Dlaczego nie mówiłam szczerze?

29 września 2023

Autorstwa Chen Xi, Chiny

Dzień dobry,

Zheng Xin!

W ostatnim liście wspomniałaś, że siostra, która jest twoją partnerką, nie trzyma się zasad, jest zarozumiała i samowolna. Chciałaś jej o tym powiedzieć, ale bałaś się, że nie zaakceptuje krytyki, źle o tobie pomyśli i nie będziecie w stanie razem pracować. Byłaś rozdarta i nie wiedziałaś, jak wyjść z tego stanu. Rozumiem, jak się czujesz. Przyczyną problemu jest to, że kierujemy się w życiu szatańskimi filozofiami, starając się dbać o relacje i skupiając na tym, jak widzą nas inni. To nas ogranicza i sprawia, że boimy się praktykować prawdę i trzymać zasad. Wcześniej też byłam w takim stanie, lecz dzięki objawieniu słów Bożych nieco lepiej pojęłam swoje niewłaściwe poglądy i zepsute usposobienie. Teraz trochę się zmieniłam i nie czuję takich oporów przed mówieniem innym o problemach. Opowiem ci o moich doświadczeniach. Mam nadzieję, że to pomoże.

Wcześniej pracowałam w kościele z Zhou Fang i Liu Ying. Zhou Fang często wiodła prym w dyskusjach o pracy. Ale ponieważ nie miałyśmy zbyt dobrych wyników, liderka przysłała siostrę Zhang Ling, żeby nami pokierowała. Zhang Ling pokazała nam, co robiłyśmy nie tak w pracy, i wskazała nam ścieżkę praktyki. Widząc, że słuchamy Zhang Ling, Zhou Fang zrobiła się zazdrosna. Podczas dyskusji o pracy na wszelkie sposoby podważała zdanie Zhang Ling, nawet jeśli ta ewidentnie miała słuszność, co bardzo utrudniało prowadzenie rozmów. Zamierzałam pomówić o tym z Zhou Fang, ale przecież drobne spięcia na początku współpracy są normalne, więc nie chciałam robić z igły wideł. Zhang Ling starannie i jak najszybciej omawiała z nami pracę oraz rozwiązania problemów, które dostrzegła, co znacznie poprawiło wyniki. Ale Zhou Fang zaczęła zarzucać Zhang Ling, że dba wyłącznie o swoją reputację, chce szybko coś zyskać i pracuje na status. Zhou Fang krytycznie umniejszała jej osobie z zamiarem zasiania niezgody, przez co Liu Ying też zaczęła sprzeciwiać się Zhang Ling. Pomyślałam, że Zhou Fang ma duży problem, gdy zobaczyłam, jak chroni swój status, lekceważy i wyklucza Zhang Ling z grupy. Zhou Fang zdradzała usposobienie antychrysta i kroczyła jego ścieżką. Chciałam poświęcić chwilę na omówienie z nią istotny tego problemu, ale nie mogłam tego z siebie wydusić. Jakbym miała zaklejone usta. Byłam więc w takim samym stanie co ty. Miałam mnóstwo obaw. Bałam się, że jeśli ujawnię, że Zhou Fang kroczy ścieżką antychrysta, wyrobi sobie ona złe zdanie o mnie, przybierze kamienną twarz i wykluczy mnie zupełnie jak Zhang Ling. Nie chciałam wytykać jej błędów i znalazłam sobie wymówkę, by się pocieszyć: „Przecież ona zna siebie. Wcześniej okazywała już, że wie, jak bardzo liczą się dla niej reputacja i status. Usposobienie nie zmienia się z dnia na dzień. Lepiej dać jej czas na przemyślenie sprawy”.

Potem za każdym razem, gdy myślałam o tym, że nie pomagam i nie mówię Zhou Fang o jej problemach, czułam się winna. Modliłam się, prosząc Boga o pomoc w zrzuceniu ograniczeń zepsutego usposobienia i mówieniu prawdy. Kilka dni później natknęłam się na film przedstawiający świadectwo doświadczeń bohaterki w podobnym stanie co ja. Siostra, z którą pełniła ona obowiązki, zawsze zabiegała o status i korzyści, co odbijało się na pracy kościoła, więc bohaterka chciała zgłosić ten problem liderce. Ale bała się urazić partnerkę, dlatego odłożyła to na później. Dopiero gdy porządnie się z bohaterką rozprawiono, zaczęła się zastanawiać. Przeczytała wtedy fragment słów Boga, który i mnie poruszył. Słowo Boże mówi: „Wszyscy ci, którzy trzymają się złotego środka, są najgroźniejsi. Próbują nikogo nie obrażać, są ugodowi, dostosowują się i nikt nie może ich przejrzeć. Takie osoby są uosobieniem szatana!(Jedynie przez praktykowanie prawdy można zrzucić okowy zepsutego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ten fragment zrobił na mnie duże wrażenie. Bóg mówi, że ci, co nie potrafią się określić, są najgorsi, najbardziej przebiegli; to żywe diabły. Czyż nie w takim byłam stanie? Wiedziałam, że Zhou Fang ma całkiem poważny problem i już zaburza pracę w kościele i należy ją szybko ostrzec, ale bałam się ją urazić, więc nie zrobiłam nic i nie ochroniłam dzieła kościoła. Nie potrafiłam się określić, zupełnie jak to opisał Bóg, i wzbudzałam w Nim wstręt. Trudno to było przełknąć, a i nie chciałam już oszukańczo próbować przypodobać się innym. Musiałam trzymać się zasad i chronić dzieło kościoła. Należało znaleźć chwilę na porozmawianie z Zhou Fang o jej problemach. Ale tego samego dnia to ona wprawiła mnie w konsternację, wytykając mi błędy jako pierwsza. Powiedziała, że zabiegam o reputację i status, a potem wykorzystuję je, by besztać innych. Własne problemy uznałam za tak poważne, że zabrakło mi odwagi, by wspomnieć o jej błędach. Powiedziałam ułamek tego, co planowałam, i ani słowa o jej pogoni za poklaskiem i pozycją czy kroczeniu ścieżką antychrysta. Poprosiła mnie wtedy, żebym jej powiedziała, jeśli zauważę, że ma jakiś problem, by mogła go dostrzec i zmienić się. Ale nieszczerze odparłam: „Jest w porządku”. De facto miałam jej wiele do powiedzenia, ale milczałam z obawy, że pomyśli, że próbuję się odegrać, i będzie nam ciężko razem pracować, jeśli źle o mnie pomyśli. By zachowała twarz, nic nie powiedziałam. Później miałam to sobie za złe i czułam się winna. Uważałam się a tchórza. Nie umiałam szczerze powiedzieć kilku słów, a co dopiero praktykować prawdę. Nie mogłam spać i nie miałam apetytu, a na spotkaniach byłam niespokojna. Modliłam się: „Boże! Wyraźnie widzę problemy mojej siostry, ale za bardzo się boję obrazić ją i milczę! Taki ze mnie samolubny tchórz. Nie chcę dalej taka być. Błagam, pomóż mi odrzucić siebie i stać się osobą z poczuciem sprawiedliwości”.

Później czytałam słowa Boże. „»Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa i nigdy nie ujawniaj ich braków« – powiedzenie to opisuje metodę interakcji z innymi, którą szatan wpoił ludziom. Oznacza to, że wchodząc w interakcje z innymi, należy dać im pewną swobodę działania. Nie należy być wobec nich zbyt surowym, nie można ujawniać ich przeszłych przewinień, nie wolno plamić ich godności, nie trzeba niszczyć dobrych relacji z nimi, należy im wybaczać i tak dalej. Ta maksyma dotycząca cnoty zasadniczo opisuje rodzaj filozofii życia, dyktującej sposoby interakcji między ludźmi. W filozofiach życia istnieje zasada, która brzmi: »Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni«. Oznacza to, że aby zachować przyjacielską relację, trzeba przemilczeć problemy przyjaciela, nawet jeśli widzi się je wyraźnie – że powinno się przestrzegać zasad nienaruszania godności drugiej osoby i nieujawniania jej braków. Przyjaciele mają się oszukiwać, ukrywać się przed sobą, wdawać się w intrygi; i chociaż doskonale wiedzą, jakiego rodzaju osobą jest ich przyjaciel, nie mówią tego wprost, lecz stosują sprytne metody, aby zachować przyjazne stosunki. Dlaczego ktoś miałby chcieć podtrzymywać takie relacje? Chodzi o to, by nie robić sobie wrogów w społeczeństwie, w grupie, bo oznaczałoby to częste wystawianie się na niebezpieczne sytuacje. Ponieważ nie wiesz, w jaki sposób ktoś cię skrzywdzi, gdy ujawnisz jego braki lub zranisz go i stanie się twoim wrogiem, i ponieważ nie chcesz stawiać się w takiej sytuacji, stosujesz następującą zasadę filozofii życiowych: »Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa i nigdy nie ujawniaj ich braków«. Jeśli zatem dwie osoby są w takiej relacji, czy liczy się ona jako prawdziwa przyjaźń? (Nie). Oni nie są prawdziwymi przyjaciółmi, a tym bardziej nie są swoimi powiernikami. Więc co to właściwie za relacja? Czy nie jest to fundamentalna relacja społeczna? (Tak). W takich relacjach społecznych ludzie nie mogą ujawniać swoich uczuć, nie prowadzą głębokich rozmów, nie mówią niczego, co chcieliby powiedzieć, ani tego, co leży im na sercu, nie mówią też o problemach, które widzą w innych, ani nie używają słów, które mogłyby przynieść korzyść drugiej osobie. Zamiast tego wybierają ładnie brzmiące słowa, aby jej nie skrzywdzić. Nie chcą robić sobie wrogów. Celem takiego postępowania jest powstrzymanie ludzi wokół siebie przed stwarzaniem zagrożenia. Czyż ludziom nie żyje się względnie łatwo i spokojnie, kiedy nikt im nie zagraża? Czyż nie taki jest cel ludzi, gdy promują powiedzenie: »Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa i nigdy nie ujawniaj ich braków«? (Jest właśnie taki). Ewidentnie jest to przebiegły, oszukańczy sposób istnienia, zawierający element postawy obronnej, sposób istnienia, którego celem jest dążenie do przetrwania. Ludzie żyjący w ten sposób nie mają powierników, bliskich przyjaciół, z którymi mogą w ogóle o czymś porozmawiać. Przyjmują wobec siebie postawę obronną, są wyrachowani i strategiczni, każdy bierze od drugiego to, czego potrzebuje. Czy tak nie jest? Celem powiedzenia: »Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa i nigdy nie ujawniaj ich braków« zasadniczo jest powstrzymanie się od obrażania innych i stwarzania sobie wrogów oraz chronienie siebie poprzez niewyrządzanie nikomu krzywdy. Jest to technika i metoda, którą obiera się, aby uchronić się przed zranieniem. Patrząc na te kilka aspektów istoty, czy możemy powiedzieć, że wymaganie stawiane ludzkiej cnocie, aby »nigdy nie uderzać ludzi poniżej pasa i nigdy nie ujawniać ich braków«, jest szlachetną zasadą? Czy jest rzeczą pozytywną? (Nie). Czego zatem uczy ludzi? Abyś nikogo nie denerwował ani nie ranił, w przeciwnym razie na koniec ty sam zostaniesz zraniony; a także, że nikomu nie powinieneś ufać. Jeśli zranisz jednego ze swoich dobrych przyjaciół, przyjaźń niespostrzeżenie zacznie się zmieniać i ta osoba z dobrego, bliskiego przyjaciela stanie się zwykłym mijanym na ulicy nieznajomym lub twoim wrogiem. Jakie problemy może rozwiązać uczenie ludzi czegoś takiego? Nawet jeśli postępując w ten sposób nie robisz sobie wrogów, a nawet sprawisz, że kilka osób przestanie cię wrogo traktować, to czy dzięki temu ludzie będą cię podziwiać i aprobować i czy już zawsze będziesz ich przyjacielem? Czy realizuje to w pełni wzorzec cnoty? Jest to co najwyżej filozofia życiowa(Czym jest dążenie do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Według słów Boga „Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa” to sprytna ziemska filozofia wpojona nam przez szatana. Gdy ludzie się nią kierują, wykorzystują i oszukują siebie nawzajem oraz mają się wobec siebie na baczności. Nie ważą się nikomu otwarcie mówić prawdy. Robią się coraz bardziej nieuczciwi i kłamliwi. Ja w kontaktach z innymi starałam się nigdy nie uderzać poniżej pasa. Wiedziałam, że Zhou Fang zazdrości Zhang Ling, że lekceważy ją i wyklucza z grupy, a jej problem był naprawdę poważny, gdyż zaburzała naszą pracę. Należało porozmawiać o tym z Zhou Fang, ale czułam, że w ten sposób obnażę jej braki i zawstydzę ją, a przez to wyrobi sobie o mnie złe zdanie i nie będziemy mogły razem pracować, jak należy. Więc dla podtrzymania naszej relacji milczałam, zadowalając się pobieżnym omówieniem tematu. Nie nawiązałam do słów Boga, by ukazać Zhou Fang istotę i konsekwencje jej działań. Gdy zapytała, czy dostrzegam w niej jeszcze inne zepsucie, wiedziałam, że ma problemy, o których nie wspomniałam, ale skłamałam, że jest w porządku. Kłamałam w żywe oczy, oszukując ją i mamiąc! Wiedziałam, że Zhou Fang lekceważy i wyklucza Zhang Ling, ale zgrywałam miłą i nic nie mówiłam. Nie praktykowałam prawdy ani nie chroniłam dzieła kościoła. Byłam obłudna i kłamliwa. Bóg żąda od nas szczerości i otwartości wobec innych ludzi, a jeśli ktoś zdradza zepsute usposobienie i kroczy niewłaściwą ścieżką lub łamie zasady, powinniśmy ze współczuciem zaoferować mu pomoc. Ale ja kierowałam się szatańskimi filozofiami. Gdy widziałam, że ktoś podąża złą ścieżką, nie pomagałam mu. Nie współczułam. Milczałam o problemach innych i bałam się mówić szczerze i wpaść przez to w kłopoty. Nie wspominałam innym o ich problemach, by chronić własne interesy i nie narobić sobie wrogów. Wygłaszałam jedynie komplementy i słodkie pochlebstwa. Z pozoru dogadywałam się z ludźmi, ale tak naprawdę miałam się na baczności, oszukiwałam i wykorzystywałam ich. To mają być normalne relacje? Albo prawdziwa przyjaźń? Nie umiałam być szczera. Sądziłam, że mądrze jest nigdy nie wymierzać ciosów poniżej pasa, że w ten sposób się chronię, nikogo nie obrażam i nie zyskuję wrogów. Ale słowa Boże ukazały mi, że takie wartości jak „Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa” to szatańskie metody, które w dodatku deprawują ludzi. Zachęcają nas do chronienia siebie samych i potęgują naszą samolubność i kłamliwość. Przez nie bezkrytycznie i bez słowa patrzymy, jak inni obierają złą ścieżkę i zaburzają pracę. Byłam pozbawiona współczucia i człowieczeństwa.

Przeczytałam też inny fragment słów Bożych. „Jakiekolwiek byłyby okoliczności, to o ile jesteś zniewolony, kontrolowany i zdominowany przez zepsute usposobienie szatana, wszystko, co urzeczywistniasz, wszystko, co przejawiasz, i wszystko, co wyrażasz – twoje uczucia, myśli i poglądy oraz sposób postępowania – wszystko to należy do szatana. Wszystko to narusza prawdę oraz jest wrogie słowu Boga i prawdzie. Im bardziej oddalasz się od słowa Boga i od prawdy, tym głębiej wpadasz pod kontrolę sieci szatana i wikłasz się w niej. (…) Z jednej strony, ludzie są kontrolowani przez zepsute usposobienie i żyją w sieci szatana, przyjmując od niego różne metody, myśli i poglądy, by rozwiązywać problemy, przed którymi stają. Z drugiej strony, ludzie wciąż mają nadzieję na uzyskanie spokoju i szczęścia od Boga. Ponieważ jednak są cały czas zniewoleni przez zepsute usposobienie szatana i usidleni w jego sieci i nie potrafią świadomie się przeciwstawić i wyzwolić, coraz bardziej oddalają się od słowa Boga i od zasad prawdy. W efekcie nigdy nie są w stanie uzyskać komfortu, szczęścia, spokoju i błogosławieństw, jakie daje Bóg. A zatem w jakim stanie egzystują ludzie? Choć są skłonni dążyć do prawdy, nie potrafią sprostać temu zadaniu, i choć chcą wykonywać swoje obowiązki, nie są w stanie spełnić Bożych wymagań i tkwią w martwym punkcie. Jest to męczarnia nie do zniesienia. Ludzie wbrew samym sobie żyją opanowani zepsutym usposobieniem szatana. Przypominając bardziej diabły niż ludzi, często żyją w mrocznych siedliskach oraz szukają haniebnych i złych metod, by rozwiązać liczne trudności, przed jakimi stają. Faktem jest, że w głębi swoich umysłów ludzie chcą być dobrzy i tęsknią do światła. Mają nadzieję żyć jak istoty ludzkie, z godnością. Mają też nadzieję, że są w stanie dążyć do prawdy i polegać na słowu Boga w swoim życiu, czyniąc słowo Boga swoim życiem i rzeczywistością, ale nigdy nie potrafią wcielić prawdy w życie, i choć pojmują wiele doktryn, to nie są w stanie rozwiązać swoich problemów. Ludzie tkwią w sidłach tego dylematu, nie mogąc ruszyć naprzód i nie chcąc iść wstecz. Są w klinczu i rodzi to w nich poczucie cierpienia – ogromnego cierpienia. Ludzie sami z siebie nie potrafią przyjąć prawdy ani wcielić słowa Boga w życie, ale w swoich umysłach wciąż łakną światła oraz nie chcą porzucić słowa Boga i właściwej ścieżki. Nie są jednak w stanie wyzwolić się z kajdan i spod władzy swego zepsutego, szatańskiego usposobienia. Ostatecznie mogą jedynie żyć w udręce, z dala od prawdziwego szczęścia(Czym jest dążenie do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Boga pojęłam, że nie ważyłam się mówić o problemach innych, bo tezy typu: „Nigdy nie uderzaj ludzi poniżej pasa” czy „Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni” uważałam za dobre zasady w życiu. Sądziłam, że w ten sposób okazuję współczucie, a jednocześnie chronię siebie i unikam zranienia. Pamiętam, że gdy byłam mała, babcia uczyła mnie nie wytykać innym błędów, żeby nie psuć relacji z nimi. Inaczej czekałyby mnie kłopoty i trudności w kontaktach społecznych. Uważałam jej słowa za sensowne, więc niechętnie mówiłam o wadach innych i nigdy nie ujawniałam ich problemów. Świetnie dogadywałam się z przyjaciółmi i sądziłam, że to klucz do dobrych relacji z innymi. Myślałam, że prezentuję godną podziwu postawę, czyniącą ze mnie dobrą osobę, a gdybym odrzuciła te zasady, byłabym kimś złym. W kontaktach z członkami kościoła też kierowałam się tymi szatańskimi filozofiami. Widziałam, jak inni łamią zasady i obierają złą ścieżkę, i dobrze wiedziałam, że należało skrytykować ich i pomóc im, ale ograniczona szatańskimi filozofiami nie potrafiłam się na to zdobyć. Szatańskie filozofie były jak ciasno oplatająca mnie sieć; odbierały mi pole do manewru i miały moje serce w garści. Nie osiągałyśmy zbyt dobrych wyników w pracy, dlatego kościół przysłał do pomocy Zhang Ling. To było korzystne dla dzieła kościoła. Niestety Zhou Fang nie współpracowała z Zhang Ling i oskarżała ją o pogoń za poklaskiem, statusem i korzyściami, choć wiedziała, że jest odpowiedzialna oraz gorliwie i skutecznie pełni obowiązki. Lekceważyła ją, wykluczała z grupy i tłumiła jej entuzjazm. Krytykowała też Zhang Ling w obecności mojej i Liu Ying, próbując nas nakłonić, byśmy też ją wykluczyły. Zhou Fang atakowała Zhang Ling, walcząc o własną pozycję. To nie było zwykłe zepsucie, lecz usposobienie antychrysta. Powinnam była spełnić swój obowiązek jako partnerka i powiedzieć jej o tym, ale nie wywiązałam się z niego i ucierpiała na tym nasza praca. Czułam się winna i nienawidziłam siebie za samolubność i nieodpowiedzialność. Choć nie wytknęłam Zhou Fang błędów i nie miała mi niczego za złe, a nasza relacja nie ucierpiała, wiedziałam, że nie praktykuję prawdy, obraziłam Boga i On się mną brzydzi.

Poszukiwałam prawdy. Czemu nie umiałam powiedzieć innym o ich problemach? Przeczytałam słowa Boga. „Czy słowo »ujawniać« w wyrażeniu »nigdy nie ujawniaj braków innych ludzi« oznacza coś dobrego, czy może złego? Czy znaczenie słowa »ujawniać« odnosi się do ludzi, którzy są ujawniani lub demaskowani poprzez słowa Boga? (Nie). W Moim rozumieniu słowo »ujawniać«, tak jak funkcjonuje ono w ludzkim języku, wcale tego nie oznacza. Raczej oznacza ono złośliwe obnażenie natury ludzi i ujawnienie niektórych ich problemów i braków albo rzeczy czy sposobów zachowania, o których inni nie wiedzą, a także intryg bądź idei i poglądów obecnych za kulisami. Takie jest znaczenie słowa »ujawniać« w wyrażeniu »nigdy nie ujawniaj braków innych ludzi«. Jeśli dwoje ludzi dobrze się dogaduje i są oni dla siebie nawzajem powiernikami, jeśli nie ma między nimi barier i jeśli żywią nadzieję, że mogą od siebie nawzajem uzyskać korzyść i pomoc, to najlepiej byłoby dla nich, żeby usiedli i otwarcie i szczerze rozmówili się o swoich problemach. Takie coś jest właściwe i nie ma to nic wspólnego z ujawnianiem braków drugiej osoby. Jeśli zauważysz czyjeś problemy, ale zdajesz sobie sprawę, że ta osoba nie potrafi jeszcze przyjąć od ciebie porady, to po prostu nic nie mów, aby uniknąć kłótni lub konfliktu. Jeśli chcesz jej pomóc, najpierw zapytaj ją o opinię, na przykład w taki sposób: »Widzę, że doskwiera ci pewien problem, i chcę ci coś poradzić. Nie wiem, czy będziesz w stanie to przyjąć. Jeśli tak, to powiem ci, co mam do powiedzenia. Jeśli nie, zachowam to na razie dla siebie«. Jeśli ta osoba odpowie: »Ufam ci. Cokolwiek powiesz, będzie to właściwe. Mogę wszystko przyjąć«, to oznacza, że udzielono ci pozwolenia i że możesz powiedzieć tej osobie po kolei o jej problemach. Nie zaakceptuje ona w całości tego, co powiesz, ale wyniesie z tego korzyść i będziecie w stanie utrzymać normalną relację. Czy nie na tym polega traktowanie się nawzajem ze szczerością? (Tak). To jest prawidłowa metoda interakcji z innymi; nie jest to tożsame z ujawnianiem braków innych osób. Co to właściwie znaczy »ujawniać braki innych ludzi«? Znaczy to przemilczeć ich wady, nie mówić o problemach, które stanowią tabu dla danej osoby, nie obnażać istoty problemu ani nie ujawniać jej w sposób dobitny. Oznacza to po prostu kilka zdawkowych uwag, kilka słów, które każdy by powiedział w danej sytuacji, słów, które tej osobie nie mówią niczego nowego oraz nie ujawniają błędów, które popełniła ona wcześniej, nie dotykają drażliwych kwestii. Jeśli postępujesz w ten sposób, jakie korzyści przynosi to drugiej osobie? Być może jej nie obraziłeś i nie zrobiłeś sobie z niej wroga, ale jednocześnie w żaden sposób jej się nie przysłużyłeś i nie pomogłeś. Dlatego też wyrażenie »nigdy nie ujawniaj braków innych ludzi« jest wymijające i stanowi formę oszustwa. Postępując zgodnie z nim, nie sposób traktować siebie nawzajem ze szczerością. Można powiedzieć, że takie postępowanie skrywa w sobie złe intencje; nie jest to właściwy sposób interakcji z innymi. Niewierzący uznają nawet, że szlachetne i cnotliwe osoby nie powinny »nigdy ujawniać braków innych ludzi«. Jest to bez wątpienia nieuczciwy sposób interakcji z innymi, a ludzie stosują go, by chronić siebie; w ogóle nie jest to prawidłowy tryb interakcji. Jeśli nigdy nie ujawniamy braków innych ludzi, jest to nieszczere; istnieje być może ukryty motyw w ujawnianiu braków innych ludzi(Czym jest dążenie do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Wcześniej byłam taka jak ty. Myślałam, że wytykając innym błędy, ujawniam ich niedociągnięcia i sprawiam im przykrość. Sądziłam, że mówiąc o tym, narobię sobie wrogów i zniszczę naszą relację. Teraz widzę, że się myliłam i nie patrzyłam na sprawy tak, jak nakazują słowa Boże. Bóg żąda, żebyśmy podchodzili do siebie nawzajem ze szczerością i otwartością; pomagali sobie. Gdy widzimy, że inni łamią zasady przez zepsute usposobienie albo kroczą niewłaściwą ścieżką, powinniśmy powiedzieć im o problemach zgodnie z prawdą, i pomóc im poznać samych siebie. Bywa trudno znieść to, że ktoś rozprawia się z nami lub demaskuje nas, ale to pomaga poznać siebie. To prawdziwe współczucie oraz pomoc i chroni dzieło kościoła. A „ujawnianie niedociągnięć” nie jest wcale pomocą w szczerej intencji, lecz podyktowanym osobistymi pobudkami i uprzedzeniami aktem zrodzonym z zepsutego usposobienia, który ma na celu zaatakować kogoś, skrytykować i zlekceważyć, by wstydził się i cierpiał. Nie wskaże nikomu ścieżki. Sprawi jedynie ból i zniechęci. Zhou Fang walczyła o reputację i status oraz kroczyła ścieżką antychrysta, a to odbijało się na pracy kościoła. Gdybym z nią porozmawiała, krytyka skłoniłaby ją do refleksji; zrozumiałaby siebie. Chroniłabym dzieło kościoła i pomogłabym jej. Pojąwszy to, nieco się rozpogodziłam i uspokoiłam. Nie hamowały mnie już błędne przekonania.

Później przeczytałam inny fragment słów Bożych, który wyjaśniał zasady właściwego traktowania naszych braci i sióstr. Bóg Wszechmogący mówi: „Jakie zasady obowiązują w domu Bożym, jeśli chodzi o traktowanie ludzi? Powinniście traktować wszystkich zgodnie z zasadami prawdy, a każdego z waszych braci i sióstr traktować sprawiedliwie. Jak to robić? Trzeba się opierać na słowach Bożych dotyczących tego, jakich ludzi Bóg zbawia, a jakich odrzuca; jacy mu się podobają, a jakich nienawidzi; to właśnie są zasady prawdy. Bracia i siostry powinni być traktowani z miłością i oddaniem, wzajemną akceptacją i cierpliwością. Złoczyńców i fałszywie wierzących należy rozpoznać, odizolować i trzymać się od nich z daleka. Tylko w ten sposób traktuje się ludzi zgodnie z zasadami. Każdy brat i siostra ma swe mocne i słabe strony, a wszyscy mają skażone skłonności, więc kiedy ludzie są razem, powinni z miłością pomagać sobie wzajemnie, okazywać sobie akceptację i cierpliwość, a nie czepiać się siebie nawzajem i być dla siebie zbyt surowi. (…) Musisz przyjrzeć się temu, jak Bóg traktuje ludzi nieświadomych i nierozsądnych; jak traktuje tych, których postawa jest niedojrzała, jak traktuje zwyczajne przejawy skażonego usposobienia ludzkości oraz jak traktuje tych, którzy są nikczemni. Bóg traktuje różnych ludzi w odmienny sposób i posiada rozmaite metody zarządzania niezliczonymi stanami różnych ludzi. Musisz zrozumieć te prawdy. Kiedy już je pojmiesz, będziesz wiedział, jak doświadczać spraw i jak traktować ludzi zgodnie z zasadami(By osiągnąć prawdę, należy uczyć się od pobliskich ludzi, spraw i rzeczy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pozwoliły mi pojąć zasady pomagania braciom i siostrom. Ponieważ jesteśmy zdeprawowani przez szatana, mamy zepsute usposobienie. Jeśli zepsute usposobienie, jakie ludzie zdradzają, pełniąc obowiązki, nie ma wpływu na pracę lub postawa tych osób jest niedojrzała, nie można bezwzględnie się czepiać ich wad i zepsucia, by zdemaskować te osoby i zranić. W takiej sytuacji należy ze współczuciem rozmawiać na pozytywnej stopie, by pomóc. Ale w przypadku tych, co kroczą ścieżką antychrysta i poważnie zepsutych, którzy zaburzają pracę kościoła, jeśli rozmowa nie przyniesie skutku, trzeba ich przyciąć i rozprawić się z nimi, a ich zachowanie zdemaskować i przeanalizować, by poznali istotę swojego problemu i okazali skruchę. Bez tego nie będą w stanie zastanowić się nad sobą ani pojąć swoich błędów i będą nadal zaburzać pracę w kościele. Rodzaj pomocy zależy od istotny i postawy danej osoby oraz od okoliczności. Nie zawsze trzeba natychmiast zdemaskować i przeanalizować czyjeś błędy i nie zawsze potrzebna jest cierpliwość i tolerancja. Należy się nimi wykazać natomiast, gdy coś nie oddziałuje na pracę, ale jeśli to coś zaburza pracę, to w takich przypadkach należy zdemaskować sprawcę i rozprawić się z nim w określony sposób odpowiedni dla jego postawy. Dzięki temu bracia i siostry poznają swoje zepsucie i będą w stanie okazać skruchę, zmienić się i postępować według zasad. Ten rodzaj rozmowy pomaga ludziom z korzyścią dla dzieła kościoła. Kiedy to pojęłam, oczy mi pojaśniały. Napisałam do Zhou Fang list opisujący jej problemy. Odpowiedziała na niego tak: „Dziękuję, że rozprawiłaś się ze mną. Nie sądziłam, że mam tak poważne problemy. Myślałam, że przejawiam jedynie lekkie zepsucie i że refleksja nad sobą i czytanie słów Bożych wystarczą, by było w porządku. Nie miałam pojęcia, że kroczę ścieżką antychrysta i zdradzam niedostatki człowieczeństwa. Twoje omówienie i twoja analiza pokazują, że naprawdę chcesz mi pomóc. Akceptuję to, chcę zastanowić się nad sobą i zrozumieć siebie”. Jej słowa były dla mnie bardo poruszające. Czułam, że praktykowanie słów Boga jest dobre dla mnie i innych, a w sercu czułam spokój. Dzięki tym doświadczeniom pojęłam, że przez to, że polegałam na ideach typu „Nigdy nie wymierzaj ciosów poniżej pasa”, krzywdził mnie szatan i wiodłam samolubne, haniebne i kłamliwe życie. Teraz widzę, że tylko słowo Boże jest prawdą i tylko prowadząc się i postępując, jak ono nakazuje, będziemy żyć, jak przystało na człowieka. Opisałam sprawy dość pobieżnie, napisz do mnie, jeśli chcesz omówić je bardziej szczegółowo.

Chenxi

10 września 2022 r.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Zwycięstwo w walce z szatanem

Autorstwa Chang Moyang, miasto Zhengzhou, Prowincja Henan Słowa Boga Wszechmogącego mówią: „Kiedy zbuntujesz się przeciwko ciału,...

Emocje zasnuły me serce mgłą

W maju 2017 roku zaakceptowałam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Kiedy mój mąż zobaczył moje ozdrowienie i to, jak...

W kajdanach

Autorstwa Li Mo, Chiny W 2004 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, wkrótce ktoś doniósł na mnie, bo głosiłam...

Połącz się z nami w Messengerze