Nauczyłam się, jak traktować ludzi właściwie

26 lipca 2024

Autorstwa An Yu, Chiny

W 2023 roku pełniłam obowiązki przywódczyni kościoła wraz z partnerką, siostrą He Li. He Li wcześniej została przywódczynią i miała już pewne rozeznanie w zasadach dotyczących różnych zadań. Gdy podzieliłyśmy się pracą, nie musiałam się za bardzo martwić o zakres obowiązków, za który odpowiadała He Li. Czasami, gdy miałam trudności z zadaniami, He Li mogła mi pomóc. Choć pracy było dużo, mając taką partnerkę, byłam spokojna. W lipcu He Li wybrano na kaznodzieję, więc zaczęła ona pełnić obowiązki w wielu kościołach. Wówczas praca, którą należało wykonać w naszym kościele, spadła w całości na mnie i miałam nadzieję, że jak najszybciej dołączy do mnie ktoś, z kim podzielę się obowiązkami. Później na kolejną przywódczynię kościoła wybrano Zhao Xin i zostałam jej partnerką. Bardzo się cieszyłam. Zhao Xin wcześniej służyła jako diakon podlewający i trochę rozumiała, jak należy pracować w kościele. Spodziewałam się, że szybko wszystko pojmie. Miałam więc kogoś do pomocy w pracy i spodziewałam się, że presja nieco opadnie. Powiedziałam Zhao Xin, jakie zadania będą do niej należały, ale ponieważ ona była już starszą osobą, przez jakiś czas ciężko jej było się połapać w obowiązkach, więc większość pracy wciąż spadała na mnie. W duchu czułam się nieco sfrustrowana. Teraz nie tylko miałam własną pracę na głowie, ale musiałam też służyć radą Zhao Xin, przez co miałam jeszcze więcej zadań niż wcześniej. Jednak myślałam sobie, że może siostra Zhao po kilku dniach lepiej wdroży się w pracę.

Pewnego dnia po zgromadzeniu uświadomiłam sobie, że po zakończeniu podlewania nie podjęto żadnych dalszych działań. Przyszło mi do głowy, że Zhao Xin lepiej się znała na podlewaniu, więc mogłaby pociągnąć sprawę dalej. Gdy wróciłam do domu, od razu zapytałam Zhao Xin, czy poczyniła dalsze kroki po podlewaniu. Ona odpowiedziała, że nie było jeszcze zgromadzenia, więc nie wie. W okamgnieniu jakbym dostała białej gorączki. Pomyślałam: „Gdybyś mogła wykonać część zadań, ja nie byłabym pod taką presją. To chyba różnica, gdy dwie osoby nad czymś pracują, a nie jedna?”. Powiedziałam jej z wyrzutem: „Gdybyś mogła wykonać część zadań, praca szłaby sprawniej, nie sądzisz? Pomyśl, jakie zepsute usposobienie cię od tego powstrzymuje!”. Przez chwilę Zhao Xin milczała, a ja w tym czasie zdążyłam sobie uświadomić, że jeśli będę tak do niej mówić, ona poczuje się ograniczana, i że pewnie niewłaściwe postępuję, traktując ją w taki sposób, zawłaszcza, że ostatnio miała trudny czas pod względem emocjonalnym. Na tę myśl zaczęłam sobie wyrzucać to zachowanie.

Jakieś dwa tygodnie później wybrano Liu Wen do współpracy z nami jako przywódczyni. Liu Wen skrupulatnie wykonywała swoje obowiązki i pracowała starannie, ale była nowa i nie rozumiała dobrze zasad dotyczących różnych zadań. Zawsze miała jakieś problemy z pracą, była dość powolna i brakowało jej umiejętności, dlatego często potrzebowała mojej pomocy. Najpierw myślałam, że mając dwie siostry za partnerki, łatwiej podzielimy się zadaniami, ale wcale nie było lepiej, a ja byłam coraz bardziej obciążona. Czułam na sobie ogromną presję, a pełnienie tego obowiązku było zbyt trudne i wyczerpujące. Mimowolnie odczuwałam lekceważenie dla tych dwóch sióstr i nie za bardzo chciałam z nimi rozmawiać. Kiedy zadawały mi pytania, okazywałam zniecierpliwienie, a one czuły się ograniczane i nie ważyły się pytać dalej. W efekcie wykonanie niektórych zadań się opóźniało, bo moje partnerki nie były w stanie się nimi zająć. W tym okresie obie te siostry bardzo się zniechęciły. Czuły, że nic nie osiągnęły i nie nadawały się do pełnienia swoich obowiązków, a ja wciąż narzekałam, że są nieskuteczne. Zdawało się, że teraz, gdy miałam partnerki, byłam jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej. Choć była to praca dla trzech osób, w ostatecznym rozrachunku w większości spadała na mnie, a ja czułam się bardzo poszkodowana. Bałam się, że jeśli tego nie zrobię, opóźnię pracę i będę musiała ponieść za to odpowiedzialność. Gdy o tym myślałam, niepohamowane łzy zaczynały płynąć mi po policzkach, jakby wyrządzono mi wielką krzywdę. Nie wiedziałam, jak się odnaleźć w tej sytuacji, każdego dnia wzdychałam i chodziłam bardzo przygnębiona. Pomyślałam, że chciałabym opuścić ten kościół, ale dotarło do mnie, że ucieczka nie rozwiąże problemu. Dlatego pomodliłam się do Boga: „Boże, wiem, że przejawiam wiele zepsutych skłonności, ale nie mam pojęcia, od czego zacząć, żeby je zrozumieć. Proszę, oświeć mnie i poprowadź, żebym mogła poznać swoje skażone usposobienie”. Poszukując odpowiedzi, przeczytałam te słowa Boże: „Wrodzone usposobienie człowieka kierowane jest popędliwością. Gdy ucierpią interesy danej osoby, jej próżność lub duma, jeśli nie rozumie ona prawdy lub nie posiada prawdorzeczywistości, to pozwoli, by jej zepsute usposobienie dyktowało jej sposób podejścia do tej szkody, zachowa się impulsywnie i będzie działać pochopnie. Wtedy ujawnia się i manifestuje jej popędliwość. Czy popędliwość jest czymś pozytywnym czy negatywnym? Jest oczywiście negatywna. Życie w sposób popędliwy nie jest niczym dobrym; może spowodować katastrofę. Jeśli czyjaś popędliwość i zepsucie ujawniają się, gdy coś mu się przytrafia, to czy jest to osoba, która szuka prawdy i podporządkowuje się Bogu? Oczywiście jest pewne, że taka osoba nie podporządkowuje się Bogu. Jeśli ktoś nie jest w stanie przyjąć od Boga różnych zaaranżowanych przez Niego ludzi, wydarzeń, spraw i sytuacji, lecz radzi sobie z nimi i rozwiązuje je na ludzki sposób, co z tego ostatecznie wyniknie? (Bóg odrzuci taką osobę z pogardą). Bóg będzie nienawidził takiej osoby, a czy będzie to budujące dla ludzi? (Nie, nie będzie). Nie tylko stracą coś we własnym życiu, ale także ich przykład nie posłuży innym. Co więcej, upokorzą Boga i sprawią, że odrzuci ich z pogardą. Taka osoba straciła swoje świadectwo i jest niemile widziana, gdziekolwiek się pojawi. Jeśli jesteś członkiem domu Bożego, ale zawsze jesteś porywczy w swoich działaniach, zawsze ujawniasz to, co jest w tobie naturalne i swoje zepsute usposobienie; przystępując do działania ludzkimi sposobami i z zepsutym, szatańskim usposobieniem, ostateczną konsekwencją będzie czynienie zła i sprzeciwianie się Bogu – a jeśli przez cały czas nie będziesz pokutował i nie będziesz mógł kroczyć ścieżką dążenia do prawdy, będziesz musiał zostać ujawniony i wyeliminowany. Czy problem polegania na szatańskim usposobieniu i nieszukania prawdy, by się go pozbyć, nie jest poważny? Jednym z aspektów tego problemu jest to, że dana osoba nie wzrasta w życiu ani się nie zmienia; poza tym będzie wywierać negatywny wpływ na innych. Nie przysłuży się żadnemu dobremu celowi w kościele, a z czasem przyniesie wielkie kłopoty kościołowi i wybranemu ludowi Bożemu, jak śmierdząca mucha, która latając tam i z powrotem nad stołem, wzbudza obrzydzenie i wstręt. Czy chcecie być takimi ludźmi? (Nie)” (Można się pozbyć zepsutego usposobienia jedynie przez przyjęcie prawdy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg obnażył moją obecną sytuację. Dlaczego ciągle byłam poirytowana i nawet impulsywnie naskakiwałam na swoje siostry partnerki? Dlatego, że po tym, jak wybrano je na przywódczynie, nie spełniały moich oczekiwań. Zamiast po prostu podzielić się z nimi zadaniami i odczuwać mniejszą presję, musiałam wkładać dodatkowy wysiłek w rozmowy z nimi, co miało im pomóc nadrobić ich braki w pracy. Czułam, że one marnują mój czas i stawiają mnie w niewygodnym położeniu, a to budziło mój sprzeciw. Nie szukałam prawdy i kierowałam się swoim zepsutym usposobieniem, pogardzając nimi, naskakując na nie i okazując popędliwość. Z tego powodu one były zniechęcone i czuły się ograniczane, co odbijało się na naszej pracy. Naprawdę brakowało mi człowieczeństwa!

Później czytałam więcej słów Boga: „Z jednej strony przy wywiązywaniu się z pewnych szczególnych lub bardziej uciążliwych i męczących obowiązków ludzie muszą zawsze rozważać, jak je wykonywać, jakie trudy znosić i jak powinni wypełniać te obowiązki i podporządkowywać się. Z drugiej strony muszą też analizować, jak wypaczone są ich intencje i jak utrudnia im to pełnienie obowiązków. Ludzie rodzą się z awersją do znoszenia trudów, ani jedna osoba nie wykazuje się większym entuzjazmem czy większą radością, kiedy znosi więcej trudności. Tacy ludzie nie istnieją. Taka jest natura ludzkiej cielesności, że jak tylko ich ciało doświadcza trudów, martwią się i denerwują. Ale jak wiele trudów musicie obecne znosić, wypełniając swój obowiązek? Musicie znieść jedynie odrobinę cielesnego zmęczenia, troszkę wysiłku. Jeśli nie jesteś w stanie znieść nawet tak niewielkich trudności, czy można uznać, że posiadasz determinację? Czy można uznać, że szczerze wierzysz w Boga? (Nie). To nie wystarczy. (…) Znoszenie trudów podczas pełnienia obowiązku nie jest prostym zadaniem. Niełatwo też wykonywać dobrze konkretny rodzaj pracy. To pewne jednak, że prawda Bożych słów działa w ludziach, którzy to potrafią. To nie jest tak, że takie osoby urodziły się bez lęku przed trudami i zmęczeniem. Gdzie można kogoś takiego znaleźć? Fundamentami wszystkich tych ludzi są odrobina motywacji i trochę prawdy zawartej w słowach Bożych. Kiedy podejmują swoje obowiązki, ich poglądy i punkt widzenia się zmieniają – wypełnianie obowiązków staje się łatwiejsze, a znoszenie cielesnych trudów i zmęczenia przestaje mieć dla nich znaczenie. Ci, którzy nie rozumieją prawdy i których poglądy na sprawy nie zmieniły się, żyją zgodnie z ludzkimi ideami, wyobrażeniami, samolubnymi pragnieniami i osobistymi preferencjami, więc podchodzą do spełniania swoich obowiązków niechętnie i opieszale. Na przykład, gdy trzeba wykonać męczące zadanie i pobrudzić się przy tym, niektórzy mówią: »Podporządkuję się zarządzeniom domu Bożego. Jakikolwiek obowiązek zleci mi kościół, wykonam go bez względu na to, czy będzie męczący i czy się ubrudzę; czy będzie on imponujący, czy mało istotny. Niczego nie żądam i przyjmę go jako swój obowiązek. To jest zadanie, które Bóg mi powierzył, a trochę brudu i zmęczenia to trudy, które powinienem znosić«. W rezultacie kiedy tacy ludzie są zaangażowani w swoją pracę, nie czują, że znoszą jakiekolwiek trudności. Podczas gdy inni mogą uważać ją za brudzącą i męczącą, oni sądzą, że jest łatwa, ponieważ ich serca są spokojne i niezmącone. Robią to dla Boga, więc nie czują, że jest to trudne. Niektórzy ludzie uważają, że wykonywanie męczącej lub nie wyróżniającej się pracy, przy której trzeba się pobrudzić, jest obrazą dla ich statusu i charakteru. Postrzegają to jako brak szacunku ze strony innych, znęcanie się nad nimi lub patrzenie na nich z góry. W rezultacie, nawet gdy mają do czynienia z tymi samymi zadaniami i tą samą pracą, uważają je za uciążliwe. Cokolwiek robią, noszą w sercu urazę i czują, że wszystko idzie nie po ich myśli i ich nie satysfakcjonuje. Są zniechęceni i oporni. Dlaczego? Co jest tego przyczyną? Najczęściej dzieje się tak dlatego, że za wykonywanie obowiązków nie otrzymują wynagrodzenia; czują się tak, jakby pracowali za darmo. Gdyby czekały na nich nagrody, mogliby się z tym pogodzić, ale nie wiedzą, czy je otrzymają. Dlatego często ludziom się wydaje, że wykonywanie obowiązków nie jest warte zachodu, traktują to jak pracę za nic, więc często zniechęcają się i stawiają opór, jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków. Czy tak nie jest? Szczerze mówiąc, ci ludzie nie chcą ich wypełniać(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga dowiedziałam się, że ci, którzy nie praktykują prawdy i myślą o potrzebach ciała, mają na uwadze wyłącznie własne interesy natury fizycznej. Nie postrzegają obowiązków jako swojej odpowiedzialności. Jeśli muszą robić więcej, czują się, jakby coś tracili, więc narzekają i stawiają opór. Nie na tym polega wykonywanie obowiązków. W przeciwieństwie do mnie moje siostry partnerki były nowe i nie mogły samodzielnie pełnić swoich obowiązków, ponieważ częściej potrzebowały omówień i wsparcia z mojej strony, a ja z tego powodu stale narzekałam, uważając, że one marnują mój czas przeznaczony na odpoczynek. Impulsywnie naskakiwałam na nie i nie chciałam z nimi rozmawiać ani przejmować się zadaniami, za które one odpowiadały. Nigdy nie uważałam pracy w kościele za swój obowiązek ani nie myślałam o tym, jak pomóc siostrom szybko wdrożyć się w powierzone im zadania, by nie ucierpiała praca kościoła. Nie chciałam nawet odzywać się więcej ani poświęcać więcej czasu czy energii. Jakim cudem moje postępowanie można by uznać za lojalne wykonywanie obowiązków? Osoba obdarzona sumieniem i rozumem nie zważa na osobisty interes w żadnych okolicznościach. Taka osoba pozostaje wierna Bogu i dobrze wypełnia obowiązki bez względu na to, ile musi wycierpieć i jaka jest zmęczona. Ja natomiast stale myślałam o tym, żeby mi było wygodnie pod względem fizycznym. Gdy robiło się trochę ciężko, czułam się poszkodowana i myślałam, że coś tracę, więc chciałam uciec od takich okoliczności. Temu wszystkiemu były winne moje zepsute skłonności, które kazały mi hołubić ciało, być podłą i samolubną. Kierowałam się w życiu swoim skażonym usposobieniem, przez co bardzo zaszkodziłam siostrom, które były moimi partnerkami. Każdego dnia, zanim coś powiedziały, obserwowały mój wyraz twarzy. Czasami bez wątpienia miały własne zdanie na jakiś temat, ale bały się powiedzieć coś nieodpowiedniego, wiedząc, że mogę zareagować gniewem. Efekt był taki, że nie do końca były w stanie należycie wypełniać swoje obowiązki, tak jakby mogły to robić w innych okolicznościach. Jakim cudem można by uznać, że spełniam swój obowiązek? Ja praktycznie czyniłam zło i zakłócałam pracę! Teraz, gdy o tym myślę, widzę, że moje zachowanie było naprawdę okropne.

Później szukałam odpowiedzi na pytanie, dlaczego zawsze pożądam wygód i dbam o własny interes natury fizycznej. Przeczytałam następujące słowa Boże: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład, dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne emocje? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Dla czego powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana(Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazały mi, że żyłam trucizną szatana, według której: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Robiłam wszystko tylko dla siebie, sądząc, że każdy, kto nie dba sam o siebie, jest głupi. Dlatego przy pełnieniu obowiązków wszystkie moje myśli i działania były podyktowane moim własnym interesem. Odkąd He Li odeszła, liczyłam, że wkrótce zjawi się ktoś, kto mnie trochę odciąży w pracy, żebym mniej się męczyła i cierpiała. Patrzyłam z pogardą, jak Zhao Xin powoli wdraża się w pracę i nie może za wiele pomóc, i życzyłam sobie innej partnerki. Z kolei przywódczyni Liu Wen nie znała dobrze zasad i to, co robiła, często trzeba było poprawiać. Impulsywnie naskakiwałam na te siostry z poczuciem, że nie tylko nie pomagają mi w pracy, ale też muszę wysilać się bardziej, żeby ją z nimi omawiać. Przez to zostawało mi jeszcze mniej czasu na odpoczynek i naprawdę miałam im to za złe. Gdy praca sprawiała im trudności, nie chciałam się w to mieszać, a w rezultacie problemy pozostawały nierozwiązane i doszło do opóźnień. Gdybym była skłonna do większych poświęceń i pomagała im cierpliwie i gdybyśmy współpracowały, to mimo że byłabym zmęczona fizycznie, praca w kościele mogłaby iść gładko do przodu. Ale ja dbałam wyłącznie o własny interes natury fizycznej. Żyłam trucizną szatana, według której: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, i stawałam się coraz bardziej samolubna, podła i wyzuta z człowieczeństwa, a nawet doprowadziłam do opóźnień w pracy. Gdybym się nie zmieniła, w końcu Bóg by mną wzgardził i wyeliminowałby mnie. Stanęłam przed Bogiem i pomodliłam się: „Boże! Ostatnio żyłam trucizną szatana, według której: »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«, i przez to czułam się niebywale nieszczęśliwa. Kiedy nie winię innych, obwiniam Boga. Nie chcę tak dalej żyć. Proszę, poprowadź mnie do wyrwania się z więzów szatańskiej trucizny”.

Później zastanawiałam się, jak powinnam traktować ludzi zgodnie z zasadami? Pomyślałam o tych słowach Boga: „Po pierwsze, musisz pojąć prawdę. Gdy już zrozumiesz prawdę, łatwiej ci będzie zrozumieć wolę Boga i będziesz znać zasady, według których należy traktować innych zgodnie z Bożymi wymogami. Będziesz wiedzieć, jak masz traktować ludzi, i będziesz w stanie traktować ich w sposób zgodny z wolą Boga. Jeżeli nie pojmujesz prawdy, to z pewnością nie będziesz w stanie pojąć woli Boga i nie będziesz traktować innych według zasad. To, jak traktować innych, jest wyraźnie powiedziane lub zasugerowane w słowach Boga; to samo podejście, jakie Bóg stosuje wobec ludzkości, jest podejściem, jakie ludzie winni przyjąć w swych wzajemnych stosunkach. Jak zatem Bóg traktuje każdego człowieka, bez wyjątku? Niektórzy ludzie wykazują się niedojrzałą postawą; albo są młodzi; albo wierzą w Boga dopiero od niedawna; albo nie są źli z naturoistoty, nie są nikczemni, tylko trochę nieświadomi lub brak im charakteru. Albo też są poddani zbyt wielu ograniczeniom i nie zrozumieli jeszcze prawdy, nie wkroczyli jeszcze w życie, więc jest im trudno powstrzymać się przed robieniem pewnych głupich rzeczy lub popełnianiem czynów wynikających z nieświadomości. Jednak Bóg nie skupia się na przemijającej głupocie ludzi; spogląda jedynie w ich serca. Jeśli są oni zdecydowani podążać za prawdą, to są właściwymi ludźmi, a gdy to właśnie jest ich celem, wówczas Bóg ich obserwuje, czeka na nich i daje im czas oraz możliwości, które pozwolą im tego dokonać. To nie jest tak, że Bóg spisze ich na straty z powodu jednego wykroczenia. To jest coś, czego ludzie często się dopuszczają; Bóg nigdy nie traktuje ludzi w ten sposób. Jeśli Bóg nie traktuje w ten sposób ludzi, to dlaczego ludzie traktują tak innych? Czy to nie ukazuje ich skażonego usposobienia? Na tym właśnie polega ich skażone usposobienie. Musisz przyjrzeć się temu, jak Bóg traktuje ludzi nieświadomych i nierozsądnych; jak traktuje tych, których postawa jest niedojrzała, jak traktuje zwyczajne przejawy skażonego usposobienia ludzkości oraz jak traktuje tych, którzy są nikczemni. Bóg traktuje różnych ludzi w odmienny sposób i posiada rozmaite metody zarządzania niezliczonymi stanami różnych ludzi. Musisz zrozumieć te prawdy. Kiedy już je pojmiesz, będziesz wiedział, jak doświadczać spraw i jak traktować ludzi zgodnie z zasadami(By osiągnąć prawdę, należy uczyć się od pobliskich ludzi, spraw i rzeczy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). W słowach Bożych dostrzegłam, że Bóg ma pewne zasady postępowania z ludźmi. Jest On tolerancyjny i cierpliwy wobec tych, którzy mają niedojrzałą postawę, i stwarza im możliwości rozwoju. Ja jednak nie brałam pod uwagę rzeczywistych trudności, z jakimi mierzyli się inni, i miałam wygórowane oczekiwania. Zhao Xin miała już swoje lata i to wszystko było dla niej nowe, więc nic dziwnego, że na początku nie była obeznana z pracą. Zamiast zrozumieć jej problemy i zapewnić życzliwe wsparcie, żądałam od niej, żeby natychmiast wzięła na siebie część pracy, ponieważ pełniła swój obowiązek. Liu Wen pracowała powoli i czasami się gubiła, gdy dużo się działo, ale była opanowana i poważnie podchodziła do pełnienia obowiązków oraz radziła sobie z konkretnymi zadaniami. Ja jednak nie pomogłam tym siostrom szybko wdrożyć się w pracę, tylko za dużo od nich wymagałam. Kiedy nie mogły spełnić moich oczekiwań, okazywałam im niezadowolenie, a one czuły się ograniczane. Gdy myślę o tym, jak zaczynałam pełnić obowiązki przywódczyni, rozumiem, że wtedy nic nie wiedziałam. To nieustanna pomoc, jaką otrzymywałam od braci i sióstr, sprawiła, że pojęłam niektóre zasady. A sama stawiałam siostrom partnerkom wygórowane żądania, utrudniając im zadanie. Naprawdę byłam wyzuta z człowieczeństwa! Te myśli bardzo mnie zawstydzały.

Później poszukując odpowiedzi, przeczytałam te słowa Boże: „Muszą istnieć jakieś zasady określające interakcje między braćmi i siostrami. Nie skupiajcie się cały czas na błędach innych, tylko często badajcie siebie, a następnie proaktywnie przyznawajcie się przed innymi do tego, co zrobiliście, a co spowodowało zakłócenie lub wyrządziło im krzywdę; nauczcie się także być otwartymi i rozmawiać. W ten sposób osiągniecie wzajemne zrozumienie. Co więcej, bez względu na to, co wam się przydarza, powinniście postrzegać rzeczy przez pryzmat słów Boga. Jeśli ludzie będą w stanie zrozumieć prawdozasady i znaleźć ścieżkę praktykowania, to osiągną jedność serca i umysłu, relacje między braćmi i siostrami będą normalne, ludzie nie będą tak obojętni, zimni i okrutni jak niewierzący, porzucą też swoją mentalność wzajemnej podejrzliwości i nieufności. Bracia i siostry zbliżą się do siebie; będą mogli się wzajemnie wspierać i kochać; w ich sercach będzie dobra wola, będą zdolni do wzajemnej tolerancji i współczucia, będą się wspierać i pomagać sobie nawzajem, zamiast oddalać się od siebie, zazdrościć sobie, porównywać się, potajemnie konkurować ze sobą i okazywać sobie nieposłuszeństwo. (…) Kiedy ludźmi kieruje ich zepsute usposobienie, bardzo trudno jest im zachować spokój przed Bogiem, jest im też bardzo trudno praktykować prawdę i kierować się słowami Bożymi. Aby żyć przed obliczem Boga, musicie najpierw nauczyć się autorefleksji, poznać siebie oraz autentycznie modlić się do Boga, a następnie nauczyć się, jak postępować ze swoimi braćmi i siostrami. Musicie być wobec siebie tolerancyjni, pobłażliwi, umieć dostrzec, mocne strony i zalety innych – musicie nauczyć się akceptować opinie innych i rzeczy, które są słuszne(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga wyraźnie nam mówią, że w relacjach z braćmi i siostrami nie powinniśmy zawsze się skupiać na ich niedostatkach, tylko dopatrywać się w nich mocnych stron i zalet. Musimy być wobec siebie nawzajem tolerancyjni, a siła jednych powinna rekompensować słabość innych. Zhao Xin lepiej szło omawianie prawdy w celu rozwiązywania problemów. Czasami, kiedy ja nie umiałam dostrzec istoty trudności braci i sióstr, Zhao Xin potrafiła znaleźć odpowiednie słowa Boga do omówienia i rozwiązać te problemy. Liu Wen może i była powolna, ale wnikliwie analizowała różne sprawy, a obowiązki wykonywała z powagą i odpowiedzialnie. Kiedy ja miałam dużo pracy, zdarzało mi się działać niedbale, więc Liu Wen niekiedy upominała mnie, co też było pomocne i rekompensowało moje wady. Gdybyśmy we trzy pracowały harmonijnie i nawzajem uzupełniały braki jednych zaletami drugich, z pewnością robiłybyśmy postępy w pracy. Później otwarcie przedstawiłam siostrom partnerkom, w jakim byłam stanie, i porozmawiałyśmy o naszych problemach. Dzięki rozmowie odnalazłyśmy dla siebie ścieżkę i wytyczyłyśmy kierunek, w jakim powinna zmierzać nasza współpraca, a ja poczułam wyjątkowy spokój w sercu. Widząc, że okoliczności zaaranżowane przez Boga, sprzyjają mojemu rozwojowi życiowemu, poczułam ogromną wdzięczność dla Niego.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze