W końcu uwolniłam się od ograniczeń kiepskiego potencjału

24 lutego 2025

Autorstwa Zhou Hui, Chiny

W kwietniu 2020 roku wybrano mnie na kaznodziejkę i powierzono odpowiedzialność za pracę dwóch kościołów. Chociaż ani mój potencjał, ani zdolności do wykonywania pracy nie były zbyt dobre, wiedziałam, że Bóg pozwolił, aby przydzielono mi ten obowiązek, więc byłam gotowa na Bogu polegać i robić, co w mojej mocy, aby go wykonywać. Wraz z ekspansją pracy ewangelizacyjnej kościół pilnie musiał szkolić pracowników ewangelizacyjnych i podlewających. Ponadto do moich zadań należały praca z tekstami oraz oczyszczanie kościoła. Potrafiłam skupić się tylko na jednej rzeczy na raz i czułam się całkowicie przytłoczona. Nie potrafiłam również przeniknąć niektórych problemów i w żadnej pracy nie widać było rezultatów. W obliczu tej sytuacji czułam ogromną presję. Pomyślałam o poprzedniej kaznodziejce. Miała duży potencjał i zdolności do pracy; potrafiła też podołać wielu zadaniom. W porównaniu do niej mój potencjał był o wiele mniejszy. Z tego powodunie byłam w stanie wykonywać dobrze żadnej pracy i w każdej chwili mogłam zostać zwolniona. Czułam się naprawdę udręczona. Potem szukałam sposobów na zwiększenie skuteczności w wykonywaniu mojego obowiązku. Gdy natrafiłam na jakiś problem, szybko go zapisywałam i szukałam powiązanych prawdozasad. Jednakże mimo upływu czasu rezultaty nadal się nie poprawiały. Uznałam, że po prostu mam mały potencjał i że bez względu na moje usiłowania stać mnie tylko na tyle. Jakiś czas później do kościoła przybyli wyżsi przywódcy, aby przeprowadzić ankietę. Kiedy zobaczyli, że mam kiepski potencjał i nie jestem w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, zwolnili mnie.

Po zwolnieniu byłam naprawdę zniechęcona. Zastanawiałam się: „Dlaczego mam tak kiepski potencjał? Gdyby Bóg obdarzył mnie większym potencjałem, radziłabym sobie dużo lepiej ze swoimi obowiązkami. Ludzie o dużym potencjale potrafią podołać wielu różnym zadaniom wszędzie, gdzie się pojawiają. Tacy ludzie gromadzą więcej dobrych uczynków i mają większą szansę na zbawienie. Mój potencjał jest tak marny, że nie potrafię dobrze wykonywać żadnej pracy. Jeżeli nie jestem przydatna w domu Bożym i nie umiem wykonywać swojego obowiązku, nie dokonam żadnych dobrych uczynków i nie będę miała żadnej nadziei na zbawienie”. Później kościół powierzył mi kierowanie pracą ewangelizacyjną. Poczułam odrobinę nadziei i pomyślałam: „Jako kaznodziejka miałam mnóstwo zadań do wykonania i nie radziłam sobie z nimi zbyt dobrze ze względu na mój kiepski potencjał. Teraz powinnam sobie poradzić z obowiązkiem obejmującym tylko jedno zadanie”. Ponieważ nie byłam zbyt dobrze zaznajomiona z pracą ewangelizacyjną, podjęłam wysiłek poznania odpowiednich zasad. Po jakimś czasie udawało mi się rozwiązywać proste problemy, lecz nie potrafiłam rozgryźć niektórych bardziej złożonych kwestii. Praca ewangelizacyjna nadal nie przynosiła żadnych znaczących efektów, a ja stałam się jeszcze bardziej zniechęcona i myślałam: „Nie potrafię dobrze wykonać nawet tego jednego zadania. Czy to oznacza mój koniec? Czy Bóg wykorzystuje ten obowiązek, aby ujawnić, że mam kiepski potencjał i jestem bezużyteczna? Czy planuje mnie wyeliminować? Dzieło Boże wkrótce się dokona, a jeśli nie zdołam dobrze wykonać żadnego obowiązku, nie będzie dla mnie nadziei na zbawienie. Czyżby wszystkie te lata wiary miały pójść na marne? Zamiast spowalniać pracę ewangelizacyjną, równie dobrze mogę zrezygnować i zająć się jakimiś ogólnymi sprawami. Może będę mogła być posługującą i przetrwać”. Czułam się naprawdę udręczona. Spędzałam dni, wzdychając z rozpaczy i odczuwając brak motywacji do wykonywania swojego obowiązku. Nie chciało mi się też wkładać wysiłku w zaopatrywanie się w prawdy związane z głoszeniem ewangelii; nie chciałam też szukać prawdy, aby rozwiązywać problemy przejawianego przeze mnie zepsucia. Sądziłam, że z uwagi na mój kiepski potencjał dalsze dążenia są skazane na porażkę. Od tamtej chwili mój stan zaczął się pogarszać. Nie potrafiłam rozwiązywać problemów, a rezultaty mojej pracy jeszcze bardziej się obniżyły. Pod koniec każdego dnia byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie, a około ósmej lub dziewiątej wieczorem robiłam się senna. Stałam się bardzo bierna w wykonywaniu obowiązku, a nawet kilkukrotnie zapomniałam o potencjalnych odbiorcach ewangelii, z którymi miałam porozmawiać. To sprawiło, że moje zniechęcenie wzrosło jeszcze bardziej. Powiedziałam mojej córce: „Mój potencjał jest tak marny, że nie potrafię dobrze wykonywać żadnego obowiązku. Ty powinnaś nie ustawać w dążeniach, a ja po prostu podejmę się obowiązku udzielania gościny i będę świadczyła jakieś usługi”. Moja córka omówiła to wówczas ze mną: „Mamo, Bóg nigdy nie powiedział, że człowiek o kiepskim potencjale nie może zostać zbawiony. Bóg brzydzi się zepsutym usposobieniem. O ile człowiek dąży do prawdy, skupia się na zmianie swojego usposobienia i wykonuje swój obowiązek najlepiej, jak potrafi, wciąż może zostać zbawiony, nawet jeśli ma kiepski potencjał. Zauważyłam, że ostatnio nie szukasz Bożych intencji, gdy coś ci się przytrafia, oraz że ciągle narzekasz na swój kiepski potencjał. Twój stan jest dość niebezpieczny, a jeśli temu nie zaradzisz, ostatecznie nie będzie mogła dostąpić zbawienia – ale stanie się tak dlatego, że nie dążyłaś do prawdy, a nie z powodu twojego kiepskiego potencjału”. Słowa córki mnie zaskoczyły. „Masz rację. Ostatnio nie osiągałam żadnych rezultatów, wykonując swój obowiązek, więc sama siebie ograniczałam, myśląc, że skoro mam kiepski potencjał, to wszystkie moje dążenia – choćby najusilniejsze – i tak będą bezużyteczne. Nie chciało mi się także przemyśleć trudności związanych z moim obowiązkiem ani nie byłam skłonna zaangażować się w naukę. Ugrzęzłam w stanie zniechęcenia i nie potrafię się z niego wydostać. Jeśli nadal będę zniechęcona, nie przestanę ograniczać samej siebie, nie będę wykonywała należycie swojego obowiązku i nie będę szukała prawdy, to tak naprawdę sama się wyeliminuję. Muszę szukać Bożych intencji i jak najszybciej rozwiązać swoje problemy”. Później stanęłam przed obliczem Boga, aby się pomodlić: „Boże! Czuję, że przez mój kiepski potencjał zostałam zdemaskowana jako osoba bezużyteczna, której nie da się zbawić. Czuję się bardzo zniechęcona i słaba. Boże, proszę wyprowadź mnie z tego złego stanu”.

Później szukałam słów Bożych odnoszących się do mojego stanu. Pewnego dnia przeczytałam te słowa Boże: „Wszyscy ludzie tkwią w pewnych niewłaściwych stanach, takich jak zniechęcenie, słabość, przygnębienie i nadmierna wrażliwość; lub mają oni niegodziwe intencje; albo też ich pycha, samolubne pragnienia i interesy nie dają im spokoju; lub też myślą, że mają mały potencjał i doświadczają pewnych stanów zniechęcenia. Jeśli zawsze będziesz tkwił w takich stanach, będzie ci bardzo trudno uzyskać działanie Ducha Świętego. A jeśli będzie ci trudno uzyskać działanie Ducha Świętego, to nie będzie w tobie wielu aktywnych elementów, a elementy negatywne ujawnią się i będą cię niepokoić. Ludzie zawsze polegają na własnej woli, aby stłumić te negatywne i niekorzystne stany, ale czego by nie robili, nie mogą się ich pozbyć. Głównym tego powodem jest to, że ludzie nie mają trafnego rozeznania co do tych negatywnych i niekorzystnych rzeczy; nie widzą wyraźnie ich istoty. Bardzo utrudnia to ludziom zbuntowanie się przeciwko cielesności i szatanowi. Ponadto ludzie cały czas tkwią w tych negatywnych, melancholijnych i zdegenerowanych stanach i tylko próbują jakoś przez nie przebrnąć, a nie modlą się do Boga ani Go nie podziwiają. W rezultacie Duch Święty w nich nie działa, przez co nie są oni w stanie zrozumieć prawdy, brakuje im ścieżki we wszystkim, co robią, i żadnej sprawy nie widzą jasno. W twoim sercu jest zbyt wiele negatywnych i niekorzystnych rzeczy, i wypełniły one twoje serce, więc często jesteś zniechęcony, wpadasz w melancholijny nastrój, coraz bardziej oddalasz się od Boga i stajesz się coraz słabszy(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg zdemaskował mój prawdziwy stan. W rzeczywistości On dobrze wie, jaki jest mój potencjał. Kiedy zostałam zwolniona ze stanowiska kaznodziejki, kościół powierzył mi pracę ewangelizacyjną, ponieważ dostrzegł, że nie potrafię podołać wykonywaniu kilku zadań na raz. Ale ja byłam ciągle ograniczona przez mój kiepski potencjał, a gdy nie widziałam żadnych efektów pracy ewangelizacyjnej, zamiast podsumować problemy i poszukać zasad, które pozwoliłyby mi dobrze wykonywać swój obowiązek, pomyślałam, że Bóg mnie demaskuje jako bezużyteczną osobę bez nadziei na zbawienie. Stałam się tak zniechęcona, że całkowicie się poddałam: zawaliłam nawet obowiązek, który byłam w stanie wykonać. Nie tylko zaszkodziło to mojemu wejściu w życie, ale też opóźniło wykonywanie przeze mnie obowiązku. Gdybym nadal tkwiła w tym zniechęceniu, jeszcze bardziej oddaliłabym się od Boga, a ostatecznie naprawdę nie byłabym w stanie wykonać żadnego obowiązku. To nie Bóg by mnie zdemaskował, lecz to ja wyeliminowałabym samą siebie.

Wtedy przypomniały mi się następujące słowa Boże: „Każdy człowiek ma możliwość stania się doskonałym: o ile będziesz chętny, jeżeli będziesz dążyć do tego, w końcu będziesz w stanie uzyskać taki wynik, i nikt z was nie zostanie porzucony. Jeśli jesteś słabego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim słabym charakterem; jeśli jesteś mocnego charakteru, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim mocnym charakterem; jeśli nie masz wiedzy i jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z twoim analfabetyzmem; jeśli nie jesteś analfabetą, Moje wymagania wobec ciebie będą zgodne z faktem, że potrafisz czytać; jeśli jesteś w podeszłym wieku, Moje wymagania będą zgodne z twoim wiekiem; jeśli jesteś w stanie udzielić gościny, Moje wymagania będą zgodne z tym faktem; jeśli mówisz, że nie możesz udzielić gościny, a możesz spełniać tylko pewną funkcję, czy to szerzenie ewangelii, czy to dbanie o kościół, czy zajmowanie się innymi sprawami ogólnymi, będę udoskonalać ciebie zgodnie z funkcją, którą pełnisz. Bycie lojalnym, posłuszeństwo do samego końca i dążenie do osiągnięcia najwyższej miłości do Boga – to jest to, co musisz uzyskać i nie możesz czynić niczego lepszego oprócz tych rzeczy(Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże głęboko mnie poruszyły. Zrozumiałam, że wymagania Boga wobec ludzi nie są wysokie; bez względu na potencjał danej osoby każdy, kto przychodzi przed oblicze Boga, korzysta z dobrodziejstw słów Bożych i ma szansę na zbawienie. Bóg zbawia ludzi w największym stopniu. Potencjał człowieka jest z góry określony przez Boga, a On wie dokładnie, jakie obowiązki dana osoba jest w stanie udźwignąć. Bóg nie pogardza człowiekiem ze względu na jego niewiedzę lub kiepski potencjał. Jego wymagania nie są takie same dla każdego. Zamiast tego Bóg ustala odpowiednie obowiązki dla każdego zgodnie z jego potencjałem i określa wymagania na podstawie potencjału danej osoby. O ile człowiek wykonuje swój obowiązek z pełnym zaangażowaniem i wysiłkiem, Bóg go nie potępi ani nie podejmie pochopnie decyzji o porzuceniu go lub wyeliminowaniu, nawet jeśli człowiek ten nie spełnia standardów wymaganych przez Boga. Kiedy coś mi się przytrafiało, nie szukałam intencji Boga. Kiedy zostałam zwolniona ze stanowiska kaznodziejki ze względu na kiepski potencjał i nie widziałam żadnych efektów pracy ewangelizacyjnej, którą nadzorowałam, pogrążałam się w zniechęceniu, myśląc, że mój kiepski potencjał czyni ze mnie bezużyteczną osobę. Poddałam się i nawet myślałam o rezygnacji, lecz w rzeczywistości Bóg nigdy nie powiedział, że człowiek o kiepskim potencjale nie może zostać zbawiony. Nigdy też nie stawiał człowiekowi wygórowanych wymagań, wykraczających poza jego potencjał. Kiedy mój potencjał okazał się niewystarczający do wykonywania wielu zadań, kościół powierzył mi wyłącznie pracę ewangelizacyjną, dopasowaną do mojego potencjału, co dało mi możliwość szkolenia się. Gdy nie osiągałam rezultatów, wykonując swój obowiązek, powinnam była zastanowić się, czemu tak się dzieje, dołożyć wysiłków, aby nadrobić swoje braki, i ze wszystkich sił starać się go wykonywać. Nawet gdybym ostatecznie została zwolniona z powodu niekompetencji, przynajmniej nie miałabym do siebie żalu. Uświadomiwszy to sobie, poczułam, że mój kiepski potencjał już nie tak bardzo mnie ogranicza przy wykonywaniu obowiązku. Zaczęłam zaopatrywać się w prawdy związane z głoszeniem ewangelii oraz oglądać filmy i wideoklipy o tematyce ewangelizacyjnej. Gdy czegoś nie rozumiałam, informowałam o tym i omawiałam to z braćmi i siostrami. Szkoliłam się w ten sposób przez jakiś czas i zaczęłam wyraźniej niż dotychczas dostrzegać problemy. Potrafiłam udzielić rzeczywistych wskazówek i pomoc braciom i siostrom w trudnych sytuacjach, a gdy w pracy występowały uchybienia, podsumowywałam je z braćmi i siostrami. Stopniowo praca ewangelizacyjna zaczęła przynosić lepsze efekty.

Później przeczytałam fragment słów Bożych, który pozwolił mi lepiej zrozumieć moje problemy. Bóg Wszechmogący mówi: „Pośród niewierzących funkcjonuje takie powiedzenie: »Nie ma nic za darmo«. Antychryści również hołdują temu sposobowi myślenia: »Jeśli będę dla ciebie pracował, co dasz mi w zamian? Jakie korzyści będę mógł uzyskać?«. Jak można by zwięźle określić naturę takiego postępowania? Jest to kierowanie się chęcią zysku, przedkładanie zysku ponad wszystko inne oraz bycie samolubnym i podłym. Taka właśnie jest naturoistota antychrystów. Wierzą w Boga wyłącznie w celu osiągnięcia zysku i zdobycia błogosławieństw. Nawet jeśli znoszą trochę cierpienia lub płacą pewną cenę, wszystko to ma na celu dobicie targu z Bogiem. Ich zamiar i pragnienie zyskania błogosławieństw i nagród jest przemożne, a oni mocno przy nim obstają. Nie przyjmują żadnej spośród wielu wyrażonych przez Boga prawd, w głębi serca zawsze myślą, że w wierze w Boga chodzi wyłącznie o zyskanie błogosławieństw i zapewnienie sobie dobrego przeznaczenia, że to właśnie jest najważniejsza zasada i nic nie jest w stanie jej przewyższyć. Uważają, że ludzie nie powinni wierzyć w Boga, chyba że w celu zyskania błogosławieństw, i że gdyby nie chodziło o błogosławieństwa, wiara w Boga nie miałaby żadnego znaczenia ani wartości; że straciłaby swoje znaczenie i wartość. Czy te idee zostały zaszczepione antychrystom przez kogoś innego? Czy są skutkiem czyjejś edukacji lub wpływu? Nie, ich istnienie determinuje wrodzona naturoistota antychrystów, której nikt nie jest w stanie zmienić(Punkt siódmy: Oni są niegodziwi, podstępni i kłamliwi (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że moje zniechęcenie i ból wynikały z nadmiernego pragnienia błogosławieństw. Kontrolowały mnie toksyny szatana, takie jak „Za darmo nie kiwnij nawet palcem” i „Zysk jest najważniejszy”. Wszystko, co robiłam, było podyktowane chęcią zysku i miało na celu uzyskanie błogosławieństw. Kiedy po raz pierwszy odnalazłam Boga, codziennie wstawałam wcześnie i pracowałam do późna, chętnie znosząc cierpienia i ponosząc koszty, ponieważ wierzyłam, że większa sumienność w wykonywaniu obowiązku doprowadzi mnie do pięknego przeznaczenia. Ale kiedy mnie zwolniono z powodu kiepskiego potencjału, straciłam motywację. Uważałam, że swojego potencjału nie da się zmienić – w przeciwieństwie do zepsutych skłonności. Sądziłam, że utknęłam w tym stanie, nie jestem warta kształcenia, ot – bezużyteczna osoba, której przeznaczona jest eliminacja. Zwłaszcza gdy nie było żadnych rezultatów pracy ewangelizacyjnej, błędnie uznałam, że Bóg mnie demaskuje i eliminuje. Żyłam w stanie zniechęcenia i przestałam starać się wykonywać obowiązki, które były w zasięgu moich możliwości. Myślałam nawet o porzuceniu obowiązków. Naprawdę nie miałam w sobie człowieczeństwa! Zrozumiałam, że przez wszystkie te lata wykonywałam swój obowiązek tylko po to, aby zyskać błogosławieństwa, jakbym pracowała dla jakiegoś szefa gdzieś w świecie: gdyby mi zapłacił, pracowałabym ciężko, a gdyby tego nie zrobił, zwolniłabym się. Nie dążyłam do prawdy, wykonując swoje obowiązki, lecz próbowałam użyć ich, żeby wytargować sobie dobre przeznaczenie. Usiłowałam w ten sposób wykorzystać i oszukać Boga. Moja natura była zupełnie nikczemna i niegodziwa, co sprawiło, że Bóg naprawdę się mną brzydził! Pomimo mojego kiepskiego potencjału i głębokiego zepsucia Bóg dał mi jeszcze możliwość szkolenia się, lecz nie doceniałam tego i nie starałam się dobrze wykonywać swojego obowiązku, aby zadowolić Boga. Zamiast tego próbowałam się z Nim targować. Naprawdę byłam dłużniczką Boga! Byłam wdzięczna, że Bóg tak zaraanżował tę sytuację, aby zdemaskować moje intencje i zapatrywania dotyczące mojej pogoni za błogosławieństwami poprzez wiarę w Boga. Pozwoliło mi to w porę rozpoznać i skorygować moje uchybienia. W przeciwnym razie nadal goniłabym za błogosławieństwami zamiast dążyć do prawdy, a ostatecznie naprawdę straciłabym szansę na zbawienie.

Pewien fragment słów Bożych głęboko mnie poruszył. Bóg Wszechmogący mówi: „»Choć jestem człowiekiem słabego charakteru, mam szczere serce«. Te słowa brzmią autentycznie i mówią o Bożym wymogu wobec ludzi. Jaki to wymóg? Taki, że jeśli ludziom brakuje charakteru, nie jest to jeszcze koniec świata, ale muszą mieć szczere serce, a jeśli mają, będą mogli zostać zaaprobowani przez Boga. Niezależnie od swojej sytuacji czy historii musisz być osobą uczciwą, mówić szczerze i postępować uczciwie, być w stanie wykonywać swe obowiązki całym sercem i umysłem, lojalnie wypełniać obowiązek, nie iść na łatwiznę, nie kręcić i nie oszukiwać, nie kłamać, nie wprowadzać w błąd, nie powtarzać w kółko tego samego. Musisz postępować zgodnie z prawdą i podążać za nią. Wiele osób uważa, że ma słaby charakter i nigdy nie wypełnia swojego obowiązku dobrze lub zgodnie ze standardami. Dają z siebie wszystko w tym, co robią, ale nie mogą pojąć zasad i nigdy nie osiągają bardzo dobrych wyników. Ostatecznie narzekają tylko na to, że mają zbyt słaby charakter i zniechęcają się. Czy zatem nie ma żadnego ratunku dla człowieka o słabym charakterze? Posiadanie słabego charakteru nie jest śmiertelną chorobą, a Bóg nigdy nie powiedział, że nie zbawi takich ludzi. Jak powiedział wcześniej, zasmucają Go ci, którzy są uczciwi, ale nieświadomi. Co to znaczy być nieświadomym? Niewiedza w wielu przypadkach wynika ze słabego charakteru. Kiedy ludzie mają słaby charakter, ich zrozumienie prawdy jest płytkie. Nie jest ono wystarczająco konkretne ani praktyczne i często ogranicza się do powierzchownego lub dosłownego rozumienia – do doktryny i regulaminów. Dlatego nie potrafią oni zrozumieć wielu problemów i nigdy nie są w stanie pojąć zasad podczas wykonywania swojego obowiązku ani też dobrze go wykonać. Czy zatem Bóg nie chce ludzi o słabym charakterze? (Chce). Jaką ścieżkę i jaki kierunek wskazuje ludziom Bóg? (Ścieżkę bycia uczciwą osobą). Czy można być uczciwą osobą tylko dlatego, że się tak o sobie mówi? (Nie, musisz przejawiać cechy uczciwej osoby). W czym przejawia się bycie osobą uczciwą? Po pierwsze, przejawia się ono w braku wątpliwości wobec Bożych słów. Poza tym najważniejszym przejawem bycia osobą uczciwą jest poszukiwanie i praktykowanie prawdy we wszystkich sprawach – to jest najbardziej istotne. Mówisz, że jesteś uczciwy, ale cały czas ignorujesz słowa Boga i robisz, co tylko chcesz. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Mówisz: »Choć jestem słabego charakteru, to mam szczere serce«. A jednak kiedy przypada ci w udziale jakiś obowiązek, boisz się cierpienia i tego, że jeśli nie wypełnisz tego obowiązku dobrze, będziesz musiał ponieść odpowiedzialność. Dlatego wynajdujesz rozmaite wymówki, aby się od niego wymigać, lub sugerujesz, by zajął się nim ktoś inny. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Oczywiście, że nie. Jak zatem winna zachować się osoba uczciwa? Powinna poddać się Bożym ustaleniom, lojalnie wykonywać powierzony jej obowiązek i starać się wypełnić intencje Boga. Przejawia się to na kilka sposobów. Jednym jest przyjęcie swojego obowiązku ze szczerym sercem, nie zważając na interesy własnego ciała, pracując z pełnym przekonaniem i nie knując dla własnej korzyści. To są przejawy uczciwości. Inny sposób to wkładanie całego serca i wszystkich sił w należyte wykonywanie obowiązku, robienie wszystkiego jak trzeba, wkładanie serca i miłości w wypełnianie obowiązku, by zadowolić Boga. Takie przejawy uczciwości powinny charakteryzować ludzi podczas wykonywania obowiązku(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga zrozumiałam, że chociaż ludzie o kiepskim potencjale mogą gorzej rozumieć problemy, to jeśli mają szczere serce, faktycznie szukają prawdy i wykonują swój obowiązek całym sercem i ze wszystkich sił, wówczas ich życie może stopniowo się poprawiać i ostatecznie mogą zostać zbawieni. Mój potencjał był rzeczywiście kiepski. Miałam tendencję do powierzchownego postrzegania problemów i nie potrafiłam elastycznie stosować zasad. Bóg mówi jednak, że kiepski potencjał nie jest chorobą śmiertelną; o ile jestem w stanie praktykować uczciwość zgodnie z wymaganiami Boga, modlić się do Boga i bardziej polegać na Nim w sprawach, których nie potrafię przeniknąć, wkładać wysiłek w zaopatrywanie się w odpowiednie prawdy i aktywnie szukać pomocy w rozmowie z tymi, którzy rozumieją prawdę, gdy stoję w obliczu trudności, to mogę nadrobić swoje braki i uzyskać pewne rezultaty w ramach swoich obowiązków. Pomyślałam także o kaznodziejce, którą podziwiałam. Potrafiła omawiać prawdę, aby rozwiązywać problemy i osiągać wyniki, lecz wynikało to z faktu, że sumiennie wykonywała swój obowiązek i otrzymała dzieło Ducha Świętego. Później jednak uległa swojemu zepsutemu usposobieniu, zabiegając o sławę i zysk; nie zajmowała się swoją właściwą pracą i nie osiągała żadnych wynikó w ramach swoich obowiązków. Nawet gdy bracia i siostry próbowali z nią rozmawiać i jakoś pomóc, nie okazała skruchy i ostatecznie została zwolniona i wyeliminowana. To dowodzi, że nawet jeśli ktoś ma duży potencjał, lecz nie dąży do prawdy, to nie otrzyma dzieła Ducha Świętego i nie osiągnie dobrych wyników przy wykonywaniu swojego obowiązku. Choć mój potencjał był kiepski, nie był aż tak marny, żebym nie potrafiła pojąć prawdy ani niczego zrozumieć. Weźmy na przykład moją pracę ewangelizacyjną: gdybym nie skupiała się na swoich widokach na przyszłość, lecz sumiennie wykonywała swój obowiązek i wkładała wysiłek, aby się uczyć i zrozumieć to, czego nie wiedziałam, wciąż mogłabym osiągnąć pewne rezultaty. Zrozumiałam, że moje poprzednie przekonanie, że „Kiepski potencjał oznacza, że dana osoba nie potrafi dobrze wykonywać swojego obowiązku i nie można jej zbawić; zbawić można tylko tych z dużym potencjałem”, jest całkowicie absurdalne i niedorzeczne, a do tego wcale nie zgadza się z prawdą!

Później przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Wyraził tak wiele słów, a zanim to zrobił, wykonał wiele prac przygotowawczych. Jeśli ostatecznie nie będziesz realizował tych słów ani w nie nie wkroczysz, choć Bóg już je wyraził, jak będzie się On na ciebie zapatrywał? Jakim mianem cię określi? To jest jasne jak słońce. Tak więc każda osoba, bez względu na swój potencjał, wiek czy to, ile lat wierzy w Boga, powinna skierować swoje wysiłki w kierunku ścieżki dążenia do prawdy. Nie trzeba podawać żadnych obiektywnych, racjonalnych uzasadnień, tylko bezwarunkowo dążyć do prawdy. Nie trwoń czasu. Jeśli szukasz prawdy i starasz się do niej dążyć i traktujesz to jako najważniejszą sprawę w swoim życiu, może się zdarzyć, że prawda, którą posiądziesz i do której możesz dotrzeć w swoim dążeniu, nie jest tym, czego sobie życzyłeś. Ale jeśli Bóg mówi, że określi twoje właściwe przeznaczenie w zależności od postawy towarzyszącej twojemu dążeniu i od twojej szczerości, to jakież to będzie wspaniałe! Na razie nie skupiaj się na tym, jakie będzie twoje przeznaczenie, jaki uzyskasz wynik, co się stanie i co przyniesie przyszłość ani czy uda ci się uniknąć katastrofy i nie umrzeć – nie wypytuj o te sprawy ani o nie nie proś. Skoncentruj się wyłącznie na dążeniu do prawdy zawartej w słowach Boga i Jego wymaganiach, na dobrym wykonywaniu swoich obowiązków i na spełnianiu Bożych intencji, abyś nie okazał się niegodnym sześciu tysięcy lat Bożego czekania, sześciu tysięcy lat wyczekiwania. Daj Bogu trochę pocieszenia; niech zobaczy dla ciebie jakąś nadzieję i niech Jego życzenia się w tobie urzeczywistnią. Powiedz Mi, czy Bóg potraktowałby cię źle, gdybyś tak postąpił? Oczywiście, że nie! A nawet jeśli efekty nie będą takie, jak ludzie by sobie tego życzyli, to jak mają potraktować ten fakt jako istoty stworzone? powinni podporządkować się we wszystkim Bożym planom i rozporządzeniom, wolni od jakichkolwiek osobistych pobudek. Czy nie jest to perspektywa, jaką powinny przyjąć istoty stworzone? (Jest). Jest to właściwe nastawienie(Dlaczego człowiek musi dążyć do prawdy, w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że Bóg jest sprawiedliwy oraz że decyduje o wyniku ludzi na podstawie tego, czy posiadają prawdę. Choć mój potencjał był kiepski, nie powinnam się negatywnie ograniczać. Musiałam się dalej starać, dążyć do prawdy i próbować zmienić swoje usposobienie. Musiałam wypełniać swoje obowiązki i dokładać wszelkich starań, aby wywiązywać się z nich jak najlepiej. Bez względu na to, czy ostatecznie spotka mnie pomyślny wynik i dobre przeznaczenie, musiałam poddać się suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom. Właśnie taki rozum musiałam mieć jako istota stworzona. Rozmyślając nad tym, czego doświadczyłam jako kaznodziejka i ewangelizatorka, zrozumiałam, że mój brak rezultatów nie wynikał wyłącznie z kiepskiego potencjału, lecz z faktu, że ciągle ograniczałam samą siebie, sądząc, że kiepski potencjał jest chorobą śmiertelną. Ponadto nie starałam się poprawić i nie wkładałam wysiłku, żeby zaopatrzyć się w prawdę. Kiedy nie potrafiłam przeniknąć problemów, nie szukałam prawdy ani nie rozmawiałam z innymi. W rezultacie nie robiłam żadnych postępów. W przyszłości, niezależnie od problemów, jakie napotkam w pracy, nie mogłam już dawać się ograniczać swojemu kiepskiemu potencjałowi. Musiałam stawić czoła problemom i szukać prawdy, aby znaleźć rozwiązanie. A jeśli chodzi o prawdy, których nie rozumiałam lub problemy, których nie potrafiłam przeniknąć, powinnam płacić większą cenę, aby dobrze się zaopatrzyć i uczyć się. Szczerze współpracując z Bogiem, na pewno zrobiłabym postępy. Kiedy pomyślałam o tym w ten sposób, poczułam się spokojniejsza i bardziej umocniona w wykonywaniu swoich obowiązków. W przeszłości często mówiłam o swoim kiepskim potencjale, a słowa te „kiepski potencjał” były jak klątwa, która mocno mnie pętała. Sprawiała, że pogrążałam się w goryczy i wyczerpaniu oraz nie robiłam żadnych postępów w życiu. Teraz poczułam w sercu wyzwolenie. Od tamtej chwili, wykonując swój obowiązek, skupiałam się na praktykowaniu zgodnie ze słowami Bożymi. Nadrabiając swoje braki i niedociągnięcia, wyposażałam się w odpowiednie prawdozasady. W sprawach, których nie rozumiałam, modliłam się do Boga i uczyłam od doświadczonych sióstr. W ten sposób poczułam Boże przewodnictwo, wykonując obowiązek, lepiej pojęłam zasady i bardziej zrozumiałam kwestie, które wcześniej były niejasne. Praca ewangelizacyjna także przyniosła pewne rezultaty. Choć mam jeszcze wiele braków, jestem gotowa polegać na Bogu, aby dobrze wykonywać swój obowiązek. Bogu niech będą dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Zwycięstwo w walce z szatanem

Autorstwa Chang Moyang, miasto Zhengzhou, Prowincja Henan Słowa Boga Wszechmogącego mówią: „Kiedy zbuntujesz się przeciwko ciału,...

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze
Zmniejsz rozmiar czcionki
Zwiększ rozmiar czcionki
Włącz tryb pełnoekranowy
Wyłącz tryb pełnoekranowy