Jak pomogła mi akceptacja nadzoru

29 stycznia 2023

Autorstwa Shan Yi, Japonia

Odpowiadałam za pracę ewangelizacyjną dwóch zespołów. Niedawno pewni bracia i siostry zostali zwolnieni, bo nie wykonywali praktycznej pracy i zawsze robili uniki. Zestresowałam się. Pomyślałam, że muszę zacząć wykonywać prawdziwą pracę i rozwiązywać problemy, inaczej mnie też zwolnią. Podczas pewnego spotkania liderka spytała: „Czy omówiłaś już zasady z braćmi i siostrami przeniesionymi ostatnio z innych kościołów?”. Zaskoczyła mnie. Miałam problem. Opowiedziałam im tylko o charakterze pracy, nie o zasadach. Co powinnam odpowiedzieć? Gdybym przyznała, że nie rozmawiałam z nimi, czy uznałaby, że nie wykonałam pracy? Gdybym jednak powiedziała, że to zrobiłam, skłamałabym. Czułam się winna, wyjąkałam więc: „Trochę im mówiłam, odnosząc się do ich braków”. Liderka odrzekła od razu: „Jeśli nie powiesz im o zasadach, nie będą mieli kierunku podczas pełnienia obowiązku. Czy będą mogli osiągnąć dobre rezultaty? Musimy się skupić na szkoleniu tych braci i sióstr”. Kiedy liderka wykazała mój problem, czułam, że twarz mi płonie. Zastanawiałam się, co sobie o mnie pomyśli. Uznając, że nie wykonałam tak podstawowego zadania, pomyślałaby, że unikam praktycznej pracy.

Niedługo wydajność jednego z zespołów, za które byłam odpowiedzialna, zaczęła spadać, a w mojej pracy wyłoniło się nagle całkiem sporo problemów. Liderka uznała, że to wpłynie na skuteczność naszej pracy, zabrała mi więc jeden z dwóch zespołów, za które byłam odpowiedzialna. Byłam zła, gdy się o tym dowiedziałam. Zastanawiałam się, czy liderka myśli, że nie wykonuję praktycznej pracy. Inaczej nie zabrałaby mi części obowiązków. Ostatnio często sprawdzała moją pracę. Czy myślała, że nie jestem pracowita i nie można na mnie polegać? Czy zwolniłaby mnie, gdyby odkryła więcej moich błędów? W tym czasie kiedy tylko liderka chciała dołączyć do naszego spotkania, zaczynałam rozmyślać, jakie pytania będzie zadawać i jaką pracę będzie sprawdzać. Domyśliłam się, że za każdym razem będzie pytać, jak bracia i siostry radzą sobie z obowiązkiem, więc pospiesznie dowiadywałam się o to przed spotkaniami. Czasami trzeba było rozwiązać inne problemy, ale na myśl, że nie będę w stanie odpowiedzieć na pytania liderki na drugi dzień, drżałam, że zostanę oskarżona o zaniedbywanie praktycznej pracy. Odkładałam więc pilne sprawy, którymi trzeba było się zająć i rozmawiałam ze wszystkimi po kolei. Po pewnym czasie zajmowałam się tylko zadaniami, na których skupiała się liderka, i sądziłam, że ciężko pracuję. Ale zamiast osiągać lepsze rezultaty, szło mi coraz gorzej. Pewnego razu liderka spytała mnie podczas spotkania: „Joanna wcześniej świetnie sobie radziła z ewangelizacją, dlaczego ostatnio jej nie idzie? Znasz powód?”. Zaskoczyła mnie. O nie! Całkowicie skupiłam się na innych sprawach. Nie wiedziałam, dlaczego Joanna nie radzi sobie z ewangelizacją. Potem liderka spytała mnie: „Czy sprawdzałaś, które prawdy Joanna omawia, gdy zwiastuje ewangelię i czy zajmuje się kwestią pojęć religijnych?”. Słysząc to, spanikowałam jeszcze bardziej. Nie pytałam jej o to. Co powinnam zrobić? Jeśli jej nie odpowiem, liderka pomyśli, że nie sprawdzam pracy Joanny, że nie rozpoznaję i nie rozwiązuję jej problemów w odpowiednim czasie i z tego powodu spadła jej wydajność. Od razu wysłałam wiadomość do Joanny, ale jej nie zobaczyła. Byłam tak zdenerwowana, że spociły mi się dłonie. Wtedy nagle mi się przypomniało, że Joanna wspomniała, o czym rozmawia, ewangelizując, natychmiast więc to powiedziałam. Liderka nie powiedziała nic więcej i w końcu się uspokoiłam. Przez jakiś czas bałam się, że dostanę wiadomość od liderki, i czasami nie byłam nawet w stanie zasnąć w noc przed spotkaniem. Nie mogłam przestać myśleć: O co liderka mnie zapyta? Jak powinnam odpowiedzieć? Przed spotkaniem stawałam się coraz bardziej nerwowa, martwiłam się, że jeśli w pracy pojawi się więcej problemów, zostanę zwolniona. Udawało mi się jakoś wykręcić na każdym spotkaniu, ale czułam się paskudnie i to było dla mnie wyczerpujące. Nie miałam siły pełnić obowiązku, i kiedy w pracy innych wyszły pewne problemy i spadła ich wydajność, nie miałam siły się tym zająć. Uświadomiłam sobie wtedy, że nie jestem w dobrym stanie. Szybko stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Boże, ostatnio bardzo się bałam nadzorowania mojej pracy. Boję się, że zostanę zwolniona, gdy pojawią się problemy. Wiem, że to nie jest właściwe podejście. Chcę zastanowić się nad sobą. Proszę prowadź mnie”.

Potem przeczytałam w czasie rozważań: „Niektórzy nie wierzą, że dom Boży traktuje ludzi sprawiedliwie. Nie wierzą, że Bóg króluje w swoim domu i że króluje tam prawda. Sądzą, że jeśli podczas wykonywania przez kogoś jakiegoś obowiązku pojawi się problem, to dom Boży natychmiast się z taką osobą rozprawi, pozbawi ją prawa do wykonywania tego obowiązku, odeśle ją, a nawet usunie z kościoła. Czy tak rzeczywiście jest? Z pewnością nie. Dom Boży traktuje każdego człowieka zgodnie z zasadami prawdy. Bóg traktuje każdego człowieka sprawiedliwie. Nie patrzy tylko na to, jak człowiek zachowuje się w jednej sytuacji; patrzy na jego naturę i istotę, na jego intencje, postawę, a szczególnie na to, czy człowiek potrafi się zreflektować, kiedy popełni błąd, czy żałuje tego i czy potrafi dotrzeć do istoty problemu w świetle Jego słów, tak by dojść do zrozumienia prawdy, poczuć wstręt do siebie i okazać prawdziwą skruchę. (…) Powiedz Mi: jeśli ktoś, kto popełnił błąd, jest zdolny do prawdziwego zrozumienia i pragnie okazać skruchę, czy dom Boży miałby nie dać mu na to szansy? Boży plan zarządzania obejmujący sześć tysięcy lat dobiega końca i jest wiele obowiązków, które trzeba wykonać. To straszne, gdy ludzie nie mają sumienia ani rozumu i opuszczają się w pracy; choć zyskali możliwość wypełniania obowiązku, to nie potrafią go cenić i w najmniejszym nawet stopniu nie dążą do prawdy, pozwalając, by najlepszy czas przeszedł obok nich. To obnaża ludzi. Jeśli wciąż pełnisz obowiązek niestarannie i pobieżnie, i w ogóle się nie podporządkowujesz, gdy inni cię przycinają i rozprawiają się z tobą, czy dom Boży nadal będzie ci powierzał obowiązki do wykonania? W domu Bożym króluje prawda, nie szatan. Bóg ma we wszystkim ostatnie słowo. To On dokonuje dzieła zbawienia człowieka, On rozwiązuje problemy. Nie potrzeba tu twojej analizy tego, co jest dobre, a co złe; ty masz tylko słuchać i być posłusznym, a gdy ktoś cię przycina i się z tobą rozprawia, musisz przyjąć prawdę i umieć naprawić swoje błędy. Jeśli tak uczynisz, dom Boży nie pozbawi cię możliwości wykonywania obowiązków. Jeżeli jednak wciąż się boisz, że zostaniesz wyrzucony, ciągle szukasz wymówek, nieustannie się usprawiedliwiasz, jest to problem. Jeśli inni dostrzegą, że w najmniejszym nawet stopniu nie przyjmujesz prawdy i wszyscy zobaczą, że nie słuchasz głosu rozsądku, to jesteś w kłopocie. Kościół będzie zobowiązany się tobą zająć. Jeżeli w ogóle nie przyjmujesz prawdy przy wykonywaniu obowiązku i wciąż się boisz, że zostaniesz obnażony i wyrzucony, to twój lęk skażony jest ludzkimi intencjami, a także zepsutym szatańskim usposobieniem oraz podejrzliwością, ostrożnością i niezrozumieniem. Żadnej z tych postaw człowiek nie powinien prezentować. Musisz zacząć od pozbycia się lęku, jak również rozwiązania problemu błędnego rozumienia Boga(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając zrozumiałam, że bałam się zwolnienia, ponieważ nie rozumiałam Bożego usposobienia, ani zasad zwalniania ludzi w Bożym domu. Widząc ludzi zwolnionych za to, że nie wykonywali praktycznej pracy i wiedząc, że w mojej pracy są ewidentne problemy, martwiłam się, że jeśli będą się pojawiać nowe błędy, liderka pomyśli, że nie wykonuję praktycznej pracy i mnie też zwolni. Więc żyłam w stanie niezrozumienia i stale miałam się na baczności, w obawie, że liderka sprawdzi moją pracę. Naprawdę jednak to nic złego, że wychodzą na jaw niedociągnięcia i problemy w mojej pracy. To może mi pomóc w szybszym rozwiązaniu problemów i usprawnić moją skuteczność w pełnieniu obowiązku. Ale ja myślałam w dość ograniczony sposób. Kiedy liderka sprawdzała moją pracę, miałam się na baczności i próbowałam zgadywać, czy myśli, że nie wykonuję praktycznej pracy i nie można na mnie polegać. Myślałam, że mnie monitoruje i pewnego dnia mnie zwolni. Stosowałam wybiegi i sztuczki. W kościele istnieją zasady zwalniania ludzi. Nikogo nie zwolnia się z powodu niewielkiego niedopatrzenia, lub błędu. Jeśli ludzie są skłoni do skruchy, dostają szansę, a jeśli nie chcą się zmienić i wywierają zły wpływ na pracę, muszą być zwolnieni. Widziałam, że pewni bracia i siostry dopuszczali się różnych niedopatrzeń w pracy, ale liderka ich nie zwalniała. Robiła, co mogła, żeby ich wspierać, pomagać im i omawiała z nimi zasady. Potem, dzięki stałej analizie i zmianom, radzili sobie lepiej z pełnieniem obowiązku. Charakter pewnych ludzi nie nadaje się do pewnych zadań, więc kościół przydziela im obowiązek stosowny do ich silnych stron. To nie jest samowolne zwolnienie. Choć niektórzy są zwalniani, bo nie wykonują praktycznej pracy, jeśli wykażą się refleksją i zrozumieją siebie, okazując prawdziwą skruchę, kościół znów ich wykorzysta i da im awans. Wypływanie problemów w pracy, to nic strasznego. Najważniejsze to umieć przyjąć prawdę i przemyśleć własne błędy, a potem szczerze okazać skruchę. Zobaczyłam, że liderka nie zwolniła mnie z powodu uchybień i błędów, nie ma więc powodu, bym miała się na baczności. Powinnam opisać swoje problemy, przemyśleć je i wprowadzić pewne zmiany. Potem przyszłam do Boga w modlitwie. By uczciwie pełnić obowiązek, byłam gotowa poddać się Bożym ustaleniom, nie bacząc, czy zostanę zwolniona. Po modlitwie poczułam większy spokój.

Później otwarcie opowiedziałam siostrze o swoim stanie. Zasugerowała, bym przeczytała słowa Boga na temat akceptacji nadzoru. Przeczytałam: „To wspaniale, jeśli jesteś w stanie pozwolić, aby dom Boży cię nadzorował, obserwował i kontrolował. Pomaga ci to zadowalająco wykonywać obowiązek i wypełniać wolę Bożą. Przynosi to korzyści i pomaga ludziom, nie ma żadnych złych stron. Kiedy ktoś już pojmie zasady obowiązujące w tym zakresie, to czy powinien odczuwać opór lub wzbraniać się przed nadzorem przywódców, pracowników i wybrańców Boga, czy też nie? Od czasu do czasu możesz być sprawdzany i obserwowany, a twoja praca może być nadzorowana, ale nie powinieneś tego traktować osobiście. Dlaczego? Ponieważ zadania, które należą teraz do ciebie, obowiązek, który pełnisz, a także jakakolwiek praca, którą wykonujesz, nie są sprawami prywatnymi ani osobistym zadaniem żadnej pojedynczej osoby; dotyczą dzieła domu Bożego i odnoszą się do jednej części dzieła Boga. Dlatego też, gdy ktoś poświęca odrobinę czasu na nadzorowanie lub obserwowanie ciebie albo zadaje szczegółowe pytania, próbując porozmawiać z tobą od serca i dowiedzieć się, jaki był ostatnio twój stan, to nawet gdy czasami traktuje cię nieco surowiej, trochę się z tobą rozprawia, przycina cię, dyscyplinuje i czyni ci wyrzuty, robi to wszystko dlatego, że ma sumienną i odpowiedzialną postawę wobec dzieła domu Bożego. Nie powinno to w tobie wzbudzać negatywnych myśli ani uczuć(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Czytając słowa Boga doznałam oświecenia. Nasze zadania w pracy nie są sprawami osobistymi. To ważne sprawy dotyczące pracy kościoła i wejścia w życie naszych braci i sióstr. Kiedy liderzy sprawdzają, jak pełnimy obowiązki, robią to, co powinni. To jest korzystne dla naszych obowiązków i pracy kościoła. Wszyscy mają skażone usposobienie. Zanim zdobyliśmy prawdę i zanim nasze życiowe usposobienie się zmieniło, nie można było na nas polegać. Nie mając nad sobą kontroli, pójdziemy własną drogą. Będziemy działać samowolnie i oszukiwać w pracy, a nasze działania przeszkodzą w pracy kościoła. Więc nadzór liderów ma nam pomóc pełnić obowiązek i sprawić, że praca kościoła postępuje. Wcześniej, kiedy liderka wspomniała, że nie omówiłam zasad głoszenia ewangelii z nowymi członkami zespołu, wskazała na coś, co było uchybieniem w obowiązku. Nie myślałam o czynieniu postępów. Zadowalałam się status quo, uznałam więc, że z czasem bracia i siostry, którzy nie znają tej pracy, zostaną przeszkoleni i to wcale nie wpłynie na skuteczność tego, co robią. Moja postawa wobec obowiązku była odrażająca dla Boga, i gdybym jej nie zmieniła, z czasem zaszkodziłoby to nie tylko pracy kościoła, ale mojemu własnemu wejściu w życie. Kiedy liderka zauważyła ten problem i pokazała mi go, mogłam od razu zastanowić się nad sobą i naprawić swoje błędy. To było niezwykle pomocne. Zawsze, gdy liderka sprawdzała moją pracę, wskazywała problemy, których sama bym nie zauważyła. Dlatego mogłam od razu rozwiązać wiele problemów pojawiających się w pracy. To mi wskazywało kierunek i ścieżkę praktyki w obowiązku. Kiedy to zrozumiałam, poczułam, że byłam naprawdę niemądra i żałowałam swojego postępowania. Gdybym sama mówiła o błędach, te problemy mogłyby zostać dużo wcześniej rozwiązane, a praca ewangelizacyjna by nie ucierpiała.

Później zastanowiłam się, dlaczego zawsze bałam się nadzoru ze strony liderki i zwolnienia? Jaka była tego przyczyna? Przeczytałam te słowa Boga podczas rozważań: „Jeśli jesteście przywódcami lub pracownikami, czy boicie się, że dom Boży będzie kwestionował i nadzorował waszą pracę? Czy boicie się, że dom Boży odkryje uchybienia i błędy w waszej pracy i rozprawi się z wami? Czy obawiacie się, że kiedy Zwierzchnik pozna wasz prawdziwy charakter i postawę, zobaczy was w innym świetle i nie weźmie was pod uwagę przy awansie? (…) Wiedząc, że masz usposobienie antychrysta, dlaczego nie odważysz się stawić temu czoła? Dlaczego nie możesz podejść do sprawy szczerze i powiedzieć: »Jeżeli Zwierzchnik zapyta o moją pracę, powiem wszystko, co wiem, a nawet jeśli złe rzeczy, które zrobiłem, wyjdą na jaw i Zwierzchnik nie zrobi już ze mnie użytku, kiedy się o tym dowie, a ja stracę swój status, to i tak powiem wyraźnie to, co mam do powiedzenia«? Twój lęk przed nadzorem i pytaniami o twoją pracę ze strony domu Bożego dowodzi, że kochasz swój status bardziej niż prawdę. Czy to nie jest usposobienie antychrysta? Miłowanie statusu ponad wszystko cechuje usposobienie antychrysta(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga obnażyły powód, dla którego bałam się nadzoru liderki nad moją pracą. Zbyt kochałam swój status. Bałam się, że liderka odkryje moje błędy w pełnieniu obowiązku i sądząc, że nie wykonuję praktycznej pracy, zwolni mnie. Więc chcąc zachować status, robiłam rzeczy na pokaz, pełniłam obowiązek pobieżnie, pomijając najważniejszą pracę, którą powinnam wykonywać. W związku z tym ewangelizacja była mniej wydajna. Byłam egoistyczna i podła! Ludzie, którzy mają w sercu prawdziwą cześć dla Boga, stawiają kościół na pierwszym miejscu. Są gotowi poświęcić swoją reputację i status, jeśli wymaga tego ochrona pracy kościoła. Pełniąc obowiązek, akceptują Bożą kontrolę i nadzór braci i sióstr. Robią to w prostocie serca. Ja jednak myślałam tylko, jak chronić własną reputację i status. Byłam gotowa dopuścić, by ucierpiała praca kościoła, chroniąc swoją pozycję. Pomyślałam, że antychryści cenią status ponad wszystko inne i nic ich nie powstrzyma przed jego zdobyciem. W swoim zachowaniu przejawiałam usposobienie antychrysta. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam się jak jakiś męt, osoba nieprawa i bez godności. Czułam do siebie odrazę. Z całego serca pragnęłam być uczciwą i honorową osobą. Pomyślałam o tych słowach Boga: „Bowiem ci, którzy kochają prawdę, wybierają praktykowanie prawdy, bycie uczciwymi ludźmi. To jest właściwa ścieżka, błogosławiona przez Boga. Co wybierają ci, którzy nie kochają prawdy? Używają kłamstw, aby bronić swojej reputacji, statusu, godności i charakteru. Tacy ludzie wolą być fałszywi, znienawidzeni i odrzuceni przez Boga. Nie chcą prawdy ani Boga. Wybierają własną reputację i status. Chcą być fałszywymi ludźmi i nie obchodzi ich, czy to podoba się Bogu i czy Bóg ich zbawia, więc czy tacy ludzie mogą być zbawieni przez Boga? Na pewno nie, bo obierają złą drogę. Mogą żyć tylko w kłamstwie i oszustwie, mogą tylko wieść bolesne życie, kłamiąc, ukrywając kłamstwa i łamiąc sobie głowy, jak się obronić każdego kolejnego dnia. Może myślisz, że kłamstwa pozwolą ci ochronić twoją upragnioną reputację, status i próżność, ale to wielki błąd. Kłamstwa nie ochronią twojej próżności i godności osobistej; co gorsza, będziesz przez nie tracił szanse na praktykowanie prawdy i bycie uczciwą osobą. Nawet jeśli chwilowo ocalą twoją reputację i próżność, utracisz prawdę i zdradzisz Boga, co oznacza, że całkowicie stracisz możliwość uzyskania Bożego zbawienia i bycia udoskonalonym. To jest największa strata i wieczny żal(Jedynie będąc uczciwym można żyć jak prawdziwa istota ludzka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozmyślając nad słowami Boga, zawstydziłam się. Polegając na kłamstwach chroniących moją reputację, sądziłam, że jestem mądra, ale straciłam szansę, by być uczciwą osobą, i co więcej, szansę na zyskanie zbawienia i prawdy. Tej straty nic nie zrekompensuje. Posługiwałam się kłamstwami i oszustwami, by chronić reputację i status, ale Bóg widzi wszystko. Mogłam przez pewien czas oszukiwać ludzi, ale nie Boga. Prędzej czy później wyszłoby na jaw, że nie wykonuję prawdziwej pracy i wszystko opóźniam. Boże usposobienie nie toleruje zniewag. Gdybym wciąż kłamała i chroniła swój status, nie okazując skruchy, zwolnienie byłoby tylko kwestią czasu. Pomyślałam o fałszywych liderach i antychrystach. Zabiegają tylko o reputację i status, nie wykonując prawdziwej pracy. Niektórzy nie ograniczają się do tego, że sieją zamęt w pracy kościoła dla własnej reputacji i statusu, ale czynią wiele zła i w końcu są obnażeni i odrzuceni. Myślałam też o tym, że teraz najważniejszym dziełem w domu Bożym jest szerzenie ewangelii królestwa. Ale będąc osobą odpowiedzialną za ewangelizację, nie tylko nie byłam siłą napędową tej pracy, ale próbowałam chronić swoją reputację i status i opóźniałam ewangelizację. Patrząc na moje zachowanie, powinnam zostać zwolniona. To, że nadal pełniłam obowiązek, było przejawem Bożej pobłażliwości. Uświadomiwszy sobie to wszystko, okazałam skruchę. Byłam gotowa zmienić swoje niewłaściwe dążenia, zaakceptować nadzór liderki i pełnić obowiązek jak najlepiej.

W czasie rozważań przeczytałam słowa Boga, które wskazały mi ścieżkę praktyki. Słowa Boga mówią: „Ci, którzy są w stanie zaakceptować nadzór, badanie i kontrolę innych, są najrozsądniejsi ze wszystkich, mają tolerancję i normalne człowieczeństwo. Kiedy odkryjesz, że robisz coś złego lub masz wypływ zepsutego usposobienia, jeśli będziesz w stanie otworzyć się na ludzi i porozumieć się z nimi, pomoże to tym, którzy cię otaczają, mieć cię na oku. Taki nadzór należy niewątpliwie zaakceptować, ale najważniejsze jest, aby modlić się do Boga i polegać na Nim, nieustannie zastanawiając się nad sobą. Szczególnie wtedy, gdy zszedłeś z właściwej drogi lub zrobiłeś coś złego, albo gdy masz zamiar podjąć dyktatorskie i jednostronne działanie, a ktoś z twego otoczenia o tym wspomni i cię ostrzeże, musisz to zaakceptować i co prędzej zastanowić się nad sobą, przyznać się do błędu i go skorygować. Może to uchronić cię przed wejściem na ścieżkę antychrystów. Jeśli ktoś ci pomaga i ostrzega cię w ten sposób, to czyż nie zostajesz ocalony, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? Tak właśnie jest – w tym tkwi twoje ocalenie(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki Bogu! Znajdując ścieżkę praktyki, odczułam ulgę i więcej nie pilnowałam się w obawie przed nadzorem liderki i jej pytaniami. Przestałam też ukrywać swoje błędy i zaczęłam się skupiać na wykonywaniu praktycznej pracy i rozwiązywaniu problemów. Nie czułam się ograniczona, kiedy liderka pytała o moją pracę i potrafiłam zaakceptować Bożą kontrolę. Postępowałam jak uczciwa osoba. Przyznawałam się, kiedy nie wykonałam czegoś dobrze i przestałam chronić swoją reputacje i status. Kiedy liderka dostrzegała błędy w mojej pracy, nie obawiałam się już, co o mnie pomyśli lub czy mnie zwolni. Jak najszybciej chciałam się zmienić i dobrze wykonywać pracę. Czułam się spokojna, kiedy zastosowałam to wszystko. Uczciwe pełnienie obowiązku jest cudowne.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Historia Joy

Autorstwa Joy, FilipinyW przeszłości w kontaktach z ludźmi zawsze kierowałam się emocjami. Jeśli ludzie byli dla mnie mili, odwdzięczałam...

Połącz się z nami w Messengerze