Gorzka nauka wyniesiona z podążania za człowiekiem zamiast za Bogiem
Kiedy pierwszy raz zostałam przywódczynią kościoła, bardzo się cieszyłam, że Callie będzie nadzorować moją pracę. Słyszałam już wcześniej jej omówienia na zgromadzeniach i czułam, że ma naprawdę dobre zrozumienie słów Boga, że jej omówienia są jasne i że jest dobra w mówieniu o samopoznaniu. Inni bracia i siostry również uważali, że ma dobry charakter i dąży do prawdy. Była też liderką od kiedy ją znałam, więc naprawdę żywiłam dla niej podziw; czułam, że dąży do prawdy i posiada prawdorzeczywistość, a we wszystkim, co robi, najpewniej stara się działać zgodnie z zasadami. Więc dopóki to Callie organizowała dla mnie jakieś zadanie, natychmiast szłam się nim zająć. Ale później, kiedy przepracowałam z nią pewien okres, stwierdziłam, że nie realizuje ona praktycznej pracy i generalnie nie rozmawia z nami o prawdzie ani nie pyta nas o nasze stany czy trudności w pracy. Kiedy ktoś wspominał jej o problemach, to albo pogardliwie mówiła, że brakuje mu charakteru, albo że ma aroganckie usposobienie i się nie podporządkowuje. Jeśli nie udało jej się rozwiązać problemu poprzez besztanie ludzi, to po prostu zmieniała ich obowiązki. Przez to wielu braci i sióstr czuło się przez nią ograniczanych. Czułam, że ona ma chyba jakieś problemy, ale potem pomyślałam, że prawdopodobnie jest zestresowana przez przeciążenie obowiązkami i nie zastanawiałam się nad tym więcej. Ponieważ darzyłam ją podziwem i nie szukałam prawdy w swoich działaniach, zanim się zorientowałam, czyniłam zło razem z nią.
Pewnego razu Callie znienacka do mnie przyszła i powiedziała, że muszę natychmiast zająć się bardzo ważną sprawą – pewni bracia i siostry powiedzieli wyższemu przywódcy, że w naszym kościele jest siostra, która dzieli się ewangelią w sposób niezgodny z zasadami. Callie powiedziała mi: „Najpierw przytnij ją, rozszyfruj naturę jej zachowania, a potem zmień jej obowiązek”. Pomyślałam, że ta siostra dopiero się uczy szerzyć ewangelię, więc te problemy pojawiają się, ponieważ pewnych zasad jeszcze nie pojęła. Bezpośrednie odsunięcie jej nie było właściwym podejściem – czy nie powinnyśmy tego najpierw z nią omówić i jej pomóc? Ale wiedząc, od jak dawna Callie jest liderką, pomyślałam, że jej spojrzenie na sprawy musi być trafniejsze, poszłam więc zwolnić tę siostrę, tak jak powiedziała Callie. Innym razem grupa na zgromadzeniu potrzebowała wybrać lidera. Callie powiedziała mi, że Joan nie może być kandydatką, ponieważ są z nią związane pewne zagrożenia bezpieczeństwa. Joan nie chciała przyjąć tego ustalenia i wyraziła swoje niezadowolenie na późniejszym zebraniu. Gdy Callie się o tym dowiedziała, nawet nie omawiając prawdy z Joan, powiedziała tylko, że nie ma ona dobrego usposobienia i poprosiła mnie, żebym natychmiast zebrała oceny braci i sióstr na jej temat. Później Callie powiedziała, że Joan nie chce o tym zapomnieć i wytyka błędy liderom i pracownikom, zamiast zastanowić się nad sobą i zyskać samoświadomość. W związku z tym na podstawie jej zachowania, powinna mieć zakaz uczestniczenia w spotkaniach i spędzać czas w domu na refleksji. W tamtym okresie również czułam, że Joan jest dość arogancka, ale nie sprawdziłam, czy rzeczywiście zachowywała się tak przez cały czas, a tym bardziej nie porozmawiałam z nią i nie pomogłam jej. Po prostu zrobiłam to, co powiedziała Callie i zabroniłam Joan przychodzić na zgromadzenia. Kiedy indziej Callie i jej partnerzy nagle wezwali mnie i kilku innych przywódców kościoła, aby przeczytać nam ocenę siostry Adalyn, która była odpowiedzialna za sprawy ogólne. Powiedziała, że Adalyn jest antychrystem i poprosiła nas o podzielenie się opinią, czy zgadzamy się z wydaleniem jej. Gdy to usłyszałam, byłam zupełnie zszokowana. Kilka razy miałam kontakt z Adalyn i wydawało się, że naprawdę wzięła na siebie ciężar swoich obowiązków – jak mogła stać się antychrystem? Callie i jej partnerzy powiedzieli, że Adalyn jest niezwykle arogancka i cała jej praca ma na celu zdobycie władzy. Nie wkłada serca we własną pracę, ale zawsze omawia prawdę z braćmi i siostrami z innych kościołów, aby rozwiązać ich problemy. Callie powiedziała, że ona po prostu próbuje zjednać sobie ludzi i że robi to, aby wprowadzić ich w błąd i zyskać dla siebie miejsce w ich sercach, i tym podobne. Wnioskując z ocen, że Adalyn często omawia problemy, aby je rozwiązać, pomyślałam: „Wydaje mi się to całkiem normalne. Jak może to czynić z niej antychrysta?”. Ale potem pomyślałam, że spotkałam Adalyn tylko kilka razy, natomiast Callie i jej współpracownicy mieli z nią częsty kontakt w swoich obowiązkach. Oni muszą mieć lepsze zrozumienie niż ja. Skoro Callie rozumiała prawdę, a jej spojrzenie na sprawy było trafniejsze, nie wspominając, że omówiła i ustaliła to z kilkoma współpracownikami, musiała to być prawda. Tak więc, bez żadnego dochodzenia, wyraziłam poparcie dla wydalenia Adalyn.
Pewnego dnia nagle usłyszałam, że Callie i kilku innych współpracowników zostało zwolnionych. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem i nie miałam pojęcia, dlaczego tak się stało. Wkrótce wyższa przywódczyni przyszła ze mną porozmawiać. Powiedziała, że niektórzy bracia i siostry wspominali również o mnie. Powiedziała też, że zabronienie Joan uczestnictwa w zgromadzeniach nie było zgodne z zasadami, że to było gnębienie jej. Przywódczyni poprosiła mnie, abym przyjęła ją z powrotem do kościoła i porozmawiała z innymi o tym zdarzeniu. Byłam zaskoczona, słysząc, że sprawy z Joan załatwiłam niewłaściwie, ponieważ Callie i wszyscy inni osiągnęli w tej sprawie porozumienie. Jak to mogło być złe? Jeśli tak, to czy nie było to zakłócaniem i zaburzaniem pracy kościoła? Nigdy bym nie przypuszczała, że krzątając się przy swoich obowiązkach dzień po dniu, mogłabym jednak ostatecznie spowodować zakłócenia. Czułam lęk, byłam niespokojna i było mi naprawdę nieswojo. Modliłam się do Boga: „Boże! Zupełnie się tego nie spodziewałam i nie wiem, jaka jest w tym Twoja wola. Proszę, prowadź mnie, abym mogła wyciągnąć z tego wszelką możliwą naukę”. Nie miałam wtedy znaczącej samoświadomości, ale przecież potraktowałam Joan w sposób niezgodny z zasadami. To było niesprawiedliwe i bardzo ją zabolało. Następnego dnia przeprosiłam Joan i przyjęłam ją z powrotem do kościoła. Przyznałam się również do błędu innym braciom i siostrom. Jeden z braci powiedział do mnie, bardzo rozczarowany: „Jesteś przywódczynią kościoła, ale nie tylko nie ochroniłaś braci i sióstr, ale razem z Callie czyniłaś zło. Jesteś na destrukcyjnej ścieżce i chcesz pociągnąć nas wszystkich ze sobą do piekła. Po prostu nie mogę ci już ufać”. To, co powiedział, ugodziło mnie w samo serce i było naprawdę przykre, ale wiedziałam, że ta sytuacja musi pochodzić od Boga, więc powinnam się jej podporządkować.
Dlatego uspokoiłam się i zastanowiłam: dlaczego podążałam za Callie w czynieniu zła – gdzie właściwie leżał problem? Później przeczytałam fragment słów Boga, który nieco otworzył mi oczy. Słowa Boga mówią: „To, co podziwiasz, to nie pokora Chrystusa, ale fałszywi pasterze o doskonałej reputacji. Nie lubujesz się w pięknie ani w mądrości Chrystusa, ale w tych libertynach, którzy tarzają się w brudzie tego świata. Śmiejesz się z bólu Chrystusa, który nie ma gdzie położyć głowy, ale podziwiasz te trupy, które kradną ofiary i żyją w rozpuście. Nie jesteś gotów cierpieć obok Chrystusa, ale chętnie padasz w ramiona tych lekkomyślnych antychrystów, choć zapewniają ci tylko ciało, słowa i kontrolę. Nawet teraz twoje serce nadal zwraca się ku nim, ku ich reputacji, ku ich statusowi, ku ich wpływom. A jednak nadal utrzymujesz postawę wyrażającą się w tym, że trudno ci przełknąć dzieło Chrystusa i nie chcesz go przyjąć. Dlatego mówię, że brak ci wiary, by uznać Chrystusa. Powodem, dla którego podążałeś i podążasz za Nim do dziś, jest tylko to, że nie miałeś innego wyboru. W twoim sercu zawsze dominuje szereg wzniosłych obrazów; nie potrafisz zapomnieć żadnego ich słowa i czynu, ani ich wpływowych słów i rąk. Pozostają oni w twoim sercu zawsze na najwyższym miejscu jako bohaterzy. Jeżeli jednak chodzi o dzisiejszego Chrystusa to wcale tak nie jest. On w twoim sercu jest na zawsze nieistotny i nigdy nie zasługuje na strach. Jest bowiem zbyt zwyczajny, ma zdecydowanie za mały wpływ i całkowicie brak Mu wzniosłości” (Czy jesteś prawdziwie wierzącym w Boga? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To, co Bóg ujawnia w swoich słowach, pomogło mi zobaczyć, że chociaż byłam wierząca, nie było w moim sercu miejsca dla Boga. Czciłam status i władzę, wzniosły wizerunek i elokwencję. Widząc początkowo, że Callie jest utalentowana i elokwentna, że potrafi dobrze omawiać sprawy i od dłuższego czasu jest przywódczynią, błędnie uwierzyłam, że rozumie prawdę i posiada prawdorzeczywistość, więc robi wszystko zgodnie z zasadami. Dlatego gdy kazała mi coś zrobić, po prostu to robiłam, nie zastanawiając się ani nawet nie szukając prawdozasad. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby przede wszystkim zastosować wobec niej rozeznanie. Na pozór czytałam codziennie Boże słowa i pracowałam nad moimi obowiązkami od rana do nocy, ale zasady, które stosowałam w moich obowiązkach, i moje standardy oceny rzeczy nie były oparte na Bożych słowach. Zamiast tego we wszystkich sprawach słuchałam Callie i robiłam wszystko, co powiedziała. Gdy na przykład zajmowałam się sprawą tej siostry, która szerzyła ewangelię, miałam poczucie, że bezpośrednie odrzucenie jej nie było właściwe, ale skoro takie były ustalenia Callie, zaparłam się siebie i ślepo podążałam za nią. Nie szukałam też prawdozasad w sprawie Joan, tylko po prostu robiłam to, co chciała Callie, zabraniając jej przychodzić na zgromadzenia. Potem była sprawa głosowania nad wydaleniem Adalyn. Callie powiedziała, że Adalyn jest antychrystem i chociaż nie miało to dla mnie sensu i wydawało się problematyczne, uznałam, że Callie ma lepsze rozeznanie i lepszy wgląd w ludzi i w rzeczy niż ja. Było to również coś, o czym zadecydowała wspólnie ze współpracownikami podczas omówień, więc nie sądziłam, że mogą się mylić. Czyniłam zło razem z Callie nawet w tak wielkiej sprawie, jak wydalenie kogoś; zgodziłam się wyrzucić Adalyn z kościoła, prawie rujnując jej szansę na zbawienie. Dopiero później dowiedziałam się, że Adalyn, mając poczucie sprawiedliwości, zdemaskowała i zgłosiła złe uczynki Callie i jej gangu. Nie tylko nie chcieli tego zaakceptować, ale pracowali za kulisami, by odegrać się na niej i ją usunąć. Nie karałam celowo siostry Adalyn jak oni, ale też nie szukałam prawdy. Zajęłam stanowisko, które bezpośrednio pomogło Callie i innym w odwecie i wyrządzeniu krzywdy Adalyn. Miałam udział w wyrządzonym przez nich złu. W mojej wierze nie było w moim sercu miejsca dla Boga ani Jego słów; po prostu czciłam talent, doświadczenie, władzę i status. Słuchałam każdego, kto miał status i władzę, kręcąc się wokół nich jak sługa. Wcale nie byłam osobą prawdziwie wierzącą. Bóg nienawidzi zła, a ja wierzyłam w Boga, ale czciłam i podążałam za osobą, byłam nawet zdolna podążać za nią w czynieniu zła i występowaniu przeciwko Bogu. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to był mój poważny problem i jeśli nie będę pokutować, to z pewnością zostanę odrzucona i wyrzucona przez Boga. Później dowiedziałam się, że Callie i ludzie, z którymi pracowała, nie wykonywali praktycznej pracy, byli pochopni i despotyczni oraz w nieuzasadniony sposób uciskali i gnębili innych. Samowolnie redagowali oceny braci i sióstr, a podkolorowując je i fabrykując dowody, starali się wydalić Adalyn, ponieważ ich zdemaskowała i doniosła na nich. Kontrolowali wybory poprzez ukryte manipulacje, awansowali i zwalniali ludzi jak chcieli. Popełnili mnóstwo zła; stwierdzono, że są antychrystami i zostali na stałe usunięci z kościoła. Następnie przywódczyni zapytała innych braci i siostry o ich opinie na temat tego, jak należy postąpić ze mną. Na podstawie tego, jak zachowywałam się podczas pełnienia obowiązku oraz tła moich działań, stwierdzili, że zostałam wprowadzona w błąd i zgodzili się dać mi szansę na pokutę oraz pozwolić mi pozostać w kościele i dalej wypełniać obowiązek. Byłam naprawdę wdzięczna. Postępowałam bez poszukiwania prawdy, współdziałając z antychrystami w ich złu, ale kościół mnie nie wyrzucił. Wciąż dawano mi możliwość pokuty. Byłam naprawdę wdzięczna Bogu za Jego miłosierdzie.
Później przeczytałam fragment Bożych słów, które dały mi pewne rozeznanie co do istoty Callie i jej gangu. Słowa Boga mówią: „Jaki jest główny cel antychrystów, gdy atakują i wykluczają kogoś, kto się z nimi nie zgadza? Dążą oni do stworzenia w kościele sytuacji, w której nikt nie wyraża opinii odmiennej od ich opinii, w której ich władza, ich status przywódcy i ich wszystkie słowa są absolutne. Każdy musi być im posłuszny i nawet jeśli ma inne zdanie, nie wolno mu go wyrażać, jego opinia musi pozostawać ukryta głęboko w sercu. Każdy, kto ośmieli się otwarcie przeciwstawić antychrystowi, staje się jego wrogiem. Antychryst na wszelkie możliwe sposoby będzie utrudniał mu życie i będzie starał się go pozbyć jak najszybciej. Jest to jeden ze sposobów, na jakie antychryści atakują i wykluczają oponentów, by chronić swój status i władzę. Myślą: »Masz prawo mieć inne zdanie, ale nie możesz przedstawiać go wszystkim dokoła, a tym bardziej podważać mojej władzy i statusu. Jeśli masz coś do powiedzenia, możesz mi to powiedzieć na osobności. Jeżeli mówisz to przy wszystkich i ja przez to tracę twarz, to sam się prosisz o kłopoty i będę musiał się tobą zająć!«. Co to jest za usposobienie? Antychryści nie pozwalają innym wypowiadać się swobodnie. Jeśli ktoś ma jakąś opinię – czy to na temat antychrysta, czy czegokolwiek innego – nie może jej po prostu kiedy bądź wypowiadać; musi chronić wizerunek antychrysta. W przeciwnym wypadku antychryst napiętnuje go jako wroga, zaatakuje i wykluczy. Co to jest za natura? To natura antychrysta. A dlaczego tak postępują? Nie pozwalają, by w kościele pojawiały się jakiekolwiek odmienne głosy, nie pozwalają, by ktokolwiek w kościele się im sprzeciwiał, nie pozwalają, by wybrańcy Boży otwarcie omawiali prawdę i mieli rozeznanie co do ludzi. Najbardziej boją się tego, że zostaną ujawnieni i poddani rozeznaniu; nieustannie próbują umacniać swoją władzę i status w ludzkich sercach i uważają, że musi on pozostać niewzruszony. Nie byliby w stanie tolerować niczego, co podważa ich godność, reputację, status czy wartość jako przywódcy albo co stanowi dla nich zagrożenie. Czy nie jest to przejaw złośliwej natury antychrystów? Nieusatysfakcjonowani władzą, którą już posiadają, wzmacniają ją i zabezpieczają, dążąc do wiecznej dominacji. Chcą kontrolować nie tylko zachowanie innych, ale także ich serca” (Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czytanie Bożych słów dało mi pewne zrozumienie złośliwego usposobienia antychrystów. Chcąc zabezpieczyć swoją pozycję, antychryści uznają za wrogów tych, którzy mają wobec nich rozeznanie, którzy potrafią wysuwać sugestie i demaskować ich, i nie cofną się przed niczym, aby takich ludzi gnębić i uciskać. Rzucają na nich nawet fałszywe oskarżenia o wszelkiego rodzaju wyrządzone im krzywdy, aby usunąć ich z kościoła i osiągnąć swój cel, jakim jest utrzymanie władzy w kościele. Jest to najbardziej podstępny i złośliwy aspekt antychrystów. Zrozumiałam, że antychryści mają złośliwe człowieczeństwo, zacięte usposobienie i naprawdę gardzą prawdą i wszystkim, co pozytywne. Callie i inni zachowywali się dokładnie tak, jak opisuje to Bóg. Kiedy niektórzy bracia i siostry uzyskali rozeznanie, a następnie coś im zasugerowali lub donieśli na nich, oni nie tylko nie przyjęli tego od Boga i nie zastanowili się nad sobą, ale samowolnie ich tłumili i doprowadzili do ich wyrzucenia. Adalyn zauważyła, że w swoim postępowaniu naruszają zasady, więc zgłosiła to i zdemaskowała ich, a oni potem zaczęli ją gnębić i fabrykować materiały, by usunąć ją z kościoła. Ale ich dowody były niewystarczające i nie zostały przyjęte przez kościół. Oni jednak nie dali za wygraną i aby pozbyć się Adalyn, przeredagowali nawet oceny innych na jej temat, ubarwiając treść i przekręcając fakty. Twierdzili, że gdy Adalyn coś omawia i pomaga innym, jest antychrystem prowadzącym ludzi na manowce. Przyklejali jej etykietki i potępiali w sposób arbitralny; nie spoczęliby, dopóki Adalyn nie zostałaby usunięta z kościoła. Ci antychryści byli jak wielki czerwony smok, gnębili i atakowali każdego, kto się z nimi nie zgadza, wrabiali ich i wyrządzali krzywdę tylko po to, by umocnić swoją własną pozycję. Nie dopuszczali żadnych innych głosów w kościele, nad którym sprawowali władzę, i karali każdego, kto próbował im coś zasugerować. A ponieważ Carson, inny członek kościoła, często wysuwał propozycje i zwracał uwagę na ich problemy, działali przeciwko niemu za kulisami, zmuszając go do samoizolacji i zastanawiania się nad sobą, nie pozwalając mu na wykonywanie obowiązku. Kipiąc ze złości, powiedzieli nawet, że pomimo jego odizolowania w domu, wciąż nie mogli odpuścić, i nalegali na usunięcie go z kościoła, aż w końcu do tego doprowadzili. Inna przywódczyni kościoła również cierpiała z powodu ich kar i ucisku, ponieważ miała inne zdanie na temat usunięcia Carsona – odsunięto ją od obowiązków.
Zobaczyłam, jak podstępna była naprawdę Callie i jej grupa antychrystów, że byli zdolni do czynienia wszelkiego rodzaju nieludzkich rzeczy, aby krzywdzić braci i siostry, i w ten sposób utrzymać się na swoich pozycjach. Oni nawet nie byli ludźmi. Zadawałam sobie pytanie: jak mogłam adorować i naśladować tak złośliwego antychrysta, czyniąc zło razem z nią? Dlaczego ja, jako osoba wierząca, wciąż czciłam i podążałam za istotą ludzką? Dlaczego ubóstwiałam antychrysta, który czynił tak wiele zła? Później poprzez modlitwę i poszukiwania uzyskałam pewne zrozumienie źródła mojej porażki. Przeczytałam to w słowach Boga: „Niektórzy ludzie potrafią znieść trudności, potrafią zapłacić cenę, na zewnątrz zachowują się bardzo dobrze, są szanowani i cieszą się podziwem innych. Czy waszym zdaniem tego rodzaju zewnętrzne zachowanie można uznać za wcielanie prawdy w życie? Czy można uznać, że taka osoba spełnia intencje Boga? Dlaczego ludzie na widok takich osób zazwyczaj myślą, że zadowalają one Boga, kroczą ścieżką wprowadzania prawdy w życie i podążają drogą Boga? Dlaczego niektórzy tak myślą? Jest tylko jedno wytłumaczenie. A jakie to wytłumaczenie? Otóż dla bardzo wielu ludzi pewne pytania – na przykład, co to znaczy wprowadzać prawdę w życie, co to znaczy zadowalać Boga, co to znaczy autentycznie posiadać prawdorzeczywistość – nie są zbyt jasne. Tak więc niektórzy często dają się sprowadzić na manowce tym, którzy zewnętrznie wydają się uduchowieni, szlachetni, uwzniośleni i wybitni. Jeśli chodzi o tych, którzy potrafią elokwentnie rozprawiać o słowach i doktrynach, których mowa i czyny wydają się godne podziwu, to ludzie, których udało im się zwieść, nigdy nie przyjrzeli się istocie ich działań, zasadom leżącym u podstaw ich czynów ani ich celom. Ponadto nigdy się nie zastanawiali, czy ci ludzie prawdziwie podporządkowują się Bogu ani nie sprawdzili, czy mają w sobie szczerą bojaźń Bożą i wystrzegają się zła. Nigdy nie dostrzegli istoty człowieczeństwa tych ludzi, lecz od pierwszego spotkania, krok po kroku, zaczynają ich podziwiać i czcić, a w końcu uznają ich za swoich idoli. Co więcej, w umysłach niektórych ludzi idole, których czczą, którzy według ich mniemania potrafią porzucić swoje rodziny oraz pracę i na pozór zapłacić za to cenę – to ci, którzy naprawdę zadowalają Boga, naprawdę mogą osiągnąć dobry wynik i dobre przeznaczenie. W ich przekonaniu właśnie tych idoli Bóg pochwala” (Jak poznać Boże usposobienie i efekty, jakie osiągnie Jego dzieło, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Jest tylko jedna pierwotna przyczyna, która skłania ludzi do tak ignoranckich działań, punktów widzenia, jednostronnych opinii i praktyk. Dziś wam to wyjaśnię: powodem jest to, że chociaż ludzie mogą podążać za Bogiem, modlić się do Niego każdego dnia i codziennie czytać Jego wypowiedzi, tak naprawdę nie rozumieją Jego intencji. Tu leży źródło problemu. Gdyby ktoś rozumiał serce Boga, gdyby wiedział, co Bogu się podoba, czym On gardzi, czego chce, co odrzuca, jakich ludzi kocha, a jacy Mu się nie podobają, jaki standard Bóg stosuje w swoich wymaganiach wobec ludzi i jakie podejście przyjmuje przy ich doskonaleniu, to czy taka osoba nadal mogłaby mieć własne opinie? Czy tacy ludzie mogliby tak po prostu oddawać cześć komuś innemu? Czy zwykły człowiek mógłby stać się ich bożkiem? Ludzie, którzy rozumieją intencje Boga, mają nieco bardziej racjonalny punkt widzenia. Nie będą arbitralnie wynosić na piedestał skażonego człowieka ani też – idąc ścieżką wcielania prawdy w życie – nie będą wierzyć, że ślepe przestrzeganie kilku prostych reguł czy zasad jest równoznaczne z wcielaniem prawdy w życie” (Jak poznać Boże usposobienie i efekty, jakie osiągnie Jego dzieło, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Przywódcy i pracownicy bez względu na swoją rangę są tylko zwykłymi ludźmi. Jeśli postrzegasz ich jako swoich bezpośrednich przełożonych, jeśli uważasz, że są lepsi od ciebie, bardziej kompetentni, że powinni ci przewodzić i że we wszystkim przewyższają ludzi dokoła, mylisz się – to tylko twoje złudzenia. A jakie konsekwencje ściągną na ciebie te złudzenia? Doprowadzą do tego, że bezwiednie zaczniesz mierzyć swoich przywódców miarą wymagań nieprzystających do rzeczywistości i nie będziesz potrafił odpowiednio podejść do ich problemów i braków; jednocześnie, choć nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy, bardzo mocno będą cię przyciągać ich rozmach, ich zdolności i talenty, tak że nim się obejrzysz, zaczniesz oddawać im cześć i oni staną się twoim bogiem. Ta ścieżka, od chwili, gdy zaczną być dla ciebie wzorami do naśladowania i obiektami czci, do chwili, gdy staniesz się jednym z ich wyznawców, będzie cię mimowolnie oddalać od Boga. I choć z każdym krokiem będziesz coraz dalej od Boga, to pozostaniesz w przekonaniu, że cały czas za Nim podążasz, że jesteś w Jego domu, w Jego obecności, gdy tymczasem będziesz wiedziony na manowce przez pomocników szatana, antychrystów. Nawet tego nie zauważysz. To bardzo niebezpieczny stan rzeczy” (Punkt szósty, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga obnażyły moje błędne myślenie. Czy ludzie dążą do prawdy, czy nie, oceniałam tylko na podstawie ich zewnętrznego zachowania, ale nie dokonywałam rozeznania co do ich naturoistoty ani nie przyglądałam się ich celom i motywacjom stojącym za ich działaniami. Myślałam, że jeśli dana osoba jest zdolna do poświęceń, ponosi koszty, omawia swoje zrozumienie słów Boga i przejawia dużą samoświadomość, sprawiając wrażenie osoby bardzo uduchowionej, to jest to ktoś, kto dąży do prawdy i posiada prawdorzeczywistość. Dlatego gdy w moich interakcjach z Callie zobaczyłam, że jest dobra w omawianiu i elokwentna, a jej zrozumienie, którym dzieliła się na zgromadzeniach, miało wiele sensu, to uznałam, że dąży do prawdy i posiada prawdorzeczywistość. Co jeszcze bardziej żałosne, błędnie sądziłam, iż bycie liderem przez tak długi czas oznacza, że dąży ona do prawdy. Z powodu tych wszystkich błędnych poglądów, mimo że jej nie znałam, zaczęłam ją podziwiać i czcić, aż w końcu zaczęłam czynić zło razem z nią. Nie oceniałam jej ani nie próbowałam rozeznać jej istoty według słów Bożych, lecz kierowałam się własnymi pojęciami i wyobrażeniami. Chociaż byłam wierząca, czciłam zwykłą osobę i podążałam za nią. Podążałam za antychrystem, popełniając tak wiele zła. Byłam tak otępiała, tak głupia! Kiedy wyraziłam poparcie dla wydalenia Adalyn z kościoła, to nie było tak, że w ogóle nie miałam świadomości. Miałam pewne podejrzenia, ale nie poszłam za wskazówkami Ducha Świętego i nie szukałam prawdy. Zamiast tego kierowałam się pojęciami i wyobrażeniami, myśląc, że przywódcy i pracownicy rozumieją prawdę i posiedli prawdorzeczywistość oraz że mają trafne spojrzenie na sprawy. Tak więc bez próby rozeznania ślepo zgodziłam się z Callie i przystałam na wyrzucenie Adalyn. W tak ważnej sprawie, która miała bezpośredni wpływ na to, czy ktoś może osiągnąć zbawienie, czy nie, błędne usunięcie kogoś może zniszczyć jego szansę na zbawienie – to ohydny grzech! Zlekceważyłam jej życie, pochopnie zgadzając się na jej wydalenie. Była prawdziwie wierząca, ale prawie doprowadziłam do usunięcia jej z kościoła. Co za ogromne wykroczenie! Nie tylko miałam wobec niej dług, ale obraziłam Boga. Nie czyniłam celowo zła i nie karałam Adalyn, ale godząc się na to, szkodziłam jej razem z antychrystem Callie – byłam wspólniczką antychrysta. Chociaż było to tylko zadeklarowanie stanowiska, ujawniło to we mnie bardzo złośliwą naturę, jak również to, że całkowicie brakowało mi miłości do innych. Bracia i siostry, tacy jak Adalyn, którzy mają poczucie sprawiedliwości i są w stanie chronić pracę kościoła, powinni otrzymać ochronę, ponieważ Bóg zbawia tych, którzy dążą do prawdy i mają poczucie sprawiedliwości. Ja jednak działałam jako sługa szatana, zgadzając się na jej wydalenie. Postępując w ten sposób, stałam po stronie tych demonów antychrystów, działających przeciwko Bogu. Jako przywódczyni kościoła powinnam była stać na straży interesów kościoła we wszystkich sprawach i chronić braci i siostry przed krzywdą ze strony antychrystów i złoczyńców. Ale ja podążałam za nimi, bezmyślnie czyniąc zło, uciskając ludzi i doprowadzając do ich wyrzucenia. To było szkodliwe dla braci i sióstr. Z przerażeniem zrozumiałam, jak źle postąpiłam. Nie szukałam prawdy ani nie miałam bogobojnego serca; byłam zupełnie nieświadoma tego, że popełniam tak wielkie zło, nawet myśląc, że stoję na straży pracy kościoła. Byłam tak zdezorientowana i odrażająca! Było tak, jak powiedział ten brat, znajdowałam się na ścieżce destrukcji i pociągałam za sobą innych do piekła. Biorąc pod uwagę moje zachowanie, nie byłoby przesadą, gdyby mnie zwolniono i usunięto z kościoła, ale Bóg dał mi szansę na nawrócenie, pozwalając mi nadal pełnić służbę w kościele. Byłam Bogu naprawdę wdzięczna za okazane mi miłosierdzie i zbawienie. Jednocześnie naprawdę zrozumiałam też to, że skupianie się na zewnętrznych darach i zdolnościach, ślepe adorowanie lidera, czczenie władzy i nieszukanie prawdy w obliczu problemów naprawdę jest niebezpieczne. W każdej chwili mogę zostać wprowadzona w błąd i wykorzystana przez antychrystów i złoczyńców. Czcząc i podążając za osobą, w istocie podążałam za szatanem i byłam wrogiem Boga. Gdybym nadal nie pokutowała, zostałabym odrzucona i wyrzucona przez Boga. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że ta moja porażka nie była po prostu ujawnieniem jakiegoś zepsucia lub popełnieniem błędu – była wielkim złem, a ja sama prawie sprowadziłam na siebie zgubę.
Później przeczytałam więcej Bożych słów, które pokazały mi właściwe podejście do liderów i pracowników. Słowa Boga mówią: „Kiedy ktoś zostaje wybrany przez braci i siostry na przywódcę lub wyznaczony przez dom Boży do wykonania określonej pracy czy pełnienia pewnego obowiązku, nie znaczy to, że taka osoba otrzymuje wyjątkowy status lub tożsamość ani że rozumie liczniejsze i głębsze prawdy niż pozostali, a tym bardziej nie znaczy to, że ta osoba jest w stanie podporządkować się Bogu i że Go nie zdradzi. Oczywiście nie znaczy to również, że zna ona Boga i że ma w sobie bojaźń Bożą. W istocie tacy ludzie nie osiągnęli żadnej z powyższych rzeczy. Awans i przygotowywanie rozumiane są tu w najprostszym znaczeniu tych słów i nie są równoznaczne z tym, że ci ludzie zostali z góry przeznaczeni i zaaprobowani przez Boga. Awans i pielęgnowanie tych ludzi oznacza po prostu, że zostali awansowani i czeka ich przygotowywanie, a ostateczny efekt tego procesu zależy od tego, czy taka osoba dąży do prawdy i czy jest w stanie wybrać ścieżkę podążania za prawdą. Kiedy więc ktoś w kościele zostaje awansowany i jest szkolony do roli przywódcy, jest on jedynie awansowany i przygotowywany w podstawowym znaczeniu tego słowa; nie oznacza to, że jest już wyszkolonym i kompetentnym przywódcą, że jest zdolny do podjęcia pracy przywódcy i może wykonywać prawdziwą pracę – tak nie jest. Większość ludzi nie potrafi dostrzec tych rzeczy i opierając się wyłącznie na własnych wyobrażeniach, podziwia tych, którzy zostali awansowani. To błąd. Bez względu na to, od jak wielu lat ci ludzie wierzą w Boga, czy ci, którzy są promowani, naprawdę posiadają prawdorzeczywistość? Niekoniecznie. Czy są w stanie wdrażać ustalenia dotyczące pracy domu Bożego? Niekoniecznie. Czy mają poczucie odpowiedzialności? Czy są lojalni? Czy są w stanie się podporządkować? Czy potrafią szukać prawdy, gdy napotkają problem? Wszystko to jest niewiadomą. Czy ci ludzie mają serca bojące się Boga? I jaką siłę mają ich serca bojące się Boga? Czy są w stanie nie postępować według własnej woli? Czy potrafią szukać Boga? Czy wykonując pracę przywódcy, są w stanie często stawać przed Bogiem, by poszukiwać Jego intencji? Czy potrafią poprowadzić innych do prawdorzeczywistości? Z całą pewnością nie są w stanie tego wszystkiego uczynić. Nie zostali jeszcze przeszkoleni i mają zbyt mało doświadczenia, więc nie są do tego zdolni. Dlatego promowanie i szkolenie kogoś nie oznacza, że ta osoba rozumie już prawdę ani że jest już zdolna wykonywać swoje obowiązki na zadowalającym poziomie. (…) Po co to mówię? Aby wszyscy się dowiedzieli, że muszą właściwie podchodzić do różnego rodzaju utalentowanych osób promowanych i szkolonych w domu Bożym, że nie należy takim osobom stawiać surowych wymagań oraz że, oczywiście, nie należy też mieć na ich temat nierealistycznych opinii. Głupotą jest również nadmiernie ich podziwiać. Stawianie im zbyt surowych wymagań jest nieludzkie i nierealistyczne. Jaki jest zatem najrozsądniejszy sposób ich traktowania? Należy odnosić się do ich jak do zwykłych ludzi, a kiedy pojawi się potrzeba, aby zwrócić się do kogoś z jakimś problemem, któremu należy się przyjrzeć, trzeba z nimi porozmawiać, wzajemnie ucząc się od siebie i uzupełniając się. Ponadto wszyscy muszą mieć oko na to, czy przywódcy i pracownicy wykonują realną pracę, czy wykorzystują prawdę do rozwiązywania problemów; to są standardy i zasady pozwalające ustalić, czy przywódca lub pracownik spełnia oczekiwania. Jeśli są oni w stanie radzić sobie z ogólnymi problemami i je rozwiązywać, to są kompetentni. Ale jeśli nie potrafią naprawić zwyczajnych problemów, to nie nadają się na przywódców ani pracowników i należy ich szybko odsunąć od obowiązków. Wybierzcie kogoś innego i nie opóźniajcie dzieła domu Bożego. Opóźnianie dzieła domu Bożego szkodzi wam samym i innym, nie służy nikomu” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (5), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Ze słów Boga dowiedziałam się, że wybór osoby na przywódcę lub pracownika albo awans do jakiejś pracy nie oznacza, że posiada ona prawdorzeczywistość, że jest oddana Bogu lub boi się Go. Jeśli ktoś nie dąży do prawdy, stanie się fałszywym przywódcą lub antychrystem, zostanie zdemaskowany i wyrzucony. Liderzy i pracownicy mają więcej szans, by praktykować i biorą na siebie większy ciężar, aby doświadczyć Bożego dzieła. Jednak żaden z nich nie został udoskonalony – mają zepsute usposobienie, tak samo jak wszyscy inni, więc zanim zyskają prawdę i osiągną zmianę usposobienia, mogą być samowolni w swojej pracy i postępować wbrew zasadom. Wszyscy oni muszą przejść przez Boży sąd, objawienie i przycinanie oraz otrzymać nadzór od innych. Jeśli przywódcy i pracownicy postępują zgodnie z prawdozasadami i stoją na straży dzieła kościoła, wybrany lud Boży powinien ich wspierać i współdziałać w ich pracy. Jeśli natomiast postępują wbrew zasadom, obierają złą drogę i nie wykonują praktycznej pracy, należy ich przyciąć i zdemaskować, aby sprawdzić, czy mogą przyjąć prawdę, pokutować i zmienić się. Jeśli są w stanie pokutować i się zmienić, to znaczy, że są prawymi ludźmi i mogą przyjąć prawdę. Jeżeli jednak tego nie robią, jeżeli atakują i uciskają innych, to nie są prawymi ludźmi, należy ich zgłosić i zdemaskować. Tylko traktowanie przywódców i pracowników zgodnie z prawdozasadami jest zgodne z wolą Bożą. Ale wcześniej nie patrzyłam na rzeczy w oparciu o Boże słowa. Nie miałam żadnego rozeznania co do Callie i innych, ale po prostu ślepo ich uwielbiałam, a to doprowadziło do tego, że podążałam za antychrystami, wyrządzając nieodwracalne zło. Czytanie słów Boga dało mi ścieżkę praktyki i od tego momentu chciałam skupić się na szukaniu prawdozasad we wszystkim, patrzeć na rzeczy i ludzi zgodnie ze słowami Boga, chciałam przestać być tak głupią ignorantką i ślepo podążać za innymi, jak to czyniłam w przeszłości.
Później zauważyłam, że kiedy pewna wyższa przywódczyni omawiała z nami wybory liderów kościoła, bardzo się denerwowała i chciała załatwić wszystko, nie skupiając się na omawianiu prawdozasad. Pewnego razu podczas zgromadzenia omawiała temat dostosowania czyjegoś obowiązku, ale na spotkanie zdążyła przybyć jedynie połowa członków, zanim jej wykład dobiegł końca. Następnie kazała nam przedstawić swoje stanowiska. Ponieważ połowa ludzi nie słyszała jej wcześniejszych wypowiedzi i nie znała odpowiednich prawdozasad, nie mieli jak określić swojego stanowiska. Zebranie nie mogło być kontynuowane i atmosfera zrobiła się naprawdę niezręczna. Widziałam, że ona nie prowadzi braci i sióstr do wejścia w prawdozasady, tylko spieszy się, aby zakończyć tę sprawę i mieć to za sobą. Przypomniałam sobie swoje doświadczenie, kiedy dałam się zwieść antychrystowi, oraz konsekwencje, jakie przyniosło ślepe podążanie za nią. Nie chciałam samowolnie podążać za kimś, dopóki nie poznam zasad. Zwróciłam się więc do kilku sióstr, by wspólnie poszukać odpowiedzi w tej sprawie. Jedna z nich powiedziała, że w innych kościołach ta przywódczyni przeprowadziła wybory w ten sam sposób, nie przestrzegając zasad. Uznałam, że skoro ta liderka wykonywała pracę bez uzyskania wsparcia od innych, to znaczy, że jest z nią jakiś problem. Jej nieudolność poprowadzenia nas do wejścia w prawdę, jako przywódczyni, miałaby wpływ na cały kościół, więc powinnam wskazać jej te problemy. Z drugiej strony obawiałam się, że może mnie uciszyć, jeśli jej to zasugeruję. Jednak myśląc o tym, jak w przeszłości czyniłam zło wraz z antychrystami, bałam się, że mogę znów ślepo podążyć za jakąś osobą, nie strzegąc interesów kościoła. Czułam wewnętrzny konflikt. Przyszłam więc przed oblicze Boga i modliłam się, szukając drogi postępowania. Potem zobaczyłam ten fragment słów Boga: „Jakie podejście powinni mieć ludzie do traktowania przywódcy albo współpracownika? Jeśli to, co robi przywódca bądź pracownik, jest słuszne i zgodne z prawdą, możesz go słuchać. Jeśli to, co robi, jest złe i niezgodne z prawdą, możesz go nie słuchać i zdemaskować, sprzeciwić się mu i wyrazić odrębną opinię. Jeżeli nie potrafi wykonywać rzeczywistej pracy albo popełnia złe uczynki, zaburzając pracę kościoła i ukazuje się jako fałszywy przywódca, fałszywy pracownik bądź antychryst, to możesz użyć własnego rozeznania, obnażyć go i zgłosić” (Punkt trzeci: Wykluczają i atakują tych, którzy dążą do prawdy, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże wyposażyły mnie w zasady, które mogę wcielić w życie. Jeżeli lider lub pracownik zachowuje się niewłaściwie, możesz z miłości omówić prawdę, aby mu pomóc – jest to zgodne z Bożą wolą. Rozmyślając nad moimi przeszłymi niepowodzeniami, bardzo wyraźnie dostrzegłam, że jest to dla mnie szansa, by wcielić prawdę w życie. Powinnam działać zgodnie ze słowem Bożym, a nie wstrzymywać swoje propozycje z obawy przed prześladowaniem. I tak skontaktowałam się z tą liderką i opowiedziałam jej o wszystkich problemach, jakie zauważyłam w jej pracy w tym czasie, a ona to wszystko przyjęła. Na zebraniu kilka dni później usłyszałam jej wyznanie, że otrzymała pewne wskazówki i pomoc od członków kościoła w zakresie jej obowiązku, a dzięki autorefleksji dostrzegła, że droga, którą podążała i jej praca były ostatnio niepozbawione problemów. Problemy i niedociągnięcia, które jej wskazałam, były częścią jej refleksji i na tej podstawie starała się zrozumieć zasady, dowiedziała się też, jak radzić sobie z podobnymi problemami i odpowiednio do nich podchodzić. Byłam naprawdę szczęśliwa i dziękowałam Bogu za to, że poprowadził mnie do praktykowania prawdy. Czułam się w sercu ogromny spokój.
Dzięki tym doświadczeniom zrozumiałam, że jako osoba wierząca, która nie przykłada wagi do poszukiwania prawdy, ale ślepo adoruje innych ludzi i podąża za nimi, mogę w każdej chwili popełnić zło i działać przeciwko Bogu. Dostrzegłam również Bożą mądrość: On pozwala, by antychryści pojawiali się w kościele, abyśmy mogli zyskać rozeznanie, odrzucić siły szatana i nie dać się już zwodzić i kontrolować antychrystom. Kiedy będziemy umieli zidentyfikować antychrystów i przestaniemy bezkrytycznie oddawać im cześć, wtedy służba tych antychrystów będzie skończona i będą mogli zostać usunięci z kościoła. Chociaż doświadczyłam pewnych niepowodzeń i potknięć, które dały mi do myślenia, to dzięki tym błędom udało mi się zmienić swoje niewłaściwe spojrzenie i perspektywy, a to pozwoliło mi przestać ślepo czcić i naśladować innych ludzi. Nauczyłam się w różnych sytuacjach szukać prawdozasad i starałam się być kimś, kto naprawdę podąża za Bogiem. Wszystko to osiągnęłam całkowicie dzięki Bożemu przewodnictwu. Dziękuję za to Bogu!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.