Czego nauczyła mnie porażka

29 stycznia 2023

Autorstwa Shi Fang, Korea Południowa

W 2014 roku szkoliłem się w produkcji filmów dla kościoła. Rozpoczęła się wówczas produkcja nowego filmu. Podczas fazy przygotowań pojawiły się pewne zadania i techniki, których dobrze nie znałem. Gdy pojawiały się trudności, rozmawiałem z ludźmi o zasadach i szukałem rozwiązań. Po pewnym czasie stopniowo zacząłem poznawać te techniki i nabierać w nich biegłości. Gdy inni napotykali trudności, przychodzili do mnie, żeby o nich porozmawiać. Później zostałem wybrany na lidera grupy i udało mi się rozwiązać kilka jej problemów. Pomyślałem, że jestem naprawdę dobry w swojej pracy, bo czy w przeciwnym razie wybrano by mnie na lidera? Gdy grupa omawiała pracę, ja zawsze odgrywałem kluczową rolę. Jeśli podczas dyskusji pojawiała się różnica zdań, dzieliłem się z grupą doświadczeniem z poprzedniej pracy, żeby wszyscy wiedzieli, że moja perspektywa jest czymś poparta, więc ostatecznie zawsze wychodziło na moje.

Później kościół wybrał dwóch nowych zwierzchników. Były to moje poprzednie partnerki – siostry Klara i Liliana. Byłem zszokowany: „Ich umiejętności są przeciętne, brakuje im doświadczenia. Czy poradzą sobie z pracą zwierzchnika? Mam dużo większe umiejętności od nich. Kto powinien kierować czyją pracą?”. Gdy później zwierzchniczki sprawdzały naszą pracę, ja patrzyłem na to z pogardą. Gdy później zwierzchniczki sprawdzały naszą pracę, ja patrzyłem na to z pogardą. Powiedziała, że film grupy, za którą byłem odpowiedzialny, wymaga dopracowania i zasugerowała kilka zmian. Poczułem się trochę dotknięty tymi słowami i odparłem niecierpliwie: „Zmiany, które zaproponowałaś, nie są dobre. Jeżeli je wprowadzimy, początek i koniec nie będą do siebie pasować. Gdy zwracasz na coś uwagę, powinnaś najpierw przyjrzeć się całości, a nie tylko jednej części. Musisz lepiej poznać tę pracę i więcej się uczyć”. Po tych słowach siostra poczerwieniała i była tak zawstydzona, że zamilkła. Dwóch innych braci poparło moją opinię. Widząc, że wszyscy się ze mną zgadzają, poczułem się zadowolony z siebie. „Widzicie, nasz poprzedni proces myślowy był lepszy niż wasz. W kwestii produkcji wideo moje umiejętności są zdecydowanie lepsze niż wasze!”. Gdy później siostry dzieliły się sugestiami odnośnie do moich filmów, ja przyjmowałem je jeszcze mniej chętnie i patrzyłem na nie z góry, myśląc: „Macie mniejsze umiejętności niż ja. Lepiej nie mieszajcie mi w głowie”. Ostatecznie obie zwierzchniczki były przeze mnie ograniczane. Jedna z nich przyszła do mnie kiedyś i powiedziała: „Jako twoje partnerki czujemy się przez ciebie ograniczane. Wiemy, że brakuje nam umiejętności do tej pracy, więc gdy dostrzegasz nasze braki, pomóż nam i wskaż je. Wówczas będziemy mogli zgodnie współpracować. Mam również nadzieję, że nie będziesz się zawsze trzymał swoich poglądów. Jeśli otworzysz się bardziej na różne opinie, wówczas będziemy mogli rozmawiać o zasadach, uzupełniać wzajemne braki i robić dobre video”. Słysząc to, na zewnątrz przyznałem, że wykazałem się aroganckim usposobieniem, ale w środku tego nie akceptowałem. Myślałem: „Rozumiem więcej zasad niż wy, więc jeśli się mylicie, to ja powinienem was poprawiać. Tak, wykazałem się odrobinę aroganckim usposobieniem, ale to dla dobra pracy. Czujecie się ograniczane, bo jesteście zbyt próżne”. W tej kwestii nie zastanowiłem się nad sobą, lecz stałem się jeszcze gorszy.

Pewnego wieczoru grupa omawiała pomysły na produkcję filmu. Ponieważ były one dość skomplikowane i trudne, nie podjęto żadnych decyzji, nawet po kilku godzinach dyskusji. Zacząłem się niecierpliwić i myślałem: „Co z wami, zwierzchniczki? Nie potraficie pokierować naszą pracą zawodową? W porządku. Ale żebyście nie umiały nawet stworzyć planu zgodnie z zasadami?”. Powiedziałem więc zwierzchniczkom: „Co z wami? Ciągniecie to od wielu godzin, a nie wpadłyście jeszcze na żaden pomysł? Jesteście beznadziejne jako zwierzchniczki!”. Słysząc moje słowa, kilka innych osób dodało: „Właśnie, wszyscy czekamy. Siedzicie i marnujecie czas”. Inni dodali: „Pospieszcie się i podejmijcie decyzję. Późno już”. Nasze narzekania jeszcze bardziej zdenerwowały zwierzchniczki i ograniczyły ich wypowiedzi.

Później przywódca kościoła dowiedział się o moim zachowaniu i powiedział: „Twoje usposobienie jest zbyt aroganckie i lubisz ograniczać innych. Nie potrafisz normalnie współpracować. Jesteś liderem grupy, ale nie chronisz pracy kościoła. Zamiast tego wiedziesz prym w narzekaniu i krytykowaniu innych, siejesz podział w grupie i nie pozwalasz zwierzchniczkom wykonywać ich pracy, co prowadzi do opóźnień w produkcji wideo. Twoje działania zakłócają i przeszkadzają w pracy kościoła”. Gdy przywódca się ze mną rozprawił, byłem głęboko wstrząśnięty. „Co?”. – pomyślałem. „Ja zakłócam pracę i przeszkadzam? Przecież to zwierzchniczki, których umiejętności są za słabe i które nie nadają się do prawdziwej pracy. Mam większe umiejętności i rozumiem więcej zasad. Zauważyłem, że robią coś źle, więc je poprawiłem. To jest zakłócanie i przeszkadzanie?”. Przywódca zobaczył, że jestem nieugięty i oporny, przeczytał mi więc kilka fragmentów Bożych słów. Bóg mówi: „Jeśli w swoim sercu rzeczywiście rozumiesz prawdę, to będziesz wiedział, jak ją praktykować i być posłusznym Bogu, a wówczas w naturalny sposób wejdziesz na ścieżkę dążenia do prawdy. Jeżeli ścieżka, którą kroczysz, jest tą właściwą i jest zgodna z wolą Boga, wówczas dzieło Ducha Świętego cię nie opuści – a w takim razie prawdopodobieństwo, że zdradzisz Boga, będzie coraz mniejsze. Jeśli nie posiada się prawdy, łatwo czynić zło, i będziesz je czynił nawet wbrew sobie. Na przykład jeśli masz aroganckie, zarozumiałe usposobienie, to nie ma sensu ci mówić, abyś nie przeciwstawiał się Bogu; nic na to nie poradzisz, pozostaje to poza twoją kontrolą. Nie będziesz robić tego celowo; będziesz to robić pod dominacją twojej aroganckiej i zarozumiałej natury. Twoja arogancja i zarozumiałość sprawią, że spojrzysz na Boga z góry i będziesz Go postrzegał jako kogoś bez żadnego znaczenia, sprawią, że będziesz się wywyższać, ciągle stawiać siebie na widoku; sprawią, że będziesz się odnosił pogardliwie do innych i w twoim sercu nie pozostanie nikt oprócz ciebie samego; pozbawią cię miejsca dla Boga w twoim sercu, aż w końcu zasiądziesz na miejscu Boga i będziesz się domagał, by inni ci się podporządkowali, sprawiając, że będziesz czcił swoje myśli, koncepcje i pojęcia, uznając je za prawdę. Tak wiele zła czynią ludzie pod władzą swej aroganckiej i zarozumiałej natury!(Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych).

Szatańskie usposobienie zawiera w sobie wiele rodzajów zepsutych skłonności, ale najbardziej spośród nich oczywiste i rzucające się w oczy jest usposobienie aroganckie. Arogancja leży u korzeni zepsutego ludzkiego usposobienia. Im bardziej aroganccy są ludzie, tym bardziej są nieracjonalni i tym bardziej skłonni sprzeciwiać się Bogu. Jak poważny jest to problem? Ludzie o aroganckim usposobieniu nie tylko uważają wszystkich wokół za gorszych od siebie, lecz także – co w tym najgorsze – traktują z góry nawet samego Boga i nie mają w sercach Bożej bojaźni. Choć może się wydawać, że niektórzy ludzie wierzą w Boga i za Nim podążają, to wcale nie traktują Go oni jak Boga. Przez cały czas są przekonani, że posiedli prawdę, i mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. W tym właśnie tkwi istota i źródło aroganckiego usposobienia, a pochodzi ono od szatana. Dlatego też problem arogancji musi zostać rozwiązany(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Boże słowa poruszyły moje serce. Zrozumiałem, że człowiek z szatańską naturą będzie mimo woli zachowywał się zgodnie z zepsutym usposobieniem, może nawet zakłócać pracę kościelną. Moje aroganckie usposobienie było już ekstremalne. Myślałem, że mam doświadczenie w produkcji wideo i rozumiem zasady, bardzo więc sobie ufałem. Uważałem, że zawsze powinienem mieć ostatnie zdanie, a inni muszą mnie słuchać. Gdy współpracowałem ze zwierzchniczkami, byłem dla nich nieuprzejmy, myśląc, że jestem od nich we wszystkim lepszy. W przypadku różnicy zdań moją pierwszą myślą było: „Wy tego nie rozumiecie. Ja rozumiem” lub „Nie macie kwalifikacji” i drwiłem z ich pomysłów. Czasami wręcz bezmyślnie ripostowałem, bez odrobiny postawy szukania i akceptacji, przez co zwierzchniczki czuły się przeze mnie ograniczane i bały się coś proponować. Pozostali przyjęli moją negatywną opinię o zwierzchniczkach, czym utrudnili im kontrolę pracy grupy. Jak to niby miało nie szkodzić pracy kościoła? Gdy współpracowałem ze zwierzchniczkami, bez względu na ich propozycje nigdy nie szukałem sposobu działania, który byłby zgodny z zasadami. Trzymałem się kurczowo mojego punktu widzenia. Dlaczego niby moja perspektywa miała być zawsze właściwa? Czy to, co uznawałem za słuszne, mogło być w całości zgodne z zasadami prawdy? Tak naprawdę patrzyłem na wszystko w oparciu o moje dary i doświadczenie. Większość moich poglądów nie była zgodna z zasadami. A im dłużej według tego żyłem, tym bardziej myślałem, że mam wartość i rację. Współpracując z innymi, wciąż ich nie doceniałem i popisywałem się. Byłem arogancki do tego stopnia, że straciłem rozsądek! W spełnianiu obowiązku zawsze działałem po swojemu. Trzymałem się swoich poglądów i zrozumienia, jakby były prawdą, nie przyjmowałem sugestii innych ani nie pozwalałem, by ich pomysły przewyższały moje, jak gdybym był panem prawdy. Co to miało wspólnego z wiarą w Boga? Oczywiście wierzyłem w siebie. Gdy to zrozumiałem, byłem przerażony i przepełniony skruchą. Ponieważ moja natura była tak arogancka, mimowolnie czyniłem złe rzeczy, sprzeciwiające się Bogu. Zobaczyłem, że spełnianie obowiązku z aroganckim usposobieniem jest dla mnie niezwykle niebezpieczne.

Niedługo potem produkcja filmu zakończyła się, ale ponieważ nie umiałem współpracować, ograniczałem innych i zakłócałem pracę, zostałem odwołany. Potem trzeba było wyprodukować nowe filmy, ale nie brałem w tym udziału. Znowu zacząłem odczuwać opór i pomyślałem: „Po ostatnim doświadczeniu zrozumiałem swoją arogancką naturę. Dlaczego nie pozwalają mi w tym uczestniczyć?”. Jeszcze bardziej niespodziewane było to, że nie brałem udziału w tworzeniu również kolejnego filmu. To było dla mnie naprawdę trudne do przyjęcia. Jeśli tak miało być dalej, to czy nie stałbym się bezużyteczny dla kościoła? Nagle przyszedł mi do głowy fragment Bożych słów. „Jeśli masz dobry charakter, ale jesteś arogancki i zarozumiały, ciągle myślisz, że wszystko, co mówisz, jest słuszne, a to, co mówią inni, jest błędne, odrzucasz wszelkie sugestie wysuwane przez innych, a nawet nie przyjmujesz prawdy, jakkolwiek jest omawiana, lecz zawsze się jej opierasz, czy ktoś taki jak ty może zyskać aprobatę Boga? Czy Duch Święty będzie działał w takiej osobie? Nie będzie. Bóg powie, że masz złe usposobienie i nie jesteś wart, by otrzymać Jego oświecenie, a jeśli nie okażesz skruchy, zabierze ci nawet to, co miałeś kiedyś. Tym właśnie jest obnażenie(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Serce zaczęło mi szybciej bić. Boże słowa przemawiały wprost do mojego stanu. Przez te wszystkie lata, gdy wierzyłem w Boga, zawsze spełniałem obowiązek z aroganckim usposobieniem. Wówczas wiele razy przycinano mnie i rozprawiano się ze mną. Ale nigdy nie szukałem prawdy, a moje usposobienie nie zmieniło się. Teraz zakłóciłem pracę kościoła i popełniłem poważny grzech. Czy Bóg miał mnie obnażyć i wyrzucić? Gdy wracałem myślami do swojego zachowania, wszędzie, gdzie byłem, musiałem się wyróżniać. Jeśli byłem zdolniejszy od innych, czułem zadowolenie z siebie i patrzyłem na innych z góry. Jeśli inni byli zdolniejsi ode mnie, zastanawiałem się, jak mogę ich pokonać. Gdy nie przyjmowano moich sugestii, nie akceptowałem tego i łamałem sobie głowę wymyślaniem kontrargumentów, tak by każdy korzystał z moich sugestii. Gdy ktoś wskazywał moje wady, milczałem, ale w środku czułem opór. Uważałem, że są nikim i nie mają kwalifikacji, jak gdybym ja był kimś. Im dłużej o tym myślałem, tym większy czułem strach. Przez te wszystkie lata spełniałem swój obowiązek z aroganckim usposobieniem. Nie przyjąłem prawdy, nie zastanawiałem się nad sobą ani siebie nie znałem, przez co moje zepsute usposobienie stawało się coraz gorsze. Odwołanie mnie było objawieniem Bożej sprawiedliwości! W swoim bólu modliłem się do Boga: „Boże! Wiem, że nie szukałem prawdy przez te lata, gdy w Ciebie wierzyłem. Gdy mnie przycinano i się ze mną rozprawiano, nie było we mnie refleksji i zrozumienia siebie. W wyniku tego czyniłem zło, które zakłócało pracę kościoła. Boże, prowadź mnie, proszę, do zrozumienia mojego zepsucia, wiedź mnie ścieżką szukania prawdy i pokuty za mój grzech i długi”.

Podczas ćwiczeń duchowych natknąłem się na fragment Bożych słów. „Jeśli więc wiedza o sobie jest u ludzi zbyt płytka, nie będą w stanie rozwiązywać problemów, a ich życiowe usposobienie po prostu się nie zmieni. Konieczne jest dogłębne poznanie siebie, co oznacza poznanie własnej natury: poznanie, jakie elementy się w tej naturze zawierają, jak powstały i skąd pochodzą. Co więcej, czy jesteś w stanie znienawidzić te rzeczy? Czy dostrzegłeś swoją własną brzydką duszę i swoją złą naturę? Jeśli naprawdę potrafisz ujrzeć prawdę o sobie, wówczas znienawidzisz siebie. Kiedy się znienawidzisz, a potem będziesz praktykować Boże słowo, wówczas będziesz w stanie porzucić cielesność i będziesz mieć siłę, by realizować prawdę, i nie uznasz tego za zadanie wyczerpujące. Dlaczego wiele osób postępuje zgodnie ze swoimi cielesnymi preferencjami? Ponieważ uważają się za całkiem dobrych, czują, że ich działania są słuszne i uzasadnione, że nie mają żadnych wad, a nawet że mają całkowitą rację, to są w stanie działać przy założeniu, że sprawiedliwość jest po ich stronie. Kiedy ktoś rozpoznaje, jaka jest jego prawdziwa natura – jak jest podła, nikczemna i żałosna – wtedy staje się mniej dumny z siebie, już nie tak szalenie arogancki i zadowolony z siebie jak wcześniej. Taka osoba czuje, »Muszę rzetelnie i w realistyczny sposób praktykować pewne słowa Boga. Jeśli tego nie zrobię, wówczas nie spełnię standardu bycia człowiekiem i będzie mi wstyd żyć w obecności Boga«. Naprawdę postrzega siebie jako kogoś rzeczywiście nieistotnego i bezwartościowego. Łatwo jest mu wtedy urzeczywistniać prawdę i będzie się wydawał kimś, kto jest w pewnym stopniu taki, jaki powinien być człowiek. Ludzie są w stanie porzucić cielesność tylko wtedy, gdy naprawdę nienawidzą siebie samych. Jeśli nie będą się nienawidzić, nie będą w stanie jej porzucić. Prawdziwa nienawiść do siebie nie jest czymś prostym. Musi ona obejmować kilka rzeczy: po pierwsze, poznanie własnej natury, a po drugie, postrzeganie siebie jako osoby roszczeniowej i żałosnej, bardzo małej i nieistotnej, oraz zdawanie sobie sprawy, że posiada się żałosną i brudną duszę. Gdy ktoś w pełni zobaczy, kim naprawdę jest, i osiągnie ten rezultat, wówczas naprawdę zdobędzie wiedzę o sobie i można powiedzieć, że w pełni siebie poznał. Dopiero wtedy można naprawdę znienawidzić siebie, posunąć się nawet do przeklęcia siebie i naprawdę poczuć, że zostało się głęboko zepsutym przez szatana, do tego stopnia, że nie przypomina się nawet istoty ludzkiej(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu Bożych słów poczułem wstyd. Bóg powiedział, że tylko poprzez dostrzeżenie swojej natury, tego, że utknąłeś, ubóstwa i nędzy możesz poczuć do siebie odrazę, nienawiść i okazać Mu skruchę. Zacząłem więc się zastanawiać, dlaczego byłem tak arogancki. Pomyślałem, że gdy dołączyłem do grupy wideo, wyprodukowałem kilka ważnych filmów a wszyscy mnie szanowali i chwalili, uznałem, że mam doświadczenie i radzę sobie z wieloma zasadami. Uznałem też, że mam dobry charakter, szybko się uczę i że mam w kościele rzadki talent. To sprawiło, że moje aroganckie usposobienie zaczęło się pogłębiać. Pomyślałem, jak mała była moja wiedza, gdy zająłem się produkcją wideo, i jak inni prowadzili mnie za rękę i wszystko pokazywali. Czasami nadal nie potrafiłem zrobić tego dobrze, mimo ich szczegółowych wyjaśnień, i potrzebowałem ciągłych powtórzeń, zanim zacząłem coś robić prawidłowo. Dzięki temu zobaczyłem, że nie chodziło o to, bym był mądry czy miał wyjątkowy charakter, ale po prostu miałem wiele okazji do ćwiczeń i zdobyłem trochę doświadczenia. Ale uważałem to za kapitał i przy pełnieniu obowiązku nie stąpałem twardo po ziemi. Zwłaszcza gdy w swoim obowiązku osiągałem jakiś efekt, uważałem, że naprawdę się na tym znam patrzyłem więc arogancko na innych z góry i nie chciałem współpracować. Gdzie były moje człowieczeństwo i rozum? Gdy myślę o tych dwóch zwierzchniczkach, to zawsze patrzyłem na nie z góry. W gruncie rzeczy poprzez kontakt z nimi przekonałem się, że miały wiele mocnych stron. Chociaż brakowało im umiejętności i doświadczenia przy produkcji filmów, to ich serca były na właściwym miejscu, aktywnie też pokonywały trudności. Miały również bystre umysły i nie trzymały się kurczowo zasad. Odważnie wprowadzały innowacje i chciały uczyć się nowych rzeczy. W obliczu trudności czy problemów porzucały własne ego i pytały innych o radę. Ale moje usposobienie było zbyt aroganckie i nikt mi nie dorównywał. Byłem ślepy na potencjał innych. Myślałem o wyjątkowej arogancji Pawła. Uważał, że ma charakter, dary, a jego serce nie ugina się przed nikim. Zawsze twierdził, że jest ponad innymi uczniami, wypowiedział nawet obrzydliwe słowa, że dla niego życie to Chrystus. Arogancja zupełnie odebrała mu rozum. Zrozumiałem, że mam taką samą naturę jak Paweł. Zawsze patrzyłem z góry na zwierzchników i zmuszałem innych, by robili, co chciałem. Szedłem ścieżką Pawła. Gdy to zobaczyłem, poczułem bezgraniczne wyrzuty sumienia. Modliłem się do Boga: „Boże! Dopiero teraz zrozumiałem swoją naturę i istotę. W czasie tych lat wiary w Boga Boży dom zawsze mnie podlewał i zaopatrywał w prawdę. Ale ja nie szukałem prawdy i szedłem drogą antychrysta, lekceważąc Twoją żmudną troskę. Zaaranżowałeś tak wiele ludzi, wydarzeń i spraw, by mnie upomnieć, ale ja byłem zatwardziały i nie potrafiłem okazać skruchy. Poszedłem za swoją arogancką naturą, przez co zacząłeś mną gardzić. Boże, chcę okazać skruchę. Będę posłuszny, nieważne, co postanowi kościół”.

Gdy to zrozumiałem, ku mojemu zdziwieniu następnego dnia jedna z sióstr powiedziała mi, że praca nowych członków grupy nie spełnia standardów i siostra miała nadzieję, że ich wyszkolę. Zapytała, czy chcę. Moje serce było Bogu wdzięczne. Akurat gdy chciałem okazać skruchę, kościół dał mi szansę na spełnienie obowiązku. Tym razem musiałem o to zadbać, więc się chętnie zgodziłem. Jeszcze bardziej niespodziewane było to, że kilka dni później dzięki przywódczyni mogłem wziąć udział w produkcji nowego filmu. Byłem naprawdę wdzięczny Bogu!

Myśląc o tym, że niedługo będę partnerem innych, szukałem sposobu współpracy. Zobaczyłem, że Boże słowa mówią: „Kiedy współpracujecie z innymi przy wypełnianiu obowiązków, czy jesteście w stanie otworzyć się na odmienne opinie? Czy jesteście w stanie pozwolić innym mówić? (Do pewnego stopnia. Wcześniej często nie słuchałem sugestii braci i sióstr i upierałem się, żeby robić wszystko po swojemu. Dopiero później, kiedy fakty pokazały, że się myliłem, uświadomiłem sobie, że większość ich sugestii była słuszna, że to rezultat, o którym wszyscy dyskutowali, był tym właściwym, że moje własne poglądy były błędne i miały braki. Po doświadczeniu tego zdałem sobie sprawę, jak ważna jest harmonijna współpraca). Jaką lekcję można z tego wyciągnąć? Czy po tym doświadczeniu odnieśliście jakąś korzyść i zrozumieliście prawdę? Myślicie, że ktokolwiek jest doskonały? Żaden człowiek nie jest doskonały bez względu na swoją siłę, zdolności czy talent. Ludzie muszą to dostrzec – to jest fakt. Taką właśnie postawę ludzie powinni przedstawiać wobec swoich własnych zasług i mocnych stron lub wad; takie racjonalne podejście powinni prezentować ludzie. Z takim podejściem możesz odpowiednio postępować ze swoimi mocnymi i słabymi stronami oraz z mocnymi i słabymi stronami innych, a to pozwoli ci harmonijnie z nimi współpracować. Jeśli zrozumiałeś ten aspekt prawdy i możesz wkroczyć w ten aspekt rzeczywistości prawdy, wtedy możecie harmonijnie żyć w zgodzie ze swoimi braćmi i siostrami, czerpiąc wzajemnie ze swoich mocnych stron, by równoważyć wszelkie słabości, jakie macie. W ten sposób, bez względu na pełnione obowiązki czy podejmowane działania, zawsze będziesz wykonywać je coraz lepiej i mieć Boże błogosławieństwo(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki Bożym słowom zrozumiałem, że nikt nie jest doskonały. Wszyscy mamy wady i niedostatki. Bez względu na czyjeś dary czy doświadczenie, to nie oznacza, że ma on prawdę albo że jego działania są z nią zawsze zgodne. Wszyscy musimy współpracować i uzupełniać wzajemnie swoje słabości. Zwłaszcza gdy różnimy się w opiniach, musimy odłożyć ego na bok, i wspólnie, nastawieni na szukanie, rozmawiać i przyjrzeć się danej kwestii. To jedyny sposób na to, by mieć człowieczeństwo i rozum, otrzymać dzieło Ducha Świętego, ograniczyć niedopatrzenia w obowiązku i ostatecznie dobrze go spełniać. Nie rozumiemy prawdy. Musimy więc współpracować i wzajemnie kompensować swoje słabości. To jedyny sposób, by zachowywać się rozsądnie. Gdy to zrozumiałem, postanowiłem praktykować tę drogę. Gdyby przy poszukiwaniach znów pojawiły się różnice poglądów, świadomie odrzuciłbym własne zdanie na rzecz opinii innych. W przypadku niezgody omówiłbym ze wszystkimi zasady, które można zastosować i ostatecznie wybrał drogę zgodną z zasadami. Po pewnym czasie moje relacje z innymi znacznie się poprawiły, a ja zrozumiałem, że tylko jeśli odłożę ego na bok i będę harmonijnie współpracował, z łatwością uzyskam dzieło i prowadzenie Ducha Świętego i będę efektywny w spełnianiu swojego obowiązku.

Doświadczając tych sytuacji, poznałem swoje aroganckie usposobienie i dokonałem pewnych zmian. A to wszystko dzięki spożywaniu i piciu Bożego słowa! Jestem Bogu bardzo wdzięczny!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Bolesne wybory

Autorstwa Aliny, HiszpaniaW 1999 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i niedługo potem zostałam wybrana na...

Połącz się z nami w Messengerze