Nawet ludzie starsi powinni usiłować dążyć do prawdy

27 sierpnia 2024

Autorstwa Li Jing, Chiny

Dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych przyjęłam w tym samym roku, w którym skończyłam czterdzieści sześć lat. Ze słów Bożych dowiedziałam się, że jest to ostatni etap Bożego dzieła, którego celem jest zbawienie ludzi, i że na koniec Bóg wprowadzi tych, których zbawił, do nowej ery. Byłam wyjątkowo podekscytowana, zdobyłam się na wyrzeczenia, ponosiłam koszty i wykonywałam obowiązek z wiarą po stokroć większą. Byłam wtedy jeszcze dość młoda i miałam mnóstwo energii, a kiedy wykonywałam obowiązek z młodymi braćmi i siostrami, wcale nie czułam się staro. Śpiewałam i tańczyłam, tryskałam życiem, a czasem pokonywałam na rowerze dystans sześćdziesięciu mil, by głosić ewangelię, i w ogóle mnie to nie męczyło. Miałam poczucie, że ponoszenie kosztów dla Boga i wykonywanie obowiązku w taki sposób sprawi na pewno, że zostanę zbawiona, gdy dzieło Boże dobiegnie końca. Gdy miałam sześćdziesiąt pięć lat, zaczęły mi dokuczać szumy uszne, często je słyszałam w jednym uchu. Gdy to się zaczęło, nie przejęłam się zbytnio i pomyślałam, że po jakimś czasie mi się poprawi. A tymczasem było coraz gorzej; czasami miałam kłopot z wyraźnym słyszeniem tego, co ludzie mówią, a gdy ta moja przypadłość się nasilała, kręciło mi się w głowie. Gdy poszłam do szpitala, żeby się zbadać, lekarz powiedział, że jedno ucho można już spisać na straty i że nie da się już nic zrobić. Opanowało mnie wtedy straszliwe zniechęcenie i pomyślałam: „Już po mnie. Ogłuchłam na jedno ucho i nie słyszę wyraźnie, co ludzie mówią, a to przecież utrudni mi wykonywanie obowiązku. Jaki będzie wtedy ze mnie pożytek w domu Bożym? Jeśli nie będę w stanie wykonywać obowiązku, czy będę mieć jakąkolwiek nadzieję na zbawienie? Czy ktoś taki jak ja, głuchy dalekowidz, będzie mile widziany w królestwie?”. Im więcej o tym myślałam, tym większe zniechęcenie czułam. Modliłam się do Boga, prosząc, by mnie wyprowadził z tego negatywnego stanu.

Pewnego dnia przeczyłam te słowa Boże: „Wszyscy ci, którzy chcą być udoskonaleni, mają szansę być doskonali, więc wszyscy muszą odetchnąć z ulgą: W przyszłości wszyscy dotrzecie do miejsca przeznaczenia. Ale jeśli nie chcesz być udoskonalony i nie chcesz wejść do cudownego królestwa, to jest to twój problem. (…) Każdy człowiek ma możliwość stania się doskonałym: o ile będziesz chętny, jeżeli będziesz dążyć do tego, w końcu będziesz w stanie uzyskać taki wynik, i nikt z was nie zostanie pominięty. Jeśli jesteś słabego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim słabym charakterem; jeśli jesteś mocnego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim mocnym charakterem; jeśli nie masz wiedzy i jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim analfabetyzmem; jeśli nie jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z faktem, że potrafisz czytać; jeśli jesteś w podeszłym wieku, Moje wymagania będą zgodne z twoim wiekiem; jeśli jesteś w stanie udzielić gościny, Moje wymagania będą zgodne z tym faktem; jeśli mówisz, że nie możesz udzielić gościny, a możesz spełniać tylko pewną funkcję, czy to szerzenie ewangelii, czy to dbanie o kościół, czy zajmowanie się innymi sprawami ogólnymi, będę udoskonalać ciebie zgodnie z funkcją, którą pełnisz. Bycie lojalnym, posłuszeństwo do samego końca i dążenie do osiągnięcia najwyższej miłości do Boga – to jest to, co musisz uzyskać i nie możesz czynić niczego lepszego oprócz tych rzeczy. Od człowieka oczekuje się w końcu osiągnięcia tych trzech rzeczy, a jeśli zdoła je osiągnąć, będzie wówczas udoskonalony. Ale przede wszystkim trzeba naprawdę do tego dążyć, aktywnie przeć w górę oraz naprzód i nie pozostawać biernym w tej kwestii(Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W słowach Bożych dostrzegłam sprawiedliwość Boga. On każdemu daje szansę na dostąpienie zbawienia i bycie doskonalonym. Nie uzależnia zbawienia ludzi od ich wieku ani nie uzależnia ich doskonalenia od tego, ile obowiązków wypełniają; zamiast tego wymaga od ludzi, żeby wykonywali obowiązki w miarę swoich możliwości, by dążyli do prawdy, by zdobyli się na lojalność i podporządkowanie się Bogu i by mieli serce miłujące Boga – tak można zyskać Bożą aprobatę. Nieważne, ile ludzie mają lat i jaki obowiązek wykonują, Bóg chce od nich lojalności i podporządkowania się. Nie rozumiałam intencji Boga i sądziłam, że skoro jestem stara i na wpół głucha i nie nadaję się do żadnych obowiązków, to rozwieje się moja nadzieja na dostąpienie zbawienia – takie pojęcia i wyobrażenia rządziły moim myśleniem. Bóg mówi, że ludzie starsi powinni spełniać wymagania ustanowione dla osób w podeszłym wieku. Choć jestem stara i na wpół głucha, wciąż mam jedno ucho, którym mogę słuchać słów Bożych; jeśli nie jestem w stanie podjąć się poważnych obowiązków, to przecież mogę robić coś mniej istotnego, do czego jestem zdolna. Potem głosiłam ewangelię wspólnie z braćmi i siostrami z kościoła i czułam się dość szczęśliwa.

W marcu 2023 roku miałam wypadek samochodowy i złamałam sobie lewą nogę. Gdy dochodziłam do siebie w domu, męczył mnie ciągły niepokój: miałam już siedemdziesiąt lat i moje zdrowie podupadło, byłam głucha i pogarszał mi się wzrok. A do tego złamałam nogę, czym byłabym w stanie się zająć w przyszłości? Moim pierwotnym zamiarem było głoszenie ewangelii i wykazanie się lojalnością, a także przygotowywałam się do dobrych uczynków. W życiu bym nie pomyślała, że złamię sobie nogę, i nie wiadomo było, ile czasu minie, zanim wróci mi sprawność. Gdybym nie była w stanie wykonywać obowiązku w przyszłości, czy mimo to mogłabym mieć jakąkolwiek nadzieję na zbawienie? Im więcej o tym myślałam, tym mi się robiło smutniej i mimowolnie zaczęłam narzekać: „Odkąd uwierzyłam w Pana, gorliwie ponoszę koszty. Po przyjęciu dzieła Bożego w dniach ostatecznych zamknęłam nawet swoją restaurację, żeby móc wykonywać obowiązek. Kilka razy prawnie mnie aresztowano i nie mogłam wrócić do domu. Przez ponad dwadzieścia lat dwoiłam się i troiłam, tak dużo z siebie dając. Myślałam, że jeśli dalej będę tak się starać, to dostąpię zbawienia, ale nie spodziewałam się, że nie będę nawet w stanie wykonywać obowiązku, a przecież dzieło Boże wkrótce dobiegnie końca. Czy jest jeszcze dla mnie nadzieja na zbawienie? Gdybym była o dziesięć lub dwadzieścia lat młodsza, mogłabym przez dłuższy czas wykonywać obowiązek i miałabym jakąś nadzieję na zbawienie. Czemu urodziłam się właśnie wtedy? Z roku na rok starzeję się coraz bardziej i moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Jaką nadzieję będę mieć w przyszłości?”. Gdy widziałam młodych braci i młode siostry, jak śpiewają i tańczą na filmach, czułam silne ukłucie zazdrości: „Ci ludzie mieli szczęście urodzić się w dobrej dekadzie, są młodzi, pełni sił i mają dobrą pamięć, szybko się uczą i mogą wykonywać dużo obowiązków. Teraz jest kluczowy czas na doskonalenie ludzi przez Boga, gdy dzieło Boże się zakończy, ci młodzi ludzie na pewno będą mogli dostąpić zbawienia i przetrwać. Gdybym urodziła się w latach osiemdziesiątych lub dziewięćdziesiątych, to byłoby w sam raz. Czemu musiałam urodzić się w latach pięćdziesiątych? Dzieło Boże wkrótce dobiegnie końca, a ja jestem stara i niezdolna do wykonywania obowiązku. Jaką mam nadzieję na zbawienie? Prawdopodobnie lada dzień umrę”. W tamtym czasie czułam się bardzo zniechęcona i kiedy o tym wszystkim myślałam, serce mi się łamało i płynęły łzy. Patrzyłam, jak niewierzący w mojej rodzinie jedzą, piją i szukają rozrywek; próbowali poprawić mi nastrój, ale nie umiałam się niczym cieszyć. Czułam, że w moim życiu brakuje nadziei. Choć czytałam słowa Boże każdego dnia, robiłam to mechanicznie, a moja modlitwa była tylko pustym rytuałem, więc czułam, że moje serce bardzo się oddaliło od Boga. Uświadomiłam sobie, że mój stan jest niewłaściwy, więc pomodliłam się do Boga, prosząc, by mnie wyprowadził z tego negatywnego stanu.

Pewnego dnia przeczytałam fragment słów Bożych, który nadzwyczaj mnie poruszył. Bóg Wszechmogący mówi: „Są wśród braci i sióstr ludzie starsi, w wieku od 60 do 80 lub 90 lat, którzy ze względu na swój zaawansowany wiek również doświadczają trudności. Pomimo dojrzałego wieku ich myślenie niekoniecznie jest prawidłowe i racjonalne, a ich mniemania i opinie niekoniecznie pozostają w zgodzie z prawdą. Ci starsi ludzie mają problemy tak samo jak inni i stale się zamartwiają: »Nie cieszę się już tak dobrym zdrowiem jak kiedyś i podlegam ograniczeniom, jeśli chodzi o obowiązki, jakie jestem w stanie wykonywać. Jeśli wykonuję tylko te drobne obowiązki, to czy Bóg mnie zapamięta? Czasem choruję i ktoś musi się mną opiekować. Jeśli nie ma takiej osoby, nie jestem w stanie wykonywać obowiązków, więc co mam począć? Jestem w podeszłym wieku i nie zapamiętuję Bożych słów, gdy je czytam, a także trudno mi zrozumieć prawdę. Gdy omawiam prawdę, moje słowa są zagmatwane i nielogiczne, nie mam doświadczeń, którymi warto byłoby się podzielić. Mam już swój wiek i brak mi energii, wzrok mi się pogorszył i siły mam nadwątlone. Wszystko jest dla mnie trudne. Nie jestem w stanie wypełniać obowiązków, a do tego łatwo zapominam i opacznie rozumiem różne rzeczy. Czasem mam mętlik w głowie, przez co przysparzam problemów kościołowi oraz braciom i siostrom. Chcę dostąpić zbawienia i dążyć do prawdy, ale to bardzo trudne. Co na to poradzę?«. Gdy myślą o tych sprawach, zaczynają się zadręczać: »Czemu zacząłem wierzyć w Boga dopiero w tym wieku? Czemu nie mam teraz dwudziestu albo trzydziestu lat, a choćby nawet czterdziestu lub pięćdziesięciu lat? Czemu poznałem dzieło Boga w tak podeszłym wieku? Nie przypadł mi w udziale zły los; w każdym razie dane mi było poznać dzieło Boga. Mój los jest dobry i Bóg okazał mi łaskawość! Jedna tylko rzecz psuje mi radość – jestem już za stary. Pamięć mi szwankuje, zdrowie mam nie najlepsze, ale w sercu odczuwam wewnętrzną siłę. Chodzi tylko o to, że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa, na zgromadzeniach szybko robię się śpiący. Czasem zamykam oczy, by się pomodlić, i zasypiam, moje myśli błądzą, gdy czytam słowa Boga, dopada mnie senność i odpływam, a słowa Boga nie docierają do mnie. Co mam począć? Czy doświadczając takich praktycznych trudności jestem w stanie dążyć do prawdy i zrozumieć prawdę? Jeśli nie, jeżeli nie potrafię praktykować zgodnie z prawdozasadami, to czy moja wiara nie okaże się daremna? Czy nie dostąpię zbawienia? Co mam począć? Tak bardzo się martwię! (…)« (…) Patrzą na młodych, którzy jedzą, piją, biegają i skaczą, i budzi się w nich zazdrość. Im częściej widzą takich młodych ludzi, tym większą udrękę odczuwają i myślą: »Chcę dobrze wykonywać obowiązki, dążyć do prawdy i ją zrozumieć, a także chcę praktykować prawdę, czemu więc jest to takie trudne? Jestem stary i bezużyteczny! Czy Bóg nie chce starych ludzi? Czy starzy ludzie są faktycznie bezużyteczni? Czy nie jesteśmy w stanie dostąpić zbawienia?«. Jest im smutno i nie są w stanie czuć szczęścia, jakkolwiek by o tym wszystkim myśleli. Nie chcą przegapić tak cudownego czasu i tak wspaniałej okazji, ale nie są w stanie się poświęcić i wykonywać obowiązków całym sercem i całą duszą, jak to robią młodzi. Ci starsi ludzie pogrążają się w udręce, niepokoju i zmartwieniu z powodu swojego wieku. Ilekroć napotykają jakąś trudność, niepowodzenie lub przeszkodę, obwiniają swój wiek, a nawet nie lubią samych siebie i czują do siebie nienawiść. Ale tak czy owak to wszystko na próżno, nie ma rozwiązania, są w sytuacji bez wyjścia. Czy jednak faktycznie są w sytuacji bez wyjścia? Czy istnieje jakieś rozwiązanie? (Starsi ludzie powinni wykonywać obowiązki w miarę swoich możliwości). Jest to akceptowalne, żeby starsi ludzie wykonywali obowiązki w miarę swoich możliwości, czyż nie? Czy starsi ludzie nie są w stanie dążyć do prawdy z powodu swojego wieku? Czy nie potrafią zrozumieć prawdy? (Potrafią). Czy starsi ludzie są w stanie pojmować prawdę? Mogą pojąć jej część, a przecież nawet młodzi ludzie nie są w stanie pojąć całości prawdy. Starsi ludzie są błędnie przekonani, że mają zmącony umysł i że szwankuje im pamięć, a przez to nie są zdolni zrozumieć prawdy. Czy mają słuszność? (Nie). Choć młodzi ludzie mają znacznie więcej energii i są fizycznie silniejsi od starszych, to ich zdolności rozumienia, pojmowania i poznawania są takie same jak u ludzi starszych. Czy starsi ludzie nie byli kiedyś młodzi? Nie urodzili się przecież starzy, a młodzi ludzie też się kiedyś zestarzeją. Starsi ludzie nie powinni myśleć, że ponieważ są starzy, fizycznie słabi, schorowani i mają kiepską pamięć, to różnią się od młodych ludzi. Tak naprawdę nie ma żadnej różnicy. Co mam na myśli, mówiąc, że nie ma żadnej różnicy? Bez względu na to, czy ludzie są starzy, czy młodzi, jego zepsute usposobienie jest takie samo, ich postawy i opinie dotyczące różnych spraw są takie same, ich perspektywy i postrzeganie różnego rodzaju spraw też są takie same. (…) Toteż to nie jest tak, że starsi ludzie nie mają nic do roboty, że nie są w stanie wykonywać obowiązków, nie mówiąc już o tym, że nie są w stanie dążyć do prawdy – mogą oni wiele rzeczy robić. Różne herezje i niedorzeczności, które sobie przyswoiłeś w ciągu całego życia, a także rozmaite tradycyjne idee i pojęcia, rzeczy uporczywe i ignoranckie, konserwatywne, irracjonalne i wypaczone, które się w tobie nagromadziły, zalegają w twoim sercu i powinieneś spędzić więcej czasu niż młodzi ludzie, aby się do nich dokopać, szczegółowo je przeanalizować i nauczyć się je rozpoznawać. Nie jest prawdą, że nie masz nic do roboty albo że powinieneś czuć udrękę, niepokój i zmartwienie, gdy nie wiesz, co ze sobą począć – to nie jest twoje zadanie ani twoja odpowiedzialność. Po pierwsze, starsi ludzie powinni mieć odpowiednie nastawienie. Choć posuwasz się w latach i twój wiek wpływa na kondycję fizyczną, powinieneś mieć nastawienie osoby młodej. Choć się starzejesz, twoja myśl nie jest już tak lotna jak kiedyś i pamięć ci szwankuje, to jeśli wciąż jesteś w stanie poznać siebie, rozumieć słowa, które wypowiadam, i rozumieć prawdę, to dowodzi, że wcale nie jesteś stary i nie brakuje ci potencjału. Jeśli ktoś jest po siedemdziesiątce, ale nie jest w stanie pojąć prawdy, to pokazuje, że ma słabą postawę i się nie nadaje. Dlatego wiek nie ma znaczenia, jeśli chodzi o prawdę(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Bóg wie, że my, ludzie w podeszłym wieku, popadamy w taki stan, więc wypowiada te słowa, by wskazać nam ścieżkę praktyki. To pokazuje, jak bardzo Bóg nas kocha. On ma wgląd w ludzkie serce i te Jego słowa mówią właśnie o moim prawdziwym stanie. Gdy widziałam, jak lotne umysły mają młodzi bracia i młode siostry, jak wielki jest rozkwit ich sił i że są w stanie wykonywać każdy obowiązek w domu Bożym, w głębi serca czułam zazdrość i uważałam, że idealnie się wstrzelili w czas, kiedy Bóg doskonalił ludzi, a ja, w moim wieku, ze słabym wzrokiem i kiepską pamięcią, nie byłam w stanie zapamiętać tego, co czytałam w słowach Bożych. A do tego wszystkiego złamałam nogę i nie byłam w stanie wykonywać obowiązku, więc czułam, że moje życie pozbawione jest nadziei i że moje szanse na zbawienie są coraz mniejsze. Dlatego często czułam się zniechęcona, opanowały mnie pesymizm i beznadzieja. Słowa Boże wskazały mi ścieżkę praktyki: Nie jest tak, że kiedy ludzie się już zestarzeją i nie są w stanie wykonywać obowiązków, to nie zostaje im żadna ścieżka. Jeśli są starzy, nie są w stanie wychodzić i wykonywać obowiązku, to wciąż mogą dążyć do prawdy i wyzbywać się zepsutego usposobienia. Kiedy nie godziłam się z tym, że jestem stara, tylko zmuszałam się, żeby dotrzymać kroku młodym, przejawiało się moje aroganckie usposobienie. Zawsze miałam poczucie, że gdy już się zestarzeję, nie będę w stanie wykonywać ważnych obowiązków, więc bałam się, że nie zostanę zbawiona. Stale stawiałam Bogu żądania i nie umiałam podporządkować się Jego suwerennej władzy i zarządzeniom, w tym też przejawiało się moje zepsute usposobienie. Kiedy wykonywałam obowiązek, nieustannie dążyłam do zdobycia reputacji i statusu oraz chciałam być podziwiania. To były moje skażone skłonności, musiałam się nad nimi zastanowić, poznać je i dążyć do prawdy, żeby się ich wyzbyć. Poza tym, wierząc w Boga przez tak wiele lat, zyskałam jakieś doświadczenie i znajomość słów Bożych. Choć nie byłam w stanie wychodzić i wykonywać obowiązku, mogłam w domu pisać artykuły o swoim doświadczeniu, by dawać świadectwo o Bogu. Czy to również nie byłby rodzaj obowiązku? Zresztą, choć młodzi ludzie mają dobrą pamięć, lotny umysł i refleks i choć szybko działają, to nie znaczy, że nie mają zepsutego usposobienia. Tak samo jak ludzie starsi, oni też muszą doświadczyć sądu i karcenia słowami Bożymi. Choć byłam stara, to przejawiałam mnóstwo skażonych skłonności, których musiałam się wyzbyć, szukając prawdy. To właśnie powinnam uczynić.

Czytałam więcej słów Bożych: „Decyduję o przeznaczeniu każdej osoby nie na podstawie jej wieku, rangi, głębi cierpienia, a najmniej na podstawie stopnia, w jakim prosi się ona o litość, ale wedle tego, czy posiada prawdę. Nie ma innego wyjścia niż to. Musicie zrozumieć, że wszyscy ci, którzy nie podążają za wolą Boga, także zostaną ukarani. Jest to fakt, którego nie sposób zmienić(Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „W obecnym strumieniu wszyscy, którzy naprawdę kochają Boga, mają możliwość zostać przez Niego udoskonaleni. Niezależnie od tego, czy są młodzi, czy starzy, o ile tylko mają serca posłuszne Bogu i lękają się Go, mogą być przez Niego udoskonaleni. Bóg doskonali ludzi zgodnie z ich rozmaitymi rolami. O ile tylko robisz wszystko, co w twojej mocy, i poddajesz się dziełu Boga, możesz zostać przez Niego udoskonalony. Obecnie żaden z was nie jest doskonały. Czasem jesteście w stanie pełnić jedną rolę, a kiedy indziej możecie pełnić dwie. Ale jeśli poświęcacie się Bogu najlepiej, jak potraficie, ostatecznie zostaniecie przez Niego udoskonaleni(O tym, by każdy pełnił swoją rolę, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że Bóg nie doskonali ludzi w zależności od ich wieku i od tego, jak wiele wycierpieli, ale bierze pod uwagę to, czy posiadają prawdą i czy zmieniło się ich życiowe usposobienie. Kiedyś byłam przekonana, że młodzi ludzie są pełni sił, że ich umysły są lotne, że szybko akceptują nowe rzeczy i są w stanie wykonywać wiele obowiązków w domu Bożym – tacy ludzie mogli dostąpić zbawienia. Zwłaszcza gdy widziałam, jak wielu młodych ludzi dostaje awans, myślałam, że dom Boży nie ma pożytku ze starszych ludzi, że Bóg ich nie chce i że nie ma dla nich nadziei na zbawienie. Postrzegałam dom Boży tak, jakby to była fabryka w świecie niewierzących. Sądziłam, że młodzi ludzie zostaną, natomiast nikt nie będzie chciał tych, którzy są starzy i bezużyteczni – tym samym opacznie rozumiałam Boga i bluźniłam przeciwko Niemu. Tak naprawdę dom Boży awansuje ludzi, biorąc pod uwagę potrzeby pracy ewangelizacyjnej, a przecież każda praca wymaga określonego rodzaju specjalistów i nie jest wcale tak, że Bóg nie chce ludzi, którzy się już zestarzeli, i z pewnością nie jest tak, że dla takich ludzi nie ma już nadziei na zbawienie. W oczach Boga wszyscy są równi, nie ma znaczenia, czy ktoś jest młody, czy stary, ludzie po prostu różnią się między sobą wiekiem i kondycją fizyczną, ale Bóg wymaga, żeby wszyscy w taki sam sposób wkraczali w prawdę. Zrozumiałam, że Bóg jest sprawiedliwy, nie ocenia ludzi na podstawie ich wieku, lecz patrzy na to, czy dążą do prawdy i czy ją zyskują. Jeśli ktoś nie dąży do prawdy i postępuje w sposób oderwany od zasad, to nieważne, że jest młody, ma potencjał i wykonuje ważny obowiązek, i tak sprzeciwia się Bogu. Choć jestem stara i nie nadaję się do wykonywania ważnych obowiązków, to przecież potrafię zrozumieć słowa Boże, a mój umysł i rozum nie odbiegają od normy, więc powinnam dążyć do prawdy i doceniać każdy kolejny dzień życia, abym wydała owoc.

Trafiłam potem na jeszcze jeden fragment słów Bożych: „Któryż z was wykonuje teraz swój obowiązek w domu Bożym zupełnie przez przypadek? Niezależnie od tego, z jakiego środowiska przyszłaś, aby wykonywać swój obowiązek, żadna z tych rzeczy nie była kwestią przypadku. Tego obowiązku nie da się wykonać, znajdując kilkoro przypadkowych wierzących; to, że będziesz go wykonywać ty, zostało już ustalone przez Boga przed wiekami. Co to znaczy, że coś jest z góry ustalone? Co to konkretnie znaczy? Oznacza to, że w całym swoim planie zarządzania Bóg dawno temu zaplanował, ile razy znajdziesz się na ziemi, w jakim rodzie i w jakiej rodzinie urodzisz się w dniach ostatecznych, w jakich okolicznościach będzie żyła ta rodzina, czy będziesz mężczyzną, czy kobietą, jakie będą twoje mocne strony, jaki będzie twój poziom wykształcenia, jak będziesz elokwentna, jaki będziesz miał charakter, jak będziesz wyglądała. Bóg zaplanował w jakim wieku przyjdziesz do domu Bożego i zaczniesz wykonywać swój obowiązek oraz jaki obowiązek będziesz wykonywać w jakim czasie – Bóg z już wcześniej z góry zaplanował każdy twój krok. Zanim jeszcze się urodziłaś, kiedy pojawiłaś się na ziemi w swoich ostatnich kilku życiach, Bóg już zaplanował, jakie obowiązki będziesz wykonywać na tym ostatnim etapie dzieła Bożego. To z pewnością nie jest żaden żart! To, że jesteś w stanie wysłuchać tutaj kazania, zostało zawczasu ustalone przez Boga. Nie można sobie tego lekceważyć!(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że Bóg zdecydował o tym, w którym roku mam się urodzić i kiedy w Niego uwierzę. Jeśli chodzi o to, czy będę później w stanie wykonywać obowiązek, jakie czeka mnie przeznaczenie i jaki los przypadnie mi w udziale, wszystko to jest w rękach Boga. Ciągle narzekałam, że nie urodziłam się w dobrej dekadzie – wcale nie byłam podporządkowana, byłam przesadnie arogancka i nierozsądna. Przyszłam na świat w latach pięćdziesiątych, ale już samo to, że zdążyłam ujrzeć to, jak Bóg się ukazuje i dokonuje dzieła w dniach ostatecznych, że miałam to szczęście, by usłyszeć słowa Boga i zobaczyć Jego ukazanie się, przyjąć Jego podlewanie i pasterskie przewodnictwo, podążając za Nim przez tak wiele lat aż do dziś – to pokazuje, że Bóg obdarzył mnie wielką łaską i wywyższył. Jeśli chodzi o niewierzących w tym samym wieku co ja, przez całe swoje życie nie zrozumieli, czemu przyszli na ten świat i dlaczego ludzie muszą żyć. Przez całe swoje życie zajmowali się tylko zarabianiem pieniędzy, rywalizowaniem z innymi i przyjemnościami ciała, uwikłani w swój grzech. A ja mogłam przyjść do Boga i zrozumieć niektóre prawdy, mogłam dowiedzieć się, dlaczego ludzie żyją i jaki sposób życia ma wartość, mogłam pojąć, że los ludzi jest we władzy Boga, mogłam poznać obowiązek, jaki ludzie powinni wykonywać, przeznaczenie ludzkości i tak dalej. Cieszyłam się wielką łaską i błogosławieństwami od Boga, ale i tak nie byłam zadowolona, skarżyłam się nawet na to, że Bóg nie pozwolił mi urodzić się w latach osiemdziesiątych lub dziewięćdziesiątych. Wytaczałam argumenty i kłóciłam się z Bogiem. Naprawdę nie było we mnie ani krzty człowieczeństwa! Bóg tyle we mnie zdziałał, przygotował dla mnie ludzi, zdarzenia i sprawy, żebym ich doświadczała, a ilekroć byłam zniechęcona, Bóg posyłał do mnie braci i siostry, żeby ze mną porozmawiali, raz po raz oświecał mnie i prowadził swoimi słowami, sprawił, że zrozumiałam Jego intencje i wyrwałam się ze stanu zniechęcenia – czyż to wszystko nie jest miłością Bożą? Kiedy o tym myślałam, czułam się winna i sądziłam, że naprawdę nie mam sumienia. Pomodliłam się więc do Boga, mówiąc: „Boże, nie doceniłam Twojej życzliwości. Traktowałeś mnie łaskawie, a ja stale Cię źle rozumiałam. Teraz, gdy złamałam nogę, w końcu się nad sobą zastanowiłam; w przeciwnym razie nadal bym myślała, że mogę zyskać błogosławieństwa, biegając w kółko i głosząc ewangelię, kierując się własnymi pojęciami i nieświadomie Ci się sprzeciwiając. Cokolwiek uczynisz w przyszłości i jakikolwiek będzie mój wynik, będzie to Twoja sprawiedliwość – podporządkowuję się Twojej suwerennej władzy”. Gdy zrozumiałam intencje Boga, mój stan nieco się poprawił. Potem pisałam w domu artykuły i wyciszyłam swoje serce przed Bogiem, praktykując autorefleksję.

Po kilku miesiącach z moją nogą już było lepiej, byłam już w stanie chodzić i wróciłam do wykonywania obowiązku. Wykonując go, skupiałam się na poszukiwaniu prawdy i wyzbywaniu się zepsutych skłonności, nie czułam się już ograniczana ani krępowana przez swój wiek. Miałam do tego właściwe podejście. Przez te kilka lat zawsze czułam, że ogranicza mnie mój wiek. Gdyby nie przewodnictwo słów Bożych, nigdy bym się z tego nie wyplątała. To słowa Boże sprawiły, że spadł mi kamień z serca, że nie martwiłam się już ani nie niepokoiłam tym, czy zostanę zbawiona, ani czy mój podeszły wiek wpłynie na mój wynik. W sercu czułam wyzwolenie i ulgę.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze