Cierpienie i prześladowanie sprawiły, że jeszcze bardziej pokochałam Boga

08 listopada 2019

Autorstwa Liu Zhen, prowincja Szantung

Nazywam się Liu Zhen. Mam 78 lat i jestem po prostu jedną z wielu chrześcijanek należących do Kościoła Boga Wszechmogącego. Jestem wdzięczna Bogu Wszechmogącemu, że wybrał właśnie mnie, starszą kobietę z małej wioski, która w oczach świata nie jest nikim niezwykłym. Kiedy przyjęłam już dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, codziennie modliłam się do Boga, słuchałam recytacji słowa Bożego, chodziłam na spotkania, rozmawiałam z moimi braćmi oraz siostrami i stopniowo zaczęłam rozumieć niektóre prawdy oraz wyraźnie pojmować pewne rzeczy. Byłam pełna radości i żyłam w poczuciu takiego szczęścia, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Ponieważ jestem stara i mam kłopoty z poruszaniem się, nie byłam w stanie wychodzić z domu, by uczestniczyć w spotkaniach kościoła, więc z troski o mnie moi bracia i siostry organizowali spotkania w moim domu. Nigdy nie opuszczali żadnego spotkania ze względu na zimowe chłody czy letnie upały, a wiatr, deszcz ani śnieg nigdy nie powstrzymały ich przed tym, by okazać mi troskę i przyjść z wizytą, choć jestem tylko zwykłą starą kobietą. Zwłaszcza zaś wtedy, gdy czytaliśmy słowo Boże i było coś, czego nie rozumiałam, zawsze cierpliwie to ze mną omawiali, nigdy mnie nie ignorując ani nie patrząc na mnie z góry. Wzruszało mnie to do głębi, bo gdyby nie Boża miłość, któż okazywałby mi tyle cierpliwości i troski? Przypatrując się moim relacjom z braćmi i siostrami, dostrzegłam, że są oni inni od ludzi świeckich. Urzeczywistniali tolerancję i miłość; potrafili również otwierać swoje serca i traktować się z wzajemną szczerością, bez żadnych barier czy dystansu. Byli sobie bliscy jak rodzina, co sprawiło, że poczułam jeszcze większą pewność co do dzieła Boga Wszechmogącego. W miarę jak dochodziłam do zrozumienia kolejnych prawd, zdałam sobie sprawę, że powinnam wypełniać swój obowiązek jako stworzenie Boże, więc powiedziałam o tym kościołowi. Ponieważ jednak wiek uniemożliwiał mi wykonywanie większości obowiązków, kościół wyznaczył mi zadanie polegające na tym, że w swoim domu będę udzielała gościny braciom i siostrom. Zgodziłam się, będąc wdzięczną Bogu za to, że przydzielił mi obowiązki odpowiednie do moich możliwości. Żyłam więc w przyjaznych stosunkach z moimi braćmi i siostrami i miałam poczucie wielkiej ulgi zarówno na ciele, jak i na umyśle. Niektóre dolegliwości, na które się wcześniej uskarżałam, także zaczęły ustępować, więc byłam jeszcze bardziej wdzięczna Bogu Wszechmogącemu za Jego łaskę i miłosierdzie.

Jednakże te dobre czasy nie trwały długo, ponieważ pewien złoczyńca doniósł na mnie i na moich braci i siostry z wioski. Wszyscy oni zostali aresztowani przez policję, która nakazała miejscowemu sekretarzowi Partii przyprowadzić także i mnie na posterunek. Kiedy się tam znalazłam, policjanci spytali mnie: „Jak to się stało, że uwierzyła pani w Boga? Dlaczego pani w Niego wierzy?”. Odparłam: „Wiara w Boga jest niezmienną zasadą. Czytając codziennie słowo Boże, możemy zrozumieć wiele prawd, być dobrymi ludźmi, żyjącymi zgodnie ze słowem Bożym, i kroczyć przez życie właściwą drogą. Ludzie wierzący w Boga nie biją ani nie przeklinają innych, a przy tym zawsze przestrzegamy prawa; cóż jest zatem złego w tym, że się wierzy w Boga? Dlaczego nas aresztowaliście?” Policjant spojrzał na mnie z pogardą i spytał szorstkim tonem: „Kto głosił pani ewangelię? Czy jeszcze ktoś w pani rodzinie wierzy w Boga?” Odparłam, że jestem jedyną wierzącą osobą w rodzinie. Policjanci zdali sobie sprawę, że nie wydobędą ze mnie żadnych informacji, więc wypuścili mnie jeszcze tego samego dnia. Kiedy wyszłam z posterunku, zastanawiałam się, dlaczego tak po prostu mnie zwolnili. Dopiero kiedy wróciłam do domu, dowiedziałam się, że gdy się okazało, że zabrano mnie na posterunek policji, moja rodzina skorzystała z posiadanych koneksji i zapłaciła policji trzy tysiące juanów, aby mnie zwolniono. Policja jednak nadal siała niezgodę między mną a moją rodziną, ponieważ nakazała moim bliskim, aby utrudniali mi wiarę w Boga. Moja synowa pokłóciła się o to z moim synem i zagroziła, że wypije pestycydy i się zabije, jeśli nie przestanę wierzyć w Boga. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że policja Komunistycznej Partii Chin jest zepsuta do cna. W naszej rodzinie panował dotąd idealny spokój, lecz oni tak namącili, że teraz wszyscy skakaliśmy sobie do gardeł! Ja wierzyłam w jedynego prawdziwego Boga, który stworzył wszystkie rzeczy w niebiosach i na ziemi, a w dniu dzisiejszym Bóg Wszechmogący przyszedł nas zbawić, prosząc nas, abyśmy zrozumieli prawdę, urzeczywistniali człowieczeństwo, mówili i postępowali w sposób zgodny z naszym sumieniem i tym, co słuszne, oraz nie postępowali w sposób sprzeczny z naszym człowieczeństwem czy moralnością. Nie robiłam nic złego: siedziałam w domu, czytałam słowo Boże, organizowałam spotkania i wypełniałam swój obowiązek, ale policja KPCh i tak uznała mnie za winną i oskarżyła o „zakłócanie porządku publicznego”. Jej funkcjonariusze w rażący sposób przekręcali fakty, z rozmysłem wypaczali prawdę, samowolnie oskarżając ludzi o zmyślone przestępstwa! Szatan jest zaiste godzien pogardy. Wszystko to były jedynie bezczelne potwarze i nikczemne oszczerstwa. Policja dowiedziała się od swego informatora, że w swoim domu organizuję spotkania z moimi braćmi i siostrami, więc odtąd nie dawała mi już spokoju. Wkrótce potem po raz kolejny zabrano mnie na posterunek, aby mnie przesłuchać, i zaczęto mi grozić: „Podaj nazwiska przywódców waszego kościoła i osób, które gościsz na spotkaniach u siebie w domu. Jak nam nie powiesz, wsadzimy cię do więzienia!” Odparłam więc stanowczym tonem, acz zgodnie z poczuciem sprawiedliwości: „Ja nic nie wiem! Nie mam wam nic do powiedzenia!” Policjanci nie posiadali się ze złości, ale ponieważ Bóg mnie chronił, nie ośmielili się tknąć mnie nawet palcem.

Zwolniono mnie, ale policja nadal mnie inwigilowała, mając próżną nadzieję, że posłuży się mną jako przynętą do schwytania „grubszej ryby”. Obawiałam się, że sprowadzę kłopoty na moich braci i siostry, więc zerwałam z nimi kontakty i od tamtego czasu odsunęłam się od życia kościoła. Pozbawiona udziału w kościelnym życiu czułam w sercu pustkę oraz bezradność i stopniowo zaczęłam oddalać się od Boga. Każdy kolejny dzień upływał mi w poczuciu panicznego strachu, że przyjdzie policja, żeby znów zabrać mnie z domu. Dawniej spędzałam każdy dzień słuchając słów Boga, kazań i omówień, ale teraz było to niemożliwe, ponieważ gdyby tylko widziano, że się modlę, lub gdybym choćby wypowiedziała słowo „Bóg”, musiałabym wysłuchiwać wyrzutów ze strony mojej rodziny. Moja synowa przez cały czas mówiła do mnie chłodnym tonem, ponieważ policja ukarała mnie grzywną, a mąż i syn besztali mnie na każdym kroku. Rodzina, która wspierała mnie niegdyś w wierze w Boga Wszechmogącego, teraz sprzeciwiała mi się i szykanowała mnie na wszelkie możliwe sposoby. Wprawiało mnie to w wielkie przygnębienie, mój duch czuł się wielce uciśniony i żyłam pogrążona w takim mroku i bólu, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałam. Ponieważ nie mogłam słuchać żadnych czytań słowa Bożego i nie byłam w stanie porozmawiać z moimi braćmi i siostrami, mój duch wydawał się niewiarygodnie wyjałowiony. Co noc obracałam się niespokojnie w łóżku z boku na bok i nie mogłam spać. Często tęskniłam też za tymi szczęśliwymi czasami, kiedy odbywałam spotkania z moimi braćmi i siostrami. W takich chwilach nienawidziłam rządu KPCh. To on był sprawcą całego tego nieszczęścia, to przez niego straciłam przynależne stworzeniu Bożemu prawo do tego, by swobodnie wyznawać wiarę w Boga i Go czcić. To przez niego straciłam życie we wspólnocie kościoła i on też uniemożliwił mi dyskutowanie o słowie Bożym z moimi braćmi i siostrami oraz wypełnianie moich obowiązków. W swej niedoli mogłam jedynie po cichu modlić się do Boga: „Boże! Oto żyję pogrążona w mroku i mam poczucie, że moja duch jest wypalony, a pragnę wieść życie we wspólnocie kościoła z moimi braćmi i siostrami. O, Boże! Błagam Cię, abyś mi to umożliwił!”

Stanęłam przed Bogiem i nadal wołałam do Niego tymi słowami, a Bóg prawdziwie wysłuchał moich modlitw, ponieważ sprawił, że odwiedzili mnie moi bracia i siostry. Jedna z sióstr wiedziała, że często chodzę w pole, by zbierać bawełnę, więc poszła tam potajemnie, aby się ze mną zobaczyć i ustaliłyśmy, w jakich godzinach będziemy się tam spotykać. Ilekroć się spotykałyśmy, wcześnie wychodziłam w pole, by zbierać bawełnę, a kiedy wszyscy inni jedli lunch, ja przysiadałam chyłkiem gdzieś na polu z moją siostrą i czytałyśmy słowo Boże. Widok mej siostry był dla mnie niczym widok dawno utraconego krewnego. Nie mogłam wprost powstrzymać łez szczęścia. Opowiedziałam jej o niesprawiedliwości, jaka mnie spotkała i niedoli, jaką znosiłam, a także o niezrozumieniu ze strony mojej rodziny. Ona pocieszała mnie, a słowa Boga mnie podlewały. Siostra rozmawiała ze mną o woli Bożej i stopniowo mój stan zaczął się poprawiać. Tak oto prześladowania ze strony rządu KPCh sprawiły, że mogłam odbywać spotkania tylko przycupnięta w polu bawełny. Pewnego dnia przeczytałyśmy następujący fragment słowa Bożego: „Pośród was nikt nie jest chroniony prawem; jesteście za to karani prawem, a większa trudność to taka, że żaden człowiek was nie rozumie, czy to wasi krewni, rodzice, przyjaciele, czy koledzy z pracy. Nikt was nie rozumie. Kiedy Bóg was odrzuca, nie ma już sposobu, byście dalej żyli na ziemi. Niemniej ludzie mimo wszystko nie mogą znieść rozłąki z Bogiem; to właśnie jest znaczenie podboju ludzi przez Boga, to jest Boża chwała. (…) Błogosławieństw nie można zyskać w dzień czy dwa; należy na nie zasłużyć poprzez ogromne wyrzeczenia. Oznacza to, że musieliście doskonalić miłość, wielką wiarę i wiele prawd, o których zrealizowanie prosi was Bóg; co więcej, musicie umieć stawić czoła wymiarowi sprawiedliwości i nigdy nie dać się zastraszyć ani podporządkować, a także musicie darzyć Boga stałą i niesłabnącą miłością. Wymaga się od was determinacji, a także zmiany waszej postawy życiowej; wasze zepsucie musi zostać naprawione i musicie przyjąć wszystkie planowe działania Boga bez skargi, a nawet być posłuszni aż do śmierci. To właśnie powinniście osiągnąć. To ostateczny cel dzieła Boga oraz żądania, jakie Bóg stawia przed tą grupą ludzi(Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowo Boże sprawiło, że zrozumiałam, iż moje obecne cierpienie było czymś, co powinnam znieść. Chiny to kraj, w którym panuje ateizm, a ludzie wierzący w Boga są prześladowani i wyszydzani, ale cierpienie, które mnie spotkało, było tylko tymczasowe, miało ograniczony zakres i było starannie zaplanowane przez Boga, aby udoskonalić moją wiarę i posłuszeństwo wobec Niego, tak aby w przyszłości łatwiej mi było dostąpić Bożych obietnic i błogosławieństw. Nie miałam teraz żadnych innych pragnień, ponieważ wystarczała mi sama świadomość obecności Boga. Jednocześnie zaś dostrzegłam, że prawa wprowadzane przez rząd KPCh to po prostu podstępne sztuczki mające wprowadzić ludzi w błąd. Rząd ten ogłasza światu zewnętrznemu, że popiera wolność religijną, ale w rzeczywistości osoby wierzące w Boga nie mają nawet prawa odbywać spotkań ani czytać słowa Bożego. Partia nie toleruje po prostu istnienia takich ludzi i nie pozwala im podążać za Bogiem oraz kroczyć przez życie właściwą ścieżką. Dokładnie tak, jak mówią słowa Boga Wszechmogącego: „Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć grzech!(Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Stworzone przez Boga niebiosa i ziemia są przestronne, lecz w Chinach ludzie wierzący w Niego nie mają nawet tyle miejsca, by bezpiecznie postawić stopę. Każdego, kto wierzy w Boga, spotykają aresztowania i prześladowania ze strony KPCh, a jego wolność jest ograniczana. Partia ta chce ni mniej, ni więcej, jak tylko pozabijać wszystkich wierzących i zamienić Chiny w kraj bez Boga, tak bardzo jest zepsuta, zła i reakcyjna. Jest naprawdę nie do pogodzenia z Bogiem; jest ona Jego wrogiem, niemogącym znieść Jego istnienia!

Nadal zatem spotykałam się z moją siostrą potajemnie na polu bawełny. Czas jednak mijał i wkrótce miała nadejść zima. Liście bawełnianych krzewów usychały i opadały, przez co rośliny nie zapewniały nam już dostatecznej osłony podczas naszych spotkań, więc znowu byłam pozbawiona braci i sióstr, z którymi mogłabym rozmawiać o słowie Bożym. Początkowo byłam w stanie trzymać się słowa Bożego i podtrzymywać normalną relację z Bogiem, lecz bez zaopatrzenia i podlewania płynącego ze słowa Bożego moja dusza zaczęła usychać i stawała się coraz bardziej jałowa, i niebawem ponownie pogrążyłam się w mroku. Czułam, że spadłam z nieba do piekła i byłam w takiej niedoli, że już śmierć byłaby od niej lepsza. Moja rodzina wierzyła w kłamstwa policji, więc codziennie mnie pilnowała, grożąc mi pobiciem, jeśli nadal będę wierzyła w Boga Wszechmogącego. Nie miałam odwagi modlić się w domu. Mogłam to robić jedynie w nocy, ukrywając się pod kocem, albo gdy byłam sama. Każdy kolejny dzień upływał mi w taki sposób. Nie dość, że znosiłam wyrzuty i oskarżenia ze strony mojej rodziny, to jeszcze musiałam znosić plotki rozpowszechniane przez mieszkańców naszej wioski. W obliczu tego wszystkiego byłam jeszcze bardziej nieszczęśliwa, czułam się słaba duchem i bezradna i każdego dnia byłam przygnębiona. Czułam, że po tym, jak utraciłam życie we wspólnocie kościoła, nie mogłam czytać słowa Bożego i nie byłam w stanie widywać moich braci i sióstr, samo życie stało się cierpieniem i zatraciło całą swoją radość. Myślałam o tym, jak dawniej, gdy czułam się przygnębiona i słaba, zawsze pocieszały mnie słowa Boga, cierpliwie wspierali mnie też moi bracia i siostry, a kiedy już pojęłam wolę Bożą, natychmiast czułam się swobodna i wyzwolona i znów poprawiał mi się nastrój. Teraz jednak, ze względu na prześladowania i inwigilację ze strony policji, straciłam prawo do czytania słowa Bożego i nie mogłam nawet widywać się z moimi braćmi i siostrami. Każdy dzień był długą i pełną goryczy walką, a widząc, jakie prowadzę życie – wcale nie czując przy tym, że żyję; jakbym była już martwa - i biorąc pod uwagę to, jak pełna życia byłam dawniej, kiedy żyłam w obecności Boga w kościele, czułam się udręczona i przygnębiona. A kiedy myślałam o tym, jak moja rodzina dała się ogłupić i oszukać KPCh, o tym, jak przestała mnie rozumieć, i jak ręka w rękę z Partią ograniczała moją wolność, byłam jeszcze bardziej zrozpaczona. Ale właśnie wtedy, gdy czułam się tak, jakbym nie miała gdzie się zwrócić o pomoc, modliłam się ciągle do Boga i błagałam Go, aby otworzył przede mną drogę: „Panie Boże! Teraz, kiedy nie mogę czytać Twojego słowa ani uczestniczyć w życiu kościoła, moje życie jest dla mnie nie do zniesienia. Boże! Moja rodzina została oszukana przez rząd KPCh i z całych sił usiłuje sprawić, bym przestała w Ciebie wierzyć. Proszę, pomóż mi, pozwól mi składać świadectwo o Twoich czynach, i spraw, by moi najbliżsi nie dali się już dłużej oszukiwać i wykorzystywać szatanowi. Boże! Pragnę powierzyć Ci moją rodzinę i proszę, abyś wskazał mi wyjście z tej sytuacji”.

Bogu niech będą dzięki, że rzeczywiście wysłuchał moich modlitw. Jakiś czas później, pewnego wieczora nagle zemdlałam przy moim łóżku. Mój mąż przeraził się nie na żarty i nie wiedział, co zrobić, więc syn szybko wezwał pogotowie. Kiedy w pierwszym szpitalu, który odpowiedział na wezwanie, dowiedzieli się, że pacjentką jest poważnie chora starsza kobieta, nie zgodzili się mnie przyjąć. Mój syn zadzwonił więc na oddział ratunkowy innego szpitala, a lekarz powiedział mu, że jest mała szansa, bym odzyskała przytomność, i nie ma sensu usiłować mnie ratować, a moja rodzina powinna przygotować się na najgorsze. Mój syn nie dał jednak za wygraną, i tak długo ich błagał, że w końcu ustąpili i przyjęli mnie do szpitala. Jednakże nawet po zastosowaniu odpowiednich procedur ratunkowych nie odzyskałam przytomności. Lekarze okazali się bezsilni i moja rodzina była pewna, że nie przeżyję. Jednakże dla Boga nie ma nic niemożliwego, gdyż właśnie wtedy zdarzył się cud! Spędziwszy osiemnaście godzin w stanie głębokiej śpiączki, z wolna odzyskałam przytomność. Wszyscy obecni nie posiadali się ze zdumienia. Kiedy otworzyłam oczy i ujrzałam lekarzy, myślałam, że widzę przed sobą anioły. Spytałam ich, gdzie jestem, a jeden z nich powiedział, że w szpitalu. Gdy zaś pospiesznie sprawdzili moje podstawowe funkcje życiowe, szeptali między sobą: „To prawdziwy cud…” Wkrótce potem usiadłam na łóżku i poczułam wielki głód. Pielęgniarka zaczęła mnie karmić, a kiedy skończyłam jeść, poczułam się pełna siły i energii. Wiedziałam, że był to jeden z cudownych uczynków Boga Wszechmogącego, że Bóg wysłuchał moich modlitw i otworzył mi drogę wiodącą naprzód. Gdy tak siedziałam na łóżku, nie byłam w stanie powstrzymać się, by śpiewem nie wysławiać Boga. Zaskoczony lekarz nie potrafił powstrzymać ciekawości i zapytał: „Proszę pani, kim jest ten Bóg, w którego pani wierzy?” Odparłam więc: „Wierzę w jedynego prawdziwego Boga, który stworzył wszystkie rzeczy w niebie i na ziemi: w Boga Wszechmogącego!”. Na te słowa lekarz spojrzał na mnie, wstrząśnięty, a moja rodzina wydawała się zaskoczona i uradowana, patrząc, jak siedzę na łóżku i śpiewam. Kiedy wypisano mnie ze szpitala, wróciłam do domu, a wówczas jeden po drugim przychodzili mnie odwiedzać moi sąsiedzi, mówiąc: „To niesamowite! Wszyscy lekarze mówili, że nie ma dla ciebie nadziei, a ty jednak się wybudziłaś. To cud!”. Składałam przed nimi świadectwo o Bogu, mówiąc, że stało się tak właśnie za sprawą Jego wielkiej mocy; że to Bóg mnie ocalił, i że gdyby nie On, byłabym już martwa; i że to Bóg dał mi drugą szansę w życiu. Powiedziałam też im wszystkim, że ludzkość została stworzona przez Boga, że to Bóg daje nam życie, że to On zarządza i włada naszym życiem, i że ludzie nie mogą odwrócić się od Bożego kierownictwa i wskazówek, ponieważ odwrócenie się od Boga oznacza śmierć. Po tej sytuacji moja rodzina nie sprzeciwiała się już mojej wiwerze w Boga, zaś Bóg obdarzył mnie nieoczekiwanym błogosławieństwem: oto także i mój mąż zaakceptował obecny etap dzieła Bożego. Potem często chadzał ze mną na spotkania, aby rozmawiać o Bożych słowach, a ja czułam się wprost niewiarygodnie szczęśliwa, spokojna i bezpieczna. Odtąd przeżywałam każdy kolejny dzień w wielkiej radości, ponieważ prawdziwie ujrzałam Bożą wszechmoc oraz mądrość, i dziękowałam Bogu oraz wychwalałam Go z głębi serca!

Dzięki mojemu doświadczeniu naprawdę zaczęłam zdawać sobie sprawę, że bez względu na to, co Bóg czyni człowiekowi, robi to z miłości. Nawet w tym, że pozwolił szatanowi mnie prześladować, kryły się Jego dobre intencje. KPCh chciała posłużyć się aresztowaniem i prześladowaniami, aby sprawić, bym odrzuciła i zdradziła Boga, ale nie miała pojęcia, że Boża mądrość realizuje się poprzez podstępy szatana. Ucisk ze strony Partii nie tylko nie sprawił, że odrzuciłam i zdradziłam Boga, a ponadto pozwolił mi zobaczyć jasno i wyraźnie przepełnioną złem istotę KPCh, którą jest sprzeciwianie się Bogu i działanie wbrew samym Niebiosom, a także jeszcze bardziej umocnił moje przekonanie, że słowo Boga Wszechmogącego jest drogą, prawdą i życiem! Pozwolił mi również ujrzeć wielką moc i cudowne uczynki Boga, tym samym umacniając moją miłość do Boga i wierność wobec Niego. Dokładnie tak, jak mówi słowo Boga Wszechmogącego: „W Moim planie szatan zawsze depcze Mi po piętach, a jako kontrast dla Mojej mądrości zawsze starał się znaleźć sposoby i środki, aby zakłócić Mój pierwotny plan. Czy mogę jednak poddać się jego oszukańczym knowaniom? Wszystko w niebie i na ziemi Mi służy – czy oszukańcze plany szatana stanowią tu jakąś różnicę? To jest właśnie punkt przecięcia Mojej mądrości, to jest właśnie to, co jest cudowne w Moich czynach, i to jest zasada, według której realizuję cały Mój plan zarządzania(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 8, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Im bardziej KPCh wściekle opiera się Bogu i prześladuje Jego wybranych ludzi, tym bardziej jesteśmy w stanie rozpoznać istotę tej partii i ją odrzucić, i tym bardziej potrafimy zrozumieć prawdę i poznać Bożą mądrość i cudowne uczynki. Wzrasta również nasza wiara w podążanie za Bogiem i potrafimy lepiej nieść o Bogu donośne świadectwo. Dzięki doświadczeniu prześladowania ze strony KPCh ujrzałam jasno i wyraźnie, że w dziele Boga szatan pełni po prostu rolę narzędzia kontrastu i Bóg się nim posługuje. Poznałam również wyraźniej szczere pragnienie Boga, aby zbawić ludzkość. Bez względu na to, z jakimi przeszkodami czy trudnościami przyjdzie mi się zmierzyć w przyszłości, pragnę wypełniać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię i zrobić, co do mnie należy, aby zadowolić Bożą wolę.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Bóg jest moją siłą w życiu

Autorstwa Xiaohe, prowincja HenanCzternaście lat podążania za Bogiem Wszechmogącym minęło niczym mrugnięcie oka. Przez te wszystkie lata...

Dzień po dniu w więzieniu KPCh

Autorstwa Yang Yi, ChinyJestem chrześcijanką należącą do Kościoła Boga Wszechmogącego i wierzę Boga Wszechmogącego od ponad dziesięciu lat....

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze