Słowa Boga jako lustro
Po przyjęciu dzieła Boga w dniach ostatecznych, dzięki lekturze Jego słów zaczęłam rozumieć, że jeśli ktoś chce osiągnąć zmianę usposobienia i sprowadzić swoją wiarę w Boga na właściwe tory zbawienia, to najpierw powinien zdobyć samowiedzę. Tylko przyjmując sąd i karcenie słów Boga, poznając siebie przez pryzmat Jego słów oraz osiągając zrozumienie rozmaitych własnych szatańskich usposobień i własnej zdeprawowanej istoty, można znienawidzić siebie, odrzucić cielesność i nigdy więcej nie robić niczego, co byłoby buntem bądź sprzeciwem wobec Boga. Dopiero kiedy autentycznie pozna się prawdę o swoim własnym zepsuciu, można szczerze dążyć do prawdy, poszukiwać prawdy i przekładać słowa Boga na prawdziwe życie, własne doświadczenie i wcielać je w praktykę. Tylko w ten sposób można stopniowo wkroczyć w prawdę i osiągnąć zmianę usposobienia, dlatego więc samowiedza jest taka ważna. Dlatego też, czytając słowo Boga, starannie zestawiałam samą siebie ze słowem, za pomocą którego Bóg obnaża człowieka. Cokolwiek się ze mną działo, mogłam rozpoznać swoje braki i niedoskonałości. Czułam, że jestem w stanie zrozumieć siebie. Jednak to dzięki objawieniu udzielonemu przez Boga byłam w stanie dostrzec, że nie rozumiem siebie we właściwy sposób, stosownie do słowa Boga.
Pewnego dnia poszłam z naszą przywódczynią do banku, żeby wypłacić trochę kościelnych pieniędzy. Kiedy odliczono pieniądze i wypisano potwierdzenia, pomyślałam o braciach i siostrach z kościoła, których KPCh aresztowała niedawno za nauczanie ewangelii. Okrutne prześladowania wiary religijnej przez KPCh ostatnio się przybrały na sile, zaostrzyła się inwigilacja kościoła, a partia próbowała wszystkiego, by przejąć kościelny majątek. Zasugerowałam więc, by na wszelki wypadek zniszczyć wszystkie wcześniejsze potwierdzenia wypłat. Nieoczekiwanie, przywódczyni odpowiedziała: „Gdybyśmy zniszczyli wszystkie potwierdzenia, to nie mielibyśmy żadnych dowodów. A co gdybyś ukradła pieniądze i wydała je na siebie?” Kiedy usłyszałam te słowa, nie wiedziałam, co myśleć, ale z pewnością poczułam, że znieważono mnie, kwestionując moją uczciwość; było to bardzo trudne do przełknięcia. Pomyślałam: „Tylko Judasz mógłby tak postąpić. Za kogo ty mnie masz? Przez te wszystkie lata szłam za Bogiem i jestem dobrą osobą. Jak mogłabym zrobić coś takiego? Przecież pracuję dla kościoła od tylu lat i nigdy nie popełniłam żadnej pomyłki związanej z finansami, dlaczego więc miałabym ukraść kościelne pieniądze? Czy w jakikolwiek sposób przypominam Judasza?” Im więcej o tym myślałam, tym opanowywał mnie większy gniew. Im więcej o tym myślałam, tym mocniej czułam, że przywódczyni patrzyła na mnie z góry i skrzywdziła mnie. Było mi tak przykro, że niemal doprowadziło mnie to do łez.
W tym rozżaleniu nagle przypomniałam sobie słowa Boga: „Wszystko - nasze środowisko i otaczający nas ludzie, sprawy i przedmioty wokół nas – istnieje za przyzwoleniem Jego tronu” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 6, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Pomyślałem wtedy: Dlaczego Bóg stworzył sytuację, w której ta siostra odezwała się do mnie w ten sposób? Czego Bóg chce mnie nauczyć? Zaczęłam się nad tym zastanawiać i moje serce stopniowo się uspokajało. Zaczęłam analizować swoją przepełnioną żalem reakcję na komentarz siostry. Czy nie miała racji, gdy powiedziała „A co gdybyś ukradła pieniądze i wydała je na siebie”? Bóg powiedział, że człowiek zawsze i wszędzie zdolny jest do wyparcia się sprawiedliwości i odrzucenia Boga. Ani jedna osoba spośród zdeprawowanej ludzkości nie zasługuje na absolutne zaufanie. Czy naprawdę miałabym być wyjątkiem od tej reguły? Poza tym, jak bardzo zmieniło się moje usposobienie? Jak wiele prawdy osiągnęłam? Jeśli nie osiągnęłam prawdy i nie zmieniło się moje usposobienie, to dlaczego inni nie mają postrzegać mnie w ten sposób i na jakiej podstawie mam o sobie myśleć jako o szlachetnej i czystej? No i skąd mam wiedzieć, że nigdy nie zdefraudowałabym pieniędzy kościoła? Słowa Boga mówią: „(…) Bóg przypomina wszystkim ludziom, że bez względu na to, jak dojrzałe jest twoje życie, jak głębokie są twoje doświadczenia, jak wielka jest twoja pewność siebie i bez względu na to, gdzie się urodziłeś oraz dokąd zmierzasz, tkwiąca w twojej naturze skłonność do zdradzania Boga może objawić się w dowolnym czasie i miejscu. Oto, co Bóg chce powiedzieć każdemu człowiekowi: wrodzonym elementem natury każdego człowieka jest skłonność do zdradzania Boga” (Słowa Chrystusa, gdy chodził pośród kościołów, Wstęp, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Natura człowieka jest przepełniona naturą szatana; ludzie są egocentryczni, samolubni, chciwi i ekstrawaganccy” („Ludzie mają zbyt dużo wymagań wobec Boga” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Czy te słowa rzeczywiście obnażają wszystkich innych oprócz mnie? Zdradzenie Boga tkwi w ludzkiej naturze, a każdy jest z natury chciwy – czy ja mam być wyjątkiem? Czy to, co powiedziała siostra, było niezgodne z faktami? Zazwyczaj, kiedy czytam słowa Boga, wydaje mi się, że potrafię świadomie przeanalizować siebie samą w świetle objawienia Jego słów. Kiedy jednak siostra, nie podchodząc do sprawy emocjonalnie, oceniła mnie i załatwiła sprawę zgodnie z objawieniem słów Boga na temat natury i istoty człowieka, wstąpiła we mnie złość. Czyż nie ujawniało to, że nie znam siebie według słów Boga? Czy nie oznaczało to, że nie posiadam prawdziwego zrozumienia mojej wewnętrznej szatańskiej natury? Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że moja samowiedza przy czytaniu słów Boga sprowadzała się tylko do teoretycznego uznania i werbalnego zrozumienia. Nie opierałam rozumienia własnej natury i istoty na objawieniu słowa Boga. Dlatego też przytrafiła mi się następująca sytuacja: podczas rozmowy we wspólnocie mówiłam o samowiedzy w jasny i dobrze uargumentowany sposób oraz potakiwałam głową, gdy omawialiśmy słowa, za pomocą których Bóg obnaża zdeprawowaną istotę człowieka; ale gdyby spojrzeć prawdzie w oczy, wolałabym umrzeć, niż przyznać się, że jestem przykładem takiej osoby, którą Bóg obnaża. Kiedy się nad tym zastanowiłam, zdałam sobie sprawę, że jest to także opis moich minionych zachowań: tyle razy deklarowałam, że brak mi człowieczeństwa i rozsądku, ale kiedy inni ludzie mówili, że brakuje mi człowieczeństwa i rozsądku, ponieważ jestem zepsuta, natychmiast stanowczo zaprzeczałam i uparcie się broniłam; wiele razy sama przyznawałam, że niedbale wykonuję swoje obowiązki, kiedy jednak inni ludzie zwracali mi na to uwagę, zawsze szukałam każdego możliwego sposobu obrony i usprawiedliwienia, by oczyścić się z zarzutów; wiele razy deklarowałam w obecności innych ludzi, że jestem osobą słabego charakteru i nierozgarniętą, kiedy jednak moja przywódczyni powiedziała, że jestem osobą słabego charakteru, że brakuje mi talentu do pracy i nie warto mnie szkolić, czułam, jakby coś we mnie zamierało, stawałam się tak przygnębiona i negatywnie nastawiona, że nic nie mogło mnie podnieść na duchu i miałam ochotę poddać się i odpuścić wszystko. Wszystko było w porządku, dopóki sama mówiłam o swoim zepsuciu, ale kiedy inni mówili coś na mój temat, nie mogłam się z tym pogodzić, a nawet otwarcie buntowałam się przeciw temu. Wszystkie te zachowania uświadomiły mi, że jestem hipokrytką, która nie zna siebie i która nie akceptuje prawdy, a wszelka samowiedza, którą myślałam, że posiadam, była tylko pójściem z prądem i wykrzykiwaniem haseł – była to jedynie doktryna, oszukiwanie siebie i innych. Ponieważ nigdy nie potrafiłam rzeczywiście przeanalizować swojej natury i istoty, nie potrafiłam zrozumieć jej w świetle objawienia słów Boga, wciąż jeszcze nie wkroczyłam w żadne rzeczywiste rozumienie siebie, a moje usposobienie się nie zmieniło.
Zdałam sobie wtedy sprawę, że chociaż wcześniej aktywnie czytałam słowa Boga i mogłam zestawić samą siebie ze słowami Boga, które obnażają człowieka, zadowalało mnie samo przyznanie, że byłam skażona w sposób, jaki objawiają słowa Boga i że nie mam w ogóle żadnej wiedzy odnośnie do mojej natury czy istoty po tym, jak została skażona przez szatana. Tym samym nie zaakceptowałam prawdziwie Bożych słów karcenia i sądu i nie byłam w stanie osiągnąć zmiany usposobienia. Zastanawiałam się też nad swoim pyszałkowatym nastawieniem i zdałam sobie sprawę, że jest rzeczywiście karygodne. Zostałam obnażona przez Boga i rzeczywiście mnie to przekonało, a także pozwoliło jasno zrozumieć, że tak naprawdę to nie znam siebie. Od teraz pragnę poznać własną skażoną istotę poprzez słowa, za pomocą których Bóg obnaża człowieka, odważnie spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że jestem głęboko skażona przez szatana, a także przyjąć sąd, karcenie, przycinanie i postępowanie Boga oraz tak wytrwale poszukiwać prawdy, by moje usposobienie niebawem się zmieniło.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.