Historia Angel
Siostrę Tinę poznałam na Facebooku w sierpniu 2020 roku. Powiedziała mi, że Pan Jezus powrócił, i że wyraża wiele prawd i dokonuje dzieła sądu dni ostatecznych. Powiedziała mi również proroctwa o Jego powrocie w celu dokonania dzieła sądu: „Nadszedł bowiem czas, aby sąd rozpoczął się od domu Bożego” (1P 4:17). „A jeśli ktoś słucha moich słów, a nie uwierzy, ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, żeby sądzić świat, ale żeby zbawić świat. Kto mną gardzi i nie przyjmuje moich słów, ma kogoś, kto go sądzi: słowo, które ja mówiłem, ono go osądzi w dniu ostatecznym” (J 12:47-48). „Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie możecie tego znieść. Lecz gdy przyjdzie on, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę” (J 16:12-13). Po przeczytaniu i wysłuchaniu omówienia Tiny, zrozumiałam, że wszystko, co Pan Jezus robił, to było dzieło odkupienia. Choć grzechy wiernych zostały odpuszczone, nadal mamy naszą grzeszną naturę. Chodzimy do kościoła, modlimy się i wyznajemy grzechy, ale nadal kłamiemy i grzeszymy, niezdolni uciec z więzów grzechu. Potrzebujemy, by Bóg dokonał dzieła sądu i oczyszczenia, abyśmy wyzwolili się z tych więzów i byli godni wejść do królestwa Bożego. Omówienie Tiny było bardzo pouczające, nigdy nie słyszałam takich rzeczy w kościele. Byłam gotowa zgłębiać i badać ten temat.
Dwaj bracia przybyli do naszej wioski, by głosić ewangelię a ja ich ugościłam. Raz ponad dwadzieścia osób przyszło do mojego domu, by wysłuchać ich kazania. Uważali, że słowo Boga Wszechmogącego jest wspaniałe i karmili się nim, chcieli je dalej badać. Następnego dnia, pastorzy i starsi usłyszeli, że bracia głoszą ewangelię, i przyszli, by mnie powstrzymać. Gdy tylko przeszedł przez drzwi, pastor Taylor zapytał mnie: „Kto przyjechał do twojego domu, by głosić kazanie?”. Przeraziłam się na widok ich surowych wyrazów twarzy. Bałam się, że ci dwaj bracia będą mieli kłopoty, jeśli pastorzy dowiedzą się, że przyjechali głosić ewangelię. Rzekłam: „To znajomi z Internetu”. Pastor Colin powiedział: „Słyszeliśmy, że przybyli, aby głosić swoją ewangelię. Nie wolno ci ich więcej gościć! Jeśli się dowiem, że to robisz, powiem twojemu mężowi, że gościłaś tu mężczyzn!”. Byłam bardzo zła, gdy to powiedział. Ja tylko gościłam ich, podczas gdy głosili ewangelię w wiosce. Nie zrobiłam nic haniebnego, ale pastor był gotów kłamać i grozić mi. Potem pastor Taylor powiedział: „Nie wierz ich ewangelii, Pan Jezus wyraźnie powiedział: »Jeśli wtedy ktoś wam powie: Oto tu jest Chrystus, albo: Jest tam – nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi Chrystusowie i fałszywi prorocy i będą czynić wielkie znaki i cuda, żeby zwieść, o ile można, nawet wybranych« (Mt 24:23-24). W dniach ostatecznych pojawi się wielu fałszywych Chrystusów. Każdy, który będzie głosił, że Pan przyszedł, to oszust. Nie daj się im nabrać! Mówię to, by cię chronić i byś nie została zwiedziona”. Wtedy nie miałam rozeznania w słowach pastorów, myślałam, że tak długo są wierzący, więc wiele rozumieją, i to, co mówią, jest zgodne z Biblią. Co by było, gdyby mieli rację, i naprawdę zostałabym zwiedziona? Więc uwierzyłam im. Członkowie Kościoła Boga Wszechmogącego zachęcali mnie do spotkań, ale wymyślałam wymówki, a nawet zmieniłam konto na Facebooku, i zupełnie zerwałam z nimi kontakt.
Nie chodziłam na spotkania przez około dwa tygodnie. Dni spędzane w domu umilałam sobie rozmawiając z przyjaciółmi w sieci i oglądając filmy. Bardzo mi się nudziło. Często myślałam o dniach, kiedy spotykałam się z wierzącymi w Boga Wszechmogącego, kiedy byłam spełniona i szczęśliwa, a teraz stawałam się coraz bardziej niespokojna. Pomyślałam: „Jeśli Bóg Wszechmogący to Pan Jezus, który powrócił, czy utracę Jego zbawienie, jeśli Go nie przyjmę? Ale pastorzy mówili, że w dniach ostatecznych pojawią się fałszywi Chrystusowie, żeby zwodzić ludzi, i że każdy, kto głosi powrót Pana, jest oszustem. A jeśli zostanę zwiedziona?”. Czułam się zdezorientowana i rozdarta, więc pomodliłam się do Pana: „Panie Jezu, nie mam rozeznania i nie wiem, kogo słuchać. Oświeć mnie, bym zrozumiała Twoją wolę i nie utraciła zbawienia”. Po modlitwie zrozumiałam, że nie mogę po prostu uciec i zaprzestać poszukiwań. Muszę znaleźć braci i siostry z Kościoła Boga Wszechmogącego, aby wyjaśnić te kwestie. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, pastorzy dowiedzieli się o tym już po dwóch spotkaniach. Wezwali tego wieczoru kilka braci i sióstr uczestniczących w zgromadzeniu na spotkanie do domu pastora Taylora. Byłam zdenerwowana. Nie miałam pojęcia, co zamierzają zrobić pastorzy. Tego wieczoru udaliśmy się do domu pastora Taylora. Było tam też kilku innych pastorów i starszych. Pastor Taylor powiedział: „Słyszałem, że ostatnio słuchasz kazań online. Dlaczego chodziłaś na kazania z Kościoła Boga Wszechmogącego zamiast na nasze? Tak długo jak będziesz chodzić do kościoła, słuchać naszych kazań, modlić się i wyznawać Panu grzechy, to kiedy Pan powróci, z pewnością weźmie cię do nieba”. Pomyślałam: „Ci, którzy wierzą w Boga, powinni słuchać Jego słów. Pastorzy i starsi zawsze każą nam słuchać swoich słów, czyż nie prowadzą ludzi do siebie zamiast do Boga?”. Nie zgadzałam się z pastorem, ale nie ośmieliłam się mu sprzeciwić. Pastor Taylor wręczył nam wtedy zeszyt i krzyknął: „Czy nadal będziecie wierzyć w innych Bogów? Dokonajcie wyboru teraz! Wasze nazwiska są tutaj, pospieszcie się i podpiszcie! Jeśli porzucacie tę wiarę, postawcie ptaszka, jeśli nie, postawcie X. Będziecie mieć wiele kłopotów, wierząc w innych bogów! Nie będziemy już pomagać waszym rodzinom w ślubach, pogrzebach, porodach czy podczas budowy domów”. Tam, gdzie mieszkam, naprawdę cenimy te zwyczaje, a bez wsparcia pastorów, mieszkańcy wsi też by nam nie pomogli. Wtedy byłam trochę słaba. Pomyślałam: „Moja rodzina planuje budowę domu. Zgodnie ze zwyczajem muszą temu przewodniczyć pastorzy i starsi. Jeśli oni nie będą tym zarządzać, nikt nie przyjdzie z pomocą. Jeśli nadal będę uczestniczyć w spotkaniach online, będzie mi trudno, gdy coś się stanie w domu. Ale czytałam słowa Boga Wszechmogącego i wydały mi się głosem Pana. Bóg Wszechmogący, to może być Pan Jezus, który powrócił. Jeśli posłucham pastorów i porzucę Boga Wszechmogącego, czy nie sprzeciwię się Panu?”. Na tę myśl postawiłam w zeszycie znak X, podobnie jak pozostali. Tylko jedna osoba postawiła ptaszka. Pastor był wściekły i powiedział: „Kiedy w przyszłości będziecie mieć problemy, mieszkańcy wsi wam nie pomogą. Nie będziemy się też za was modlić. Koniec z nami!”.
Byłam wściekła, ale jednocześnie zdezorientowana. Co z fałszywymi Chrystusami, o których mówili pastorzy? Zapytałam dwóch sióstr, z którymi się spotykałam. Jedna przeczytała mi fragment słowa Boga Wszechmogącego: „Bóg, który stał się ciałem, nazywa się Chrystusem, zatem Chrystus, który może dać ludziom prawdę, nazywa się Bogiem. Nie ma w tym nic przesadnego, bo On posiada istotę Boga oraz posiada Boże usposobienie i mądrość w swoim dziele, które są nieosiągalne dla człowieka. Ci, którzy nazywają się chrystusem, ale nie mogą wykonać dzieła Bożego, są oszustami. Chrystus jest nie tylko objawieniem się Boga na ziemi, lecz także szczególnym ciałem przyjętym przez Boga, gdy wykonuje On i doprowadza do końca swoje dzieło pośród ludzi. To ciało nie może być zastąpione przez dowolnego człowieka, ale jest takim ciałem, które może odpowiednio ponieść Boże dzieło na ziemi, wyrazić usposobienie Boga, dobrze reprezentować Boga i dać człowiekowi życie. Prędzej czy później wszyscy ci, którzy udają Chrystusa, upadną, bo choć twierdzą, że są chrystusem, to nie posiadają niczego z istoty Chrystusa. Dlatego mówię, że autentyczność Chrystusa nie może być określona przez człowieka, ale odpowiada za nią i decyduje o niej Sam Bóg” (Tylko Chrystus dni ostatecznych może dać człowiekowi drogę wiecznego życia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Następnie powiedziała: „Jak odróżnić prawdziwego Chrystusa od fałszywych? Chrystus to wcielony Duch Boży, który przyszedł na ziemię jako człowiek. Jest ucieleśnieniem prawdy, przyjściem Zbawiciela. Chrystus potrafi wyrazić prawdy i odsłonić tajemnice. On może oczyścić i zbawić człowieka i wykonać dzieło samego Boga. Fałszywi Chrystusowie są w istocie demonami. Mogą twierdzić, że są Bogiem, ale nie mogą wyrazić prawdy, ani dokonać Bożego dzieła zbawienia ludzkości. Mogą jedynie głosić słowa z Biblii lub naśladować Boga, wykonując jakieś cuda, by omamić ludzi”. Następnie przedstawiła mi analogię. Jeśli dziesięć osób w białych fartuchach ze stetoskopami twierdzi, że jest lekarzami, ale tylko jeden jest prawdziwym lekarzem, jak odróżnić prawdziwego od fałszywych? Nie możemy patrzeć tylko na ich ubiór czy zachowanie, kluczową rzeczą jest to, czy potrafią leczyć choroby. Jeśli potrafią, są lekarzami. Rozeznając Chrystusa, nie możemy patrzeć tylko na pozory. Musimy to rozstrzygnąć na podstawie Jego dzieł, słów i usposobienia, które przejawia. Jeśli potrafi wyrażać prawdy i dokonać dzieła zbawienia ludzkości, jest Chrystusem. Kiedy czytamy słowo Boga Wszechmogącego, wszyscy widzimy, że Jego słowa są prawdą, że mają moc i autorytet. Odsłania On tajemnice Bożego planu zarządzania na przestrzeni sześciu tysięcy lat, trzy etapy Jego dzieła, Jego wcielenie i Jego imiona, oraz ukrytą historię Biblii. Objawia też prawdę i istotę zepsucia człowieka przez szatana, oraz źródło buntu i oporu człowieka wobec Boga, co pomaga ludziom poznać ich zepsute usposobienie. Mówi nam, jakich ludzi lubi, jakich nienawidzi, i jacy mogą wejść do królestwa Bożego, a jacy zostaną ukarani. Objawia nam również swoje sprawiedliwe i nienaruszalne usposobienie. Bóg Wszechmogący wyraził wszystkie prawdy, których potrzebuje zepsuta ludzkość, by dostąpić zbawienia, i dokonuje dzieła sądu dni ostatecznych. Stąd wiemy, że Bóg Wszechmogący jest Bogiem wcielonym i Chrystusem dni ostatecznych. Fałszywi Chrystusowie nie mogą wyrażać prawd ani wykonywać dzieła Bożego polegającego na zbawieniu ludzkości, a już na pewno nie potrafią rozwiązać problemu zepsutych skłonności człowieka. Bez względu na to, ile razy nazwą siebie Bogiem, są fałszywi i są złymi duchami, które upadną. Po omówieniu siostry, moje myśli się rozjaśniły. Pojęłam, że nie mogę polegać na słowach pastorów i starszych, żeby odróżnić prawdziwego Chrystusa, kluczowe jest to, czy potrafi On wyrażać prawdy i dokonać dzieła zbawienia ludzkości. Bóg Wszechmogący wyraził tak wiele prawd, ujawnił tak wiele biblijnych tajemnic, i dokonał dzieła osądzania i obmywania człowieka. Tego nie mógłby zrobić żaden człowiek. Poczułam całkowitą pewność, że Bóg Wszechmogący to Pan Jezus, który powrócił. Potem często spotykałam się z braćmi i siostrami w mojej wiosce.
W kwietniu dwudziestego pierwszego roku mój mąż miał nawrót starej choroby i niestety zmarł. Moi krewni chcieli, aby pastorzy przyjechali, pomogli w modlitwie i organizacji uroczystości, ale pastorzy i starsi szydzili ze mnie, wykorzystali okazję, by zmusić mnie do wyrzeczenia się wiary. Dołączył do nich wójt, ganiąc mnie za to, że ich nie słucham, i zabraniając mieszkańcom wsi mi pomagać. Potem rzekł: „Jeśli tylko wyznasz swoje grzechy przed wszystkimi, obiecasz, że wyrzekniesz się Boga Wszechmogącego, i będziesz przychodzić na zgromadzenia kościoła, pomożemy ci pochować twojego męża”. Nie sądziłam, że użyją pogrzebu mojego męża, by zmusić mnie do porzucenia wiary. To było podłe i nienawistne. Nie miałam powodu, by im coś wyznawać. Płakałam tylko, trzymając pięciomiesięcznego synka. Kiedy nie odpowiadałam, nakłonili moją rodzinę, by mi groziła, zmuszając do przyznania się do błędu. Nie było nikogo, kto mógłby się za mną wstawić. Drżałam cała, czułam się beznadziejnie samotna. Pomyślałam: „Jeśli nie powiem, że się myliłam, nikt nie pomoże mi pochować męża, ale jeśli to zrobię, zaprę się i zdradzę Boga. Co mam zrobić?”. W swoim bólu wołałam do Boga: „Boże Wszechmogący! Wierzę, że jesteś Bogiem, jedynym Stwórcą wszystkiego, Wszechmogącym Bogiem zastępów, wszystko jest w Twych rękach. Jestem gotowa poddać się Twoim zarządzeniom”. Po modlitwie przypomniałam sobie przeczytany fragment Słowa Bożego: „Na każdym etapie dzieła, jakiego Bóg dokonuje w ludziach, patrząc z zewnątrz wydaje się, że polega ono na interakcjach między ludźmi, jakby powstało dzięki człowieczym ustaleniom lub było wynikiem spowodowanych przez człowieka przeszkód. Jednakże za kulisami każdy etap dzieła i wszystko, co się dzieje, jest zakładem szatana z Bogiem i wymaga, aby ludzie trwali mocno przy świadectwie o Bogu. Jako przykład weźmy próbę, której poddany został Hiob: za kulisami szatan zakładał się z Bogiem, a to, co przydarzyło się Hiobowi, było czynem człowieka i przeszkodą przez niego stworzoną. Za każdym krokiem dzieła, które Bóg w was podejmuje, kryje się zakład szatana z Bogiem – za wszystkim kryje się toczona walka. (…) Kiedy Bóg i szatan walczą w sferze duchowej, jak należy zadowalać Boga i jak należy trwać mocno w świadectwie na Jego rzecz? Powinieneś wiedzieć, że wszystko, co ci się przydarza, jest wielką próbą i czasem, w którym Bóg potrzebuje, abyś dawał świadectwo” (Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałam, że choć wydaje się, że to pastorzy i wójt mnie prześladują i przeszkadzają mi, to wszystko było zwiedzeniem i zakłóceniem ze strony szatana. Choć mówili, że to dla mojego dobra, użyli wiejskich zwyczajów związanych z pogrzebami, weselami, porodem i budową domu, by przekonać innych, żeby mnie porzucili, i zmusić mnie do zaparcia się i zdradzenia Boga. Chcieli również przyciągnąć mnie z powrotem do swojej religii, i nakłonić mnie do posłuszeństwa. Bóg już dawno opuścił kościoły Wieku Łaski, aby wykonać dzieło sądu dni ostatecznych. Gdybym posłuchała pastorów i wójta i wróciła z nimi do kościoła, straciłabym szansę na zbawienie przez Boga, trafiłabym do piekła i zostałabym ukarana wraz z nimi. Taki był złowrogi zamiar szatana. Jakby mi nie przeszkadzali, nie mogłam ich słuchać. Musiałam się modlić, polegać na Bogu, trwać w świadectwie i zawstydzać szatana. Ale nadal potrzebowałam pomocy w sprawie pogrzebu. To był praktyczny problem. Mieszkańcy wioski, moi krewni i znajomi, wszyscy słuchali wójta i pastorów i nie chcieli mi pomóc. Co miałam robić? Wciąż wołałam do Boga: „Wszechmogący Boże, to czy ktoś mi pomoże w pochowaniu męża, jest całkowicie w Twoich rękach. Powierzam te sprawy Tobie. Poddaję się Tobie i nigdy Cię nie zdradzę”. Po modlitwie poczułam się nieco spokojniejsza, ból zelżał. Wtedy usłyszałam jak wujek mówi na zewnątrz: „Błagam, pomóżcie, przepraszam w jej imieniu”. Sołtys odpowiedział: „Ona sama musi przeprosić”. Pomyślałam: „Ci pastorzy i starszyzna są nieludzcy. Są nawet gorsi niż dobry niewierzący! Zrobiliby wszystko, żebym zdradziła Boga, a im silniejsze ich próby, tym mocniej ja muszę trwać w świadectwie, by zawstydzić szatana”. Jakieś dziesięć minut później niespodziewanie zadzwoniła moja matka. Powiedziała: „Nie rozpaczaj, przyjaciele z armii twojego męża pomogą ci go pochować, są już w drodze”. Byłam wtedy naprawdę wzruszona. Bóg posłał ludzi, by pomogli mi przejść ten kryzys, kiedy byłam najbardziej bezsilna. Przypomniałam sobie fragment słowa Bożego: „Wiesz, że wszystko, co znajduje się w twoim otoczeniu, jest tam za Moim przyzwoleniem – Ja to wszystko zaplanowałem. Uzmysłów to sobie i zadowalaj Moje serce w otoczeniu, które ci dałem. Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 26, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zobaczyłam, że wszystko jest w rękach Boga. Jeśli będziemy prawdziwie na Nim polegać, da nam wyjście. Choć nadal mnie prześladowano, widziałam Boże prowadzenie, moje serce stało się nieugięte i nie byłam już negatywna ani słaba.
Po pogrzebie mojego męża, jego matka często mnie beształa, mówiąc, że mieszkańcy wsi nas unikają, bo zdradziłam Pana Jezusa i uwierzyłam w niewłaściwego Boga. Moi krewni również atakowali mnie z tego powodu. Nawet rodzina mojej matki nie śmiała się do mnie zbliżyć. Tylko moja matka przychodziła do mnie, choć też mnie nagabywała: „Dlaczego nie słuchasz pastorów, wójta lub sołtysa? Nie masz już męża, jeśli nie będziesz polegać na nich lub na teściach, do kogo będziesz mogła się zwrócić? Twoje dziecko jest jeszcze małe. Powinnaś przyznać się do winy i porzucić wiarę w Boga Wszechmogącego!”. Gdziekolwiek szłam, mieszkańcy gadali o mnie za moimi plecami. Moje sprawy były tematem plotek. Wcześniej miałam z sąsiadami dobre relacje, ale teraz prześladowali mnie i wykluczali tylko z powodu mojej wiary. To mnie naprawdę bolało i zasmucało. W tym czasie w Birmie odcięto Internet. Nie mogłam więc słuchać kazań online, a inni członkowie bali się przychodzić do mnie, by omawiać słowo Boga i pomagać mi. Czułam, że ogarnęła mnie ciemność, nie widziałam światła. Mogłam jedynie codziennie modlić się do Boga, prosząc, by wyprowadził mnie z ciemności. Pewnego dnia otrzymałam wiadomość ze słowem Boga: „Nie zniechęcaj się i nie bądź słaby, a Ja wszystko ci wyjaśnię. Droga do królestwa nie jest tak gładka, nic nie jest takie proste! Chcesz, żeby błogosławieństwa przychodziły łatwo, prawda? Dziś każdy stawi czoło gorzkim probom. Bez takich prób kochające serce, które macie dla Mnie, nie urośnie w siłę i nie będziecie mieć dla Mnie prawdziwej miłości. Nawet jeśli na owe próby składają się tylko drobne okoliczności, każdy musi przez nie przejść. Po prostu trudność tych prób będzie się różnić w zależności od konkretnej osoby. Próby są Moim błogosławieństwem, a ilu z was często przychodzi do Mnie i na kolanach błaga o Moje błogosławieństwa? Niemądre dzieci! Zawsze sądzicie, że kilka pomyślnych słów liczy się jako Moje błogosławieństwo, jednak nie wyczuwacie, że jednym z Moich błogosławieństw jest gorycz” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 41, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Te słowa bardzo mnie poruszyły. To było jak nagłe zażycie silnego leku w samym środku choroby. Napełniły mnie wiarą i siłą. Rozważając słowo Boga, zrozumiałam że nie jest łatwo iść za Bogiem, każdy musi przejść przez ból i ucisk. Choć moje ciało cierpiało, pobudzało mnie to do modlitwy i polegania na Bogu. Im bardziej cierpiałam, tym większą czułam motywację, by poszukiwać prawdy. Nie zdając sobie z tego sprawy, zdobyłam pewną wiedzę o suwerenności Boga, moja relacja z Nim zacieśniła się i byłam bardziej zdeterminowana, by za Nim iść. Wierzyłam w Pana od dziecka, ale umiałam tylko korzystać z łaski, błogosławieństw, pokoju i szczęścia, które mi dał. Nigdy nie przeszłam przez ból ani próby. Nie wiedziałam nic o Panu, a tym bardziej o rozeznawaniu ludzi. Kiedy uwierzyłam w Boga Wszechmogącego, trochę cierpiałam przez prześladowania, ale nauczyłam się rozróżniać ludzi. Zobaczyłam wyraźnie brzydkie, zwodnicze, opierające się Bogu twarze pastorów i starszych. Wcześniej, widząc, że pastorzy potrafili tłumaczyć Biblię i modlić się za nas, myślałam, że troszczą się o nas, rozumieją Biblię i znają Boga. Ale gdy usłyszeli, że Pan Jezus powrócił, nie chcieli szukać prawdy ani tego badać. Przeszkadzali też wiernym w badaniu dzieła Bożego, i użyli panujących w wiosce zwyczajów, by mi grozić. Podburzyli też jej mieszkańców, by mnie zaatakować i zmusić do porzucenia Boga Wszechmogącego. Pojęłam, że byli obłudnymi faryzeuszami i całkowicie ich odrzuciłam. Myśląc o tych dniach cierpienia i depresji, widzę, że bez przewodnictwa Słowa Bożego, te demony mogły mnie doprowadzić do szaleństwa. To słowo Boga pomogło mi przejść przez te trudności. Jestem naprawdę wdzięczna Bogu Wszechmogącemu! Po jakimś czasie w Birmie znów włączono Internet. Zorganizowaliśmy spotkania z kilkoma innymi członkami. Ale prześladowania ze strony pastorów i wójta tylko się nasiliły.
W styczniu dwudziestego drugiego roku zwołali zebranie wiejskie. W spotkaniu wzięło udział około trzystu osób. Kazali nam, czternastu wiernym kucać w gorącym słońcu. Wójt powiedział: „W tej wsi nie może być dwóch wyznań. Zwołałem to spotkanie, by dać wam, wyznawcom Boga Wszechmogącego, wybór. W imieniu całej wsi pytam: będziecie nadal wierzyć w Boga Wszechmogącego, czy wrócicie do kościoła?”. Wezwali naszych krewnych, by po kolei nas przekonywali. Ojciec brata Roberta był sołtysem i naciskał na niego, by uklęknął i wyznał swój błąd. Robert powiedział, że nie ma nic złego w wierze w Boga Wszechmogącego i odmówił uklęknięcia. Jego ojciec powiedział ze złością: „Powinieneś wierzyć w to, w co wierzą twoi rodzice. Nie słuchając nas i wierząc w Boga Wszechmogącego, porzucasz nas”. Robert odpowiedział: „Wierzę w Boga, kiedy powiedziałem, że was opuszczam? Kocham rodziców, ale bardziej kocham Boga, naszego Stwórcę”. Jego ojciec krzyczał, jeszcze bardziej rozgniewany: „Jesteś moim synem! Mam cię w swoich rękach! Nie pozwolę ci tak do mnie mówić!”. Widząc to, jeszcze wyraźniej dostrzegłam arogancję tych ludzi. Choć wierzyli w Pana, nie mieli bogobojnego serca ani Go nie wywyższali. Wtedy urzędnik państwowy powiedział: „Chiny nie pozwalają ludziom wierzyć w Boga Wszechmogącego i aresztują ludzi, którzy to robią. Zamierzamy przeprowadzić tu własne śledztwo. Kto was wprowadził w tę wiarę? Kto jest waszym przywódcą?”. Wszyscy mówiliśmy, że nie mamy lidera. Inny urzędnik naciskał na nas, byśmy odpowiedzieli, ale my powtarzaliśmy, że nie mamy lidera. Urzędnik starostwa zapytał nas wtedy: „Co masz na myśli, mówiąc »Bóg Wszechmogący«?”. Odpowiedziałam: „Nie wiesz? Bóg Wszechmogący jest Panem stworzenia, tym samym, który cię stworzył”. To go rozwścieczyło i kazał nam dokonać ostatecznego wyboru. Wybierający wiarę w Boga Wszechmogącego, mieli powiedzieć: „kontynuuję”, a porzucający: „odchodzę”. Gdybyśmy powiedzieli „kontynuuję”, donieśliby na nas wyższym władzom. Wójt powiedział też, że ci, którzy wybiorą wiarę, będą musieli opuścić wieś, ale kto zdecyduje się porzucić wiarę, będzie mógł zostać i wrócić do kościoła. Następnie kazali nam po kolei podać nasze decyzje. Trzy siostry przede mną powiedziały „odchodzę” bojąc się prześladowań. Kiedy przyszła moja kolej, moja mama, trzymając moje dziecko, wołała, żebym powiedziała „odchodzę” i porzuciła wiarę. Bardzo cierpiałam, patrząc na mamę i moje dziecko. Bałam się, co się z nimi stanie, jeśli zostanę aresztowana, mojej mamie ciężko byłoby opiekować się moim dzieckiem. Modliłam się więc, prosząc Boga, by dał mi wiarę. Przypomniałam sobie słowa Pana Jezusa: „Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godny. I kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godny. Kto nie bierze swego krzyża i nie idzie za mną, nie jest mnie godny” (Mt 10:37-38). „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5:10). I Bóg Wszechmogący mówi: „Co Bóg ma na myśli, mówiąc, że »Bóg jest źródłem ludzkiego życia«? Chodzi o to, aby wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że nasze życie i dusza pochodzą od Boga i przez Niego zostały stworzone. Nie pochodzą od naszych rodziców i z pewnością nie od natury, a zostały nam dane przez Boga. Tylko nasze ciało zrodziło się z naszych rodziców, tak jak nasze dzieci zrodzone są z nas, jednak ich los spoczywa w pełni w rękach Boga. To, że możemy w Niego wierzyć, to szansa dana nam przez Boga; jest to Jego zarządzenie i Jego łaska. Nie ma więc żadnej potrzeby, aby spełniać obowiązki i powinności względem kogokolwiek innego, należy wyłącznie spełnić powinność istoty stworzonej względem Boga. Właśnie to człowiek powinien zrobić przede wszystkim i ta główna sprawa powinna być w życiu kwestią nadrzędną” (Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Zrozumiałam, że nasz los jest w rękach Boga. Gdzie się rodzimy, kim są nasi rodzice, jakie trudności napotykamy – to zostało już dawno ustalone przez Boga. Chociaż urodziłam swoje dziecko, mogę dla niego jedynie wypełnić rolę matki, czyli opiekować się nim. Nie mogę zmienić jego losu, ani tego, co się z nim stanie. Niektóre dzieci są osierocone za młodu, ale mimo to wyrastają na dorosłych. Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam mała, nie miałam ojca, który by się mną opiekował, jak inne dzieci, ale i tak wyrosłam na zdrową dorosłą osobę. O przyszłości mojego dziecka decyduje Bóg. Moja mama była wciąż młoda. Gdyby mnie zabrakło, mogłaby się nim zająć. Musiałam powierzyć ich Bogu i poddać się Jego zarządzeniom. Coraz bardziej czułam, że powinnam wybrać wiarę w Boga i pójść za Nim, stać mocno, świadcząc o Bogu i zawstydzać szatana. Wstałam więc i rzekłam: „Będę kontynuować!”. Wójt powiedział: „Ci, którzy wybierają kontynuację, są w błędzie”. Odpowiedziałam: „Wierzę w Boga i podążam za Nim. Słucham tylko Jego słowa. To nie jest błąd!”. Urzędnik zbeształ mnie wściekle, nazywając mnie odstępczynią i zdrajczynią Pana. Ale w sercu wiedziałam, że Bóg Wszechmogący wyraził wiele prawd i dokonał dzieła sądu dni ostatecznych, i On jest Panem Jezusem, który powrócił. Usłyszałam głos Boga i przyjęłam zbawienie Pana. Szłam śladami Baranka, jak można to nazwać zdradą Pana? Chciałam odeprzeć ich zarzuty, ale przez to ich całe trajkotanie nie miałam okazji. Starszy Lester nazwał mnie niewdzięcznym nikczemnikiem, i chciał mnie pobić deską. Byłam przerażona i po cichu modliłam się do Boga. Ku mojemu zaskoczeniu, teściowa nagle wystąpiła, aby go powstrzymać. Dziękowałam Bogu za ochronę. Kolejnych pięciu członków wybrało wtedy „kontynuację”. Widząc, że nie idziemy na kompromis, wypytywali nas o to, kto jest naszym przywódcą. Nikt nie odpowiedział. Ponad siedem godzin kucaliśmy w słońcu, od dziewiątej trzydzieści rano do piątej po południu. Trwało to strasznie długo, a my nie mieliśmy jedzenia ani wody. Z tego powodu jeden wątły brat, który miał niskie ciśnienie, zemdlał. Jego rodzina podeszła, by mu pomóc, ale wójt im nie pozwolił. Powiedział: „Jeśli wasz Bóg jest prawdziwy, to dlaczego on zemdlał?”. Potem, gdy zobaczył, że wciąż się nie poddajemy, wójt kazał nam zabrać rodzinę, zwierzęta gospodarskie i dobytek, i opuścić wioskę tego samego wieczoru. Powiedział też, że spalą nasze domy po naszym wyjeździe. Urzędnik samorządu powiatowego powiedział: „Szkoda twojego czasu, prędzej umrą niż powiedzą, kto jest ich przywódcą. Najpierw wyślij ich do domu. Jutro wyślę raporty do władz, żeby wyżsi rangą podjęli decyzję. To ich przestraszy”. Ale nie byłam przerażona. Wiedziałam, że wszystko jest w rękach Boga i to czy przedstawiciele władz przyjdą i nas aresztują, czy nie, jest w rękach Boga i jest zaaranżowane przez Niego.
Rano trzeciego dnia rząd zwołał zebranie wiejskie. Pojawiło się na nim ponad 400 osób. Martwiłam się, że zmuszą nas do bluźnienia Bogu i podpisania aktu apostazji, pomodliłam się więc, by Bóg nas chronił, żebyśmy wytrwali w naszym świadectwie. Na spotkaniu szef rządu okręgowego powiedział nam: „Wszyscy jesteście młodzi i niczego nie rozumiecie. Nie jestem tutaj, aby was dzisiaj rozliczać, ale od tej pory musicie słuchać rodziców, ciężko pracować, przestać słuchać słów Boga Wszechmogącego i szerzyć Jego ewangelię. Inaczej wójt aresztuje was i przekaże w ręce rządu”. Urzędnik z rady administracyjnej powiedział do wszystkich: „Potraktujemy wyznawców Boga Wszechmogącego tak, jak robi to Partia. KPCh poluje na nich i ich aresztuje. Może ich bezkarnie bić na śmierć. My zrobimy to samo w stanie Wa. Wszyscy wierzący zostaną aresztowani, bez względu na to, czy zrobili coś złego, czy nie, a potem zostaną pobici na śmierć. Nikt nie może mówić rzeczy typu: »Ci wierzący nie zrobili nic złego«. To są rozkazy rządu. Nie opierajcie się. Widząc wyznawców Boga Wszechmogącego, donieście na nich”. Następnie wskazując na nas, powiedział do wszystkich: „Przyjrzyjcie się dobrze ich twarzom, będziecie musieli ich rozpoznać. Ci ludzie wierzą w Boga Wszechmogącego. Jeśli zobaczycie, że spotykają się lub ewangelizują, zgłoście to!”. Następnie kazał urzędnikowi okręgowemu odczytać przed wszystkimi materiały bluźniące Bogu. Ludzie dali się zwieść słowom rządu, a niektórzy patrzyli na nas ze wstrętem. Ich słowa bardzo mnie rozgniewały. Wiedziałam, że rząd prześladuje nas, wierzących, aby zmusić nas do porzucenia wiary i zastraszyć ludzi, by bali się spojrzeć na dzieło Boga Wszechmogącego, przez co utracą Boże zbawienie. Jeszcze bardziej znienawidziłam tych diabłów. Potem rząd pozwolił nam odejść.
Gdy wróciłam do domu, przeczytałam fragment słowa Bożego: „Bez względu na to, jak »potężny« jest szatan, niezależnie od tego, jaki jest on śmiały i ambitny, niezależnie od tego, jak wielka jest jego zdolność do czynienia szkód, niezależnie od tego, jak szeroki jest zakres technik, którymi deprawuje i kusi człowieka, niezależnie od tego, jak sprytne są sztuczki i schematy, którymi zastrasza człowieka, bez względu na to, jak zmienna jest forma, w jakiej istnieje, nigdy nie był w stanie stworzyć choć jednej żywej istoty, nigdy nie był w stanie ustanowić praw ani reguł dla istnienia wszystkich rzeczy i nigdy nie był w stanie rządzić ani kontrolować żadnej rzeczy, czy to ożywionej czy nieożywionej. W całym kosmosie i w obrębie firmamentu nie istnieje ani jedna osoba czy przedmiot, który się z niego zrodził lub istnieje z jego powodu; nie istnieje ani jedna osoba ani przedmiot, który jest przez niego zarządzany lub kontrolowany. Wręcz przeciwnie, nie tylko musi żyć pod zwierzchnictwem Boga, ale, co więcej, musi się podporządkować wszystkim Bożym nakazom i rozkazom. Bez boskiego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga. W oczach Boga szatan znaczy mniej od lilii w górach, od ptaków latających w powietrzu, od ryb w morzu i od larw na ziemi. Jego rolą pośród wszystkich rzeczy jest służenie wszystkim, służenie ludzkości oraz służenie dziełu Boga i Jego planowi zarządzania. Bez względu na to, jak złośliwa jest jego natura i jak zła jest jego istota, jedyna rzecz, którą może zrobić, to posłuszne przestrzeganie swojej funkcji: służenia Bogu i bycia kontrapunktem dla Boga. Taka jest istota i pozycja szatana. Jego natura nie ma związku z życiem, z władzą, z autorytetem; jest jedynie zabawką w rękach Boga, po prostu maszyną w służbie Bogu!” (Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Czytanie Słowa Bożego dało mi wiarę. Pastorzy i starsi mogli nas naciskać, rząd mógł nas aresztować i prześladować, mogli posłużyć się naszymi rodzinami, by zmusić nas do porzucenia Boga Wszechmogącego, ale bez względu na to, co mówili lub robili, nie mogli nam nic zrobić bez pozwolenia Boga. Kiedy starszy Lester próbował mnie pobić deską, moja teściowa, która mnie nienawidzi, nagle stanęła w mojej obronie i go powstrzymała. To wszystko było w rękach Boga. Czułam Bożą moc i suwerenność we wszystkim. Wiedziałam, że On czuwa nade mną. Czułam, że Bóg aranżuje sytuacje w oparciu o moją postawę, i że nie dał mi zbyt dużego ciężaru. Poprzez te doświadczenia rosła moja wiara w Boga i czułam, że wszystko, co Bóg robi, jest dobre. Jestem tak wdzięczna Bogu! To pozwoliło mi również zrozumieć, jak nienawistna i oporna wobec Boga jest natura pastorów i starszych. Słowa Boga mówią: „Istnieją ludzie, którzy czytają Biblię w wielkich kościołach i codziennie ją recytują, ale żaden z nich nie rozumie celu Bożego dzieła. Ani jeden z nich nie jest w stanie poznać Boga, a ponadto ani jeden z nich nie jest w zgodzie z Bożymi intencjami. Wszyscy są bezwartościowymi, nikczemnymi ludźmi, każdy z nich się wywyższa, by pouczać Boga. Świadomie sprzeciwiają się Bogu, nawet wówczas, gdy niosą Jego sztandar. Chociaż nazywają się wierzącymi w Boga, w dalszym ciągu jedzą ciało i piją krew człowieka. Wszyscy tacy ludzie to diabły, które pożerają duszę człowieka, główne demony, które celowo przeszkadzają tym, którzy starają się wejść na właściwą ścieżkę, i kłody pod nogami utrudniające wędrówkę tym, którzy szukają Boga. Może się wydawać, że mają oni »solidną budowę«, więc skąd ich naśladowcy mają wiedzieć, że są samymi antychrystami, którzy prowadzą człowieka przeciwko Bogu? Skąd ich naśladowcy mają wiedzieć, że są oni żywymi diabłami przeznaczonymi do pożerania ludzkich dusz?” (Wszyscy ludzie, którzy nie znają Boga, są tymi, którzy sprzeciwiają się Bogu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Pastorzy i starsi w ogóle nie rozumieli Biblii. Nauczali tylko słów i doktryn Biblii, i wcale nie przyjmowali Pana, a tym bardziej nie szukali prawdy. Stając wobec Bożego dzieła w dniach ostatecznych nie szukali i nie badali, źle interpretowali słowo Pana i rozpowszechniali pojęcia, aby wprowadzić wiernych w błąd. Mówiąc, że każdy, kto głosi, że Pan powrócił, jest oszustem, sprawiali, że wierni nie słyszeli głosu Bożego i nie przyjmowali Pana. Mówili nawet, że chcą chronić wiernych, ale tak naprawdę bali się, że stracą posłuch, jeśli wszyscy pójdą za Bogiem Wszechmogącym, i że ich status i źródło utrzymania będą zagrożone. Dlatego próbowali nas zmusić do porzucenia Go. Nawet posłużyli się zwyczajami związanymi z pogrzebem, ślubem, narodzinami dziecka i budową domu, żeby mi grozić i zmusić do podpisania aktu apostazji. Wykorzystali nawet pogrzeb mojego męża, by zmusić mnie do wyrzeczenia się Boga Wszechmogącego. Gdy nie uległam, wraz z rządem zorganizowali zebranie we wsi, by mnie prześladować, i posłużyli się moją rodziną, kusząc do zdrady Boga. Chcieli nas nawet wypędzić ze wsi, spalić nasze domy, i przekazać nas w ręce wyższych urzędników. Nie cofnęli się przed niczym, chcąc, byśmy zdradzili Boga Wszechmogącego, stracili szansę na zbawienie i wejście do królestwa Bożego. Ci pastorzy byli naprawdę źli i podstępni! Przypomniałam sobie, jak Pan Jezus potępił faryzeuszy. Pan Jezus powiedział: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami bowiem tam nie wchodzicie ani wchodzącym nie pozwalacie wejść. (…) Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morza i lądy, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy się nim stanie, czynicie go synem piekła dwa razy takim jak wy sami” (Mt 23:13, 15). Pod pozorem ochrony trzody pastorzy i starsi powstrzymywali ludzi przed przyjęciem Bożego dzieła w dniach ostatecznych. Wprowadzali ludzi w błąd, by szli za nimi i opierali się Bogu, co w końcu zaprowadziłoby ich do piekła. To żywe diabły, powstrzymują ludzi przed wejściem do królestwa Bożego. Demony i antychryści, sprzeciwiają się Bogu i szkodzą ludziom. Dostrzegłam wyraźnie ich istotę – nienawidzącą prawdy i Boga, i wzmocniłam się w wierze i decyzji, by iść za Bogiem. Bez względu na to, jak będą próbować wprowadzić mnie w błąd czy mi przeszkodzić, nie opuszczę Boga Wszechmogącego. Modliłam się do Boga, by dobrze pełnić swój obowiązek, i przyprowadzić do Niego więcej tych, którzy pragną Jego przyjścia, by przyjęli zbawienie.
Czas mijał, a nam w dalszym ciągu zabraniano się spotykać i wykonywać dzieło ewangelizacyjne. By ograniczyć naszą wiarę w Boga Wszechmogącego i spotkania online, wójt kazał urzędnikom sprawdzać nasze telefony co trzy dni. Usuwali nam Facebooka, gdy tylko go zobaczyli. By uciec przed ich wzrokiem, zabieraliśmy narzędzia rolnicze w góry i udawaliśmy, że pracujemy, by spotykać się w tajemnicy. Nie mieliśmy odwagi mówić w wiosce swobodnie o naszej wierze. Ale nieważne, jak nas prześladowali, polegaliśmy na Bogu i głosiliśmy ewangelię w innych wioskach. Z czasem coraz więcej osób przyjęło ewangelię. Ale sołtys dowiedział się, że szerzę ewangelię i naciskał na mnie, bym wydała innych oraz wyznała, komu ją głosiłam. Kiedy nic nie powiedziałam, groził mi, próbując zmusić do porzucenia wiary i powrotu do zgromadzenia, mówiąc, że mnie aresztuje. By móc normalnie się spotykać, głosić ewangelię, i uniknąć prześladowań oraz aresztowania, uciekłam z Birmy i pojechałam do innego kraju. Teraz mieszkam z kilkoma innymi braćmi i siostrami we wspólnocie. Głosimy ewangelię, świadcząc o Bożym dziele. Sprawia mi to wielką radość. Przez to wszystko doznałam bólu i prześladowań, ale zyskałam pewne rozeznanie co do pastorów i starszych, dużo wyraźniej widzę zło rządu, który już mnie nie ogranicza. Zdobyłam też pewną wiedzę o suwerenności Boga i moja wiara w Niego wzrosła. To są rzeczy, których nie zdobyłabym w wygodnym środowisku.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.