Bóg jest przy mnie

01 kwietnia 2019

Autorstwa Guozi, USA

Urodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej i kiedy miałam rok, moja mama przyjęła nowe dzieło powracającego Pana Jezusa – Boga Wszechmogącego – choć moja babcia mocno się temu sprzeciwiała. Pamiętam, że gdy byłam mała, najczęściej mówiła do mnie tak: „Jeśli czujesz się źle albo nie potrafisz zrobić pracy domowej, to po prostu pomódl się do Pana Jezusa. On da ci inteligencję i mądrość; On zapewni ci bezpieczeństwo”. Natomiast moja mama często mówiła mi, że „Bóg stworzył ten świat i stworzył ludzkość. Zawsze jest przy nas. Gdy masz jakiś problem, pamiętaj, by modlić się do Boga Wszechmogącego, a On zaopiekuje się tobą i cię ochroni”. Te dwa różne głosy często rozbrzmiewały w moich uszach. Kiedyś niepewnym tonem zapytałam mamę: „Babcia chce, żebym modliła się do Pana Jezusa, a ty chcesz, żebym modliła się do Boga Wszechmogącego. Kogo powinnam słuchać?” Odpowiedziała mi: „W rzeczywistości Pan Jezus i Bóg Wszechmogący są tym samym Bogiem. Różnią się tylko imiona, które Bóg przybiera i dzieła, które wykonuje, ponieważ dotyczą one różnych wieków. Pan Jezus wykonywał swoje dzieło w Wieku Łaski, a Bóg Wszechmogący wykonuje swoje dzieło w Wieku Królestwa. Z każdym wiekiem Bóg zmienia sposób, w jaki wykonuje swoje dzieło, a także swoje imię. Ale niezależnie od tego, jak zmieniają się Jego imię i Jego dzieło, Jego istota pozostaje taka sama. Dzisiaj idąc do szkoły zakładasz czerwoną sukienkę, a jutro idąc do restauracji założysz niebieską – a przecież mimo tego, że zakładasz różne ubrania, chodzisz w różne miejsca i robisz różne rzeczy, wciąż jesteś sobą. Ale kiedy nadchodzi nowy wiek Boga, musimy dotrzymać kroku Jego nowemu dziełu. Dlatego teraz powinniśmy modlić się do Boga Wszechmogącego”. Mimo że wysłuchałam wyjaśnienia mojej mamy, wciąż czułam się zdezorientowana i żywiłam nieco wątpliwości co do nowego dzieła Boga Wszechmogącego.

W sierpniu 2014 roku przyjechałam do Stanów Zjednoczonych do szkoły. Po kilku miesiącach dołączyła do mnie moja mama i nawiązała kontakt z Kościołem Boga Wszechmogącego w Stanach Zjednoczonych. Od tamtej pory zaczęłam stopniowo dostrzegać istnienie Boga Wszechmogącego. Kiedy przyjechałam do Stanów Zjednoczonych na studia, bardzo trudno było mi przystosować się do życia tutaj, zwłaszcza że mieszkałam sama u kogoś w domu. Jestem bardzo strachliwa, więc bałam się spać sama. Moja mama powiedziała mi wtedy: „Musimy wierzyć, że nic nie może równać się z władzą Boga; szatan i demony także znajdują się pod władzą Boga, więc kiedy w nocy się boisz, po prostu pomódl się do Boga. Tak długo, jak masz Boga w sercu, szatan nie może się do ciebie zbliżyć”. Za każdym razem, kiedy słyszałam jej słowa, czułam się znacznie spokojniejsza i bardziej odprężona.

W grudniu 2015 roku zaczęłam uczęszczać na spotkania w Kościele Boga Wszechmogącego, ale ponieważ wciąż jeszcze nie miałam zbyt wiele zrozumienia w sprawach wiary, dość często musiałam się zmuszać, aby brać w nich udział. Dopiero później, kiedy doświadczyłam dwóch zdarzeń, zaczęłam praktycznie doceniać autentyczne istnienie Boga i wtedy też byłam w stanie potwierdzić z całego serca że Bóg Wszechmogący jest jedynym prawdziwym Bogiem i że zawsze jest przy mnie.

Było piątkowe popołudnie i miałam jeszcze tylko plastykę, a potem kończyłam lekcje i mogłam iść do domu. Nagle koleżanka z klasy powiedziała do mnie: „Odpuśćmy sobie ostatnią lekcję i chodźmy do miasta coś zjeść i pochodzić po sklepach. Słyszałam o nowej, znakomitej restauracji z owocami morza”. Kiedy to usłyszałam, miałam ochotę się zgodzić – nic nie zjadłam na lunch i byłam bardzo głodna. Burczało mi w brzuchu tak, jakby moje ciało samo przynaglało mnie do tego, bym pognała do tej restauracji z owocami morza. Ja jednak wciąż się wahałam. „Nigdy nie byłam na wagarach – pomyślałam. - Co będzie, jak mnie złapią?” Ale potem przypomniałam sobie, że Xiao Li, uczennica z mojej klasy, wiele razy chodziła na wagary, nawet wtedy, gdy były ważne lekcje, i nikt jej nie złapał, więc mi też ujdzie to na sucho. Powiedziałam więc koleżance, że z nią pójdę i poprosiłam nauczycielkę plastyki o usprawiedliwienie mojej nieobecności, ponieważ mam tego popołudnia wizytę u lekarza i muszę wyjść wcześniej. Zamówiłyśmy z koleżanką taksówkę i pojechałyśmy do miasta, żeby pochodzić po sklepach i coś zjeść. Do domu wróciłam dopiero o ósmej czy dziewiątej wieczorem. Po powrocie odebrałam e-mail od nauczyciela opiekującego się zagranicznymi uczniami, który prosił mnie o przyniesienie następnym razem do szkoły dokumentacji potwierdzającej wizytę u lekarza. Kiedy to przeczytałam, wpadłam w panikę i szybko poprosiłam o radę koleżanki z klasy. Jedna z nich powiedziała: „Nie musisz mu pokazywać żadnej dokumentacji. To są prywatne sprawy”. Wydawało mi się, że ma rację, ale ponieważ to ja postąpiłam źle, czułam się zakłopotana tym, że miałabym udawać oburzoną i bronić swoich racji. Poprosiłam więc właścicielkę domu, w którym mieszkałam, aby pomogła mi wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji. Poradziła mi, żebym poszła do opiekuna zagranicznych uczniów i przyznała się do błędu. Wysłuchawszy jej, miałam mętlik w głowie – nie wiedziałam, czy mam przyznać się do winy, czy nadal oszukiwać. Całą noc przewracałam się z boku na boki nie mogłam zasnąć. Chciałam przyznać się do winy, ale bałam się, co pomyślą o mnie moja nauczycielka oraz koleżanki i koledzy z klasy. Bałam się, że pozytywny wizerunek, o który dbałam, runie w mgnieniu oka. Pełna boleści, stanęłam przed Bogiem, by się pomodlić i poszukać odpowiedzi, a wtedy zobaczyłam ten fragment słów Boga: „Lecz ludzie nieuczciwi nie postępują w ten sposób. Żyją według filozofii Szatana oraz według własnej fałszywej natury i substancji. Muszą być ostrożni we wszystkim, co robią, aby inni nic na nich nie mieli; we wszystkim, co robią, muszą stosować własne metody oraz dokonywać nieuczciwej i pokrętnej manipulacji, aby ukryć swą prawdziwą twarz, z obawy, że wcześniej czy później z czymś się zdradzą – a kiedy już pokazują swoje prawdziwe oblicze, próbują odwrócić sytuację. Gdy zaś próbują odwrócić sytuację, czasami nie jest to takie łatwe, a gdy nie potrafią tego zrobić, zaczyna ogarniać ich niepokój. Boją się, że inni ich przejrzą, a kiedy tak się stanie, czują, że okryli się wstydem, a wtedy muszą myśleć o tym, co powiedzieć, aby, uratować sytuację. (…) Cały czas pochłonięci są myśleniem o tym, jak sprawić, byś ich źle nie zrozumiał, jak sprawić, byś słuchał tego, co mówią i zwracał uwagę na to, co robią w taki sposób, który pomoże im zrealizować ich zamiary. Nieustannie mielą więc to w głowach. Myślą o tym nocami, gdy nie mogą spać, w dzień, gdy nie mogą jeść, a także podnoszą ten temat w rozmowach z innymi. Zawsze udają, abyś nie myślał, że są takimi właśnie ludźmi, żebyś myślał, że są dobrzy, żebyś nie zorientował się, o co im naprawdę chodzi(„Najbardziej fundamentalna praktyka bycia osobą uczciwą” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Jedno po drugim, słowa Boga obnażały moje najtajniejsze myśli i czułam, jakby światło nagle rozjaśniło mroczną stronę mojego serca, wydobywając ją z ciemności, tak że było mi potwornie wstyd i nie miałam gdzie się schować. „To prawda!”. pomyślałam. „Poszłam na wagary i skłamałam, a potem nie tylko nie przejęłam inicjatywy i nie przyznałam się do błędu, ale zachodziłam w głowę, jak zatuszować moje kłamstwo, jak ukryć prawdę. Nie miałam za grosz poczucia winy ani wyrzutów sumienia. Wydawało mi się nawet, że nauczyciel opiekujący się zagranicznymi uczniami powinien zająć się swoimi sprawami. Tak! Takie postępowanie jest buntem przeciw Bogu i napełnia Go wstrętem! Żadna z moich myśli i żaden z moich uczynków nie jest ani trochę zgodny z wymogami stawianymi przez Boga – człowiek wierzący w Boga tak nie postępuje! Nie, nie wolno mi rozwiązywać swoich problemów w taki sposób, w jaki robią to ludzie niewierzący. Muszę okazać skruchę przed Bogiem i działać zgodnie z Jego wymaganiami. Muszę powiedzieć prawdę i być osobą uczciwą”.

W poniedziałek poszłam więc do nauczyciela i przyznałam się, że poszłam na wagary. Byłam zdumiona, gdy nauczyciel w ogóle mnie nie skrytykował, tylko powiedział, że jestem bardzo uczciwa i że dobrze o mnie świadczy to, że potrafię przyznać się do błędu! Musiałam wszakże zostać ukarana za wagarowanie, więc nauczyciel kazał mi zostać godzinę po lekcjach, abym mogła zastanowić się nad tym, co zrobiłam. Mimo że kara, która mnie spotkała za wagarowanie i za kłamstwo, nie była zbyt dokuczliwa, czułam, że doświadczyłam Bożej opieki. Podczas późniejszego spotkania w kościele, podzieliłam się tym doświadczeniem w rozmowie z moją siostrą. Wysłuchawszy mojej relacji, przeczytała mi następujący fragment słów Boga: „Jeśli wierzysz w Boże panowanie, musisz wierzyć, że to, co się zdarza każdego dnia, czy jest dobre, czy złe, nie dzieje się przypadkowo. To nie tak, że ktoś celowo jest dla ciebie surowy bądź cię atakuje. To wszystko tak naprawdę jest zaplanowane przez Boga. W jakim celu Bóg planuje coś takiego? Nie po to, by ukazać twoje wady lub by cię zdemaskować; zdemaskowanie cię nie jest ostatecznym celem. Ostatecznym celem jest cię udoskonalić i cię zbawić. Jak Bóg to robi? Po pierwsze, sprawia, że zyskujesz świadomość swojego zepsutego usposobienia, swojej natury i istoty, swoich wad oraz tego, czego ci brak. Jedynie dzięki poznaniu tych spraw i zrozumieniu ich w swoim sercu, możesz dążyć do prawdy i stopniowo wyzbyć się swojego zepsutego usposobienia. Jest to danie ci szansy przez Boga(„By osiągnąć prawdę, musisz uczyć się od ludzi, spraw i rzeczy wokół siebie” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Dzięki rozmowie o słowach Boga zrozumiałam, dlaczego moich kolegów z klasy nie spotkały żadne konsekwencje, mimo że wielokrotnie chodzili na wagary, a ja za pierwszym razem zostałam złapana przez nauczyciela. Był to rzeczywiście przejaw wszechwładzy Boga. Bóg zaaranżował okoliczności w tak praktyczny sposób, by mnie obnażyć, chłostać i dyscyplinować; zrobił tak, abym mogła zrozumieć moją własną szatańską naturę i poznać swe skażone usposobienie skłonne do kłamstwa i oszustwa, a zarazem mogła dążyć do prawdy, być osobą uczciwą i urzeczywistniać prawdziwe człowieczeństwo. Był to dowód miłości Boga do mnie i Jego zbawienia. Dawniej wszyscy chwalili mnie za to, jak dobrym jestem dzieckiem, więc zawsze myślałam, że tak właśnie jest, ale dzięki objawieniu faktów oraz dzięki temu, że słowa Boga osądziły mnie i obnażyły, w końcu zdałam sobie sprawę z tego, jak perfidna i kłamliwa jest moja natura. Potrafiłam bezczelnie kłamać i oszukiwać, a moja postawa naprawdę była niedojrzała; w każdym czasie i miejscu byłam w stanie postępować tak, jak niewierzący, żyjąc zgodnie ze swymi skażonymi skłonnościami i przynosząc wstyd imieniu Boga. Nauczyciel kazał mi zostać po lekcjach – mimo że kara ta nie była dotkliwa dla mojego ciała, sprawiła jednak, że zapamiętałam tę lekcję i w przyszłości nie będę kłamać ani oszukiwać. Gdyby tamte wagary uszły mi na sucho, znów chciałabym uciekać z lekcji, gdy byłabym poddawana próbom i pokusom. Kłamałabym wtedy coraz częściej, stawała się coraz bardziej fałszywa i nieuczciwa, aż w końcu całkowicie zostałabym opanowana przez szatana. Do tego czasu zaś Bóg przestałby nawet się do mnie przyznawać, ponieważ kocha On i zbawia ludzi uczciwych, a ludzi kłamliwych nienawidzi i eliminuje. Dopiero w tamtej chwili w końcu wyraźnie zrozumiałam, jak wielką krzywdę wyrządza kłamstwo i pojęłam też jak ważne, wręcz kluczowe jest to, aby być osobą uczciwą!

Niedługo potem mieliśmy egzamin z matematyki. Wieczór przed testem spędziłam na nauce i odkryłam, że wciąż nie opanowałam wielu zagadnień. Bardzo się zmartwiłam, bo przecież egzamin był już jutro. Ponieważ oceny z tego semestru były najważniejsze, żeby dostać się na uniwersytet, miano przyglądać się moim stopniom z tego roku, a gdybym nie zaliczyła matematyki, to cała moja dotychczasowa ciężka praca poszłaby na marne. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam zestresowana. Następnego dnia, dosłownie kilka minut przed egzaminem, nagle zdałam sobie sprawę, że zapomniałam zeszytu, w którym miałam zapisane wszystkie wzory. Ogarnęła mnie panika. W tajemnicy zapisałam w tym zeszycie wiele przykładów zadań, ale teraz, kiedy nie miałam go przy sobie, byłam pewna, że nie zdam egzaminu. Chwytając się resztek nadziei, rozglądałam się dookoła, licząc na to, że przypadkowo upuściłam go gdzieś na podłogę. Gdy się tak rozglądałam, zobaczyłam odpowiedzi zapisane na arkuszu egzaminacyjnym ucznia siedzącego obok mnie. Ten łut szczęścia bardzo mnie ucieszył i nagle poczułam, że jest jeszcze dla mnie promyk nadziei. Spojrzałam ukradkiem na nauczyciela – był zajęty pracą i wpatrzony w ekran komputera. Szybko rozwiązałam więc wszystkie zadania na chybił trafił, a potem szturchnęłam siedzącego obok mnie ucznia, dając mu znać, żebyśmy porównali nasze odpowiedzi. Chociaż powiedziałam, że chcę porównać nasze odpowiedzi, tak naprawdę chciałam przepisać jego rozwiązania. W taki sposób, siedząc jak na szpilkach i zerkając ukradkiem do jego arkusza, napisałam cały egzamin.

Myślałam, że w końcu mam z głowy przedmiot, w którym najgorzej mi szło, i już zaczęłam planować, jak dobrze będę się bawić, gdy zaczną się wakacje! Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, kilka dni później odbyła się w szkole wywiadówka dla rodziców i opiekunów uczniów. Moją kartę ocen poszła odebrać za mnie moja gospodyni. Powiedziała, że mam dobre oceny z wszystkich przedmiotów, ale nie mam wpisanej oceny z matematyki, ponieważ nauczyciele podejrzewają, że złamane zostały szkolne zasady etyki. Kiedy to usłyszałam, poczułam jakby w jednej chwili cały świat runął mi na głowę – byłam zmartwiona, przestraszona i nie wiedziałam, co robić. W głowie ciągle kłębiły mi się myśli: „Szkolne zasady etyki? Czy może chodzić o to, że dowiedzieli się o tym, iż przepisałam rozwiązania od kolegi? Jeśli tak, to co powinnam zrobić? Ściąganie jest naprawdę poważnym problemem i może nawet zmniejszyć moje szanse dostania się na uniwersytet. Ale jak na razie szkoła ma tylko podejrzenia, więc jeszcze jest dla mnie nadzieja. Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko przedstawię wiarygodne wytłumaczenie. Jak jednak mam to wytłumaczyć? Przecież naprawdę ściągałam. Może powinnam po prostu pójść do szkoły i się przyznać?” Rozpatrywałam w głowie wszelkie za i przeciw. Koleżanki z klasy radziły mi, żebym w żadnym razie się nie przyznawała i żebym wymyśliła jakieś wytłumaczenie, a potem się go trzymała. Później jednak pomyślałam: „Osoba, która wierzy w Boga, nie powinna tak postępować. Tylko co ja teraz zrobię?”. Tak się złożyło, że tamtego wieczora miało miejsce spotkanie w kościele, więc otworzyłam się przed siostrami i porozmawiałam z nimi o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Jedna z nich dała mi do przeczytania fragment słów Boga: „Do tej pory ludzie wysłuchali wielu kazań o prawdzie i doświadczyli wiele Bożego dzieła. Jednak pod wpływem zakłóceń i przeszkód wynikających z wielu różnych czynników oraz okoliczności, większość ludzi nie może osiągnąć wprowadzania prawdy w życie i nie może dostąpić zaspokojenia Boga. Ludzie są coraz bardziej niedbali i coraz bardziej pozbawieni pewności siebie. (…) Jedynym pragnieniem Boga jest przekazać te prawdy człowiekowi, potem wpoić człowiekowi swoje drogi, a następnie przygotowywać różne sytuacje, aby wypróbować człowieka na różne sposoby. Jego celem jest to, aby wziąć te słowa, prawdy oraz Jego dzieło, i doprowadzić do wyniku, w którym człowiek może bać się Boga i unikać zła. Większość ludzi, których widziałem, po prostu bierze słowo Boga i uważa je za doktryny, litery, przepisy, których należy przestrzegać. Kiedy zajmują się swoimi sprawami i mówią lub stają w obliczu prób, nie uważają drogi Bożej za drogę, której należy przestrzegać. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy ludzie stoją w obliczu wielkich prób; nie widziałem nikogo, kogo praktyka zmierzałaby w stronę bojaźni Bożej i unikania zła(Jak poznać Boże usposobienie i efekty, jakie osiągnie Jego dzieło, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu tych słów poczułam w sercu wyrzuty sumienia. Mimo że do pewnego stopnia rozumiałam aspekt prawdy dotyczący bycia osobą uczciwą i nie tak dawno temu sama przeszłam chłostę i dyscyplinowanie związane właśnie z tym aspektem, to w obliczu kolejnej próby wciąż nie byłam w stanie wcielić prawdy w życie. Dobrze wiedziałam, że ściąganie jest czymś złym, ale z troski o własne oceny kompletnie zapomniałam o prawdzie, czyli o tym, że Bóg wymaga od nas, byśmy byli uczciwymi ludźmi. Nie tylko nie składałam świadectwa, ale także przyniosłam wstyd Bogu. Tej nocy nie mogłam zasnąć, ciągle roztrząsając to w swojej głowie. W końcu zdecydowałam, że będę osobą uczciwą i nie będę już przynosić wstydu imieniu Boga, aby osiągnąć własne korzyści. Kiedy podjęłam tę decyzję, zerwałam się z łóżka, włączyłam komputer i napisałam samokrytykę, przyznając się do tego, co zrobiłam. Następnego dnia poszłam do szkoły bardzo wcześnie i wręczyłam moją samokrytykę nauczycielowi, przeprosiłam go za swoje zachowanie i obiecałam, że w przyszłości już nigdy nie będę oszukiwała. Mówiąc to, byłam przygotowana na to, że dostanę zero punktów z matematyki i byłam gotowa zaakceptować każdą karę, jaką wymierzy mi szkoła. Nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, że nauczyciel pozwoli mi podejść do egzaminu drugi raz. W tamtej chwili nie potrafiłam przestać dziękować Bogu i wychwalać Go z głębi serca: Bogu niech będą dzięki za miłosierdzie, jakie mi okazał! Sytuacja ta uprzytomniła mi, że Bóg zna najtajniejsze zakamarki ludzkich serc i umysłów, a kiedy odłożyłam na bok własne korzyści i zaczęłam praktykowałam prawdę bycia osobą uczciwą, Bóg otworzył przede mną nową drogę i sprawił, że nauczyciel pozwolił mi ponownie podejść do egzaminu. Naprawdę czułam, że Bóg jest przy mnie, obserwując każdy mój ruch i aranżując ludzi, zdarzenia, rzeczy i okoliczności wokół mnie w taki sposób, żebym mogła osobiście doświadczyć Jego autentycznego istnienia. Miłość Boga do mnie jest tak rzeczywista!

Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie coś, co wydarzyło się kilka dni później. Odbywało się wtedy w szkole uroczyste wręczanie świadectw z wyróżnieniem dla najlepszych uczniów w tym semestrze. Kiedy nauczyciel wyczytał moje nazwisko, pomyślałam, że to pomyłka, i dopiero gdy koledzy i koleżanki z klasy zaczęli coś do mnie mówić, dotarło do mnie, że rzeczywiście otrzymałam świadectwo z wyróżnieniem. Wszyscy moi koledzy i koleżanki z klasy byli naprawdę zaskoczeni, zastanawiając się, jak mogłam otrzymać świadectwo z wyróżnieniem, skoro ściągałam na egzaminie z matematyki. Ja zaś zawołałam bezgłośnie w głębi serca: To wszystko zasługa Boga! Wiem, że nie dostałam tego wyróżnienia za dobre oceny. To Bóg nagradza mnie za praktykowanie bycia uczciwą osobą. Jeszcze bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, że Bóg naprawdę zawsze jest przy mnie i cały czas nade mną czuwa. Wszystko, co Bóg dla mnie aranżuje, zawsze kończy się dla mnie jak najlepiej.

Teraz coraz większą radość sprawiają mi spotkania i czytanie słów Boga. Mimo że w życiu wciąż ujawniam skażone skłonności, to czegokolwiek bym nie napotkała na swojej drodze, mogę porozmawiać z moimi siostrami i poszukać prawdy płynącej ze słów Boga, aby rozwiązać dany problem. Dzięki takiej współpracy i praktycznemu wsparciu zaczęłam rozumieć coraz więcej prawd i z coraz większa mocą wcielać je w życie. Czuję, że Bóg jest przy mnie i że w każdej chwili może obnażyć mnie poprzez różnych ludzi, różne zdarzenia i rzeczy. Bóg wykorzystuje też swoje słowa, by mnie prowadzić i kierować mną tak, abym weszła w prawdę. Czuję teraz, że moja relacja z Bogiem staje się coraz bliższa i jestem całkowicie pewna, że Bóg Wszechmogący jest prawdziwym Bogiem, że jest Bogiem, który zawsze i wszędzie jest przy mnie i czuwa nade mną, dbając o mnie i chroniąc mnie!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Właściwy wybór

Autorstwa Shunyi, Chiny Urodziłem się w odległej górskiej wiosce. Moja rodzina od pokoleń parała się rolnictwem. Gdy chodziłem do szkoły,...

Połącz się z nami w Messengerze