Jak porzuciłem bogactwo: Moja osobista podróż

23 lipca 2023

Autorstwa Zhang Tao, Chiny

Urodziłem się na wsi. Moja rodzina była tak biedna, że ledwo starczało nam na jedzenie i wszyscy nami pogardzali. Myślałem wtedy: „Gdy dorosnę, będę zarabiał dużo pieniędzy i pomogę mojej rodzinie, ludzie przestaną z nas szydzić i nami gardzić”. Gdy zachorowała moja mama, wykorzystaliśmy wszystkie oszczędności. Przyjaciele i rodzina obawiali się, że przyjdziemy do nich prosić o pieniądze, więc unikali nas. Nie mieliśmy dokąd się zwrócić i wtedy ciotka przyniosła nam ewangelię o Panu Jezusie. Kiedy mama poznała Pana, wyzdrowiała w cudowny sposób. Ja sam też wtedy uwierzyłem. Choć byłem wtedy jeszcze młody, moje marzenia o bogactwie się nie zmieniły. By zarobić więcej pieniędzy i zdobyć sławę, zacząłem w wieku trzynastu lat sprzedawać na targu zapałki, papierosy i słonecznik. W wieku piętnastu lat miałem już wiele straganów, a gdy skończyłem osiemnaście, otworzyłem tartak. Ponieważ nie miałem kapitału, mój brat zabrał mnie do domu kolegi z klasy, żebym pożyczył pieniadze. Zobaczyłem tę bogatą rodzinę pośród różnych sprzętów, jak je arbuzy i korzysta z klimy w gorące dni, i bardzo jej zazdrościłem. My nawet nie mieliśmy wiatraka. Gdy było bardzo gorąco, używaliśmy tylko wachlarzy, a pragnienie gasiliśmy wodą ze studni. Dlaczego nasze rodziny tak bardzo się różniły? Bogatym żyło się naprawdę dobrze. Kiedy ja będę mógł żyć tak jak oni? Od tamtej pory moje pragnienie luksusu się nasiliło. Po ślubie nadal nie miałem dobrze płatnej pracy. Wraz z żoną pracowaliśmy w różnych miejscach, a po pracy jeździliśmy rikszą, żeby dorobić. Jednak lata mijały, a my nadal ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.

W lutym dwutysięcznego roku zobaczyłem, że przedstawiciele przemysłu odzieżowego zarabiają dużo pieniędzy. Ja też chciałem to robić. Ostatecznie doszedłem do pozycji przedstawiciela regionalnego. Na początku nie miałem klientów ani zamówień, więc chodziłem od drzwi do drzwi, proponując produkty. Żeby rozwinąć firmę, zajmowałem się wszystkim osobiście. Kupowałem produkty, wystawiałem faktury, pakowałem i wysyłałem zamówienia. Pracowałem niemal po szesnaście godzin dziennie. Często nie miałem czasu nic zjeść. Po kilku latach ciężkiej pracy w końcu zacząłem zarabiać pieniądze. Kupiłem samochód i dom, a rówieśnicy, przyjaciele i rodzina szanowali mnie i chwalili za moje zdolności. Gdzie się nie pojawiłem, ludzie mnie pozdrawiali. Kiedy wróciłem do domu na nowy rok, wszyscy patrzyli na mnie z podziwem i wszędzie nazywali mnie „Wielką Szychą”. Słysząc pochwały, czułem się szczęśliwy, uznałem, że warto było się tak poświęcać. Ponieważ jednak byłem stale zajęty, jadałem bardzo nieregularnie, przez co poważnie się rozchorowałem i przy każdym posiłku czułem ostry ból brzucha. Przepracowanie spowodowało też dyskopatię odcinka lędźwiowego, i czasami drętwiały mi ręce albo miałem skurcze, ale chcąc rozwijać biznes i zarabiać więcej pieniędzy, lekceważyłem problemy zdrowotne i kontynuowałem pracę. Czasami czułem, że moje ciało nie zniesie już więcej, ale widząc jak wyniki sprzedaży rosną z roku na rok, a obrót firmy przekroczył milion juanów rocznie, zapominałem o moim stanie i pracowałem nadal. Jednego roku nasz oddział zajął drugie miejsce w kraju pod względem sprzedaży i dostaliśmy ponad trzysta tysięcy juanów premii. Inni przedstawiciele patrzyli na mnie z zazdrością. Potem firma wyznaczyła mi jeszcze wyższy próg sprzedaży, oczekując, że będę numerem jeden. To był również cel, do którego sam dążyłem, ponieważ moje osiągnięcia przekładały się na wyższą pensję i premię. Gdziekolwiek szedłem, zyskiwałem ludzki podziw, a moja reputacja stale rosła. Byłem bardzo zadowolony z siebie i starałem się dojść na szczyt, ale jednocześnie podupadałem na zdrowiu. Nawracały problemy żołądkowe, często bolał mnie kręgosłup i nie mogłem długo stać. Poszedłem do szpitala na badania i lekarz powiedział mi: „Pański dysk lędźwiowy jest zdeformowany. Musi pan mniej pracować. Jeśli nie zastosuje się pan do moich rad, ucisk na nerw może doprowadzić do paraliżu”. Miałem wtedy dużo pracy, jak miałem odpoczywać? Zmuszałem więc swoje obolałe ciało do pracy. Moja pierwsza myśl po przebudzeniu dotyczyła zarabiania pieniędzy, a po ciężkim dniu zasypiałem często, jak tylko głowa dotknęła poduszki. Moja żona mówiła, że cenię pieniądze bardziej niż życie. W ciągu dnia tak bardzo absorbowała mnie praca, że zapominałem o chorobach, ale kiedy leżąc w łóżku nocą nie mogłem zasnąć, i obolały przewracałem się z boku na bok, myślałem: „Zarobiłem już trochę pieniędzy, mam wygodne życie i podziw ludzi, ale moje ciało się sypie, a nie mam nawet czterdziestki. Kto wie, w jakim będę stanie na starość”. Problemy zdrowotne, presja psychiczna, nieuczciwość i walki wewnętrzne w pracy, to wszystko sprawiało, że odczuwałem ból nie do zniesienia. Dlaczego bogactwo mnie nie uszczęśliwiło? Brakowało mi wewnętrznego spokoju i nie miałem nic, na czym mógłbym polegać. Czy naprawdę przez całe swoje życie goniłem za bogactwem i sławą, odczuwając tylko pustkę i ból? Czy takiego życia pragnąłem?

W tym bólu w 2009 przyjęliśmy z żoną ewangelię Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Czytając Boże słowo i będąc w kościele, zrozumiałem, że Bóg w dniach ostatecznych przyszedł w ciele, by wyrazić prawdy i dokonać dzieła sądu i oczyszczenia ludzi. Tylko ci, którzy przyjmą Jego sąd i oczyszczenie, będą mogli osiągnąć dobre przeznaczenie. Wraz z żoną szybko przekonaliśmy się do Bożego dzieła dni ostatecznych. Codziennie z zapałem czytałem słowo Boga, przyjmując Jego podlewanie. Moje serce przepełniły pokój i radość. Rozmyślałem: „Wcześniej pragnąłem tylko bogactwa i szczęścia, jednak gdy się wzbogaciłem, doświadczyłem tylko pustki i bólu. Dlaczego?”. Przeczytałem fragment słowa Wszechmogącego Boga, i znalazłem odpowiedź. Bóg Wszechmogący mówi: „Twoje serce skrywa ogromną tajemnicę, której nigdy nie byłeś świadomy, ponieważ żyjesz w świecie bez światła. Twoje serce i twojego ducha porwał zły. Twoje oczy przesłania ciemność i nie możesz zobaczyć ani słońca na niebie, ani owej migoczącej gwiazdy nocy. Kłamliwe słowa zatykają twoje uszy i nie słyszysz ani grzmiącego głosu Jahwe, ani dźwięku wód spływających z tronu. Straciłeś wszystko, co ci się słusznie należy, wszystko, czym obdarzył cię Wszechmogący. Wkroczyłeś w nieskończone morze udręki bez siły, by się uratować i bez nadziei na przetrwanie. Wszystko, co robisz, to walka i krzątanina… Począwszy od tamtej chwili, jesteś skazany na udręki złego, na przebywanie z dala od błogosławieństw Wszechmogącego, poza zasięgiem Jego dobrodziejstw, krocząc drogą, z której nie ma powrotu. (…) Nie masz pojęcia, skąd przyszedłeś, dlaczego się narodziłeś ani dlaczego umrzesz. Patrzysz na Wszechmogącego jak na kogoś obcego; nie znasz Jego początków, a tym bardziej tego wszystkiego, co dla ciebie uczynił. Wszystko, co od Niego pochodzi, stało się dla ciebie nienawistne; nie potrafisz docenić tych rzeczy ani nie znasz ich wartości. Począwszy od dnia, w którym otrzymałeś od Boga zaopatrzenie, kroczysz obok złego. Przetrwałeś ze złym tysiące lat burz i nawałnic i razem sprzeciwiacie się Bogu, który był źródłem twojego życia. Nie znasz skruchy, a tym bardziej nie wiesz, że znalazłeś się na krawędzi zagłady. Zapomniałeś, że zły zwiódł cię na pokuszenie i dręczy cię; zapomniałeś o swoich początkach. Tak oto zły dręczył cię na każdym etapie drogi, aż do dnia dzisiejszego. Twoje serce i twój duch są odrętwiałe i znajdują się w stanie rozkładu. Przestałeś narzekać na udręki świata ludzi; już nie sądzisz, że świat jest niesprawiedliwy. Jeszcze mniej przejmujesz się tym, czy Wszechmogący istnieje. Jest tak dlatego, że już dawno temu uznałeś złego za swojego prawdziwego ojca i nie możesz być z dala od niego. Oto jest tajemnica, którą skrywa twoje serce(Westchnienie Wszechmogącego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg stworzył człowieka, który żył pod Jego troskliwą ochroną. Jednak z powodu szatańskiego zwiedzenia i zepsucia człowiek odszedł od Boga, nie znał wartości i znaczenia życia, i poszedł za szatańskim dążeniem do bogactwa, sławy i ziemskich przyjemności, a szatan znęcał się nad nim. Byłem pod wpływem szatana. Chciałem się tylko wzbogacić i dojść na szczyt, a w pogoni za pieniędzmi całkowicie zaniedbałem swoje ciało. Nawet kiedy doświadczałem niewyobrażalnego bólu, nie przepuściłem żadnej okazji zarobienia pieniędzy. W życiu doświadczałem pustki i bólu, a to wszystko przez oszustwa szatana. Bóg w czasach ostatecznych wcielił się ponownie, by wyrazić prawdy i wybawić człowieka spod wpływu szatana, pozwolić mu wyrwać się z szatańskiego zepsucia i doprowadzić go do dobrego przeznaczenia. Dzięki Bożemu zbawieniu i miłosierdziu, jakie mi okazał, mogłem powitać powrót Pana i usłyszeć głos Stwórcy. Potem powoli rezygnowałem ze spraw zawodowych, i więcej czasu poświęcałem na zgromadzenia i czytanie słowa Boga. Stopniowo rozumiałem coraz więcej prawd. Bóg Wszechmogący wyraża prawdy w dniach ostatecznych i czyni dzieło sądu, to ostatni etap Bożego planu zarządzania obejmującego sześć tysiącleci, a ci, którzy nie przyjmą Bożego sądu w dniach ostatecznych i nie zostaną oczyszczeni, zginą w katastrofach i zostaną na końcu ukarani. Ale wokół mnie było wielu takich, którzy jeszcze nie słyszeli Bożego głosu i nie powitali powrotu Pana. To mnie martwiło. Widząc, jak inni głoszą ewangelię i świadczą o Bogu, a ja, zamiast pełnić obowiązek, jestem uwikłany w sprawy zawodowe, czułem, że zawodzę Boga, ale nie wiedziałem, co robić. Przyniosłem więc do Boga w modlitwie moje myśli i problemy, prosząc Go o przewodnictwo w tej sytuacji.

Po modlitwie przeczytałem fragment Bożych słów. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy zdajesz sobie sprawę z brzemienia na twoich barkach, powierzonego ci zadania i odpowiedzialności? Gdzie jest twoje poczucie historycznego znaczenia misji? W jaki sposób będziesz służył jako dobry mistrz w przyszłym wieku? Czy masz silne poczucie bycia mistrzem? Jak objaśnisz mistrza wszystkich rzeczy? Czy to naprawdę jest mistrz wszystkich żyjących istot i wszystkich fizycznych rzeczy na świecie? Jakie masz plany związane z postępem kolejnego etapu dzieła? Ilu ludzi czeka na to, abyś został ich pasterzem? Czy twoje zadanie jest ciężkie? Oni są biedni, żałośni, ślepi i zagubieni; lamentują w ciemności: »Gdzie jest droga?«. O, jakże tęsknią za światłem, aby nagle zstąpiło jak spadająca gwiazda i rozproszyło moce ciemności, które uciskały ludzi przez tak wiele lat. Kto może wiedzieć, jak bardzo na to liczą i jak z utęsknieniem dzień i noc na to czekają? Nawet w dniu, kiedy rozbłyska światło, ci głęboko cierpiący ludzie pozostają uwięzieni w lochach ciemności, bez nadziei na uwolnienie; kiedyż przestaną płakać? Te kruche dusze, które nigdy nie zaznały odpoczynku, naprawdę cierpią ogromnie. Od dawna są one związane przez bezlitosne pęta i historię, która zamarła w miejscu. Czy ktoś słyszał dźwięk ich zawodzenia? Czy ktoś widział obraz ich nieszczęścia? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, jak zasmucone i niespokojne jest Boże serce? Jak może On znieść spoglądanie na niewinną ludzkość, którą stworzył własnymi rękami, cierpiącą takie męki? Przecież ludzkość to nieszczęśnicy, którzy zostali zatruci. Choć przetrwali do dziś, to kto by pomyślał, że od dawna są zatruci przez złego? Czy zapomniałeś, że jesteś jedną z ofiar? Czy, z miłości do Boga, nie jesteś gotów dążyć do uratowania tych, którzy przeżyli? Czy nie jesteś gotów poświęcić całej swej energii, aby odpłacić się Bogu, który kocha ludzkość tak, jak własne ciało i krew? Jak rozumiesz bycie narzędziem Boga i przeżycie niezwykłego życia? Czy naprawdę masz determinację i pewność siebie, aby wieść sensowne życie pobożnego sługi Bożego?(Jak powinieneś uczestniczyć w swojej przyszłej misji? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W Bożym słowie wyczułem, jak pilna jest Jego wola. Boże dzieło zbawienia ludzkości wkrótce się skończy, a wielu nadal nie słyszało Jego głosu i nie powitało Jego przyjścia. Oni nadal cierpią w ciemności, szczególnie ci, którzy wierzyli w Pana od wielu lat. Mieli nadzieję, że Pan Jezus przyjdzie, by wybawić ich z ciemności, ale zostali zwiedzeni przez swoich pastorów i starszych i jeszcze nie powitali powrotu Pana. Oni potrzebują, by ktoś im zaświadczył o Bożym dziele dni ostatecznych i powiódł do Boga, by przyjęli Jego zbawienie. Jako istota stworzona muszę mieć rozum i sumienie, i muszę poddać się Jego woli, by odpłacić za Jego miłość. Muszę przyprowadzić do niego więcej ludzi, by przyjęli zbawienie. To najsprawiedliwszy cel i mój niewzruszony obowiązek. Wiedziałem, że jeśli w obliczu Jego woli i wymagań pozostanę obojętny i niezdolny do odpłacenia za Jego miłość, pokażę, że brak mi sumienia i rozumu i że nie jestem godny, by nazywać mnie człowiekiem. Zrozumiałem skalę swojej odpowiedzialności i pilnie chciałem głosić ewangelię. Powiedziałem mojej żonie, że rezygnuję z pracy, by mieć więcej czasu i energii na dążenie do prawdy i pełnienie obowiązku. Powiedziała mi: „Bóg przez lata dawał nam obfitość łaski i błogosławieństwa, powinniśmy z całych sił szerzyć ewangelię królestwa. Jeśli nie będziemy współpracować z Bogiem, by przez obowiązek odpłacić za Jego miłość, zawiedziemy Go i nasze sumienie tego nie udźwignie”. Słuchając żony, utwierdziłem się w decyzji o porzuceniu firmy. Kiedy jednak wróciłem i zobaczyłem, jak pracownicy pakują i wysyłają towary, ogarnęło mnie poczucie straty. Zbudowałem tę firmę własnymi rękami. Nie było łatwo doprowadzić ją do tego miejsca i osiągnąć te wszystkie zyski. Nie byłem już taki chętny, żeby ją przekazywać. Pomyślałem o latach jeżdżenia rikszą, ciężkiej pracy i wykorzystywania przez innych, i o tym, jak po tych wszystkich latach w końcu miałem własną firmę, zbudowałem wielką bazę klientów i zapewniłem sobie stabilny dochód. Jeśli naprawdę zrezygnuję z firmy, stracę jedyne źródło utrzymania. Szybko wykorzystam wszystkie oszczędności i nic mi nie zostanie. Czy czeka mnie takie samo życie w cierpieniu, jakiego doświadczyłem wcześniej? Ludzie nie tylko przestaną mnie podziwiać, ale zaczną mną gardzić. Jednak praca zarobkowa nie zostawiała mi czasu na pełnienie obowiązku, i nie mogłem się wyciszyć przed Bogiem. Jak miałem osiągnąć prawdę, mając taką wiarę? Wpadłem na rozwiązanie. Zatrudnię dwóch menadżerów, którzy zajmą się administracją i zarządzaniem i w ten sposób firma wciąż będzie należała do mnie. Dzięki temu po odjęciu ich dywidend nadal będę dostawał 1,6 miliona juanów rocznie. Będę miał stały dochód i czas na pełnienie obowiązku. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Zmartwiłem się jednak, że mogliby się zmówić przeciwko mnie. Wtedy nie tylko straciłbym dochód, ale firma straciłaby swoją pierwotną wartość. Cierpiałbym przez to jeszcze bardziej. Myśląc o tym, nie byłem w stanie przekazać firmy.

Przyniosłem do Boga w modlitwie kwestię przekazania firmy: „Chcę pełnić obowiązek, by odpłacić za Twoją miłość, ale boję się, że skończę w nędzy, jeśli oddam firmę. Jestem między młotem a kowadłem i nie wiem, co robić. Proszę pomóż mi znaleźć ścieżkę praktyki”. Potem przeczytałem fragment słowa Bożego. Bóg mówi: „Gdybym miał teraz położyć przed wami trochę pieniędzy i dał wam wolność wyboru – i gdybym nie potępił was za wasz wybór – wtedy większość z was wybrałaby pieniądze i porzuciła prawdę. Ci lepsi z was odrzuciliby pieniądze i niechętnie wybrali prawdę, podczas gdy ci pośrodku wzięliby pieniądze do jednej ręki, a prawdę do drugiej. Czy w ten sposób wasza prawdziwa natura nie stałaby się widoczna jak na dłoni? Wybierając pomiędzy prawdą i czymkolwiek innym, wobec czego jesteście lojalni, wszyscy dokonalibyście tego wyboru, a wasza postawa pozostałaby niezmieniona. Czyż tak nie jest? Czyż pośród was nie ma wielu, którzy wahali się pomiędzy tym, co dobre, a tym, co złe? W starciach pomiędzy pozytywnym i negatywnym, czarnym i białym, na pewno jesteście świadomi, jakich wyborów dokonaliście pomiędzy rodziną i Bogiem, dziećmi i Bogiem, pokojem i chaosem, bogactwem i ubóstwem, wysoką pozycją i przeciętnością, poczuciem przynależności i wykluczeniem itd. Wybierając pomiędzy szczęśliwą rodziną i rozbitą rodziną, z pewnością bez wahania wybraliście tę pierwszą; wybierając pomiędzy bogactwem i obowiązkiem, ponownie bez mrugnięcia okiem wybraliście to pierwsze, i brak wam nawet chęci, by powrócić do brzegu; wybierając pomiędzy luksusem i niedostatkiem, wybraliście luksus; wybierając pomiędzy waszymi synami, córkami, żonami, mężami a Mną, wybraliście tych pierwszych; a wybierając pomiędzy pojęciem i prawdą, ponownie wybraliście to pierwsze. W obliczu wszelakich waszych nagannych uczynków, zwyczajnie utraciłem wiarę, którą w was pokładałem. Po prostu zdumiewa Mnie, że wasze serca są tak oporne na to, by je zmiękczyć. Wygląda na to, że lata oddania i usilnych starań przyniosły Mi tylko wasze porzucenie i waszą rozpacz, lecz Moja nadzieja co do was rośnie z każdym mijającym dniem, ponieważ Mój dzień już dawno został w całości objawiony każdemu. Jednak wy upieracie się przy szukaniu rzeczy mrocznych i złych i nie chcecie wypuścić ich z ręki. A skoro tak, to jaki będzie wasz wynik? Czy kiedykolwiek starannie się nad tym zastanowiliście? Gdyby poproszono was, żebyście wybrali jeszcze raz, jakie byłoby wasze stanowisko? Czy ponownie wybralibyście »to pierwsze«? Czy wciąż przynosilibyście Mi rozczarowanie i godny pożałowania smutek? Czy wasze serca wciąż posiadałyby tylko odrobinę ciepła? Czy wciąż nie wiedzielibyście, co zrobić, by pocieszyć Moje serce? Co byście wybrali w tej chwili? Czy podporządkujecie się Mym słowom, czy raczej będziecie nimi zmęczeni?(Wobec kogo jesteś lojalny? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Miałem wrażenie, że stoję twarzą w twarz z Bogiem, a On żarliwie mnie pyta, czy wybiorę bogactwo, czy prawdę. Bóg z nadzieją czekał, ale ja wybrałem bogactwo. Przepełniło mnie poczucie winy. Pomyślałem o moich braciach i siostrach. Zrozumiawszy Bożą wolę, byli w stanie rzucić wszystko, by iść za Bogiem, pełnić obowiązek i szerzyć ewangelię Bożego królestwa. Natomiast moja wiara ograniczała się tylko do zgromadzeń i czytania słowa Boga. Nie pełniłem obowiązku istoty stworzonej i czułem się pozbawiony sumienia i rozumu. Nie chciałem odsuwać obowiązku, ale też nie chciałem rezygnować z dochodu. Bóg objawił, jaki byłem: „ci pośrodku wzięliby pieniądze do jednej ręki, a prawdę do drugiej”. Chciałem mieć ciastko i zjeść ciastko, nie mogłem więc zyskać prawdy. Ostatecznie Bóg by mnie odrzucił. Pomyślałem o żonie Lota uciekającej z Sodomy. Zmieniła się w słup soli, bo nie umiała zrezygnować z bogactwa i spojrzała wstecz, stając się symbolem wstydu. Czym ja się od niej różniłem? Pan Jezus powiedział: „Nikt, kto przykłada swoją rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do królestwa Bożego(Łk 9:62). Bóg dał mi wiele dóbr, karmił mnie i ubierał, jednak ja nadal pożądałem bogactwa i nie miałem zamiaru pełnić obowiązku. Byłem nienasycony jak wąż próbujący zjeść słonia: gotów znosić trudy i poświęcić życie dla bogactwa, ale niczego nie chciałem poświęcić dla prawdy. Nie byłem godny Bożego królestwa. Przeczytałem fragment słowa Boga: „Przebudźcie się, bracia! Przebudźcie się, siostry! Mój dzień nie będzie spóźniony; czas jest życiem, a uchwycenie czasu oznacza ocalenie życia! Ten czas nie jest odległy! Jeśli nie zdacie egzaminów wstępnych na studia, możecie się uczyć i podchodzić do nich jeszcze wiele razy. Jednak Mój dzień nie toleruje żadnej dalszej zwłoki. Pamiętajcie! Pamiętajcie! Ponaglam was tymi dobrymi słowami. Koniec świata odsłania się przed waszymi oczami, a wielkie klęski szybko nadciągają. Co jest ważniejsze: wasze życie czy wasz sen, jedzenie, picie i ubranie? Nadszedł czas, abyście zważyli te rzeczy. Porzućcie wątpliwości i nie wzbraniajcie się przed pewnością!(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 30, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Każde słowo Boga dotykało mojego serca, przypominając, że życie jest ważniejsze niż bogactwo. Bóg wcielił się w dniach ostatecznych, by przekazać prawdy i wykonać dzieło sądu. Miałem szansę pełnić obowiązek, zdobyć prawdę i być udoskonalonym przez Boga. Gdybym z niej nie skorzystał, wiecznie bym tego żałował. Jaki miałbym pożytek z moich bogactw, kiedy przyjdą wielkie katastrofy? Czy i tak bym nie zginął? Ponownie przyniosłem do Boga w modlitwie kwestię przekazania firmy i ostatecznie zdecydowałem, że to zrobię. Poprosiłem Boga, by otworzył mi drogę.

Mój teść wpadł we wściekłość, dowiedziawszy się, że chcę zrezygnować z firmy. Skrzywił się na mnie, mówiąc: „Jesteś gotów tak po prostu przekazać komuś innemu tę firmę, na którą tak ciężko pracowałeś? Ta firma ma ponad dwa miliony juanów obrotu rocznie, nie pozwolę ci jej tak zwyczajnie oddać!”. Jego słowa mocno mną wstrząsnęły. Wyniki sprzedaży przekroczyły moje oczekiwania tego roku, a nie było wiadomo, o ile jeszcze wzrosną. Gdybym tak zwyczajnie oddał firmę i skończyłyby się nasze oszczędności, czy przyjaciele i rodzina nadal by nas szanowali? Rozważałem przekazanie odpowiedzialności i zostawienie sobie części akcji, żebyśmy nadal otrzymywali co roku zyski z dywidend. Przedstawiłem ten plan żonie, ale powiedziała: „Zrezygnuj ze wszystkiego, żeby twoich myśli nie zaprzątały udziały. Wtedy będziesz miał energię, by dążyć do prawdy i nic ci nie przeszkodzi w obowiązku. Żadne pieniądze nas nie wyratują z katastrof. Musisz to dobrze zrozumieć”. Mówiła dalej: „Teraz najważniejsze jest, byśmy więcej czasu poświęcili na dążenie do prawdy. Zdobycie prawdy i przygotowanie dobrych uczynków jest ważniejsze niż bogactwo”. Moje dzieci poparły jej stanowisko, również mówiąc, że powinienem przekazać firmę. Rozważałem to przez kilka dni i przyniosłem przed Boga w modlitwie: „Boże! Teoretycznie wiem, że to Ty decydujesz, czy człowiek żyje w bogactwie czy w biedzie, ale bardzo trudno jest mi zrezygnować z moich dóbr. Proszę, daj mi wiarę, bym podjął słuszną decyzję”.

Przeczytałem fragment Bożego słowa. Bóg mówi: „Dzień w dzień kalkulujecie tylko, jak coś ode Mnie otrzymać. Dzień po dniu obliczacie, ile bogactw i rzeczy materialnych ode Mnie uzyskaliście. Dzień w dzień wyczekujecie coraz liczniejszych błogosławieństw, jakie mam na was zesłać, byście mogli się radować coraz większą ilością coraz lepszej jakości rzeczy, które was cieszą. Tym, co w każdej chwili wypełnia wasze myśli, nie jestem Ja ani prawda, która ode Mnie pochodzi; wypełniają je wasi mężowie (lub żony), wasi synowie, córki, posiłki i stroje. Myślicie o tym, jak pomnożyć i powiększyć wasze przyjemności. Lecz nawet kiedy napchacie sobie brzuchy po brzegi, czyż nadal nie jesteście martwi? I czy nawet wówczas, gdy wystroicie się w piękne szaty, nie jesteście wciąż tylko pozbawionymi życia chodzącymi trupami? Trudzicie się, by napełnić kałdun, póki waszych głów nie przyprószy siwizna, lecz nikt z was nie poświęciłby ani jednego włosa dla Mojego dzieła. Krzątacie się bez ustanku, wyczerpując ciało i wytężając umysł, z myślą o ciele, o waszych synach i córkach, lecz żaden z was nie troszczy się ani nie martwi o Moją wolę. Cóż jeszcze macie nadzieję ode Mnie otrzymać?(Wielu jest wezwanych, lecz nieliczni są wybrani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowo Boże wyjawiło, jaki jest mój stan. Zawsze wahałem się, wybierając pomiędzy bogactwem i obowiązkiem, i zawsze przedkładałem swoje sprawy materialne ponad poświęcenie się dla Boga. Zrozumiałem, że mam zamieszanie w wierze i nie poświęcam się szczerze dla Niego. Bóg daje z siebie wszystko, by zbawić ludzkość, nawet dał swoje życie za nas. Ale ja nigdy nie dałem Mu całego serca; nie rozumiałem, ani nie podporządkowałem się Jego woli. Dla mnie bogactwo było ważniejsze niż wszystko inne. Zrozumiałem, że jestem samolubny! Pan Jezus powiedział: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?(Mt 16:26). Nieważne ile pieniędzy zarabiałem, ile miałem bogactw materialnych, czy ile podziwu ludzkiego zyskałem, gdybym nie zdobył prawdy i nie zmienił zepsutego usposobienia, co to wszystko byłoby warte? I tak zginąłbym na koniec. Żadne pieniądze nie uratowałyby mi życia ani nie kupiły zbawienia. Przypomniałem sobie pewnego przedsiębiorcę, który posiadał majątek na całym świecie, a jego firmy co sekundę pomnażały jego fortunę. Był bajecznie bogaty, podróżował po świecie i żył, korzystając z przyjemności, jakie dają dobra materialne, jednak pomimo całego swojego bogactwa i mienia czuł się pusty. Nie widział w życiu wartości ani znaczenia, więc popełnił samobójstwo, wskakując do oceanu. Im bardziej człowiek dąży do bogactwa i sławy, tym bardziej jest duchowo rozbity i pusty. To go ostatecznie niszczy. Myślałem o tym, jak dawniej pracowałem bez przerwy całymi dniami dla pieniędzy i sławy, i jak się przez to rozchorowałem. Nie mogłem jeść ani spać i żyłem w ciągłym bólu. Bóg przyszedł, żeby dokonać dzieła sądu nad człowiekiem w dniach ostatecznych, a ja przejmowałem się tym, że będę ubogi i pogardzany. Nie mogłem zrezygnować ze swoich pieniędzy. Nieważne, ile pieniędzy zarabiałem, gdybym utracił prawdę i szansę zbawienia, jakie znaczenie miałoby to, jak wielkie mam bogactwo? W dniach ostatecznych, Bóg się wcielił, by przekazać prawdy i wykonać dzieło sądu. Ma nadzieję, że więcej ludzi zacznie szerzyć Jego ewangelię, by ci, którzy oczekują Jego przyjścia, usłyszeli Jego głos i powrócili do Niego jako Stwórcy. A jeszcze bardziej pragnie, by Jego dzieło oczyściło i przemieniło nas, i byśmy ostatecznie zostali przez Niego zbawieni. Ale ja nie rozumiałem, jak pilna jest Jego wola i trzymałem się pieniędzy. Byłem głupi i ślepy! Powinienem z wszystkiego zrezygnować, poświęcić się dla Boga i dążyć do prawdy. Tylko to ma znaczenie. Zignorowałem zaciekły opór mojego teścia i przepisałem swoją firmę na brata.

Od tamtej pory w ogóle nie martwiłem się zarządzaniem. Cały ciężar i presja ostatnich lat nagle zostały ze mnie zdjęte. Moje życie nabrało systematyczności, a choroby, które mnie wcześniej dręczyły, były powoli, ale cudownie uzdrawiane. To była Boża łaska. Dołączyłem do szeregów pracowników ewangelii i zgodnie współpracowałem z innymi, szerząc ewangelię królestwa Bożego. Takie życie przyniosło mi spełnienie. Później słowa Boga osądziły i obnażyły mnie, dzięki czemu jasno zrozumiałem, jaka była przyczyna tego, że nie mogłem zostawić bogactwa. Bóg Wszechmogący mówi: „»Pieniądz rządzi światem« to filozofia szatana. Dominuje ona wśród całej ludzkości, w każdym ludzkim społeczeństwie; można by powiedzieć, że jest to trend. Jest tak dlatego, że została ona mocno wpojona w serca wszystkich bez wyjątku ludzi, którzy na samym początku nie akceptowali tego powiedzenia, ale później dali na nie swoje ciche przyzwolenie, gdy zetknęli się z realiami życia i zaczęli czuć, że słowa te są rzeczywiście prawdziwe. Czyż nie jest to proces deprawowania człowieka przez szatana? (…) Szatan wykorzystuje pieniądze, by kusić ludzi i deprawować ich, wpajając im cześć dla pieniędzy i uwielbienie przedmiotów materialnych. A jak owo czczenie pieniędzy objawia się w ludziach? Czy uważasz, że bez pieniędzy nie mógłbyś przeżyć w tym świecie, że przeżycie bez nich choćby dnia byłoby niemożliwe? Status ludzi zależy od tego, ile mają pieniędzy, tak samo, jak szacunek, który budzą. Plecy biednych ludzi uginają się ze wstydu, podczas gdy bogaci cieszą się wysokim statusem. Stoją dumni i wyprostowani, mówiąc głośno i żyjąc arogancko. Co owo powiedzenie i ów trend przynoszą ludziom? Czyż nie jest prawdą, że wiele osób poświęciłoby wszystko dla pieniędzy? Czyż wiele osób nie rezygnuje ze swojej godności i uczciwości w pogoni za większymi pieniędzmi? Czyż wiele osób w imię pieniędzy nie traci możliwości wykonywania swoich obowiązków i podążania za Bogiem? Czyż utrata szansy zyskania prawdy i bycia zbawionym nie jest dla ludzi największą stratą? Czyż szatan nie jest niegodziwcem, że używa tej metody i tego powiedzenia, aby do tego stopnia deprawować człowieka? Czyż nie jest to nikczemny podstęp? (…) Czy czujesz więc, że jesteś oszukiwany i deprawowany przez szatana? Nie czujesz. Jeśli nie widzisz, że szatan stoi tuż przed tobą, lub nie czujesz, że to szatan działa z ukrycia, to czy byłbyś w stanie dostrzec jego niegodziwość? Czy mógłbyś wiedzieć, jak szatan deprawuje ludzi? Szatan deprawuje człowieka zawsze i wszędzie. Szatan uniemożliwia człowiekowi obronę przed tym skażeniem i czyni człowieka bezradnym wobec niego. Szatan sprawia, że akceptujesz jego myśli, jego punkty widzenia i złe rzeczy, które od niego pochodzą, w sytuacjach, kiedy jesteś nieświadomy i nie masz pojęcia o tym, co się z tobą dzieje. Ludzie akceptują te rzeczy i nie protestują przeciw nim. Cenią je i trzymają się nich jak skarbu, pozwalają im manipulować i bawić się sobą; w ten sposób ludzie żyją pod władzą szatana i nieświadomie są posłuszni szatanowi, a skażenie człowieka przez szatana staje się coraz głębsze(Sam Bóg, Jedyny V, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Słowo Boże wyjawiło, jakie jest współczesne społeczeństwo i mój stan. Od dziecka szatańskie trucizny takie jak „Pieniądz rządzi światem”, „Człowiek bogaty stoi wyżej niż biedny”, „Pieniądze to nie wszystko, lecz bez nich nic nie możesz zrobić”, subtelnie na mnie wpływały, sprawiając, że ceniłem pieniądze ponad wszystko inne. Przez nie myślałem, że pieniądze są wszystkim, że będąc bogatym, mogę żyć wygodnie i wysoko trzymać głowę, i wszędzie, gdzie pójdę, otrzymam wsparcie, szacunek i pochwały. To było dla mnie godne i wartościowe życie. Sądziłem, że ludzie będą mną pogardzać, jeśli będę biedny, więc pieniądze w moim mniemaniu były jedynym celem wartym zachodu. Na początku głowiłem się nad tym, jak pochlebstwami i przesłodzonymi kłamstwami zarabiać pieniądze i zdobywać klientów. Kręciłem się w kółko jak szalony. Byłem przemęczony, a nawet się rozchorowałem. Nie potrafiłem odpoczywać, przez co moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Miałem wszelkie rodzaje problemów żołądkowych i cierpiałem na bóle kręgosłupa, przez które żyłem w takim cierpieniu, że nie mogłem jeść ani spać. Pomimo to ciężko pracowałem, żeby zarabiać pieniądze. Żyłem zgodnie z szatańskimi regułami przetrwania. Stałem się chciwy i samolubny. Byłem niewolnikiem pieniędzy. Szatan użył pieniędzy i sławy, by mnie całkowicie zdeprawować. To, że mogłem zrezygnować z firmy i pieniędzy, by pełnić obowiązek, było skutkiem oświecenia i przewodnictwa Bożego słowa. Jestem wdzięczny Bogu, że mnie zbawił. Muszę cenić sobie tę szansę i pełniąc obowiązek, odpłacić za Bożą miłość.

Potem przeczytałem kilka fragmentów Bożego słowa, które mnie zachęciły. Bóg mówi: „Gdy zwykły człowiek dąży do miłości do Boga, wejście do królestwa, aby stać się członkiem ludu Bożego, jest jego prawdziwą przyszłością, a także życie, które ma ogromną wartość i znaczenie; nikt nie jest bardziej błogosławiony od was. Dlaczego to mówię? Ponieważ ci, którzy nie wierzą w Boga, żyją dla ciała i dla szatana. Lecz wy dzisiaj żyjecie dla Boga i żyjecie, aby wypełniać wolę Bożą. Dlatego właśnie mówię, że wasze życie ma ogromne znaczenie(Poznaj najnowsze dzieło Boga i podążaj Jego śladami, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Obecnie każdy mijający dzień jest niezwykle istotny i ma olbrzymie znaczenie w kontekście waszego przeznaczenia i waszego losu. Właśnie dlatego musicie kochać wszystko, co dzisiaj posiadacie, i cenić każdą upływającą minutę. Musicie włożyć tyle czasu, ile możecie, aby zebrać możliwie największe owoce, aby nie przeżyć tego życia nadaremnie(Wobec kogo jesteś lojalny? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowo jeszcze bardziej mnie utwierdziło w tym, że decydując się zrezygnować z firmy, pójść za Bogiem i pełnić obowiązek, wybrałem właściwą ścieżkę. Dzięki temu moje życie ma prawdziwą wartość i sens. Dzisiaj wreszcie rozumiem, że wiara i obowiązek to naturalne i właściwe rzeczy, stanowiące misję ludzkiego życia. Posłuszeństwo wobec Bożej woli to najbardziej wartościowy sposób życia, który On pobłogosławi bardziej niż cokolwiek innego. Teraz nie mam wiele możliwości dążenia do prawdy w obowiązku. Muszę cenić każdy dzień, częściej czytać Boże słowo, głosić ewangelię i ciężko pracować, by odpłacić Bogu za Jego miłość i pocieszyć Jego serce póki jeszcze mam czas.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Jak głosiłem ewangelię ojcu

Autorstwa Mikha, Indie Zacząłem wierzyć jako dziecko i obiecałem służyć Panu całe życie. Trzy lata spędziłem w seminarium duchownym, gdzie...

Połącz się z nami w Messengerze