Gdy pragnienie statusu wymyka się spod kontroli

29 stycznia 2023

Autorstwa Xin Yi, Chiny

W lipcu dwa tysiące dwudziestego roku zajmowałam się podlewaniem wraz z bratem Zhao Zhijian i siostrą Li Muxin. Oni rozpoczynali szkolenie, więc pomagałam im pojąć zasady i wdrażać się w pracę tak szybko, jak to było możliwe, a gdy czegoś nie rozumieli, zwracali się wtedy do mnie. Po jakimś czasie dostrzegłam zalety w obydwojgu. Zhijian miał dobry charakter i chwytał zasady w lot, a Muxin potrafiła wiele zdziałać – była zorganizowana i sprawnie pracowała. Gdy przydzielono im zadanie, umieli szybko znaleźć słowa Boga, by rozwiązać problemy nowych wiernych. Czułam, że na ich tle wypadam blado. Nie potrafiłam tak sprawnie działać i nie chwytałam wszystkiego tak szybko. Potrzebowałam czasu na przemyślenie problemów nowych. Miałam wrażenie, że wszystko idzie mi wolniej i jest mi trudniej niż im. Gdy lepiej wdrożyli się w naszą pracę, z czasem wszystko zaczęło kręcić się wokół nich. Czasami musieliśmy razem odpowiadać na pytania podlewających, bo ja nie wyrabiałam się ze wszystkimi zadaniami. Muxin mówiła: „Nie martw się, na proste pytania możemy odpowiedzieć bezpośrednio”. Słysząc to, czułam się niezręcznie. Czy nie chcieli omawiać ze mną spraw, bo bali się, że za wolno pracuję i wszystko opóźnię? Czułam się pominięta, jak jeszcze nigdy dotąd. Rozżalona zastanawiałam się, czemu brakowało mi charakteru. Nie umiałam myśleć nieszablonowo i szybko reagować. Nie byłam tak młoda ani mądra jak oni – wszystko tak sprawnie im szło. Czy odtąd miałam być tą najmniej zdolną? Co sobie o mnie myśleli? Mogliby uznać, że choć od tak dawna podlewam nowych, wciąż idzie mi słabiej niż im, mimo że szkolili się dopiero co. Gdyby tak myśleli, byłoby mi głupio. Nie chciałam, by sądzili, że się nie nadaję, więc pracowałam potajemnie i poświęcałam więcej czasu na codzienne spotkania z nowymi i szukanie słów Boga, które pomogłyby rzucić światło na ich trudności. Nawet pranie i jedzenie wydawało mi się wtedy stratą czasu i dużo się modliłam, prosząc Boga o pomoc w lepszym wypełnianiu obowiązków. Ale stało się wręcz odwrotnie – bez względu na to, jak się starałam, szło mi coraz gorzej. Niebawem kompletnie zabrakło mi zapału do pracy i obarczałam partnerów licznymi problemami do rozwiązania. Sądziłam, że brak mi charakteru, więc lepiej, bym zajmowała się tym, co umiem. Mój stan się pogarszał, a do obowiązków podchodziłam coraz bierniej. Przestałam dostrzegać problemy w swojej pracy. Widząc, że jestem w złym stanie, partnerzy zaproponowali rozmowę, ale nic do mnie nie docierało. Nie potrafiłam wyjść z tego stanu i czasem problemy nie były rozwiązywane na czas, co odbijało się na skuteczności mojego podlewania.

Gdy przywódczyni dowiedziała się, w jakim jestem stanie, przyszła porozmawiać. Powiedziała, że to nie wina charakteru, lecz rozbuchanego pragnienia reputacji i pozycji i że muszę jak najszybciej zmienić ten stan rzeczy, by nie opóźniać pracy. Pojęłam, że jestem w złym stanie, brak mi poczucia odpowiedzialności za obowiązki i nie umiem rozwiązywać problemów jak dawniej. Nie czułam oświecenia płynącego od Ducha Świętego. Byłam otępiała. Pomyślałam o tym, co powiedział Pan Jezus: „Kto bowiem ma, temu będzie dodane i będzie miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co ma(Mt 13:12). Musiałam robić coś wbrew woli Boga, skoro skrywał przede mną swoje oblicze. Trochę wystraszona pomodliłam się: „Boże, ciężko mi w pracy i nie czuję Twojego przewodnictwa. Oświeć mnie i poprowadź. Pozwól mi zastanowić się nad sobą i pojąć moje problemy, bym zmieniła swój kiepski stan”. Później znalazłam słowa Boga opisujące mój stan. Bóg mówi: „Pan Jezus powiedział kiedyś: »Kto bowiem ma, temu będzie dodane i będzie miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co ma« (Mt 13:12). Jakie jest znaczenie tych słów? Znaczą one, że jeśli nawet nie wykonujesz swojego obowiązku czy zadania, jeśli się im nie poświęcasz, Bóg zabierze ci to, co kiedyś należało do ciebie. Co to znaczy »zabierze«? Jak to odbierasz jako człowiek? Możliwe, że nie udaje ci się osiągnąć tego, na co pozwala ci twój charakter i talenty, nic nie czujesz i jesteś zupełnie jak niewierzący. Właśnie tak czuje się człowiek, któremu Bóg zabiera wszystko. Jeśli opuszczasz się w swoim obowiązku, nie płacisz ceny i nie jesteś szczery, Bóg zabierze to, co było kiedyś twoje, odbierze ci prawo do wykonywania twojego obowiązku, nie przyzna ci tego prawa. (…) Jeśli wypełnianie obowiązków zawsze wydaje ci się pozbawione sensu, jeśli wydaje ci się, że nie ma nic do zrobienia i nie możesz się zmusić, by wnieść jakiś wkład, jeśli nigdy nie doznajesz oświecenia i czujesz, że nie masz żadnej mądrości ani przenikliwości, z których mógłbyś skorzystać, to jest to problem: pokazuje to, że nie masz właściwej motywacji czy właściwej ścieżki do wypełniania swojego obowiązku, Bóg tego nie pochwala, a twój stan jest nieprawidłowy. Musisz zastanowić się nad sobą: »Dlaczego brak mi ścieżki w wypełnianiu mojego obowiązku? Studiowałem to zagadnienie i leży ono w zakresie moich zawodowych kompetencji – nawet jestem w tym dobry. Dlaczego więc mimo starań nie potrafię zastosować swojej wiedzy? Czemu nie mogę wykorzystać jej w praktyce? Co się dzieje?«. Czy to przypadek? Tu jest problem. Kiedy Bóg kogoś błogosławi, staje się on inteligentny i mądry, przenikliwy we wszystkich sprawach, a także bystry, czujny i szczególnie zręczny; będzie miał talent i będzie natchniony we wszystkim, co robi, i będzie myśleć, że wszystko, co robi, jest bardzo łatwe i że żadna trudność nie może mu przeszkodzić – jest błogosławiony przez Boga. Jeśli ktoś uważa, że wszystko jest bardzo trudne i bez względu na to, co robi, zachowuje się niezręcznie, niedorzecznie i nie ma o tym najmniejszego pojęcia, co to oznacza? Oznacza to, że nie ma Bożego przewodnictwa i nie ma Bożego błogosławieństwa. Niektórzy ludzie mówią: »Przykładałem się, więc czemu nie widzę Bożych błogosławieństw?«. Jeśli po prostu przykładasz się i wytężasz, ale nie starasz się postępować zgodnie z zasadami, wtedy swoje obowiązki wykonujesz mechanicznie. Jak mógłbyś zobaczyć Boże błogosławieństwa? Jeśli zawsze wykonujesz swoje obowiązki niedbale i nigdy nie jesteś sumienny, nie zostaniesz oświecony przez Ducha Świętego i nie będziesz mieć Bożego przewodnictwa ani Jego dzieła, a twoje działania nie przyniosą żadnych owoców. Bardzo trudno jest należycie wykonać obowiązek lub dobrze załatwić jakąś sprawę, opierając się jedynie na ludzkiej sile i wykształceniu. Wszyscy myślą, że coś tam wiedzą, że mają pewne umiejętności, ale pracują byle jak i zawsze wszystko idzie nie tak, wywołując lawinę komentarzy i śmiechu. To jest problem. Ktoś ewidentnie może być bardzo przeciętny, ale myśli, że posiada smykałkę i nikomu nie ustępuje. Ma to związek z problemem obecnym w ludzkiej naturze(Jedynie będąc uczciwym można żyć jak prawdziwa istota ludzka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po ich przeczytaniu zaczęłam trochę panikować. Ostatnio wszystko było dla mnie trudne i męczące. Nie dostrzegałam problemów w pracy i czułam się bezradna w obliczu kłopotów, z którymi radziłam sobie wcześniej. To dlatego, że tkwiłam w stanie buntu, a Bóg skrywał przede mną swoje oblicze. Zrobiłam się nieczuła i otępiała jak ciemna idiotka. Od dość dawna podlewałam nowych wiernych i rozumiałam pewne prawdy wizji oraz część zasad. Na zdrowy rozum powinnam była z czasem radzić sobie lepiej, ale w obowiązkach szło mi coraz gorzej. Wcale nie czułam przewodnictwa Ducha Świętego, a moja postawa wobec obowiązków brzydziła Boga. Widziałam w Jego słowach Bożą sprawiedliwość i świętość. Gdy Bóg obdarza błogosławieństwem lub coś odbiera, to zgodnie z zasadami. Jeśli ludzie dają z siebie wszystko i wkładają serce w wypełnianie obowiązków, a motywuje ich zadowalanie Boga, łatwo im zyskać dzieło Ducha Świętego. Wiele rozumieją i dostrzegają problemy w swojej pracy oraz wiedzą, jak je rozwiązać. Radzą sobie coraz lepiej i lepiej. A jeśli ludzie nieszczerze podchodzą do obowiązków i zawsze myślą o reputacji i pozycji, trudno im zyskać dzieło Ducha Świętego. Stają się otępiali i głupi i nie potrafią wykazywać się zaletami, które przejawiali do tej pory. W ten sposób nie da się dobrze pełnić obowiązków. Przemyślałam, w jakim byłam wtedy stanie. Gdy zaczęłam pracować z partnerami, najpierw przyjmowałam ciężar na swoje barki i pomagałam im jak najszybciej się uczyć, ale gdy zobaczyłam, że prędko robią postępy i pod każdym względem są lepsi niż ja, poczułam się zagrożona – bałam się, że stracę pozycję liderki, i zbłądziłam. Nie chciałam, by widzieli, że kiepsko sobie radzę, więc ślęczałam po nocach nad pracą. Żeby lepiej mi szło podlewanie, więcej czasu poświęcałam na spotkania z nowymi. Lecz bez względu na to, jak ciężko pracowałam i się poświęcałam, nie dorównywałam partnerom. Wszystkimi siłami z nimi konkurowałam. Prosiłam nawet Boga, by pomógł mi osiągać lepsze wyniki i ocalić twarz. To było nierozsądne. Wykorzystywałam i oszukiwałam Boga – nie tak wypełnia się obowiązki. Z poczuciem winy pomodliłam się: „O Boże, goniąc za reputacją i pozycją, nie wywiązywałam się z obowiązków. Szkodziłam dziełu podlewania. Pragnę okazać skruchę”.

Potem przeczytałam fragment słów Boga, który bardzo mi pomógł. Bóg Wszechmogący mówi: „To, czy potrafisz dobrze wykonywać swój obowiązek, nie zależy od twoich predyspozycji, jakości twojego charakteru, twojego człowieczeństwa, twoich możliwości lub umiejętności; sprowadza się natomiast do tego, czy jesteś kimś, kto akceptuje prawdę i czy jesteś w stanie wprowadzić ją w życie. Jeśli potrafisz wcielać prawdę w życie i sprawiedliwie traktować innych, to uda ci się harmonijnie z nimi współpracować. Kluczem do tego, czy dana osoba może dobrze wykonywać swoje obowiązki i harmonijnie współpracować z innymi, jest to, czy potrafi zaakceptować prawdę i być jej posłuszna. Charakter ludzi, talenty, umiejętności, wiek itp. nie są najważniejsze, wszystkie te rzeczy są drugorzędne. Najważniejszą rzeczą jest sprawdzenie, czy dana osoba kocha prawdę i czy umie ją praktykować. Po wysłuchaniu kazania ci, którzy kochają prawdę i potrafią ją praktykować, przyznają, że jest ono słuszne. W prawdziwym życiu, kiedy natkną się na ludzi, zdarzenia i przedmioty, urzeczywistnią te prawdy. Wprowadzą prawdę w życie, stanie się ona ich własną rzeczywistością i częścią ich życia. Stanie się źródłem wskazówek i zasad, według których będą postępować i działać; stanie się tym, co urzeczywistniają i okazują. Ci, którzy nie kochają prawdy, po wysłuchaniu kazania również przyznają, że jest ono słuszne, i myślą, że wszystko rozumieją. Zapisali doktryny w swoich sercach, ale jakich używają zasad i wskazówek, kiedy się nad czymś zastanawiają? Zawsze rozważają wszystko zgodnie z własnymi interesami; nie zastanawiają się nad niczym używając prawdy. Boją się, że praktykowanie prawdy doprowadzi ich do porażki i boją się, że inni ich osądzą i będą na nich patrzeć z góry – boją się utraty twarzy. Rozważają wszystko w tę i z powrotem, a na koniec dochodzą do wniosku: »Będę po prostu chronić swój status, reputację i interesy, to jest najważniejsze. Kiedy te sprawy zostaną zabezpieczone, będę zadowolony. Jeśli te rzeczy nie zostaną zabezpieczone, praktykowanie prawdy nie da mi szczęścia ani nie sprawi przyjemności«. Czy jest to osoba, która kocha prawdę? Absolutnie nie(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych pojęłam, że wypełnianie obowiązków to nie tylko kwestia charakteru, talentu czy wieku. Najważniejsze jest to, by kochać prawdę i wprowadzać ją w życie. Jeśli ktoś jej nie kocha i nie praktykuje, a gdy cokolwiek mówi lub robi, myśli tylko o reputacji i pozycji, zamiast działać na rzecz kościoła, choćby miał najlepszy charakter i największy talent, trudno mu będzie spełnić obowiązek. Zawsze sądziłam, że osoba o dobrym charakterze i potrafiąca myśleć nieszablonowo, sprawdzi się, a ludzie starsi i bez charakteru nie podołają, choćby pracowali najciężej, jak potrafią. Nie rozumiałam prawdy, lecz patrzyłam na ludzi i sprawy przez pryzmat własnych wyobrażeń. Byłam ciemną ignorantką. Bóg każdego obdarza innym charakterem i talentem i wymaga od nas odmiennych rzeczy. Kościół oddelegowuje nas do wspólnej pracy, by każdy z nas wykorzystał swoje zalety i byśmy uzupełniali się nawzajem, niwelując słabości. Wspólnie dobrze wypełniamy obowiązki. Dzięki dwóm partnerom o porządnym charakterze mogliśmy pracować sprawniej, szybciej rozwiązywać problemy, i nie mielimy opóźnień w pracy. Gdybym potrafiła wznieść się ponad swoje ego i uczyć od innych, szybciej robiłabym postępy, prawda? Nie miałam charakteru jak moi partnerzy, ale i aż takich braków, by nie być w stanie pracować. Gdy miałam właściwie nastawienie, naprawdę przykładałam się do obowiązków i traktowałam je serio, łatwiej dostrzegałam problemy i szybciej potrafiłam je rozwiązać. Musiałam przestać myśleć o tym, co było dobre albo złe dla mojej reputacji czy pozycji. Później starałam się spełniać wymagania Boga, nie konkurować już z partnerami i wkładać w obowiązki serce. Stopniowo się zmieniałam a wraz ze mną mój stan i w pracy szło mi coraz lepiej.

Byłam w szoku, gdy niebawem znalazłam się w tym samym położeniu. Kilkoro nowych wiernych, którzy właśnie przyjęli dzieło Boga w dniach ostatecznych, przeniesiono do naszego kościoła. Zhijian i ja odpowiadaliśmy za podlewanie ich. Choć on zajmował się podlewaniem od niedawna, potrafił znaleźć słowa Boże dobrze pasujące do problemów nowych i jego omówienia były bardzo zrozumiałe. Ja mogłam rozwiązać część ich problemów, ale nie umiałam mówić tak przejrzyście. Nowym wiernym omówienia Zhijian podobały się bardziej niż moje. Zazdrościłam mu. Zhijian zrobił postępy tak szybko, w tak krótkim czasie, a mi dotarcie do tego poziomu zajęło wiele lat. Czułam się od niego gorsza. Gdy widziałam, że ludzie zwracają się do Zhijian z problemami, których nie rozumieli, zieleniałam z zazdrości. To wiele zmienia, gdy ktoś ma dobry charakter. Nie tylko zyskiwał podziw w oczach innych, ale też musiał mniej się wysilać, a i tak miał lepsze wyniki. Gdybym miała taki charakter jak Zhijian, może i ja byłabym podziwiana. Ale byłam już po pięćdziesiątce i brakowało mi charakteru. Nieważne, jak ciężko bym pracowała, utkwiłam na tym poziomie. Nim się obejrzałam, już straciłam cały zapał do pracy. Gdy nowi wierni zadawali mi pytania na spotkaniu, odsyłałam ich do Zhijian i dodawałam tylko kilka prostych uwag. Byłam coraz bardziej bierna w pracy i co dzień oddalałam się od Boga. Podczas modlitwy nie wiedziałam, co mówić, a czasem, w nocy, zasypiałam w trakcie. Dostrzegłam swój groźny stan i zaczęłam szukać prawdy, rozmyślać. Widząc, że brakuje mi charakteru, zniechęciłam się do pracy i zrobiłam bierna. Jakie zepsute usposobienie się za tym kryło?

Później przeczytałem więcej słów Bożych. „Nie pozwól, żeby ktokolwiek miał się za doskonałego, wybitnego i szlachetnego albo wyróżniającego się na tle innych. Wszystko to ma swoje źródło w aroganckim usposobieniu i ignorancji ludzi. Wiecznie uważanie siebie za wybitnego – to jest spowodowane przez aroganckie usposobienie. Nieakceptowanie swoich niedoskonałości i nieumiejętność stawienia czoła swoim błędom i niepowodzeniom – to efekt aroganckiego usposobienia. Niepozwalanie, by inni byli wyżej lub by byli lepsi – to efekt aroganckiego usposobienia. Niedopuszczanie, by inni byli ponadprzeciętni lub silniejsi – to efekt aroganckiego usposobienia. Niepozwalanie innym, by mieli lepsze przemyślenia, sugestie i poglądy niż się samemu ma, a kiedy tak jest, popadanie w negatywne myśli, odmawianie rozmów, czucie się udręczonym i zniechęconym oraz zdenerwowanym – to efekty aroganckiego usposobienia(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże opisywały mój stan. Porównywałam się do partnerów, a widząc, że nie dostaję do nich, zniechęcałam się i wycofywałam. Winne było aroganckie usposobienie. Przez swoją arogancję nie potrafiłam właściwie spojrzeć na swoje słabości i niedostatki. Nie umiałam pogodzić się z tym, że inni byli ode mnie lepsi i zdolniejsi. Widząc, że partnerzy są mocniejsi niż ja pod każdym względem i zaczynają grać pierwsze skrzypce oraz zyskują podziw i aprobatę innych, czułam się nieswojo, nie na miejscu i nie umiałam się z tym pogodzić. Choć wiedziałam, że mam gorszy charakter niż inni, nie potrafiłam tego przed sobą przyznać. Po cichu stale konkurowałam z partnerami. Z determinacją rywalizowałam z nimi i porównywałam się do nich. A nie mogąc ich prześcignąć, zniechęcałam się i brakowało mi energii do pracy. Moje aroganckie usposobienie brało nade mną górę. Byłam arogancką ignorantką.

Pomyślałam o fragmencie słów Boga, który mówi o usposobieniu antychrystów. Bóg mówi: „Dla antychrysta status i prestiż są całym jego życiem i życiowym celem. Cokolwiek robi, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na mój prestiż? Czy zrobienie tego podniesie mój prestiż? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myśli, co wystarczająco dowodzi, że ma usposobienie i istotę antychrysta; inaczej nie zastanawiałby się nad tymi problemami. Można powiedzieć, że dla antychrystów status i prestiż nie są jakimś dodatkowym wymogiem ani czymś nieistotnym, bez czego mogliby się obejść. Są częścią natury antychrystów, są w ich kościach, we krwi – są czymś wrodzonym. Antychrystom nie jest obojętne, czy posiadają status i prestiż – nie taka jest ich postawa. Jaka więc ona jest? Status i prestiż są ściśle związane z ich codziennym życiem, ich codziennym stanem, tym, do czego na co dzień dążą. I tak dla antychrystów status i prestiż są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, o co zabiegają, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiej pozycji. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota. Gdyby znaleźli się głęboko w górskiej dżungli, i tak nie porzuciliby pogoni za statusem i prestiżem. Można umieścić ich w dowolnej grupie ludzi, a i tak będą potrafili myśleć wyłącznie o statusie i prestiżu. Chociaż antychryści również wierzą w Boga, uważają, że dążenie do statusu i prestiżu jest równoznaczne z wiarą w Boga i przydają mu taką samą wagę. To znaczy, że krocząc ścieżką wiary w Boga, dążą również do osiągnięcia własnego statusu i prestiżu. Można powiedzieć, że w swoich sercach antychryści wierzą, że wiara w Boga i dążenie do prawdy są dążeniem do statusu i prestiżu; dążenie do statusu i prestiżu jest również dążeniem do prawdy, a zdobycie statusu i prestiżu jest równoznaczne z zyskaniem prawdy i życia. Jeśli czują, że nie mają prestiżu i statusu, że nikt ich nie podziwia, nie czci ani za nimi nie podąża, to wpadają w wielką frustrację, dochodzą do wniosku, że nie ma sensu wierzyć w Boga, że nie ma w tym żadnej wartości, i mówią sobie: »Czy taka wiara w Boga jest porażką? Czy jest beznadziejna?«. Często rozważają takie rzeczy w sercach, zastanawiają się, jak znaleźć dla siebie miejsce w domu Bożym, jak zdobyć wielkie uznanie w kościele, by ludzie słuchali ich słów i wspierali ich działania, by wszędzie za nimi podążali; by mogli zdobyć głos w kościele i dobrą opinię, by mogli się cieszyć przywilejami i statusem – często rozmyślają o takich sprawach. Za tym tacy ludzie gonią(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga demaskujące usposobienie antychrystów były dla mnie wzruszające i trudne. Pogoń za reputacją i pozycją to nie chwilowy poryw, ale ich głęboko zakorzeniony sposób na życie. Oni cenią pozycję ponad wszystko, jest dla nich równie ważna co życie. Antychryści zawsze walczą o głos i nie uśmiecha im się mieć kogoś nad sobą. Potrzebują szacunku i podziwu innych, by mieć jakikolwiek zapał do pracy. Bez tego zniechęcają się i obijają, a nawet całkowicie tracą zainteresowanie wiarą. Czym moje zachowanie różniło się od postawy antychrysta? Gdy inni cenili mnie i podziwiali, miałam motywację do pełnienia obowiązków, ale kiedy partnerzy wyprzedzili mnie na każdym polu, a moje pragnienie pozycji nie znalazło ujścia, nie czułam już ciężaru obowiązku na barkach. Podlewanie jest teraz tak ważne, tak wielu nowych wiernych pilnie tego potrzebuje. Powinnam była pomóc im poznać prawdę i pojąć dzieło Boga, by jak najszybciej wylać dla nich fundamenty pod prawdziwą drogę. Ale ja nie przykładałam się do tego. W moim sercu było miejsce wyłącznie dla reputacji i pozycji, wszystko inne zwalałam na Zhijian. Nie wypełniałam obowiązku, jak należało. Brakowało mi człowieczeństwa! Bez cienia żalu nie wywiązywałam się z obowiązków. Gdy moja reputacja i pozycja słabły, to było dla mnie tak bolesne jak utrata życia. Kalkulowałam zyski i straty, a przy tym opadałam z sił i zniechęcałam się. Miałam nadzieję stać się jak moi partnerzy o lepszym charakterze. Pragnęłam, by wszyscy pytali mnie o rzeczy, których nie rozumieją, i chcieli ze mną dyskutować, by życie grupy koncentrowało się wokół mnie. Za tym ciągle goniłam i do tego właśnie dążyłam. Skupiałam się na tym, by skłonić innych do podziwiania mnie. Takie dążenia i zapatrywania na sprawy cechują antychrystów, prawda? Jako że kroczyłam niewłaściwą ścieżką i straciłam przewodnictwo Ducha Świętego, nie wywiązywałam się z obowiązków, choć powinnam była. Nawet gdybym zdobyła wyższą pozycję i podziw wśród innych, i tak skończyłabym wygnana przez Boga. Gdy to pojęłam, zaczęłam się bać. Goniąc za statusem, sprzeciwiałam się Bogu. Chciałam zrezygnować z niewłaściwych dążeń i konkurowania z innymi. Pragnęłam wypełniać swój obowiązek, jak należy.

Zaczęłam więc szukać ścieżki praktyki. Pomyślałam o tych słowach Boga. „Jak należy postępować, aby dobrze wykonywać obowiązki? Należy robić to z całego serca i angażując całą swoją energię. Zaangażowanie całego serca i energii oznacza skupienie wszystkich myśli na wypełnianiu obowiązków i odsunięcie na bok wszelkich innych spraw, a następnie spożytkowanie swojej energii, wykorzystanie całej swojej mocy, a także swojego charakteru, talentów, zalet i tego, co się zrozumiało, na potrzeby wykonania zadania. Jeśli wykazujesz się postawą rozumiejącą i akceptującą i masz dobry pomysł, musisz podzielić się nim z innymi. Tym właśnie jest harmonijna współpraca. W ten sposób będziesz swoje obowiązki wykonywać dobrze i osiągniesz satysfakcjonujące wyniki. Jeśli zawsze chcesz brać wszystko na siebie i samodzielnie dokonywać wielkich rzeczy, jeśli zawsze chcesz, by uwaga skupiała się na tobie, a nie na innych, to czy wypełniasz swój obowiązek? To, co czynisz, nazywa się autokracją; robisz przedstawienie. Jest to zachowanie szatańskie, a nie wypełnianie obowiązków. Nikt, niezależnie od tego, jakie ma zalety, zdolności czy szczególne talenty, nie może całej pracy brać na siebie; każdy musi nauczyć się harmonijnie współpracować, jeśli ma dobrze wykonywać pracę kościoła. Dlatego też harmonijna współpraca jest zasadą praktykowania, jeśli chodzi o wypełnianie obowiązków. O ile oddajesz się całym sercem, poświęcasz całą swoją energię i całą swoją wierność oraz ofiarujesz wszystko, co tylko możesz, to wykonujesz swoje obowiązki dobrze(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże wskazały mi ścieżkę praktyki. Charakter nie ma znaczenia. Jeśli tylko będę szczerze i dobrze pracować z innymi, starać się ze wszystkich sił i robić to, co powinnam tak, jak należy, bez żadnych gierek, będę postępować zgodnie z wolą Boga. Bóg dał naszej trójce różne charaktery i mocne strony, żebyśmy uzupełniali siebie nawzajem. Moi partnerzy mieli porządny charakter i pracowali sprawnie, dostrzegali to, co najważniejsze. To rekompensowało moje niedostatki. Nieco brakowało mi charakteru, ale za to byłam od nich starsza, więc mogłam zaoferować nieco pełniejszy i ostrożniejszy ogląd na sprawy. Wszyscy mamy jakieś zalety i możemy razem pracować dla dobra naszego dzieła. Lecz zamiast szukać prawdy, porównywałam auty partnerów do moich, a to pchnęło mnie ku bierności i zniechęceniu, co przeszkadzało mi wypełniać obowiązki. Teraz widzę, że naprawdę byłam głupia. Z nowym spojrzeniem na sprawy byłam w stanie więcej zdziałać, pełniąc obowiązki. Jeśli miałam jakieś trudności albo problemy, omawiałam je z partnerami. Gdy nie krępował mnie charakter ani wiek, byłam w pracy bardziej wyluzowana. Gdy działamy razem, by uwydatniać zalety każdego z nas, możemy współpracować w harmonii. Wówczas wszyscy pracują sprawnie i odnosimy wspólne sukcesy w podlewaniu.

Przypomniała mi o czymś, co powiedział Bóg: „Niezależnie od tego, czy obowiązki wypełniacie wspólnie w większej, czy w mniejszej grupie, niezależnie od tego, w jakich robicie to okolicznościach i kiedy, pamiętajcie o jednym – bądźcie zgodni. Żyjąc w tym stanie, możecie otrzymać dzieło Ducha Świętego(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy wyrzekniemy się reputacji i pozycji i będziemy współpracować, uzyskamy przewodnictwo Ducha Świętego i dobre wyniki w pracy.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze