Zdemaskowałem się, gdy szkoliłem neofitów

23 października 2022

Autorstwa Xiaocao, Grecja

W miarę jak szerzy się ewangelia o królestwie, coraz więcej ludzi zapoznaje się z dziełem Boga w dniach ostatecznych. Dlatego jest potrzeba, by więcej osób głosiło ewangelię i podlewało neofitów. Najważniejsze jest szkolenie ludzi o dobrym charakterze wśród neofitów, by wszyscy oni mogli pełnić obowiązki. Z czasem okazało się, że szkolenie neofitów jest trudniejsze, niż myślałem. Oni byli jak niemowlaki, zupełnie o niczym nie mieli pojęcia. Trzeba było prowadzić ich za rączkę, ucząc obowiązków. Codziennie z wyprzedzeniem musiałem omawiać z nimi treści na zgromadzenia, należało ich nauczyć, jak prowadzić zgromadzenia. Gdy już je prowadzili, musiałem cały czas czuwać nad sytuacją. Jeśli mówili za szybko, musiałem ich upominać, żeby mówili wolniej, bo inaczej trudno jest ich zrozumieć. Jeśli z kolei mówili za wolno, to musiałem im przypominać, że czas jest ograniczony. Poza tym musiałem ich uczyć, jak rozwiązywać problemy i pokonywać trudności, by bracia i siostry, za których podlewanie odpowiadali, mogli się gromadzić, normalnie czytać słowo Boże i zbudować fundament prawdziwej drogi. Gdy ci nowo wyszkoleni neofici mieli różnego rodzaju problemy, musiałem obserwować ich stan i rozmawiać z nimi na temat doświadczania trudności, by ich stan nie uległ zachwianiu i by mogli normalnie pełnić obowiązki.

Po pewnym czasie poczułem, że to szkolenie jest żmudne i wyczerpujące. Byłem liderem grupy, więc odpowiadałem nie tylko za całą pracę grupy, ale też podlewałem ludzi, którzy dopiero co przyjęli dzieło Boga. Te zadania wymagały dużo czasu i wysiłku. A ja większość czasu i energii poświęcałem na szkolenie neofitów, czas mijał dzień za dniem i niektórzy z tych, których podlewałem, nie przychodzili na zgromadzenia, więc musiałem ich znaleźć i dać im wsparcie. To mnie bardzo rozstroiło, narzekałem, że szkolenie neofitów zabiera za dużo czasu i koliduje z moim podlewaniem. Po miesiącu miałem najgorsze wyniki z całej grupy. To było upokarzające. Raz na zgromadzeniu przywódca powiedział przy wszystkich, że nie podlewam skutecznie, a ja poczułem, że chcę zapaść się pod ziemię. Byłem liderem grupy, więc jeśli podlewałem gorzej od innych w grupie, to co sobie o mnie pomyślą? Nie mogłem się z tym pogodzić i byłem nieszczęśliwy. Zaczęła mnie męczyć praca kształcenia neofitów. Pomyślałem, że gdybym całą energię poświęcił na podlewanie braci i sióstr, to na pewno nie byłbym najgorszy w grupie. Rezultaty szkolenia neofitów nie były widoczne od razu, a przywódcy i inni bracia i siostry nie widzieli, jaką cenę płacę. Myśląc o tym, czułem się stłamszony i znikła moja motywacja, by szkolić neofitów. Miałem wręcz poczucie, że jest to ciężar. Wtedy kilku neofitów, których szkoliłem, mogło już samodzielnie podlewać innych. Jeśli zaczęliby podlewać tych, którzy dopiero co przyjęli dzieło Boga, to musiałbym mieć oko na ich pracę, a także pomagać im w razie potrzeby. Miałbym więcej do roboty i to nie mi przypadłaby zasługa za wyniki pracy. Kalkulowałem w myślach: „Nie pozwolę im na samodzielne podlewanie. Razem ze mną będą podlewać braci i siostry, za których odpowiadam. Dzięki temu poprawią się wyniki mojej pracy i będę robił lepsze wrażenie”. Ale ja myślałem tylko o swojej reputacji i statusie, nie zdawałem sobie sprawy, że mój pomysł był zły. Aż pewnego dnia, podczas ćwiczeń duchowych, przeczytałem dwa fragmenty słów Boga, które dały mi poznać swój stan. Słowa Boga mówią: „Jaki jest ten standard, według którego czyny człowieka są osądzane jako dobre bądź złe? Zależy to od tego, czy w swoich myślach, wyrażaniu się i działaniach, ludzie posiadają świadectwo wcielania prawdy w życie i urzeczywistniania rzeczywistości prawdy. Jeśli nie masz tej rzeczywistości lub tego nie urzeczywistniasz, to bez wątpienia jesteś złoczyńcą. Jak Bóg postrzega złoczyńców? Twoje myśli i uczynki nie niosą świadectwa o Bogu ani nie zawstydzają szatana i nie pokonują go, a zamiast tego przynoszą wstyd Bogu i noszą mnóstwo oznak twych intencji, które sprawiają, że to Bóg wstydzi się za ciebie. Ty zaś wcale nie składasz świadectwa o Bogu, nie ponosisz kosztów dla Niego, ani nie wypełniasz swojego obowiązku i zobowiązań wobec Boga. Zamiast tego działasz dla własnego dobra. Co oznacza »dla własnego dobra«? Mówiąc dokładnie, oznacza to działanie na rzecz szatana. Dlatego też na koniec Bóg powie: »Odstąpcie ode mnie wy, którzy czynicie nieprawość«. W oczach Boga nie spełniłeś dobrych uczynków, a raczej twoje postępowanie obróciło się w zło. Twoje postępowanie nie tylko nie zyska aprobaty Boga, lecz będzie potępione. Co chce zyskać osoba z taką wiarą w Boga? Czy taka wiara w końcu nie poszłaby na marne?(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Dla wszystkich, którzy wypełniają swój obowiązek, bez względu na to, jak głębokie czy płytkie jest ich zrozumienie prawdy, najprostszą drogą praktyki, dzięki której można wejść w rzeczywistość prawdy, jest myślenie we wszystkim o interesie domu Bożego i porzucenie samolubnych pragnień, indywidualnych intencji, motywacji, dumy i statusu. Przedkładaj korzyści domu Bożego ponad wszystko – przynajmniej tyle powinno się zrobić(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże uświadomiły mi, że Bóg nie ocenia ludzi w oparciu o to, jak bardzo cierpią i jaką cenę płacą, albo jak efektywnie pełnią obowiązki. Bóg patrzy na to, czy ludzie praktykują prawdę, wypełniając obowiązki, czy ich pobudką i punktem wyjścia jest ochrona interesów kościoła, i czy próbują nieść świadectwo i zadowolić Boga. Jeśli pełniąc obowiązki chcesz się wyróżnić i dobrze wypaść, to choćbyć dużo wycierpiał, Bóg tego nie pochwali, ale potępi cię jako złoczyńcę. Wiedziałem, że kształcenie neofitów to ważne zadanie w kościele. Mogło pomóc radzić sobie z niedoborem podlewających, dawało neofitom szansę na pełnienie obowiązków, zaopatrywało ich w prawdę i uczyło doświadczać dzieła Boga. Dzięki temu szybciej wzrastali w życiu. Ale ja nie dbałem o wolę Boga, nieodpowiedzialnie traktowałem życie neofitów. Obchodziły mnie tylko wyniki mojej własnej pracy, mój wizerunek i mój status. Nie chciałem płacić ceny, by szkolić neofitów. Byłem samolubny i podły. Jak mogłem twierdzić, że pełnię obowiązki? Zajmowała mnie tylko pogoń za prestiżem i statusem. Czyniłem zło.

Potem przeczytałem inny fragment słowa Bożego. „Antychryści starannie rozważają, jak powinni traktować zasady prawdy, Boże posłannictwo i dzieło domu Bożego, albo jak mają się zająć sprawami, przed którymi stają. Nie zastanawiają się, jak wypełnić wolę Bożą, jak nie narażać na szwank dobra domu Bożego, jak zadowolić Boga ani jak przynieść korzyści dla braci i sióstr; tych rzeczy nigdy nie biorą pod uwagę. A co antychryści biorą pod uwagę? To, czy coś wpłynie na ich własny status i reputację i czy ich prestiż spadnie. Jeśli zrobienie czegoś zgodnie z zasadami prawdy przynosi korzyści pracy kościoła oraz braciom i siostrom, ale reputacja antychrystów miałaby przy tym ucierpieć, a wielu ludzi uświadomiłoby sobie, jaka jest ich rzeczywista postawa, i poznałoby ich prawdziwą naturę i istotę, wówczas z całą pewnością nie będą działać zgodnie z zasadami prawdy. Jeśli wykonanie praktycznej pracy sprawi, że więcej ludzi będzie ich poważać, podziwiać i cenić, lub przez to ich słowa będą miały większą moc i więcej ludzi się im podporządkuje, wówczas zdecydują się działać w taki sposób; w innym wypadku nigdy nie zapomną o własnych interesach przez wzgląd na dobro domu Bożego czy braci i sióstr. Taka jest natura i istota antychrystów. Czy nie jest ona samolubna i zła?(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowo Boże ujawniło, że antychryści są samolubni i podli. Swoje interesy przedkładają nad wszystko inne, nie dbają o pracę kościoła ani o wejście innych w życie. Mają na względzie wyłącznie własne interesy. Zastanowiłem się nad sobą i pojąłem, że postępowałem jak antychryst. Wiedziałem, że szkolenie neofitów służyło głoszeniu ewangelii, ale gdy zauważyłem, że by to robić, trzeba poświęcić czas i zapłacić cenę, myślałem już tylko o swoich osobistych interesach. Miałem poczucie, że to szkolenie jest zbyt czasochłonne, że przez to opóźniam się w nadzorowaniu innych zadań i moja efektywność spada, a to niszczyło mój wizerunek. Czułem, że to niesprawiedliwe, i za całą tę sytuację winiłem szkolenie neofitów, tym z nich, którzy mogli pracować samodzielnie, kazałem sobie pomagać, by poprawić swoje wyniki i lepiej wypaść w oczach innych. Przez objawienie i analizę w słowie Bożym dostrzegłem, że jestem samolubny i podły. Kształciłem neofitów nie po to, by zadowolić Boga czy wspierać pracę kościoła, ale po to, by utrzymać pozycję. To była ścieżka sprzeciwu wobec Boga. Dopiero słowa Boga mi to uświadomiły. Modliłem się, by okazać skruchę, powiedziałem, że chcę być posłuszny i przyłożyć się do szkolenia neofitów. Poleciłem później kilku neofitom, by zaczęli podlewać samodzielnie. Uradowali się i wdzięczni byli Bogu. Powiedzieli, że spowiedziewają się wielu trudności, lecz będą w swych obowiązkach polegać na Bogu i wierzą, że Bóg pomoże im pokonać wszelkie przeszkody. Ich pozytywna postawa wobec obowiązków zmotywowała mnie. Nie wystarczało mi już, że uczę ich, jak prowadzić zgromadzenia. Naprawdę chciałem pomóc im w lepszym wykonywaniu pracy podlewania. Spisałem i omówiem kilka pomysłów na podlewanie, by nauczyć ich, jak lepiej podlewać tych, którzy dopiero co przyjęli dzieło Boga. Po każdym zgromadzeniu podsumowywałem i omawiałem problemy, który zwróciły moją uwagę. Czasami, gdy natrafiali na trudności w pracy podlewania, pomagałem im rozwiązać problemy. Jeśli chodzi o szkolenie neofitów, nie opierałem się i nie narzekałam jak wcześniej, nie uważałem, że pomoc, jakiej im udzielałem, to taki wielki kłopot. Czułem, że to moja odpowiedzialność, że muszę to dobrze robić.

Ale wśród tych neofitów była siostra Anna, która pełnią obowiązki rzadko kiedy brała na swoje barki brzemię. Czasem obiecywała czymś się zająć, ale nie płaciła koniecznej ceny. Po ponad dwóch tygodniach neofici, za których odpowiadała, wciąż nie rozumieli podstawowych prawd, takich jak wcielenie Boga i trzy etapy dzieła, a niektórzy nie przychodzili na zgromadzenia, więc ponagliłem Annę, by ich wsparła. Tylko że czasem nie było z nią kontaktu, więc musiałem tymi sprawami sam się zajmować. Miałem już tej Anny powyżej uszu. Wydawało się, że nie wykonuje realnej pracy, a do tego zakłócała moją pracę. Miałem pełne ręcę roboty, a tu jeszcze musiałem za nią rozwiązywać problemy. Wyglądało to tak, jakbym pracował za dwie osoby. Podwójny kłopot i wysiłek. Lepiej byłoby dla mnie, gdybym jej nie szkolił lub znalazł kogoś odpowiedniejszego. To by mi zaoszczędziło nerwów. Rozważałem przerwanie szkolenia siostry Anny i przypomniał mi się fragment słów Boga, które czytałem przed kilkoma dniami. „Gdy pojawia się w tobie egoizm i oportunizm i zdajesz sobie z tego sprawę, powinieneś się pomodlić do Boga i poszukać prawdy, by zająć się tym problemem. Przede wszystkim powinieneś być świadomy, że zasadniczo takie postępowanie stanowi naruszenie zasad prawdy, jest szkodliwe dla dzieła kościoła, jest zachowaniem samolubnym i godnym pogardy i nie jest czymś, co powinni robić normalni ludzie. Powinieneś odłożyć na bok własne interresy i egoizm i pomyśleć o dziele kościoła – tego pragnie Bóg. Po zastanowieniu się nad sobą w modlitwie, jeśli naprawdę sobie uświadomisz, że takie działanie jest samolubne i godne pogardy, odsunięcie od siebie własnego egoizmu będzie łatwe. Gdy odsuniesz od siebie swój egoizm i oportunizm, poczujesz się pewny, spokojny i radosny, poczujesz, że twoje zachowanie powinno się cechować sumieniem i rozsądkiem, że powinieneś myśleć o dziele kościoła, a nie skupiać się obsesyjnie na własnych interesach, co jest bardzo egoistyczne, godne pogardy i pozbawione sumienia i rozsądku. Działanie bezinteresowne, myślenie o dziele kościoła i robienie tylko tego, co zadowala Boga, jest słuszne oraz godne i przyda wartości twojemu istnieniu. Żyjąc w ten sposób na ziemi jesteś otwarty i uczciwy, urzeczywistniasz zwykłe człowieczeństwo i prawdziwy obraz człowieka i nie tylko masz czyste sumienie, lecz również wart jesteś wszystkiego, czym obdarza cię Bóg. Im dłużej będziesz żył w ten sposób, tym bardziej będziesz czuł pewność, spokój i radość i tym lżej będzie ci na sercu. Czyż nie będzie to oznaczało, że wkroczyłeś na prawidłową ścieżkę wiary w Boga?(Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże wskazywało jasną ścieżkę praktykowania. Musimy odsunąć na bok własne interesy, by chronić interesy kościoła i postępować zgodnie ze swym sumieniem. Siostra Anna dwa miesiące temu przyjęła dzieło Boga w dniach ostatecznych, nie pojmowała prawdy i nie brała brzemienia na swe barki, więc powodowany miłością powinienem jej pomóc, by zrozumiała znaczenie swoich obowiązków i dobrze wykonywała pracę podlewania. To była moja odpowiedzialność. Ale gdy zauważyłem jej braki, nie znalazłem w sobie miłości i cierpliwości; była dla mnie kłopotem i chciałem przerwać jej szkolenie. Brak mi było człowieczeństwa. Znalazłem odpowiednie fragmenty słów Boga i omówiłem je z Anną. Poruszające było to, co napisała o tym, co zrozumiała po przeczytaniu słów Bożych. Powiedziała: „Kiedyś pełniłam obowiązki bez poczucia odpowiedzialności ani brzemienia. Muszę jako przyjaciół widzieć tych, co niedawno przyjęli dzieło Boga w dniach ostatecznych, głosić im słowo Boże klarownie i życzliwie, pokazać im, że przyjmujemy dzieło Boga w dniach ostatecznych, by dostąpić zbawienia. Muszę postawić się na ich miejscu i zrozumieć ich trudności, być odpowiedzialna i kochać swoje obowiązki”. Później siostra Anna brała na siebie większe brzemię, pełniąc obowiązki. Pewnego dnia po północy spytałem jej, czemu jeszcze nie śpi. Odparła, że sprawdza, kto nie zjawił się na zgromadzeniu, żeby nazajutrz z tymi osobami porozmawiać. Powiedziała mi też o sytuacji innych braci i sióstr. W czasie tej rozmowy kaszlała i mówiła przez nos, więc zapytałem, czy jest przeziębiona. Powiedziała, że ona i jej rodzina mają koronawirusa i wciąż się leczą. Choć ona sama odczuwała fizyczne dolegliwości, wypełniała swoje obowiązki i polegała na Bogu, by pokonać chorobę. Z płaczem powiedziała, że załamałaby się bez słów Boga Wszechmogącego, dających jej wiarę. Gdyby obowiązki jej nie motywowały, mogła umrzeć w męce, ale Bóg ją ochraniał. Zapłakałem, gdy usłyszałem jej słowa, bardzo mnie poruszyło jej doświadczenie. Pojąłem, że szkolenie neofitów ma wielkie znaczenie. Choć siostra Anna była bardzo chora, nie poddała się. Z większą pewnością polegała na Bogu, by pełnić obowiązki. Wiedziałem, że to efekt działania Bożych słów. Po tygodniu była już zupełnie zdrowa. Wdzięczny byłem Bogu, słysząc te wieści. Było mi wstyd z powodu mojej samolubności i podłości. Ponieważ zawsze dbałem o własne interesy, prawie pozbawiłem siostry Anny szansy na pełnienie obowiązków.

Później kościół polecił mi wyszkolić dwóch neofitów. Z początku skupiałem się na pomaganiu im, ale potem dostrzegłem, że nie poprawiły się wyniki pracy, za którą odpowiadałem. Szkolenie tych dwóch neofitów wymagało dużych nakładów pracy, dużo czasu i sporych wysiłków, mimowolnie zacząłem znów myśleć tak: „Wyszkoliłem już kilku neofitów. Muszę ciężko pracować, by podlewać braci i siostry, za których odpowiadam. Inaczej moja praca nie będzie wydajna. Co pomyślą o mnie bracia i siostry?”. Dlatego powierzyłem innym szkolenie tych dwóch neofitów. Nieoczekiwanie niecałe trzy dni po przeniesieniu tych dwóch neofitów nie mogli oni wypełniać swoich obowiązków z pewnych przyczyn. Zasmuciło mnie jeszcze bardziej to, że siostra Jenny, którą szkoliłem i mogłaby podlewać samodzielnie, nagle opuściła grupę i mnie zablokowała. Potem dowiedziałem się, że siostra Jenny opuściła grupę z powodu praktycznych trudności w domu. Jej syn był chory i chciała pójść z nim do lekarza. W tym okresie była bardzo słaba, ale ja nie rozumiałem jej trudności i nie pomogłem. Nawet gdy chciała ze mną pomówić, ignorowałem ją, wymawiając się natłokiem pracy. Przez to nie uporała się z trudnościami, zrobiła się bierna i wycofała się. W obliczu tych nagłych wydarzeń miałem pustkę w głowie i moje serce cierpiało. Próbowałem się uspokoić i modliłem się do Boga, prosząc, by pomógł mi pojąć, jaka jest Jego wola, i wyciągnąć naukę.

Potem przywódca przysłał mi fragment słowa Bożego, gdy omawialiśmy mój stan. „Jeśli ktoś mówi, że kocha prawdę i dąży do prawdy, ale w istocie celem, do którego dąży, jest wyróżnienie się, popisywanie się, zdobycie uznania innych i realizacja własnych interesów, a swój obowiązek wykonuje nie po to, by okazać posłuszeństwo Bogu ani by Go zadowolić, lecz by zdobyć prestiż i status, to dążenia takiego człowieka są nieprawe. A skoro tak, to czy w dziele kościoła ich działania są przeszkodą, czy też pomagają posuwać je naprzód? Są oczywiście przeszkodą; nie posuwają go do przodu. Niektórzy wymachują sztandarem czynienia dzieła kościoła, a jednocześnie dążą do zdobycia osobistego prestiżu i statusu, działają na własną rękę, tworzą własną grupkę, własne małe królestwo – czy taka osoba wykonuje swój obowiązek? Wszystko, co robią, zasadniczo przerywa, zakłóca i osłabia dzieło kościoła. Jakie są konsekwencje ich pogoni za statusem i prestiżem? Po pierwsze, ma to wpływ na sposób, w jaki wybrańcy Boży jedzą i piją słowo Boga i jak rozumieją prawdę, utrudnia ich wejście w życie, powstrzymuje ich przed wkroczeniem na właściwą drogę wiary w Boga i prowadzi na niewłaściwą ścieżkę – tym samym krzywdząc ich i niszcząc. A jaki jest w końcowym rozrachunku wpływ owej pogoni na dzieło kościoła? Jest to demontaż, przerwanie i upośledzenie działania. Takie są konsekwencje spowodowane przez ludzkie dążenie do sławy i statusu. Kiedy przywódcy wykonują swoje obowiązki w ten sposób, czy nie można tego zdefiniować jako kroczenia ścieżką antychrysta? Gdy Bóg prosi, by ludzie odrzucili status i prestiż, nie znaczy to, że pozbawia ich prawa wyboru; chodzi raczej o to, że dążąc do prestiżu i statusu, zaburzają i zakłócają dzieło kościoła oraz wejście w życie wybrańców Bożych i mogą nawet wpływać na jedzenie i picie słów Boga oraz rozumienie prawdy przez innych, a tym samym na osiągnięcie przez nich Bożego zbawienia. To bezsporny fakt. Kiedy ludzie gonią za własnym prestiżem i statusem, jest pewne, że nie będą dążyć do prawdy ani wiernie wypełniać obowiązku. Będą działać i mówić tylko dla dobra własnego prestiżu oraz statusu i cała wykonywana przez nich praca, bez najmniejszego wyjątku, będzie służyć tym celom. Takie zachowanie i postępowanie bez cienia wątpliwości oznacza kroczenie ścieżką antychrystów; jest to zaburzanie i zakłócanie dzieła Boga, a rozmaite konsekwencje takiego działania hamują szerzenie ewangelii królestwa oraz swobodny przepływ woli Bożej w kościele. Można więc stwierdzić z zupełną pewnością, że ścieżka przemierzana przez tych, którzy dążą do prestiżu i statusu, jest ścieżką oporu wobec Boga. Jest to świadomy opór przeciwko Niemu, sprzeciwianie się Mu – jest to współpraca z szatanem w opieraniu się Bogu i przeciwstawianiu się Mu. Taka jest natura ludzkiej pogoni za statusem i prestiżem. Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Gdy dążymy do prestiżu i statusu, nasze pobudki i punkty wyjścia są wrogie Bogu i pochodzą od szatana, a to, co robimy, hamuje i zakłóca pracę kościoła. Wszystko to jest złe. Raz po raz używałem sztuczek w procesie szkolenia neofitów. Gdy coś wymagało czasu i wysiłku, wybierałem zadania, które pozwalały mi się wyróżnić, a neofitów, których szkoliłem, mogłem równie dobrze powierzyć innym osobom. Wiedziałem, że wiąże się z tym wiele niekorzyści. Po przeniesieniu neofitów inny szkolący musiał ich od nowa poznawać, a jeśli neofici mieli nowego trenera, to mogli nie umieć się dostosować ani nadążyć za zmianami. Ale ja nie myślałem o ich sytuacji ani o tym, co oni czują. Dla prestiżu i statusu, by zyskać czas na poprawę wydajności mojej pracy, bezwzględnie odsuwałem od siebie neofitów. Miałem serce z kamienia! Zwłaszcza w przypadku siostry Jenny, która miała kłopoty, była słaba i negatywnie nastawiona, prosiła mnie o pomoc, a ja w ogóle o nią nie dbałem. Moje postępowanie złamało jej serce. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej się nienawiedziłem. Chciałem się spoliczkować. Gdy fakty mnie zdemaskowały, zobaczyłem, że najważniejsze były dla mnie osobiste interesy, prestiż i status. Nie tylko opóźniłem szkolenia neofitów, ale spowodowałem, że neofitka zrezygnowała i utraciła szansę na zbawienie. Czyniłem zło, to było wykroczenie! Czułem się winny. Przez kilka dni dzwoniłem i pisałem to tej neofitki. Chciałem ją odnaleźć i przeprosić, a tej krzywdy nie dało się cofnąć. Czułem skruchę i widziałem, jak podłe były moje dążenia.

Aby wyzbyć się zepsutego usposobienie i nie wrócić do dawnego postępowania, wyszukałem odpowiednie fragmenty słów Boga. Przeczytałem, co następuje: „Choć większość ludzi mówi, że z ochotą dąży do prawdy, to gdy trzeba wcielić ją w życie lub zapłacić za nią, niektórzy po prostu rezygnują. To w istocie jest zdrada. Im bardziej doniosła jest dana chwila, tym bardziej musisz wyrzekać się korzyści ciała i porzucać próżność oraz dumę; jeśli nie jesteś w stanie tego uczynić, nie możesz zyskać prawdy, a to pokazuje, że nie jesteś posłuszny Bogu. Bóg zapamięta ludzi tylko wtedy, gdy im bardziej doniosła będzie chwila, tym bardziej będą w stanie podporządkować się, porzucić swoje własne interesy, próżność i dumę oraz należycie wykonywać swoje obowiązki. To wszystko są dobre uczynki! Niezależnie od tego, jakie ludzie pełnią obowiązki lub czym się zajmują, co jest ważniejsze – ich próżność i duma, czy chwała Boża? Co ludzie powinni wybrać? (Chwałę Bożą). Co jest ważniejsze – twoje powinności, czy twoje własne interesy? Wypełnianie obowiązków jest najważniejsze i jest to twoja powinność. (…) Gdy praktykujesz zgodnie z zasadami prawdy, efekt będzie pozytywny i będziesz niósł świadectwo o Bogu, a w ten sposób przyniesiesz szatanowi wstyd i niósł będziesz świadectwo o Bogu. Stosowanie różnych metod, by nieść świadectwo o Bogu i pokazać szatanowi twoją determinację wyrzeczenia się i odrzucenia szatana: tym właśnie jest przyniesienie szatanowi wstydu i niesienie świadectwa o Bogu – to coś pozytywnego i zgodnego z wolą Boga(Jedynie zyskanie prawdy jest prawdziwym zyskaniem Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Kiedy ktoś dąży do prawdy, potrafi zważać na wolę Bożą i ma na uwadze Boże brzemię. Wypełniając swój obowiązek, pod każdym względem podtrzymuje dzieło kościoła. Potrafi wywyższać Boga i świadczyć o Bogu, przynosi korzyści braciom i siostrom, wspiera ich i zaopatruje, a Bóg zyskuje chwałę i świadectwo, które okrywa wstydem szatana. W wyniku jego dążeń Bóg pozyskuje istotę prawdziwie zdolną do bojaźni Bożej i wystrzegania się zła, zdolną do wielbienia Boga. W wyniku dążeń takiej osoby przeprowadzona zostaje wola Boża i dzieło Boże może się rozwijać. W oczach Boga takie dążenie jest pozytywne, prawe. Takie dążenie przynosi ogromne korzyści wybrańcom Boga, a także jest całkowicie korzystne dla pracy kościoła, pomaga posuwać sprawy naprzód i zyskuje pochwałę Boga(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kontemplacja słów Boga poruszyła moje serce. Jako istota stworzona nie powinienem gonić za prestiżem, tylko pełnić obowiązki. Im ważniejsza chwila, tym bardziej muszę zapominać o własnych interesach i dobrze pełnić obowiązki. To jest dobre postępowanie. Głoszona jest ewangelia o królestwie i Bóg ma nadzieję, że więcej ludzi będzie ją szerzyć i nieść o Nim świadectwo, by ci, co żyją w mroku, usłyszeli głos Boga, stanęli przed Bogiem i przyjęli od Niego zbawienie. Jednocześnie Bóg liczy, że więcej neofitów podejmie obowiązki głoszenia ewangelii. Dlatego szkolenie neofitów było moim kluczowym zadaniem. Nie mogłem już żyć samolubnie i podle, myśląc tylko o sobie. Musiałem porzucić błędne idee i dążenia, musiałem żyć przed Bogiem z czystym i szczerym sercem. Nieważne, co przywódcy, działacze, bracia i siostry o mnie myśleli, chciałem tylko szkolić neofitów w przyziemny sposób i dobrze pełnić obowiązki.

Później otworzyłem się w rozmowie z braćmi i siostrami, przeanalizowałem zepsucie i błędne dążenia, jakie przejawiałem, szkoląc neofitów, postanowiłem aktywnie zająć się szkoleniem neofitów, którzy wykazywali potencjał. Wśród nich był brat, który tak był zajęty codzienną pracą, że nie mógł prowadzić każdego zgromadzenia. Wiedziałem, że ten neofita będzie wymagał więcej czasu i energii, ale nie wzbraniałem się już. Tym razem miałem więcej cierpliwości wobec neofitów, których szkoliłem. Nieważne, jakie mieli problemy, starałem się pomóc. Pod koniec miesiąca mieli lepsze wyniki w podlewaniu niż ja, byłem bardzo szczęśliwy. Widząc te wyniki, czułem się bezpieczny i spokojny. Pojąłem, że tym, czego chce Bóg, nie jest tylko to, ile zdołam osiągnąć. On ma nadzieję, że będę miał na względzie Jego wolę, pełniąc obowiązki, że nie będę knuł dla własnych korzyści, że będę wykonywał zadania, że będę szkolił neofitów, by mogli pełnić obowiązki. Choć wyniki mojego podlewania były w tym miesiącu gorsze od innych w grupie, nie byłem już tak nieszczęśliwy jak kiedyś, moja żądza prestiżu i statusu osłabła, a ja niosłem większe brzemię w procesie szkolenia i kształcenia neofitów. Wiedziałem, że to efekt Bożego dzieła we mnie. Bogu dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze