Mój wybór na dalsze lata

29 stycznia 2023

Autorstwa Xiao Yong, Chiny

Gdy byłem dzieckiem, moja rodzina była bardzo biedna i często dręczyli nas sąsiedzi. Zawsze czułem się okropnie, widząc, jak mama płacze z tego powodu. Wydawało się, że wszyscy nami gardzili z powodu niskiego statusu i nigdy się z tego nie wyrwiemy. W tym czasie rodzice często mawiali: „»Biedni są samotni, nawet w wielkich miastach, a bogaci mają gości nawet w najdalszych zakątkach«. Kiedy dorośniesz, musisz zdobyć imię i przyćmić innych, by przynieść naszej rodzinie zaszczyt”. Wziąłem sobie te słowa do serca i ciężko pracowałem, by zdobyć status i szacunek ludzi.

W 1986 wziąłem udział w programie rekrutacyjnym do dużej, państwowej firmy. Podczas szkolenia pilnie się uczyłem, zdobywałem najwyższe oceny i miałem najlepsze zachowanie. Ku memu zdziwieniu dostałem niskie stanowisko dla początkujących, podczas gdy inni, którzy mieli gorsze wyniki, lecz lepsze pochodzenie, dostali stanowiska menadżerskie. Źle przyjąłem tę porażkę. Uświadomiłem sobie, że jeśli chcę się wyróżniać, nie wystarczy, że mam osiągnięcia, ale muszę umieć się przypodobać szefowi. Potem często chodziłem pomagać szefowi w domu, a kiedy zachorował i trafił do szpitala, byłem tam, dostępny na każde jego skinienie. Chcąc, by szef mnie zauważył, kupiłem książki i uczyłem się, by poprawić swoje umiejętności menadżerskie. Po kilku latach ciężkiej pracy w końcu dostałem awans na wyższe stanowisko. W fabryce wszyscy robotnicy witali mnie ukłonem, a kiedy wróciłem do domu, wszyscy sąsiedzi składali mi wizyty. Nagle stałem się ważną osobą we wsi. Coraz więcej ludzi prosiło mnie o przysługę, i nawet ci, którzy wcześniej zadzierali nosa, całkiem zmienili swoje podejście i byli teraz przyjaźni wobec mnie. W swojej próżności czerpałem satysfakcję z tego, że jestem w centrum uwagi i ludzie mnie podziwiają.

W 1998, w wieku 35 lat, zostałem dyrektorem fabryki. Pomimo władzy i statusu, jakie miałem, czułem niepokój. Bałem się, że jeśli nie będę sobie dobrze radził w pracy, mogę nie utrzymać obecnego statusu z powodu braku osobistych koneksji. Podchodziłem więc do pracy z największą ostrożnością, jakbym chodził po cienkim lodzie, bojąc się bardzo, że zostanę zwolniony, jak tylko coś pójdzie źle. Rozwijając biznes, często zapraszałem klientów do restauracji na drinki i karaoke. Niektórzy menadżerowie nawet dawali klientom łapówki i sprowadzali prostytutki. Ja gardziłem takimi praktykami, ale po wielokrotnym rozważeniu swoich opcji, pogodziłem się z sytuacją. W tym czasie odczuwałem niepokój i miałem problemy ze spaniem. Z powodu stresu w pracy i stanów lękowych zachorowałem między innymi na cukrzycę, nadciśnienie i hiperlipidemię. Później moja firma została sprywatyzowana. Dwustu lub trzystu pracowników wykupiło udziały w firmie i przejęło ją w posiadanie. Trzy lata później, by zmaksymalizować zyski, zgodnie z planem prezesa wykupiliśmy akcjonariuszy mniejszościowych i w ten sposób ja i kilku innych akcjonariuszy staliśmy się milionerami, a nasza firma stała się głównym podatnikiem w regionie. Często musiałem uczestniczyć w ważnych spotkaniach w siedzibie hrabstwa i nawet byłem w telewizji. Moja próżność została zaspokojona. Pozornie wydawało się, że to szczyt marzeń, bo żyję pośród elit, ale w środku czułem pustkę i niepokój. Co wieczór, leżąc w łóżku, myślałem: „Przez te wszystkie lata oddawałem pracy serce i duszę. Osiągnąłem status i reputację, ale utraciłem godność i zdrowie. Czy tak powinno wyglądać moje życie? Jaki jest sens takiego życia?”.

Ale moje życie nie dawało mi czasu na refleksję. Byłem przywiązany do statusu i reputacji, mogłem więc tylko przeć naprzód.

Ku mojemu zdziwieniu, kiedy byłem u szczytu swojej kariery, w jednym z naszych produktów ujawniła się poważna wada spowodowana moim błędem, co kosztowało firmę kilka milionów juanów. Czułem się okropnie. Przez wszystkie lata w tej firmie niemal każdego roku robiłem postępy, ale pomimo, że harowałem do upadłego przez ostatnie pół roku, zrujnowałem swoją reputację. Czułem się, jakbym spadł z największych wyżyn na samo dno. Doświadczałem okrutnych męczarni, i wtedy usłyszałem ewangelię Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Zobaczyłem w słowach Boga, że: „Los człowieka jest w rękach Boga. Nie jesteś w stanie pokierować sobą: mimo wszelkich swych usilnych starań i zajęć, człowiek pozostaje niezdolny do kontrolowania siebie w swym własnym imieniu. Gdybyś mógł poznać własne perspektywy, kontrolować swój los, czy nadal byłbyś istotą stworzoną?(Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Serce i duch człowieka są w ręku Boga; Bóg dostrzega też wszystko, co dzieje się w ludzkim życiu. Bez względu na to, czy w to wierzysz czy nie, wszystkie bez wyjątku rzeczy, tak żywe, jak i martwe, będą przemieszczać się, zmieniać, odnawiać i znikać zgodnie z Bożym zamysłem. W ten właśnie sposób Bóg sprawuje władzę nad wszystkimi rzeczami(Bóg jest źródłem ludzkiego życia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Uświadomiłem sobie, że nasz los jest w Bożych rękach. Nie mamy wpływu na to, czy odniesiemy sukces w pracy. Zrozumiałem, że to prawda. Na początku robiłem karierę dzięki swoim wysiłkom, ale odniosłem sromotną klęskę. To mi pokazało, że nie mamy kontroli nad swoim losem. Te słowa wydały mi się praktyczne i prawdziwe. Czytając jakiś czas słowa Boga Wszechmogącego, upewniłem się, że to Boże dzieło i przyjąłem Go do swojego życia.

Potem trafiłem na kolejny fragment słów Boga: „Nawołuję ludzi wszystkich narodów, wszystkich krajów, a nawet wszystkich branż, by słuchali Bożego słowa, dostrzegali Jego dzieło i by zwracali uwagę na przeznaczenie ludzkości, aby uczynić Boga najświętszym, najszlachetniejszym, najwyższym i jedynym obiektem czci pośród ludzi, i aby cała ludzkość mogła żyć w Bożym błogosławieństwie, tak jak potomkowie Abrahama żyli w obietnicy Jahwe i tak jak Adam i Ewa, których Bóg stworzył jako pierwszych, żyli w rajskim ogrodzie(Dodatek 2: Bóg kieruje losem całej ludzkości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowa wywarły na mnie wpływ. Przez pierwszą połowę życia zabiegałem o sukces, i choć wyniosłem się ponad innych, zdobyłem imię i zaspokoiłem próżne pragnienia, w środku czułem się pusty i udręczony. Uświadomiłem sobie, że tylko stając przed Bogiem, by szukać prawdy i czcić Go, wybieram słuszną drogę i Jego błogosławieństwa. Przysiągłem więc Bogu, że z całej siły będę praktykował wiarę i szedł za Bogiem.

Dwa miesiące później zostałem liderem grupy w kościele i byłem odpowiedzialny za spotkania. Podekscytowany chciałem wypełniać Bożą wolę i swój obowiązek. Ponieważ spotykaliśmy się niedaleko pracy, często wpadałem na współpracowników. Z czasem coraz bardziej się denerwowałem. Gdyby szef się dowiedział, że wierzę, skrytykowałby mnie i straciłbym twarz, albo zwolniłby mnie z pracy i straciłbym reputację oraz status, o które tak długo walczyłem. Wtedy pomyślałem: „Po zawierzeniu Bogu uniknąłem wiele zła, bo zrozumiałem pewne prawdy. Jestem pewny, że wiara w Boga, szukanie prawdy i pełnienie obowiązku, to słuszna droga. To najcenniejsza rzecz w moim życiu, więc nie mogę jej porzucić bez względu na wszystko”. Potem nie czułem już ograniczeń, uczestniczyłem w spotkaniach i pełniłem obowiązek. Jak przewidywałem, z czasem szef odkrył, że wierzę w Boga i chodzę na spotkania. Pewnego razu nie stawiłem się na spotkaniu w firmie, i prezes posłał ludzi, żeby mnie znaleźli. Pytał nawet, gdzie się spotykamy. Innym razem, gdy wybierałem się na spotkanie, prezes się o tym dowiedział i specjalnie zwołał spotkanie menadżerów średniego szczebla i usiadł obok mnie, żebym nie mógł wyjść. Ta sytuacja była dla mnie trudna. Chodząc na spotkania, czułem się ograniczony. Byłem wtedy stłamszony i zrozumiałem, że ta sytuacja nie pozwala mi wierzyć w Boga i wypełniać obowiązku, modliłem się więc do Boga o prowadzenie.

Potem przeczytałem w Bożych słowach: „Powinniście wiedzieć, w jaki sposób macie Mnie teraz zadowolić i jak powinniście wejść na właściwą drogę w wierze we Mnie. Tym, czego pragnę, jest wasza lojalność i posłuszeństwo w tej chwili, wasza miłość i świadectwo dawane teraz. Nawet jeśli w tym momencie nie wiecie, czym jest świadectwo lub czym jest miłość, powinniście przynieść Mi wszystko, co macie, i oddać Mi jedyne posiadane przez was skarby: waszą lojalność i posłuszeństwo. Powinniście wiedzieć, że świadectwo o tym, iż pokonałem szatana tkwi w lojalności i posłuszeństwie człowieka, podobnie jak świadectwo o tym, że całkowicie podbiłem człowieka(Co wiesz o wierze? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałem, że nieważne, co przechodzimy w życiu jako wierzący, zawsze musimy być oddani i posłuszni Bogu i nieść świadectwo o Nim. Praktykowałem wtedy wiarę od dwóch lat, i choć pozornie pełniłem obowiązek, ograniczała mnie praca i stale martwiłem się, że mnie zwolnią i stracę swój status, nie mogłem więc przykładać się do obowiązku, a czasem nawet pozwalałem, by praca wpływała na spotkania i obowiązki. Jakie było moje świadectwo? Później przyszedł mi na myśl kolejny fragment Bożych słów. „W swojej wierze w Boga Piotr starał się zadowolić Go we wszystkim i być posłusznym wobec wszystkiego, co pochodziło od Boga. Bez najmniejszej skargi był w stanie przyjąć karcenie i sąd, a także oczyszczanie, udrękę i niedostatek w swoim życiu, a nic z tego nie mogło zmienić jego miłości do Boga. Czy nie była to najwyższa miłość do Boga? Czy nie było to spełnienie obowiązku stworzenia Bożego?(Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W swojej wierze Piotr chciał się poddać Bogu i Go kochać. Kiedy Pan Jezus go zawołał, natychmiast porzucił łódź, by za Nim pójść, a kiedy stanął wobec prób i trudności, nadal chciał spełniać Bożą wolę. W końcu został ukrzyżowany głową w dół i zyskał doskonałą miłość Bożą i posłuszeństwo aż do śmierci, składając cudowne, potężne świadectwo o Bogu. Jego życie było wartościowe i znaczące. Postanowiłem więc praktykować wiarę i iść za Bogiem, i naśladując Piotra, kochać i zadowalać Boga. To jedyna słuszna decyzja. Pomyślałem, jak w pierwszej połowie życia brałem i dawałem łapówki, nurzałem się w nieprawości i kłamałem dla statusu i władzy, cierpiąc straszliwe męki. Tak minęła moja młodość. Choć w końcu Bóg wprowadził mnie na właściwą ścieżkę, nadal ograniczała mnie praca i nie mogłem się skupić na praktykowaniu wiary i pełnieniu obowiązku. W ten sposób nie zrobiłbym postępów. Szczególnie, gdy myślałem, co mówią słowa Boga: „Czas na nikogo nie czeka!(Sam Bóg, Jedyny X, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Nie mogłem czekać. Po 50 latach na tej ziemi dostałem szansę przyjęcia Bożej zbawiającej łaski w dniach ostatecznych, szukania prawdy i zdobycia zbawienia, a to wszystko dzięki Bożej dobroci. Musiałem poważnie podejść do wiary. Pomyślałem o rezygnacji z pracy, żeby móc poświęcić cały czas na szukanie prawdy i pełnienie obowiązku.

Ale wtedy dotarło do mnie, że ponad połowę życia poświęciłem na to, by zostać głównym udziałowcem, z portfolio wartym miliony juanów i że podziwiało mnie mnóstwo ludzi. Gdybym stracił pracę, znów byłbym przeciętniakiem i nikt nie zwracałby na mnie uwagi. Przyjaciele, krewni, szef i współpracownicy patrzyliby na mnie z góry, mówiąc, że jestem głupcem. Jak mógłbym potem spojrzeć im w oczy? Myśląc o tym, byłem rozdarty, pomodliłem się więc do Boga o siłę, bym mógł się wyrwać z więzów i ograniczeń swojej pracy. Szukając, natrafiłem na ten fragment słów Boga. Bóg Wszechmogący mówi: „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk. Czy patrząc teraz na działania szatana, nie dostrzegamy, że jego złowrogie pobudki są absolutnie obrzydliwe? Może dzisiaj jeszcze nie przejrzeliście złowrogich pobudek szatana, bo myślicie, że nie ma życia bez sławy i zysku. Sądzicie, że jeśli ludzie porzucą sławę i zysk, nie będą już widzieli drogi przed sobą, nie będą mogli widzieć swoich celów, ich przyszłość stanie się mroczna, ciemna i ponura. Jednak stopniowo, pewnego dnia wszyscy uznacie, że sława i bogactwo to potworne kajdany, których szatan używa do niewolenia człowieka. Gdy nadejdzie ten dzień, będziesz z całych sił opierać się kontroli szatana i kajdanom, którymi szatan chce cię zniewolić. Kiedy nadejdzie czas, w którym zapragniesz odrzucić wszystkie rzeczy, które zaszczepił w tobie szatan, wtedy całkowicie zerwiesz z szatanem i prawdziwie wzgardzisz wszystkim, co szatan tobie przyniósł. Tylko wtedy ludzkość będzie żywić prawdziwą miłość do Boga i tęsknić do Niego(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Boże słowa uzmysłowiły mi, że nie mogłem porzucić pracy i skupić energii na swoim obowiązku, bo nie wiedziałem, że sława i pieniądze to kajdany, którymi szatan więzi i kontroluje ludzi. Zastawił na mnie pułapkę. Szatan posłużył się sławą i majątkiem, żeby mnie zwieźć i skazić; sprawił, że o nie zabiegałem i zdradziłem Boga. Ponieważ moja rodzina żyła w ubóstwie i znosiła upokorzenia, odkąd byłem dzieckiem, i zatruły mnie szatańskie filozofie, wierzyłem, że „Powinienem wyróżniać się i przynosić zaszczyt przodkom”, i że „Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół”. Dla mnie to były najwyższe prawdy. Przysiągłem sobie, że będę wśród elit. Łykałem swoją dumę, płaszczyłem się przez szefem i podlizywałem się. A kiedy już zdobyłem status, stale się martwiłem, że inni spiskują przeciw mnie, więc wbrew sumieniu przekupywałem klientów pieniędzmi i prostytutkami. Co dzień panicznie się bałem, że zapłacę za wszystko, co robiłem. By osiągnąć jeszcze wyższy status, z mozołem budowałem firmę, ale to było jak płynięcie pod prąd, nie miałem ani chwili wytchnienia, i w końcu całkiem opadłem z sił i się rozchorowałem. Kiedy nie miałem statusu i władzy, starałem się je zdobyć wszelkimi dostępnymi środkami, ale kiedy osiągnąłem to, co chciałem, okazało się, że całymi dniami muszę ucztować, naśladując złe trendy świata. Nie czułem się jak istota ludzka. Nie miałem za grosz spokoju, każdego dnia byłem spięty i prowadziłem straszliwy, wyczerpujący tryb życia! Szatan torturował mnie sławą i majątkiem. Pomyślałem też o tym, że wielu słynnych i bogatych ludzi, pomimo swojej reputacji i sukcesu, bierze narkotyki, popełnia samobójstwa lub idzie do więzienia. Sława i majątek mogły im dać chwilowy prestiż, ale ich ciałom i umysłom przyniosły tylko pustkę i cierpienie. Wtedy uświadomiłem sobie, że pragnienie sławy i majątku, które szatan nam wpaja, jest złe. To jego sposób bawienia się ludźmi i niszczenia ich, który prowadzi tylko do skażenia i krzywd. Szatan okrada ludzi z człowieczeństwa i zmienia ich w potwory. Ciesząc się zaopatrzeniem i podlewaniem przez słowa Boga, zrozumiałem, że tylko szukanie prawdy, bojaźń Boża i unikanie zła oraz pełnienie obowiązku istoty stworzonej dadzą mi wartościowe życie. Nie mogłem znów wpaść w pułapkę poświęcania swojego życia dla sławy i pieniędzy. Musiałem polegać na Bogu, zrzucić pęta statusu i reputacji, dobrze pełnić obowiązek i szukać prawdy. Uświadomiwszy to sobie, postanowiłem rzucić pracę.

Ponieważ odgrywałem w firmie ważną rolę, wiedziałem, że prezes nie zgodzi się na moją rezygnację, wystąpiłem więc o długie zwolnienie chorobowe. Musiał jednak mnie przejrzeć i powiedział: „Nie podpiszę tego. Jeśli pozwolę ci wziąć zwolnienie, potem odejdziesz”. Poczułem się zagubiony. Jeśli nie pozwoli mi się zwolnić, a ja będę nalegał, czy go nie obrażę? Nadal miałem w firmie zainwestowany kapitał. Co będzie, jeśli nie pozwoli mi odzyskać pieniędzy, które zainwestowałem? Sprawa odejścia z pracy bardzo mnie dręczyła i naprawdę nie wiedziałem, co robić. Modliłem się więc do Boga prosząc, by mnie poprowadził.

Pewnego dnia przyszedł mi do głowy fragment Bożych słów. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy Bóg widział postępowanie Abrahama, gdy ten sięgnął po sztylet, aby zabić syna? Tak. Cały proces, od samego początku, gdy Bóg nakazał Abrahamowi poświęcić Izaaka, aż do momentu, gdy Abraham uniósł sztylet, aby zabić syna, ukazał Bogu serce Abrahama i niezależnie od jego wcześniejszej głupoty, ignorancji oraz niezrozumienia Boga – w tym momencie serce Abrahama było dla Niego prawdziwe i szczere; naprawdę zamierzał oddać z powrotem Bogu Izaaka, syna danego mu przez Boga. W Abrahamie Bóg dostrzegł posłuszeństwo, właśnie to posłuszeństwo, którego pragnął(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Doświadczenie Abrahama było inspirujące. Zobaczyłem, że Bóg chce szczerości i posłuszeństwa. Gdy Bóg kazał Abrahamowi poświęcić swojego jedynaka, ten zniósł ból i porzucił ukochanego Izaaka, by zadowolić Boga. Bóg zobaczył, że serce Abrahama jest Mu oddane. Pomyślałem o swoich zachowaniach. Choć twierdziłem, że chcę, by wiara była dla mnie najważniejsza, i chciałem się zwolnić, żeby dobrze pełnić obowiązek, to były puste obietnice. Nie dałem Bogu całego serca. Martwiłem się, że chcąc się zwolnić, urażę prezesa i nie odzyskam swoich inwestycji. Martwiłem się tylko swoim własnym interesem. Abraham oddał Bogu jedynego syna, a ja miałem tylko odejść z pracy, ale nie potrafiłem. Nie miałem prawdziwego serca dla Boga. Czy nie oszukiwałem Go? Myśląc o tym, poczułem się winny. Modliłem się: „Drogi Boże! Chcę zrezygnować, żeby skupić się na spełnianiu obowiązku, ale nie mogę tego zrealizować. O Boże! Nie chcę Cię już dłużej oszukiwać. Jestem gotów odejść z pracy i pełnić obowiązek na pełny etat”. Po modlitwie w końcu miałem odwagę powiedzieć o swojej decyzji prezesowi. Pozwolił mi tylko wziąć zwolnienie na pół roku, ale byłem zdecydowany odejść.

Pół roku minęło szybko. Planowałem przedłużyć zwolnienie, by nadal być w firmie i odzyskać zainwestowane pieniądze. Ale prezes był wtedy w dziale sprzedaży w stolicy prowincji i chciał osobiście przedłużyć mi zwolnienie. Kiedy się jednak spotkaliśmy, nie wspomniał o zwolnieniu, tylko oprowadził mnie po wszystkich oddziałach firmy. Biura były imponujące i pełne przepychu i wszyscy byli zajęci pracą. Kierownicy oddziałów zwracali się do mnie „Dyrektorze Wang”. Zanim się spostrzegłem, znów odczułem pokusę. Myślałem: „Choć nie było mnie przez pół roku, nadal mam wpływ na tę firmę, mam w niej udziały i nadal jestem tu przywódcą! W ubiegłych dwóch latach nasza firma zaczęła przynosić ogromne zyski. Jeśli zrezygnuję z obowiązku i będę tu pracować, zarobię duże pieniądze i będę żyć w bogactwie, a moi potomkowie będą mieć godne życie”. Na tę myśl odczułem niewielką pokusę. Ale szybko zrozumiałem, w jakim jestem stanie i natychmiast zawołałem w sercu do Boga. Przypomniały mi się słowa Pana Jezusa: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie(Łk 16:13). Przypomniała mi się też historia z Biblii, w której szatan kusi Pana Jezusa: „Znowu wziął go diabeł na bardzo wysoką górę i pokazał mu wszystkie królestwa świata oraz ich wspaniałość. I powiedział do niego: Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Wtedy Jezus powiedział mu: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, swemu Bogu, będziesz oddawał pokłon i tylko jemu będziesz służył(Mt 4:8-10). Prezes po prostu mnie kusił, żebym został w firmie, pokazując luksusowo urządzone biura i wspaniałe środowisko pracy. Czy to nie szatan stał za tym wszystkim? To on próbował skusić mnie statusem i pieniędzmi, żebym porzucił Boga i swój obowiązek i aby mógł się mną bawić i mnie niszczyć. Nie dałem się nabrać na intrygę szatana.

Potem przedłużyłem zwolnienie na kolejne trzy miesiące. Gdy dobiegały końca, pomyślałem: „Nie mogę tak ciągle prosić o wolne. Jeśli chcę zerwać więzy z firmą, żeby pełnić obowiązek w spokoju, muszę sprzedać udziały, ale to jest możliwe tylko jednego dnia w roku. A jeśli prezes nie pozwoli mi sprzedać udziałów? Nadal ma 1,5 miliona mojego kapitału. Jeśli mi tego nie zwróci, zostanę bez grosza. Zdobyłem te pieniądze we łzach i pocie czoła, poświęcając swoją młodość!”. Martwiłem się o to cały dzień i byłem tak przybity, że nie mogłem pełnić obowiązku. Pomodliłem się więc cicho do Boga, prosząc, by podsunął mi jakiś sposób, abym się z tego wyrwał.

Potem spotkałem się z prezesem, by omówić sprzedaż udziałów, ale nie pozwolił mi na to. Chciał mi to trudnić. „Jeśli chcesz odejść z firmy – powiedział – musisz zrzec się części udziałów”. Nie mogłem się zrzec setek tysięcy juanów, ciężko na nie zapracowałem! Wtedy uświadomiłem sobie, że szatan znów próbuje mnie kusić. Przypomniały mi się Boże słowa: Bóg Wszechmogący mówi: „W swym sercu Hiob głęboko wierzył, że wszystkim, co posiadał, obdarzył go Bóg i nie był to efekt z jego własnej pracy. Tak więc nie postrzegał on tych błogosławieństw jako czegoś, co należy wykorzystać, ale ze wszystkich sił trzymał się właściwej drogi i zakotwiczył w niej zasady swojego przetrwania. Cenił Boże błogosławieństwa i dziękował za nie, ale nie był w nich rozmiłowany ani nie zabiegał o kolejne. Taki był jego stosunek do majątku. Nie robił on nic w celu uzyskania błogosławieństw ani nie martwił się i nie był zasmucony przez brak lub utratę błogosławieństw Bożych, nie stawał się dziko, szalenie szczęśliwy z powodu błogosławieństw Bożych ani nie ignorował drogi Bożej, ani nie zapomniał o łasce Bożej z powodu błogosławieństw, z których często korzystał. Stosunek Hioba do jego majątku ujawnia ludziom jego prawdziwe człowieczeństwo: po pierwsze Hiob nie był chciwy i pod względem materialnym nie miał wielkich wymagań. Po drugie Hiob nigdy nie martwił się ani nie obawiał, że Bóg odbierze wszystko, co ma, a co było postawą posłuszeństwa Bogu w jego sercu. To znaczy, że nie miał żadnych żądań ani skarg co do tego, kiedy lub czy Bóg miałby mu coś odebrać i nie pytał dlaczego, a jedynie starał się być posłuszny zarządzeniom Bożym. Po trzecie nigdy nie wierzył, że jego majątek pochodzi z jego własnej pracy, ale że został mu on podarowany przez Boga. Taka była wiara Hioba w Boga i jest to oznaką jego przekonania(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Boże słowa pokazały mi, że Hiob nie cenił sobie wielkiego bogactwa, które zgromadził, ale poddanie się Bogu i uwielbianie Go było dla niego ważne. Kiedy więc stracił cały majątek, nadal mógł sławić i chwalić Boga. Historia Hioba była dla mnie inspiracją. Powinienem iść w jego ślady i zadowalać Boga, zamiast trzymać się swojego bogactwa. Podjąłem decyzję i zrezygnowałem z udziałów wartych 200.000 juanów, ale prezes uznał, że to za mało i żądał, bym oddał więcej. Nie mogłem znieść myśli, że rozstanę się z taką ilością pieniędzy, więc pomodliłem się. Zrozumiałem wtedy, że szatan próbuje mnie związać i kontrolować przez pieniądze. Nie powinienem mu ulegać, dlatego, że nie mogę się rozstać z bogactwem, ale stać mocno przy świadectwie i upokorzyć szatana. Musiałem zrezygnować z równowartości 500.000 juanów, żeby szef pozwolił mi odejść z firmy. Od tamtej pory mogłem się skupić na praktykowaniu wiary i spełnianiu obowiązku.

Później usłyszałem, że sekretarza hrabstwa aresztowano za korupcję i łapówkarstwo. Załamał się z powodu stresu związanego z uwięzieniem. Pomyślałem: „To są przykre konsekwencje zabiegania o sławę i majątek”. Ja też dawałem prezenty, dawałem i brałem łapówki, i nurzałem się w zepsuciu, by zyskać status. Gdybym nie odszedł z firmy, mógłby mnie czekać taki sam los. Słowa Boga Wszechmogącego uwolniły mnie od sławy i fortuny i trzymały mnie z dala od pokus szatana. Z całego serca dziękowałem Bogu za Jego łaskę i ochronę.

Przez ostatnie lata stale pełniłem obowiązek, spotykając się z braćmi i siostrami i omawiając słowa Boże. Zrozumiałem wiele prawd i pojąłem wiele doczesnych spraw. Często myślę o Bożym słowie, które mówi: „Całe życie ludzi jest w rękach Boga, a gdyby nie ich postanowienie przed Bogiem, kto by chciał żyć na próżno w tym pustym świecie człowieka? Po co zawracać sobie tym głowę? Ludzie pospiesznie przychodzą na świat i tak samo z niego odchodzą – czy całe ich życie nie jest na próżno, jeśli nie czynią nic dla Boga?(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 39, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Życie jest bardzo krótkie. Ponad połowę przeżyłem pod kontrolą szatana. Szukałem pieniędzy i sławy, by być lepszym od innych. Szatan bawił się mną i niszczył mnie. Moje życie było puste, tragiczne i pozbawione znaczenia. Tylko Boże miłosierdzie i łaska pozwoliły mi przyjąć Jego zbawienie w dniach ostatecznych i poświęcić się dla Niego oraz pełnić obowiązek istoty stworzonej. Gdyby nie Bóg, zmarnowałbym całe życie. Pełniąc obowiązek w kościele, może nie mam takiego statusu i bogactwa jak dawniej, ale jestem wolny i mam spokojne sumienie. Doświadczyłem, jak wygląda ludzkie życie, dzięki Bogu, który prowadzi mnie właściwą ścieżką. Dziękuję Bogu za Jego miłość i zbawienie!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Powrót znad krawędzi

Autorstwa Zhao Guangminga, ChinyNa początku lat osiemdziesiątych byłem po trzydziestce i pracowałem dla pewnej firmy budowlanej. Uważałem...

Połącz się z nami w Messengerze