Bez zazdrości lżej się oddycha
W styczniu 2017 roku zostałam przydzielona do obowiązku podlewania w ramach kościoła. Byłam bardzo wdzięczna Bogu za możliwość uczenia się w tej roli i postanowiłam spełniać ją sumiennie i dobrze. Po jakimś czasie zaczęłam odnosić sukcesy, czy to pomagając braciom i siostrom poprawić ich stan, czy rozmawiając z nimi w czasie spotkań. Bracia, siostry i przywódcy kościoła mieli o mnie wysokie mniemanie, a ja zaczęłam być z siebie bardzo zadowolona, ponieważ dobrze sobie radziłam.
W czerwcu przywódcy wyznaczyli siostrę Wenjing do spełniania obowiązku ze mną, prosząc, bym pomagała jej w razie potrzeby, na co z radością się zgodziłam. W czasie wspólnej pracy okazało się, że siostra Wenjing dąży do prawdy, ma niezły charakter i umie się dobrze wysławiać. Powoli zaczęłam robić się nieufna. Myślałam: „Jeszcze trochę się podszkoli i mnie prześcignie. Nasi bracia i siostry na pewno zaczną ją podziwiać, przywódcy skupią się bardziej na jej talencie, a wtedy ja popadnę w zapomnienie”. To, czego się obawiałam, w końcu się wydarzyło. Pewnego dnia po zgromadzeniu poszłam do przywódcy kościoła, by przekazać mu świadectwa spisane przeze mnie i siostrę Wenjing. Po przeczytaniu ich przywódca powiedział z uśmiechem: „Artykuł siostry Wenjing jest całkiem niezły. Opisuje praktyczne doświadczenia i ma bardzo lekkie pióro”. Słysząc pochwały pod adresem siostry Wenjing, byłam bardzo nieszczęśliwa. Pomyślałam: „Siostra Wenjing ma dobry charakter, to prawda. Ale ja rozwiązałam więcej problemów od niej. W tym jestem od niej lepsza. Muszę pracować ciężej – nie może mnie prześcignąć, bo stracę swoją pozycję”.
Kilka dni później siostra Wenjing napisała kolejny artykuł ze świadectwem. Przywódczyni naszego kościoła go przeczytała i ponownie pochwaliła charakter siostry Wenjing oraz pozytywny ton jej artykułu. Mnie poprosiła o dopracowanie mojego tekstu. Zjeżyłam się na jej słowa i zaczęłam winić przywódczynię, myśląc: „Ciągle opowiadasz o dobrym charakterze Wenjing. We wszystkim jest ode mnie lepsza? Siostra Wenjing musi odwiedzić tylko kilka miejsc zgromadzeń, więc ma dużo czasu na pisanie artykułów. Gdybym nie była taka zajęta pracą kościoła, też miałabym dość wolnego na pisanie”. Miałam już dość słuchania, jak ją chwalą, więc odparłam tylko bez ogródek: „Ja też dobrze piszę”. Tydzień później inna przywódczyni kościoła chwaliła artykuł siostry Wenjing jako wyjątkowo praktyczny i zachęcała ją do częstszego pisania, jednocześnie prosząc mnie, żebym brała z niej przykład. Byłam bardzo zdenerwowana – siostra Wenjing jest tu od niedawna i już napisała dwa artykuły, za które zebrała pochwały przywódców kościoła. Ja spełniam ten obowiązek już od jakiegoś czasu, ale napisałam dopiero jeden – co pomyślą o mnie przełożeni? Czy uznają, że nie umiem sobie zorganizować czasu, że nie jestem skłonna cierpieć albo ponosić kosztów, by pisać artykuły? Już zostałam zdeklasowana przez jakość wspaniałego charakteru siostry Wenjing, a teraz pisała takie artykuły, przez które przywódcy na pewno uznają, że jest ode mnie lepsza. Jeśli będzie pisała je dalej, postawi mnie w jeszcze gorszym świetle. Postanowiłam, że znajdę sposób, by była ciągle zajęta, żeby nie miała czasu na pisanie artykułów, a wtedy różnica między nami nie będzie dla przywódców taka widoczna. W celu podtrzymania własnego statusu w kościele, zaczęłam zwiększać nacisk na nią i przydzieliłam jej kilka grup spotykających się na rozmowy. Widząc, jak była zajęta, rozważałam, czy odebrać jej kilka zadań, ale pomyślałam: „Jeśli nie będziesz taka zajęta, będziesz miała czas na pisanie tych artykułów. Lepiej, żebyś była zajęta”. Pewnego wieczoru przyłapałam ją na pisaniu i srogim tonem domagałam się od niej szczegółowego raportu ze wszystkich podlegających jej grup. Okazało się, że kilku nowych wyznawców ma problemy, które pozostają nierozwiązane. Upomniałam ją, że nie spełnia swojego obowiązku wystarczająco sumiennie. Kiedy skończyłam ją sztorcować, spuściła głowę i milczała.
Miesiąc później przywódczyni kościoła zauważyła, że siostra Wenjing nie odnosi sukcesów ze swoimi grupami, a niektóre z ich problemów pozostawały nierozwiązane. Zapytała mnie, co się dzieje. Pomyślałam: „Miałaś o niej takie wysokie mniemanie, ale teraz nie osiąga takich wyników w spełnianiu swoich obowiązków, więc zaraz zmienisz o niej zdanie”. Ku mojemu zaskoczeniu poprosiła mnie, żebym więcej pomagała! Byłam bardzo niechętna. „Skupiasz się tylko na siostrze Wenjing” pomyślałam. „Ma lepszy charakter niż ja. Jeśli wciąż będę jej pomagać, w końcu mnie zastąpi”. Zaczęłam szukać wymówek, ale przywódczyni mnie przejrzała. Obnażyła moją samolubność i podłość, i powiedziała, że nie podtrzymuję pracy domu Bożego. Dodała też, że siostra Wenjing ma dobry charakter i warto ją szkolić, że mam z nią rozmawiać i jej pomagać i że nie powinnam się skupiać na własnym statusie i reputacji. Później zmusiłam się, żeby spytać siostrę Wenjing, czy miała problemy w spełnianiu obowiązku. Widziałam, że jest przy mnie skrępowana i nie chciała mówić otwarcie. Powinno być to dla mnie sygnałem, by się nad sobą zastanowić, ale nie lubiłam jej i pomyślałam: „Próbowałam jej pomóc, ale nie chce nic powiedzieć”. Stopniowo mój duch stawał się mroczniejszy. W czasie omawiania pracy kościoła, byłam nieświadoma liczby oczywistych problemów, które się pojawiły. Im częściej ją widywałam, tym bardziej irytowała mnie jej obecność. Pewnego dnia zobaczyłam, jak popełnia błąd i wpadłam w złość. Upomniałam ją ostro, mówiąc: „Omówiłyśmy już ten problem, a ty nadal go nie rozwiązałaś. Zawsze przykładasz się do pisania artykułów – szkoda, że nie jesteś tak samo staranna w spełnianiu obowiązku!” Po tym wybuchu siostra Wenjing czuła się stłamszona i nie odważyła się napisać więcej artykułów. Wiedziałam, że ją skrzywdziłam, ale nie mogłam się opanować – zawsze przy niej wpadałam w złość, nawet gdy nie chciałam. Ja też cierpiałam, więc modliłam się do Boga, by pomógł mi wyjść z tego stanu.
W czasie zgromadzenia następnego dnia siostra Wenjing powiedziała, że odnosi wrażenie, że jej braki są zbyt poważne, nie nadaje się do obecnego stanowiska i chce wrócić do poprzedniego. Słysząc to, pomyślałam: „Czy to z powodu bólu, który jej zadałam? Jeśli to prawda, to dopuściłam się czegoś naprawdę złego”. Poczułam przypływ paniki i strach. Spytałam ją o powód takiej decyzji i omawiałam z nią wolę Bożą, by jej pomóc. Po rozmowie jej stan zdecydowanie się poprawił i – na szczęście – powiedziała, że jest skłonna dalej spełniać swój obowiązek. Wtedy odwiedziła nas przywódczyni. Kiedy dowiedziała się, że tłamsiłam siostrę Wenjing do tego stopnia, że ta nie chciała już ze mną pracować, bardzo ostro się ze mną rozprawiła. Powiedziała: „Czemu nie możesz spokojnie z nią rozmawiać i pomóc jej, kiedy widzisz, że popełnia błędy? Zamiast tego wybuchasz i źle ją traktujesz. Ostatnio twoje wyniki są rażąco niskie – musisz poważnie się nad sobą zastanowić”. Jej słowa bardzo mnie dotknęły. Miałam łzy w oczach; poczułam się niesprawiedliwie potraktowana i zaprotestowałam: „Jeśli wyniki są ostatnio gorsze, to nie tylko moja wina – dlaczego rozprawiasz się tylko ze mną?” Ale wtedy wspomniałam słowa Boga: „Jeśli wierzysz w Boże zwierzchnictwo, musisz wierzyć, że codzienne wydarzenia, czy są dobre, czy złe, nie dzieją się przypadkowo. To nie tak, że ktoś celowo jest dla ciebie surowy bądź cię atakuje; to wszystko tak naprawdę zostało zaplanowane przez Boga. Dlaczego Bóg planuje te wszystkie rzeczy? Nie po to, by ujawnić, kim naprawdę jesteś, lub by cię zdemaskować; zdemaskowanie cię nie jest ostatecznym celem. Ostatecznym celem jest cię udoskonalić i cię zbawić” („By osiągnąć prawdę, musisz uczyć się od ludzi, spraw i rzeczy wokół siebie” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). To prawda – Bóg zezwalał, żebym natykała się na tych wszystkich ludzi, wydarzenia i rzeczy. To nie tak, że przywódczyni kościoła celowo chciała sprawiać mi trudności; zawiniło moje zepsute usposobienie, nad którym musiałam się zastanowić i je naprawić. Musiałam przestać szukać wymówek i narzekać – musiałam mieć posłuszne serce i przyjąć to, co się działo. Kiedy tak na to spojrzałam, poczułam się mniej rozżalona wszystkim, co zaszło.
Tej nocy nie mogłam zasnąć, ale przewracałam się z boku na bok. Przeżywałam od nowa wszystkie wydarzenia tego dnia, jakbym oglądała film. Wciąż pytałam siebie: „Jeśli Bóg zaplanował, żeby przywódczyni mnie przycięła i się ze mną rozprawiła, czego powinno mnie to nauczyć? Jak traktowałam siostrę Wenjing?” Wiedziałam, że miała dobry charakter, ale nie chciałam się od niej uczyć – zamiast tego próbowałam z nią rywalizować. Chciała pisać artykuły niosące świadectwo o Bogu, ale ja próbowałam zniszczyć jej entuzjazm. Jak mogłam zrobić coś tak podłego? Co ja sobie myślałam i skąd pojawiły się takie myśli?
Następnego dnia przeczytałam w czasie praktyki duchowej: „Są tacy, którzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej wartościowi, że inni będą poważani, podczas gdy oni sami są zaniedbywani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i odrzucają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o własnych interesach, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę obowiązków innych ludzi ani dobra domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością. Jeśli naprawdę potrafisz liczyć się z wolą Boga, wówczas będziesz umiał sprawiedliwie traktować innych ludzi. Jeśli będziesz wspierał dobrą osobę i dzięki tobie nabierze ona kwalifikacji, co sprawi, że w domu Bożym pojawi się kolejna utalentowana osoba, czyż nie łatwiej będzie ci wtedy wykonywać twoją pracę? Czy w ten sposób nie wykażesz należytej lojalności w tym obowiązku? Jest to dobry uczynek przed Bogiem; jest to minimum sumienia i rozsądku, jakie powinien posiadać ten, kto jest przywódcą” („Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). „Jakże okrutny jest rodzaj ludzki! Przebiegłość i intrygi, rzucanie się na siebie nawzajem, walka o sławę i majątek, wzajemna rzeź – czy to wszystko dobiegnie kiedyś końca? Mimo setek tysięcy słów wypowiedzianych przez Boga nikt się nie opamiętał. Ludzie robią wszystko dla swoich rodzin, synów i córek, dla dobra własnych karier, dla perspektyw na przyszłość, stanowiska, próżności i pieniędzy, dla pożywienia, ubioru i ciała. Ale czy istnieje ktoś, kto rzeczywiście podejmuje działania przez wzgląd na Boga? Nawet pośród tych, którzy w swych działaniach mają wzgląd na Boga, tylko nieliczni Go znają. Ilu ludzi nie działa dla swoich własnych korzyści? Ilu nie ciemięży czy wyklucza innych, aby chronić swoje własne stanowisko?” (Nikczemni z pewnością zostaną ukarani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga dokładnie opisywały mój stan. Okazało się, że rywalizowałam z siostrą o uznanie i reputację. Byłam więźniem swego pragnienia sławy i statusu, i nie mogłam się uwolnić. Odkąd zaczęłam spełniać ten obowiązek z siostrą Wenjing i okazało się, że ma dobry charakter, pisze z pasją artykuły o osobistych doświadczeniach i jest chwalona przez przywódców kościoła, byłam zazdrosna i nie chciałam tego zaakceptować. Stawałam z nią do walki i rywalizowałam we własnym umyśle. Powierzyłam jej wiele grup, żeby nie miała czasu na pisanie artykułów, a kiedy zaczęła mieć problemy w spełnianiu obowiązku, nie dość, że jej nie pomogłam, ale nawet ją upominałam, aż stała się bierna i stłamszona. Wiedziałam, że ma dobry charakter i warto ją szkolić, i że powinnam więcej jej pomagać, ale zazdrościłam jej jej talentów i nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie przewyższył. Gdy zrozumiałam, że jest ode mnie lepsza, czułam zazdrość i złośliwość. By utrzymać własny status i reputację, nie tylko jej nie pomogłam, ale nękałam ją, usiłując zniszczyć jej entuzjazm do pisania artykułów. Byłam taka złośliwa i nikczemna! Bóg okazał mi łaskę, pozwalając na szkolenie się w obowiązku podlewania. Jednak nie spełniałam obowiązku właściwie, aby odpłacić za Bożą miłość, ale stałam się zazdrosna o talenty Wenjing i rywalizowałam z nią o sławę i zyski. Nie miałam ani grama sumienia czy rozumu. Poczułam żal i wyrzuty sumienia, więc modliłam się, prosząc Boga, by pomógł mi znaleźć źródło tego problemu.
Następnie przeczytałam słowa Boże: „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Rozważając słowa Boga, zrozumiałam, że sława i zyski to kajdany, którymi szatan nas pęta i narzędzia, dzięki którym nas deprawuje. Nie byłam w stanie samodzielnie uwolnić się z kajdan i pęt sławy i zysku, ponieważ moje cele życiowe, pomysły i poglądy zawsze były błędne. Nie prowadziłam się w oparciu o słowa Boga i zgodnie z Jego wymaganiami – żyłam według z szatańskich zasad, które szatan wpaja nam wszystkim: „Pragnienie bycia lepszym od innych”, „Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół” czy „Ludzie powinni zawsze starać się być lepszymi niż im współcześni”. Czy to w szkole, czy w życiu zawodowym, całymi dniami zawsze dążyłam do zdobycia sławy i zysku, do bycia numerem jeden i zaspokojenia swojej ambicji, by się wyróżniać z tłumu. Po przyjęciu wiary w Boga nadal żyłam zniewolona przez reputację i status. Kiedy spełniając obowiązek byłam chwalona i podziwiana przez braci i siostry, a moja żądza sławy, zysku i statusu była zaspokajana, rozkoszowałam się radością z wyróżniania się i czułam szczęście. Ale kiedy zobaczyłam, że siostra Wenjing jest ode mnie lepsza, zazdrościłam jej talentów. Bałam się, że mnie przyćmi i zagrozi mojej pozycji, więc zrobiłam, co mogłam, by ją stłamsić i nękać, nawet przez chwilę nie biorąc pod uwagę interesów domu Boga ani jej uczuć. W tym momencie zobaczyłam, że stałam się oddaną niewolnicą sławy i zysku, i że dążąc do tych rzeczy, straciłam sumienie i rozum, stałam się podstępna, złośliwa, coraz bardziej samolubna i podła, i urzeczywistniałam jedynie wizerunek diabła szatana. Sława, zysk i status naprawdę stały się narzędziami, którymi szatan zdeprawował i usidlił mnie, abym opierała się Bogu i Go zdradziła. Pomyślałam o tych antychrystach, którzy zostali kiedyś wygnani z domu Bożego: nad wszystko inne cenili status. W imię statusu wykluczali i nękali swoich braci i siostry, a także bez namysłu karali i wydalali ludzi. W końcu, popełnili różne złe uczynki i zostali wydaleni. Ujawniłam swoje antychrystowe usposobienie moim traktowaniem i zachowaniem wobec siostry Wenjing. Wiedziałam, że jeśli nie przyjmę sądu i oczyszczenia Bożego i poważnie się nie pokajam, prędzej czy później zostanę wydalona tak samo jak ci antychryści. Widziałam, że to niebezpieczna sytuacja, że ciemność w moim duchu i niedociągnięcia w spełnianiu obowiązku stanowiły surowy sąd i dyscyplinę Bożą. Bóg chciał, żebym zastanowiła się nad sobą i zawróciła, porzuciła złą ścieżkę, którą podążałam, zanim będzie za późno.
Więc modliłam się do Boga, prosząc Go, by pokierował mnie ku ścieżce praktykowania. Wtedy przeczytałam te Jego słowa: „Rozważcie jedno: jakiego rodzaju zmian dokonać musi dana osoba, jeśli chce uniknąć zniewolenia przez takie okoliczności, być w stanie się z nich wyplątać i uwolnić się od utrapienia i więzów, jakie nakładają na nią te rzeczy? Co musi taki ktoś uzyskać, zanim będzie naprawdę wolny i wyzwolony? Z jednej strony, musi przeniknąć do sedna pewnych spraw: sława, majątek i pozycja to jedynie narzędzia i metody, którymi posługuje się szatan, aby poddać ludzi skażeniu, schwytać w swe sidła, skrzywdzić i stać się przyczyną ich zdeprawowania. Musisz najpierw w teorii zyskać jasne pojmowanie tych spraw. Ponadto musisz nauczyć się rezygnować z tych rzeczy i odsuwać je na bok. (…) Musisz nauczyć się odpuszczać i odkładać te rzeczy na bok, rekomendować innych i pozwalać im się wyróżniać. Nie walcz ani nie spiesz się, by skorzystać z chwili, kiedy tylko napotkasz okazję, by się wyróżnić lub zyskać sławę. Musisz nauczyć się rezygnować, ale nie możesz odkładać na później wykonywania swoich obowiązków. Bądź osobą, która skromnie pracuje w ukryciu i która nie popisuje się przed innymi podczas lojalnego wykonywania swoich obowiązków. Im bardziej będziesz rezygnować z prestiżu, pozycji i własnych interesów, tym staniesz się spokojniejszy, tym więcej miejsca otwierać się będzie w twoim sercu i tym bardziej poprawiać się będzie twój stan. Im bardziej zaś będziesz walczyć i rywalizować, w tym większym mroku będziesz się pogrążać. Jeśli w to nie wierzysz, sam się przekonaj! Jeśli będziesz chciał odmienić ten mroczny stan i sprawić, by takie rzeczy nie miały nad tobą władzy, to musisz najpierw odłożyć je na bok i z nich zrezygnować” („Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Zapisy wypowiedzi Chrystusa dni ostatecznych”). „Funkcje te nie są te same. Istnieje jedno ciało. Każdy wykonuje swój obowiązek, każdy na swoim miejscu i najlepiej jak potrafi – na każdą iskrę przypada wszak jeden rozbłysk światła – dążąc do osiągnięcia życiowej dojrzałości. W ten sposób Ja będę usatysfakcjonowany” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 21, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga ukazały mi ścieżkę praktykowania. Pokazały mi, że kiedy pojawiały się u mnie zazdrosne myśli, muszę modlić się do Boga i porzucić swoje skażone plany, odrzucić moje własne interesy, przedkładać pracę domu Bożego przed wszystko inne i brać pod uwagę wolę Boga. Wszyscy mamy swoje mocne i słabe strony – ale Bóg chce, żebyśmy uczyli się wzajemnie ze swoich mocnych stron, by wynagradzać słabości, żeby każdy mógł zająć swoje stanowisko i możliwie najlepiej spełniać swoją rolę. Siostra Wenjing miała dobry charakter i dążyła do prawdy. Bóg sprawił, że została moją współpracownicą, nie po to, żebym zazdrościła jej umiejętności albo prześcigała się z nią w popisywaniu, ale żebym uczyła się z jej mocnych stron i nadrabiała własne słabości. W taki sposób Bóg okazał mi dobroć. Musiałam poprawić moje nastawienie: Kiedy inni byli ode mnie lepsi i mieli mocne strony, musiałam stawić czoła faktom i przyznać się do własnych słabości i braków. Musiałam uczyć się od mojej siostry. Spełniałam swój obowiązek już od pewnego czasu i rozumiałam część zasad. Dlatego musiałam zrobić wszystko, co mogłam, by pomóc siostrze, żebyśmy mogły wspólnie i harmonijnie spełniać nasz obowiązek.
Później opowiedziałam siostrze Wenjing o skażeniach, jakie ujawniałam. Przeprosiłam ją, a ona otworzyła przede mną swoje serce i opowiedziała mi o tym, co ta sytuacja ją nauczyła. Pocieszała i zachęcała mnie, a ja czułam wstyd i wyrzuty sumienia. Później, kiedy widziałam, że ma problemy w spełnianiu obowiązku, czasami myślałam: „Jeśli pomogę jej rozwiązać ten problem, przywódcy zobaczą tylko, że ona dobrze się spisała. Nikt się nie dowie, że jej pomogłam. Tylko ona będzie miała szansę na wyróżnienie i popisanie się”. Dlatego miałam opory, żeby jej pomóc – ale szybko zdawałam sobie sprawę, że ponownie próbuję z nią rywalizować o sławę i zyski, więc modliłam się do Boga, by pomógł mi poprawić moje motywy i pomagałam jej z własnej inicjatywy. Z czasem mój stan się poprawił. Nie czułam już tego bólu i przygnębienia, które spoczywało na dnie mojego serca, a moje relacje z siostrą Wenjing stały się dużo bardziej harmonijne. Opowiadała mi otwarcie, w jakiem jest stanie i co pozyskała, a moje serce wypełniały słodycz i radość.
Doświadczenie to pozwoliło mi rozpoznać prawdziwe zepsucie mojej zazdrości i moje złośliwe człowieczeństwo. Wywołało u mnie nienawiść do siebie samej, ale jednocześnie pomogło mi zdobyć praktyczne zrozumienie sprawiedliwego usposobienia Boga. Pomogło mu wyzwolić się z kajdan i ograniczeń własnej zazdrości i zaznałam spokoju i stabilności, która płynie z prowadzenia się zgodnie z Bożym słowem prawdy. Dało mi też wolę dążenia do prawdy, odrzucenia zepsutego usposobienia i dobrego spełniania obowiązku. Dziękujmy za zbawienie Boże!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.