Czy do zbawienia potrzebny jest status?

01 maja 2022

Autorstwa Yixun, Chiny

Przez wiele lat wypełniałam swój obowiązek z dala od domu i odpowiadałam za pracę kościoła. Mimo że mam wrodzoną wadę serca, nigdy nie miałam większych problemów ze zdrowiem. Jednak w ostatnich latach pod względem psychicznym i fizycznym nie jestem już tak wytrzymała jak wcześniej. Gdy wieczorem posiedzę dłużej, następnego dnia jestem wyczerpana, czuję się słaba i serce mi niedomaga. W sierpniu 2021 roku przełożona wzięła pod uwagę mój stan zdrowia i uznała, że mój organizm dłużej nie wytrzyma stresującej roli przywódczyni, więc kazała mi wrócić do domu, bym zadbała o zdrowie, i podjąć lżejsze obowiązki. Słysząc to, zdenerwowałam się. Pomyślałam: „To ważny czas na zbieranie dobrych uczynków w pracy. Po przeniesieniu, jako zwykła wierząca, a nie przywódczyni, będę miała mniej okazji do praktyki, wolniej będę poznawała prawdę i wchodziła w rzeczywistość, więc zmniejszy się prawdopodobieństwo, że zostanę zbawiona. To nie to, co bycie przywódczynią, rozwiązującą rozmaite problemy i trudności braci i sióstr, szybko uczącą się prawdy i wkraczającą w nią oraz mającą większe prawdopodobieństwo zbawienia. Czy Bóg stworzył tę sytuację, by mnie obnażyć i odrzucić?”. Im dłużej o tym myślałam, tym byłam bardziej niespokojna i nie mogłam powstrzymać łez. Później siostra, która zobaczyła, w jakim jestem stanie, omówiła to ze mną i powiedziała: „Jest w tym dobra wola Boga. Kiedy nie rozumiemy woli Boga, musimy się Mu poddać, modlić się i szukać, ale nie możemy rozumieć jej opacznie ani narzekać”. Jej omówienie przypomniało mi, że ta sytuacja nie była dziełem przypadku, ale że powinnam poszukać w niej prawdy i zagłębić się w nią oraz podporządkować jej. Ale wciąż byłam zdenerwowana. Kiedy budziłam się w nocy i zaczynałam o tym myśleć, przewracałam się z boku na bok, nie mogłam z powrotem zasnąć i wciąż myślałam: „Wierzę od tylu lat i w chwili, kiedy dzieło Boże wchodzi w decydującą fazę, tracę szansę służby jako przywódczyni. Będę tylko zwykłą wierzącą. Czy wciąż mam szansę na udoskonalenie i zbawienie?”. Chciałam nadal służyć jako przywódczyni, lecz bałam się, że moja choroba może się nasilić, co zakłóciłoby pracę kościoła. Nie mogę myśleć tylko o sobie i narażać pracy kościoła. Im dłużej o tym myślałam, tym większy niepokój mnie ogarniał. Nie wiedziałam, jak mam sobie z tym poradzić.

Podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam pewne słowa Boże ujawniające to, jak antychryści radzą sobie ze zmianami obowiązków, i nieco lepiej zrozumiałam siebie. Słowa Boga mówią: „Kiedy ich obowiązki są dostosowywane, ludzie powinni przynajmniej się podporządkować, odnieść korzyść dzięki zastanowieniu się nad sobą i uzyskać trafną ocenę tego, czy odpowiednio wykonuje swój obowiązek. Ale z antychrystami jest inaczej. Różnią się oni od normalnych ludzi bez względu na to, co im się przydarza. Na czym polega ta różnica? Nie są posłuszni, nie współpracują aktywnie ani w najmniejszym nawet stopniu nie poszukują prawdy. Zamiast tego czują odrazę, stawiają opór, analizują sytuację, rozmyślają nad nią i łamią sobie głowę spekulacjami: »Dlaczego nie wolno mi wykonywać tego obowiązku? Dlaczego powierzają mi mało ważny obowiązek? Czy to sposób, żeby mnie ujawnić i wyrzucić?«. Wciąż obracają w głowie to, co się stało, bez końca to analizują i roztrząsają. Gdy nic się nie dzieje, wszystko jest z nimi w najlepszym porządku, lecz gdy coś się przydarzy, ich serca stają się burzliwe jak morze podczas sztormu, a głowy mają pełne pytań. Z zewnątrz może się wydawać, że lepiej niż inni potrafią rozważać problemy, ale w rzeczywistości antychryści po prostu mają w sobie więcej zła niż normalni ludzie. (…) Antychryści nigdy nie są posłuszni zarządzeniom domu Bożego i zawsze ściśle łączą swój obowiązek, sławę i status z nadzieją na błogosławieństwa oraz na swoje przyszłe przeznaczenie, jak gdyby po utracie reputacji i statusu nie mieli już nadziei na otrzymanie błogosławieństw i nagród, a to odczuwają jak utratę życia. Myślą tak: »Musze być ostrożny, nie mogę pozwolić sobie na niedbałość! Nie można polegać na nikim: na domu Bożym na braciach i siostrach, na przywódcach i pracownikach ani nawet na Bogu. Nie mogę ufać nikomu. Najbardziej można polegać na sobie samym, bowiem nikt bardziej nie zasługuje na zaufanie. Jeśli sam o siebie nie zadbasz, to kto zrobi to za ciebie? Kto weźmie pod uwagę twoją przyszłość? Kto weźmie pod uwagę to, czy otrzymasz błogosławieństwa? Muszę więc poczynić staranne plany i obliczenia mając siebie samego na względzie. Nie mogę sobie pozwolić na błędy ani na najmniejszą nawet niedbałość, bo w przeciwnym razie co zrobię, jeśli ktoś spróbuje mnie wykorzystać?«. Toteż mają się na baczności przed przywódcami i pracownikami domu Bożego, obawiając się, że ktoś rozezna się co do nich lub ich przejrzy, w konsekwencji czego zostaną zwolnieni i ich marzenie o błogosławieństwach pryśnie. Sądzą, że muszą utrzymać swoją reputację i status, bo myślą, że to ich jedyna nadzieja na uzyskanie błogosławieństw. W oczach antychrysta bycie pobłogosławionym jest czymś większym niż samo niebo, większym niż życie, ważniejszym niż dążenie do prawdy, zmiana usposobienia czy osobiste zbawienie, ważniejszym niż dobre wypełnianie obowiązków i bycie istotą stworzoną spełniającą standardy. Uważają, że bycie istotą stworzoną spełniającą standardy, należyte wykonywanie obowiązku i zbawienie to wszystko nieistotne sprawy, niemal niewarte wzmianki, gdy tymczasem zyskanie błogosławieństw jest jedyną rzeczą w całym ich życiu, o której nigdy nie potrafią zapomnieć. Cokolwiek im się przytrafia, czy jest to sprawa duża, czy mała, odnoszą to do bycia błogosławionym przez Boga, traktują niewiarygodnie uważnie i ostrożnie oraz zawsze zostawiają sobie jakąś furtkę. Toteż kiedy zmieni się coś w ich obowiązkach, jeśli oznacza to awans, antychryst uzna, że może mieć nadzieję na błogosławieństwo. Jeśli jest to degradacja z przywódcy zespołu na asystenta przywódcy zespołu albo z asystenta przywódcy na zwykłego członka zespołu, postrzegają to jako wielki problem i sądzą, że ich nadzieje na uzyskanie błogosławieństw są nikłe. Jakie to jest podejście? Czy jest właściwe? Absolutnie nie. To absurdalne podejście!(Punkt dwunasty: Kiedy nie mogą zyskać pozycji ani nie mają nadziei na błogosławieństwa, chcą się wycofać, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „W sercach antychrystów to, czy ich status jest wysoki, czy niski, zawsze jest równoznaczne z tym, jak wielkie lub małe są ich błogosławieństwa. Bez względu na to, czy chodzi o rodzinę Bożą, czy o jakąkolwiek inną grupę, według antychrystów status i klasa ludzi są ściśle określone, podobnie jak ich ostateczne wyniki; wysokość czyjejś pozycji oraz władza, jaką ta osoba ma w domu Bożym w tym życiu, są równoznaczne ze skalą błogosławieństw, nagrodami i koroną, które otrzyma w przyszłym świecie – są one ze sobą bezpośrednio powiązane. Czy taki pogląd ma sens? Bóg nigdy tego nie powiedział ani nigdy czegoś takiego nie obiecywał, ale jest to sposób myślenia, który rodzi się w głowie antychrysta. (…) Czy nie powiedzielibyście, że ludzie tacy jak antychryści mają pewne problemy ze zdrowiem psychicznym? Czy są skrajnie źli? Bez względu na to, co mówi Bóg, nie zwracają na to uwagi ani tego nie przyjmują. Uważają, że wszystko, co myślą i w co wierzą, jest słuszne, i czerpią z tego przyjemność, dobrze się z sobą czując i podziwiając siebie. Nie szukają prawdy ani nie badają, czy właśnie taką treść niosą słowa Boga lub czy właśnie to Bóg obiecał(Punkt dwunasty: Kiedy nie mogą zyskać pozycji ani nie mają nadziei na błogosławieństwa, chcą się wycofać, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże pokazują, że antychryści wierzą tylko dla błogosławieństw i nagród. Oceniają różne obowiązki, nadając im wysoki lub niski status zależnie od większych lub mniejszych błogosławieństw, jakie mogą otrzymać. Myślą, że bez statusu mają małe szanse na zbawienie, więc obwiniają Boga, nie rozumieją Go, a nawet walczą przeciw Niemu. Troszczą się tylko o własne interesy i o to, czy otrzymają błogosławieństwa, lecz nigdy nie szukają prawdy i nie wyciągają wniosków. Co więcej, nie mają w sercach żadnej bojaźni Bożej i nie są Bogu posłuszni, lecz z natury są źli i przebiegli. Sądząc po moim zachowaniu, byłam dokładnie jak antychryst. Łączyłam swój status z rozmiarem błogosławieństw i zawsze sądziłam, że niebycie przywódczynią oznacza nieposiadanie statusu, a co za tym idzie brak nadziei na dostąpienie zbawienia czy otrzymanie błogosławieństw. Z tego powodu nie mogłam pogodzić się ze zwykłą zmianą obowiązków i ciągle o tym myślałam. W rzeczywistości kościół ustala obowiązki każdej osoby zgodnie z zasadami i jej aktualną sytuacją. Ja miałam problemy zdrowotne. Przywódca ma wiele spraw na głowie, wiąże się to z dużym stresem i mój organizm nie dałby rady. Ucierpiałyby moje obowiązki. Decyzja kościoła o tym, bym podjęła się łatwiejszych zadań, była korzystna i dla mnie, i dla pracy kościoła. Lecz ja byłam podejrzliwa i pełna wątpliwości. Moja pierwsza myśl była taka, że będę miała niewielkie szanse na zbawienie. Na myśl o tym, że nie otrzymam błogosławieństw i nie będę miała dobrego przeznaczenia, poczułam, jakby odebrano mi jedyną nadzieję w wierze. Nagle straciłam całą motywację i ogarnęło mnie zniechęcenie. Zrozumiałam, że nie postrzegałam tych rzeczy zgodnie z prawdozasadami, tylko w oparciu o to, co mogę zyskać. Gdy moje ambicje i pragnienia nie były zaspokajane, pomyślałam, że to Bóg stwarza tę sytuację, by mnie obnażyć i odrzucić. Zrozumiałam, że naprawdę jestem podstępna. Wyobrażałam sobie, że Bóg jest taki sam jak zepsuta ludzkość, że nie ma sprawiedliwości i uczciwości. Uważałam, że ocenia nas i ustala nasze wyniki na podstawie wysokości naszego statusu czy ważności obowiązku. Myślałam, że jeśli ludzie mają status, to Bóg ich ceni i zbawi, a w przeciwnym razie tego nie zrobi. Czy to nie było bluźnierstwo i zaprzeczenie Bożej sprawiedliwości? Po tylu latach wiary pojęłam, że wcale nie rozumiałam Boga ani nie byłam Mu posłuszna. Gdyby fakty mnie nie obnażyły, nie dowiedziałabym się, jak niewłaściwe były moje zapatrywania na to, do czego powinno się dążyć.

Później przeczytałam kilka fragmentów słów Bożych, dzięki którym ujrzałam swoją błędną perspektywę. Słowa Boga mówią: „Wielu ludzi nie wie dokładnie, co to znaczy być zbawionym. Niektórym się wydaje, że jeżeli od dawna wierzą w Boga, to mają szansę na zbawienie. Niektórzy uważają, że skoro pojmują wiele duchowych doktryn, to mają szansę na zbawienie, a inni sądzą, że przywódcy i pracownicy na pewno zostaną zbawieni. To wszystko ludzkie pojęcia i wyobrażenia. Kluczowe jest, by ludzie rozumieli, co oznacza zbawienie. Być zbawionym oznacza przede wszystkim być wolnym od grzechu, uwolnionym od wpływu szatana, podporządkować się Bogu i prawdziwie zwrócić się do Niego. Co musicie posiadać, by się uwolnić od grzechu i od wpływu szatana? Prawdę. Jeśli ludzie mają nadzieję na zyskanie prawdy, muszą się wyposażyć w słowa Boga, być w stanie ich doświadczać i je praktykować, by móc zrozumieć prawdę i wkroczyć w rzeczywistość. Dopiero wtedy mogą zostać zbawieni. To, czy ktoś może zostać zbawiony, nie zależy od tego, jak długo ten ktoś wierzy w Boga, jak dużą wiedzę posiadł, czy posiada talenty albo mocne strony, ani ile wycierpiał. Jedyną rzeczą, która ma bezpośredni związek ze zbawieniem, jest to, czy dana osoba potrafi zyskać prawdę, czy nie. Więc ile prawd rzeczywiście dziś zrozumiałeś? I jak wiele ze słów Boga stało się twoim życiem? Do których spośród wszystkich Bożych wymagań wkroczyłeś? W ciągu wszystkich lat swojej wiary w Boga, jak bardzo wkroczyłeś w rzeczywistość Jego słowa? Jeśli nie wiesz bądź nie uzyskałeś wejścia w rzeczywistość któregokolwiek z Bożych słów, to szczerze mówiąc, nie ma nadziei na twoje zbawienie. Nie możesz zostać zbawiony(Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Decyduję o przeznaczeniu każdej osoby nie na podstawie jej wieku, rangi, głębi cierpienia, a najmniej na podstawie stopnia, w jakim prosi się ona o litość, ale wedle tego, czy posiada prawdę. Nie ma innego wyjścia niż to. Musicie zrozumieć, że wszyscy ci, którzy nie podążają za wolą Boga, także zostaną ukarani. Jest to fakt, którego nie sposób zmienić. Zatem na wszystkich ukaranych kara spada z racji sprawiedliwości Boga i jako odpłata za ich liczne złe czyny(Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Te słowa bardzo mnie poruszyły. Zrozumiałam, że zbawienie nie ma nic wspólnego z byciem przywódcą czy posiadaniem statusu. Zbawienie to odrzucenie szatańskiego usposobienia i podporządkowanie się Bogu. Tylko ci, którzy praktykują prawdę, których skażone usposobienie się zmieni, którzy podporządkowują się Bogu i żyją według Jego słów, mogą zostać zbawieni. Niezależnie od pełnionych obowiązków, jeśli przyjmujemy prawdę, zastanawiamy się nad sobą, kiedy ktoś nas przycina, rozpoznajemy własne zepsucie i błędy poprzez słowa Boże, okazujemy skruchę i się zmieniamy, wówczas możemy zyskać prawdę i zbawienie. Nieważne, jak wysoki jest czyjś status ani jak bardzo ten ktoś cierpi, jeśli nie dąży do prawdy, to zostanie odrzucony. Jak Paweł. Choć cieszył się wysokim statusem i prestiżem oraz wiele osiągnął, wysiłek, który wkładał w swoją pracę, służył wyłącznie uzyskaniu błogosławieństw i nagród. Nigdy nie dążył do prawdy ani do zmiany usposobienia. W ogóle nie rozumiał samego siebie ani Boga. Zawsze niósł świadectwo o sobie i przechwalał się tym, ile wycierpiał dla Pana. Chełpił się, mówiąc: „W niczym nie ustępowałem tym wielkim apostołom” (2Kor 11:5), a nawet bezwstydnie chwalił się: „Odtąd odłożona jest dla mnie korona sprawiedliwości” (2Tm 4:8). Tym, że był w stanie głosić taką herezję, iż jest żywym Chrystusem, Paweł obraził Boże usposobienie i został przez Boga ukarany. Z kolei Piotr w swojej wierze nie troszczył się o status. Pragnął po prostu poznać Boga i podporządkować się Mu. Chciał praktykować i doświadczać słów Bożych, poznać swoje skażone usposobienie i ostatecznie został dla Boga ukrzyżowany głową w dół. Był podporządkowany Bogu aż do śmierci i kochał Go bez granic. To pokazuje nam, że posiadanie statusu czy pełnienie wielkiego obowiązku nie jest warunkiem koniecznym zbawienia. Ktoś, kto ma status, lecz nie dąży do prawdy, tylko często opiera się Bogu i w ogóle nie posiada prawdziwego świadectwa o urzeczywistnianiu słów Bożych, jest skazany na odrzucenie. A jeśli ktoś nie ma wysokiego statusu, ale idzie właściwą ścieżką i dąży do prawdy, może ją zyskać i zostać zbawiony przez Boga. Gdy to zrozumiałam, poczułam się dużo lepiej. Byłam gotowa poddać się zarządzeniom Boga i spokojnie przyjąć zmianę obowiązków.

Później przeczytałam kolejny fragment Bożych słów, który pomógł mi lepiej zrozumieć wolę Bożą. Słowa Boga mówią: „Każdy jest równy wobec prawdy. Ci, którzy awansowali i są pielęgnowani, nie są o wiele lepsi od innych. Każdy zaczął doświadczać dzieła Bożego mniej więcej w tym samym czasie. Ci, którzy nie zostali awansowani i nie są pielęgnowani, powinni także dążyć do prawdy, wykonując swoje obowiązki. Nikt nie może pozbawiać innych prawa do dążenia do prawdy. Niektórzy chętniej dążą do prawdy i mają dość dobry charakter, więc się ich awansuje i pielęgnuje. Wynika to z wymagań dzieła domu Bożego. Dlaczego zatem dom Boży stosuje takie zasady przy awansowaniu ludzi i korzystaniu z nich? Ponieważ ludzie mają różne charaktery i osobowości, każdy człowiek wybiera inną ścieżkę, a to prowadzi do różnych wyników ludzkiej wiary w Boga. Ci, którzy dążą do prawdy, są zbawieni i stają się ludem królestwa, zaś ci, którzy w ogóle nie przyjmują prawdy i nie są oddani swojemu obowiązkowi, zostają odrzuceni. Dom Boży pielęgnuje i korzysta z ludzi w oparciu o to, czy dążą do prawdy i czy są oddani swojemu obowiązkowi. Czy istnieje hierarchizacja rozmaitych ludzi w domu Bożym? Na razie nie ma hierarchii, gdy chodzi o status, pozycję, wartość czy tytuły rozmaitych osób. Przynajmniej w tym okresie, kiedy Bóg działa, by ich zbawić i prowadzić ludzi, nie ma różnicy między rangą, pozycją, wartością czy statusem różnych ludzi. Różnice wynikają jedynie z podziału pracy i obowiązków do wykonania. To oczywiste, że w tym okresie niektórzy ludzie, w drodze wyjątku, są awansowani i pielęgnowani oraz wykonują specjalne prace, natomiast inni nie dostają takich możliwości z rozmaitych powodów, takich jak problemy z charakterem czy środowiskiem rodzinnym. Lecz czy Bóg nie zbawi tych, którzy nie dostali takich możliwości? Tak nie jest. Czy ich wartość i pozycja są niższe niż innych? Nie. Wobec prawdy każdy jest równy, każdy ma możliwość dążenia do niej i jej zyskiwania, a Bóg każdego traktuje sprawiedliwie i rozsądnie(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (5), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga pokazały mi, że w Jego domu nie istnieje rozróżnienie na wysoki czy niski status obowiązków. Każdy wypełnia inne obowiązki w zależności od potrzeb dzieła, ale w rzeczywistości wszyscy są równi wobec prawdy. Nieważne, gdzie wypełniamy obowiązki ani czy mamy status, czy nie, słowa Boże wzmacniają każdego z nas. Bóg nie nastawia się przeciw nikomu na podstawie statusu. Bóg kreuje dla ludzi różne sytuacje i zdarzenia zależnie od ich potrzeb, aby doświadczyli Jego dzieła i weszli w prawdorzeczywistość. Nie pozbawia żadnego z nas szansy na praktykowanie prawdy i wejście w nią. Bóg jest uczciwy wobec wszystkich. Zdobycie prawdy czy dostąpienie Bożego zbawienia nie zależy od naszych obowiązków, tylko od naszych dążeń. Nie jest tak, że służenie jako przywódca przekłada się na to, że Bóg szczególnie nas oświeci czy obdarzy łaską, a jeśli jesteśmy zwykłymi wiernymi, to nas zignoruje. Bóg oświeca i wspiera ludzi na podstawie ich dążeń i postawy wobec prawdy. W tym widzimy Jego sprawiedliwość. Choć ludzie mają różne obowiązki i napotykają różne problemy, aroganckie i podstępne zepsute usposobienie, które ujawniają, jest takie samo. O ile chcą dążyć do prawdy, praktykować ją i pozbyć się skażonego usposobienia, o tyle mogą zostać zbawieni przez Boga. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie dąży do prawdy, nie szuka jej ani nie praktykuje w obliczu problemów, to bez znaczenia, jakie wypełnia obowiązki czy jak wiele ma szans na szkolenie, ostatecznie nigdy nie zdobędzie prawdy i nie będzie zbawiony przez Boga. Właśnie taka byłam. Przez tyle lat miałam stanowisko przywódcze, wysoki status i masę możliwości szkolenia, ale ile prawdy tak właściwie zdobyłam? Pomyślałam o tym, jak przez tę zmianę obowiązków popadłam w zniechęcenie, nie potrafiłam tego zrozumieć i narzekałam. W ogóle nie byłam posłuszna Bogu i nie posiadałam jakiejkolwiek prawdorzeczywistości. Byłam doskonałym przykładem. A jednak naiwnie myślałam, że zbawienia mogę dostąpić poprzez status. Status całkowicie zaprzątnął mi głowę. Mimo że niektórzy bracia i siostry nigdy nie zostają przywódcami, to dążą do prawdy, dźwigają brzemię obowiązków, koncentrują się na szukaniu prawdy, gdy pojawią się problemy, i wprowadzają w życie prawdy, które znają. Ich zepsucie stopniowo się zmniejsza, a oni coraz bardziej podporządkowują się Bogu. Mają prawdziwe świadectwo urzeczywistniania słów Bożych. Tym zyskują Bożą aprobatę i akceptację. Bóg mówi tak: „Jeśli będziesz szczerze podążać za Mną, jestem gotów dać ci całą drogę życia i sprawić, że będziesz jak ryba wrzucona z powrotem do wody. Jeśli nie będziesz szczerze za Mną podążać, odbiorę ci to wszystko. Nie mam ochoty ofiarować słów z ust Moich ludziom, którzy są tylko żądni wygody i którzy są dokładnie tacy sami, jak świnie i psy!(Dlaczego nie chcesz być narzędziem kontrastu? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Pan Jezus też powiedział kiedyś: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i będzie miał w obfitości. Temu zaś, kto nie ma, zostanie zabrane nawet to, co ma(Mt 25:29). Bóg jest wobec ludzi uczciwy, sprawiedliwy, a także bezstronny wobec każdej jednej osoby. Bez względu na to, czy ktoś jest zwykłym wierzącym, czy przywódcą, to o ile dąży do prawdy, o tyle Bóg da mu oświecenie i przywództwo. Chodzi o to, czy ktoś jest zdecydowany dążyć do prawdy i praktykować ją. Zrozumienie tego naprawdę mnie oświeciło. Wcześniej cały czas się martwiłam, że nie będąc przywódczynią nie będę miała wielu szans na praktykowanie, przez co zmniejszą się moje nadzieje na zbawienie. Myślałam nawet, że Bóg chce mnie odrzucić i że już mnie nie zbawi. Takie było moje błędne rozumienie Boga, a było ono bluźnierstwem. W ogóle nie rozumiałam szczerych intencji Boga. Gdy o tym myślę, przez te wszystkie lata wiary kierowały mną moje błędne zapatrywania, wypełniałam obowiązki wyłącznie dla błogosławieństw, myśląc, że dążę we właściwym kierunku. Dałam się nabrać własnym wyobrażeniom, nie zastanowiłam się nad sobą ani nie poznałam siebie. Ta zmiana obowiązków ukazała mi moje błędne zapatrywania na to, czym jest dążenie, i wreszcie mogłam stanąć przed obliczem Boga, by zastanowić się nad sobą i poznać siebie. W pewnym stopniu zrozumiałam swoje skażone usposobienie i problemy z moimi zapatrywaniami. Ujrzałam sprawiedliwe usposobienie Boga. Dowiedziałam się też, kogo Bóg zbawi, a kogo odrzuci, i stałam się bardziej posłuszna Bogu. Bóg stworzył tę sytuację naprawdę po to, by mnie chronić i zbawić.

Później znalazłam inny fragment słów Bożych, który pomógł mi wyraźniej dojrzeć ścieżkę wejścia w życie, którą powinnam obrać. Słowa Boga mówią: „Jako istota stworzona człowiek powinien starać się spełniać obowiązek istoty stworzonej i kochać Boga bez dokonywania innych wyborów, gdyż Bóg jest godny miłości człowieka. Ci, którzy starają się kochać Boga, nie powinni poszukiwać żadnych osobistych korzyści i zabiegać o to, czego osobiście pragną. Jest to najpoprawniejszy sposób dążenia. Jeżeli prawda jest tym, czego szukasz, jeśli to, co wprowadzasz w życie, jest prawdą i jeśli to, co zdobywasz, jest zmianą twojego usposobienia, wówczas ścieżka, którą kroczysz, jest właściwa. (…) To, czy zostaniesz udoskonalony, czy wyeliminowany, zależy od twojego własnego dążenia i należy powiedzieć, że sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek(Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W słowach Boga znalazłam ścieżkę praktyki. Jestem istotą stworzoną, więc nieważne, co Bóg przygotuje, muszę poddać się Jego władzy i zarządzeniom. Nie mogę wierzyć i wypełniać obowiązków tylko dla błogosławieństw i nagród. Czy ostatecznie zostanę zbawiona i czy zyskam błogosławieństwa, póki żyję, muszę dążyć do prawdy i wiedzy o Bogu. Nawet jeśli na koniec Bóg mnie odepchnie i odrzuci, będzie to Jego sprawiedliwość. Gdy zrozumiałam wolę Bożą, już nie miało dla mnie znaczenia, jakie wypełniam obowiązki. Mogłam ze spokojem przyjąć zmianę swoich obowiązków.

Dzięki tej sytuacji dowiedziałam się kilku rzeczy na temat moich błędnych zapatrywań na wiarę. Dowiedziałam się też, że to, czy ktoś może zostać zbawiony, nie zależy od jego statusu ani od tego, ile pracy wykonał. Liczy się tylko to, czy zyskał prawdę, czy podporządkował się Bogu i czy zmienił swoje życiowe usposobienie. Od tamtej pory chciałam tylko twardo stąpać po ziemi i dobrze wypełniać obowiązki, by zadowolić Boga.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze