Udręka życia w kłamstwie
W 2019 roku przyjąłem dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Na spotkaniach widziałem, że inni potrafią mówić o swoich doświadczeniach i zrozumieniu. Bez obaw otwierali się, mówiąc o swoim skażeniu i wadach. Bardzo im zazdrościłem. Też chciałem być szczery i otworzyć się tak jak oni, ale kiedy do tego dochodziło, nie umiałem mówić prawdy. Pewnego razu bracia i siostry spytali mnie: „Jesteś młody, nadal studiujesz?”. Nie studiowałem już od jakiegoś czasu. Gotowałem i sprzątałem w restauracji, ale bałem się, że inni będą mną gardzić, kiedy się o tym dowiedzą, przyznałem więc, że nadal studiuję. Nie myślałem o tym więcej. Pewnego dnia oglądając świadectwo, zobaczyłem fragment Słowa Boga i zastanowiłem się nad sobą. „Musicie wiedzieć, iż Bogu podobają się ci, którzy są uczciwi. Bóg w swej istocie jest kwintesencją wierności, stąd też Jego słowom zawsze można zaufać. Co więcej, Jego czyny są nieskalane i niepodważalne. To dlatego Bogu mili są ci, którzy są wobec Niego całkowicie uczciwi. Być uczciwym zaś oznacza oddać swoje serce Bogu, być wobec Niego szczerym i otwartym we wszystkich sprawach, nigdy nie ukrywać prawdy, nie próbować zwieść tych, którzy są pod tobą i ponad tobą; a także nie robić niczego tylko po to, aby przypochlebić się Bogu. Podsumowując, być uczciwym znaczy być szczerym w swych słowach i czynach i nie mamić ani Boga, ani człowieka” (Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Z Bożych słów zrozumiałem, że Bogu podobają się szczerzy ludzie, którzy potrafią się przed Nim otworzyć i są jednoznaczni w tym, co robią i mówią, i którzy nie próbują oszukać Boga ani ludzi. Ale ja, gdy inni mnie spytali, czy nadal studiuję, nie potrafiłem powiedzieć prawdy w obawie, że mną wzgardzą. Nie byłem też szczery przed Bogiem. Nie byłem uczciwy. Chciałem to wyznać innym, ale bałem się, że mnie wyśmieją. Jednocześnie milcząc, czułem się bardzo źle. Modliłem się więc do Boga i prosiłem, żeby pomógł mi być szczerym człowiekiem. Podczas spotkania wyznałem swoje skażenie i przyznałem się do kłamstw i oszustw. Inni nie tylko mną nie wzgardzili, ale powiedzieli, że moje doświadczenie jest dobre. To dodało mi odwagi, żeby być uczciwym. Pomimo, że w tej sytuacji byłem szczery i powiedziałem prawdę, nie byłem świadomy swojego szatańskiego usposobienia. Kiedy chodziło o moją reputację i moje interesy, ujawniało się moje usposobienie i kłamałem.
Później zostałem kaznodzieją i byłem odpowiedzialny za pracę trzech kościołów. Podczas zebrania pracowników przywódca zapytał, jak konkretnie nowi wierzący są podlewani w każdym kościele, i dlaczego niektórzy nie otrzymali właściwego wsparcia. Trochę się zdenerwowałem, ponieważ znałem tylko sytuację jednego z trzech kościołów. Co miałem więc powiedzieć? Gdybym powiedział prawdę, co by o mnie pomyśleli? Uznaliby, że nie mogę być kaznodzieją, skoro nawet nad tym nie panuję? Albo że nie wykonuję pracy i nie nadaję się do tego obowiązku? Spaliłbym się ze wstydu, gdyby mnie zwolnili. Chciałem uciec, gdybym jednak wylogował się wcześniej, wszyscy zdaliby sobie sprawę, że się boję, bo nie wykonałem pracy. Musiałem więc zostać i słuchać, jak inni kaznodzieje mówią o pracy, za którą są odpowiedzialni. Byłem jak kot na gorącym, blaszanym dachu. Kiedy wywołał moje imię, z nerwów udałem, że nie słyszę. „Co powiedziałeś?”. Przywódca odparł: „Właśnie mówiliśmy o podlewaniu nowych wierzących, możesz opowiedzieć o twoich?”. Serce waliło mi jak oszalałe. Najpierw zacząłem mówić o kościele, o którym wiedziałem. Nie chciałem mówić o dwóch pozostałych, jednak w obawie, że wszyscy się dowiedzą, iż tego nie sprawdziłem, zacisnąłem zęby i skłamałem: „Wielu nowych wierzących w drugim kościele nie otrzymuje wsparcia, i nie możemy do nich dotrzeć z powodu pandemii. Nie jestem pewien, jak wygląda sytuacja w trzecim kościele, ponieważ przez cały czas nadzorowałem pracę w tych dwóch”. Mówiąc to, czułem się bardzo źle i byłem przerażony, że wszyscy przejrzą moje kłamstwo, co byłoby jeszcze bardziej upokarzające. Byłem spięty przez całe spotkanie i kiedy się skończyło, odetchnąłem z ulgą. Wtedy przywódca zadzwonił do mnie z pytaniem: „Czy prosiłeś pracowników podlewania, żeby dzwonili do tych nowych wierzących, którzy nie otrzymują wsparcia z powodu pandemii?”. Zaniemówiłem, słysząc to pytanie. Gdybym przyznał, że nie znam szczegółów, czy poznałby, że skłamałem? Nie wiedziałem, co mówić, nadal więc kłamałem. „Mówiłem im to, ale niektórzy nowi wierzący nie odbierają telefonów”. „Którzy nowi wierzący?”, spytał. Pomyślałem sobie, „Czy przywódca mnie przepytuje, bo wie, że kłamię?”. Pośpiesznie odparłem, „Myślę że ci, którzy dopiero przyjęli Boże dzieło”. Widząc, że nie potrafię tego wyjaśnić, dodał: „Kiedy się więc dowiesz, daj mi znać”. Po tej rozmowie miałem głębokie poczucie winy. Znowu skłamałem. Jedno kłamstwo pociągnęło za sobą wiele innych. Łatanie jednych kłamstw drugimi, to męczarnia. Podczas tamtego spotkania jeden kaznodzieja przyznał, że nie sprawdził jednego z trzech kościołów, za które był odpowiedzialny. Powiedział prawdę, dlaczego więc mnie nie było stać na jedno uczciwe słowo? Kłamstwa, oszustwa i robienie fałszywego wrażenia, nie mogły przykryć prawdy. Bóg bada wszystkich, więc prędzej czy później to wyszłoby na jaw, modliłem się więc do Boga: „Boże, kiedy przywódca pytał podczas spotkania o pracę, skłamałem. Bałem się, że będą mną gardzić, słysząc, że nie wykonałem pracy. Pozwól mi poznać siebie samego i odrzucić skażone usposobienie”.
Potem przeczytałem fragment Bożych słów. Bóg Wszechmogący mówi: „W codziennym życiu ludzie mówią wiele rzeczy, które są bezsensowne, nieprawdziwe, ignoranckie, głupie i mają na celu usprawiedliwianie się. W gruncie rzeczy mówią to wszystko powodowani własną pychą, po to, by zaspokoić własną próżność. Pod postacią tych kłamliwych wypowiedzi wylewają się z nich zepsute skłonności. Skorygowanie tego zepsucia obmyje twoje serce; będziesz coraz czystszy i coraz bardziej uczciwy. W istocie wszyscy ludzie wiedzą, dlaczego kłamią: robią to ze względu na własne interesy, twarz, próżność i status. Porównując się z innymi, mierzą zbyt wysoko. W rezultacie ich kłamstwa zostają ujawnione i przejrzane przez innych ludzi, co prowadzi do utraty twarzy, charakteru i godności. Taki jest skutek zbyt wielu kłamstw. Kiedy kłamiesz zbyt często, każde słowo, które wypowiadasz, jest skażone. Wszystkie one są fałszywe i żadne z nich nie może przekazywać prawdy ani rzeczywistych faktów. Nawet jeśli kłamiąc, nie tracisz twarzy, i tak czujesz się zhańbiony w środku. Twoje sumienie będzie cię obwiniać, będziesz gardzić sobą i poniżać siebie. »Dlaczego żyję tak żałośnie? Czy naprawdę tak trudno jest chociaż raz powiedzieć coś szczerze? Czy muszę kłamać, by zachować twarz? Dlaczego życie w taki sposób jest tak wyczerpujące?«. Możesz żyć w sposób, który nie będzie wyczerpujący. Jeśli praktykujesz bycie uczciwym człowiekiem, możesz żyć lekko i swobodnie, ale kiedy wybierasz kłamstwa, aby chronić swoją twarz i próżność, twoje życie staje się bardzo męczące i bolesne, co oznacza, że jest to ból, który sam sobie zadajesz. Jaką twarz zyskujesz, kłamiąc? Jest to coś pustego, zupełnie bezwartościowego. Kiedy kłamiesz, zdradzasz własny charakter i godność. Ceną za kłamstwa jest godność i charakter ludzi; Bóg uważa ich za irytujących i nienawistnych. Czy te kłamstwa są tego warte? Absolutnie nie. Czy jest to właściwa ścieżka? Nie. Ci, którzy często kłamią, żyją w więzieniu swoich własnych szatańskich skłonności i pod panowaniem szatana, a nie w świetle, przed obliczem Boga. Często musisz się zastanawiać, jak skłamać, a potem musisz pomyśleć o tym, jak to ukryć, jeśli zaś nie ukryjesz tego wystarczająco dobrze, kłamstwo wyjdzie na jaw, musisz więc wytężać umysł, by dobrze je zatuszować. Czy nie jest to męczący sposób życia? Jest bardzo męczący. Czy warto to robić? Absolutnie nie. Jaki sens ma wytężanie umysłu, by wymyślać kłamstwa i wybiegi tylko ze względu na własną próżność i status? Na koniec, kiedy się nad tym zastanowisz, powiesz sobie: »Po co mam przez to przechodzić? Kłamstwa i wybiegi są zbyt męczące. Takie działanie na nic się nie zda. Łatwiej być uczciwym człowiekiem«. Chcesz być uczciwym człowiekiem, ale nie potrafisz zrezygnować z zachowania twarzy, z próżności i własnych interesów. Potrafisz tylko kłamać i używać kłamstw, by to wszystko chronić. (…) Może myślisz, że kłamstwa pozwolą ci ochronić twoją upragnioną reputację, status i próżność, ale to wielki błąd. Kłamstwa nie ochronią twojej próżności i godności osobistej; co gorsza, będziesz przez nie tracił szanse na praktykowanie prawdy i bycie uczciwą osobą. Nawet jeśli chwilowo ocalą twoją reputację i próżność, utracisz prawdę i zdradzisz Boga, co oznacza, że całkowicie stracisz możliwość uzyskania Bożego zbawienia i bycia udoskonalonym. To jest największa strata i wieczny żal. Fałszywi ludzie nigdy nie widzą tego jasno” (Jedynie będąc uczciwym można żyć jak prawdziwa istota ludzka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga objawiły mój stan. Przywódca chciał poznać sytuację podlewania w każdym z kościołów. To była prosta rzecz i mogłem powiedzieć prawdę, ale dla mnie to było zbyt trudne. Byłem pełen obaw, że inni przywódcy będą mną pogardzać, słysząc prawdę. Mogli uznać, że nie wykonałem prawdziwej pracy i nie radzę sobie nawet z najprostszymi sprawami. A gdyby mnie zwolniono, czułbym się upokorzony. By chronić swój status, oraz dobre zdanie, jakie inni o mnie mieli, skłamałem, że sprawdziłem dwa kościoły, choć znałem sytuację tylko w jednym. Nawet szczegółowo omówiłem drugi kościół, twierdząc, że nowi wierzący nie otrzymywali wsparcia z powodu pandemii. To było jawne kłamstwo. Gdy przywódca spytał, czy pracownicy dzwonili do nowych wierzących, bałem się, że moje kłamstwo się wyda, skłamałem więc znów, by ukryć pierwsze kłamstwo i go zmylić. Chroniąc swoje imię i status, mówiłem kłamstwa. To było nieuczciwe! Pomyślałem o rozmowie Boga i szatana zapisanej w Biblii. Bóg spytał szatana, skąd przychodzi, a on odrzekł: „Z krążenia po ziemi i z przechadzania się po niej” (Hi 1:7). Szatan jest sprytny. Nie odpowiedział wprost na Boże pytanie, mówił zawile i kluczył. Nie da się powiedzieć, skąd szatan przychodzi. Jego usta są pełne kłamstw; nigdy nie mówi prawdy. Zawsze mówi wymijająco i dwuznacznie. Czy kłamiąc i oszukując nie byłem taki sam, jak szatan? Choć powiedziałem przywódcy o pracy, o którą pytał, to wszystko były kłamstwa i oszustwa. Słysząc moją odpowiedź, nadal nie był pewny, jaki jest stan pracy podlewania, za którą byłem odpowiedzialny, i nie mógł ocenić, czy dobrze ją nadzoruję. Moje kłamstwa i oszustwa uratowały moją reputację i status jedynie tymczasowo, utraciłem natomiast charakter, godność i zaufanie innych ludzi. Gdybym w tym trwał, prędzej czy później wszyscy by zobaczyli, że nie jestem uczciwy i nie można mi ufać. Nikt by we mnie nie wierzył, a co więcej, Bóg by mi nie ufał. Czy nie utraciłbym całkiem charakteru i godności? Czy to nie byłoby głupie?
Potem przeczytałem fragment Bożych słów: „Ponieważ Bóg prosi, aby ludzie byli uczciwi, dowodzi to, że naprawdę gardzi tymi, którzy są zakłamani, i że nie lubi ludzi fałszywych. Ta niechęć Boga do ludzi zakłamanych to wstręt do ich sposobu postępowania, ich usposobienia, motywacji i oszukańczych metod: Bóg nie lubi wszystkich tych rzeczy. Jeśli ludzie zakłamani są w stanie przyjąć prawdę i rozpoznać swe oszukańcze usposobienie, oraz gotowi są przyjąć Boże zbawienie, to także i oni mają nadzieję na to, że zostaną zbawieni, ponieważ Bóg traktuje wszystkich ludzi jednakowo i prawda traktuje wszystkich ludzi jednakowo. Jeśli więc chcemy stać się tymi, którzy są umiłowani przez Boga, musimy przede wszystkim zmienić zasady rządzące naszym istnieniem: nie możemy już żyć zgodnie z szatańskimi filozofiami, nie możemy już brnąć przez życie, posługując się kłamstwem i oszustwem, musimy porzucić wszelkie kłamstwa i stać się uczciwi, a w ten sposób zmieni się spojrzenie Boga na nas. Wcześniej ludzie zawsze polegali na kłamstwie, udawaniu i podstępie, aby żyć w ludzkim świecie, a szatańskie filozofie były dla nich podstawą egzystencji, życiem i fundamentem, na którym opierali swe postępowanie. Było to coś, czym Bóg gardził. Pośród niewierzących jest tak, że jeśli wypowiadasz się szczerze, mówisz prawdę i jesteś uczciwym człowiekiem, zostaniesz oczerniony, osądzony i odrzucony, więc podążasz za światowymi trendami, żyjesz według szatańskich filozofii, stajesz się coraz bardziej biegły w kłamstwie i coraz bardziej zakłamany. Uczysz się też używać podstępnych środków, aby osiągać swoje cele i chronić samego siebie. Coraz lepiej wiedzie ci się w szatańskim świecie, w rezultacie czego coraz bardziej pogrążasz się w grzechu, aż nie możesz już się z niego wyrwać. W domu Bożym jest dokładnie odwrotnie. Im więcej kłamiesz i używasz podstępów, tym bardziej Boży wybrańcy będą tobą zmęczeni i będę cię odrzucać. Jeśli odmawiasz okazania skruchy i wciąż kurczowo trzymasz się szatańskich filozofii i takiejże logiki, knujesz spiski i wyszukane intrygi, aby się zakamuflować i stwarzać pozory, to bardzo prawdopodobne, że zostaniesz zdemaskowany i odrzucony. Dzieje się tak dlatego, że Bóg nienawidzi ludzi zakłamanych; tylko uczciwi mogą prosperować w domu Bożym, a zakłamani zostaną w końcu odrzuceni i wydaleni. Wszystko to jest z góry zaplanowane przez Boga. Jedynie ludzie uczciwi mogą mieć udział w królestwie niebieskim, więc jeśli nie starasz się być uczciwym człowiekiem, jeśli nie doświadczasz i nie praktykujesz w takim kierunku, aby dążyć do prawdy, jeśli nie ujawniasz własnej brzydoty i nie pokazujesz swojego prawdziwego oblicza, to nigdy nie będziesz mógł otrzymać działania Ducha Świętego i zyskać pochwały Boga” (Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozważając Boże słowa, zrozumiałem, że Bóg nie lubi kłamców i ich nie zbawia, ponieważ należą do szatana. Zakłamani ludzie posługują się podstępem we wszystkim, co robią. Mówią kłamstwa, żeby chronić swoją reputację, status i interesy. Ich intencje i metody, którymi się posługują, są wstrętne i odrażające dla Boga. Choć wierzyłem w Boga, nie osiągnąłem prawdy i wierzyłem w szatańskie filozofie, jak: „Każdy myśli tylko o sobie” lub „Tak jak drzewo żyje dla swej kory, tak człowiek żyje dla swego oblicza”. Te szatańskie filozofie zakorzeniły się w moim sercu, zwodząc mnie i deprawując, bym wybrał ścieżkę zabiegania o reputację i status. Myślałem, że ludzie powinni żyć dla siebie, wyróżniać się, zdobywać renomę i zyski i dopiero wtedy nikt nie będzie nimi gardził. Myślałem, że człowiek, który zawsze mówi prawdę, jest głupcem, który się do niczego nie nadaje. Dlatego zawsze oszukiwałem, tworząc sieć kłamstw chroniących moje interesy. Stawałem się coraz większym oszustem i nie przypominałem już normalnego człowieka. Reputacja i status były dla mnie ważniejsze niż prawda. Byłem gotów kłamać, żeby je chronić. Szatan jest kłamcą, więc kiedy kłamię i oszukuję, czy nie jestem taki jak on? W tym złym świecie uczciwość i szczerość się nie opłaca. Ale w domu Bożym jest dokładnie odwrotnie. W domu Bożym rządzi sprawiedliwość i prawda. Im bardziej człowiek oszukuje, tym szybciej upadnie, a Bóg ostatecznie obnaży i odrzuci wszystkich oszustów. Bóg mówi: „Jeśli ludzie chcą być zbawieni, muszą zacząć od uczciwości” (Sześć wskaźników rozwoju życiowego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Jedynie ludzie uczciwi mogą mieć udział w królestwie niebieskim (…)” (Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg jest święty i brudni ludzie nie mają wstępu do królestwa niebios. Kiedy to pojąłem, odczułem, że święty i sprawiedliwy Bóg nie toleruje zniewagi i szczerze żałowałem swoich kłamstw. Naprawdę się nienawidziłem i nie chciałem już nigdy kłamać. Chciałem praktykować prawdę i rozmawiać szczerze ze wszystkimi. Chciałem usunąć kłamstwa ze swoich ust i oszustwa z serca i przez to stać się godnym Bożej akceptacji i wejść do królestwa niebios.
Przeczytałem fragment Bożych słów: „Praktykowanie uczciwości obejmuje wiele aspektów. Innymi słowy, standardu bycia uczciwym nie osiąga się tylko w jednym aspekcie; musisz odpowiadać standardom pod wieloma względami, aby być uczciwym. Niektórzy ludzie zwykli sądzić, że aby być uczciwym, wystarczy nie kłamać. Czy to słuszny pogląd? Czy bycie uczciwym polega tylko na niekłamaniu? Nie – dotyczy to również kilku innych aspektów. Po pierwsze, bez względu na to, z czym masz do czynienia, czy widziałeś to na własne oczy, czy ktoś inny ci o tym powiedział, czy chodzi o interakcję z ludźmi, czy rozwiązywanie problemu, czy chodzi o obowiązki, które powinieneś wykonywać, czy o coś, co Bóg ci powierzył, musisz zawsze podchodzić do tego z uczciwym sercem. Jak można praktykować podchodzenie do spraw z uczciwym sercem? Mów, co myślisz, i mów uczciwie; nie używaj pustych słów, żargonu czy przyjemnie brzmiących wyrażeń, nie schlebiaj, nie mów rzeczy obłudnych i fałszywych, ale przemawiaj prosto z serca. To oznacza bycie uczciwym. Wyrażanie prawdziwych myśli i poglądów, które masz w sercu – to powinni robić uczciwi ludzie. Jeśli nigdy nie mówisz tego, co myślisz, a słowa jątrzą się w twoim sercu i to, co mówisz, jest zawsze sprzeczne z tym, co myślisz, to nie jest to postępowanie uczciwego człowieka” (Jedynie będąc uczciwym można żyć jak prawdziwa istota ludzka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Boże słowa wskazały mi drogę. Czy to rozmowy z innymi, czy pełnienie obowiązku, muszę podchodzić do tego z uczciwością. Ponieważ nie wykonałem pracy, powinienem się do tego przyznać. Nie powinienem myśleć, czy ucierpi na tym moja reputacja. Kluczem jest uczciwe postępowanie.
Podczas kolejnego spotkania chciałem wyjawić swoje skażenie, ale bałem się, co wszyscy o mnie pomyślą. Uświadomiłem sobie, że znów chcę chronić swoją reputację i status, pomodliłem się więc po cichu do Boga, by mnie prowadził i dał mi siłę oraz odwagę, żeby wyjawić moje skażenie. Przypomniał mi się fragment Słowa Boga: „Jeśli nie praktykujesz zgodnie ze słowami Boga i nigdy nie analizujesz swoich sekretów i stojących przed tobą wyzwań, i nigdy nie otwierasz się rozmawiając z innymi, nie omawiając z nimi, nie analizując ani nie ujawniając im swojego zepsucia i zgubnych wad, to nie możesz zostać zbawiony” (Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Uświadomiłem sobie, że gdybym był nieszczery i nadal krył swoje skażenie i wady; gdybym nie wyjawił wszystkiego o sobie, nigdy nie odrzuciłbym skażonego usposobienia i nie byłbym zbawiony. Pomodliłem się jeszcze raz: „Boże! Proszę, daj mi siłę, bym się otworzył i był szczerym człowiekiem”. Po modlitwie wyszedłem z inicjatywą i powiedziałem: „Podczas ostatniego spotkania skłamałem, mówiąc o podlewaniu nowych wiernych. Tak naprawdę wiedziałem tylko o jednym z trzech kościołów, ale bałem się, że będziecie mną gardzić, gdy powiem prawdę, skłamałem więc, mówiąc, że znam sytuację dwóch kościołów. Oszukałem was”. Kiedy to powiedziałem, nikt mnie nie potępił, ani mną nie gardził. Wręcz przeciwnie, uznali, że dobrze zrobiłem, otwierając się i mówiąc prawdę. Kiedy to zrobiłem, poczułem się spokojnie i lekko. Gdybym nadal się krył, nie zyskałbym tego i nic bym nie zrozumiał.
Niedługo potem przywódca spytał mnie: „Czy wiesz jaki jest obecnie stan przywódców kościoła?”. Poczułem się trochę niepewnie, ponieważ znałem stan tylko jednego przywódcy. O dwóch nic nie wiedziałem. Pomyślałem: „Jeśli powiem prawdę, uzna, że nie wykonałem pracy”. Już miałem mówić, że wiem, lecz zrozumiełem, że znów chcę skłamać. Pomodliłem się więc i powiedziałem: „Znam stan tylko jednego przywódcy i nic nie wiem o dwóch pozostałych”. Przywódca nie skrytykował mnie, tylko dał mi parę wskazówek, mówiąc, że powinienem bardziej regularnie dzwonić i pytać o stan liderów, żeby niezwłocznie pomagać im w trudnościach. Podpowiedział mi też kilka rzeczy. Przekonałem się, że im częściej mówię prawdę i mam odwagę wyjawiać swoje skażenie i wady, tym częściej bracia i siostry pomagają mi i tylko na tym zyskuję. Wcześniej oszukiwałem, by chronić swoją reputacje i status, ale moje serce było obciążone, a sumienie oskarżało mnie. Ale, co najważniejsze, traciłem charakter i godność. Przez to doświadczenie zrozumiałem, że uczciwi ludzie podobają się Bogu i innym, a większa szczerość przekłada się na bardziej harmonijne relacje z ludźmi i sprawia, że żyjemy w większym spokoju. Bracia i siostry nie tylko nie będą tobą pogardzać, ale pomogą ci. Bycie uczciwym człowiekiem jest naprawdę wspaniałe. Tylko będąc szczerymi ludźmi możemy przyjąć Boże błogosławieństwo i zbawienie i wejść do królestwa niebios!