Co zyskałam, gdy mnie przycięto i rozprawiono się ze mną
Zaczęłam nadzorować pracę przy filmach w 2018. Byłam kłębkiem nerwów z powodu zalewu pracy. Rozwiązywałam różne problemy i doglądałam pracę innych. Nie mogłam odpocząć. Wkrótce Jennifer zaczęła często krytykować nasze filmy, mówiąc, że problemy wynikają z tego, iż się nie przykładamy. Widząc wiadomości od niej, czułam opór. Dawaliśmy z siebie wszystko, by zminimalizować błędy, a nasze osiągnięcia w pracy były nie najgorsze. Ona tylko wydłużała cały proces, czepiając się drobnostek. Nigdy nie brałam jej sugestii do serca, sądząc, że robi wiele hałasu o nic i opóźnia naszą pracę. Pewnego dnia umówiłam się z nią na rozmowę. Wspomniałam o kilku zasadach, pokazując, jak jej czepianie się wpływa na proces naszej pracy. Byłam zdziwiona, gdy odpowiedziała szorstko na moje słowa: „To tylko jeden aspekt tej zasady. Pozwól, że ci przypomnę, iż zasady to nie wymówka dla niedbałego i nieodpowiedzialnego traktowania obowiązku. To dwie różne rzeczy. Nie myl ich”. Słysząc jej słowa, wprawdzie nic nie powiedziałam, ale pomyślałam: „Chcesz powiedzieć, że jestem niedbała i nieodpowiedzialna? To ty się czepiasz i spowalniasz pracę, a krytykujesz mnie! Robisz wielką sprawę z małych problemów, które wcale nie wpływają na jakość nagrań. Jakość, którą osiągnęliśmy jest dobra. Nie wiesz, jak dużo mamy pracy, ale czepiasz się drobnych niedociągnięć i atakujesz mnie. Jesteś arogancka!”. Potem nie chciałam mieć z nią do czynienia. Jeśli wskazywała jakiś błąd, sprzeciwiałam się jej i podchodziłam emocjonalnie do rozwiązywania problemów.
Od tego czasu Jennifer co dwa tygodnie przysyłała podsumowanie problemów w naszej pracy. Raz nawet wysłała je liderce. Wściekłam się, gdy się o tym dowiedziałam. Popełniliśmy parę błędów, ale to normalne, że przy tak dużej ilości pracy, zdarzają się drobne niedociągnięcia, prawda? Czy musiałaś mówić o tym liderce? Masz obsesję na punkcie drobnostek i nierealistyczne standardy. Traktujesz innych, jak maszyny. Czy nie możemy nigdy popełnić błędu? Myśląc o tym, coraz bardziej się wściekałam. Kiedy liderka przyszła o tym porozmawiać, wskazałam Jennifer, mówiąc, że jest bardzo arogancka. Nie miała samokrytycyzmu, tylko wytykała nasze błędy. Liderka zobaczyła, że to mi brak samokrytycyzmu i napomniała, bym właściwie traktowała Jennifer. Kazała mi zastanowić się nas sobą i wyciągnąć naukę. Ale byłam głucha na napomnienia. Ociągałam się z rozwiązaniem problemów, o których wspominał raport sporządzony przez Jennifer i nie przemyślałam, jak ich unikać w przyszłości. Wiedziałaś wtedy, że nie jesteś w dobrym stanie? Podejrzewałam to, więc przyszłam do Boga, prosząc, by pomógł mi wyciągnąć wnioski i poznać siebie.
Pewnego razu przeczytałam słowa Boga, które pomogły mi uświadomić sobie swój stan. Słowa Boga mówią: „Kiedy ludzie rozprawiają o tym, co dobre, a co złe, próbują wyjaśnić, czy każda poszczególna rzecz jest słuszna, czy nie, i nie ustają, dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona i nie zrozumieją, kto miał rację, a kto się mylił. Są zafiksowani na takich pytaniach, zafiksowani na pytaniach, na które nie ma odpowiedzi: Jaki jest sens zachowywać się w ten sposób? Czy ostatecznie słuszne jest mówienie o tym, co dobre, a co złe? (Nie). W czym tkwi błąd? Czy istnieje jakiś związek między takim zachowaniem a praktykowaniem prawdy? (Nie ma między nimi żadnego związku). Dlaczego mówisz, że nie ma między nimi związku? Mówienie o dobru i złu nie jest przestrzeganiem zasad prawdy, nie jest dyskutowaniem o zasadach prawdy ani ich omawianiem; zamiast tego ludzie zawsze rozmawiają o tym, kto postąpił dobrze, a kto źle, kto miał rację, a kto się mylił, kto zachował się rozsądnie, a kto nie, kto miał dobry powód, a kto nie, czyje postępowanie miało ręce i nogi; właśnie to badają. Kiedy Bóg wystawia ludzi na próbę, ci zawsze próbują z Nim dyskutować, zawsze przedstawiają taką czy inną rację. Czy Bóg rozmawia z wami o takich rzeczach? Czy Bóg pyta, jaki był kontekst? Czy Bóg pyta o racje i przyczyny, które wskazałeś? Bóg tego nie robi. Bóg pyta, czy kiedy poddawał cię próbie, wykazałeś się posłuszeństwem, czy oporem. Bóg pyta, czy zrozumiałeś prawdę, czy też nie, czy byłeś, czy nie byłeś posłuszny. Bóg prosi tylko o to i o nic więcej. Bóg nie pyta cię o powód twojego braku posłuszeństwa, nie patrzy, czy miałeś jakiś dobry powód – On w żadnym razie nie bierze pod uwagę takich rzeczy. Bóg patrzy tylko na to, czy byłeś, czy też nie byłeś posłuszny. Bez względu na twoje środowisko życia i kontekst danej sytuacji, Bóg bacznie przypatruje się tylko temu, czy w twoim sercu było posłuszeństwo, czy posłuszeństwo cechowało twoją postawę; Bóg nie dyskutuje z tobą o tym, co jest dobre, a co złe, Boga nie obchodzi, jakie były twoje racje, Boga obchodzi tylko, czy byłeś prawdziwie posłuszny – to wszystko, o co Bóg cię prosi. Ten rodzaj ludzi, którzy rozprawiają o dobru i złu, którzy uwielbiają toczyć wojny na słowa – czy w ich sercach są zasady prawdy? (Nie). Dlaczego nie? Czy kiedykolwiek zwracali uwagę na zasady prawdy? Czy kiedykolwiek do nich dążyli? Czy kiedykolwiek ich szukali? Nigdy nie zwracali na nie uwagi, nie dążyli do nich ani ich nie szukali i są one całkowicie nieobecne w ich sercach. W rezultacie tacy ludzie mogą żyć tylko wśród tego, co dobre i złe, wszystko, co jest w ich sercach, sprowadza się do tego, co dobre i złe, poprawne i niepoprawne, do pretekstów, racji, uzasadnień i argumentów, po czym atakują, oskarżają i potępiają siebie nawzajem. Usposobienie takich ludzi sprowadza się do tego, że lubią debatować nad tym, co jest dobre, a co złe, lubią oskarżać i potępiać innych. Tacy ludzie nie potrafią kochać ani przyjmować prawdy, są skłonni próbować dyskutować z Bogiem, a nawet wygłaszać twierdzenia na temat Boga i sprzeciwiać się Mu. Ostatecznie zostaną oni ukarani” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Bóg objawił mi, że ludzie, którzy zawsze mówią, co jest słuszne, a co nie w danej sytuacji, najpierw dokładnie zbadają, po czyjej stronie stoi racja, a kto się myli. Zaczynają udowadniać, że mają rację, wytykają palcem innych, stają się nieustępliwi, sprzeciwiają się, a nawet atakują innych. Nie szukają prawdy i nie zastanawiają się nad swoimi problemami. Sprzeciwiają się sytuacjom, zaaranżowanym przez Boga. Pomyślałam, że postępowałam w ten sposób. Kiedy Jennifer wykazała problemy w naszej pracy, wiedziałam, że one istnieją, ale znalazłam wymówki, żeby się usprawiedliwić, uznając, że nasz standard pracy był dobry, biorąc pod uwagę nasze obciążenie, a niewielkie niedociągnięcia są nieuniknione. Próbowałam nawet za pomocą zasad odpierać jej zarzuty, żeby przestała wytykać problemy. Uważałam, że jej oczekiwania są zbyt wysokie, a problemy nieistotne i ich rozwiązanie nie miało żadnego znaczenia. Kiedy Jennifer skrytykowała moją niedbałość i nieodpowiedzialność, nie przyjęłam napomnienia od Boga i uprzedziłam się do niej, sądząc, że się czepia. Kiedy przemówiła surowo i jej słowa zraniły moją dumę, powiedziałam, że ma aroganckie usposobienie i nawet osądziłam ją przed liderką, by wzięła moją stronę i zobaczyła Jennifer w złym świetle. Kiedy liderka mi pomagała, nie chciałam słuchać. Nie przyjmowałam sytuacji od Boga i nie zastanawiałam się nad sobą. Usprawiedliwiłam się, i debatowałam, kto ma rację, a kto nie. Byłam porywcza, nie miałam za grosz posłuszeństwa. Jak mogłam nazywać się wierzącą? Postępowałam jak niewierząca.
Potem przeczytałam kolejny fragment słów Boga, które mi pomogły zrozumieć Bożą wolę. Słowa Boga mówią: „Każde działanie wiąże się z poszukiwaniem prawdy i wprowadzaniem jej w życie. I dopóki coś ma związek z prawdą, dotyczy człowieczeństwa ludzi i ich postawy. W większości przypadków, gdy ludzie robią coś bez zasad, dzieje się tak dlatego, że nie rozumieją zasad, które dotyczą tego postępowania. Ale najczęściej ludzie nie tylko nie rozumieją zasad, ale też nie chcą ich zrozumieć. Chociaż mogą trochę o nich wiedzieć, i tak nie chcą dobrze wykonywać swojego zadania; taki standard jest im obcy, podobnie jak sam wymóg. Jest im więc bardzo trudno dobrze wykonywać zadania, bardzo trudno im robić rzeczy w sposób zgodny z prawdą i zadowalający Boga. To, czy ludzie są w stanie wykonywać swoje obowiązki w sposób akceptowalny, zależy głównie od tego, czego poszukują i czy kochają pozytywne rzeczy. Jeśli ludzie nie lubią rzeczy pozytywnych, nie jest im łatwo zaakceptować prawdę – jest to bardzo kłopotliwe; nawet jeśli wykonują obowiązek, pełnią tylko służbę. Niezależnie od tego, czy rozumiesz prawdę, czy nie, i czy jesteś w stanie pojąć zasady, jeśli wykonujesz swój obowiązek sumiennie, osiągniesz co najmniej zadowalające wyniki. Tylko to się sprawdzi. Jeśli wówczas będziesz w stanie szukać prawdy i działać zgodnie z jej zasadami, będziesz w stanie zrobić wszystko to, o co prosi Bóg, i spełnić Bożą wolę. O co prosi Bóg? (Abyśmy z całego serca i ze wszystkich sił wypełniali swój obowiązek). Jak interpretować słowa »z całego serca i ze wszystkich sił«? Jeśli ludzie poświęcają całą uwagę wykonywaniu swojego obowiązku, to oddają się temu całym sercem. Jeśli wykorzystują wszystkie siły, jakie mają, wykonując swój obowiązek, to starają się ze wszystkich sił. Czy łatwo jest włożyć w coś całe serce i wszystkie siły? Nie jest to łatwe do osiągnięcia bez sumienia i rozsądku. Jeśli ludzie nie mają serca, jeśli brakuje im intelektu i nie są zdolni do refleksji, jeśli w obliczu problemu nie szukają prawdy i brak im sposobów oraz środków, to czy mogą oddać się czemuś całym swoim sercem? Absolutnie nie” (Człowiek jest największym beneficjentem Bożego planu zarządzania, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozważając słowa Boga, zrozumiałam Jego wolę. Bóg nie wymaga doskonałości w pełnieniu obowiązków, ale patrzy, czy ludzie się starają je pełnić najlepiej, jak mogą i czy próbują się doskonalić. Bóg bada ludzkie serca. Przemyślałam swoje podejście do obowiązku w świetle słów Boga. Zawsze czułam, że mam dużo pracy, wielu rzeczy muszę doglądać i pojawienie się niewielkich niedociągnięć w pracy, jest normalne. Czasami wiedziałam, że można ich uniknąć, ale nie chciałam wkładać w to wysiłku, przez co problemy trwały nierozwiązane. Bóg nie oczekuje, że nigdy nie popełnię błędu w pełnieniu obowiązku, ale nienawidzi mojej niedbałej i nieodpowiedzialnej postawy. Jennifer zwróciła moją uwagę na problem, pomagając mi naprawić go na czas i dobrze pełnić obowiązek. Kiedy to zrozumiałam, mój stan się trochę poprawił. Potem w rozmowach z innymi streściłam tę sytuację i myślałam, jak to zmienić. Kiedy ktoś kolejny raz wytknął mi problem, nie byłam już taka oporna, ale rozwiązałam go ze wszystkimi.
Zastanowiłam się też, dlaczego tak sprzeciwiałam się sugestiom Jennifer. Potem przeczytałam kolejny fragment słów Boga i zrozumiałam więcej. Słowa Boga mówią: „Typowa postawa antychrystów wobec przycinania i rozprawiania się z nimi polega na tym, że stanowczo tego nie przyjmują. Bez względu na to, jak wiele zła czynią albo jak wiele szkód wyrządzają dla dzieła domu Bożego i wkroczenia w życie Bożych wybrańców, nie odczuwają żadnych wyrzutów sumienia ani zobowiązań. Czy z tego punktu widzenia antychryści posiadają człowieczeństwo? W żadnym razie. Wyrządzają najrozmaitsze szkody wybrańcom Bożym, powodują wielki uszczerbek w pracy kościoła – wybrańcy Boży widzą to zupełnie jasno, widzą wszystkie kolejne złe uczynki antychrystów. A jednak antychryści nie przyjmują tego faktu do wiadomości; uparcie nie przyznają, że zbłądzili i że ponoszą odpowiedzialność. Czyż nie świadczy to o tym, że nie znoszą prawdy? Aż do tego stopnia antychryści brzydzą się prawdą. Bez względu na to, ile niegodziwości popełnią, nie chcą się do tego przyznać i pozostają nieugięci do końca. To dowodzi, że antychryści nigdy nie traktują poważnie dzieła domu Bożego ani nie przyjmują prawdy. Nie uwierzyli w Boga – są sługami szatana, przybywają, aby przeszkadzać i zakłócać dzieło domu Bożego. W sercach antychrystów jest tylko reputacja i status. Wierzą, że gdyby uznali swój błąd, musieliby przyjąć odpowiedzialność, a wtedy ich status i reputacja zostałyby poważnie zagrożone. W rezultacie stawiają opór, przejawiając postawę »idź w zaparte«. Zaprzeczają wszystkiemu bez względu na wszelkie ujawnienia czy analizy przeprowadzone przez innych. Czy ich zaprzeczenie jest celowe, czy też nie, mówiąc krótko, z jednej strony obnaża ono naturę i istotę antychrystów, która brzydzi się prawdą i nienawidzi jej. Z drugiej strony, świadczy to o tym, jak cenne dla antychrystów są ich własny status, reputacja i interesy. Tymczasem jaki jest ich stosunek do dzieła i interesów kościoła? Jest to pogarda i odmowa przyjęcia odpowiedzialności. Są całkowicie wyzuci z sumienia i rozumu. Czy fakt, że antychryści uchylają się od odpowiedzialności, nie wykazuje tego jasno? Z jednej strony, uchylanie się od odpowiedzialności dowodzi, że ich istota i natura brzydzi się prawdą i nienawidzi jej, z drugiej zaś ukazuje ich brak sumienia, rozumu i człowieczeństwa. Jakkolwiek mocno miałoby ucierpieć wejście w życie braci i sióstr z powodu ich wpływu i złych uczynków, nie wyrzucają sobie tego ani nie mąci im to spokoju ducha. Co to za stworzenia? Gdyby choć po części przyznali się do swoich błędów, świadczyłoby to o posiadaniu odrobiny sumienia i rozsądku – ale w antychrystach nie ma nawet tej odrobiny człowieczeństwa. Kimże więc są według was? Antychryści mają istotę diabła” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga pokazują, że antychryści nie przyjmują prawdy. Mają jej dość i nienawidzą jej z natury. Kiedy się z nimi rozprawi i obnaży, zaczynają wymyślać wymówki, nie czują się winni, nawet gdy poważnie zaszkodzą pracy. Nie potrafią przyznać się do błędów i są szczególnie nieustępliwi. Patrząc na siebie w świetle słów Boga, uznałam, że byłam niedbała w pełnieniu obowiązku, dopuszczałam się wielu uchybień, ale nie czułam się winna. Kiedy mnie przycięto i rozprawiono się ze mną, nie zaakceptowałam tego. Usprawiedliwiałam się i bagatelizowałam to. Nie chciałam się przyznać do swoich błędów. Sądziłam, że przyznając się do błędów będę źle wyglądać, zniszczę swoją reputację, status i wizerunek, a ludzie będą mną pogardzać. To było nieracjonalne. Ujawniałam usposobienie nieznoszące prawdy. Inni dawali mi sugestie, żebym zobaczyła, że źle pełnię obowiązek, i bym mogła na czas skorygować problemy i lepiej go pełnić. Ale nie przyjęłam tego od Boga i nie zastanowiłam się nad sobą. Więc problem mojego niedbalstwa pozostał nierozwiązany. Nie spełniałam swojej roli zwierzchnika, przez co inni też byli niedbali i popełniali błędy. Wreszcie zobaczyłam, że nie rozprawiłam się z tym szatańskim usposobieniem, dlatego trudno mi było przyjąć prawdę i sugestie innych. Gdybym nie pokutowała i nie rozprawiła się ze skażeniem, problemy i niedoskonałości w mojej pracy by narastały. W końcu zaczęłabym czynić zło, sprzeciwiła się Bogu, który by mnie odrzucił. Naprawdę mnie to zasmuciło. Okazałam skruchę przed Bogiem, gotowa, by od tej pory praktykować prawdę w obowiązku, odrzucając skażenie.
Potem przeczytałam fragment słów Boga, który wskazał mi, jak rozwiązać problem mojego usposobienia. Słowa Boga mówią: „Jeśli w sytuacji, kiedy nie rozumiesz prawdy, ktoś sugeruje ci, jak postąpić zgodnie z prawdą, po pierwsze powinieneś to zaakceptować i poprosić wszystkich o wspólne omówienie, aby zobaczyć, czy to właściwa droga, czy jest zgodna z zasadami prawdy. Jeśli upewnisz się, że jest zgodna z prawdą, praktykuj w ten sposób; jeśli stwierdzisz, że tak nie jest, zarzuć to. To takie proste. Powinieneś szukać prawdy u wielu ludzi, słuchając tego, co każdy ma do powiedzenia, i traktując to wszystko poważnie; nie puszczaj niczego mimo uszu i nie lekceważ ludzi. To należy do twoich obowiązków, więc powinieneś potraktować to poważnie. To jest właściwa postawa i stan. Będąc w odpowiednim stanie, nie będziesz już przejawiać usposobienia charakteryzującego się znużeniem prawdą i wrogością wobec niej; praktykowanie w ten sposób zastępuje twoje zepsute usposobienie; jest to praktyka prawdy. A jaki jest efekt praktykowania prawdy w ten sposób? (To przewodnictwo Ducha Świętego). Posiadanie przewodnictwa Ducha Świętego to jeden z aspektów. Czasami sprawa jest bardzo prosta i można osiągnąć ten cel dzięki wykorzystaniu własnego intelektu; kiedy ludzie przekazują ci sugestie, które są dla ciebie zrozumiałe, sprawy wracają na właściwe tory, a ty po prostu postępujesz zgodnie z zasadą. Ludziom może się to wydawać trywialne, ale w oczach Boga to wielka sprawa. Dlaczego o tym mówię? Kiedy praktykujesz w ten sposób, Bóg widzi, że jesteś w stanie praktykować prawdę, że jesteś kimś, kto kocha prawdę, a nie kimś, kto jest nią znużony, a zarazem, spoglądając w twoje serce, Bóg widzi również twoje usposobienie. To wielka sprawa. A kiedy wypełniasz obowiązek i zadania przed obliczem Boga, to tym, co urzeczywistniasz i ujawniasz, jest rzeczywistość prawdy, która powinna znajdować się w ludziach; twoja postawa, myśli i stan we wszystkim, co robisz przed obliczem Boga, mają ogromne znaczenie, są tym, co Bóg wnikliwie bada” (Tylko żyjąc przed obliczem Boga można mieć z Nim normalną relację, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga wskazały ścieżkę praktyki. Kiedy bracia i siostry dają sugestie i krytykują mnie, powinnam to przyjąć i okazać posłuszeństwo. Kiedy nie wiem, jak to zrealizować, nie powinnam się sprzeciwiać, ale przyjąć to i szukać rady kogoś, kto rozumie prawdę. Kiedy już zrozumiem zasady, powinnam to zastosować. To jest pełnienie obowiązku zgodnie z wolą Boga. Pomyślałam, że kiedy inni wskazują na problemy i niedociągnięcia w mojej pracy, kiedy dają mi sugestie i rozprawiają się ze mną, wykazują się odpowiedzialnością za pracę kościoła. To nie jest próba utrudniania mi życia. Powinnam to przyjąć od Boga i być posłuszna, przemyśleć moje problemy i naprawić je w odpowiednim czasie. To jedyny sposób, by doskonalić moją pracę i nie pozwolić, by moje skażone usposobienie przeszkodziło w pracy kościoła.
Pewnego razu Jennifer znów wskazała problemy w naszych filmach. W pierwszej chwili zaoponowałam. Już omówiłam te problemy z innymi. Po co znów o nich wspomina? Chciałam powiedzieć coś w swojej obronie, ale zastanowiłam się i uznałam, że skoro na to wskazuje, nadal muszą być niedociągnięcia w pracy. Z własnej inicjatywy zapytałam więc o to Jennifer. Kiedy zrozumiałam lepiej sytuację, uświadomiłam sobie, że omówiłam problemy z braćmi i siostrami, ale potem nie sprawdziłam ich pracy we właściwym czasie. Zrozumiałam, że nie wykazywałam się inicjatywą i odpowiedzialnością w pracy, ale czekałam, aż inni wskażą problemy, zanim się nimi zajęłam. Spytałam więc innych, jakie problemy były nadal w naszych filmach. Omówiliśmy je i rozwiązaliśmy w odpowiednim czasie. Z czasem ilość problemów ewidentnie się zmniejszyła, a ja czułam spokój i ulgę podczas pełnienia obowiązku. Czułam w sercu, że jedynie słuchając sugestii innych, szukając prawdy i rozwiązując problemy, mogę dobrze pełnić obowiązek.