Uwolniona z domowych kajdan
W czerwcu 2012 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Dzięki lekturze słów Boga przekonałam się, że Bóg Wszechmogący jest Panem Jezusem, który powrócił, Zbawicielem, który przyszedł na ziemię, żeby zbawić ludzkość. Byłam niezwykle podekscytowana. Pomyślałam o swoim mężu, który często chodził do kościoła ze swoim opiekunem naukowym, kiedy studiował w Chinach. Gdy wyjechał za granicę, chodził do kościoła z lokalną chińską społecznością. Chciałam jak najszybciej podzielić się z nim dobrą nowiną.
Mój mąż wrócił do Chin na początku września i zaniosłam mu świadectwo o dziele Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Byłam zaskoczona, kiedy po wysłuchaniu mnie wyszukał w Internecie sfabrykowane przez KPCh plotki i negatywną propagandę oczerniającą Kościół Boga Wszechmogącego. Potem spiorunował mnie wzrokiem i krzyknął: „Spójrz na to! Wierzysz w »Błyskawicę ze Wschodu«, z którą KPCh od lat próbuje się rozprawić. Gdy cię aresztują, od razu zostaniesz skazana i osadzona w więzieniu. Nie pozwalam ci w to dłużej wierzyć!”. Potem podarł wszystkie moje książki ze słowem Bożym. Byłam wściekła, ale potem pomyślałam, że mój mąż jest przeciwny mojej wierze, bo na moment uwierzył w propagandę KPCh, ale później zrozumie. Wiedziałam, że bez względu na wszystko, wiara w Boga to właściwa ścieżka życiowa i nigdy jej nie porzucę. Po tym wydarzeniu mąż dzwonił do mnie codziennie, żeby cały czas wiedzieć, co robię. W tamtym czasie byłam studentką, więc żeby uniknąć jego nadzoru, chodziłam na zgromadzenia blisko uczelni i do domu wracałam tylko na weekendy. Pod koniec 2012 roku KPCh rozpoczęła nową kampanię szaleńczych represji i aresztowań wymierzonych w Kościół Boga Wszechmogącego. W Internecie, telewizji i w prasie roiło się od plotek i fałszywych wiadomości szkalujących i atakujących Kościół Boga Wszechmogącego. Rząd wykorzystał tę medialną kampanię jako pretekst do masowych aresztowań wyznawców. Mój mąż bał się, że zostanę aresztowana, co mogło źle wpłynąć na niego i na naszą córkę, więc nakładał na mnie coraz większe ograniczenia, a nawet groził mi rozwodem, jeśli będę dalej wierzyć w Boga. Bardzo mnie to zasmuciło. W Chinach wiara w Boga wiąże się dla nas nie tylko z ryzykiem wyroku więzienia, ale również z prześladowaniami ze strony niewierzących rodzin. Życie jest dla nas takie ciężkie! Zastanawiałam się, co by się stało z naszą córką, gdyby mąż się ze mną rozwiódł. Przez te kilka dni nie interesowało mnie spełnianie obowiązków. Byłam naprawdę nieszczęśliwa.
Kiedy jedna z sióstr dowiedziała się o moim stanie, przeczytała mi fragment słów Boga. Bóg mówi: „Na każdym etapie dzieła, jakiego Bóg dokonuje w ludziach, patrząc z zewnątrz wydaje się, że polega ono na interakcjach między ludźmi, jakby powstało dzięki człowieczym ustaleniom lub było wynikiem spowodowanych przez człowieka przeszkód. Jednakże za kulisami każdy etap dzieła i wszystko, co się dzieje, jest zakładem szatana z Bogiem i wymaga, aby ludzie trwali mocno przy świadectwie o Bogu. Jako przykład weźmy próbę, której poddany został Hiob: za kulisami szatan zakładał się z Bogiem, a to, co przydarzyło się Hiobowi, było czynem człowieka i przeszkodą przez niego stworzoną. Za każdym krokiem dzieła, które Bóg w was podejmuje, kryje się zakład szatana z Bogiem – za wszystkim kryje się toczona walka” (Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że te trudne okoliczności, w jakich się znalazłam, pozornie były ograniczeniami i prześladowaniem ze strony męża, ale tak naprawdę stały za tym manipulacje i wrogie działania szatana. Bóg chce mnie zbawić, a szatan wywołuje różne zawirowania i przeszkody, żebym zdradziła Boga, straciła Jego zbawienie, a na koniec została zaciągnięta do piekła u jego boku. Szatan jest tak złowrogi i podły! Uświadomiwszy to sobie, pomodliłam się do Boga: „Boże, moja postawa jest zbyt niedojrzała, więc proszę Cię, abyś dał mi wiarę i pozwolił wytrwać pośród tych przeszkód, które wywołuje szatan. Nawet jeśli mąż się ze mną rozwiedzie, nie zdradzę Cię i nie nabiorę się na knowania szatana”. Modlitwa pomogła mi wszystko jakoś znieść. Mogłam dalej głosić ewangelię i spełniać obowiązki.
Niedługo potem zostałam aresztowana przez policję podczas zgromadzenia. Policja zarzuciła mi „zakłócanie porządku społecznego” i zatrzymała na 30 dni. W czasie przesłuchań policjanci grozili mi: „Twoja uczelnia wie, że zostałaś aresztowana za wiarę w Boga i zamierza cię wydalić. Ale jeśli będziesz współpracować i powiesz, co wiesz, porozmawiamy z dziekanem i będziesz mogła kontynuować studia. Dobrze się zastanów!”. Gdy wyszli, popatrzyłam na zimne pręty celi i poczułam się niezmiernie przygnębiona i nieszczęśliwa. Pomyślałam: „Jeśli zostanę wyrzucona ze studiów za wiarę w Boga, będzie to sprawa polityczna, odnotowana w moich aktach na uczelni i w policji, więc żaden szpital mnie nie zatrudni i moje marzenie o pracy lekarza się nie spełni. Mam 30 lat i mogę całkowicie stracić studia, pracę i perspektywy przyszłość. Jak miałabym żyć? Jak stawić czoła dyskryminacji i drwinom otaczających mnie ludzi?”. Przez kilka dni nie mogłam ani jeść, ani spać.
W tamtym okresie często modliłam się o to do Boga. Pewnego ranka nieświadomie nuciłam hymn ze słów Boga pod tytułem „Najgłębsze życie”: „Jesteś istotą stworzoną: to oczywiste, że powinieneś czcić Boga i dążyć do osiągnięcia życia pełnego znaczenia. Skoro jesteś istotą ludzką, powinieneś ponosić koszty dla Boga i znosić wszelkie cierpienia! Powinieneś z radością i bez wahania przyjmować tę odrobinę cierpienia, jakiemu jesteś dziś poddawany, i wieść życie pełne znaczenia, tak jak Hiob i Piotr. Jesteście ludźmi, którzy podążają właściwą drogą, tymi, którzy dążą do poprawy. Jesteście ludźmi, którzy w narodzie wielkiego, czerwonego smoka powstają, tymi, których Bóg nazywa sprawiedliwymi. Czyż takie właśnie życie nie jest życiem o największym znaczeniu?” (Praktyka (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Śpiewając ten hymn, odczuwałam wyjątkowe wzruszenie i nie mogłam powstrzymać łez. Jestem istotą stworzoną i jest czymś oczywistym, że powinnam wierzyć w Boga i Go wielbić. To naturalne i słuszne. Bóg zarządził, żebym przyszła na świat w rodzinie, która wierzyła w Pana, żebym od dziecka wiedziała o istnieniu Boga. W dniach ostatecznych Bóg okazał mi łaskę i pozwolił usłyszeć głos Pana i Go przyjąć. Pozwolił mi cieszyć się podlewaniem i zaopatrzeniem słowa Boga, przyjąć Jego sąd i oczyszczenie oraz otrzymać szansę na zbawienie Boże. To niewiarygodne błogosławieństwo! Pomyślałam o wielu ludziach, którzy na przestrzeni wieków podążali za Bogiem. Cierpieli prześladowania i trudy, by głosić ewangelię, a wielu nawet oddało życie. Wspólnie stworzyli piękne, donośne świadectwo o Bogu. Czym była w porównaniu z tym ta moja odrobina cierpienia? Pomyślałam: „Jeśli porzucę wiarę w Boga, żeby chronić własne interesy i przyszłość, to czy mam sumienie? Czy jestem godna miana człowieka?”. Ta myśl dodała mi siły i złożyłam przysięgę, że nieważne, czy zostanę wydalona, nieważne, jaka okaże się moja przyszłość, i bez względu na to, w jaki sposób otaczający mnie ludzie by mnie odrzucali i szkalowali, nie zdradzę Boga i będę trwać przy świadectwie o Nim. W czasie ostatniego przesłuchania spokojnie powiedziałam policjantom: „Jeśli uczelnia mnie wydali, proszę tylko, żeby mój mąż zabrał stamtąd moje rzeczy”. Widząc moją determinację, policjanci wyszli, bardzo zniechęceni. Byłam bardzo wdzięczna Bogu.
Kiedy wyszłam na wolność, mój mąż powiedział ze złością: „Policja uprzedziła mnie, że kolejne aresztowanie za wiarę w Boga to będzie coś więcej niż miesiąc w areszcie. Będzie miało wpływ na mnie i naszą córkę. Nasza córka nie będzie mogła pójść na studia ani dostać dobrej pracy, nie będzie też mogła zostać urzędniczką. Nie rozumiesz? Przez twoje aresztowanie za wiarę ja też cierpiałem przez miesiąc. Nie wiem, ile razy płakałem, a raz prawie spowodowałem wypadek. Żeby wydostać cię z aresztu, błagałem o pomoc i bardzo się upokorzyłem! Nie chcę nigdy więcej tak cierpieć. Czy mogłabyś przestać wierzyć i zacząć więcej myśleć o naszej rodzinie?”. Później chciał powstrzymać mnie przed kontaktem z braćmi i siostrami, więc obserwował mnie jak przestępcę. Nie pozwalał mi wychodzić z domu i nie miałam ani cienia niezależności. Kiedy szedł do pracy, pilnowała mnie jego matka. Ciągle dzwonił, pytając, gdzie jestem i co robię. Bez ustanku mówił mi też o różnych ruchach rewolucyjnych i brutalnych metodach KPCh, żebym wiedziała o konsekwencjach nieposłuszeństwa wobec KPCh i zaniechała wiary w Boga. Powiedział też: „Wiem, że plotki KPCh na temat twojego kościoła są nieprawdziwe. Chcesz wierzyć w Boga, a oni ci nie pozwalają. Ale jeśli się przeciwstawisz, zrujnują ci życie. Przypomnij sobie śmiertelne ofiary Rewolucji Kulturalnej i protestów na Placu Tiananmen. Jeśli obrazisz KPCh, nawet nie uciekniesz zagranicę”. Moja teściowa dodała: „KPCh nie jest dobra, ale ma władzę. Jesteśmy nic nieznaczącymi, zwykłymi ludźmi i nie mamy dość siły, by się jej przeciwstawić”. Później zostałam wydalona z uczelni za wiarę w Boga, a mój mąż obwiniał moją wiarę o wszystkie złe rzeczy, które przytrafiały się naszej rodzinie. Gdy coś mu przeszkadzało, karcił mnie, przedrzeźniał i dokuczał mi. Takie życie napełniało mnie głębokim smutkiem, a ponieważ nie mogłam czytać słów Boga ani kontaktować się z braćmi i siostrami, byłam wyjątkowo nieszczęśliwa i nie wiedziałam, kiedy te dni się skończą.
W tamtym czasie często modliłam się do Boga, prosząc Go o oświecenie, przewodnictwo i pomoc w zrozumieniu Jego woli. Pewnego dnia przypomniałam sobie ten fragment słów Boga: „Wielki, czerwony smok prześladuje Boga i jest Jego wrogiem, dlatego w kraju tym ci, którzy wierzą w Boga, są poniżani i uciskani (…). Ponieważ wykonywane jest w kraju, który sprzeciwia się Bogu, całe Jego dzieło napotyka na nieprawdopodobne przeszkody, a wypełnienie się wielu Jego słów wymaga czasu; dlatego też słowa Boga oczyszczają ludzi, co jest zarazem częścią cierpienia. Wykonywanie dzieła w kraju wielkiego, czerwonego smoka jest dla Boga niezwykle trudne, ale to właśnie poprzez tę trudność Bóg realizuje jeden etap swojego dzieła, ujawniając swoją mądrość i cudowne uczynki oraz wykorzystując tę okazję, aby uczynić tę grupę ludzi pełnymi” (Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga zrozumiałam, że ponieważ wielki, czerwony smok nienawidzi Boga i szaleńczo Mu się opiera, jako wyznawcy w Chinach jesteśmy skazani na wielkie cierpienie, ale nie jest ono pozbawione znaczenia. Bóg używa tego rodzaju prześladowań i trudów, by doskonalić naszą wiarę i dać nam rozeznanie. Tylko z powodu mojej wiary w Boga KPCh aresztowała mnie i zmusiła uczelnię do wydalenia mnie. Ponadto wykorzystywali pracę i przyszłość mojej rodziny, by zmusić mnie do porzucenia prawdziwej drogi. KPCh jest naprawdę zła! Mąż próbował powstrzymać mnie przed wiarą w Boga, ponieważ bał się ich brutalnych metod. Osobiste doświadczenie prześladowania przez KPCh pozwoliło mi dojrzeć jej demoniczną istotę: jest wściekle zła i nienawidzi prawdy. Pomyślałam: „Im bardziej KPCh mnie prześladuje, tym mocniej będę ją odrzucać i do końca podążać za Bogiem”. Dziesięć miesięcy później nadarzyła się okazja nawiązania kontaktu z braćmi i siostrami. Kiedy znowu mogłam czytać słowa Boga, byłam szczęśliwa i jeszcze głębiej czułam ich wartość. Im więcej czytałam, tym bardziej czułam się oświecona i energiczna.
Pewnego dnia kilka miesięcy później mąż znalazł w moim pokoju mój kościelny pamiętnik. Kiedy dowiedział się, że nadal wierzę w Boga, stracił panowanie nad sobą i jednym ciosem powalił mnie na podłogę, a potem uderzył jeszcze co najmniej 20 razy w głowę. Zobaczyłam gwiazdy, a na głowie miałam guzy wielkości gołębiego jaja. Pamiętam lodowatą wściekłość na twarzy mojego męża i że moja 6-letnia córka zaczęła płakać ze strachu: „Nie bij mamy! Nie bij mamy!…”. Mąż złapał mnie za kołnierz i wyrzucił za drzwi, mówiąc z furią: „Jeśli zamierzasz dalej wierzyć w Boga, wynoś się z mojego domu!”. Kiedy zobaczyłam, jak mój mąż się zmienił, jaki stał się okrutny i bezwzględny, jak nie obchodziło go to, ile lat razem przeżyliśmy, poczułam, że pęka mi serce. Najtrudniej było mi patrzeć, jak bardzo moja córka boi się jego wybuchowego charakteru. Gdy do mnie podchodził, sądziła, że mnie uderzy, więc stawała przede mną i unosiła swoje małe ramionka, żeby mnie chronić, i mówiła: „Nie podchodź do mamy!”. Czasem, kiedy byłam na górze, gdy tylko mój mąż podchodził do schodów, moja córka krzyczała na niego, żeby nie wchodził na piętro. Za każdym razem, gdy na twarzy mojej córki widziałam strach i lęk, szkody psychologiczne powodowane przez kontakt z przemocą domową w tak młodym wieku, czułam, jakby ktoś zatapiał nóż w moim sercu i jeszcze mocniej nienawidziłam wielkiego, czerwonego smoka. Wszystkie te tragedie spowodowała Partia Komunistyczna.
Pewnego dnia po pracy mój mąż wyjął telefon i pokazał mi ze złością: „Zobacz, KPCh znowu aresztowała tyle osób. Nadal chcesz wierzyć? Życie ci niemiłe? Możesz sobie wierzyć w Boga, ale nie wciągaj w to mnie i naszej córki. Jeśli znów zostaniesz aresztowana, nasze życie będzie nie do zniesienia. Gdybym wiedział, że wejdziesz na ścieżkę wiary w Boga, nigdy bym się z tobą nie ożenił”. Słowa mojego męża głęboko mnie zraniły. Wspomniałam poprzednie miesiące, kiedy dał mi mniej swobody niż przestępcy, tylko dlatego, że wierzyłam w Boga. Pomyślałam o tym, jak często mnie bił i jak bardzo raniło to moją córkę, i postanowiłam skończyć z kompromisami i zgodziłam się dać mężowi rozwód. Kiedy zobaczył, że będę nadal wierzyła w Boga, zadzwonił do mojego brata i poprosił go, żeby mnie przekonał. Mój brat zawsze mnie kochał i był ze mnie dumny, ale ponieważ byłam prześladowana przez KPCh, wydalono mnie z uczelni i miałam zakaz kontynuowania studiów. Gdybym się jeszcze rozwiodła, moja przemiana w pośmiewisko całej wsi byłaby kompletna. Mój brat byłby tak rozczarowany! Nie wiedziałam, jak stawić mu czoła. W sercu wołałam do Boga, żeby mnie chronił, abym mogła wytrwać przy świadectwie o Nim. Przyrzekłam, że bez względu na wszystko, nigdy nie porzucę mojej wiary w Boga. Wtedy przypomniałam sobie fragment słów Boga: „Musisz mieć w sobie Moją odwagę i musisz mieć zasady, gdy stawiasz czoła krewnym, którzy nie wierzą. Przez wzgląd na Mnie nie wolno ci jednak ulegać żadnym ciemnym mocom. Polegaj na Mojej mądrości, aby kroczyć doskonałą drogą; nie pozwól, aby jakiekolwiek szatańskie knowania wzięły górę” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To prawda. Bóg stworzył ludzkość, więc wiara w Niego i podążanie za Nim są naturalne i słuszne. Musimy być stanowczy w wyborze swojej ścieżki i nie możemy dać się zwieść szatanowi. Nawet najbliżsi nie mogą nam przeszkodzić. Gdy przyszedł mój brat, mąż w jego obecności dalej mnie krytykował, mówiąc, że nie powinnam wierzyć w Boga. Kiedy zobaczył, jak jestem spokojna, podniósł rękę, żeby mnie uderzyć, ale mój brat go powstrzymał, po czym powiedział do mnie spokojnie: „Jesteś dorosła i możesz podejmować decyzje dotyczące twojego życia. Ale musisz zastanowić się, co się stanie z twoją córką w przypadku rozwodu. Zobacz, co się stało z moją córką – to samo stanie się z twoją…”. Słowa mojego brata zasmuciły mnie na chwilę, bo przypomniałam sobie jego rozwód. Ludzie często wyśmiewali jego córkę i patrzyli na nią z góry. To przykre, gdy dziecko dorasta bez matki. W mojej sytuacji wyglądało to tak, że w razie rozwodu na pewno to mąż dostanie prawo do opieki, a moja córka stanie się dzieckiem bez matki. Czy nie będzie cierpiała dyskryminacji i żartów ze strony nauczycieli i kolegów? Kiedy nie będzie mnie przy niej, to czy u boku niewierzącego ojca i dziadków, będzie mogła pójść ścieżką wiary w Boga? Myśląc o tym, jak jest młoda, czułam, że nie chcę się z nią rozstawać. Byłam naprawdę nieszczęśliwa, więc modliłam się: „Boże, nie mogę opuścić córki. Zawsze czuję smutek, gdy myślę o jej przyszłości. Proszę, oświeć mnie, pokieruj mną i chroń moje serce”.
Potem przeczytałam dwa fragmenty słów Boga: „Poza urodzeniem i wychowaniem, odpowiedzialność rodziców za życie ich dzieci ogranicza się tylko do zapewnienia im typowego środowiska dorastania, ponieważ nic, poza predestynacją Stwórcy, nie ma wpływu na los człowieka. Nikt nie ma kontroli nad tym, jaką przyszłość będzie miał dany człowiek, gdyż zostało to ustalone znacznie wcześniej i nawet rodzice nie są w stanie zmienić jego losu. Jeśli chodzi o los, to każdy człowiek jest niezależny i ma swój własny los. Rodzice zatem nie mogą powstrzymać losu człowieka ani wywrzeć najmniejszego wpływu na rolę, jaką odgrywa w życiu. Można powiedzieć, że rodzina, w której przeznaczone jest się człowiekowi urodzić, i otoczenie, w którym dorasta, są jedynie warunkami wstępnymi do wypełnienia jego misji w życiu. W żaden sposób nie wpływają na los człowieka ani na rodzaj przeznaczenia, w ramach którego wypełnia swoją misję. Tak więc rodzice nie mogą pomóc w wypełnieniu misji życiowej i podobnie nikt z krewnych nie jest w stanie pomóc człowiekowi w odegraniu jego życiowej roli. To, w jaki sposób człowiek realizuje swoją misję i w jakim środowisku życiowym wykonuje swoją rolę, jest całkowicie zdeterminowane przez jego los. Innymi słowy, żadne inne obiektywne warunki nie mogą wpłynąć na misję człowieka, która jest predestynowana przez Stwórcę. Wszyscy ludzie dojrzewają w konkretnym środowisku, w którym wzrastają, a potem stopniowo, krok po kroku, wyruszają w życie własną drogą i wypełniają zaplanowane dla nich przez Stwórcę przeznaczenie. Naturalnie i mimowolnie wchodzą w rozległe morze ludzkości i zajmują własne miejsce w życiu, w którym zaczynają wypełniać swoje obowiązki istot stworzonych przez wzgląd na predestynację Stwórcy, przez wzgląd na Jego suwerenność” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Ludzkie plany i fantazje są idealne. Czy ludzie nie wiedzą, że liczba dzieci, które posiadają, ich wygląd, zdolności i tak dalej, nie zależą od nich oraz że losy ich dzieci w żadnym stopniu nie leżą w ich rękach? Ludzie nie są panami własnego losu, a mimo to mają nadzieję zmienić los młodszego pokolenia; nie są w stanie uciec przed własnym losem, a mimo to próbują kontrolować los swoich synów i córek. Czy się nie przeceniają? Czy nie jest to ludzka głupota i ignorancja?” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że Bóg wszystko stworzył i wszystkim rządzi. Losy wszystkich ludzi spoczywają w Jego rękach. Rodzice tylko wychowują dzieci, ale nie mogą zmienić ich losu. Zawsze sądziłam, że mam wpływ na życie mojej córki i kontrolę nad nim, że może być szczęśliwa, o ile tylko będę u jej boku, i że mogę poprowadzić ją ścieżką wiary w Boga. Po namyśle zdałam sobie jednak sprawę, że nie mam kontroli nawet nad własnym losem, więc jak mogę kontrolować los córki? Pomyślałam o tym, jak kilka dni wcześniej moja córka źle się poczuła i zemdlała. Nie mogłam ulżyć jej w bólu, ale tylko stać obok i patrzeć. Mogłam tylko błagać Boga, żeby ją chronił. Moja córka potknęła się w czasie wspinaczki i spadła z klifu. Nic nie mogłam zrobić. Niespodziewanie ocaliło ją jednak suche drzewo na skraju przepaści. Dzięki tym wydarzeniom zrozumiałam, że nawet gdybym opiekowała się moją córką w najlepszy możliwy sposób, nie było gwarancji, że nie zachoruje albo nie spotka jej jakaś tragedia. Życie ludzi jest w rękach Boga. Bóg już dawno temu zarządził, ile ktoś będzie cierpieć w życiu i jaką ścieżkę obierze. Ludzie nie mają w tych sprawach żadnej władzy, nic do powiedzenia. Kiedy to pojęłam, poczułam wielką ulgę. Powinnam oddać dziecko w ręce Boga i podporządkować się Jego władzy i planom. Tak powinnam zrobić jako istota stworzona.
Później, kiedy mój mąż zobaczył, że upieram się przy wierze w Boga, postanowił się ze mną rozwieść. Kazał mi wyprowadzić się z domu tak jak stałam i odmówił przekazania mi praw rodzicielskich. Chciał nawet zabronić mi widzeń z córką. Kiedy spytałam go o podział majątku, uderzył mnie w głowę metalowym kubkiem. Zasłoniłam się rękami, ale miałam obite nadgarstki, wskutek czego przez ponad dwa miesiące nie mogłam nic podnosić. Kilka razy uderzył mnie też brutalnie w plecy, przez co przez ponad miesiąc mocno kasłałam. Na koniec zabrał mi setki tysięcy, które oszczędziłam pracując. Powiedział: „Wierzysz w Boga, tak? To poproś swojego Boga, żeby cię nakarmił i napoił”. Widząc, jak nierozsądnie i podle zachowuje się mój mąż, wspomniałam słowa Boga: „Jeśli na wzmiankę o Bogu człowiek się denerwuje i wpada we wściekłość, to czy widział Boga? Czy wie, kim jest Bóg? Nie wie, kim jest Bóg, nie wierzy w Boga, a Bóg do niego nie przemówił. Bóg nigdy go nie niepokoił, więc dlaczego człowiek miałby się złościć? Czy moglibyśmy powiedzieć, że ta osoba jest nikczemna? Światowe trendy, jedzenie, picie, poszukiwanie przyjemności i pogoń za celebrytami – żadna z tych rzeczy by takiemu człowiekowi nie przeszkadzała, ale wystarczy tylko jedna wzmianka o słowie »Bóg« lub o prawdzie słów Bożych i wpada on we wściekłość. Czyż nie mówi to o tym, że ma on nikczemną naturę? Jest to wystarczający dowód na nikczemną naturę człowieka” (Sam Bóg, Jedyny V, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Słowa Boga pozwoliły mi wyraźnie ujrzeć złą, opierająca się Bogu naturę mojego męża. Na początku, kiedy mąż dowiedział się, że wierzę w Boga Wszechmogącego, był wyjątkowo wrogi, a nawet podarł moje książki ze słowem Bożym. Potem zaczął szaleńczo próbować powstrzymać mnie przed wierzeniem w Boga, traktował mnie jak więźnia, ograniczał moją wolność i często dotkliwie bił. Miałam wrażenie, że chce mnie zabić. Po rozwodzie przejął cały mój majątek, żeby wpędzić mnie w rozpacz i uniemożliwić normalne życie. Dążył do tego, żebym zdradziła i wyparła się Boga. Teraz wyraźnie widzę naturoistotę mojego męża. Był diabłem, który nienawidzi Boga i opiera się Mu. Nie mieliśmy z mężem wspólnego języka. Żyjąc z nim, nie miałam swobody i byłam bita i ograniczana. To było nie do zniesienia! Czy to można nazwać domem? To były zwykłe kajdany. To było piekło.
Po rozwodzie nie byłam ograniczana ani krępowana przez męża. Mogłam uczęszczać na spotkania i normalnie czytać słowo Boże. Szybko wróciłam do obowiązków w kościele. Czułam głęboki spokój i ulgę. Bogu niech będą dzięki za to, że mnie ocalił!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.