nie oddają kościelnych pieniędzy, ale nawet nie pozwalają Zwierzchnictwu poznać faktów. Dlaczego tak robią? Ponieważ chcą sprzeniewierzyć pieniądze Kościoła i je sobie przywłaszczyć. Antychrystów najbardziej interesują rzeczy materialne, pieniądze i status. Z pewnością nie mają nic wspólnego z tym, na jakich się kreują, mówiąc: „Wierzę w Boga. Nie podążam za światem i nie pożądam pieniędzy”. Nie są tymi, za których się podają. Dlaczego ze wszystkich sił gonią za statusem i chcą go utrzymać? Ponieważ chcą posiadać – lub kontrolować i przejąć – wszystko, co im podlega: szczególnie pieniądze i rzeczy materialne. Korzystają z tych pieniędzy i rzeczy materialnych, jak gdyby były one owocami ich pozycji. Są prawdziwymi potomkami archanioła o naturoistocie szatana z nazwy i w rzeczywistości. Wszyscy, którzy gonią za statusem i cenią pieniądze, bez wątpienia mają problem z istotą swojego usposobienia. Nie chodzi tu po prostu o to, że mają usposobienie archanioła: są bardzo ambitni. Chcą kontrolować pieniądze domu Bożego. Gdy się im powierzy jakąś pracę, przede wszystkim nie pozwalają innym interweniować oraz nie zgadzają się na kontrolę ani nadzór ze strony Zwierzchnictwa; poza tym, gdy nadzorują dowolną część pracy, znajdują sposoby, aby się popisać przed innymi oraz ochronić i wywyższyć samych siebie. Zawsze chcą być na świeczniku – rządzić innymi i ich kontrolować. Pragną również dzierżyć i rywalizować o wyższą pozycję i chcą kontrolować każdą część domu Bożego – zwłaszcza jego pieniądze. Antychryści szczególnie upodobali sobie bowiem pieniądze. Gdy je widzą, oczy im błyszczą; nieustannie myślą o pieniądzach i starają się je zdobyć. Takie są znaki i sygnały, po których można poznać antychrystów. Jeśli omawiasz z nimi prawdę, chcąc dowiedzieć się o stanie braci i sióstr, dopytując o to, jaka część z nich jest słaba lub zniechęcona, na ile skutecznie wypełniają swoje obowiązki oraz którzy z nich sobie z nimi nie radzą, antychryści nie będą tym zainteresowani. Jednak jeśli chodzi o Boże ofiary – ilość pieniędzy, to, kto sprawuje nad nimi pieczę, gdzie są przechowywane, kody dostępu i tak dalej – na tym zależy im najbardziej. Antychryst ma wyjątkową biegłość w tych rzeczach. Zna je jak własną kieszeń. To również jest oznaka antychrysta. Antychryści są świetni w wypowiadaniu przyjemnie brzmiących słów, ale nie wykonują żadnej konkretnej pracy. Zamiast tego uwagę zajmują im zawsze myśli o korzystaniu z Bożych ofiar. Powiedzcie Mi, czyż antychryści nie są niemoralni? Nie mają w sobie ani grama człowieczeństwa – są diabłami do szpiku kości. W swojej pracy nigdy nie dopuszczają do interwencji, pytań i nadzoru ze strony innych osób. To trzecie zachowanie, w którym można dostrzec ósmy przejaw bycia antychrystem.
Jakiś czas temu Kościół w pewnym kraju kupił budynek, który wymagał remontu. Tak się złożyło, że przywódczyni Kościoła w tym kraju była antychrystem, który nie pokazał jeszcze swojego prawdziwego oblicza. Ta antychrystka zleciła prace remontowe mężczyźnie, którego nikt nie znał. Nikt nie wiedział też, jaka łączy ją z nim relacja. Ten zły człowiek wykorzystał sytuację i w rezultacie mnóstwo pieniędzy zostało niepotrzebnie wydane i zmarnotrawione w trakcie remontu. W budynku znajdowały się zdatne do użytku meble, ale wszystkie zostały usunięte i zastąpione nowymi. Następnie ten zły człowiek sprzedał te stare meble i uzyskał z tego pieniądze. Stare meble nie były uszkodzone – nadal nadawały się do użytku – ale on wydał dodatkową sumę pieniędzy na zakup nowych, aby wykorzystać sytuację i na tym zarobić. Czy ta antychrystka o tym wiedziała? Tak. Dlaczego więc akceptowała jego zachowanie? Ponieważ musieli pozostawać w nienormalnym związku. Niektórzy ludzie dostrzegli problem i zamierzali sprawdzić, jak postępują prace w budynku. Gdy tylko antychrystka usłyszała, że planują rozejrzeć się po budynku, zmartwiła się i zaniepokoiła, po czym powiedziała: „Nie, termin realizacji jeszcze nie upłynął, więc nikt nie może oglądać!”. Zareagowała tak mocno i nadwrażliwie – czy coś się tam działo? (Tak). Ci ludzie, nieco zaniepokojeni, mówili między sobą: „Tak być nie może. Nie pozwala nam przyjrzeć się remontowi. Na pewno jest tam jakiś problem; musimy wybrać się na miejsce i przekonać się na własne oczy”. Ale antychrystka nadal nie zgadzała się pokazać im budynku do momentu zakończenia prac. Powiedzcie Mi, czy ci ludzie nie byli otumanieni? Sam fakt, że nie pozwalała nikomu zobaczyć budynku, był dowodem, że coś jest nie tak. Powinni byli czym prędzej zgłosić to Zwierzchnictwu lub wspólnymi siłami ją odwołać, albo też siłą sprawdzić stan budynku. To była ich odpowiedzialność. Skoro nie potrafili wziąć jej na siebie, oznacza to, że byli bezużytecznymi, niekompetentnymi tchórzami. Te niekompetentne tchórze nie nalegały. Problem nie dotyczył ich domów, więc go zignorowali – tak bardzo byli egoistyczni i nieodpowiedzialni. A gdy prace zostały ukończone, obejrzałem wideo i spostrzegłem problem. Na czym on polegał? Na środku sali konferencyjnej stał stół, a wokół niego skórzane krzesła, jak w eleganckich biurach. Ja siadam zawsze na zwykłych krzesłach, czy zatem ci zwykli ludzie powinni korzystać z tak wyszukanych mebli? (Nie). Takie właśnie meble wstawiło tam tych dwoje, a ludziom stamtąd było bardzo przyjemnie siedzieć na takich krzesłach. Gdy odkryłem problem, zadzwoniłem do tego łajdaka i zacząłem drążyć sprawę. Kontrola ujawniła wiele problemów w każdym pomieszczeniu oraz ogromne straty finansowe. Część oryginalnych mebli była zdatna do użytku, ale ten zły człowiek wyniósł je i sprzedał, aby się na nich wzbogacić, zarobił też na zakupie drogich nowych mebli, a poza tym zainstalował sprzęt, który nie powinien się znajdować w kościele. Ten zły człowiek zrobił to bez konsultacji z kimkolwiek. Czy antychrystka o tym wiedziała? Najpewniej tak. Przychodziła do miejsca pracy każdego dnia, ale nie zgłosiła tego, co widziała, tylko tolerowała to marnotrawstwo. Cóż za bezczelność! Czy ta kobieta wierzy w Boga? Po 20 latach wiary w Boga była tak odrażająca i dopuściła się czegoś takiego – jaką ona jest osobą? W ogóle nie jest osobą! Nawet dobrzy ludzie wśród niewierzących tak nie postępują; cóż za niemoralność! Za każdym razem, gdy Zwierzchnictwo zadawało jej pytania o prace budowlane, udawała głupią, aby je zmylić. Ukrywała i zatajała rzeczy, co skończyło się masą problemów. A zatem czy byłoby przesadą, gdyby ją wydalić i pozwolić, aby znalazła pracę i zarobiła na wynagrodzenie strat? (Nie). Powiedzcie Mi, nawet gdyby ta antychrystka zwróciła pieniądze, to czy znalazłaby spokój w życiu? Czy uszłoby jej to na sucho? Obawiam się, że będzie musiała spędzić resztę życia w udręce. Czemu tak postąpiła, skoro wiedziała, że jej działania do tego doprowadzą? Dlaczego się na to zdecydowała? Nie była przecież kimś, kto wierzy w Boga od roku czy dwóch lat, nie zna jeszcze zasad domu Bożego ani nie wie, co to znaczy mieć bogobojne serce lub na czym polega lojalność. Po tych wszystkich latach wiary w Boga nie zmieniła się ani trochę i chociaż miała okazję wyświadczyć niewielką przysługę, wyrządziła takie zło! Za to, że jest tak odrażająca, powinna zostać wyeliminowana i wyklęta!
W sposobie pracy antychrystów jest pewna cecha wspólna: niezależnie od tego, jaką pracę wykonują, zakazują innym interweniować lub zadawać pytania. Zawsze próbują ukrywać i zatajać sprawy. Na pewno coś kombinują; nie pozwalają innym dowiedzieć się o swoich problemach w pracy. Gdyby postępowali w uczciwy i otwarty sposób, zgodnie z prawdą i zasadami, z czystym sumieniem, czym mieliby się martwić? O czym nie mogliby wspominać? Dlaczego nie pozwalają innym interweniować i zadawać pytań? Co ich trapi? Czego się lękają? Z pewnością coś knują – to oczywiste! W pracy antychrystów brakuje przejrzystości. Gdy zrobią coś złego, zastanawiają się, jak to ukryć i zataić, stwarzając fałszywe pozory, a nawet dopuszczając się rażących oszustw. Czym to się kończy? Bóg ma wgląd we wszystko – i chociaż inni ludzie mogą o czymś nie wiedzieć i dać się na pewien czas wyprowadzić w pole, nadejdzie chwila, gdy Bóg to ujawni. W oczach Boga wszystko jest jawne, ujawnione. Nie ma sensu czegokolwiek przed Nim ukrywać. On jest wszechmogący i gdy postanowi cię ujawnić, wszystko zostanie obnażone w jasnym świetle dnia. Tylko antychryści – pozbawieni duchowego zrozumienia głupcy o naturze archanioła – mogą uważać, że: „Tak długo jak będę utrzymywać wszystko w tajemnicy i nie pozwolę ci się wtrącać, zadawać pytań ani sprawować nadzoru, o niczym się nie dowiesz – a ja będę w pełni kontrolować ten Kościół!”. Sądzą, że jeśli będą rządzić jak królowie, uda się im panować nad sytuacją. Czy rzeczywiście, naprawdę tak jest? Oni nie wiedzą, że Bóg jest wszechmogący, a ich spryt jest tylko ich własnym wymysłem. Bóg ma wgląd we wszystko. Powiedzmy, na przykład, że popełniłeś dzisiaj jakieś zło. Bóg to bada, ale cię nie ujawnia – daje ci szansę okazać skruchę. Popełniasz zło ponownie kolejnego dnia, ale nadal się do niego nie przyznajesz i nie okazujesz skruchy; Bóg wciąż jednak daje ci szansę i czeka na twoją skruchę. Jednak jeśli nadal nie okażesz skruchy, Bóg nie będzie już chciał dać ci kolejnej szansy. Będziesz budzić w Nim wstręt i odrazę, w głębi swego serca nie będzie cię chciał zbawić i zupełnie cię opuści. W takim przypadku będzie kwestią minut, zanim cię zdemaskuje, i nieważne, jak bardzo będziesz próbował zataić sprawy lub zapobiec ujawnieniu sytuacji, na nic się to nie zda. Bez względu na to, jak duża jest twoja ręka, to czy jesteś nią w stanie zasłonić niebo? Niezależnie, jak zdolny jesteś – czy możesz zakryć oczy Boga? (Nie). To głupie ludzkie wymysły. Prawdziwą wszechmoc Boga ludzie mogą częściowo odczuć w Jego słowach. Poza tym wszystkich przedstawicieli tej zepsutej ludzkości, którzy dopuścili się wielkiego zła i bezpośrednio sprzeciwili się Bogu, spotkały różne formy kary, i wszyscy, którzy to widzą, są w pełni przekonani i uznają to za karę. Nawet niewierzący potrafią dostrzec, że Boża sprawiedliwość nie znosi obrazy, dlatego ci, którzy w Boga wierzą, powinni widzieć to tym jaśniej. Boża wszechmoc i mądrość są niezmierzone. Człowiek nie jest w stanie dostrzec ich wyraźnie. Pamiętacie tę pieśń? („Bożych dzieł nie można zmierzyć”). Na tym polega istota Boga, prawdziwe objawienie Jego tożsamości i istoty. Nie są potrzebne twoje domysły i spekulacje. Wystarczy, że zawierzysz tym słowom – a wtedy nie będziesz robić takich głupich rzeczy. Wszyscy ludzie sądzą, że są mądrzy; zakrywają oczy liściem i pytają „Czy mnie widzisz, Boże?”. Bóg odpowiada: „Nie tylko widzę ciebie całego, ale nawet twoje serce oraz to, ile razy byłeś na ludzkim świecie”. To wprawia ludzi w oszołomienie. Nie łudź się, że jesteś sprytny, i nie myśl sobie: „Bóg nie wie o tym czy o tamtym. Nikt z braci i sióstr tego nie widział. Nikt o tym nie wie. Mam swój mały plan. Patrzcie, jaki jestem sprytny!”. Nikt z ludzi tego świata, kto nie rozumie prawdy lub nie wierzy, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim, nie jest mądry. Nieważne, co ludzie mówią lub robią – ostatecznie wszystko to jest błędem, naruszeniem prawdy i przejawem oporu wobec Boga. Tylko jeden rodzaj człowieka można nazwać mądrym. Jaki to rodzaj? Ten, który wierzy, że Bóg bada wszystko, widzi wszystko i sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim. Tacy ludzie odznaczają się szczególną mądrością, ponieważ we wszystkim, co robią, podporządkowują się Bogu; wszystko, co robią, jest zgodne z prawdą, pochwalane przez Boga i obdarzone Jego błogosławieństwem. To, czy ktoś jest mądry, czy nie, zależy od tego, czy potrafi podporządkować się Bogu; a wszystko opiera się na tym, czy to, co mówi i robi, jest zgodne z prawdą. Jeśli masz taki pomysł: „Oto, co myślę na ten temat i co zamierzam zrobić, ponieważ to mi przyniesie korzyść – ale nie zwierzę się z tego nikomu ani nie chcę, aby ktokolwiek o tym wiedział” – to czy takie myślenie jest dobre? (Nie). Co powinieneś zrobić, gdy zorientujesz się, że nie tak należy myśleć? Powinieneś wymierzyć sobie solidny policzek, aby dać sobie nauczkę. Myślisz, że jeśli czegoś nie powiesz, Bóg nie będzie o tym wiedział? Fakty są takie, że w momencie, gdy to przychodzi ci na myśl, Bóg zna twoje serce. Jak to możliwe? Bóg przejrzał na wskroś naturoistotę człowieka. A zatem dlaczego nie ujawni cię w tej sprawie? Nawet jeśli On tego nie ujawni, sam stopniowo to zrozumiesz, ponieważ spożyłeś i wypiłeś tyle Jego słów. Masz sumienie i rozum, masz umysł i potrafisz normalnie myśleć; powinieneś być w stanie samodzielnie odkryć, co jest dobre, a co złe. Bóg daje ci czas i szansę na spokojne przemyślenie spraw, abyś mógł zobaczyć, czy jesteś głupi, czy nie. Zauważysz rezultaty po kilku dniach przemyśleń: poznasz wtedy, że jesteś głupi i że nie powinieneś ukrywać tej sprawy przed Bogiem. We wszystkich kwestiach powinieneś ujawniać wszystko Bogu i być szczery – tylko znajdując się w takim stanie powinieneś stawać przed obliczem Boga. Nawet jeśli się nie otwierasz, jesteś otwarty przed Bogiem. Z Bożej perspektywy wygląda to tak, że Bóg zna fakty, niezależnie od tego, czy Mu je wyjawisz. Czyż nie jesteś bardzo głupi, skoro nie potrafisz tego dostrzec? Jak więc możesz stać się mądrą osobą? Możesz to osiągnąć, otwierając się przed Bogiem. Wiesz, że Bóg bada i wie wszystko, więc nie uważaj się za sprytnego i niech ci się nie wydaje, że Bóg może czegoś nie wiedzieć; skoro jest pewne, że Bóg potajemnie obserwuje ludzkie serca, mądrzy ludzie powinni być nieco bardziej szczerzy, czyści i uczciwi – to mądry wybór. Zawsze uważasz się za sprytniejszego, próbujesz zachować swoje małe sekrety i nieco prywatności – czy to właściwy sposób myślenia? Można być takim w relacjach z innymi ludźmi, ponieważ są tacy, którzy nie mają pozytywnego charakteru i nie kochają prawdy. Możesz być bardziej skryty z takimi ludźmi. Nie odsłaniaj przed nimi swojego serca. Powiedzmy na przykład, że jest ktoś, kogo nienawidzisz i kogo obgadywałeś za jego plecami. Czy powinieneś mu o tym powiedzieć? Nie – wystarczy, że przestaniesz to robić. Gdybyś o tym powiedział, zaszkodziłoby to waszej relacji. W głębi serca wiesz, że jesteś zły, brudny i niegodziwy, że zazdrościsz innym oraz że w pogoni za sławą i zyskiem mówiłeś o kimś źle za jego plecami, aby go oczernić – co za nikczemność! Przyznajesz, że jesteś skażony; wiesz, że postąpiłeś źle i że masz niegodziwą naturę. Potem stajesz przed Bogiem i modlisz się do Niego: „Boże, to co zrobiłem w sekrecie, było niegodziwym, złym uczynkiem – błagam Cię o przebaczenie, błagam, abyś mnie prowadził i błagam, abyś mnie zganił. Z całych sił będę się starał nigdy więcej tego nie zrobić”. Takie postępowanie jest właściwe. Możesz używać pewnych technik w interakcjach z ludźmi, ale przed Bogiem najlepiej jest całkowicie się otworzyć, bo jeśli będziesz miał ukryte zamiary lub będziesz korzystał z tych technik, to wpędzisz się w kłopoty. Po głowie chodzą ci cały czas takie myśli: „Co by tu takiego powiedzieć, aby Bóg miał o mnie wysokie mniemanie, i nie wiedział, co tak naprawdę sobie myślę? Co należy powiedzieć w takiej sytuacji? Muszę być trochę bardziej skryty, nieco bardziej taktowny i muszę mieć odpowiednią metodę. Może wtedy Bóg będzie miał o mnie pochlebne zdanie”. Czy sądzisz, że Bóg nie będzie wiedział, że przez cały czas myślisz w ten właśnie sposób? Bóg zna każdą twoją myśl. Takie kombinowanie musi być bardzo wyczerpujące. O wiele prościej jest mówić szczerze i zgodnie z prawdą, i taka postawa ułatwia życie. Bóg powie wówczas, że jesteś uczciwy i czysty, że jesteś szczery, a to jest bezcenne. Jeżeli będziesz miał szczere serce i uczciwą postawę, to nawet jeśli zdarzy ci się posunąć za daleko i zrobić coś nierozsądnego, dla Boga nie będzie to wykroczenie. Będzie to i tak lepsze niż twoje wyrachowanie i lepsze od tego nieustannego zastanawiania się i kombinowania. Czy antychryści są do tego zdolni? (Nie, nie są).
Wszyscy, którzy kroczą ścieżką antychrysta, są ludźmi o usposobieniu antychrysta, a droga, którą kroczą ludzie o usposobieniu antychrysta, jest ścieżką antychrysta – jednak istnieje pewna różnica między ludźmi o usposobieniu antychrysta a samymi antychrystami. Jeśli ktoś ma usposobienie antychrysta i kroczy jego ścieżką, niekoniecznie oznacza, że jest antychrystem. Lecz jeśli nie okaże skruchy i nie zaakceptuje prawdy, może się nim stać. Dla tych, którzy kroczą ścieżką antychrysta, wciąż jest nadzieja i szansa, aby okazali skruchę, ponieważ jeszcze nie stali się antychrystami. Jeśli popełnią różne złe uczynki i zostaną sklasyfikowani jako antychryści, a tym samym od razu usunięci i wydaleni, to nie będą już mieli szansy na okazanie skruchy. Jeśli ktoś, kto kroczy ścieżką antychrysta, nie uczynił jeszcze wielu złych rzeczy, to przynajmniej pokazuje, że nie jest jeszcze złym człowiekiem. Jeśli jest w stanie zaakceptować prawdę, istnieje dla niego cień nadziei. Jeśli jej nie zaakceptuje, to choćby nie wiem co, będzie mu bardzo trudno osiągnąć zbawienie, nawet jeśli nie uczynił jeszcze wiele różnego rodzaju zła. Dlaczego antychryst nie może zostać zbawiony? Ponieważ kompletnie nie akceptuje prawdy. Jakkolwiek dom Boży omawia kwestię bycia uczciwą osobą – tego, że trzeba być otwartym i szczerym, wyjść i powiedzieć, co ma się do powiedzenia i nie uciekać się do oszustwa – on po prostu nie potrafi tego zaakceptować. Ciągle uważa, że szczerość się nie opłaca i że mówienie prawdy jest głupotą. Jest zdeterminowany, by nie być uczciwym człowiekiem. Taka jest natura antychrysta, polegająca na niechęci i nienawiści do prawdy. Jak człowiek może zostać zbawiony, jeśli w najmniejszym stopniu nie akceptuje prawdy? Jeśli ktoś, kto kroczy ścieżką antychrysta, jest w stanie prawdę zaakceptować, to istnieje wyraźna różnica między nim a samym antychrystem. Wszyscy antychryści to ludzie, którzy nie akceptują ani trochę prawdy. Bez względu na to, jak wiele złych rzeczy zrobili, czy na to, jak wielkie straty przynieśli pracy kościoła i interesom domu Bożego, nigdy nie zastanowią się nad sobą ani nie poznają siebie. Nawet gdy są przycinani, nie przyjmują żadnej prawdy, dlatego też kościół klasyfikuje ich jako złych ludzi – jako antychrystów. Taka osoba co najwyżej potwierdzi, że jej działania naruszają zasady i nie są zgodne z prawdą, ale absolutnie nigdy nie przyzna, że celowo czyni zło lub intencjonalnie sprzeciwia się Bogu. Po prostu przyzna się do swoich błędów, lecz nie zaakceptuje prawdy, a potem będzie nadal czynić zło dokładnie tak, jak robiła to wcześniej, bez praktykowania jakiejkolwiek prawdy. Z faktu, że antychryst nigdy nie akceptuje prawdy, wynika, że jego naturoistotą jest niechęć, a nawet nienawiść do niej. Pozostaje on kimś, kto zawsze opiera się Bogu, bez względu na to, od jak dawna w Niego wierzy. Z drugiej strony, wszyscy zwykli, zepsuci ludzie mogą mieć usposobienie antychrysta, ale istnieje spora różnica między nimi a antychrystami. Są ludzie, którzy potrafią wziąć sobie do serca osądzające ich i demaskujące słowa Boże po tym, jak je usłyszą, dokładnie rozważą i zastanowią się nad sobą. Mogą wtedy zdać sobie sprawę z rzeczy następującej: „A więc to jest usposobienie antychrysta; to jest właśnie kroczenie ścieżką antychrysta. To bardzo poważna sprawa! Ja też znajduję się w takich stanach i zachowuję się podobnie; posiadam tego rodzaju istotę – jestem takim typem człowieka!”. Następnie zastanawiają się, w jaki sposób mogą odrzucić usposobienie antychrysta i okazać prawdziwą skruchę, a dzięki temu mogą skupić swoją wolę na tym, by przestać kroczyć ścieżką antychrysta. W swojej pracy i życiu oraz w kwestii swojego podejścia do ludzi, wydarzeń i spraw, czy też do zadania wyznaczonego przez Boga, potrafią zastanowić się nad własnymi czynami i zachowaniem, nad tym, dlaczego nie potrafią podporządkować się Bogu i w życiu kierują się szatańskim usposobieniem, a także nad tym, z jakiego powodu nie są w stanie zbuntować się przeciwko cielesności i szatanowi. Będą więc modlić się do Boga, przyjmować Jego sąd i karcenie oraz błagać Go, by wybawił ich od zepsutego usposobienia i wpływu szatana. Ich determinacja, by to uczynić, dowodzi, że potrafią zaakceptować prawdę. Podobnie jak antychryst przejawiają zepsute usposobienie i postępują wedle własnej woli; różnica polega na tym, że antychryst ma nie tylko ambicje i pragnienia ustanowienia niezależnego królestwa, ale także nie zaakceptuje on prawdy, bez względu na wszystko. Jest to pięta achillesowa antychrysta. Z drugiej strony, jeśli osoba o usposobieniu antychrysta będzie w stanie zaakceptować prawdę, modlić się do Boga i polegać na Nim, a także zechce odrzucić zepsute usposobienie szatana i podążać ścieżką dążenia do prawdy, to jak ta modlitwa i to postanowienie przysłużą się jej wkraczaniu w życie? Spowoduje to przynajmniej, że zastanowi się nad sobą i pozna siebie wykonując swoje obowiązki oraz będzie używać prawdy do rozwiązywania problemów, aby obowiązki te wykonywać w sposób zadowalający. To jedna z korzyści jakie jej to przyniesie. Poza tym, dzięki szkoleniu, na które pozwala jej wykonywanie obowiązków, będzie w stanie wkroczyć na ścieżkę dążenia do prawdy. Bez względu na trudności, jakie napotka, będzie w stanie poszukiwać prawdy oraz skupić się na jej przyjęciu i praktykowaniu. Będzie w stanie stopniowo odrzucić swoje szatańskie usposobienie, podporządkować się Bogu i oddawać Mu cześć. Dzięki takiej praktyce może osiągnąć Boże zbawienie. Ludzie o usposobieniu antychrysta w dalszym ciągu mogą od czasu do czasu przejawiać zepsucie, mówić i działać w interesie własnej sławy oraz własnego zysku i statusu, niejako wbrew sobie, i mogą nadal postępować samowolnie – lecz gdy tylko zdadzą sobie sprawę, że przejawiają w ten sposób swoje zepsute usposobienie, poczują wyrzuty sumienia i będą modlić się do Boga. Dowodzi to, że są kimś, kto potrafi zaakceptować prawdę, kto podporządkowuje się dziełu Bożemu; dowodzi to, że dążą do wejścia w życie. Bez względu na to, ile lat doświadczenia ma dana osoba i jak wiele zepsucia przejawiła, ostatecznie będzie w stanie zaakceptować prawdę i wejść w prawdorzeczywistość. Jest kimś, kto podporządkowuje się dziełu Bożemu. A robiąc to wszystko, pokazuje, że położyła już swój fundament na prawdziwej drodze. Jednak część spośród tych, którzy kroczą ścieżką antychrysta, nie potrafi zaakceptować prawdy. Dla nich osiągnięcie zbawienia będzie równie trudne, jak dla antychrystów. Gdy tacy ludzie słyszą słowa Boże demaskujące antychrystów, nie czują nic, pozostają niewzruszeni i obojętni na nie. Kiedy omówienie skupia się na temacie usposobienia antychrysta, przyznają, że je mają i że kroczą ścieżką antychrysta. Potrafią o tym całkiem nieźle mówić. Ale kiedy przychodzi czas na praktykowanie prawdy, zawsze odmawiają, postępują samowolnie i polegają na swoim usposobieniu antychrysta. Jeśli zapytasz taką osobę: „Czy przeżywasz konflikt wewnętrzny, gdy przejawiasz usposobienie antychrysta? Czy w duchu sama siebie oskarżasz, mówisz, aby chronić swój status? Czy zastanawiasz się nad sobą i poznajesz samego siebie, gdy przejawiasz usposobienie antychrysta? Czy w głębi duszy odczuwasz wyrzuty sumienia, gdy dowiadujesz się o swoim zepsutym usposobieniu? Czy potem okazujesz jakąkolwiek skruchę i w jakimkolwiek stopniu się zmieniasz?”. Z pewnością taki ktoś nie będzie miał odpowiedzi na te pytania, ponieważ nie miał takich doświadczeń. Nie będzie w stanie nic na to odpowiedzieć. Czy tacy ludzie są zdolni do okazania prawdziwej skruchy? Z pewnością nie będzie to łatwe. Ci, którzy naprawdę dążą do prawdy, będą odczuwać ból, gdy tylko przejawią usposobienie antychrysta. Ogarnie ich niepokój i będą myśleć tak: „Dlaczego nie mogę po prostu pozbyć się tego szatańskiego usposobienia? Z jakiego powodu zawsze je przejawiam? Czemu to moje skażone usposobienie tak uparcie we mnie tkwi i nie daje za wygraną? Dlaczego tak trudno jest wejść w prawdorzeczywistość?”. Pokazuje to, że ich doświadczenie życiowe jest ograniczone, a ich zepsute usposobienie nie zostało w ogóle naprawione. To dlatego walka w ich sercu jest tak zaciekła, gdy coś takiego ich spotyka, i dlatego oni także ponoszą ciężar tej udręki. Chociaż są zdecydowani odrzucić swoje szatańskie usposobienie, z pewnością nie mogą tego zrobić, nie walcząc z nim w swoim sercu – a walka ta nasila się z dnia na dzień. W miarę jak ich samowiedza pogłębia się i widzą, jak głęboko są zepsuci, jeszcze bardziej pragną zyskać prawdę i jeszcze mocniej ją cenią – będą w stanie ją zaakceptować i praktykować ją nieprzerwanie w trakcie całego procesu poznawania siebie i swojego zepsutego usposobienia. Będą wzrastac w postawie, a ich usposobienie życiowe zacznie się naprawdę zmieniać. Jeśli nadal będą starali się doświadczać rzeczy w ten sposób, ich sytuacja z roku na rok będzie coraz lepsza, a w końcu będą w stanie przezwyciężyć cielesność i odrzucić zepsucie, często praktykować prawdę i podporządkować się Bogu. Wkraczanie w życie nie jest łatwe! To tak, jakby reanimować kogoś, kto ma zaraz umrzeć: odpowiedzialność, jaką można w związku tym wypełnić, polega na omawianiu prawdy, wspieraniu takiej osoby, zapewnianiu jej opieki lub przycinaniu jej. Jeśli ktoś jest w stanie zaakceptować to i się podporządkować, jest jeszcze dla niego nadzieja; może mieć to szczęście ujść z życiem w ostatniej chwili. Jeśli jednak odmawia przyjęcia prawdy i nie ma żadnej samowiedzy, to znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Niektórzy antychryści przez rok lub dwa lata po tym, jak ich wyeliminowano, nie mają samowiedzy i nie przyznają się do popełnionych błędów. W takim przypadku nie ma w nich śladu życia, a to dowód na to, że nie ma już w ich przypadku nadziei na zbawienie. Czy potraficie zaakceptować prawdę, kiedy jesteście przycinani? (Tak). Jest zatem dla was nadzieja – to dobra wiadomość! Jeśli jesteście w stanie zaakceptować prawdę, jest nadzieja, że zostaniecie zbawieni.
Jeśli chcecie zostać zbawieni, musicie pokonać wiele przeszkód. Jakich? Czeka was nieustanna walka z waszym skażonym usposobieniem oraz zmaganie z usposobieniem szatana i antychrystów: ono chce cię kontrolować, a ty chcesz się od niego uwolnić; ono chce cię zwodzić, a ty chcesz się go pozbyć. Jeśli okaże się, że nie potrafisz uwolnić się od swojego skażonego usposobienia nawet po tym, jak je poznasz, to będziesz odczuwać przygnębienie, ból i zaczniesz się modlić. Czasami, gdy zauważysz, że minęło już trochę czasu, a ty wciąż nie jesteś w stanie uwolnić się spod wpływu szatańskiego usposobienia, możesz mieć poczucie beznadziei, lecz nie poddasz się i stwierdzisz, że nie możesz dalej być tak zniechęcony i przygnębiony – że musisz dalej walczyć. Podczas wykonywania swoich obowiązków i doświadczania dzieła Bożego u ludzi stopniowo pojawiają się różne reakcje wewnętrzne. Krótko mówiąc, ci, którzy mają życie, to ci, którzy dążą do prawdy i przechodzą nieustanne zmiany wewnętrzne. Ich sposób myślenia i poglądy, ich zachowanie i praktyki, a nawet intencje, idee i myśli, które są głęboko zakorzenione w ich umysłach, przechodzą przemianę. Co więcej, będą w stanie coraz lepiej rozróżniać, co jest dobre, a co złe, jakie złe rzeczy zrobili, czy dany sposób myślenia jest słuszny, czy też nie, czy jakiś pogląd jest zgodny z prawdą oraz czy zasady stojące za ich postępowaniem są zgodne z Bożymi intencjami, a wreszcie, czy oni sami są kimś, kto podporządkowuje się Bogu i kocha prawdę. Te rzeczy będą w ich sercach stopniowo stawać się coraz bardziej klarowne. Na jakim fundamencie opiera się zatem osiągnięcie tych rezultatów? Na praktykowaniu i przyjmowaniu prawd tak, kiedy je zrozumieją. Dlaczego antychryści po prostu nie są w stanie się zmienić? Czy nie potrafią zrozumieć prawdy? (Potrafią). Potrafią ją zrozumieć, lecz nie praktykują jej. Nie praktykują jej, gdy ją słyszą. Może być tak, że rozumieją ją i akceptują jako doktrynę, lecz czy potrafią wprowadzić w życie choćby te fragmenty doktryn i reguł, które są w stanie zrozumieć? Kompletnie nie; nawet gdybyś ich zmusił, a oni zużyliby ostatki sił próbując to zrobić, nadal nie byliby w stanie wprowadzić ich w życie. Dlatego w ich przypadku wkroczenie w prawdę nigdy się nie zrealizuje. Bez względu na to, jak wiele antychryst może mówić o byciu uczciwym człowiekiem, oraz na to, jak wielki podejmuje wysiłek, i tak nie jest w stanie wygłosić ani jednej uczciwej wypowiedzi; ile by nie mówił o tym, że bierze pod uwagę Boże intencje, i tak nie chce porzucić swoich samolubnych i nikczemnych motywacji. Postępuje wychodząc z egoistycznego punktu widzenia. Kiedy antychryści widzą coś dobrego, co przyniosłoby im jakąś korzyść, mówią: „Daj to tutaj – to moje!”. Powiedzą wszystko, co ma szansę przysłużyć się ich statusowi, i zrobią wszystko, co będzie dobre dla nich samych. To jest właśnie istota antychrysta. W chwilowym przypływie namiętności mogą poczuć, że zrozumieli trochę prawdy. Ogarnia ich wtedy zapał i wykrzykują hasła takie jak: „Muszę praktykować, zmienić się i zadowolić Boga!”. Kiedy jednak faktycznie przychodzi czas na praktykowanie prawdy, czy to robią? Nie. Cokolwiek mówi Bóg, niezależnie od tego, ile prawd i faktów głosi, popierając je dowolną liczbą przykładów z życia, nie jest to w stanie w żadnym stopniu poruszyć antychrysta ani wpłynąć na jego ambicję. Jest to jego cecha charakterystyczna, jest to jego oznaka. On po prostu nie praktykuje żadnej prawdy. Kiedy przemawia używając pięknych słów, to tylko po to, by inni słyszeli, a bez względu na to, jak piękne są te słowa, jest to tylko górnolotna i pusta paplanina – w jego przypadku jest to jedynie teoria. Jakie miejsce w sercach takich ludzi zajmuje prawda? Co już wam powiedziałem o naturoistocie antychrysta? (Że jest nią nienawiść do prawdy). Dokładnie tak. Żywi on nienawiść do prawdy. Wierzy, że jego niegodziwość, samolubstwo i nikczemność, a także jego arogancja, bezwzględność, uzurpowanie sobie statusu i bogactwa oraz sprawowanie kontroli nad innymi są najwyższą prawdą, najwznioślejszą filozofią, i że nic innego nie jest od tych rzeczy ważniejsze. Gdy zdobędzie status i posiądzie kontrolę nad ludźmi, może robić, co chce, a wszystkie jego ambicje i pragnienia staną się wtedy osiągalne. To właśnie stanowi ostateczny cel antychrysta.
Antychryści czują niechęć do prawdy i nienawidzą jej. Czy jest możliwe, abyś zmusił kogoś, kto odczuwa niechęć do prawdy, do zaakceptowania i praktykowania jej? (Nie). Równie dobrze mógłbyś nakłonić krowę do wspinania się na drzewo lub wilka do zjedzenia siana – czyż nie byłoby to wymaganiem od nich niemożliwego? Czasami można zobaczyć, jak wilk przenika do stada owiec, aby być blisko nich. Jest to podstęp, a on tylko czeka na okazję, by zjeść jedną z nich. Jego natura nigdy się nie zmieni. Zmuszanie antychrysta do praktykowania prawdy jest właśnie tym samym, co zmuszanie wilka, aby jadł siano i porzucił instynkt pożerania owiec: jest to po prostu niemożliwe. Wilki są drapieżnikami. Jedzą owce, a także inne zwierzęta. Taka jest ich natura i nie można jej zmienić. Jeśli ktoś mówi: „Nie wiem, czy jestem antychrystem, ale ilekroć słyszę jak omawiana jest prawda, nienawidzę jej i w moim sercu pojawia się wściekłość – a tego, kto by mnie przycinał, znienawidzę jeszcze bardziej”, to czy taka osoba jest antychrystem? (Tak). Ktoś mówi: „Kiedy coś cię spotyka, musisz się podporządkować i szukać prawdy”, a ta mu odpowiada: „Podporządkuj się, akurat! Zamknij się!”. Co to za podejście? Czy jest to po prostu przejaw wybuchowego charakteru? (Nie). Jakie to jest usposobienie? (Nienawiść do prawdy). Antychryst nie zniesie choćby rozmowy o niej, a gdy tylko zaczniesz ją omawiać, odzywa się jego natura, a on pokazuje swoją prawdziwą postać. Nie lubi, gdy choćby wspomina się o poszukiwaniu prawdy lub podporządkowaniu się Bogu. Jak wielka jest jego niechęć do tego tematu? Kiedy słyszy takie słowa, po prostu wybucha. Jego uprzejmość natychmiast znika – nie boi się pokazać swojej prawdziwej twarzy. Tak wielka jest jego nienawiść. Czy zatem jest w stanie praktykować prawdę? (Nie). Prawda nie jest przeznaczona dla ludzi złych, lecz dla osób posiadających sumienie i rozum, dla tych, którzy kochają prawdę i rzeczy pozytywne. Wymaga od nich, aby ją zaakceptowali i praktykowali. A jeśli chodzi o owych niegodziwych ludzi posiadających istotę antychrysta, którzy są skrajnie wrogo nastawieni do prawdy i rzeczy pozytywnych, to ci nigdy jej nie zaakceptują. Bez względu na to, od jak wielu lat wierzą w Boga oraz ilu kazań wysłuchali, nie przyjmą prawdy ani nie będą jej praktykować. Nie myśl sobie, że nie praktykują prawdy dlatego, że jej nie rozumieją, a gdy usłyszą o niej więcej, to zrozumieją. Jest to niemożliwe, ponieważ wszyscy, którzy czują niechęć do prawdy i nienawidzą jej, należą do szatana. Nigdy nie zmienią się sami ani nie zmieni ich nikt inny. To tak jak archanioł po tym, jak zdradził Boga: czy kiedykolwiek słyszałeś, aby Bóg powiedział, że zbawi archanioła? Takie słowa nigdy nie padły. Co więc zrobił On szatanowi? Zrzucił go na środek nieba i kazał mu świadczyć usługi na ziemi, czyli robić to, co ten robić powinien. A kiedy zakończy świadczenie usług i Boży plan zarządzania zostanie ukończony, zniszczy go i to będzie koniec. Czy Bóg mówi mu coś więcej? (Nie). Dlaczego? Ponieważ byłoby to bez sensu. Powiedzenie choćby jednej rzeczy byłoby zbyteczne. Bóg przejrzał go na wylot: istota natury antychrysta nigdy się nie zmieni. Tak właśnie jest.
Kiedy spotkasz antychrysta, jak powinieneś go potraktować? Było kilku przywódców, którzy zostali scharakteryzowani jako fałszywi przywódcy lub antychryści, a następnie zastąpieni. W przypadku jednego z nich bracia i siostry donieśli jakiś czas później, że w pewnym stopniu był jednak w stanie wykonywać pracę, że w międzyczasie okazać skruchę i dobrze sobie radził. Nie jest do końca jasne, czy zachowywał się dobrze, czy też przemawiał w piękny sposób, a może po prostu stał się bardziej zdyscyplinowany w swojej roli. Ponieważ bracia i siostry twierdzili, że dobrze sobie radzi, a biorąc pod uwagę, że brakowało ludzi do pewnych zadań, ustalono, że powinien zająć się niektórymi z nich. Skończyło się tak, że niecałe dwa miesiące później bracia i siostry złożyli raport: „Natychmiast zastąpcie go kimś innym – uciska nas nieznośnie. Jeśli nie zostanie zaraz zastąpiony, nie będziemy w stanie dłużej wykonywać naszych obowiązków”. Nie zgodziliby się na wykorzystanie go, bez względu na wszystko; wybraliby na przywódcę każdego, byle tylko nie jego. Był tym samym starym zatraceńcem – używał pięknych słów, lecz w rzeczywistości nie zmienił się ani trochę. Co się takiego działo? Jego natura została całkowicie obnażona. Jak według ciebie powinno się rozwiązać tę sprawę? Tak silna reakcja braci i sióstr dowodzi, że rzeczywiście mieli trochę rozeznania. Niektórzy ludzie zostali przez niego wprowadzeni w błąd, a po tym, jak Zwierzchnictwo się nim zajęło, przyszli stanąć w jego obronie, a później powiedzieli, że okazał skruchę. Został więc ponownie awansowany, a po pewnym czasie został całkowicie zdemaskowany. Bracia i siostry przejrzeli go na wylot i zjednoczyli się, by usunąć go ze stanowiska. Zwierzchnictwo widziało, że ci ludzie rozeznali się co do tej osoby. Nie podlewano ich na darmo. Tak więc, biorąc pod uwagę, że nikt nie zgodził się na to, by posłużyć się tą osobą, Zwierzchnictwo zdecydowało się go zastąpić. Skąd wzięło się rozeznanie tych ludzi? (Ze zrozumienia prawdy). Dokładnie tak. Rozeznanie pochodzi ze zrozumienia prawdy. Czyż prawda i Bóg nadal nie panowali w tym kościele? (Owszem). Ich rozeznanie przyszło w odpowiednim czasie: po zwolnieniu tego człowieka, bracia i siostry nie musieli już znosić jego kontroli. Wszyscy tak wiele wycierpieli pod jego uciskiem. W ogóle nie miał w sobie człowieczeństwa. Nie wykonywał swojej właściwej pracy, lecz przeszkadzał braciom i siostrom w wykonywaniu ich obowiązków – poniewierał ich, nadużywając swojej władzy. Kto by się na to godził? Głupiec – oto kto! Kiedy tacy ludzie są zastępowani, czy mają potem w związku z tym jakieś odczucia? Ostatnim razem człowiek ten został zwolniony przez Zwierzchnictwo; tym razem został usunięty ze stanowiska przez braci i siostry, został wygwizdany i wyrzucony ze sceny – nie jest to zbyt efektowny sposób na odejście! Początkowo chciał wyrobić sobie pozycję. Jak się okazało, nie udało mu się to, a zamiast z tego spadł z drabiny kariery i został przywrócony do swojej pierwotnej postaci. Czy nie powinien był wtedy zastanowić się nad sobą? (Powinien). Gdyby był normalnym człowiekiem, a po prostu posiadał poważnie zepsute usposobienie, to czy również nie musiałby tego zrobić? (Musiałby). Jest pewien typ ludzi, którzy nie potrafią zastanowić się nad sobą. Uważają, że mają rację, a wszystko, co robią, jest słuszne. Nie akceptują faktów ani rzeczy pozytywnych czy tego, jak inni ich oceniają. Są to ludzie, którzy mają istotę usposobienia antychrysta. Antychryści nie potrafią zastanawiać się nad sobą. O czym w takim razie rozmyślają? „Ha! Nadejdzie dzień, kiedy moja gwiazda wzejdzie ponownie. Poczekajcie, aż znajdziecie się w moich rękach – wtedy dopiero zobaczycie, jak będę was dręczył!”. Czy będą mieli na to szansę? (Nie). Nie mają już na to szans. W miarę jak bracia i siostry będą rozumieć coraz więcej prawd i będą w stanie rozpoznać rozmaite stany różnych ludzi, a w szczególności rozpoznać antychrystów, przestrzeń, jaka im pozostanie na czynienie zła, będzie się kurczyć i będą oni mieli coraz mniej okazji, aby to zrobić. Próba powrotu nie będzie dla nich łatwa. Mają nadzieję, że Zwierzchnictwo będzie głosić nieco mniej na temat rozeznawania i nie rozpozna, kim tak naprawdę są. Kiedy słyszą, że takie prawdy są omawiane, wiedzą, że to ich koniec, i widzą, że nie ma już nadziei na powrót. Nie myślą sobie tak: „To, co oni teraz rozpoznają i demaskują, jest prawdą – dokładnie odzwierciedla to mój stan. Jak powinienem się zmienić? Jeśli nadal będę się tak zachowywać, to czyż nie będzie to mój koniec? Zostanę spisany na straty. Co dobrego może wyniknąć z kroczenia ścieżką archanioła i sprzeciwiania się Bogu?”. Czy mieliby takie przemyślenia? (Nie). Nie będą nad tym rozmyślać, a już na pewno nie będą zastanawiać się nad sobą i próbować poznać siebie – prędzej umrą, niż okażą skruchę. Taka jest ich natura. Bez względu na to, w jaki sposób omawiasz prawdę, nie przebudzi ich to ani nie skłoni do okazania skruchy. Czy bez skruchy możliwe jest jakiekolwiek wyjście? (Nie). Antychryści nie okazują skruchy. Podążają swoją ścieżką aż do jej gorzkiego końca i własnej zguby, co jest podyktowane ich naturą.
Cały ten czas rozmawialiśmy na temat rozpoznawania antychrystów. Jak myślicie, jakie uczucia pojawiają się w słuchających nas ludziach, którzy są antychrystami? Kiedy przychodzi czas na zgromadzenie, czują nieznośną udrękę i opór w sercu. Czyż nie są oni antychrystami? (Zgadza się). Kiedy zwykła osoba o zepsutym usposobieniu wie, że ma usposobienie antychrysta, z niecierpliwością pragnie usłyszeć i zrozumieć więcej, ponieważ kiedy już tak się stanie, będzie mogła dążyć do zmiany. Myśli, że jeśli nie zrozumie, to zbłądzi i może nadejść dzień, w którym wkroczy na ścieżkę antychrysta, gdzie popełni wielkie zło, otwierając wrota piekieł, a tym samym straci szansę na zbawienie i będzie to jej koniec. Boi się tego. Sposób myślenia antychrysta jest jednak inny. Desperacko pragnie on wyłącznie tego, by powstrzymać innych od wygłaszania i słuchania kazań na temat rozeznawania; gorąco pragnie, aby wszyscy mieli zamęt w głowie, byli pozbawieni rozeznania i aby on mógł ich zwodzić. To właśnie uczyniłoby go szczęśliwym. Jakie jest największe pragnienie antychrysta? Przejęcie władzy. A czy wy chcielibyście przejąć władzę? (Nie). W sercu nie, lecz czasami ta myśl pojawia się w waszym umyśle jako coś, czego byście chcieli, a więc jest to w rzeczywistości coś, co chcielibyście zrobić. Możesz nosić w sobie osobiste pragnienie, jakąś ukrytą głęboko w sercu tęsknotę, by nie być tego typu osobą i nie podążać tą ścieżką, lecz kiedy coś cię spotyka, twoje zepsute usposobienie wywiera na ciebie wpływ i zaczyna tobą kierować. Łamiesz sobie głowę, myśląc o tym, jak ochronić swój status i swoje wpływy, ilu ludzi możesz kontrolować, jak wypowiadać się autorytatywnie, aby zdobyć szacunek innych. Kiedy bez przerwy myślisz o tych sprawach, twoje serce nie jest już pod twoją kontrolą. Co je kontroluje? (Zepsute usposobienie). Tak – jest pod władzą zepsutego usposobienia szatana. Człowiek całymi dniami rozmyśla o swoich cielesnych interesach; zawsze walczy z innymi, a w trakcie tych zmagań nic nie zyskuje i jest to dla niego bardzo bolesne – żyje tylko dla cielesności i szatana. Tak więc ktoś postanawia dobrze wykonywać swoje obowiązki i żyć dla Boga, tylko po to, by znowu walczyć o swój status i realizację swoich interesów, gdy coś go spotka – jest to walka i gonitwa w tę i z powrotem, która całkowicie go wyczerpuje, a na której nic nie zyskuje. Powiedzcie Mi, czy to nie jest wyczerpujący sposób na życie? (Owszem). Taki ktoś żyje tak dzień po dniu i zanim się zorientuje, mijają dekady. Niektórzy ludzie wierzą w Boga przez dziesięć lub dwadzieścia lat – ile prawdy zyskali? Jak bardzo zmieniło się ich zepsute usposobienie? Dla kogo żyją każdego dnia? Po co robią to wszystko? W jakim celu łamią sobie głowę? Wszystko dla cielesności. Bóg powiedział, że „wszystkie wyobrażenia myśli jego serca są przez cały czas złe”. Czy w tych słowach jest błąd? Skosztuj ich; delektuj się nimi. Kiedy myślisz o nich i ich doświadczasz, czy nie pojawia się w tobie lęk? Możesz powiedzieć: „Rzeczywiście odczuwam pewien strach. Zewnętrznie cały dzień płacę cenę; wyrzekam się, ponoszę koszty i znoszę cierpienie. To właśnie robi moja cielesna forma, moje ciało – ale wszystkie myśli w moim sercu są złe. Wszystkie są sprzeczne z prawdą. W wielu rzeczach, które robię, moje przekonania, pobudki i cele są związane wyłącznie z czynieniem zła moich własnych wyobrażeń”. Co wynika z takiego postępowania? Złe uczynki. Czy Bóg będzie o nich pamiętał? Niektórzy mogą powiedzieć: „Wierzę w Boga od dwudziestu lat. Poświęciłem wszystko, a Bóg nadal o tym nie pamięta”. Są tym zasmuceni i cierpią z tego powodu. Co ich boli? Gdyby Bóg miał być naprawdę surowy wobec człowieka, ten nie miałby się czym chwalić. Wszystko to jest Bożą łaską, Bożym miłosierdziem – Bóg jest wobec człowieka bardzo tolerancyjny. Pomyślcie o tym: Bóg jest tak święty, tak sprawiedliwy, tak wszechmocny, a tylko patrzy, jak ci, którzy za Nim podążają, przez cały dzień mają myśli przesiąknięte do cna złem, myśli, które są sprzeczne z prawdą, i takie, które dotyczą wyłącznie spraw związanych z ich własnym statusem, sławą i zyskiem. Czy Bóg będzie tolerował to, że Jego wyznawcy sprzeciwiają Mu się i zdradzają Go w ten sposób? Absolutnie nie. Zdominowani przez te idee, myśli, zamiary i pobudki, ludzie otwarcie robą rzeczy, które stanowią bunt i sprzeciw wobec Boga, chwaląc się cały czas, że wykonują swoje obowiązki i współpracują przy dziele Bożym. Bóg widzi to wszystko, a mimo to musi to znosić. Jak to robi? Zaopatruje w prawdę; podlewa i demaskuje; oświeca i iluminuje, udziela wskazówek, chłosta i dyscyplinuje – a kiedy ta dyscyplina okazuje się surowa, musi nawet dodawać otuchy. Ile cierpliwości musi mieć Bóg, by czynić to wszystko! Ma oko na różne skażone skłonności tych ludzi, na fakt, że wszystko to, co oni przejawiają, jak się zachowują i jakie mają idee, jest złe – a mimo to potrafi to znieść. Powiedzcie Mi, czy człowiek byłby w stanie coś takiego zrobić? (Nie). Rodzice okazują swoim dzieciom wielką cierpliwość, ale i tak mogą dziecko porzucić, a nawet całkiem zerwać z nim kontakt, gdy sprawy stają się nie do zniesienia. A co z cierpliwością, którą Bóg okazuje człowiekowi? Bóg okazuje ci swoją cierpliwość każdego dnia twojego życia. Oto jak jest cierpliwy. Co kryje się w tej cierpliwości? (Miłość). Nie tylko miłość – Bóg ma wobec ciebie pewne oczekiwanie. Jakie? Aby mógł zobaczyć rezultat i nagrodę poprzez dzieło, które wykonuje, i umożliwić człowiekowi zakosztowanie Jego miłości. Czy człowiek ma taką miłość? Nie. Posiadając odrobinę wiedzy i wykształcenia, krztynę jakiejś zdolności lub talentu, człowiek czuje, że jest szlachetniejszy od innych i że zwykli ludzie się do niego nie umywają. Na tym polega odrażająca natura człowieka. Czy tak postępuje Bóg? Wręcz przeciwnie: taka niewyobrażalnie brudna, głęboko zepsuta ludzkość to ci, których Bóg zbawia; co więcej, On mieszka wśród nich, rozmawiając z nimi twarzą w twarz i wspierając ich. Człowiek nie jest w stanie tego zrobić.
Poniżej znajduje się dalsze omówienie pewnego dodatkowego problemu. Niektórzy ludzie, składając świadectwo, mówią: „Ilekroć coś mnie spotyka, myślę o Bożej miłości i łasce i jestem głęboko poruszony. Przestaję przejawiać swoje zepsute usposobienie, gdy tylko pomyślę o tych rzeczach”. Większość ludzi uważa, że to stwierdzenie ma sens, że takie podejście naprawdę może rozwiązać problem polegający na przejawianiu skażonego usposobienia. Czy te słowa naprawdę mają sens? Nie. Boża miłość, Boża wszechmoc, Boża tolerancja dla człowieka i całe dzieło, które w nim dokonuje, może go jedynie poruszyć – tę jego część, która jest jego człowieczeństwem, która jest jego sumieniem i racjonalnością; nie może jednak rozwiązać problemu zepsutego usposobienia człowieka ani zmienić celu i kierunku jego dążeń. Dlatego właśnie Bóg dokonuje dzieła osądzania w dniach ostatecznych: wyraża prawdę i zaopatruje w nią ludzi, aby rozwiązać problem skażonego usposobienia człowieka. Co jest najważniejszą rzeczą czynioną przez Boga? Wyraża On prawdę, zaopatruje w nią ludzi oraz osądza ich i karci. Swoimi działaniami lub rzeczami, które robi, nie chce poruszyć cię, żebyś zmienił kierunek i cel twoich dążeń. On by tak nie działał. Bez względu na to, co Bóg mówi swojej cierpliwości wobec człowieka lub o tym, jak go zbawia, i niezależnie od tego, jak wielką cenę przyjdzie Mu za to zapłacić, pragnie On jedynie sprawić, by człowiek zrozumiał Jego intencję zbawienia ludzi. Nie mówi tych rzeczy, aby zmiękczyć ludzkie serca i umożliwić im zawrócenie ze złej drogi, bo są tak bardzo poruszeni, że Go usłyszeli. Tego nie da się zrobić. Dlaczego nie? Zepsute usposobienie człowieka jest jego naturoistotą, a ta z kolei jest fundamentem, na którym ludzie polegają, aby przetrwać. Nie jest to zły zwyczaj czy nawyk, który można zmienić przy odrobinie zachęty. Czyjaś naturoistota nie zmieni się, gdy tylko ta osoba będzie szczęśliwa lub gdy zdobędzie pewną ilość wiedzy czy przeczyta ileś książek. To byłoby niemożliwe. Nikt nie może zmienić natury człowieka. Można się zmienić tylko poprzez zaakceptowanie i zyskanie prawdy – tylko prawda może zmienić ludzi. Jeśli chcesz zmienić swoje życiowe usposobienie, musisz dążyć do prawdy, a aby do niej dążyć, musisz zacząć od wyraźnego zrozumienia różnych prawd, o których mówi Bóg. Niektórzy uważają, że jeśli ktoś zrozumiał doktrynę, to pojął też prawdę. Nic bardziej mylnego. Nie jest tak, że jeśli rozumiesz doktrynę wiary w Boga i potrafisz mówić o kilku duchowych teoriach, to zrozumiałeś prawdę. Dobrze to teraz przemyśl: do czego dokładnie odnosi się prawda? Dlaczego zawsze mówię, że jest tak wielu ludzi, którzy jej nie rozumieją? Przypuszczają, że jest tak: „Jeśli jestem w stanie zrozumieć znaczenie słów Bożych, to znaczy, że zrozumiałem prawdę”, i że „Wszystkie słowa Boga są słuszne; wszystkie są wypowiadane do naszych serc, a więc są naszym wspólnym językiem”. Powiedzcie Mi, czy to stwierdzenie jest słuszne, czy nie? Co to właściwie znaczy rozumieć prawdę? Dlaczego mówimy, że ci ludzie jej nie rozumieją? Najpierw porozmawiamy trochę o tym, czym w ogóle jest prawda. Prawda jest rzeczywistością wszystkiego, co pozytywne. Jak więc ta rzeczywistość tego, co pozytywne, odnosi się do człowieka? (Jak rozumiem, Boże, gdy dana osoba rozumie prawdę, objawia się to tym, że niezależnie od tego, z jakimi ludźmi, wydarzeniami i sprawami się spotyka, ma zasady i wie, jak do nich podchodzić, ma też swoją ścieżkę praktykowania; prawda jest w stanie rozwiązać jej trudności i stać się rzeczywistością w jej życiu. Bóg właśnie powiedział, że zrozumienie doktryny przez daną osobę nie równa się zrozumieniu przez nią prawdy – czuje się ona tak, jakby ją zrozumiała, lecz nie potrafi rozwiązać żadnego z problemów i żadnej z trudności, jakie ma w swoim prawdziwym życiu. Brak mu ku temu ścieżki; nie potrafi powiązać rzeczy z prawdą). Tym właśnie jest niezrozumienie prawdy. Część z tego, co właśnie zostało powiedziane, trafia w sedno sprawy: czym jest prawda? (Prawda może wskazać ludziom ścieżkę praktyki i działania zgodnie z zasadami, a także może rozwiązać ich trudności). Dokładnie tak. Porównywanie swojej osoby z prawdozasadami i praktykowanie zgodnie z nimi – to jest ta ścieżka. To właśnie dowodzi, że mamy do czynienia ze zrozumieniem prawdy. Jeśli jedynie rozumiesz doktrynę, a kiedy coś ci się przydarzy, nie potrafisz jej zastosować i nie jesteś w stanie znaleźć odpowiednich zasad, to nie jest to zrozumienie prawdy. Czym jest prawda? Prawda to zasady i kryteria postępowania we wszystkich sprawach. Czyż nie? (Zgadza się). Kiedy mówię, że nie rozumiecie prawdy, to twierdzę, że wychodzicie z kazań znając jedynie doktrynę. Nie wiecie, jakie są zasady i kryteria prawdy w niej zawarte, które z rzeczy, jakie się wam przytrafiają, czy też które stany, w jakich się znajdujecie, dotyczą tego aspektu prawdy, ani też nie wiecie, jak go zastosować w praktyce. Nie wiecie żadnej z tych rzeczy. Powiedzmy na przykład, że zadaliście jakieś pytanie. To, że je zadajecie, oznacza, że nie rozumiecie odnoszącej się do niego prawdy. Czy zrozumiecie tę prawdę po jej omówieniu? (Tak). Możecie zrozumieć ją nieco lepiej po takiej rozmowie, lecz jeśli nie będziecie w stanie jej pojąć, gdy podobna rzecz przydarzy się wam ponownie, to nie jest to prawdziwe zrozumienie prawdy. Nie znasz zasad i kryteriów tej prawdy; nie masz o nich pojęcia. Może istnieć prawda, o której myślisz, że ją zrozumiałeś – ale jeśli chodzi o to, do jakich realiów się ona odnosi i jakich stanów człowieka dotyczy, to jeśli ją zrozumiałeś, czy potrafisz porównać z nią swój własny stan? Jeśli nie potrafisz tego zrobić i nigdy nie dowiesz się, jaki jest twój prawdziwy stan, to czy rozumiesz prawdę? (Nie). Nie rozumiesz. Jeśli chodzi o jeden z aspektów prawdy i zasad, to jeśli wiesz, które sprawy i stany wiążą się z daną prawdą oraz jakie typy ludzi lub które z twoich własnych stanów się do niej odnoszą, a także jesteś w stanie użyć tej prawdy, aby je skorygować, oznacza to, że faktycznie rozumiesz prawdę. Jeśli uważasz, że rozumiesz kazanie, gdy go słuchasz, ale kiedy zostaniesz poproszony o samodzielne omówienie tej kwestii, po prostu papugujesz słowa, które właśnie usłyszałeś, nie jesteś w stanie o tym porozmawiać ani wyjaśnić tego zagadnienia w kategoriach stanów i rzeczywistych sytuacji, to czy rzeczywiście rozumiesz prawdę? Nie, nie jest. Zatem, czy przez większość czasu rozumiecie prawdę, czy też nie? (Nie rozumiemy). Dlaczego nie? Ponieważ z większością prawd jest tak, że po ich wysłuchaniu rozumiecie tylko doktrynę. Wszystko, co potraficie zrobić, to trzymać się jej jako pewnego przepisu; nie wiecie natomiast, jak stosować ją w sposób elastyczny. Kiedy coś się wam przydarza, jesteście oszołomieni, nie potraficie zastosować tej odrobiny doktryny, którą zrozumieliście – jest ona bezużyteczna. Czy to jest zrozumienie prawdy, czy nie? (Nie). Jest to niezrozumienie prawdy. Co musisz zrobić w sytuacji, gdy nie rozumiesz prawdy? Musisz dążyć do poprawy i zadać sobie trud, aby ją zrozumieć. Jest kilka rzeczy, które muszą być obecne w twoim człowieczeństwie: musisz być sumienny i skrupulatny w tym, czego się uczysz i co robisz. Jeśli chcesz dążyć do prawdy, ale nie masz sumienia i rozumu, jakie cechują zwykłych ludzi, to nigdy nie będziesz w stanie jej zrozumieć, a twoja wiara będzie pełna zamętu. Nie zależy to od twojego potencjału, lecz od tego, czy posiadasz tego rodzaju człowieczeństwo. Jeśli je posiadasz, to nawet jeśli twój potencjał jest przeciętny, nadal możesz zrozumieć podstawowe prawdy. To przynajmniej dotyka jakiejkolwiek prawdy. Z kolei jeśli masz bardzo duży potencjał, to możesz zrozumieć głębokie poziomy prawdy, w którym to przypadku będziesz w stanie wejść w temat głębiej. Jest to związane z twoim potencjałem. Ale jeśli twoje człowieczeństwie nie charakteryzuje się postawą sumienności i skrupulatności, a ty zawsze jesteś mało klarowny, niepewny i ogłupiały, zawsze w stanie jakiegoś zamglenia – niewyraźny, zamazany i niedbały w odniesieniu do wszystkich spraw, to prawda na zawsze pozostanie dla ciebie jedynie regulaminem i doktryną. Nie będziesz w stanie jej zyskać. Czy słysząc, co mówię, macie wrażenie, że dążenie do prawdy jest trudne? Jest trudne w pewnym stopniu, jednak może on być zarówno duży, jak i mały. Jeśli się zastanowisz i podejmiesz wysiłek, stopień trudności się zmniejszy i zyskasz kilka prawd. Jeśli natomiast nie włożysz żadnego wysiłku w prawdę, a jedynie w doktrynę i zewnętrzne praktyki, to nie będziesz w stanie prawdy zyskać.
Czy zrozumieliście sedno sprawy dzięki Mojemu systematycznemu omawianiu tych prawd? Czy coś sobie uświadomiliście? Czyż sprawy dotyczące jakiejkolwiek odmiany części prawdy nie są nieco bardziej złożone niż wiedza z jakiegokolwiek kursu uniwersyteckiego? (Owszem). Jest tak wiele szczegółów. Ludzie są w stanie zdobyć daną wiedzę w ciągu zaledwie kilku lat, poprzez ciągłą praktykę i bezpośrednie doświadczenie, o ile są w stanie tę wiedzę zapamiętać i ją zrozumieć. Ucząc się przedmiotów akademickich, można je stopniowo opanować, poświęcając na to czas i energię oraz wkładając w to trochę namysłu. Jednak samo używanie umysłu nie wystarczy, aby zrozumieć prawdę – musisz użyć także serca. Jeśli nie rozważasz słów Boga z pomocą serca lub nie doświadczasz ich sercem, nie będziesz w stanie zrozumieć prawdy. Tylko ludzie, którzy mają duchowe zrozumienie, są sumienni i mają zdolność pojmowania, mogą dotrzeć do prawdy; ci, którzy go nie posiadają, są słabego formatu i którym brakuje zdolności pojmowania, nigdy nie będą w stanie dotrzeć do prawdy. Czy jesteście nieuważni, czy też może jesteście skrupulatni? (Jesteśmy nieuważni). Czy to nie jest niebezpieczne? Czy jesteście w stanie być skrupulatni? (Tak). To dobra wiadomość, miło to słyszeć. Nie mówcie zawsze, że nie jesteście – bo skąd będziecie wiedzieć, dopóki nie spróbujecie? Powinniście być do tego zdolni. Z waszą obecną determinacją i nastawieniem w dążeniu do celu, jest nadzieja, że zrozumiecie podstawowe prawdy. Jest to osiągalne. Tak długo, jak dana osoba jest gotowa kierować się sercem i zapłacić cenę, ciężko pracując nad prawdą, Duch Święty zacznie w niej działać i ja udoskonalać. Jeśli osoba ta nie będzie ciężko pracować w swoim sercu nad prawdą, Duch Święty nie zadziała. Pamiętajcie: aby człowiek zrozumiał prawdę, musi w aktywny sposób włożyć wysiłek i zapłacić cenę, ale to może przynieść jedynie połowę pożądanych rezultatów, tylko tę część, przy której ludzie powinni współpracować. Druga połowa jest kluczowa: jest nią zrozumienie prawdy, którego ludzie nie są w stanie osiągnąć sami i muszą polegać na działaniu i doskonaleniu przez Ducha Świętego. Nie wolno wam zapominać, że choć wysiłek wystarczy, by zdobyć wiedzę i poznać naukę, to zrozumienie prawdy nie działa w ten sposób. Poleganie wyłącznie na umyśle jest w tym przypadku bezużyteczne – trzeba użyć serca i zapłacić cenę. Co osiąga się płacąc cenę? Dzieło Ducha Świętego. Ale co jest podstawą działania Ducha Świętego? Zanim Bóg zacznie działać, umysł danej osoby musi być wystarczająco skrupulatny, a jej serce wystarczająco wyciszone, spokojne oraz szczere. Dzieło Ducha Świętego jest subtelne i wiedzą o tym ci, którzy go zakosztowali. Ludzie, którzy często podejmują wysiłki w kierunku prawdy, często odczuwają oświecenie Ducha Świętego, więc ich ścieżka praktyki w wykonywaniu obowiązków jest łatwa, a w ich sercach panuje jeszcze większa jasność. Osoby bez doświadczenia nie mogą odczuć działania Ducha Świętego i nigdy nie są w stanie dostrzec właściwej ścieżki. Wszystkie sprawy są dla nich jakby zamglone i niejasne – nie wiedzą, jaka jest właściwa droga. W rzeczywistości nie jest trudno osiągnąć zrozumienie prawdy i wyraźnie dostrzec ścieżkę praktyki: jeśli czyjeś serce spełnia te warunki, Duch Święty będzie w nim działał. Ale jeśli twoje serce przestanie je spełniać, nie będziesz w stanie odczuć działania Ducha Świętego. To naprawdę nie jest abstrakcyjne ani niejasne. Jeśli znajdujesz się w tych stanach i twoje serce spełnia te warunki, jeśli szukasz, podejmujesz wysiłki, rozważasz i modlisz się, Duch Święty będzie w tobie działał. Jeżeli jednak jesteś roztargniony, zawsze pragniesz dążyć do zdobycia statusu i walczyć o sławę i zyski, jeśli chcesz robić zamieszanie wokół samej formy i to w nią wkładać wysiłek – jeśli zawsze ukrywasz się przed Bogiem, unikasz Go i odrzucasz, nie jesteś szczery, a twoje serce nie jest na Niego otwarte – Duch Święty nie będzie w tobie działał, nie zwróci na ciebie uwagi, a nawet cię nie napomni. Ile prawdy może zrozumieć ktoś, kto nawet nie doświadczył reprymendy ze strony Ducha Świętego? Czasami Duch Święty upomina cię, abyś poznał właściwy i niewłaściwy sposób robienia danej rzeczy. Kiedy daje ci to odczuć, co ostatecznie na tym zyskujesz? Zdobywasz umiejętność odróżniania dobra od zła i od razu będziesz miał klarowność co do tej kwestii: „Ten sposób jest zły – jest niezgodny z zasadami. Nie mogę tak postąpić”. Dzięki temu będziesz doskonale wiedział, jakie są zasady, jaka jest intencja Boga i jaka jest prawda, a więc będziesz miał jasność, co powinieneś zrobić. Jeśli jednak Duch Święty w tobie nie zadziała i nie zdyscyplinuje cię w ten sposób, na zawsze pozostaniesz w stanie zamętu, bez jasności jeśli chodzi o takie sprawy. Kiedy spotkają cię takie okoliczności, będziesz oszołomiony, nie wiedząc, co się dzieje, a w swoim sercu będziesz odczuwał ogromny mętlik – to, co powinieneś zrobić, nie będzie dla ciebie jasne. Możesz się zdarzyć, że pełen niepokoju wybuchniesz – ale dlaczego Duch Święty nie zacznie działać? Być może niektóre twoje stany wewnętrzne nie są właściwe i stawiasz opór. Czemu się opierasz? Jeśli kurczowo trzymasz się jakiegoś błędnego poglądu lub wyobrażenia, Bóg nie będzie działał, lecz poczeka, aż zdasz sobie sprawę, że są one błędne. Duch Święty działa tylko na takim fundamencie, a kiedy to robi, nie poprzestaje na poinformowaniu cię, co jest dobre, a co złe, ażebyś wiedział to na poziomie świadomości. Zamiast tego pozwala ci wyraźnie zobaczyć, jaka jest ścieżka, kierunek, cel oraz jak dalekie twoje zrozumienie jest od prawdy. Pozwala ci te rzeczy wyraźnie dostrzec. Czy mieliście już takie spotkania? Jeśli ktoś wierzył w Boga przez dziesięć lub dwadzieścia lat nie mając takich konkretnych spotkań czy doświadczeń, to jaką jest osobą? Nieuważną. Ma na podorędziu tylko kilka, nierzadko jednakowo brzmiących doktryn i haseł, umiejąc rozwiązywać problemy wyłącznie za pomocą tych kilku strategii i prostych technik. Z tego powodu jest skazany na to, że zrobi niewielki postęp – nigdy nie zrozumie prawdy, a Duch Święty nie będzie w nim działał. Tacy nieuważni ludzie, dla których prawda jest całkowicie poza zasięgiem, nie są w stanie jej zrozumieć, nawet jeśli Duch Święty ich oświeci. Zatem nie będzie on w nich działał. Dlaczego nie? Czy Bóg ma swoich ulubieńców? Nie. Jaki jest zatem powód? Powodem jest to, że ich potencjał jest niewystarczający i jest to poza ich zasięgiem. Nie rozumieją prawdy, nawet jeśli Duch Święty w nich działa; gdyby powiedziano im, że coś jest zasadą, to czy byliby w stanie to zrozumieć? Nie. Zatem Bóg tego nie zrobi. Czy spotkaliście się z taką sytuacją? Prawda jest bezstronna. Gdy będziesz do niej dążył i się w nią zagłębiał, Duch Święty będzie w tobie działał, a ty ją poznasz. Lecz jeśli jesteś leniwy, pragniesz jedynie wygody i nie chcesz podejmować wysiłku związanego z prawdą, to Duch Święty nie będzie w tobie działał i kimkolwiek jesteś, nie będziesz w stanie zyskać prawdy. Rozumiesz teraz? Czy obecnie dążycie do prawdy? Ten, kto do niej dąży, zyskuje ją, a ci, którzy ostatecznie ją zyskają, staną się skarbami. Ci natomiast, którzy nie są w stanie jej zyskać, mogą im jedynie zazdrościć: jeśli przegapią tę szansę, to przepadnie ona bezpowrotnie.
Kiedy jest najlepszy czas na poszukiwanie prawdy? Okres, kiedy Bóg czyni dzieło w ciele, rozmawiając z tobą twarzą w twarz, doradzając ci i pomagając. Dlaczego mówię, że jest to najlepszy czas? Ponieważ dzieło i mowa Boga wcielonego mogą w pełni umożliwić ci zrozumienie intencji Ducha Świętego i pozwolić ci zrozumieć sposób, w jaki Duch Święty działa. Bóg wcielony jest w stanie zrozumieć zasady, wzorce, sposoby i środki działania Ducha Świętego w całej ich rozciągłości i mówi ci o nich, abyś nie musiał sam ich szukać. Skorzystaj z tego skrótu, a będziesz w stanie od razu do tych rzeczy dotrzeć. Kiedy Bóg wcielony przestanie mówić i zakończy swoje dzieło, będziesz musiał szukać ich sam. Nie ma nikogo, kto mógłby zastąpić to wcielone ciało i wyraźnie powiedzieć ci, co masz robić, dokąd zmierzać i jaką drogę obrać. Nie ma nikogo, kto mógłby ci powiedzieć te rzeczy; bez względu na to, jak bardzo ktoś jest uduchowiony, nie mógłby tego zrobić. Są tego przykłady. Podobnie jest z wyznawcami Jezusa, którzy wierzą w Niego od dwóch tysięcy lat: niektórzy z nich robią wracają do Starego Testamentu i przestrzegają prawa, a inni noszą krzyżyki, wieszają dziesięć przykazań w swoich sypialniach i przestrzegają zarówno przepisów, jak i przykazań. Co ostatecznie na tym zyskali? Duch Święty działa, lecz jeśli brakuje jasno sprecyzowanych słów Boga, ludzie wciąż tylko poruszają się po omacku. Co oznacza ów brak jasno sprecyzowanych słów? Znaczy to, że to, czego ludzie szukają po omacku i co uzyskują, jest niejednoznaczne. Nie ma nikogo, kto mógłby dać ci pewność, mówiąc, że słuszne jest robienie tego, a nie tamtego. Nie ma nikogo, kto mógłby ci tak powiedzieć. Nawet jeśli Duch Święty cię oświeci i uwierzysz, że coś jest słuszne, to czy Bóg to pochwala? Ty też nie jesteś pewien, prawda? (Nie). Te słowa Pana Jezusa, które lata temu pozostawił i które zostały zapisane w Biblii – teraz, dwa tysiące lat później, wierzący w Pana zaproponowali rozmaite wyjaśnienia dotyczące Jego powrotu i nie ma nikogo, kto wiedziałby, które z nich jest poprawne. Tak więc zaakceptowanie tego etapu dzieła jest dla nich wielkim obciążeniem. Co to oznacza? Że te niejednoznaczne słowa, które nie są wyraźnie sprecyzowane, są interpretowane przez każdego człowieka inaczej: gdzie dziesięć osób, tam dziesięć wyjaśnień, a gdzie sto osób, tam sto wyjaśnień. Każdy ma własne uzasadnienia i argumenty. Które wyjaśnienie jest tym właściwym? Dopóki Bóg nie przemówi lub nie przedstawi jakichś wniosków, nic, co mówi człowiek, nie ma znaczenia. Niezależnie od tego, jak wielkie jest wyznanie, do którego należysz, ilu ma członków, czy ma to jakieś znaczenie dla Boga? (Nie). Nie patrzy On na twoje siły. To, co Bóg czyni, jest słuszne i pozostaje prawdą, nawet jeśli ani jedna osoba na tym świecie nie potrafi tego zaakceptować. To jest wieczny i niezmienny fakt! Wszystkie religie i wyznania wyjaśniają to w ten czy inny sposób, a co się ostatecznie dzieje? Czy z twojego wyjaśnienia płynie jakikolwiek pożytek? (Nie). Bóg obala je jednym zdaniem. Niezależnie od tego, jak będziesz tę kwestię wyjaśniał, czy Bóg zwróci na ciebie uwagę? (Nie). Dlaczego tego nie zrobi? Bóg rozpoczął nowe dzieło, które trwa już prawie trzydzieści lat. Czy będzie zważał na tych ludzi, bez względu na to, z jaką arogancją krzyczą? (Nie). Nie zwróci na nich uwagi. Osoby religijne powiedziałyby: „Czyż ci ludzie nie mogą być zbawieni, jeśli Ty nie zwrócisz na nich uwagi?”. Faktem jest, że słowa Boże już dawno wszystko wyjaśniły, a to, co Bóg mówi, jest wiążące. Bez względu na to, jak wielkimi siłami dysponuje świat religijny, na nic się to nie zda; niezależnie od tego, jak wielu ludzi go tworzy, nie dowodzi to, że posiadają prawdę. Bóg postępuje tak, jak powinien; gdziekolwiek powinien zacząć, tam zaczyna; kogokolwiek powinien wybrać, tego wybiera. Czy świat religijny ma na Niego wpływ i Go ogranicza? (Nie). Nie robi tego w najmniejszym stopniu. To jest dzieło Boże. A jednak zepsuta ludzkość chce z Bogiem dyskutować i bez przerwy przedstawia Mu jakieś wyjaśnienia – czy jest z tego jakikolwiek pożytek? Wybierają nawet słowa z Biblii, by interpretować je tak, jak chcą – wyraźnie wyrywają je z kontekstu, a nawet trzymają się ich przez całe swoje życie, czekając, aż Bóg je wypełni. Niedoczekanie! Jeśli ktoś nie szuka prawdy w słowach Bożych i zawsze chce prosić Boga o zrobienie tego czy tamtego, to czy taka osoba nadal ma rozum? Co próbuje zrobić? Czy chce się zbuntować? Czy ma zamiar rywalizować z Bogiem? Kiedy nadejdzie wielka katastrofa, wszyscy będą oszołomieni; będą płakać i krzyczeć, lecz na nic się to zda. Czyż nie tak to będzie wyglądać? Dokładnie tak.
Teraz jest najlepszy okres – to czas, w którym Bóg zbawia ludzi i doskonali ich. Nie czekaj, aż nadejdzie dzień, w którym ten czas przegapisz i będziesz się zastanawiać: „Co oznacza to, co powiedział Bóg? Trzeba było zapytać wtedy, teraz już nie mogę tego zrobić. Więc po prostu się pomodlę; Duch Święty we mnie zadziała, to praktycznie to samo”. Czy to będzie faktycznie to samo? (Nie). Gdyby tak było, to ludzie, którzy wierzyli w Pana w przeciągu tych dwóch tysięcy lat, nie byliby tacy, jacy są. Wystarczy spojrzeć na słowa zapisane przez tak zwanych świętych w pierwszej połowie drugiego tysiąclecia – jakże są one płytkie i żałosne! Istnieje gruba księga hymnów, które śpiewają ludzie wszystkich religii i wyznań, a hymny te mówią jedynie o łasce Bożej i byciu błogosławionym – tylko o tych dwóch rzeczach. Czy to jest wiedza o Bogu? Nie. Czy jest w tym choć odrobina prawdy? (Nie). Ci ludzie po prostu wiedzą, że Bóg kocha wszystkich ludzi na świecie. Jest takie powiedzenie, które powtarzane jest przez różnych ludzi na całym świecie, zawsze w niezmienionej formie: „Bóg jest miłością”. To jedyne zdanie, jakie ci ludzie znają. W jaki sposób Bóg kocha ludzi? Teraz porzuca On ich i eliminuje – czy zatem nadal jest On miłością? Według nich już nie. Dlatego Go potępiają. To, że człowiek nie dąży do prawdy i nie potrafi jej zrozumieć, jest najbardziej godne pożałowania. Obecnie nadarza się wspaniała okazja. Bóg stał się ciałem, aby wyrazić prawdę i osobiście zbawić ludzi. Byłoby wielką szkodą, gdybyś nie dążył do prawdy i jej nie zyskał. Gdybyś do niej zmierzał i robił to z animuszem, ale ostatecznie jej nie zrozumiał, miałbyś czyste sumienie – przynajmniej byś nie zawiódł sam siebie. Czy rozpoczęliście już proces dążenia do prawdy? Czy wykonywanie obowiązków liczy się jako dążenie do niej? Liczy się jako pewnego rodzaju współpraca, ale jeśli chodzi o to, czy jest to osiągnięcie dążenia do prawdy, czy liczy się jako takie dążenie, to nie. Jest to jedynie forma zachowania, rodzaj działania – posiadanie postawy dążenia do prawdy. Co zatem może liczyć się jako dążenie do prawdy? Musisz zacząć od jej zrozumienia. Jeśli nie rozumiesz prawdy i nie bierzesz niczego na poważnie, bezrefleksyjnie wykonujesz swoje obowiązki i robisz, co chcesz, nigdy nie szukając prawdy ani nie zwracając uwagi na prawdozasady, to czy będziesz wtedy w stanie ją zrozumieć? Jeśli jej nie rozumiesz, to jak w ogóle możesz do niej dążyć? Czyż nie tak właśnie jest? (Zgadza się). Jakimi ludźmi są ci, którzy nie dążą do prawdy? To idioci. Zatem w jaki sposób dążyć do prawdy? Musisz zacząć od jej zrozumienia. Czy zrozumienie prawdy jest trudne? Nie. Zacznij od otoczenia, w którym się znajdujesz, i obowiązków, które wykonujesz, a następnie praktykuj i trenuj zgodnie z prawdozasadami. Takim postępowaniem pokażesz, że zacząłeś kroczyć drogą dążenia do prawdy. Na podstawie tych zasad zacznij najpierw szukać, rozważać, modlić się i stopniowo zdobywać oświecenie – to ono jest prawdą, którą powinieneś zrozumieć. Najpierw szukaj prawdy w wykonywanych przez siebie obowiązkach i dąż do działania zgodnie z prawdozasadami. Wszystkie te rzeczy są nierozerwalnie związane z prawdziwym życiem: ludzie, wydarzenia i sprawy, które napotykasz, oraz rzeczy, które wchodzą w zakres twoich obowiązków. Zacznij od tych właśnie spraw i osiągnij zrozumienie prawdozasad – wtedy wejdziesz w życie.
23 października 2019 r.