Konsekwencje niewykonywania praktycznej pracy
Ostatnio niektórzy bracia i siostry zgłosili, że liderka grupy, Xinyue, jest arogancka, autokratyczna i nie potrafi współpracować ani przyjmować sugestii. Wszyscy czuli się przez nią ograniczani i cierpiała na tym ewangelizacja. Wszyscy próbowali zwrócić jej uwagę i pomóc, a ona werbalnie to uznawała i akceptowała, ale wcale się nie zmieniła. Omówiliśmy to i postanowiliśmy ją zwolnić. Bardzo mnie ta sytuacja zawstydziła, bo okazało się, że nie wykonuję praktycznej pracy. Już wcześniej kilka razy rozmawiałam z Xinyue o jej problemach, ale ku mojemu zaskoczeniu nie zostały rozwiązane, tylko się pogłębiały. Zaczęłam się zastanawiać, jaka była tego rzeczywista przyczyna. Pomyślałam o czasie, gdy objęłam swoje stanowisko. Grupa Xinyue przodowała w ewangelizacji i wykazywała się dużym zaangażowaniem. Miałam o nich wysokie mniemanie. Zwłaszcza widząc, jak zdolna jest Xinyue, sądziłam, że jako liderka grupy nie spowoduje żadnych poważnych problemów, więc tylko zdawkowo monitorowałam ich pracę. Choć niektóre siostry zgłaszały mi swoje problemy, nie brałam tego na poważnie. Skoro dobrze sobie radzili z ewangelizacją, to kilka problemów nie miało istotnego znaczenia. Czasem, gdy z nimi coś omawiałam, dawałam kilka prostych wskazówek, a potem nie sprawdzałam, czy problemy zostały rozwiązane. Pewnego razu, gdy omawialiśmy pracę, zauważyłam, że Xinyue i Xiaoli się pokłóciły. Obie były bardzo aroganckie i twardo obstawały przy swoich opiniach. Znalazłam do omówienia słowa Boga dotyczące ich stanu, a widząc, że obie są w stanie się zreflektować i chcą się zmienić, uznałam problem za rozwiązany. Przyszło mi do głowy, że powinnam za jakiś czas sprawdzić, czy udało im się zmienić swój stan. Ale pomyślałam, że do kolejnych omówień musiałabym spróbować zgłębić ich stan i znaleźć nowe fragmenty słów Boga, a to wymagało wysiłku. Poza tym pełniły obowiązki normalnie, więc uznałam, że nie ma potrzeby, żebym miała na nie oko. Tak to zostawiłam. Podczas jednego z omówień zobaczyłam, że Xinyue spiera się z drugą siostrą, która przedstawiła rozsądną sugestię, ale Xinyue stanęła okoniem i upierała się, że to ona ma rację. Ta druga siostra nie miała wyjścia, więc uległa. Widząc jej zarozumiałość, chciałam obnażyć jej problem, ale pomyślałam o tym, ile czasu i energii musiałabym poświęcić na omówienia, a przecież miałam na głowie też inne sprawy. Nie było między nimi bijącego w oczy konfliktu ani napięcia, więc może wcale nie było tak źle. Im mniej kłopotu, tym lepiej. Zresztą, Xinyue była liderką grupy, więc jeśli przejawiała arogancję, powinna umieć to samodzielnie rozwiązać. Dlatego nie zwróciłam jej uwagi.
Patrząc wstecz, wiem, że zdawałam sobie sprawę z arogancji Xinyue i jej niezdolności do współpracy. Poza tym była liderką, więc ignorując tak ważną sprawę, zachowywałam się nieodpowiedzialnie! Potem przeczytałam te słowa Boga: „Niezależnie od tego, jakie ważne zadania wykonuje przywódca lub pracownik i jaki jest charakter jego pracy, jego najważniejszym priorytetem jest bycie na bieżąco z postępami pracy. Musi osobiście wszystkiego doglądać, zadawać pytania i uzyskiwać informacje z pierwszej ręki. Nie może opierać się tylko na pogłoskach ani na cudzych sprawozdaniach, lecz musi widzieć na własne oczy, jak sobie radzi personel, jak postępuje praca, dowiadywać się, jakie pojawiają się trudności, czy jakieś obszary nie są zgodne z wymaganiami Zwierzchnika, czy specjalistyczne zadania nie naruszają zasad, czy występują jakieś zakłócenia lub konflikty, czy nie brakuje niezbędnego sprzętu lub materiałów instruktażowych do jakiegoś zadania – musi nad tym wszystkim panować. Bez względu na to, ile sprawozdań przywódca usłyszy albo jak wiele informacji dotrze do jego uszu, nie może się to równać z osobistym nadzorem. To, co się widzi na własne oczy, jest trafniejsze i bardziej wiarygodne; gdy przywódca zaznajomi się z sytuacją, będzie miał wyraźny obraz tego, co się dzieje” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Bez względu na to, jakie zadanie nadzorują, przywódcy, którzy niosą brzemię, zawsze będą w stanie zidentyfikować pojawiające się w pracy problemy. W przypadku jakichkolwiek problemów, które mają związek z posiadaniem określonej umiejętności zawodowej lub z naruszeniem zasad, będą oni w stanie zidentyfikować daną trudność, dopytać, a na końcu ją zrozumieć, a gdy odkryją problem, niezwłocznie go rozwiążą. Inteligentni przywódcy i pracownicy rozwiązują tylko problemy związane z pracą kościoła, profesjonalną wiedzą i zasadami prawdy. Nie zwracają uwagi na drobne sprawy życia codziennego. Dbają o każdy aspekt powierzonego przez Boga dzieła szerzenia ewangelii. Dopytują o wszelkie problemy, które są w stanie dostrzec lub odkryć i badają je. Jeśli w danym momencie nie są w stanie sami rozwiązać danego problemu, zbierają się z innymi przywódcami i pracownikami, rozmawiają z nimi, szukają zasad prawdy i zastanawiają się, jak ów problem rozwiązać. Jeśli napotkają duży problem, którego zdecydowanie nie są w stanie rozwiązać, wtedy natychmiast zwracają się o pomoc do Zwierzchnika i pozwalają mu zająć się tym problemem i go rozwiązać. Tacy przywódcy i pracownicy to ludzie kierujący się w swojej pracy zasadami. Bez względu na to, czego dotyczy problem, jeśli tylko go zobaczą, usłyszą o nim lub dowiedzą się o nim, nie odpuszczą i będą w stanie rozwiązać każdy z nich. Nawet jeśli problem nie zostanie dobrze rozwiązany, dopilnują, żeby podobny problem się nie powtórzył” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Było mi wstyd, gdy czytałam o tym, czego Bóg wymaga od przywódców i pracowników. Niosłam na swych barkach ewangelizację, ale nie tylko uchylałam się od monitorowania tej pracy, ale nie zyskałam wnikliwego zrozumienia stanów braci i sióstr. Xinyue była liderką grupy i trudno się z nią współpracowało. Powinnam to dokładnie omówić, a ja tylko pobieżnie wskazałam problem, nie rozmówiłam się z innymi, by zyskać dogłębne zrozumienie. Nie ujawniłam natury jej problemu ani jego konsekwencji. Później nie dopytywałam się, czy się zmieniła, czy też nie. Nie zastanawiałam się nad tym, czy to był problem jej istoty, czy przejaw zepsucia, nad tym, czy nadawała na liderkę grupy, ani nad innymi detalami. I tak jej problemy nie zostały rozwiązane i zaszkodziło to ewangelizacji. Potem widziałam, że Xinyue nadal jest arogancka, zarozumiała i władcza, wiedziałam, że muszę z nią pomówić, by rozwiązać ten problem, bo inaczej opóźni się praca. Ale i tak tego nie zrobiłam, bo chciałam uniknąć zawracania głowy. Pozorowałam czynności mające doprowadzić do rozwiązania problemów, zadowalałam się pracą powierzchowną, wystarczyło mi, że wspomniałam o problemie. Nie obchodziło mnie to, czy problem faktycznie został rozwiązany. Byłam nieodpowiedzialna i nie wykonywałam praktycznej pracy. Tak postępuje fałszywy przywódca. Kościół powierzył mi ewangelizację, licząc, że będę wypełniać obowiązki zgodnie z Bożymi wymaganiami, że potraktuję pracę poważnie i odpowiedzialnie, że za pomocą zasad prawdy będę rozwiązywać problemy braci i sióstr, tak by ewangelizacja przebiegała gładko. Tymczasem ja, gdy były problemy, które trzeba było rozwiązać, nie robiłam nic, myśląc, że im mniej kłopotu, tym lepiej. Postępowałam jak fałszywy przywódca i blokowałam postępy ewangelizacji. Bóg brzydził się moją postawą wobec obowiązków!
Później zastanawiałam się nad tym, dlaczego nie wykonuję realnej pracy. Trafiłam na te słowa Boga: „Przywódcy i pracownicy powinni w swojej pracy zważać na wolę Boga i być wobec Niego lojalni. Najlepsze, co mogą zrobić, to proaktywnie rozpoznawać i rozwiązywać problemy. Nie mogą pozostawać bierni, zwłaszcza gdy mają te praktyczne słowa i omówienia, które ich prowadzą. Powinni wykazać się inicjatywą i gruntownie rozwiązywać praktyczne problemy i trudności poprzez omawianie prawdy. Powinni dobrze wykonywać swoją pracę oraz na bieżąco i proaktywnie monitorować jej postępy. Nie mogą czekać, aż rozkazy i ponaglenia Zwierzchnika zmuszą ich do działania. Jeśli przywódcy i pracownicy ciągle są bierni i reaktywni, nie wykonują rzeczywistej pracy, to nie są godni tego, by Bóg się nimi posługiwał i powinni zostać zwolnieni i przeniesieni na inne stanowiska. Obecnie jest wielu przywódców i pracowników, którzy w swojej pracy są bardzo bierni. Nieodmiennie potrzebują, żeby Zwierzchnik wysłał im rozkazy i zmusił ich do wykonania odrobiny pracy; w przeciwnym razie obijają się i odkładają wszystko na później. Praca w niektórych kościołach jest dość chaotyczna, niektórzy pełniący tam obowiązki są niesamowicie leniwi i niechlujni i nie osiągają żadnych realnych wyników. Problemy te mogą być już bardzo poważne i okropne w swojej naturze, ale przywódcy i pracownicy tych kościołów nadal zachowują się jak biurokratyczni urzędnicy. Nie tylko nie są w stanie wykonać żadnej rzeczywistej pracy, ale też nie potrafią rozpoznać ani rozwiązać problemów. To paraliżuje pracę kościoła i staje ona w miejscu. Ilekroć w pracy kościoła panuje straszny bałagan bez śladu porządku, z pewnością na jego czele stoi fałszywy przywódca. W każdym kościele kierowanym przez kogoś takiego cała praca kościoła będzie w rozsypce i panował będzie chaos – co do tego nie ma wątpliwości. (…) Co się dzieje, gdy ludzie są ślepi na pracę, którą należy wykonać? (Nie dźwigają ciężaru). Można powiedzieć, że nie dźwigają ciężaru, są też bardzo leniwi, pragną wygody, robią sobie przerwy, kiedy tylko mogą, i starają się unikać jakichkolwiek dodatkowych kłopotów. Ci leniwi ludzie często myślą: »Dlaczego miałbym się tym tak zamartwiać? Przez takie zamartwianie tylko szybciej się zestarzeję. Jakie korzyści odniosę z tego, że będę tak się starał i przemęczał? Co się stanie, jeśli się wypalę i zachoruję? Nie mam pieniędzy na leczenie. A kto się mną zaopiekuje na starość?«. Ci leniwi ludzie są po prostu bierni i zacofani. Nie mają ani krzty prawdy i niczego nie widzą wyraźnie. To ewidentnie banda otumanionych osób, prawda? Wszyscy mają mętlik w głowie. Są nieświadomi prawdy i nie interesują się nią, więc jak mogą zostać zbawieni? Czemu ludzie są zawsze niezdyscyplinowani i leniwi, jakby lunatykowali przez życie? Wiąże się to z problemem w ich naturze. W naturze ludzkiej tkwi pewien rodzaj lenistwa. Bez względu na to, jakie zadanie ludzie wykonują, zawsze potrzebują kogoś, kto będzie ich nadzorował i zachęcał. Czasami ludzie są zajęci ciałem, łakną fizycznych wygód i mają dla siebie plan awaryjny – ci ludzie są bardzo przebiegli i naprawdę nie są dobrymi osobami. Zawsze robią mniej niż mogą, bez względu na to, jaki ważny obowiązek wykonują. Takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i nielojalne” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Tacy zgnuśniali fałszywi przywódcy traktują rolę przywódcy czy pracownika jako swego rodzaju pozycję, którą należy się cieszyć. Obowiązek, który powinni wykonywać, oraz pracę, która należy do przywódcy, traktują jako obciążenie i kłopot. W ich sercach wzbiera sprzeciw wobec pracy kościoła: jeśli się ich poprosi, by nadzorowali pracę czy zidentyfikowali istniejące problemy, a następnie monitorowali je i rozwiązywali, reagują niechęcią. To jest praca, która należy do przywódców i pracowników, to jest ich zadanie. Jeśli tego nie robisz – jeśli nie masz ochoty tego robić – to dlaczego nadal chcesz być przywódcą lub pracownikiem? Czy wykonujesz swój obowiązek, aby wypełniać wolę Bożą, czy po to, by się cieszyć zewnętrznymi oznakami wysokiej pozycji? Czy to nie jest bezwstydne, być przywódcą, jeśli pragniesz zajmować oficjalne stanowisko? Jest to najpodlejszy rodzaj charakteru – tacy ludzie nie mają szacunku do siebie, nie mają wstydu. Jeśli chcesz się cieszyć wygodami ciała, pędź z powrotem do świata i goń za nimi, złap je i zagarnij dla siebie, ile tylko potrafisz. Nikt nie będzie ci w tym przeszkadzał. Dom Boży jest miejscem, w którym Boży wybrańcy wypełniają swoje obowiązki i wielbią Go; jest to miejsce, w którym ludzie mogą dążyć do prawdy i zostać zbawieni. Nie jest to miejsce do rozkoszowania się wygodami ciała, a tym bardziej miejsce, w którym się na ludzi chucha i dmucha. Fałszywy przywódca jest typem osoby, która nie zna wstydu; jest bezczelny, zuchwały i brakuje mu rozsądku. Bez względu na to, jaką rzeczywistą pracę mu przydzielono, nie traktuje jej jako ważnej. Odkłada ją na później i chociaż jego usta dają doskonałą odpowiedź, nie wykonuje prawdziwej pracy. Czy to nie jest brak moralności? (…) Bez względu na to, jaką pracę niektórzy ludzie wykonują czy jakie obowiązki pełnią, nie są w stanie robić tego dobrze, przerasta ich to; nie są w stanie wypełnić żadnej powinności ani zobowiązania, jakie człowiek powinien wypełniać. Czy to nie są śmieci? Czy można ich jeszcze nazwać ludźmi? Czy oprócz półgłówków, osób umysłowo upośledzonych i z dysfunkcjami fizycznymi istnieje ktoś jeszcze, kto nie jest zobowiązany wypełniać obowiązku i przyjmować odpowiedzialności? Ale taka osoba wiecznie knuje, gra nieczysto i nie chce wypełniać swoich obowiązków; oznacza to, że nie chce postępować jak prawdziwy człowiek. Bóg dał takim ludziom charakter i talenty, dał im możliwość bycia istotami ludzkimi, oni jednak nie potrafią z tego skorzystać przy pełnieniu obowiązku. Nie robią nic, ale chcą cieszyć się wszystkim. Czy taką osobę można nazwać istotą ludzką? Bez względu na to, jakie zadanie się im powierzy – ważne czy zwyczajne, trudne czy proste – zawsze wykonają je niestarannie i powierzchownie, zawsze będą leniwi i niewiarygodni. Kiedy pojawiają się problemy, próbują zrzucić odpowiedzialność za nie na innych; nie przyjmują na siebie odpowiedzialności, pragnąc dalej wieść życie pasożyta. Czy nie są bezużytecznymi śmieciami?” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Te słowa sprawiły mi ból. Przez cały ten czas Bóg omawiał odpowiedzialność przywódców, ale ja w to w ogóle nie wkroczyłam. Obijałam się, byłam nieodpowiedzialna, folgowałam ciału, nie miałam żadnych wyników w pracy. Byłam takim bezużytecznym pasożytem, którego ujawnia Bóg. Zajmując się sprawą Xinyue, wiedziałam, że problem nie został rozwiązany, ale podstępnie robiłam wszystko, byle tylko zaoszczędzić sobie kłopotu. Zrozumiałam, że często pełniłam obowiązki nieskutecznie, bo byłam leniwa i dbałam tylko o swój komfort. Na początku, gdy inni mieli kłopoty z głoszeniem ewangelii lub nie byli pewni co do niektórych zasad, rozmawiałam z nimi, by rozwiązać problemy. Ale niektórzy wolno czynili postępy lub mieli złożone problemy, co było dla mnie za dużym ciężarem i stratą energii, więc im nie pomagałam. Musiałabym poszukiwać, zastanowić się i cierpliwie z nimi rozmawiać, a wolałam tego uniknąć, zajmowałam się rażącymi problemami, a trudne odkładałam, bagatelizowałam duże, a małe ignorowałam. Dlatego wiele problemów nie udało się rozwiązać. Dogadzałam ciału cały czas, niczego nie naprawiając. Rezultatem był długi zastój w ewangelizacji, a wszystko to przez moją leniwą naturę, folgowanie ciału i brak oddania obowiązkom i nieodpowiedzialność. Pomyślałam o słowach Boga: „To poważne zaniedbanie! Straciłeś postawę i poczucie odpowiedzialności, które osoba na stanowisku przywódcy lub pracownika powinna posiadać wobec swoich obowiązków” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Czy taką osobę można nazwać istotą ludzką?” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Nie. Byłam przywódczynią, więc odpowiadałam za to, by robić wszystko w celu rozwiązania problemów. Ale nie szłam właściwą ścieżką, myślałam zawsze o własnej wygodzie. Ilekroć musiałam podjąć realne działanie i wykonać realną pracę, uchylałam się. To szkodziło pracy kościoła i wejściu przez braci i siostry w życie. W poważny sposób zaniedbywałam obowiązki! Bóg w swym dziele w dniach ostatecznych, by wykorzenić ludzkie zepsucie, wypowiedział miliony słów, przypominając, nawołując, osądzając, karcąc, ostrzegając i obnażając, użył każdego sposobu, by dać nam szczegółowe omówienia, byśmy zrozumieli i mogli wkroczyć w prawdę. By zbawić ludzkość, którą głęboko skaził szatan, Bóg martwi się i cierpi tak bardzo, wysila się i płaci wielką cenę. A tymczasem ja, ciesząc się tak wielkim pokarmem prawdy od Boga, wzięłam na siebie ważną pracę w Jego domu, nie myśląc o tym, by Mu się odwdzięczyć za miłość. Nie potrafiłam choć trochę wycierpieć i zapłacić niewielkiej ceny. Ilekroć musiałam podjąć realne działanie i wykonać realną pracę, uchylałam się. Chciałam od Boga nagród i błogosławieństw w zamian za drobniutki wysiłek. Byłam samolubna i podła, brak mi było sumienia i rozumu. W końcu dostrzegłam, że zawsze myślę o ciele i pragnę komfortu, przez co żyję bez godności i nie można na mnie polegać. Byłam leniwą, fałszywą przywódczynią. Takie pełnienie obowiązków było wygodne, ale traciłam kolejne szanse na zyskanie prawdy przez to moje lenistwo, a na koniec Bóg by mnie wygnał. Zyskiwałam trochę, ale traciłam krocie, byłam głupia! Przypomniały mi się słowa z Biblii: „I szczęście głupich zgubi ich” (Prz 1:32). Znałam takich braci i takie siostry. Zostali zwolnieni, bo wciąż myśleli o ciele i wygodzie, nie wykonując realnej pracy. Bóg gardzi pragnieniem komfortu, może ono zniszczyć szansę zbawienia. Bóg jest święty i sprawiedliwy, widzi, jakie mam intencje, pełniąc obowiązki. Nie mogłam dłużej tak postępować. Dom Boży nie jest miejscem, w którym mogłam pragnąć wygód ciała, to miejsce obowiązków i praktykowania prawdy. Podjęłam się obowiązków, więc powinnam wypełniać je z całego serca. Skruszona modliłam się do Boga: „Boże, dziękuję, że zaaranżowałeś tę sytuację, by mi pokazać, że pragnę wygód ciała, gdy pełnię obowiązki, i nie jestem odpowiedzialna. Od teraz chcę jak najlepiej pełnić obowiązki”. Czytając potem słowa Boga i oddając się refleksji, dostrzegłam, że kierował mną błędny pogląd. Bóg Wszechmogący mówi: „Przywódcy i pracownicy muszą uzyskać z różnych źródeł zrozumienie osób, które nadzorują ważną pracę, które kierują głoszeniem ewangelii, każdego lidera grupy, szefa grupy filmowej itd. Muszą wzmóc obserwację i badanie tych ludzi, zanim będą mogli być co do nich pewni. Tylko poprzez takie staranne przydzielanie ludziom obowiązków mogą zadbać, by ustalenia były odpowiednie i by ludzie skutecznie wypełniali swoje obowiązki. Niektórzy ludzie mówią: »Wszyscy niewierzący twierdzą: „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”. Jak dom Boży może być tak nieufny? Wszyscy oni są wierzącymi; jak źli mogą być? Czyż nie są wszyscy dobrymi ludźmi? Dlaczego kościół musi ich poznawać, monitorować i obserwować?«. Czy te słowa są słuszne? Czy są problematyczne? (Są). Czy poznawanie kogoś, dogłębna obserwacja oraz bliskie interakcje z nim są zgodne z zasadami? Są w pełni zgodne z zasadami. Z jakimi zasadami są zgodne? (Artykuł 4 obowiązków przywódców i pracowników: Należy na bieżąco śledzić sytuację przełożonych wykonujących różne prace oraz personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania i w razie potrzeby szybko ich przenieść lub zastąpić, aby zapobiec stratom spowodowanym przez zatrudnienie niewłaściwych osób lub te straty ograniczyć oraz zagwarantować skuteczność i sprawny przebieg pracy). To dobry punkt odniesienia, ale jaki jest rzeczywisty powód takiego postępowania? Dzieje się tak dlatego, że ludzie mają zepsute usposobienie. Choć wielu ludzi wykonuje dzisiaj swoje obowiązki, tylko nieliczni dążą do prawdy. Rzadko zdarza się, że podczas wykonywania swojego obowiązku ludzie dążą do prawdy i wkraczają w rzeczywistość prawdy; w przypadku większości ludzi, ich sposobowi postępowania nadal nie przyświecają żadne zasady, nadal nie są oni prawdziwie posłuszni Bogu; ich usta mówią tylko, że kochają prawdę, pragną dążyć do prawdy i są gotowi o nią zabiegać, ale i tak nie wiadomo, jak długo wytrwają w tym postanowieniu. Ludzie, którzy nie dążą do prawdy, są skłonni do wylewów zepsutego usposobienia w dowolnym czasie i miejscu. Ludzie, którzy nie dążą do prawdy, są pozbawieni jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za swój obowiązek, często są nieostrożni i niedbali, postępują tak, jak chcą, a nawet nie są w stanie przyjąć przycinania i rozprawiania się z nimi. Gdy tylko ludzie, którzy nie dążą do prawdy zniechęcają się i słabną, są gotowi się poddać – zdarza się to często i jest zjawiskiem bardzo powszechnym; tak postępują wszyscy, którzy nie dążą do prawdy. Tak więc, zanim ludzie poznają prawdę, są nierzetelni i niegodni zaufania. Co to znaczy, że nie są godni zaufania? Oznacza to, że gdy napotkają trudności lub niepowodzenia, prawdopodobnie upadną, zniechęcą się i osłabną. Czy ktoś, kto jest często zniechęcony i słaby, jest kimś godnym zaufania? Absolutnie nie. Ale ludzie, którzy rozumieją prawdę, są inni. Ludzie, którzy rzeczywiście rozumieją prawdę, muszą mieć serce bogobojne i posłuszne Bogu, a tylko ludzie z bogobojnym sercem są ludźmi godnymi zaufania. Ludzie, którzy nie mają bogobojnego serca, nie są godni zaufania. Jak należy podchodzić do ludzi bez bogobojnego serca? Powinni oczywiście otrzymać życzliwą pomoc i wsparcie. Należy ich częściej sprawdzać, gdy wykonują swoje obowiązki, i udzielać więcej pomocy i wskazówek; tylko wtedy można mieć pewność, że skutecznie wykonają swoje obowiązki. A jaki jest cel takiego działania? Głównym celem jest podtrzymywanie dzieła domu Bożego. Drugim celem jest szybkie identyfikowanie problemów, szybkie ich rozwiązywanie, wspieranie ludzi, rozprawianie się z nimi i przycinanie ich, korygowanie ich odchyleń oraz nadrabianie ich niedociągnięć i braków. Przynosi to ludziom korzyść; nie ma w tym nic złośliwego. Nadzorowanie ludzi, pilnowanie ich, poznawanie ich – to wszystko po to, aby pomóc im wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, aby umożliwić im wypełnianie obowiązków zgodnie z prośbami Boga i zgodnie z zasadą, żeby nie spowodowali żadnych zakłóceń ani dezorganizacji, i aby nie tracili czasu. Cel takiego postępowania rodzi się całkowicie z odpowiedzialności za nich i za dzieło domu Bożego; nie ma w tym złośliwości” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga wskazują jedną z zasad, którą należy praktykować w pracy. Musimy bacznie obserwować podległych nam braci i siostry, zwłaszcza tych, co wykonują kluczową pracę, bo każdy ma zepsute usposobienie i każdemu brak rzeczywistości prawdy, więc nic nie poradzimy na to, że kieruje nami zepsucie. Nie można nikomu ślepo ufać ani zostawiać pracy własnemu biegowi, to jest nieodpowiedzialne. Ja taka właśnie jestem. Czasem inni zwracają mi uwagę na moje problemy i wtedy czuję, że chcę się zmienić, ale często jest to tylko słomiany zapał. Gdy muszę faktycznie podjąć działanie, ogranicza mnie zepsute usposobienie, nie potrafię praktykować prawdy. Dlatego trzeba nam nadzoru i pomocy, by lepiej praktykować i wkroczyć. Każdy ma braki i każdy nie potrafi uchwycić zasad prawdy, więc to nieuchronne, że zdarzają się nam problemy lub niedopatrzenia, czasem przejawiamy zepsucie i działamy samowolnie. Wtedy przywódcy muszą trzymać rękę na pulsie, obserwować, jak ludzie pełnią obowiązki, wykrywać problemy i eliminować odchylenia oraz zapobiegać szkodom w pracy kościoła. Ale ja byłam ślepa i głupia. Wydawało się, że Xinyue aktywnie pełni obowiązki i radzi sobie z ewangelizacją, więc się o nią nie martwiłam. Powierzyłam jej ważną pracę, a potem już mnie to nie obchodziło. Współpracownica zwróciła mi uwagę na problemy w grupie, ale ja to bagatelizowałam. Gdy dowiedziałam się, że Xinyue jest arogancka i nie umie współpracować, nie przyjrzałam się temu. Była liderką grupy, więc pobieżnie wskazałam jej problemy i myślałam, że uda jej się potem wkroczyć, a ja nie musiałam się tym przejmować. Ale sprawy potoczyły zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Osoba, o którą najmniej się martwiłam, miała największe problemy. Z powodu jej aroganckiego usposobienia inni czuli się ograniczani i nie mogli normalnie pełnić obowiązków. Stało się tak, bo nie wykonywałam praktycznej pracy i nie patrzyłam przez pryzmat słów Boga. Sprawdziliśmy potem pracę tej grupy i okazało się, że są problemy. Pozyskalii wiele osób w ramach ewangelizacji, ale niektórzy z nowych wierzących nie spełniali kryteriów zasad. Niektórzy nie mieli dobrego człowieczeństwa i musieli zostać wydaleni, a to tylko marnotrwawienie zasobów i kłopot dla kościoła. Im bardziej przyglądałam się ich pracy, tym więcej problemów znajdowałam i coraz bardziej docierało do mnie, że nie wykonywałam praktycznej pracy. Widziałam tylko powierzchnię: gdy praca zdawała się iść gładko, uznawałam, że nikt nie ma problemów. Byłam taka powierzchowna. Nie rozumiałam prawdy i to było żałosne, przyrzekłam sobie, że odtąd będę patrzeć na wszystko zgodnie z prawdą, wywiązywać się z zadań i nadzorować pracę podległych mi osób. Poczułam też, jak ważne jest Boże wymaganie, by przywódcy szczegółową pracę wykonywali osobiście. Pomaga nam to wejść na ścieżkę należytego pełnienia obowiązków. Przeczytałam potem więcej słów Boga. „Jeśli naprawdę posiadasz charakter w pewnym stopniu, jeśli rzeczywiście masz umiejętności zawodowe w zakresie, który nadzorujesz, i nie jesteś dyletantem w swoim zawodzie, to wszystko, czego potrzebujesz, by móc być lojalny wobec swoich obowiązków zawiera się w jednym wyrażeniu. Jakie to wyrażenie? »Włóż w to serce«. Jeśli włożysz serce w sprawy i włożysz serce w ludzi, będziesz w stanie być lojalny i odpowiedzialny w swoich obowiązkach. Czy łatwo jest praktykować to wyrażenie? Jak wprowadzasz je w życie? Wkładanie w coś serca oznacza, że nie wąchasz nosem i nie słuchasz uszami – używasz do tego serca. Jeśli ktoś potrafi naprawdę włożyć w coś serce, to kiedy jego oczy widzą, że ktoś coś robi, wyraża się w jakiś sposób lub jakoś na coś reaguje, lub kiedy jego uszy słyszą czyjeś słowa, głosy lub argumenty, wtedy w umyśle tej osoby, dzięki używaniu serca do rozważania i kontemplowania tych rzeczy, pojawią się pewne idee, poglądy i postawy. Te idee, poglądy i postawy sprawią, że ten ktoś będzie miał głębokie, rzeczywiste i prawidłowe zrozumienie danej osoby lub rzeczy, a jednocześnie dadzą początek odpowiednim i poprawnym osądom i zasadom. Tylko wtedy, gdy ktoś włoży w coś serce, będzie wyrażał się jak ktoś, kto jest lojalny wobec swoich obowiązków” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga wskazały mi ścieżkę praktykowania. By dobrze pełnić obowiązki, musiałam nauczyć się być uważna i odpowiedzialna. Musiałam podejmować realne działania, aby wkładać w to całe serce i wykryć problemy w ramach moich obowiązków. W przeciwnym razie działałabym machinalnie, ślepa na problemy. Musiałam robić, co w mojej mocy, by rozwiązać wykryte problemy, szukać pomocy u osób, którym podlegam, gdybym sobie nie radziła, robić i osiągać, co tylko mogę, pełnić obowiązki, mieć czyste sumienie i przyjąć Boży nadzór. Nie mogłam kierować się pojęciami i wyobrażeniami. Musiałam przestrzegać zasad prawdy i Bożych wymagań, aż problemy zostaną rozwiązane. Choć w pracy wciąż było wiele problemów, musiałam zrobić wszystko, by je rozwiązać, i nieważne, jak dobrze bym sobie radziła, musiałam wpierw nauczyć się wkładać w to serce i wypełniać obowiązki. Ewangelizacja jest ważna dla domu Bożego, a gdybym w tym kluczowym końcowym czasie nadal lekceważyła obowiązki, szukała wygody i chroniła własne interesy, to byłby samolubny i podły sposób życia. Pomodliłam się więc: „Boże, mam słabą postawę i nikły charakter, ale chcę całe serce wkładać w obowiązki i praktykować wedle Twoich wymagań”.
Ostatnio odkryłam, że ewangalizacja nie była zbyt efektywna, głównie z powodu nowych ewangelizatorów, którzy nie mieli jasnego wglądu w prawdy o niesieniu świadectwa o dziele Boga. Poleciłam Li Mei, żeby dała im kilka praktycznych wskazówek. Na początku analizowałam religijne pojęcia potencjalnych neofitów i omawiałam z Li Mei problemy ewangelizatorów. Ale potem, gdy miałam coraz więcej na głowie, pomyślałam, żeby przekazać te problemy Li Mei, żebym nie musiała sobie nimi głowy zawracać. Gdy ta myśl mnie naszła, poczułam się winna. Ewangelizacja nie szła zbyt dobrze, a Li Mei chciała omawiać ze mną problemy, o których się dowiedziała, ale ja liczyłam, że zrzucę na nią tę pracę, jakbym była biurokratą. To było podłe. Modliłam się więc do Boga i porzuciłam cielesność. Gdy Li Mei informowała mnie o problemach, angażowałam si praktycznie, rozmawiałam z nią i szukałam prawdy, by rozwiązać te problemy. Dzięki tej praktycznej współpracy mogłam zyskać wgląd w pracę grupy, przyspieszyć postępy i szybko wykryć i rozwiązać problemy ewangelizatorów. Ta praktyczna współpraca to było Boże przewodnictwo. Niektórzy nowi ewangalizatorzy stopniowo pojęli zasady, ewangalizacja zaczęła przynosić owoce, a niektórzy z neofitów podjęli się obowiązków po przyjęciu nowego dzieła Boga. Choć ostatnio poświęcam więcej czasu i energii na obowiązki, to gdy wkładam w to serce, nie jest to wcale trudne ani męczące. Zaopatrzyłam się w więcej zasad prawdy, a wyciszając się przed Bogiem w modlitwie i poszukując rozwiązań w obliczu problemów, zbliżyłam się do Boga i bardziej skupiam się na obowiązkach. Wciąż jest wiele braków w tym, jak pełnię obowiązki. Daleko mi do adekwatnego ich wykonywania. Ale moje doświadczenia sprawiły, że dostrzegłam swój problem, czyli braki praktycznej pracy, i mam poczucie kierunku, w jakim powinnam zmierzać, pełniąc obowiązki. Wszystko to zyskałam dzięki przewodnictwu i oświeceniu przez słowa Boga.