Rozważania po posłużeniu się niewłaściwą osobą
Latem dwa tysiące dwudziestego roku zajmowałam się w kościele tekstami. Pewnego dnia zauważyłam, że Yang Can dobrze operuje słowem i nieźle pisze. Przejrzyście formułowała myśli, omawiając prawdę, i entuzjastycznie pełniła obowiązki. Chciałam, żeby pisała teksty. Jak się dowiedziałam, większość braci i sióstr uważała, że ona ma aroganckie usposobienie, że zawsze chce, by inni jej słuchali, i ciężko się z nią współpracuje, ale gdy rozprawiano się z nią i przycinano ją, akceptowała to, zastanawiała się nad sobą i poznawała siebie. Myślałam wtedy, że nawet jeśli jest trochę arogancka, to przecież w końcu się zmieni, skoro akceptuje przycinanie i rozprawianie się z nią, więc to nie powinien być duży problem. Dlatego przydzieliłam jej pracę nad tekstami. Aby upewnić się, że mam rację, kiedy spotkałam Yang Can, zdemaskowałam jej arogancję i fakt, że nie akceptuje sugestii innych, i powiedziałam jej, że kroczy ścieżką antychrysta. Chciałam zobaczyć, jak ona to rozumie. Skruszona odpowiedziała: „Siostro, gdyby nie twoje omówienie, nie dostrzegłabym, jak poważny to problem. Mam arogancką naturę, lecz chę okazać skruchę”. Widziałam, że jest trochę świadoma siebie i ma niejakie wyrzuty sumienia, co przekonało mnie, że nie ma większych problemów z Yang Can. Entuzjastycznie pełniła też obowiązki, więc zrobiłam z niej liderkę grupy. Minęło trochę czasu, ale praca, którą kierowała, przynosiła mierne efekty. Współpracownica Siostra Li Xinming sprawdziła, co się dzieje, i zauważyła, że Yang Can i inna siostra nie są w stanie pracować razem. Jednak dzięki omówieniom Yang Can zyskała nieco samoświadomości. Nie zastanawiałam się nad tym długo. Na jednym zebraniu przywódczyni ostrzegła mnie, że Yang Can jest dość arogancka i zawsze chce, by inni jej słuchali, że kroczy ścieżką antychrysta i w przeszłości dopuściła się poważnych wykroczeń. Chciała, żebym uważniej i częściej nadzorowała pracę Yang Can, zajęła się sprawą i informowała ją, jak idzie Yang Can. Ale wtedy pewna siebie i pozbawiona wątpliwości powiedziałam przywódczyni: „To prawda, że Yang Can jest nieco arogancka, ale potrafi zaakceptować przycinanie i rozprawianie się z nią, więc się nadaje”. Opowiedziałam też przywódczyni o tym, jak rozprawiłam się z Yang Can. Później nie myślałam już o ostrzeżeniach przywódczyni.
Kilka miesięcy później jakość prac, którymi kierowała Yang Can, nie poprawiła się. Gdy odwiedziłam Yang Can, by przyjrzeć się sprawie, powiedziała mi, że Siostra Lin Lan z zespołu ma kiepski charakter i nie rozumie zasad. Yang Can musiała pomagać jej z każdym problemem, co pochłaniało jej czas i przeszkadzało dobrze pracować. To właśnie opóźniało ją w pracy. Pomyślałam więc, że to przez problem z Lin Lan zespół nie ma wyników. Później usłyszałam od Xinming: „Temu zespołowi nigdy nic się nie udaje. Yang Can jest liderką, więc to chyba z nią jest problem?”. Kompletnie się z nią nie zgadzałam. Powiedziałam: „Yang Can jest arogancka, ale potrafi zaakceptować przycinanie i rozprawianie się z nią, dobrze rozumie zasady i bierze na siebie ciężar odpowiedzialności za obowiązki. Niemożliwe, żeby to przez nią zespół nie miał wyników. Lin Lan naprawdę brakuje charakteru, więc to ona hamuje postępy w pracy. Wprowadzimy zmiany kadrowe i Yang Can będzie mogła wykorzystać swoje mocne strony, a ich wyniki na pewno się poprawią”. Moja współpracownica nie znała dobrze Yang Can, więc słysząc to, zgodziła się przenieść Lin Lan. Wkrótce posłałam Yang Can do pracy z braćmi i siostrami, którzy szkolili się w redagowaniu tekstów, by pomogła im w pracy i dała wskazówki. Wydawało mi się, że jeśli Yang Can podszkoli tych braci i te siostry, po jakimś czasie na pewno zrobią postępy.
Po miesiącu wszyscy byli biernie i negatywnie nastawieni do obowiązków, twierdząc, że to przez ich kiepski charakter. Nie tylko nie szło im lepiej, ale wręcz skuteczność ich działań spadała. Byłam w kropce. Zanim mieli do czynienia z Yang Can, od tych braci i sióstr bił entuzjazm, dlaczego więc tak się zniechęcili po jej przyjeździe? Xinming wspomniała, że jej zdaniem z Yang Can jest jakiś problem, i zapytała, jaką ona jest osobą. Ja jednak wciąż upierałam się, że Yang Can akceptuje prawdę. Xinming nie rezygnowała: „Ona potrafi zaakceptować, że ty rozprawiasz się z nią i przycinasz ją, ale bywa bardzo oporna, gdy my wytykamy jej problemy”. Zaskoczyło mnie to: czy zwiódł mnie fałszywy obraz kreowany przez Yang Can? Potem poprosiłam Xin Yi, by przyjrzała się tej sytuacji bliżej. Xin Yi uznała, że Yang Can dzierży władzę nad całą grupą, a jeśli ktoś ma inny pomysł niż ona, nieustępliwie neguje zdanie tej osoby, aż ta wreszcie zrobi to, co Yang Can chce. A ponieważ pomysły wszystkich braci i sióstr były stale odrzucane, w końcu uznali, że mają za słaby charakter do tej pracy, i nie wyrażali już więcej swojej opinii podczas dyskusji, tylko słuchali Yang Can. Yang Can nie tylko nie zastanowiła się nad sobą, ale jeszcze narzekała, że jest pod zbyt dużą presją i tylko jej zależy na tym, żeby dobrze wykonać pracę, przez co inni czuli, że to przez nich ich wspólne wysiłki są bezowocne, i popadali w coraz gorsze samopoczucie. Xin Yi powiedziała, że Yang Can zawsze tak robi. Gdy to usłyszałam, poczułam się okropnie. Słowa Xin Yi były jak policzki wymierzane mi jeden za drugim. Pojęłam, że Yang Can skryła się przede mną za fałszywą fasadą, by zwieść mnie i oszukać. Brakło jej prawdziwej samoświadomości i wcale nie była osobą, która akceptuje prawdę. Dopiero wtedy zrozumiałam, że prace nad tekstami nie przynosiły efektów wyłącznie przeze mnie, bo byłam ślepa, brakowało mi rozeznania i posłużyłam się niewłaściwą osobą. Ja i współpracownice zwolniłyśmy Yang Can za to, jak się zachowywała.
Po zwolnieniu Yang Can zaczęłam się zastanawiać, jaka była przyczyna mojej porażki. Raz przeczytałam fragment słów Boga. „Jak zatem można ocenić, czy ktoś kocha prawdę? Zależy to od tego, co ten człowiek zwykle przejawia, czy wprowadza w życie rzeczywistość prawdy, czy robi to, co mówi, czy jego mowa i uczynki są ze sobą spójne. Jeśli to, co mówi, wydaje się spójne i brzmi przyjemnie, ale nie wprowadza tego w życie, lecz robi co innego, tym samym okazuje się jednym z faryzeuszy, hipokrytą, w żadnym razie na pewno nie kimś, kto kocha prawdę. Wielu ludzi potrafi bardzo spójnie omawiać prawdę, ale nie uświadamia sobie własnych wylewów zepsutego usposobienia. Czy tacy ludzie znają siebie? A jeśli siebie nie znają, to czy rozumieją prawdę? Wszyscy, którzy nie znają siebie, są ludźmi nie rozumiejącymi prawdy, a wszyscy, którzy wypowiadają puste słowa o samopoznaniu, mają fałszywą duchowość i są kłamcami. (…) Na jakiej zatem podstawie można ocenić, czy ktoś naprawdę zna siebie? Nie można brać pod uwagę tylko tego, co wychodzi z ich ust. Należy również przyjrzeć się temu, co naprawdę się w nich przejawia, a najprostszą metodą jest sprawdzenie, czy są w stanie praktykować prawdę – to jest najważniejsze. Zdolność do praktykowania prawdy dowodzi, że ludzie rzeczywiście znają siebie, ponieważ ci, którzy naprawdę siebie znają, przejawiają skruchę, a tylko gdy ludzie okazują skruchę, naprawdę znają siebie. Na przykład, jakaś osoba może wiedzieć, że jest podstępna, że ciągle snuje jakieś intrygi i spiski, a także może być w stanie rozpoznać, kiedy inni przejawiają nieuczciwość. W takim przypadku, po tym, jak powie, że w pewnym momencie była nieuczciwa, sprawdź, czy naprawdę okazuje skruchę i odrzuca swoją nieuczciwość. A jeśli ponownie ją przejawi, zobacz, czy ma z tego powodu wyrzuty sumienia i czuje wstyd, czy szczerze żałuje. Jeśli nie ma poczucia wstydu, a tym bardziej nie okazuje skruchy, to jej samowiedza jest powierzchowna, byle jaka. Po prostu udaje; jej wiedza nie jest prawdziwa” (Tylko samopoznanie jest pomocą w dążeniu do prawdy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Analizując słowa Boże, pojęłam, że nie najlepiej potrafiłam ocenić ludzi i wybrać ich na stanowiska. Nie należy opierać takiej oceny tylko na tym, że ktoś zdaje się rozumieć. Kluczowe jest to, by zobaczyć, jak ta osoba podchodzi do problemów i co robi. Osoby, które kochają prawdę, potrafią ją zaakceptować, a gdy coś się dzieje, umieją jej szukać i zastanowić się nad sobą, a potem okazać skruchę i zmienić się. Ci, co nie kochają prawdy, mogą mówić coś, co brzmi dobrze, ale i tak robią to, co im się podoba, i wcale nie praktykują prawdy. Może się wydawać, że nieźle wszystko rozumieją, ale to pozory. Zupełnie jak faryzeusze – ich słowa brzmiały bardzo dobrze i wzniośle, ale w duchu brzydzili się prawdą. Nie praktykowali słów Boga i absolutnie nie stosowali się do Jego przykazań. Gdy Pan Jezus ukazał się, by dokonać dzieła, stawiali Mu szaleńczy opór i potępili Go, by chronić swoją pozycję i swój byt. Ostatecznie przybili Go do krzyża, popełniając najohydniejszy z grzechów. Najwyraźniej duchowa wiedza faryzeuszy miała jedynie trafiać do uszu innych, by zdobywać im uznanie i poklask. To były pozory.
Z rozmów z Yang Can wywnioskowałam, że potrafi zaakceptować prawdę, bo umiała przyznać, że ma arogancką naturę, i powiedziała, że chce okazać skruchę. Ale tylko tak mówiła, żebym pomyślała, że potrafi poddać się przycinaniu i rozprawianiu się z nią. Zrobiła to, by skryć się za fasadą i ochronić swoją reputację i pozycję. Mydliła mi oczy fałszywym obrazem siebie, żeby mnie oszukać. Wcale nie akceptowała prawdy. Brakło jej samoświadomości, nie chciała okazać skruchy ani się zmienić. Chciała natomiast zawsze dzierżyć ster i zmusić wszystkich, by jej słuchali. Nikt nie był w stanie z nią pracować, przez co szło im jak po grudzie. Zrzuciła też winę na inną siostrę, twierdząc, że brak jej charakteru, żebym pomyślała, że to przez tę siostrę mają kiepskie wyniki. Wszystko, co mówiła i robiła, było udawane i kłamliwe, a mi – głupiej i zaślepionej – zabrakło rozeznania. Dałam się omamić jej kłamstwom. Przeniosłam siostrę Lin, i uznałam, że Yang Can bierze na siebie ciężar odpowiedzialności za obowiązki. W rezultacie opóźniło się dzieło kościoła. Byłam ślepa na wszystko! Gdy to zrozumiałam, ogarnęły mnie żal i poczucie winy, szczególnie po przeczytaniu tych słów Boga: „Wszyscy fałszywi przywódcy są ślepi. Nie dostrzegają żadnych problemów. Nie rozpoznają, kto jest osobą niegodziwą lub niewierzącą. Gdy ktoś wtrąca się lub zakłóca pracę kościoła, oni nie zdają sobie z tego sprawy, a nawet powierzają ważne stanowiska idiotom. Fałszywi przywódcy darzą wielkim zaufaniem każdego, kogo promują, niefrasobliwie powierzając mu ważne zadania. W rezultacie tamci ludzie partaczą pracę i powodują poważne szkody dla interesów domu Bożego – podczas gdy fałszywi przywódcy udają, że nic o tym nie wiedzą. (…) Wyznaczając niewłaściwą osobę, już popełnili wielki błąd, a potem pogarszają jeszcze sprawy, nie zadając żadnych pytań, nie próbując dowiedzieć się więcej ani nie przyglądając się pracy tej osoby; nie nadzorują jej też ani nie obserwują. Jedyne, co robią, to tolerują bezmyślne postępowanie tego kogoś. Tak właśnie działają fałszywi przywódcy. Gdy brakuje ludzi do jakiejś pracy, fałszywi przywódcy niefrasobliwie wyznaczają osobę odpowiedzialną i na tym koniec; nigdy nie sprawdzają pracy, nie spotykają się z tą osobą, nie obserwują jej i nie próbują dowiedzieć się więcej. W niektórych miejscach sytuacja nie pozwala na to, by się z wyznaczoną przez ciebie osobą spotkać i porozmawiać, niemniej musisz wypytać o jej pracę i znaleźć sposób, aby dowiedzieć się, co i jak robiła: zapytać braci i siostry lub kogoś, kto jest z nią blisko. Czy da się to zrobić? Ale fałszywi przywódcy nawet nie zadają żadnych pytań, tak są pewni siebie. Ich praca polega na przeprowadzeniu zgromadzenia i głoszeniu doktryny, a kiedy zgromadzenie się kończy i poczynione zostaną ustalenia dotyczące pracy, na tym poprzestają; nie idą sprawdzić, czy osoba, którą wybrali, jest w stanie wykonywać rzeczywistą pracę. Na początku nie rozumiałeś tej osoby, ale widząc jej charakter, zachowanie i pasję, uznałeś, że nadaje się do tej pracy i zrobiłeś z niej użytek – nie ma w tym nic złego, bo nikt nie wie, czy ludzie się sprawdzą. Ale kiedy już ją awansowałeś, czy nie powinieneś sprawdzić, czy wykonuje realną pracę, jak pracuje, czy się nie obija, czy nie jest nieuczciwa lub niedbała? Dokładnie to powinieneś robić, ale niczego takiego nie robisz, nie bierzesz na siebie żadnej odpowiedzialności – co oznacza, że jesteś fałszywym przywódcą i powinno się ciebie zastąpić i wyrzucić” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże obnażają fałszywych przywódców, co nie wykonują praktycznej pracy, szkolą oni i awansują ludzi, nie bacząc na zasady i nie zagłębiając się w temat. Niezgodnie z zasadami powierzają ważne zadania przypadkowym osobom. Są też bardzo nieodpowiedzialni, a po wybraniu niewłaściwej osoby nie nadzorują jej i nie reagują na efekty jej pracy. Przechodzą dalej, jak tylko przydzielą stanowisko. To naprawdę zaburza działania kościoła. Czułam się okropnie z tym, jak postąpiłam. Czyż nie byłam fałszywą przywódczynią, której brak rozeznania i wiedzy oraz która nie pracuje naprawdę? Bez dwóch zdań Yang Can była arogantką na ścieżce antychrysta. Przeszkadzała całemu zespołowi oraz atakowała i ograniczała innych. A ja byłam zielona w temacie i wierzyłam we wszystko, co mówiła. De facto chroniłam ją, pozwalając, by zakłócała pracę kościoła. Patrzyłam, lecz nie widziałam! Najpierw zabrakło mi rozeznania i wybrałam Yang Can, ale potem, gdy stale osiągała kiepskie wyniki, nie przyjrzałam się sytuacji ani jej pracy. A kiedy przywódczyni i współpracownice o tym wspominały, nadal wolałam ignorować sprawę i po prostu zawierzyć własnym oczom. Kosztowało nas to kilka miesięcy pracy. Co gorsza, dobrze wiedziałam, że praca nadzorowana przez Yang Can idzie źle, ale i tak uważałam, że jest utalentowana i przydzieliłam jej szkolenia nowych osób. W efekcie przez jej poniżanie i ataki bracia i siostry tkwili w stanie niezrozumienia oraz zniechęcenia, co odbijało się na ich pracy. Gdybym wykazała się choć odrobiną odpowiedzialności i poszukała prawdy, sprawdziłabym, jak Yang Can pracuje, a odkrycie problemów z nią nie potrwałoby tak długo. To bardzo zaszkodziło pracy. Odpowiedzialny przywódca czy pracownik, który lęka się Boga, bierze na siebie ciężar obowiązku i działa zgodnie z zasadami. Uważnie rozdziela zadania i awanse oraz sprawdza wybrane przez siebie osoby, a następnie nadzoruje je w pracy, żeby mieć pewność, że się do niej nadają. A jeśli nie ma pewności, tym częściej nadzoruje je i sprawdza, jak sobie radzą, oraz przenosi lub zwalnia te osoby, gdy tylko zauważy, że nie wybrał właściwie. To ogranicza straty kościoła spowodowane błędnym wyborem. Niestety ja nie awansowałam Yang Can zgodnie z zasadami, a i tak nie nadzorowałam jej pracy i nie reagowałam. Zaniedbałam obowiązki i byłam nieodpowiedzialna. Byłam tą niepracującą praktycznie fałszywą przywódczynią, którą demaskują słowa Boże.
Potem długo byłam niespokojna. Wiedziałam, że Yang Can była bardzo arogancka, więc dlaczego nie nadzorowałam jej pracy? Czemu tak jej ufałam, choć wszyscy mnie ostrzegali? Stale roztrząsałam te myśli w głowie. Potem przeczytałem ten fragment słów Bożych. „Fałszywi przywódcy mają też zasadniczą wadę: w oparciu o własne wyobrażenia pochopnie obdarzają innych zaufaniem. Czy nie jest to spowodowane niezrozumieniem prawdy? W jaki sposób słowo Boże obnaża istotę zepsucia rodzaju ludzkiego? Dlaczego mieliby ufać ludziom, skoro Bóg im nie ufa? Zamiast sądzić ludzi po pozorach, Bóg nieustannie obserwuje ich serca – dlaczego więc fałszywi przywódcy mieliby być tak beztroscy, gdy oceniają innych i obdarzają ich zaufaniem? Czy fałszywi przywódcy nie są zbyt zadufani w sobie? Myślą tak: »Nie pomyliłem się, kiedy zwróciłem uwagę na tę osobę. Nic tu nie może pójść nie tak; z pewnością nie jest to ktoś, kto robi zamieszanie, lubi się zabawić i nie znosi ciężkiej pracy. To absolutnie godna zaufania osoba, na której można polegać. Nie zmieni się; gdyby się zmieniła, to by oznaczało, że pomyliłem się co do niej, czyż nie?«. Cóż to za logika? Czy jesteś jakimś ekspertem? Czy masz rentgen w oczach? Czy to twoja specjalność? Mógłbyś mieszkać z tą osobą przez rok czy dwa, ale czy byłbyś w stanie dostrzec, kim naprawdę jest, bez odpowiedniego otoczenia, które ujawniłoby jej naturę i istotę? Gdyby Bóg jej nie obnażył, mógłbyś żyć obok niej przez trzy czy nawet pięć lat i nadal nie potrafiłbyś dostrzec jej prawdziwej natury i istoty. Tym bardziej odnosi się to do sytuacji, gdy rzadko kogoś widujesz, rzadko przebywasz w jego towarzystwie. Ślepo ufasz takiej osobie na podstawie przelotnego wrażenia albo czyjejś pozytywnej opinii i ośmielasz się powierzyć takim ludziom dzieło kościoła. Czy twoje zachowanie nie jest w najwyższym stopniu ślepe, czy nie działasz impulsywnie? I czy fałszywi przywódcy, działając w taki sposób, nie są skrajnie nieodpowiedzialni?” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Jeśli twoja postawa polega na upieraniu się, zaprzeczaniu prawdzie, odrzucaniu wszelkich sugestii, nieszukaniu prawdy, pokładaniu wiary tylko w sobie i robieniu, co chcesz – jeśli taka jest twoja postawa niezależnie od tego, co Bóg robi lub o co prosi, to jaka jest reakcja Boga? Bóg nie zwraca na ciebie uwagi, odsuwa cię na bok. Czy nie jesteś krnąbrny? Czy nie jesteś arogancki? Czy nie uważasz, że zawsze masz rację? Jeśli nie ma w tobie posłuszeństwa, jeśli wcale nie szukasz, jeśli twoje serce jest całkowicie zamknięte i opiera się Bogu, Bóg nie zwraca na ciebie uwagi. Dlaczego Bóg nie zwraca na ciebie uwagi? Ponieważ jeśli twoje serce jest zamknięte na Boga, czy możesz przyjąć Boże oświecenie? Czy możesz odczuć, kiedy Bóg cię upomina? Kiedy ludzie są nieprzejednani, kiedy do głosu dochodzi ich szatańska, barbarzyńska natura, nie czują niczego, co Bóg robi, to wszystko jest bezskuteczne – więc Bóg nie wykonuje bezużytecznej pracy. Jeśli masz takie uparcie wrogie nastawienie, wszystko, co Bóg czyni, pozostaje przed tobą ukryte. Bóg nie będzie czynił rzeczy zbędnych. Gdy jesteś tak uparcie wrogi i zamknięty, Bóg nigdy nie będzie niczego w tobie robił na siłę, nie będzie cię do niczego zmuszał, nie będzie próbował raz za razem cię poruszyć i oświecić – Bóg nie działa w ten sposób. Dlaczego Bóg nie działa w ten sposób? Głównie dlatego, że Bóg dostrzegł w tobie pewnego rodzaju usposobienie, bestialstwo, które jest znużone prawdą i głuche na rozum. A czy myślisz, że ludzie potrafią kontrolować dzikie zwierzę, kiedy jego bestialstwo dochodzi do głosu? Czy krzyki i wrzaski na nie coś dają? Czy przekonywanie go lub pocieszanie ma jakikolwiek sens? Czy ludzie mają odwagę się do niego zbliżyć? Jest dobry sposób, aby to opisać: zwierzę to jest głuche na głos rozumu. Co robi Bóg, gdy do głosu dochodzi ludzkie bestialstwo i gdy ludzie są głusi na głos rozumu? Nie zwraca na nich uwagi. Co jeszcze Bóg ma ci do powiedzenia, kiedy jesteś głuchy na głos rozumu? Nie ma sensu nic więcej mówić. A kiedy Bóg nie zwraca na ciebie uwagi, to czy jesteś błogosławiony, czy cierpisz? Czy zyskujesz jakąś korzyść, czy ponosisz stratę? Bez wątpienia poniesiesz stratę. A kto ją spowodował? (My sami). Sam ją spowodowałeś. Nikt cię nie zmuszał do takiego zachowania, a jednak i tak się złościsz. Czyż nie sprowadziłeś tego sam na siebie? Bóg nie zwraca na ciebie uwagi, nie czujesz Boga, w twoim sercu panuje ciemność, twoje życie jest zagrożone – sam to na siebie sprowadziłeś, zasłużyłeś na to!” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych).
Słowa Boże opisywały mój stan. Wcale nie szukałam zasad prawdy, pełniąc obowiązki. Byłam zuchwała, arogancka i nieustępliwa. Ostrzegano mnie raz po raz, ale ja nie słuchałam i uparcie trzymałam się swojego zdania. To było nierozsądne. Zupełnie wcześniej nie znałam Yang Can, ale słysząc, jak oceniają ją inni, i tak trzymałam się własnych wyobrażeń, uważając, że ma po prostu aroganckie usposobienie i to nic takiego. Zdemaskowałam ją w rozmowie, a widząc, że wydaje się temu poddawać i okazywać skruchę, uznałam, że akceptuje prawdę. Zbyt zawierzyłam własnej ocenie i nie miałam zamiaru szukać prawdy. Wyczytałam w słowach Boga: „Zamiast sądzić ludzi po pozorach, Bóg nieustannie obserwuje ich serca – dlaczego więc fałszywi przywódcy mieliby być tak beztroscy, gdy oceniają innych i obdarzają ich zaufaniem? Czy fałszywi przywódcy nie są zbyt zadufani w sobie?” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Bóg jest Panem Stworzenia i widzi wszystko. Nie zwiodą Go pozory stwarzane przez ludzi. Jestem tylko zepsutym człowiekiem, który nie posiada ni krzty prawdy ani wiedzy o czymkolwiek, lecz tyle we mnie arogancji. Dałam wiarę czemuś, co widziałam przez chwilę. Zaufałam Yang Can i awansowałam ją na liderkę. Choć mnie ostrzegano i widziałam, że marnie jej idzie, moja pewność, że się nie pomyliłam, była niezachwiana. To opóźniło pracę o kilka miesięcy. Byłam tak arogancka i nieustępliwa. Nie spełniłam obowiązku! Czyniłam zło! Ludzie są zdeprawowani przez szatana, a ich zepsute usposobienie tkwi w nich głęboko. Zanim posiądziemy prawdę i zmienimy się, żyjemy tak, jak dyktuje nam szatańskie usposobienie. Jesteśmy aroganccy i kłamliwi, zupełnie niegodni zaufania. A jeśli nie rozumiemy prawdy i nie znamy kogoś od dawna, bardzo trudno jest stwierdzić, jaką ten ktoś ma naturę i istotę. Lecz ja byłam arogancka i zuchwała. Nie rozumiałam prawdy i nie potrafiłam przejrzeć człowieka, a i tak uparcie trzymałam się własnych przekonań. Ludzie mnie ostrzegali, a ja nie chciałam przyjąć ich słów do wiadomości. Po prostu robiłam, co chciałam. Byłam tak nierozsądna. Przypomniałam sobie, że Bóg powiedział, iż faryzeusze „uparci, aroganccy i nie byli posłuszni prawdzie” (Zanim ujrzysz duchowe ciało Jezusa, Bóg stworzy już na nowo niebo i ziemię, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Mieli własne pojęcia i wyobrażenia o dziele Bożym. Gdy Pan Jezus zjawił się, by dokonać dzieła, sztywno trzymali się swoich pojęć. Bez względu na autorytet i moc dzieła oraz słów Pana Jezusa wcale ich nie akceptowali, lecz szaleńczo Go potępiali i negowali Jego słowa, a ostatecznie przybili Go do krzyża. Ich zaciętość, arogancja i brak rozsądku kazały im nie zaakceptować dzieła Boga, lecz potępić Go i stawić Mu opór, za co Bóg w końcu skarał ich i przeklął. Przekonałam się, że mam usposobienie jak faryzeusze i kroczę ścieżką oporu wobec Boga tak jak oni. Gdybym nie uporała się z aroganckim, nieprzejednanym usposobieniem, przez nie sprzeciwiłabym się Bogu i w końcu obraziłabym usposobienie Boże, a On by mnie porzucił i wygnał. Przestraszyło mnie to i szybko się pomodliłam, by wyznać wszystko i okazać skruchę.
Następnie wyczytałam to w słowach Boga: „Bez względu na to, co robisz, musisz nauczyć się, jak szukać prawdy i być jej posłusznym; dopóki odbywa się to zgodnie z zasadami prawdy, dopóty jest to prawidłowe. Nawet jeśli są to słowa dziecka lub niewyróżniającego się młodszego brata lub siostry, o ile są zgodne z prawdą, o tyle należy je przyjąć i być im posłusznym, a rezultat takiego działania będzie dobry i zgodny z Bożą wolą. Kluczowe jest to, jakie są twoje pobudki, zasady i metody radzenia sobie w życiu. Jeśli twoje zasady i metody postępowania są zrodzone z ludzkiej woli, z ludzkich idei i pojęć, z filozofii szatana, to te zasady i metody są niepraktyczne i z pewnością okażą się nieskuteczne, ponieważ ich źródło jest złe, a one same nie są zgodne z zasadami prawdy. Jeśli twoje poglądy są zgodne z zasadami prawdy, a ty postępujesz zgodnie z nimi, to z pewnością zajmiesz się wszystkim właściwie, a nawet jeśli w danym momencie ludzie tego nie zaakceptują, będą się trzymać swoich pojęć albo sprzeciwią się, to po pewnym czasie twoja racja zostanie uznana. Skutki działań zgodnych z zasadami prawdy będą coraz lepsze; zaś działania, które nie są zgodne z zasadami prawdy, nawet jeśli są zgodne z pojęciami ludzi w danym czasie, będą miały coraz gorsze konsekwencje i wszyscy to potwierdzą. Nic, co robisz, nie może podlegać ludzkim ograniczeniom ani twoim własnym zasadom; w pierwszej kolejności powinieneś modlić się do Boga i szukać prawdy, a potem wszyscy powinni ją razem badać i omawiać. A jaki jest cel omawiania? Jest nim wykonywanie zadań i postępowanie zgodnie z wolą Bożą” (Droga naprawy skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ten fragment pozwolił mi iść naprzód. Kiedy z czymś się zmagamy, trzeba szukać prawdy. Nie możemy być aroganccy ani postępować zgodnie z własnymi wyobrażeniami i pojęciami. Musimy odsunąć siebie na bok, prosić innych o opinię i słuchać ich oraz postępować zgodnie z zasadami prawdy. Tylko pełniąc obowiązki w ten sposób, możemy liczyć na to, że Bóg nas poprowadzi i dobrze nam pójdzie. Dzięki temu nie uczynimy też zła i nie sprzeciwimy się Bogu. Wyciągnęłam lekcję z tej porażki i postarałam się postępować, jak każe słowo Boże. Zasięgam opinii innych, gdy coś się dzieje, i przestałam się trzymać własnych przekonań.
Niebawem zauważyłyśmy, że po awansowaniu Wang Juan na nadzorczynię, wydajność pracy jej zespołu zdecydowanie spadła. Ja i kilka współpracownic przedyskutowałyśmy to. Xin Yi zastanawiała się, czy to miało związek z Wang Juan. Uważałam, że choć Wang Juan była trochę arogancka, wydawała się naprawdę pragnąć prawdy i okazywała wiele szczerości, gdy słyszała, że coś jest z nią nie tak. Sądziłam, że to nie ona jest problemem. Już chciałam zabrać głos, ale przypomniałam sobie, czego nauczyła mnie poprzednia porażka. Skoro Xin Yi mówi, że z Wang Juan może być problem, a ja nie znam prawdy i nie mam pewności co do tego, nie mogę arogancko się upierać. Przypomniałam sobie słowa Boże: „Jaką postawę muszą mieć ludzie, jeśli chcą, by Bóg ich oświecał i prowadził, oraz pragną otrzymać od Niego łaski? Muszą często mieć postawę poszukiwania i posłuszeństwa wobec Boga. Niezależnie od tego, czy wykonujesz swój obowiązek, kontaktujesz się z innymi, czy zajmujesz się jakąś konkretną sprawą, w obliczu której stanąłeś, musisz mieć postawę poszukiwania i posłuszeństwa” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Nie znałam sytuacji, więc nie mogłam na ślepo ocenić, czy kiepskie rezultaty były wynikiem działań Wang Juan, czy nie. Musiałam naprawdę pojąć, jak jest, i posłuchać opinii wszystkich, a następnie zdecydować tak, jak nakazywały zasady. Później zadałam praktyczne pytania i omówiłam odpowiednie prawdy z innymi współpracownikami, co pokazało mi, że Wang Juan ma aroganckie, złe i oszukańcze usposobienie. Aby utrzymać reputację i pozycję, podczas omawiania pracy z innymi zawsze wygłaszała ona górnolotnie brzmiące opinie i obnosiła się ze swoją wiedzą zawodową, by ukradkiem odrzucać perspektywę innych osób i zmusić ich do posłuchu. A żeby nie mówili, że jest despotyczna, mówiła z fałszywą skromnością: „Nie mam pewności” albo „Może się mylę”. Wszyscy mieli wrażenie, że ona wie, co robi, więc ślepo szli za jej pomysłami i robili, co chciała. W efekcie praca stale się opóźniała i zespół nie mógł niczego dobrze zrobić. Wydawało się, że Wang Juan pyta wszystkich o zdanie, ale w duchu zupełnie nie akceptowała prawdy. Za stworzoną przez siebie fasadą kryła własną despotyczną naturę, zwodziła i kontrolowała innych, by jej słuchali. Później przeczytaliśmy słowa Boga o poleganiu na własnych talentach w pracy, które jeszcze wyraźniej pokazały, że Wang Juan nie rozumie zasad. Popisywała się elokwencją, dobrą pamięcią i przywoływaniem doktryn, ale tak naprawdę nie kroczyła ścieżką praktyki. Patrząc na jej poczynania, widziałyśmy, że podąża ścieżką antychrysta, i zwolniłyśmy ją, jak nakazują zasady. Po jej odprawieniu zespół szybko uporał się z zaległościami w pracy i zaczął osiągać dobre wyniki.
Dzięki tym doświadczeniom naprawdę pojęłam, że nieszukanie zasad prawdy podczas pełnienia obowiązków i poleganie na aroganckim usposobieniu może skłonić nas do uczynienia zła i sprzeciwienia się Bogu, a tym samym obrazy Jego usposobienia. Zrozumiałam też, jak ważne jest szukanie prawdy oraz patrzenie na ludzi i sprawy przez pryzmat słów Bożych. Tylko tak możemy uniknąć niewłaściwego postępowania i zadowolić Boga, pełniąc obowiązki. Dzięki Bogu!