Co kryje się za brakiem asertywności

06 czerwca 2022

Autorstwa Mu Xi, Korea Południowa

Jakiś czas temu pełniłam obowiązki bardzo nieefektywnie. Ilekroć robiłam projekt wideo, wprowadzałam dużo modyfikacji, co mocno spowalniało ogólne postępy pracy. Najpierw myślałam, że to dlatego, że nie mam własnych opinii, bo ilekroć bracia i siostry sugerowali jakieś poprawki, nie zastanawiałam się, czy opierają się na zasadach, tylko wprodzałam każde sugerowane przez nich zmiany. Niektóre sugestie nie był zbyt rozsądne, a to wiązało się z ciągłymi przeróbkami. Później, gdy mnie przycięto i się ze mną rozprawiono, gdy zastosowałam słowa Boga i zastanowiłam się nad sobą, zrozumiałam, że za moim brakiem asertywności kryły się szatańskie usposobienie i podłe intencje.

To było kilka miesięcy temu. Niektórzy bracia i siostry zawsze arogancko upierali się przy swoich opiniach i nie umieli akceptować sugestii od innych, co poważnie wpływało na postępy prac. Nasza przywódczyni ujawniła to kilka razy, ale oni się nie zmienili i zostali zwolnieni. Pomyślałam: „Jeśli inni będą mi doradzać w przyszłości, nie mogę trzymać się swoich opinii”. Dlatego ilekroć kończyłam projekt wideo i inni dawali mi rady, prawie zawsze je przyjmowałam, choć były to drobne i opcjonalne poprawki, które nie były wcale konieczne. Sądziłam, że niektóre zmiany nie są zgodne z zasadami, a inne to po prostu trywialne korekty, ale bałam się, że jeśli ich nie zaakceptuję, to moi przełożeni i inni źle sobie o mnie pomyślą. Czy pomyślą, że jestem arogancka i nie umiem przyjmować rad od innych? Jeśli będę sprawiać wrażenie, że nie potrafię akceptować prawdy, to czy nie zostaną wkrótce odsunięta od obowiązków? Zresztą nie byłam na sto procent pewna swoich opinii. Jeśli się mylę i nie wprowadzę koniecznej zmiany, a problem zostanie odkryty po umieszczeniu filmu online, to poniosę odpowiedzialność. Tak o tym myślałam, więc na wszelki wypadek wprowadziłam wszystkie sugerowane zmiany. Czasem były to różne sugestie, więc przygotowywałam kilka wersji i prosiłam przełożoną, aby wybrała najlepszą, albo podczas dyskusji omawiałam to z braćmi i siostrami, aby wspólnie podjąć ostateczną decyzję. Myślałam: „Moja przełożona i większość braci i sióstr podjęli tę decyzję. Taka jest opinia większości, więc nie powinny wystąpić poważne problemy. Tak jest najbezpieczniej. Jeśli coś pójdzie nie tak, to nie będzie tylko moja odpowiedzialność”. Czasem dostawałam mnóstwo sugestii i nie wiedziałam, jakie poprawki zrobić, więc kontaktowałam się z przełożoną, prosząc, by wskazała mi kierunek. Czasem tych porad było tak dużo, że w końcu nie miałam pojęcia, co robić, co oznaczało, że jestem nieefektywna. Podczas dyskusji nieustannie prosiłam braci i siostry, by pomogli mi wybrać spośród różnych sugestii, a to zabierało czas, który mieli przeznaczyć na swoje obowiązki, i spowalniało postępy.

Raz przygotowałam obraz tła do filmu. Miał odzwierciedlać cierpienie ludzi żyjących w grzechu, więc użyłam ciemnych odcieni z podświetleniem. Niektórzy uznali to za zbyt mroczne i mało atrakcyjne, więc zasugerowali, bym rozjaśniła obraz i dodała efekty światłocienia. Nie byłam przekonana do tych sugestii. Biorąc pod uwagę temat, za jasny obraz nie będzie harmonizował z atmosferą ludzi żyjących w mroku, zwiększenie jasności naruszy obiektywne reguły, więc nie uznałam tej sugestii za zasadną. Ale pomyślałam, że skoro kilka osób właśnie to zasugerowało, to jeśli tego nie zrobię i będzie kłopot po udostępnieniu filmu online, to będzie moja odpowiedzialność. Byłam w rozterce, ale zobaczyłam, że przywódczyni zgodziła się na poprawkę, więc poszłam na kompromis. Gdybym postawiła na swoim i odrzuciła poprawę, czy wszyscy, by pomyśleli, że narzucam swoje opinie? Że szukam wymówki, żeby nic nie zmieniać, bo to za dużo zachodu? Postanowiłam to zmodyfikować. Jeśli pojawi się problem, nie tylko ja będę odpowiedzialna, bo wprowadziłam zmianę w oparciu o sugestie wszystkich. Wyraźnie czułam, że ta zmiana jest nieodpowiednia, ale poświęciłam dużo czasu na edycję obrazu. Byłam w szoku, gdy skończyłam pracę, a przełożona oceniła efekt według odpowiednich zasad i efektów, mówiąc, że brak tu realizmu i mam wrócić do wcześniejszej wersji. Powiedziała też, że ostanio biernie wykonuję obowiązki, nie mam swoich opinii na temat sugestii innych i że hamuję postępy pracy. Poprosiła, żebym się nad sobą zastanowiła. Później długo nie mogłam się uspokoić, czułam się winna. Spędziłam dużo czasu na modyfikacji tego obrazu i wszystko na nic. Znów opóźnią się postępy pracy. Uświadomiłam sobie, że ilekroć inni dawali mi sugestie, to miałam swoje opinie, ale ich nie wyrażałam, bojąc się, żeby inni nie nazwali mnie arogancką. W obliczu niepewności nie szukałam zasad prawdy, czekałam aż inni zdecydują za mnie i postępowałam zgodnie z tym, co mówili. Byłam bierna w wypełnianiu obowiązków i to opóźniało pracę domu Bożego. Pomodliłam się do Boga, prosząc, by mi pomógł zastanowić się nad sobą.

Obejrzałam film z odczytaniem słowa Bożego. „Ci, którzy mogą pełnić obowiązek w domu Bożym, muszą być ludźmi, których brzemieniem jest dzieło kościoła, którzy przyjmują na siebie odpowiedzialność, przestrzegają zasad prawdy, cierpią i płacą cenę. Braki w tych obszarach oznaczają nieprzydatność do pełnienia obowiązku i niespełnianie warunków do jego pełnienia. Wiele osób obawia się wzięcia na siebie odpowiedzialności przy wykonywaniu obowiązków. Ich lęk przejawia się na trzy zasadnicze sposoby. Po pierwsze, wybierają obowiązki, które nie wymagają wzięcia na siebie odpowiedzialności. Jeśli przywódca kościoła przydziela im wykonanie jakiegoś obowiązku, najpierw pytają, czy muszą wziąć zań odpowiedzialność: jeśli tak, to go nie chcą. Gdy obowiązek nie wymaga od nich wzięcia odpowiedzialności, akceptują go niechętnie, ale najpierw muszą sprawdzić, czy praca nie jest męcząca lub uciążliwa, i choć z oporem przyjęli obowiązek, nie mają motywacji, by wykonywać go dobrze, wolą robić to niestarannie i pobieżnie. Nie praca, ale czas wolny i żadnych cierpień dla ciała – oto ich zasada. Po drugie, kiedy napotykają trudności lub jakiś problem, od razu zgłaszają go przywódcy, by się nim zajął i go rozwiązał, z nadzieją, że oni będą mieli spokój. Nie obchodzi ich, jak przywódca poradzi sobie z problemem, nie zwracają na to uwagi – dopóki nie jest to ich odpowiedzialność, wszystko jest ich zdaniem w porządku. Czy takie wykonywanie obowiązków jest wiernością Bogu? Można to nazwać przerzucaniem gorącego kartofla, zaniedbaniem obowiązku, wygłupami. Wszystko kończy się na gadaniu, niczego naprawdę nie robią. Mówią sobie: »Jeśli sam się tym zajmę, to co by było, gdybym popełnił błąd? Czy wtedy nie zajęliby się mną? Czy odpowiedzialność za niepowodzenie nie spadłaby przede wszystkim na mnie?«. Tylko o to się martwią. Czy wierzysz jednak, że Bóg może wejrzeć we wszystko? Wszyscy popełniają błędy. Jeśli osoba, której intencje są prawidłowe, nie ma doświadczenia i nie zajmowała się wcześniej jakąś sprawą, ale zrobiła wszystko, co w jej mocy, Bóg to widzi. Musisz wierzyć, że Bóg przygląda się wszystkiemu, także sercu człowieka. Jeśli ktoś nie wierzy nawet w to, czy nie jest niewierzącym? Jakie znaczenie może mieć pełnienie obowiązku przez taką osobę? Jest jeszcze jeden sposób, w jaki manifestuje się lęk przed wzięciem na siebie odpowiedzialności. Niektórzy, wypełniając swój obowiązek, wykonują tylko trochę powierzchownej, prostej pracy, takiej, która nie pociąga za sobą odpowiedzialności. Tę, która wiąże się z trudnościami i braniem odpowiedzialności, zrzucają na innych, a jeśli coś pójdzie nie tak, zwalają na nich winę i mają czyste ręce. (…) A jakie będą konsekwencje, jeśli przywódcy i pracownicy nadal będą ich prosić o wykonywanie obowiązków? Doprowadzą do ruiny dzieło kościoła. Tacy ludzie nie są godni zaufania i nie można na nich polegać; wypełniają swój obowiązek tylko po to, by mieć co jeść. Czy takich żebraków powinno się wyrzucić? Tak. Dom Boży nie potrzebuje takich ludzi(„Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Słowo Boże ujawniło mój stan. Myślałam o tym, jak pełniłam swoje obowiązki. Otrzymywałam wiele porad i wiedziałam, że niektóre są nieodpowiednie. Pewne poprawki były wbrew zasadom, inne były zbędne. Ale bałam się, że ignorując te porady, będę musiała sama wziąć na siebie winę, gdyby coś poszło nie tak. Bałam się, że upierając się przy swojej opinii, zrobię na innych złe wrażenie, że uznają mnie za arogancką osobę, które nie akceptuje prawdy, więc ulegałam gustom i opiniom innych, wprowadzałam wszystkie sugerowane zmiany, raz po raz robiłam poprawki i przygotowywałam kilka wersji, czekając, aż przełożona i bracia i siostry zdecydują Nigdy nie szukałam zasad prawdy i sama nie decydowałam, bo bałam się, że mnie obwinią. Myślałam, że tak jest bezpieczniej, bo gdy decyzja była wspólna, problemy były mniej prawdopodobne, a nawet jeśli jakiś się pojawi, to nie byłabym sama. Z pozoru byłam cały czas zajęta obowiązkami i chroniłam pracę domu Bożego, ale tak naprawdę dbałam o swoje własne interesy. Myślałam, jak chronić siebie i uniknąć odpowiedzialności. Czy nie stosowałam takich właśnie sztuczek? Pełniąc obowiązki w ten sposób, pozornie się poświęcałam i robiłam, co mi kazano. Nigdy się sama niczym nie przejmowałam. Byłam nieodpowiedzialna i nie dbałam o interesy domu Bożego. Brak mi było człowieczeństwa. Ci, którzy szczerze pełnią obowiązki, dbają o interesy domu Bożego we wszystkim, a w obliczu problemów, których nie rozumieją, szukają woli Boga, szukają zasad prawdy i ich serce jest w jedności z sercem Boga. A ja? Byłam całkowicie nieszczera i nieuważna. Byłam jak najemnik, czekałam, że ktoś mi coś rozkazał. Nie próbowałam rozwiązywać problemów według zasad prawdy. Pełniąc obowiązki w ten sposób, nic nie miałam wspólnego z Bogiem ani z prawdą. Postępowałam mechanicznie, byłam nawet gorsza od posługujących.

Przypomniał mi się fragment słowa Bożego: „Jaki jest ten standard, według którego czyny człowieka są osądzane jako dobre bądź złe? Zależy to od tego, czy w swoich myślach, wyrażaniu się i działaniach, posiadasz świadectwo wcielania prawdy w życie i urzeczywistniania rzeczywistości prawdy. Jeśli nie masz tej rzeczywistości lub tego nie urzeczywistniasz, to bez wątpienia jesteś złoczyńcą. Jak Bóg postrzega złoczyńców? Twoje myśli i uczynki nie niosą świadectwa o Bogu ani nie zawstydzają szatana i nie pokonują go, a zamiast tego przynoszą wstyd Bogu i noszą mnóstwo oznak twych intencji, które sprawiają, że to Bóg wstydzi się za ciebie. Ty zaś wcale nie składasz świadectwa o Bogu, nie ponosisz kosztów dla Niego, ani nie wypełniasz swojego obowiązku i zobowiązań wobec Boga. Zamiast tego działasz dla własnego dobra. Co naprawdę oznacza »dla własnego dobra«? Oznacza działanie na rzecz szatana. Dlatego też na koniec Bóg powie: »Odstąpcie ode mnie wy, którzy czynicie nieprawość«. W oczach Boga nie spełniłeś dobrych uczynków, a raczej twoje postępowanie obróciło się w zło. Twoje postępowanie nie tylko nie zyska aprobaty Boga, lecz będzie potępione. Co chce zyskać osoba z taką wiarą w Boga? Czy taka wiara w końcu nie poszłaby na marne?(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boga dały mi zrozumienie. On obserwuje serca wszystkich. Nie patrzy na to, ile pracy wykonujemy czy ile cierpimy. Patrzy, czy ludzie pełnią obowiązki przez wzgląd na Boga, czy też na samych siebie, i czy mają świadectwo praktykowania prawdy w pełnieniu obowiązków. Jeśli wciąż próbujesz siebie zadowolić, pełniąc obowiązi, to jest niegodziwość w oczach Boga i jest to Bogu wstrętne. Dzięki słowu Boga dostrzegłam, że pełniąc obowiązki, myślałam o sobie. Aby uniknąć odpowiedzialności, nieważne, jak długo zajmowała korekta tych drobnych problemów, modyfikowałam obraz bez końca. Działałam wbrew sobie, dodając nieodpowiednie zmiany, przez co jakość spadała i spadała. Opóźniałam pracę domu Bożego, ale nigdy się tym jakoś specjalnie nie przejmowałam, ani nie starałam się stać bardziej efektywna, szukając zasad prawdy. Obowiązki wykonywałam mechanicznie, myślałam, że jeśli skończę korektę i wszyscy ją zatwierdzą, to będzie w porządku. Moje nieodpowiedzialne zachowanie nie było pełnieniem obowiązków ani dobrym uczynkiem, było niegodziwością. Teraz jest kluczowy moment dla głoszenia ewangelii i te filmy musiały szybko trafić do Internetu, by więcej ludzi pragnących ukazania się Boga mogło zyskać oświecenie po ich obejrzeniu, by mogło zgłębić dzieło Boga w dniach ostatecznych. Ale przez moje zepsute usposobienie opóźniałam udostępnienie plików online. By chronić swoje interesy, wciąż tylko hamowałam pracę domu Bożego, postępowałam jak sługa szatana i zakłócałam pracę domu Bożego! Ta świadomość mnie przeraziła. Szybko pomodliłam się do Boga, prosząc, by pomógł mi zmienić stosunek do obowiązków i wyzbyć się zepsutego usposobienia.

Później, gdy dostawałam różne sugestie, wpierw modliłam się do Boga i poszukiwałam, upewniałam się, które zmiany są konieczne, a które nie, zastanawiałam się, jak poprawić swoję efektywność, by osiągać lepsze wyniki. Jeśli chodzi o zmiany niekonieczne, wyrażałam swoje opinie w oparciu o zasady, które pojmowałam, poszukiwałam i omawiałam to z wszystkimi, i niektóre z moich opinii zostały zaakceptowane. Takie praktykowanie sprawiło, że byłam efektywniejsza. Myślałam, że się zmieniłam, ale gdy trzeba było wziąć odpowiedzialność, znów zrobiłam się bierna.

Raz robiłam winietę do filmu i każdy miał inną opinię na temat szczegółów obrazu. Mimo przeprowadzonej dyskusji wciąż nie zdecydowaliśmy się na żadne zmiany, byliśmy w kropce przez długi czas. Wiedziałam, że jeśli chodzi o winietę, to o ile dobrze wygląda i proporcje postaci i obrazu nie naruszają reguł obiektywnej rzeczywistości, to nie ma sensu czepiać się szczegółów. Ale słysząc tak dużo różnych sugestii, nie wiedziałam, co robić. Jeśli zmienię coś na podstawie swoich pomysłów, co się stanie, gdy pojawi się jakiś problem po udostępnieniu filmu w Internecie? Będę za to wtedy odpowiadać. Bałam się odpowiedzialności za popełniony błąd, więc zaczęłam przygotowywać kilka ersji w oparciu o sugestie wszystkich i czekałam, aż każdy zdecyduje, czy tak jest dobrze, ale koniec końców nikt nie dał mi jasnej odpowiedzi. Dni mijały, a ja byłam coraz niespokojniejsza. Czy nie opóźniałam znów postępów pracy? Byłam w rozterce, więc zadałam sobie pytanie: „Czemu tak trudno podjąć decyzję? Czemu czuję, jakbym miała związane ręce?”. Stanęłam przed Bogiem, by modlić się i poszukiwać, poprosiłam, by prowadził mnie do poznania samej siebie.

Później przeczytałam fragment słowa Bożego. „Musisz być uczciwą osobą, musisz mieć poczucie odpowiedzialności, gdy stajesz przed problemami, i musisz znaleźć sposoby szukania prawdy, aby rozwiązać problemy. Nie bądź człowiekiem zdradliwym. Jeśli uchylasz się od odpowiedzialności i umywasz od niej ręce, kiedy pojawiają się problemy, nawet niewierzący cię potępią. Czy wyobrażasz sobie, że nie zrobi tego dom Boży? Wybrańcy Boga gardzą takim zachowaniem i odrzucają je. Bóg kocha uczciwych ludzi, ale nienawidzi ludzi podstępnych i przebiegłych. Jeśli zachowujesz się jak człowiek zdradliwy i próbujesz sztuczek, czy Bóg cię nie znienawidzi? Czy dom Boży tak po prostu puści ci to płazem? Prędzej czy później zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności. Bóg lubi uczciwych ludzi i nie lubi ludzi zdradzieckich. Każdy powinien to jasno zrozumieć, pozbyć się zamętu w głowie i przestać robić głupie rzeczy. Chwila ignorancji jest zrozumiała, ale gdy ktoś zupełnie odmawia przyjęcia prawdy, tym samym uporczywie odmawia zmiany. Uczciwi ludzie potrafią przyjąć odpowiedzialność. Nie biorą pod uwagę własnych zysków i strat, lecz chronią dzieło i interesy domu Bożego. Ich dobre i szczere serca są jak misa z czystą wodą, w której na pierwszy rzut oka widać dno. Ich działania również są przejrzyste. Podstępna osoba zawsze ucieka się do sztuczek, zawsze coś maskuje, ukrywa i zamyka się tak szczelnie, że nikt nie jest w stanie jej przejrzeć. Ludzie nie mogą przejrzeć twoich wewnętrznych myśli, ale Bóg widzi to, co jest najgłębiej ukryte w twoim sercu. Jeśli Bóg widzi, że nie jesteś uczciwą osobą, że jesteś przebiegły, że nigdy nie przyjmujesz prawdy, że zawsze próbujesz Go oszukać i że nie oddajesz Mu serca, wtedy nie będzie cię kochał, lecz znienawidzi cię i opuści. Wszyscy ci, którzy brylują pośród niewierzących, elokwentni i błyskotliwi ludzie – kim oni są? Czy to jest dla was jasne? Jaka jest ich istota? Można powiedzieć, że wszyscy oni są niezwykle sprytni, są skrajnie podstępni i przebiegli, prawdziwie są diabłem, szatanem. Czy Bóg mógłby zbawić kogoś takiego? Bóg nikogo nie nienawidzi bardziej niż diabłów – ludzi przebiegłych i podstępnych. Bóg absolutnie nie zbawi takich ludzi, więc cokolwiek robicie, nigdy nie bądźcie takimi ludźmi. Ci, którzy zawsze pozostają czujni i w mowie biorą pod uwagę wszelkie punkty widzenia, którzy widzą, w którą stronę wieje wiatr i chytrze prowadzą swoje sprawy – powiadam ci, Bóg czuje do takich ludzi najwyższy wstręt, takich ludzi nie da się odkupić. Kiedy ludzie są przebiegli i podstępni, to bez względu na to, jak ładnie brzmią ich słowa, wciąż są to zwodnicze kłamstwa. Im ładniej brzmią ich słowa, tym bardziej są oni diabłem, szatanem. Są to więc właśnie tacy ludzie, do jakich Bóg czuje największy wstręt. Co powiecie na to: czy ludzie, którzy są przebiegli, wprawni w kłamstwie, gładcy w mowie mogą otrzymać dzieło Ducha Świętego? Czy mogą otrzymać iluminację i oświecenie Ducha Świętego? Absolutnie nie. Jaki jest stosunek Boga do ludzi podstępnych i przebiegłych? On ich odrzuca, odsuwa na bok i nie zwraca na nich uwagi, zalicza ich do tego samego rodzaju co zwierzęta. W oczach Boga tacy ludzie noszą jedynie ludzką skórę; w istocie są tego samego rodzaju co diabeł, szatan, są chodzącymi trupami i Bóg nigdy ich nie zbawi(„Rozpoznawanie fałszywych przywódców (8)”). Słowo Boże ujawniło mój stan. Byłam zawsze niezdecydowana w obliczu różnych sugestii, bałam się odpowiedzialności za błędy, zawsze próbowałam siebie chronić, bo władały mną szatańskie trucizny takie jak „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Chroń siebie, by uniknąć błędów” oraz „Nie można egzekwować prawa, gdy wszyscy są przestępcami”. W obliczu różnych sugestii miałam swoje opinie, ale ich nie wyrażałam i nie poszukiwałam na czas, tylko uparcie chciałam zastosować się porad wszystkich, tak by odpowiedzialność za problemy nie spadła na mnie, by się ze mną nie rozprawiono. Wydawało się, że przyjmuję porady od innych, że wdrażam w praktyce otrzymane sugestie, co tworzyło złudzenie, że potrafię akceptować prawdę. Ale kryły się za tym moje złowrogie, oszukańcze i podłe intencje. Myślałam o tym, jak postępowałam, jak chroniłam siebie, gdy mogłam zostać pociągnięta do odpowiedzialności. Czasem, gdy inni mieli problemy i pytali mnie o radę, próbowałam zgadnąć, co myślą inni, i jeśli się z tym zgadzałam, to na tej podstawie formułowałam swoją poradę, ale jeśli mieli inne opinie, to nie chciałam dzielić się swoją, bo bałam się, że jeśli się mylę, a później wynikną problemy, to będzie moja odpowiedzialność, więc odpowiadałam mętnie i pobieżnie. Widziałam, że żyjąc według szatańskich filozofii, stałam się podstępna i kłamliwa, nie potrafiłam jasno przedstawić swojego punktu widzenia, nie miałam zasad, mówiłam i działałam w sposób, który sprawiał, że ludzie nie wiedzieli, jakie mam opinie. Myślałam, że tak jest sprytniej, bo nie spadną na mnie żadne konsekwencje, nikt się ze mną nie rozprawi i nie odsunie od obowiązków. Nie zdawałam sobie sprawy, że stosuję sztuczki wobec Boga oraz braci i sióstr, że jestem bardzo podstępna. Budziłam w Bogu jedynie wstręt, Bóg nie zbawia takich ludzi jak ja. Choć mogłam oszukać braci i siostry, Bóg patrzy w serce. Gdybym dalej próbowała Go tak oszukiwać, nieodpowiedzialnie i machinalnie pełniąc obowiązki, gdybym nie skupiła się na szukaniu zasad prawdy, to na koniec nie zyskałanym prawdy, zostałanym potępiona i odrzucona. Mój spryt działał na moją szkodę! Byłam ignorantką! Gdy to pojęłam, obudził się we mnie strach. Chciałam okazać Bogu skruchę. Nie mogłam tak dalej postępować.

Później przeczytałam fragment słowa Bożego: „W domu Bożym musisz zrozumieć zasadę każdego wykonywanego przez siebie obowiązku, bez względu na to, co to za obowiązek. Umiejętność praktykowania prawdy oznacza działanie zgodne z zasadami. Jeśli coś nie jest dla ciebie jasne, jeśli nie jesteś pewien, co należy zrobić, omów to z innymi, aby osiągnąć konsensus. Kiedy już zostanie ustalone, co jest najbardziej korzystne dla pracy kościoła oraz dla braci i sióstr, zrób to. Nie pozwól się ograniczać regulaminom, nie zwlekaj, nie czekaj, nie bądź biernym obserwatorem. Jeśli przez cały czas jesteś tylko obserwatorem i nigdy nie masz własnego zdania, jeśli, zanim cokolwiek zrobisz, zawsze czekasz, aż ktoś inny podejmie decyzję, a gdy nikt tego nie uczyni, to po prostu ociągasz się i zwlekasz, jakie będą tego konsekwencje? Spartaczysz każde zadanie i nic nie osiągniesz. Kiedy coś jest dla ciebie oczywiste, a wszyscy inni przystają na to i zgadzają się zrobić to na twój sposób, mówiąc, że tak właśnie należy wykonać dane zadanie, i bez żadnych wątpliwości jest w tym przewodnictwo Boże, wówczas właśnie tak powinieneś to zrobić. Nie obawiaj się przyjęcia za to odpowiedzialności, urażenia innych ani ewentualnych konsekwencji. Jeśli ludzie nie robią niczego konkretnego, tylko wiecznie kalkulują, obawiają się przyjęcia odpowiedzialności i nie wykonują prawdziwej pracy, pokazuje to, że mają w sobie zbyt wiele szatańskich intryg. Cóż to za podłość, pragnąć cieszyć się Bożą łaską, a mimo to nie robić niczego konkretnego. Bóg do nikogo nie czuje większej pogardy niż do takich chytrych i przebiegłych ludzi. Bez względu na to, co myślisz, nie wcielasz prawdy w życie, nie ma w tobie lojalności i zawsze bierzesz pod uwagę osobiste względy, zawsze masz jakieś własne przemyślenia i koncepcje. Bóg patrzy na takie rzeczy, Bóg o nich wie – czy myślałeś, że Bóg o nich nie wie? Jaki jesteś głupi. Jeżeli natychmiast nie okażesz skruchy, utracisz dzieło Boże(„W wierze w Boga najważniejsze jest wcielanie prawdy w życie” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). „W czym przejawia się bycie osobą uczciwą? Po pierwsze, w braku wątpliwości wobec Bożych słów. Jest to jeden ze sposobów, na jakie wyraża się uczciwość człowieka. Dalej, najważniejszym przejawem uczciwości jest poszukiwanie i praktykowanie prawdy we wszystkich sprawach; to jest najbardziej kluczowa kwestia. Jeżeli mówisz, że jesteś uczciwy, ale zawsze starasz się nie myśleć o słowach Boga i robisz, co chcesz, to czy jest to wyrazem uczciwości? Mówisz: »Choć jestem człowiekiem słabego charakteru, mam szczerość w sercu«. Kiedy jednak spada na ciebie jakiś obowiązek, boisz się cierpienia lub tego, że jeśli mu nie podołasz, będziesz musiał ponieść odpowiedzialność. Wynajdujesz więc rozmaite wymówki, aby się od niego wymigać i polecić innych do jego wypełnienia. Czy w ten sposób wyraża się ludzka uczciwość? To jasne, że nie. Jak zatem winna zachować się osoba uczciwa? Powinna posłusznie przyjąć na siebie te obowiązki, a potem z pełnym poświęceniem i zaangażowaniem wypełnić je najlepiej jak potrafi, usiłując spełnić wolę Bożą. Wyraża się to na kilka sposobów. Jednym jest to, że powinieneś przyjąć swój obowiązek ze szczerością, nie myśląc o własnych cielesnych interesach, i nie być nieprzekonanym. Nie kombinuj, jak zadbać o własny interes. To właśnie jest przejaw uczciwości. Inny sposób to wykonywanie obowiązku całym sercem i ze wszystkich sił, robienie wszystkiego jak należy, wkładanie serca i miłości w wypełnianie swojego obowiązku, by zadowolić Boga. To wszystko powinno się wyrażać w wykonywaniu obowiązku przez uczciwych ludzi(„Ludzie mogą być prawdziwie szczęśliwi jedynie będąc uczciwymi” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowo Boże pokazało mi, że Bóg kocha szczerych ludzi. Nieważne, czy ktoś jest głupi i ma kiepski charakter. Kluczem jest szczere i prostolinijne serce, nie trzeba niczego skrywać, tylko mówić otwarcie, co się myśli, trzeba omawiać z innymi to, czego się nie rozumie, działać zgodnie z zasadami, robić to, co przynosi korzyść domowi Bożemu, i być lojalnym w obowiązkach. Wtedy Bóg będzie zadowolony. Bóg obserwuje serca ludzi. Jeśli robimy, co możemy, nawet niekiedy popełniając błędy przez kiepski charakter lub niezrozumienie prawdy, to i tak możemy się czegoś dzięki temu nauczyć. O ile akceptujemy prawdę, szukamy prawdy i omawiamy problemy na czas, to będzie nam szło coraz lepiej i stopniowo opanujemy zasady i będzie dobrze pełnić obowiązki. Dom Boży nie potępia ludzi i nie pociąga do odpowiedzialności za jeden błąd. Gdy to zrozumiałam, ulżyło mi.

Później otworzyłam się przed jedną siostrę i opowiedziałam jej, w jakim jestem stanie, a ona cierpliwie mi pomogła. Poprzez poszukiwanie i omówienia wyzbyłam się błędnego nastawienia. Wcześniej martwiłam się, że jeśli nie przyjmę porad od innych i wyrażę odmienne opinie, to pomyślą, że jestem arogancka i nie akceptuję prawdy. Nie potrafiłam odróżnić arogancji od stosowania zasad. Stosowanie zasad oznacza, że przez szukanie prawdy ustalamy praktyki zgodne z zasadami i chronimy interesy kościoła, a także dalej trzymamy się zasad i nie idziemy na kompromis, gdy inni mają obiekcje. Choć pozornie może to przypominać arogancję, jest to trwanie przy prawdzie, jest to coś pozytywnego, natomiast arogancja to poczucie, że jest się lepszym od innych, przekonanie, że nasze opinie są zawsze słuszne; gdy inni przedstawiają odmienny punkt widzenia, upieramy się przy swoim, nie zastanawiając się, nie poszukując, upieramy się przy poglądzie fałszywym, niesłusznym. Wszystkie takie opinie wynikają z naszego osądu, nie opierają się na zasadach. Mimo to żądamy, by inni robili to, co im mówimy. To jest szatańskie usposobienie, przejaw arogancji. Przypomnieli mi się ludzie, którzy zostali odsunięci od obowiązków. Niektórzy naciskali, by robić wszystko po swojemu, nie traktowali sugestii braci i sióstr na poważnie, nie rozważali ich, zawsze wykłócali się o swoje, nie chcieli niczego zmieniać ani poprawiać. To, przy czym się upierali, nie było zgodne z zasadami, to były ich osobiste opinie i preferencje. To jest przejaw arogancji. W obliczu odmiennych opinii czułam, że niektóre sugestie są nieodpowiednie, ale gdybym je oceniła zgodnie z zasadami i wyraziła swoją opinię, to nie byłaby arogancja, to byłoby trzymanie się zasad prawdy. Czasem, gdy nie do końca pojmuję problemy lub coś mi umyka, to jeśli wyrażę swoje opinie i omówię to z innymi, nie będzie to aroganckie upieranie się przy swoim, tylko rozważenie zasad przed podjęciem działania, poważne i odpowiedzialne podejście do obowiązków. Gdy zrozumiałam te prawdy, poczułam wielką ulgę.

Gdy później dostawałam za dużo sugestii, modliłam się do Boga o spokój i szukałam odpowiednich zasad prawdy, oceniałam, czy poprawki są konieczne, w oparciu o zasady. Wychodziłam z inicjatywą i swoje własne pomysły omawiałam z wszystkimi. Raz, gdy ukończyłam obraz tła do filmu, przywódczyni uznała kolor za niewłaściwy i zaleciła zmianę. Pomyślałam: „Ta zmiana wymaga dużych nakładów pracy, opóźni to moment udostępnienia filmu. To nie jest kwestia zasad, to tylko osobista preferencja, więc nie trzeba nic zmieniać. Ale jeśli tego nie zrobię, to czy przywódczyni uzna mnie za arogancką osobę, odrzucającą sugestie innych?”. Zaczęłam się wahać i pomodliłam się do Boga, prosząc, by mi pomógł praktykować zgodnie z zasadami. Po modlitwie odszukałam materiały referencyjne, a potem wraz z przywódczynią i przełożoną szukałyśmy odpowiednich zasad. Podzieliłam się tym, jak ja widzę tę sprawę. Przywódczyni i przełożona zgodziły się z moją opinią i film wkrótce trafił do Internetu. Czułam się szczęśliwa, bezpieczna.

Myśląc o tym, czego doświadczyłam, zrozumiałam, że by chronić siebie i uniknąć odpowiedzialności, sama sobie krępowałam ręce różnymi zmartwieniami. Takie życie było męczące i nie byłam efektywna. Ale gdy pojęłam wolę Boga i praktykowałam zgodnie z zasadami prawdy, łatwo dało się rozwiązać problemy, czułam, że jest mi łatwiej pełnić obowiązki. Doświadczywszy tego, poczułam, że życie według szatańskich filozofii czyni ludzi podstępnymi kłamcami, niegodnymi zaufania, wstrętnymi Bogu. Tylko praktykując prawdę i pełniąc obowiązki wedłu zasad prady można zyskać błogosławieństwo. Tylko tak można odnaleźć pewność i bezpieczeństwo, spokój i radość.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Sąd to Boża miłość

Autorstwa Sien, Stany Zjednoczone Słowa Boga mówią: „Jakie świadectwo człowiek ostatecznie daje o Bogu? Człowiek świadczy, że Bóg jest...

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze