Konsekwencje ślepego zaufania do człowieka
W listopadzie 2020 roku pewni bracia i siostry oskarżyli Lilianę, że nie wykonuje praktycznej pracy i jest fałszywą liderką. Nasza przełożona to sprawdziła, a kiedy to okazało się prawdą, zwolniła ją. Potem zapytała mnie: „Byłaś jej partnerką. Wiedziałaś, że Liliana nie wykonuje praktycznej pracy?”. Plątałam się i nie umiałam tego wytłumaczyć, więc rozprawiła się ze mną, ponieważ skupiałam się tylko na swoim obowiązku, nie zważałam na inną pracę, byłam samolubna, nikczemna i nieodpowiedzialna. Później inni powiedzieli, że chroniłam Lilianę i ją kryłam. Kiedy znalazłam się w takiej sytuacji, wiedziałam, że muszę z niej wyciągnąć lekcję, zaczęłam więc zastanawiać się nad sobą. Zanim zwolniono Lilianę, otrzymałam na nią skargę. Pracownicy ewangelii pisali, że nie wykonywała praktycznej pracy, nie omawiała z nimi prawdy, żeby rozwiązać ich problemy i nie pytała o postępy w pracy. Rzadko też pytała o stan braci i sióstr wykonujących swój obowiązek, a kiedy to robiła, nie było w tym zaangażowania. Kiedy bracia i siostry zadawali jej pytania podczas zgromadzeń, odpowiadała zdawkowo i odchodziła, nie rozwiązując zaistniałych problemów… Nie wierzyłam w to wtedy. Jak to możliwe, że Liliana nie wykonuje praktycznej pracy? Była odpowiedzialna nie tylko za pracę ewangelizacyjną, ale też za nagrywanie. Sądziłam, że jest zajęta pracą nad nagrywaniem i nie ma czasu rozwiązywać problemów braci i sióstr wykonujących pracę ewangelizacyjną. Liliana była odpowiedzialna za wiele zadań, więc myślałam, że dlatego sobie nie radzi w pracy. Zawsze kiedy zwierzchnik pytał o postępy, odpowiadała spójnie. Jak mogłaby tak dobrze sobie z tym radzić, gdyby nie wykonywała praktycznej pracy? A może źle traktowali Lilianę i lekceważyli trudności, jakich doświadczała? Poza tym nie była nadczłowiekiem. Nie mogła wszystkiego robić dobrze. Nie mogli jej o wszystko obwiniać. Kiedy tak pomyślałam, nie wzięłam sobie tej skargi do serca. Powiedziałam tylko przełożonej o tej sytuacji. Potem powiedziała mi, że treść tego listu była prawdziwa, ale pomimo to nie potraktowałam tego poważnie. Uznałam, że nie ma liderów ani pracowników, którzy nie popełniają błędów. To nie był w końcu wielki problem, nie ma co go rozdmuchiwać. I tak to zostawiłam. Teraz mnie to przeraża. Dlaczego nie zbadałam dokładnie tej skargi? Nie omówiłam tego ze współpracownikami, ani nie przekazałam przełożonej. Po cichu odłożyłam ten list. Czy to nie było krycie Liliany? Im dłużej o tym myślałam, tym byłam smutniejsza. Zadawałam też sobie pytanie: Dlaczego nie miałam żadnych zasad? Jak mogłam tak łatwo zlekceważyć tak ważną sprawę, jak skarga na fałszywego lidera? Dlaczego byłam tak pewna, że Liliana wykonuje praktyczną pracę? Na czym się opierałam?
Później, czytając fragment Bożych słów, trochę lepiej zrozumiałam tę sprawę. „W jaki sposób można ocenić, czy przywódca wypełnia swoje obowiązki, czy też jest fałszywym przywódcą? Najważniejsze jest to, aby ustalić, czy dana osoba potrafi wykonywać rzeczywistą pracę, czy posiada taki charakter. Po drugie należy się przekonać, czy rzeczywiście tę rzeczywistą pracę wykonuje. Nie zwracaj uwagi na to, co mówią usta tej osoby i jakie ma ona zrozumienie prawdy; kiedy wykonuje powierzchowną pracę, nie skupiaj się na tym, czy ma charakter, czy jest zdolna i utalentowana, czy wykonuje tę pracę dobrze, czy nie – te rzeczy nie są ważne. Istotne jest to, czy potrafi właściwie realizować najbardziej fundamentalną pracę kościoła, czy umie rozwiązywać problemy za pomocą prawdy, czy potrafi wprowadzić ludzi w rzeczywistość prawdy. Ta praca jest najbardziej fundamentalna i niezbędna. Jeśli nie jest w stanie wykonywać tej rzeczywistej pracy, to bez względu na to, jak dobry jest jej charakter, jak jest utalentowana, jak wiele jest w stanie znieść trudności i jaką potrafi zapłacić cenę, i tak jest fałszywym przywódcą. Niektórzy ludzie mówią: »Zapomnij, że nie wykonała żadnej rzeczywistej pracy. Ma dobry charakter i jest zdolna. Szkol ją przez jakiś czas, a na pewno będzie w stanie wykonywać rzeczywistą pracę. Co więcej, nie zrobiła nic złego, nie popełniła żadnego zła ani nie spowodowała żadnych zakłóceń – jak możesz mówić, że jest fałszywym przywódcą?«. W jaki sposób można to wyjaśnić? Zapomnij o swoich talentach i zaletach charakteru oraz o poziomie wykształcenia, liczy się tylko to, czy wykonujesz rzeczywistą pracę, czy wypełniasz swoje obowiązki przywódcy. Czy jako przywódca czynnie uczestniczyłeś we wszelkich aspektach pracy w ramach swoich obowiązków, ile napotkanych problemów udało Ci się skutecznie rozwiązać, ile osób pojęło zasady prawdy w wyniku twojej pracy, twojego przywództwa, dzięki twoim wskazówkom, o ile dzieło kościoła posunęło się naprzód dzięki tobie? Tylko to się liczy. Nieważne, jakie mantry potrafisz powtórzyć, ile słów i doktryn udało ci się opanować; zapomnij o wszystkich tych godzinach codziennej harówki, o wyczerpaniu, o tysiącach przejechanych kilometrów; nie liczy się, ile kościołów odwiedziłeś, jak wiele ryzykujesz, czy też ile wycierpiałeś – to wszystko jest nieistotne. Przyjrzyj się tylko temu, jak efektywna była praca w twoim zakresie obowiązków, czy przyniosła jakieś rezultaty, ile z ustaleń domu Bożego i celów, które masz osiągnąć, udało ci się osiągnąć, ile z nich zrealizowałeś, jak dobrze je zrealizowałeś, jak sprawnie były one kontynuowane, ile rozwiązałeś, poprawiłeś i nadrobiłeś spraw związanych z problemami niedopatrzeń, odchyleń lub naruszenia zasad, które pojawiły się w pracy, oraz ile problemów kadrowych, administracyjnych lub dotyczących różnych specjalistycznych zadań pomogłeś rozwiązać i czy rozwiązałeś je zgodnie z zasadami i wymaganiami domu Bożego i tak dalej. – wszystko to są kryteria, według których można sprawdzić, czy lider lub pracownik wypełnia swoje obowiązki” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Po rozważeniu Bożych słów zrozumiałam, że w ocenie, czy lider jest kompetentny, najważniejszym kryterium jest, czy potrafi wykonywać praktyczną pracę, czy rzeczywiście ją wykonuje, czy jego praca wskazuje ludziom drogę i czy umie rozwiązywać praktyczne problemy ludzi związane z wejściem w życie i obowiązkami. Jeśli tego nie potrafi, nie ważne, jaki ma charakter i zdolności ani jak dobrze potrafi mówić. Jest fałszywym liderem i należy go usunąć. Spójrzmy na Lilianę. Choć w przeszłości wykonywała praktyczną pracę, gdy obciążenie pracą się zwiększyło, zaczęła pobłażać ciału i szukać wygody. Nie kierowała już pracą braci i sióstr, i chociaż czasami o nią pytała, robiła to bez zaangażowania. Nie szukała rozwiązania problemów, pytała tylko o postępy, kiedy więc pojawiały się problemy i uchybienia w pracy braci i sióstr, ona zupełnie ich nie rozumiała. Kiedy doświadczali trudności i czuli niechęć do swoich obowiązków, rzadko oferowała pomoc lub rozmowę, co bezpośrednio wpływało na postępy pracy ewangelizacyjnej. Gdy bracia i siostry, którzy przejawiali skażone usposobienie, szukali u niej pomocy, jej odpowiedzi były zdawkowe. Nie obchodziły jej ich problemy, nie próbowała ich rozwiązać, i nigdy niczego od niej nie uzyskali. Sądząc po zachowaniu Liliany, chciała tylko robić te rzeczy, dzięki którym dobrze wypadała. Ale kiedy musiała cierpieć, zapłacić cenę i rozwiązywać prawdziwe problemy, robiła uniki. Tak naprawdę nie wykonywała praktycznej pracy. Oceniłam ją w oparciu o moje wcześniejsze obserwacje i wrażenie, jakie robiła. Żyłam złudzeniami i wyobrażeniami. Byłam niemądra.
Później zastanowiłam się nad sobą i dziwiłam się, dlaczego tak bardzo wierzyłam w siebie i Lilianę. Jaka była przyczyna tego problemu? Przeczytałam fragment Bożych słów. Bóg Wszechmogący mówi: „Fałszywi przywódcy nie będą kontrolować nadzorujących, którzy nie wykonują rzeczywistej pracy lub zaniedbują swoje obowiązki. Myślą, że wystarczy wybrać nadzorującego i wszystko będzie dobrze; potem nadzorujący zajmie się wszystkimi sprawami związanymi z pracą, a przywódca jedynie zorganizuje zebranie raz na jakiś czas, ale nie będzie musiał pilnować pracy ani pytać o postępy, będzie mógł się trzymać z boku. Jeśli ktoś zgłosi problem z nadzorującym, fałszywy przywódca powie: »To tylko drobny problem, wszystko jest w porządku. Dacie sobie radę sami, nie proście mnie«. Osoba zgłaszająca problem mówi: »Ten nadzorujący to leniwy żarłok. Nic nie robi, tylko je, zapewnia sobie rozrywki i jest leniwy do szpiku kości. Nie chce znosić nawet odrobiny trudności w wypełnianiu swoich obowiązków, przez cały czas znajduje sposoby, by oszukiwać i wymyśla wymówki, aby wymigać się od pracy i obowiązków. Nie nadaje się na nadzorującego«. Fałszywy przywódca odpowie: »Był w porządku, kiedy został wybrany na nadzorującego. To, co mówisz, nie jest prawdą, a nawet jeśli jest, to tylko tymczasowe przejawy«. Fałszywy przywódca nie próbuje dowiedzieć się więcej o sytuacji nadzorującego, ale rozsądza sprawę i podejmuje decyzje na podstawie wcześniejszego wrażenia o danej osobie. Bez względu na to, kto zgłasza problemy z nadzorującym, fałszywy przywódca je ignoruje. Przełożony stracił grunt pod nogami, nie jest wystarczająco kompetentny, aby dokończyć swoją pracę, i niemal już wszystko zepsuł – ale fałszywego przywódcy to nie obchodzi. Złe jest już to, że gdy ktoś zgłasza problemy przełożonego, fałszywy przywódca przymyka oko. Co jednak jest najbardziej godne pogardy? Kiedy ludzie mówią im o naprawdę poważnych problemach, jakie ma przełożony, fałszywi przywódcy nie próbują ich rozwiązać, a nawet wymyślają wszelkiego rodzaju wymówki: »Znam tego przełożonego, on szczerze wierzy w Boga, nigdy nie miałby żadnych problemów. Nawet gdyby je miał, Bóg by go ochronił i zdyscyplinował. Jeśli popełnia jakieś błędy, to jest to sprawa między nim a Bogiem – nie musimy się tym przejmować«. Tak działają fałszywi przywódcy: zgodnie z własnymi pojęciami i wyobrażeniami. Udają, że rozumieją prawdę i mają wiarę – w wyniku czego w pracy kościoła powstaje bałagan, a nawet zostaje ona wstrzymana, a oni przez cały czas udają ignorancję. Czy to nie zwykłe gryzipiórki? Fałszywi przywódcy nie są w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, nie traktują też pracy liderów grup i przełożonych z jakąkolwiek powagą. To, jak postrzegają ludzi, opiera się wyłącznie na ich własnych wrażeniach i wyobrażeniach. Widząc, że ktoś przez jakiś czas dobrze sobie radzi, wierzą, że ta osoba już zawsze będzie dobra, że się nie zmieni; nie wierzą nikomu, kto mówi, że jest z tą osobą jakiś problem, nie reagują, gdy ktoś wskazuje na jakąś związaną z nią rzecz. (…) Czy fałszywi przywódcy nie są zbyt zadufani w sobie? Myślą tak: »Nie pomyliłem się, kiedy zwróciłem uwagę na tę osobę. Nic tu nie może pójść nie tak; z pewnością nie jest to ktoś, kto robi zamieszanie, lubi się zabawić i nie znosi ciężkiej pracy. To absolutnie godna zaufania osoba, na której można polegać. Nie zmieni się; gdyby się zmieniła, to by oznaczało, że pomyliłem się co do niej, czyż nie?«. Cóż to za logika? Czy jesteś jakimś ekspertem? Czy masz rentgen w oczach? Czy to twoja specjalność? Mógłbyś mieszkać z tą osobą przez rok czy dwa, ale czy byłbyś w stanie dostrzec, kim naprawdę jest, bez odpowiedniego otoczenia, które ujawniłoby jej naturę i istotę? Gdyby Bóg jej nie obnażył, mógłbyś żyć obok niej przez trzy czy nawet pięć lat i nadal nie potrafiłbyś dostrzec jej prawdziwej natury i istoty. Tym bardziej odnosi się to do sytuacji, gdy rzadko kogoś widujesz, rzadko przebywasz w jego towarzystwie. Ślepo ufasz takiej osobie na podstawie przelotnego wrażenia albo czyjejś pozytywnej opinii i ośmielasz się powierzyć takim ludziom dzieło kościoła. Czy twoje zachowanie nie jest w najwyższym stopniu ślepe, czy nie działasz impulsywnie? I czy fałszywi przywódcy, działając w taki sposób, nie są skrajnie nieodpowiedzialni?” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Zobaczyłam w Bożym słowie, że fałszywi liderzy często oceniają ludzi w oparciu o swoje pojęcia i wyobrażenia. Ufają ludziom w oparciu o ich chwilowe zachowanie, a potem całkowicie przekazują im pracę w kościele i zaczynają sobie odpuszczać. Nigdy nie szukają zasad prawdy ani nie słuchają innych, którzy informują o problemach. Po prostu wierzą sobie i trzymają się własnych opinii. Są skrajnie aroganccy i całkowicie nieodpowiedzialni. Czy moje zachowanie nie było takie samo, jak to, co objawił Bóg? Sądziłam, że Liliana jest odpowiedzialna za wiele zadań i jest codziennie bardzo zajęta, a jednak potrafiła elokwentnie odpowiedzieć, kiedy nasz zwierzchnik pytał o postępy. Założyłam więc, że wykonywała praktyczną pracę. Kiedy bracia i siostry składali na nią skargi, nie traktowałam tego poważnie. Sądziłam, że zbyt wiele od niej wymagali i zrzucali na nią całą winę. Później dowiedziałam się, że były pewne oznaki tego, że Liliana nie wykonywała praktycznej pracy, myślałam jednak: „Nikt nie jest doskonały. Muszą być jakieś powody, dlaczego pewne prace nie zostały dobrze wykonane, i to nie stanowi wielkiego problemu”. Z powodu mojej arogancji, zadufania w sobie i zbytniej pewności siebie problem Liliany pozostał nierozwiązany przez długi czas, co powstrzymywało pracę kościoła i szkodziło braciom i siostrom w wejściu w życie. Kiedy zrozumiałam, że fałszywi liderzy są zarozumiali i osądzają innych w oparciu o swoje pojęcia, załamałam się. Byłam zbyt zarozumiała. Nie znałam prawdy, nie potrafiłam oceniać ludzi i nie dostrzegałam ich prawdziwej natury. Poza tym nigdy tak naprawdę nie sprawdziłam, jak pracuje Liliana, jak realizuje różne zadania kościoła, czy rozwiązuje problemy i czy naprawdę pracuje. Nic o tych sprawach nie wiedziałam i rzadko o nie pytałam. Jak mogłam jej tak pochopnie zaufać? Nawet kiedy prosiłam przyjaciółkę, żeby pomogła mi w zakupach, obawiałam się, że jeśli będzie mi pomagać, może nie sprawdzić dokładnie jakości produktów. Co by było, gdyby kupiła nietrwałe produkty? Ostrzegałam ją więc wielokrotnie. Kiedy przynosiła zakupy, uważnie je sprawdzałam. Jeśli były nieodpowiednie, chciałam szybko je zwrócić, żeby uniknąć strat. Gdy chodziło o moje osobiste sprawy, nie ufałam nikomu lekkomyślnie. Ale w tak ważnej kwestii, jak skarga na fałszywą liderkę, ślepo wierzyłam Lilianie w oparciu o to, jakie zrobiła na mnie wrażenie. Nie sprawdzałam jej pracy i nie potraktowałam poważnie skargi na nią. Byłam zbyt nieodpowiedzialna w kościelnej pracy. Gdybym odpowiedzialnie podchodziła do pracy w kościele, sprawdziłabym, jak pracuje Liliana, zamiast słuchać jej pozytywnych raportów i ufać jej ślepo, przez co zlekceważyłam skargę. W tym wszystkim nawet nie próbowałam szukać prawdy. To było aroganckie i irracjonalne z mojej strony, że wierzyłam tylko we własną opinię. Zbyt nieodpowiedzialnie traktowałam pracę w kościele.
Potem przeczytałam kolejny fragment Bożych słów, „Jeśli w swoim sercu rzeczywiście rozumiesz prawdę, to będziesz wiedział, jak ją praktykować i być posłusznym Bogu, a wówczas w naturalny sposób wejdziesz na ścieżkę dążenia do prawdy. Jeżeli ścieżka, którą kroczysz, jest tą właściwą i jest zgodna z wolą Boga, wówczas dzieło Ducha Świętego cię nie opuści – a w takim razie prawdopodobieństwo, że zdradzisz Boga, będzie coraz mniejsze. Jeśli nie posiada się prawdy, łatwo czynić zło, i będziesz je czynił nawet wbrew sobie. Na przykład jeśli masz aroganckie, zarozumiałe usposobienie, to nie ma sensu ci mówić, abyś nie przeciwstawiał się Bogu; nic na to nie poradzisz, pozostaje to poza twoją kontrolą. Nie będziesz robić tego celowo; będziesz to robić pod dominacją twojej aroganckiej i zarozumiałej natury. Twoja arogancja i zarozumiałość sprawią, że spojrzysz na Boga z góry i będziesz Go postrzegał jako kogoś bez żadnego znaczenia, sprawią, że będziesz się wywyższać, ciągle stawiać siebie na widoku; sprawią, że będziesz się odnosił pogardliwie do innych i w twoim sercu nie pozostanie nikt oprócz ciebie samego; pozbawią cię miejsca dla Boga w twoim sercu, aż w końcu zasiądziesz na miejscu Boga i będziesz się domagał, by inni ci się podporządkowali, sprawiając, że będziesz czcił swoje myśli, koncepcje i pojęcia, uznając je za prawdę. Tak wiele zła czynią ludzie pod władzą swej aroganckiej i zarozumiałej natury!” (Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu Bożych słów poczułam się zawstydzona. To ja byłam tą arogancką osobą, o której mówiło Boże słowo. Mając do czynienia ze skargą, racjonalna osoba bojąca się Boga byłaby ostrożna, obiektywnie spojrzałaby na problem, nie uwierzyłaby pochopnie jednej ze stron, ani nie podjęłaby arbitralnej decyzji. Zbadałaby problem zgłoszony przez braci i siostry a potem postąpiłaby zgodnie z zasadami. Ale kiedy otrzymałam skargę, nie trzymałam się zasad i nie zbadałam dokładnie, czy zgłaszane problemy są prawdziwe. Stanęłam po stronie Liliany i osądziłam tych, którzy napisali list ze skargą. Nawet kiedy przełożona dowiedziała się, że skarga jest uzasadniona i przedstawiła mi fakty, ja nadal to ignorowałam i zlekceważyłam to, co potwierdzili inni. Byłam naprawdę arogancka i uparta. Nie miałam za grosz bojaźni Bożej. Tak bardzo w siebie wierzyłam, że pochopnie odłożyłam ten list, zamiast zająć się tą sprawą. Stanęłam po stronie fałszywej liderki, żeby ją chronić. Moi bracia i siostry mieli odwagę zgłosić fałszywą liderkę. Mieli poczucie sprawiedliwości i chronili pracę kościoła. Jako liderka powinnam ich wesprzeć i zbadać skargę zgodnie z zasadami, a gdyby się okazało, że Liliana jest fałszywą liderką, powinnam ją szybko przenieść lub zwolnić. Ale ja uznałam, że to tylko zbyt wygórowane oczekiwania względem liderów i pracowników. Tak naprawdę osłaniałam fałszywą liderkę. Czy nie tak właśnie chronią się wzajemnie urzędnicy wielkiego, czerwonego smoka? W świecie zewnętrznym, gdzie rządzą i decydują urzędnicy, zwykli ludzie nie mają prawa głosu. Nie mają nawet odwagi powiedzieć „nie” przywódcom w obawie, że utrudnią im życie. W skrajnych przypadkach ludzie są nawet torturowani. Ale w domu Bożym rządzi prawda i władzę ma Bóg. Boży dom traktuje ludzi zgodnie z zasadami. Nie ważne, jaki ktoś ma status, jeśli nie wykonuje praktycznej pracy i nie praktykuje prawdy, kościół to zbada i zajmie się tą sprawą zgodnie z zasadami. To pokazuje Bożą sprawiedliwość, która całkowicie różni się od świata zewnętrznego. Ale jako liderka, nie zajęłam się należycie skargą, którą otrzymałam. Broniłam, kogo chciałam i nie trzymałam się zasad prawdy. To było zachowanie fałszywego lidera. Na samą myśl o tym zadrżałam ze strachu. Ponieważ postępowałam bez żadnych zasad, byłam fałszywą liderką dla braci i sióstr. Nie doczekali się rozwiązania swoich problemów i żyli w cierpieniu i ciemności. Czy nie robiłam im w ten sposób krzywdy? To było odrażające! Przyszłam do Boga i modliłam się, „Boże, nie chcę już postępować według swojej własnej woli. Proszę, pomóż mi rozprawić się z moim aroganckim usposobieniem”.
Później poszukałam rozwiązania problemu mojego aroganckiego usposobienia w Bożych słowach. W Bożych słowach przeczytałam: „W jaki sposób powinieneś zastanawiać się nad sobą, próbować poznać siebie, gdy zrobiłeś coś, co narusza zasady prawdy i jest niemiłe Bogu? Czy zanim jeszcze to zrobiłeś, pomodliłeś się do Niego? Czy w ogóle zastanawiałeś się: »Czy takie postępowanie jest zgodne z prawdą? Jak Bóg popatrzyłby na tę sprawę, gdyby Mu ją przedstawiono? Czy byłby zadowolony, czy też poirytowany, gdyby o niej wiedział? Czy wzbudziłaby Jego nienawiść, a może niesmak?«. Nie zastanawiałeś się nad tym, prawda? Nawet gdyby inni cię upominali, i tak myślałbyś, że ta rzecz to nic wielkiego, że nie jest wbrew żadnym zasadom i nie stanowi grzechu. W rezultacie obraziłeś Boże usposobienie i wywołało to w Bogu taki gniew, że aż zaczął tobą gardzić. Bierze się to z buntowniczości człowieka. Dlatego we wszystkich rzeczach powinieneś szukać prawdy. Za nią właśnie musisz podążać. Jeśli potrafisz najpierw stanąć przed Bogiem i modlić się gorliwie, a potem poszukać prawdy, kierując się Jego słowami, to nie zbłądzisz. Być może pojawią się jakieś odstępstwa w swoim praktykowaniu prawdy, ale trudno tego uniknąć, a po zdobyciu pewnego doświadczenia będziesz w stanie praktykować poprawnie. Jeśli jednak wiesz, jak postępować zgodnie z prawdą, a jej nie praktykujesz, to problemem jest twoja niechęć do prawdy. Ci, którzy nie kochają prawdy, nigdy nie będą jej poszukiwać, bez względu na to, co się z nimi stanie. Jedynie ci, którzy kochają prawdę, mają serca bogobojne, a kiedy dzieje się coś, czego nie rozumieją, umieją poszukać prawdy. Jeśli nie potrafisz pojąć woli Boga i nie wiesz, jak praktykować, powinieneś poszukać prawdy, rozmawiając z kimś, kto ją rozumie. Jeśli nie potrafisz znaleźć kogoś, kto rozumie prawdę, powinieneś znaleźć kilka osób, z którymi pomodlisz się do Boga w jedności, poszukasz u Boga, poczekasz na Jego czas i na moment, w którym otworzy ci drogę. Jeśli tylko wszyscy będziecie pragnąć prawdy, razem jej poszukiwać i ją omawiać, może nadejść moment, w którym jedno z was znajdzie dobre rozwiązanie. Jeśli wszyscy znajdziecie odpowiednie rozwiązanie i będzie to dobra droga, może to być wynikiem oświecenia i iluminacji od Ducha Świętego. Jeżeli potem dalej będziecie wspólnie to omawiać, by wypracować lepszą ścieżkę praktyki, na pewno będzie to zgodne z zasadami prawdy” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Boże słowa wskazały mi drogę. Żeby wykonywać swój obowiązek w zgodzie z Bożą wolą, musimy mieć bojaźń Bożą. Kiedy coś robimy, musimy sprawdzać, czy to jest zgodne z Bożym słowem i z zasadami, i jaka jest Boża wola. Kiedy często sprawdzamy siebie, unikamy chodzenia własnymi drogami, i nie zakłócamy pracy kościoła. W dodatku musimy umieć zaprzeć się siebie i z otwartością słuchać sugestii braci i sióstr. Szczególnie te sprawy, których nie jesteśmy pewni i które dotyczą ważnej pracy kościoła, powinniśmy omawiać ze współpracownikami i postępować w zgodzie z zasadami. Kiedy ślepo wierzymy w siebie i robimy, co chcemy, możemy zrobić coś, co obrazi Boga. Dzięki temu niepowodzeniu zrozumiałam, że nie mam rzeczywistości prawdy i nie potrafię oceniać ludzi. Kiedy później przytrafiało mi się coś, nie upierałam się ślepo przy swojej opinii, potrafiłam świadomie zaprzeć się siebie i szukać zasad prawdy.
Później zaczęłam się opiekować nowo przybyłymi i byłam odpowiedzialna za pracę grupy. Pewnego razu lider poprosił mnie, żebym nadzorowała pracę pewnych braci i sióstr. Znałam ich wszystkich i wiedziałam, że są rozsądni, sądziłam więc, że nie będę musiała tak często ich sprawdzać i że nie powinni stwarzać poważnych problemów. Ale potem zreflektowałam się: „Nie sprawdziłam ich pracy, ale jestem pewna, że nie będzie problemów. Czy w moim podejściu do obowiązku nie przejawia się nadal aroganckie usposobienie?”. Kiedy faktycznie sprawdziłam, okazało się, że w pracy pojawiło się wiele problemów i nieprawidłowości, ale dzięki rozmowom rozwiązałam problemy i praca stopniowo się polepszała. Zrozumiałam, że tylko odrzucając swoje aroganckie usposobienie i we wszystkim szukając zasad prawdy, mogę osiągnąć rezultaty w swoim obowiązku.