„Przygotowania” do zgromadzenia

24 lutego 2025

Autorstwa Xiaoli, Chiny

W lutym 2023 roku zostałam wybrana na przywódczynię kościoła. Zajmowałam się głównie podlewaniem. Początkowo byłam w stanie zajmować się też częścią pracy, za którą była odpowiedzialna współpracuąjca ze mną siostra. Później efekty podlewania znacznie się pogorszyły i zaczęłam się nieco niepokoić. Pomyślałam: „Odpowiadam za podlewanie. Kiepskie wyniki są bezpośrednio związane ze mną. Czy wyżsi przywódcy pomyślą, że brakuje mi zdolności do tej pracy, że nie potrafię niczego zrobić dobrze i że nie jestem w stanie się tej pracy podjąć?”. Aby przywódcy nie patrzyli na mnie z góry, poświęciłam pracy przy podlewaniu wszystkie swoje myśli i wkładałam w nią całą energię. Nie angażowałam się zbytnio w pracę, za którą odpowiadała siostra. Zdałam sobie także sprawę, że postępując w ten sposób, działałam niezależnie, bez harmonijnej współpracy. Ale kiedy pomyślałam, że odpowiadam głównie za podlewanie oraz jak słabe wyniki wpłynęłyby na moją reputację i status, przestało mnie obchodzić cokolwiek innego.

Pewnego dnia otrzymałam nieoczekiwany list od wyższych przywódców, którzy zaprosili mnie na zgromadzenie następnego dnia. Zaniepokoiłam się i pomyślałam: „To nie brzmi dobrze. Przywódcy na pewno będą mnie wypytywać o różne prace kościoła. W tym miesiącu nie zajmowałam się żadnymi innymi sprawami, tylko monitorowałam podlewanie. Nie mam pojęcia, jakie problemy wystąpiły w poszczególnych zadaniach ani jak wyglądają postępy prac. Jeżeli przywódcy zadadzą mi pytania, a ja nie zdołam udzielić odpowiedzi, co sobie o mnie pomyślą? Czy uznają, że brakuje mi poczucia ciężaru w wykonywaniu obowiązków, i wyrobią sobie o mnie złe zdanie? Jeśli dowiedzą się, że monitorowałam wyłącznie podelgająca mi pracę przy podlewaniu i ignorowałam inne zadania, z pewnością powiedzą, że jestem skrajnie samolubna i godna pogardy oraz że interesują mnie tylko moje własne interesy, a nie całokształt pracy kościoła, i że zależy mi tylko na reputacji i statusie. Jeśli ostatecznie mnie przytną lub zwolnią, jakie to będzie zawstydzające!”. Pomyślałam, że na jutrzejszym zgromadzeniu przywódcy z pewnością zaczną od pytania o pracę ewangelizacyjną, więc szybko poszłam do siostry, z którą pracowałam, aby dowiedzieć się o postępach w tej pracy. Dzięki temu miałabym jakikolwiek pojęcie na ten temat, gdyby przywódcy jutro mnie o to zapytali. Jednakże praca ewangelizacyjna obejmowała wiele szczegółów, których nie dało się wyjaśnić w kilku słowach, a ja miałam mało czasu, więc niewiele się dowiedziałam. Czułam niepokój i długo leżałam w łóżku, nie mogąc zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli o jutrzejszym zgromadzeniu. W dniu zgromadzenia byłam na miejscu wcześniej. Z radością odkryłam, że przywódcy jeszcze nie przybyli z powodu innych spraw. Pomyślałam, że mogłabym wykorzystać ten czas, aby przejrzeć raporty z każdej grupy, dowiedzieć się, jak przebiegało każde zadanie, i zrozumieć, w czym mogą tkwić problemy. Dzięki temu mogłabym odpowiedzieć na część pytań przywódców. Szybko przejrzałam raporty z pracy każdej grupy. Choć zyskałam ogólne pojęcie, jak przebiega praca, wciąż nie rozumiałam wielu szczegółów. Pomyślałam też, że na zgromadzeniu przywódcy nie zapytają tylko o pracę, ale na pewno będą też dopytywać o nasze ostatnie doświadczenia i osiągnięcia, a także o wiedzę o sobie, którą zyskaliśmy. Nie potrafiłam powiedzieć zbyt wiele na temat szczegółów pracy, więc jeśli do tego nie opowiedziałabym odpowiednio o swoim wejściu w życiu ani nie zdołałabym niczego omówić, przywódcy z pewnością kiepsko oceniliby zarówno moją pracę, jak i moje wejście w życie. Powiedzieliby coś w stylu: „Niczego nie potrafisz zrobić dobrze; jak ktoś taki jak ty może być przywódczynią kościoła?”. Spojrzeliby na mnie z góry. Przeczytałam zatem szybko słowa Boże i zastanowiłam się nad swoim stanem. Szukałam fragmentów, które mogłabym zjeść i wypić, aby naprawić moje zepsute usposobienie. Bałam się, że gdy nadejdzie czas, a moje omówienie nie wypadnie dobrze, przywódcy przejrzą mnie na wylot. Nie mogłam jednak uspokoić serca ani skupić się na słowach Bożych. Im bardziej starałam się zastanowić nad sobą i poznać siebie, tym większy miałam mętlik w głowie. Nie czułam oświecenia ani wskazówek Ducha Świętego. Zrozumiałam, że mój stan był niewłaściwy. Czy nie zachowywałam się podstępnie? Wówczas uspokoiłam się i zaczęłam modlić do Boga: „Boże, mój stan jest straszny. Czuję niepokój i dyskomfort, a moje myśli są naprawdę niejasne. Wiem, że znajduję się w niewłaściwym stanie. Chcę wyciszyć przed Tobą swoje serce, poszukać Twojej intencji i wyzwolić się z tego złego stanu”.

W tamtej chwili przypomniały mi się te słowa Boże: „Czy wyznaczyłeś swoje cele i powziąłeś swe zamierzenia pamiętając o Mnie? Czy wypowiadasz wszystkie swe słowa i popełniasz wszystkie swe uczynki w Mojej obecności? Przyglądam się bacznie wszystkim twym myślom i ideom. Czy nie czujesz się winny? Udajesz przed innymi i spokojnie przyjmujesz postawę kogoś przekonanego o własnej nieomylności. Robisz to, by się osłonić. Robisz to, by ukryć tkwiące w tobie zło, a nawet obmyślasz sposoby na to, by zrzucić winę na kogoś innego. Jakiż fałsz mieszka w twoim sercu!(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 13, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Później przeczytałam też następujące słowa Boże: „Antychryści są wyjątkowo zdradzieccy i przebiegli. Wszystko, co mówią, jest dokładnie przemyślane – nikt nie potrafi udawać lepiej od nich. Gdy jednak prawda wychodzi na jaw i ludzie widzą, z kim naprawdę mają do czynienia, antychryści robią wszystko, co w ich mocy, by bronić swoich racji, wymyślają rozmaite sposoby naprawienia sytuacji i blefują, by ocalić swój wizerunek i reputację. Antychryści każdego dnia żyją tylko dla reputacji i statusu, żyją tylko po to, by upajać się korzyściami płynącymi ze statusu, wyłącznie o tym myślą. Nawet gdy czasem zdarza im się znosić jakieś drobne trudności albo zapłacić trywialną cenę, czynią to dla zdobycia reputacji i statusu. Od chwili, gdy uwierzą w Boga, antychryści gonią za statusem, posiadaniem władzy i łatwym życiem – intrygują, by to wszystko zdobyć, i nie spoczną, póki nie osiągną swych celów. Jeśli ich złe uczynki zostaną obnażone, wpadają w panikę, jakby walił się na nich świat. Nie mogą jeść ani spać, sprawiają wrażenie pogrążonych w transie, jakby cierpieli na depresję. Kiedy inni ich pytają, co się stało, kłamią, mówią na przykład: »Wczoraj byłem tak zajęty, że nie spałem przez całą noc, więc jestem bardzo zmęczony«. Ale w gruncie rzeczy nic z tego nie jest prawdą, wszystko jest oszustwem. Czują się tak, bo bezustannie roztrząsają: »Moje złe uczynki zostały ujawnione, więc jak mogę odzyskać reputację i status? Za pomocą jakich środków mogę się zrehabilitować? Jakim tonem mam mówić, żeby wszystkim to wytłumaczyć? Co mam powiedzieć, żeby ludzie mnie nie przejrzeli?«. Przez długi czas nie potrafią wymyślić, co mogliby zrobić, dlatego ulegają przygnębieniu. Czasami wpatrują się tępo w jeden punkt i nikt nie wie, na co patrzą. Łamią sobie głowę nad swoim problemem, który całkowicie pochłania ich myśli, nie chcą jeść ani pić. Mimo to wciąż udają, że troszczą się o pracę kościoła, i pytają innych: »Jak idzie ewangelizacja? Jak skutecznie jest wygłaszana? Czy bracia i siostry zyskali ostatnio wejście w życie? Czy ktoś powodował zakłócenia albo wywoływał niepokoje?«. Te ich pytania o pracę kościoła mają na celu urządzenie przedstawienia dla innych. Gdyby rzeczywiście dowiedzieli się o problemach, nie mieliby jak ich rozwiązać, więc ich pytania są jedynie formalnością, którą inni mogą postrzegać jako troskę o pracę kościoła(Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Osąd zawarty w słowach Bożych zasmucił mnie i wytrącił z równowagi. Dostrzegłam, jak bardzo byłam podstępna. Byłam naprawdę samolubna w wykonywaniu obowiązków, skupiałam się wyłącznie na własnej pracy w trosce o swoją reputację i o swój status, praktycznie nigdy nie pytając o inne zadania. W ogóle nie wykonałam żadnej pracy. Wiedziałam, że moje działania nie są zgodne z intencjami Boga oraz że nie jestem graczem zespołowym; mimo to nie szukałam prawdozasad, aby rozwiązać te problemy. Poza tym wiedziałam, że zazwyczaj nie zwracam zbytniej uwagi na wejście w życie; nie byłam też za bardzo w stanie omawiać rzeczywistej, empirycznej wiedzy. Kiedy przywódcy nie zapraszali mnie na zgromadzenia, nie przywiązywałam do tego większej wagi. Uważałam, że nawet gdybym miała problemy, przywódcy by o tym nie wiedzieli, więc nie spieszyło mi się z ich rozwiązaniem. Ale gdy tylko usłyszałam, że przywódcy zamierzają zaprosić mnie na zgromadzenie, od razu się zaniepokoiłam. Obawiałam się, podczas zgromadzeniaże moje problemy zostaną ujawnione oraz że gdy przywódcy się o nich dowiedzą, z pewnością pomyślą, że brak mi poczucia ciężaru w wykonywaniu obowiązków, że nie wykonuję rzeczywistej pracy oraz że mój potencjał i wejście w życie są marne. Ponieważ dopiero zaczęłam pełnić obowiązki przywódczyni, a wyżsi przywódcy nie znali mnie zbyt dobrze, z pewnością nie ceniliby mnie w przyszłości, a nawet mogliby mnie zwolnić, gdybym podczas naszego pierwszego spotkania wywarła na nich złe wrażenie. Aby chronić swoją reputację i swój status, próbowałam na wszelkie możliwe sposoby ukryć swoje problemy. Przed zgromadzeniem pobiegłam znaleźć siostrę, z którą pracowałam, aby omówić szczegóły pracy. Chciałam też ukryć się i oszukać przywódców poprzez wcześniejsze przejrzenie raportów i zapoznanie się z pracą. Chciałam stworzyć fałszywe wrażenie, że dobrze nadaję się do tej pracy i zwracam dużą uwagę na swoje wejście w życie, aby inni wystawili mi dobrą ocenę. Brakowało mi już poczucia ciężaru w wykonywaniu obowiązku i nie dążyłam do prawdy, a jednocześnie cały czas bałam się, że inni przejrzą mnie na wylot, więc stworzyłam fałszywy wizerunek i się za nim schowałam. Czyż nie było to rażące i bezwstydne oszustwo? Dostrzegłam, że byłam naprawdę podstępna. Zachowywałam się dokładne jak antychryst. Antychryści są szczególnie przebiegli i robią wszystko, co w ich mocy, aby chronić swoją reputację i status, gdy tylko coś im grozi. Czyż nie tak właśnie się zachowywałam? Kiedy sprawy nie dotyczyły mojej reputacji ani mojego statusu, ignorowałam inne zadania kościoła i w ogóle nie zwracałam uwagi na swoje wejście w życie. Lecz gdy tylko coś dotyczyło mojego statusu i mojej reputacji, wpadałam w panikę: czytałam słowa Boże i próbowałam zrozumieć pracę, sprawiając wrażenie, że jestem pilna w swoim dążeniu. Byłam naprawdę przebiegła i podstępna. Czy ujawnione przeze mnie usposobienie nie było usposobieniem antychrysta?

Później przeczytałam te słowa Boże: „W wierze w Boga musicie kroczyć właściwą ścieżką, postępować jak należy i nie angażować się w to, co szemrane i złe. Co to znaczy »szemrane i złe«? Wierzący w Boga zawsze próbują polegać na drobnych intrygach, na zwodniczych i przebiegłych gierkach i sztuczkach, aby ukryć własne zepsucie, swoje wady i niedociągnięcia oraz problemy, takie jak swój mały format; podchodzą do wszystkich spraw zgodnie z szatańskimi filozofiami, co ich zdaniem nie jest takie złe. W sprawach nieistotnych przymilają się do Boga i do swoich przywódców, ale nie praktykują prawdy ani nie postępują zgodnie z zasadami. Starannie obserwują słowa i zachowanie innych, wciąż się zastanawiając: »Jak ostatnio wypadłem? Czy wszyscy mnie wspierają? Czy Bóg wie o wszystkich dobrych rzeczach, które zrobiłem? Jeśli wie, to czy mnie pochwali? Jakie miejsce zajmuję w sercu Boga? Czy jestem tam ważny?«. Chodzi im o to, czy jako ktoś, kto wierzy w Boga, otrzymają błogosławieństwa, czy też zostaną wyeliminowani. Czy ciągłe zastanawianie się nad tym nie jest oszukańcze i złe? Naprawdę jest oszukańcze i złe, nie jest czymś właściwym. Jaka jest zatem właściwa droga? (Dążenie do prawdy i przemiany usposobienia). Zgadza się. Dla tych, którzy wierzą w Boga, jedyną słuszną drogą jest dążenie do prawdy, uzyskanie prawdy i osiągnięcie przemiany usposobienia. Tylko droga, którą Bóg prowadzi ludzi do zbawienia, jest drogą prawdziwą i właściwą(Sześć wskaźników rozwoju życiowego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam się całkowicie osądzona. Zauważyłam, że zawsze próbowałam stosować sztuczki, aby ukryć swoje problemy w wykonywaniu obowiązków. To był nieuczciwy i zły sposób postępowania. Nie podążałam właściwą drogą. Tak naprawdę zaproszenie od przywódców na zgromadzenie, aby przyjrzeć się pracy, było zupełnie normalne. Powinnam po prostu przyznać, jak zwykle postępowałam. Gdyby wskazali mi braki lub niedociągnięcia w pewnych obszarach, powinnam je nadrobić w przyszłych obowiązkach, a nawet jeśli by mnie przycięli, pomogłoby mi to zastanowić się i wejść, abym mogła lepiej wykonywać swój obowiązek. Ja jednak zdecydowałam się na fałsz i robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby ukryć swoje problemy, blefować i oszukiwać przywódców. Nie chciałam, aby zobaczyli moje zepsucie i braki. Czyż w ten sposób nie dopuszczałam się szemranych i złych praktyk? Kiedy ktoś, która naprawdę dąży do prawdy, zdaje sobie sprawę, że jest samolubny i nikczemny, a podczas wykonywania obowiązków zależy mu tylko na realizacji własnych zadań, potrafi szybko poszukać prawdy, żeby odmienić swój stan. Kiedy przywódcy pytają taką osobę o jej pracę, potrafi ona stawić temu czoła ze spokojem i skorygować swoje odstępstwa. Ponadto ludzie, którzy naprawdę skupiają się na wejściu w życie, powinni zwracać uwagę na swoje myśli i pomysły w życiu codziennym oraz szukać prawdy, aby prędko rozwiązać problemy, zamiast po prostu zaopatrywać się w słowa Boże, gdy zbliża się zgromadzenie z przywódcami. Ja jednak próbowałam stworzyć fasadę, która miała oszukać przywódców. Postępując w ten sposób, dopuszczałam się oszustwa i fałszu. Czyż nie próbowałam oszukać Boga i zyskać przychylności przywódców? Zrozumiałam, że wcale nie jestem osobą, która praktykuje prawdę i dąży do niej.

Później zastanowiłam się także, jak mogłam tak bezczelnie oszukiwać i dlaczego nie potrafiłam zaakceptować Bożej kontroli. Wielokrotnie wiedziałam przecież, że powinnam być szczera i żyć przed obliczem Boga, akceptując Jego kontrolę. Mimo to, gdy mierzyłam się z faktycznymi sytuacjami, nadal odruchowo uciekałam się do fałszu. Dlaczego? Później przeczytałam te słowa Boże: „Czy życie ludzi fałszywych nie jest wyczerpujące? Przez cały czas opowiadają kłamstwa, a potem muszą wymyślać kolejne kłamstwa, by uwiarygodnić te wcześniejsze, i uciekają się do podstępów. Sami czynią swoje życie bardzo wyczerpującym. Wiedzą, że takie życie jest wyczerpujące, dlaczego zatem wciąż chcą być fałszywi, a nie uczciwi? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym pytaniem? Takie są konsekwencje, gdy ludzi ogłupia ich szatańska natura; to ona nie pozwala im porzucić takiego życia i tego rodzaju usposobienia. Ludzie z zadowoleniem godzą się na takie ogłupianie i na życie w taki sposób; nie chcą praktykować prawdy i kroczyć ścieżką światła. Myślisz, że takie życie jest wyczerpujące, a takie postępowanie niepotrzebne – ludzie fałszywi uważają jednak, że jest ono wręcz konieczne. Sądzą, że zaniechanie tego rodzaju praktyk by ich upokorzyło, że zaszkodziłoby ich wizerunkowi i reputacji oraz ich interesom, że straciliby zbyt wiele. Cenią te rzeczy, cenią sobie własny wizerunek, własną reputację i własny status. Oto prawdziwa twarz ludzi, którzy nie kochają prawdy. Podsumowując, kiedy ludzie nie chcą być uczciwi lub nie praktykują prawdy, to dlatego, że nie prawdy kochają. W głębi serca dbają o reputację i status, gonią za doczesnymi trendami i żyją pod władzą szatana. To jest problem z ich naturą. Żyją dziś ludzie, którzy od lat wierzą w Boga, wysłuchali wielu kazań i wiedzą, na czym polega wiara w Boga. Mimo to wciąż nie praktykują prawdy i nie zaszła w nich zmiana – dlaczego? Ponieważ nie kochają prawdy. Nawet jeśli trochę ją rozumieją, to i tak nie są w stanie wprowadzić jej w życie. W przypadku takich ludzi wiara w Boga jest bezcelowa bez względu na to, ile lat wierzą(Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki demaskującym słowom Bożym zrozumiałam, że moja niechęć do bycia uczciwą osobą wynikała z mojej natury, która nie kochała prawdy, lecz przywiązywała zbyt dużą wagę do reputacji i statusu. Choć wiedziałam, że życie w kłamstwie jest wyczerpujące, gdy pomyślałam o tym, jak bycie uczciwą osobą mogłoby zaszkodzić mojej reputacji i statusowi, nie miałam ochoty praktykować prawdy. Zostałam nieświadomie oszukana i skrzywdzona przez szatana. W tym okresie nie wykonywałam żadnej prawdziwej pracy i nie skupiałam się na wejściu w życie. Kiedy przywódcy zaprosili mnie na zgromadzenie, powinnam była zachować się uczciwie i podejść do sprawy spokojnie: przyznać się do faktu, że nie wykonuję prawdziwej pracy, i przyjąć wskazówki i pomoc przywódców. Obawiałam się jednak, że przez to przywódcy pomyślą, iż brakuje mi poczucia ciężaru wykonywanych obowiązków, i wywrę na nich złe wrażenie, a to sprawi, że nie będą mnie cenić, a nawet mnie zastąpią. Myśląc o tym wszystkim, straciłam odwagę, aby być uczciwą osobą, ponieważ uznałam, że bycie uczciwym przyniosłoby mi zbyt wiele strat. Nie praktykowałam prawdy i nie zachowywałam się jak uczciwa osoba. Nieustannie starałam się chronić swoją reputację i swój status, żyjąc zgodnie z takimi szatańskimi truciznami jak: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” oraz „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Te trucizny głęboko zakorzeniły się w moim sercu i stały prawem kierującym moim przetrwaniem. Aby nie wywrzeć złego wrażenia na przywódcach, stworzyłam fasadę, za którą mogłam się ukryć. Wiedziałam, że byłam wobec przywódców niedbała i podstępna i czułam się z tym nieswojo, lecz aby nie stracić twarzy, musiałam sięgać po fałsz. Te szatańskie trucizny były jak kajdany, które mocno mnie krępowały i utrudniały ucieczkę. Choć doskonale znałam prawdę, nie potrafiłam wcielić jej w życie. Zauważyłam, że często w ramach swoich obowiązków dopuszczałam się fałszu w trosce o swoją reputację i swój status. Czasami, gdy wyżsi przywódcy pytali o pracę, nawet gdy nie wykonałam pewnych zadań, kłamałam, że to zrobiłam, aby utrzymać dobry wizerunek w ich sercach, a potem starałam się nadrobić zaległości. Innymi razy, gdy nie rozumiałam szczegółów pracy, szybko zmieniałam temat, gdy przywódcy zadawali pytania; mówiłam o przyszłych planach, aby ukryć fakt, że nie wykonuję rzeczywistej pracy. Zauważyłam, że choć wierzyłam w Boga od wielu lat oraz zjadłam i wypiłam wiele Jego słów, wciąż ponad wszystko ceniłam reputację i status. Choć wiedziałam, że pogoń za nimi obrzydza Boga, nie mogłam się powstrzymać. W mojej naturze tkwi to, że naprawdę nie miłuję prawdy i jestem jej niechętna. Zdałam sobie też sprawę, że aby praktykować prawdę i być uczciwą osobą, należy porzucić własne interesy i wyrzec się pogoni za reputacją i statusem. Opieranie się na zdradzieckim usposobieniu w życiu oznacza, że nie można żyć otwarcie i uczciwie oraz że taka osoba ostatecznie traci godność i uczciwość; ostatecznie Bóg jej nienawidzi i się nią brzydzi. Uświadomiwszy to sobie, poczułam ogromną pogardę do siebie. Nie chciałam już żyć dla reputacji i statusu.

Później przeczytałam te słowa Boże: „Dzisiaj większość ludzi nazbyt lęka się zanosić swe czyny przed Boga. Choć możesz oszukać Jego ciało, nie oszukasz Jego Ducha. Wszystko, co opiera się Bożemu nadzorowi, jest sprzeczne z prawdą i powinno być odrzucone; w przeciwnym razie stanowi to grzech przeciw Bogu. Więc kiedy się modlisz, rozmawiasz we wspólnocie ze swymi braćmi i siostrami, wykonujesz swe obowiązki lub zajmujesz się swoimi sprawami, zawsze musisz przedstawiać swe serce Bogu. Gdy pełnisz swoją rolę, Bóg jest przy tobie, a jeżeli twoje intencje są właściwe i sprzyjają dziełu domu Bożego, przyjmie On wszystko, co czynisz, więc powinieneś szczerze oddać się wypełnianiu swej roli(Bóg doskonali tych, którzy są według Jego serca, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga zrozumiałam, że ci, którzy wierzą w Boga, powinni poddać się Jego kontroli i żyć przed Jego obliczem. Jednakże w mojej wierze i w moim obowiązku nie potrafiłam Bożej kontroli zaakceptować. Zawsze wolałam polegać na ludzkich sposobach, aby oszukiwać i zwodzić przywódców. Myślałam, że dopóki ludzie nie dowiedzą się o moich problemach, wszystko będzie dobrze, tak jakby oszukiwanie ludzi miało sprawić, że Bóg się o tym nie dowie, i że robiąc to, będę w stanie chronić zarówno swój status, jak i obowiązki. Czyż nie próbowałam oszukać tak samej siebie, jak i innych? Może się wydawać, że próbowałam oszukać tylko przywódców, ale w istocie próbowałam oszukać Boga. W moim sercu nie było w ogóle dla Niego miejsca. Prawda jest taka, że Bóg sprawdza wszystko. Bada każdą moją myśl, każdy mój pomysł pomysł i każde moje działanie. Podczas gdy bezczelnie próbowałam oszukać Boga i ludzi oraz angażowałam się potajemnie w podstępne działania, Bóg widział wszystko jak na dłoni. Bóg wiedział, jak wykonuję swoje obowiązki i czy dążę do prawdy. Gdybym miała w sercu miejsce dla Boga, skupiałabym się na życiu przed Jego obliczem i akceptowaniu Jego kontroli we wszystkich sprawach. Gdy tylko moja praca nie przynosiła rezultatów, powinnam była od razu to skorygować i uczciwie przyznać się do swoich niedociągnięć. Ale skoro wykonywałam swoje obowiązki tak, jak je wykonywałam – zaniedbując różne aspekty pracy i ciągle próbując to ukryć za pomocą rozmaitych sztuczek – to jaką wartość miała dobra opinia ludzi na mój temat? Problemy związane z moimi obowiązkami pozostały nierozwiązane, a moje podstępne usposobienie nie zmieniło się. To budziło obrzydzenie i niezadowolenie Boga. Czyż nie była to ogromna strata i skrajna głupota? Nie wykonywałam żadnej rzeczywistej pracy w ramach swoich obowiązków, moje wejście w życie było marne, a do tego przejawiałam wiele zepsutych skłonności. Powinnam była skupić się na okazaniu Bogu skruchy i na dobrym wykonywaniu swoich obowiązków. Właśnie takie podejście powinnam była mieć!

Później zaczęłam szukać sposobu, aby postępować zgodnie z intencjami Boga. Przeczytałam te słowa Boże: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute skłonności – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wejścia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez ograniczania i bez cierpienia, całkowicie w świetle(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże wskazały mi ścieżkę praktyki. Bez względu na problem, należy szukać prawdy, aby go rozwiązać. Pierwszym krokiem do wkroczenia w prawdę jest otwarcie się. Bez względu na to, jakie zepsute usposobienie zostanie ujawnione, trzeba się odsłonić i być uczciwą osobą wobec Boga i innych ludzi. Nie należy niczego ukrywać, aby utrzymać reputację lub status. Trzeba mówić prawdę, bez uciekania się do fałszu i podstępu. Tylko w ten sposób można żyć swobodnie i zyskać Bożą aprobatę. Zdałam sobie też sprawę, że życie w szatańskim, zepsutym usposobieniu, ciągła troska o zdanie innych osób, a także nieustanne kłamstwa i oszustwa uczyniły moje życie wyczerpującym i niegodnym. Nie chciałam już żyć dla sławy, zysków i statusu. Byłam gotowa poddać się kontroli Boga i żyć przed Jego obliczem. Niezależnie od poglądów i opinii innych ludzi na mój temat chciałam po prostu wykonywać swoje obowiązki, żeby zadowolić Boga. Gdy myślałam o tym, moje serce wypełniło się wielkim poczuciem spokoju. Przestałam się martwić, że wyżsi przywódcy będą sprawdzać moją pracę. Nie chciałam też dłużej oszukiwać Boga ani innych ludzi.

W dniu zgromadzenia przywódcy przybyli spóźnieni i zapytali mnie, jak monitorowałam pracę ewangelizacyjną. Serce mi waliło i wciąż czułam niepokój. Bałam się, że przywódcy źle o mnie pomyślą, jeśli poznają prawdę. Wtedy przypomniałam sobie następujące słowa Boże: „Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Moje serce wielki spokój. Nie chciałam już dłużej robić niczego z myślą o reputacji czy statusie. Porozmawiałam więc szczerze i otwarcie z przywódcami. Przyznałam, że byłam samolubna i nikczemna oraz że nie monitorowałam wszystkich obszarów pracy. Wyznałam też, że choć nie monitorowałam pracy, i tak nadal próbowałam oszukiwać innych. Po wysłuchaniu moich słów przywódcy nie przycięli mnie. Zamiast tego omówili ze mną, jak harmonijnie współpracować, aby dobrze wykonywać pracę kościoła. Słysząc ich słowa, moje serce ożywiło się i zyskałam ścieżkę praktyki. Kiedy później spytali mnie o mój stan, również otwarcie omówiłam z nimi to, że pracowałam z myślą o swojej reputacji i statusie, żyjąc w egoistycznym i nikczemnym stanie, ale że byłam gotowa szukać prawdy, aby się poprawić. Po tych słowach poczułam spokój i pewność w sercu. Zdałam sobie sprawę, że kiedy moje myśli skupiają się na tym, co sądzą o mnie inni, oraz na moim miejscu w ich sercach, daję się oszukiwać szatanowi, uciekam się do fałszu i podstępu oraz żyję w bolesny i wyczerpujący sposób. Lecz kiedy nie biorę pod uwagę opinii innych ludzi i chcę postępować tylko według słów Bożych i być uczciwą osobą, mój stan nieustannie się poprawia. Mam poczucie, że żyję przed obliczem Boga, a moje serce czuje się prawdziwie wyzwolone.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Obowiązki nie mają rangi

Autorstwa Karen, Filipiny Zanim uwierzyłam w Boga Wszechmogącego, byłam przyzwyczajona do pochwał. Zawsze chciałam być w centrum uwagi i...

Ta moja próba

Autorstwa Zhongxin, Chiny Bóg Wszechmogący mówi: „Moje czyny są liczniejsze niż ziarna piasku na plażach, a Moja mądrość większa niż...

Połącz się z nami w Messengerze
Zmniejsz rozmiar czcionki
Zwiększ rozmiar czcionki
Włącz tryb pełnoekranowy
Wyłącz tryb pełnoekranowy