Skąd pochodzi ten głos?

12 grudnia 2020

Autorstwa Shiyin, Chiny

Urodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej, a wielu moich krewnych nauczało o ewangelii. Od małego wraz z rodzicami wierzyłam w Pana. Gdy dorosłam, modliłam się do Niego w ten sposób: „Gdyby dane mi było znaleźć męża, który także wierzy, wraz z nim ofiarowałabym siebie w służbę Tobie”. Kiedy już wzięłam ślub, mój mąż rzeczywiście przyjął wiarę w Pana, a nawet został pełnoetatowym, oddanym kaznodzieją. Aby mąż mógł skupić się na pracy dla Pana i wypełniać swoje zobowiązania wobec Niego, ja podjęłam się trudu dbania o sprawy naszego gospodarstwa domowego. Choć było to dość trudne i męczące zadanie, czułam w sercu radość i spokój bez względu na to, jak ciężko bywało, ponieważ Pan mnie wspierał.

Rok 1997 nastał i przeminął, a ja w pewnym momencie zorientowałam się, że kazaniom mojego męża brakuje dawnego światła. A kiedy prosiłam go, żeby pomógł mi z czymś w domu, słyszałam tylko wymówki, że jest zbyt zajęty nauczaniem. Nawet jeśli już podejmował się jakichś obowiązków domowych, zwyczajnie nie miał do tego serca i szybko tracił panowanie nad sobą z powodu błahostek, co często odbijało się na mnie. Choć mogło się wydawać, że jestem cierpliwa, bo nie wdawałam się z nim w kłótnie, w głębi duszy byłam naprawdę niezadowolona z zachowania męża. Byłam udręczona dźwiganiem ogromnego ciężaru, jakim było dbanie o nasz dom, a także mroku, jaki zagościł w moim duchu. Mogłam zrobić tylko jedno: zwrócić się do Pana z modlitwą i w środku nocy, gdy wszyscy spali, otworzyć przed Nim serce, błagając, by dał mi więcej wiary i siły. Jednocześnie pragnęłam, by Pan wkrótce powrócił i wybawił mnie od mojej nieszczęsnej egzystencji.

Pewnego dnia w kwietniu 2000 roku chowałam jakieś ubrania do szafy i zauważyłam torbę mojego męża wypchaną po brzegi. Otworzyłam ją z ciekawości i zobaczyłam Biblię, śpiewnik oraz nowiutką książkę w dodatkowej obwolucie. Pomyślałam sobie: „Dlaczego nigdy wcześniej jej nie widziałam? To musi być jakaś książka z materiałami dla kaznodziejów albo opisująca doświadczenia uduchowionych osób. Muszę ją przeczytać – może w niej znajdę jakieś oparcie”. Otworzyłam ją zaciekawiona i zobaczyłam tytuł: „Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie”. „Cóż za oryginalny tytuł! Sugeruje, że doświadczanie oczyszczania to nic złego” – pomyślałam. „Przechodzę teraz proces oczyszczania, z którym nie mogę sobie poradzić, więc powinnam uważnie przeczytać o tym, jak autor tego doświadczał. Dzięki temu ja również odnajdę właściwą ścieżkę praktyki”. Zaczęłam więc czytać: „W przeszłości wszyscy ludzie przychodzili przed oblicze Boga, aby podejmować swe postanowienia i mówili: »Nawet jeśli nikt inny nie będzie kochał Boga, ja muszę Go miłować«. Teraz jednak nadchodzi czas twojego oczyszczenia, a ponieważ nie zgadza się to z twoimi pojęciami, tracisz wiarę w Boga. Czy na tym polega szczera miłość? Wiele razy czytałeś o uczynkach Hioba. Czyżbyś o nich zapomniał? Prawdziwa miłość może ukształtować się jedynie z głębokiej wiary. (…) Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz podporządkować się Jego zamierzeniom i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz zadowolić Boga, choćbyś miał gorzko płakać albo nie miał ochoty rozstać się z jakimś ukochanym przedmiotem. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę. Niezależnie od tego, jaka jest twoja faktyczna postawa, musisz najpierw mieć zarówno wolę znoszenia trudów jak i prawdziwą wiarę, a także musisz mieć wolę ku temu, by odrzucić własną cielesność. Powinieneś być gotów do tego, by znosić problemy osobiste i doznawać uszczerbku we własnych interesach, aby zadośćuczynić woli Bożej. Musisz ponadto być zdolny do tego, by okazywać skruchę w swoim sercu: w przeszłości nie potrafiłeś zadowolić Boga, i teraz oto możesz odczuwać skruchę za swe zachowanie. Nie wolno ci zaniedbywać żadnej z powyższych spraw, gdyż to właśnie poprzez te rzeczy Bóg cię udoskonali. Jeśli nie zdołasz spełnić tych kryteriów, nie będziesz mógł zostać udoskonalony(„Słowo ukazuje się w ciele”). Te słowa głęboko mnie poruszyły. Kiedy czytałam, łzy płynęły mi z oczu – czy nie doświadczałam dokładnie tego samego? Wcześniej postanowiłam, że zarówno ja, jak i mąż poświęcimy się Panu. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że przyjęłam na swoje barki cały ciężar prowadzenia domu, by wspierać męża w pracy na rzecz Pana poza domem, bez względu na to, jak trudne i wyczerpujące było to zadanie. Ale teraz przez problemy w domu i brak wyrozumiałości, jaki okazywał mi mąż, stale żyłam w poczuciu krzywdy – właśnie przechodziłam w życiu oczyszczanie i traciłam wiarę i miłość, które towarzyszyły mi wcześniej. Nie byłam już w stanie stanowczo trzymać się swojego postanowienia, jakie podjęłam przed obliczem Boga, i często płakałam w samotności. Pomyślałam o tym, jak Hiob potrafił trwać przy świadectwie o Bogu pomimo tak wielkiej i trudnej próby, jakiej doświadczył, i nie utracił przy tym wiary w Boga. Powiedział nawet: „Jahwe dał, i Jahwe zabrał; błogosławione niech będzie imię Jahwe” (Hi 1:21). Jak mogłam zapomnieć nawet o tym? Bardzo żałowałam wszystkiego, co robiłam w obecności Pana. Hiob wolał cierpieć i poświęcić własne interesy, niż zawieść Boga. A ja, mimo że od tak wielu lat byłam przekonana o istnieniu Pana, utraciłam wiarę w Niego. Skarżyłam się Panu, gdy doświadczałam oczyszczania, i wcale nie okazywałam Mu miłości. Kiedy uświadomiłam to sobie, postanowiłam, że nie mogę już być taka jak dawniej, uznałam, że powinnam wspierać męża w jego pracy dla Pana i że to dobrze, iż pocierpię trochę niewygody.

Gdy w myślach doszłam do takich wniosków, mój nastrój zdecydowanie się poprawił. Czułam, że to, co przeczytałam, było naprawdę dobrze powiedziane i doskonale odzwierciedlało moje obecne położenie. Te słowa wskazały mi ścieżkę praktyki i nim się spostrzegłam, dodały mi sił i wiary. Zastanawiałam się: „Kto jest autorem tych słów? Jak zyskał tak wzniosłe zrozumienie tych spraw? Czytałam książki napisane przez znanych przewodników duchowych i choć były w jakimś stopniu budujące, nie zostały napisane tak klarownie i przejrzyście jak ta książka – no i tamte nie zawierały prawdy. Od kogo tak naprawdę pochodziły te słowa?”. Wciągnęła mnie treść tej książki i chciałam czytać dalej, a im więcej czytałam, tym wyraźniej czułam, jak wspaniałe były te słowa. Każda poszczególna linijka trafiała wprost do mego serca. Te słowa pozwoliły mi pojąć, że bez względu na to, jak bardzo cierpimy, musimy podążać za Bogiem do samego końca i z radością poddawać się Mu w obliczu udręki. Nawet jeśli ktoś osłabnie w trakcie prób, powinien pokładać wiarę w Panu i polegać na Bogu, by się nie ugiąć. Im dłużej czytałam, tym większej iluminacji doznawałam w głębi serca i tym wyraźniej czułam, że odnalazłam ścieżkę praktyki. Wtedy do domu wrócił mój mąż i od razu zapytałam go, skąd ma tę książkę. Uśmiechnął się i odpowiedział: „Pożyczyłem ją od kogoś i niedługo muszę oddać”. Nic już nie powiedziałam.

Pewnego dnia, kiedy gotowałam obiad, docierały do mnie fragmenty hymnu, którego słuchał mąż. „Któż bowiem nie wielbi Boga? Kto nie pragnie Go ujrzeć? (…) Bóg dzielił niegdyś z człowiekiem radości i smutki, a dzisiaj na powrót pojednał się z ludzkością i dzieli się z człowiekiem opowieściami o dawno minionych czasach. Po tym, jak odszedł z Judei, ludzie nie mogli znaleźć po Nim żadnego śladu. Pragną raz jeszcze spotkać się z Bogiem, nie zdając sobie sprawy z tego, że dziś znowu Go spotkali i byli z Nim ponownie zjednoczeni. Jakże miałoby to nie skłonić ich do myślenia o przeszłości? Dziś mija dwa tysiące lat od chwili, gdy Szymon Bar Jona, potomek Żydów, ujrzał Jezusa Zbawiciela, jadł z nim przy jednym stole, a podążając za nim przez wiele lat, poczuł do Niego głębsze przywiązanie: pokochał Go z głębi serca, pokochał Pana Jezusa bez reszty. A Bóg dzisiaj na powrót pojednał się z ludzkością i dzieli się z człowiekiem opowieściami o dawno minionych czasach(„Dwa tysiące lat tęsknoty” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Słowa tej pieśni oddawały moje własne najgłębiej skrywane myśli i budziły uczucie tęsknoty za tym, by Pan powrócił. Słuchając, zaczęłam płakać i pomyślałam sobie: „Przez wszystkie lata mojej wiary każdego dnia myślałam o Panu Jezusie, mając nadzieję, że być może wkrótce powróci i będziemy mogli być razem i wspólnie wspominać czasy, które przeminęły”. Słowa hymnu były tak szczere i poruszające, ale przede wszystkim potrafiły oddać uczucie tęsknoty za Panem, jakie towarzyszy ludziom. Odłożyłam na bok przygotowywanie jedzenia i wsłuchiwałam się z pełną uwagą. Zaczął się nowy hymn, zatytułowany „Wierne serce dla Boga”: „Nie proszę o nic w moim życiu, ale o to, by moje myśli o umiłowaniu Boga i pragnienie mojego serca zostały przyjęte przez Boga(„Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Zastanawiałam się: „Kto go napisał? Skąd czerpie tak wielką determinację?” Ten wers był dla mnie szczególnie inspirujący: „Nie proszę o nic w moim życiu, ale o to, by moje myśli o umiłowaniu Boga i pragnienie mojego serca zostały przyjęte przez Boga”. Tego rodzaju miłość do Boga jest tak czysta! Dawniej wierząc, nie wiedziałam, że trzeba kochać Pana, chciałam tylko cieszyć się Jego łaską oraz dążyć do spokoju i radości. Tego dnia ta pieśń naprawdę poszerzyła moje horyzonty i zrozumiałam, że ci, którzy wierzą w Boga, muszą Go kochać i nie szukać niczego dla siebie – tylko taka miłość może być czysta. Ten hymn był tak świetnie napisany. W duchu szybko postanowiłam, że też chcę dążyć do tego celu i będę kochać Pana bez względu na to, czy inni też Go kochają, czy nie.

Po przeczytaniu słów z tamtej książki i wysłuchaniu tych hymnów zaczęłam postępować zgodnie z tym, co mówiły. Kiedy mąż znów wychodził do pracy i nie miał czasu, by mi pomóc w domu, nie czułam już takiego przygnębienia jak wcześniej. Kiedy bracia i siostry popełniali jakieś błędy, gdy coś mówili, potrafiłam wykazać się tolerancją, ponieważ chciałam zadowolić Boga. Pragnęłam jedynie kochać Go, tak jak śpiewano w hymnie, całym swoim sercem.

Zanim się obejrzałam, nastał czas siewu. Pewnego wieczoru, podczas sprzątania, mąż powiedział: „Muszę jutro udać się do innego kościoła za miastem”. Natychmiast rzuciłam w odpowiedzi: „Wrócisz za kilka dni?”. Odpowiedział, że nie wie. „Postaram się wrócić jak najszybciej. Nie martw się pracami na polu” – dodał. Od razu zrobiłam smutną minę i pomyślałam: „Mówisz, żebym się nie martwiła, ale jak mam to zrobić? Wyjeżdżasz i nie masz pojęcia, kiedy wrócisz, a pola wszystkich wokoło już dawno obsiane. A my swoich nawet nie zaoraliśmy, a jak późno posiejemy, na jesień zbiory będą marne. I co my wtedy poczniemy? Gdyby tylko mój mąż mógł skończyć obsiewanie pól, a potem wyjechać, by pomagać braciom i siostrom!”. Tego wieczora leżałam w łóżku i zupełnie nie byłam w stanie zasnąć. Czułam się kompletnie rozbita całym tym zamieszaniem i myślałam sobie: „Ostatnio, gdy wyjechał, nie było go ponad dwa tygodnie, ale wtedy w gospodarstwie nie było żadnej roboty. To najważniejszy czas na siewy, więc jeśli znów nie będzie go dwa tygodnie, to co ja zrobię? Może powinnam mu powiedzieć, żeby poprosił któregoś ze współpracowników, by się tym zajął i tyle”. Ale zastanowiłam się nad tym głębiej: „Nie, to nie wystarczy. Bracia i siostry potrzebują jego wsparcia. Jeśli nie pojedzie, to czy nie obrazi tym Pana?”. Pośród tego oczyszczania zwróciłam się do Pana z modlitwą: „Panie! To nie tak, że nie chcę, by mój mąż pojechał okazać wsparcie braciom i siostrom, po prostu musimy teraz obsiać pola. Naprawdę odczuwam skutki tego oczyszczania i nie wiem, co robić. Panie! Błagam Cię o pomoc, chroń me serce i nie pozwól, by to wszystko stanęło mi na drodze”. Kiedy skończyłam się modlić, w mojej głowie wyraźnie wybrzmiały te słowa: „Niezależnie od tego, jaka jest twoja faktyczna postawa, musisz najpierw mieć zarówno wolę znoszenia trudów jak i prawdziwą wiarę, a także musisz mieć wolę ku temu, by odrzucić własną cielesność. Powinieneś być gotów do tego, by znosić problemy osobiste i doznawać uszczerbku we własnych interesach, aby zadośćuczynić woli Bożej(Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Te słowa natychmiast chwyciły mnie za serce i humor mi się poprawił. „Dokładnie!” – pomyślałam. „Jeśli ktoś chce zadowolić Pana, to musi być zdeterminowany, by znosić trudy i o ile oznacza to wypełnianie woli Boga, o tyle powinien być zadowolony, że cierpi na ciele, a jego osobisty interes jest narażony na szwank”. Te słowa dodały mi wiary i pomyślałam: „Jeśli pola będą obsiane trochę późno, to niech tak będzie! To, ile plonów zbierzemy, leży w rękach Boga, a praca mojego męża dla Pana jest najważniejsza”. Dzięki tym myślom poczułam ulgę oraz lekkość w sercu i zanim się obejrzałam, udało mi się zasnąć. Następnego ranka powiedziałam mężowi: „Idź służyć Panu i o nic się nie martw. Kiedy wrócisz, to wrócisz. Ja podporządkuję się temu, co zaplanował Pan”. Myśląc o tym, że to, co robię, zadowala Pana, czułam w sercu radość i pewność.

Mąż wrócił kilka dni później i odniosłam wtedy wrażenie, że jest zupełnie inną osobą. Pomagał mi w pracach domowych i powiedział nawet: „Pracujesz za ciężko! Te ostatnie kilka lat były dla ciebie bardzo trudne. Zajmowałaś się wszystkimi naszymi sprawami w domu i na gospodarstwie. Mam tego świadomość. Ja tylko wychodziłem do pracy, nie pomagając ci dźwigać ciężaru pracy w domu. Od teraz będę więcej pomagał, kiedy tylko znajdę czas”. Jego słowa bardzo mnie wzruszyły, bo nigdy czegoś takiego od niego nie słyszałam. Pomyślałam sobie: „Odkąd przeczytał tę książkę, bardzo się zmienił, to widać. Od jego kazań nie tylko bije światło, ale zmieniło się też jego nastawienie do mnie. Czytanie Biblii przez te wszystkie lata nie odmieniło go, a teraz zaszła w nim ogromna zmiana w tak krótkim czasie. Wygląda na to, że słowa zawarte w tej książce naprawdę posiadają moc, która może odmienić człowieka”. Jednocześnie czułam, że treść tej książki bardzo pozytywnie wpłynęła też na mnie. Czytanie jej dodało mi wiary i sił, a kiedy postępowałam zgodnie z tym, co w niej wyczytałam, niezadowolenie z męża, jakie wcześniej czułam, po prostu wyparowywało. Jego nastawienie wobec mnie także się zmieniło, po tym jak ją przeczytał. Wiedział teraz jak o mnie dbać i liczyć się z moimi potrzebami. Te wszystkie zmiany pogłębiły moje przekonanie, że treść tej książki miała niekłamaną moc i była naprawdę miarodajna. Ale zastanawiałam się, kto ją napisał. Nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie.

Któregoś dnia, dwa miesiące później, mąż powiedział, że chciałby zabrać mnie ze sobą na spotkanie. Miałam przeczucie, że to będzie coś bardzo wyjątkowego, bo inaczej nie zabierałby mnie z sobą. Nie mogłam się doczekać i cieszyłam się, że znów zobaczę tę książkę. Następnego dnia, wraz z mężem i dwiema siostrami, weseli jechaliśmy samochodem do domu jednej z sióstr. Było tam kilkoro innych braci i sióstr, a wśród nich siostra po trzydziestce, która dzieliła się z nami wieloma prawdami na temat dzieła Bożego w dniach ostatecznych, wplatając w swoje omówienia także słowa Pisma. Słuchając jej, czułam prawdziwą radość w sercu i bardzo wyraźnie pojęłam wiele wersetów z Biblii, które wcześniej były dla mnie zagadką, a także kwestię powrotu Boga w celu dokonania dzieła osądzania. Pomyślałam: „Jak to jest, że jej omówienia są tak cudowne, że potrafi tak przejrzyście tłumaczyć Biblię? Jak to się dzieje, że tak wiele rozumie?”. Właśnie wtedy, uśmiechając się do nas, ta siostra powiedziała głośno: „Bracia i siostry, chciałabym przekazać wam absolutnie wspaniałą wiadomość, która jest niebywale ekscytująca. Pan Jezus, na którego wszyscy od dawna z utęsknieniem czekamy, powrócił do nas w ciele, by dokonać swego nowego dzieła: by wypowiedzieć słowa, odkryć wszelkie prawdy oraz wyjawić tajemnice trzech etapów dzieła Bożego, swego sześciotysięcznego planu zarządzania, wcieleń Bożych i Biblii. Wszystko, o czym dziś z wami rozmawiałam, wywodzi się ze słów, które wypowiedział Bóg”. Obecni w pomieszczeniu bracia i siostry, i ja także, usłyszeli tę cudowną wiadomość i wreszcie dotarło do mnie: okazało się, że ta siostra rozumie tak wiele, ponieważ tym wszystkim podzielił się z ludzkością Pan, który powrócił. Teraz my również słyszeliśmy głos Pana. Pełni radości, wymienialiśmy uściski i ocieraliśmy łzy, które emocje wyciskały nam z oczu – w pomieszczeniu aż gęsto było od nieskrępowanej radości. Byłam taka szczęśliwa, że chciało mi się skakać i pomyślałam sobie: „Zawsze miałam nadzieję, że Pan Jezus niebawem powróci, a teraz rzeczywiście tak się stało! Otrzymałam wielkie błogosławieństwo, mogąc za mojego życia powitać powracającego Pana Jezusa”.

Gdy spotkanie dobiegało końca, siostra rozdała każdemu książkę zatytułowaną: „Sąd rozpoczyna się od domu Bożego”. Ostrożnie trzymałam w dłoniach księgę pełną słów Bożych i przypomniała mi się ta książka, którą czytałam wcześniej. Czy to była ta sama książka? Gdy wróciliśmy do domu, nie mogłam się doczekać, by zapytać męża: „Ta książka, którą wtedy widziałam – czy to była ta sama księga słowa Bożego, którą dostaliśmy dziś od siostry?”. Uśmiechnął się i odpowiedział, że tak. Wtedy poczułam się, jakbym właśnie zbudziła się ze snu. Ostatecznie okazało się, że to był głos Boga – głos Pana Jezusa, który powrócił – głos samego Boga! Nic dziwnego, że te słowa były dla mnie tak poruszające, dodały mi wiary i sił, odmieniły mnie i uwolniły od cierpienia. Potem zganiłam męża: „Dlaczego ukryłeś przede mną, że przyjąłeś nowe dzieło Boże?”. Odpowiedział: „Bardzo chciałem ci wtedy powiedzieć, ale większość osób z twojej rodziny naucza w kręgach religijnych, stawia opór dziełu Bożemu w dniach ostatecznych i potępia je. Od samego początku przeszkadzali nam w zgłębianiu prawdziwej drogi. Bałem się, że jeśli nie będę w stanie wyjaśnić ci tego wystarczająco dobrze, a twoi bliscy dowiedzieliby się o tym, od razu przylecieliby, żeby ci przeszkodzić i powstrzymać cię, a to nie tylko zrujnowałoby twoją szansę na zbawienie, ale i ze mnie zrobiło tego złego. Dlatego postanowiłem powiedzieć ci o wszystkim, jak już sam to sprawdzę i będę miał jasność sytuacji”. Wyjaśnienia męża pozwoliły mi zrozumieć jego intencje i byłam tym bardziej wdzięczna Bogu za zbawienie. Postanowiłam uważnie przeczytać tę książkę, zawierającą słowo Boże.

Czytałam więc słowa Boga Wszechmogącego i czułam, jak płynie z nich odżywienie i wsparcie dla mojego spragnionego ducha. Nigdy nie przypuszczałam, że dane mi będzie na własne uszy usłyszeć słowa Pana, który powrócił, że zostanę wyniesiona przed oblicze Boga, albo że stanę z Nim twarzą w twarz. Czułam niewypowiedzianą wdzięczność za miłość i zbawienie, które otrzymałam od Boga. Już jakieś dziesięć dni później wraz z mężem i siostrami, które głosiły ewangelię, razem staraliśmy się poprowadzić innych braci i siostry z naszego kościoła, pełnych prawdziwej wiary w Pana, ku obecności Boga Wszechmogącego.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze