Starszy człowiek również może nieść świadectwo o Bogu
Uwierzyłem w Pana, gdy miałem 62 lata. Wiedza, że Pan obiecał swoim wyznawcom wejście do Jego królestwa i życie wieczne, dała mi nadzieję w tym życiu, a myśl o takich błogosławieństwach radowała me serce. Zacząłem w różnych miejscach ciężko pracować dla Pana i miałem niespożyte zasoby energii. Trzy lata później miałem szczęście przyjąć dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Byłem bardzo przejęty powitaniem Pana i nadzieją na pełne zbawienie i wejście do Jego królestwa. Zacząłem więc poświęcac się i pracować jeszcze ciężej, głosząc ewangelię i pełniąc swój obowiązek. Prawie nie odpoczywałem. Wychodziłem głosić ewangelię nawet wieczorami. Bracia i siostry wybrali mnie na przywódcę, a potem na kaznodzieję. Byłem szczęśliwy, że mam szansę spełniać tak ważne obowiązki w moim podeszłym wieku. Na spotkaniach byłem najstarszą osobą, ale i tak im przewodniczyłem i pomagałem ludziom rozwiązywać problemy. Czułem się tym zaszczycony. Myślałem, że jeśli będę cieżko pracował, to z pewnością zostanę zbawiony tak jak młodsi, więc mój zapał do pełnienia obowiązków nie słabł.
Siedem czy osiem lat minęło jak z bicza strzelił i miałem mniej zdrowia i sił. W wieku 73 lat miałem zawał mózgu. Kilka dni leżałem pod kroplówką i prawie wszystkie objawy ustąpiły. Nie miałem żadnych powikłań. Uznałem, że Bóg musiał widzieć, iż byłem szczery w swojej wierze, że z radością służyłem całym sercem, więc mnie pobłogosławił. Byłem bardzo wdzięczny i dalej pełniłem obowiązek. Lecz przywódca, bojąc się o moje zdrowie, przydzielił mi obowiązki goszczącego. Widząc, że pewnych obowiązków nie będę już spełniał, a będę tylko gościł ludzi w domu, popadłem w przygnębienie. Zwłaszcza widząc młodych braci i siostry, pełnych energii, zajętych przeróżnymi obowiązkami, czułem zawiść. Sądziłem, że skoro jestem stary, niedomagam, i nie mogę pełnić wielu rodzajów obowiązków, to jestem bezużyteczny. Chciałem być 10 czy 20 lat młodszy i pełnić różne obowiązki tak jak oni. Wtedy miałbym większą szansę na zbawienie. Teraz, gdy jestem stary, nie mogę równać się z młodymi. Na tę myśl poczułem się wyczerpany i popadłem w przygnębienie. Wiedziałem też, że udary lubią nawracać i kolejny mogłby mnie zabić, a wtedy nie ujrzałbym dnia chwały Pańskiej. Jak miałbym być wtedy zbawiony? Czułem, że nie ponosząc kosztów dla Boga, nie mam szansy na zbawienie, więc po co w ogóle wierzyć w Boga? To była bardzo przygnębiająca myśl. Przestałem nawet czytać słowa Boga i słuchać hymnów. Nieszczęśliwy, modliłem się do Boga: „Boże! Czuję, że nie ma dla mnie nadziei na zbawienie. Jestem przybity, nie ma we mnie życia. Boże, nie chcę oddalać się od Ciebie. Wiem, że to zły stan, ale nie wiem, jak się z nim uporać. Proszę, poprowadź mnie, żebym sobie z tym poradził”.
Przeczytałem ten fragment słów Boga: „Pragnieniem Boga jest, aby każdy człowiek został udoskonalony i ostatecznie przez Niego pozyskany, został przez Niego całkowicie obmyty i stał się tym, którego On kocha. Nie ma znaczenia, czy mówię, że jesteście zacofani, czy słabego kalibru. To wszystko jest faktem. Chociaż tak mówię, to nie dowodzi, że zamierzam was opuścić, że straciłem co do was nadzieję, ani tym bardziej, że nie zamierzam was zbawić. Dzisiaj przybyłem, aby wykonać dzieło waszego zbawienia, co oznacza, że dzieło, które wykonuję, jest kontynuacją dzieła zbawienia. Każdy człowiek ma możliwość stania się doskonałym: o ile będziesz chętny, jeżeli będziesz dążyć do tego, w końcu będziesz w stanie uzyskać taki wynik, i nikt z was nie zostanie pominięty. Jeśli jesteś słabego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim słabym charakterem; jeśli jesteś mocnego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim mocnym charakterem; jeśli nie masz wiedzy i jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim analfabetyzmem; jeśli nie jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z faktem, że potrafisz czytać; jeśli jesteś w podeszłym wieku, Moje wymagania będą zgodne z twoim wiekiem; jeśli jesteś w stanie udzielić gościny, Moje wymagania będą zgodne z tym faktem; jeśli mówisz, że nie możesz udzielić gościny, a możesz spełniać tylko pewną funkcję, czy to szerzenie ewangelii, czy to dbanie o kościół, czy zajmowanie się innymi sprawami ogólnymi, będę udoskonalać ciebie zgodnie z funkcją, którą pełnisz. Bycie lojalnym, posłuszeństwo do samego końca i dążenie do osiągnięcia najwyższej miłości do Boga – to jest to, co musisz uzyskać i nie możesz czynić niczego lepszego oprócz tych rzeczy” (Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga wszystko mi wyjaśniły. Bóg nie wyznacza wyników ludzi na podstawie tego, czy ponoszą koszty, ile mają lat ani ile obowiązków są w stanie pełnić. Jeśli pełnią obowiązki z oddaniem, poddają się Bożej władzy i ustaleniom i starają się zadowolić Boga, mogą zostać zbawieni. Lecz ja nie znałem woli Boga i nie wiedziałem, kogo On zbawia. Zawsze błędnie sądziłem, że żeby zostać zbawionym, muszę wykonać masę pracy w różnych miejscach. Byłem coraz starszy i nie mogłem pracować tak ciężko jak młodzi, więc uznałem, że nie mam szans na zbawienie. Pogrążyłem się w zniechęceniu i błędnym rozumieniu. Chciałem nawet zdradzić Boga! Byłem taki zbuntowany! Byłem stary i nie mogłem pełnić tylu obowiązków co młodsi, więc Bóg miał wobec mnie inne wymagania. Naprawdę nie chciał pozbawić mnie szansy na dążenie do prawdy i pełnienie obowiązku. Wciąż byłem zdrowy na umyśle, mogłem czytać słowa Boga i skutecznie spełniać swój obowiązek. Lecz nie szukając woli Boga, uznałem się za starego i bezużytecznego, za kogoś, kto wypadł z łask Boga, i chciałem Go zdradzić. Czyż nie wątpiłem w Boga z racji swego przebiegłego usposobienia? Bóg nigdy nie powiedział, że pełnienie wielu obowiązków jest gwarancją zbawienia, ani że odrzuci i nie zbawi kogoś, kto się zestarzał. Bardzo jasno powiedział, jak powinniśmy dążyć do prawdy i podchodzić do obowiązków, kiedy się starzejemy. Póki byłem oddany i posłuszny do końca i potrafiłem dążyć do Bożej miłości, miałem nadzieję na zbawienie. Byłem głupi, że nie patrzyłem na wszystko przez pryzmat Bożych słów. Traktowałem swoje pojęcia i wyobrażenia jak prawdę. Źle rozumiałem Bożą wolę. Czułem się winny i pomodliłem się do Boga: „Boże! Muszę porzucić zniechęcenie i opór wynikłe z moich błędnych poglądów. Dopóki oddycham, żyję i pełnię obowiązek, dopóty będę starał się iść naprzód i wejść w prawdę”. Modlitwa i przewodnictwo Bożych słów przyniosły mi ulgę – uspokoiłem się. Pomyślałem, że dopóki pozostanę przy zdrowych zmysłach, będę polegał na Bogu, będę dobrym gospodarzem i z całych sił będę służył Bogu.
Czegos jednak wciąż nie rozumiałem. Czemu popadłem w przygnębienie, widząc, że nie jestem tak sprawny jak młodzi? A nawet chciałem zdradzić Boga? W czym tkwiła przyczyna? Szukając odpowiedzi, przeczytałem te słowa Boga: „Ludzie wierzą w Boga, aby zostać pobłogosławionym, nagrodzonym, ukoronowanym. Czy nie ma go w sercu każdego człowieka? Jest, to fakt. Chociaż ludzie nieczęsto o tym mówią, a nawet ukrywają motywację i pragnienie otrzymania błogosławieństw, to jednak ta motywacja i pragnienie w głębi ludzkich serc zawsze były niewzruszone. Bez względu na to, jak wiele duchowych teorii ludzie rozumieją, jakie mają doświadczenie i wiedzę, jakie obowiązki mogą wykonać, jak wiele cierpienia znoszą lub jak wysoką cenę płacą, nigdy nie porzucają motywacji do uzyskania błogosławieństw ukrytej głęboko w ich sercach i zawsze w milczeniu pracują w służbie dla niej. Czyż nie jest to coś, co tkwi najgłębiej w ludzkich sercach? Jak czulibyście się bez tej motywacji do otrzymywania błogosławieństw? Z jakim nastawieniem wykonywalibyście swoje obowiązki? Co by się stało, gdyby pozbyto się tej motywacji do otrzymywania błogosławieństw, która kryje się w ludzkich sercach? Być może wielu ludzi ogarnęłoby zniechęcenie, a niektórzy staliby się zdemotywowani do wykonywania swoich obowiązków. Straciliby zainteresowanie swoją wiarą w Boga, tak jakby ich dusza zniknęła. Wyglądaliby tak, jakby wyrwano im serce. Dlatego właśnie mówię, że motywacja do błogosławieństw jest czymś głęboko ukrytym w ludzkich sercach” (Sześć wskaźników rozwoju życiowego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Antychryści wierzą w Boga tylko po to, by odnieść korzyści, i próbują zawierać z Bogiem układy. Ich zamiar i pragnienie zdobycia błogosławieństw i nagród są przytłaczające; trzymają się ich mocno i nie odpuszczają. Bóg mówi tak wiele, a oni nic z tego nie przyjmują, myśląc przez cały czas: »Wiara w Boga służy uzyskiwaniu błogosławieństw; wiara jest po to, by zdobyć dobre przeznaczenie. To jest naczelna zasada i nic nie może być od niej ważniejsze. Jeśli wiara w Boga nie służyłaby zdobywaniu błogosławieństw, ludzie nie powinni wierzyć; gdyby nie miała na celu uzyskiwania błogosławieństw, wiara w Boga nie miałaby żadnego znaczenia ani wartości – te byłyby stracone«. Czy jest ktoś, kto zaszczepia antychrystowi te myśli? Czy powstają one pod czyjąś kuratelą lub wpływem? Nie – o tych myślach decyduje wrodzona natura i istota antychrysta. Nikt nie może ich zmienić. Bóg wcielony mówi dzisiaj tak wiele, ale antychryści w ogóle nie przyjmują Jego słów, tylko stawiają Bogu opór i Go potępiają. Ich natura, polegająca na tym, że są znużeni prawdą i nienawidzą jej, nigdy nie ulega zmianie. A co pokazuje ta niezmienność? Pokazuje, że są z natury źli. Nie chodzi o to, czy dążą do prawdy, czy nie – chodzi o to, że mają złe usposobienie. Bezczelnie wrzeszczą przeciwko Bogu i sprzeciwiają się Mu – taka jest ich natura i istota, i jest to ich prawdziwe oblicze” (Punkt siódmy: Oni są źli, podstępni i kłamliwi (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Antychryści traktują wykonywanie obowiązku jak transakcję. Wykonują swój obowiązek interesownie, w pogoni za błogosławieństwami. Wierzą, że wiara w Boga służy do zdobycia błogosławieństw, że właściwe jest otrzymanie błogosławieństwa za wykonanie obowiązku. Wypaczają to, co pozytywne, czyli wykonywanie obowiązku, umniejszając wartość i znaczenie wykonywania obowiązku przez istotę stworzoną oraz umniejszając zasadność wykonywania przez nią obowiązku. Biorą słuszny i właściwy dla stworzonej istoty obowiązek i zamieniają go w transakcję” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część siódma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga pokazały mi, że antychryści wierzą tylko dla błogosławieństw. Ich handlowe nastawienie nigdy się nie zmienia. Nie poddadzą się bez względu na trudności czy nieszczęście. Gdy tracą szansę na błogosławieństwa, to jakby tracili życie. Czują, że wiara jest wtedy bezsensowna, walczą przeciw Bogu, opierają Mu się. Zrozumiałem, że postępuję tak samo jak antychryst. Gdy wierzyłem w Pana, radowałem się, że moja wiara da mi wejście do Bożego królestwa. Czułem, że błogosławieństwa i łaska Boża w tym życiu oznaczają życie wieczne w przyszłości, więc warto znosić każde cierpienie. Moim celem w wierze stały się błogosławieństwa i wejście do Bożego królestwa. Sądziłem, że im więcej poświęcam, tym większe błogosławieństwa otrzymam w przyszłości. Po przyjęciu dzieła Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych jeszcze mocniej czułem, że moje marzenie o błogosławieństwach się ziści, i miałem zapał do pracy. Miałem wtedy 66 lat, ale w ogóle nie czułem się stary. Troszczyłem się tylko o rzetelne wykonywanie obowiązku. Jeździłem rowerem na spotkania w różnych miejscach i nawet gdy później doznałem udaru, nie przejmowałem się. Chciałem tylko rzetelnie spełniać obowiązek, wykorzystując swoją ciężką pracę i cierpienie jako kapitał, który wymienię na błogosławieństwa. Lecz zestarzałem się i nie mogłem już wykonywać tylu obowiązków. Chciałem dalej wszędzie jeździć, ale nie dawałem rady. W ogóle mogłem coraz mniej. Czułem, jak moje nadzieje na błogosławieństwa się rozwiewają i nie chciałem się z tym pogodzić. Nic nie mówiłem, ale w duszy nie chciałem przyjąć władzy Boga. Pojawiły się przygnębienie i opór. Irracjonalnie sądziłem, że służba jako gospodarz oznacza, iż jestem bezwartościowy. Myślałem nawet o zdradzeniu Boga i porzuceniu wiary. Motywacją w mojej wierze była chęć błogosławieństw, dogadania się z Bogiem. Czyż nie patrzyłem na wiarę jak antychryst? Wypaczyłem coś tak pozytywnego i cudownego, jak pełnienie obowiązku. Obowiązek i podróże wykorzystywałem jako kapitał do handlu z Bogiem. By zdobyć królestwo i błogosławieństwa, traktowałem obowiązek jako narzędzie zaspokajania moich dzikich pragnień. Nadzieje na błogosławieństwa zakręciły mi w głowie. Myślałem tylko o dostaniu się do królestwa niebieskiego. Dbałem tylko o błogosławieństwa, o swój wynik i swoje przeznaczenie. Nie myślałem, jak odpłacić Bogu za miłość i pojąć Jego szczera wolę. Byłem całkowicie wyzuty z sumienia. Bóg dał mi tchneinie życia i szansę pełnienia obowiązku. To wielka łaska od Niego. Ale ja dla błogosławieństw stawiałem Bogu nierozsądne żądania, negocjowałem z Nim, narzekałem, byłem negatywny i oporny. Buntowałem się i sprzeciwiałem, małem złe usposobienie. Gdyby Bóg zabrał mi życie, byłoby to sprawiedliwe. Widząc powagę problemu, pomodliłem się do Boga, by poprowadził mnie do porzucenia pragnienia błogosławieństw i do poddania się Jego władzy. Przyszły mi na myśl te słowa Boga: „Decyduję o przeznaczeniu każdej osoby nie na podstawie jej wieku, rangi, głębi cierpienia, a najmniej na podstawie stopnia, w jakim prosi się ona o litość, ale wedle tego, czy posiada prawdę. Nie ma innego wyjścia niż to” (Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Opamiętałem się dzięki tym słowom. Pojąłem, że gdy Bóg wyznacza nasz wynik i przeznaczenie, nie ma to nic wspólnego z tym, ile dla Niego poświęciliśmy, ile pracowaliśmy czy wycierpieliśmy. Podstawą jest zyskanie prawdy podczas doświadczania dzieła Boga i to, czy nasze skażone skłonności zostały obmyte i czy się zmieniły. Pojąłem też, że pełnienie wielu obowiązków to nie to samo co posiadanie prawdy czy zmiana usposobienia. Ilu obowiązków bym nie pełnił, ważne jest to, czy kroczę ścieżką dążenia do prawdy. Pełniłem wiele obowiązków i dużo w tym celu podróżowałem, ale nigdy nie dążyłem do prawdy. Swoje powierzchowne wysiłki chciałem wymienić na dobre przeznaczenie. Nie dostrzegałem własnego handlowego, antagonistycznego nastawienia wobec Boga. Gdy w końcu moje pragnienie błogosławieństw nie zostało zaspokojone, kłóciłem się z Bogiem i zwróciłem przeciw Niemu. Pojąłem, że ilu obowiązków bym nie pełnił, jeśli będę tylko pracował, a nie dążył do prawdy, to moje usposobienie się nie zmieni i stanę się bardziej samolubny i arogancki. Skończę wykłócając się z Bogiem o wykonaną przez siebie pracę i stając się coraz bardziej zły. Tak jak Paweł – wykonał wiele i wspaniałej pracy, ale chciał ją zamienić na koronę. To cały czas była transakcja z Bogiem. Nie okazał skruchy nawet u progu śmierci i został ukarany przez Boga. Z kolei Piotr tyle nie pracował, lecz w wierze dążył do prawdy, zawsze szukał woli Boga i chciał być Mu posłuszny. Nie stawiał warunków i nie zważał na to, czy zostanie pobłogosławiony. Osągnął najwyższą miłość do Boga, zyskał Jego aprobatę i został udoskonalony. Obaj wierzyli, ale ich motywy i dążenia się różniły, więc różne były też ich wyniki. Bóg jest sprawiedliwy i tylko jeśli dążymy do prawdy i zmiany usposobienia, możemy spełnić Jego wolę. Moje dążenia i moja ścieżka były tak absurdalne i błędne jak Pawła, i mój wynik też byłby na pewno taki jak jego. Oświecenie słów Boga pokazało mi Jego wolę, i jakie spojrzenie winienem mieć w wierze. Muszę być posłuszny Bożej władzy i ustaleniom, aby być rozsądną istotą stworzoną. Czyż nie jest to Boża miłość i zbawienie? Gdy pojąłem wolę Boga, mój stan bardzo się poprawił i byłem wdzięczny Bogu. Później chętnie gościłem braci i siostry przychodzących na spotkania. Gdy nie przychodzili, czytałem słowa Boga i poszukiwałem prawdy odpowiedniej do mojego stanu.
Raz przeczytałem pewien fragment Bożych słów: „Cena, jaką Bóg płaci za każdą osobę, obejmuje nie tylko dziesięciolecia, od jej narodzin do chwili obecnej. Z punktu widzenia Boga, przychodziłeś na ten świat niezliczoną ilość razy i byłeś inkarnowany niezliczoną ilość razy. Kto tym zarządza? Bóg jest za to odpowiedzialny. Nie masz możliwości poznania tych rzeczy. Za każdym razem, gdy przychodzisz na ten świat, Bóg osobiście czyni przygotowania: ustala, ile lat będziesz żyć, w jakiej rodzinie się urodzisz, kiedy się ustatkujesz i osiedlisz, jak również to, co masz robić na tym świecie i jak będziesz zarabiać na życie. Bóg aranżuje dla ciebie wyjście z życia, abyś mógł bez przeszkód wypełnić swoją życiową misję – jeśli zaś chodzi o to, co powinieneś zrobić w swoim następnym wcieleniu, Bóg organizuje i zapewnia ci życie zgodnie z tym, co powinieneś mieć i co powinno być ci dane. (…) Jakkolwiek wiele razy wszystko było dla ciebie w ten sposób przygotowane, w końcu urodziłeś się w wieku dni ostatecznych, w swojej obecnej rodzinie. Bóg aranżuje twoje środowisko w taki sposób, żebyś mógł w Niego uwierzyć; On sprawia, że słyszysz Jego głos i powracasz do Niego, a także możesz iść za Nim i wykonywać obowiązek w Jego domu. Tylko dzięki takiemu przewodnictwu od Boga udało ci się przeżyć aż do dzisiaj. Nie wiesz, ile razy przychodziłeś na ten świat, ani ile razy zmieniał się twój wygląd, przez ile rodzin przeszedłeś, ani ile epok i rządów przeżyłeś – ale przez te wszystkie czasy, Boża ręka wspierała cię, a On czuwał nad tobą. Ileż Bóg trudzi się dla dobra człowieka! Ktoś powie: »Mam sześćdziesiąt lat. Od sześćdziesięciu lat Bóg czuwa nade mną i mnie chroni. Od sześćdziesięciu lat panuje nad moim losem. Jeśli na starość nie będę mógł wykonywać swojego obowiązku i nie będę mógł nic robić – czy Bóg nadal będzie się o mnie troszczył?«. Czy to nie brzmi głupio? Zwierzchność Boga nad losem człowieka, Jego opieka nad człowiekiem i ochrona człowieka to nie tylko kwestia jednego życia. Gdyby była to tylko kwestia jednej długości życia, jednego wcielenia, nie dowodziłoby to, że Bóg jest wszechmocny i panuje nad wszystkim. Praca, jaką Bóg wykonuje, i cena, jaką płaci za człowieka, obejmuje nie tylko zaaranżowanie tego, co robi w tym życiu, ale też przygotowanie dla niego niezliczonej liczby wcieleń. Bóg bierze pełną odpowiedzialność za każdą duszę, która wciela się jako osoba. Pracuje z uwagą, a Jego życie jest ceną, jaką płaci, aby prowadzić każdego człowieka i zorganizować jego życie i dni. Bóg trudzi się tak bardzo i płaci taką cenę dla dobra człowieka i obdarza człowieka wszystkimi tymi prawdami i tym życiem. Jeśli człowiek nie wypełnia obowiązku istoty stworzonej w tym ostatnim odcinku i nie powraca przed Stwórcę – jeśli w końcu, bez względu na to, jak wiele żyć i pokoleń przebył, nie wypełnia dobrze swojego obowiązku i nie potrafi sprostać wymaganiom Boga – czy dług człowieka wobec Boga nie byłby wtedy zbyt wielki? Czy ludzie nie byliby niegodni tego wszystkiego, co Bóg poświęcił? Byliby tak bezduszni, że nie zasługiwaliby na miano osoby, ponieważ ich dług wobec Boga byłby zbyt wielki. (…) Łaskawość Boga w stosunku do człowieka, Jego miłość i współczucie dla niego to nie tylko postawa – one są również faktem. Co to za fakt? Taki, że Bóg wkłada swoje słowa w ciebie, abyś został oświecony wewnątrz, abyś mógł zobaczyć, co jest w Nim piękne, abyś mógł zobaczyć, czym jest ten świat, aby twoje serce było wypełnione światłem, pozwalając ci zrozumieć Jego słowa i prawdę. W ten sposób, bez twojej wiedzy, zyskujesz prawdę. Bóg wykonuje nad tobą tak wiele pracy w bardzo realny sposób, umożliwiając ci dotarcie do prawdy. Kiedy zdobędziesz prawdę, zdobędziesz tę najcenniejszą rzecz, jaką jest życie wieczne, wtedy wola Boża zostanie zaspokojona. Kiedy Bóg widzi człowieka dążącego do prawdy i chętnego do współpracy z Nim, jest szczęśliwy i zadowolony. Ma więc taką postawę, a wówczas przystępuje do dzieła, chwali i błogosławi człowieka. Mówi: »Wynagrodzę cię. Oto błogosławieństwo, na które zasługujesz«. I wtedy zdobędziesz prawdę i życie. Kiedy masz wiedzę o Stwórcy i zyskujesz od Niego uznanie, czy nadal będziesz odczuwał pustkę w swoim sercu? Nie; będziesz spełniony i poczujesz radość. Czy nie tak wygląda wartościowe życie? To najcenniejszy, najważniejszy rodzaj życia” (Płacenie ceny, by zyskać prawdę, ma wielkie znaczenie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga naprawdę mnie poruszyły i pocieszyły. Niezależnie od wieku i stanu zdrowia, jeśli kocham prawdę i dażę do niej, Bóg mnie nie porzuci. Lecz ja źle rozumiałem wolę Boga. Uważałem, że skoro jestem stary i bezużyteczny, to nie mogę pełnić tylu obowiązków. Któregoś dnia poważnie się rozchowuję i umrę bez nadziei na zbawienie. Czułem, że wiara jest bez znaczenia i nie chciałem dążyć do prawdy. Pojąłem, że wpływały na mnie błędne poglądy i źle rozumiałem wolę Boga. Popadłem w słabość i przygnębienie. Bawił się ze mną szatan. Wcześniej nie wiedziałem, że jako istota stworzona winienem poddać się Bogu i zadowalać Go. To nie była moja motywacja. Wierzyłem dla ziemskich błogosławieństw – handlowałem z Bogiem. Teraz zrozumiałem, że z takim dążeniem mógłbym żyć i 800 lat, a nie byłoby w tym znaczenia ani wartości. Gdy Hiob stanął w obliczu tragedii i stracił cały majątek, nie myślał o tym, co zyskał czy stracił. Ciało pokryły mu wrzody, cierpiał niemiłosiernie i stracił niemal wszelką nadzieję, lecz nigdy nie winił Boga. Poddał się Jego władzy i ustaleniom dzięki swojej prawdziwej wierze. Niósł przed szatanem donośne świadectwo o Bogu, pocieszając Boże serce. Na koniec został pobłogosławiony przez Boga, i Bóg mu się ukazał. W swojej wierze Piotr szukał woli Boga, podporządkowywał Mu się i praktykował słowa pana, niezależnie od tego, co Bóg aranżował. Na koniec został dla Boga ukrzyżowany głową w dół, pełen posłuszeństwa, wykonując obowiązek istoty stworzonej, wiodąc życie pełne znaczenia. Wiedziałem, że by moje życie w wierze nie było puste, lecz pełne znaczenia, muszę poddać się Bogu, zadowalać Go, wykonywać obowiązek istoty stworzonej, w obowiązku zyskiwać prawdę, i osiągnąć posłuszeństwo wobec Boga i miłość do Niego. To właśnie Bóg pochwali. Ciągłe handlowanie z Bogiem, wymienianie ciężkiej pracy i ponoszonych kosztów na błogosławieństwa królestwa, jest czymś złym. Takie życie nie ma znaczenia ani wartości. Nie mogłem dalej myśleć o tym, czy w przyszłości będę pobłogosławiony, czy nie. Każdego pozostałego mi dnia chciałem dążyć do prawdy, jak najlepiej pełnić obowiązek, polegając na Bogu, poddać się Bogu i zadowolić Go oraz dążyć do zmiany usposobienia podczas pełnienia obowiązku. Nawet gdy poważnie zachoruję, będę na progu śmierci i nie będę już mógł pełnić obowiązku, i tak poddam się władzy Boga. Teraz powinienem skupić się na jak najlepszym wykonywaniu obowiązku, póki żyję. Jakikolwiek jest mój wynik, życie czy śmierć, zależy to od władzy Boga. Nie jest to coś, czym powinienem się przejmować jako istota stworzona. Poczułem większy spokój, gdy tak o tym pomyślałem. Potem każdego dnia czytałem słowa Boga i słuchałem hymnów. Gdy przejawiałem skażenie, modliłem się, szukałem prawdy, poznawałem swoje szatańskie skłonności i otwierałem się w rozmowie z braćmi i siostrami. Stopniowo zacząłem coś zyskiwać. Na ogół aktywnie angażowałem się w swój obowiązek i z całych sił głosiłem ewangelię ludziom wokół mnie. Gdy zobaczyłem, że inni opisują swoje doświadczenia w artykułach, też zapragnąłem zaświadczyć o Bogu w ten sposób. Czułem, że takie dążenie da mi spełnienie i spokój. Raz usłyszałem ten hymn ze słów Boga: „Stworzenie powinno być na łasce Boga”. Byłem nim poruszony. Zwłaszcza drugim fragmentem, opisującym doświadczenie Piotra.
2 W przeszłości Piotr został dla Boga ukrzyżowany głową w dół; jednakże to ty koniec końców powinieneś zadowolić Boga i wyczerpać dla Niego całą swą energię. Co istota stworzona może zrobić w imię Boga? Powinieneś więc raczej wcześniej niż później powierzyć się Bogu, aby rozporządzał tobą tak, jak chce. Dopóki Bóg jest szczęśliwy i zadowolony, pozwól Mu czynić z tobą, cokolwiek zechce. Jakie prawo mają ludzie, by wypowiadać słowa skargi? Jakie prawo mają ludzie, by wypowiadać słowa skargi?
(Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni)
Nie mogłem przestać słuchać tego hymnu. Każdy wers wzruszał mnie i dawał inspirację. Nie mogłem powstrzymać łez. Byłem stworzeniem skażonym przez szatana, dożyłem tak podeszłego wieku a i tak miałem szansę iść za Bogiem, doświadczać Jego dzieła, nieśc o Nim świadectwo i żyć dla Niego. To wielkie błogosławieństwo! Jedzenie i picie Bożych słów, poznawanie własnego zepsucia, porzucenie samolubnych i podłych pragnień błogosławieństw, same są Bożym błogosławieństwem. Będę wielbił Boga do samego końca, nawej jeśli nic mi nie da. Moje życie będzie wartościowe! Będę się starał być rozsądnym, posłusznym stworzeniem Bożym. Bez względu na zdrowie i mój możliwy wynik, chcę poddac się Bozym ustaleniom.