Rozmyślania po rozprawieniu się ze mną
Zostałam przywódczynią w czerwcu tego roku. Zgodnie z ustaleniami domu Bożego pracowałam, by usunąć złoczyńców, niewierzących i antychrystów z kościoła, żeby lud Boży miał lepsze warunki do spełniania obowiązku, doświadczania dzieła Bożego i szukania prawdy. Podjęłam w tym współpracę z innymi przywódcami kościoła. W jednym z kościołów był wyjątkowo poważny problem. Kilku niewierzących kompletnie zniszczyło życie kościelne, a zwierzchnik kazał mi się tym od ręki zająć. Niebawem spytał mnie o postępy, ale nie skończyłam oceniać sytuacji, więc nie mogła się wypowiedzieć. Widząc, że problem nie jest dość szybko rozwiązywany, przywódca się zdenerwował i był wobec mnie nieprzyjemny. Zmartwiłam się, gdy zobaczyłam, że nie jest zadowolony z moich wyników. Czy pomyśli, że brakuje mi charakteru na tym stanowisku? Uznałam, że muszę niezwłocznie zająć się tym problemem, by nie rozczarować zwierzchnika. Chciałam załatwić to szybko, ale problem w tym kościele był złożony. Przywódcy zostali dopiero co wybrani i nie znali dobrze kongregacji, więc dochodzenie szło powoli. Zwierzchnik znowu spytał mnie o postępy, a kiedy dowiedział się, że sprawa trwa, skrytykował mnie za ociąganie się. Życie kościoła wciąż było w rozsypce, ponieważ nie usunięto niewierzących, więc znów ponaglił mnie, żebym się tym zajęła. Po tej krytyce nie zastanowiłam się nad własnym problemem, ale rozważałam tylko to, jak wszystko naprawić. Widziałam, że dla przywódcy rozwiązanie tego problemu było ważne, więc co o mnie pomyśli, jeśli zajmie mi to zbyt długo? Czy uzna, że nie umiem wykonać nawet małego zadania, że brakuje mi charakteru i nie umiem robić praktycznej pracy? Chciałam mu pokazać, że umiem wykonywać prawdziwą pracę. Więc zaczęłam poświęcać temu kościołowi cały swój czas i energię, ciągle rozmawiając i szkoląc jego przywódców, osobiście rozmawiałam z członkami kościoła zaznajomionymi z sytuacją. Ale przestałam się interesować usuwaniem ludzi z innych kościołów, poza sporadycznymi kontaktami.
Pewnego dnia dostałam list od siostry Zhang, że z ich kościoła należy usunąć kilka osób. Rzuciłam okiem na list i dalej się nim nie interesowałam. Uznałam, że mogą to omówić, zająć się tym i mnie tylko poinformować. Bardziej przejmowałam się problematycznym kościołem i faktem, że nie mogę zgłosić zwierzchnikowi, że wykonałam zadanie. Siostra Zhang ponownie napisała, że omówiła sprawę z kilkoma współpracownikami i ustalili, kogo usunąć; wysłała mi też nazwiska. Nie znałam osób z listy, więc bez zagłębiania się w szczegóły sprawy, udzieliłam swojej aprobaty. Zajęłam się tamtym kościołem. Pewnego dnia zwierzchnik spytał mnie, czemu usunięto brata Wanga. Był sprawiedliwy, dobry i podtrzymywał dzieło domu Bożego. Dobrze spełniał obowiązki. Dlaczego został usunięty z kościoła? Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie znałam brata Wanga ani jego zachowania. Jego nazwisko było na liście siostry Zhang. Przywódca spytał mnie też o zachowanie kilku innych usuniętych osób, a ja nie miałam pojęcia. Nawet nie znałam ich nazwisk, więc przyznałam, że nie mam pojęcia i ich nie znam, i to siostra Zhang podjęła decyzję. Nie mieszałam się, jakby to nie była moja sprawa. Znowu się ze mną rozprawił, pytając, czemu usunięto brata Wanga, jeśli dobrze się sprawował i podtrzymywał dzieło domu Bożego, i czy nie mam żadnych zasad. „Czemu nie nadzorowałaś usuwania ludzi z tego kościoła” spytał. „Czemu pozwoliłaś, by robili, co chcą?” Stojąc w obliczu tylu pytań, poczułam, że moje serce się budzi. Odpowiadałam za ten projekt, ale nic nie wiedziałam o ludziach, których usunięto. Czy brałam odpowiedzialność? Przyznałam się do błędu, do źle wykonanej pracy, a on znowu mnie skarcił.
Przez długi czas byłam niespokojna. Wiedziałam, że przycinanie i rozprawianie ze mną pochodzą od Boga, ale wciąż czułam się źle, byłam nieszczęśliwa. Wciąż słyszałam pytanie zwierzchnika: „Dlaczego pozbyłaś się dobrych ludzi? Kogo należy usuwać z domu Bożego? Kierujesz się w ogóle zasadami?”. Te zdania rozbrzmiewały w mojej głowie i pytałam siebie: „Czemu zrobiłam coś tak głupiego? Przecież znam zasady, więc czemu popełniłam tak skandaliczny błąd? Czemu tego nie sprawdziłam?”. Byłam niepewna sytuacji, więc chciałam poznać sprawy brata Wanga i innych. Żeby nie powtórzyć swojego błędu, dokładnie sprawdziłam wszystkie osoby na liście do usunięcia. Niebawem otrzymałam ocenę brata Wanga wystawioną przez wspólnotę: miał wspaniały stosunek do obowiązku i był sprawiedliwy, podtrzymywał też dzieło domu Bożego. Nie spełniał warunków do usunięcia. Kiedy to zobaczyłam, poczułam się strasznie. Usunęłam osoby, które naprawdę wierzyły w Boga i choć zajęła się tym siostra Zhang, to jako przywódczyni, czy nie byłam winna zaniedbania obowiązku, kiedy powinnam być jak strażnik? Brat Wang odzyskał swoje stanowisko. Wiedziałam, że przycinanie i rozprawienie się ze mną nie było spowodowane żadnym małym błędem, ale musiałam się nad sobą zastanowić. Modliłam się: „Boże, bracia i siostry mnie zgłosili, zwierzchnicy mnie przycięli i rozprawili się ze mną, to wszystko Twój sprawiedliwy sąd i powinnam z tego wyciągnąć naukę, ale nie wiem jaką. Oświeć mnie, żebym naprawdę zrozumiałą swoje zepsute usposobienie”.
Pewnego dnia podzieliłam się z kilkoma członkami kościoła swoimi przeżyciami. Powiedziałam im, że wkładałam całą energię w kościół, który polecił mi przywódca i zaniedbywałam inne kościoły. Poczułam się dziwnie, mówiąc te słowa. Tak duży błąd w czasie oczyszczania to nie było zwykłe przeoczenie, ale kierowanie się błędną motywacją i dbanie tylko o swoją reputację. Wtedy zaczęłam dostrzegać swoje zepsute usposobienie. Później obejrzałam wideo z nagraniem słów boga. Bóg Wszechmogący mówi: „Inną cechą charakterystyczną człowieczeństwa antychrysta – poza brakiem wstydu – jest niezwykły egoizm i podłość. Jak bardzo są samolubni? I jak dosłownie należy rozumieć ich egoizm? Poświęcają całą uwagę wszystkiemu, co dotyczy ich własnych spraw: są gotowi za to cierpieć, zapłacić cenę, zaangażować się w pełni, oddać się temu. Na wszystko, co nie ma z nimi związku, przymkną oko i nie będą tego zauważać; inni mogą robić, co im się podoba – antychrystów nie obchodzi, czy ktoś wprowadza podziały lub zakłócenia. Delikatnie mówiąc, pilnują własnych interesów. Ale trafniej jest powiedzieć, że taka osoba jest podła, nikczemna i wstrętna; określamy ich jako »samolubnych i nikczemnych«. Jak przejawia się egoizm i podłość człowieczeństwa antychrystów? Kiedy coś dotyczy ich statusu lub reputacji, łamią sobie głowę, co powinni zrobić lub powiedzieć, nie wahają się zabiegać o to i znosić wielkich trudności. Ale gdy chodzi o sprawy dotyczące pracy domu Bożego i zasady, to nawet gdy źli ludzie przeszkadzają, powodują zakłócenia, popełniają wszelkiego rodzaju zło i poważnie zaburzają pracę kościoła – antychryści pozostają niewzruszeni i obojętni, jakby zupełnie ich to nie dotyczyło. A jeśli ktoś to odkryje i ujawni, twierdzą, że nic nie widzieli i udają nieświadomych. Kiedy ludzie zgłaszają ich i ujawniają ich prawdziwe oblicze, oczy zasnuwa im czerwona mgła: pospiesznie zwołują spotkania, aby omówić sposoby reakcji, próbują dojść, kto zaatakował ich za ich plecami, kto był prowodyrem, kto brał w tym udział. Nie będą jeść ani spać, dopóki nie zgłębią tej sprawy i zupełnie jej nie wyciszą; zdarza się nawet, że uszczęśliwia ich dopiero zniszczenie wszystkich wspólników osoby, która ich oskarżyła. Czy nie jest to przejaw egoizmu i podłości? Czy pracują oni dla kościoła? To jasne jak słońce, że działają wyłącznie z troski o własną władzę i status. Działają na własną rękę. Bez względu na to, jaką pracę podejmuje osoba, która jest antychrystem, nigdy nie myśli ona o interesach domu Bożego. Tacy ludzie patrzą tylko na to, jak ta praca wpłynie na ich własne interesy, i myślą tylko o zadaniach, które mają przed samym nosem. Dzieło domu Bożego i kościoła to po prostu coś, czym zajmują się w wolnym czasie, i trzeba ich nakłaniać, by zrobili cokolwiek. Ich prawdziwym powołaniem jest ochrona własnych interesów, a poważnie traktują tylko to, co lubią robić. W ich oczach wszystko, co zostało ustalone przez dom Boży lub ma związek z wejściem w życie Bożych wybrańców, jest nieistotne. Bez względu na to, jakie trudności w pracy mają inni ludzie, jakie problemy zauważają i jak szczere są ich słowa, antychryści nie poświęcają im uwagi ani nie angażują się, zupełnie jakby to ich nie dotyczyło. Pozostają całkowicie obojętni na sprawy kościoła, bez względu na to, jak są one istotne. Nawet jeśli problem stoi tuż przed nimi, zajmują się nim niechętnie i jedynie pobieżnie. Tylko jeśli Zwierzchnik bezpośrednio się z nimi rozprawi i poleci im rozwiązać problem, niechętnie wykonają trochę konkretnej pracy, żeby móc coś pokazać Zwierzchnikowi; zaraz potem wrócą do własnych spraw. Wobec dzieła kościoła oraz ważnych spraw w szerszym kontekście nie wykazują żadnego zainteresowania i pozostają obojętni. Ignorują nawet problemy, które sami odkryli, a gdy ich o to zapytać, robią uniki i zajmują się nimi z wielkim oporem. Czy nie jest to przejaw egoizmu i podłości? Co więcej, jakikolwiek obowiązek wykonują, myślą tylko o tym, czy podniesie to ich rangę; jeżeli coś może poprawić ich reputację, wytężają głowę, obmyślając sposoby, by się nauczyć, jak to robić; zależy im tylko na tym, by się wyróżnić. Cokolwiek robią lub myślą, mają na względzie tylko własne dobro. W grupie, bez względu na to, jaki obowiązek wykonują, rywalizują tylko o to, kto stoi wyżej lub niżej, kto wygrywa, a kto przegrywa, kto ma lepszą reputację. Obchodzi ich tylko to, ilu ludzi ich podziwia, ilu jest im posłusznych i ilu za nimi idzie. Nigdy nie dzielą się prawdą ani nie rozwiązują prawdziwych problemów, nigdy nie rozmawiają o tym, jak przestrzegać zasady przy wykonywaniu obowiązku, o tym, czy okazali się wierni i wypełnili swoją odpowiedzialność, czy zboczyli z drogi. Nie zwracają najmniejszej uwagi na to, o co prosi dom Boży i jaka jest wola Boża. Działają tylko w trosce o własny status i prestiż. Czy nie jest to przejaw egoizmu i podłości? Ich człowieczeństwo pełne jest po brzegi osobistych pragnień, ambicji i nierozumnych żądań; we wszystkim, co robią, kierują się własnymi ambicjami i pragnieniami; cokolwiek robią, ich motywacją i punktem wyjścia są osobiste ambicje, pragnienia i bezsensowne żądania. Czy nie jest to archetypowa manifestacja egoizmu i podłości?” („Podsumowanie charakteru antychrystów i istoty ich usposobienia (Część pierwsza)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Jakbym patrzyła w lustro, dostrzegłam zepsucie, które ukrywałam głęboko w sercu. Nikczemna, plugawa, nieszczęsna: takie cechy ujawniłam w spełnianiu obowiązku. W czasie oczyszczania sprawiałam wrażenie zajętej, ale sama decydowałam, za co chcę cierpieć. Nie przyjmowałam brzemienia tak jak chciał tego Bóg. Mój zwierzchnik często pytał mnie o postępy w tym jednym kościele, więc bałam się, że jeśli źle zajmę się tą sprawą, zobaczy moją prawdziwą postawę i pożałuje, że mnie awansował. Chciałam, żeby miał o mnie dobre zdanie i żeby myślał, że jestem skuteczna, skupiłam się na tym jednym kościele, ale zamiast rozmawiać z przywódcami i ich szkolić, chciałam osobiście zrozumieć członków kościoła. Chciałam szybko odnieść dobre efekty, żeby przywódca widział, że jestem skuteczna. Nie angażowałam się w pracę z innymi kościołami, więc kiedy zobaczyłam listę osób od siostry Zhang, nie zadałam ani jednego pytania. Nie wiedziałam kim byli ci ludzie ani dlaczego chciała ich usunąć. Nie nadzorowałam i nie pilnowałam jak powinna prawdziwa przywódczyni. Bóg obnaża antychrystów za ich egoizm i podłość oraz dbanie tylko o imię i status. Wykorzystają każdą szansę, by się popisać i zaniedbają wszystko, co nie da im imienia albo statusu. Nie myślą o całej pracy domu Bożego, nie obchodzą ich wola Boga i Jego wymagania. Patrząc na moją motywację i zachowanie, czym różniłam się od antychrysta? To wszystko praca kościoła, więc jeśli oczyszczenie kościoła nie zostanie dobrze wykonane, wpłynie to na pracę domu Bożego. Nie martwiłam się tym ani mnie to nie interesowało. Chciałam tylko dokończyć powierzone mi zadanie, żeby zwierzchnik mnie pochwalił. Pracowałam tylko na swoje imię i status. Wkładałam wysiłek i energię w projekt, który interesował przywódcę, a nie obchodziło mnie nic, czego mi wyraźnie nie polecił. Nie uwzględniałam zupełnie woli Boga. Byłam samolubna i nikczemna! Gdyby mój przywódca nie kontrolował mojej pracy, nie rozprawił się ze mną i mnie nie przyhamował, dopuściłabym do tego, by prawdziwi wierzący, którzy coś osiągali, zostawił usunięci. Byłby to zły uczynek, a ja byłabym straszną przywódczynią, która nie wykonuje praktycznej pracy! Miałam tak wielkie braki. Praca na stanowisku przywódcy i odpowiedzialność stanowiły dowód wyróżnienia przez Boga i Jego zaufania. Przyjmując ten obowiązek, przyrzekłem Bogu, że będę go spełniać z uwzględnieniem Jego woli, ale w rzeczywistości oszukałam Boga. Myśląc o tym, czułam ból i wyrzuty sumienia, a łzy same zaczęły mi płynąć po twarzy. Nienawidziłam siebie za swój egoizm i nikczemność; czułam że zawiodłam Boga. Chciałam poznać siebie, szczerze się pokajać i zmienić.
Przeczytałam fragment słów Boga: „Jeśli ktoś mówi, że kocha prawdę i dąży do prawdy, ale jego celem jest osiągnięcie statusu, wyróżnienie się, popisywanie się, zdobycie uznania innych i realizacja własnych interesów, a swój obowiązek wykonuje nie po to, by okazać posłuszeństwo Bogu ani by Go zadowolić, lecz by zdobyć reputację, zyski i status, to dążenia takiego człowieka są nieprawe. A skoro tak, to czy dzieło Boże, dzieło kościoła i dzieło domu Bożego sprzyjają realizacji tych dążeń, czy też stanowią dla nich przeszkodę? Są oczywiście przeszkodą; niczego nie posuwają do przodu. Wszyscy, którzy wymachują sztandarem czynienia dzieła kościoła, a jednocześnie dążą do zdobycia osobistego majątku i prestiżu, działają na własną rękę, tworzą własną grupkę, własne małe królestwo – czy tacy przywódcy lub pracownicy wykonują swój obowiązek? Wszystko, co robią, zasadniczo przerywa, zakłóca i osłabia dzieło domu Bożego. Tak więc, sądząc po tym, że natura ludzkiego dążenia do majątku i prestiżu jest zupełnie inna, bez względu na to, jak dyskretnie ludzie do nich dążą, jak uzasadnione wydaje się takie dążenie człowiekowi i jak wielką cenę płaci, końcowym rezultatem jest demontaż, zakłócenia i szkody dla Bożego dzieła. Wypełnianie przez tych ludzi obowiązku nie tylko zakłóca pracę domu Bożego, ale także niszczy wkroczenie w życie Bożych wybrańców. Jaka jest natura tego rodzaju pracy? To demontaż, zakłócenia i szkody. Czy nie można tego uznać za kroczenie ścieżką antychrysta? (…) Innymi słowy, problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dbają o własne interesy, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się kanałem, poprzez który szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. W domu Bożym i w kościele odgrywają negatywną rolę; zakłócają i osłabiają dzieło domu Bożego, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia braci i sióstr w kościele; mają negatywny wpływ” („Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Słowa Boga pokazały mi, że dążenie do sławy i statusu i robienie rzeczy na własną rękę to w zasadzie oddanie się w służbę szatanowi, zakłócanie i sabotowanie pracy domu Bożego i przeszkadzanie w spełnianiu woli Bożej. Kiedy zastanowiłam się nad swoimi czynami, zobaczyłam że Bóg obnażył istotę mojego zachowania. W dniach ostatecznych Bóg dzieli ludzi w zależności od rodzaju, nagradzając dobrych i karząc złych. Oczyszczanie kościoła to pozbywanie się niewierzących i złoczyńców, którzy dostali się do domu Bożego. Nie wierzą naprawdę w Boga, nie dążą do prawdy i nie spełniają dobrze obowiązków, więc gdyby zostali w kościele, przeszkadzaliby braciom i siostrom w doświadczaniu słów Boga i wejściu w życie, a nawet mogliby czynić zło, które zakłóca dzieło domu Bożego. Oczyszczenie ma na celu oczyszczenie kościoła, zapewnienie wierzącym dobrych warunków do dążenia do prawdy, żeby szybciej poznali prawdę i dążyli prawidłową ścieżką wiary. Bóg zbawia tych, którzy dążą do prawdy i z radością ponoszą koszty na jego rzecz, ale ci którzy wnikają do domu Bożego, którzy pragną błogosławieństw, choć należą do szatana, zostają obnażeni i wyeliminowani. To sprawiedliwość Boga. Oczyszczanie pokazuje zasady kościoła traktowania ludzi oraz sprawiedliwe usposobienie Boga. Zrozumiałam, że w spełnieniu obowiązku nie uwzględniałam woli Boga, ale skupiałam się tylko na ochronie własnego nazwiska i statusu. Byłam niedbała i obojętna wobec zadań, z których nic nie miałam, usuwając ludzi, którzy byli sprawiedliwi, podtrzymywali dzieło domu Bożego i spełniali swój obowiązek. Czy tak spełniałam swój obowiązek? Czyż nie działałam przeciwko Bogu? Byłam nieodpowiedzialna, pozwalając siostrze Zhang spontanicznie usunąć ludzi, pozostawiając złoczyńców w kościele, ale wyrzucając ludzi wybranych przez Boga, którzy wkładają serce w swoje obowiązki i podtrzymują pracę domu Bożego. Czy nie byłam służącą szatana, zakłócając pracę domu Bożego? Czy nie skrzywdziłam ludzi? Kiedy to zrozumiałam, ujrzałam, że jestem tak zepsuta przez szatana, że nawet nie przypominam człowieka. Nie wzięłam odpowiedzialności za braci i siostry ani za zadanie od Boga. W sercu nie uwzględniałam interesów Boga, domu Bożego ani braci i sióstr. Chciałam postawić się w lepszym świetle i zyskać aprobatę przywódcy. Mimo tak nikczemnej motywacji, pragnęłam pochwał innych i nagród od Boga. Co za bezwstydność! Byłam naprawdę samolubna, nikczemna i skupiona tylko na sobie. Bóg jest sprawiedliwy i święty i patrzy nam w serca. Nikt nie może go oszukać. Moja wartość nie zmieni się poprzez oszustwa, muszę w obowiązki włożyć serce, a nie uciekać się do sztuczek. Przez krótki czas można ludzi nabierać, ale prędzej czy później zostanę zdemaskowana. Jeśli nie będę miała uczciwego serca przed Bogiem i nie będę dążyła do prawdy, Zostanę obnażona i wyeliminowana przez Boga jak fałszywi przywódcy i antychryści. Wtedy zrozumiałam, jak korzystne dla mnie były przycięcie i rozprawienie się ze mną. Nie wiedziałabym o tym, gdyby Bóg mnie nie przyciął i nie obnażył. Obrałabym ścieżkę prosto w ciemność i zostałabym odrzucona przez Boga. Zobaczyłam jak samolubna i nikczemna byłam. W swoim obowiązku nie byłam szczera wobec Boga, ale Bóg chciał mnie ocalić, więc ujawnił moje wykroczenia i złe uczynki poprzez wspólnotę i przywódcę, którzy mnie kontrolowali. Zmusiło mnie to to zastanowienia się nad sobą, ale dało mi też szansę na skruchę i zmianę. Czułam żal i wyrzuty sumienia, byłam tak bardzo wdzięczna Bogu. Pomodliłam się cicho: „Boże, moje zepsucie sięga głęboko i nie uwzględniam Twojej woli. Zakłóciłam pracę domu Bożego. Naprawdę chcę się pokajać i praktykować prawdę, spełniając obowiązki, by Ciebie zadowolić!”.
W czasie praktyki duchowej przeczytałam te słowa Boga: „Ci, którzy są zdolni wcielać prawdę w życie, potrafią zaakceptować Bożą kontrolę nad swymi działaniami. Kiedy akceptujesz Bożą kontrolę, masz serce na właściwym miejscu. Jeśli robisz coś tylko po to, by inni widzieli i nie akceptujesz Bożej kontroli, czy Bóg nadal jest w twoim sercu? Tacy ludzie nie oddają Bogu czci. Nie rób wszystkiego tylko dla własnego dobra i nie myśl ciągle o własnych sprawach; nie zważaj na swój status, prestiż czy reputację. Nie zwracaj także uwagi na ludzkie interesy. Musisz najpierw myśleć o interesach domu Bożego i uczynić z nich swój najważniejszy priorytet. Powinieneś troszczyć się o wolę Bożą i zacząć od zastanowienia się, czy byłeś czysty w wypełnianiu swojego obowiązku, czy zrobiłeś wszystko, by być lojalnym, czy starałeś się jak najlepiej unieść swoją odpowiedzialność i czy dałeś z siebie wszystko; a także czy w pełni poświęciłeś się swoim obowiązkom i pracy domu Bożego. Musisz przemyśleć te rzeczy. Rozważaj je często, a łatwiej ci będzie dobrze wykonywać swój obowiązek. Jeśli masz słaby charakter, mało doświadczenia bądź nie jesteś skuteczny w wykonywaniu zaawansowanych zadań, w twojej pracy mogą pojawiać się błędy lub braki, a efekty mogą nie być bardzo dobre, ale starałeś się, jak mogłeś. Kiedy nie myślisz o własnych pragnieniach ani nie bierzesz pod uwagę własnych interesów w tym, co robisz, lecz zamiast tego nieustannie troszczysz się o dzieło domu Bożego, mając na uwadze jego dobro i dobrze wypełniając swój obowiązek, to będziesz gromadzić dobre uczynki przed Bogiem. Ludzie, którzy spełniają takie dobre uczynki, to ci, którzy posiadają rzeczywistość prawdy, a tym samym składają świadectwo. Jeśli zawsze żyjesz według ciała i zawsze zaspokajasz własne egoistyczne pragnienia, należysz do ludzi, którzy nie posiadają rzeczywistości prawdy; jest to oznaka, że przynosisz Bogu wstyd” („Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Pokazało mi to, że prawdziwi wierzący chętnie praktykują prawdę i przyjmują kontrolę Boga. Nie chcą ani być podziwiani, ani nikogo zadowolić, nie dążą do nazwiska i statusu, ale na pierwszym miejscu stawiają dzieło domu Bożego, chronią jego interesów i oddają się zadaniu od Boga. Taka jest powinność istoty stworzonej. Tylko tak można pozyskać dzieło Ducha Świętego oraz przewodnictwo i błogosławieństwo Boże. Żyłam zgodnie z szatańską naturą, dążąc do nazwiska i statusu, zakłócając pracę domu Bożego, czyniąc zło i mając dług u Boga. Dostrzegłam, jak samolubne było moje dążenie do nazwiska i statusu, i że weszłam na ścieżkę antychrysta przeciw Bogu. Szczerze zapragnęłam poprawić swoją motywację i żyć przed Bogiem z czystym, szczerym sercem. Bez względu na opinie przywódców i innych, byłam gotowa dać z siebie wszystko i poważnie spełniać swój obowiązek.
Od tamtej pory, nieważne jaki to projekt ani który kościół, pracuję, by spełniać obowiązki i postępować zgodnie z zasadami, a nie kalkulować, w którym projekcie dobrze wypadnę albo czym zasłużę na pochwałę zwierzchnika. Spełniam obowiązki z większym spokojem, a kiedy ujawniam ślady zepsucia, umiem sama je porzucić. Niedawno przywódca poprosił mnie o zajęcie się podlewaniem i poświęcanie mniej czasu innym zadaniom. Kiedy zastanawiałam się, jak dobrze podejść do podlewania, usłyszałam o problemach pewnego kościoła. Miałam dylemat: Czy powinnam się tym zainteresować i zająć? Potrzebowałabym trochę czasu, by zrozumieć problem, więc automatycznie zaniedbałabym podlewanie. Przywódca kazał mi się na tym skupić, więc czy wyjdę na niekompetentną, jeśli nie będę robiła postępów? Rozważałam wysłanie innej osoby do zajęcia się tym kościołem. Ale nie czułam się dobrze z takim pomysłem. To wszystko była praca kościoła i moja odpowiedzialność, więc jeśli zajmę się zadaniem od zwierzchnika i zaniedbam inne rzeczy, czy nie będzie to dążenie do nazwiska i statusu jak antychryst albo fałszywy przywódca? Znalazłam osobę zapoznaną z sytuacją, by się nią zajęła. Ujrzałam w tym przewodnictwo Boga i okazało się, że problemy w tym kościele były poważniejsze, niż słyszałam. Razem z innym przywódcą zajęliśmy się wszystkim. Usunęliśmy kilku uciążliwych niewierzących oraz fałszywych przywódców, którzy byli nieodpowiedzialni i od dawna nie wykonywali prawdziwej pracy. Kiedy ci szkodliwi złoczyńcy zostali usunięci, a życie kościoła mogło wrócić do normy, poczułam szczęście. Teraz podchodzę praktycznie do swoich obowiązków, nie dążę do nazwiska ani statusu. Wszystko to dzięki sądowi, skarceniu, przycięciu i rozprawieniu się ze mną przez Boga. Dzięki Bogu za Jego zbawienie!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.